Skocz do zawartości

ciekawy

Moderator
  • Zawartość

    3,812
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez ciekawy

  1. NSZ - Fakty i Fikcje

    Trzeba napomknąc o kolejnej, mniej znanej sprawie: „Od pierwszych dni okupacji kraju, słowacka straż graniczna współpracowała z [niemieckim] Grenzschutzem i gestapo, zatrzymywała i przekazywała Niemcom przekradających się na Węgry i dalej do Francji Polaków […] oraz kurierów utrzymujących łączność między kierownictwem Polski Podziemnej i rządem emigracyjnym na Zachodzie. ” – pisał Włodzimierz Budarkiewicz, jeden z oficerów AK na Podhalu i Sądecczyźnie. Traktowano więc Słowację jako kraj wrogi. Oddziały AK wielokrotnie atakowały słowacką straż graniczną: „rozbrajając załogi placówek, partyzanci nie mieli wobec Słowaków żadnych skrupułów”. Oddziały partyzanckie urządzały na Słowację także wyprawy aprowizacyjne. Rekwizycje żywności były sposobem ochrony polskich chłopów przed kosztami utrzymania jednostek partyzanckich. „Ciągnęło się go [prowiant] ze Słowacji – mówił jeden z partyzantów – Słowacy współpracowali przecież z Niemcami […]. Chłopi słowaccy mieli po pięć krów, dużo świń, więc się od nich brało”. Wyprawy takie organizowano już w 1943 roku. Później robiły to także sowieckie oddziały leśne, a w drugiej połowie lat 40. także podziemie niepodległościowe. Ze str. http://www.rp.pl/artykul/61991,365345.html
  2. W większosci - w niewoli. Cześć oficerów zginęła. Tylko niewielu udało się przekroczyć granicę. Ale i tymi zajął się Modelski, działający ze smyczy Sikorskiego. Chyba tylk oprzez ciebie Masz jakieś wiarygodne dane o "znienawidzeniu OZN-u przez społeczeństwo polskie po Wrześniu 1939r." ?
  3. Gwardia Ludowa "walczy" 1942-1944

    Stosując takie uproszczenia, zapominasz o kilku fundamentalnych sprawach: 1.) Rząd RP na wychodźctwie był w prostej linii ciągłością (kontynuacją) władz IIRP, i był uznawany przez wszystkie mocarstwa. A kim był, i jaką legitymację prawną miał "rząd" PKWN, wspierany sowieckimi bagnetami ? 2. Struktury AK (zarówno cywilne, jak i wojskowe) stanowiły najlepiej zorganizowane państwo podziemne w Europie. Porzez władzę (delegatura), sądy, administrację, szkolnictwo, kulturę, do struktur wojskowych (wywiad, odtwarzanie dywizji IIRP poprzez AK, dywersja, sabotaż, konspirancja, itp.). A kim byli komuniści ? Do 1943r. kilka grupek partyzanckich, porozrzucanych na lubelszczyźnie, kieleckiem, czy Podlasiu. I ty porównujesz obie organzacje ? 3. Jedni już tu byli, i mieli stworzone struktury po podwaliny państwa. Drudzy dopiero się zadomowili, stopniowo "likwidując" konkurencję. Bo Moskwa była bliżej niż Londyn ....
  4. Gwardia Ludowa "walczy" 1942-1944

    Polityką. Czy ty naprawdę nie słyszałeś o "ustępstwach" USA wobec Stalina w 1945r., by go wciągnąć w przedłużającą się wojnę z Japonią ?
  5. Najlepszy myśliwiec II Wojny Światowej

    Ja bym jeszcze dorzucił Fw.190,
  6. Błędy w literaturze i mediach elektroniczych

    Wikipedia - to jest wyzwanie ! Przed chwilą edytowałem stronę o 10BK: http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=...istoria_brygady a obecnie trafiłem na stronę o 24 pułku ułanów: http://pl.wikipedia.org/wiki/24_Pu%C5%82k_U%C5%82an%C3%B3w Zresztą zobaczcie sami: Kilka zdań o naszym jedynym zmotoryzowanym pułku ułanów (nawiasem mówiąc - pełnych błędów), który walczył 18 dni września 1939r., by potem odtworzyć się we Francji, i brać udział w walkach w 1940r., a następnie, po ewakuacji do Anglii powrócić na kontynent w 1944r., i dotrzeć do Wilhemshaven, w skadzie 1DPanc. gen. Maczka ....
  7. Książka, którą właśnie czytam to...

    Jerzy Majka "Generał Kazimierz Dworak", Libra Rzeszów 2008. Ufff .... wreszcie coś ineresującęgo, bo po lekturze "Blitzkriegu..." można dostać doła. Lektura obowiązkowa dla miłośników 10BK, oraz 1DPanc.
  8. Książka, którą właśnie czytam to...

    Blitzkrieg w Polsce. Wrzesień 1939 Richard Hargreaves Ale scheisse Kampania 1939r. widziana oczami niemieckich żołnieży, opisana przez Anglika. Całe szczęście, że tłumacz jest dość kumaty, i non - stop publikuje sprostowania. Niemniej jednak - warto spojrzeć na kampanię widzianą oczami drugiej strony ...
  9. Dobre strony PRL-u

    Owszem - wielkie budowy (vide: Nowa Huta) po PRL-u nam zostały. "Ogromne sieci autostrad" jakoś uszły mej uwadze (ale tu trzeba oddać sprawiedliwość - przez 20 lat demokracji problem ten przypomina grzebanie się muchy w smole...). Plany rozwoju pozostawały najczęściej tylko planami. Na papierze
  10. 1939 - Obrona mostu w Solcu n/w

    Czy aby na pewno ? Bo mnie się wydaje, że dyon rozpoznawczy WBP-M dozorował odcinek "Opole". Natomiast Annopol to już inne klocki: "Do Annopola, gdzie od 4 wrzesnia znajdował się pluton piechoty z armatą ppanc. gen. Piskor wysłał zmobilizowane w Lublinie w koszarach 8ppLeg. dwie kompanie piechoty z plutone ckm dowodzone przez kpt. Jana Szwagierka. Dołączył także wystawiony w OZ Wielkopolskiej BK w Kraśniku oddział spieszony kawalerii mjr. Jerzego Majewskiego, składający się ze szwadronu marszowego 17pu. Jana Bakradze i szwadron 7psk rtm. Aleksandra Sitka. Dowództwo nad całością objął mjr. majewski. Po południu, około godz. 16.00 most w Annopolu wysadzono w powietrze"* _______________________________________ * P.Saja, "Armia Lublin 1939", Toruń 2007, str. 77.
  11. Gwardia Ludowa "walczy" 1942-1944

    Mam pytanie: Czy to chodzi o m.Owczarnia koło Mikulina i Poczekajki ?
  12. Gwardia Ludowa "walczy" 1942-1944

    Gdzie mogę się dowiedzieć o szczegółach tego wydarzenia ?
  13. Tylko w pewnym stopniu. Otóż od 3 lat pracuję w Pomocy Społecznej, i dochodze do zgoła odmiennych wniosków. Przepraszam za szczerość, ale sporej rzesze klientów Pomoc Społeczna się NIE NALEŻY. Są np. rodziny wielopokoleniowe, ktore odkryły, iż z Pomocy Społecznej można nieźle żyć, i uczą tej nie lada sztuki swych potomnych (zamiast brać się za pracę). Pomoc materialna przyznawana jest alkoholikom (np 2 t. węgla na zimę). Jeszcze dobrze darczyńcy nie odjadą, a delikwent już ma kupców na dany towar (zazwyczaj za 1/4 ceny). A przecież wystarczy skierować go na przymusowy odwyk, by odnowić proces socjalizacji .... Jest sporo klientów roszczeniowych (mnie się należy, i basta!), oraz drobnych cwaniaczków, którzy zadowolą się każdym wyciągniętym fantem. Są osoby, które nigdy nie parały się tak nikczemnym zajęciem, jak praca. Przykłady można mnożyć, ale gdzieś w tym wielobarwnym tłumie ginie prosty człowiek, któremu faktycznie trzeba pomóc. Zasada jest prosta - dajemy mu wędkę, a nie rybę. Potrzebna jest wszechstronna fachowa pomoc, wzmocnienie i wsparcie mocnych stron, pokazanie mu możliwości, a nie notoryczne rozdawnictwo państwowych pieniędzy. Pauperyzacja, niemożnośc pełnienia ról społecznych, a także bezrobocie są protą drogą do patologii. Ja nie neguję wiarygodności GUS jako instytucji, tylko neguję rzetelność przeprowadzonych socjalistycznych, propagandowych badań w latach 1980/81. Cytat z w/wartykułu: Skoro było tak dobrze - to dlaczego było tak źle ? Jeżeli piszesz: 74 kg / głowę w 1980r., i pewnie niewiele mniej w nastepnym roku. W/g kartek - 3 kg x 12 miesięcy = 36 kg rocznie na głowę ... Obywateli jedli przeszło 2 razy więcej mięsa, niż dostawali przydziału w bonach .... idzie mi o to, w jaki sposób wpadł na to GUS ?
  14. Dobre strony PRL-u

    Bruno - dobrze wiesz, że to nie jest tak. Trzeba być konsekwentnym do końca, i powiedzieć prawdę, iż wszystkie (a nie tylko Polska) byłe europejskie "demoludy" (np. Węgry, Czechy, czy Słowacja) na wskutek transformacji ustrojowej dokonywały (i dokonują) prywatyzacji wielu gałęzi i sektorów gospodarki (bo po prostu innej drogi nie ma). Dopiero prywatni menagerowie pokazują, iż można efektywnie osiągać zyski tam, gdzie ich do tej pory nie było (nierentowne przedsiębiorstwa). Faktycznie - prywatyzacja i restrukturyzacja firm i zakładów jest bolesna dla wielu zwykłych ludzi, ktorzy potracili swoje miejsca pracy, ale tak działa "wolny rynek" na całym świecie - zbędne, przynoszące straty i niepotrzebne miejsca pracy są likwidowane, bo nie można mówić o rentownowności danych firm czy zakładów. Jest to problem społeczny, i decydenci nie stoją z założonymi rękami - każdy rząd przygotowuje instrumenty, by skutki restrukturyzacji łagodzić (np. osłony socjalne, duże odprawy, bezpłatne szkolenia przekwalifikujące, wcześniejsze emerytury, itp.).
  15. Jaka była armia francuska w 1940 roku?

    Porównując ilość zmobilizowanych żołnierzy do walk z Wehrmachtem, w Polsce w 1939r. i we Francji w 1940r., jakie będzie zestawienie procentowe ? Bo jeśli przyjmiemy, iż na dzień 31.08.1939r. zmobilizowaliśmy ~ 75% zakładanych sił (odpowiednio - 1 200 000 w założeniach, realnie 980 000), to jak takie zestawienie wyglądałoby we Francji 9 maja 1940r. ?
  16. Dobre strony PRL-u

    Tylko jakim kosztem ? II RP rozwijała się od podstaw przez 20 lat, a na jej rozwój przypadł kryzys ogólnoświatowy, ktory bardzo dotkliwie ugodził w Polskę. Sukcesem była na pewno budowa portu w Gdyni, i wybudowanie łaczącej ją ze Śląskiem magistrali węglowej. Ale dopiero po 1935r. wszystko ruszyło "z kopyta" - największa w historii istnienia Polski reforma armii, budowa COP-u (dużo biednych ludzi znalazło miejsca pracy), budowa dróg i infrastrutury. Pomysłom min. Kwiatkowskiego przeszkodził wybuch wojny. A komuna w Polsce ? Miała do dyspozycji 45 lat (przeszło dwukrotnie dłuższy czasookres ). Można bylo zrobić dużo, ale tak naprawde w gospodarce nie zrobiono nic - ciągle trwały "przejściowe trudności", reglamentacja, bony, talony .... Może wreszcie przyszedł czas, by powiedzieć młodym o tym okresie prawdę ?
  17. I to mnie właśnie zastanawia w tej chwili sprawdzam stronę GUS, ale nic nie mogę znaleźć Nigdzie nie użyłem zwrotu typu "społeczeństwo było niedożywione", lub "tragedia humanitarna". Bo to, że ludzie żyli w urągających cywilizacji warunkach socjalnych (3 kg kartkowego przydziału wyrobów mięsnych / miesiąc), nie oznacza, że kombinowali na wszystkie sposoby (niezgodnie z obowiązującym wówczas prawem), jak wzbogacić swoje mięsne menu ... I dalej neguję rzetelność sposobu prowadzonych wówczas badań nad realnym spożyciem mięsa. Caly czas porównujesz PRL do III RP. a może poczekasz jeszcze 23 lata, aby porównywalne sie wyrównawały, i wtedy dokonamy porównań ? Bo już dziś róznica jest taka, iż w PRL-u nawet rzetelnie i uczciwie pracowałeś, nie mogłeś za zarobione pieniądze kupić wzmiankowanego mięsa. Natomiast dziś są inne czasy, i inne społeczeństwo - ci którzy nie dbają o siebie, o swą przyszłość, o przyszłośc swojej rodziny - mogą mieć pretensje tylko do siebie .... I nie ma tu miejsca na morały - tak jest w całym cywilizowanym świecie. Trudno - nikt ci nic za darmo nie da. Jak wyżej. Kto dziś nie ma kilku złotych, by kupić sobie parę plasterków wędliny, czy kilka parówek na śniadanie ?
  18. Gotowość do wojny

    Komu Niemcy zamierzali wypowiedzieć wojnę ?
  19. Zarówno za tow. Gierka, jak i za gen. Jaruzelskiego bezrobocia w zasiedzie nie było. Recepta ? Otóż niemal każdy, kto nie pracował (albo od pracy się uchylał), był bumelantem, i miał status "niebieskiego ptaka"* Osoba taka ścigana była przez organa MO z całą surowością majestatu prawa. Gnębieniem poszczególnych obywateli zajmowali się dzielnicowi. Mój znajomy, po wyjściu z wojska nie podjął w trybie pilnym pracy, i w związku z tym stał się obektem zainteresowania wzmiankowanego dzielnicowego. Zainteresowanie było na tyle dogłębne, iż trafił do aresztu na 48h Po odsiedzeniu podjął natychmiast pracę w pierwszej lepszej firmie - tak działały instrumenty zapobiegające pauperyzacji społeczeństwa w PRL-u . I na koniec - krótka anegdotka, mówiąca o tem, iż urzednicy PRL-u mieli poczucie humoru: Brat mojego innego kolegi dał dyla za granicę, i tam został (wtedy uciekano z wycieczek do krajów tzw. "KAPITALSTYCZNYCH", celem znalezienie sobie pracy, i rozpoczęcia nowego życia, ze statusem uchodźcy). Po pewnym czasie ów kolega wybrał się z wnioskiem o paszport do biura paszportowego, mieszczącego się przy RUSW. Na zapytanie o możliwość wyrobienia sobie paszportu urzędniczka odpowiedziała: " - Ależ oczywiście, że otrzymasz paszport ! Natychmiast po tym, jak twój brat wróci ! :) _______________________________________ * "Niebieski ptak" było to określenie uknute przez komunistyczne massmedia, na pożytek propagandy - to przez takich osobników, będacych leniami i bumelantami żyje nam się źle, przez nich (i przez spekulantów) mamy takie "przejściowe trudności gospodarcze". Wizerunek miał na celu poprzez ostracyzm i domniemane wykluczenie społeczne wywrzeć presję na w/w osobnikach, obrzydzić im żywot doczesny, a także wyrównać do pionu.
  20. Dobre strony PRL-u

    "PROGRAM PARTII PROGRAMEM NARODU" Na szczęście PZPR miała zgoła niewielki wpływ na pogodę . Co do pomocy WP w czasie zaistnienia klęsk żywiołowych - pomoc ta istniała od zawsze, niezależnie od ustroju - było to oczywiste. Czy ja mogę powiedzieć coś o "dobrych stronach PRL-u" ? I owszem. Był to niekończący się temat dla satyryków. Społeczeństwo nabierało doświadczenia survivalowego. Rodacy katowani byli kolejnymi absurdami i nonsensami, szarą i beznadziejną codziennością, a jednocześnie udawało się mu zachowac zarówno humor, rozsądek,jak i zdrowy stosunek do świata
  21. Przepraszam - faktycznie przez pośpiech nie podałem źródła. Niemniej jednak publikacja tej autorki godna jest zacytowania. Tu nikt o niedożywieniu nie pisze, ale raczej o obrażającym inteligencje interlokutorów newsie, iż w Stanie wojennym spożywano więcej mięsa (gdzie obywatelowi przysługiwała 3 kg miesięczna reglamentacja) niż w 1999r. (Ki czort ? społeczeństwo przeszło na wegetarianizm ? )
  22. Po bitwie

    Faktycznie. Niektórzy dopatrzyliby się tu masakry polskich jeńców (dużo ciał na niewielkim stosunkowo terenie), lecz ja sądzę, iż przystąpiono do standartowych procedur w takich przypadkach - zmasakrowano formację ułanów (próba szarży, przedarcia się ?). Uprzątnięto pobojowisko z trupów, układając je przy drodze w rowie (celem lepszego załadunku na wozy). Ciała obdarto z oporządzenia i broni. Za niedługo Niemcy spędzą chłopów z furmankami z okolicznych wsi, by zawieźli i pochowali kawalerzystów.
  23. Gotowość do wojny

    W lecie 1939r. tylko jedna armia europejska była niemalże w pełni zmobilizowana, i przygotowana do ataku. Zgadnij, jaka ?
  24. Ciekawi mnie, w jaki sposób zbadano faktyczny stan spożycia mięsa w stanie wojennym (lub tuż po)wśród ludności ? Ankieterka chodziła z milicjantem, członkiem WRON, oraz oddelegowanym członkiem Komisji Robotniczo - Chłopskiej, a biedni, drąży ze strachu ankietowani mówili prawdę, samą prawdę, i tylko prawdę ? A może są to dane z tej kategorii, kiedy to byliśmy szóstą potęgą Świata ? :) W czasie obejmowania przez władzy PKWN w 1944 roku legalna działalność handlowa praktycznie nie istniała. Brakowało lokali sklepowych i środków transportu oraz jednolitej waluty, co utrudniało wymianę handlową. Z tych względów postanowiono utrzymać istniejącą w czasie okupacji niemieckiej reglamentację towarów. Były to przydziały minimalne, obejmujące głównie fatalnej jakości chleb, ziemniaki, marmoladę i sól, sporadycznie inne produkty spożywcze. Według szacunków z 1942 roku w Warszawie miesięczna wartość kaloryczna otrzymywanej na kartki żywności wynosiła 12 510 kalorii, czyli 412 kalorii dziennie (przeciętne dzienne zapotrzebowanie w zależności od wykonywanej pracy wynosi od 2000 do 4000 kalorii). Skutki wojny i planu sześcioletniego Aprowizację reglamentowaną wprowadzono formalnie na terenie całej Polski 1 maja 1945 roku. Była ona koniecznością, przed którą stanęła po wojnie większość państw europejskich. Sprzedaż artykułów na kartki odbywała się za pośrednictwem sklepów spółdzielczych lub tych sklepów prywatnych, które godziły się na utrzymanie stałych cen państwowych. Istniał jednak także handel prywatny, gdzie panowały ceny wolnorynkowe. Kartkowy przydział żywności obejmował chleb, kaszę, makaron, kartofle, tłuszcze, mięso, cukier, herbatę, kawę, sól. Reglamentowano także zapałki i naftę oraz wybrane towary przemysłowe. Nowe kartki otrzymali jedynie ci, którzy podjęli pracę. Uzasadniając to premier Edward Osóbka-Morawski stwierdził, że zdolni do pracy, a tej pracy nie wykonujący z powodów od siebie zależnych, będą musieli pogodzić się z wypływającymi z ich nieróbstwa konsekwencjami w zakresie zaopatrzenia. Uprawnieni do odbioru kartek zostali podzieleni na trzy kategorie, które różniły się wielkością przydziałów. Do pierwszej kategorii zaliczeni zostali kolejarze, pracownicy elektrowni i fabryk zbrojeniowych, funkcjonariusze MO i UB, sędziowie, prokuratorzy, artyści (zrzeszeni), urzędnicy państwowi i samorządowi (od referenta w górę) oraz kadra kierownicza. W kategorii drugiej znaleźli się urzędnicy niższego szczebla, właściciele i pracownicy prywatnych fabryk oraz rzemieślnicy, oddający swe wyroby państwu po ustalonych cenach. Do trzeciej grupy zaliczono rzemieślników i sprzedających produkcję na wolnym rynku, emerytów i osoby uznane przez lekarzy za niezdolne do pracy. Różnice w normach między dwiema pierwszymi grupami były nieznaczne, natomiast trzecią dzielił od nich wyraźny dystans. Zasady takie tłumaczono troską o kluczowe gałęzie gospodarki. Przydziały nie były wysokie, ale podkreślano, że są to normy o wiele wyższe od niemieckich oraz, że w trudnych warunkach wojennych zapewniają ludności pracującej minimum egzystencji. Władze podkreślały też, że zwiększenie przydziałów żywności zależy od wywiązywania się przez chłopów z dostaw obowiązkowych. Ci ostatni początkowo nie zostali objęci systemem przydziałów kartkowych. Wprowadzono dla nich natomiast jako zachętę do terminowego wypełnienia dostaw obowiązkowych premie, za które mogli kupić po cenach państwowych m.in. naftę, sól, zapałki, wódkę, tytoń, skóry, mydło i wyroby żelazne. Mimo wprowadzenia reglamentacji, bardzo trudna sytuacja aprowizacyjna utrzymywała się przez cały rok 1945 i pierwsze półrocze następnego. W praktyce nawet niewielkie przydziały kartkowe nie były często realizowane. Na przedwiośniu 1946 roku przeciętna ilość kalorii na osobę wynosiła 1500-2000, głównie w produktach mącznych. Wprowadzono wówczas tzw. dni bezmięsne – przez pół roku sprzedaż mięsa i tłuszczów zwierzęcych odbywała się jedynie we wtorki, środy i czwartki. System kartkowy zaczęto likwidować w 1948 roku – we wrześniu zniesiono kartki na chleb i przetwory zbożowe zaś od 1 stycznia 1949 roku na pozostałe produkty żywnościowe. Decyzje tę przedstawiano jako ogromny sukces polskiej gospodarki, podkreślając, że tylko nieliczne kraje w Europie stać było dotychczas na zniesienie kartek. Była to jednak półprawda, bowiem w niektórych okręgach wprowadzono wkrótce tzw. bony tłuszczowe dla robotników (przede wszystkim w górnictwie i przemyśle ciężkim), co było ukrytym systemem kartkowym. Specyficzny rodzaj reglamentacji wytworzył się na wsi. Centrala Rolnicza Spółdzielni "Samopomoc Chłopska", zajmująca się rozprowadzanie towarów (od żywności po nawozy i maszyny rolnicze) organizowała przy swych sklepach komitety, składające się z mało- i średniorolnych chłopów oraz parobków, które miały pilnować sprawiedliwego rozdziału towaru, tj. zapobiegać, aby nie wykupywali go "bogacze wiejscy, spekulanci i inni szkodnicy". Obowiązywała zasada: towary otrzymują przede wszystkim członkowie spółdzielni – mało i średniorolni chłopi, robotnicy i wyrobnicy, następnie – nieczłonkowie – mało i średniorolni chłopi, potem dopiero, będący członkami spółdzielni – bogacze wiejscy. W 1950 roku rozpoczęto w PRL realizację planu 6-letniego, forsującego rozbudowę przemysłu ciężkiego, co doprowadziło do pogorszenia się zaopatrzenia w żywność. 30 sierpnia 1951 roku władze zmuszone zostały wprowadzić bony mięsno–tłuszczowe, usiłowały jednak ukryć ten krok przed społeczeństwem, przedstawiając go jako pewne ułatwienia dla pracowników ważniejszych zakładów pracy. (Typowym zabiegiem propagandowym było zresztą samo zastąpienie słowa "kartki" pojęciem "bony"). Zapewniano też, że inne towary nie będą reglamentowane. Równocześnie propaganda państwowa podjęła szeroko zakrojoną kampanię przeciw spekulantom i nie wywiązującym się z dostaw chłopom, których usiłowano przedstawić jako przyczynę kryzysu. Sytuacja gospodarcza jednak pogarszała się nadal i 2 maja 1952 roku wprowadzono reglamentację mydła i proszków do prania, a 12 maja – cukru i słodyczy (dopuszczając jednocześnie wolną sprzedaż cukru po tzw. cenach komercyjnych). Znów zastrzegano, że system bonowy nie będzie rozszerzony na inne artykuły. Został on zastosowany do cukru, jako środek uregulowania dystrybucji tego artykułu i jego sprawiedliwego podziału (...) traktujemy go jako sprawę przejściową, dążymy do tego, by wszystkie artykuły mogły być sprzedawane w nieograniczonej ilości – pisała "Trybuna Ludu". Sprzedażą bonową oprócz robotników i pracowników umysłowych objęci zostali pracownicy rolni w PGR-ach i innych majątkach państwowych, nie objęto nią natomiast chłopów. Reglamentację żywności zniesiono 3 stycznia 1953 roku, lecz towarzyszyła jej znaczna podwyżka cen. "Solidarność" domaga się wprowadzenia kartek Kolejne ograniczenia w sprzedaży żywności dotknęły PRL dopiero w latach siedemdziesiątych. I tym razem stanowiły one skutek przyspieszonej industrializacji państwa, która uderzyła w rolnictwo. Ponieważ utrzymywano urzędowe ceny na podstawowe artykuły spożywcze, a w obiegu znajdowało się coraz więcej pieniądza, towary błyskawicznie znikały ze sklepów. Aby temu zapobiec, w czerwcu 1976 roku władze próbowały wprowadzić podwyżki, ale wycołały się z nich po robotniczych protestach w Radomiu i Ursusie, skądinąd brutalnie stłumionych. Podjęto więc inne środki ograniczenia popytu, wprowadzając 16 sierpnia reglamentację cukru, który miał być odtąd sprzedawany na tzw. bilety towarowe po dotychczasowej cenie (10,50 zł za kg) a bez nich – po cenie komercyjnej (26 zł za kg). Jak zawsze winą za brak żywności obarczono spekulantów i "chomikarzy". W obliczu coraz wyraźniej rysującej się pod koniec lat siedemdziesiątych perspektywy gospodarczego krachu, władze zdecydowały się na zakamuflowane podwyżki cen mięsa, wprowadzając na nie ceny komercyjne. Podjęta w lipcu 1980 roku decyzja, że będą one obowiązywać również w stołówkach zakładowych, stała się jednym z czynników katalizujących wybuch masowych protestów. Wśród 21 słynnych postulatów ogłoszonych przez strajkujących w Stoczni Gdańskiej trzy dotyczyły właśnie poprawy zaopatrzenia, w tym jeden – wprowadzenia kartek na mięso i jego przetwory do czasu opanowania sytuacji na rynku. Co ciekawe, w trakcie negocjacji w stoczni reprezentujący stronę rządową wicepremier Roman Jagielski oponował przeciw reglamentacji, zwracając uwagę na niepopularność takiego rozwiązania. Ostatecznie w porozumieniu z 31 sierpnia znalazł się zapis, że do 31 grudnia 1980 roku poprawi się zaopatrzenie ludności w mięso dzięki zwiększeniu opłacalności produkcji rolnej, ograniczeniu do niezbędnego minimum eksportu mięsa i dodatkowemu importowi mięsa. Rząd obiecał też rozważyć wprowadzenie systemu kartkowego. Kilka dni po podpisaniu porozumień, I sekretarzem PZPR został Stanisław Kania, a premierem Józef Pińkowski. Nowe władze niemrawo realizowała postulaty, zwłaszcza te dotyczące zaopatrzenia i nie umiały zapobiec pogarszającej się sytuacji aprowizacyjnej. W czasie rozmów z wicepremierem Jagielskim 29 października 1980 roku przedstawiciele "Solidarności" ponownie zażądali wprowadzenia do 15 grudnia reglamentacji mięsa, lecz i tym razem niewiele wskórali. Władze postrzegały kartki jako rodzaj zobowiązania do zagwarantowania przewidzianych nimi ilości towarów i wolały szukać innych rozwiązań. W listopadzie zdecydowano o zwiększeniu eksportu artykułów przemysłowych na rzecz importu żywności. Mimo to zaopatrzenie było coraz gorsze i 23 listopada rząd musiał przedłożyć w Sejmie plan wprowadzenia kartek na mięso, jego przetwory i tłuszcze. Za podstawową normę miesięczną przyjęto 3 kg na osobę (z pewnymi odstępstwami w zależności od wykonywanej pracy i wieku). Kartki miały mieć charakter wartościowy, tj. być podzielone na odcinki odpowiadające określonym sumom pieniędzy, dzięki czemu można by nabywać za nie różne towary. Zaproponowano też ustanowienie norm ilościowych na masło, smalec i słoninę w wysokości od 3 do 10 kg rocznie, w zależności od wykonywanego. Kartki miały nie przysługiwać osobom korzystającym ze stołówek zakładowych, pacjentom szpitali i sanatoriów, wczasowiczom oraz dzieciom żywiącym się w żłobkach i przedszkolach. Propozycje te przedłożono do konsultacji społecznej. "Solidarność" odrzuciła jednak koncepcję kartek wartościowych, skrytykowała też wysokość norm. Na przełomie stycznia i lutego władze zaproponowały więc kolejne, znacznie bardziej skomplikowane zasady reglamentacji. Przewidywały one podział mięs i wędlin na gatunki lepsze i gorsze oraz wprowadzenie 7 drobiazgowo wyliczonych norm przydziału (ze względu na wiek i wykonywany zawód), większych niż proponowane w listopadzie. Osoba uprawniona do normy "B" otrzymywałaby miesięcznie np. po 0,40 kg mięsa i wędlin grupy I, po 0,85 kg mięsa i wędlin grupy II oraz 1 sztukę drobiu. Po raz pierwszy objęto reglamentacją rolników, ale jedynie tych, którzy sprzedawali państwu produkty o wartości przynajmniej 15 tys. zł rocznie. Po drobnych modyfikacjach zasady te weszły w życie z 1 kwietnia 1981 roku. Rząd zapewniał, że zrobiono wszystko, aby wprowadzenie kartek na mięso nie stało się dla obywateli uciążliwe. Niestety miało to niewiele wspólnego z rzeczywistością. Problemy zaczęły się już przy odbiorze kartek. W wydających je administracjach domów i urzędach dzielnicowych zapanowało zamieszanie – na warszawskim Mokotowie trzeba było np. czekać na ich odbiór ok. 5 godzin. Po otrzymaniu kartek należało je zarejestrować w wybranym sklepie. Przyjęto zasadę, by liczbę rejestrowanych uzależnić od "przepustowości" sklepu. Jeśli sklep ma możliwość obsłużenia 2 tys. osób to dwutysięcznej pierwszej zaproponuje rejestrację w najbliższej placówce. Jeżeli ta sąsiednia też będzie miała komplet to, niestety... Tak więc ci klienci, którzy nie ze swej winy kartek jeszcze nie zarejestrowali muszą się liczyć z pewną niedogodnością (...) – pisała "Trybuna Ludu". Chyba, że zdarzy się cud Bardzo szybko okazało się, że reglamentacja nie zlikwidowała zjawiska kolejek, ale wręcz przyczyniła się do ich wydłużenia. Po żywność nadal stało się po kilka godzin, obsługa klientów była powolna, bo wstępne operacje zajmowały zbyt dużo czasu. Narzekano też na nierównomierny rozdział towarów i brak płynności dostaw. Sytuacja na rynku pogarszała się przy tym z miesiąca na miesiąc. Już 1 marca 1981 roku zmniejszono kartkowe przydziały cukru. Dwa miesiące później wprowadzono w całej Polsce kartki na masło, mąkę, kaszę i ryż. Od 1 czerwca ustanowiono nowe zasady i normy zaopatrzenia dzieci: niemowlętom do 1 roku życia przysługiwało 2,5 kg mleka w proszku na miesiąc i 1,8 kg środka piorącego "Cypisek", zaś dzieciom do 3-go roku życia 1 kg kaszy manny na miesiąc. Zasady sprzedaży były dość zawiłe – mleko w proszku i "Cypisek" sprzedawać się będzie na podstawie abonamentów na mleko w proszku, którymi dysponują już uprawnieni. Posiadacze abonamentów zgłoszą się do sklepów spożywczych po zakup mleka w proszku. Nastąpi tu wycięcie odpowiedniego odcinka. Z abonamentem należy udać się następnie do sklepu chemicznego, gdzie nastąpi odnotowanie zakupu proszku "Cypisek". Ponieważ sprzedawany jest on w opakowaniach 600- gramowych sprzedawcy odnotują pozostałość dwumiesięcznej normy do realizacji w następnym miesiącu np. "pozostało 1 lub 2 opakowania". Kasza manna będzie sprzedawana na karty na mąkę, kaszę i ryż zgodnie z życzeniem konsumenta. Warunkiem zakupu kaszy manny jest przedstawienie karty zaopatrzenia łącznie z książeczką zdrowia dziecka. Już w połowie maja okazało się jednak, że "Cypiska" raczej nie będzie w sprzedaży. Dyrektor Zjednoczenia Pollena zapytany, czy proszek trafi do sklepów, odpowiedział: Nie, chyba, że zdarzy się cud. Od 1 sierpnia 1981 roku o ok. 15-20 proc. obniżono normy kartkowe na mięso i jego przetwory oraz wprowadzono kartki na proszek do prania. (Tu podobnie jak przy sprzedaży "Cypiska" wielkości opakowań utrudniały rozdział proszku wg norm). Zaczęło też brakować mydła, papierosów a nawet zapałek. Ograniczono import kawy, po to aby zakupić za granicą więcej smalcu. Zaopatrzenie w sklepach było złe i, mimo obniżenia norm, kartki często nie miały pokrycia w towarze. Od 1 października wprowadzono kartki na mydło. Chaos potęgowały reglamentacje lokalne. W kilku województwach już 1 kwietnia 1981 roku wydawano dodatkowe kartki, głównie na tłuszcze, ale np. w Katowickiem objęto nimi sprzedaż prawie wszystkich ważniejszych artykułów spożywczych. Na bon cukrowy można było tam kupić 500 g masła, 375 g margaryny, kilogram mąki, pół kilograma kaszy, po ćwierć kilograma ryżu i makaronu oraz zamiennie paczkę kawy lub czekoladę w zależności od tego, czy była to kartka dziecięca czy dla dorosłych. (Inne miasta np. Rzeszów, Przemyśl, Krosno, Piotrków i Radom również chciały wprowadzić dodatkowe przydziały, ale nie miały czego dzielić.) W późniejszych miesiącach liczni wojewodowie i prezydenci miast wprowadzali na własną rękę reglamentację papierosów, słodyczy, alkoholu, mydła. Zdarzały się nawet lokalne reglamentacje piwa i zapałek. W Bielsku Białej te ostatnie kupić można było np. tylko razem z papierosami. W każdym przypadku stosowano różne wielkości przydziałów i sposoby rozdziału, co sprzyjało pokątnemu handlowi między województwami. Wobec dramatycznej sytuacji zaopatrzeniowej w "Solidarności" zaczęto myśleć o stworzeniu instytucji, która zajęłaby się kontrolą dystrybucji żywności. Chciano uzyskać dostęp do informacji, w jaki sposób odbywa się podział żywności i kto o nim decyduje. Wiązało się to z dość powszechnym przekonaniem, że braki w zaopatrzeniu wynikają nie tylko z niekompetencji administracji, ale także dlatego, iż władze celowo ukrywają towary, aby zaostrzyć niezadowolenie społeczne i wykorzystać je przeciw "Solidarności". Powszechnie uważano też, że rynek ogołacany był przez niekorzystny eksport do ZSSR i do radzieckich satelitów w Trzecim Świecie. Szczególnie intensywnie temat ten "Solidarność" drążyła w trakcie rozmów z rządem 3-6 sierpnia 1981 roku. Wicepremier Rakowski uciął jednak wówczas dyskusję mówiąc, że ten kto kontroluje produkcję żywności, praktycznie posiada władzę. Broniącym swojego monopolu władzom nie udawało się jednak opanować sytuacji. Również stan wojenny i żądane przez gen. Jaruzelskiego "sto dni spokoju", które miały zapewnić państwu stabilizację gospodarczą, nie przyniosły żadnej poprawy zaopatrzenia w żywność. Pierwszą próbę zawieszenia reglamentacji masła, margaryny i smalcu podjęto dopiero 1 czerwca 1983 roku, jednak bez większego powodzenia, bowiem już 1 listopada tego roku kartki na te artykuły wprowadzono ponownie. Kartki na cukier zlikwidowano 1 listopada 1985 roku, a na czekoladę i wyroby czekoladowe – w marcu 1988 roku. Od 1 lutego 1986 roku w kilku wybranych województwach rozpoczęto "eksperymentalną" wolną sprzedaż mięsa i jego przetworów, ale ostatecznie kartki na mięso zniesiono na terenie całego kraju 1 sierpnia 1989 roku. W ten sposób PRL symbolicznie zakończył żywot, tak jak go rozpoczął – z kartkami na żywność. Aple: Horror na zapleczu Wprowadzona w 1981 roku reglamentacja żywności niekorzystnie wpłynęła na organizację handlu, ponieważ konieczność wycinania kartek i skrupulatnego odważania racji wydłużyła czas obsługi klientów. Personel sklepów musiał też zajmować się porządkowaniem otrzymanych odcinków. Wyobrażenie o czasochłonności tej operacji daje reportaż "Przyjaciółki": w sklepie 202 w Warszawie, wycina się z kartek mięsnych przeciętnie ok. 80 tysięcy odcinków miesięcznie, które należy według instrukcji posegregować, układając oddzielnie poszczególne grupy mięsa i wędlin, przestrzegając jednorodności odcinków wagowych. A więc oddzielnie 250-gramowe, oddzielnie 200-gramowe, 100- i 50-gramowe. Zadanie godne komputera, zwłaszcza gdy się zważy, że różnych odcinków na kartkach jest aż 19 rodzajów. (...) Następnie trzeba policzyć czy ilość wyciętych odcinków kartkowych zgadza się z tym co jest zapisane w fakturach dostaw. Sklepy mają obowiązek składać co miesiąc koperty z wycinkami oraz sprawozdaniem o sprzedaży do swego oddziału "Społem". Tam są specjalni pracownicy, którzy kontrolują, ale tylko wyrywkowo niektóre koperty. Sprawdzają, czy liczba wpisana na kopercie równa się rzeczywistej liczbie odcinków. Z badań przeprowadzonych w 1982 roku wynika, że 1/3 personelu sklepów mięsnych zajęta była rozliczeniami kartek. Sprzedaż kartkowa spowodowała też powszechnie odejście od sprzedaży samoobsługowej na rzecz tradycyjnej – tym bardziej czasochłonnej i uciążliwej dla klientów, że poszczególne towary reglamentowane sprzedawano w oddzielnych stoiskach. Czasochłonny obowiązek Jak szacowała prasa, w okresie reglamentacji zakupy pochłaniały codziennie przeciętnie od 2 do 3 godzin w mieście i od 4 do 5 na wsi. Ponieważ kolidowało to z pracą zawodową, wydano (ignorowane często w praktyce) zalecenie, aby sklepy były czynne do 18.00. Ludzie starali się zresztą zaopatrywać w godzinach jak najwcześniejszych, przewidując szybkie wyczerpanie się towarów. Chcąc temu zapobiec, nakazano sprzedawcom pozostawienie połowy każdej dostawy na godziny popołudniowe. Nie zawsze jednak tak się działo, co sprzedawcy tłumaczyli presją ze strony ludzi stojących rano w kolejkach. Uprzywilejowani i zwykli śmiertelnicy Podstawową uciążliwością była konieczność stania w kolejkach. Kolejki tworzyły się zazwyczaj dwie: W tzw. uprzywilejowanej stali inwalidzi I i II grupy, kobiety w widocznej ciąży lub z dziećmi (do dwóch lat) na ręku, osoby powyżej 75 roku życia, siostry PCK, opiekunowie społeczni, osoby opiekujące się inwalidami i przewlekle chorymi, którzy nie mogli samodzielnie dokonywać zakupów. W kolejce zwykłej stali wszyscy pozostali. Poza wszelką kolejnością obsługiwano inwalidów wojennych i wojskowych. Obie kolejki obsługiwano na przemian: osobę "uprzywilejowaną", po niej "zwykłą" itd. Uprzywilejowani mogli nabywać wyłącznie towary na własne potrzeby (z wyjątkiem matek z dziećmi i opiekunów osób niepełnosprawnych), co oznaczało że np. ich małżonkowie musieli już realizować swe kartki oddzielnie. "Uprzywilejowani" mogli kupować poza kolejnością jedynie artykuły pierwszej potrzeby np. mięso, cukier, kasze itd., ale już nie kawę czy słodycze. Aby ułatwić robienie zakupów osobom pracującym, prawo do obsługi poza kolejnością nie przysługiwało w piątki po godzinie 15-tej i w soboty (z wyłączeniem inwalidów wojennych i wojskowych, sióstr PCK i opiekunów). Pan tu nie stał! Kolejka była z natury miejscem konfliktogennym. Najczęściej zdarzały się ataki klientów na sprzedawczynie, kiedy kończył się towar w sklepie. (Podejrzewano, że personel zatrzymuje dla siebie część dostaw.) Na ogół kończyło się na wyzwiskach, ale czasami kolejkowicze wyłaniali spośród siebie komisję, która miała zbadać czy na zapleczu nie odłożono towaru i sprawdzić torebki sprzedawczyń. Gdy personel nie chciał się na to zgodzić, dochodziło niekiedy do awantur. W Sosnowcu klienci wtargnęli np. na zaplecze jednego ze sklepów i okupowali je do 2.30 nad ranem. W czerwcu 1981 roku w Łodzi kolejkowicze kilkakrotnie uniemożliwiali natomiast zamknięcie sklepów i kiosków "Ruchu", a zarówno uwięziony personel, jak i zdenerwowani klienci zgodnie domagali się interwencji "Solidarności". W maju i czerwcu ataki na sprzedawczynie stały się tak częste, że media zaczęły apelować o spokój. Miały też miejsce konflikty między kolejkowiczami, zwłaszcza między osobami "uprzywilejowanymi" a resztą. Najbardziej wrogo odnoszono się do sióstr PCK i opiekunek społecznych, które prawo zakupów poza kolejnością otrzymały w lipcu 1981 roku. Jak utrzymywały one same, wrogo nastawione kolejki, uniemożliwiały im korzystanie z tego przywileju, posuwając się do rękoczynów i odbierania zakupionych produktów.
  25. Nie - nie najwidoczniej. Szkoda, że nie można już tego zweryfikować, ale zapewnie mjr. Pelc i por. Cesarz (jako oficerowie) owe szelki posiadali (paski dodatkowo w opcji). Natomiast żołnierze w/g dostępnych informacji nie powinni ich mieć. W relacji napisane jest, że kazano obciąć im szelki, żeby wyglądali na partyzantów ....
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.