-
Zawartość
3,805 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez ciekawy
-
Usterzenie PZL 37 "Łoś"
ciekawy odpowiedział TyberiusClaudius → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Nie potrafię powiedzieć, co siedziało w głowach inż. Dąbrowskiego, Misztala, czy Praussa. Wiem natomiast, że jeżeli IBTL/ITL konstrukcje testował i badał, to z pewnością wykrył by bez problemu wady i usterki rzeczonego podwójnego usterzenia pionowego. http://www.samolotypolskie.pl/samoloty/1262/126/Instytut-Lotnictwa-IL2 -
Dlaczego Hitler nie zaatakował Szwajcarii?
ciekawy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Front Zachodni
Szwajcaria była jak najbardziej w zasięgu ręki Hitler (dodatkowo otoczona państwami - sojusznikami Adolfa). Miliony franków w złocie stanowiły łakomy kąsek dla państwa prowadzącego wojnę totalna z całym Światem. Führer z dziesiątkami dywizji Wehrmachtu miał by się bać obrony terytorialnej Helvetów ? Wolne żarty... Chciałbym poznać rzeczywisty powód, dla którego Hitler zostawił Berno w spokoju. -
Usterzenie PZL 37 "Łoś"
ciekawy odpowiedział TyberiusClaudius → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Nie planowano. Natomiast w konstrukcji "Wichra" wykorzystano doświadczenie z testowania innych samolotów posiadających podwójny statecznik pionowy. Np. wnioski z doświadczeń przy testowaniu PZL-42 miały wpływ na budowę PZL-46. Nasza przedwojenna myśl techniczna poszła po prostu inną drogą - to dlatego m.inn. zrezygnowano z dalszej produkcji PZL-37 wersji A. -
Dlaczego Hitler nie zaatakował Szwajcarii?
ciekawy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Front Zachodni
Państwo, które posiada odpowiednie środki przeznaczone na finansowanie kampanii wojennych ma większe szanse ich wygrania od państwa, które owych środków nie posiada. Wiedza ta jest powszechnie znana od przeszło 1400 lat, czyli od czasu słynnego "Traktatu o sztuce wojennej" Sun Zi (Sun Tzu) -
Usterzenie PZL 37 "Łoś"
ciekawy odpowiedział TyberiusClaudius → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
To nie chodzi o to, by myśliwiec "atakował idealnie wzdłuż ogona" (co faktycznie w realiach walki powietrznej mogło być dosyć trudne do wykonania), lecz by utylitarnie rozwiązać problem trudnej do obrony "martwej strefy", czyli obszar w przybliżeniu w kształcie stożka. Z tego punktu widzenia rozwiązanie konstrukcyjne polegające na umieszczeniu zamiast jednego dwu stateczników pionowych zdawało się być rozwiązaniem optymalnym ( i tak też u nas kombinowano (PZL-37B, PZL-38, PZL-42, PZL-44, PZL-46, itd.). -
Usterzenie PZL 37 "Łoś"
ciekawy odpowiedział TyberiusClaudius → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Z drugiej jednak strony: tam gdzie był jeden statecznik (i co za tym - martwa strefa za nim) powstała strefa dogodna do prowadzenia ognia przez strzelca pokładowego. A to już nieco utrudniało robotę myśliwcom atakującym z tylnej półsfery. -
Rozkloszowane spodnie, wzór kołnierza golfa marynarskiego i ogólnie o specyfice tradycyjnych ubiorów marynarskich i rybackich
ciekawy odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Przy okazji tematu o kroju spodni spodni marynarskich pozwolę sobie zadać pytanie na temat innej części garderoby marynarzy - pasiastej (biało - granatowej) koszulki, zwanej "bosmanką - dlaczego akurat ten wzór tak upowszechnił się wśród braci marynarskiej, i jest tak popularny na całym Świecie ? -
Szkodziło by. Wyłamanie się z międzynarodowych sankcji nałożonych na Rosję w żadnym wypadku nie przyspieszyło by dajmy na to "zwrotu" Tupolewa, a na pewno skutkowało by jeszcze większym ostracyzmem ze strony lewackiego PE.
-
Usterzenie PZL 37 "Łoś"
ciekawy odpowiedział TyberiusClaudius → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
W kwestii formalnej - jeżeli weźmiemy pod uwagę chronologię zdarzeń, to PWS-19 konkurencją "Karasia" raczej nie był: jak PWS zbudowała pierwsze dwa egzemplarze tej maszyny, to PZL-23 był jeszcze na deskach kreślarskich. Dopiero niepowodzenia podczas testów w IBTL skutkowały zaniechaniem dalszych prac nad tym projektem, i skierowaniem uwagi na rokujący dużo większe nadzieje projekt "Karasia" (różnica w datach oblotu tych maszyn to prawie 3 lata). -
Dlaczego Hitler nie zaatakował Szwajcarii?
ciekawy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Front Zachodni
1. Hitler atakował i zdobywał kraje znacznie większe, położone w górach (np. Jugosławia, Grecję czy Norwegię), i teren górzysty nie stanowił dlań aż tak wielkiej przeszkody w realizacji celów. 2. Tych przeszkolonych jednostek do walk w górach i w ciężkich warunkach terenowych Wehrmacht posiadał najwięcej ze wszystkich ówczesnych państw europejskich (np. 1, 2 i 3.DGór., Strzelcy Alpejscy, czy Fallschrimjager. Szczególnie korzystny dla Hitlera w tej materii był Anschluss górzystej Austrii, i wchłonięcie tamtejszych formacji górskich). Dodatkowo Hitler mógł liczyć na Mussoliniego, który dysponował podobnymi formacjami za południową granicą Szwajcarii. 3. Jak najbardziej mieli (żołnierze ówczesnego Wehrmachtu to najlepiej wyszkoleni i przygotowani do walki wojownicy tej części Świata). Za nimi szła siła, technika, nowoczesna doktryna wojenna, no i oczywiście liczebność. 4. Korzyści z zajęcia Szwajcarii byłyby ogromne - Hitler bardziej niż powietrza potrzebował środków do prowadzenia wojny (poniewaz tego typu imprezy są bardzo, ale to bardzo kosztowne). -
Kampania Wrześniowa...
ciekawy odpowiedział mer → temat → Zagadnienia ogólnomilitarne i ogólnopolityczne
Tak - za to dostawał odpowiedni ekwiwalent pieniężny. Często oficerowie szyli sobie mundur (np. z gabardyny) lub płaszcz u krawców (np. w Muzeum 24.Pułku Ułanów w Kraśniku znajduje się oficerska kurtka skórzana wz.36, uszyta prywatnie). Z kolei ja nie rozumiem - kondomy do kraju zamieszkałego przez kobiety untermensche (w tym żydówki) - ideologia narodowosocjalistyczna surowo zabraniała obcowania płciowego z wyżej wymienionymi .... -
Realne wg Hitlera. Natomiast rzeczywistość nieco się z nimi rozmijała. USA prędzej czy później włączyłyby się do ogólnoświatowego konfliktu (tak jak w I WŚ), i opowiedziałyby się po stronie Wielkiej Brytanii. Jednak z chwilą przestawienia amerykańskiej gospodarki z pokojowego na tor wojenny - biada przeciwnikowi ! Atak Japończyków był wymuszony koniecznością ekspansji na południe i południowy zachód - ten kraj nie posiadał na swoim terytorium zasobów i surowców niezbędnych do prowadzenia wojny (szczególnie długotrwałej). Cesarstwo doskonale zdawało sobie sprawę, iż dokonując ekspansję na obszarze Dalekiego Wschodu i Indonezji wejdą w konflikt z mającą tam żywotne interesy Wielką Brytanią, oraz z USA - było to działanie prowadzone z premedytacją. Natomiast czy wejście z konflikt z USA było słuszne ? Tu Japończycy nie mieli złudzeń - na dłuższą metę takie przedsięwzięcie musi zakończyć się spektakularną klęską (przeciwny wojnie z USA był sam adm. Isoroku Yamamoto). Jeszcze wcześniej USA zatrzymało ekspansję japońską (6 i 7 V 1942 r. - Bitwa na Morzu Koralowym). Po wygranej Amerykanów na Guadalcanal (8 lutego 1943 r.) Japończycy byli już bez najmniejszych szans. Europa w żadnym wypadku nie zostałaby pozostawiona sama sobie: Jasne - setki tysięcy żołnierzy wziętych do niewoli w pierwszych tygodniach wojny w Zachodnich Okręgach Wojskowych, tysiące zniszczonych czołgów i samolotów stoją nieco na bakier z twoją tezą. Z jednym jednak wypada się zgodzić - Rosja sowiecka posiadała niemal nieograniczone zasoby ludzkie (stąd tak szybkie uzupełnianie strat). Hitler zaatakował o miesiąc za późno (ale to jego wina - musiał pomóc Mussoliniemu na Bałkanach). Co do generałów - zgoda, ale olbrzymie obszary Rosji musiały w końcu pogrzebać Blitzkrieg (który z serii błyskawicznych uderzeń przekształcił się w końcu w wojnę pozycyjną). Resztę dokończyło złe planowanie najlepszych logistyków w ówczesnym świecie, no i oczywiście klimat. Całość projektu pogrzebały osobiste rozkazy Hitlera. Moskwa była tylko punktem na mapie - nadrzędnym celem powinno być całkowite rozbicie sowieckich sił, a także uniemożliwienie ich odtworzenia, oraz niszczenie zakładów produkujących materiały wojenne i uzbrojenie (kłaniał się tu brak ciężkich czterosilnikowych bombowców, mogących dewastować głębokie zaplecze frontu). Zbyt dużo pobożnych życzeń - Wehrmacht z jakichś przyczyn nie rozbił sił RKKA broniących Moskwy - z jakich ? Tak naprawdę bombowce Luftwaffe mogłyby "bezpiecznie" (tj. w osłonie myśliwców) dewastować południową i południowo wschodnią Anglię - na więcej nie pozwalał zasięg Bf.109, które tylko kilka minut mogły przebywać nad Londynem, i w pasie na północ od niego (później trzeba było szybo wracać do Francji). Organizowanie wypraw bombowych bez osłony myśliwskiej w głąb Wielkiej Brytanii, znając determinację pilotów RAF byłoby czystym samobójstwem.
-
Jego porażka wcale nie była z góry przesądzona - w 1940 r. mógł sobie odpuścić BoB, zadowalając się resztą Europy (i nie ponosząc przy tym koszmarnych strat w Luftwaffe). Gospodarka Europy z powodzeniem zaspokoiła by potrzeby machiny wojennej III Rzeszy. Za to lepiej powinien przygotować się do "Barbarossy" - zgromadzić więcej materiałów wojennych i zaopatrzenia do walki w warunkach ciężkiej zimy, przerzucić część wojsk do Finlandii, datę rozpoczęcia kampanii przesunąć o miesiąc wcześniej (22 maja). I postawić sobie realne cele, i konsekwentnie się ich trzymać - taka Moskwa czy Stalingrad to tylko punkty na mapie, a zasadniczym celem powinno być rozbicie sowieckich sił zbrojnych. Naciskać Japonię, by non stop napierała w Mandżurii. Unikając jak długo się da konfrontacji z USA Hitler powinien blokować szlaki morskie Wielkiej Brytanii (ona sama zarówno w 1940, jak i w 1941 roku bez udziału USA nie stanowiłaby jeszcze dla niego dramatycznego zagrożenia).
-
Józef Piłsudski pierwzowzorem Nikodema Dyzmy?
ciekawy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Biografie
Zaiste. Czy secesjonista ma jakiś (nawet malutki) dowód, iż za owym pobiciem z 1927 roku w Jankach stali siepacze Piłsudskiego, a nie dajmy na to zazdrosny mąż, któremu wzmiankowany Tadeusz (który nawiasem mówiąc wprost uwielbiał kobiety) przyprawiał rogi, lub jakiś "pożyczkodawca", któremu tenże winien był pieniądze ? Lub ktoś, komu Dołęga-Mostowicz naubliżał, obraził lub oczernił w oczach towarzystwa ? I tylko owemu zbiegowi okoliczności zawdzięczamy, iż gwiazda Dołęgi-Mostowicza jako pisarza (a nie marnego, antysanacyjnego publicysty) rozbłysła na firmamencie literatury XX-lecia międzywojennego (poczynając od 1932 roku). Bo nie dotarł. W 1939 r. został zmobilizowany (jako ochotnik) w stopniu kaprala podchorążego, dotarł do przygranicznych Kut, i walczył z patrolami RKKA. Wersji jego śmierci jest kilka, ale wszystkie posiadają jeden wspólny mianownik: pisarz zginął z rąk Sowietów (chociaż jedna z wersji mówi o śmierci z rak polskiego patrolu). Istnieją też rozbieżności co do daty jego śmierci (18-20 września 1939 r.). Zaiste - ciekawe. Rad bym się dowiedzieć kiedy, i w jakim celu kpr pchor. Tadeusz Dołęga-Mostowicz przekraczał wielokrotnie granicę polsko-rumuńską w Kutach we wrześniu 1939 r. ? Na pewno nie wierzę Zbigniewowi Mitznerowi. Sensowny natomiast wydaje mi się ten fragment (o zgrozo - z "Newsweek'a" ): Według najpopularniejszej legendy wyjechał na front wschodni swym eleganckim buickiem. Miał zginąć od ukraińskiej kuli we własnym samochodzie podczas przekraczania granicy 17 września na moście w Kutach. Według innej wersji wobec ucieczki z kraju całego rządu i naczelnego dowództwa on postanowił zostać. Skrzyknął oddział podobnych sobie straceńców i postanowił bronić Kut przed wkraczającą Armią Czerwoną. Miał zginąć, gdy zwlekał z oddaniem broni w chwili rozbrajania przez Rosjan. Według kolejnej wersji, ujawnionej niedawno, miałby zginąć za... oficerki, na widok których sowiecki sołdat, pewny, że ma przed sobą oficera, wyjął broń i strzelił. We wszystkich tych wersjach obecni są podpisani z imienia i nazwiska świadkowie. Wyjmują poległemu pisarzowi z kieszeni ostatni rachunek z wydawnictwa Rój, zdjęcie żony z synkiem albo jego dziennik wrześniowy, kończący się niestety na dniu wyjazdu z Warszawy. Ale Dołęga-Mostowicz nigdy nie był żonaty, nie miał dzieci i nigdy, jak kategorycznie twierdzi jego rodzina, nie pisał dziennika. Nie zginął też 17 września, co przez lata miało znaczenie symboliczne, i nie osłaniał z bronią ucieczki "zajęczym szlakiem" polskiego rządu. Nie miał też stopnia kapitana, choć informację tę do dziś powtarzają nawet wydawnictwa encyklopedyczne. A już za całkowite zmyślenie należy przyjąć żywe w tych legendach przekonanie, że żołnierz radziecki, który zastrzelił Dołęgę, został postawiony przed sądem i rozstrzelany. Prawda o okolicznościach jego żołnierskiej śmierci, zrekonstruowana na podstawie kilkudziesięciu zgodnych w istocie relacji, jakie napłynęły na apel "Rewizji nadzwyczajnej" od dawnych mieszkańców Kut, brzmi nie mniej dramatycznie. W dzień i w nocy z 17 na 18 września przez Kuty, małą letniskową miejscowość na rumuńskiej granicy, przeszła "cała Polska". Dziesiątki tysięcy ludzi przekraczało most na Czeremoszu. Wobec wkroczenia w granice Rzeczypospolitej Armii Czerwonej przeszli tą drogą także prezydent, rząd i wódz naczelny. Nie sposób odpowiedzieć, dlaczego opuszczano Polskę w takim pośpiechu, by nie powiedzieć w panice. Rosjanie wkroczyli do Kut dopiero 21 września. Jak się wydaje, Stalinowi było z różnych powodów zręczniej nie brać do niewoli polskich dygnitarzy. 8 września w Kutach zrobiło się już spokojnie. Tego dnia, nadal nie wiadomo skąd, pojawił się tam Tadeusz Dołęga-Mostowicz. Był w mundurze kaprala podchorążego. Nikt nie zna odpowiedzi na pytanie, jaki był jego wrzesień. Nie wiadomo, czy walczył i czy oddał choćby jeden strzał do wroga. Został włączony do batalionu majora Henryka Piątkowskiego, który organizował obronę miasteczka, a właściwie demonstrację polskiej obecności w polskim mieście "tak długo, jak się da". Układ z Rumunami po drugiej stronie granicznego mostu na Czeremoszu przewidywał bowiem, że jeśli w mieście padnie choćby jeden polski strzał w kierunku Rosjan, to żaden z Polaków nie przekroczy granicy, a Rumuni wysadzą most. Czekano więc na Rosjan, którzy zdawali się zupełnie nie śpieszyć. Przez dwa dni w Kutach nie działo się nic. 21 września rano major Piątkowski dostał wiadomość z Kołomyi, że w stronę Kosowa i Kut wyruszyło kilka czołgów sowieckich. Postanowił skierować do miasta pluton piechoty jako osłonę samochodu wysłanego przed godz. 10 po chleb dla wojska. Odkrytą półciężarówką pojechali: porucznik Wojda, kierowca i kapral podchorąży Dołęga-Mostowicz. Dwóch pierwszych siedziało w szoferce, Dołęga, mierzący ponad dwa metry, wolał miejsce na platformie. Gdy samochód z ładunkiem chleba ruszał w drogę powrotną, a uśmiechnięty Dołęga machał ręką jakiemuś chłopcu, padła seria strzałów z czołgu, który pojawił się w górze uliczki. Auto wywróciło się na ostrym zakręcie. Mężczyźni siedzący w szoferce zdołali umknąć. Pozostał jeden poległy, ofiara jedynych strzałów, jakie padły w czasie tej wojny w Kutach. Los chciał, że był nim Tadeusz Dołęga-Mostowicz - dla tych, którzy go chowali następnego dnia na miejscowym cmentarzu, wielki polski pisarz i bohaterski żołnierz. Wszyscy pozostali żołnierze batalionu majora Piątkowskiego ocaleli. O 11.55 nieatakowany przez Rosjan polski oddział opuścił granice Rzeczypospolitej. http://www.newsweek....,26060,1,1.html Edit: na dws-ie jest wzmianka o d-cy kpr pchor. Dołęgi -Mostowicza: http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=94&t=128552 -
Sojusz Turcja - Rosja zdaje się być sojuszem nieco "egzotycznym" - odwieczni wrogowie i rywale (strefy wpływów) mają sprzeczne interesy (np. w Syrii), tedy cała ta impreza ta wydaje się być mało prawdopodobną. Powstaje więc pytanie - co chce przez to osiągnąć prezydent Erdogan ? Zapewne chodzi mu o kolejny pakiet ustępstw i grantów od EU i USA. Prowadzi on politykę szantażu i nacisku - zdawać by się mogło, iż po głowie mu chodzi odbudowa Imperium Osmańskiego, ale to se ne vrati - nie ten czas, nie ta sytuacja międzynarodowa ....
-
Największe siły morskie, jakie udało się wystawić III Rzeszy podczas całej II WŚ, to były zespoły okrętów użyte do Operacji Weserübung (8/9 kwietnia 1940 r.). 1, 2, 3, 4. i 5.Marine Gruppe składała się z 14 niszczycieli, dwóch okrętów linowych, czterech lekkich krążowników, dwóch ciężkich krążowników, okrętu artyleryjskiego, torpedowcówi różnych mniejszych jednostek.
-
A i owszem - przynależą. Jednak to z greckich (np. Lesbos), i z włoskich wysp, następuje "desant" na kontynentalną Europę. To na tych wyspach zbiera się masa krytyczna "uchodźców". jancet: Zachodzi taka dziwna prawidłowość: fala "uchodźców" zalewająca Europę spowodowała dziwny trend (stała się swoistym katalizatorem?) : otóż Muzułmanie mieszkający sobie do tej pory spokojnie w Europie obok rdzennych Europejczyków przypomnieli sobie (z nagła), że są ... muzułmańskimi ekstremistami, i obecnie nie ma dnia (a na pewno tygodnia), by kogoś nie molestowano, gwałcono, dźgnięto nożem, nie porąbano siekierą, maczetą, nie dekapitowano lub nie wysadzono. Sygnał wysyłany od przywódców UE jest jasny: Sorry, taki mamy klimat, musimy przywyknąć do zachowań biednych, sfrustrowanych "uchodźców", którzy w ten sposób kanalizują swoje fobie i frustracje. To już będzie obecnie normą ... W świetle tego warto zapoznać się ze zdaniem Syryjczyka mieszkającego w Niemczech, profesora Bassama Tibi: Syryjski profesor mieszkający w Niemczech stwierdził, że arabscy uchodźcy widzą Niemki jako "zdziry", dlatego nie widzą nic złego w gwałtach. Dlaczego to robią? To wynik rozczarowania poziomem socjalu jaki otrzymują w Europie. Według profesora odpowiedzialna za to jest głównie Angela Merkel. Prof. Bassam Tibi powiedział, że akty przemocy seksualnej np. te w Kolonii są wynikiem niezadowolenia z życia po emigracji. Oczekiwali luksusowych mieszkań, wysokiego socjalu, samochodów, a to co otrzymali im nie odpowiada. Masowe gwałty i molestowania służą temu aby upokorzyć Niemców w "Syryjskim stylu". Tibi, obecnie żyjący w Niemczech potwierdza: " Arabscy mężczyźni spodziewali się świetnych mieszkań, jasnowłosych kobiet i państwa opiekuńczego". Dalej mówi, że sam zauważa ogrom rzeczy i narzędzi jakimi są obdarowani uchodźcy, przestrzega natomiast, że to dla nich niewystarczające. Dlaczego? Przed przyjazdem do Niemiec, większość z tych mężczyzn widziała styl życia Europejczyka, który posiada dom, dobry samochód, dużo pieniędzy i piękną, wierną żonę. Po przybyciu na miejsce okazało się jednak, że nie do końca ta kto wygląda. Bassam zwraca uwagę, że większość z tych "niezadowolonych" otrzymała od państwa mieszkania dwupokojowe co np. w Kairze uchodzi za luksus, to jednak nie wystarcza. Chcieli większych lokali i samochodów. Teraz będą się mścić. Jeżeli państwo nie da im tego czego oczekują będą upokarzać Niemców i brać wszystko siłą. W jaki sposób? Arabowie uważają się za honorowy naród. Niemki mają za zdziry, ponieważ "sypiają z każdym". W Syrii jeżeli chce się upokorzyć mężczyznę to gwałci się jego żonę. Ten "system wartości" uchodźcy przenieśli do Europy. Poprzez masowe gwałty chcą upokorzyć Niemców. Imigranci wiedzą, że ataki seksualne są niedozwolone, jednak żyjąc w przeświadczeniu, że Niemki to "dziwki", wierzą, że nie spotka ich za to żadna kara. Gdzie w tym wszystkim rola policji? Policja ma związane ręce. Funkcjonariusze boja się oskarżeń o rasizm bardziej niż wybuchu zamieszek w życiu publicznym, dlatego reagują bardzo zachowawczo bądź wcale. Bassam Tibi podkreśla, że to zachowanie sprawia, iż uchodźcy mają policjantów za "mięczaków". wRealu24.pl http://wrealu24.pl/index.php/services/1247-uchodzcy-chcemy-dziwek-i-luksusow-jak-tego-nie-dacie-wezmiemy-to-sila-i-upokorzymy-was
-
http://nowahistoria.interia.pl/ii-rzeczpospolita/news-marian-buczek-czyli-co-sie-kryje-za-mitem-o-bohaterskiej-smi,nId,1834268
-
Polska, II WŚ -1939- '89
ciekawy odpowiedział TyberiusClaudius → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Wolność i niepodległość - tak. Natomiast użytkownikowi Tyberiusowi ,który twierdzi, iż wzmiankowane wartości Polscy uzyskali już w roku 1945 r.należy pogratulować wiedzy historycznej Poprawka. To przez Polskę (niestety) wiodła najkrótsza droga dla wojsk sowieckich do stolicy III Rzeszy - Berlina. I nikt się Polaków w tej materii o zdanie nie pytał - żołnierze AK, którzy w ramach Akcji "Burza" pomagali RKKA w wyzwalaniu miast we wschodniej Polsce byli rozbrajani, aresztowani, i albo wywożeni na Wschód (alternatywa: przymusowo wcielani do wojska), albo mordowani. Nie dane im było wystąpić jako gospodarze tych ziem przed Sowietami. A Polacy i tak by odbudowali własny kraj, bez względu na to, kto go by "wyzwolił" - chociaż en masse niewątpliwie woleli by, by był to wyzwoliciel, który z Zachodu dochodził już do Łaby i zachodnich Czech .... Kominy - i owszem. Jestem głęboko przekonany, iż kilka tysięcy ofiar "Obławy Augustowskiej" miało by zgoła odmienne zdanie: http://oblawaaugustowska.pl -
Tymczasem do Europy zbliża się kolejna fala "uchodźców". Co na to Frau Merkel ? http://fakty.interia.pl/raporty/raport-imigranci-z-afryki/informacje/news-grecja-zaniepokojona-zwiekszonym-naplywem-migrantow,nId,2244284
-
Takoż i ja - tonsura ma zaczyna zataczać coraz bardziej pokaźny krąg Co do lata - standart: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1145926362133919&set=a.1082844795108743.1073741826.100001496983448&type=3&theater I jeszcze jedno - jestem zadeklarowanym fanem firmy 4F
-
Do założenia tego tematu skłonił mnie (o zgrozo !) artykuł z lewackiego "Przeglądu", popełniony 4 lata temu przez redaktora Krzysztofa Wasilewskiego, autora "lewicujących" artykułów. Z wieloma tezami się nie zgadzam (szczególnie "rażąca" jest końcówka), jednak warto poznać opis pewnych mechanizmów politycznych, oraz przyjrzeć się bliżej działalności naszych ówczesnych decydentów. Jakie jest wasze zdanie w ocenie postaci gen. Sikorskiego ? Pod naciskiem Francji we wrześniu 1939 r. doszło do przewrotu w polskich władzachWładysław Sikorski zawdzięczał władzę Francji. Wykorzystując kontakty w Paryżu, pozbył się politycznych przeciwników i wywalczył dla siebie tekę premiera i wodza naczelnego. Ceną, jaką za to zapłacił, była zgoda na ingerowanie przez mocarstwa zachodnie w wewnętrzne sprawy Polski. Jest wrzesień 1939 r. Zbliżające się do Warszawy wojska niemieckie zmuszają polskie władze do opuszczenia stolicy. Prezydent Ignacy Mościcki wraz z całym rządem ewakuuje się do Rumunii, gdzie niespodziewanie zostaje internowany. Wobec niemożności dalszego pełnienia obowiązków głowy państwa Mościcki zaocznie mianuje swoim następcą Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego, byłego adiutanta Józefa Piłsudskiego, a obecnie ambasadora RP w Rzymie. Jedną z pierwszych decyzji nowego prezydenta jest powołanie premiera. Zgodnie z powszechnym oczekiwaniem tekę szefa rządu otrzymuje gen. Kazimierz Sosnkowski. Sanacja zachowuje pełnię władzy na emigracji. Na drodze do realizacji powyższego scenariusza stanęła Francja. Paryż od początku patrzył niechętnie na sanacyjne rządy. O ile Józefa Piłsudskiego traktowano nad Sekwaną jak polityka europejskiego formatu, o tyle jego następcy napotykali chłód, a nawet wrogość. Szczególnie alergicznie odnoszono się do Józefa Becka. Niespełna rok po objęciu funkcji ministra spraw zagranicznych zdołał zrazić do siebie całą francuską elitę. Kiedy więc Beck przybył z oficjalną wizytą do Paryża we wrześniu 1933 r., na dworcu przywitał go pomniejszy urzędnik, co było rażącym złamaniem protokołu dyplomatycznego. Tego afrontu szef polskiej dyplomacji nigdy nie zapomniał. ODRZUCIĆ BECKA Także Francja nie zmieniła stosunku do Becka i całej sanacji. Dopiero groźba niemieckiego uderzenia skłoniła Paryż do ocieplenia relacji z Warszawą. Jednak nawet wówczas nie zrezygnowano ze starań o zmiany personalne w polskim rządzie. Podczas wizyty marsz. Edwarda Rydza-Śmigłego w Paryżu, do której doszło w 1936 r., gospodarze zażądali dymisji Becka. Z dwojga złego woleli rozmawiać ze Śmigłym niż z proniemieckim – ich zdaniem – szefem polskiej dyplomacji. Najchętniej jednak Francuzi pozbyliby się całego sanacyjnego rządu, zastępując go gabinetem pod wodzą gen. Władysława Sikorskiego. Francja kochała Sikorskiego nie mniej, niż Sikorski kochał Francję. Jeszcze jako młody oficer zdobył przychylność tamtejszej kadry wojskowej. W 1928 r. do księgarń trafiła jego praca na temat wojny polsko-bolszewickiej. Niemal równocześnie z jej polskim wydaniem ukazała się wersja francuska z przedmową samego Ferdinanda Focha. Od tego czasu Sikorski regularnie spotykał się z francuskimi dowódcami. Wyjazdy te zakończyły się dopiero po osobistej interwencji Becka. Minister obawiał się rosnącego autorytetu Sikorskiego nie tyle we Francji, ile przede wszystkim w kraju, zawiedzionym rezultatami sanacyjnych rządów. Jednak dopóki Polska pozostawała suwerenna, dopóty Francuzi mieli ograniczone pole działania. Mogli sugerować, prosić, nawet żądać, lecz ich wpływ na polską politykę pozostawał niewielki. Sytuacja zmieniła się we wrześniu 1939 r. Najpierw atak hitlerowski, a następnie wkroczenie Armii Czerwonej na Kresy Wschodnie zachwiały fundamentami państwa. Nie widząc szansy na skuteczną obronę kraju, polskie władze na czele z prezydentem, premierem i wodzem naczelnym podjęły decyzję o ewakuacji do Rumunii. Stamtąd planowały przedostać się do sojuszniczej Francji, by tam odbudować polską armię. Wbrew wcześniejszym uzgodnieniom niedługo po przekroczeniu granicy polskie władze zostały internowane. Pozostając w formalnym sojuszu z III Rzeszą, Bukareszt nie mógł lekceważyć żądań Berlina. Jak jednak nieoficjalnie przyznawali rumuńscy politycy, źródeł tej decyzji należało szukać we francuskiej ambasadzie. Niektórzy historycy sugerują nawet, że przygotowania do internowania polskich władz Francuzi rozpoczęli tuż po wybuchu wojny. Chociaż działali oni bez zgody swojego rządu, trudno przypuszczać, by ktokolwiek w Paryżu próbował ich powstrzymać. W swój plan wciągnęli niemal cały rumuński rząd oraz króla Karola. PLANOWANY ZAMACH O planowanym zamachu stanu wiedzieli także niektórzy polscy dyplomaci. Do przewrotu niedwuznacznie namawiał ich sam Sikorski, który w Rumunii znalazł się w tym samym czasie co polskie władze. Generał nie tylko nie został internowany, lecz dzięki pomocy francuskich dyplomatów miał wolny dostęp do rumuńskiego kierownictwa. Poparcie Paryża dodało mu autorytetu na tyle, że mógł poczuć się już nieformalnym wodzem naczelnym. „Rząd obecny i klika musi pójść precz – rozkazywał. – Jest on dezawuowany w kraju. Na razie wstrzymać wypłatę pieniędzy. Odciąć się od tego rządu, który nie powinien dotrzeć do Francji”. Jednym z pierwszych polskich dyplomatów, którzy przeszli na stronę Sikorskiego, był attaché wojskowy w Rumunii, płk Tadeusz Zakrzewski. „Wszyscy jako tako rozsądni ludzie – pisał – rozumieli naówczas konieczność zmiany kierownictwa politycznego i wojskowego oraz poprowadzenia wojny w innej skali i na innej platformie politycznej. Po porozumieniu się z gen. Sikorskim zadałem pierwszy i decydujący cios, odmawiając (…) posłuszeństwa Śmigłemu i podporządkowując się Sikorskiemu”. Płk Zakrzewski, którego Sikorski nazywał swoim pułkownikiem, był kluczową postacią w umożliwieniu przewrotu. Jako attaché regulował m.in. wydawanie wiz, kontrolując tym samym przepływ Polaków na Zachód. Za aprobatą Sikorskiego zawarł on z ambasadą francuską umowę, na mocy której wizy wjazdowe do Francji otrzymywali jedynie ci, którzy przedstawili jego pisemną zgodę. Jak łatwo zgadnąć, takiej zgody nie otrzymali przede wszystkim sanacyjni członkowie władz cywilnych i wojskowych. Mniej aktywni od Zakrzewskiego byli ambasador RP w Rumunii Roger Raczyński oraz radca ambasady Alfred Poniński. Ten pierwszy, chociaż z początku oficjalnie nie poparł Sikorskiego, odmówił wykonywania poleceń Becka. Z kolei Poniński już 20 września zwrócił się do władz rumuńskich z podziękowaniem za „przyjazną gościnę udzieloną wszystkim uchodźcom polskim”, oświadczając zarazem, że całkowicie zgadza się na „wszystkie środki [a więc także na internowanie polskich władz – przyp. aut.] zastosowane przez rząd rumuński”. Kiedy zatem 21 września obaj spotkali się z Sikorskim, z milczącym przytakiwaniem przysłuchiwali się, jak przedstawiał im niemalże gotowy skład nowego rządu. Nieświadomy tych wydarzeń Mościcki – formalnie nadal głowa państwa polskiego – realizował własny plan przekazania władzy. Pierwszym jego kandydatem na nowego prezydenta był kard. August Hlond. Jednak obawa przed wzrostem wpływów Watykanu na sprawy polskie zaważyła na tym, że ostatecznie nominację otrzymał Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Nie wiadomo, czym Mościcki się kierował przy swoim wyborze. Jak pisał przychylny sanacji prof. Pobóg-Malinowski, „nominacja [Wieniawy] na prezydenta musiała wywołać głębokie zdumienie nawet wśród jego przyjaciół, nie mogła też nie pobudzić opozycji do uruchomienia wszystkich środków i sił dla utrącenia jego prezydentury”. ZAREKWIROWANY MONITOR Listy z rezygnacją Mościckiego i decyzją o mianowaniu nowego prezydenta zostały wysłane kurierem do Paryża, dokąd 25 września Wieniawa przybył z Rzymu. Jednak zgodnie z polskim prawem nowe władze mogły się ukonstytuować dopiero po ogłoszeniu zmian w „Monitorze Polskim”. Pierwsze jego numery ukazały się w Paryżu w nocy z 25 na 26 września. W tym samym czasie odpowiednia nota została przekazana francuskiemu wiceministrowi spraw zagranicznych. Ten miał ją przyjąć bez żadnych zastrzeżeń. Nastawienie francuskich władz zmieniło się dopiero po interwencji Sikorskiego, który już od paru dni przebywał w Paryżu. W południe 26 września do Ministerstwa Spraw Zagranicznych został wezwany ambasador RP Juliusz Łukasiewicz, któremu oznajmiono, że „dokonany przez prof. Mościckiego wybór następcy nie jest szczęśliwy”. Jednocześnie zarekwirowano cały nakład „Monitora Polskiego”. Przeciwko kandydaturze Wieniawy głośno zaprotestowali także przebywający w Paryżu polscy politycy. Wśród nich znalazł się m.in. August Zaleski, były minister spraw zagranicznych, którego na tym stanowisku zastąpił w 1932 r. Józef Beck. Mimo to Zaleski do końca pozostał wiernym piłsudczykiem, co nadawało jego sprzeciwowi dodatkowy wydźwięk. Sprzeciw Zaleskiego nie był bez znaczenia, lecz to Francja miała decydujące zdanie. Jako gospodarz Paryż postanowił aktywnie uczestniczyć w tworzeniu polskiego rządu, łamiąc tym samym dobre obyczaje i zawarte umowy o nieingerowaniu w wewnętrzne sprawy sojuszników. Więcej wstrzemięźliwości zachowali Brytyjczycy, którzy jednak w żaden sposób nie zamierzali powstrzymywać Francuzów. Londynowi wystarczyły zapewnienia, że zmiana na szczytach polskich władz nie wpłynie na ich politykę wobec Niemiec. W tej sytuacji Wieniawa-Długoszowski nie miał innego wyboru niż zrezygnować z nominacji. W liście z 27 września były już kandydat na prezydenta pisał do Mościckiego: „Dziękując Panu Prezydentowi za okazane mi zaufanie i wiarę w to, że w każdym wypadku postąpię, mając na widoku jedynie tylko dobro Rzeczypospolitej, składam niniejszym na ręce Pana Prezydenta zrzeczenie się godności następcy Prezydenta Rzeczypospolitej”. Kilka dni później Wieniawa był z powrotem w Rzymie, gdzie pełnił obowiązki ambasadora aż do wypowiedzenia przez Włochy wojny w czerwcu 1940 r. Po rezygnacji Wieniawy inicjatywa powróciła do Mościckiego. Pomny wcześniejszego błędu tym razem poprosił o listę kandydatów akceptowanych przez Francję. Znaleźli się na niej August Zaleski, kard. August Hlond, Ignacy Paderewski oraz Władysław Raczkiewicz, były marszałek Senatu i ówczesny prezes Światowego Związku Polaków z Zagranicy „Światpol”. Swoją kandydaturę wkrótce wycofali Zaleski i kard. Hlond. Po dłuższym zastanowieniu zrezygnował także Paderewski, który krótko przedtem przeszedł zawał serca. W ten sposób jedynym kandydatem pozostał Władysław Raczkiewicz. Urodzony w 1885 r. Raczkiewicz nigdy nie należał do pierwszej ligi polityków. Dwukrotnie – w 1921 r. i 1925 r. – stał na czele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Najlepiej scharakteryzował go sam Piłsudski, mówiąc o nim: „Dobry na wojewodę, dobry na ministra spraw wewnętrznych, ale na okres bez trudności politycznych; brak mu kręgosłupa”. Te cechy, które wtedy mierziły marszałka, we wrześniu 1939 r. okazały się decydujące w wyborze Raczkiewicza na głowę państwa. Należał on do reżimu sanacyjnego, jednak odgrywał w nim na tyle podrzędną rolę, że akceptowali go zarówno Sikorski, jak i Francja. W telegramie z 30 września Ignacy Mościcki mianował Raczkiewicza swoim następcą, a sam podał się do dymisji. Nierozstrzygnięta pozostawała natomiast sprawa obsadzenia funkcji premiera i naczelnego wodza. Francuzi nie ukrywali, że na obydwu stanowiskach widzieliby Sikorskiego. Ale wśród polskich polityków, nie tylko o rodowodzie sanacyjnym, największym uznaniem cieszył się gen. Kazimierz Sosnkowski. Jedynie brak pewności co do miejsca jego pobytu sprawił, że Mościcki nie wybrał go na swojego następcę. Zarówno Wieniawa, jak i Raczkiewicz deklarowali jednak, że przekażą Sosnkowskiemu swój urząd, gdy tylko ten znajdzie się w Paryżu. Ostatecznie postanowiono, że Sikorski zostanie „dowódcą armii polskiej we Francji” do momentu zastąpienia go przez Sosnkowskiego. Jak się wkrótce okazało, Sikorski nigdy nie zamierzał wywiązywać się z umowy. Bez konsultacji z polskimi władzami Francuzi uznali Sikorskiego za „naczelnego wodza armii polskiej w krajach sojuszniczych”. Co więcej, kandydatura Augusta Zaleskiego na premiera, którą wysunął prezydent Raczkiewicz, została przez nich szybko utrącona. Zamiast tego zaproponowali, aby szefem rządu został Sikorski. Tak też się stało i 30 września generał stanął na czele nowego, koalicyjnego gabinetu. MINISTER BEZ TEKI W połowie października przybył do Paryża gen. Sosnkowski. Natychmiast otrzymał od Raczkiewicza propozycję objęcia funkcji głowy państwa. Na propozycję generał zareagował negatywnie, mówiąc, że trzecia w ciągu kilku tygodni zmiana prezydenta byłaby błędem. Ustalono natomiast, że Sikorski utrzyma zwierzchność nad wojskiem, pod warunkiem że zrezygnuje z funkcji premiera i przekaże ją Sosnkowskiemu. Jednak na posiedzeniu rady ministrów, na którym miało nastąpić przekazanie władzy, Sikorski wycofał się ze swojej obietnicy, proponując w zamian Sosnkowskiemu stanowisko „ministra bez teki”. Po zneutralizowaniu Sosnkowskiego Sikorski dążył do skupienia pełni władzy w swoich rękach. Jeszcze w dniu zaprzysiężenia na premiera wymógł na prezydencie niekonstytucyjną deklarację, że wszelkie decyzje będzie zawsze konsultował z premierem. Następnie, przy wsparciu francuskiego rządu, naciskał na Raczkiewicza, aby zdymisjonował Rydza-Śmigłego, który formalnie pozostawał wodzem naczelnym. Ostatecznie dopiął swego 9 listopada, kiedy w „Monitorze Polskim” ukazała się informacja o powierzeniu Sikorskiemu stanowiska wodza naczelnego i generalnego inspektora sił zbrojnych. Wydarzenia z września i października 1939 r. zapowiadały kierunek przyszłych relacji Polski z jej zachodnimi sojusznikami. Od początku bowiem Francja, a później także Wielka Brytania traktowały polskie władze nie jak równorzędnego partnera, lecz jak klienta, któremu można i należy dyktować warunki. Polskie kłótnie i spory – a tych wśród emigracyjnych polityków nigdy nie brakowało – były bezwzględnie wykorzystywane przez sojusznicze mocarstwa. Pytanie, czy Polska mogła uniknąć tego losu, pozostaje otwarte. Z pewnością utworzenie koalicyjnego rządu już 1 września 1939 r. dałoby mu o wiele silniejszy mandat społeczny, ale przede wszystkim wzmocniłoby jego pozycję wśród sojuszników. Jednak na ten krok nie zdecydowała się sanacja, wierząc w szybkie i pomyślne rozstrzygnięcie wojny. Dopiero internowanie w Rumunii i otwarty bunt części korpusu dyplomatycznego skłoniły sanacyjne władze do ustępstw. Okoliczności powstania rządu Sikorskiego stały się precedensem umożliwiającym dalsze ingerencje mocarstw w wewnętrzne sprawy Polski. Należy podkreślić, że z precedensu tego chętnie korzystali sami Polacy, wykorzystując swoje znajomości wśród francuskich i brytyjskich polityków do promowania przyjaciół i zwalczania przeciwników. Nie tylko Sikorski, ale także Stanisław Mikołajczyk nie cofał się przed donoszeniem na współpracowników do zachodnich rządów. Czy w takim przypadku emigracyjne władze mogły być traktowane przez swoich sojuszników poważnie? Prawicowi historycy lubią przypominać o zależności Polski Ludowej od ZSRR. Chętnie piszą o „marionetkowych władzach” i „pachołkach Moskwy”, odmawiając PRL statusu państwa. Znamienne, że nie stosują tej samej miary do lat 1939-1945, kiedy składy kolejnych emigracyjnych rządów bardziej odzwierciedlały wpływy mocarstw zachodnich niż nastroje społeczne w kraju. Obiektywna ocena działań Sikorskiego we wrześniu i październiku 1939 r. musi budzić kontrowersje. Ale czy tylko dlatego nie warto o tym pisać? Krzysztof Wasilewski http://www.tygodnikprzeglad.pl/zamach-sikorskiego/
-
Generał Sikorski - bohater, czy zamachowiec ?
ciekawy odpowiedział ciekawy → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Otóż to. Jest to jeszcze powszechnie obowiązujący mit tego okresu, że jakoby "rząd zgody narodowej" miał zapobiec katastrofie, i "wzmocniłby pozycję wśród sojuszników". Jednak nawet ów koalicyjny rząd (wzmocniony nawet Napoleonem Bonaparte i Aleksandrem Macedońskim) nie uchroniłby nas od katastrofy przed niemiecka inwazją - zbyt duża dysproporcja we wszystkim (nawiasem mówiąc - rząd taki o nazwie"Rząd Jedności i Obrony Narodowej" we Francji stworzono, ale nie na wiele się to zdało). Rzeczona mocniejsza pozycja wśród sojuszników to tez czystej wody eufemizm - Francuzi i Brytyjczycy mieli całkiem inną koncepcję prowadzenia wojny ("wojna na wyczerpanie"), której to koncepcji z kolei my nie chcieliśmy przyjąć do wiadomości. Jednak wróćmy do samego Sikorskiego. Jego fascynacja i zapatrzenie we Francję i Francuzów było widoczne już przed wojną: częste wizyty i spotkania z Noelem. Nawet w wywiadzie dla "Le Figaro" z 9 stycznia 1939 r. Sikorski nie kryje swych zamiarów:: Musimy doprowadzić do pełnego i całkowitego odrodzenia przymierza francusko - polskiego. [1] Tutaj to już tow. Wasilewski pojechał po całości - tekst godny przełomu lat 60-tych i 70-tych PRL-u. Naciski o wyciszenie Mordu Katyńskiego były spore: http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/nacisk-na-sikorskiego-wyciszyc-katyn-churchill-pisze-do-stalina,276639.html _______________________________________________ [1] Ives Beauvois, Stosunki polsko-francuskie w czasie dziwnej wojny, Oficyna Literacka, Kraków 1991, s.5. -
Generał Sikorski - bohater, czy zamachowiec ?
ciekawy odpowiedział ciekawy → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
To zależy komu, gdzie, i w jakim czasie. -
Wielkie oszustwo II RP, czyli fałszywy powstaniec Szurmiński
ciekawy odpowiedział JakmanAlan → temat → Biografie
Inaczej wygląda ktoś, kto ma 64 lata, a inaczej ktoś, kto liczy sobie 120 wiosen. Nikt idiotą nie był - istniały przecież łatwe do zweryfikowania księgi parafialne. Reasumując: cała ta sprawa wydaje mi się grubymi nićmi szyta.