-
Zawartość
5,677 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bruno Wątpliwy
-
Werbunek Niemieckich Żydów dla wywiadów III Rzeszy
Bruno Wątpliwy odpowiedział saturn → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Czy trzeba być historykiem, czy nie, douczonym, czy nie - kwestia poglądów Euklidesa - ale (w mojej ocenie) wypadałoby mieć chociażby blade pojęcie o zagadnieniach, o których jest mowa. Euklides nie odróżnia pojęcia promulgacji od wejścia w życie, a ustawą jest dla niego prawdopodobnie każdy akt prawny, nie zna też dat wydania (publikacji, wejścia w życie) i treści konkretnych aktów prawnych. A także istoty i kolejności wydarzeń. Dyskusja w oparciu o taki zasób wiedzy jest bezprzedmiotowa. Dla informacji zainteresowanych (z założeniem, że Euklides i tak jej nie przyjmie do wiadomości): 1) Dekret (декрет) Rady Komisarzy Ludowych "О Рабоче-Крестьянской Красной Армии" z 15 (28) stycznia 1918 roku został opublikowany w: "Газета Рабочего и Крестьянского Правительства", nr 13 (58) z soboty 20 stycznia (2 lutego) 1918. Zob.: LINK 1 i LINK 2. Pod tym drugim linkiem - inne publikatory, w których ogłoszono ten akt prawny (rewolucyjna władza ogłaszała swoje akty w różnych gazetach, nie przesadnie przejmując się regułami: oficjalnego publikatora, vacatio legis itp.). Dekret ten (nie żadna ustawa - ros. закон, gdyż takowe są uchwalane przez parlament) wszedł realnie w życie z dniem przyjęcia go przez RKL, gdyż już 18 stycznia 1918 r. utworzono pierwszy korpus Armii Czerwonej. LINK 3. 2) Polizeiverordnung über die Kennzeichnung der Juden vom 1. September 1941 został opublikowany w Reichsgesetzblatt nr 100 z 1941 roku (z 5 września 1941 roku). Wszedł w życie (zgodnie ze swoim § 6) 14 dni po opublikowaniu. Czyli 19 września 1941 roku. Teorie Euklidesa, że dotyczył on wyłącznie ziem na wschodzie są nic nie warte. Dotyczył on Żydów w rozumieniu § 5 der Ersten Verordnung zum Reichsbürgergesetz vom 14. November 1935. Co to Reichsbürgergesetz każdy, nawet jeżeli nie zna języka niemieckiego, może sobie sprawdzić za pomocą translatora. Warto, bo za chwilę Euklides nam zacznie prawdopodobnie udowadniać, że Żydzi z okupowanych przez Rzeszę terytoriów ZSRR otrzymali obywatelstwo niemieckie. Zob. LINK 4 i LINK 5. O tym, że dyskusja z Euklidesem jest bezprzedmiotowa - już pisałem. Poziom absurdu w powyższej wypowiedzi jest jednak już tak uroczo wysoki, iż nie mogę sobie odmówić przyjemności zapytania - a gdzież to w tekście paktu Ribbentrop-Mołotow (z tajnym protokołem włącznie) Euklides wyczytał postanowienia, że "wobec Żydów urodzonych w radzieckiej strefie okupacyjnej (czyli w Polsce która w 1939 roku znalazła się pod wspomnianą okupacją) nie będą stosowane restrykcję"??? -
Afryka - podział kolonialny
Bruno Wątpliwy odpowiedział Andrzej → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Nie mam zamiaru przesadnie bronić założenia o wyższości kolonializmu francuskiego nad brytyjskim, tylko - ewentualnie - polemizować z teoriami o wyższości brytyjskiego nad francuskim. Przede wszystkim w aspekcie ekonomicznym, bo ten został wywołany. W mojej ocenie - sytuację każdej kolonii należy rozpatrywać oddzielnie, z uwzględnieniem lokalnej specyfiki. I nie ma większego uzasadnienia dla twierdzenia a priori, że brytyjski kolonializm lepiej niż francuski przygotowywał społeczeństwa afrykańskie do niepodległego bytu. Mógł lepiej, mógł i gorzej. Długotrwałość posiadania zakładali pewnie jedni i drudzy. Z punktu widzenia walczących z kolonizatorami - równica zbyt wielka nie była. Problem jest raczej w mentalności kolonizujących. Odpowiem przypowieścią z zupełnej dziedziny. J. Kijak w swej książce o hełmach (Hełmy wojska polskiego 1917-1991, Warszawa 1993) napisał ongiś, że hełmy okresu pierwszej wojny stanowiły odbicie "charakterów narodowych". Francuski Adrian był ładny, fikuśny, choć może nie najbezpieczniejszy, niemiecki Stahlhelm solidny i bezpieczny, ale ciężki i drogi. Anglicy - po prostu sprawę hełmu załatwili najtaniej. Powstał, ani ładny, ani przesadnie bezpieczny - ale łatwy do wykonania i tani Brodie. W mojej ocenie da się to także zastosować do kolonializmu. Anglicy po prostu sprawę załatwiali najtaniej i najefektywniej. Co dawało większe pole do stosowania tanich, acz skutecznych prowizorek. System takowy (choć może nie jego nazwę) stosowali i jedni, i drudzy. Podobnie, jak direct rule. Wbrew teoretycznym rozważaniom próbującym przypisać pierwszy - Anglikom, drugi - Francuzom. Choć pewnie rzeczywiście ci drudzy może mieli rzeczywiście w Czarnej Afryce nieco większą skłonność do przechodzenia do władzy bezpośredniej. W mojej ocenie, tradycyjne, ważniejsze afrykańskie instytucje polityczne zostały przez kolonizatorów tak "przeorane" i zdeprecjonowane, że ich rola w procesie budowania post-kolonialnych państwowości była znikoma, jeżeli jakakolwiek. Mutesa II może tu służyć jako jeden przykład ("angielski", w sumie jeszcze dosyć "zaawansowany"). Barma Moustapha z sułtanatu Damagaramu - jako drugi ("francuski"). Jaki wpływ np. na Kwame Nkrumaha, przywódcę pierwszego nowopowstałego państwa w Czarnej Afryce miały tradycyjne instytucje, zachowane przez Brytyjczyków? Raczej walczył z "trybalizmem", wodzami Akanów, czy państwowymi tradycjami Aszantów. Liderzy walki o niepodległość, czy - później - nowych państw inspiracji szukali raczej na przedwojennym, czy zimnowojennym Wschodzie, czy Zachodzie (z różnym, często pożałowania godnym skutkiem). Tradycyjne instytucje, zarówno w byłych koloniach brytyjskich, jak i francuskich zachowały może jakieś znaczenie (nawet do dziś), ale raczej na poziomie lokalnym. Piszę przede wszystkim o Czarnej Afryce. Indirect rule w Północnej Afryce (Tunis, Maroko), Azji (Indie, Kambodża, Annam - ten nieco dyskusyjny, Tonkin, Laos itp.) to nieco inne zagadnienie. -
Niemieckie ekshumacje w Katyniu, a zacieranie śladów zbrodni w obozach koncentracyjnych
Bruno Wątpliwy odpowiedział saturn → temat → Holocaust
Same rozpoczęcie planowania akcji zacierania śladów (Sonderaktion 1005) było dużo wcześniejsze - datuje się je na styczeń 1942 roku. Rozpoczęcie tej akcji to też okres wcześniejszy, niż ujawnienie zbrodni katyńskiej. Powody, dla których szukano rozwiązań "problemu zwłok" były też zróżnicowane: od chęci zatarcia śladów (na etapie zwycięstw niemieckich - prawdopodobnie bardziej w trosce o dobre samopoczucie obecnych i przyszłych pokoleń niemieckiej rasy panów, niż o uniknięcie odpowiedzialności), przez dążenie do uniknięcia zagrożenia epidemiologicznego, po "troskę" o zagrożoną "przepustowość" machiny śmierci (vide przypadek praktycznego "zapchania" zwłokami Treblinki z czasów "rządów" Irmfrieda Eberla). Natomiast, nie mam najmniejszych wątpliwości, że ujawnienie zbrodni katyńskiej, niewątpliwie ułatwione słabym ukryciem zwłok przez jej radzieckich sprawców (i propagandowe wykorzystanie tego mordu przez Niemców), w połączeniu z klęskami niemieckimi, szczególnie tymi na wschodzie (i perspektywą przejścia niemieckich "pól śmierci" w ręce radzieckie) - dało niemieckiemu kierownictwu, a w szczególności Himmlerowi dużo do myślenia. I na pewno zwiększyło determinację w dziele zacierania śladów. Stało się jasne, że druga strona może propagandowo wykorzystać zbrodnie niemieckie, utrudnią one potencjalne dogadanie się z aliantami zachodnimi, a w razie ostatecznej klęski - mogą stać się podstawą odpowiedzialności nazistowskiego kierownictwa. Ale - należy to także widzieć w ogólnym kontekście, który związany był z generalnymi niepowodzeniami niemieckimi na frontach tej wojny. Reasumując: w mojej ocenie o ile sam pomysł i sama akcja zacierania śladów pojawiły się niezależnie od ujawnienia zbrodni katyńskiej, to bardzo prawdopodobne, że miał ten fakt (Katyń) pewien wpływ na zintensyfikowanie niemieckiej akcji zacierania śladów. A w szczególności - przyspieszenie i masowość operacji "wypalania" dawnych (1939-1942) miejsc pochówku ofiar zbrodni niemieckich. Oczywiście, sprawy Katynia jako motywu działań niemieckich nie można także nadmiernie przeceniać. Jest raczej oczywiste, iż miała ona wpływ, ale przecież podstawowe znaczenie miała ogólna zmiana sytuacji strategicznej Niemiec. Stało się jasne, że miejsca zbrodni mogą dostać się pod kontrolę aliantów (w szczególności - tego wschodniego). A fakt ten może ułatwić propagandę antyniemiecką, osłabić szanse na ewentualne negocjacje z niemieckimi nazistami, czy wreszcie - postawić na porządku dziennym sprawę osobistej odpowiedzialności za zbrodnię. Ergo - założyć należy, że intensyfikacja niszczenia śladów niemieckich zbrodni nastąpiłaby wraz z klęskami niemieckimi, niezależnie od ujawnienia (lub nie) zbrodni katyńskiej. Sprawa katyńska była - co dosyć prawdopodobne - dodatkowym katalizatorem tej operacji. -
Afryka - podział kolonialny
Bruno Wątpliwy odpowiedział Andrzej → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Ciekawa teza. Pomijając sytuacje specyficzne (RPA), czy błogosławieństwo ropą naftową (np. Nigeria), aczkolwiek to ostatnie różnie przekładające się na dobrostan ogółu ludności, trudno byłoby mi uznać, że istnieje ogólne prawo, zgodnie z którym Sierra Leone powinno radzić sobie ekonomicznie lepiej od Kamerunu, a Uganda od Senegalu. Wydaje mi się, że obecny stan (byłych) kolonii to raczej wypadkowa bardzo wielu czynników. Pewną rolę oczywiście może odgrywać długotrwałość kolonializmu (dająca więcej czasu na rozbudowę infrastruktury "w stylu europejskim"), ale to tylko jeden z czynników. Położenie geograficzne, warunki przyrodnicze, bogactwa naturalne, konflikty etniczne, system rządów, korupcja i zdeprawowanie administracji - to przykładowe z innych elementów. A warto też zauważyć, że kolonie francuskie - to w dużym stopniu niezbyt przyjazne obszary Sahary i Sahelu. Niezależnie od walk wewnętrznych, Czad siłą rzeczy zawsze będzie potencjalnie mniej predystynowany do rozwoju niż Kenia. Itp. Jako ciekawostkę mogę przytoczyć, krótką syntezę relacji osób, z którymi miałem przyjemność rozmawiać, a które dosyć dobrze znają Afrykę (szczególnie to dotyczy rejonu Zatoki Gwinejskiej). Dosyć zgodne opinie brzmiały tak: 1) francuskie kolonie wyglądają "ładniej" od brytyjskich (szczególnie chodzi tu o miasta), widać większą dbałość dawnych kolonizatorów chociażby o urbanistykę, architekturę itp., 2) odnosi się większe (subiektywne) wrażenie, że Francuzi chcieli coś "dać", nie tylko "wziąć", Anglicy - raczej "wziąć", tudzież, że Francuzi raczej lokowali się "na stałe", Anglicy (mimo długotrwałości posiadania) - preferowali tanią "prowizorkę", 3) Francuzi mieli (i mają) większą ochotę na różnorakie interakcje z lokalnymi mieszkańcami, częściej też występuje u nich fascynacja lokalną kulturą itp., Anglicy stosowali raczej odmianę zasady "splendid isolation", 4) widać większy związek byłych kolonii francuskich z metropolią (niekiedy, oczywiście, nader dyskusyjnego - zob. Bokassa i Valéry Giscard d’Estaing), 5) sytuacja wewnętrzna jest i tak niezbyt przewidywalna (i nie zależy to specjalnie od tego, kto był kolonizatorem), np. kraj spokoju i względnego dobrobytu (Wybrzeże Kości Słoniowej) może nagle zmienić się w ośrodek dużych problemów. [Francuzi, powiedzmy, są bardziej skłonni w takich sytuacjach do interwencji]. Oczywiście, to - przytoczone - wyłącznie relacje subiektywne. -
Zadziwiające łacińskie nazwy zwierząt i roślin w systematyce naukowej
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Nauki pomocnicze historii
Interesujący link: http://forum.przyroda.org/topics8/najciekawsze-nazwy-lacinskie-vt273.htm Stamtąd zaczerpnięte (z naukowym komentarzem Bruno W. i odnośnikami do haseł Wikipedii): Najbardziej urocza: Rhyacophila tralala Najbardziej męski: Falco longipennis Najmniej rozgarnięty: Pentodon idiota Najbardziej sceptyczny: Aha ha Najbardziej detektywistyczny: Arthurdactylus conandoylei Najbardziej ogólnie porąbany: Anophthalmus hitleri -
Bata i projekt miasta fabrycznego
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Nauka, kultura i sztuka
Znaleziona w sieci ciekawa "wycieczka po mieście idealnym". Tamże, odesłania do stron o architekturze tego miasta. http://hanyswpodrozach.blogspot.com/2018/12/zlin-robotnicze-miasto-idealne.html -
Jak to się nam rozchorowali nauczyciele - granice kłamstw?
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
W sumie to nie mam już nic szczególnego do dodania w tej dyskusji. Co chciałem, to już napisałem, zatem już tylko kilka ostatnich, moich w niej słów. Z jakiś powodów obrałeś sposób życia i zarabiania, jaki obrałeś, uważasz go za moralnie optymalny i z jakiś powodów masz szczególne pretensje akurat do nauczycieli. OK, przyjmuję z szacunkiem do wiadomości. Nie wiem, czy znam naszych współobywateli lepiej, czy gorzej od Ciebie, ale z racji chociażby swoich prac spotykam się z wieloma z nich i wiem, że dosyć istotna część z naszych Rodaków weźmie się z dziką rozkoszą za "biczowanie" kogokolwiek (od uchodźców, przez lekarzy, sędziów, rolników, po - rzeczywiście - polityków), byle nie siebie. Nie zliczę gości, których spotkałem na swojej drodze życia, którzy jednego dnia będą opowiadać, jak to wszyscy "ciapaci" wyłudzają zasiłki, czy wszyscy lekarze biorą łapówki, a drugiego dnia z dumą opowiedzą, że nie płacą abonamentu radiowo-telewizyjnego, bo cwanie nie zarejestrowali odbiornika (ja płacę i chyba nie muszę Ci mówić jak się z tym czuję, szczególnie w czasach, kiedy dotuję instytucję p. Kurskiego), czy zdziwią się, że ktoś jeszcze nie załatwił sobie "obejścia" filtra cząstek stałych, czy katalizatora w aucie, albo pochwalą się jak sprytnie "zrobili" pracodawcę/pracownika. Czyli - ogólnie uprawiający prostą i wygodną filozofię życiową: "śmierć frajerom". Nie jest oczywiście tak, że problemu kombinatorstwa i cwaniactwa w Polsce nie ma. Dla mnie jest to jednak bardziej problem ogólnospołeczny i polityków, którzy dają jednoznaczny wzorzec społeczeństwu - TO SIĘ OPŁACA. -
Stosunek Armii Czerwonej do wyzwalanych więźniów wojskowych pochodzących z ZSRR
Bruno Wątpliwy odpowiedział saturn → temat → Holocaust
Z oczywistych - dla władzy radzieckiej - względów (zob. chociażby rozkaz "Ни шагу назад!", czy wcześniejszy - rozkaz 270) wszyscy czerwonoarmiści którzy znaleźli się w rękach niemieckich byli traktowani nieufnie. Zaryzykowałbym jednak twierdzenie, że reżim stalinowski - po wpływem gigantycznych strat ludzkich związanych z wojną - ogólnie nieco złagodniał (co Broń Boże nie oznacza, że był łagodny). Za coś, za co w 1938 roku dostawało się kulę w potylicę, w 1945 można było trafić "jedynie" do łagru, za coś co w czasach "wielkiej czystki" trafiało się do łagru, można było wykpić się pobytem na wolności. Co prawda pod czułą opieką organów bezpieczeństwa, często na "101 kilometrze", ale jednak można było oglądać radziecką ojczyznę nie zza drutów. Itd. itp. Skądinąd, zawsze należy o tym pamiętać - że w radzieckim systemie, nawet już po śmierci Stalina, wolność dla takich osób nie zawsze oznaczała, iż są obywatelami pierwszej kategorii. Wiele zależało od ich przydatności, zasług, "oceny odpowiednich organów" itp., ale zawsze "plamę na życiorysie" można było im wyciągnąć. Szczególna była sytuacja żołnierzy formacji kolaborujących z Niemcami, których los był raczej nie wesoły, jak trafili w radzieckie ręce (aczkolwiek też ich wszystkich bynajmniej nie zabijano, a - co ciekawe - nawet bynajmniej nie wszyscy trafiali do łagrów). Ich los określała przede wszystkim Совместная директива НКВД СССР и НКГБ СССР № 494/94. W największym skrócie - jeżeli ktoś był szczególnie aktywny, pełnił ważne funkcje, brał udział w karnych ekspedycjach, przeszedł z premedytacją na stronę przeciwnika - ten był aresztowany z perspektywą kary śmierci lub łagru. Oczywiście - powyższe kryteria nie były zbyt jednoznaczne i wiele zależało od osób rozpatrujących daną sprawę. Resztę ("mniej obciążoną") - traktowano w sumie podobnie, jak czerwonoarmistów wyzwolonych z niewoli niemieckiej. Podlegali filtracji, na pewno surowszej, ale bywało, że wypuszczano ich na wolność. Z tym, że ta wolność oznaczała oczywiście nadzór NKWD. Oczywiście, oprócz tego była "praktyka dnia codziennego". Nie mam żadnych złudzeń, że bywało, iż żołnierze Armii Czerwonej, ich dowódcy, komisarze, radzieccy partyzanci itp. niekiedy szybko i na własną rękę rozliczali się z od razu kolaborantami, czy domniemanymi kolaborantami. Z drugiej strony - gdzieś czytałem o przypadku, że wziętych do niewoli żołnierzy estońskiego Waffen-SS (20 Dywizja Grenadierów SS - 1 estońska) zaczęli rozstrzeliwać Czesi, czy Słowacy. I obronili ich czerwonoarmiści - po hasłem "radzieckich obywateli rozstrzeliwać nie nada". Bywa, że dzisiejsze rosyjskie źródła twierdzą nawet, że kolaboranci z Pribałtyki byli traktowani łagodniej niż Rosjanie, np. Kozacy von Pannwitza, którzy od razu jechali do łagru lub спецпоселения, ale naprawdę trudno tu określić wiarygodność tego typu teorii (tzn., czy nie są one czasem częścią dzisiejszej rozgrywki propagandowej na linii Rosja - kraje nadbałtyckie). Popularny obraz losu jeńców radzieckich i dipisów (przede wszystkim robotników przymusowych) wracających do ZSRR, których miały jakoby oczekiwać jedynie surowe represje, kula w łeb lub łagier jest także uproszczony. Ale sprawdzić ich po swojemu władza radziecka oczywiście musiała. Generalnie zadanie "prowierki" wszystkich potencjalnie zainfekowanych wrażą ideologią wykonywały Проверочно-фильтрационные лагеря НКВД СССР. Rezultaty oczywiście były różne, ale raczej te osoby trafiały z powrotem do armii lub na wolną stopę. Raczej... Rosyjska Wikipedia podaje: "Советский и российский военный историк Г. Ф. Кривошеев указывает следующие цифры, основывающиеся на данных НКВД: из 1 836 562 солдат, вернувшихся домой из плена, 233 400 человек были осуждены в связи с обвинением в сотрудничестве с противником и отбывали наказание в системе ГУЛАГа". Za: https://ru.wikipedia.org/wiki/Советские_военнопленные_во_время_Великой_Отечественной_войны#После_войны Oznaczałoby to, że represjonowanych było (skierowanych do łagrów) około 12,7 % byłych jeńców. Teraz dane o aktywności obozów filtracyjnych za okres grudzień 1941 - lipiec 1944: "За этот же период: проверено и передано райвоенкоматам — 233 887 человек (62,3%), направлено на формирование пятнадцати штурмовых батальонов — 12 808 (3.4%), передано в постоянные кадры оборонной промышленности — 20 284 (5.4%), арестовано и осуждено — 11 658 человек (3.1%), нет данных - 96731 человек (25,7%). По более поздним данным, в действующую армию было возвращено 78 — 79% прошедших проверку". Za: https://ru.wikipedia.org/wiki/Проверочно-фильтрационные_лагеря_НКВД_СССР Oznacza to, że do armii (w czasie wojny) wracało od sześćdziesięciu paru do około osiemdziesięciu procent wyzwolonych jeńców. Co ciekawe, nawet generałowie radzieccy, którzy dostali się do niewoli niemieckiej (a których przecież znalezienie się w niewoli w kategoriach stalinowskich było zbrodnią niezwykłą), po wyzwoleniu z niej mogli, ale nie zawsze musieli się żegnać się życiem. Według A. Beevora: "W latach 1941–1945 do niemieckiej niewoli trafiło 80 radzieckich generałów, z czego 37 zdołało dożyć wyzwolenia. Jedenastu spośród ocalałych zostało po wojnie aresztowanych i skazanych przez trybunały NKWD". (cytat z: https://pl.wikipedia.org/wiki/Jeńcy_sowieccy_w_niewoli_niemieckiej_(1941–1945)). Czyli skazano 30% z nich. I tytułem ilustracji potencjalnych losów radzieckich generałów, którzy trafili do niemieckiej niewoli, a potem z niej zostali wyzwoleni, kilka życiorysów: Никола́й Кузьми́ч Кири́ллов (rozstrzelany "za zdradę"). Михаи́л Фёдорович Луки́н (wrócił do armii, od 1946 - w rezerwie). Ива́н Никола́евич Музыче́нко (wrócił do armii, nawet skierowany na naukę do prestiżowej "woroszyłowki", ale zwolniony z armii czynnej w 1947 ze względu na stan zdrowia). Михаи́л Ива́нович Пота́пов (wrócił do armii, kontynuował w niej karierę - był dowódcą armii, zastępcą dowódcy okręgu wojskowego). Па́вел Григо́рьевич Понеде́лин (rozstrzelany "za zdradę"). I wreszcie, bardzo ciekawy życiorys jeńca radzieckiego (choć w czasie wojny nie był on generałem) - Михаи́л Петро́вич Девята́ев (uciekł z niewoli niemieckim bombowcem). Zob. także. https://www.hse.ru/data/2017/02/23/1166510702/Структуры_и_практики_фильтрационной_политики.PDF https://cyberleninka.ru/article/v/proverochno-filtratsionnye-lagerya-nkvd-sssr-kadry-vedomstvennye-interesy-i-proverka-voennosluzhaschih-krasnoy-armii-1941-1945 -
Jak to się nam rozchorowali nauczyciele - granice kłamstw?
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Cóż, wydaje mi się, że większość ze stałych bywalców forum nie miałaby większego problemu z uzyskaniem wykształcenia, uprawniającego do uprawiania zaszczytnego zawodu nauczyciela w szkole średniej, czy podstawowej. Ponieważ jesteśmy także wszyscy miłośnikami historii - zawód nauczycieli historii byłby pewnie w naszym przypadku wspaniałym połączeniem pracy z hobby. Nie mam oczywiście szczegółowej wiedzy, ale wydaje mi się, iż w "stałym zestawie na forum" takich nauczycieli raczej nie ma. Czyli ten kompleks niezwykle rozbudowanych, "socjalistycznych w czystej postaci przywilejów" - jest raczej umiarkowanie atrakcyjny. Oczywiście, są to tylko wycinkowe badania. Ja bym widział inną kolejność: 1) wpierw zaczynamy uzdrawianie od siebie, 2) potem zajmujemy się najważniejszym przykładem - władzami państwa, 3) a w dalszej kolejności - uzdrawiamy kolejne grupy zawodowe. Dla mnie niemoralne jest w sytuacji, gdy jest dosyć powszechne społeczne przyzwolenie na cwaniactwo, posługiwanie się "prawdą alternatywną" i kombinatorstwo, a w dziedzinie tej władze państwowe biją już wszelkie rekordy - stawianie jakieś grupy zawodowej pod pręgierzem. Nie mam żadnych wątpliwości, że jeżeli pojawi się fala hejtu wobec nauczycieli, to większość pomstujących na nich nie miałaby żadnych skrupułów moralnych, aby załatwić sobie lewe zwolnienie (jak trzeba), czy trochę posłużyć się "prawdą alternatywną" - jeżeli to tylko przyniesie im jakieś pozytywy (to ostatnie dotyczy szczególnie polityków). A skoro już wspominamy, ze swojej strony pozwolę sobie przypomnieć, że dosyć często krytykowałem różne rządy, w tym - dosyć intensywnie - PO. Od bardzo wielu lat także nie głosowałem, bo uważałem, że oddanie głosu na kogokolwiek z "klasy politycznej" jest dla mnie upokarzające (co, jak się trzy lata temu okazało - było głupim błędem, ale to już inna historia). Natomiast nie mam najmniejszego zamiaru ukrywać, że dziś rządy PO - w aspekcie m.in. moralnym - traktuję jako męczące, irytujace zapalenie oskrzeli, natomiast rządy PiS - są w mojej ocenie rakiem, który (i tak bardzo trudną) ewolucję do jakiejkolwiek normalności opóźni w Polsce o dziesiątki lat. Nadal oczywiście podkreślam, że dla oceny sprawy ważne są konkrety - ilu dokładnie nauczycieli korzysta z lewych zwolnień? Jak już pisałem, mogę tylko oceniać sprawę poprzez pryzmat nauczycieli moich dzieci. Były wśród nich pojedyncze przypadki, które raczej nie powinny brać się za dydaktykę, ale jakieś 90% wspominam z wdzięcznością. I nie przypominam sobie, aby w okresach walki o prawa nauczycieli znikali, chorując (czy "chorując") ze szkół. [Przypomniałem sobie - wiele lat temu przez kilka lat nauczycielem była moja szwagierka. Pracę tą przedstawiała jako koszmar (wynikający przede wszystkim z dużej odpowiedzialności nauczyciela, w konfrontacji z zanikiem wychowania dzieci przez rodziców i ich rozwydrzeniem). Ale - jest to osoba przeurocza, ale każdą swoją pracę przedstawiająca jako najtrudniejszą na świecie, zatem do jej przykładu nie będę się już odwoływał. W każdym razie - nauczycielem od wielu lat już nie jest. Mimo socjalistycznych dodatków.]. -
Udomowienie zwierząt a wyginięcie ich dzikich przodków
Bruno Wątpliwy odpowiedział jancet → temat → Historia ogólnie
Cóż, kadra inżynierska wie tylko, gdzie sypać węgiel i dolewać wody, aby z drugiej strony wyszła para. My widzimy sprawy kompleksowo. -
Udomowienie zwierząt a wyginięcie ich dzikich przodków
Bruno Wątpliwy odpowiedział jancet → temat → Historia ogólnie
Wydaje mi się, że patrząc na te same głosy w dyskusji, dochodzimy do zupełnie różnych konkluzji. Dla mnie oczywiste dziś jest - rzecz jasna, tylko po pobieżnym zapoznaniu się z zagadnieniem - że przyroda stanowi ogólnie, ale także w tym aspekcie system o wiele bardziej skomplikowany, złożony, wieloelementowy i wielowektorowy, niż prawdopodobnie zakładasz. Tym samym - system, który wcale nie musi działać według przyjętego przez Ciebie założenia. I na tej konstatacji już chyba zakończę swój udział w tej dyskusji. -
Jak to się nam rozchorowali nauczyciele - granice kłamstw?
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Zupełnie nie wyczułeś mojej drwiny. Szef MSWiA raczej takiej procedury wobec policjantów nie zastosuje, ewentualnie złoży im piękne życzenia powrotu do zdrowia i może podrzuci parę złotych na osłodę. Władza, a już szczególnie władza o ciągotkach autorytarnych, jeżeli jeszcze zupełnie nie "odleciała" w poczuciu własnych nieograniczonych możliwości i kompletnej bezkarności (niektóre media zwracają w tym zakresie uwagę na pewne, ciekawe, regionalne symptomy) i ma trochę instynktu samozachowawczego - z policją musi starać się żyć dobrze. Z jakimiś nauczycielami - już niekoniecznie. Spokojnie można na nich poszczuć propagandowo. -
Jak to się nam rozchorowali nauczyciele - granice kłamstw?
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Słusznie, pracodawca lub ZUS (w zależności, kto płaci) powinien takie bardziej podejrzane sprawy zgłaszać. Proponuję, aby procedurę takową rozpoczął szef MSWiA. -
Jak to się nam rozchorowali nauczyciele - granice kłamstw?
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Oczywiście, możemy przerzucać się przykładami: ten zawód jest trudniejszy, ten niebezpieczniejszy, ten bardziej odpowiedzialny, ten wymaga lepszego wykształcenia, tamten ma wreszcie specyficzne pragmatyki pracownicze. Jak pisałem - każda grupa zawodowa ma prawo uważać się za szczególną, gorzej traktowaną, sfrustrowaną i walczyć o swoje. Dla mnie jest sprawa jasna: 1. Jeżeli najwyższych władz w państwie nie dotyczą zasady moralne, czy prawne, to nie jest za bardzo w porządku oczekiwanie ich zachowywania od grup zawodowych, walczących o swoje, partykularne interesy. 2. Jeżeli istnieje w społeczeństwie (od bardzo wielu lat) dosyć powszechne przyzwolenie na cwaniactwo i kombinatorstwo, a "z góry" i "z boku" płyną ewidentne przykłady, że to się bardzo często opłaca - to co się do @&$#@*& dziwimy? Oczywiście, skądinąd cieszę się, że nadal wielu ludzi w naszym kraju zachowuje się w porządku. Mimo przykładu płynącego z góry. -
Patrioty i Caracale
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Mała ciekawostka. Nasz wzorzec Viktor Orbán nie tylko koncentruje media, ale także kupuje broń. Ponieważ wzorzec jest nieco cwańszy w polityce zagranicznej (od naśladowców), to kupuje raczej broń unijną (w odróżnieniu od naśladowców). Caracale i H145M https://www.altair.com.pl/news/view?news_id=26909&q=H225 oraz Leopardy https://www.altair.com.pl/news/view?news_id=26960 -
Jak to się nam rozchorowali nauczyciele - granice kłamstw?
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Nie za bardzo rozumiem??? Przecież wyraźnie napisałem: "W swoim, już dosyć długim i dosyć intensywnym, życiu zawodowym dokładnie raz byłem na może tygodniowym zwolnieniu lekarskim (jak podstępnie dopadła mnie w wieku dorosłym zakaźna >>dziecinna<< choroba, które moje dziecko przyniosło z przedszkola i ze względu na swój stan - już nie miałem innego wyjścia)". Było to (jedyne moje zwolnienie chorobowe), chyba gdzieś w okolicach lat 1995/96 i jak najbardziej dostałem prawidłowe zwolnienie. Choroba była wieku dziecinnego, ale dorosłego człowieka traktująca bardzo paskudnie. Byłem w naprawdę złym stanie. Tego też za bardzo nie rozumiem - walczysz z płatnymi urlopami? Chyba musimy się jednak pogodzić z tym, że ta instytucja raczej zostanie utrzymana. Twoją sytuację natomiast dosyć dobrze rozumiem, gdyż aczkolwiek całe swoje życie miałem jakiś etat, to przeważnie ten etat polegał na dosyć znikomych zarobkach, przy często dosyć absorbującej i zajmującej także teoretyczny czas urlopu pracy. Cały czas zatem dorabiałem. Większość z prac dodatkowych polegała na prostej zasadzie - pracujesz dostajesz kasę, nie pracujesz - twoja sprawa. Natomiast z tego powodu nie mam jakiś szczególnych żali dla grup zawodowych, realnie dysponujących płatnymi urlopami. I chyba dużo większą niż ja dawką świętego spokoju (choć być może praca nauczyciela w szkole może dać ostro w kość, nie wiem, nie znam się, mogę tylko powiedzieć, że do większości znanych mi nauczycieli moich dzieci jakiś pretensji nie mam, raczej szacunek). W sumie - mój wybór. Nauczycielem w szkole nigdy nie chciałem zostać, to co mam się teraz żalić, czy zazdrościć? Bardziej wkurzają mnie politycy, mający pretensje do owych nauczycieli. Niech cwaniaczki zaczną naprawę od siebie. Każdy zawód ma prawo uważać się za szczególny i walczyć o swoje. Szczególnie dziś, gdy antagonizmy między grupami pracowniczymi są oczywiste i rozgrywane przez polityków. Równie dobrze można zapytać - dlaczego górnicy? Bo przyjadą, popalą opony, porzucają brukiem i koktajlami Mołotowa? Czy to lepsze od walki za pomocą L4? A dlaczego - duchowni? I tak dalej, i tym podobne. Ja powiem tak: jeżeli za "alternatywną prawdę", manipulację i cwaniactwo dla polityków jest wielka premia w postaci nieograniczonej możliwości dojenia Rzeczypospolitej (czyli podłączenia się szlauchem do naszych pieniędzy) to uważam, że - aczkolwiek moralnie naganne - wykorzystywanie przez nauczycieli L4 w walce o parę złotych, jest przy tym problemem drugorzędnym. Tym bardziej, że politycy owi w obawie o reakcję, lojalność i posłuszeństwo im resortów siłowych, nad takimi samymi L4 policjantów przejdą zupełnie do porządku dziennego. Szczuć raczej będą na nauczycieli. Ci raczej brukiem nie będą rzucać, a do pałowania rzucających nie są przydatni. A tak poza tym, warto by znać dokładnie skalę zjawiska? Ilu nauczycieli jest na zwolnieniach w relacji do ogólnej liczby uprawiających ten zawód? Ile z tych zwolnień zostało zakwestionowane, czyli można przypuszczać, że jest "lewe"? Bez tej wiedzy, to będzie zabawa podobna, jak z (wielotygodniowym) tygodniem nienawiści wobec sędziów. Jeden coś ukradł w sklepie, inny coś powiedział przez telefon. I te przypadki były ciągle w oficjalnej propagandzie partyjnej wałkowane. Warto by jednak dowiedzieć się uczciwych danych - ilu procentowo polskich sędziów kradnie? I dopiero wówczas określać swoje zdanie. -
Kup dyktatora (zabawkę) pod choinkę.
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia ogólnie
Czemuż to? Dmowski, ten powiedzmy - jako polityk, postrzegany raczej w kategoriach smutnego, poważnego pana (przez tych, którzy go jakkolwiek - w miarę konkretnie - kojarzą, abstrahuję zupełnie od kwestii poglądów politycznych) - może i niezbyt nadaje się na zabawkę. Napoleon natomiast i w swoich czasach, i dziś "obfitował" w różne, nie zawsze przecież poważne gadżety. Dla mnie to raczej przykład odwrotny - postaci historycznej, która z różnych względów (także popularności), "dobrze nadaje się" na zabawkę (nic jej nie umniejszając - to raczej efekt jej znaczenia historycznego i rozpoznawalności). -
Na rynku pojawiło się polskie tłumaczenie książki Roger'a Moorhouse'a, The Third Reich in 100 Objects, Greenhill Books 2017 (Trzecia Rzesza w 100 przedmiotach, Wydawnictwo Znak 2018). Autor jest znany (m.in. Mikrokosmos, Pakt diabłów, Stolica Hitlera), a jego publikacje - w mojej ocenie - na pewno godne polecenia. Tym razem napisał coś "lżejszego" (o ile to określenie pasuje w przypadku III Rzeszy). Ale pomysł świetny (sto charakterystycznych przedmiotów z krótkim komentarzem), wykonanie także interesujące. Czasami - wzruszające i smutne, czasami - niepokojące, a na pewno dające do myślenia. Ale ja nie tyle o samej książce, ale o jednym z przedmiotów w niej wzmiankowanych. Hitler - zabawka dziecinna (ibidem, s. 106-107). Część produkcji z ruchomą ręką do "hailhitlowania", część nie. Taki większy, plastikowy żołnierzyk (dokładnie - z elastoliny). Ciekawy jestem, czy podobne zabawki pojawiały się w innych krajach rządzonych dyktatorsko? Nie chodzi mi o gadżety prześmiewcze (np. można dziś kupić gumkę do ścierania - figurkę podobną do Kim Dzong Una), ale "propagandowo-wychowawcze". Nie o produkty wytworzone "po latach" (np. we współczesnych Włoszech można bez większego problemu kupić różne figurki Mussoliniego). Ale o zabawki rodem z miejsca (kraju) i czasu, gdzie dany dyktator funkcjonował. I oczywiście - byłbym szczególnie wdzięczny za bardziej skrajne przykłady. Postaci nijak nie kojarzących się z zabawkami. Gdyż - taki na przykład - Józef Piłsudski niewątpliwie dyktatorem w swoim życiu był (nawet dwukrotnie, za pierwszym razem samoograniczającym się - 1918-1919, za drugim razem ograniczającym się coraz mniej - 1926-1935), ale przecież Piłsudski zabawka, czy chociażby sama Kasztanka - chyba szczególnych emocji nie budzą. A może? Myślę, że pominąć wypada także różne znaczki do wpinania do ubioru. Wiadomo - KRLD. R. Kapuściński wspominał także o kolekcjonowaniu i wymienianiu przez dzieci (Pińsk 1939-1941) znaczków radzieckich przywódców (najbardziej cenni był: Woroszyłow, bo w mundurze i Kalinin, bo przypominał poleskiego dziadka i jako jedyny miał grymas przypominający uśmiech). Trudno je jednak uznać za typowe zabawki. Zatem, którzy jeszcze dyktatorzy atakowali biedne dzieci zabawkami na swój obraz i podobieństwo?
-
Jak to się nam rozchorowali nauczyciele - granice kłamstw?
Bruno Wątpliwy odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Oczywiście, dużo zależy od konkretnej osoby. Trochę się też pochwalę (i tak to nie jest zbytnio do zweryfikowania). Przeżywam ciężkie katusze, jak muszę się spóźnić pięć minut na prywatne spotkanie (z powodów kompletnie niezależnych ode mnie, bo zazwyczaj wyjdę na nie tak, by być - przy założeniu normalnego stanu komunikacji - dużo przed czasem). O formalnym - już nie wspomnę. Potencjalne spóźnienie na bardziej formalne spotkanie - równa się u mnie prawie stanowi przedzawałowemu. W swoim, już dosyć długim i dosyć intensywnym, życiu zawodowym dokładnie raz byłem na może tygodniowym zwolnieniu lekarskim (jak podstępnie dopadła mnie w wieku dorosłym zakaźna "dziecinna" choroba, które moje dziecko przyniosło z przedszkola i ze względu na swój stan - już nie miałem innego wyjścia). Każdy zatem w zależności od swoich cech osobistych, wychowania itp. pewne rzeczy sam sobie określa. Nie muszę chyba mówić, że czasami mnie trafia szlag, jak człowiek, który jest zdecydowanie mniej punktualny, mniej obowiązkowy, mniej pracowity, a - wydaje mi się - że mniej więcej tak samo inteligentny jak ja, ale np. regularnie chodził na papierosa (ja - nie palę) z kimś ważnym, albo ma szczęście być "utalentowanym" dzieckiem kogoś ważnego - ma dużo lepiej. Albo, że z powodu dobrych układów w partii (ja brzydzę się partiami) obskakuje różne intratne miejsca. Albo - generalnie lepiej "pokazuje twarz" ("Cesarz"), pije z kim trzeba i pokazuje się, gdzie trzeba. A może - i dobrze kłamie. Ale - takie jest życie. Ale też nie przeczę, że niekiedy czuję się, usytuowany w takim kontekście, jak ostatni, niezaradny idiota. Choć, grzeszyłbym, gdybym marudził i rozdzierał szaty, to wielokrotnie system podziału dóbr i relacja tego systemu do - nazwijmy to - "zwykłej porządności" nie budzi mojego entuzjazmu. Ale już jestem na tyle stary i zgorzkniały, żeby często przechodzić nad tym do porządku dziennego. Natomiast odnośnie do rzeczonej sprawy. Przyzwolenie na bylejakość, obchodzenie prawa, kombinatorstwo, cwaniactwo, załatwianie (będące często zwykłym złodziejstwem) ma w Polsce tradycje sięgające już stuleci. W jakimś sensie bywało naszym środkiem obronnym w czasach smuty narodowej, ale ma się dobrze i w czasach pełnej suwerenności. Nie chcę wchodzić specjalnie w bieżącą politykę, czy politykę ogólnie, bo to nie ma sensu, ale jeżeli bardzo ważne osoby w naszym państwie bywa, że działają praeter a nawet contra legem, a potem opowiadają bajeczki, że jest inaczej, jeżeli z pełną premedytacją (i dla zysku politycznego) snuje się niestworzone opowieści o sprawie bardzo smutnej i tragicznej, jeżeli wykorzystuje się z pełną premedytacją niewiedzę ludzką, potęguje się dla zysku politycznego nienawiść i uprzedzenia, jeżeli z telewizorów atakują nas ze wszystkich stron i sił politycznych osoby, co do których jest ewidentne, że [tu się powstrzymam od dalszego komentowania] - to czego oczekiwać? Reasumując - jeżeli w polityce chodzi przede wszystkim o to, aby być cwańszym, przebieglejszym, bardziej agresywnym, zmyślniej oszukiwać, obrażać i judzić - to co się dziwić nauczycielom, policjantom, nawet dzieciom w szkole (które przecież już też zaczynają kombinować)? Nikt nie chce być tym najgłupszym. Stosowanie zwolnień lekarskich jako środka nacisku (i zachowanie w tym kontekście zarówno lekarzy, jak i policjantów i nauczycieli) oczywiście jest skrajnie dyskusyjne. Ale... Zakładam, że to, co napisałeś o sobie - jest prawdą, zatem masz pełne prawo ich krytykować. Ponieważ za ich krytykę zaraz zabiorą się politycy (i ich różni totumfaccy w mediach itp.), to informuję, że ich krytyka wywołuje u mnie odruch wymiotny. Najbardziej zepsuta głowa ryby nie ma prawa krytykować reszty rybiego ciała. Wyjścia z takiego stanu specjalnie nie widzę. Być może byłoby nim poddanie całego narodu dwustuletniemu surowemu wychowaniu pietystyczno-protestanckiemu. Co jest oczywiście nierealne. Ale ja nie jestem od tego, aby widzieć wyjście. I nie płacą mi za to. Robię swoje, jakoś się starając. -
Tego jeszcze chyba nie było: Gilbert Abbott à Beckett i John Leech, The Comic History of Rome, London 1851. Trudno powiedzieć, czy to bardziej o wiktoriańskim społeczeństwie (z różnymi odniesieniami do epoki gregoriańskiej, czy okresu Regencji), czy o starożytnym Rzymie. Ale - ciekawe na pewno. Zob.: https://archive.org/details/comichistoryofro01be https://archive.org/details/thecomichistoryo37657gut Caroline Wazer, The Eternal Guffaw: John Leech and The Comic History of Rome, https://publicdomainreview.org/2015/02/25/the-eternal-guffaw-john-leech-and-the-comic-history-of-rome/ I z nieco innej beczki, ale tych samych autorów, trochę wcześniejsze i równie "klimatyczne" (The Comic History of England): https://www.gutenberg.org/files/44860/44860-h/44860-h.htm
-
Produkty spożywcze, dania i ich nazwy
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia ogólnie
Oj tam, nasi po pijaku to i "Address to a Haggis" zagrają (na dudach), zaśpiewają i wyrecytują. I to po gaelicku. -
A to ciekawe. O tym wątku w historii whisky/whiskey nie słyszałem. O whisky walijskiej mogę powiedzieć tylko tyle, że jej nie było. To znaczy w Walii - gdzieś tam pewnie pod koniec XIX wieku - zanikła całkowicie oficjalna destylacja tego trunku. Jak przypuszczam, pod wpływem zalewu lokalnego rynku produktami szkockiej i irlandzkiej konkurencji. Być może nadal istniała w Walii szlachetna sztuka bimbrownictwa, tego nie wiem. Zatem, od przełomu XIX i XX wieku dumny naród walijski nie mógł się napić swojej, własnej i oficjalnej whisky. Stan ten został naprawiony dopiero po przełomie XX i XXI wieku. Na rynku (z błogosławieństwem Księcia Walii - Charles'a/Karola, poprawnie: Y Tywysog Siarl, Tywysog Cymru) pojawiła się whisky Penderyn. Rzeczona nadaje się bardzo jako prezent z Walii, bo pakowana jest (jej najczęściej spotykana odmian) w zielone kartoniki z czerwonym, walijskim smokiem. W ostatnim czasie za destylację whisky zabrały się chyba jeszcze dwie, walijskie firmy. Gwisgi Cymreig yn cael ei atgyfodi! [Uwagi dotyczące jakości tłumaczenia - proszę kierować do https://translate.google.pl/, czasami ustala bowiem, że chodzi o wskrzeszenie walijskich strojów, czasami - że whisky. ]
-
Produkty spożywcze, dania i ich nazwy
Bruno Wątpliwy odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Historia ogólnie
Tylko gotowych do zaatakowania, skradzenia, wyłudzenia, skombinowania, wyniesienia, nieuprawnionego pożarcia etc. owych makówek w naszym spokojnym, bogobojnym, nieskłonnym do złodziejstwa i przemocy narodzie się przecież nie znajdzie. Co innego w tym zgniłym Londynie. No to coś świątecznego. "Janssonowa pokusa" ("Janssons frestelse"), szwedzkie danie na Boże Narodzenie (często kojarzone z tymi świętami, ale "pokusa" podawana jest także przy innych okazjach - np. Wielkanoc i Midsommar). Rodzaj zapiekanki. Jak to w Szwecji - są w niej ryby, pełnotłusta śmietana, goździki... Ale o dziwo - nie ma cukru. Nazwę wiedzie się albo od śpiewaka operowego (żyjącego w XIX wieku), albo - co bardziej prawdopodobne - od filmu z 1928 roku. Bezpośredniego związku z Tove Jansson - chyba nie ma. -
Cudzoziemcy w Wehrmachcie
Bruno Wątpliwy odpowiedział Gryfon → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Na poziomie lokalnym i niemieckiej biurokracji musiały się zdarzać wpadki i błędy. Z nieco innej beczki administracyjnej: J. Kisielewski, Ziemia gromadzi prochy, Warszawa 1990 (reprint poznańskiego wydania z 1939 r.), s. 306-307, podaje, że przed wojną obywateli polskich (na saksach) potrafili wcielić do Reichsarbeitsdienstu i straży pożarnej (w tym przypadku Kisielewski nie precyzuje dokładnie o jaką straż chodzi). -
Udomowienie zwierząt a wyginięcie ich dzikich przodków
Bruno Wątpliwy odpowiedział jancet → temat → Historia ogólnie
Dziwię się, że nie pytasz najbardziej zainteresowanego. A odpowiedź jest prosta - trzeba mieć dobre, szopie geny. A już zupełnie poważnie, podobna zagadka dotyczy także ludzi. Mieszkańcy Tristan da Cunha cierpią na przypadłości (głównie astma) związane z wąską pulą genową. Na świecie jest jednak szereg wysp (i populacji), gdzie również pula genowa nie jest szczególnie zróżnicowana - a problem w aż w takiej skali nie występuje. Po prostu, wśród niewielu "matek i ojców założycieli" populacji Tristan da Cunha byli nosiciele fatalnego genu. Zob.: https://www.hoddereducation.co.uk/media/Documents/Magazines/Sample%20Articles/BSR-V25.pdf