Skocz do zawartości

euklides

Użytkownicy
  • Zawartość

    2,188
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez euklides

  1. Villa Fraineuse - Wilhelm i decyzja o abdykacji

    To że napisał że nie wie to nie znaczy że naprawdę nie wiedział. Hindenburg był monarchistą i mógł mieć jakieś rachuby polityczne kiedy twierdził że cesarz nie abdykował. Bez problemu można jednak znaleźć że 9 listopada 1918 roku podpisał akt abdykacji. Znalazłem na przykład od razu pod pod linkiem: Le 9 novembre 1918. Le jour ou Guillaume II a ete force d'Abdiquer a Spa. Jest tam napisane: 14 heures, Guillaume II se résigne A reculons, vers 14 heures, Guillaume II signe le message d’abdication. Comme Empereur, mais il reste, écrit-il, Roi de Prusse. C’est peine perdue, vers midi, le chancelier du Reich a annoncé son abdication totale, comme Empereur et comme Roi de Prusse, et la renonciation au trône du prince héritier. Tyle tylko że podpisał o 14-tej, nie o 15-tej tak jak to można wywnioskować z innych źródeł. W każdym razie po naradzie zwołanych oficerów. Tyle że jedne źródła podają że skończyła się ona o 12,30 a inne że o 13-tej
  2. Villa Fraineuse - Wilhelm i decyzja o abdykacji

    To jest trochę zbyt skomplikowane żeby wyrazić to paroma zdaniami. Piszę z pamięci i mogę coś pomylić ale w razie czego coś można wyjaśnić. Otóż z grubsza sytuacja wyglądała tak: Po załamaniu się Austrii sytuacja Niemiec stała się katastrofalna, ale nie do końca. Armia niemiecka trzymała się dobrze i wszystko się mogło jeszcze różnie potoczyć. Wydaje się jednak że Hindenburg ale przede wszystkim Ludendorff dawali się manipulować alianckim wywiadom. Byli przekonani że w Anglii i Francji lada dzień wybuchnie rewolucja, co było mrzonką. To skłaniało ich do dalszego prowadzenia wojny zatem chcieli wymusić na rządzie by ogłosił pospolite ruszenie, czyli by do wojska powołano wszystkich zdolnych do noszenia broni. To jednak groziło naprawdę katastrofą bowiem doprowadziłoby do kompletnego załamania się wojennej gospodarki niemieckiej. Po prostu armia nie miałaby czym walczyć. Hindenburg i Ludendorff byli jednak przekonani że byłby to ostateczny wysiłek który by nie trwał długo. Inaczej te sprawy widział Max von Baden, który miał dobry zmysł polityczny. Widział że niemieckie naczelne dowództwo daje się manipulować i nie godził się na żadne jego sugestie. Problem jednak tkwił w tym że naczelne dowództwo miało poparcie cesarza. Sytuacja na linii rząd-niemieckie naczelne dowództwo stawała się napięta i chyba cesarz skłaniał się do interwencji wiernych oddziałów w Berlinie. Aż w końcu 8 listopada 1918 roku następca Ludendorffa, Groener decyduje zebrać w Spa 50 wyższych oficerów z frontu, generałów i pułkowników na których w praktyce spoczywało dowodzenie frontem, by wyrazili swoje zdanie. Przybyli oni do Spa rano 9 listopada 1918 roku ale front zdołało opuścić tylko 36 i tylko tylu obradowało. Po naradzie oświadczyli że armia zachowuje posłuszeństwo cesarzowi ale nie jest w stanie zaprowadzić w kraju porządku. To oświadczenie oznaczało że oficerowie źle widzieli marsz na Berlin i to pewnie skłoniło skłoniło cesarza do rezygnacji z tego marszu i wywołało w.w reakcję Hindenburga. Teraz jest pytanie co podczas tej narady zaszło? Na ile opinia wyrażona przez tych oficerów była zgodna z prawdą a na ile podjęli ją pod wpływem Max von Baden? Otóż w armii niemieckiej były chyba jeszcze wówczas pewne przeżytki feudalne i między tymi oficerami pewnie byli i tacy co składali przysięgę von Badenowi jako suwerenowi Wittenbergi i to oni a nie obiektywna sytuacja mogli zadecydować o takiej czy innej deklaracji owych 36 oficerów. Wilhelm potraktował to poważnie i zrezygnował z zamiarów marszu na Berlin. Pewnie wśród oficerów byli i tacy co przysięgali bezpośrednio jemu jako królowi Prus. Dlatego zrezygnował z korony cesarskiej ale nie z korony Prus. Sytuacja była pewnie tak zagmatwana że nie było wiadomo co z tego może wyniknąć i dlatego Wilhelm wolał zniknąć z Niemiec i usunął się do Holandii. Von Baden zrobił zresztą to samo bo też zniknął. Wysoko postawioną to trochę mało powiedziane. Był głównodowodzącym wojskami niemieckimi. Miał znaczny prestiż, ale w rzeczywistości to nie on kierował działaniami. W praktyce inicjatywa i autorytet należały do „pierwszego kwatermistrza generalnego”, Ludendorfa, który swoją wolę narzucał nawet rządowi. Jego znaczenie było wynikiem dotychczasowych zasług. Był bardzo pracowity, miał silną wolę, jasne spojrzenie. Jego decyzje były trafne. Posiadał gorący temperament, umiał wpływać na otoczenie, posiadał wszelkie zalety wielkiego szefa. Miał jednaki skłonności do nadmiernego ryzyka. W październiku zastąpił go Groener. Hindenburg pozostal jednak na swoim stanowisku do końca. To się zgadza. Przecież von Baden ogłosił o abdykacji Wilhelma II o 11-tej zanim ten się na to zdecydował. Postawił go przed faktem dokonanym? W każdym razie mogło chodzić o jakąś intrygę polityczną. Ta książka to Pierre Renouvin "Rozejm w Rethondes". Nie mam jej pod ręką i trochę brak mi czasu ale będę miał czas to do niej jeszcze zajrzę.
  3. Villa Fraineuse - Wilhelm i decyzja o abdykacji

    W chwili kiedy się tutaj włączyłem mowa była o abdykacji przed wyjazdem cesarza do Holandii. Z tym że 9 listopada 1918 roku cesarz abdykował z tronu cesarskiego ale nie abdykował z korony Prus. 28 listopada 1918 pewnie abdykował z jednego i drugiego. Z tym że 28 listopada to już nie odgrywał roli politycznej, przynajmniej oficjalniej, był emigrantem. Chociaż istotnie można przypuszczać że rolę polityczną jeszcze jednak odgrywał i to długo, tyle że nigdzie nic o tym nie pisze. Zgadza się pisałem trochę z pamięci i mi się pomyliło. W każdym razie Paul Hintze był 9 listopada 1918 roku byłym ministrem spraw zagranicznych. Z tym że sytuacja w Niemczech w 1918 roku była na tyle skomplikowana że trudno się w tym wszystkim zorientować i o pomyłkę łatwo.
  4. Villa Fraineuse - Wilhelm i decyzja o abdykacji

    Pisałem już że 9 listopada 1918 roku ok. godziny 11-tej przed południem kanclerz Max von Baden podał oficjalnie do wiadomości że Wilhelm II abdykował i nie jest to żadne "według mnie" a tak mówi historia. Możliwe iż nie można tego nazwać deklaracją, zatem jak to nazwać? Przypominam że było to niezgodne z prawdą. Zresztą von Bade sam się chyba przestraszył tego co zrobił bo zaraz po tym podał się do dymisji. Cesarz Rosji abdykował za pomocą telegramu ale go podpisał natomiast Wilhelm II żadnego telegramu nie podpisywał. Oprócz daty i miejscowości mogę jeszcze podać godzinę. Otóż Wilhelm II podpisał akt abdykacji 9 listopada 1918 roku w kwaterze głównej armii niemieckiej w Spa (Belgia) około godziny 15-tej. Pisałem szybko i trochę mi się pomyliło. (pomylił mi się z Hollwegiem) Oczywiście chodzi o Paul Hintze ministra spr. zagr. w rządzie Max von Bade. Wtedy to był już chyba byłym ministrem bo trochę wcześniej von Baden podał się do dymisji.
  5. Villa Fraineuse - Wilhelm i decyzja o abdykacji

    Pisałem z pamięci. Pamiętałem że sprawa abdykacji po 4 listopada stała się bardzo palącą, stale wracała i trochę byłoby dużo pisać co się przez te 5-6 dni działo (między 4 a 9 listopada). W każdym Maksymilian Badeński ogłosił ją oficjalnie nie parę dni a parę godzin wcześniej przed faktyczną abdykacją Wilhelma. Przepraszam ale że deklaracja Maksymiliana Badeńskiego była jednostronna to pisze pod linkiem który, szanowny Bruno, podałeś. Z tym to mi się trudno zgodzić. Do 9 listopada go ignorowano ale to nie znaczy że się nie liczył. 8 listopada w południe do Berlina przybyło oświadczenie, a właściwie groźba cesarza, który przebywał w kwaterze głównej w Spa (Belgia), że nie zamierza stosować się do udzielanych mu rad (czyli m.in abdykować). Na protesty M. Badeńskiego odpowiedział że jest zdecydowany na czele armii zaprowadzić porządek w kraju i że w tym celu wydał już rozkaz wycofania pewnych jednostek z frontu. To już była zapowiedź wojny domowej. Jednak wewnątrz Niemiec armia była sparaliżowana, dworce były w rękach zbuntowanych a oddziały frontowe nie miały ochoty strzelać do buntowników. W takim stanie rzeczy d-ca armii niemieckiej, Groener, zadecydował zebrać w Spa 50 wyższych oficerów z frontu by wyrazili swoje zdanie. Ci oficerowie zebrali się 9 listopada w Spa i po naradzie oznajmili że armia jest nadal wierna cesarzowi ale większość z nich stwierdziła że nie jest w stanie zaprowadzić w kraju porządku. Gdyby jednak cesarz wydał rozkaz to armia by go na pewno posłuchała i doszłoby do krwawej wojny domowej. Ten jednak dał za wygraną, podpisał abdykację i wyjechał do Holandii. Dopiero wówczas można powiedzieć że wypadł z gry, chociaż nie do końca bo przecież oficerowie, generałowie, a nawet i zwykli żołnierze z dnia na dzień nie przestali mu być wierni. To było przez dłuższy czas problemem dla Niemiec.
  6. Villa Fraineuse - Wilhelm i decyzja o abdykacji

    Abdykacja stała się sprawą palącą 4 listopada 1918 roku po kapitulacji Austro-Węgier. Wtedy to sytuacja Niemiec stała się beznadziejna bo chociaż armia niemiecka na froncie zachodnim trzymała się dobrze to jednak południowe granice Niemiec stanęły otworem. Armie Austro-Węgier były niezdolne do żadnego oporu. Można było co prawda liczyć na oddziały złożone z austriackich Niemców ale te były przemieszana z oddziałami słowiańskimi i węgierskimi i przez to niezdolne do walki. Wlihelm II, mimo nacisków ani myślał jednak abdykować. Między 4 listopada a 9-tym trwały różne targi aż wreszcie 9 listopada 1918 roku około godziny 11-tej kanclerz podał do wiadomości że cesarz abdykował co było nieprawdą. Cesarz abdykował dopiero 9 listopada ale po południu po wyżej wspomnianej naradzie w Spa i to wówczas został sporządzony akt abdykacji. Nie chciałbym nikomu poddawać w wątpliwość znajomość procedur bo sam mam o nich małe pojęcie ale akt abdykacji musi być chyba podpisany a podpis elektroniczny to dopiero nasze czasy. Można było coś takiego w 1918 roku podpisać przez telefon? Ten akt abdykacji sporządził w Spa, nie w Berlinie, były kanclerz, Hinze, i Wilhelm II go podpisał. No to był właśnie dokument podpisany przez cesarza 9 listopada po południu a zredagowany przez Hinze w Spa na polecenie zresztą cesarza. Tylko że wtedy był już zupełnie poza grą bo co ma cesarz do republiki. EDYCJA PS. Zresztą nawet w w.w dokumentach do których są podane linki pisze że Max von Baden ogłosił jednostronnie o abdykacji cesarza. Jednostronnie to chyba znaczy że bez zgody cesarza.
  7. Rzeczypospolita Siedmiu Wysp

    To przecież wszędzie można przeczytać. O ile dobrze pamiętam to te wyspy zajął Napoleon podczas wyprawy do Egiptu. W 1797 roku na mocy traktatu w Campo-Formio zostały przyłączone do Francji która utworzyła tam departamenty. W latach 1798-99 podbiły je siły rosyjsko-tureckie admirała Fiodora Uszakowa. 2 marca 1800 na mocy traktatu w Konstantynopolu Rosja i Turcja postanowiły tam utworzyć ową Republikę 7 Wysp. Nazwa nawiązywała do ich dawnej nazwy weneckiej. Jej suwerenem miał być sułtan turecki ale protektorem car Rosji, w tym przypadku Aleksander. 2 kwietnia 1800 roku ta republika została na mocy w.w traktu utworzona, zatem w 1801 roku kiedy Dąbrowski coś tam planował to już była. A oficjalnie została uznana przez m.in Francję, Hiszpanię na mocy traktatu w Amiens w 1802 roku.
  8. Villa Fraineuse - Wilhelm i decyzja o abdykacji

    Coś nie tak. Maksymilian Badeński kilka dni wcześniej ogłosił że cesarz abdykował i postawił w ten sposób Wilhelma przed faktem dokonanym ale ten bynajmniej nie abdykował przebywał w kwaterze głównej armii niemieckiej w Spa i patrzył co z tego wyniknie. Abdykował parę dni później, dopiero 9 listopada 1918 roku gdzieś po godzinie 13-tej po naradzie 36 wezwanych z frontu generałów i pułkowników którzy w praktyce dowodzili armią na froncie. Większość z tych oficerów uznała, że armia, chociaż pozostała wierna cesarzowi, nie jest w stanie przeprowadzić interwencji wewnętrznej. Dopiero wówczas cesarz po krótkim namyśle zgodził się na rezygnację z korony cesarskiej, ale pozostał królem Prus, chociaż było to sprzeczne z konstytucją cesarstwa, która nie rozdzielała korony cesarskiej od korony króla Prus i łączyła władzę królewską z cesarską. Dawny minister spraw zagranicznych, Hintze, otrzymał polecenie sporządzenia pisemnego aktu i go zredagował. Później Wilhelma po prostu zignorowano i eks-cesarzowi nie pozostało nic innego jak jechać do Holandii. No i to wszystko działo się w Spa gdzie mieściła się Kwatera Główna armii niemieckiej.
  9. Współczesne pistolety

    Nie wiem czy ci się nie myli życie ze strzelnicą. W końcu pistoletów nie używa się tylko na strzelnicy ale za to stale się je nosi. Piszesz że bardzo dużo współczesnych pistoletów nie ma bezpieczników nastawnych, zatem są jeszcze takie co takie zabezpieczenia mają i nie wiem czy w tych drugich normalnym jest że nosi się go z nabojem w lufie. Robią tak (robili) chyba tylko funkcjonariusze niektórych służb którzy mieli taki obowiązek (czy pozwolenie?). W Glocku jest to standardem ale w starszych typach broni chyba nie. Zabawne do końca to to nie jest. Po prostu taki nawyk, jeżeli masz bezpiecznik to broń powinna być zabezpieczona. Zabawnie to może być wtedy jeżeli ci się coś pomyli ( np. jest nabój w lufie czy nie?) i sobie raz na 3 lata coś odstrzelisz. No nie przesadzaj. Na ograniczenie naboi w pistolecie do 2 to chyba jeszcze żaden prawodawca nie wpadł. W necie znalazłem że ktoś widział COP 357 z zaślepionymi 2 lufami. Według mnie jedynym sensem takiego zaślepienia (jeżeli to prawda) jest to że przy oddaniu 4 strzałów musiał być duży rozrzut. Coś sobie przypominam. To był chyba TT i takie numery jak te wyżej opisane miały miejsce. Tyle tylko że kurkiem czy nie kurkiem to jednak się go zabezpieczało. Z P-64, o ile sobie dobrze kojarzę, też miałem do czynienia . Co do P-64 to chyba tam była możliwość oddania strzału bez przeładowywania i odbezpieczania, tyle tylko że na strzelnicy nikt tego nie robił. Co ty chcesz od tego Wista. Mam kumpla, tokarza, który te Wisty robi (razem nas z roboty wywalili). Kiedyś go spotkałem i mi robił na ich temat wykład, tylko nie pamiętam o co chodziło, w każdym razie że się ich niepotrzebnie czepiają, coś mówił że trzeba go należycie obsługiwać (coś ze smarowaniem, czy nie smarowaniem?) No bez przesady. Strzelałem z TT o strasznie twardym spuście i dużego palca u lewej nogi sobie nie odstrzeliłem. Zresztą nie słyszałem nawet o laiku który sobie by to zrobił. W 10-tkę na 20m regularnie trafiam. Teraz też na 10m z pistoletu na CO2 4 puszki po piwie w sekundę (a może i mniej) ściągam. A poza tym wydaje mi się że lepiej zacząć uczyć strzelania z broni o zbyt twardym spuście bo później jak się dostanie normalną to już idzie jak z płatka.
  10. Jakoś na myśl mi przychodzi Emanuel Roztworowski "Roczniki". Sam kiedyś chciałem to sobie poczytać. Na pewno warto ale ile tam jest reformach agrarnych to nie wiem.
  11. Rzeczypospolita Siedmiu Wysp

    Gwoli ścisłości to ta republika już istniała, chodzi w sumie o Wyspy Jońskie. O ile dobrze pamiętam to utworzona została w 1800 roku na mocy porozumienia rosyjsko-tureckiego. Turcy uznali wówczas jej niezależność natomiast car Aleksander został jej protektorem. Czyli praktycznie owa Rzeczpospolita 7 Wysp należała wówczas do Rosji. Plan ich zajęcia Dąbrowski mógł sobie opracować bo to mu było wolno ale czy coś chciał przedsięwziąć bez wiedzy Francuzów to wątpię choćby dlatego że nie miał floty (w końcu wyspy) no i musiałby prowadzić wojnę z Rosją. Zresztą parę miesięcy później zawarto pokój w Amiens na mocy którego chyba został uznany protektorat rosyjski nad tymi wyspami, czy jak kto woli nad Republiką 7 Wysp. I przez jakiś czas należały one do Rosji.
  12. Współczesne pistolety

    Pewnie że spust nie może być tak czuły żeby po odbezpieczeniu pistolet wystrzelił przy uderzeniu o coś. To zrozumiałe. Poza tym trochę się nie rozumiemy. Należycie doszykowany spust nie jest żadnym swoistym "bezpiecznikiem", przecież tą rolę spełnia zabezpieczenie. Natomiast w owym COP 357 nie ma bezpiecznika bo tą rolę spełnia własnie twardy spust ale jest to specyficzny rodzaj broni (spotkałem nazwę backup). Gdy mamy normalny pistolet to najpierw go wyciągamy, później odbezpieczamy, następnie wprowadzamy nabój do lufy (przeładowanie) i dopiero strzelamy. COP ma to do siebie że tylko go wyciągamy i od razu możemy strzelać. Nie odbezpieczamy bo twardy spust zabezpiecza przed niepożądanym strzałem, nie wprowadzamy naboju do lufy bo ten nabój od razu tam wkładamy. Tyle że mamy 4 lufy. Też trochę strzelałem, tyle że podczas ćwiczeń wojskowych i spotkałem się z problemem twardości/miękkości spustu. Strzelałem kiedyś na strzelnicy, później od kolegi z kadry dowiedziałem się że strzelałem z pistoletu który miał iść do naprawy ale taki mi dali. Jakoś tam wystrzelałem ale podczas następnego strzelania wziąłem pistolet od niego. Różnica była uderzająca, spust był miękki (przynajmniej na moje wyczucie) i strzelanie poszło o wiele lepiej chociaż oba pistolety były tej samej marki (tyle że nie pamiętam jakiej). Stąd wiem że to czy spust jest twardy czy miękki odgrywa ważną rolę a jak się dostanie broń to trzeba pilnować by była ona należycie doszykowana i trzeba na to uważać. Trzeba też o nią dbać. Akurat z Glockiem nie miałem do czynienia, przeczytałem przed chwilą że można go nosić z nabojem w lufie ale jakieś zabezpieczenie chyba tam jest. Nie musi być ani idiotyzm ani brednia. Jeżeli pistolet był przeznaczony na 2 strzały zamiast 4 to chyba sugeruje że i mechanizm w środku został przerobiony na 2 strzały a przecież nikt podczas strzelania nie będzie czytał aneksu do instrukcji które lufy mają być użyte a które nie i pewnie dlatego je zaślepiono.
  13. Współczesne pistolety

    Jednak każdy kto ma jakąś broń na stanie stara się by mieć miękki spust. W wojsku można się z tym zwrócić do zbrojmistrza żeby go poprawił jeżeli zajdzie potrzeba. I nie można tego lekceważyć bo to może zadecydować o życiu bo zawsze celniej i szybciej się strzeli z pistoletu o miękkim spuście. To rada jakby ktoś chciał się zająć zawodowo strzelaniem. A odnośnie tego co piszesz o pistolecie bez nastawnego bezpiecznika to owszem taki ma twardy spust ale tylko przy pierwszym strzale, później już strzela normalnie w zależności od tego jak ta broń jest doszykowana. W XIX wieku produkowano również 4-lufowe. Wczoraj gdzieś taki znalazłem w necie. Może i były cenione ale chyba tylko przez kolekcjonerów bo ci cenią sobie nie tyle rzeczy użyteczne co oryginalne. A odnośnie owego COP 357 Derringer o którym mowa to znalazłem wzmiankę że ktoś widział ten pistolet u użytkownika który z niego korzystał ale w tym konkretnym dwie górne lufy były zaślepione i nieużywane, pewnie podczas strzału za bardzo skakał do góry. (złe wyważenie?) Nie bardzo wiem co to broń niszowa. Ów COP 357 jest określany jako backup, przeznaczony dla policjanta jako zapasowa broń, albo dla partyzanta. Jednak nie najlepiej się w tej roli sprawdzał i dlatego niewiele go sprzedano.
  14. Współczesne pistolety

    W Wikipedii pod hasłem "COP 357 Derringer" pisze że pistolet ten produkowała nieistniejąca już firma COP inc. Gdzie indziej znalazłem że po prostu zbankrutowała
  15. Współczesne pistolety

    Przeleciałem jakieś szwajcarskie forum. Nikt o tej broni się dobrze nie wyraził. Pistolet ten pomyślany był jako broń zapasowa dla policjanta, chyba w przypadku gdy straci swój podstawowy pistolet to wyciąga ukrytego gdzieś COP. Jednak jego kształt nie sprzyja ukryciu, ale przede wszystkim jest za ciężki żeby się nim szybko posłużyć bo waży 800 gram, i ma bardzo twardy spust co utrudnia celne strzelanie i źle wpływa na szybkostrzelność. Trudno powiedzieć ile go wyprodukowano ale żadnego sukcesu z w.w powodów nie odniósł a ta firma już dawno zbankrutowała. Był znany przede wszystkim dlatego że '"grał" w paru filmach, między innymi na jakimś filmie z Monicą Bellucci która skasowała nim jakichś dwóch facetów.
  16. Kto chce niech wierzy. Nie chce mi się szukać aż cytatów.
  17. Napisałem to na podstawie pamiętników Wrangla "Wspomnienia" które są wydane również po polsku. Ale też nie wynika żeby Piłsudski miał jakąkolwiek atencję w stosunku do bolszewików. Wszystko sprowadza się do tego czy Polska była wówczas w stanie prowadzić dalej wojnę czy nie. Wojsko Polskie odczuwało braki zaopatrzeniowe, szczególnie w amunicję. Czesi i Gdańsk nie chcieli przepuszczać francuskiej pomocy. No i poza tym wszyscy mieli dość trwającej od 6 lat zawieruchy wojennej i politycznych zawirowań. Co do Mackiewicza to ten był gorącym zwolennikiem granic Polski z 1772 roku stąd takie czy inne jego opinie. Tylko czy osiągnięcie takiego celu było realne? Gwoli ścisłości to chodziło tutaj o Wrangla. Niektórzy twierdzili że zawierając Pokój Ryski, Polska zdradziła Wrangla bo wiadomym było że ten bez współdziałania z Polską się nie utrzyma. Stąd sprzeciwy wobec tego pokoju. Faktem jest że został zawarty pod naciskiem endecji ale to wcale nie przesądza że Polska była w stanie prowadzić dalszą wojnę.
  18. Tak gwoli ścisłości to Machrow był attache Wrangla przy rządzie polskim. Miał matkę Polkę i dobrze znał język polski. Do Warszawy wysłano go po to żeby uzgadniał z polskim dowództwem działania wojenne. Jeżeli Piłsudski mówił że "Druga Rosja" jest, a raczej była, dla niego nie do przyjęcia to dlatego że pod rządami Denikina panował chaos spowodowany przede wszystkim tym że Denikin nie chciał się wiązać żadną opcją polityczną. Skutek był taki że rządziła armia, czyli w praktyce jakieś lokalne dowództwa co powodowało chaos. Skłoniło to w końcu Anglików do przerwania pomocy wojskowej dla Denikina i w konsekwencji jego upadek na początku 1920 roku. Jeżeli Piłsudski wyrażał swe zadowolenie z tego że Machrow jest przedstawicielem "Trzeciej Rosji" to dlatego że w "drugiej Rosji", czyli Rosji Denikina panował chaos o którym powszechnie wiedziano. Przecież Piłsudski nie mógł mieć nic przeciwko politycznym poglądom Denikina skoro ten nie opowiadał się za żadną opcją polityczną a nawet zwalczał monarchistów. Wyciąganie z powyższych słów wniosku że blisko (bliżej) mu było do bolszewików jest karkołomne.
  19. Husytyzm

    to wystukaj sobie jeszcze "etymologie de mot catin" a znajdziesz: Étymologie[modifier le wikicode] (Nom commun 1) Abréviation populaire de Catherine. Czyli że catin jest to popularne zdrobnienie Catherine. Natomiast w każdym francuskim słowniku możesz sprawdzić że catin to ladacznica. Jeżeli ty uważasz że Francuz mógł wpaść na pomysł by słowo ladacznica było synonimem słowa Catherina to gratulacje. Natomiast korzystający z usług Wenecjanin mógł na taki pomysł wpaść.
  20. Husytyzm

    W każdym razie pan Monteilhet objaśnia słowo catin jako zniekształcenie imienia Catherine, co można potwierdzić wystukując sobie etymologię słowa catin w necie. Wątpię żeby to Francuzi wpadli na takie zdrobnienie swego najpopularniejszego żeńskiego imienia, które w końcu oznacza ladacznicę (słownikowo). Musiało ono dotrzeć poprzez jakiś włoski dialekt, najprawdopodobniej wenecki. We francuskich źródłach można też znaleźć nazwę interesującego nas mostu jako Ponte delle tetes, czyli dla Francuza Most Głów i najprawdopodobniej to była jego średniowieczna nazwa. A poza tym że ów pan nie miał internetu to nie znaczy że pisał co musiał. Wierz mi nie wyglądał mi na takiego.
  21. Husytyzm

    Objaśniać można ale trzeba z tym uważać, to prawda. Tyle że to nie ja pisałem że w języku włoskim (zatem i w słowniku) nie ma słowa catin. A że jest napisałem na podstawie francuskiego autora Hubert Monteilhet który w książce o Joannie d'Arc "Dziewica" pisał (powtarzam się) że nazwa Ponte della Tettes w Wenecji pochodzi od głów prostytutek których było tam tyle że można było po nich przejść jak po bruku. Pisał również że były to przeważnie Francuzki a ponieważ co druga Francuzka miała wówczas na imię Catherina to stąd wzięło się słowo catina (catin) na określenie takich pań. Jeszcze nie zajrzałem do włoskiego słownika i nie przekonałem się czy jest w nim to słowo czy nie. Zresztą to niczego nie dowodzi bo język włoski jest bardzo zróżnicowany i w języku oficjalnym może go nie być a może na przykład funkcjonować w jakimś dialekcie, na przykład weneckim. W każdym razie w słowniku francuskim to słowo jest, co nie znaczy że się go używa bo w bieżącym użyciu jest w takich przypadkach słowo putin. Zwracam uwagę że srebro w czasach o których mówimy/piszemy to synonim pieniądza. Gdyby dzisiaj były kopalnie pieniędzy to to prawo by niewątpliwie działało. Dzisiaj kopalnie pieniędzy zostały zastąpione przez banki które dokonują różnych niejasnych kombinacji, tak wątpliwych że w końcu powrót do bimetalizmu musi nastąpić i wówczas to prawo pozwoli ujawnić wiele zjawisk ekonomicznych. Z tym że dzisiaj jest niezwykle rozbudowana infrastruktura komunikacyjna, że w sumie producentowi opłaca się dostarczyć towar na dużą odległość po tej samej cenie w jakiej sprzedaje go w swojej okolicy. Przecież husytyzm narodził się w Czechach, gdzie zapanowała obfitość pieniądza. To przypadek? A jest chyba powszechnie znanym zjawiskiem fakt że tam gdzie nagle pojawia się duża kasa do podziału to występują również różne niesnaski. Trochę trzeba wziąć pod uwagę specyfikę języków romańskich. Na przykład oficjalna Francuzczyzna, taka w jakiej pisze się na przykład książki, to chyba dialekt wersalski, czyli taki jakim kiedyś mówiono w Wersalu i niby Francuzi używają tego języka potocznie zatem w pewnym uproszczeniu można powiedzieć że jest to również język literacki. Natomiast w praktyce to ci sami Francuzi mówią dialektami w myśl zasady że "rozumiemy się to znaczy że mówimy tym samym językiem". U nas niby też są jakieś miejscowe gwary ale nie ma takich różnic jak we Francji czy we Włoszech. O nas to Francuzi czy Włosi pewnie powiedzieliby że jesteśmy purystami. Zatem w porównaniu do nich to my możemy powiedzieć że u nas język potoczny to prawie to samo co literacki. Wiem że to jest naciągane ale niewiele. Chociaż jest powszechnie znanym fakt że językiem najbardziej zbliżonym do literackiego mówi ludność w Łodzi. Wcale nie pisałem ani nie uważam żeby w ruchu husyckim nie było refleksji teologicznej. Nie wiem jak się zapatrywali na chrzest noworodków i jak to motywowali. Nawet jestem tego ciekaw.
  22. Koła dyliżansów

    Problem z tymi relacjami polega na tym że pisali je ci co nie mieli pojęcia na przykład o kołodziejstwie. Owa pani, literatka, miała pewnie pojęcie o pisaniu romansowo-przygodowych książek ale kiedy się popsuło koło od dyliżansu to musiała zdawać się na woźnicę i na to co on mówi. Ten zaś pewnie kombinował żeby trochę podróżnych postraszyć by wyciągnąć jakieś napiwki. Taki był pewnie i wyżej opisany przypadek Fredry kiedy kazał woźnicy brać koło na plecy i zasuwać do najbliższego, niedalekiego zresztą, zajazdu. Przecież Fredro, niewątpliwie utalentowany pisarz, na naprawie kół się nie znał, a swą decyzję podjął pewnie pod wpływem woźnicy. I chociaż o tym nie wspomina to pewnie mu dał na gorzałkę za fatygę. l o to woźnicy chodziło. Zresztą to i dzisiaj może się zdarzyć że podczas awarii koła kierowca dysponujący zapasowym kołem i narzędziami potrzebnymi do jego wymiany usiądzie na brzegu rowu, zacznie płakać a później będzie opisywał czego to on nie przeżył. To o niczym nie świadczy.
  23. Koła dyliżansów

    Nie trzeba być aż Vesa Kivimaki. Coś takiego zdarzyło się na pewno nie jednemu. Mnie na przykład tak, kiedyś wyjąłem skrzynię biegów w pewnym starym gruchocie, coś tam w niej zrobiłem, włożyłem z powrotem i postanowiłem wykonać jazdę próbną. Podczas jej trwania w pewnym momencie samochód stracił prędkość i usłyszałem walenie. Byłem pewien że to skrzynia biegów i nie zatrzymywałem się, jechałem dalej bo myślałem że i tak i tak będą musiał ją wyjmować a im bliżej do domu zajadę tym lepiej. Kiedy przyjechałem na miejsce ujrzałem że to była opona. Oczywiście była ona do wyrzucenia ale nic więcej. Piasta nie ruszona, felga trochę sfatygowana ale jeździłem na niej do końca. Nie jechałem co prawda z prędkością 186 km/h ale z dużo mniejszą i nie na dwóch kołach tylko na 3-ech ale za to około 6 km. Co 60 mil to mogły być rozstawione stacje noclegowe i był to przeważnie etap dzienny. Normalne stacje na których wymieniano konie były co 10-12 mil, czy nawet 15. Zresztą to zależało od charakteru trasy. Ze stolicy do Płocka jest ze 100 km. To konie potrafią przebyć biegiem taką trasę? Wątpię. Według mnie musiały być po drodze wymieniane. Zdaje się, Szanowny Secesjonisto, że popełniasz ten sam błąd co w w.w przypadku Butterfield Overland Mail Stagecoach Company. Chodzi pewnie o stacje noclegowe a nie o te na których wymienia się konie. No i nie można mylić prywatnego pojazdu z z jakimś firmowym dyliżansem. Jeżeli to był dyliżans, czyli pojazd należący do jakiejś linii to czemu nie. Przecież pasażerowie płacili, był narzucony pewien harmonogram. Koła miały pewnie obręcze żelazne i chyba to one przede wszystkim się psuły, tak jak w dzisiejszych kołach samochodowych przeważnie opony. Widział że obręcz jest trefna, że na przykład są luźne szprychy czy wyrobione ułożyskowanie. To wymieniał koło podczas wymiany koni i tyle. Pewnie że trochę pojęcia musiał mieć. Pewnie stosowano metodę Archimedesa, drąg jako dźwignia jednoramienna oparta o ziemię albo dwuramienna na przykład z pieńkiem jako punktem podparcia i podłożona pod oś. Poza tym wątpię żeby dominowało czekanie na pomoc, to mogły być jakieś skrajne przypadki. Normalnie to woźnica sobie chyba jakoś radził.
  24. Koła dyliżansów

    Jak jedno koło się popsuło to tego podnoszenia wiele nie było bo 3 koła go pewnie jeszcze jakoś podtrzymywały. W razie potrzeby to pewnie podważano go dźwignią (drągiem). Trasy dyliżansowe miały inne problemy. Przede wszystkim należało wymieniać konie i z tego powodu co 10 - 12 mil (16-19 km) musiała być stacja wymiany koni ( przynajmniej w Ameryce Północnej). Zatem w najgorszym wypadku w razie awarii koła dyliżans miał niecałe 10 km do najbliższego punktu, to pewnie i na 3 kołach tam dociągnął i pewnie tam go naprawiano. No i woźnica kiedy wyruszał w drogę po wymianie koni też potrafił chyba przewidzieć czy koło wytrzyma te 20 km do najbliższej stacji, czy nie i w razie potrzeby je wymieniano.
  25. To niekoniecznie poznańska gwara i niekoniecznie też szewska. W Łodzi też to słyszałem a nawet sam używałem. bukat słyszałem takie określenie na wykastrowanego byka. rajgowanie to przewlekanie osnowy przeznaczonej na krosno. W praktyce tylko ono było w użyciu. Określenie uczone w szkole, czyli "przewlekanie" nie przyjęło się. raszpel to pilnik do zgrubnego wygładzania, raczej drewna. W młodzieżowej gwarze używano jeszcze określenia "stara raszpla" w stosunku do starszej, niesympatycznej pani. sztanca to jakiś wykrojnik, też często używane słowo, tyle ze raczej w odniesieniu do części w maszynie.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.