-
Zawartość
3,805 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez ciekawy
-
Pozwole sobie zacytować (z innego forum), wywiad z prof. Stanisławem JASTRZĘBSKIM, z Pomorskiej Akademii w Bydgoszczy: Panie profesorze, wiemy już, kiedy znajdziemy się w Unii Europejskiej. Trzeba będzie zatem dokonać pewnego przeglądu i ujednolicenia także podręczników historii. A tu, zwłaszcza w stosunkach polsko-niemieckich minionego XX wieku są wykluczające się wzajemnie oceny... - Główne elementy sporne w historiografii polskiej i niemieckiej to problem oceny dwóch wydarzeń z początku II wojny światowej: bydgoskiej Blutsonntag, czyli "krwawej niedzieli" i marszu do Łowicza. Nie tylko w podręcznikach są one inaczej przedstawione i oświetlone. Najkrócej ujmując, dla Niemców to, co zdarzyło się 3 i 4 września 1939 r. w Bydgoszczy było zwykłą napaścią Polaków skutkującą wymordowaniem sporej ilości Niemców. Twierdzą oni, że stało się tak na skutek dłuższego oddziaływania propagandy II Rzeczypospolitej. Mieliśmy być silni, zwarci i gotowi. Tymczasem dwa pierwsze dni wojny to nieustający odwrót pociągający za sobą rozgoryczenie, co wywołało próbę zemsty na niewinnych Niemcach. - Ale podobnych przypadków w Polsce nie było nigdzie, natomiast dywersyjnych akcji niemieckich znamy więcej. - Akcje antyniemieckie były, tyle że w dużo mniejszej skali. Choćby w Mogilnie, Nakle i Inowrocławiu w pierwszych dniach września doszło do zamieszek, masowych oskarżeń miejscowych Niemców o "strzelanie w plecy". Na pewno akty dywersji miały miejsce na Śląsku. Zachowała się dokumentacja takiej akcji przygotowywanej przez wrocławską Abwehrę. Grupy ochotników organizowano spośród uciekających z Polski Niemców, którzy nie chcieli być zmobilizowani do polskiego wojska. Nie mamy natomiast żadnych dowodów ze strony niemieckiej, że na terenie Pomorza taką akcję planowano. W aktach górnośląskich jest tylko malutka wzmianka, że w Bydgoszczy działa paruosobowa grupka, która ma zadanie wysadzenia elektrowni i utrudnienie komunikacji z naszego miasta do Inowrocławia. Jak wiadomo, elektrownia stoi do dziś. - Guenter Schubert, autor wydanej w Niemczech i wciąż czekającej na polską edycję książki pod znamiennym tytułem "Krwawa niedziela. Koniec legendy" jest przekonany, że 3 września zamieszki w Bydgoszczy wywołała specjalnie wyszkolona i przerzucona przez zieloną granicę supertajna kompania dywersyjna niemieckiej SD. - To czysta fantazja autora. Nie wierzę, by mogło do czegoś takiego dojść. W archiwach nie zachowało się absolutnie nic, co upoważniałoby do stawiania takiej tezy. Byłem w wielu archiwach polskich, niemieckich, nawet w Moskwie. Nie znalazłem niczego. A taka akcja nie mogła się odbyć bez choćby najmniejszego śladu. Nie ma zbrodni doskonałej. Hitlerowcy ukrywali swoje ludobójstwo, palili zwłoki ofiar, ale nie osiągnęli celu. Zawsze gdzieś musi coś pozostać, choćby pośrednio. - Mamy jednak setki zeznań polskich świadków, bardzo zbieżnych. - Mamy około tysiąca relacji polskich świadków o niemieckiej dywersji i około tysiąca spisanych wspomnień przedwojennych niemieckich bydgoszczan, że niczego takiego nie było. Fakty natomiast są takie, że po stronie niemieckiej mamy kilkaset ofiar, niestety, w sporej części są to kobiety i starcy. To już jest wskazówka, że to była akcja bardziej odwetowa niż walka ze specjalnie wyszkolonymi i przygotowanymi "poborowymi" dywersantami. - Jak powinniśmy się odnosić do tej liczby ofiar po "tamtej" stronie? Przecież początkowo Niemcy podali liczbę około 5 tysięcy, potem w propagandzie urosło to do ponad 58 tysięcy. - Jest kartoteka mieszkańców Bydgoszczy zachowana z okresu międzywojennego, jest księga adresowa i one stanowią podstawę do weryfikacji listy sporządzonej przez hitlerowców. Sądzę, że można zaufać szacunkom historyka-amatora, autora kilku książek, przedwojennego bydgoszczanina Hugo Rasmusa. To jest dokładnie 358 osób, mieszkańców Bydgoszczy pochodzenia niemieckiego, którzy zginęli w dniach 3 i 4 września 1939 r. Do tego Rasmus dolicza 7 Niemców, którzy zginęli w polskich mundurach i jeszcze 65 osób z marszu do Łowicza. To razem 430 osób wymienionych z imienia i nazwiska. Rozbieżności mogą być naprawdę niewielkie. - A liczba ofiar po stronie polskiej? - To jest poważny problem. Nikt tego rzetelnie nie opracował. Udało się jedynie policzyć żołnierzy polskich, którzy zginęli w Bydgoszczy w dniach 3 i 4 września. To liczba oscylująca między 20 a 30. - Co zatem, pańskim zdaniem, zdarzyło się w Bydgoszczy w tamtą pamiętną niedzielę naprawdę? - Coraz bardziej przekonuję się do tego, że Polacy nie wytrzymali utrzymującego się od wiosny napięcia i wojny propagandowej prowadzonej przez stronę niemiecką i oskarżającej Polaków o prześladowanie mniejszości niemieckiej. Polacy twierdzili, że mniejszość niemiecka to szpiedzy, dywersanci itd. Władze nie miały na to dowodów. Większość napływających meldunków to tzw. szeptanka. Natomiast faktycznych aktów dywersji, udowodnionego szpiegostwa praktycznie nie było. Oskarżał absurdalnie niekiedy sąsiad sąsiada, że np. lusterkiem daje znaki samolotom, że ktoś miał radiostację ukrytą w worku mąki etc. Polska prasa cały czas taki ton podtrzymywała. Wiele złego rodziło się też jak wszędzie z zawiści. Niemcy, którzy na Pomorzu zostali po I wojnie, byli na ogół ludźmi majętnymi. Polacy oburzali się, że oto nie mają pracy, głodują w swojej ojczyźnie, a Niemiaszkom powodzi się znakomicie. W Bydgoszczy i okolicach jeszcze przed rozpoczęciem wojny miejscowa endecja oraz hallerczycy zaczęli organizować grupki paramilitarne błękitnych legionów, by podjąć próbę obrony miasta. To musi rodzić podejrzenie, że jednym z założeń było dobranie się do skóry mniejszości niemieckiej. Na to są dowody. Do tego 31 sierpnia 1939 r. dokonano zmiany na stanowisku wojskowego komendanta placu w Bydgoszczy. Majora Sławińskiego zastąpił major rezerwy Wojciech Albrycht, działacz Związku Hallerczyków. Ci właśnie hallerczycy zabiegali o wydanie im broni. To znamienne, że jednym z szefów straży obywatelskiej był przywódca miejscowej endecji Konrad Fiedler, a oddziałami wojskowymi straży dowodził por. rez. Stanisław Pałaszewski, hallerczyk. Straż rzekomo powstała dopiero 4 września. To jest wersja oficjalna. Okazuje się tymczasem, że działała już 2 września. Anons wzywający ochotników do stawienia się w Domu Społecznym przy Gdańskiej tego dnia ukazał się w bydgoskiej prasie. - Niemniej ten tysiąc polskich świadków, no może część z nich mówi, że impulsem, który spowodował lawinę zdarzeń, były strzały - z dachów, wież kościołów, strychów. Do wycofującego się wojska, do zbiorowisk ludzkich. - A może to wszystko zaczęło się od innego incydentu, o którym wspominają liczni świadkowie także polscy? Otóż od 2 września przez Bydgoszcz przeciągała fala uciekinierów przemieszana z wycofującymi się wojskami, głównie Gdańską. Następnego dnia, w niedzielę rano w okolicy starych torów kolejowych na skrzyżowaniu Gdańskiej i Artyleryjskiej (dzisiejsza ulica Kamienna) zgromadził się tłum bydgoszczan pełen napięcia. W pewnym momencie jakieś ciężkie działo zjechało z nawierzchni szutrowej na brukową. Rozległ się hałas, ktoś wzniecił okrzyk, że oto jadą niemieckie czołgi, rozpoczęła się straszliwa panika. Kto żyw ruszył na oślep Gdańską, tratując wszystko po drodze. Chcąc opanować tę panikę, niektórzy oficerowie zaczęli strzelać w powietrze, żeby lawinę zatrzymać, wydobyć ludzi z amoku. Zostało to odebrane jako strzały "oczekiwanych" dywersantów niemieckich. Wieść poszła w miasto, a że trafiła na wyjątkowo podatny grunt, rozpoczęło się poszukiwanie miejscowych Niemców stopniowo przybierające charakter nagonki. Tworzą się samorzutnie grupki złożone z żołnierzy i cywilnych bydgoszczan pewne, że to Niemcy strzelają. Uruchamia się mechanizm nie do powstrzymania, przeszukiwanie domów. A w tym czasie w rękach bydgoszczan było już sporo broni, którą wydawano masowo hallerczykom i straży obywatelskiej. Brali też czynny udział w tym uczniowie liceum Kopernika, gdzie nauczycielem był Albrycht. Początkowo mogło to mieć rzeczywiście charakter spontaniczny. Hermann Dietz, znany lekarz-społecznik, miał wówczas 78 lat. Ukrywał się w piwnicy swojego domu przy Gdańskiej. Wtargnęła tam jakaś grupka i chciała go wyprowadzić, ale za Dietzem wstawił się Polak, jego woźnica i to go uratowało. Potem w swoje ręce wziął sprawę komendant placu razem z hallerczykami. Około godz. 17 mjr Albrycht zameldował gen Przyjałkowskiemu, dowodzącego stacjonującym w mieście i okolicach wojskiem, że w Bydgoszczy jest już spokój. Dlaczego tak twierdził? Tymczasem strzały w mieście słychać było przez całą noc, a rano 4 września rozpoczęła się już normalna pacyfikacja Szwederowa na chłodno, z wyraźnymi cechami odwetu i zemsty. Tu już patrole wchodziły do domów, wyciągały Niemców i ich rozstrzeliwały. - Czy znajduje potwierdzenie teza, że pierwsze egzekucje na Starym Rynku były odwetem za zbrojne akcje jeszcze przez kilka dni po wejściu do Bydgoszczy Wehrmachtu? - Straż obywatelska skapitulowała 5 września pod groźbą ostrzału miasta z ciężkich dział. Ale zachowały się liczne niemieckie meldunki, że jeszcze 6, 7 i 8 września w Bydgoszczy do hitlerowców strzelano, m.in. z kina Lido przy Mostowej, z budynków przy ul. Konarskiego. Te zdarzenia sprowokowały rozstrzelanie zakładników. - W dobie weryfikacji nie sposób nie zapytać o liczbę ofiar. Ilu polskich mieszkańców Bydgoszczy zginęło w czasie II wojny? - Zaraz po wojnie operowano liczbą 36 350. To czysta fantazja. Tuż po wojnie ekshumacje przeprowadzano bardzo niestarannie, bez identyfikacji zwłok. W Dolinie Śmierci odnaleziono ciała np. 306 osób, a jako oficjalną liczbę podano 3 tysiące. Były różne metody liczenia. Bez weryfikacji, bardzo szacunkowe, oparte na zeznaniach świadków. Wszystko mnożono i zaokrąglano w górę. Nic dziwnego, przecież ówczesnym polskim władzom zależało, by ofiar było jak najwięcej. Niemiecki historyk Dieter Schenk na podstawie materiałów z centrum ścigania zbrodni nazistowskich w Ludwigsburgu wyliczył 4942 osób. Z kolei za najbardziej prawdopodobną uważam liczbę podaną przez Tadeusza Jaszowskiego, sięgającą około 6600 ofiar. I jaka jest wersja niemiecka: Ksiazka Wolfganga Benza pt. Legenden,Lugen, Voruteile, wydanie 12, DTV Munich 2002, zawiera taki opis (z duza iloscia informacji zgodnych z wywiadem z prof. Jastrzebskim): Rankiem 3 wrzesnia, w trzecim dniu wojny, przez Bydgoszcz przechodzily wycofujace sie odzialy wojska polskiego i uciekinierzy. Pogloski i plotki glosily szybkie zajecie miasta przez Niemcow. Pare minut po 10 rano na ul. Gdanskiej wybuchla strzelanina. Ulica biegaly konie, wozy tratowaly przechodniow, zolnierze strzelali na oslep, byly ofiary: cywile i zolnierze. Oficerowie nie potrafili opanowac sytuacji. Dopiero po pewnym czasie ludzie ochloneli i zrozumieli, ze wojsk niemieckich jeszcze w Bydgoszczy nie ma. Upadek dyscypliny spowodowal, ze grupki zolnierzy wtargnely na ul. Gdanskiej do domow ktorych wlascicielami byli glownie ludzie narodowosci niemieckiej. Dolaczyli do nich okoliczni mieszkancy aby "wykurzyc niemieckich partyzantow z gniazda". Wszyscy ludzie pochodzenia niemieckiego stali sie podejrzanymi. W przesyconej histeria atmosferze czesto rejwodzili kryminalisci. Oszczerstwa, podejrzliwosc - to glowne motywy oskarzen. Grupy samosadowe rozstrzeliwaly podejrzanych, znalezienie broni w domu bylo wystarczajacym powodem. Tylko nieliczni byli aresztowani. Nikt nie myslal o zadnych sadach doraznych. Uspokoilo sie dopiero po poludniu, ok godz. 16. Wojsko wraz komendantem miasta, mjrem Albrychtem, opuscilo Bydgoszcz poznym wieczorem. W nocy i we ciagu nastepnego dnia, w miescie w dalszym ciagu wybuchaly strzelaniny. 4 wrzesnia, grupy "cywilnej milicji" wraz z pozostalymi zolnierzami scigali domniemanych "partyzantow". Nie brano jenca, uchwyceni byli natychmiast rozstrzeliwani. Rabowano domy, podpalono kosciol. Zrekonstruowanie calosci wydarzen jest niemalze niemozliwe. Kres temu haosowi i bezprawiu polozylo zajecie miasta przez oddzialy 123 pulku Wehrmachtu. Dziennik DEUTSCHE RUNDSCHAU w wydaniu z 8 wrzesnia nazwal wydarzenia "Bydgoska Krwawa Niedziela" (Bromberger Blutsonntag). Ministerstwo Propagandy III Rzeszy podchwycilo te nazwe. pzdr.
-
Informacja na temat zagadkowej bardzo starej urny
ciekawy odpowiedział Ranger → temat → Starożytność (ok. 3500 r. p.n.e. - 476 r. n.e.)
Wow :idea: - Kultura Łużycka (naczynie datuję na jakieś 1500 - 1000 r.p.n.e.) - gdzieś to chłopie wykopał ??? :viking: W Wielkopolsce? pzdr. -
Nie. Pierwszym samolotem odrzutowym (który był jednocześnie pierwszą tego typu maszyną na świecie), który oblatali Niemcy był Heinkel He 178. Wykonał on pierwszy udany lot 27.08.1939r. Posiadał silnik odrzutowy HeS ze sprężarką odśrodkową o ciągu 4,9 kN (500 kg). Warto też wspomnieć o pierwszej (nieśmiałej) próbie samolotu doświadczalnego (rakietowego) He 176, który wykonał swój pierwszy 50 - sekundowy lot 20.06.1939r. pzdr.
-
Gospodarka centralna
ciekawy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Ależ miała - odsetki od kredytów komercyjnych (wysokooprocentowanych), których nabrał Gierek, będą spłacać jeszcze ze trzy pokolenia :roll: . A ludzie mieli pieniądze - ale co z tego, jeżeli te pieniądze przedstawiały taką wartość, jak same ważyły , i poza tym, jak wspomniałem - co byś za nie kupił? Został poruszony bardzo ciekawy problem PRL-u - MIĘSO. Przypomnę, że jeszcze w pierwszej połowie lat 80 - tych drobnych gospodarstw (i rolników w nich pracujących, uprawiających ziemię, hodujących trzodę), było kilkakrotnie więcej, niż obecnie. Było też mnóstwo PGR-ów, zajmujących się hodowlą mięsną. I co z tego, spytacie? Ano to, że nie było mięsa w sklepach !!! Obecnie, jak wiemy, małohektarowy gospodarstwa są w fazie zaniku, PGR-y zmiotła niewidzialna ręka rynku (+ reformy tego, które od zawsze, w/g Leppera musiał odejść ), a mięsa jest w sklepach BRÓD !!! Niezła zagwozka, co? Świadczy to o skali, w jakiej byliśmy okradani przez Wielkiego Brata :? . pzdr. -
Gospodarka centralna
ciekawy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Ale za to ludzie, za parę zielonych, mieli namiastkę luksusu (pisałem już o tym, bo młodsi userzy mogą nie uwierzyć, ale 90% towaru, który dziś zalega na półkach, można było kupić właśnie ... w Pewexach - z alkoholem włącznie :roll: ). Nie - to współcześnie Kiedyś było na "odwyrtkę" - była kasa, ale nie było co za nią kupić (deficyt towarów --> sklepy komercyjne). pzdr. -
Widziałem gdzieś reprodukcję akwarelki Adolfa - nawet niegłupia była (odrobinkę znam się na tym, chodziłem do Liceum Plastycznego), przedstawiała jakiś ponury krajobraz (ruinę?) - widocznie Adolf już wtedy dochodził do ponurych wniosków i przemyśleń :roll: ). pzdr.
-
Dyby - trywialny i powszechny sposób. Np. w XV - wiecznej Hiszpanii praktykowano garotę (ale z bardzo powolnym "kręceniem", coby delikwent czuł, że umiera :twisted: ). Najczęstszą przyczyną stosowania tortur było wymuszanie zeznań - stąd pomysłowość była ogromna :roll: W XVI - wiecznej Rzeczypospolitej popularną metodą przesłuchiwania turczyna czy kozaka było przypalanie pięt :twisted: . Nie wiedzieć czemu, przesłuchiwani nie lubili wisieć też nad rozpalonym ogniskiem :roll: W dużo póżniejszym okresie podpalano np. włosy na głowie, podłączano akumulator do pewnych intymnych części męskich :oops: Jednak szczytem pomysłowości okazało się w latach 40-tych XX w. Gestapo i SS. Aha -i kary - za Bolka Chrobrego amatorowi cudzych żon przybijano genitalia do mostu :oops: , i dawano nóż Amatorów cudzych żon jakby ubywało :twisted: pzdr.
-
Najlepszy współczesny śmigłowiec szturmowy
ciekawy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Polemizowałbym. Taki Mi - 28 "Havoc" ma nieco lepsze parametry, jest prostszy, trwalszy, i co najważniejsze - dużo tańszy. Można do niego załadować/podczepić aż 1605 kg śmiercionośnego arsenału. Po zamontowaniu dodatkowych zbiorników z paliwem zasięg jego działania wzrasta do 1105km. Oto ten "zabójca" : -
Zaciekawił mnie ten wątek - możesz podać jakąś literaturę lub link na ten temat? Bo przecież bliscy przodkowie Adolfa byli Żydami... pzdr.
-
Czy Polacy w pełni wykorzystali czas międzywojenny?
ciekawy odpowiedział ladek → temat → II Rzeczpospolita (1918 r. - 1939 r.)
Jeżeli idzie przemysł w COP-e, to książka Zbigniewa Dziemniako mówi o wszystkim. Polecam: pzdr. -
Antykomunistyczne Podziemie Zbrojne
ciekawy odpowiedział ciekawy → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Spektakl, który trzeba obejrzeć: Inka 1946 ja jedna zginę Spektakl teatralny, Polska 2006 czas 90 minut TVP 1: 22 STYCZEŃ 2007 Poniedziałek 21:00 W 1946 r. 17-letnia sanitariuszka Danuta Siedzikówna przyłączyła się do oddziału "Łupaszki", który walczył z funkcjonariuszami MO i UB na Warmii, Mazurach i Pomorzu. 13 lipca 1946 r. "Inka", której rodzice zginęli podczas wojny, zostaje wysłana misją do Gdańska po zaopatrzenie medyczne. Wskutek zdrady Reginy, byłej łączniczki "Łupaszki", 20 lipca dziewczyna wpada w ręce agentów UB. Zostaje umieszczona w pawilonie V więzienia w Gdańsku. Mimo brutalnego śledztwa nie ujawnia istotnych informacji. Rozpoczyna się trzygodzinna rozprawa. Więcej http://ww2.tvp.pl/6303,20061218435488.strona Gorąco polecam. Ciekawy. [ Dodano: 2007-01-23, 09:24 ] Obejrzałem spaktakl - podobał mi się (szczególnie ta scena w pubie z Bierutem i Hitlerem :twisted: ). Wydaje mi się tylko, że do roli UB-eków powinni zaangażować bardziej starszych, charakterystycznych aktorów (np. K. Majchrzak, czy A.Ferency), umiejących ta rolę zagrać. pzdr. -
Dokładnie 300 sztuk. 01.09.1939r. na stanie 10 p.s.k. było 21 szt. (po 7 na szwadron + jeden z nadwoziem warsztatowym). 22 szt. znajdowały się w 24 pułku ułanów. 1 p.s.p. z WBP - M miał ich tyle samo na stanie. Losy dalszych pojazdów są owiane rąbkiem tajemnicy, i trudne do ustalenia (choć odnalazłem w starej publikacji, że 28 sierpnia 1939r. część z nich znajdowała się w 5 baonie pancernym w Krakowie). Na pewno część (kilkanaście sztuk?) przechwycili sowieci po 17 września. Kilkadziesiąt odnalazło się na Wegrzech (przyjechały wraz z Polskim Wojskiem). Są dwie wersje tego wytłumaczenia: To III Rzesza zabuliła nam nieswoimi brykami za tranzyt do Prus Wschodnich, lub też za tranzyt przez Polskę do Krajów bałtyckich towarów czeskich. Diabli wiedzą, gdzie tkwi prawda :evil: pzdr.
-
Z ciekawych warto tu wymienić model PZInż. 713 - wypisz, wymaluj nasz STAR "Stary", powojenny samochód, spotykany jeszcze na naszych drogach w pierwszej połowie lat 80 -tych ubiegłego wieku :roll: Ja chciałbym jednak zwrócić uwage na ciężarówkę (a w zasadzie ciągnik artyleryjski) PZInż. 342 (4x4) - cudeńko o futurystycznym kształcie, które jeszcze swobodnie mogło się poruszać 10 lat temu, nie zwracając niczyjej uwagi. !!! A wracając do tematu - 10BK posiadała samochody, ktore tylko byly w jej odpowiedniku - WBP-M. Mowa tu o doskonałych czeskich Pragach RV, 3-osiowych (o dwóch tylnych osiach napędzających). Jednym słowem - samochód idealny dla 10BK - mocny, o dobrych właściwościach trakcyjnych, palący "zaledwie" 35 l/100 km. pzdr.
-
Tak - o to generalnie chodzi. I ja też kiedyś optowałem na jednym z forów za zmotoryzowaniem pułków ułanów, tworząc z nich oddziały zaporowe Niestety - fachowcy wytknęli mi słbość takiego związku operacyjnego (mieli rację). Generalnie rzecz biorąc - błędy popełniono już w latach 1934 - 36. pzdr.
-
Pojęcia nie mam, ale obsawiałbym flagowego niemieckiego "Bismarcka", angielskie "Rodney" , "King George V", i "Prince of Wales". (oczywiście z tych, co pływały po Atlantyku) :roll: pzdr.
-
"Bolero" Ravela "W grocie króla gór", "Poranek" Griega "Marsz turecki" - eee... zapomniałem kogo :twisted: pzdr.
-
A Bzura? Kock? Wypad nocny strzelców konnych na Kamieńsk (w ciągu 15 minut zniszczono 30 czołgów niemieckich)? Stan wyjściowy 4DPanc. (w/g etatu na 31.08.1939r.) wynosił 308 czołgów i 36 samochodów pancernych. Po walce z Wołyńską BK pod mokrą Niemcy stracili około 100 pojazdów (z tym, że słowo "stracili" nie odzwierciedla faktycznej ilości utraconych pojazdów - część uszkodzonych maszyn odremontowały specjalne ekipy tym się zajmujące. Poza tym w liczbie tej zawarte są maszyny zniszczone pod w/w Kamieńskiem). Później 4DPanc."załapała" się na bomby naszej BB. 1DPanc. walczyła z naszymi wojskami nad Bzurą. Warszawę atakowała 4DPanc. pzdr.
-
Dokładnie tyle, do końca 1941r. planowano zorganizować (do września 1939r. zorganizowano dwie, ale lepiej wyposażono WBP-M - posiadała m.inn. własna eskadrę towarzysząco - obserwacyjną). Niestety - nie było na to kasy (ale jak by i ona się znalazła - to skąd wziąść tyle sprzętu i pojazdów?) Kierunek myślenia dobry, ale pułk zmot. - to jednak trochę za słabo, jak na jednostkę zaporową (pułk ułanów odpowiadał siłą ognia mniej więcej jednemu z trzech baonów pułku piechoty). Poza tym - pluton ppanc. - uzbrojony w 4 armatki ppanc. 37mm Bofors (w/g etatu pu), to kiepściutko, jak na jednostkę, mającą na celu opóźnianie i walkę z jednostkami pancernymi npla. Nie wyj - lepiej pisz :roll: (bo tak mało udzielają się userzy w tym dziale). pzdr.
-
Wielka Brytania, a wypowiedzenie wojny ZSRR
ciekawy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Zagadnienia ogólnomilitarne i ogólnopolityczne
Bo ZSRS nie napadło na nich (chociaż faktycznie umowa zawierała klauzulę na wypadek zaatakowania ktorejś z umawiających się stron). Skoro zaledwie w obronie Polski wypowiedziano wojne Hitlerowi, to co mieli zrobić w stosunku do dużo dalej "operującego" Stalina? Poza tym, liczono się z faktem, że prędzej czy później obydwa totalitaryzmy skocza sobie do gardeł, a widmo wojny oddali się od zachodu (ewentualnie poprzez sie tego "lepszego" - ZSRS). pzdr. -
Dywizjony RAF startowaly kilkakrotnie w ciągu jednego dnia do walki - czyli Anglicy sprawiali wrażenie, że byli ciągle w powietrzu (lub mieli niewyczerpane zapasy). I co dałaby seria drobnych potyczek nad Kanałem? Samobójczy atak skoczków tez odpada - mimo, iż od lotnisk Francji byłoby bliziutko, to RAF dominował w powietrzu (chociaż nie zawsze i nie wszędzie). Wody przybrzeżne i kanał żeglugowy były zaminowane - desant samobójczy z wody też odpadał. Ja tego typu operację podzieliłbym na dwie fazy: -Faza pierwsza: Zmasowany atak na stacje radarowe; -Faza druga: Natychmiast po ataku na stacje następuje atak na lotniska myśliwskie (druga fala). Jak nie pomoże - powtórka. :roll: pzdr.
-
Premierzy: Władysław Raczkiewicz 30.09.1939 - 04.07.1943r. Stanisław Mikołajczyk 14.07.1943 - 24.11.1944r. Tomasz Arciszewski 29.11.1944 - 05.07.1947r. Tadeusz Komorowski 21.07.1947 - 07.04.1949r. Tadeusz Tomaszewski 07.04.1949 - 25.09.1950 Roman Odzieżyński 25.09.1950 - 18.01.1953r. Jerzy Hryniewski 18.01.1953 - 08.01.1954r. Stanisław Cat - Mackiewicz 08.01.1954 - 08.08.1955r. Hugon Hanke 08.08.1955 - 11.09.1955 Antoni Pająk 11.09.1955 - 25.01.1965r. Aleksander Zawisza 25.01.1965 - 16.07.1970r. Zygmunt Muchniewski 16.07.1970 - 08.07.1972r. Alfred Urbański 18.07.1972 - 02.07.1976r. Kazimierz Sabbat 16.07.1976 - 07.04.1986r. Edward Szczepanik 07.04.1986r - 22.12.1990r.
-
Władze Rzeczypospolitej na wychodźctwie (1939 - 1990)
ciekawy odpowiedział ciekawy → temat → Historia Polski ogólnie
Jako pomoc dla userów. Chciałem jeszcze dopisać prezydentów, ale jeśli faktycznie jest nie na miejscu - to ją skasuję (albo zostawię tych, którzy urzędowali w czasie II WŚ). A że wybiega w przyszłość - chciałem ukazać ciągłość władzy na wychodźctwie. Czekam na twoją decyzję. pzdr. // Albinos Temat zostawiam przyklejony i zablokowany, ale to w ramach wyjątku. Nie ma za bardzo co z nim zrobić, bo nie pasuje do żadnego działu, ale biorąc pod uwagę cel tematu zostawię go. -
Gospodarka centralna
ciekawy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Ja mam trochę narzędzi po dziadku - kowalu (m.inn. i 10 kg "Józefa" ), i stwierdzam, że sa to narzędzia dobrej jakości, a to dlatego, że dziadek wykonywał je ręcznie. A wyroby stalowe, robione przed II WŚ, to w/g dziadka najlepsze były czeskie (a znał się na tym). O powojennych młotkach czy obcęgach mówił, że to już nie to...Ja jakoś nie mam przekonania do narzędzi Made in ZSRR - mam gdzieś starą wiertarkę tej produkcji, ktorą nie można wiercić - kopie prądem Bo mają na obudowie napisane (tak jak i 70% przedmiotów naszego codziennego użytku, na które nie zwracamy uwagi) MADE IN CHINA :roll: . Byłe "demoludy" raczej nie rywalizowały między sobą, bo i po co? Gospodarka ich była "ustawiona" pod potrzeby ZSRR (stąd taki irracjonalny rozwój przemysłu ciężkiego w poszczególnych Krajach - soweci nie musieli u siebie budować aż tylu hut - mieli gotowe rzeczy za grosze, lub zgoła darmo (vide: ruble transferowe) pzdr. -
Z najprostszych rozwiązań, ktore przychodzą mi do głowy, to trzeba by było kupić obrazki od malarza, przytulić go, pocieszyć - a nóż - widelec skłoniłby sie ku Sztuce, a nie polityce? :roll: A z bardziej pragmatycznych i skutecznych rozwiązań: koło 1931r., kiedy jeszcze Adolf nie miał ochrony - po prostu go sprzątnąć (otruć lub zastrzelić), i w ten sposób nie dopuścić w przyszłości do wybuchu II WŚ :roll: pzdr.
-
Polityka wobec III Rzeszy i ZSRR
ciekawy odpowiedział Forrest → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Prosiłbym o wiarygodne dane procentowe, dotyczące: a) Składu procentowego poszczególnych narodowości w Czechosłowacji B) Składu procentowego poszczególnych narodowości w czechosłowackiej armii. Po przytoczeniu danych, podpartych wiarygodną literaturą będziemy prowadzić dalsza dyskusję. Bo to nie jest tak, że narodowości podpisują pakty i umowy międzynarodowe, tylko Rządy, które reprezentują m.inn. i te narodowości/mniejszości. :| pzdr.