euklides
Użytkownicy-
Zawartość
2,179 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez euklides
-
Uniwersał Połaniecki i jego wpływ na Powstanie Kościuszowskie
euklides odpowiedział Jack Sparrow → temat → Pomoc (zadania, prace domowe, wypracowania)
Jakoś na myśl mi przychodzi Emanuel Roztworowski "Roczniki". Sam kiedyś chciałem to sobie poczytać. Na pewno warto ale ile tam jest reformach agrarnych to nie wiem. -
Rzeczypospolita Siedmiu Wysp
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Gwoli ścisłości to ta republika już istniała, chodzi w sumie o Wyspy Jońskie. O ile dobrze pamiętam to utworzona została w 1800 roku na mocy porozumienia rosyjsko-tureckiego. Turcy uznali wówczas jej niezależność natomiast car Aleksander został jej protektorem. Czyli praktycznie owa Rzeczpospolita 7 Wysp należała wówczas do Rosji. Plan ich zajęcia Dąbrowski mógł sobie opracować bo to mu było wolno ale czy coś chciał przedsięwziąć bez wiedzy Francuzów to wątpię choćby dlatego że nie miał floty (w końcu wyspy) no i musiałby prowadzić wojnę z Rosją. Zresztą parę miesięcy później zawarto pokój w Amiens na mocy którego chyba został uznany protektorat rosyjski nad tymi wyspami, czy jak kto woli nad Republiką 7 Wysp. I przez jakiś czas należały one do Rosji. -
Pewnie że spust nie może być tak czuły żeby po odbezpieczeniu pistolet wystrzelił przy uderzeniu o coś. To zrozumiałe. Poza tym trochę się nie rozumiemy. Należycie doszykowany spust nie jest żadnym swoistym "bezpiecznikiem", przecież tą rolę spełnia zabezpieczenie. Natomiast w owym COP 357 nie ma bezpiecznika bo tą rolę spełnia własnie twardy spust ale jest to specyficzny rodzaj broni (spotkałem nazwę backup). Gdy mamy normalny pistolet to najpierw go wyciągamy, później odbezpieczamy, następnie wprowadzamy nabój do lufy (przeładowanie) i dopiero strzelamy. COP ma to do siebie że tylko go wyciągamy i od razu możemy strzelać. Nie odbezpieczamy bo twardy spust zabezpiecza przed niepożądanym strzałem, nie wprowadzamy naboju do lufy bo ten nabój od razu tam wkładamy. Tyle że mamy 4 lufy. Też trochę strzelałem, tyle że podczas ćwiczeń wojskowych i spotkałem się z problemem twardości/miękkości spustu. Strzelałem kiedyś na strzelnicy, później od kolegi z kadry dowiedziałem się że strzelałem z pistoletu który miał iść do naprawy ale taki mi dali. Jakoś tam wystrzelałem ale podczas następnego strzelania wziąłem pistolet od niego. Różnica była uderzająca, spust był miękki (przynajmniej na moje wyczucie) i strzelanie poszło o wiele lepiej chociaż oba pistolety były tej samej marki (tyle że nie pamiętam jakiej). Stąd wiem że to czy spust jest twardy czy miękki odgrywa ważną rolę a jak się dostanie broń to trzeba pilnować by była ona należycie doszykowana i trzeba na to uważać. Trzeba też o nią dbać. Akurat z Glockiem nie miałem do czynienia, przeczytałem przed chwilą że można go nosić z nabojem w lufie ale jakieś zabezpieczenie chyba tam jest. Nie musi być ani idiotyzm ani brednia. Jeżeli pistolet był przeznaczony na 2 strzały zamiast 4 to chyba sugeruje że i mechanizm w środku został przerobiony na 2 strzały a przecież nikt podczas strzelania nie będzie czytał aneksu do instrukcji które lufy mają być użyte a które nie i pewnie dlatego je zaślepiono.
-
Jednak każdy kto ma jakąś broń na stanie stara się by mieć miękki spust. W wojsku można się z tym zwrócić do zbrojmistrza żeby go poprawił jeżeli zajdzie potrzeba. I nie można tego lekceważyć bo to może zadecydować o życiu bo zawsze celniej i szybciej się strzeli z pistoletu o miękkim spuście. To rada jakby ktoś chciał się zająć zawodowo strzelaniem. A odnośnie tego co piszesz o pistolecie bez nastawnego bezpiecznika to owszem taki ma twardy spust ale tylko przy pierwszym strzale, później już strzela normalnie w zależności od tego jak ta broń jest doszykowana. W XIX wieku produkowano również 4-lufowe. Wczoraj gdzieś taki znalazłem w necie. Może i były cenione ale chyba tylko przez kolekcjonerów bo ci cenią sobie nie tyle rzeczy użyteczne co oryginalne. A odnośnie owego COP 357 Derringer o którym mowa to znalazłem wzmiankę że ktoś widział ten pistolet u użytkownika który z niego korzystał ale w tym konkretnym dwie górne lufy były zaślepione i nieużywane, pewnie podczas strzału za bardzo skakał do góry. (złe wyważenie?) Nie bardzo wiem co to broń niszowa. Ów COP 357 jest określany jako backup, przeznaczony dla policjanta jako zapasowa broń, albo dla partyzanta. Jednak nie najlepiej się w tej roli sprawdzał i dlatego niewiele go sprzedano.
-
W Wikipedii pod hasłem "COP 357 Derringer" pisze że pistolet ten produkowała nieistniejąca już firma COP inc. Gdzie indziej znalazłem że po prostu zbankrutowała
-
Przeleciałem jakieś szwajcarskie forum. Nikt o tej broni się dobrze nie wyraził. Pistolet ten pomyślany był jako broń zapasowa dla policjanta, chyba w przypadku gdy straci swój podstawowy pistolet to wyciąga ukrytego gdzieś COP. Jednak jego kształt nie sprzyja ukryciu, ale przede wszystkim jest za ciężki żeby się nim szybko posłużyć bo waży 800 gram, i ma bardzo twardy spust co utrudnia celne strzelanie i źle wpływa na szybkostrzelność. Trudno powiedzieć ile go wyprodukowano ale żadnego sukcesu z w.w powodów nie odniósł a ta firma już dawno zbankrutowała. Był znany przede wszystkim dlatego że '"grał" w paru filmach, między innymi na jakimś filmie z Monicą Bellucci która skasowała nim jakichś dwóch facetów.
-
Gdyby Piłsudski zaatakował Moskwę w 1920 roku? / Polacy wspomagają Białych
euklides odpowiedział Tomek91 → temat → Historia Polski alternatywna
Kto chce niech wierzy. Nie chce mi się szukać aż cytatów. -
Gdyby Piłsudski zaatakował Moskwę w 1920 roku? / Polacy wspomagają Białych
euklides odpowiedział Tomek91 → temat → Historia Polski alternatywna
Napisałem to na podstawie pamiętników Wrangla "Wspomnienia" które są wydane również po polsku. Ale też nie wynika żeby Piłsudski miał jakąkolwiek atencję w stosunku do bolszewików. Wszystko sprowadza się do tego czy Polska była wówczas w stanie prowadzić dalej wojnę czy nie. Wojsko Polskie odczuwało braki zaopatrzeniowe, szczególnie w amunicję. Czesi i Gdańsk nie chcieli przepuszczać francuskiej pomocy. No i poza tym wszyscy mieli dość trwającej od 6 lat zawieruchy wojennej i politycznych zawirowań. Co do Mackiewicza to ten był gorącym zwolennikiem granic Polski z 1772 roku stąd takie czy inne jego opinie. Tylko czy osiągnięcie takiego celu było realne? Gwoli ścisłości to chodziło tutaj o Wrangla. Niektórzy twierdzili że zawierając Pokój Ryski, Polska zdradziła Wrangla bo wiadomym było że ten bez współdziałania z Polską się nie utrzyma. Stąd sprzeciwy wobec tego pokoju. Faktem jest że został zawarty pod naciskiem endecji ale to wcale nie przesądza że Polska była w stanie prowadzić dalszą wojnę. -
Gdyby Piłsudski zaatakował Moskwę w 1920 roku? / Polacy wspomagają Białych
euklides odpowiedział Tomek91 → temat → Historia Polski alternatywna
Tak gwoli ścisłości to Machrow był attache Wrangla przy rządzie polskim. Miał matkę Polkę i dobrze znał język polski. Do Warszawy wysłano go po to żeby uzgadniał z polskim dowództwem działania wojenne. Jeżeli Piłsudski mówił że "Druga Rosja" jest, a raczej była, dla niego nie do przyjęcia to dlatego że pod rządami Denikina panował chaos spowodowany przede wszystkim tym że Denikin nie chciał się wiązać żadną opcją polityczną. Skutek był taki że rządziła armia, czyli w praktyce jakieś lokalne dowództwa co powodowało chaos. Skłoniło to w końcu Anglików do przerwania pomocy wojskowej dla Denikina i w konsekwencji jego upadek na początku 1920 roku. Jeżeli Piłsudski wyrażał swe zadowolenie z tego że Machrow jest przedstawicielem "Trzeciej Rosji" to dlatego że w "drugiej Rosji", czyli Rosji Denikina panował chaos o którym powszechnie wiedziano. Przecież Piłsudski nie mógł mieć nic przeciwko politycznym poglądom Denikina skoro ten nie opowiadał się za żadną opcją polityczną a nawet zwalczał monarchistów. Wyciąganie z powyższych słów wniosku że blisko (bliżej) mu było do bolszewików jest karkołomne. -
to wystukaj sobie jeszcze "etymologie de mot catin" a znajdziesz: Étymologie[modifier le wikicode] (Nom commun 1) Abréviation populaire de Catherine. Czyli że catin jest to popularne zdrobnienie Catherine. Natomiast w każdym francuskim słowniku możesz sprawdzić że catin to ladacznica. Jeżeli ty uważasz że Francuz mógł wpaść na pomysł by słowo ladacznica było synonimem słowa Catherina to gratulacje. Natomiast korzystający z usług Wenecjanin mógł na taki pomysł wpaść.
-
W każdym razie pan Monteilhet objaśnia słowo catin jako zniekształcenie imienia Catherine, co można potwierdzić wystukując sobie etymologię słowa catin w necie. Wątpię żeby to Francuzi wpadli na takie zdrobnienie swego najpopularniejszego żeńskiego imienia, które w końcu oznacza ladacznicę (słownikowo). Musiało ono dotrzeć poprzez jakiś włoski dialekt, najprawdopodobniej wenecki. We francuskich źródłach można też znaleźć nazwę interesującego nas mostu jako Ponte delle tetes, czyli dla Francuza Most Głów i najprawdopodobniej to była jego średniowieczna nazwa. A poza tym że ów pan nie miał internetu to nie znaczy że pisał co musiał. Wierz mi nie wyglądał mi na takiego.
-
Objaśniać można ale trzeba z tym uważać, to prawda. Tyle że to nie ja pisałem że w języku włoskim (zatem i w słowniku) nie ma słowa catin. A że jest napisałem na podstawie francuskiego autora Hubert Monteilhet który w książce o Joannie d'Arc "Dziewica" pisał (powtarzam się) że nazwa Ponte della Tettes w Wenecji pochodzi od głów prostytutek których było tam tyle że można było po nich przejść jak po bruku. Pisał również że były to przeważnie Francuzki a ponieważ co druga Francuzka miała wówczas na imię Catherina to stąd wzięło się słowo catina (catin) na określenie takich pań. Jeszcze nie zajrzałem do włoskiego słownika i nie przekonałem się czy jest w nim to słowo czy nie. Zresztą to niczego nie dowodzi bo język włoski jest bardzo zróżnicowany i w języku oficjalnym może go nie być a może na przykład funkcjonować w jakimś dialekcie, na przykład weneckim. W każdym razie w słowniku francuskim to słowo jest, co nie znaczy że się go używa bo w bieżącym użyciu jest w takich przypadkach słowo putin. Zwracam uwagę że srebro w czasach o których mówimy/piszemy to synonim pieniądza. Gdyby dzisiaj były kopalnie pieniędzy to to prawo by niewątpliwie działało. Dzisiaj kopalnie pieniędzy zostały zastąpione przez banki które dokonują różnych niejasnych kombinacji, tak wątpliwych że w końcu powrót do bimetalizmu musi nastąpić i wówczas to prawo pozwoli ujawnić wiele zjawisk ekonomicznych. Z tym że dzisiaj jest niezwykle rozbudowana infrastruktura komunikacyjna, że w sumie producentowi opłaca się dostarczyć towar na dużą odległość po tej samej cenie w jakiej sprzedaje go w swojej okolicy. Przecież husytyzm narodził się w Czechach, gdzie zapanowała obfitość pieniądza. To przypadek? A jest chyba powszechnie znanym zjawiskiem fakt że tam gdzie nagle pojawia się duża kasa do podziału to występują również różne niesnaski. Trochę trzeba wziąć pod uwagę specyfikę języków romańskich. Na przykład oficjalna Francuzczyzna, taka w jakiej pisze się na przykład książki, to chyba dialekt wersalski, czyli taki jakim kiedyś mówiono w Wersalu i niby Francuzi używają tego języka potocznie zatem w pewnym uproszczeniu można powiedzieć że jest to również język literacki. Natomiast w praktyce to ci sami Francuzi mówią dialektami w myśl zasady że "rozumiemy się to znaczy że mówimy tym samym językiem". U nas niby też są jakieś miejscowe gwary ale nie ma takich różnic jak we Francji czy we Włoszech. O nas to Francuzi czy Włosi pewnie powiedzieliby że jesteśmy purystami. Zatem w porównaniu do nich to my możemy powiedzieć że u nas język potoczny to prawie to samo co literacki. Wiem że to jest naciągane ale niewiele. Chociaż jest powszechnie znanym fakt że językiem najbardziej zbliżonym do literackiego mówi ludność w Łodzi. Wcale nie pisałem ani nie uważam żeby w ruchu husyckim nie było refleksji teologicznej. Nie wiem jak się zapatrywali na chrzest noworodków i jak to motywowali. Nawet jestem tego ciekaw.
-
Problem z tymi relacjami polega na tym że pisali je ci co nie mieli pojęcia na przykład o kołodziejstwie. Owa pani, literatka, miała pewnie pojęcie o pisaniu romansowo-przygodowych książek ale kiedy się popsuło koło od dyliżansu to musiała zdawać się na woźnicę i na to co on mówi. Ten zaś pewnie kombinował żeby trochę podróżnych postraszyć by wyciągnąć jakieś napiwki. Taki był pewnie i wyżej opisany przypadek Fredry kiedy kazał woźnicy brać koło na plecy i zasuwać do najbliższego, niedalekiego zresztą, zajazdu. Przecież Fredro, niewątpliwie utalentowany pisarz, na naprawie kół się nie znał, a swą decyzję podjął pewnie pod wpływem woźnicy. I chociaż o tym nie wspomina to pewnie mu dał na gorzałkę za fatygę. l o to woźnicy chodziło. Zresztą to i dzisiaj może się zdarzyć że podczas awarii koła kierowca dysponujący zapasowym kołem i narzędziami potrzebnymi do jego wymiany usiądzie na brzegu rowu, zacznie płakać a później będzie opisywał czego to on nie przeżył. To o niczym nie świadczy.
-
Nie trzeba być aż Vesa Kivimaki. Coś takiego zdarzyło się na pewno nie jednemu. Mnie na przykład tak, kiedyś wyjąłem skrzynię biegów w pewnym starym gruchocie, coś tam w niej zrobiłem, włożyłem z powrotem i postanowiłem wykonać jazdę próbną. Podczas jej trwania w pewnym momencie samochód stracił prędkość i usłyszałem walenie. Byłem pewien że to skrzynia biegów i nie zatrzymywałem się, jechałem dalej bo myślałem że i tak i tak będą musiał ją wyjmować a im bliżej do domu zajadę tym lepiej. Kiedy przyjechałem na miejsce ujrzałem że to była opona. Oczywiście była ona do wyrzucenia ale nic więcej. Piasta nie ruszona, felga trochę sfatygowana ale jeździłem na niej do końca. Nie jechałem co prawda z prędkością 186 km/h ale z dużo mniejszą i nie na dwóch kołach tylko na 3-ech ale za to około 6 km. Co 60 mil to mogły być rozstawione stacje noclegowe i był to przeważnie etap dzienny. Normalne stacje na których wymieniano konie były co 10-12 mil, czy nawet 15. Zresztą to zależało od charakteru trasy. Ze stolicy do Płocka jest ze 100 km. To konie potrafią przebyć biegiem taką trasę? Wątpię. Według mnie musiały być po drodze wymieniane. Zdaje się, Szanowny Secesjonisto, że popełniasz ten sam błąd co w w.w przypadku Butterfield Overland Mail Stagecoach Company. Chodzi pewnie o stacje noclegowe a nie o te na których wymienia się konie. No i nie można mylić prywatnego pojazdu z z jakimś firmowym dyliżansem. Jeżeli to był dyliżans, czyli pojazd należący do jakiejś linii to czemu nie. Przecież pasażerowie płacili, był narzucony pewien harmonogram. Koła miały pewnie obręcze żelazne i chyba to one przede wszystkim się psuły, tak jak w dzisiejszych kołach samochodowych przeważnie opony. Widział że obręcz jest trefna, że na przykład są luźne szprychy czy wyrobione ułożyskowanie. To wymieniał koło podczas wymiany koni i tyle. Pewnie że trochę pojęcia musiał mieć. Pewnie stosowano metodę Archimedesa, drąg jako dźwignia jednoramienna oparta o ziemię albo dwuramienna na przykład z pieńkiem jako punktem podparcia i podłożona pod oś. Poza tym wątpię żeby dominowało czekanie na pomoc, to mogły być jakieś skrajne przypadki. Normalnie to woźnica sobie chyba jakoś radził.
-
Jak jedno koło się popsuło to tego podnoszenia wiele nie było bo 3 koła go pewnie jeszcze jakoś podtrzymywały. W razie potrzeby to pewnie podważano go dźwignią (drągiem). Trasy dyliżansowe miały inne problemy. Przede wszystkim należało wymieniać konie i z tego powodu co 10 - 12 mil (16-19 km) musiała być stacja wymiany koni ( przynajmniej w Ameryce Północnej). Zatem w najgorszym wypadku w razie awarii koła dyliżans miał niecałe 10 km do najbliższego punktu, to pewnie i na 3 kołach tam dociągnął i pewnie tam go naprawiano. No i woźnica kiedy wyruszał w drogę po wymianie koni też potrafił chyba przewidzieć czy koło wytrzyma te 20 km do najbliższej stacji, czy nie i w razie potrzeby je wymieniano.
-
Gwara - zapomniane znaczenia, szczególne perełki językowe
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Nauki pomocnicze historii
To niekoniecznie poznańska gwara i niekoniecznie też szewska. W Łodzi też to słyszałem a nawet sam używałem. bukat słyszałem takie określenie na wykastrowanego byka. rajgowanie to przewlekanie osnowy przeznaczonej na krosno. W praktyce tylko ono było w użyciu. Określenie uczone w szkole, czyli "przewlekanie" nie przyjęło się. raszpel to pilnik do zgrubnego wygładzania, raczej drewna. W młodzieżowej gwarze używano jeszcze określenia "stara raszpla" w stosunku do starszej, niesympatycznej pani. sztanca to jakiś wykrojnik, też często używane słowo, tyle ze raczej w odniesieniu do części w maszynie. -
Co do Kurska to trzeba jednak pamiętać że ta bitwa stała się przełomową również dlatego że podczas jej trwania, i to w najdelikatniejszym momencie, Niemcy poczuli się zmuszeni do przerwania natarcia i wycofania swej nacierającej pod Kurskiem doborowej jednostki, I Korpusu Pancernego SS do Włoch bowiem wówczas na Sycylii wylądowali alianci, również Brytyjczycy (operacja Husky). Gdyby nie to to tego przełomu pod Kurskiem mogłoby nie być. Co do Stalingradu to należy z kolei pamiętać że w grudniu 1942 roku Rosjanie podjęli przeciwnatarcie pod Stalingradem ale to samo zrobił również marsz. Montgomery pod El Alamein. Działania Rosjan zakończyły się w lutym 1943 roku zniszczeniem jednej z niemieckich armii (von Paulusa) ale działania aliantów, między innymi Brytyjczyków, również doprowadziły do zniszczenia jednej z niemieckich armii (von Arnima) tyle że w maju 1943 roku i w Tunezji. Niewątpliwie pod Stalingradem i pod El Alamein zawiedli Niemców ich sojusznicy. Pod Stalingradem Rosjanie najpierw rozgromili dwie armie rumuńskie i jedną włoską, zanim zniszczyli armię von Paulusa, a pod El Alamein Montgomery przełamał front na odcinku którego bronili Włosi i wobec przewagi na morzu, również brytyjskiej, postawił znajdujące się tam jednostki niemieckie w fatalnym położeniu.
-
Przepraszam, ale wątpię żebyś miał wielkie pojęcie, przynajmniej o językach romańskich. Po pierwsze mówimy o średniowieczu a wtedy w Italii mówiono dialektami które różnią się od dzisiejszych i można je nazwać staroitalskimi, tak jak język francuski z tych czasów jest starofrancuskim. Dzisiejszy oficjalny język włoski to właściwie dialekt toskański z którego zrozumieniem mają kłopoty nawet niektórzy dzisiejsi Włosi. Słowo catin można znaleźć w słowniku francuskim i oznacza ono dokładnie nierządnicę i jest to zapożyczenie z jakiegoś dialektu włoskiego. W mowie potocznej, przynajmniej literackiej, nie jest używane bo używa się w takim przypadku zawsze słowo putin. Słowo catin tylko w odniesieniu do weneckich prostytutek, na przykład La Catin de Venise. Twoja znajomość historii jest doprawdy imponująca. Tylko że Italia zawsze graniczyła z Francją, czy przedtem z Galią, jak kto woli. Nie znam włoskiego ani nie mam po ręką słownika ale słowo Tette oznacza chyba głowy bo po francusku głowy to tetes, czyli prawie tak samo. Natomiast słowo tete mogło w języku starofrancuskim oznaczać również sutek. Dzisiaj słowo teter oznacza ssać pierś matki. Stąd dwuznaczność i nazwę Ponte del Tette można dwuznacznie rozumieć. Jednak z tego co ja wiem to nazwa ta wzięła się od głów. Później mogło to ulec istotnie zmianie w związku z pewną rewolucją obyczajową jaką przeszła Wenecja i słowo tettes zaczęto rozumieć jako sutki ale to już inny temat. Owa Tembagapura to XX wiek a ja wam wyraźnie pisałem że odnoszę się do czasów bimetalizmu który dzisiaj na świecie chyba zupełnie zaniknął. Żyjemy w czasach pieniądza papierowego a jego początki to gdzieś XVII wiek. Historia to historia. To to chyba potrafi wytłumaczyć każdy maturzysta. Srebro europejskie w owym czasie w dużej części szło do Włoch, konkretnie do Wenecji, gdzie było inwestowane w handel lewantyński. Do Włoch też została zawleczona z Azji, Czarna Śmierć i pewnie taką odwrotną drogą trafiła do Kutnej Hory. Dlaczego nie oszczędziła bogatych, nie wiem, ale Włosi też byli bogaci i ich też nie oszczędziła. Dlaczego oszczędziła Pragę też nie wiem. Niczego nie omijam szerokim kołem ale zakładam że jak się zabiera głos w jakiejś sprawie to ma się o niej jakieś minimalne pojęcie a przecież istniało coś takiego jak Królestwo Czech, zatem i monarchia czeska. Natomiast monarchia jest to forma ustroju PAŃSTWOWEGO, czyli państwa. Pojąłeś? Nie musisz dziękować. Ja nie użyłem słowa drainage a drenaż które tu i ówdzie można usłyszeć kiedy jest mowa o jakichś kwestiach ekonomicznych. A chodziło o to że owo srebro istotnie było nadmiernie transferowane za granicę i tyle. Nie wiem nawet czy autor u którego to czytałem tego słowa użył.
-
To jest forum historyczne a owo REE to dzisiejsze czasy, nie historyczne, i żyjemy w świecie gdzie, jak na razie, pieniądz metalowy prawie że nie istnieje. Ja na przykład nie słyszałem w ogóle o jakimś pieniądzu REE nawet w czasach historycznych, ale o pieniądzu srebrnym czy złotym tak. Poza tym należałoby się chyba tutaj odwołać do włoskiego ekonomisty z końca XVI wieku, Davanzati, który twierdził że władze mogą bić monety z żelaza, ołowiu, drzewa, soli itp. Taka moneta będzie miała jednak tylko znaczenie lokalne, podczas gdy złoto i srebro można wymienić z za granicą. No to już jest temat bardzo obszerny. Tak w wielkim skrócie. Hiszpania miała dostęp do wielkich złóż ale były to czasy bimetalizmu który niósł ze sobą wiele pułapek i to już od czasu jak zaczęto go stosować na większą skalę we Francji za panowania Filipa Pięknego. Idea bimetalizmu była prosta i logiczna. Ustalono stosunek srebra do złota na 12:1. To znaczy że za jedną sztukę złota dostawało się 12 sztuk srebra. Liczba 12 była wybrana nieprzypadkowo, niosła pewien ładunek metafizyczny (np. apostołów też było 12) i mniej więcej ten stosunek tak się kształtował w rzeczywistości. Jednak zależał on od miejsca i czasu. Mogło się zdarzyć że w jednym miejscu ludzie wymienili więcej srebra i tym samym tego srebra trochę brakowało zatem było droższe. Więc w realu ten stosunek wahał się w granicach 1:10-15. Oczywiście sądzono że niewidzialna ręka rynku, prawo podaży i popytu zadziałają i z czasem to się wyrówna gdzieś do tych + -12. Jednak owa niewidzialna ręka rynku była tak prowadzona że srebro z Francji odpływało do Włoch natomiast do Francji napływało złoto. Skutek był fatalny bowiem w obiegu było przeważnie srebro bo to za nie robiło się bieżące zakupy. Złota natomiast poniżej pewnej granicy nie opłacało się wymieniać na srebro. Skutek był taki że pieniądz przestawał funkcjonować co powodowało marazm gospodarczy. Możliwe że do owego drenażu srebra z Francji do Włoch przyczynili się Templariusze przez co narazili się Filipowi Pięknemu i to ich zgubiło. W każdym razie po rozprawieniu się z nimi już we Francji nie słychać żeby to był taki problem jak za ich czasów. Jednak ten problem wystąpił trochę później w Hiszpanii. Srebro które tam przybywało było drenowane do Francji, Włoch i Niderlandów. Francuz w Hiszpanii otrzymywał za tę samą pracę 3 razy więcej niż we Francji. Wyroby luksusowe też kupowano we Francji albo we Włoszech. W Hiszpanii przestano budować statki bo kupowano je w Niderlandach. Obfitość złota stale ten import powiększała bo złoto faworyzuje handel zagraniczny. I tu tkwił problem Hiszpanii. W Czechach jakoś o tym nie słychać. Srebro też odpływało stamtąd co prawda też do Włoch ale było go tyle że i w obrocie wewnętrznym go pewnie nie brakowało. A tak na marginesie to napisałem powyższe na podstawie nie jednej a dwóch książek. Pierre Villar "Złoto i Moneta w Historii" oraz Favier "Filip IV Piękny" A tak poza tym chciałem przeprosić bo w poprzednim poście źle napisałem. Kiedy powoływałem się na autora napisałem że chodzi o Ayala. Pomyłka, chodzi o Pierre Villar. Historia pomyliła mi się z literaturą. Jest jeszcze samodzielne myślenie. No ale przede wszystkim analogie, choćby konflikt Kościoła Katarskiego który żył z majątku ruchomego z Kościołem Rzymskim który żył z majątku raczej stałego, bo z ziemi. Pisałem o tym wyżej.
-
No nie wiem ale niektóre rzeczy wydawały mi się być tak oczywiste że nigdy takich wątpliwości nie miałem. Konkretnie to w ogóle że Czechy były wówczas najbogatszym krajem w Europie, a przynajmniej jednym z najbogatszych. I nie ma w tym nic karkołomnego. Chyba do połowy XV wieku stamtąd pochodziło 30-40% wydobywanego w Europie srebra, a zatem, zważywszy że to średniowiecze, całego znanego ówczesnego świata. Chyba dopiero gdzieś od połowy XV wieku sytuacja zaczęła się zmieniać o tyle że zaczęto eksploatować inne złoża. Wiąże się to chyba z opracowaniem metody otrzymywania srebra metodą amalgamatu z rtęcią. Wspomniany przeze mnie pan Ayala twierdzi że istnieje prawo ekonomiczne mówiące że tam gdzie produkowano srebro było centrum drożyzny. Skąd inąd gdzieś tam w szkole wbito mi do głowy że prawa ekonomiczne mają charakter obiektywny. Zatem tym samym Potosi i Kutna Hora podlegały takim samym prawom a Kutna Hora to tylko 60km od Pragi. I tu nie chodzi tylko o udziały i zyski bo te dwie kategorie nie określają całej złożoności ekonomiki. Widzę że zajrzałeś do wiki ale nie zwróciłeś uwagi że autor tego postu napisał że nie chodzi o głowy tylko o co innego. To co napisałem to wyczytałem u jakiegoś francuskiego autora tyle że nie pamiętam u którego. Ten określił ów most jako Pont Pavee, czyli brukowany, i dalej że głowami... A co do lingwistycznych rozważań to przyznam że nie znam włoskiego. Jednak jest to bardzo zróżnicowany język i możliwie że w języku oficjalnym, który jest właściwie gwarą toskańską, na określenie takiej pani jest używane inne słowo.
-
Coś w tym jednak jest. Proponowałbym zapoznać się z tym co pisze pani Oldenburg na ten temat a według niej sprawy wyglądały tak. W owym czasie istniało wiele ziem gdzie heretycy mieli ogromne wpływy. Kraje bałkańskie, północne Włochy i Langwedocja były ziemiami gdzie byli bardzo liczni, pomiędzy nimi zaś najwięcej było katarów. W Konstantynopolu istniało katarskie biskupstwo. Ogniska heretyckie istniały również w innych krajach. Poważne wspólnoty Katarów istniały w Rzymie, Mediolanie, Florencji, Weronie, Orvieto, Ferrarze, Modenie, Kalabrii. Zdarzało się, że wypędzano stamtąd panów i biskupów katolickich. Heretycy byli szczególnie liczni w Lombardii a spośród wszystkich sekt najliczniejsi i najbardziej wpływowi byli katarzy. Mieli swoje szkoły, nauczali w miejscach publicznych, inicjowali dyskusje z duchownymi katolickimi. Przybywali tam katarzy z całego Zachodu by radzić się doktorów ich wiary, odnawiać consolamentum przez szczególnie czczonych duchownych. W czasach Innocentego III ich biskupi byli w Sorano, Vicence, Brescii. Oficjalnym centrum wszystkich heretyckich ośrodków był Mediolan. Władze tego miasta, wrogo nastawione do kleru, otwarcie chroniły wszystkie sekty. W Weronie, Viterbe, Florencji, Ferrarze, Prato, Orvietto, katarzy dominowali i biskupi nie mogli im tam nic zrobić. Wielki ośrodek katarów był w małym mieście Desenzano, koło Brescii. Między nimi miały nawet miejsce polemiki teologiczne. Biskupi Sorana i Vicenze byli zwolennikami szkoły Trogurium (Dalmacja), inaczej zwaną albańską, która twierdziła, że pierwiastek zła istniał od zawsze. Ci z Brescii byli zwolennikami tezy bułgarskiej, że na początku był tylko dobry Bóg. W krajach bałkańskich i na Węgrzech religia ta cieszyła się największą swobodą, a często oficjalnym poparciem szefów państw. W końcu XII wieku Ban (czyli książę) Bośni, Kulin, wyznawał tą wiarę z całą rodziną. W krajach słowiańskich religia katarska była tak silna, że przy sprzyjających, czy to okolicznościach czy to przekonaniach władców, zdarzało się iż była religią oficjalną. Jej sukces tłumaczy się tym, że ludy słowiańskie niechętne były Kościołowi Rzymskiemu gdyż ten posługiwał się łaciną. Kościół grecki też nie mógł sobie z nią poradzić gdyż był słabiej zorganizowany, poza tym zagrożony przez Islam, przez kościół Rzymski i przez myśl manichejską, która na Wschodzie była bardziej rozpowszechniona niż na Zachodzie. Nie muszę chyba dowodzić że w wymienionych wyżej miastach włoskich oraz w południowo-francuskich cyrkulacja pieniądza była dobrze rozwinięta. Można mieć co do tego trochę wątpliwości odnośnie w.w krajów bałkańskich ale tam z kolei istniały tradycje bizantyjskiego fiskalizmu. Ja widzę jednak różnicę między dziesięciną płaconą z kopalń a tą płaconą z ziemi. Górnictwo to raczej przemysł a ja mam raczej zakodowane że przemysł i rolnictwo to dwie różne rzeczy. Ponieważ srebro było wówczas synonimem pieniądza to duchowny żyjący z dziesięciny kopalni pobierał w praktyce pieniądz natomiast duchowny żyjący z dziesięciny ziemskiej pobierał w naturze. A to już jest kolosalna różnica. Zresztą kto wie czy to nie wyjaśnia genezy ruchu husyckiego. Nagle okazało się że ci którzy pobierali dziesięciny od kopalń uzyskiwali pokaźne zyski, ku zazdrości pozostałych i rozłam między duchownymi gotowy. Co więcej, ten pierwszy mógł dokonywać jakichś operacji bankowych a między innymi o to oskarżano katarów. Takim był Jean Giraud. Jego katolicyzmu nikt nie zanegował.
-
Ja też mało wiem na temat husytyzmu i wydaje mi się że był to ruch mocno zróżnicowany. Mnie na przykład trudno zaszufladkować w tej samej przegródce Jana Husa i Jana Żeliwskiego. Ten pierwszy był profesorem uniwersytetu i wyglądał na intelektualistę. Żeliwski był natomiast wrogiem intelektualistów, może nawet zadymiarzem, bo pracę umysłową taką jakiej oddawał się Hus nazywał bezużyteczną. Ja też tak uważam. Nie jestem nawet pewien czy można mówić o jakiejś strukturze husyckiej w terenie bo chyba czegoś takiego nie zdążyli wykształcić do 1433 roku, czyli do bitwy pod Lipanami. Później ruch husycki chyba raptownie zmienił kierunek. Dlaczego wy wszyscy nie bierzecie pod uwagę że Praga w XIV do połowy XV wieku była jednym z najbogatszych miast w Europie. A w każdym razie najbardziej zasobnym w srebro, czyli w solidny pieniądz. A że dobrze egzystowały to znaczy że część tego srebra trafiała do nich. Pytanie w jaki sposób. Ja widzę tylko jedną odpowiedź, jakoś sprzedawali swoje usługi, czyli sakramenty pewnie też. Niekoniecznie. Przecież nawet całkiem poważni historycy katoliccy uznają że źródła kataryzmu tkwią w Kościele Pierwotnym. Zresztą husyci też się do niego odwoływali. Na ogół jednak wszędzie pisze że pochodzili z Tessalonik. (w wiki chyba też) Mechanizm był taki że kłopotliwych kapłanów pozbywano się w ten sposób że wyganiano ich z królestwa (cesarstwa). Ci wówczas rozprzestrzeniali swoje idee poza jego granicami. Trochę zreasumuję. Napisałem wyżej że poważni historycy twierdzą że ruch katarski nawiązywał do Kościoła Pierwotnego. Z powodu waśni religijnych zdarzało się że niektórzy kapłani katarscy okazywali się być kłopotliwymi więc ich wypędzano z kraju (lub przekonywano żeby się wynieśli). Wielu wynosiło się do Bułgarii i to ich nazywano bogomiłami. Bogomiłów stworzył ruch katarski a nie odwrotnie, i byli to w istocie katarzy. Teza że ruch katarski rozpoczął się w XI i XII wieku nijak nie da się obronić. Bułgarscy katarzy, czyli bogomiłowie mieli szczególne upodobanie do św. Demetriusza, i w Bułgarii postawili wiele kapliczek ku jego czci a jego kult sięga zamierzchłych czasów, natomiast bazylika pod jego wezwaniem została wybudowana w VII wieku w Tessalonikach i jest jednym z najważniejszych i największych kościołów chrześcijańskich.
-
Tylko że został tak potraktowany z rozkazu Rady Miejskiej i chyba nie za religię a za to że wszczynał w Pradze rozruchy. Wydaje mi się że ruch ruch husycki był bardzo zróżnicowany. Tam były różne odłamy które zawierały różne sojusze, nawet z katolikami przeciwko innym husytom. I trochę mnie zaskakuje że pobierali dziesięcinę. To mogło być później. Jednak na początku bazą ruchu husyckiego była Praga, zatem miasto. To jak mogli tam pobierać dziesięcinę? Pisałem wyżej że według mnie, na podstawie stosunków jakie panowały między Kościołem Katarskim a Kościołem Rzymskim, wygląda na to że między tymi obydwoma Kościołami panował gentlemen agreement. Czyli jedni, ci uznający władzę Rzymu, żyli z ziemi, drudzy, czyli katarzy, żyli z majątku ruchomego (ogólnie rzecz biorąc). Historia jasno wskazuje że katarzy krytykowali Kościół Rzymski za to że brał pieniądze za sakramenty (analogia do Husa który krytykował odpusty) ale sami pieniądze za sakrament brali. Natomiast przyznawali Kościołowi Rzymskiemu prawo do zysków z ziemi. To pewnie dlatego nie krytykowali dziesięciny. Oczywiście ten gentlemen agreement nie trwał wiecznie i między tymi Kościołami dochodziło do poważnych konfliktów. Stąd rewolty miejskie, żakerie, inkwizycje itp. Przy tym według mnie analogie do Kościoła Katarskiego są uprawnione bo ruch katarski z pewnością istniał w środkowej Europie. Cyryli i Metody pochodzili z Tessalonik które było chyba najważniejszym ośrodkiem katarów, działali we dwójkę, czyli tak jak to zwykli robić katarzy. To z czasów ich działalności pochodzi bazylika św. Jerzego (później rozbudowana) w Pradze zatem i możliwym jest że była to świątynia katarska, a była jednocześnie grobem Przemyślidów. Przy czym tradycja uznaje św. Jerzego za brata św. Demetriusza a ten drugi to niezaprzeczalnie święty szczególnie czczony przez katarów. Przy czym Katarzy na pewno istnieli w Bułgarii, stosunkowo niedaleko od Czech. Nasza św. Kinga też była katarką a z Krakowa daleko do Czech?
-
Ale ten zakaz nie uznawania odpustów za pieniądze przecież łatwo obejść. Zresztą chrześcijańskie ruchy religijne nie miały innego wyjścia jak kwestionować to w swoich przepisach, przecież nie dysponowali żadnymi środkami przymusu oprócz duchowych. Zawsze mogło być tak że nie musisz płacić za posługę ale jak nie dasz datku to cię będzie prażył ogień piekielny itp. i to wystarczało. W końcu i inkwizycja nie skazywała nikogo na śmierć. Ustalała tylko że taki to a taki jest heretykiem i oddawała go w ręce świeckiej sprawiedliwości, co więcej, zawsze prosiła ową władzę świecką o łaskę dla takiego. Że tamta tych próśb o łaskę nie wysłuchiwała to już inna sprawa.
-
To nie ja zacząłem pisać tu o prostytutkach. Po prostu wydawało mi się że to co piszecie ma trochę sensu ale na podstawie analogii. Można się tu odwołać do książki pana Pierre Vilar "Złoto i Moneta w Historii". Pisze on trochę o peruwiańskim ośrodku wydobycia srebra w Potosi w Ameryce Południowej które od końca XV wieku odgrywało taką samą rolę ekonomiczną jaką odgrywała Praga gdzieś, powiedzmy, do połowy XV wieku. Pisze też że owo Potosi prędko stało się ośrodkiem drożyzny do którego ciągnęli kupcy by sprzedać swe towary ale najpierw pojawiły się tam matki z córkami które dbały żeby owe córki zarobiły sobie trochę grosza na przyszłość. Podobne warunki tworzą podobne zjawiska to tak mogło być również w Pradze w XIV-XV wieku. Poza tym duża część praskiego srebra trafiała w XV wieku do Wenecji. Też pewna analogia. Tam również kwitła prostytucja. Dzisiaj jedną z atrakcji turystycznych Wenecji jest Ponte delle Tette. Nazwa się wzięła stąd że na nim było tyle prostytutek że po ich głowach można było przejść jak po bruku. Przy tym, prawie wszystkie one pochodziły z ościennego państwa, Francji. Ponieważ w owych czasach co druga Francuska miała na imię Katarzyna (Cathrine) to w języku włoskim i dzisiaj jeszcze profesjonalistki tego typu określa się jako catina. Nie wiem tylko czy praskie prostytutki też pochodziły z jakiegoś ościennego kraju ale to możliwe. Pytanie z jakiego. No temat nie jest o katarach ale pewne analogie z husytami są wyraźne. - Kościół katarski prosperował przede wszystkim tam gdzie była dobrze rozwinięta cyrkulacja pieniądza, husyci działali dokładnie w takich warunkach. - Kościół katarski nawiązywał do Kościoła Pierwotnego, husyci też. Zresztą nie tylko oni bo również wiele innych ruchów religijnych. - Kościół katarski uznawał odpusty to i husyci pewnie też, przyznaję że na podstawie analogii. Pewnie można się doszukać i innych analogii. Co do consolamentum to gwoli ścisłości zastępowało ono chyba wszystkie sakramenty rzymskie, czyli: chrzest, eucharystię, bierzmowanie, święcenia kapłańskie, ostatnie namaszczenie. Z tym że o ile każdy z tych rzymskich sakramentów mógł być udzielony tylko raz (mylę się?) to consolamentum nie miało takich ograniczeń i mogło być udzielane na życzenie. Z tym że istotnie tylko consolamentum doskonałych wymagało pewnych wyrzeczeń a dla zwykłych wyznawców była to prosta ceremonia. Ale i doskonali poddawali mu się kilka razy w życiu. A co do charakteru consolamentum to sprawę rozstrzyga chyba znany przykład Othone de Niort. W 1233 roku poprosił on o consolamentum biskupa katarskiego Guilhabert de Castres. A facet sporo nagrzeszył bowiem ze względu na jakieś zobowiązania feudalne w stosunku do Szymona de Montfort walczył przeciwko katarom z bronią w ręku. Biskup mu go udzielił ale za 1200 sous melgovien (czyli z mennicy w Melgowien). Stąd jasno wynika że i katarzy udzielali odpustów za pieniądze bo owo consolamentum udzielone de Niort ma wszystkie tego cechy. Że nie powinni brać to nie znaczy że nie brali. Ten zakaz zawsze był skutecznie obchodzony.