-
Zawartość
3,817 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez ciekawy
-
Misje: francuska i brytyjska były przy SG już od początku działań wojennych, i doskonale widziały, co się dzieje. Do Paryża były słane ponaglenia, skupmy się jednak na tym, co działo się po wkroczeniu Sowitów: w nocy z 17 na 18 września Prezydent RP i Wódz Naczelny przekroczyli granicę polsko-rumuńską w Kutach, mając przyrzeczony zgodnie z V konwencją haską i układem sojuszniczym pomiędzy Polską a Rumunią z 1921 r. przejazd do Francji (droit de passage). Tymczasem gen. Władysław Sikorski, nie biorący udziału w toczącej się wojnie, już 24 września przybył do Paryża, dzięki pomocy swych francuskich przyjaciół i ambasady francuskiej w Bukareszcie, którzy równocześnie, by uniknąć realizacji sojuszniczych zobowiązań wobec Polski przez naciski na Rumunów blokowali wyjście Prezydenta, Rządu II RP, i NW z Rumunii. Co działo się potem? Oto cytat z 'Ekranu":
-
Napisałem: częściowo, ponieważ prezydent i premier zostali już "mianowani" (W. Raczkiewicz i W. Sikorski). Natomiast istniał vacat w stosunku do funkcji NW (27 październik - 7 listopad 1939r., chociaż de facto NW marsz. Rydz-Śmigły utracił władzę związaną z pełnieniem tej funkcji już w końcu września 1939r.) Wedle tego stwierdzenia, to powinni też brać pod uwagę: - czy alianci ruszą na zachodzie, i czy nam pomogą; - jak zachowają się Węgry i Rumunia; - jak zachowa się Litwa; - jak będą wyglądały dostawy mat. wojennych z zachodu; - jakie reperkusje będzie miał atak Hitlera na Polskęna świecie., i co będzie można z tego ugrać. itp. Plan "Z" nie został opracowany do końca ze względu na pośpiech. Istniały tylko jego początkowe założenia i wytyczne. I oczywiście nasi planiści popełnili też (niestety) błąd, nie biorąc pod uwagę tempa posuwania się niemieckich jednostek szybkich. Na domiar złego niemieccy sztabowcy bezbłędnie "odczytali" dalsze zamierzenia NW, skutecznie odcinając nasze siły od obszaru Małopolski Wsch. i Przedmościa. Od 1 września, z każdym dniem już niewiele mógł zrobić - ruszyła machina wojenna Wehrmachtu, i mógł tylko bezsilnie obserwować jej postępy - rozkazy do naszych wj. docierały z opóźnieniem, lub nie docierały wcale. Natomiast w połowie sierpnia mógł jeszcze zrobić dwie rzeczy: zmobilizować cofnięte odwody i armie odwodowe (tak, by nie drażnić Francuzów), oraz mianować dowódców frontów na poszczególnych kierunkach. Podział wj na korpusy zdaje się być w sferze życzeniowej - GO w jakimś stopniu ich zastąpiły, lecz oprócz Hitlera mieliśmy jeszcze jednego wroga, a był nim czas ....
-
Częściowo masz rację. Ale po kolei, chronologicznie : Marsz. Rydz-Śmigły, jako NW wydaje swój ostatni rozkaz 27 września 1939r.: Do Generała Dywizji Rómmla, Dowódcy Obrony Warszawy. Dziękuję Panu Generałowi oraz wszystkim podległym mu oficerom i żołnierzom za bohaterską obronę Warszawy. Warszawa winna się bronić tak długo, jak starczy żywności i amunicji. Trzy dni później prezydentem zostaje Władysław Raczkiewicz, a premierem - gen. Władysław Sikorski (w jakich okolicznościach?). 27 października 1939r. NW, marsz. Rydz-Śmigły na wskutek nacisków podaje się do dymisji (jakich nacisków?). Prezydent Raczkiewicz zwolnił Śmigłego-Rydza ze stanowiska Naczelnego Wodza i Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych dokumentem z 7 listopada 1939 roku. Jednocześnie na oba stanowiska powołał gen. Władysława Sikorskiego.
-
Akurat awantura ( i wojna domowa) w Polsce to było to, czego najmniej potrzeba było Breżniewowi. Przeszło 100 tys. żołnierzy RKKA było zaangażowane w niesienie "kaganka komunizmu" w Afganistanie (wojna z Mudżahedinami). Walki nie rokowały nadziei na szybkie zakończenie konfliktu. Poza tym - rok 1981 to nie 1968, a Polska to nie mała Czechosłowacja - WP liczyło sobie wtedy grubo przeszło 300 tys. żołnierzy. Żołnierzy, wobec postawy których (w razie ewentualnego konfliktu) PZPR nie była pewna. Istniał silny ruch opozycyjny - NSZZ "Solidarność", który miał za sobą szerokie poparcie społeczne ...
-
Ad.1 Wszyscy ówcześni decydenci RP doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Ad.2 Pytanie niewłaściwe, bo zbyt wybiegające w przyszłość. Skąd taki marsz. Rydz-Śmigły czy min. Beck mieli wiedzieć, jak zachowają się w przyszłości poszczególne kraje europejskie, na wypadek konfliktu ? Mogli jedynie przypuszczać, wiedzieć - nie. Z Rosją sowiecką mieliśmy podpisany pakt o niegresji, a np. 31 maja 1939r. na sesji Rady Najwyższej ZSRS premier Wiaczysław Mołotow w stosunkach z Polską dostrzegł wyraźne polepszenie. Na nasze skromne możliwości byliśmy w miarę dobrze przygotowani (powtarzam: na nasze możliwości). Przyszłość pokaże jednak, że nawet podwojenie (ba - potrojenie) środków na zbrojenia nic by nie dało - po prostu Wehrmacht wystawiłby nieco mocniejsze siły. Przykład ? Francja w 1940r. Kolega chyba nie słyszał o założeniach Planu "Z". Nie słyszał też zapewnie założenia, iż wojna z III Rzeszą miała mieć charakter koalicyjny ? Co do owego "zmykania do Rumunii" - jakże łatwo zapomina się fakt, że 80 tys. naszych żołnierzy też się zmyło wraz z władzami - nazwiesz ich tchórzami ? Kolega myli pewną chronologię zdarzeń - w chwili, gdy "ukonstytuował" się rząd RP we Francji, i zaczęto tworzyć PSZ, marsz. Rydz-Śmigły już nie sprawował funkcji NW (27 października 1939r.). Kolejna sprawa - status NW nie miał znaczenia dla gen. Sikorskiego, który siłowo przyjął władzę, i ścigał piłsudczyków. Pojęcie "Komisja Modelskiego" mówi koledze coś ? I wreszcie - czy my za bardzo nie wybiegamy poza ramy II RP ? Przekonanie nie ma tu nic do rzeczy, kolega stawia jednak ciekawą tezę Powstaje pytanie: jaki był cel ewakuacji z wojskiem do Rumunii i Węgier, oraz co planował dalej NW, marsz. Rydz - Śmigły ? A może to było tak, że ktoś chciał dalej kontynuować walkę z III Rzeszą, u boku Francji i Anglii ? Może ktoś uważał, że wrzesień 1939 to przegrana bitwa, a nie wojna ? I wreszcie - czy się przeliczył ?
-
Istnieje cos takiego, jak kalkulacja zysków i strat. Przy równowadze sił próba ataku jest przedsięwzięciem wielce ryzykownym i hazardowym, i zazwyczaj przynoszącym wielkie straty (vide: Front Zachodni I WS). Nawet jeśli ma się znaczną przewagę, to też nie zawsze udaje się ją wykorzystać (vide: początekowa faza Bitwy nad Bzurą w 1939r.). 2:1 (a jeszcze lepiej 3:1) na określonych ataku - Wehrmacht rozumiał tę doktrynę doskonale, i dlatego zawsze starał się atakować z przewagą, lub szukać rozstrzygnięcia w manewrze (obejściu).
-
Kolejna reforma szkolnictwa - koniec liceów ogólnokształcących?
ciekawy odpowiedział Albinos → temat → Szkoła
Uczeń, kończąc pierwszą klasę, będzie musiał być zdecydowanym na dalszą drogę edukacyjną. - Po obniżeniu wieku obowiązku rozpoczęcia nauki będzie to uczeń, który będzie miał 15-16 lat - zauważa Jerzy Lackowski, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ - A to jest naprawdę bardzo wczesny okres. Przy jeszcze słabym w Polsce doradztwie edukacyjno-zawodowym obawiam się rozmaitych indywidualnych dramatów młodych ludzi, którzy po prostu popełnią błędy, nagle się zorientują, że to nie jest to i będą mieli karkołomną drogę do zmiany. Według Lackowskiego, efektem wprowadzonej reformy będzie dalsze obniżenie poziomu kształcenia młodych Polaków. Bo niedokształceni młodzi ludzie opuszczą szkołę średnią, a to z kolei będzie się przekładało na spadek jakości wykształcenia, jakie będą wynosili później z uczelni. - Pewnych rzeczy nadrobić się nie da - zaznacza. - To doprowadzi do pogłębienia się tego, co już obserwujemy, czyli to co ja nazywam postępującą katastrofą edukacyjną - mówi. Jak zaznacza, reformę szkolnictwa powinna poprzedzić spokojna praca, która odpowiedziałaby na pytanie: jakie mają być standardy edukacyjne. - Bo czy my dzisiaj jesteśmy w stanie powiedzieć: jaką wiedzę i jakie umiejętności bezwzględnie ma posiadać każdy młody człowiek, który w Polsce kończy szkołę średnią? Otóż, nie - podkreśla Lackowski. A teraz po tych zmianach będziemy mieli z tym jeszcze większy problem. http://fakty.interia.pl/polska/news/rmf24-reforma-liceow-karkolomna-i-nieprzygotowana,1758793 -
Delwinie - wojna to wojna. Nie ma wojen lepszych, gorszych, sprawiedliwych lub nie - liczy się tylko wygrana. W tym wypadku młoda RP walczyła jeszcze o coś więcej - o swoje być albo nie być, o byt państwowości. Zgodzę się że nowopowołani do służby rezerwiści (z coraz to młodszych roczników) reprezentowali kiepski pozim wyszkolenia. Wynikało to z prozaicznej przyczyny - brak czasu na gruntowne szkolenie - każdy rekrut potrzebny był od zaraz na froncie. Nie wiem, na ile właściwe jest porównanie bolszewików z Indianami (jedna rzecz wspólna - "wojenny" kolor czerwony ), jednak wydaje mi się, że jest to krzywdzące dla II RP (dla Indian walczących o swe ziemie - zapewnie też). Wracając jednak do samego gen. Śmigłego - Rydza: przypomnę ponownie, iż to on (a nie kto inny) znalazł wreszcie sposób na siejącą popłoch konarmię Budionnego, na wskutek czego marsz jej został znacznie wyhamowany.
-
Najcenniejsze eksponaty w zbiorach polskich muzeów
ciekawy odpowiedział JaWiemNajlepiej → temat → Katalog archiwów i muzeów oraz wydarzeń przez nie organizowanych
Zapewne chciano dobrze, lecz nie zgłębiono się w temat. Bo M36B1 miał podobnego poprzednika (M10 Wolverine), i ów poprzednik (niszczyciel czołgów) faktycznie znajdował się na wyposazeniu 1.DPanc. gen. Maczka (a także II Korpusu). -
Nie wiem, czy to jest śmieszne, ale za to prawdziwe ... http://motoryzacja.interia.pl/prawo_jazdy/news/pomylila-pedaly-wpadla-w-mur-na-egzaminie,1757669,3461
-
Tomaszu - userowi LaraDelBelmondo chodziło zapewnie o tych żaków z zasobniejszą sakiewką Ale masz oczywiście rację - pobierając nauki poza miejscem zamieszkania możliwości nasze maleją - drzewiej bywały bary mleczne i spożywczaki. Obecnie - "Biedronki", lub odwiedziny u koleżanek z roku
-
http://www.jajco.pl/view/1993/Historia-ferii
-
Rynek w Zamościu. Ale jaki cel ma ten temat ? Że userzy mają się wykłócać, że ich rynek jest "mojszy" od innego ?
-
Wpis u jednej damy na portalu randkowym: Biseksualizm? Niewątpliwie podwaja szansę na sobotnią randkę ! http://randki.o2.pl/profil.php?id_r=1123791 :pomidor:
-
Kolejna reforma szkolnictwa - koniec liceów ogólnokształcących?
ciekawy odpowiedział Albinos → temat → Szkoła
Po prostu jeden: wszystkich chętnych obowiązałby jeden egzamin maturalny w całej RP. Żadnego rozczłonkowania na podstawowy i rozszerzony, żadnych podziałów. Tak kiedyś bywało, i jak najbardziej sprawdzało się w praktyce. Osobiście zdawałem tego typu egzamin: pisemny - j. polski, matematyka, ustny: j. polski, propedeutyka, j. rosyjski (wcześniej jeszcze trzeba było obronić dyplom, i zaliczyć egzamin z historii sztuki). Obecnie egzamin dojrzałości podlega ciągłej ewolucji. Niemal co rocznie maturzyści zaskakiwani są nowymi pomysłami. Dokąd to wszystko zmierza - trudno powiedzieć. Wiadomo natomiast jedno: "dłubanie" przy maturze przez różnej maści reformatorów narobiło chaosu i bałaganu. A na cóż matematykom j. polski ? Widzę tu ślady doskonale znanych i mi postulatów JKM, które w większości są warte rozwagi. -
Pamiętam podręcznik Wydawnictwa Szkolnego i Pedagogicznego pt. "Sztuka i czas" (bodaj z 4 części). Każdy okres był przedstawiany w ten sposób: krótkie omówienie (rys historyczny), następnie zabytki: architektura, malarstwo i rzeźba. Był on bogato ilustrowany, a na końcu podręcznika dodatkowo znajdowały się kolorowe ilustracje zabytków omawianych epok. Z podręcznika tego korzystaliśmy jako uzupełnienie na historii sztuki w plastyku. O interesującym Cię okresie znajdziesz też u K .Estreichera w jego "Historii sztuki w zarysie".
-
Kolejna reforma szkolnictwa - koniec liceów ogólnokształcących?
ciekawy odpowiedział Albinos → temat → Szkoła
Te "poziomy maturalne" to są faktycznie bez sensu - bardziej klarownym byłby jeden poziom, i kropka. Tu nie potrzeba ciągłych zmian, nie trzeba wprowadzać paniki wśród uczniów - powinni oni z wyprzedzeniem znać i wiedzieć, czego się będzie od nich wymagać. Nie trzeba komplikować tego, co można uprościć. A czasami wystarczy po prostu tego nie ruszać. Kolejna sprawa to podręczniki: jak może być np. siedem różnych książek do jednego przedmiotu ??? Czy istnieje np.7 różnych wersji historii do nauczania ??? Czy MEN nie może zatwierdzić jednego, tego merytorycznie najlepszego ? Dodatkowo "multipodręcznikowość" wprowadza zdenerwowanie wśród rodziców, którzy biegają po księgarniach czy hurtowniach, spełniając aktualną zachciankę nauczyciela (bo akurat jemu pasuje ten, a nie inny podręcznik). I na koniec: ceny kompletu podręczników są koszmarne (kilkaset złotych jeden), i to nie ma się pewności, czy nauczycielowi się coś nie odmieni ... Kiedyś, na początku roku szkolnego radzono sobie w ten sposób, że zdawało się swoje ubiegłoroczne podręczniki, i otrzymywało nowe z wyższych klas. Za różnice w cenie albo się dopłacało niewielką kwotę, albo się ją dostawało Jeżeli coś brakowało, to się dopiero dokupywało. Pozwalało to co rocznie zaoszczędzać znaczne kwoty rodzicom. Jednak owe podręczniki cechowała "przewidywalność", i delikwenci mogli je brać w ciemno -
Kolejna reforma szkolnictwa - koniec liceów ogólnokształcących?
ciekawy odpowiedział Albinos → temat → Szkoła
Oczywiście, że tak ! Co komu po humaniście, którego orżną na kasę w sklepie na ile chcą, i inżynierowi, który nawet nie będzie umiał samodzielnie napisać swojego CV ? Każdy młody człowiek w trakcie procesu edukacji musi sobie przyswoić pewien poziom wiedzy ogólnej - w przeciwnym przypadku będziemy kształcić narybek analfabetów. Bo tak naprawdę to dopiero studia decydują o naszym przyszłym zawodzie. To tam ma miejsce właściwa specjalizacja.... -
Kolejna reforma szkolnictwa - koniec liceów ogólnokształcących?
ciekawy odpowiedział Albinos → temat → Szkoła
Jestem osobą leciwą, i podobnie jak niektórzy userzy tego forum miałem przyjemność kształcić się (jeszcze) w/g starego systemu, tj. 8 klas Szkoły Podstawowej --> 4/5 lat szkoły średniej (matura) --> studia. Tak było, dopóty jakiś geniusz z rządu J. Buzka nie wpadł na pomysł, by to zreformować (bo stare było be, i trzeba panie nowe, a najlepiej - takie na wzór anglosaski). I stało się światło - z części edukacji zarezerwanej dotychczas dla szkół podstawowych i średnich "wykrojono" kilka lat, które nazwano (zapewnie w zw. z sentymentem) gimnazjami. Ciężar utrzymania tychże przerzucono sprytnie na samorządy - to nich spoczął obowiązek zakupienia tzw. "gimbusów", budowania nowych budynków, zatrudnia nauczycieli, itp. Jednocześnie, gdzieś za kulisami zaczęto realizację jeszcze bardziej kuriozalnego pomysłu: likwidacji szkół zawodowych. Ktoś doszedł widocznie do wniosku ,że nie opłaca się kształcić nowych rzeszy roboli, którzy (zapewnie) i tak niedługo zasilą szeregi bezrobotnych. Na efekt tego eksperymentu nie trzeba było długo czekać - wkrótce się okazało, że w RP brak jest wykwalifikowanych roboli (bo kto miał rozum, to podjął pracę, ale w Irlandii, Belgii, czy UK. W końcu pomyślano i o rekompensacie braków - jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać tzw. "prywatne uczelnie wyższe", mieszczące się często w blaszakach lub innych wynajętych lokalach, oferujące słuchaczom dyplomy licencjackie i magisterskie. Warunek? Tylko jeden: zapłacić czesne w terminie. Obecność na ćwiczeniach i wykładach nie była (i nie jest) obowiązkowa. Efekt tego posunięca: rynek bezrobocia zapełnił się różnej maści "magistrami" psychologii, pedagogiki, hotelarstwa, stosunków międzynarodowych, i jeden Bóg wie jeszcze czego. Poziom nauczania zszedł na psy, a tytuł licencjata stał się tak powszechny, jak kiedyś wykształcenie średnie. Ale jak widzę, naszym tuzom od reform szkolnictwa jeszcze mało ... -
A kto ją tam wie ? Mogę tylko powiedzieć o sobie, że np. gdybym ja zajmował się tym okresem, zdarzeniem, i przede wszystkim - postaciami, starałbym się dowiedzieć o nich jak najwięcej, nie poprzestając na klepaniu suchych, wyuczonych formułek, zawierających minimum encyklopedycznych informacji.
-
W przypadku przewodników uważam, iż oprócz wiedzy teoretycznej (typowej dla "nawijania makaronu" na potrzeby oprowadzanych wycieczek) każdy człek parający się tym zawodem powinien posiadać minimum wiedzy historycznej (odpowiednio do okresu i obszaru, na którym działa). Dlaczego ? Oto przykład: W 2009r. zwiedzając z wycieczką "Wilczy Szaniec" k/ Kętrzyna miałem okazję przysłuchiwać się nadającej jak katarynka przewodniczce, która bombardowała grupę informacjami, niczym bombowiec B-52 Dosziliśmy do miejsca, gdzie są resztki baraku (i znajduje się tam mały pomnik), w którym odbywała się pamiętna narada (20 lipca 1944r.) wyższych dowódców Wehrmachtu z udziałem Hitlera. Przewodniczka nie mogła nachwalić się bohaterskiego wyczynu von Stauffenberga, i jakie to on mógł mieć konsekwencje (także i dla okupowanej Polski). Z miną niewiniątka spytałem się, czy wie, jakie były poglądy grafa w stosunku do Polski i Polaków, co wyraźnie wprawiło ją w zakłopotanie - biedaczka nie wiedziała, że w tej materii von Stauffenberg nie różnił się ani na jotę od swych kolegów nazistów
-
Przede wszystkim - prosiłbym o spokój, i kulturę wypowiedzi w temacie. Wszelkie pyskówki i argumenty ad personam będą natychmiast usuwane //ciekawy Wydaję mi się, że już powiedzieli (vide:mój post # 2). A przynajmniej ten, który się tą tematyką zajmuje. Jednak (ponoć) w ub. roku miały ukazać się zapowiadane książki o III/2 Dywizjonie Myśliwskim, które niezależnie opracowują M. Emmerling w Niemczech oraz niejaki Łukasz Łydżba w Polsce. Ukazały się ? Widział je kto ? Co to znaczy, że miał być zestrzelony ? Na podstawie jakiego źródła tak twierdzisz ? Co to ma być za książka ? Monografia 121 Eskadry Myśliwskiej ? Bo jeżeli chodzi o III/2 Dywizjon Myśliwski, to 121 Eskadra Myśliwska wchodziła w jego skład tylko do 3 września 1939r. Co do śmierci st. szer. Mariana Futro - w necie znalazłem taki fragment: 7 września 21 Heinkli He-111 z I./KG 4 przeprowadziło nalot na cele w Dęblinie i mosty na Wiśle. Krakowscy myśliwcy podjęli pościg za uchodzącymi bombowcami. Do walki włączyło się jednak 8 Bf-109D eskorty z I./ZG 2. W jej wyniku zginęli kpt. pil. Tadeusz Sędzielowski, dowódca 121 EM oraz st. szer. pil. Marian Futro. Obowiązki dowódcy eskadry przejął ppor. pil. Wacław Król. Bazowano wówczas na lotnisku Strzelce koło Hrubieszowa. Loty, w tym okresie głównie łącznościowe i na rozpoznanie, były poważnie utrudnione z powodu braku paliwa.
-
Fakt. Znam coś podobnego. Kila lat temu ukazała się powieść historical - fiction MarcinaCiszewskiego pt. www.1939.com.pl. Autor pojechał równo po bandzie: batalion współczesnego WP znalazł się pod Mokrą 1 wrzesnia 1939r., i walczy z XVI KPanc. gen. Hoepnera (a precyzjniej - z 4.DPanc.) ..... Lektury serdecznie nie polecam. Wracając jednak do naszego Powstania Styczniowego - dlaczego czołg ? Czy nie bardziej efektywnie (i efektownie) byłoby ściągnąć kilkudziesięciu Rycerzy Jedi z Tythonu, którzy by swymi mieczami świetlnymi kosili jegrów ks. Konstantego Nikołajewicza jak mokre zboże
-
Wydaje mi się, że zasada działania obydwu tych silników jednak nieco się różni - w pierwszym przypadku paliwem jest woda, która poprzez podgrzewanie (efekt: para wodna) wytwarza ciśnienie poruszające tłoki. Natomiast silnik wysokoprężny, czy nawet benzynowy to wysoce bardziej skomplikowany technologicznie twór. I nijak nie wyjdzie z tych dwu silników hybryda ... . Kto zacz ów "czynnik roboczy" ? Jakoś nie mogę sobie wyobrazić wody, jako sprawcy zapłonu sprężonej pary (mieszanki z tlenem?) nafty .... Ujmę to tak: najprawdopodobniej zadziałałaby jak Straż Pożarna I co ze świecą ? Zakładamy, że ją też już wynaleziono ?
-
A w luśnię kalibru 2,5". Dużo huku i dymu, a strzelcy musieliby śmigać po pancerzu jak wiewórki, by przygotować następny strzał. I jeszcze jedno - Baranowski skonstruuje dopiero pierwszy oporopowrotnik za prawie 10 lat. Bez oporopowrotnika, po pierwszym wystrzale wieżyczka "twardochoda" znajdzie się w innej czasoprzestrzeni, a obsługujący aramatę strzelcy odwiedzą Krainę Wiecznych Łowów Poza tym - czy istniały już odtylcowo ładowane działa ? Oczywiście, że dałby radę. Z całą gromadą fornali ciągnących zań na furmankach, taszczących dębowe beki z naftą. Następna kolumna to byłaby amunicyjna, jeszcze jedna - gospodarczo - naprawcza. By zadbać o sprawne unkcjonowanie takiego kolosa, trzeba by było ze 300 ludzi (w tym z 10% z wykształceniem technicznym ), i jakieś 500 - 600 koni, warsztat naprawczy, pompy, smary, części zamienne ..... Nachodzi mnie jeszcze taka refleksja - czy w ówczesnym byłym Królestwie Polskim (a precyzjniej - zaborze rosyjskim) istniała jakaś walcownia blach ? A może jakaś huta, zdolna dokonać precyzyjnych odlewów (np. głowicy silnika) ? Niech zgadnę - pewnie w powieści s-f zajęła się tym zaprzyjaźniona ludwisarnia ?
