
euklides
Użytkownicy-
Zawartość
2,183 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez euklides
-
O wskazaniu na pochodzenie z uwzględnieniem koloru włosów
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Ogólnie
Kiedy pisałem że był blondynem pisałem z pamięci. Później sprawdziłem w necie, i znalazłem że był rudy. W każdym razie wyglądem odstawał od Gallów. PS: Nie chciałem komplikować jeszcze bardziej sprawy ale dość prawdopodobne że z pochodzenia mógł być Burgundem. Ale to już chyba mniej istotne, w każdym razie z pochodzenia Burgund czy Frank to i tak Germanin. O ile dobrze kojarzę to pani Oldenburg zwróciła na to uwagę, z tym że mimochodem. Przecież istnieje coś takiego jak dziedzictwo kulturowe. Jeżeli św. Bernard zachował cechy Germanina po iluś tam pokoleniach życia w Galii, konkretnie w Burgundii, to przecież jest to wyraźna wskazówka że jego przodkowie, czy przodkinie, nie żenili się z Galijkami, czy Galami, a zatem parę pokoleń było wychowywanych w określonej tradycji. To chyba zrozumiałe. A poza tym jeżeli chodzi o historię Francji to już po podstawówce się wie że współczesny nam naród francuski powstał przez wymieszanie Gallów z Frankami. Jednak chyba nawet po studiach się nie wie kiedy to wymieszanie się dokonało. Na podstawie w.w sprawy pana Jean Pithon można stwierdzić że w XII wieku jeszcze to nie nastąpiło. I nie tylko na tej podstawie. Gdzie indziej można się dowiedzieć że przynajmniej do końca XII wieku poczuwano się do pewnej odrębności w stosunku do Normandczyków. -
Jeśli już to katarów kojarzyłem z gibelinami nie z gwelfami i wcale nie twierdziłem że podział na gwelfów i gibelinów jest tożsamy z podziałem na katarów i rzymskich katolików. Chociaż z grubsza się pokrywał. A tak poza tym to my się chyba nigdy nie zrozumiemy. Nie wiem czy masz jakieś wiadomości na temat Abelarda czy Arnolda z Brescii a także Kościoła Pierwotnego. Jeżeli masz to się podziel, jeżeli nie to się zapoznaj, mogę ci najwyżej coś wyjaśnić, jeżeli cię to nie interesuje to napisz dlaczego. Ja z kolei mam małe pojęcie o zaratustrianizmie i manicheizmie. I przyznam się szczerze że mało mnie te filozofie interesowały przede wszystkim są to filozofie spoza kręgu europejskiego i raczej nie są potrzebne do zrozumienia naszego kręgu kulturowego. Dla Europy mają co najwyżej marginalne znaczenie. Dziwi mnie że je wprowadzasz do tego wątku. A co do tego czym jest Kościół Katarski i jego doktryna to już tu o tym gdzieś było. Nie będę cytował samego siebie. Mnie się to wydaje logiczne. Nie żyjemy w świecie idealnym, bez przerwy są wojny, czystki etniczne, przemoc itd i jak na razie dobro ze złem się ścierają i, co gorsza, końca tego nie widać. Tutaj katarzy mogli mieć rację, że przegrali i zostali wymazani z historii to wcale nie powód żeby odrzucać prezentowany przez nich pogląd: że nie żyjemy w świecie idealnym. Bo może jednak mieli rację. Przyznam się że mało wiem na temat filozofii Islamu, a jeżeli mnie interesuje to o tyle o ile ma ona związek z kulturą europejską. A poza tym w konfliktach religijnych filozofowie stanowią mały odsetek i to nie oni rozstrzygają. Pewnie znowu się nie rozumiemy. Obawiam się że dla Ciebie osobnik który zakłada pas Szachida i idzie między ludzi się wysadzić jest filozofem. Dla mnie zaś taki jest wariatem. Bo określenie pochodzenia etnicznego może implikować wiele rzeczy. To napisałem w odpowiedzi na wątpliwości czy ktoś był Francuzem czy nie itd. Upieram się jednak przy poglądzie że w średniowieczu narodowość to trochę co innego niż dzisiaj. Ale to już inny temat. A odnośnie św. Bernarda to fakt że był rudy (nie blondyn) właściwie dowodzi że wśród jego przodków od kilkunastu pokoleń nie było Galów, żadnego z jego przodków nie wychowywała Galijka czy Gal. Zatem był Frankiem. Frankowie byli przywiązani do arianizmu, to wie każdy. Zatem to może tłumaczyć dlaczego Bernard był przywiązany do nicejskiego wyznania wiary i niechętny do przeintelektualizowanych rozważań religijnych a jako przedstawiciel klasy rządzącej był pewnie bardziej zainteresowany zarządzaniem niż dysputami religijnymi. Chociaż nikt mu nie odmawia ascetycznego stylu życia.
-
Nie jest wyznacznikiem a pewną wskazówką. Często używa się w odniesieniu do średniowiecza określeń typu Polak, Francuz itd. Jednak trzeba pamiętać że w tych czasach właściwie narodowości dopiero kształtowały się. Było się Polakiem ale również Wielkopolaninem, Małopolaninem itd. We Francji sprawa była jeszcze bardziej skomplikowana bo tam istniały chyba spisane systemy prawne. Francuska oficjalna, czyli słuszna historia, mówi na przykład że na początku średniowiecza istniało prawo salickie które wkrótce "zapomniano" i w połowie XIV wieku jakiś kronikarz je sobie "przypomniał". Tyle słuszna historia. Jednak gdzieś znalazłem wzmiankę z roku 1185 roku a zatem niedługo po śmierci Bernarda z Clairvaux, dotyczącej wyzwolenia Galla, czyli nadania ujarzmionemu Gallowi przywilejów Franka. A oto ta zachowana formuła aktu wyzwolenia z 1185r: „… wyzwalam od zwyczajów prawa salickiego Jean Pithon, mego poddanego, i jego legalnych synów, przywracam im wolną wolę (bon sens, w tym przypadku oznacza przeciwieństwo niewolnictwa), w ten sposób by córki mogły dziedziczyć. Czynię z owego Jeana i jego synów ludzi wolnych (franc et libres). Za te wyzwolenie otrzymałem 18 dobrych liwrów z Vienne.” Takich przypadków było coraz więcej i miasta powoli wykupywały sobie od króla i seniorów wolność. Tym burżua którzy nie byli już poddanymi ich senior nie przejmował po śmierci majątku. Zatem w czasach św. Bernarda prawo salickie działało, wbrew temu co mówi słuszna historia, a podział na Franków i Gallów był jeszcze dosyć żywy, możliwe że powodem tego były spisane systemy prawne, ale był. Czy to miało wpływ na poglądy religijne lub polityczne? Według mnie tak. Można chyba zaryzykować stwierdzenie że Gallowie byli bardziej przywiązani do tradycji rzymskiej niż na przykład Frankowie a to już mogło mieć realne znaczenie. Przepraszam ale widzę że nie doceniłem tutaj niektórych. Pisałem nikejskie żeby nikomu nie myliła się Nicea z Lazurowego Wybrzeża z tą w Azji Mniejszej. Ale widzę że jednak jest rozróżniana. Ukłony.
-
Kolor włosów jeszcze w XII wieku sugerował że ma się do czynienia z Frankiem. Wówczas jeszcze Frankowie nie byli całkowicie zasymilowani z Galami a przynależność Bernarda z Clairvaux do Franków mogła świadczyć że mało był przywiązany do prądów intelektualnych które wywodziły się z dawnego Cesarstwa Rzymskiego to zaś mogło rzutować na to co robił. Przyznam się że niewiele wiem na temat turbosłowian i nie uważam żebym coś stracił bo ta wiedza nic chyba nie daje. A co do proporcji to jest bezsprzeczne że konflikt Kościoła Katarskiego z Rzymskim przybrał w średniowieczu bardzo dramatyczne rozmiary a wiedza o nim jest według mnie pożyteczna choćby dlatego że w znacznym stopniu przyczynił się do rozwoju islamu a to jest już chyba całkiem aktualny problem. Bez przesady. Daleki jestem od jakiegoś feminizmu ale przyrównywanie kobiet do upadłych aniołów to już trochę pachnie seksizmem. Przy tym nie wiem czy takie argumenty nie należą do argumentów typu ad personam bo przecież jedną z ulubionych metod tego typu argumentacji jest oskarżanie o rozwiązłość seksualną.
-
Mówiąc o chrześcijanach, a katarzy niewątpliwie nimi byli, to trudno odwoływać się do narodowości, tym bardziej w średniowieczu. Nawet o Bernardzie z Clairvaux trudno powiedzieć że był Francuzem. Wtedy jeszcze stara porzymska ludność galijska nie zlała się z Frankami. Wielu historyków uważa że ponieważ Bernard z Clairvaux był blondynem to był przedstawicielem frankijskiej arystokracji, nie Francuzem. Poza tym taka Langwedocja sporo odstawała kulturalnie od reszty Francji. No i katarzy przecież istnieli w całym basenie Morza Śródziemnego. Taki Arnold z Brescii przecież Francuzem na pewno nie był. Powiedziałbym że konfesja rzymskokatolicka miała swe początki w 320 roku i ewoluowała od przyjęcia nikejskiego kredo. A co do zorientowania kogoś czy niezorientowania to jednak znany jest choćby historyk Jean Guiraud który twierdzi że Kościół Katarski ma swe korzenie w początkach chrześcijaństwa, w każdym razie jeszcze z przed nikejskiego kredo. A nikt jeszcze nie zaprzeczył że ów Guiraud jest katolickim historykiem, żył w latach 1866 - 1953, a wtedy Francja kalifatem na pewno nie była (teraz chyba jednak też nie). Z Augustynem to trzeba ostrożnie. Niczego mu nie ujmując to był to [ciach] z wykształcenia a jego poglądy początkowo były bliskie katarskim (manichejskim). Zmienił je gdy znalazł się na dworze cesarskim w Mediolanie w 384 roku. Można zatem podejrzewać że dla kariery. Nie rozumiem co tu mają do rzeczy piękne kobiety. Ale poza tym doktrynę o upadku aniołów katarzy zdecydowanie odrzucali. Przecież upadłe anioły to byty niedoskonałe zatem nie mogły być stworzone przez Stwórcę. Czyli tak można powiedzieć o tym który nie słuchał Boga Ojca i stworzył niedoskonały świat materialny. Pewien nie jestem. Na przykład Bernard z Clairvaux we wszystkich intelektualnych polemikach z Abelardem przegrywał. Zresztą Abelard intelektualnie górował zawsze i w końcu użyto wobec niego argumentu nie do odrzucenia, po prostu uwięziono go w Cluny. Tak samo było zresztą ze św. Dominikiem. Gdyby było inaczej to po co byłaby potrzebna Inkwizycja, wystarczyłyby własne racje.
-
Pewnie nijak skoro był uważany za byt niematerialny. a zatem co to jest? Zatem autor sugeruje że Jagiełło pomieszał chrześcijaństwo (boska ikona) z tradycyjną wiarą przodków (pogańskiego bałwana). Przecież to można nazwać kompilacją. Określenie synkretyzm w każdym razie tu nijak nie pasuje.
-
Powiedziałbym że świat chrześcijański miał na ten temat pogląd wyrobiony już w pierwszych wiekach jego istnienia, jeszcze przed Konstantynem Wielkim. A co do średniowiecza to chyba powszechnym jest pogląd że gibelini intelektualnie górowali na gwelfami a gibelini to przede wszystkim katarzy. Można się tu powołać na św. Bernarda i jego polemikę z Abelardem, który mi wygląda na katara. W tych intelektualnych polemikach św. Bernard zawsze przegrywał. Jednak ustawicznie zwalczał Abelarda bo uważał go za niebezpiecznego dla społecznego porządku i, prawdę powiedziawszy, mógł mieć rację bo trochę później wybuchła rewolta katarska ucznia właśnie Abelarda, czyli Arnolda z Brescii. W każdym razie św. Bernard stale wyrzucał nawet podległym papieżowi biskupom że niby to zwalczają Abelarda a zaczytują się w jego pismach a ich niewątpliwie można zaliczyć do co światlejszych chrześcijan. Inna sprawa że w tych czasach wiele książek spalono i pewne idee bezpowrotnie zaginęły. Może i sensownie ale dlaczego pomija się tu zupełnie fakt że Jagiełło przyjmował chrześcijaństwo w obrządku wschodnim, czyli greckim, a wówczas wpływy katarskie w Grecji były bardzo silne i dlatego zapalił świeczkę pod tym drugim wizerunkiem. I po co do tego wszystkiego mieszać pogańskie bożyszcza. Według Długosza, Jagiełło inteligencją nie grzeszył ale jakoś wierzyć mi się nie chce by dokonywał jakiejś kompilacji chrześcijaństwa z litewskim pogaństwem. Tu to ów Bralczyk przesadził.
-
Zerknąłem do Wiki i tam jest: Pierwsze patenty na tranzystor zostały udzielone w latach 1925 do 1930 r. w Kanadzie, USA i Niemczech Juliusowi Edgarowi Lilienfeldowi. Jego projekty były zbliżone do tranzystora MOSFET[2], jednak ze względów technologicznych (głównie czystości materiałów) tranzystora nie udało się skonstruować – stało się to możliwe dopiero w drugiej połowie XX wieku. Nie chcę za bardzo wchodzić w temat ale problemem w elektronice było nie tyle wymyślenie tranzystora ale otrzymanie idealnie czystego kryształu krzemu o uporządkowanej strukturze krystalicznej. Metodę otrzymywania takich kryształów pierwszy opracował Czochralski i w połowie XX wieku tylko taką metodę stosowano bo nie znano innej. Dzisiaj pewnie są i inne tylko że chyba nikt ich nie zdradza. By trzeba chyba pojechać do Doliny Krzemowej w Kalifornii, dobrze opić sprawę by czegoś się na ten temat dowiedzieć. Jak na razie to chyba tylko oni mają sposoby na otrzymywanie czystych i uporządkowanych kryształów krzemu. Wątpię tylko żeby się tą swoją wiedzą dzielili.
-
Tak za bardzo to nie wiem co to jest ta baza elementowa ale najprawdopodobniej to chodzi o produkcję kryształów krzemu. Krzemu jest w przyrodzie pod dostatkiem i jest to podstawowy materiał do produkcji półprzewodników a zatem i w elektronice. Jednak w elektronice potrzebny jest krzem idealnie czysty i w formie krystalicznej. To znaczy że atomy w cząsteczce muszą być wysoce uporządkowane. Krzem o takich zaletach jest bardzo trudno otrzymać i zdaje się że to jest do dzisiaj problem. Pierwszym który wynalazł metodę otrzymywania takich kryształów był Polak Czochralski. To chyba dzięki wynalezionej przez niego metodzie na początku lat 1950-tych zbudowano w Ameryce pierwszy tranzystor i to chyba dzięki temu rozwinęła się Dolina Krzemowa. Dzisiaj chyba niewiele firm potrafi wyprodukować kryształ krzemowy o wysokiej jakości a jest to podstawa do budowania dobrych komputerów. Zdaje się że nawet nie wszystkie państwa mają takie możliwości. Rosjanie w każdym razie mieli z tym problemy przez to nie potrafili budować takich komputerów jak Amerykanie i dlatego przegrali wyścig na księżyc, czy w ogóle w kosmosie. .
-
ZSRR - i jego bezlicencyjne kopie
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Kiedyś bawiłem się w porównywanie Concorde, Concord i Tu 154 (nie wiem czy dobrze zapamiętałem oznaczenie) i ten ostatni wydał mi się podobny. Biorąc pod uwagę na przykład prędkość i masę startową tych samolotów to wydawało mi się że łatwo z nich zrobić bombowiec który byłby w stanie rzucić na przykład bombę atomową w bardzo odległe miejsce na ziemi. Zdarzało mi się też słuchać Wolnej Europy i kiedyś usłyszałem tam jakąś audycję o wojnie w Wietnamie gdzie rozgłośnia ta twierdziła że USA walczyły tam z całym światem. Pamiętam że mnie to zdziwiło. A że wówczas cały świat to były USA, ZSRR, Anglia, Francja no i może Chiny to współpraca Brytyjsko- francusko-rosyjska przy budowie samolotu który mógłby się stać bombowcem strategicznym wydała mi się prawdopodobna. PS: Praw autorskich do tego stwierdzenia nie wymagam. Jak kto chce to może z niego korzystać. -
Bez tego nieokreślonego liczebnika można się obejść. Raczej odniosłem go do zacytowanych słów że niewątpliwie istnieje ale nie wiadomo kim on jest itd. Przecież taka była doktryna katarów. Przy czym jej korzenie tkwią w początkach chrześcijaństwa. Gdzieś tu była już o tym mowa.
-
Raczej przez pierwsze stulecia średniowiecza wiedziano o tym sporo tyle że później "zapomniano". Niewątpliwie wiąże się to z owym IV Soborem ale przyczyny tego były polityczne nie teologiczne. Wówczas był konflikt z katarami. Ci zaś twierdzili że Bóg o którym jest mowa w Starym Testamencie to właśnie szatan. Twierdzili też że w skład Trójcy wchodził szatan, który był przed Jezusem i który, zresztą tak jak Jezus, był bytem niematerialnym i to on właśnie (szatan) stworzył mocno niedoskonały świat materialny. Bóg Ojciec kiedy się o tym przekonał zesłał swego drugiego syna Jezusa by ten niedoskonały świat materialny naprawił i ten poprzez Ukrzyżowanie rozpoczął naprawianie tego świata ale bynajmniej szatana jeszcze nie pokonał i ta walka dobra ze złem trwa do dzisiaj. Na owym Soborze te tezy odrzucono i ustalono inne ale te miały w istocie umożliwić rozróżnienia chrześcijanina katara od nie-katara. Było to potrzebne na użytek przyszłej Inkwizycji o której zapewne wówczas myślano. W każdym razie to mniej więcej w tym czasie powstała kuźnia kadr Inkwizycji, czyli zakon Dominikanów. Sama Inkwizycja powstała trochę później kiedy te kadry już przygotowano. Chyba można powiedzieć że była to pierwsza policja polityczna w historii i te tezy IV Soboru miały jej pomagać w rozpoznawaniu katarów a nie wynikały z przyczyn teologicznych. A dzisiaj nie można przecież powiedzieć że katarzy mogli mieć rację bo przecież ich prześladowano. Stąd cały problem.
-
ZSRR - i jego bezlicencyjne kopie
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Ta współpraca jawną na pewno nie była. Tam gdzie w grę wchodzi współpraca przy produkcji czegoś co może stanowić jakąś broń wiele rzeczy może być owianych tajemnicą. Co do komputera Mińsk22 to nie mam o nim zielonego pojęcia, jak zresztą o informatyce w ogóle. Ale w tym przypadku nasuwa się refleksją że samo zżynanie, nawet najdoskonalsze, ma swoje słabe strony. Możliwe że Rosjanie doskonale skopiowali ten komputer ale nie potrafili iść za trendami i dalej rozwijać swych komputerów, tu w końcu chodzi o myśl twórczą. To w końcu zadecydowało o tym że przegrali wyścig w kosmos. -
Tylko coś mi się wydaje że Szanowny Secesjonista przeczytał ów asumpt po łebkach bo ów pan Paweł Szuppe tych pojęć używa zamiennie i to tak konsekwentnie że w jednym zdaniu pisze diabeł a w następnym szatan. Warto również zaznaczyć że IV Sobór Laterański zebrał się w określonych warunkach historycznych, po niesłychanym zaostrzeniu się konfliktów z Katarami. Przecież to 5 lat wcześniej, w 1209 roku, padły pod Bezieres słowa papieskiego legata "zabić wszystkich, Bóg rozpozna swoich" w wyniku których wymordowano mieszkańców ogromnego jak na owe czasy miasta (20 tys mieszkańców). Owo Creatio ex nihilio to była wyraźna polemika z katarami którzy twierdzili że świat materialny został stworzony ale przez zbuntowanego Syna Bożego, czyli szatana. Takie artykułowanie różnic między katarami a nie-katarami było potrzebne żeby można było ich rozpoznać i uniknąć takich metod postępowania jak ta w Bezieres w 1209 roku. Tak pisze pani Oldenburg w swym "Żywocie Św. Bernarda"
-
Nie wiem jak wy chcecie wyjaśnić pojęcie szatana odrzucając dualistyczne teorie (bo o ile dobrze zrozumiałem to je odrzucacie) które mówią o nieustannej walce dobra ze złem. Abelard na przykład, który do religii wprowadzał czynnik logicznego myślenia, przejaw tej walki widział w ukrzyżowaniu. Twierdził że najgorszą zbrodnią szatana było zamordowanie Jezusa i że to szatan był tego sprawcą a Piłat był tylko jego narzędziem.
-
Lebensborn - w trosce o rasę
euklides odpowiedział Błędnica → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Od razu piszę że o związkach Lebensborn z polskimi dziećmi nie wiem nic ponadto co jest tutaj napisane i nie ma sensu bym coś jeszcze o tym pisał. A tego co napisałem ja sam nie uważam, a przynajmniej dotąd nie uważałem za rewelacje. Książka o tym jest łatwo dostępna, zdaje się za 5 euro, i każdy ją może mieć. Nie jest to w każdym razie jakaś wiedza tajemna. O Lebensborn wiem właśnie z tej książki. Napisał ją Andre Brissaud, tytuł "SS". Powołałem się przedtem na Groppe bo to łatwo sprawdzić. Brissaud napisał więcej o sprawach związanych z Lebensborn. Mniej więcej tak (trochę w skrócie): Instytucja Lebensborn (źródło życia) powołana została rozkazem Himmlera w dniu 13 września 1936 roku. Jej zadaniem było wspieranie wielodzietnych rodzin o dobrej wartości rasowej i dobrej biologicznej dziedziczności które gwarantowały posiadanie w następnych pokoleniach dzieci o takich samych walorach. To samo dotyczyło przyszłych matek. Opiekę miano roztoczyć zarówno nad matkami jak i nad dziećmi. Jej powołanie początkowo utrzymywano w tajemnicy a rozkaz Himmlera był przeznaczony tylko dla wyższych funkcjonariuszy SS. W myśl zasad tej organizacji planowano również utworzenie obozów Lebensborn przeznaczonych dla młodych kobiet które zaszły w ciążę z SS-manami. 28 października 1939 roku po raz pierwszy Himmler ujawnił cele Lebensborn które dotąd utrzymywano w tajemnicy. Wydał wówczas dekret o roztoczeniu przez Reichsfuhrera SS (czyli Himmlera), a konkretnie przez ludzi których on wyznaczył, opieki nad wszystkimi dziećmi czystej krwi, bez względu na to czy pochodziły z legalnych związków czy też z nielegalnych, na przykład wówczas gdy ich ojcowie polegli w boju. Wysłał również w tej sprawie okólnik do wszystkich służb SS i policji. Matki miały otrzymać pomoc materialną na ich wychowanie i kształcenie. W szczególnych przypadkach losowych SS miała objąć opieką wszystkie takie dzieci, legalne albo i nie. Po wojnie szeroką pomoc mieli uzyskać wszyscy ci co by o nią poprosili, nawet gdyby ich ojcowie powrócili. Były to postanowienia które brały pod uwagę straty na wojnie, ale nie tylko. Przewidywały potrzeby demograficzne na powojenną kolonizację. Dla kobiet które zaszły w ciążę z SS-manami organizowano specjalne obozy. By przyszła matka mogła zostać tam przyjęta musiały być spełnione pewne warunki. Od ojca SS-mana wymagano tylko psychiatrycznego badania. Kobiety musiały natomiast spełniać ostrzejsze kryteria. Musiały dostarczyć świadectwo dowodzące że ich przodkowie od 3 pokoleń byli Aryjczykami, mieć co najmniej 165 cm wzrostu. Musiały podpisać oświadczenie że od pewnej daty (zależnej od konkretnego przypadku) nie było w rodzinie przypadków chorób dziedzicznych, epilepsji, imbecylizmu, toksykomanii. Musiały też na piśmie zrzec się praw do dzieci jakie by się urodziły podczas pobytu w obozie Lebensborn. Musiały też przejść różne testy fizyczne. Najbardziej ceniono blondynki o niebieskich oczach ale inne też tam przyjmowano. Wszystkie obozy Lebensborn były luksusowe. Zakładano je w górach, w sosnowych lasach, nad brzegami jezior, niekiedy w starych zamkach. Miały wyśmienitą kuchnię i wspaniałą obsługę. W każdym obozie było kino, tereny sportowe i rekreacyjne. Kilka tygodni przed spodziewanym połogiem pensjonariuszki były przenoszone do kliniki położniczej. Tam mnóstwo kobiet, mężatek lub nie, ofiarowało swe dziecko państwu. W sumie było 12 takich klinik w tym jedna w Neuilly we Francji, jedna w Belgii i jedna w Holandii. Oblicza się że w tych klinikach rodziło się w latach 1941 – 44 około 10 tys dzieci rocznie. Ujawnienie zasad instytucji Lebensborn wznieciło wiele sprzeciwu, szczególnie ze strony Kościołów, ale nie tylko, bo swój sprzeciw wyrażało wielu oficerów Wehrmachtu, najgłośniej generał Theodor Groppe. Przeciwny temu był również generał von Brauchitsch który zaczął wówczas snuć plany wyeliminowania Hitlera. Opór Groppe ściągnął na niego ostrą krytykę SS i w końcu zdjęto go ze stanowiska i uwięziono. Po wojnie dzieci z tych obozów trafiały do swych matek lub do różnych zakładów, bywały adoptowane. W sumie ich losy są trudne do prześledzenia. Co do powoływania się na źródła to należy je traktować ostrożnie często bowiem zawierają częściową prawdę albo niedokładną. Tak jest też i w powyższym przypadku. Autor nie napisał w zasadzie niczego dyskwalifikującego ale kiedy np. pisał że jako matki szczególnie ceniono niebieskookie blondynki to nie należy z tego wysnuwać jakichś teorii mówiących o jakiejś dbałości o biologiczną rasę. Na przykład gdzie indziej autor pisze że Hitler czy Goering uważali się za nordyków mimo że absolutnie na takich nie wyglądali. Argumentowali to jednak tym że uważają się za takich bowiem byli na froncie i sprawdzili się w boju. Himmler zresztą również usprawiedliwiał się z teorii dotyczących niebieskookich Aryjczyków twierdząc że po prostu u osobników o takim wyglądzie jest największe prawdopodobieństwo że będą dzielnymi i odważnymi żołnierzami, co nie oznacza że osobnicy nie mający takiego wyglądu nie mogli takimi być. Zdaje się że te wszystkie teorie nazistowskie były obliczone na wychowanie odważnego, gardzącego śmiercią żołnierza. I chyba trzeba przyznać że były szatańsko skuteczne. No bez przesady. Nazywać stowarzyszeniem oficjalnie powołaną instytucję na czele której stali wyżsi funkcjonariusze SS, wyznaczeni przez samego Himmlera, to nie mieści się w głowie, przynajmniej mnie. -
Nie wiem jaki kanon dopuszczał małżeństwo per procura ale pewnie przykłady takiego małżeństwa można w historii znaleźć. Sama zasada per procura też występuje w prawie rzymskim. A przeszkodę można było obejść bo przecież średniowiecze to czasy w których przekazywanie informacji o czyjejś śmierci i informacji w ogóle było trudne, czasem niemożliwe, a o jakąś nagłą śmierć śmierć było łatwo (wojny, wypadki, zarazy itp.) W takich warunkach kreatywność prawnicza miała pole do popisu. Przecież to oczywiste. PS: Znowu wyszedł jakiś problem. Jak dotąd uważałem małżeństwo per procura za coś oczywistego, nie miałem co do tego wątpliwości i specjalnie go nie analizowałem. Wiem że było i tyle. EDYCJA: Przed chwilą pod linkiem LE MARIAGE PAR PROCURATION DANS L'ANCIEN DROIT znalazłem że takie małżeństwo było znane w prawie rzymskim.
-
Najlepiej to byłoby zajrzeć do prawa rzymskiego które przewidywało załatwianie pewnych formalności per procura, czyli przez osobę upoważnioną. Prawo rzymskie to długo przed średniowieczem, a zatem ślub per procura był zawierany i w średniowieczu. Że reprezentowany przez pełnomocnika "pan młody" mógł już nie żyć to pewnie dawało się łatwo obejść, jeżeli to w ogóle stanowiło jakiś problem. Tutaj mamy trochę inną sprawę niż tą powyższą gdzie mowa o ślubie per procura. Różnica polega na tym że ślubu per procura udzielał kapłan (ksiądz, pastor itp.) Natomiast tutaj piszesz że ślubu udzielał oficer SS. To jak najbardziej możliwe i wcale nie musiał pełnić roli urzędnika państwowego. Trzeba pamiętać że ideologia nazistowska zawierała wiele elementów metafizycznych. Rosenberg, w końcu chyba najważniejszy ideolog nazizmu, pisał o Duszy, o Micie Krwi z których to pojęć miały się wywodzić wszystkie religie a SS miało być Zakonem Krwi który miał odrodzić Mit Krwi itp. Hitler znowu stale odwoływał się do Opatrzności , że go wiodła itp. Zatem nic dziwnego że oficer SS wtajemniczony w tą "ideologię" mógł pełnić rolę kapłana i było to akceptowane.
-
Lebensborn - w trosce o rasę
euklides odpowiedział Błędnica → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Nie chciałbym się wtrącać do toczonej tu dyskusji o średniowieczu ale ja nie mam zwyczaju pisać żadnych "rewelacji" i takich nie piszę i dlatego uważam że należy się wyjaśnienie. Proponowałbym na przykład wystukać hasło "Theodor Groppe" tam pisze: Przeciwko rozkazowi Heinricha Himmlera skierowanego do SS i policji w dniu 28 października 1939 r., Który zobowiązał ich członków do produkowania dzieci za wszelką cenę - nawet jeśli byli małżeństwem pozamałżeńskim - wzbudzał gniewne protesty przeciwko Dowództwu Generalnemu i innym. Tekst jest po niemiecku i to powyższe jest z translatora ale chodzi o to że ten generał występował przeciw lebensborn które dotyczyło członków SS. Wątpliwości co do tego wyrażały wszystkie kościoły. Uważano że to za bardzo godzi w moralność. Co nie znaczy że tylko Groppe się temu sprzeciwiał. Jego sprawa jest tylko najbardziej znana. A co do 28 października 1939 roku to tego dnia Himmler wydał dekret o roztoczeniu przez Reichsfuhrera SS (czyli Himmlera) opieki nad wszystkimi dziećmi czystej krwi, bez względu na to czy pochodziły z legalnych związków czy też z nielegalnych, kiedy nawet ich ojcowie już polegli w boju. Do wszystkich służb SS i policji wysłał okólnik w którym była mowa że wszystkie dzieci czystej krwi pochodzące ze związków legalnych lub nie, których ojcowie zginą na wojnie znajdą się pod opieką ludzi wyznaczonych przez Reichsfuhrera SS. Matki miały otrzymać pomoc materialną na ich wychowanie i kształcenie. W szczególnych przypadkach losowych SS miała roztoczyć opiekę nad wszystkimi takimi dziećmi, legalnymi czy nie. Po wojnie szeroką pomoc mieli uzyskać wszyscy ci co o nią poprosili, nawet gdyby ich ojcowie powrócili. Dziećmi polskimi to może się i zajmowali tyle że w osobliwy sposób i nie to było najważniejszym zadaniem no i nie było to żadne stowarzyszenie a obowiązek nałożony na wszystkich podwładnych Himmlera. A jednak takie obozy istniały. PS. A odnośnie "rewelacji" to nie należy być gorliwszym od ACTA2 Wpis euklidesa przeniesiono z tematu: "Ślub junkierski". secesjonista -
Nie wiem czy wam się coś nie pomyliło i czy nie chodzi tu o instytucję lebensborn z czasów DWS która dotyczyła SS-manów. Kobieta która zaszła w ciążę z takim osobnikiem trafiała do luksusowego obozu i tam rodziła. Pewnie jakichś formalności to wymagało a może i ślubu ale chyba wystarczało oświadczenie kobiety no i ów ojciec mógł już nie żyć. Coś takiego było również podczas PWS we Francji. Kobieta oświadczała że zaszła w ciążę z takim i takim (który zginął na froncie). Zdaje się że uznawano taką za żonę nie wnikając w szczegóły a chodziło o to żeby dziecko miało rentę po zabitym ojcu. Jakieś ceremonie mogły tym aktom towarzyszyć. To drugie to jest pojęcie prawne. Po prostu ślub per procura, często stosowany wśród królewskich czy książęcych rodów ale nie tylko.
-
Villa Fraineuse - Wilhelm i decyzja o abdykacji
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
To że napisał że nie wie to nie znaczy że naprawdę nie wiedział. Hindenburg był monarchistą i mógł mieć jakieś rachuby polityczne kiedy twierdził że cesarz nie abdykował. Bez problemu można jednak znaleźć że 9 listopada 1918 roku podpisał akt abdykacji. Znalazłem na przykład od razu pod pod linkiem: Le 9 novembre 1918. Le jour ou Guillaume II a ete force d'Abdiquer a Spa. Jest tam napisane: 14 heures, Guillaume II se résigne A reculons, vers 14 heures, Guillaume II signe le message d’abdication. Comme Empereur, mais il reste, écrit-il, Roi de Prusse. C’est peine perdue, vers midi, le chancelier du Reich a annoncé son abdication totale, comme Empereur et comme Roi de Prusse, et la renonciation au trône du prince héritier. Tyle tylko że podpisał o 14-tej, nie o 15-tej tak jak to można wywnioskować z innych źródeł. W każdym razie po naradzie zwołanych oficerów. Tyle że jedne źródła podają że skończyła się ona o 12,30 a inne że o 13-tej -
Villa Fraineuse - Wilhelm i decyzja o abdykacji
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
To jest trochę zbyt skomplikowane żeby wyrazić to paroma zdaniami. Piszę z pamięci i mogę coś pomylić ale w razie czego coś można wyjaśnić. Otóż z grubsza sytuacja wyglądała tak: Po załamaniu się Austrii sytuacja Niemiec stała się katastrofalna, ale nie do końca. Armia niemiecka trzymała się dobrze i wszystko się mogło jeszcze różnie potoczyć. Wydaje się jednak że Hindenburg ale przede wszystkim Ludendorff dawali się manipulować alianckim wywiadom. Byli przekonani że w Anglii i Francji lada dzień wybuchnie rewolucja, co było mrzonką. To skłaniało ich do dalszego prowadzenia wojny zatem chcieli wymusić na rządzie by ogłosił pospolite ruszenie, czyli by do wojska powołano wszystkich zdolnych do noszenia broni. To jednak groziło naprawdę katastrofą bowiem doprowadziłoby do kompletnego załamania się wojennej gospodarki niemieckiej. Po prostu armia nie miałaby czym walczyć. Hindenburg i Ludendorff byli jednak przekonani że byłby to ostateczny wysiłek który by nie trwał długo. Inaczej te sprawy widział Max von Baden, który miał dobry zmysł polityczny. Widział że niemieckie naczelne dowództwo daje się manipulować i nie godził się na żadne jego sugestie. Problem jednak tkwił w tym że naczelne dowództwo miało poparcie cesarza. Sytuacja na linii rząd-niemieckie naczelne dowództwo stawała się napięta i chyba cesarz skłaniał się do interwencji wiernych oddziałów w Berlinie. Aż w końcu 8 listopada 1918 roku następca Ludendorffa, Groener decyduje zebrać w Spa 50 wyższych oficerów z frontu, generałów i pułkowników na których w praktyce spoczywało dowodzenie frontem, by wyrazili swoje zdanie. Przybyli oni do Spa rano 9 listopada 1918 roku ale front zdołało opuścić tylko 36 i tylko tylu obradowało. Po naradzie oświadczyli że armia zachowuje posłuszeństwo cesarzowi ale nie jest w stanie zaprowadzić w kraju porządku. To oświadczenie oznaczało że oficerowie źle widzieli marsz na Berlin i to pewnie skłoniło skłoniło cesarza do rezygnacji z tego marszu i wywołało w.w reakcję Hindenburga. Teraz jest pytanie co podczas tej narady zaszło? Na ile opinia wyrażona przez tych oficerów była zgodna z prawdą a na ile podjęli ją pod wpływem Max von Baden? Otóż w armii niemieckiej były chyba jeszcze wówczas pewne przeżytki feudalne i między tymi oficerami pewnie byli i tacy co składali przysięgę von Badenowi jako suwerenowi Wittenbergi i to oni a nie obiektywna sytuacja mogli zadecydować o takiej czy innej deklaracji owych 36 oficerów. Wilhelm potraktował to poważnie i zrezygnował z zamiarów marszu na Berlin. Pewnie wśród oficerów byli i tacy co przysięgali bezpośrednio jemu jako królowi Prus. Dlatego zrezygnował z korony cesarskiej ale nie z korony Prus. Sytuacja była pewnie tak zagmatwana że nie było wiadomo co z tego może wyniknąć i dlatego Wilhelm wolał zniknąć z Niemiec i usunął się do Holandii. Von Baden zrobił zresztą to samo bo też zniknął. Wysoko postawioną to trochę mało powiedziane. Był głównodowodzącym wojskami niemieckimi. Miał znaczny prestiż, ale w rzeczywistości to nie on kierował działaniami. W praktyce inicjatywa i autorytet należały do „pierwszego kwatermistrza generalnego”, Ludendorfa, który swoją wolę narzucał nawet rządowi. Jego znaczenie było wynikiem dotychczasowych zasług. Był bardzo pracowity, miał silną wolę, jasne spojrzenie. Jego decyzje były trafne. Posiadał gorący temperament, umiał wpływać na otoczenie, posiadał wszelkie zalety wielkiego szefa. Miał jednaki skłonności do nadmiernego ryzyka. W październiku zastąpił go Groener. Hindenburg pozostal jednak na swoim stanowisku do końca. To się zgadza. Przecież von Baden ogłosił o abdykacji Wilhelma II o 11-tej zanim ten się na to zdecydował. Postawił go przed faktem dokonanym? W każdym razie mogło chodzić o jakąś intrygę polityczną. Ta książka to Pierre Renouvin "Rozejm w Rethondes". Nie mam jej pod ręką i trochę brak mi czasu ale będę miał czas to do niej jeszcze zajrzę. -
Villa Fraineuse - Wilhelm i decyzja o abdykacji
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
W chwili kiedy się tutaj włączyłem mowa była o abdykacji przed wyjazdem cesarza do Holandii. Z tym że 9 listopada 1918 roku cesarz abdykował z tronu cesarskiego ale nie abdykował z korony Prus. 28 listopada 1918 pewnie abdykował z jednego i drugiego. Z tym że 28 listopada to już nie odgrywał roli politycznej, przynajmniej oficjalniej, był emigrantem. Chociaż istotnie można przypuszczać że rolę polityczną jeszcze jednak odgrywał i to długo, tyle że nigdzie nic o tym nie pisze. Zgadza się pisałem trochę z pamięci i mi się pomyliło. W każdym razie Paul Hintze był 9 listopada 1918 roku byłym ministrem spraw zagranicznych. Z tym że sytuacja w Niemczech w 1918 roku była na tyle skomplikowana że trudno się w tym wszystkim zorientować i o pomyłkę łatwo. -
Villa Fraineuse - Wilhelm i decyzja o abdykacji
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Pisałem już że 9 listopada 1918 roku ok. godziny 11-tej przed południem kanclerz Max von Baden podał oficjalnie do wiadomości że Wilhelm II abdykował i nie jest to żadne "według mnie" a tak mówi historia. Możliwe iż nie można tego nazwać deklaracją, zatem jak to nazwać? Przypominam że było to niezgodne z prawdą. Zresztą von Bade sam się chyba przestraszył tego co zrobił bo zaraz po tym podał się do dymisji. Cesarz Rosji abdykował za pomocą telegramu ale go podpisał natomiast Wilhelm II żadnego telegramu nie podpisywał. Oprócz daty i miejscowości mogę jeszcze podać godzinę. Otóż Wilhelm II podpisał akt abdykacji 9 listopada 1918 roku w kwaterze głównej armii niemieckiej w Spa (Belgia) około godziny 15-tej. Pisałem szybko i trochę mi się pomyliło. (pomylił mi się z Hollwegiem) Oczywiście chodzi o Paul Hintze ministra spr. zagr. w rządzie Max von Bade. Wtedy to był już chyba byłym ministrem bo trochę wcześniej von Baden podał się do dymisji. -
Villa Fraineuse - Wilhelm i decyzja o abdykacji
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Pisałem z pamięci. Pamiętałem że sprawa abdykacji po 4 listopada stała się bardzo palącą, stale wracała i trochę byłoby dużo pisać co się przez te 5-6 dni działo (między 4 a 9 listopada). W każdym Maksymilian Badeński ogłosił ją oficjalnie nie parę dni a parę godzin wcześniej przed faktyczną abdykacją Wilhelma. Przepraszam ale że deklaracja Maksymiliana Badeńskiego była jednostronna to pisze pod linkiem który, szanowny Bruno, podałeś. Z tym to mi się trudno zgodzić. Do 9 listopada go ignorowano ale to nie znaczy że się nie liczył. 8 listopada w południe do Berlina przybyło oświadczenie, a właściwie groźba cesarza, który przebywał w kwaterze głównej w Spa (Belgia), że nie zamierza stosować się do udzielanych mu rad (czyli m.in abdykować). Na protesty M. Badeńskiego odpowiedział że jest zdecydowany na czele armii zaprowadzić porządek w kraju i że w tym celu wydał już rozkaz wycofania pewnych jednostek z frontu. To już była zapowiedź wojny domowej. Jednak wewnątrz Niemiec armia była sparaliżowana, dworce były w rękach zbuntowanych a oddziały frontowe nie miały ochoty strzelać do buntowników. W takim stanie rzeczy d-ca armii niemieckiej, Groener, zadecydował zebrać w Spa 50 wyższych oficerów z frontu by wyrazili swoje zdanie. Ci oficerowie zebrali się 9 listopada w Spa i po naradzie oznajmili że armia jest nadal wierna cesarzowi ale większość z nich stwierdziła że nie jest w stanie zaprowadzić w kraju porządku. Gdyby jednak cesarz wydał rozkaz to armia by go na pewno posłuchała i doszłoby do krwawej wojny domowej. Ten jednak dał za wygraną, podpisał abdykację i wyjechał do Holandii. Dopiero wówczas można powiedzieć że wypadł z gry, chociaż nie do końca bo przecież oficerowie, generałowie, a nawet i zwykli żołnierze z dnia na dzień nie przestali mu być wierni. To było przez dłuższy czas problemem dla Niemiec.