euklides
Użytkownicy-
Zawartość
2,188 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez euklides
-
O wskazaniu na pochodzenie z uwzględnieniem koloru włosów
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Ogólnie
Bo dla prawników kolor włosów zazwyczaj nie ma znaczenia. Przynajmniej do niedawna tak sądziłem. Ten cytat jest wzięty z Woltera "Historia Parlamentu" i poprzedzony uwagą autora że jest to akt wyzwolenia Galla, czyli akt nadania Gallowi przywilejów Franka. Tak to ujął autor. Wydaje mi się że ta formułka jest warta uwagi choćby dlatego że z niej wynika iż w prawie salickim kobiety nie mogły dziedziczyć ziemi (w każdym razie warte przemyślenia) a to wzbogaca w jakimś stopniu na przykład wiedzę o przyczynach wybuchu Wojny Stuletniej. -
O wskazaniu na pochodzenie z uwzględnieniem koloru włosów
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Ogólnie
Wynika z tego że w XII wieku istnieli w ówczesnej Francji jeszcze Frankowie, czyli przybysze z północy którzy jeszcze nie do końca zasymilowali się z Gallami. Przecież to każdy wie że północ to blondyni rudzi itp. i odstawali trochę wyglądem od Gallów. Natomiast przypadek Jean Pithon świadczy niezbicie że Frankowie i Gallowie w XII wieku nie byli jeszcze do końca zasymilowani a zatem różnił ich też i wygląd. PS: A tak naprawdę to ten problem z włosami jaki dał tutaj o sobie znać trochę mnie dziwi. Tu i ówdzie zdarzało mi się znaleźć jakąś wzmiankę o tym ale niewiele przywiązywałem do niej wagi. Wydawało mi się to oczywiste. Dla mnie było to o tyle ciekawe że w XII wieku, a zatem jakieś 500-600 lat od przybycia Franków do Galii jeszcze nie byli oni w pełni zasymilowani i tyle. -
O wskazaniu na pochodzenie z uwzględnieniem koloru włosów
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Ogólnie
Trochę zamieszania się narobiło w tych postach. Diabeł w średniowieczu pomieszał się z włosami. Dlatego pozwoliłem sobie zacytować siebie samego z postu w tamtym temacie. OTO CYTAT: We Francji sprawa była jeszcze bardziej skomplikowana bo tam istniały chyba spisane systemy prawne. Francuska oficjalna historia mówi na przykład że na początku średniowiecza istniało prawo salickie które wkrótce "zapomniano" i w połowie XIV wieku jakiś kronikarz je sobie "przypomniał". Tyle słuszna historia. Jednak gdzieś znalazłem wzmiankę z roku 1185 roku a zatem niedługo po śmierci Bernarda z Clairvaux, dotyczącej wyzwolenia Galla, czyli nadania ujarzmionemu Gallowi przywilejów Franka. A oto ta zachowana formuła aktu wyzwolenia z 1185r: „… wyzwalam od zwyczajów prawa salickiego Jean Pithon, mego poddanego, i jego legalnych synów, przywracam im wolną wolę (bon sens, w tym przypadku oznacza przeciwieństwo niewolnictwa), w ten sposób by córki mogły dziedziczyć. Czynię z owego Jeana i jego synów ludzi wolnych (franc et libres). Za te wyzwolenie otrzymałem 18 dobrych liwrów z Vienne.” Takich przypadków było coraz więcej i miasta powoli wykupywały sobie od króla i seniorów wolność. Tym burżua którzy nie byli już poddanymi ich senior nie przejmował po śmierci majątku. KONIEC CYTATU Zatem tu jest już chyba niepodważalny dowód że w XII wieku problem relacji między Frankami i Galami jeszcze istniał. Zatem: - trafiali się rudowłosi czy jasnowłosi osobnicy w XII-wiecznej Galii więcej niżby to wynikało z czystego przypadku. - W.w. dokument świadczy że w XII wieku Gallowie zajmowali niższą pozycję społeczną niż Frankowie. To jeżeli ktoś się wywodził z elity, jak św. Bernard, i był rudy to nie byłaby to wskazówka na jego germańskie pochodzenie a zatem i na prezentowane przez niego poglądy? PS: Mam nadzieję że to co napisałem nie będzie mittere margaritas ante porcos. -
O wskazaniu na pochodzenie z uwzględnieniem koloru włosów
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Ogólnie
Relacji Polak-Słowak chyba nie można porównywać z relacjami Frank-Gall. Polaków od Słowaków to chyba tylko Karpaty rozdzieliły. Jednak relacje Franków z Gallami to co innego. Pomijając różnice etniczne i językowe to przecież Frankowie podbili Galię (trochę upraszczam) i zajęli w niej uprzywilejowaną pozycję a później dbali żeby tą uprzywilejowaną pozycję utrzymać a św. Bernard się z takiego rodu wywodził, tzn. z arystokracji pochodzenia germańskiego. Tacy dla utrzymania pozycji żenili się z równymi sobie, czyli z Frankami. I pani Oldenburg gdzieś tam pisała że w XII wieku we Francji można było jeszcze spotkać jasnowłosych czy rudowłosych osobników i wiązała to z tym że jeszcze się tam trafiali Frankowie. Zresztą wyżej przytoczyłem przykład Jean Pithon, bynajmniej nie genetyczny, ale który potwierdza że w XII wieku jeszcze pełna asymilacja Franków z Gallami nie nastąpiła. Może to i zaskakujące ale dokument to dokument. A co do dogadania się po słowacku to miałem kiedyś kolegów którzy chodzili po górach i podobno zdarzało im się przechodzić na słowacką stronę do sklepu i nikt nie poznawał że są Polakami. -
Ja tak uważam. Że katarzy byli raczej gibelinami to mogą o tym świadczyć choćby rewolty ucznia Abelarda, Arnolda z Brescii. Zresztą to chyba normalne że skoro katarzy byli w konflikcie z papieżem to szukali wsparcia u cesarza. Zresztą to jest niezwykle obszerny temat. To jest po prostu moja refleksja dotycząca stwierdzenia że niektórzy zaprzeczają dualizmowi. Przyganiał kocioł garnkowi. Sami nie wahacie się używać symulakrów, eufemizmów. Ja się po prostu dostosowuję i tyle. Pewnie że zamiast pisać że mamy do czynienia np. z osobnikiem którego matka była Galijką a ojciec Frankiem to lepiej i jaśniej jest napisać że ma się do czynienia z Francuzem bo wnikanie w te stosunki komplikuje niesłychanie zagadnienie. Pewnie byś chciał żeby było tak jak z nicejskim wyznaniem wiary. Czyli że np. w 320 roku w Nicei i określony tekst. Katarzy niczego takiego nie mieli. Pani Oldenburg na podstawie wielu przeczytanych książek tak to sformułowała i tyle a na podstawie tego co pisze można o niej powiedzieć że ma pojęcie o tym co pisze i mnie to wystarcza. Poza tym uważam że takie sformułowanie wyznania wiary jak to z Nicei nie było najlepszym pomysłem bo podzieliło chrześcijan, zaraz stało się problemem że jeden to akceptuje a drugi nie. Zresztą nie zawsze się tym przejmowano. Często się zdarzało że jakiś lokalny biskup miał określone zdanie, biskup z sąsiedniego biskupstwa inne i nikomu to nie wadziło. Problemem stawało się to w określonych warunkach. Problem polega na tym że katarzy przegrali i używa się różnych eufemizmów by uniknąć nazwania ich po imieniu. Między innymi mówi się o nich że to byli manichejczycy. Takich określeń używała również pani Oldenburg (chociaż nie w odniesieniu do katarów) i dlatego ja tak napisałem. Pewne uproszczenia, czy przejęte od innych określenia, też się stosuje tylko że po jakiejkolwiek analizie nie można tego zaakceptować, bo co może mieć tu do rzeczy Mani, przecież chyba nikt nie twierdzi że był on chrześcijaninem. A jest to szyte tak grubymi nićmi że niektórzy piszą nawet o Kościele Manichejskim, co już jest kompletnym bezsensem. Zdaje się że nazywanie katarów manichejczykami wzięło się stąd że św. Augustyn był za młodu katarem aż na dworze cesarskim "przeszedł metamorfozę" i stał się zwolennikiem nicejskiego kredo. Pewnie tak wybitnej postaci chciano wymazać z życiorysu to że w młodości był katarem i używano określenia manichejczyk.
-
O wskazaniu na pochodzenie z uwzględnieniem koloru włosów
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Ogólnie
Kiedy pisałem że był blondynem pisałem z pamięci. Później sprawdziłem w necie, i znalazłem że był rudy. W każdym razie wyglądem odstawał od Gallów. PS: Nie chciałem komplikować jeszcze bardziej sprawy ale dość prawdopodobne że z pochodzenia mógł być Burgundem. Ale to już chyba mniej istotne, w każdym razie z pochodzenia Burgund czy Frank to i tak Germanin. O ile dobrze kojarzę to pani Oldenburg zwróciła na to uwagę, z tym że mimochodem. Przecież istnieje coś takiego jak dziedzictwo kulturowe. Jeżeli św. Bernard zachował cechy Germanina po iluś tam pokoleniach życia w Galii, konkretnie w Burgundii, to przecież jest to wyraźna wskazówka że jego przodkowie, czy przodkinie, nie żenili się z Galijkami, czy Galami, a zatem parę pokoleń było wychowywanych w określonej tradycji. To chyba zrozumiałe. A poza tym jeżeli chodzi o historię Francji to już po podstawówce się wie że współczesny nam naród francuski powstał przez wymieszanie Gallów z Frankami. Jednak chyba nawet po studiach się nie wie kiedy to wymieszanie się dokonało. Na podstawie w.w sprawy pana Jean Pithon można stwierdzić że w XII wieku jeszcze to nie nastąpiło. I nie tylko na tej podstawie. Gdzie indziej można się dowiedzieć że przynajmniej do końca XII wieku poczuwano się do pewnej odrębności w stosunku do Normandczyków. -
Jeśli już to katarów kojarzyłem z gibelinami nie z gwelfami i wcale nie twierdziłem że podział na gwelfów i gibelinów jest tożsamy z podziałem na katarów i rzymskich katolików. Chociaż z grubsza się pokrywał. A tak poza tym to my się chyba nigdy nie zrozumiemy. Nie wiem czy masz jakieś wiadomości na temat Abelarda czy Arnolda z Brescii a także Kościoła Pierwotnego. Jeżeli masz to się podziel, jeżeli nie to się zapoznaj, mogę ci najwyżej coś wyjaśnić, jeżeli cię to nie interesuje to napisz dlaczego. Ja z kolei mam małe pojęcie o zaratustrianizmie i manicheizmie. I przyznam się szczerze że mało mnie te filozofie interesowały przede wszystkim są to filozofie spoza kręgu europejskiego i raczej nie są potrzebne do zrozumienia naszego kręgu kulturowego. Dla Europy mają co najwyżej marginalne znaczenie. Dziwi mnie że je wprowadzasz do tego wątku. A co do tego czym jest Kościół Katarski i jego doktryna to już tu o tym gdzieś było. Nie będę cytował samego siebie. Mnie się to wydaje logiczne. Nie żyjemy w świecie idealnym, bez przerwy są wojny, czystki etniczne, przemoc itd i jak na razie dobro ze złem się ścierają i, co gorsza, końca tego nie widać. Tutaj katarzy mogli mieć rację, że przegrali i zostali wymazani z historii to wcale nie powód żeby odrzucać prezentowany przez nich pogląd: że nie żyjemy w świecie idealnym. Bo może jednak mieli rację. Przyznam się że mało wiem na temat filozofii Islamu, a jeżeli mnie interesuje to o tyle o ile ma ona związek z kulturą europejską. A poza tym w konfliktach religijnych filozofowie stanowią mały odsetek i to nie oni rozstrzygają. Pewnie znowu się nie rozumiemy. Obawiam się że dla Ciebie osobnik który zakłada pas Szachida i idzie między ludzi się wysadzić jest filozofem. Dla mnie zaś taki jest wariatem. Bo określenie pochodzenia etnicznego może implikować wiele rzeczy. To napisałem w odpowiedzi na wątpliwości czy ktoś był Francuzem czy nie itd. Upieram się jednak przy poglądzie że w średniowieczu narodowość to trochę co innego niż dzisiaj. Ale to już inny temat. A odnośnie św. Bernarda to fakt że był rudy (nie blondyn) właściwie dowodzi że wśród jego przodków od kilkunastu pokoleń nie było Galów, żadnego z jego przodków nie wychowywała Galijka czy Gal. Zatem był Frankiem. Frankowie byli przywiązani do arianizmu, to wie każdy. Zatem to może tłumaczyć dlaczego Bernard był przywiązany do nicejskiego wyznania wiary i niechętny do przeintelektualizowanych rozważań religijnych a jako przedstawiciel klasy rządzącej był pewnie bardziej zainteresowany zarządzaniem niż dysputami religijnymi. Chociaż nikt mu nie odmawia ascetycznego stylu życia.
-
Nie jest wyznacznikiem a pewną wskazówką. Często używa się w odniesieniu do średniowiecza określeń typu Polak, Francuz itd. Jednak trzeba pamiętać że w tych czasach właściwie narodowości dopiero kształtowały się. Było się Polakiem ale również Wielkopolaninem, Małopolaninem itd. We Francji sprawa była jeszcze bardziej skomplikowana bo tam istniały chyba spisane systemy prawne. Francuska oficjalna, czyli słuszna historia, mówi na przykład że na początku średniowiecza istniało prawo salickie które wkrótce "zapomniano" i w połowie XIV wieku jakiś kronikarz je sobie "przypomniał". Tyle słuszna historia. Jednak gdzieś znalazłem wzmiankę z roku 1185 roku a zatem niedługo po śmierci Bernarda z Clairvaux, dotyczącej wyzwolenia Galla, czyli nadania ujarzmionemu Gallowi przywilejów Franka. A oto ta zachowana formuła aktu wyzwolenia z 1185r: „… wyzwalam od zwyczajów prawa salickiego Jean Pithon, mego poddanego, i jego legalnych synów, przywracam im wolną wolę (bon sens, w tym przypadku oznacza przeciwieństwo niewolnictwa), w ten sposób by córki mogły dziedziczyć. Czynię z owego Jeana i jego synów ludzi wolnych (franc et libres). Za te wyzwolenie otrzymałem 18 dobrych liwrów z Vienne.” Takich przypadków było coraz więcej i miasta powoli wykupywały sobie od króla i seniorów wolność. Tym burżua którzy nie byli już poddanymi ich senior nie przejmował po śmierci majątku. Zatem w czasach św. Bernarda prawo salickie działało, wbrew temu co mówi słuszna historia, a podział na Franków i Gallów był jeszcze dosyć żywy, możliwe że powodem tego były spisane systemy prawne, ale był. Czy to miało wpływ na poglądy religijne lub polityczne? Według mnie tak. Można chyba zaryzykować stwierdzenie że Gallowie byli bardziej przywiązani do tradycji rzymskiej niż na przykład Frankowie a to już mogło mieć realne znaczenie. Przepraszam ale widzę że nie doceniłem tutaj niektórych. Pisałem nikejskie żeby nikomu nie myliła się Nicea z Lazurowego Wybrzeża z tą w Azji Mniejszej. Ale widzę że jednak jest rozróżniana. Ukłony.
-
Kolor włosów jeszcze w XII wieku sugerował że ma się do czynienia z Frankiem. Wówczas jeszcze Frankowie nie byli całkowicie zasymilowani z Galami a przynależność Bernarda z Clairvaux do Franków mogła świadczyć że mało był przywiązany do prądów intelektualnych które wywodziły się z dawnego Cesarstwa Rzymskiego to zaś mogło rzutować na to co robił. Przyznam się że niewiele wiem na temat turbosłowian i nie uważam żebym coś stracił bo ta wiedza nic chyba nie daje. A co do proporcji to jest bezsprzeczne że konflikt Kościoła Katarskiego z Rzymskim przybrał w średniowieczu bardzo dramatyczne rozmiary a wiedza o nim jest według mnie pożyteczna choćby dlatego że w znacznym stopniu przyczynił się do rozwoju islamu a to jest już chyba całkiem aktualny problem. Bez przesady. Daleki jestem od jakiegoś feminizmu ale przyrównywanie kobiet do upadłych aniołów to już trochę pachnie seksizmem. Przy tym nie wiem czy takie argumenty nie należą do argumentów typu ad personam bo przecież jedną z ulubionych metod tego typu argumentacji jest oskarżanie o rozwiązłość seksualną.
-
Mówiąc o chrześcijanach, a katarzy niewątpliwie nimi byli, to trudno odwoływać się do narodowości, tym bardziej w średniowieczu. Nawet o Bernardzie z Clairvaux trudno powiedzieć że był Francuzem. Wtedy jeszcze stara porzymska ludność galijska nie zlała się z Frankami. Wielu historyków uważa że ponieważ Bernard z Clairvaux był blondynem to był przedstawicielem frankijskiej arystokracji, nie Francuzem. Poza tym taka Langwedocja sporo odstawała kulturalnie od reszty Francji. No i katarzy przecież istnieli w całym basenie Morza Śródziemnego. Taki Arnold z Brescii przecież Francuzem na pewno nie był. Powiedziałbym że konfesja rzymskokatolicka miała swe początki w 320 roku i ewoluowała od przyjęcia nikejskiego kredo. A co do zorientowania kogoś czy niezorientowania to jednak znany jest choćby historyk Jean Guiraud który twierdzi że Kościół Katarski ma swe korzenie w początkach chrześcijaństwa, w każdym razie jeszcze z przed nikejskiego kredo. A nikt jeszcze nie zaprzeczył że ów Guiraud jest katolickim historykiem, żył w latach 1866 - 1953, a wtedy Francja kalifatem na pewno nie była (teraz chyba jednak też nie). Z Augustynem to trzeba ostrożnie. Niczego mu nie ujmując to był to [ciach] z wykształcenia a jego poglądy początkowo były bliskie katarskim (manichejskim). Zmienił je gdy znalazł się na dworze cesarskim w Mediolanie w 384 roku. Można zatem podejrzewać że dla kariery. Nie rozumiem co tu mają do rzeczy piękne kobiety. Ale poza tym doktrynę o upadku aniołów katarzy zdecydowanie odrzucali. Przecież upadłe anioły to byty niedoskonałe zatem nie mogły być stworzone przez Stwórcę. Czyli tak można powiedzieć o tym który nie słuchał Boga Ojca i stworzył niedoskonały świat materialny. Pewien nie jestem. Na przykład Bernard z Clairvaux we wszystkich intelektualnych polemikach z Abelardem przegrywał. Zresztą Abelard intelektualnie górował zawsze i w końcu użyto wobec niego argumentu nie do odrzucenia, po prostu uwięziono go w Cluny. Tak samo było zresztą ze św. Dominikiem. Gdyby było inaczej to po co byłaby potrzebna Inkwizycja, wystarczyłyby własne racje.
-
Pewnie nijak skoro był uważany za byt niematerialny. a zatem co to jest? Zatem autor sugeruje że Jagiełło pomieszał chrześcijaństwo (boska ikona) z tradycyjną wiarą przodków (pogańskiego bałwana). Przecież to można nazwać kompilacją. Określenie synkretyzm w każdym razie tu nijak nie pasuje.
-
Powiedziałbym że świat chrześcijański miał na ten temat pogląd wyrobiony już w pierwszych wiekach jego istnienia, jeszcze przed Konstantynem Wielkim. A co do średniowiecza to chyba powszechnym jest pogląd że gibelini intelektualnie górowali na gwelfami a gibelini to przede wszystkim katarzy. Można się tu powołać na św. Bernarda i jego polemikę z Abelardem, który mi wygląda na katara. W tych intelektualnych polemikach św. Bernard zawsze przegrywał. Jednak ustawicznie zwalczał Abelarda bo uważał go za niebezpiecznego dla społecznego porządku i, prawdę powiedziawszy, mógł mieć rację bo trochę później wybuchła rewolta katarska ucznia właśnie Abelarda, czyli Arnolda z Brescii. W każdym razie św. Bernard stale wyrzucał nawet podległym papieżowi biskupom że niby to zwalczają Abelarda a zaczytują się w jego pismach a ich niewątpliwie można zaliczyć do co światlejszych chrześcijan. Inna sprawa że w tych czasach wiele książek spalono i pewne idee bezpowrotnie zaginęły. Może i sensownie ale dlaczego pomija się tu zupełnie fakt że Jagiełło przyjmował chrześcijaństwo w obrządku wschodnim, czyli greckim, a wówczas wpływy katarskie w Grecji były bardzo silne i dlatego zapalił świeczkę pod tym drugim wizerunkiem. I po co do tego wszystkiego mieszać pogańskie bożyszcza. Według Długosza, Jagiełło inteligencją nie grzeszył ale jakoś wierzyć mi się nie chce by dokonywał jakiejś kompilacji chrześcijaństwa z litewskim pogaństwem. Tu to ów Bralczyk przesadził.
-
Zerknąłem do Wiki i tam jest: Pierwsze patenty na tranzystor zostały udzielone w latach 1925 do 1930 r. w Kanadzie, USA i Niemczech Juliusowi Edgarowi Lilienfeldowi. Jego projekty były zbliżone do tranzystora MOSFET[2], jednak ze względów technologicznych (głównie czystości materiałów) tranzystora nie udało się skonstruować – stało się to możliwe dopiero w drugiej połowie XX wieku. Nie chcę za bardzo wchodzić w temat ale problemem w elektronice było nie tyle wymyślenie tranzystora ale otrzymanie idealnie czystego kryształu krzemu o uporządkowanej strukturze krystalicznej. Metodę otrzymywania takich kryształów pierwszy opracował Czochralski i w połowie XX wieku tylko taką metodę stosowano bo nie znano innej. Dzisiaj pewnie są i inne tylko że chyba nikt ich nie zdradza. By trzeba chyba pojechać do Doliny Krzemowej w Kalifornii, dobrze opić sprawę by czegoś się na ten temat dowiedzieć. Jak na razie to chyba tylko oni mają sposoby na otrzymywanie czystych i uporządkowanych kryształów krzemu. Wątpię tylko żeby się tą swoją wiedzą dzielili.
-
Tak za bardzo to nie wiem co to jest ta baza elementowa ale najprawdopodobniej to chodzi o produkcję kryształów krzemu. Krzemu jest w przyrodzie pod dostatkiem i jest to podstawowy materiał do produkcji półprzewodników a zatem i w elektronice. Jednak w elektronice potrzebny jest krzem idealnie czysty i w formie krystalicznej. To znaczy że atomy w cząsteczce muszą być wysoce uporządkowane. Krzem o takich zaletach jest bardzo trudno otrzymać i zdaje się że to jest do dzisiaj problem. Pierwszym który wynalazł metodę otrzymywania takich kryształów był Polak Czochralski. To chyba dzięki wynalezionej przez niego metodzie na początku lat 1950-tych zbudowano w Ameryce pierwszy tranzystor i to chyba dzięki temu rozwinęła się Dolina Krzemowa. Dzisiaj chyba niewiele firm potrafi wyprodukować kryształ krzemowy o wysokiej jakości a jest to podstawa do budowania dobrych komputerów. Zdaje się że nawet nie wszystkie państwa mają takie możliwości. Rosjanie w każdym razie mieli z tym problemy przez to nie potrafili budować takich komputerów jak Amerykanie i dlatego przegrali wyścig na księżyc, czy w ogóle w kosmosie. .
-
ZSRR - i jego bezlicencyjne kopie
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Kiedyś bawiłem się w porównywanie Concorde, Concord i Tu 154 (nie wiem czy dobrze zapamiętałem oznaczenie) i ten ostatni wydał mi się podobny. Biorąc pod uwagę na przykład prędkość i masę startową tych samolotów to wydawało mi się że łatwo z nich zrobić bombowiec który byłby w stanie rzucić na przykład bombę atomową w bardzo odległe miejsce na ziemi. Zdarzało mi się też słuchać Wolnej Europy i kiedyś usłyszałem tam jakąś audycję o wojnie w Wietnamie gdzie rozgłośnia ta twierdziła że USA walczyły tam z całym światem. Pamiętam że mnie to zdziwiło. A że wówczas cały świat to były USA, ZSRR, Anglia, Francja no i może Chiny to współpraca Brytyjsko- francusko-rosyjska przy budowie samolotu który mógłby się stać bombowcem strategicznym wydała mi się prawdopodobna. PS: Praw autorskich do tego stwierdzenia nie wymagam. Jak kto chce to może z niego korzystać. -
Bez tego nieokreślonego liczebnika można się obejść. Raczej odniosłem go do zacytowanych słów że niewątpliwie istnieje ale nie wiadomo kim on jest itd. Przecież taka była doktryna katarów. Przy czym jej korzenie tkwią w początkach chrześcijaństwa. Gdzieś tu była już o tym mowa.
-
Raczej przez pierwsze stulecia średniowiecza wiedziano o tym sporo tyle że później "zapomniano". Niewątpliwie wiąże się to z owym IV Soborem ale przyczyny tego były polityczne nie teologiczne. Wówczas był konflikt z katarami. Ci zaś twierdzili że Bóg o którym jest mowa w Starym Testamencie to właśnie szatan. Twierdzili też że w skład Trójcy wchodził szatan, który był przed Jezusem i który, zresztą tak jak Jezus, był bytem niematerialnym i to on właśnie (szatan) stworzył mocno niedoskonały świat materialny. Bóg Ojciec kiedy się o tym przekonał zesłał swego drugiego syna Jezusa by ten niedoskonały świat materialny naprawił i ten poprzez Ukrzyżowanie rozpoczął naprawianie tego świata ale bynajmniej szatana jeszcze nie pokonał i ta walka dobra ze złem trwa do dzisiaj. Na owym Soborze te tezy odrzucono i ustalono inne ale te miały w istocie umożliwić rozróżnienia chrześcijanina katara od nie-katara. Było to potrzebne na użytek przyszłej Inkwizycji o której zapewne wówczas myślano. W każdym razie to mniej więcej w tym czasie powstała kuźnia kadr Inkwizycji, czyli zakon Dominikanów. Sama Inkwizycja powstała trochę później kiedy te kadry już przygotowano. Chyba można powiedzieć że była to pierwsza policja polityczna w historii i te tezy IV Soboru miały jej pomagać w rozpoznawaniu katarów a nie wynikały z przyczyn teologicznych. A dzisiaj nie można przecież powiedzieć że katarzy mogli mieć rację bo przecież ich prześladowano. Stąd cały problem.
-
ZSRR - i jego bezlicencyjne kopie
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Ta współpraca jawną na pewno nie była. Tam gdzie w grę wchodzi współpraca przy produkcji czegoś co może stanowić jakąś broń wiele rzeczy może być owianych tajemnicą. Co do komputera Mińsk22 to nie mam o nim zielonego pojęcia, jak zresztą o informatyce w ogóle. Ale w tym przypadku nasuwa się refleksją że samo zżynanie, nawet najdoskonalsze, ma swoje słabe strony. Możliwe że Rosjanie doskonale skopiowali ten komputer ale nie potrafili iść za trendami i dalej rozwijać swych komputerów, tu w końcu chodzi o myśl twórczą. To w końcu zadecydowało o tym że przegrali wyścig w kosmos. -
Tylko coś mi się wydaje że Szanowny Secesjonista przeczytał ów asumpt po łebkach bo ów pan Paweł Szuppe tych pojęć używa zamiennie i to tak konsekwentnie że w jednym zdaniu pisze diabeł a w następnym szatan. Warto również zaznaczyć że IV Sobór Laterański zebrał się w określonych warunkach historycznych, po niesłychanym zaostrzeniu się konfliktów z Katarami. Przecież to 5 lat wcześniej, w 1209 roku, padły pod Bezieres słowa papieskiego legata "zabić wszystkich, Bóg rozpozna swoich" w wyniku których wymordowano mieszkańców ogromnego jak na owe czasy miasta (20 tys mieszkańców). Owo Creatio ex nihilio to była wyraźna polemika z katarami którzy twierdzili że świat materialny został stworzony ale przez zbuntowanego Syna Bożego, czyli szatana. Takie artykułowanie różnic między katarami a nie-katarami było potrzebne żeby można było ich rozpoznać i uniknąć takich metod postępowania jak ta w Bezieres w 1209 roku. Tak pisze pani Oldenburg w swym "Żywocie Św. Bernarda"
-
Nie wiem jak wy chcecie wyjaśnić pojęcie szatana odrzucając dualistyczne teorie (bo o ile dobrze zrozumiałem to je odrzucacie) które mówią o nieustannej walce dobra ze złem. Abelard na przykład, który do religii wprowadzał czynnik logicznego myślenia, przejaw tej walki widział w ukrzyżowaniu. Twierdził że najgorszą zbrodnią szatana było zamordowanie Jezusa i że to szatan był tego sprawcą a Piłat był tylko jego narzędziem.
-
Lebensborn - w trosce o rasę
euklides odpowiedział Błędnica → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Od razu piszę że o związkach Lebensborn z polskimi dziećmi nie wiem nic ponadto co jest tutaj napisane i nie ma sensu bym coś jeszcze o tym pisał. A tego co napisałem ja sam nie uważam, a przynajmniej dotąd nie uważałem za rewelacje. Książka o tym jest łatwo dostępna, zdaje się za 5 euro, i każdy ją może mieć. Nie jest to w każdym razie jakaś wiedza tajemna. O Lebensborn wiem właśnie z tej książki. Napisał ją Andre Brissaud, tytuł "SS". Powołałem się przedtem na Groppe bo to łatwo sprawdzić. Brissaud napisał więcej o sprawach związanych z Lebensborn. Mniej więcej tak (trochę w skrócie): Instytucja Lebensborn (źródło życia) powołana została rozkazem Himmlera w dniu 13 września 1936 roku. Jej zadaniem było wspieranie wielodzietnych rodzin o dobrej wartości rasowej i dobrej biologicznej dziedziczności które gwarantowały posiadanie w następnych pokoleniach dzieci o takich samych walorach. To samo dotyczyło przyszłych matek. Opiekę miano roztoczyć zarówno nad matkami jak i nad dziećmi. Jej powołanie początkowo utrzymywano w tajemnicy a rozkaz Himmlera był przeznaczony tylko dla wyższych funkcjonariuszy SS. W myśl zasad tej organizacji planowano również utworzenie obozów Lebensborn przeznaczonych dla młodych kobiet które zaszły w ciążę z SS-manami. 28 października 1939 roku po raz pierwszy Himmler ujawnił cele Lebensborn które dotąd utrzymywano w tajemnicy. Wydał wówczas dekret o roztoczeniu przez Reichsfuhrera SS (czyli Himmlera), a konkretnie przez ludzi których on wyznaczył, opieki nad wszystkimi dziećmi czystej krwi, bez względu na to czy pochodziły z legalnych związków czy też z nielegalnych, na przykład wówczas gdy ich ojcowie polegli w boju. Wysłał również w tej sprawie okólnik do wszystkich służb SS i policji. Matki miały otrzymać pomoc materialną na ich wychowanie i kształcenie. W szczególnych przypadkach losowych SS miała objąć opieką wszystkie takie dzieci, legalne albo i nie. Po wojnie szeroką pomoc mieli uzyskać wszyscy ci co by o nią poprosili, nawet gdyby ich ojcowie powrócili. Były to postanowienia które brały pod uwagę straty na wojnie, ale nie tylko. Przewidywały potrzeby demograficzne na powojenną kolonizację. Dla kobiet które zaszły w ciążę z SS-manami organizowano specjalne obozy. By przyszła matka mogła zostać tam przyjęta musiały być spełnione pewne warunki. Od ojca SS-mana wymagano tylko psychiatrycznego badania. Kobiety musiały natomiast spełniać ostrzejsze kryteria. Musiały dostarczyć świadectwo dowodzące że ich przodkowie od 3 pokoleń byli Aryjczykami, mieć co najmniej 165 cm wzrostu. Musiały podpisać oświadczenie że od pewnej daty (zależnej od konkretnego przypadku) nie było w rodzinie przypadków chorób dziedzicznych, epilepsji, imbecylizmu, toksykomanii. Musiały też na piśmie zrzec się praw do dzieci jakie by się urodziły podczas pobytu w obozie Lebensborn. Musiały też przejść różne testy fizyczne. Najbardziej ceniono blondynki o niebieskich oczach ale inne też tam przyjmowano. Wszystkie obozy Lebensborn były luksusowe. Zakładano je w górach, w sosnowych lasach, nad brzegami jezior, niekiedy w starych zamkach. Miały wyśmienitą kuchnię i wspaniałą obsługę. W każdym obozie było kino, tereny sportowe i rekreacyjne. Kilka tygodni przed spodziewanym połogiem pensjonariuszki były przenoszone do kliniki położniczej. Tam mnóstwo kobiet, mężatek lub nie, ofiarowało swe dziecko państwu. W sumie było 12 takich klinik w tym jedna w Neuilly we Francji, jedna w Belgii i jedna w Holandii. Oblicza się że w tych klinikach rodziło się w latach 1941 – 44 około 10 tys dzieci rocznie. Ujawnienie zasad instytucji Lebensborn wznieciło wiele sprzeciwu, szczególnie ze strony Kościołów, ale nie tylko, bo swój sprzeciw wyrażało wielu oficerów Wehrmachtu, najgłośniej generał Theodor Groppe. Przeciwny temu był również generał von Brauchitsch który zaczął wówczas snuć plany wyeliminowania Hitlera. Opór Groppe ściągnął na niego ostrą krytykę SS i w końcu zdjęto go ze stanowiska i uwięziono. Po wojnie dzieci z tych obozów trafiały do swych matek lub do różnych zakładów, bywały adoptowane. W sumie ich losy są trudne do prześledzenia. Co do powoływania się na źródła to należy je traktować ostrożnie często bowiem zawierają częściową prawdę albo niedokładną. Tak jest też i w powyższym przypadku. Autor nie napisał w zasadzie niczego dyskwalifikującego ale kiedy np. pisał że jako matki szczególnie ceniono niebieskookie blondynki to nie należy z tego wysnuwać jakichś teorii mówiących o jakiejś dbałości o biologiczną rasę. Na przykład gdzie indziej autor pisze że Hitler czy Goering uważali się za nordyków mimo że absolutnie na takich nie wyglądali. Argumentowali to jednak tym że uważają się za takich bowiem byli na froncie i sprawdzili się w boju. Himmler zresztą również usprawiedliwiał się z teorii dotyczących niebieskookich Aryjczyków twierdząc że po prostu u osobników o takim wyglądzie jest największe prawdopodobieństwo że będą dzielnymi i odważnymi żołnierzami, co nie oznacza że osobnicy nie mający takiego wyglądu nie mogli takimi być. Zdaje się że te wszystkie teorie nazistowskie były obliczone na wychowanie odważnego, gardzącego śmiercią żołnierza. I chyba trzeba przyznać że były szatańsko skuteczne. No bez przesady. Nazywać stowarzyszeniem oficjalnie powołaną instytucję na czele której stali wyżsi funkcjonariusze SS, wyznaczeni przez samego Himmlera, to nie mieści się w głowie, przynajmniej mnie. -
Nie wiem jaki kanon dopuszczał małżeństwo per procura ale pewnie przykłady takiego małżeństwa można w historii znaleźć. Sama zasada per procura też występuje w prawie rzymskim. A przeszkodę można było obejść bo przecież średniowiecze to czasy w których przekazywanie informacji o czyjejś śmierci i informacji w ogóle było trudne, czasem niemożliwe, a o jakąś nagłą śmierć śmierć było łatwo (wojny, wypadki, zarazy itp.) W takich warunkach kreatywność prawnicza miała pole do popisu. Przecież to oczywiste. PS: Znowu wyszedł jakiś problem. Jak dotąd uważałem małżeństwo per procura za coś oczywistego, nie miałem co do tego wątpliwości i specjalnie go nie analizowałem. Wiem że było i tyle. EDYCJA: Przed chwilą pod linkiem LE MARIAGE PAR PROCURATION DANS L'ANCIEN DROIT znalazłem że takie małżeństwo było znane w prawie rzymskim.
-
Najlepiej to byłoby zajrzeć do prawa rzymskiego które przewidywało załatwianie pewnych formalności per procura, czyli przez osobę upoważnioną. Prawo rzymskie to długo przed średniowieczem, a zatem ślub per procura był zawierany i w średniowieczu. Że reprezentowany przez pełnomocnika "pan młody" mógł już nie żyć to pewnie dawało się łatwo obejść, jeżeli to w ogóle stanowiło jakiś problem. Tutaj mamy trochę inną sprawę niż tą powyższą gdzie mowa o ślubie per procura. Różnica polega na tym że ślubu per procura udzielał kapłan (ksiądz, pastor itp.) Natomiast tutaj piszesz że ślubu udzielał oficer SS. To jak najbardziej możliwe i wcale nie musiał pełnić roli urzędnika państwowego. Trzeba pamiętać że ideologia nazistowska zawierała wiele elementów metafizycznych. Rosenberg, w końcu chyba najważniejszy ideolog nazizmu, pisał o Duszy, o Micie Krwi z których to pojęć miały się wywodzić wszystkie religie a SS miało być Zakonem Krwi który miał odrodzić Mit Krwi itp. Hitler znowu stale odwoływał się do Opatrzności , że go wiodła itp. Zatem nic dziwnego że oficer SS wtajemniczony w tą "ideologię" mógł pełnić rolę kapłana i było to akceptowane.
-
Lebensborn - w trosce o rasę
euklides odpowiedział Błędnica → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Nie chciałbym się wtrącać do toczonej tu dyskusji o średniowieczu ale ja nie mam zwyczaju pisać żadnych "rewelacji" i takich nie piszę i dlatego uważam że należy się wyjaśnienie. Proponowałbym na przykład wystukać hasło "Theodor Groppe" tam pisze: Przeciwko rozkazowi Heinricha Himmlera skierowanego do SS i policji w dniu 28 października 1939 r., Który zobowiązał ich członków do produkowania dzieci za wszelką cenę - nawet jeśli byli małżeństwem pozamałżeńskim - wzbudzał gniewne protesty przeciwko Dowództwu Generalnemu i innym. Tekst jest po niemiecku i to powyższe jest z translatora ale chodzi o to że ten generał występował przeciw lebensborn które dotyczyło członków SS. Wątpliwości co do tego wyrażały wszystkie kościoły. Uważano że to za bardzo godzi w moralność. Co nie znaczy że tylko Groppe się temu sprzeciwiał. Jego sprawa jest tylko najbardziej znana. A co do 28 października 1939 roku to tego dnia Himmler wydał dekret o roztoczeniu przez Reichsfuhrera SS (czyli Himmlera) opieki nad wszystkimi dziećmi czystej krwi, bez względu na to czy pochodziły z legalnych związków czy też z nielegalnych, kiedy nawet ich ojcowie już polegli w boju. Do wszystkich służb SS i policji wysłał okólnik w którym była mowa że wszystkie dzieci czystej krwi pochodzące ze związków legalnych lub nie, których ojcowie zginą na wojnie znajdą się pod opieką ludzi wyznaczonych przez Reichsfuhrera SS. Matki miały otrzymać pomoc materialną na ich wychowanie i kształcenie. W szczególnych przypadkach losowych SS miała roztoczyć opiekę nad wszystkimi takimi dziećmi, legalnymi czy nie. Po wojnie szeroką pomoc mieli uzyskać wszyscy ci co o nią poprosili, nawet gdyby ich ojcowie powrócili. Dziećmi polskimi to może się i zajmowali tyle że w osobliwy sposób i nie to było najważniejszym zadaniem no i nie było to żadne stowarzyszenie a obowiązek nałożony na wszystkich podwładnych Himmlera. A jednak takie obozy istniały. PS. A odnośnie "rewelacji" to nie należy być gorliwszym od ACTA2 Wpis euklidesa przeniesiono z tematu: "Ślub junkierski". secesjonista -
Nie wiem czy wam się coś nie pomyliło i czy nie chodzi tu o instytucję lebensborn z czasów DWS która dotyczyła SS-manów. Kobieta która zaszła w ciążę z takim osobnikiem trafiała do luksusowego obozu i tam rodziła. Pewnie jakichś formalności to wymagało a może i ślubu ale chyba wystarczało oświadczenie kobiety no i ów ojciec mógł już nie żyć. Coś takiego było również podczas PWS we Francji. Kobieta oświadczała że zaszła w ciążę z takim i takim (który zginął na froncie). Zdaje się że uznawano taką za żonę nie wnikając w szczegóły a chodziło o to żeby dziecko miało rentę po zabitym ojcu. Jakieś ceremonie mogły tym aktom towarzyszyć. To drugie to jest pojęcie prawne. Po prostu ślub per procura, często stosowany wśród królewskich czy książęcych rodów ale nie tylko.
