-
Zawartość
3,817 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez ciekawy
-
PRL - forma państwowości polskiej czy okupacja?
ciekawy odpowiedział Narya → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Przepraszam - faktycznie przez pośpiech nie podałem źródła. Niemniej jednak publikacja tej autorki godna jest zacytowania. Tu nikt o niedożywieniu nie pisze, ale raczej o obrażającym inteligencje interlokutorów newsie, iż w Stanie wojennym spożywano więcej mięsa (gdzie obywatelowi przysługiwała 3 kg miesięczna reglamentacja) niż w 1999r. (Ki czort ? społeczeństwo przeszło na wegetarianizm ? ) -
Faktycznie. Niektórzy dopatrzyliby się tu masakry polskich jeńców (dużo ciał na niewielkim stosunkowo terenie), lecz ja sądzę, iż przystąpiono do standartowych procedur w takich przypadkach - zmasakrowano formację ułanów (próba szarży, przedarcia się ?). Uprzątnięto pobojowisko z trupów, układając je przy drodze w rowie (celem lepszego załadunku na wozy). Ciała obdarto z oporządzenia i broni. Za niedługo Niemcy spędzą chłopów z furmankami z okolicznych wsi, by zawieźli i pochowali kawalerzystów.
-
W lecie 1939r. tylko jedna armia europejska była niemalże w pełni zmobilizowana, i przygotowana do ataku. Zgadnij, jaka ?
-
PRL - forma państwowości polskiej czy okupacja?
ciekawy odpowiedział Narya → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Ciekawi mnie, w jaki sposób zbadano faktyczny stan spożycia mięsa w stanie wojennym (lub tuż po)wśród ludności ? Ankieterka chodziła z milicjantem, członkiem WRON, oraz oddelegowanym członkiem Komisji Robotniczo - Chłopskiej, a biedni, drąży ze strachu ankietowani mówili prawdę, samą prawdę, i tylko prawdę ? A może są to dane z tej kategorii, kiedy to byliśmy szóstą potęgą Świata ? :) W czasie obejmowania przez władzy PKWN w 1944 roku legalna działalność handlowa praktycznie nie istniała. Brakowało lokali sklepowych i środków transportu oraz jednolitej waluty, co utrudniało wymianę handlową. Z tych względów postanowiono utrzymać istniejącą w czasie okupacji niemieckiej reglamentację towarów. Były to przydziały minimalne, obejmujące głównie fatalnej jakości chleb, ziemniaki, marmoladę i sól, sporadycznie inne produkty spożywcze. Według szacunków z 1942 roku w Warszawie miesięczna wartość kaloryczna otrzymywanej na kartki żywności wynosiła 12 510 kalorii, czyli 412 kalorii dziennie (przeciętne dzienne zapotrzebowanie w zależności od wykonywanej pracy wynosi od 2000 do 4000 kalorii). Skutki wojny i planu sześcioletniego Aprowizację reglamentowaną wprowadzono formalnie na terenie całej Polski 1 maja 1945 roku. Była ona koniecznością, przed którą stanęła po wojnie większość państw europejskich. Sprzedaż artykułów na kartki odbywała się za pośrednictwem sklepów spółdzielczych lub tych sklepów prywatnych, które godziły się na utrzymanie stałych cen państwowych. Istniał jednak także handel prywatny, gdzie panowały ceny wolnorynkowe. Kartkowy przydział żywności obejmował chleb, kaszę, makaron, kartofle, tłuszcze, mięso, cukier, herbatę, kawę, sól. Reglamentowano także zapałki i naftę oraz wybrane towary przemysłowe. Nowe kartki otrzymali jedynie ci, którzy podjęli pracę. Uzasadniając to premier Edward Osóbka-Morawski stwierdził, że zdolni do pracy, a tej pracy nie wykonujący z powodów od siebie zależnych, będą musieli pogodzić się z wypływającymi z ich nieróbstwa konsekwencjami w zakresie zaopatrzenia. Uprawnieni do odbioru kartek zostali podzieleni na trzy kategorie, które różniły się wielkością przydziałów. Do pierwszej kategorii zaliczeni zostali kolejarze, pracownicy elektrowni i fabryk zbrojeniowych, funkcjonariusze MO i UB, sędziowie, prokuratorzy, artyści (zrzeszeni), urzędnicy państwowi i samorządowi (od referenta w górę) oraz kadra kierownicza. W kategorii drugiej znaleźli się urzędnicy niższego szczebla, właściciele i pracownicy prywatnych fabryk oraz rzemieślnicy, oddający swe wyroby państwu po ustalonych cenach. Do trzeciej grupy zaliczono rzemieślników i sprzedających produkcję na wolnym rynku, emerytów i osoby uznane przez lekarzy za niezdolne do pracy. Różnice w normach między dwiema pierwszymi grupami były nieznaczne, natomiast trzecią dzielił od nich wyraźny dystans. Zasady takie tłumaczono troską o kluczowe gałęzie gospodarki. Przydziały nie były wysokie, ale podkreślano, że są to normy o wiele wyższe od niemieckich oraz, że w trudnych warunkach wojennych zapewniają ludności pracującej minimum egzystencji. Władze podkreślały też, że zwiększenie przydziałów żywności zależy od wywiązywania się przez chłopów z dostaw obowiązkowych. Ci ostatni początkowo nie zostali objęci systemem przydziałów kartkowych. Wprowadzono dla nich natomiast jako zachętę do terminowego wypełnienia dostaw obowiązkowych premie, za które mogli kupić po cenach państwowych m.in. naftę, sól, zapałki, wódkę, tytoń, skóry, mydło i wyroby żelazne. Mimo wprowadzenia reglamentacji, bardzo trudna sytuacja aprowizacyjna utrzymywała się przez cały rok 1945 i pierwsze półrocze następnego. W praktyce nawet niewielkie przydziały kartkowe nie były często realizowane. Na przedwiośniu 1946 roku przeciętna ilość kalorii na osobę wynosiła 1500-2000, głównie w produktach mącznych. Wprowadzono wówczas tzw. dni bezmięsne – przez pół roku sprzedaż mięsa i tłuszczów zwierzęcych odbywała się jedynie we wtorki, środy i czwartki. System kartkowy zaczęto likwidować w 1948 roku – we wrześniu zniesiono kartki na chleb i przetwory zbożowe zaś od 1 stycznia 1949 roku na pozostałe produkty żywnościowe. Decyzje tę przedstawiano jako ogromny sukces polskiej gospodarki, podkreślając, że tylko nieliczne kraje w Europie stać było dotychczas na zniesienie kartek. Była to jednak półprawda, bowiem w niektórych okręgach wprowadzono wkrótce tzw. bony tłuszczowe dla robotników (przede wszystkim w górnictwie i przemyśle ciężkim), co było ukrytym systemem kartkowym. Specyficzny rodzaj reglamentacji wytworzył się na wsi. Centrala Rolnicza Spółdzielni "Samopomoc Chłopska", zajmująca się rozprowadzanie towarów (od żywności po nawozy i maszyny rolnicze) organizowała przy swych sklepach komitety, składające się z mało- i średniorolnych chłopów oraz parobków, które miały pilnować sprawiedliwego rozdziału towaru, tj. zapobiegać, aby nie wykupywali go "bogacze wiejscy, spekulanci i inni szkodnicy". Obowiązywała zasada: towary otrzymują przede wszystkim członkowie spółdzielni – mało i średniorolni chłopi, robotnicy i wyrobnicy, następnie – nieczłonkowie – mało i średniorolni chłopi, potem dopiero, będący członkami spółdzielni – bogacze wiejscy. W 1950 roku rozpoczęto w PRL realizację planu 6-letniego, forsującego rozbudowę przemysłu ciężkiego, co doprowadziło do pogorszenia się zaopatrzenia w żywność. 30 sierpnia 1951 roku władze zmuszone zostały wprowadzić bony mięsno–tłuszczowe, usiłowały jednak ukryć ten krok przed społeczeństwem, przedstawiając go jako pewne ułatwienia dla pracowników ważniejszych zakładów pracy. (Typowym zabiegiem propagandowym było zresztą samo zastąpienie słowa "kartki" pojęciem "bony"). Zapewniano też, że inne towary nie będą reglamentowane. Równocześnie propaganda państwowa podjęła szeroko zakrojoną kampanię przeciw spekulantom i nie wywiązującym się z dostaw chłopom, których usiłowano przedstawić jako przyczynę kryzysu. Sytuacja gospodarcza jednak pogarszała się nadal i 2 maja 1952 roku wprowadzono reglamentację mydła i proszków do prania, a 12 maja – cukru i słodyczy (dopuszczając jednocześnie wolną sprzedaż cukru po tzw. cenach komercyjnych). Znów zastrzegano, że system bonowy nie będzie rozszerzony na inne artykuły. Został on zastosowany do cukru, jako środek uregulowania dystrybucji tego artykułu i jego sprawiedliwego podziału (...) traktujemy go jako sprawę przejściową, dążymy do tego, by wszystkie artykuły mogły być sprzedawane w nieograniczonej ilości – pisała "Trybuna Ludu". Sprzedażą bonową oprócz robotników i pracowników umysłowych objęci zostali pracownicy rolni w PGR-ach i innych majątkach państwowych, nie objęto nią natomiast chłopów. Reglamentację żywności zniesiono 3 stycznia 1953 roku, lecz towarzyszyła jej znaczna podwyżka cen. "Solidarność" domaga się wprowadzenia kartek Kolejne ograniczenia w sprzedaży żywności dotknęły PRL dopiero w latach siedemdziesiątych. I tym razem stanowiły one skutek przyspieszonej industrializacji państwa, która uderzyła w rolnictwo. Ponieważ utrzymywano urzędowe ceny na podstawowe artykuły spożywcze, a w obiegu znajdowało się coraz więcej pieniądza, towary błyskawicznie znikały ze sklepów. Aby temu zapobiec, w czerwcu 1976 roku władze próbowały wprowadzić podwyżki, ale wycołały się z nich po robotniczych protestach w Radomiu i Ursusie, skądinąd brutalnie stłumionych. Podjęto więc inne środki ograniczenia popytu, wprowadzając 16 sierpnia reglamentację cukru, który miał być odtąd sprzedawany na tzw. bilety towarowe po dotychczasowej cenie (10,50 zł za kg) a bez nich – po cenie komercyjnej (26 zł za kg). Jak zawsze winą za brak żywności obarczono spekulantów i "chomikarzy". W obliczu coraz wyraźniej rysującej się pod koniec lat siedemdziesiątych perspektywy gospodarczego krachu, władze zdecydowały się na zakamuflowane podwyżki cen mięsa, wprowadzając na nie ceny komercyjne. Podjęta w lipcu 1980 roku decyzja, że będą one obowiązywać również w stołówkach zakładowych, stała się jednym z czynników katalizujących wybuch masowych protestów. Wśród 21 słynnych postulatów ogłoszonych przez strajkujących w Stoczni Gdańskiej trzy dotyczyły właśnie poprawy zaopatrzenia, w tym jeden – wprowadzenia kartek na mięso i jego przetwory do czasu opanowania sytuacji na rynku. Co ciekawe, w trakcie negocjacji w stoczni reprezentujący stronę rządową wicepremier Roman Jagielski oponował przeciw reglamentacji, zwracając uwagę na niepopularność takiego rozwiązania. Ostatecznie w porozumieniu z 31 sierpnia znalazł się zapis, że do 31 grudnia 1980 roku poprawi się zaopatrzenie ludności w mięso dzięki zwiększeniu opłacalności produkcji rolnej, ograniczeniu do niezbędnego minimum eksportu mięsa i dodatkowemu importowi mięsa. Rząd obiecał też rozważyć wprowadzenie systemu kartkowego. Kilka dni po podpisaniu porozumień, I sekretarzem PZPR został Stanisław Kania, a premierem Józef Pińkowski. Nowe władze niemrawo realizowała postulaty, zwłaszcza te dotyczące zaopatrzenia i nie umiały zapobiec pogarszającej się sytuacji aprowizacyjnej. W czasie rozmów z wicepremierem Jagielskim 29 października 1980 roku przedstawiciele "Solidarności" ponownie zażądali wprowadzenia do 15 grudnia reglamentacji mięsa, lecz i tym razem niewiele wskórali. Władze postrzegały kartki jako rodzaj zobowiązania do zagwarantowania przewidzianych nimi ilości towarów i wolały szukać innych rozwiązań. W listopadzie zdecydowano o zwiększeniu eksportu artykułów przemysłowych na rzecz importu żywności. Mimo to zaopatrzenie było coraz gorsze i 23 listopada rząd musiał przedłożyć w Sejmie plan wprowadzenia kartek na mięso, jego przetwory i tłuszcze. Za podstawową normę miesięczną przyjęto 3 kg na osobę (z pewnymi odstępstwami w zależności od wykonywanej pracy i wieku). Kartki miały mieć charakter wartościowy, tj. być podzielone na odcinki odpowiadające określonym sumom pieniędzy, dzięki czemu można by nabywać za nie różne towary. Zaproponowano też ustanowienie norm ilościowych na masło, smalec i słoninę w wysokości od 3 do 10 kg rocznie, w zależności od wykonywanego. Kartki miały nie przysługiwać osobom korzystającym ze stołówek zakładowych, pacjentom szpitali i sanatoriów, wczasowiczom oraz dzieciom żywiącym się w żłobkach i przedszkolach. Propozycje te przedłożono do konsultacji społecznej. "Solidarność" odrzuciła jednak koncepcję kartek wartościowych, skrytykowała też wysokość norm. Na przełomie stycznia i lutego władze zaproponowały więc kolejne, znacznie bardziej skomplikowane zasady reglamentacji. Przewidywały one podział mięs i wędlin na gatunki lepsze i gorsze oraz wprowadzenie 7 drobiazgowo wyliczonych norm przydziału (ze względu na wiek i wykonywany zawód), większych niż proponowane w listopadzie. Osoba uprawniona do normy "B" otrzymywałaby miesięcznie np. po 0,40 kg mięsa i wędlin grupy I, po 0,85 kg mięsa i wędlin grupy II oraz 1 sztukę drobiu. Po raz pierwszy objęto reglamentacją rolników, ale jedynie tych, którzy sprzedawali państwu produkty o wartości przynajmniej 15 tys. zł rocznie. Po drobnych modyfikacjach zasady te weszły w życie z 1 kwietnia 1981 roku. Rząd zapewniał, że zrobiono wszystko, aby wprowadzenie kartek na mięso nie stało się dla obywateli uciążliwe. Niestety miało to niewiele wspólnego z rzeczywistością. Problemy zaczęły się już przy odbiorze kartek. W wydających je administracjach domów i urzędach dzielnicowych zapanowało zamieszanie – na warszawskim Mokotowie trzeba było np. czekać na ich odbiór ok. 5 godzin. Po otrzymaniu kartek należało je zarejestrować w wybranym sklepie. Przyjęto zasadę, by liczbę rejestrowanych uzależnić od "przepustowości" sklepu. Jeśli sklep ma możliwość obsłużenia 2 tys. osób to dwutysięcznej pierwszej zaproponuje rejestrację w najbliższej placówce. Jeżeli ta sąsiednia też będzie miała komplet to, niestety... Tak więc ci klienci, którzy nie ze swej winy kartek jeszcze nie zarejestrowali muszą się liczyć z pewną niedogodnością (...) – pisała "Trybuna Ludu". Chyba, że zdarzy się cud Bardzo szybko okazało się, że reglamentacja nie zlikwidowała zjawiska kolejek, ale wręcz przyczyniła się do ich wydłużenia. Po żywność nadal stało się po kilka godzin, obsługa klientów była powolna, bo wstępne operacje zajmowały zbyt dużo czasu. Narzekano też na nierównomierny rozdział towarów i brak płynności dostaw. Sytuacja na rynku pogarszała się przy tym z miesiąca na miesiąc. Już 1 marca 1981 roku zmniejszono kartkowe przydziały cukru. Dwa miesiące później wprowadzono w całej Polsce kartki na masło, mąkę, kaszę i ryż. Od 1 czerwca ustanowiono nowe zasady i normy zaopatrzenia dzieci: niemowlętom do 1 roku życia przysługiwało 2,5 kg mleka w proszku na miesiąc i 1,8 kg środka piorącego "Cypisek", zaś dzieciom do 3-go roku życia 1 kg kaszy manny na miesiąc. Zasady sprzedaży były dość zawiłe – mleko w proszku i "Cypisek" sprzedawać się będzie na podstawie abonamentów na mleko w proszku, którymi dysponują już uprawnieni. Posiadacze abonamentów zgłoszą się do sklepów spożywczych po zakup mleka w proszku. Nastąpi tu wycięcie odpowiedniego odcinka. Z abonamentem należy udać się następnie do sklepu chemicznego, gdzie nastąpi odnotowanie zakupu proszku "Cypisek". Ponieważ sprzedawany jest on w opakowaniach 600- gramowych sprzedawcy odnotują pozostałość dwumiesięcznej normy do realizacji w następnym miesiącu np. "pozostało 1 lub 2 opakowania". Kasza manna będzie sprzedawana na karty na mąkę, kaszę i ryż zgodnie z życzeniem konsumenta. Warunkiem zakupu kaszy manny jest przedstawienie karty zaopatrzenia łącznie z książeczką zdrowia dziecka. Już w połowie maja okazało się jednak, że "Cypiska" raczej nie będzie w sprzedaży. Dyrektor Zjednoczenia Pollena zapytany, czy proszek trafi do sklepów, odpowiedział: Nie, chyba, że zdarzy się cud. Od 1 sierpnia 1981 roku o ok. 15-20 proc. obniżono normy kartkowe na mięso i jego przetwory oraz wprowadzono kartki na proszek do prania. (Tu podobnie jak przy sprzedaży "Cypiska" wielkości opakowań utrudniały rozdział proszku wg norm). Zaczęło też brakować mydła, papierosów a nawet zapałek. Ograniczono import kawy, po to aby zakupić za granicą więcej smalcu. Zaopatrzenie w sklepach było złe i, mimo obniżenia norm, kartki często nie miały pokrycia w towarze. Od 1 października wprowadzono kartki na mydło. Chaos potęgowały reglamentacje lokalne. W kilku województwach już 1 kwietnia 1981 roku wydawano dodatkowe kartki, głównie na tłuszcze, ale np. w Katowickiem objęto nimi sprzedaż prawie wszystkich ważniejszych artykułów spożywczych. Na bon cukrowy można było tam kupić 500 g masła, 375 g margaryny, kilogram mąki, pół kilograma kaszy, po ćwierć kilograma ryżu i makaronu oraz zamiennie paczkę kawy lub czekoladę w zależności od tego, czy była to kartka dziecięca czy dla dorosłych. (Inne miasta np. Rzeszów, Przemyśl, Krosno, Piotrków i Radom również chciały wprowadzić dodatkowe przydziały, ale nie miały czego dzielić.) W późniejszych miesiącach liczni wojewodowie i prezydenci miast wprowadzali na własną rękę reglamentację papierosów, słodyczy, alkoholu, mydła. Zdarzały się nawet lokalne reglamentacje piwa i zapałek. W Bielsku Białej te ostatnie kupić można było np. tylko razem z papierosami. W każdym przypadku stosowano różne wielkości przydziałów i sposoby rozdziału, co sprzyjało pokątnemu handlowi między województwami. Wobec dramatycznej sytuacji zaopatrzeniowej w "Solidarności" zaczęto myśleć o stworzeniu instytucji, która zajęłaby się kontrolą dystrybucji żywności. Chciano uzyskać dostęp do informacji, w jaki sposób odbywa się podział żywności i kto o nim decyduje. Wiązało się to z dość powszechnym przekonaniem, że braki w zaopatrzeniu wynikają nie tylko z niekompetencji administracji, ale także dlatego, iż władze celowo ukrywają towary, aby zaostrzyć niezadowolenie społeczne i wykorzystać je przeciw "Solidarności". Powszechnie uważano też, że rynek ogołacany był przez niekorzystny eksport do ZSSR i do radzieckich satelitów w Trzecim Świecie. Szczególnie intensywnie temat ten "Solidarność" drążyła w trakcie rozmów z rządem 3-6 sierpnia 1981 roku. Wicepremier Rakowski uciął jednak wówczas dyskusję mówiąc, że ten kto kontroluje produkcję żywności, praktycznie posiada władzę. Broniącym swojego monopolu władzom nie udawało się jednak opanować sytuacji. Również stan wojenny i żądane przez gen. Jaruzelskiego "sto dni spokoju", które miały zapewnić państwu stabilizację gospodarczą, nie przyniosły żadnej poprawy zaopatrzenia w żywność. Pierwszą próbę zawieszenia reglamentacji masła, margaryny i smalcu podjęto dopiero 1 czerwca 1983 roku, jednak bez większego powodzenia, bowiem już 1 listopada tego roku kartki na te artykuły wprowadzono ponownie. Kartki na cukier zlikwidowano 1 listopada 1985 roku, a na czekoladę i wyroby czekoladowe – w marcu 1988 roku. Od 1 lutego 1986 roku w kilku wybranych województwach rozpoczęto "eksperymentalną" wolną sprzedaż mięsa i jego przetworów, ale ostatecznie kartki na mięso zniesiono na terenie całego kraju 1 sierpnia 1989 roku. W ten sposób PRL symbolicznie zakończył żywot, tak jak go rozpoczął – z kartkami na żywność. Aple: Horror na zapleczu Wprowadzona w 1981 roku reglamentacja żywności niekorzystnie wpłynęła na organizację handlu, ponieważ konieczność wycinania kartek i skrupulatnego odważania racji wydłużyła czas obsługi klientów. Personel sklepów musiał też zajmować się porządkowaniem otrzymanych odcinków. Wyobrażenie o czasochłonności tej operacji daje reportaż "Przyjaciółki": w sklepie 202 w Warszawie, wycina się z kartek mięsnych przeciętnie ok. 80 tysięcy odcinków miesięcznie, które należy według instrukcji posegregować, układając oddzielnie poszczególne grupy mięsa i wędlin, przestrzegając jednorodności odcinków wagowych. A więc oddzielnie 250-gramowe, oddzielnie 200-gramowe, 100- i 50-gramowe. Zadanie godne komputera, zwłaszcza gdy się zważy, że różnych odcinków na kartkach jest aż 19 rodzajów. (...) Następnie trzeba policzyć czy ilość wyciętych odcinków kartkowych zgadza się z tym co jest zapisane w fakturach dostaw. Sklepy mają obowiązek składać co miesiąc koperty z wycinkami oraz sprawozdaniem o sprzedaży do swego oddziału "Społem". Tam są specjalni pracownicy, którzy kontrolują, ale tylko wyrywkowo niektóre koperty. Sprawdzają, czy liczba wpisana na kopercie równa się rzeczywistej liczbie odcinków. Z badań przeprowadzonych w 1982 roku wynika, że 1/3 personelu sklepów mięsnych zajęta była rozliczeniami kartek. Sprzedaż kartkowa spowodowała też powszechnie odejście od sprzedaży samoobsługowej na rzecz tradycyjnej – tym bardziej czasochłonnej i uciążliwej dla klientów, że poszczególne towary reglamentowane sprzedawano w oddzielnych stoiskach. Czasochłonny obowiązek Jak szacowała prasa, w okresie reglamentacji zakupy pochłaniały codziennie przeciętnie od 2 do 3 godzin w mieście i od 4 do 5 na wsi. Ponieważ kolidowało to z pracą zawodową, wydano (ignorowane często w praktyce) zalecenie, aby sklepy były czynne do 18.00. Ludzie starali się zresztą zaopatrywać w godzinach jak najwcześniejszych, przewidując szybkie wyczerpanie się towarów. Chcąc temu zapobiec, nakazano sprzedawcom pozostawienie połowy każdej dostawy na godziny popołudniowe. Nie zawsze jednak tak się działo, co sprzedawcy tłumaczyli presją ze strony ludzi stojących rano w kolejkach. Uprzywilejowani i zwykli śmiertelnicy Podstawową uciążliwością była konieczność stania w kolejkach. Kolejki tworzyły się zazwyczaj dwie: W tzw. uprzywilejowanej stali inwalidzi I i II grupy, kobiety w widocznej ciąży lub z dziećmi (do dwóch lat) na ręku, osoby powyżej 75 roku życia, siostry PCK, opiekunowie społeczni, osoby opiekujące się inwalidami i przewlekle chorymi, którzy nie mogli samodzielnie dokonywać zakupów. W kolejce zwykłej stali wszyscy pozostali. Poza wszelką kolejnością obsługiwano inwalidów wojennych i wojskowych. Obie kolejki obsługiwano na przemian: osobę "uprzywilejowaną", po niej "zwykłą" itd. Uprzywilejowani mogli nabywać wyłącznie towary na własne potrzeby (z wyjątkiem matek z dziećmi i opiekunów osób niepełnosprawnych), co oznaczało że np. ich małżonkowie musieli już realizować swe kartki oddzielnie. "Uprzywilejowani" mogli kupować poza kolejnością jedynie artykuły pierwszej potrzeby np. mięso, cukier, kasze itd., ale już nie kawę czy słodycze. Aby ułatwić robienie zakupów osobom pracującym, prawo do obsługi poza kolejnością nie przysługiwało w piątki po godzinie 15-tej i w soboty (z wyłączeniem inwalidów wojennych i wojskowych, sióstr PCK i opiekunów). Pan tu nie stał! Kolejka była z natury miejscem konfliktogennym. Najczęściej zdarzały się ataki klientów na sprzedawczynie, kiedy kończył się towar w sklepie. (Podejrzewano, że personel zatrzymuje dla siebie część dostaw.) Na ogół kończyło się na wyzwiskach, ale czasami kolejkowicze wyłaniali spośród siebie komisję, która miała zbadać czy na zapleczu nie odłożono towaru i sprawdzić torebki sprzedawczyń. Gdy personel nie chciał się na to zgodzić, dochodziło niekiedy do awantur. W Sosnowcu klienci wtargnęli np. na zaplecze jednego ze sklepów i okupowali je do 2.30 nad ranem. W czerwcu 1981 roku w Łodzi kolejkowicze kilkakrotnie uniemożliwiali natomiast zamknięcie sklepów i kiosków "Ruchu", a zarówno uwięziony personel, jak i zdenerwowani klienci zgodnie domagali się interwencji "Solidarności". W maju i czerwcu ataki na sprzedawczynie stały się tak częste, że media zaczęły apelować o spokój. Miały też miejsce konflikty między kolejkowiczami, zwłaszcza między osobami "uprzywilejowanymi" a resztą. Najbardziej wrogo odnoszono się do sióstr PCK i opiekunek społecznych, które prawo zakupów poza kolejnością otrzymały w lipcu 1981 roku. Jak utrzymywały one same, wrogo nastawione kolejki, uniemożliwiały im korzystanie z tego przywileju, posuwając się do rękoczynów i odbierania zakupionych produktów. -
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
ciekawy odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
Nie - nie najwidoczniej. Szkoda, że nie można już tego zweryfikować, ale zapewnie mjr. Pelc i por. Cesarz (jako oficerowie) owe szelki posiadali (paski dodatkowo w opcji). Natomiast żołnierze w/g dostępnych informacji nie powinni ich mieć. W relacji napisane jest, że kazano obciąć im szelki, żeby wyglądali na partyzantów .... -
PRL - forma państwowości polskiej czy okupacja?
ciekawy odpowiedział Narya → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
I myślę, że tą jakże trafną puentą możemy zakończyć dyskusje o gospodarce PRL-u. A roniącym łezkę po minionym ustroju goraco polecam fimy Bareji (właśnie lecą na TVP2 "Alternatywy") -
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
ciekawy odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
Gdzieś w ferworze dyskusji został poruszony ten problem, iż oficerowie nosili szelki, a szeregowcy musieli zadowolić paskami do spodni. A w Katyniu pomordowano głównie kogo ? Szelki zewnętrzne (parciane) służyły piechurowi jako element podtrzymujący ciężki pas z ładownicami, chlebakiem, saperką i bagnetem. Do szelek mocowało się też plecak. Jest na to bogaty materiał ikonograficzny. A czepiam się szczegółów dlatego, iż tzw. "relacja monachijska" wydaje się mi w niektórych punktach niezbyt ścisła ... -
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
ciekawy odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
I znowu wracamy do starych, dobrych pytań: 1) W jaki sposób ów świadek "słuchowo" policzył tak dokładnie ilość km-ów ? A może było ich 10 lub 15 ? 2) W jaki sposób ów świadek tak szybko i precyzjnie policzył porozrzucane po rowach ciała żołnierzy ? -
Gdzieś czytałem, że ów hufiec (dowodził nim von Wallenrod?) zamiast dorżnąc Litwinów, i tym samym przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Zakonu, rzucił się, by plądrować zdobyczny litewski obóz ...
-
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
ciekawy odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
Znowu nie ma tych nieszczęsnych szelek na wyposażeni użołnierza piechoty (patrz - dół linku) ... To co im Oberst kazał poobcinać ? -
Ale ja wcalę nie twierdzę, że Sowieci zostali najprawdopodobniej nie rozwaleni:
-
Tam znalazłem cos takiego: Przez ciekawość zapytam, jak to policzono, ponieważ z tego co wiem, to chyba żadna wystrzelona sonada (z Voyagerem włącznie) nie opuściła jeszcze granic galaktyki ?
-
Wiesz - to działało i w drugą stronę - były znane przypadki przejścia z AL do NSZ, lub AK. Ilu żołnierzy UB w późniejszym okresie dało dyla do lasu w latach 1945/46 ? Słówko o walkach z komunistami. W lipcu 1943 w obliczu nasilenia się działań komunistycznego podziemia wspieranego przez Związek Sowiecki niektóre oddziały NSZ na własną rękę podjęły walki z Gwardią Ludową. Strategia stosowana przez ZSRS polegała na działaniach obliczonych na sianie chaosu i dezorganizowanie życia ludności. Pisma podziemne związane z NSZ ostrzegały przed przygotowywanym przez PPR, na rozkaz Moskwy, przedwczesnym wybuchem powstania antyniemieckiego, które skończyłoby się ogromną rzezią polskiej ludności, co ułatwiłoby podporządkowanie Polski przez komunistów. Pierwszy przypadek likwidacji oddziału GL miał miejsce 22 lipca 1943 r. na Kielecczyźnie i dotyczył złożonego głównie z Żydów oddziału GL im. Ludwika Waryńskiego - akcję wykonał oddział "Sosna" kierowany przez utrzymującego, w celu walki z ugrupowaniami komunistycznymi, kontakty z niemieckimi służbami bezpieczeństwa (m. in. radomskim Gestapo) Huberta Jurę ps. "Tom". Hubert Jura został w lecie 1944, wyrokiem Komendy Głównej NSZ, skazany na karę śmierci za współpracę z Gestapo i ścigany przez NSZ i AK, mimo to po sformowaniu Brygady Świętokrzyskiej (nie podlegającej wówczas komendzie głównej NSZ, a jedynie odłamowi NSZ-ZJ), pełnił w niej funkcję oficera do zadań specjalnych. Drugi, najbardziej znany, miał miejsce 9 sierpnia koło wsi Borów na Lubelszczyźnie. W tym okresie przeprowadzono także kilka innych akcji przeciwko GL, zwłaszcza w Okręgu Kieleckim (oddziały AS "Sosna" przemianowane na "Las 1" i "Las 2" – od grudnia 1943 r. do lutego 1944 r.). Na skutek sprzeciwów TNRP, prowadzącej wówczas ostateczne rozmowy scaleniowe z AK, działania przeciwko partyzantce komunistycznej ograniczono na pewien czas i zostały wznowione dopiero latem 1944 r przez niescaloną cześć NSZ. Silne walki z AL prowadziła Brygada Świętokrzyska NSZ. Jednym z jej największych bojów była bitwa pod wsią Rząbiec w powiecie włoszczowskim stoczona we wrześniu 1944 r., gdzie Brygada Świętokrzyska NSZ, zaalarmowana przez członka NSZ z patrolu który wcześniej został zaatakowany przez oddział AL (zatrzymanych przez AL członków patrolu NSZ poddano wtedy torturom, jednemu z nich udało się zbiec i powiadomić Brygadę) zaatakowała oddziały Armii Ludowej im. Bartosza Głowackiego i oddział partyzantki radzieckiej - oddział ten nie podlegał AL, ponieważ składał się początkowo z 11-osobowej grupy desantowej "Szturm" (później oddział liczył kilkudziesięciu ludzi) którą zrzucono z sowieckich samolotów na spadochronach w nocy z 27 na 28 lipca 1944 w okolicy stacji kolejowej Tunel. Grupa sowiecka podlegała organom bezpieczeństwa państwowego ZSRS i składała się z agentów NKWD i NKGB. Według AL, w potyczce zginęło 16 członków AL, a 32 pozostałych i 73 partyzantów sowieckich dostało się w ręce Brygady. Część członków AL zwolniono, a kilkunastu z nich wstąpiło do Brygady Świętokrzyskiej. Według wersji NSZ, wśród jeńców radzieckich doszło później do buntu, w czasie jego tłumienia zginęło 3 żołnierzy NSZ, 3 zostało ciężko rannych a 67 partyzantów sowieckich zostało zabitych. Z kolei według historyków okresu PRL, pięciu oficerów sowieckich rzekomo przekazano do Gestapo, a pozostałych jeńców sowieckich i 4 z AL, miano rozstrzelać.
-
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
ciekawy odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
Ja jeszcze wrócę do kontrowersyjnej części umundurowania, budzącej tyle emocji, jaką miały być szelki : http://rozrywka.onet.pl/prasa/2196,1257729,1,druk.html -
Jakiś dowód na tą jakże śmiałą (i odkrywczą) tezę ?
-
PRL - forma państwowości polskiej czy okupacja?
ciekawy odpowiedział Narya → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Wzrost zapotrzebowania nie był duży - powiem więcej, był normalny, jak na społeczeństwo średniego, europejskiego kraju, nieznające zasad "konsumpcyjnego, zgniłego zachodu", gdzie samochód, telewizor, czy pralka były rzeczami tak normalnymi, iż przeciętny konsument w zasadzie nie zwracał na nie uwagi. A jak było u nas ? Używasz sformułowania: "Zbyt duży wzrost zapotrzebowania"... A co się działo z naszą produkcją (już conajmniej dwukrotnie zadawałem to pytanie), produkującą na full ? Gdzie się podziewały wyprodukowane towary i dobra ? Jako żywo - nie wszyscy mieli to szczęście mieszkać nad morzem, i spożywać tutti di mare ... - niektórzy (a raczej: większość) szamali znacznie, ale to znaczniej mniej wykwintne dania. czy zatem możemy przyjąć wiekopomną tezę, iż większość ludzi lepiej jadła (odżywiała się) za komuny, niż obecnie ? A autopsja jest dobrym kryterium, ponieważ pozwala "na żywo" skonfrotować tzw. "słowo pisane" z rzeczywistością I tu się zgodzę - mechanizm rynkowy sam się reguluje, nie potrzeba mu "centralnego sterowania" - to klient wie, co jest dobre, i co jest mu potrzebne, a co nie ... -
Wyszperałem taka ciekawostkę - otóż ponoć członkowie AK masowo dezerterowali do ... konkurencji (AL) w kieleckiem: "To oficjalne "zerwanie stosunków" i "wypowiedzenie wojny" spowodowane zostało tym właśnie, że z szeregów AK przychodziło do nas coraz więcej żołnierzy (sic!). Aktywna walka z hitlerowskim okupantem, sukcesy, jakie w niej odnosiliśmy, nasz program polityczny - wszystko to było magnesem, ktory przyciągał do AL śmielej myślące i bojowo nastawione jednostki. Niektórzy bardziej reakcyjnie uosobieni dowodcy oddziałów akowskich, chcąc przeciwdziałać temu ruchowi zaczęli stosować nawet terror wobec ludzi, którzy opuszczali ich szeregi. Zdarzały się więc wypadki mordowania żołnierzy AK, którzy przeszli do AL".* M. Janic, Idą partyzanci, MON 1967, str. 97
-
PRL - forma państwowości polskiej czy okupacja?
ciekawy odpowiedział Narya → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Bruno - kilka kwestii: - po pierwsze (primo) - mogły się i owszem zdarzać przypadki (i zapewnie się zdarzały) spowodowane uzasadnioną obawą o przyszłe trudności w zaopatrzeniu, a dotyczące zakupu soli, zapałek, mąki czy cukru, ale na litość Boską - nikt nie kupował mebli, pralek, lodówek, czy telewizorów na zapas ! - po drugie (primo ) - "przejściowe trudności gospodarcze", to nie domena lat 80 - tych ub. wieku, tylko całego PRL-u - i trzymajmy się całego czasookresu, a nie jednej dekady ... Skala Bruno, skala. Zbyt dobrze pamietam, co było, a co jest obecnie. Ludzie nie głodowali, bo Polak ma darwinistyczny instykt przetrwania (radzenia sobie w każdych warunkach) wyssany z mlekiem matki Kombinowano na rózne sposoby - najczęściej mięso kupowano od zaprzyjaźnionych rolników, lub od rodziny na wsi. Kolejny sposób - znajomoąć z kier. sklepu miesnego - okazywało się, że kierowniczka była niemal wszechmocna w sprawch aprowizacji Acha - i bodajże za Gerka pojawiły się tzw. "Sklepy komercyjne", gdzie wędline i mięso można było kupić, ale z niewielkim wyborem, i za kilkakrotnie wyższą od rynkowej cenę ... Róznie to z tym bywało. Bardzo róznie. Przypomnę Ci, iż PRL lat 80 - tych to kartki na mięso - jak miałeś szczęście (i wzmiankowane znajomości) - mogłeś w końcu trafić na szynkę. Zwykli śmiertelnicy (znam to z autopsji) zazwyczaj jedli pasztetową, salceson (ksywa "cwaniak", bo nie dał się wyeksportować ). Częstym gościem menu był żółty ser. A Aprowizacja poprawiła mi się, jak zapisałem się w szkole średniej na obiady do internatu Dobrze - OK. Przyjąłem Twoje wyjaśnienia. Czyli chcesz mi powiedzieć, że braki w PRL-u to wina wyżu demograficznego ? -
PRL - forma państwowości polskiej czy okupacja?
ciekawy odpowiedział Narya → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Powtórze za moim ulubieńcem, Bartlem - jest to "oczywista oczywistość". Zatem - zasłyszanym plotkom mówimy stanowcze NIE ! Nie brak temu wyjasnieniu spójności i logiki, ale ja mam wciąż jedno pytanie: Skoro: - wszystkie zakłady i fabryki pracowały pełną parą; - PGR-y, SKR-y, i inne "wynalazki" dostarczały do przetwórstwa wszelkie produkty rolne; - indywidualni rolnicy także produkowali "na maxa", a wszystko, co zakontraktowali, państwo skupywało od nich "na pniu"; - w ogóle cała gospodarka pracowała (ponoć) pełną parą, a na rynku NIE BYŁO ŻADNYCH TOWARÓW !!!! Czy potrafisz to w jakiś sensowny sposób wytłumaczyć ? Wmówiono ludziom, że np. pomarańcze czy szynka to towary luxusowe (sic !), i te produkty mogliśmy nabyć (jak mieliśmy szczęście i znajomości) w zasadzie tylko na święta ... Co się z tym wszystkim działo ? -
PRL - forma państwowości polskiej czy okupacja?
ciekawy odpowiedział Narya → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Przepraszam bardzo, ale jakoś ogrom tej różnicy uchodzi mojej uwadze - może coś przeoczyłem, ale czy po 1953r. (Śmierci Stalina) staliśmy sie państwem suwerennym, bądź niezależnym od Sowietów ? Wprawdzie nie prawimy o porównywaniu gospodarek IIRP z PRL (bo i okres istnienia przeszło 2 razy krótszy, w PRL-u nie trzeba było walczyć we wszystkich kierunkach o każdą granicę, nie było problemów mniejszości, gdzie Polacy stanowili 69% ogółu ludności, no i nie było ogólnoświatowego kryzysu - PZPR poprzez nieudolne rządy sama wpędziła własny kraj w kryzys) ale jednak może słówko wyjasnienia się należy - jak wyglądała swoboda gosp. (prywatna własność, przedsiębiorstwa) w II RP, a jak w PRL-u ? Pisałem już o tym wielokrotnie, ale przypomnę: dawniej wszystko było, ale jakim KOSZTEM ? Czy tworzenie na siłę trzech miejsc pracy (gdzie wystarczał w zupełności jeden pracownik) było być może i fajne (popularne) ze względów społecznych ? Zapewnie tak, ale z punktu widzenia bilansu ekonomicznego było katastrofą (jaką ? Początek lat 90 - tych uświadomił nas, i to bardzo boleśnie). Zakłady pracy były nierentowne i niekonkurencyjne (nikt nie liczył kosztów produkcji, bo wszystko było państwowe), były straty, marnotrastwo - to był efekt gospodarki centralnie sterowanej. Nie było zadnych uregulowań rynkowych, komuniści trzymali sztywny, sztuczny kurs dolara (średnio 1 : 4), nie istniał czynnik weryfikujący gospodarkę i konkurencyjność - WOLNY RYNEK . Marnotrawiano olbrzymie środki, pchając w nierentowne zakłady, a stratom ciągle nie było końca - na rynku, gdzie nie było żadnych towarów konkurencyjnych schodził każdy wyprodukowany bubel ... -
PRL - forma państwowości polskiej czy okupacja?
ciekawy odpowiedział Narya → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Chciałem się podeprzeć tym dobrym przykładem, ale obawiałem się, że zostanę źle zrozumiany. Swoja drogą ciekawe, jaką ewolucję przeszła idea strajkowa przez ostatnich 30 lat - od postulatów o pluraliźmie, wolnych sobotach, wolności słowa, legalnej reprezentacjiw państwie do czasów obecnych: bezwzględna i totalna obrona własnych (i tylko własnych) miejsc pracy (nie patrząc na inne zawody i profesje). Tak naprawdę, związku zawodowego nie interesuje dziś państwo, gospodarka, inni pracujący, czy bezrobotni, tylko własne, partykularne interesy ... Mimo, iż nie zgadzam się z takimi poglądami, szanuje je, ponieważ jest to swoista "cena demokracji". Każdy przykład ma skrajności i odchylenia, ale różnice pomiędzy strajkującymi 30 lat temu, a strajkującymi obecnie (i stosunku władzy do owych "niezadowolnych") wyjaśniłem już wyżej. Poza tym Bruno - czy można porównywać rzeczy nieporównywalne ? Demokrację z PRL-em ? W kwestii formalnej - autorytaryzm cechował chyba bardziej II RP ? Nie wydaje Ci się, iż pomimo "ciemnych kart" (Bereza, mniejszości narodowe) w II RP było "ociupinkę" więcej demokracji, niż w PRL-u ? Fakt. Ropa i gaz były tanie w PRL-u. Ale nie ma nic za darmo .... Słyszałem od znajomego kolejarza, że ponoć jedna tona węgla szła do ZSRS (w przeliczeczeniu na ichniejsze "cudo ekonomii" - rubel transferowy) za 2 zł . Rozbudowany ponad miarę (i nasze potrzeby) przemysł ciężki i zbrojenowy (z którym do dziś mamy kłopoty) służył sowieckiej gospodarce. I najlepszym przykładem niech tu będzie Nowa Huta - sztuczny twór, wybudowany m.inn. po to, by z krakowskiej inteligencji stopniowo zrobić robotników . Skoro było tak fajnie - to napisz proszę, jakie licho podkusiło nasze władze, by odrzucić bezwrotną sumę, przewidziana dla Polski w ramach Planu Marshalla ? Pozostaje mi zapytać za tow. Gomułką : "Kto za tym stoi" ? Bruno, czy naprawdę zapomniałeś, jak to było ? -
Wielki Wuju 1234 - a skąd wiadomo, że to faktycznie nie byli Niemcy ?
-
RKM. A Kaźmierak za swą "radosną tfurczość" musiał po wojnie zmienić nazwisko (na tak rzedkie jak: Kowalski ). Po wojnie działał aktywnie, założył łże - bandę. Poźniej zastrzelił po pijaku jakichś dwu funkcjonariuszy (chyba UBP), następnie za inne przewinienia trafił do więzienia, później traktowany był jako ofiara "wypaczeń stalinowskich" (sic !) W efekcie czego jego doczesne szczątki spoczęły na Powązkach ...
-
Co ja moge poradzić, że moje lubelskie (a szczególnie najbliższy region, w którym mieszkam) było zagłębiem wszelakiej maści partyzantki ? "Cieniowi" chodziło o broń, ale jednak był to wyjątkowy drań: http://209.85.129.132/search?q=cache:dsZyY...=clnk&gl=pl
-
Chciałbym poruszyć sprawę ciekawego zjawiska kulturowego, jakim bez wątpienia były Festiwale w Jarocinie. Organizowane już od początków lat 80 - tych , aby apogeum swe osiągnąć w 1984r. (najlepszy festiwal), i w 90 - tych latach zejść na psy . Mam pytanie: Jak uważacie - czy władze PRL świadomie i z premedytacją zorganizowały tą imprezę ( będącą swoistym "wentylem bezpieczeństwa", mającą za zadanie odciągnąć młodzież od wydarzeń bieżących i polityki, czy też wszystko odbyło się dzięki grupce zapaleńców (jak np. Walter Chełstowski), i młodziez dostała dokładnie to co chciała - autentyczną, nieskomercjalizowana muzykę, trafiająca do niej, bęącą wyznacznikem kolejnej generacji? Zapraszam do dyskusji. pzdr.
