-
Zawartość
3,815 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez ciekawy
-
Znalezione w necie: Jeszcze przed rozpoczęciem wojny Francja zamierzała przejść do ograniczonych działań ofensywnych. W maju 1939 roku gen. Gamelin zaproponował wykonanie uderzenia w sile około czterdziestu dywizji w kierunku Zagłębia Ruhry. Było to związane z postanowieniami franusko-polskiej konwencji wojskowej z 19 maja 1939 roku, w której Francja zobowiązywała się, że na wypadek niemieckiej agresji na Polskę, w ciągu piętnastu dni przystąpi do ofensywy skierowanej przeciwko Niemcom, w kierunku Moguncji. Kiedy jednak od ogólnych założeń trzeba było przejść do bardziej precyzyjnego planowania gen. Andre Gaston Petelat dowodzący 2 Grupą Armii doszedł do przekonania, że wojska francuskie są niezdolne do wykonania tak szeroko zakrojonych działań ofensywnych. Problemem okazały się przede wszystkim braki w wyszkoleniu żołnierzy, którzy byli przygotowywani praktycznie wyłącznie do pełnienia służby fortecznej. Innym problemem, który był powszechnie znany w kręgach francuskiego dowództwa, choć nigdy głośno o nim nie mówiono, była permanentna demoralizacja francuskich żołnierzy, fatalne morale i brak autorytetu dowódców u żołnierzy. Nakazało to natychmiastowe okrojenie planów do uderzenia w kierunku położonego nad granicą francuską Zagłębia Saary i ten plan został w połowie lipca zatwierdzony przez dowódcę Frontu PółnocnoWschodniego gen. Alphonse Josepha Georgesa. Francuzi przekraczają granice Kiedy do wojny ostatecznie doszło, a Niemcy zaatakowały Polskę 1 września 1939 roku Francja razem z Wielką Brytanią wypełniając zobowiązania sojusznicze wypowiedziały wojnę Niemcom dwa dni później. Wbrew powszechnie obowiązującej opinii nie jest do końca prawdą, że Francja pozostała absolutnie bezczynna w tych dniach. Już nocą z 6 na 7 września faktycznie rozpoczęła się planowana od miesięcy ograniczona ofensywa wojsk francuskich. Do natarcia przeszły elementy 2 Grupy Armii gen. Pretelata kierując się w stronę Zagłębia Saary. Dwa dni później do natarcia ruszyły elementy 4 Armii dowodzonej przez gen. Eduarda Requin w sile dwóch dywizji piechoty, dywizji zmotoryzowanej oraz batalionu czołgów, na prawym skrzydle zaatakowały elementy 5 Armii dowodzonej przez gen. Victora Bourret w sile dywizji piechoty, dywizji zmotoryzowanej oraz batalionu czołgów, natomiast na lewym skrzydle do ataku przeszły elementy 3 Armii dowodzonej przez gen. Charlesa Marie Conde w sile dwóch dywizje piechoty i batalionu czołgów. Przeciwnikiem atakujących jednostek francuskich była niemiecka 1 Armia dowodzona przez gen. Erwina von Witzlebena, w skład której wchodziły trzy korpusy: XII, XXIV oraz XXX, które łącznie liczyły sobie trzynaście dywizji. Początkowo natarcie francuskie pomimo zaangażowania stosunkowo małych sił rozwijało się pomyślnie. Wchodząca w skład 4 Armii 11 DP przekroczyła linię rzeki Saar i zajęła miejscowość Eschringen, a idąca niedaleko 21 DP zajęła wioskę Blies. W tym samym czasie 42 DP z 3 Armii zajęła las Warndt położony na północnyzachód od Saarbrucken. Ogólnie nacierające jednostki weszły około 20 km w głąb niemieckiego terytorium. We francuskiej prasie pojawiły się triumfalne tytuły artykułów, zapanowała wręcz euforia, po tym, jak francuskie jednostki zajęły kilka miejscowości, niemających większego znaczenia strategicznego dla wojny. Taki nastrój niczym nieuzasadnionego triumfalizmu udzielił się także generałowi Gamelin, który uznał, że armia francuska osiągnęła stawiane jej cele. Wszystko to wymownie świadczy o tym, że zarówno francuskie najwyższe dowództwo, jak i społeczeństwo wciąż żyło kategoriami pierwszej wojny światowej, kiedy istotnie, zdobycie 20 km terenu przeciwnika, było olbrzymim sukcesem. Francuskie dowództwo zdawało się zupełnie nie zauważać tego, co działo się równolegle na terenie Polski, gdzie niemieckie kolumny pancerne, rozcinały polskie linie obronne dalekimi na setki kilometrów zagonami. Armia francuska pokazała, że zupełnie nie rozumie natury nowej wojny i wciąż żyła pamięcią dawnych zwycięstw. Już wkrótce miało to przynieść opłakane konsekwencje. Wstrzymanie ofensywy Kiedy siły franancuskie doszły do głównych umocnień Linii Zygfryda zostały zatrzymane. Już po trzech dniach gen. Gamelin nakazał przerwanie tej ofensywy, ponieważ uznał, że działania francuskie i tak nie mają żadnego przełożenia na działania niemieckie podejmowane w Polsce, a jedynie narażają stronę francuską na niemieckie przeciwuderzenie. Jakże to wymowne postrzeganie natury działań wojennych: nie uderzać przeciwnika, w obawie, że sprowokuje się jego kontruderzenie. Właśnie od 12 września, na wskutek decyzji podjętych na konferencji w Abeville,zawieszono wszelkie próby przeprowadzenia ofensywy przeciwko Niemcom. Działania bojowe ograniczono wyłącznie do rutynowego ostrzału artyleryjskiego umocnień na Linii Zygfryda. Były to jednak jedynie pozory, mające pokazać, że mimo wszystko armia francuska utrzymuje inicjatywę i kontroluje sytuację na froncie. Obraz sytuacji zmienił się diametralnie po 17 września, kiedy wschodnie granice Polski zostały przekroczone przez wojska dwóch frontów sowieckich. W tym momencie strategiczna sytuacja Polski stała się beznadziejna, wobec czego francuskie dowództwo uznało dalsze prowadzenie działań ofensywnych przeciwko III Rzeszy za bezzasadne. Trudno zrozumieć, w jakich kategoriach podjęta została taka właśnie ocena sytuacji, niemniej jednak faktycznie klęskę sojusznika, jakim była Polska, zarówno Francuzi jak i Brytyjczycy potraktowali jako pretekst do tego, aby praktycznie wstrzymać działania wojenne. Ostatecznie na początku października francuskie jednostki same opuściły ledwie co zdobyte tereny i wycofały się na pozycje wyjściowe.
-
Panowie - spokój. Jak dla mnie wystarczy oglądać TVS, a ludziom o mocnych nerwach polecam oglądać na tejże telewizji śląską listę przebojów
-
Razorze - zawsze z przyjemnością czytam na różnych forach twoje posty o broni i uzbrojeniu. Wstyd przyznać, ale pewna kwestia ciekawi mnie od dawna - jaka była różnica pomiędzy karabinem ppanc., a rusznicą ppanc. ? Czy nie dzielił ich np. kaliber ? Docelowy efekt działania ? Sposób zastosowania ? Ja wiem, że to marnotrawstwo, ale przecież można było ich używać z powodzeniem do niszczenia np. silników w pojazdach mechanicznych (jako laikowi wydaje mi się, że niemal przy tym samym kalibrze kb.ppanc. wz.35 w stosunku do Mausera wz.98a miał o 400 m/s większą prędkość początkową, i no i na jego korzyść działał jeszcze "efekt Gerlicha").
-
Akurat w wypadku Sztabu Generalnego sprawa jest stosunkowo prosta - dzielił się on na poszczególne oddziały, samodzielne referaty, oraz szefostwa. Oto przykład oddziałów: Oddział I Organizacyjno - Mobilizacyjny Oddział II Wywiadu i Kontrwywiadu Oddziału III Szkoleniowo-Operacyjny Oddział IV Kwatermistrzowski Oddział II zajmował się wywiadem i kontrwywiadem, stad skrót: O/II. I wróćmy do Walerego Sławka.
-
Nie do końca - do inwazji Wehrmacht użył mniej niż 50% posiadanych sił, rozmieszczonych na kierunkach przewidzianych przez O/II. A uderzenie ze Słowacji wedle zgromadzonych informacji miało być uderzeniem pomocniczym. W ogóle na temat długoterminowych przewidywań i prognoz O/II polecam I tom Komentarzy Porwita (s.58-62). W sumie z grubsza zgadza się, ale najpierw uderzyła 2.DPanc. Posiadała ona dwa pułki pancerne (Panzer - Regiment 3 i 4). W sumie nie więcej niż 421 pojazdów opancerzonych (w tym 322 czołgi - J. Majka, Brygada ... s.68). Szubański w Początku pancernego szlaku szacuje liczebność tej dywizji na bodajże 314 szt. czołgów. Warto też napomknąć, że w trudnym terenie górskim czołgi nie mogły się rozwinąć do natarcia, i zademonstrować wszystkich swych atutów: szybkości, przebojowości i siły ognia. euklides: Argumenty ad personam można sobie darować. Jak zaznaczyłem wcześniej - piszemy na forum historycznym. Dlatego też określenia typy "szpieg", "agentki", "kochanki", "romanse" zarezerwujmy dla powieści Ludlum'a czy Foryth'a - tu trzymajmy się faktów. Meldunek ten nie pochodził z O/II, tylko od d-cy 1.BG, płk. Gaładyka: Cała dolina Orawy jest pełna setek czołgów, samochodów pancernych i transportowych, sunących na Jabłonkę, Spytkowice i Czarny Dunajec, 1 pułk KOP spełni swą rolę Leonidasa, ale myślcie o swoim skrzydle i tyłach. STOP. Już koniec tego dobrego - wracamy do zasadniczego tematu wątku, a jest nim ocena postaci Walerego Sławka.
-
Bo w stosunku do takich puławszczaków" był ciężki (np. o 1300 kg od P.11c), jednak w wypadku PZL-50 różnica nie była już taka wielka (400 kg). Natomiast w stosunku do swoich zachodnich odpowiedników był lekki jak piórko (o prawie 4 t lżejszy od Bf.110, a aż o 6,5 t od Mosquito - biorąc pod uwagę masy startowe).
-
No to w końcu potrafisz, czy nie potrafisz ocenić ? Wolisz na temat (Sosnowskiego) wypowiadać się, czy też wolisz się nie wypowiadać ? Nawet na forum historycznym obowiązuje zasada, iż piszemy tylko wtedy, kiedy mamy coś do napisania w danym temacie. Bo np. wiedza, że II-jka trafnie oszacowała kierunki uderzeń z III Rzeszy jest powszechnie znana.
-
A kto pisał, że PZL.38 miał być ciężki ?
-
Koncepcja ciężkiego, dwusilnikowego myśliwca była jak najbardziej na czasie, i ślepą uliczką bym jej nie nazwał - Niemcy mieli swego Bf.110, Brytyjczycy Mosquito, a Amerykanie - P-38 Lightninga. Były to samoloty uniwersalne, wielozadaniowe, o większym niż jednosilnikowe myśliwce zasięgu. Warto tez odnotować ciężki myśliwiec w układzie silników tandem, z którym usiłował kombinować Dornier: http://pl.wikipedia.org/wiki/Dornier_Do_335 Trochę jednak ma - zginął tragicznie "ojciec" całego projektu. Niekoniecznie - bo chodzi przecież o prędkość: im silnik ma większą moc, tym ma i większą prędkość. Zresztą - jak wpadnie tu Botras albo KK, to zaraz pewne rzeczy "wyprostują".
-
Pierwszy Hawker latał juz w 1937, Bf.109 - w 1935, Spitfire w 1936. U nas kończono dostawy dla wojska P.11, i w 1937 roku zbudowano dwa prototypy wielozadaniowego "Wilka", który miał być następcą "puławszczaków". Problemem natomiast były prace nad silnikiem Foka - po tragicznej śmierci inż. Nowkuńskiego nie umiano sobie poradzić z wieloma problemami, stąd tak długi okres dzielący projekt od oblatania prototypu. Generalnie jak powszechnie wiadomo projekt ten zakończył się klapą (zbyt duża masa, niezadowalające osiągi, itd.). Wytwórnia Gloster nie produkowała jednocześnie maszyn Spitfire i Hurricane, tedy mogła sobie na takie rzeczy pozwolić (tym bardziej, że wojsko było zainteresowane jej produktem). Już było pisane na ten temat, wystarczy tylko poczytać posty.
-
Wybacz, ale nie widzę tu żadnego związku. tym bardziej, że samoloty PZL P.11 były dostarczane do eskadr liniowych do 1936/37 roku (a więc przez 4 lata po objęciu przez Hitlera władzy). Doskonale wiem, czym jest jest korelacja. I wzajemnego związku pomiędzy dojściem Hitlera do władzy, a produkcja samolotów myśliwskich w II RP dalej nie widzę. Jeszcze raz: PZL P.24 był nowoczesny w 1933/34 roku. Później na uzbrojenie lotnictwa światowego zaczęły wchodzić metalowe dolnopłaty, z mocnymi silnikami rzędowymi (Bf.109, Hawker Hurricane, czy MS.406). Naszą odpowiedzią na ten trend miał być "uniwersalny" (czyli wielozadaniowy samolot pościgowy) PZL-38 "Wilk". Miał on zastąpić "puławszczaki". Więc pchanie w P.24 nie miało już wtedy najmniejszego sensu.
-
O/II SG działał efektywnie. Posiadaliśmy wiarygodne informacje o planach i zbrojeniach sąsiadów. Mieliśmy dobrych agentów (np.: http://www.jerzysosnowski.info (szkoda tylko, że tak w niesławie skończył). O/II prawidłowo ocenił też wielkość sił Wehrmachtu (i główne kierunki uderzeń) w sierpniu 1939 r.
-
Spekulacji i błędów co niemiara ... Czy potrafisz mi wskazać korelację pomiędzy Hitlerem, a budową prototypów PZL, LWS, PWS ? Ten "składak" jak najbardziej latał, i sprawdził się bojowo. Jednak nazwanie P.11g eksportowym P.24 to chyba nadużycie. W Polsce nie produkowano lotniczych silników rzędowych, tedy pomysł z prototypem P.8/9/10 zarzucono. A szkoda. Bo jakoś pominąłeś takie latające (z powodzeniem) konstrukcje jak PZL.43, PZL.46, czy wreszcie tak potrzebny LWS-3. Może dlatego nie chciano "pchać" się w przestarzały myśliwiec z 1933 roku, bo już myślano o "Wilku" ? Może późniejsze "rozpaczliwe" zamówienia w PZL wiązały się z klapą projektu ww, oraz przedłużającym się testowaniem "Jastrzębia" ?
-
W okresie pokojowym. W okresie wojennym - powołanie BB i BP przeczy twojej tezie.
-
To jest doświadczenie z lat II WŚ - my mówimy o okresie międzywojennym. Ogólnie rzecz ujmując lotnictwo (jako broń, podobnie jak czołgi) miały być broniami towarzyszącymi i wspierającymi piechotę. Nie przewidywano tworzenia dużych, samodzielnych formacji, działających autonomicznie.Stworzenie Brygady Bombowej, czy Brygady Pościgowej to działania wymuszone potrzeba chwili (zagrożenie ze strony III Rzeszy) z sierpnia 1939 r. Było dokładnie na odwrót - nasz PZL P-37 doskonale wpisywał się w koncepcję schnellbombera, czyli wedle założeń bombowca, którego atutem była duża prędkość, pozwalająca mu oddalić się (uciec) od wrogich myśliwców. Kolejną sprawą był fakt, że gen. Rayski był gorącym zwolennikiem teorii Douheta, która zakładała, że główną siłą lotnictwa mają być samoloty bombowe. Z różnym skutkiem i natężeniem realizowano przecież tą myśl w XX-leciu międzywojennym.Taki szef Departamentu IV Żeglugi Powietrznej Ministerstwa Spraw Wojskowych, gen. bryg. François-Léon Lévêque wprowadził Twój postulat w życie - Jako szef departamentu opracował plany rozwoju lotnictwa polskiego, opierając się na francuskim sprzęcie, regulaminach i systemach szkolenia z okresu Wielkiej Wojny. A co kupiliśmy od Bristola ? Gnome-Rhône ? Radiostacje lotnicze i oprzyrządowanie do P-37 ? Od firmy Dowty ?
-
Widzisz - to jest odpowiedź osoby, która ocenia wydarzenia sprzed 77 lat, i wie, co się później wydarzyło. A czy ówcześni decydenci mieli to wiedzę, co Ty teraz ? Przecież za 77 lat, w ocenie naszych potomków program zakupu od USA 48 szt. samolotów F-16 za 3,5 mld USD może okazać się kompletnym nieporozumieniem i klapą. Tedy zamiast pisać ahistoryzmy zastanówmy się, czy z punktu widzenia naszych ówczesnych decydentów (znając ich poziom wiedzy, potrzeby, i zasób posiadanych informacji) posunięcie to było rozsądnym krokiem, unowocześniającym nasze lotnictwo, czy też powinni pozostać przy koncepcji obkładania bombami wrażych wojsk Fokkerami, lub (w porywach) "Żubrami" ?
-
Czy ja wiem ... a rozwód ?
-
Klocki dla dzieci "Powstanie Warszawskie"
ciekawy odpowiedział Smugler → temat → Literatura, sztuka i kultura
Plastikowymi żołnierzykami bawiłem się gdzieś tak do III - IV kl. podstawówki (1976/77 r.). To było wtedy normalne - plastikowe żołnierzyki kupowane w kioskach "Ruchu" nie deformowały nikomu psychiki. Dioramy ? My początkowo preferowaliśmy umocnienia w piaskownicy (z rozbudowaną siecią okopów) - wtedy dopiero była lina frontu ! Co do samego pomysłu klocków (podobnych do "LEGO") nawiązujących tematyką do PW - nie ma w tym nic nagannego - jest to edukacja połączona z zabawą. -
Kawaleria - współcześnie
ciekawy odpowiedział dzionga → temat → Eksploracja i rekonstrukcja historyczna
Dokładnie. Do pełnienia funkcji patrolowych w trudno dostępnym terenie koń zdaje się być realną alternatywą dla pojazdów mechanicznych. Od dziesiątków lat konie stosuje policja brytyjska i kanadyjska policja. Reprezentacyjne szwadrony kawalerii posiada całkiem spora grupa państw. Lecz epoka konia, jako środka do przemieszczania się na polu walki walki skończyła się wraz z masowym zastosowaniem w boju broni maszynowej i szybkostrzelnych dział. Pozwolę sobie jeszcze nadmienić, iż kawaleria II szarżująca na niemieckie czołgi w 1939 r. to mit - koń w brygadach kawalerii służył tylko jako środek przemieszczania się - kawalerzysta walczył pieszo. Przypadek 18 Pułku Ułanów i Krojant jest tylko wyjątkiem (ale i tam nikt nie szarżował na czołgi Guderiana). -
Atrixie - już w II RP wszelkie dokumenty urzędowe wypełniano piórem i atramentem - w ołówki nikt się nie bawił (bo i po co - wszak takie pismo można łatwo i bezproblemowo usunąć). Masowe użycie długopisów w PRL to dopiero lata 70-te. (Wcześnie dominowały pióra - wieczne i zwykłe). Te kserokopie to kopie dokumentów znajdujących się w teczce (chyba, że IPN-owi zarzucasz fałszerstwo?). Twierdzić możesz co chcesz - to twoje prawo. Tylko twierdzenie to musisz udowodnić.
-
Albowiem, ponieważ, bo .. ? Podważasz ustalenia ? Zatem udowodnij, że dr Gontarczyk się myli: 30 lat, jeden długopis? W ciągu kilkudziesięciu lat służby rubryki te wypełniały różne osoby, różnymi – mówiąc językiem fachowym – materiałami kryjącymi (pióra, flamastry, długopisy) o różnych odcieniach i kolorach. Inny pracownik Biura Kadr MON uzupełniał dane o odznaczeniu w 1950 roku, inny 35 lat później wpisywał informację o kolejnym awansie. Zeszyt ewidencyjny Jaruzelskiego wygląda inaczej. Niemal wszystkie zapisy dokonane zostały tym samym duktem i tym samym środkiem kryjącym. Wiedza historyczna i doświadczenie nakazują wykluczyć sytuację, w której opisywany zeszyt przez kilkadziesiąt lat prowadziłaby tym samym pisakiem jedna osoba. Nie jest to więc autentyczny zeszyt ewidencyjny Jaruzelskiego, który powstał w latach pięćdziesiątych, lecz falsyfikat, którym zastąpiono usunięty oryginał. Nawet formularz zeszytu, który tu wykorzystano, powstał w Wojskowej Drukarni w Łodzi nie wcześniej niż w 1979 roku (takich druków używano do końca PRL). Ostatnich uzupełnień i poprawek dokonywano w zeszycie po przełomie 1989 roku, zapewne w czasie prezydentury Jaruzelskiego.
-
http://pamiec.pl/pa/tylko-u-nas/13755,FALSZERSTWO-NIEDOSKONALE-CZYLI-TECZKA-JARUZELSKIEGO-fragment-artykulu-dr-Piotra-.html
-
Chyba tylko dla garstki komunistów ...
-
To nie było "to" samo - w poście # 49 napisałem:Tak naprawdę były to kolejne rozwinięcia "puławszaka" .Owszem - PZL P.24 stanowił eksportową wersję PZL P.11, ale np. w wypadku wersji P.24F od swego "kuzyna" dzieliła go już przepaść (mocniejszy silnik, większa prędkość, zmieniona aerodynamika przodu, przednia szyba pancerna, nowe typy instalacji, radiostacja, silniejsze uzbrojenie, itd.). Jeżeli chcesz rozmawiać o "równoległych" konstrukcjach "puławszczaka", to sugerowałbym się zająć samolotami: P.6, P.7, oraz jako ich kontynuacją "rozwojową" - P.11 (inż. Puławski opracował też 3 projekty maszyn z silnikiem rzędowym: P.8/I, P.8/II [P.9?], oraz P.10). I jeszcze jedno - Nie mogliśmy sprzedawać samolotów z silnikiem Mercury - podpisaliśmy z firmą Bristol klauzulę o zakazie eksportu tych silników (Wiem Woju - Cieślak obok Domańskiego to prehistoria w tekstach źródłowych, ale w tej chwili to mam pod ręką ).
-
Powoli zaczyna tu zachodzić jakaś aberracja od rzeczywistości - Smoku Eustachy - o co ci właściwie chodzi ? Czy chodzi o to, że P.11c był produkowany równolegle do eksportowego P.24 ? Tu sporu nie ma. Dalej: o co chodzi w cytowanej niżej wypowiedzi ? Jak brzmi pytanie ?