Skocz do zawartości

ciekawy

Moderator
  • Zawartość

    3,811
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez ciekawy

  1. Co z tymi uchodźcami?

    Tymczasem do Europy zbliża się kolejna fala "uchodźców". Co na to Frau Merkel ? http://fakty.interia.pl/raporty/raport-imigranci-z-afryki/informacje/news-grecja-zaniepokojona-zwiekszonym-naplywem-migrantow,nId,2244284
  2. Wasz ubiór

    Takoż i ja - tonsura ma zaczyna zataczać coraz bardziej pokaźny krąg Co do lata - standart: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1145926362133919&set=a.1082844795108743.1073741826.100001496983448&type=3&theater I jeszcze jedno - jestem zadeklarowanym fanem firmy 4F
  3. Do założenia tego tematu skłonił mnie (o zgrozo !) artykuł z lewackiego "Przeglądu", popełniony 4 lata temu przez redaktora Krzysztofa Wasilewskiego, autora "lewicujących" artykułów. Z wieloma tezami się nie zgadzam (szczególnie "rażąca" jest końcówka), jednak warto poznać opis pewnych mechanizmów politycznych, oraz przyjrzeć się bliżej działalności naszych ówczesnych decydentów. Jakie jest wasze zdanie w ocenie postaci gen. Sikorskiego ? Pod naciskiem Francji we wrześniu 1939 r. doszło do przewrotu w polskich władzachWładysław Sikorski zawdzięczał władzę Francji. Wykorzystując kontakty w Paryżu, pozbył się politycznych przeciwników i wywalczył dla siebie tekę premiera i wodza naczelnego. Ceną, jaką za to zapłacił, była zgoda na ingerowanie przez mocarstwa zachodnie w wewnętrzne sprawy Polski. Jest wrzesień 1939 r. Zbliżające się do Warszawy wojska niemieckie zmuszają polskie władze do opuszczenia stolicy. Prezydent Ignacy Mościcki wraz z całym rządem ewakuuje się do Rumunii, gdzie niespodziewanie zostaje internowany. Wobec niemożności dalszego pełnienia obowiązków głowy państwa Mościcki zaocznie mianuje swoim następcą Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego, byłego adiutanta Józefa Piłsudskiego, a obecnie ambasadora RP w Rzymie. Jedną z pierwszych decyzji nowego prezydenta jest powołanie premiera. Zgodnie z powszechnym oczekiwaniem tekę szefa rządu otrzymuje gen. Kazimierz Sosnkowski. Sanacja zachowuje pełnię władzy na emigracji. Na drodze do realizacji powyższego scenariusza stanęła Francja. Paryż od początku patrzył niechętnie na sanacyjne rządy. O ile Józefa Piłsudskiego traktowano nad Sekwaną jak polityka europejskiego formatu, o tyle jego następcy napotykali chłód, a nawet wrogość. Szczególnie alergicznie odnoszono się do Józefa Becka. Niespełna rok po objęciu funkcji ministra spraw zagranicznych zdołał zrazić do siebie całą francuską elitę. Kiedy więc Beck przybył z oficjalną wizytą do Paryża we wrześniu 1933 r., na dworcu przywitał go pomniejszy urzędnik, co było rażącym złamaniem protokołu dyplomatycznego. Tego afrontu szef polskiej dyplomacji nigdy nie zapomniał. ODRZUCIĆ BECKA Także Francja nie zmieniła stosunku do Becka i całej sanacji. Dopiero groźba niemieckiego uderzenia skłoniła Paryż do ocieplenia relacji z Warszawą. Jednak nawet wówczas nie zrezygnowano ze starań o zmiany personalne w polskim rządzie. Podczas wizyty marsz. Edwarda Rydza-Śmigłego w Paryżu, do której doszło w 1936 r., gospodarze zażądali dymisji Becka. Z dwojga złego woleli rozmawiać ze Śmigłym niż z proniemieckim – ich zdaniem – szefem polskiej dyplomacji. Najchętniej jednak Francuzi pozbyliby się całego sanacyjnego rządu, zastępując go gabinetem pod wodzą gen. Władysława Sikorskiego. Francja kochała Sikorskiego nie mniej, niż Sikorski kochał Francję. Jeszcze jako młody oficer zdobył przychylność tamtejszej kadry wojskowej. W 1928 r. do księgarń trafiła jego praca na temat wojny polsko-bolszewickiej. Niemal równocześnie z jej polskim wydaniem ukazała się wersja francuska z przedmową samego Ferdinanda Focha. Od tego czasu Sikorski regularnie spotykał się z francuskimi dowódcami. Wyjazdy te zakończyły się dopiero po osobistej interwencji Becka. Minister obawiał się rosnącego autorytetu Sikorskiego nie tyle we Francji, ile przede wszystkim w kraju, zawiedzionym rezultatami sanacyjnych rządów. Jednak dopóki Polska pozostawała suwerenna, dopóty Francuzi mieli ograniczone pole działania. Mogli sugerować, prosić, nawet żądać, lecz ich wpływ na polską politykę pozostawał niewielki. Sytuacja zmieniła się we wrześniu 1939 r. Najpierw atak hitlerowski, a następnie wkroczenie Armii Czerwonej na Kresy Wschodnie zachwiały fundamentami państwa. Nie widząc szansy na skuteczną obronę kraju, polskie władze na czele z prezydentem, premierem i wodzem naczelnym podjęły decyzję o ewakuacji do Rumunii. Stamtąd planowały przedostać się do sojuszniczej Francji, by tam odbudować polską armię. Wbrew wcześniejszym uzgodnieniom niedługo po przekroczeniu granicy polskie władze zostały internowane. Pozostając w formalnym sojuszu z III Rzeszą, Bukareszt nie mógł lekceważyć żądań Berlina. Jak jednak nieoficjalnie przyznawali rumuńscy politycy, źródeł tej decyzji należało szukać we francuskiej ambasadzie. Niektórzy historycy sugerują nawet, że przygotowania do internowania polskich władz Francuzi rozpoczęli tuż po wybuchu wojny. Chociaż działali oni bez zgody swojego rządu, trudno przypuszczać, by ktokolwiek w Paryżu próbował ich powstrzymać. W swój plan wciągnęli niemal cały rumuński rząd oraz króla Karola. PLANOWANY ZAMACH O planowanym zamachu stanu wiedzieli także niektórzy polscy dyplomaci. Do przewrotu niedwuznacznie namawiał ich sam Sikorski, który w Rumunii znalazł się w tym samym czasie co polskie władze. Generał nie tylko nie został internowany, lecz dzięki pomocy francuskich dyplomatów miał wolny dostęp do rumuńskiego kierownictwa. Poparcie Paryża dodało mu autorytetu na tyle, że mógł poczuć się już nieformalnym wodzem naczelnym. „Rząd obecny i klika musi pójść precz – rozkazywał. – Jest on dezawuowany w kraju. Na razie wstrzymać wypłatę pieniędzy. Odciąć się od tego rządu, który nie powinien dotrzeć do Francji”. Jednym z pierwszych polskich dyplomatów, którzy przeszli na stronę Sikorskiego, był attaché wojskowy w Rumunii, płk Tadeusz Zakrzewski. „Wszyscy jako tako rozsądni ludzie – pisał – rozumieli naówczas konieczność zmiany kierownictwa politycznego i wojskowego oraz poprowadzenia wojny w innej skali i na innej platformie politycznej. Po porozumieniu się z gen. Sikorskim zadałem pierwszy i decydujący cios, odmawiając (…) posłuszeństwa Śmigłemu i podporządkowując się Sikorskiemu”. Płk Zakrzewski, którego Sikorski nazywał swoim pułkownikiem, był kluczową postacią w umożliwieniu przewrotu. Jako attaché regulował m.in. wydawanie wiz, kontrolując tym samym przepływ Polaków na Zachód. Za aprobatą Sikorskiego zawarł on z ambasadą francuską umowę, na mocy której wizy wjazdowe do Francji otrzymywali jedynie ci, którzy przedstawili jego pisemną zgodę. Jak łatwo zgadnąć, takiej zgody nie otrzymali przede wszystkim sanacyjni członkowie władz cywilnych i wojskowych. Mniej aktywni od Zakrzewskiego byli ambasador RP w Rumunii Roger Raczyński oraz radca ambasady Alfred Poniński. Ten pierwszy, chociaż z początku oficjalnie nie poparł Sikorskiego, odmówił wykonywania poleceń Becka. Z kolei Poniński już 20 września zwrócił się do władz rumuńskich z podziękowaniem za „przyjazną gościnę udzieloną wszystkim uchodźcom polskim”, oświadczając zarazem, że całkowicie zgadza się na „wszystkie środki [a więc także na internowanie polskich władz – przyp. aut.] zastosowane przez rząd rumuński”. Kiedy zatem 21 września obaj spotkali się z Sikorskim, z milczącym przytakiwaniem przysłuchiwali się, jak przedstawiał im niemalże gotowy skład nowego rządu. Nieświadomy tych wydarzeń Mościcki – formalnie nadal głowa państwa polskiego – realizował własny plan przekazania władzy. Pierwszym jego kandydatem na nowego prezydenta był kard. August Hlond. Jednak obawa przed wzrostem wpływów Watykanu na sprawy polskie zaważyła na tym, że ostatecznie nominację otrzymał Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Nie wiadomo, czym Mościcki się kierował przy swoim wyborze. Jak pisał przychylny sanacji prof. Pobóg-Malinowski, „nominacja [Wieniawy] na prezydenta musiała wywołać głębokie zdumienie nawet wśród jego przyjaciół, nie mogła też nie pobudzić opozycji do uruchomienia wszystkich środków i sił dla utrącenia jego prezydentury”. ZAREKWIROWANY MONITOR Listy z rezygnacją Mościckiego i decyzją o mianowaniu nowego prezydenta zostały wysłane kurierem do Paryża, dokąd 25 września Wieniawa przybył z Rzymu. Jednak zgodnie z polskim prawem nowe władze mogły się ukonstytuować dopiero po ogłoszeniu zmian w „Monitorze Polskim”. Pierwsze jego numery ukazały się w Paryżu w nocy z 25 na 26 września. W tym samym czasie odpowiednia nota została przekazana francuskiemu wiceministrowi spraw zagranicznych. Ten miał ją przyjąć bez żadnych zastrzeżeń. Nastawienie francuskich władz zmieniło się dopiero po interwencji Sikorskiego, który już od paru dni przebywał w Paryżu. W południe 26 września do Ministerstwa Spraw Zagranicznych został wezwany ambasador RP Juliusz Łukasiewicz, któremu oznajmiono, że „dokonany przez prof. Mościckiego wybór następcy nie jest szczęśliwy”. Jednocześnie zarekwirowano cały nakład „Monitora Polskiego”. Przeciwko kandydaturze Wieniawy głośno zaprotestowali także przebywający w Paryżu polscy politycy. Wśród nich znalazł się m.in. August Zaleski, były minister spraw zagranicznych, którego na tym stanowisku zastąpił w 1932 r. Józef Beck. Mimo to Zaleski do końca pozostał wiernym piłsudczykiem, co nadawało jego sprzeciwowi dodatkowy wydźwięk. Sprzeciw Zaleskiego nie był bez znaczenia, lecz to Francja miała decydujące zdanie. Jako gospodarz Paryż postanowił aktywnie uczestniczyć w tworzeniu polskiego rządu, łamiąc tym samym dobre obyczaje i zawarte umowy o nieingerowaniu w wewnętrzne sprawy sojuszników. Więcej wstrzemięźliwości zachowali Brytyjczycy, którzy jednak w żaden sposób nie zamierzali powstrzymywać Francuzów. Londynowi wystarczyły zapewnienia, że zmiana na szczytach polskich władz nie wpłynie na ich politykę wobec Niemiec. W tej sytuacji Wieniawa-Długoszowski nie miał innego wyboru niż zrezygnować z nominacji. W liście z 27 września były już kandydat na prezydenta pisał do Mościckiego: „Dziękując Panu Prezydentowi za okazane mi zaufanie i wiarę w to, że w każdym wypadku postąpię, mając na widoku jedynie tylko dobro Rzeczypospolitej, składam niniejszym na ręce Pana Prezydenta zrzeczenie się godności następcy Prezydenta Rzeczypospolitej”. Kilka dni później Wieniawa był z powrotem w Rzymie, gdzie pełnił obowiązki ambasadora aż do wypowiedzenia przez Włochy wojny w czerwcu 1940 r. Po rezygnacji Wieniawy inicjatywa powróciła do Mościckiego. Pomny wcześniejszego błędu tym razem poprosił o listę kandydatów akceptowanych przez Francję. Znaleźli się na niej August Zaleski, kard. August Hlond, Ignacy Paderewski oraz Władysław Raczkiewicz, były marszałek Senatu i ówczesny prezes Światowego Związku Polaków z Zagranicy „Światpol”. Swoją kandydaturę wkrótce wycofali Zaleski i kard. Hlond. Po dłuższym zastanowieniu zrezygnował także Paderewski, który krótko przedtem przeszedł zawał serca. W ten sposób jedynym kandydatem pozostał Władysław Raczkiewicz. Urodzony w 1885 r. Raczkiewicz nigdy nie należał do pierwszej ligi polityków. Dwukrotnie – w 1921 r. i 1925 r. – stał na czele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Najlepiej scharakteryzował go sam Piłsudski, mówiąc o nim: „Dobry na wojewodę, dobry na ministra spraw wewnętrznych, ale na okres bez trudności politycznych; brak mu kręgosłupa”. Te cechy, które wtedy mierziły marszałka, we wrześniu 1939 r. okazały się decydujące w wyborze Raczkiewicza na głowę państwa. Należał on do reżimu sanacyjnego, jednak odgrywał w nim na tyle podrzędną rolę, że akceptowali go zarówno Sikorski, jak i Francja. W telegramie z 30 września Ignacy Mościcki mianował Raczkiewicza swoim następcą, a sam podał się do dymisji. Nierozstrzygnięta pozostawała natomiast sprawa obsadzenia funkcji premiera i naczelnego wodza. Francuzi nie ukrywali, że na obydwu stanowiskach widzieliby Sikorskiego. Ale wśród polskich polityków, nie tylko o rodowodzie sanacyjnym, największym uznaniem cieszył się gen. Kazimierz Sosnkowski. Jedynie brak pewności co do miejsca jego pobytu sprawił, że Mościcki nie wybrał go na swojego następcę. Zarówno Wieniawa, jak i Raczkiewicz deklarowali jednak, że przekażą Sosnkowskiemu swój urząd, gdy tylko ten znajdzie się w Paryżu. Ostatecznie postanowiono, że Sikorski zostanie „dowódcą armii polskiej we Francji” do momentu zastąpienia go przez Sosnkowskiego. Jak się wkrótce okazało, Sikorski nigdy nie zamierzał wywiązywać się z umowy. Bez konsultacji z polskimi władzami Francuzi uznali Sikorskiego za „naczelnego wodza armii polskiej w krajach sojuszniczych”. Co więcej, kandydatura Augusta Zaleskiego na premiera, którą wysunął prezydent Raczkiewicz, została przez nich szybko utrącona. Zamiast tego zaproponowali, aby szefem rządu został Sikorski. Tak też się stało i 30 września generał stanął na czele nowego, koalicyjnego gabinetu. MINISTER BEZ TEKI W połowie października przybył do Paryża gen. Sosnkowski. Natychmiast otrzymał od Raczkiewicza propozycję objęcia funkcji głowy państwa. Na propozycję generał zareagował negatywnie, mówiąc, że trzecia w ciągu kilku tygodni zmiana prezydenta byłaby błędem. Ustalono natomiast, że Sikorski utrzyma zwierzchność nad wojskiem, pod warunkiem że zrezygnuje z funkcji premiera i przekaże ją Sosnkowskiemu. Jednak na posiedzeniu rady ministrów, na którym miało nastąpić przekazanie władzy, Sikorski wycofał się ze swojej obietnicy, proponując w zamian Sosnkowskiemu stanowisko „ministra bez teki”. Po zneutralizowaniu Sosnkowskiego Sikorski dążył do skupienia pełni władzy w swoich rękach. Jeszcze w dniu zaprzysiężenia na premiera wymógł na prezydencie niekonstytucyjną deklarację, że wszelkie decyzje będzie zawsze konsultował z premierem. Następnie, przy wsparciu francuskiego rządu, naciskał na Raczkiewicza, aby zdymisjonował Rydza-Śmigłego, który formalnie pozostawał wodzem naczelnym. Ostatecznie dopiął swego 9 listopada, kiedy w „Monitorze Polskim” ukazała się informacja o powierzeniu Sikorskiemu stanowiska wodza naczelnego i generalnego inspektora sił zbrojnych. Wydarzenia z września i października 1939 r. zapowiadały kierunek przyszłych relacji Polski z jej zachodnimi sojusznikami. Od początku bowiem Francja, a później także Wielka Brytania traktowały polskie władze nie jak równorzędnego partnera, lecz jak klienta, któremu można i należy dyktować warunki. Polskie kłótnie i spory – a tych wśród emigracyjnych polityków nigdy nie brakowało – były bezwzględnie wykorzystywane przez sojusznicze mocarstwa. Pytanie, czy Polska mogła uniknąć tego losu, pozostaje otwarte. Z pewnością utworzenie koalicyjnego rządu już 1 września 1939 r. dałoby mu o wiele silniejszy mandat społeczny, ale przede wszystkim wzmocniłoby jego pozycję wśród sojuszników. Jednak na ten krok nie zdecydowała się sanacja, wierząc w szybkie i pomyślne rozstrzygnięcie wojny. Dopiero internowanie w Rumunii i otwarty bunt części korpusu dyplomatycznego skłoniły sanacyjne władze do ustępstw. Okoliczności powstania rządu Sikorskiego stały się precedensem umożliwiającym dalsze ingerencje mocarstw w wewnętrzne sprawy Polski. Należy podkreślić, że z precedensu tego chętnie korzystali sami Polacy, wykorzystując swoje znajomości wśród francuskich i brytyjskich polityków do promowania przyjaciół i zwalczania przeciwników. Nie tylko Sikorski, ale także Stanisław Mikołajczyk nie cofał się przed donoszeniem na współpracowników do zachodnich rządów. Czy w takim przypadku emigracyjne władze mogły być traktowane przez swoich sojuszników poważnie? Prawicowi historycy lubią przypominać o zależności Polski Ludowej od ZSRR. Chętnie piszą o „marionetkowych władzach” i „pachołkach Moskwy”, odmawiając PRL statusu państwa. Znamienne, że nie stosują tej samej miary do lat 1939-1945, kiedy składy kolejnych emigracyjnych rządów bardziej odzwierciedlały wpływy mocarstw zachodnich niż nastroje społeczne w kraju. Obiektywna ocena działań Sikorskiego we wrześniu i październiku 1939 r. musi budzić kontrowersje. Ale czy tylko dlatego nie warto o tym pisać? Krzysztof Wasilewski http://www.tygodnikprzeglad.pl/zamach-sikorskiego/
  4. Otóż to. Jest to jeszcze powszechnie obowiązujący mit tego okresu, że jakoby "rząd zgody narodowej" miał zapobiec katastrofie, i "wzmocniłby pozycję wśród sojuszników". Jednak nawet ów koalicyjny rząd (wzmocniony nawet Napoleonem Bonaparte i Aleksandrem Macedońskim) nie uchroniłby nas od katastrofy przed niemiecka inwazją - zbyt duża dysproporcja we wszystkim (nawiasem mówiąc - rząd taki o nazwie"Rząd Jedności i Obrony Narodowej" we Francji stworzono, ale nie na wiele się to zdało). Rzeczona mocniejsza pozycja wśród sojuszników to tez czystej wody eufemizm - Francuzi i Brytyjczycy mieli całkiem inną koncepcję prowadzenia wojny ("wojna na wyczerpanie"), której to koncepcji z kolei my nie chcieliśmy przyjąć do wiadomości. Jednak wróćmy do samego Sikorskiego. Jego fascynacja i zapatrzenie we Francję i Francuzów było widoczne już przed wojną: częste wizyty i spotkania z Noelem. Nawet w wywiadzie dla "Le Figaro" z 9 stycznia 1939 r. Sikorski nie kryje swych zamiarów:: Musimy doprowadzić do pełnego i całkowitego odrodzenia przymierza francusko - polskiego. [1] Tutaj to już tow. Wasilewski pojechał po całości - tekst godny przełomu lat 60-tych i 70-tych PRL-u. Naciski o wyciszenie Mordu Katyńskiego były spore: http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/nacisk-na-sikorskiego-wyciszyc-katyn-churchill-pisze-do-stalina,276639.html _______________________________________________ [1] Ives Beauvois, Stosunki polsko-francuskie w czasie dziwnej wojny, Oficyna Literacka, Kraków 1991, s.5.
  5. To zależy komu, gdzie, i w jakim czasie.
  6. Wielkie oszustwo II RP, czyli fałszywy powstaniec Szurmiński

    Inaczej wygląda ktoś, kto ma 64 lata, a inaczej ktoś, kto liczy sobie 120 wiosen. Nikt idiotą nie był - istniały przecież łatwe do zweryfikowania księgi parafialne. Reasumując: cała ta sprawa wydaje mi się grubymi nićmi szyta.
  7. Ocena rządów PiS

    Póki co, bardzo skutecznie walczą z przemytem celnicy - stosując tzw. "strajk włoski" (drobiazgowe kontrole) paradoksalnie ... wykonują rzetelnie swoją robotę
  8. Ocena rządów PiS

    Dyskurs pt. "Czy cele i założenia programu prospołecznego 500+ okażą się trafne, czy też całe to przedsięwzięcie będzie jedną wielką katastrofą" - to jest wróżenie z fusów. Program trwa zaledwie od ponad 2,5 miesiąca, i moim zdaniem pierwsze "mierzalne" symptomy można będzie poznać po ok. 5 latach jego trwania. Niewątpliwym plusem tego programu jest zasilenie rodzin wielodzietnych w środki finansowe, a to powinno pobudzić gospodarkę (handel). Minusem zaś jest wskazanie źródeł pozyskania środków, celem finansowania programu. Ale jak napisałem na początku - poczekajmy z ocenami.
  9. Akurat Hotchkiss jako ckm dla WP nasz SG wybrał w 1924 r. Nie była to szczęśliwa decyzja (mnóstwo usterek i awarii), krótko mówiąc - Francuzom nie wyszła przeróbka karabinu na nabój niemiecki (zasilany z taśmy sztywnej - 30 szt. nabojów). Natomiast konkurs, o którym piszesz miał miejsce w grudniu 1927 r., kiedy to komisja pod przewodnictwem gen. Włodzimierza Raczyńskiego - Maxymowicza rozpatrywała 5 ofert: dwa amerykańskie Colty M1928, czeski Schwarzlose - Janeček vz. 07/12/27, brytyjski Vickers Mk I, i Hotchkiss wz.25 (z poprawioną lufą). Oczywiście - konkurencję wygrały Browningi.
  10. Ocena rządów PiS

    Nie prawda. Urzędy Wojewódzkie mieszczą się w miastach wojewódzkich, a w takich nikt nie zasuwa za 1335,69 zł netto - ktoś cię wprowadził w błąd. Prawdą natomiast jest że takie płace (lub niewiele wyższe) obowiązują w jednostkach samorządu terytorialnego (np. w podległych starostwom powiatowym). Jako osoba pracująca na co dzień z takowymi chciałbym stanowczo zaprotestować przeciwko takiej stygmatyzacji - jest to po prostu obraźliwe i niegrzeczne. U nas w tamtym tygodniu były po 4 zł/ kg. To zależy. Nierzadko po gruntownym obejrzeniu publikacji w EMPiK-u z westchnieniem odkładam z powrotem na półkę - ceny bywają zaporowe.
  11. Ocena rządów PiS

    To chyba dobrze, że z obszaru (ekonomicznego) neokolonialnej Afryki wracamy z powrotem do Europy ? Pokolenie 1380 netto (320 euro) odchodzi w niebyt .... A pracodawcy ... no cóż - zamiast kupować kolejną X6-tkę lub stawiać kolejną chatę będą musieli więcej zapłacić pracownikowi, albo nie będzie miał kto na nich pracować ..... User intervojager jest źle poinformowany - chodzi o stawkę 12 zł/ h, i to brutto (co daje niewiele ponad 8 zł netto/h). To jest obecnie minimalnie więcej, niż wynosi płaca minimalna. A skutki są takie, że skoczy się zatrudnianie ochroniarzy i "konserwatorów powierzchni płaskich" za 5 zł/h. Jest to fakt bezdyskusyjny - i co w związku z tym ?
  12. Nowa stolica Polski

    W nocy z 4 na 5 września 1939 r. ewakuowano Ministerstwo Spraw Zagranicznych (MSZ) wraz z korpusem dyplomatycznym do Nałęczowa. Tej nocy W-wę opuszcza też rząd. Beck jeszcze w stolicy wydał polecenie ministrowi Szembekowi (podsekretarzowi stanu w MSZ), by pojechał do Nałęczowa, celem zorganizowania zaplecza. Departament Administracyjny i Konsularny miał zostać zlokalizowany w Kazimierzu nad Wisłą. W samym Nałęczowie zatrzymano się tylko kilka godzin - Niemcy solidnie zbombardowali dworzec i linię kolejową, skutecznie zniechęcając władze do przeniesienia tam swojej siedziby (ewakuowano się via Lublin i Łuck do Krzemieńca).
  13. O domniemaniu konstytucyjności ustaw

    Bruno Wątpliwy W tej materii pozwolę sobie mieć odmienne zdanie. Tu nie chodzi nawet o prawo czy wzmiankowane państwo prawa - tu chodzi o politykę, o zażartą wojnę PO vs. PiS. Otóż od długiego czasu jedni drugim starają się (jak mogą) uprzykrzyć życie, tocząc wyniszczający ("tu się jeńców nie bierze") bój polityczny. I TK stał się areną tejże walki - zbierającej w ub. roku tęgie baty PO ostała się jedna reduta - arcyważna instytucja, pod wodzą spolegliwego PO prof. Rzeplińskiego. Spolegliwy PO Trybunał Konstytucyjny to jedyny gwarant torpedowania wszelkich ustaw i pomysłów PiS-u (zarówno tych dobrych, jak i złych), to szansa na obstrukcję (pod pretekstem niekonstytucyjności) wszelkiej działalności rządu. PiS już dawno to dostrzegł, i od grudnia próbuje zneutralizować zagrożenie, zmieniając ustawę o TK. Stąd wzmiankowane harce - czas leci na niekorzyść opozycji (wkrótce spolegliwym sędziom zacznie się kończyć kadencja) - ot, i cały problem. Drzewiej spytano się ateńskiego prawodawcę Solona (twórcę podwalin demokracji europejskiej): - Solonie - jaki ustrój jest najlepszy ? Solon odpowiedział: - Zależy kiedy,i zależy, dla kogo. I w zasadzie Solonem można podsumować całą wypowiedź
  14. Niewątpliwym marnotrawstwem funduszy unijnych są różnego typu szkolenia. Różni cwaniacy piszą programy, dojąc nań kasę. Wynajmują hotel, zapewniają catering, oraz mowę - trawę. Mam pokaźny zbiór dyplomów i certyfikatów uczestnictwa w ww imprezach, który w zasadzie nadaje się tylko do jednego celu Kopie tychże szkoleń zajmują głębokie miejsce w teczce personalnej, i nie mają najmniejszego wpływu (oraz przełożenia) na wykonywaną pracę.
  15. O domniemaniu konstytucyjności ustaw

    Za to Polska (inaczej niż USA) ma dwa razy więcej tradycji (nie ciągłej) demokracji, zapoczątkowanej jeszcze w RON. Kolejna kwestia - Polska odzyskując suwerenność w 1989 roku mogła bez problemu korzystać z gotowych wzorców (rozwiązań) standartów i procedur demokratycznych, które z powodzeniem funkcjonowały np. w starych demokracjach krajów UE, czyli można było pójść niejako "na skróty", nadrabiając lata okupacji i utraty suwerenności. W 1989 roku nie byliśmy dzikim krajem, rodem z Czarnego Lądu, w którym demokrację trzeba tworzyć dziesięcioleciami, od podstaw. W USA funkcjonuje system "prawa precedensowego", który w znaczny sposób je upraszcza, i pozwala bardziej płynniej i szybciej orzekać sądom w wydawaniu wyroków, A u nas też od końca ubiegłego roku owa "władza sądownicza" posiadła "gigantyczną władzę" (vide: harce PiS wokół TK). Za naszą "kulturę polityczną" to ja dziękuję - wystarczy popatrzeć i posłuchać obrad Sejmu RP - coraz bliżej nam do Wschodu, niż do Zachodu
  16. Obrona Helu

    10.02.1920r. Półwysep Hel na mocy ustaleń Traktatu Wersalskiego został przejęty od Niemców przez Polskę. Z początku nie docenianio znaczenia ufortyfikowania tego strategicznego odcinka naszego wybrzeża, ale wraz z budową portu w Gdyni, zaczęło rosnąć znaczenie obronne Półwyspu Helskiego. Do właściwych prac obronnych przystąpiono w latach 1931 - 1933 (to właśnie w 1931r. rusza budowa portu wojennego, przy cyplu Półwyspu, prowadzona przez Konsorcjum Francusko - Polskie do Budowy Portów) . W 1935r. między portem wojennym a Borem postawiono trzy murowane składy min, a w 1936r. oddano do użytku żelbetonowe schrony dla torped. Od 1933r. trwają także nasze starania o uzbrojenie półwyspu w baterie dział większego kalibru - 20.12.1933r. podpisano umowę z Boforsem na zakup 4 dzial kalibru 152,4 mm (210 tys./ szt.). Działa te mogly strzelać na odległość 26 600m pociskami kruszącymi, a pociskami pancernymi na odl. 22 400m (oznaczono ją symbolem XXXI). Równolegle z montażem w/w baterii prowadzono pracę nad zainstalowaniem trzech baterii plot. 75mm. Wiosną 1939r. Wybrzeże (jak i cała Polska) nie był przygotowne do wojny. Dowództwo Obrony Wybrzeża opracowało plan obrony - postanowiono wybudować 3 pozycje opóźniające, a także starało się stworzyć wzmocnienie obrony przeciwdesantowej, przeciwlotniczej i nadbrzeżnej. Nie udalo się skompletować dostatecznej ilości amunicji, umundurowania, środków sanitarnych, a także nie bylo odpowiednich magazynów do przechowywania zgromadzonej żywnośći. O godz. 5.00 01.09.1939r. 18 samolotów niemieckich przeprowadza nalot na bazę okrętów w Pucku ( a o godz. 13.50 36 bombowców "Ju-87" atakuje baterie dział 152 mm) - rozpoczyna się Wojna... Czy w/g was obrona Helu miała jakiś sens, czy też należało sie wycofać - zapraszam do dyskusji. pzdr.
  17. Obrona Helu

    Powiedz mi zatem, w jakim celu miano by stworzyć ową "Linię Maginota bis" na dajmy na to Kępie Oksywskiej ? Jaki byłby sens pakowania setek tysięcy zł w błoto, skoro na wypadek konfliktu z III Rzeszą teren ten (podobnie jak RU "Hel" i Westerplatte) już od pierwszych godzin wojny byłby odcięty od reszty kraju, i nie mógł liczyć na pomoc z zewnątrz ? Czy jesteś absolutnie pewien, że żaden z naszych OP we wrześniu 1939 r. nie odpalił "ani jednej torpedy" ? A nasze OP realizując wytyczne Operacji "Worek" w pierwszych dniach wojny nie działały odstraszająco, skutecznie neutralizując pomysły niemieckiego desantu ?
  18. Oczywiście zdajesz sobie sprawę, że owe 1,85 mln żołnierzy niemieckich (łącznie z dywizjami rezerwowymi) to była ilość, którą III Rzesza dysponowała już od pierwszego dnia wojny ? A że owe 1,2 mln naszych żołnierzy to szacunkowa liczba, która przewinęła się przez 36 dni walk ? 180 tys. A z owym "nie liczeniem się prawie wcale" to chyba żarty? Kto w ówczesnym Świecie dysponował najsilniejszą i najliczniejsza Marynarka Wojenną ? I owszem. Jednak III Rzesza posiadała coś, czego nie posiadał jeszcze żaden jej potencjalny przeciwnik - nowoczesna doktrynę wojenną: Blitzkrieg.
  19. O domniemaniu konstytucyjności ustaw

    Mam takie pytanie do Experta Bruna: http://ipo.trybunal.gov.pl/ipo/Sprawa?cid=2&dokument=10805&sprawa=10378 Orzeczenie K 43/12 dotyczyło podwyższenia wszystkim wieku emerytalnego. Daruj laikowi niewiedzę, ale jakimi przesłankami kierował się TK orzekając o zgodności ustawy z Konstytucją ? Przyznam się szczerze, że czytając uzasadnienie nieco pogubiłem się w tym prawniczym żargonie. Sądziłem, że sprawa jest dużo prostsza - albo jest coś zgodne z Ustawą Zasadniczą, albo nie ...
  20. Represje wobec ludności cywilnej za podjęcie walki

    Wydaje mi się, że więcej było ofiar z "Pawiaka", a ofiary to przede wszystkim przypadkowi zakładnicy z łapanek.
  21. Milczenie aliantów w/s Katynia

    Jak Brytyjczycy starali się wyciszyć Katyń. http://niezwykle.com/jak-brytyjczycy-starali-sie-wyciszyc-katyn-oraz-o-tajemniczych-dokumentach-sikorskiego-ich-ujawnienie-zachwialoby-koalicja-aliancka/
  22. Może o ton grzeczniej ?
  23. Przyszła mi taka myśl do głowy - może ten dźwięk rogów wieńczących polowanie to tylko taka przenośnia ? Może w celach propagandowych eufemistycznie porównywali polowanie do walki z naszymi żołnierzami ? U Hargrevese'a jest trochę tego typu opisów pamiętnikarskich (nawet nawiązujących do Biblii).
  24. Myśl założenia tego tematu podsunął mi user Amon, w wypowiedzi z innego wątku: "też się dołączy chętnie , o fali , trepach , kociarstwie , wickach i dziadach mimo upływu czasu pamięć nie pozwala zapomnieć . Były radiotelegrafista z JW 2016 , Wałcz." Na początek, gwoli przypomnienia - czym była fala w PRL - u ? (wklejki z moich wypowiedzi z innego wątku): Nie istnieje dokładne i jednoznaczne pojęcie "fali" - przypomnę, że już np. w II RP młodzi żołnierze (ale i oficerowie) nie mieli lekko w kawalerii... "Fala" jako zjawisko subkulturowe nie miała jakiegoś określonego rytału (charakteru) w jednostkach zlokalizowanych w różnych częściach kraju. Cechowały ją pewne elementy wspólne (np. podział na falę jesienną i wiosenną, które darzyły się wzajemną niechęcią, rytuał pasowania, popuszczania dziurek w opinaczach w zalezności od dni służby, wyginanie w "siodło" czapki i orzełka, opuszczanie pasa, etc.), ale w róznych jw miała ona zmienny charakter wystepowania (tj. im cięższa, liniowa jednostka, tym "fala" i jej rytuał był przestrzegany z większą pieczołowitością i konsekwencją). Jednak mit o "fali" jako o zjawisku nagminnym i patologicznym jest mitem wyolbrzymionym, i najczęściej rozpowszechnianym przez ludzi, którzy nie mieli z wojskiem nic wspólnego. Znam ją autopsji - służyłem w liniowej jednostce łączności (pierwszorzutowej). Też odczułem "falę" na własnej skórze, ale do jej samej byłem przygotowany - wszak słuchałem jeszcze w cywilu opowieści starszych kolegów. W innym wątku tego forum podkresliłem - w każdej, nawet najmniejszej zbiorowości ludzkiej trafią się dewianci lub sadyści, którzy ciężką służbę (brak dziewczyny, alkoholu, wolnego czasu, imprez) będą odreagowywać na innych - i to właśnie o nich, a nie o prawdziwej "fali" piszą rozgorączkowani dziennikarze, lub opowiadają byli żołnierze, świadkowie tych zdarzeń. Powtarzam - prawdziwa "fala" niewiele (lub z goła nic) z przemocą ma wspólnego. Służy do uregulowania życia w jednostce po godz. 15.00 (ale nie tylko). Na poligonie "fala" zostaje zawieszona - wszyscy zasuwają równo, bo liczy się rezultat - jeżeli dadzą "ciała", to wszyscy, nie tylko "koty" dostna po du..e. W warunkach wojennych brak "fali" jest chyba oczywistą oczywistością. Spróbuję w naprawdę dużym skrócie rozwinąć problematykę "fali" (dla ułatwienia przedstawię mój cykl, 2-letni): Jak powszechnie wiadomo, poborowy przychodzący do wojska (720 dni do cywila - ddc) mial przechlapane - na razie szedł na 2 - miesięczne przeszkolenie unitarne, i jako taki nie miał większego kontaktu ze starym wojskiem. Jednak wyjątek stanowili kaprale - ci potrafili sadystycznie "docenić" rekruta, szczegolnie, gdy im podpadł, lub okazywal się być ofermą. Ten okres był naistotniejszy - chodziło o to, by zrobić z ciebie maszynę do natychmiastowego wykonywania rozkazów (przez to ciągła musztra, marsze, piosenki, zgranie na poziomie drużyna/ pluton/ kompania). Żołnierz ma natychmiast i bezwłocznie wykonywac rozkaz - żołnierz myślący jest żołnierzem niepewnym, ktory może sprawić kłopoty reszcie oddziału (od myślenia są przełożeni). Po dwóch miesiącach "lepienia i formowania" materiału żołnierskiego jest uroczysta przysięga, i przejśce rekrutów na (już) macierzyste kompanie. I teraz czas na "falę" - rekrut przez pierwsze pół roku będzie "kotem" - nosi opinacze zapięte na pierwszą dziurkę, pas "pod pachami", niewygiętą czapkę (i orła - jest to charakterystyczny, z daleka rozpoznawalny znak fali), zawsze elegancki, wyprasowany i ... czujny . Nie ma żadnych praw - po obiedzie może jedynie siedzieć na stołku, nie może leżyć, nie może oglądać filmu po dzienniku. słucha poleceń (czasami głupawych) starszych kolegow, sprząta, jest uczynny, zasuwa za dwóch, i co najważniejsze - nie donosi. Po pół roku slużby następowało pasowanie - zostawał "ogonem" (prawo popuszczenia opinaczy o jedną dziurkę. pas już delikatnie może "zwisać", prawo oglądania filmów, a także za pozwoleniem "starych" leżenie po obiedzie. W skrajnych przypadkach wspomaga "kotów" przy sprzątaniu rejonu). Ogon" jednak miał sytuację nieporównywalnie lepszą pd "kota". Po roku służby, i przestrzegania niepisanych zasad i reguł "fali" "ogon" po pasowaniu* stawał się "starym" ("wickiem - skrót od wice - rezerwisty). "Stary" - to już elita wojska (od 366 ddc w dół). Miał mnóstwo przywilejów, to jego polecanie musiały wykonywac "koty" (i częściowo "ogony"). Jeżeli spotkałeś go na przepustce, z daleka był rozpoznawalny - słychać było charakterystyczne "dzwonienie" (popuszczone opinacze o 2 dziurki, i wyrobione klamry), czapka wygięta w sidło, pas na "jaj..ch", - jednym słowem - zazdrość wśród młodszych roczników. Na kompanii był panem ... Na pół roku przed końcem służby (180 ddc) po pasowaniu "stary" stawał się "dziadkiem" (opinacze popuszczone na ostatnią dziurkę). "Dziadkowie" to już wierchuszka Służby Zasadniczej - należał im sie szacunek, byli (w miarę możliwości) zastępowani żołnierzami młodszego rocznika przy pracach. Z chwilą, gdy "dziadek" do cywila miał 120 dni (120 ddc) wchodził na "falę"**. Z chwilą, gdy do cywila brakowało mu 50 dni (50ddc) "dziadek" stawał się "cywilem". Był to bardzo ciekawy okres, ponieważ w zasadzie cywil miał w założeniu tracić ... zainteresowanie wojskiem (!) [ żołnierski wierszyk brzmiał: "Cywil nie fala. Do wojska się nie wpie...la" . Ostatnia noc w MON-e (wedle tradycji) należało spędzić na gołych sprężynach, bez materaca ... * Pasowanie to radosna chwila dla żołnierzy. Odbywało się zazwyczaj gdzieś w piwnicy lub w magazynie, wiara zazwyczaj byla już przebrana w piżamy, a za akcesoria służył taboret i pas. Delikwent kładł się na taborecie, a starsi "falą" z tekstem "pasuję cię na ..." lali go raz pasem w wiadomą część ciała (oczywiście, tu tez mógł się trafić sadysta). a później wóda lała się strumieniami, i szczęśliwy delikwent, z boląca pupą wracał na kompanię jako wyższy w hierarchii. ** Był to popularny centrymetr krawiecki (150 cm), z ktorego ścierało się jedna stronę acetonem, celem wypisanie wierdszyków, lub wykonania rysunków. Niektóre "fale" były naprawdę majstersztykami wykonania. Po zjedzaniu obiadu "dziadek" meldował cyfrę (np. 98ddc), i walił niezbędnikiem w talerz. Oczywiście, praktyki te były ścigane przez kadrę, ale największa wściekłość budził meldujący żołnierz podczas ostatniego obiadu - tradycja mówiła, iż trzeba (i to zdrowo) pierdyknąć przy meldunku drewnianym taboretem w blat stołu ... P.S W nagłej sytuacji (np. podczas alarmu) fala nie miala mocy - każdy żołnierz musiał jak najszybciej udac się na wyznaczone stanowiska. Zapraszam do wspomnień (i rzecz jasna - do dyskusji).
  25. Czy wiadomo coś bliżej o losach o wynikach rozpoznania zachodniego brzegu Wisły w dn. 7 września przez wydzielony oddział z WBP-M ? W godzinach porannych miał on rozpoznać obszar za Wisłą, naprzeciwko Józefowa, a d-cą tego pododdziału był por. Edward Schoeneich, ( III szwadron 1.psk.) Oprócz zorientowania się w sytuacji miał on za zadanie ściągnąć na zachodni brzeg środki przeprawowe. Czy oddział ten natknął się na Niemców ?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.