Skocz do zawartości

ciekawy

Moderator
  • Zawartość

    3,812
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez ciekawy

  1. Szkoła w PRL

    Szkołę średnią rozpocząłem w 1981r., i faktycznie - w latach 80 - tych soboty były wolne ! Dowód: pamiętam, jka dosyć często przyjeżdżałem z Nałęczowa na weekendy ....
  2. Nie bardzo lubię się chwalić swoją "tfurczością" (bo i tak po prawdzie to i nie tworzę :roll: ), ale chciałbym Wam zaprezentować fragment mojej mini - powieści (którą Bóg wie, kiedy skończę ...), który bierzy udział w wielkim konkursie historyków.org: http://www.historycy.org/index.php?showtopic=44195 "Jest mroźne popołudnie jednego z ostatnich dni lutego 1936r. Przed gmachem Generalnego Inspektoratu w Alejach Ujazdowskich zatrzymuje się limuzyna - chevrolet. Pełniący straż przed wejściem kpr. żandarmerii Wiesław Król rozpoznaje bez trudu gen. Wacława Stachiewicza, szefa SG. Wartownik prężąc się prezentuje mu broń, na co generał odpowiada niedbałym skinieniem ręki - myśli ma zaprzątnięte czym innym - na kiego diabła zostaję wezwany w trybie nagłym? Czego może od niego chcieć NW? Generał ma złe przeczucia... Wchodzi do adiuntantury. Rotmistrz - adiutant trzaska obcasami oficerek. - Pan marszałek kazał pana generała niezwłocznie prosić - melduje, po czym otwiera drzwi do gabinetu marsz. Śmigłego - Rydza, który przerywając mu przepisowy meldunek mówi bez wstępu: - Dobra, niech pan spocznie, panie generale. Sprawa, z którą pana wezwałem jest tajna i poufna, ale przede wszystkim pilna - oprócz pana wiedzą o niej jeszcze dwie osoby w Państwie. Otóż musi pan przerwać pracę nad planem "W", i natychmiast zająć się wstępnym opracowaniem planu "Z", na wypadek ataku Hitlera ! - Ależ panie marszałku - prace nad planem "W" są w zaawansowanym studium operacyjnym, jeszcze miesiąc - dwa, i będzie gotowy... - Chyba nie bardzo rozumie pan, co do pana mówię, panie generale - NATYCHMIAST! Dalsze kierownictwo nad planem przejmie od pana gen. Kasprzycki .Zapozna się pan najpierw z opracowaniami generałów: Barbeckiego, Kutrzeby, Rómmla i Bortnowskiego. Następnie powoła pan zespół najlepszych (i zaufanych) w/g pana planistów, i do roboty - najdalej w końcu marca chcę mieć wstępne opracowania i założenia! Acha - i nie muszę chyba przypominać, że wszystko trzeba zachować w ścisłej tajemnicy - dokumenty pan generał odbierze u adiutanta. To na razie wszysto - powodzenia! - Panie marszałku - proszę o pozwolenie odmeldowania się! Gen. Stachiewicz opuszcza gmach GISZ zamyślony i zdenerwowany - cała ta sprawa zwaliła się nań nagle - od czego tu zacząć? Wielkopolska pozbawiona jest umocnień, podobnie szczątkowo umocniony jest Śląsk. Nie ma naturalnych przeszkód terenowych - cała nadzieja w gen. Faury i Francuzach - pomogą realnie, czy też jak zwykle skończy się na dawaniu dobrych rad? Ostatnio szef MSWoj. gen. Kaszprzycki spotkał sie w Paryżu ponownie z gen. Gamelinem, ale ten tradycyjnie wykręcił sie od zdecydowanej odpowiedzi, dotyczącej przyszłości polsko - francuskich porozumień, proponując w zamian Kasprzyckiemu zwiedzanie ichniejszego cudu militarnego - rozbudowywanej Linii Maginota. - "Dobra - dosyć tego" - pomyślał ze złością. Teraz jak najszybciej muszę się skontaktować ze Staskiem Kopańskim, i z Józkiem Jakliczem - to najpierw... *** Koniec marca 1936r., Gmach GISZ, gabinet marsz. Rydza - Śmigłego. Pojawia się ponownie Szef SG, gen. Wacław Stachiewicz. - I co pan ma, panie generale, jak postępy? (R-Ś) - Plan już jest w zasadzie gotowy, chodzi tylko o kilka wariantów... (W.S.) - Czy płk. Munnich przekazał panu materiały? - Tak - panie marszałku. Dodatkowo na wiosnę otrzymaliśmy kompetentne studium gen. Kutrzeby ("Studium nad możliwościami wojennymi Niemiec i Polski" przyp. ciekawy). Nasz III Oddział pracował "pełną parą". - Przejdźmy wreszcie do szczegółów... - Tak jest! Planujemy, iż w pierwszej fazie wojny sami będziemy musieli powstrzymać opór Niemców, i na wszystkich głównych kierunkach ataku będą mieli przewagę conajmniej jak 3:1 ! - ???????? Jak to możliwe? - Opracowują nowatorską metodę użycia broni pancerno - motorowej, szczegółów jeszcze nie znamy, ale pracuje nad nimą nasza II - ka. - Czy możemy coś temu zaradzić ? - Na dzień dzisiejszy - niewiele. Nasze DP wypadają słabiej pod każdym względem od ich niemieckich odpowiedników, a nasze BK po ostatnich manewrach w Baryczu wykazały podczas gry wojennej całkowitą nieprzydatność w walce z pancernym przeciwnikiem. - Ale przecież zakładając, że dojdzie do hipotetycznego niemieckiego ataku, nie zostaniemy sami - mamy zobowiązania sojusznicze z Francją i Rumunią! - Na ta drugą specjalnie bym nie liczył - ciągle nas męczą prośbami o zakup sprzętu wojskowego. Ale Francja ma obecnie najliczniejszą armię w Europie. - Dobrze. Zostawmy to na razie panie generale - wróćmy do planu. - Jak już wspomniałem - z początku nie będziemy mogli liczyć na żadną pomoc, i dlatego musimy dać czas naszym sojusznikom do mobilizacji, i ofensywy. Niestety - wiąże się to z pewnym dużym ryzykiem - musimy ustawić nasze dywizje jak najdalej na zachód, aby mieć dostatecznie duży obszar do manewrowania. Staniemy zbyt szerokim frontem, to prawie półtora tysiąca kilometrów. Nie mamy sił, żeby to mocno obsadzić. - A czy mamy jakis wybór? - Mamy. I o tym chciałem z panem marszałkiem porozmawiać. - A jak się przedstawia sprawa wsparcia? Co z lotnictwem ? * * * 21.03.1936r. rankiem, w piątą rocznice tragicznej śmierci inż. Puławskiego, na poligonie fortu Groty k/ Warszawy zebrała sie grupa wojskowych i cywili. Panowała nerwowa i napięta atmosfera, zgromadzeni sprawiali wrażenie, że oczekują na coś bardzo ważnego. - Jedzie ! - krzyknął w biegu zdyszany młodziutki adiutant gen. Zająca, ppor. Wierzchowiak. Wśród zebranych nastąło poruszenie Pod zgromadzony tłumek podjechała czarna limuzyna chevrolet "Master de Lux", z ktorej wysiadł gen. Rayski, płk. Jaklicz, oraz płk. Malinowski. Zebrani oficerowie wypręzyli się na baczność, ale Rayski niedbale machnął ręką, dając sygnał - zaczynać! *** Szef pilotów PZL, kpt. pil. Bolesław Orliński wsiadł do kabiny, obsługa pośpiesznie pomagała mu dopinać pasy, jeden z mechaników sprawdzał aparat tlenowy. Pilot omiótł wzrokiem kokpit, i lewą ręką nacisnął rozrusznik Vieta. Męchanicy zakręcili śmigłem, inni pośpiesznie wyciągali klocki spod kół, kontroler machnął flaga - start! P.24 posłusznie potoczył się po murawie, błyskawicznie nabierając prędkości. Testowane było nie byle co - nowy silnik, który niedawno Francuzi dostarczyli - G-R 14 ON 20/21 o mocy 1050 KM ! Gen. Zając spojrzał na wyraźnie zaniepokojonego mjr. Galanda, odpowiedzialnego za ten projekt. - Co się dzieje, panie majorze? Dlaczego jest pan taki zaniepokojony? - Panie generale, jest pewien problem... a w zasadzie dwa... - Ciszej... jaki problem? - Pilot Orliński nie został chyba poinformowany o parametrach tego nowego silnika - ma on wzmocniona sprężarkę... - ??? No i co z tego? A drugi problem ? - Śmigło. To które miało przyjść z silnikiem (metalowe trzyłopatkowe przyp. ciekawy) nie przyszło... - i ? - Założyliśmy zwykłe, drewniane, te od 11 - stki, produkcji Szomańskiego. *** P.24 wzbił się pionowo świecą w górę, od razu na pułap 3000 m, wzbudzając zachwyt u większości, a u mniejszości przerażenie. Na PK1 inż. Wokuliński wraz z dwoma asystentami niecierpliwie oczekiwał na przelot "puławszczaka". Nagle rozlega się ryk nadlatującej "dwudziestkiczwórki".. - Pomiaar !!! - krzyknął inżynier. Jeden z asystentów, będący na podwyższeniu energicznie macha flagą, drugi manetką uruchomił precyzyjne chronometry. Na oddalonym o kilometr PK2 włączyły się także chronometry. Siedzący wraz z innymi inż. Jakimiuk poczuł na sobie drwiący wzrok inż. Dąbrowskiego. - Znowu Jurek będzie się z nas nabijał, że jego prototyp "Schnellbombera" jest szybszy, niż wszystkie nasze myśliwce razem wzięte, i znowu trzeba będzie mu stawiać kolejkę... Uwagę Wsiewołoda przykuło nagłe ożywienie sie asystentów: - Panie inżynierze - sukces !!! - Co się stało? - 12 sekund !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jakimiuk z niedowierzaniem spojrzał na przyrządy... *** 08.12.1936r. Okęcie. Do pozorowanej walki powietrznej startują dwa największe asy – kpt. pil. B. Orliński za sterami P.24 F, napędzanego silnikiem GR 14N7 (moc 970 KM), i prototypowy, niedawno złożony P.50, w który eksperymentalnie wsadzono identyczny silnik . Jednak prototyp pilotowany jest przez nie byle kogo – samego por. pil. Stanisława Latwisa, nową „gwiazdę” z Dęblina. Po starcie piloci nabierają powoli wysokości – strzałka wysokościomierza powoli pnie się po czarnej tarczy – 1000, 1200, 1400 metrów ... Obie maszyny płyną ku sobie – Orliński stara się ustawić „ze Sońcem”, ale Latwis nie odpuszcza – podciąga maszynę, gna prosto, na walkę „czołową”, jakby nie miał najmniejszego zamiaru wyminięcia przeciwnika. Udaje mu się na krotką chwilkę złapać w najmniejszym kręgu kolimatora aparat przeciwnika, ale ten wali gwałtowny, rwany wywrót w prawo... Latwis powtarza ten manewr – ziemia wylatuje niewiarygodnie szybkim łukiem nad głowę, i wolno zaczyna opadać w dół, pod nogi, jakby nagle ustało działanie grawitacji. Gwałtownie rozgląda się dookoła – gdzie jest Orliński ? Wymyka się z prawego przewrotu o trzysta metrów z tyłu, nieco na prawo – trzeba go dopaść, póki nie wyrówna aparatu ! Jednak ze zwrotną „dwudziestkoczwórką” sprawa nie jest łatwa – Bolesław widzi go, i zakręca, drąc na pełnych obrotach w górę – może być pierwszy, o ile nie przetnie mu się drogi ... Latwis odwraca maszynę przez prawe skrzydło – Słońce jak pocisk wylatuje w niebo, aby się na nim zatrzymać – P.24 schwytany niemal trzy czwarte z tyłu, kładzie się z prawego na lewy zakręt. Obie maszyny, warcząc na pełnych obrotach, wspinają się w niebo, pod wiatr. Nagle P.24 staje „dęba”, wali się przez skrzydło w dół, i wchodzi w prawy korkociąg. Latwis powtarza manewr, lecz Orliński, stary wyga, wie co robi – znika z pola widzenia: Latwis orientuje się, iż maszyna Orlińskiego leży w głębokim, podciągniętym zakręcie o 180 stopni w lewo – jest nieco wyżej – ma przewagę. Rozpoczyna się walka kołowa – kto zrobi jak najciaśniejszy wiraż ? ..."
  3. Polska powojenna

    Nie istniała. Głód rzeczy, nawyk posiadania, wytwarzania rezerwy powodował, że mięso, kartkowe czy nie, było w zamrażarkach. Prywatnych. A teraz nie leży ? No - może nie w takich ilościach jak kiedyś, ale nie ma chyba takiej zamrażarki w IV RP, w której nie leżałoby mięso ? Wejdź do obojętnie jakiego sklepu wędliniarksiego/ mięsnego/ masarskiego - wędliny i mięsa jest w bród, wedle wyboru i portfela. Mimo że: - kiedyś mieliśmy dwa x więcej czynnych zawodowo, produkujących rolników i hodowców; - mieliśmy PGR-y; - było nieco mniej ludności; Co się więc działo ? Dlaczego ludzi upadlano, zmuszając do jedzenia dostępnych niemal "od ręki" podłej kiszki pasztetowej, czy salcesonu, a wędlina "z wyższej półki" (szynka, baleron, kiełbasa szynkowa, mielonki, etc.) była luksusem, dostępnym po wystaniu w wielogodzinnej kolejce jedynie w okresie przedświątecznym ? Patent dobry, świadczący o wprost legendarnej pomysłowości naszych rodaków . Jednak Śląsk PRL-u nie nie dzisiejszy Śląsk, TomaszuN: ze ściany wschodniej dużo ludu wyjeżdżało - o pracy w górnictwie (i plynącej z niej profitach) krążyły legendy. Dodatkowo pamiętam, jak w pierwszej połowie lat 80-tych zapuszczaliśmy się setki kilometrów aż na bazar do Katowic, bo tam można było kupić wszystko: żarcie, ciuchy, buty, czy płyty winylowe ...
  4. Chcialbym tu poruszyć pewien bardzo ważny problem, dotyczący rozmów ze świadkami - otóż np. ja, w swojej skromnej własnej osobie nie pamiętam,co robiłem dwa tygodnie temu (nie mówiąc już o miesiącu, czy roku - czy ktoś z was, nie robiący zapisków to pamięta ?), a wymagamy od 90-letnich ludzi, by pamiętali jeden, konkretny dzień sprzed 69 lat ... Żeby to był był tylko Ciepielów - zgoda, O.K. - wydarzenie, które być może wryło by się głęboko w pamięć mieszkańców okolic. Ale niestety - incydent ten poprzedził niemal 6 - letni najgorszy okres w historii Polski, kiedy to utraciliśmy suwerenność, a także Naród nasz poddano planowanej, biologicznej zagładzie. Na wsi było ciężko - okopant żądal coraz to nowych dostaw i kontyngentów, młodzież wysyłał na przymusowe prace do Rzeszy, co raz mieszkańców ktorejś wioski rozstrzeliwano, a samo wioskę celem odstraszania palono, za dnia byli żandarmi, w nocy - partyzanci, a chłop musiał wykarmić rodzinę ... I dlatego sądzę, iż to właśnie późniejsze wydarzenia bardziej wryły się w pamięć, wymieszały, tworząc swoisty "tygiel" z tymi wrzesniowymi (których tak naprawdę było niewiele - sam pamiętam, jak miejscowa ludność na cmentarzu w Lipsku kierowała mnie na grob jakiegoś partyzanta, będąc głęboko przekonaną, iż leży tam pochowany żołnierz wrześniowy ...). Co innego, jak by relacje byly spisane na świeżo, najlepiej w trakcie, lub tuż po wojnie ...
  5. Szkoła w PRL

    Oczywiście, że były, ale tak jak jak piszesz - poza terenem szkoły. Ja pisałem natomiast o bójkach na terenie szkoły - dochodziło do nich sporadycznie, a sytuację ratowała niejednokrotne szybka interwencja nauczycieli ... Będę musiał się precyzyjniej wyrażać - oczywiście Vissegerdzie, że były, i i stniały (np. kompot czyli makiwara, heroina, wąchanie butaprenu, Roxy, czy też skręconego "jointa"). Piszę o skali tego zjawiska - narkomani stanowili znikomy promil społeczeństwa, a do walki z tą patologia społeczną zaangażowano specjalne komórki MO. Nie do pomyślenia natomiast był fakt, iż by wzorem obecnych czasów przed szkołą podstawową stał bezkarnie dealer, a narkotyki były dostępne (nawet dla najmłodszych) jak jakiś "snicker's", czy "Mars" ...
  6. Polska powojenna

    Pierwsze dostawy mieliśmy od Sowietów tuż po wojnie (+ pomoc: UNRAA. Jednak nic za darmo - trzeba było za żywność płacić cementem i węglem). ... za którą nic nie można było kupić. Pamiętam problem z zakupem cementu (do otynkowania domu), lodówki, czy najlichszych, kiepskich mebli kuchennych (za którymi trzeba było stać w dłuuugich kolejkach). A branie kredytów komercyjnych, które oferował nam zachód, oprocentowanych dwucyfrowo ...., ech - nóż się otwiera w kieszeni ... ??? "Górka" świńska była niemal ciągle - rolnik bywał niemal całkowicie samowystarczalny (i wszystko, co zakontraktował, sprzedawał niemal na pniu), to miasto jeździło nawieś po mięso i wyroby. Uwierz mi - nawet z tych rozdrobnionych gospodarstw mięsa było w bród, a były jeszcze wielkie PGR-y (zobacz, co się obecnie dzieje: PGR-ów nie ma, produkcja tucznika spadła o połowę, a rolnik nie może sprzedać świni - paranoja ...). Nie - nie wierzymy. Oczywiście - zły i nieefektywny był centralny system dystrybucji, ale nie na taką skalę - gdzie podziewały się tony wyprodukowanego mięsa ? Istniała "dziura" ...
  7. Złote Lwy Forum 2008 - wyniki

    Dziękuję za wyróżnienie, ale ... Niszowy dział, do którego coraz częściej zaglądają sławni (Woj), rekonstruktorzy (graq), czy znany mod z dws-u (ściągnięty przez Albinosa) - Leuthen... Moja zasługa jest naprawdę niewielka ... Przypadek, drogi Albinosie. Temat ten intrygował mnie od dawna, znałem tzw. "Dokument Monachijski", zdziwiony byłem małym zainteresowaniem tym incydentem - a dopiero wtargnięcie (na kształt potężnego meteorytu ) TomaszaN dopowadziło ten temat do burzliwego rozwoju. To z kolei spowodowało "wypłynięcie" kol. atrixa, dzięki któremu wzmiankowany TomaszN ma możliwość prowadzenia konwersacji. Jeszcze raz - dziękuję :dance:
  8. Szkoła w PRL

    Podobnie jak kol. Woj szkołę zaczynałem w latach 70-tych (1973r. ?), i faktycznie - soboty były też "uczące" :evil: . Istniała normalna, 8-klasowa Szkoła Podstawowa (w przeciwieństwie do obecnego, podstawowo - gimnazjalnego "cudaka"). Istniała też normalna skala ocen (2 - 5 - taką też mam obecnie na uczelni), i oceny z zachowania (od wzorowego do nagannego). Mimo, iz nie jestem (i nie byłem zwolennikiem) PRL-u musze przyznać, iż w tamtej szkole był porzadek - nie do pomyślenia był fakt, by nauczycielowi/ profesorowi w szkole średniej wsadzić na głowę kosz na śmieci :roll: :evil: :? . Za najmniejsze niewłaściwe zachowanie wylatywało się za drzwi, i trzeba było przyjść z rodzicami. Bójki na terenie szkoły zdarzały się sporadycznie (ze względu na patrolowanie na przerwach korytarzy przez nauczycieli), narkotyki były niedostępne. I jeszcze jedno - może się to wydawać dzisiaj dziwne, ale jeszcze w latach 80-tych ubieglego stulecia można było sobie spokojnie pójść na mecz, dajmy na to, Motor Lublin - Widzew Łódź, i nie wyła pać wp...olu od kiboli ...
  9. Powstanie styczniowe w województwie podlaskim i lubelskim

    Nie, nie - spoko - kontynuuj !
  10. Powstanie styczniowe w województwie podlaskim i lubelskim

    A właśnie, że nie ! Jego szlak bojowy rozpoczął się 24 marca 1863r., gdzie został pobity w bitwie pod Krasnobrodem. Następnie w I bitwie pod Chruśliną (bo była też i druga stoczona w tej pobliskiej mi miejscowości)- 30 maja 1863r. Zwyciężył 3 września 1863 roku pod Panasówką, by 6 września przegrać i zginąć pod wzmiankowanym Batorzem. Ot taka była kolej rzeczy dla naczelników styczniowych- naczelnik zwycięski, naczelnik pobity, naczelnik martwy ..
  11. Powstanie styczniowe w województwie podlaskim i lubelskim

    Coś mi po głowie kołacze, że pominąłeś najważniejsze - nie wymieniłeś oddziału Marcina Borelowskiego ("Lelewela"). Poległ on w pobliskim mnie Batorzu, w bitwie na Sowiej Górze 6 września 1863 r. Chyba stoi tam jego pomnik ...
  12. Monachium 1938 r.

    Polecam: Marian Zgórniak "Sytuacja militarna Europy w okresie kryzysu politycznego 1938r.". A Czesi, z chwila anschulussu Austrii szans nie mieli najmniejszych - wąski kraj, z trzech stron otoczony przez III Rzeszę, w sporze z Polską i Węgrami, dodatkowo pozbawiony umocnień na południu ... A na pewno Adolf by się przeląkł ... Stan był nieco inny (mniej czołgów), to prawda, niemniej jednak przy naszym zaangażowaniu na południowym zachodzie pozostawialiśmy nie osłoniętę dwa kierunki: z Prus Wsch., oraz z Pomorza. Atak z północy mógł się skończyć żle - pamiętaj, że my też w 1938r. dysponowaliśmy nieco słabszymi, niezmobilizowanymi siłami.
  13. A dlaczegoż to nie miano robić tego samego po rozstrzelaniu ? W/g ciebie rozstrzelanych wrzuca się do rowu, a znoszonych zabitych żolnierzy z lasu układa na poboczu ? Za umieszczeniem zwłok w rowie przemawia jeszcze jeden argument - szosa była wyjątkowo wąska, i poukładane ciała wzdłuż niej mogły przeszkadzać w przemieszczaniu się po niej pojazdom (pojazdy musiałyby jeździć po zwłokach). Vis a vis grobów (pomników) owych oficerów, po drugiej stronie szosy jest las, i to dosyć stary (Tomasz N wrzuci może fotkę przedwojennej mapy - też tam przed wojną rósł las). Gdzie J. Gorczyca miał pole ?
  14. Alez pisałem o niej niejednokrotnie - moim zdaniem żołnierze byli znoszeni do rowów przy drodze, celem łatwiejszego załadunku na chłopskie furmanki. Zgodzę się natomiast, iż gdzieś dalej od drogi, gdzie las był gęstszy, mogli chować żolnierzy w zbiorowych mogiłach, od kilku do kilkunastu ciał. Jestem jednak głęboko przekonany, iż większość zwieziono ...
  15. Kawaleria

    Nawet mniej niż 2/3 - trzebaby było pobawić się w szczegóły, żeby policzyć faktyczna ilość spieszonego szwadronu, idącego do walki ... Odnośnie porównanń - bodajże na dws-ie toczyła się dyskusja, porównująca baon piechoty do pułku kawalerii (podobieństwa i róznice - wielkości z grubsza porównywalne).
  16. Faktycznie - od biedy możemy założyć, iż widzimy w tle furmanke chłopską, stojącą przy rowie, obok niej stoi pilnujący Niemiec. Trwa załadunek ciał z przeciwległego rowu na furmankę - potwierdzałoby to moją teorię ! A tak to miejsce wygląda obecnie:
  17. Owszem: "Mord popełniony na żołnierzach polskich we wrześniu 1939r. w piwerwszych dniach wojny w lesie pod Ciepielowem, 300 żołnierzy usiłowało powstrzymać posuwanie się niemieckiej jednostki zmotoryzowanej piechoty - wszyscy zostali rozstrzelani." Rodzi sie kilka pytań: - czy batalion mjr. Pelca liczył tylko 300 żołnierzy (których wszystkich rozstrzelano) ? - gdzie znajduje się przedstawiony na zdjęciu kamienny mur (bo najbliższy to chyba ten cmentarny w Solcu, czy Lipsku) ?
  18. Armia "Łódź". Związek taktyczny, który miał za zadanie bronić centralnej Polski. Czy był aż tak silny, w stosunku do przedstawionych dlań celów? Skład armii: ARMIA ŁÓDŹ Utworzona 23 marca 1939r. Dowódca gen. dyw. Juliusz Rómmel. Skład: 2DP, 10DP, 18DP, 30DP Wołyńska BK, Kresowa BK Sieradzka Brygada ON Zapraszam do dyskusji. pzdr.
  19. Zaręczyny? W jakim wieku?

    Dwa (a może nawet trzy) razy się zastanówcie, zanim podejmiecie tą arcyważną decyzję - wiem co piszę ....
  20. Wynalazki Starożytnego Rzymu

    Powiedz to mojej wykładowczyni od historii sztuki, czy też K. Estreicherowi ...
  21. Quiz historyczny - Wrzesień 1939 r.

    Wydaje mi się, iż nie był nasz znakomity polski przedwojenny narciarz - olimpijczyk, tylko inny (nie Bronislaw, tylko Mieczysław - ale pamięć już nie ta, i jak podkreślam - moge się mylić...). I moje pytanie będzie też proste: w 1939r. w ręce ZSRS wpadło mnóstwo naszej broni strzeleckiej (dokładna liczba jest b. trudna do ustalenia). Co się z nią później stało - jakie były koleje losu jej lwiej części ?
  22. Quiz historyczny - Wrzesień 1939 r.

    To bardzo proste - kpr. Mieczysław Czech :roll:
  23. Książka, którą właśnie czytam to...

    To kontynuacja publikowanej kiedys w "Fantastyce" "Gry Endera" ?
  24. Walki pod Caen

    Oczywiście - jak będziesz zainteresowany, to ci je pożyczę (szczegóły na pw).
  25. Quiz historyczny - Wrzesień 1939 r.

    W/g mnie - też był to oficer artyleryjski ORP "Mazura, por. mar. Jacek Dehnel. A fragment ten to z Perteka ?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.