jancet
Użytkownicy-
Zawartość
2,795 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez jancet
-
A ile masz wiosek? A tak serio, to wywołałeś temat i zaraz pobiegłeś do konkluzji, czyli uporządkowania rynku mieszkań czynszowych, czy to wynajmowanych na rynku wtórnym, czy to budowanych z przeznaczeniem na wynajem. I całkowicie się z Tobą zgadzam. Wprawdzie podatki z najmu mieszkań zostały, dzięki objęciu ich zryczałtowanym podatkiem od przychodów ewidencjonowanych w stawce 8,5% i obniżone, i uproszczone, ale wciąż barierą jest niepokój, dotyczący wykwaterowanie niepłacącego najemcy. Zdecydowanie wymaga to ustawowego uregulowania, które spowodowałoby obniżenie czynszu rynkowego. Wykwaterowanie na bruk to sprawa drastyczna, więc potrzebny jest program budowy mieszkań socjalnych. Ale wciąż nie jest to merytoryczne ustosunkowanie do samego programu Mieszkanie+.
-
Domyślam się, że chodzi o wzrost liczby urodzeń o 289 tys. rocznie, czyli do 659 tys., który to poziom, wg prognozy rządowej, mielibyśmy osiągnąć dopiero w 2025 ? Ja uznawałem 648 tys. za sukces, tyle że życzyłem sobie tego poziomu już w 2019. Pewnie byłem egoistą w tym względzie, bo mam lat 57, statystycznie czeka mnie jeszcze 25 lat życia, czyli umrę w 2041. Osoby urodzone w 2025 wejdą na rynek pracy w latach 2044-2050, czyli niestety już (statystycznie) po mojej śmierci. Czyli - wg aktualnego stanu ustawowego - przez co najmniej kolejnych 8 lat (do wieku emerytalnego) będę dorzucać się ze swoich podatków do programu, który zapewni (jeśli się uda) stabilność emerytury kobietom, które dziś mają lat 26 i mężczyznom 31-letnim. Czyli dbam o emerytury mega syna i synowej, ale wciąż boję się o własną.
-
Jednak trochę mnie dziwi, że choć w zasadzie uczeń szkoły podstawowej dość łatwo powinien dojść do wniosku, że skoro na coś przez 9 miesięcy kosztowało 19 mld, to przez 12 miesięcy będzie - zapewne - kosztować 19*12/9 = 25 1/3 mld, a rząd przewiduje na to 23 mld. Tak, spodziewam się tego, że pokryje różnicę z rezerwy finansowej, ale w założeniu jest ona przeznaczona na wydatki, które były nie do przewidzenia, podczas gdy te przewidzieć było łatwo, Tego o Reducie to nie rozumiem. Nie wydaje mi się, bym wyszedł poza granice rozważań o polityce gospodarczej, w tym budżetowej. Posty o damach z łasiczkami też.
-
Spuścizna Piłsudskiego. Czy udało mu się rozwiązać ważne problemy krajowe?
jancet odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Biografie
Ja też nie czuję wielkiej wiedzy o tej epoce, ale pytania tego typu nie wymagają szczególnej erudycji, dotyczą głównie stanu naszej świadomości, poglądów. W 1918 roku Cesarstwo Niemieckie faktycznie upadło, ale państwo niemieckie trwało i nie było nam przyjazne, wręcz było jawnie wrogie. Całkowicie upadły CK Austro-Węgry, ale z powstałymi na ich gruzach Czechami i Słowacją też stosunki były nieprzyjazne. W listopadzie 1918 ktoś, kierujący się jedynie rozsądkiem raczej niewiele by postawił na to, że to państwo przetrwa jako coś więcej, niż kadłubek bez faktycznego dostępu do morza, Poznania, Śląska, Przemyśla i Lwowa, Suwałk. W 1935 roku mieliśmy w miarę ułożone stosunki ze wszystkimi sąsiadami, najgorzej z Litwą. Jednak wówczas ani Niemcy, ani Czechosłowacja żadnych pretensji do nas nie wysuwała. Z dwoma sąsiadami - Rumunią i Łotwą - mieliśmy stosunki przyjazne czy sojusznicze. Tyle, że byli to najsłabsi z naszych sąsiadów. Rosja Radziecka pogrążona była w chaosie kolejnych czystek, a w 1935 roku - tak mi się zdaje - nie dało się przewidzieć, że Francja i Wielka Brytania zgodzą się wkrótce na remilitaryzację Niemiec, wchłonięcie Austrii i Czech, podporządkowanie Słowacji i zajęcie litewskiej Kłajpedy. Ani że Stalin zdoła odbudować dowództwo Armii Czerwonej. -
Spuścizna Piłsudskiego. Czy udało mu się rozwiązać ważne problemy krajowe?
jancet odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Biografie
Prawdę piszesz, ale podtrzymuję swój pogląd. Patrzę bilansowo i odpowiadam na pytanie: czy pozycja Polaków i ich stosunki z sąsiadami i mniejszościami były lepsze w 1918 roku czy w 1935? Odpowiedź: w 1935. W 1918 we wschodniej Galicji toczyła się wojna domowa z Ukraińcami. Z Litwinami jawna wrogość, która zaowocowała w następnym roku walką o Suwałki ("zielone ludziki" mi się kojarzą). Konflikty graniczne z Czechami i Słowacją. Przed nami jeszcze Powstanie Wielkopolskie i III Powstania Śląskie. W zasadzie ostry konflikt z wszystkimi sąsiadami naraz. W 1935 roku mamy przyjazną - nieufną - wrogą (niepotrzebne skreślić) koegzystencję. Z sąsiadami i mniejszościami doszliśmy do jakiegoś modus vivendi. Mogę sobie wyobrazić jeszcze lepszą sytuację, ale postęp był znaczny. -
a nowe strategie prokreacyjne niekoniecznie muszą wybuchać w tak krótkim czasie. Stawianie rządowi zarzutu, że jego propozycje znacząco wybiegają w przyszłość (jako efekt jakiegoś programu) wydaje mi się nieco dziwnym. Jak rozumiem najlepsze programy to te: "od wyborów do wyborów". Zapewne niejasno się wyraziłem, gdyż czyniłem rządowi zarzut, że patrzy na skutki swych propozycji co najwyżej do wyborów, ani trochę dalej. Na 500+ w budżecie na 2016 przewidziano 19 mld zł. Świadczenie wypłacano przez 9 miesięcy, więc wynosiło 4,5 tys. Rocznie. Uwzględniając 2% na obsługę (absolutnie za mało) dostajemy: 19E+09 / 4,5E+03 * 0,98 = 4,1E+06, czyli program 500+ w 2016 objąć miał 4,14 mln dzieci. Dzieci zaś wg stanu na 01.01.2016 mieliśmy 6,9 mln. Znaczy 2,8 mln to "pierwsze dzieci", zaś program obejmuje 60% dzieci. Na rok 2017 w budżecie (czy też wciąż projekcie budżetu, jak kto woli) przewidziano 23 mld zł. Ale będzie wypłacone 6000 zł na łebka, zatem: 23E+09 / 6E+0, * 0,98 = 3,76E+06, czyli w 2017 program 500+ objąć ma 3,76 mln dzieci. 380 tys. dzieci mniej !!! Skąd te oszczędności? Ano Zaiste, około 310 tys. tegorocznych siedemnastolatków w przyszłym roku wypadnie z programu. Skąd ubytek dalszych 70 tysięcy? W 2015 roku narodziło się niecałe 370 tys. dzieci, co było wynikiem bardzo słabym, choć bywało gorzej. Ile dzieci się narodziło w 2016 - nie wiem, wszakże założenie, że w 2017 roku 70 tysięcy z programu ubędzie, to wpisanie do ustawy budżetowej już nie katastrofy demograficznej, ale epidemii, chyba że planowana jest rzeź niewiniątek, jak przez Heroda. Zakładając, że efekt demograficzny programu będzie żaden, czyli że zatrzymamy się na poziomie 370 tys. dzieci, to uprawnionych do świadczeń w 2017 roku będzie: (6,9 mln - 0,52 mln + 0,37 mln) * 60% = 6,76 * 60% = 4,06 mln i na program 500+ będzie potrzebne: 4,06 mln * 6 tysięcy / 0,98 = 23,8 mld, czyli o mały miliardek więcej, niż zakłada budżet. Może to jednak media "niezależne" wprowadzają mnie w błąd i w budżecie/projekcie jest zapisane 23,8 mld, zaokrąglane przez redakcje do 23. Ale to i tak przy założeniu, że program poniesie fiasko pod względem demograficznym. A jeśli pod tym względem się uda? Zrobiłem taką symulację, przy założeniach, że w Polsce urodziło się w 2016 roku 0 10% więcej dzieci, niż w 2015, potem odpowiednio - 2017 i 25%, 2017 i 50%, 2018 i następne - 75%, czyli doszlibyśmy do poziomu 648 tys., wprawdzie niższego, niż w 1980 (prawie 700 tys.), ale demograficznie zapewniającego odbudowę struktury demograficznej. Jednocześnie wzrost liczby dzieci będzie powodować wzrost liczby dzieci w rodzinach wielodzietnych, czyli wzrost % dzieci, objętych programem 500+. Założyłem, że będzie wzrastał o 1 pp. rocznie od 60% do 70% w 2026 i taki już zostanie. Wnioski są ciekawe. Wprawdzie w 2017 trzeba będzie wydać ponad 25 mld, ale na tym poziomie utrzyma się do końca tej kadencji. W następnej kadencji zacznie rosnąć i w 2023 sięgnie 30 mld. I dalej będzie rósł. Pierwsze dzieci, narodzone dzięki programowi 500+ zaczną realnie wchodzić na rynek pracy i zrzucać się na emerytury w 2036 roku. Wtedy koszt programu będzie przekraczać 43 mld rocznie.
-
Dezercja z pola bitwy
jancet odpowiedział TyberiusClaudius → temat → Ziemie polskie od wędrówki ludów do panowania Mieszka I (IV w. - ok. 960 r.)
A tak z czczej ciekawości - jak owa kwestia, Tyberiuszu, została wyjaśniona? -
Spuścizna Piłsudskiego. Czy udało mu się rozwiązać ważne problemy krajowe?
jancet odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Biografie
Odpowiedź w znacznym stopniu zależy o przyjętej, czasowej perspektywy, to znaczy czy patrzymy la lata 1918-1935, czy 1926-1935. Tylko dla porządku wymienię truizmy, że żaden z tych problemów nie mógł być ostatecznie rozwiązany, bo każdy z nich jest procesem, którego nie można zakończyć stwierdzeniem" "problem został zakończony, nic więcej nie trzeba robić". Więc raczej patrzę na postęp w rozwiązywaniu problemów w ujęciu 18-35: 1. Narodowościowy - niewątpliwy sukces, od wojny po koegzystencję. 2. Przekształcenie Polski w kraj nowoczesny - myślę, że Polska w 1918 roku powstała jako kraj nowoczesny i z tej drogi nie dała się zepchnąć, co po części jest zasługą Piłsudskiego. 3. Struktury rolnej - dalibóg, nie wiem, co masz na myśli. 4. Bezpieczeństwa - w 1935 roku Polska była bardziej zdecydowanie bezpieczna, niż w 1918. Natomiast lata 26-35 nie przyniosły istotnej poprawy w żadnej z powyższych 3 kwestii (z wyłączeniem 3.). Natomiast lata 1935-1939 przyniosły istotny regres w tych trzech problemach. Zastrzegam się, że znawcy okresu międzywojennego nawet nie zamierzam udawać, przedstawiłem swój pogląd jedynie hasłowo, a innym poglądom będę się z ciekawością przyglądał. -
Czemu historycy.org blokują możliwość rejestracji?
jancet odpowiedział Król Julian → temat → Hyde park
Słusznie żeś, Smoku, napisał o "cywilizowanych rejonach świata". Niestety, historycy.org działają w innych regionach. Niegdyś, niegdyś wdałem się w dyskusję z paroma "możnymi" owego forum, dotyczącą spraw różnych, np. "konia polskiego", "sukcesów armii koronnej w latach 1686-1698" czy też konieczności zdefiniowania pojęć "uwłaszczenie" oraz "nomenklatura" w ramach dyskusji o uwłaszczeniu nomenklatury. W ramach dyskusji o "koniu polskim" zapoznałem się z publicznym komunikatem "niech łeb janceta sczeźnie w końskim gnoju", co było niezwykle merytorycznym podsumowaniem dyskusji. Na moje biadolenia, że jest to w sumie groźba karalna (upubliczniłem na tamtym forum swe imię, nazwisko i jednostkę naukową) i że usunięcie wpisu to trochę za słaba reakcja, dostałem od moderatora pierwsze - i ostatnie ostrzeżenie. Gdy ów moderator był łaskaw wyrazić pogląd iż "definiowanie takich pojęć, jak "nomenklatura" i "uwłaszczenie" jedynie przeszkadza "należytemu przedstawienia zjawiska uwłaszczania nomenklatury", z którym to poglądem pozwoliłem sobie się nie zgodzić, przy kolejnym logowaniu przeczytałem priv owego moderatora do mnie, że "właśnie wyczerpałem limit ostrzeżeń (choć dostałem dotychczas tylko jedno, i to bezzasadnie) i że mogę się, gdzie chcę odwoływać, że to niezgodne z regulaminem forum (no bo było niezgodne), choćby i do samego dziekana, to i tak nigdy nie uda mi się na nim zalogować". No i faktycznie - ile razy próbowałem się potem na "boazerii" zalogować, tyle razy otrzymywałem taki komunikat, jaki dostawał Król Julian. Obecnie - choć to już z 10 lat minęło - przeglądać zawartość mogę (przedtem i to nie było możliwe), ale zalogować się nie mogę. Zaś blokada treści każdego komputera, z którego dokonałem próby zalogowania się. Więc, Królu Julianie, jeśli nie sam czymś "mistrzom boazerii", to może podpadł ktoś, po kim wynajmujesz mieszkanie lub ktoś, kto skorzystał z Twego komputera, wykonując nieszczęsna próbę zalogowania się. Nie wyjaśnię swego stosunku do owej praktyki, bo adekwatne określenia nie są tu akceptowane przez Administratora. Że nie wszcząłem awantury u Dziekana Wydziału Humanistycznego UMCS, tego żałuję, bo forum owe - w odróżnieniu od naszego - finansowane jest z podatków. Zastosowałem taktykę, wyrażaną ludowym przysłowiem: "nie rusz gówna, bo śmierdzi". -
Do tego momentu niemal wszystko gra, z tym, że niekoniecznie Puzyrewski brał wszystko od Smitta, raczej obaj korzystali z tych samych dokumentów. Z tym, że liczba ta obejmuje I DUłanów Chiłkowa (3,6 tys.) oraz 12 III batalionów XXIV i XXV DP (cca. 9,6 tys.), które to w początkowej fazie wojny nie przekroczyły granicy, ale tłumieniu powstania udział wzięły. Puzyrewski podaje 182 968 żołnierzy, zapewne zgodnie z "stanem obecnych do boju", czyli listą płac i porcji żywności. Tyle że po tym wyliczeniu mamy dopisek "+13 pułków kozackich". Pułki kozackie liczono zwykle na 500 koni, zatem dostajemy 189,5 tys. Poza tym nie do końca wiadomo, czy w tym zestawieniu zmieścili się artylerzyści i saperzy - w zasadzie widnieje suma "piechoty" i "jazdy". I tu mamy pewien szkopuł, bo rzeczywiście zetknąłem się tylko z oszacowaniami ich liczebności. Kołaczkowski w swych Wspomnieniach (Księga IV, Kraków 1901, s. 22-23) na 18,5 tys piechoty, 2,4 tys. jazdy i 88 dział. Pisze także o IV KP, który jakoby miał się znaleźć we wrześniu pod Warszawą "pod jenerałem Kreutzem" - co chyba jest błędem. Musiało chodzić o V KP Rotha, który został przesunięty na Ukrainę, niejako luzując Rüdigera. Kołaczkowski jego liczebność podaje na 12,5 tys. piechoty, 2,4 tys. jazdy i 88 dział. Zupełnie pomija IV KRK - miał 48 szwadronów i 48 dział, oszczędnie możemy go liczyć na 4,8 tys. jazdy. Łącznie w III KP i IV RKK mamy 18,5 tys. piechoty, 7,2 tys. jazdy i 136 dział, a dodając IV KP - 31 tysięcy piechoty, 9,6 tys jazdy (40,6 tys. ludzi) i 224 działa. + nieznana mi liczba pułków kozackich. Być może liczby te są przeszacowane. 18,5 tys. piechoty w III KP daje średnio 514 na batalion, podczas gdy wg Puzyrewskiego (s. 193), który co do głowy (czyli ze „stanu obecnych do boju”) w tej części korpusu, którą w kwietniu podporządkowano Rüdigerowi średnio w batalionie było 331 ludzi, za to w szwadronie 128 wg Puzyrewskiego, a 100 wg Kołaczkowskiego. Ale nawet licząc 72 bataliony po 331 ludzi, a 96 szwadronów po 100, dostaniemy 33,4 tys. + kozacy, co najmniej 600 (a może i artylerzyści i saperzy). Sporo więcej, niż przyjął Strzeżek – 11÷19 tysięcy. Strzeżek całkowicie pominął Armię Rezerwową hr. Tołstoja, sformowaną 7 maja, w której skład weszły IV KP, II KRK oraz część 3. batalionów armii czynnej. Siłę ich Puzyrewski szacuje na 40 tysięcy ludzi. Bardzo trudna nawet do oszacowania jest liczebność drobnych komend, rozproszonych po powiatach „prowincji zabranych”, złożonych głównie z weteranów i żandarmerii. W prowincjach zabranych było ok. 80 powiatów, więc pewnie 3-4 tysiące. Na tym terenie stały też 4 siódme szwadrony pułków jazdy (bez koni) i 19 zakładów pułkowych. Co najmniej 2 tysiące. Te komendy nie wchodziły w skład związków taktycznych, ich wartość bitewna była niewielka, ale w istotny sposób utrudniały działania powstańcze na Litwie, Podolu, Wołyniu i Ukrainie. Nie wiemy, ilu żołnierzy liczyła np. 8. zbiorowa brygada czy nowoutworzone pułki Lubelski Piechoty i 52 Strzelców, które wzięły udział w działaniach na Podolu w kwietniu i maju, podobnie jak Bugska Dywizja Ułanów. 8 batalionów i 24 szwadrony – ze 4 tysiące żołnierzy minimum. O lokalnych oddziałach ochotniczych już nie wspomnę. No i z 10 pułków kozaków i innej jazdy nieregularnej. Łącznie liczebność tych formacji rozproszonych w „prowincjach zabranych” to minimum 15 tysięcy. Podsumujmy: Armia Czynna Dybicza, potem Paskiewicza – 189 tysięcy, Pierwsza Armia Sackena (III i V KP, IV KK) – 34 - 41tysięcy, Armia Rezerwowa Tołstoja (IV KP, II KRK, 3. bataliony) – 40 tysięcy, Komendy rozproszone – 15 tysięcy. Razem: 278 ÷ 285 tysięcy. „Na oko” to zaokrągliłem wczoraj do 300 tysięcy i grubo przesadziłem – nawet jeśli paru pozycji niedoszacowałem, to do 300 tysięcy nie dociągnę. No ale nie 200 tysięcy. Podkreślam jednak, że to nie o to chodzi, że Strzeżek się mylił. On po prostu co innego liczył. Liczył, ile wojsk mógł car realnie rzucić na Królestwo powiedzmy… na przełomie marca i kwietnia. I z liczbą 200 tysięcy całkowicie się zgadzam. Ja natomiast liczyłem, ilu żołnierzy car użył na całym obszarze Królestwa i prowincji zabranych. Trzeba by z nimi walczyć, żeby dojść do Dniepru.
-
Dokładnie: I KP Piotra Pahlena: I DP, II DP, III DP, I DHuzarów, 3 brygady artylerii pieszej (po 24 działa), brygada artylerii konnej (16 dział), razem: 36 batalionów, 24 szwadrony. 88 dział. VI KP Rosena (dawny Litewski): XXIV DP, XXV DP, Litewska Brygada Grenadierów, Litewska Dywizja Ułanów Włodka, 3 brygady artylerii pieszej (2x24 działa, 1x16 dział), brygada artylerii konnej (16 dział), razem: 30 batalionów, 24 szwadrony, 80 dział. III KRK Witte'a: III DKirasjerów (nie wiem, czemu chcesz ją jakoś szczególnie traktować), III D Ułanów, 2 brygady artylerii konnej (po 16 dział), razem: 48 szwadronów, 32 działa, Oddział Gwardii Cesarskiej w. ks. Konstantego: 4 bataliony, 12 szwadronów, 20 dział. Suma sumarum: 70 batalionów, 108 szwadronów, 220 dział. No i kozacy. Przy czym rosyjska przewaga w artylerii była tak duża, że co trzecie działo Dybicz rozkazał zostawić w Białymstoku. Myśmy zdołali w tej fazie wojny wystawić w polu 47 batalionów, 97 szwadronów i 140 dział. Czyli nawet pomijając korpusy skrzydłowe, nieco opóźnione w marszu (KGrendierów i V KRK) - przewagi nie mieliśmy w żadnej broni. Nawiążę do Twego postu sprzed paru lat odnośnie planu Chrzanowskiego stoczenia bitwy nad Liwcem. Plan ten został stworzony na przełomie stycznia i lutego i zakładał, że główne siły Dybicza będą szły starym traktem Granne - Węgrów - Stanisławów. Nawet przy tym założeniu wydaje mi się dość dziwny, bo i rzeka, i mokradła były skute lodem, a Liwiec jakiś wyrazistych wąwozów nie tworzy, więc zimą nie jest ważną przeszkodą terenową. Tymczasem Dybicz na trakt skierował tylko III D Ułanów, a większość sił skierował w widły Bugu i Narwi, zamierzając się przeprawiać pod Wyszkowem przez Bug, albo pod Serockiem przez Narew. Ale gwałtowna odwilż przeszkodziła tym planom i Dybicz zdecydował się przeprawić przez Bug co najszybciej VI korpus pod Brokiem, a I Korpus pod Nurem. I - gdyby wojska polskie były zgrupowane nad Liwcem, na przeciwko nim stanąłby tylko VI KP i III D Ułanów, czyli 30 batalionów, 48 szwadronów i 96 dział. I - mając przewagę liczebną - moglibyśmy najpierw zmiażdżyć VI KP (tym bardziej, że do najwaleczniejszych nie należał, składając się w znaczniej części z Polaków) i Ułanów, a potem I KP i Kirasjerów, tym łatwiej, że mieli Bug za plecami. A potem można by dość do Dniepru i Dźwiny. Tylko parę faktów skrzeczy. Gdyby nie było tej odwilży, Dybicz bez przeszkód przeprawiłby się pod Wyszkowem, odciął armię od Warszawy i byłoby kompletnie pozamiatane w tydzień po przekroczeniu granicy. Co więcej - nawet gdy już nastąpiła odwilż, a my byśmy mieli główne siły nad Liwcem, to Dybicz idiotą nie był i nie przeprawiałby VI korpusu pod Brokiem. Niestety - większość tzw. szans (Łojkowych) opiera się na dwóch założeniach: I. My znamy siły i posunięcia przeciwnika, jakby nasi dowódczy znali przynajmniej Schmitt "Gesichte...", a jeszcze lepiej Puzyrewskiego. II. Dowódcy przeciwnika w ogóle, aż do walnej bitwy, nie reagują na nasze posunięcia, tylko z uporem maniaka robią to, co Schmitt napisał w swoim "Gesichte...". Oba założenia są absurdalne. 1 lutego nie można było przewidzieć, że 8 lutego nastąpi odwilż. Itd, itp. Tak, oczywiście każdy szanujący się historyk (a nawet kronikarz) tę analizę przeprowadzał. Choćby Kołaczkowski w swoich "Wspomnieniach" księga IV. Ale i Puzyrewski i Tokarz. Scenariusz 2 czy 3 lat wojny wyobrazić sobie mogę, ale to już by była historia alternatywna. Trzymając się realiów, to gdyby Ramorino wrócił do Warszawy (a taki miał rozkaz), to szturm miasta mógłby się Rosjanom nie udać. I Paskiewicz znalazłby się w bardzo niemiłej sytuacji. Nawet w sytuacji, gdy Ramorino nie wrócił, a zawarty byłby rozejm zgodnie z ustaleniami, zaakceptowanymi przez Krukowieckiego, czyli ewakuacja wojsk i zapasów na Pragę, a potem zrzucenie mostu, Mikołaj miałby poważny problem "co dalej?" Z całym szacunkiem dla pana dr. hab. prof UW-M Tomasza Strzężka - nie mogę ocenić wiarygodności tej liczby, bez informacji o składnikach sumy, z których powstała. Ja tej książki nie posiadam.
-
Mi też miło, choć nie wiem, skąd forma na "Pan"? Co do 200 tysięcy - wydaje mi się, że liczba niedoszacowana. Nie wiem, z której pracy Strzeżka żeś korzystał, ale wydaje mi się, że Strzeżek szacował liczebność oddziałów, które przekroczyły granice Królestwa. Ale tłumienie powstań na Litwie, Wołyniu, Podolu i Ukrainie to też udział w tej wojnie. Należałoby więc doliczyć: 1. Dywizję Ułanów Chiłkowa z Korpusu Grenadierów (4 000 ludzi), 4. bataliony i zakłady pułków VI korpusu (cca 30 000 ludzi), miejscowe garnizony w guberniach zabranych, złożone głównie z weteranów i żandarmerii (???). 2. Armię Rezerwową Tołstoja (a może Tołstego), utworzoną 7 maja, złożoną z IV KP, II KRK oraz z 4. batalionów i szwadronów rezewrwowych I KP, II KP, KGrenadnierów, oraz z lokalnych jednostek ochotniczych (oni też bronili ojczyzny), której część, biorąca udział od czerwca w tłumieniu powstania litewskiego jest szacowana przez Puzyrewskiego na 40 000. 3. Resztę I Armii, która po wydzieleniu korpusu Rydygiera, zajęła stanowiska w guberniach ukrainnych, aby zapobiec ich powstaniu. Myślę, że 300 000 będzie liczbą bardziej adekwatną.
-
Choć szanse na sukces w tamtej wojnie oceniam negatywnie, niekoniecznie z tego musi wynikać, że sam fakt powstania uważam za błąd. Mikołaj żadnych militarnych mrzonek nie podzielał i dążyłby do stopniowego pozbawiania Królestwa faktycznej odrębności, czyniąc z niego jedynie twór fasadowy. Powstanie jedynie przyśpieszyło ten proces. A lepiej, że się to dokonało w wyniku przegranej - ale przegranej z honorem, wielomiesięcznej wojny, niż gdyby polskie dywizje pod wodzą Dybicza u boku Rosjan zdobywały Paryż. Wolę się zająć sprawami militarnymi. Najbardziej ewidentnym błędem było pozostawienie brygady Bogusławskiego w Ostrołęce z rozkazem obrony miasta do zmroku (a mamy koniec maja). Brygada nie była w stanie sprostać temu - zupełnie bezsensownemu - zadaniu, musiała się wycofać, po części po mostach, po części wpław. Chociaż straty nie były katastrofalne, odwrót brygady umożliwił przedarcie się Rosjan na zachodni brzeg Narwi i stał się początkiem klęski w tej bitwie. Bitwy, której w ogóle nie powinniśmy przyjmować. Skoro już Dybicz połączył się z Gwardią to trzeba było przejść na zachodni brzeg, zrzucić mosty i szczerzyć zęby zza rzeki.
-
Uzbrojenie polskich oddziałów w powstaniu styczniowym
jancet odpowiedział secesjonista → temat → Powstania
W tym wątku, post z 16 lutego 2012. Co do artykułu, linkowanego przez Speedy'ego to dość jednoznacznie podano, że jedną dłoń trzymano karabinek przed bębenkiem, co powodowało zranienie w dość często zdarzającym się przypadku jednoczesnego odpalenia wszystkich komór. Może należało dołączyć forkiet? -
Uzbrojenie polskich oddziałów w powstaniu styczniowym
jancet odpowiedział secesjonista → temat → Powstania
Trudno rekonstruować przeszłość. Podejrzewam, że MWP skądś wzięło swe informacje, Wydaje mi się, że powinniśmy szukać przyczyny negatywnej oceny tej broni przez powstańców. Ponieważ wzmiankowany przeze mnie katalog może nie być powszechnie dostępny, zaraz w nowym roku postaram się udostępnić na forum skan strony, na której przedstawiony jest ów zabytek. -
Nie. Sformułowanie "tak dla precyzji" nie sugeruje przekłamania ani celowego pominięcia. Przynajmniej ja nie miałem takiej intencji. Wręcz przeciwnie. Sformułowanie "tak dla precyzji" oznacza, że w pełni zgadzam się z przedmówcą, ale chciałbym coś dodać, dla umocnienia argumentacji tez, przez przedmówcę artykułowanych. Istotnym pominięciem był brak informacji, że niektórzy posłowie opozycji nie zostali wpuszczeni na Salę Kolumnową, gdzie - ponoć - odbywały się obrady Sejmu. Informacja ta zdaje mi się być absolutnie kluczowa. Bo o możliwości zgłaszania wniosków formalnych można jakoś dyskutować, to jeśli faktycznie jakiś poseł nie został wpuszczony na salę obrad, to nie ma żadnej możliwości twierdzenie, że były to obrady Sejmu,
-
Ja bym tego nie nazwał przesiedleniem. Niby zwał, jak zwał. Tylko tu wychodzi, jak bardzo trzeba uważać na słowa w drażliwych społecznie tematach. "Co ptakiem z gęby wyleci, wołem nazad nie wciągniesz". Co do polityki... Jedynym - jak dotąd - premierem, który był naprawdę "mój, bo mój", a nie "mój, bo inni gorsi" był Mazowiecki. Dawne to czasy, ale przyznam, że z sentymentu bardzo długo kibicowałem Unii Wolności, zaś Tusk i PO byli dla mnie wrogimi odszczepieńcami. W 2005 roku moim kandydatem na prezydenta był zdecydowanie Cimoszewicz. Jak PO z Miodowiczem na czele przypuściło esbecki atak na Cimoszewicza przy pomocy fałszywych kwitów, daleko było mi do PO. Z braku laku zagłosowałem na Borowskiego. Przekonał mnie trochę Tusk obszernym wywiadem w "Polityce", w którym pisał, iż przedkłada wolność nad solidarność, czyli że zasada solidarności nie może służyć łamaniu wolności. A także to, że przed wyborami parlamentarnymi Miodowiczowi dano kopa w ... i wycofano do trzeciego szeregu. Więc w drugiej turze głosowałem na Tuska, a w parlamentarnych - na PO. Z wielkimi wątpliwościami. Wygrał minimalnie PiS i, choć wszyscy spodziewali się rządów POPiS, Kaczyński postawił PO warunki nie do przyjęcia. Skończyło się to koalicją PiS-Samoobrona-LPR, w której PiS był najmniej mi nienawistną stroną. A potem się koalicja posypała i były kolejne wybory, w których moja opcja już była: każdy, byle nie PiS. Czyli PO i Tusk, bo tylko oni mogli odsunąć Kaczyńskich od władzy. No i odsunęli. Uzyskali największy sukces wyborczy po 89 roku - 6,7 mln głosujących, 41,5%. I choć mogli wiele, rządzili bardzo skromnie. Mi zasada, że rząd jest od ciepłej wody w kranie, a nie od narzucania obywatelom światopoglądu, bardzo się podobała i nadal bardzo podoba. Do tego dochodzi genialna - w moim przekonaniu - polityka Rostowskiego i Tuska względem kryzysu. Uparcie rżnęli głupa (przepraszam za kolokwializm), mówiąc "kryzys? jaki kryzys? myśmy nie udzielali jakiś bezsensownych kredytów, więc dlaczego mamy mieć jakiś kryzys?". Bezczelnie kłamali, ale jak pożyteczne było to kłamstwo!!! Kryzys to jest samosprawdzająca się przepowiednia. Jeśli ludzie uwierzą, że będzie kryzys, zaczną mniej kupować, więc spowodują kryzys. Rostowski i Tusk powinni dostać nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii za sposób zmniejszenia skutków globalnego kryzysu w Polsce. "A co nas obchodzą nieruchomości w USA???". Ci dwaj zdobyli mój wielki szacunek, więc w 2011 głosowałem na PO z pełnym przekonaniem, przyczyniając się do kolejnego sukcesu wyborczego - 5,6 mln głosów. Palikot zabrał 1,4 mln, choć nie do końca wiadomo, czy PO, czy SLD. Ale sporo namieszał. W 2011 roku Tusk był nie tylko pierwszym premierem, który dotrwał do końca kadencji, ale także pierwszym, który został wybrany na drugą. Słuchając jego expose miałem wrażenie, ze słucham premiera, który doskonale wie, że na trzecią kadencję wybrany nie będzie. Kluczowe zadania, które z exposé zapamiętałem, to: 1. Podniesienie wieku emerytalnego, szczególnie dla kobiet. 2. Objęcie rolników, gospodarujących na więcej, niż 100 ha, systemem podatków powszechnych 3. Likwidacja "funduszu kościelnego" - powstał on w epoce realnego socjalizmu jako rekompensata za skonfiskowane majątki kościelne, ale skoro majątki zostały zwrócone, często dwojnasobnie, to fundusz nie ma racji bytu. 4. Ograniczenie przywilejów górniczych wyłącznie do tych, którzy faktycznie pracują "na dole", odebranie ich pracownikom administracji i... działaczom związkowym, którzy "na dole" dawno nie pracują. Co miało być metodą na podniesienie rentowności kopalń, dzięki czemu można będzie uniknąć ich zamykania. Wysłuchawszy tego exposé, miałem pełną świadomość, że kolejnych wyborów PO nie wygra, pomimo iż pod tymi 4. punktami podpisuję się wszystkimi czterema rękami i sześcioma nogami. Tak - to są sprawy bardzo istotne i pilne. A ich pilność wynika z tego, że poprzednie rządy tych tematów unikały, dbając bardziej o swą wyborczą popularność, niż o dobro Polski.
-
Uzbrojenie polskich oddziałów w powstaniu styczniowym
jancet odpowiedział secesjonista → temat → Powstania
Bardzo to możliwe. Instruktora zza oceanu z pewnością nie sprowadzono, a jeśli były instrukcje obsługi, to po angielsku, a znajomość tego języka była w Polsce wówczas bardzo rzadka. Ale - wiedząc tyle o tej broni - jej użycie dawało istotną przewagę? -
Nie wiem, co masz na myśli, pisząc "u nas", ale pierwsze przypadki cholery w wojsku stwierdzono zaraz po bitwie pod Iganiami, czyli zapewne 11-12 kwietnia. Durand donosi 19 kwietnia o plotkach o pierwszych chorych wśród ludności Warszawy - plotki te raczej były prawdziwe. Można wiedzieć, skąd pochodzi ta informacja? I czy dotyczy całej armii, czy też wojsk tłumiących powstanie. Dość często spotkać można wzmianki, świadczące o tym, że pijani przeżywali, a trzeźwi umierali. Wbrew pozorom ma to sens. Cholera rozpowszechniała się drogą kałowo-pokarmową, czyli ktoś chory wypróżnił się nad rzeczką albo przy studni, deszcz przeniósł bakterie do wody i ci, którzy ją pili, zarazili się. Zaś jeśli ktoś w tym czasie żłopał wyłącznie piwo czy wino, wody nie tykając, zarazić się nie miał okazji. Podobnie, jeśli odkażał się wódką, a arcydzięgiel ma dodatkowe właściwości antyseptyczne. Jak się z pijanego snu zbudził, to rzeczką płynęła już nieskażona woda.
-
Sorry, ale jak można przymusowo przesiedlić kogoś, kto porzucił swe miejsce zamieszkania, a teraz koczuje na poboczu drogi? Przesiedlić można tylko kogoś, kto ma siedlisko. SJP podaje "przesiedlić — przesiedlać «przenieść kogoś na inne miejsce stałego pobytu»". Nie można przesiedlić uchodźcy.
-
Fajnie. Byłoby jeszcze fajniej, gdybyś wykazał odrobinę szacunku dla języka polskiego, szczególnie w zakresie interpunkcji i stosowania spacji. Co prawda zasady stosowanie spacji są podobne dla wszystkich języków, zapisywanych alfabetem łacińskim i grażdanką też, więc to o szacunek do słowa pisanego w ogólności chodzi. Tak usiłuję zrozumieć, o czym to krakus57 bełkoce (jak zacznie się choć starać o poprawność pisowni, to użyję określenia "pisze"). Dlaczego miałbym przyjąć do swego domu aż 10 rodzin, i to na stałe. Dlaczego mieliby by to być dżihadyści? W XV i XVI wieku przyjęliśmy wielu muzułmańskich uchodźców, Tatarów z zajmowanego przez Moskwę Chanatu Kazańskiego, a potem Chanatu Astrachańskiego. Zostali przyjęci gościnnie, murzom nadano indygenat, dostali ziemie na Litwie na pograniczu z Koroną, które były mocno wyludnione po wyprawach jaćwieskich. Proces osiedlania się muzułmańskich Tatarów na Litwie trwał aż do końca XVII wieku. Godnie stawali w niejednej wojnie przeciwko Zakonowi Najświętszej Marii Panny od Grunwaldu począwszy, a potem przeciw Rosjanom, Szwedom, a także przeciwko muzułmańskiej Turcji. Uczestniczyli we wszystkich naszych powstaniach, które obejmowały swym zasięgiem tereny przez nich zamieszkana. Szwadron Tatarów Litewskich Napoleon przyjął do swojej Gwardii podczas wojny 1812. Walczyli w wojnie polsko-radzieckiej w latach 1919-1921. Walczyli w II wojnie światowej. Czy 9. sura ich nie obowiązywała? Papież dał im dyspensę? Wielu z nich porzuciło swą religię, niemal wszyscy - język. Idź na mszę w Ułan-Major albo w Baciutach. Zobaczysz kościoły wypełnione w znacznej części skośnookimi i płaskonosymi gębami w głębokim pokłonie przed Najświętszym Sakramentem. Ponoć Islam apostazję karze śmiercią, No ale oni jednak żyją. Może dostali zgodę od Metropolity Konstantynopolitańskiego? Mam jedną niezamieszkaną kondygnację w domu, w którym mieszkam, i gdybym przeznaczył ją na wynajem, nie czułbym żadnego lęku przed wynajęciem jej muzułmańskiej rodzinie (jednej, nie dziesięciu), legalnie przebywającej w Polsce, szczególnie gdyby to były osoby oficjalnie posiadające status uchodźców. Gdyby sytuacja tego wymagała - także bezpłatnie. Śpieszę wyjaśnić, iż "prawdziwym polakiem a więc i ... katolikiem" nie jestem. To znaczy jestem Polakiem, a kościół katolicki uważa mnie za katolika, ponieważ chrzest, I komunię i bierzmowanie przyjąłem, Jednak osobiście katolikiem się nie czuję za bardzo.
-
Za pomyłkę przepraszam. Co do zasady solidarnego przyjmowania uchodźców, to powinniśmy jako państwo żywo być zainteresowani jej obowiązywaniem. Wprawdzie ostatnio wyliczenia, w ile to dni armia rosyjska dotrze do Kijowa, w ile do Lwowa, a w ile do Medyki ostatnio raczej umilkły, ale konflikt trwa. Jeśli się rozpali, będziemy faktycznie mieć 7 000 tysięcy, czyli 7 milionów autentycznych uchodźców z Ukrainy. I wtedy będziemy łkać, błagając państwa Unii o solidarność. A dziś odmówiliśmy przyjęcia głupich 7 tysięcy. Ponadto w ramach solidarności mieliśmy zgłosić gotowość do przyjęcia 7000 osób, które uzyskały status uchodźcy, ale każdą z tych osób nasze służby mogłyby sprawdzać po swojemu, i gdyby miały zastrzeżenia, mogliśmy się nie zgodzić na przyjęcie danej osoby i zamiast niej przyjąć inną. Tak jak każdy kraj UE. Podobnie nikt nie przewidywał, że Polska zostanie wyznaczona jako kraj docelowy dla nich przymusowo. Myślę jednak, że tych 7000 by się na Polskę zgodziło. Być może za rok 6000 z nich i tak znalazłoby się trochę bardziej na zachód, no ale jeśli ktoś lęka się uchodźców, to chyba dobrze. Z ostatnich doniesień niemieckiej policji wynika, że ujęty wcześniej człowiek nic wspólnego z zamachem nie miał. Zatrzymano go, bo miał nieodpowiedni odcień koloru skóry. Kim był zamachowiec - nie mamy pojęcia. Może obywatelem Niemiec wyznania muzułmańskiego. Może był nielegalnym imigrantem. Może był i uchodźcą w sensie prawnym. Ale może był Niemcem chrześcijaninem, któremu nie podobało się berlińskie multi-kulti? A może był polskim katolickim narodowcem, taki vice-Brejvik? Nie mamy pojęcia. Tak przy okazji - plotkę, że zamachowcem był drugi Polak, usłyszałem dziś w autobusie linii 502. Uzasadnieniem było, że przecież ten kierowca żadnego szapatego by do szoferki nie wpuścił. Coś mi nie idzie w tym piętrowym cytowaniu, ale o "przymusowych przesiedleniach" pisałeś.
-
Potwierdzam, Capricornusie. I dodam, że w wojsku (służba w latach 86/87) zdecydowanie dominowało "obywatelu". Z tym że niższy stopniem do wyższego zwracał się zawsze "obywatelu pułkowniku", a w odpowiedzi mógł usłyszeć "podchorąży, ogłoście pobudkę" albo i "ogłoś pobudkę". Moje obserwacje (nader nieliczne, po bezpartyjny byłem) nie do końca pokrywają się ze stwierdzeniami Lazińskiego, przytoczonymi przez Secesjonistę. Chodzi mi o lata 70-e i 80-e. Rzeczywiście, wśród starszych wiekiem dominowała forma "towarzyszu rozumiecie", a wśród młodszych "towarzyszu rozumiesz", ale z drugiej strony gdy niżej stojący w partyjnej hierarchii zwracał się do wyżej posadowionego, używał formy "Wy, Towarzyszu" - z wzajemnością lub bez wzajemności. Wydaje mi się, że forma zwracania się "wy" lub "ty" zależała od pozycji rozmówców w partii, a nie od wieku, choć miedzy tymi cechami istniała silna korelacja. Zaznaczam, że nie mam pojęcia jak wysoko postawieni partyjni zwracali się do innych wysoko postawionych partyjnych, bo takowych nie znałem. Być może nie od rzeczy będzie tu wspomnieć o sytuacji w środowisku akademickim, z którym miałem kontakt od 1978 roku, zaczynając od roli studenta, ale w latach 79-89 z małą przerwą byłem członkiem Rady Wydziału, co poszerzało pole obserwacji. Generalnie w stosunkach osobistych profesura, czy może szerzej - kadra, zwracała się do siebie "Panie Profesorze, Docencie, Doktorze, Magistrze" (no może to ostatnie małą literą), o ile nie byli "na ty". Jednak na oficjalnych spotkaniach, typu Rada Wydziału, Senat, komisje senackie i rektorskie, bardzo często słyszałem zwroty typu "Kolega X zauważył", "Koleżanka Y stwierdziła". Do studentów, zasiadających w takich ciałach, których nazwiska nie były wszystkim profesorom znane, zwracano się "Panie Kolego". Zwrotu tego, wymiennie z "Kolego" i "proszę Pana" używano także w stosunkach towarzyskich ze studentami, a na moim wydziale były one bardzo ożywione, przeważająca część kadry nie miała nic przeciwko temu, by ze studentami napić się wódki czy piwa. Lecz "na Ty" nie przechodzono.
-
Tak dla precyzji - niektórzy posłowie opozycji zostali wpuszczeni na salę, ale nie pozwolono im zgłaszać wniosków. Ponoć jednak też niektórzy posłowie opozycji chcieli dostać się na salę, ale ich nie wpuszczono. To było pokazane w mediach nierządowych. A przy okazji - któryś z prorządowych publicystów strzelił gafę i powiedział "telewizja rządowa" !!! No a wyborcza.pl jest płatna i nie każdy ma do niej dostęp.