-
Zawartość
4,062 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Capricornus
-
A Francja utrzymała swoje zdobycze?
-
Tak to sobie czytam i zastanawiam się: gdzie ja coś takiego napisałem????????? Wejdź do pierwszej z brzegu szkoły, w każdej klasie tych przeciętnych będzie tak z ¾. Nie mówię tu o elitarnych szkołach tam będzie ich mniej ½ może jeszcze trochę niżej. Czytanie dzieciom nie załatwi wszystkiego, dziecko obserwuje, jeśli rodzice sami nie czytają to i ono z czytania zrezygnuje nawet, jeśli kilka razy dziennie wysłuchiwało różnych bajek. Są oczywiście wyjątki. [ Dodano: 2007-12-28, 00:05 ] Tak to sobie czytam i zastanawiam się: gdzie ja coś takiego napisałem????????? Wejdź do pierwszej z brzegu szkoły, w każdej klasie tych przeciętnych będzie tak z ¾. Nie mówię tu o elitarnych szkołach tam będzie ich mniej ½ może jeszcze trochę niżej. Czytanie dzieciom nie załatwi wszystkiego, dziecko obserwuje, jeśli rodzice sami nie czytają to i ono z czytania zrezygnuje nawet, jeśli kilka razy dziennie wysłuchiwało różnych bajek. Są oczywiście wyjątki.
-
Wojska francuskie w 1939 to około 900 tys. a rok później 2 240 tys. żołnierzy, docelowo przy pełnym poborze Francuzi mogli zmobilizować ponad 5 mln. armię tylko ponad połowa to weterani z pierwszej wojny. W 1940 roku Polskie siły Zbrojne we Francji liczyły około 85 tys. Żołnierzy. Biorąc pod uwagę stan armii francuskiej w 1940 to Polacy stanowili jednak pewną siłę a jeżeli weźmiemy rok 39 to podarunek równy właściwie 10% ich stanu wojsk był Francuzom niewątpliwie na rękę. Był już jeden Francuz w historii, który mamił Polaków obietnicami stworzenia niepodległego państwa by wyciągnąć od nas jak najwięcej żołnierzy. Powiedz mi, kogo mieli bronić Polacy we Francji, bić Niemca, ale w obronie, jakiego państwa? Tego akurat za błąd uznać nie możemy, bo jemu przecież nie chodziło o wygranie wojny w pojedynkę, Hubal walczył w mundurze z powodów propagandowych, co zresztą sam przyznałeś, gdyby zdjął mundur być może działałby dłużej, ale nie miałoby to takiego oddźwięku w społeczeństwie. Jednak mieszasz, bo właściwie rozmawiamy tu, o Hubalu. Dla ludzi faktycznie nie miało to większego znaczenia czy alianci ruszą z ofensywą sami czy w odpowiedzi na niemiecki atak, ale chodzi o to, kto mógł wierzyć w ofensywę aliantów i wypełnienie traktatów sojuszniczych. Moim zdaniem ci, którzy mieli jakieś pojęcie o sytuacji polityczno – wojennej w coś takiego po wrześniu wierzyć nie mogli. Biorąc pod uwagę wypowiedzi na forum (także i Twoje) wnoszę, że twierdzicie, iż major Dobrzański takiego rozeznania nie miał, garść cytatów: „przeczekanie w Polsce aż do ofensywy alianckiej (wg niego wiosna '40).” „I to wszystko jeszcze w sytuacji, gdy wierzy on w to, że z zachodu przyjdzie pomoc.” „Był przekonany, że na wiosnę ruszą alianci,” „Dopóki Niemcy nie uderzyły na Francję każdy mógł mieć taką nadzieję” „Co do francuskiego uderzenia to zgadzam się z Albinosem.” „Sytuacja militarna nie wydawała się beznadziejna, przeciwnie- oczekiwano szybkiego zwycięstwa sojuszników,” Znowu powtórzę, moim zdaniem miał i wiedział, że alianci się nie ruszą natomiast czy mógł liczyć na wiosenny atak Niemców na Francję, zwycięstwo naszego sojusznika i szybką ofensywę, tu muszę odpowiedzieć nie tego wiedzieć nie mógł, bo stracił swe rozeznanie ukrywając się po lasach, nie kontaktując się z właściwie żadnymi organizacjami, w jego sytuacji ważniejsza była wiedza o ruchach niemieckich w jego bezpośrednim sąsiedztwie niż gdzieś daleko na zachodzie. Walka Hubala była, więc tylko i wyłącznie manifestacją, propagandą niezłomności polskiego żołnierza, polskiego ducha, ale bez większego zamysłu strategicznego, nie było to żadne przygotowywanie pomocy w przypadku alianckiej ofensywy, nie było to wyczekiwanie do wiosny, nie przygotowywał gruntu pod powstanie on po prostu walczył, bo wiedział jedno: dopóki ktoś walczy to jeszcze nie przegrał. Dał przykład innym i to była jego rola.
-
Stan wojenny
Capricornus odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Też miałem podawać ten przykład, ale mi gdzieś słówko „łącka” uciekło z pamięci. :wink: Znak towarowy Łącka śliwowica jest zastrzeżony przez spółkę o tej samej nazwie, należącą do Gminy Łącko. Żeby napój mógł być sprzedawany pod tą nazwą musi zostać zaakceptowany przez specjalną komisję kontrolującą jego moc, smak i zapach. Napój ten nie posiada krajowego znaku akcyzy. Główne ośrodki produkcji łąckiej śliwowicy znajdują się w miejscowościach: Wola Piskulina, Maszkowice, Łącko, Czarny Potok, Kicznia, Czerniec. Śliwowica łącka została uznana w 1989 r. przez urząd konserwatora zabytków w Nowym Sączu za niematerialne dobro kultury narodowej. W dniu 10 października 2005 roku na Listę Produktów Tradycyjnych została wpisana w kategorii Napoje (alkoholowe i bezalkoholowe): "Śliwowica Łącka". Za Wikipedią I chyba to świadczy, że jednak jest legalna. -
Tak Unia to Europa tak jak Szwajcaria, Norwegia czy Rosja, ale Europa to nie Unia. Więcej tutaj nie gadam, nie chce mi się wypowiadać w temacie, który Hauer zakłada tylko po to by pokłócić się z Jarpenem. Jeden z Was powinien być mądrzejszy, ale jeśli nie możecie żyć bez kłótni między sobą to załóżcie sobie jeden prywatny temat i tam się kopcie bez opamiętania a nie na forum. Sorki, jeśli ktoś się obraził. Obrażanie kogokolwiek nie było moim zamiarem.
-
Internet, komputer, telewizja. Człowiek z natury jest leniwy, po co ma myśleć nad książką, gdy może sobie bez wysiłku wszystko obejrzeć, po co ma szukać w książce, gdy może wklepać hasło w komputerze i ma wszystko na tacy? Teraz nawet słowników ortograficznych nie używają, bo sobie wpiszą w takim Wordzie i komputer im poprawi. No i wymagania są coraz niższe, porozmawiaj sobie z przeciętnym przedstawicielem naszej młodzieży, włos się na głowie jeży, co sobą reprezentują.
-
No przepraszam, ale gdzie jest Unia Europejska, przecież w Europie, dlaczego więc nazwanie tego pikniku „europejskim” jest nie na miejscu? Czyżby następowało tu inne zawłaszczenie Europy? Unia jest Unią i tyle? Położenie geograficzne tej organizacji na tym kontynencie nic nie znaczy? Możecie być sobie Unią Europejską położoną w Europie, ale nie możecie używać nazwy „europejski”? Czy przypadkiem nie przeginacie w drugą stronę?
-
Stan wojenny
Capricornus odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Oj trochę się zmieniło, po wejściu do Unii masz prawo pędzić w prywatnym domu bimberek pod warunkiem, że udowodnisz, że ten alkohol jest produkowany w Twojej rodzinie czy miejscowości od pokoleń i jest on znanym lokalnie trunkiem. -
Nie musisz wiedzieć jak wyglądają, ale z ich osiągnięć może będziesz korzystał, (choć w niektórych przypadkach lepiej nie) a z osiągnięć Smolarka raczej będzie Ci ciężko no chyba, że da Ci swoją prywatną piłkę do pokopania. :wink:
-
Tylko jest pytanie czy pomogli nam czy też bardziej pomogli sobie. Zezwalając na tworzenie polskiego rządu i sił zbrojnych zyskiwali żołnierzy, co więcej żołnierzy chętnych do walki a w przypadku wojny nawet kilkutysięczny oddział takiego wojska może być poważnym wzmocnieniem armii. Tu akurat mówiłem o Hubalu. Dobrze mniemasz z tym, że to nie tylko moje przypuszczenia to prawie pewność (tak na 99%) pewność oparta na literaturze dotyczącej okresu wojny i dwudziestolecia międzywojennego. Czy jakiś uznany autorytet coś takiego napisał nie wiem, ale na podstawie tekstów uznanych autorytetów wyrobiłem sobie tą opinię. A czy ty nie przedstawiasz własnego zdania tylko „opinie ludzi o uznanych autorytetach:)”. Myślałem, że te cytaty, które przytaczasz to na potwierdzenie Twojej opinii a nie autorytetu. Możesz. :wink: Kalendarzowa, astronomiczna czy klimatyczna? No i nareszcie się zgadzamy. Moja też nie. Nie mieszaj. Mogli zakładać, że po ataku Hitlera na Francję alianci wygrają i nie skończą tylko na wyparciu Niemców ze swoich granic, natomiast nie mogli zakładać, że alianci sami rozpoczną ofensywę przeciw Niemcom i o to cały czas mi chodzi. Po wrześniu musieli mieć pewność (oczywiście ci z pewnym rozeznaniem), że ani Francja ani Anglia niezaatakowana bezpośrednio nie rozpocznie żadnej ofensywy.
-
Mógłbym sparafrazować Twoje stwierdzenie. Leo czy Ebi – czyli sport i tyle. Leo czy Ebi - prawda, że wielkie gwiazdy tylko, co nam z tego? Leo trener, Ebi nawet nie wiem jak on wygląda. 11 facetów biegających po trawie za kawałkiem skóry z guma w środku jakoś mnie nie fascynuje podobnie jak facet, który ich w tym ćwiczy. Dla mnie znacznie ważniejsze są osiągnięcia polskiej nauki i bardziej na tytuł człowieka roku zasługują na przykład Ci, którzy zdobyli nagrody Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, w tym roku laureatami są: W obszarze nauk humanistycznych i społecznych: prof. dr hab. Karol Modzelewski z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego za badania nad historią powstawania tożsamości europejskiej odkrywające znaczenie tradycji przedchrześcijańskiej i wielokulturowej dla współczesnego pojęcia Europy przedstawione w dziele "Barbarzyńska Europa”; W obszarze nauk przyrodniczych i medycznych: prof. dr hab. Włodzimierz J. Krzyżosiak z Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu za odkrycie mechanizmu selektywnego wyciszania informacji genetycznej mogącej prowadzić do chorób neurodegeneracyjnych; W obszarze nauk ścisłych: doc. dr hab. Andrzej L. Sobolewski z Instytutu Fizyki PAN w Warszawie za wyjaśnienie fotostabilności materii biologicznej przez odkrycie nowego mechanizmu dezaktywacji bezpromienistej elektronowo wzbudzonych stanów DNA i białek; W obszarze nauk technicznych: prof. dr hab. inż. Andrzej Nowicki z Instytutu Podstawowych Problemów Techniki PAN w Warszawie za opracowanie podstaw teoretycznych i wdrożenie do produkcji ultrasonografów z obrazowaniem kolorowym przepływu krwi.
-
Nie, to wiemy od zawsze, dowódca musi zachować trzeźwy osąd sytuacji niezależnie od okoliczności, wiesz ile byłoby rzezi gdyby dowódcy poddawali się szokowi po jakiejś większej klęsce. Przegraliśmy, dowódca w szoku czepia się jakiejś mglistej mrzonki i dawaj do ataku z szabelką na czołgi. Wiem, że dziś wielu twierdzi inaczej niż ja są nawet tacy, którzy twierdzą, że alianci całkowicie wypełnili swe zobowiązania wobec sojuszników. Czy jednak słowa Churchilla: „Mieliśmy do wyboru wojnę lub hańbę, wybraliśmy hańbę a wojnę i tak będziemy mieli” nie potwierdzają tego, o czym mówię? Chyba żaden z ówczesnych polityków nie zadał sobie trudu by przeczytać „Mein kampf” a tam Hitler opisał dokładnie swój program i kolejne aneksje i podboje. Być może, ale Ty też nie do końca zrozumiałeś, co ja miałem na myśli. Ja po prostu rozróżniam stan formalny od stanu faktycznego i o ile formalnie wojna trwała to faktycznie właściwie nic się nie działo i alianci w swej jedynie słusznej koncepcji pozwolili Hitlerowi na wzmocnienie swych sił i pośrednio przyczynili się do przedłużenia wojny. Trudno, szukaj dalej może mnie przekonasz. :wink: Nie. Maj - czerwiec to już prawie lato, ale nie o to chodzi tylko o to, że alianci zmarnowali szansę na niedopuszczenie do długiej i krwawej wojny i sami wpakowali się po same uszy i o mało przez swe zadufanie w swą mądrość nie zostali zniszczeni. Ważniejsza jest ta część odpowiedzi: I nie mów mi, że Francja jednak pomogła Polsce, bo przystąpili do wojny i wykonali parę propagandowych właściwie działań. Po 30 godzinach bez snu masz rację problem w tym, że ani Francuzi ani Anglicy na to nie wpadli. Gdyby wygrali to pewnie by się ruszyli, bo już wiedzieli, że Hitler nie poprzestanie na wschodzie. Mogę jedynie powtórzyć, dobrze, że Niemcy tak szybko poradzili sobie z Francją, bo w przeciwnym razie mielibyśmy większe działania zbrojne na terenie Polski, Francja i tak by przegrała a na nas to by się odbiło.
-
Niestety patrzysz z punktu widzenia cywila, ale spróbuj spojrzeć na to oczami terrorysty. Uderzenie w cywilów ma sens, dlatego że idea terroryzmu opiera się na opinii publicznej, to opinia publiczna (cywile)giną w zamachach i to opinia publiczna jest najbardziej zagrożonym elementem układanki. Może ona przełknąć śmierć żołnierza, bo on od tego jest by walczyć i ewentualnie ginąć, przełknie śmierć kogoś z władzy, bo on jest temu winien i zawsze można go zastąpić innym człowiekiem natomiast, jeżeli zamach wymierzony jest w cywilów (opinię publiczną) to opinia publiczna zaczyna domagać się od władzy posunięć, które zlikwidują to zagrożenie. Z drugiej strony dla terrorysty atak na cywila jest łatwiejszy, bo nikt go nie broni, żołnierz jest wyszkolony i ma broń, rząd jest chroniony, więc atak na te instytucje może pociągnąć za sobą niepomiernie wysokie straty w szeregach organizacji terrorystycznej. Biorąc pod uwagę, że terroryzm żeruje na opinii publicznej najprostszym sposobem jego likwidacji byłaby absolutna cisza w mediach. Zginie jedna osoba – cisza, zginie dziesięciu, stu czy tysiąc – cisza, ludzie nic o tym nie wiedzą, nie ma kto naciskać na rządy, terroryzm traci sens. Jednak jest to niemożliwe do wykonania, bo media bardzo chętnie korzystają z takiej działalności by podnieść oglądalność i koło się zamyka.
-
]Dowódcy musieli, trzeźwa ocena sytuacji należała do ich obowiązków. Wojna między Japonią a ZSRR też formalnie trwała bardzo długo. W stanie wojny byli właściwie do dzisiaj (chyba, że się mylę i nadal nie podpisali traktatów pokojowych, choć wydaje mi się, że gdzieś o tym słyszałem) i co z tego wynikało? Pamięć jest jednak zawodna. :cry: By miał kto walczyć, bronić się, na znak, że Polacy jeszcze się nie poddali, by wspomóc aliancką ofensywę i jeszcze parę powodów. Natomiast nie świadczy to o tym, że dowódcy wierzyli w szybką ofensywę. Rozeznanie w sytuacji politycznej Europy wskazywało raczej na późniejszą wojnę Niemców z aliantami niż od razu na wiosnę. Wklejasz tu cytaty, które potwierdzają moje słowa: w szybką ofensywę aliantów wierzył "prosty lud", bo kto drapał takie napisy na szybach? Owszem nawet ci z większym rozeznaniem mogli podtrzymywać tą wiarę „dla pokrzepienia serc”, ale czy sami w nią wierzyli? Ależ wręcz przeciwnie różnica jest kolosalna, bo chodzi tu o czas, kiedy nastąpią działania zbrojne na zachodzie. Hitler po wojnie z Polską musiał wyleczyć rany, odbudować armię, przygotować ją itd. To musiało zająć trochę czasu. W przypadku ofensywy aliantów nastąpiłoby to znacznie szybciej. A teraz odpowiedz mi na 2 pytania. 1. Dlaczego Hitler najpierw zaatakował Polskę a nie Francję? (Nawiasem mówiąc gdybym był na jego miejscu zrobiłbym dokładnie to samo). 2. Lepiej uderzyć na osłabionego lub zajętego gdzie indziej wroga czy też poczekać aż się wzmocni, przygotuje i sam zaatakuje?
-
Nie no sorki :oops: , ale mi się ostatnio pomyłki zdarzają. :wink: Tematu nie przeczytałem tylko post trudno mój błąd, ale mimo to twierdzę, że przyznajecie mu ten tytuł nieco na wyrost, ale czegóż można oczekiwać po fanach sportu.
-
Nie no, Amilkarze i Tofiku o ile dobrze umiem czytać to chodziło o tytuł Polaka roku 2007 a Beenhakker nie został Polakiem razem z podjęciem funkcji trenera chyba, że mi coś umknęło.
-
W trzystu chłopa pokonamy całą armię niemiecką, musieliby mieć niezłe samopoczucie i nieco poprzestawiane w głowach. Jasnowidzem? Po co, wystarczy tylko trochę rozeznania w sytuacji politycznej przed wojną. O ile można było mieć nadzieje na odsiecz aliantów w czasie, kiedy jeszcze walczyliśmy, kiedy jeszcze nie przegraliśmy, to właściwie po 20 – 25 września musieli mieć pewność, że Francja będzie siedziała za Linią Maginota i nie będzie miała najmniejszego zamiaru ruszyć się zza niej i atakować Niemców. Anglia i Francja już 14 września (o ile dobrze pamiętam) podpisały układ, który mówił, że nie pomogą walczącej Polsce. W 1939 roku prawie na pewno Polacy o tym nie wiedzieli, ale już, w 40 r. na pewno musieli zdawać sobie z tego sprawę, nawet, jeżeli nie mieli 100% pewności, że sojusznicy dla zachowania pokoju w swoich krajach poświęciły Polskę. Nie, nie byli głupcami jednak to, że spodziewali się szybkiego ataku aliantów to jest lekkie naciąganie. Wystarczy przypomnieć sobie jak Francja i Anglia reagowały na politykę Hitlera, aneksje, coraz to nowe żądania, zachód spokojnie łykał, aby tylko nie doszło do wojny. Czy po tym wszystkim można było wierzyć, że Alianci sami wywołają wojnę? Moim zdaniem nie, natomiast można było przypuszczać, że Hitler sam wywoła wojnę z zachodem, mieć pewność, że tam się przejedzie i wywołując powstanie na tyłach wojsk niemieckich przyśpieszyć zwycięstwo Francji. I takie powstanie należało przygotować a nawiasem mówiąc dobrze, że nie wybuchło, że Niemcy tak szybko poradzili sobie z francuską armią, bo dla nas na pewno skończyłoby się ono niezbyt pomyślnie. I ja właśnie w ten sposób rozumiałbym sprzyjające okoliczności i odpowiedni czas.
-
Oczywiście, jego plan wyglądał mniej więcej tak: walczyć jak długo się da. Bo nadzieja jest matką głupich on nie był głupi, był oficerem i mimo wszystko miał pewne rozeznanie w sprawach wojskowych i politycznych tego okresu. Skoro alianci nie ruszyli się jesienią to ruszą w zimie jak nie zimą to zrobią to na wiosnę jak nie wiosną to latem itd. Takimi bajkami to można było karmić prosty lud i szeregowych żołnierzy, ale oficerowie musieli sobie zdawać sprawę z tego, że alianci nie wywiązując się ze swych zobowiązań we właściwym czasie nie zamierzają tego zrobić i później. Owszem zawsze pozostaje jakiś cień nadziei, że może jednak, ale tylko nieliczni postawią swe życie na ten cień. Hubal nie stawiał swego życia na jakieś mgliste mrzonki o odsieczy aliantów on po prostu chciał walczyć, między innymi z przyczyn wyżej wymienionych.
-
Trzystu na tysiące? Raczej marne to szanse. A co do jego przekonania o tym że ruszą się alianci byłbym bardziej sceptyczny.
-
Czy wystarczy, jeśli że podpiszę się pod tym nie dopisując nic od siebie? Tofiku a gdzie twoje:, „Gdy nie ma się szans na zwycięstwo, a się walczy to nie jest to oddawanie życia za ojczyznę tylko głupota.” Ja jako niepoprawny romantyk mogę popierać działalność Hubala, ale Ty?
-
Stan wojenny
Capricornus odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
To brzmi jak „Światła wielkiego miasta” z Chaplinem w roli głównej. Jesteś pewien, że ktoś nie opowiadał Ci właśnie tego filmu? -
Twierdzisz, że średnio w walkach z UPA ginął cały oddział czy tylko podajesz taki odosobniony przykład? A poza tym, jak liczny był to oddział i jak liczna była ta sotnia?
-
Zastanawiam sie, po co to wysłałeś. Po to, by wygłosić banalne, pseudofilozoficzne zdanko, które jest właściwie powtórzeniem mojego pseudofilozoficznego zdanka? Twój jest równie humanitarny i wnosi do dyskusji niepomiernie więcej od mojego.
-
Tego nie wiem. To wiem. Tego nie wiem. I teraz proszę mi powiedzieć, co z tego wynika?
-
De gustibus non est disputandum.