Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

Tadeusz Wiwatowski "Olszyna"

Rekomendowane odpowiedzi

Albinos   

Nikt nie wie? Naprawdę? Taki banał. Toć to oczywiste, że chodzi o fakt następujący. Otóż w 1939 r. Tadeusz Wiwatowski sporządził odpis tego listu z "Kuriera Codziennego" z 1877 r. (zbiory rapperswilskie Biblioteki Narodowej). Odpis zachował się w tece redaktora Ludwika Bernackiego, wydawcy Pism Sienkiewicza w wydawnictwie Ossolineum. W 1949 r. tego numeru szukał prof. Julian Krzyżanowski (bodaj i sam L. Bernacki jeszcze w 1939 r. również nie mógł znaleźć tego, o ile pamiętam chodziło o okres powrześniowy). I tak list Litwosa z 9 września 1877 r. zachował się do dzisiaj...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Próbowałem coś znaleźć, ale to mnie przerosło.

Miłym jest fakt, jak Albinos penetruje, aż takie szczegóły.

Kiedy książka?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Tak właśnie miałem nadzieję, że secesjonista jednak znajdzie odpowiedź, ale jak widać i jego da się czasem zaskoczyć czymś trudniejszym ;) Co do "aż takich szczegółów" - co jak co, ale w tym przypadku inaczej się już nie da. A i tak przypomina to jedynie zbieranie puzzli, które nigdy nie będą kompletne.

Jeśli zaś idzie o książkę... no to jest dobre pytanie. Chętnie poznałbym na nie odpowiedź. Na razie na pewno nie, zwyczajnie czasu brak, aby usiąść choćby i nad konceptem samym. W ogólnym założeniu ma to być swego rodzaju opowieść o Warszawie lat 1918-1944. O miejscach, ludziach - oczywiście wszystko powiązane jakoś z "Olszyną", który będzie łącznikiem narracji. Ale to jedynie plany. Czy i kiedy coś z nich wyjdzie - no cóż, trudno rzec.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Szczegóły. Ostatnio udało mi się wyszperać ich kilka - starczy na parę kolejnych wpisów. A teraz ten najświeższy, przez przypadek znaleziony dzisiaj:

http://nieobecni.com.pl/index.php?s=grob&id=156462

http://nieobecni.com.pl/index.php?s=grob&id=156463

http://cmentarze.um.warszawa.pl/pomnik.aspx?pom_id=15121

Adela Lauter. Adela Wiwatowska. Adela Kirchner. Matka Tadeusza Wiwatowskiego. Jak widać zmarła już w roku 1931 jako Adela Lauter. Czyli wynikałoby z tego, że Józef Wiwatowski albo zmarł jeszcze wcześniej (w latach 20.?), albo wzięli rozwód. Ale ponieważ wiemy, że "Olszyna" (i jego dwaj bracia), byli sierotami w roku 1939 (najpóźniej), to sądzę, że można spokojnie przyjąć, że jednak wersja z wcześniejszą śmiercią Józefa Wiwatowskiego jest bardziej prawdopodobna. Kiedy dokładnie umarł nie wiadomo, ale ponieważ najmłodszy z braci Wiwatowskich, Leszek, urodził się w roku 1923 i nosił nazwisko Wiwatowski, to zakładam, że wtedy ich ojciec jeszcze żył (chociaż założenie może być całkowicie błędne, być może zmarł wcześniej, a tylko ów Lauter pojawił się później). Z tego wynikałoby, że mamy całkiem spory przedział czasowy, bo od 1923 do 1931. A skoro tak, to wiemy, że Tadeusz Wiwatowski został sierotą w wieku 16 lat (17 urodziny dwa miesiące po śmierci matki, Kazimierz rocznikowo miał 18, Leszek 8). I teraz pytanie, kto opiekował się trójką braci po śmierci ich rodziców? Czy sami Kazimierz z Tadeuszem postanowili zaopiekować się Leszkiem, czy jednak ciotka, u której/z którą mieszkał "Olszyna" w okresie okupacji, czy może babcia, dla której swoje zdjęcie podpisywał w 1933 r. Tadeusz? A może tylko Leszkiem zajęła się ciotka/babcia, a Tadeusz i Kazimierz sami zaczęli się utrzymywać? Tym można by tłumaczyć to, gdzie Tadeusz mieszkał w 1939 roku (a skoro tak, to może jednak wcześniej razem z rodzicami mieszkali gdzie indziej, a co za tym idzie, wszystkie moje opowieści o Woli, Kercelaku itd. są nic nie warte). I po raz kolejny potwierdza się stara prawda: każda odpowiedź przynosi tonę kolejnych pytań. Ale czy szukanie rozwiązania dla nich nie jest w tym wszystkim najciekawsze? Ano chyba jest.

W kolejnych wpisach m.in. o tym:

- czy "Olszyna" odwiedzał pewien pałac;

- jaki błąd popełnił prof. (wówczas jeszcze dr) Tadeusz Manteuffel;

- jak T. Wiwatowski spędził noc z 31 lipca na 1 sierpnia 1944 roku.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Na Manteuffela się cieszę (bo lubię i cenię), zatem nawet nie będę szukał odpowiedzi i poczekam sobie - na ciekawostkę.

I mam pytanie, kiedyś wyniknął chyba jakiś wątek dzieciństwa i początków, czy Albinos miał możliwość przeprowadzić kwerendę w odpowiednich parafiach dzieci, jak i parafiach rodziców?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Tylko żeby secesjonista się zbyt mocno nie nastawiał na Manteuffela, bo to i rzecz dość drobna, a i nie wiem na ile to był błąd samego Manteuffela. No ale do tego jeszcze wrócę. Dla secesjonisty mogę to nawet uczynić przy okazji kolejnego wpisu - czyli pewnie w lipcu. Jeśli zaś idzie o kwerendę w parafiach. Nie, Albinos okazji nie miał. Z różnych powodów (chociaż głównie czas, a dokładnie jego brak). Ale kiedyś chciałby. Na razie Albinos czeka na pewien list, który może mu dostarczyć sporo ciekawego materiału. Jeśli w liście będzie chociaż połowa tego, czego oczekuje, to pomysłów na wpisy będzie na dobry rok, jak nie dłużej.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

A ja mam nadzieję, że wpisy pojawią się po owym liście.

Dawno nie widziałem tak wnikliwej kwerendy, jeśli nie liczyć forumowego dyskursu o Ciepielowie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Wpisy pojawią się tak czy inaczej, nawet bez listu. Tematów mam na co najmniej pięć kolejnych. Co do kwerendy - no fakt, trochę się tego zebrało, ale z Ciepielowem to ja nie mam odwagi się porównywać. Gdzie Rzym, a gdzie Krym, gdzie Wiwatowski, a gdzie Ciepielów.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Tak, mamy już lipiec. Tak, obiecałem secesjoniście wpis dt. prof. Manteuffla. Ale że secesjonista wybył akurat, to i poczekam z tym do jego powrotu. A tymczasem dla rozpalonego oczekiwaniem tłumu informacja dt. wspominanego wyżej listu. Odpowiedź otrzymałem. Od kogo? Od Pana Stanisława Likiernika. Wśród paru różnych spraw jakie poruszyłem w swoim liście były oczywiście - jakżeby inaczej! - także i te poświęcone Tadeuszowi Wiwatowskiemu. Niestety z tego, o co pytałem, niewiele udało mi się nowego dowiedzieć. Ale to rzecz w zupełności zrozumiała. Zarówno i Pan Likiernik nie znał jakoś szczególnie dobrze "Olszyny" (miał z nim stosunkowo krótką styczność), a i lata, jakie minęły, robią swoje. Pan Likiernik pierwszy dłuższy kontakt miał z Wiwatowskim dopiero podczas rozpoznania terenu do akcji na stacji kolejowej w Jeziorkach (połowa lipca 1944 r.). Chodzili po terenie przez cały dzień, dużo rozmawiali. Przypadł wówczas "Olszyna" Panu Likiernikowi do gustu jako człowiek miły i inteligentny. Zastanawia trochę to "miły". Z innych relacji wiemy przecież, że był Wiwatowski człowiekiem o dość trudnym charakterze - uszczypliwym, niekiedy apodyktycznym. A tutaj proszę... Doprawdy fascynujące jest zagadnienie charakteru "Olszyny". Ileż ja bym dał za trzy-cztery dokładniejsze relacje innych osób, które go znały. Jaki był, jak się zachowywał podczas pierwszych spotkań, jak traktował ludzi sobie bliskich, jak tych, z którymi ledwo co się znał. Czy to naprawdę aż tak dużo? Ehh...

Ale nie powiem, miło było przeczytać, że Pan Likiernik życzy mi powodzenia w pisaniu książki o "Olszynie". Chciałbym, aby zdążył jeszcze ją przeczytać i ocenić. Czas - tak mało czasu.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Skoro obiecałem wpis po powrocie secesjonisty, to i wypadałoby wywiązać się z obietnicy... Na czym miał polegać ów błąd prof. Manteuffla? Zakładając, że to rzeczywiście był jego błąd, a nie drukarza - chodzi o pewną książkę. Mianowicie: Uniwersytet Warszawski w latach wojny i okupacji. Kronika 1939-1944/45, oprac. T. Manteuffel, Warszawa 1948. Tam dwukrotnie [s. 34, 78] natykamy się na wzmiankę o Tadeuszu Wiwatowskim. Pardon, Wiwotowskim. Tak, błąd to zwyczajna literówka, "o" zamiast "a". No ale dobrze, przecież nie będę pisał tylko o czymś tak drobnym. O pracy wspominam po pierwsze dlatego, że jest to jedno z pierwszych odnotowanych przeze mnie przywołań postaci Tadeusza Wiwatowskiego w literaturze. Pierwsze to rzecz jasna szkic biograficzny autorstwa prof. Tadeusza Mikulskiego z 1947 r. Drugie, a w zasadzie trzecie w kolejności, to Przemarsz przez piekło Stanisława Podlewskiego z 1949 r. Ergo, dwa z trzech pierwszych przywołań (na jakie się natknąłem), pokazują "Olszynę" jako pracownika naukowego przede wszystkim. Jego dywersyjno-powstańcza biografia schodzi na drugi plan. I tak się teraz zastanawiam - czy Wiwatowski funkcjonuje w literaturze i w pamięci ludzkiej (jakiej pamięci, pamięta o nim zapewne kilka osób na krzyż) bardziej jako człowiek nauki, czy raczej jako dywersant...

I drugi powód, dlaczego umieszczam na forum ten wpis. We wspomnianej pracy nt. UW w latach 1939-44/45 znajduje się krótka wzmianka o spotkaniach bożonarodzeniowych i wielkanocnych, jakie organizowała polonistyka na UW podczas okupacji. Można by to potraktować jako przyczynek do dyskusji nad tego typu spotkaniami w okupowanej Warszawie. Organizowały je w końcu różne środowiska. Ot chociażby aktorzy i ich "Ognisko Aktorów Polskich", wspierane m.in. przez braci Pakulskich i Wedla [Z. Koczanowicz, Okupacyjna Wigilia aktorów polskich, "Stolica" nr 51-52(1359-1360)/1973, s. 18-19]. Ile takich spotkań świątecznych odbywało się w Warszawie... Być może da się to jakoś ustalić. Ale o wiele ciekawsza byłaby próba zrozumienia, jaką rolę odgrywały one dla ich uczestników. Psychologiczną rolę. To nie tylko była okazja na to, aby w końcu zjeść coś ciepłego. To była także szansa na to, aby posiedzieć w święta z innymi. Byle nie samemu. Choćby te parę godzin. Z nadzieją, że kolejne święta odbędą się już w wolnej Polsce. Ciekawe, czy Tadeusz Wiwatowski chodził na te spotkania świąteczne polonistyki i czy przemknęła mu przez głowę myśl, że kolejne święta... Choć może już wtedy spodziewał się, że wolnej Polski nie doczeka. Ale to znowu takie gdybanie nie mające za wiele wspólnego z historią. Ale korci człowieka do zadawania takich pytań. Jak cholera. No to zadaję. Od wielkiej historii są inni.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Zanim przejdziemy do wątku nocy z 31 lipca na 1 sierpnia 1944 r. mała zagadka: na samym początku Kolumbów Bratnego znajduje się charakterystyka jednej z postaci. W opisie znajduje się pewien element, który z dużym prawdopodobieństwem można uznać za pochodzący od Tadeusza Wiwatowskiego. O cóż tutaj chodzi? Jeśli ktoś uważnie czytał temat powinien mieć ułatwione zadanie...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

No dobrze, skoro brak odzewu... Sam początek książki:

Jaskółki latały wysoko. Piłka wybita do góry przerwała cień rzucany przez parkowe drzewa, błysnęła w zachodzącym słońcu.

- Aa! - grający pokwitowali z uznaniem przyjęcie "ściętego". Zygmunt rzucił do Kolumba przez zaciśnięte zęby:

- Dawaj jeszcze raz.

Piłka wystawiona idealnie nad siatkę. Młody, opalony brunet przygotowuje się do skoku. Spóźnia się o sekundę - jakby unieruchomił go spieszny jęk policyjnego wozu nadlatujący skądś od głównej ulicy. Ale Zygmunt jest rutynowanym siatkarzem. Za późno na ścięcie? Piłka oddana miękko tuż za siatkę myli grających, dotyka ziemi. Przeciwnicy nie ruszają się.

- Trzynaście... No, przejechali. Czego się gapisz, do cholery? - gromi niższego od siebie o pół głowy Kolumba. "R" wymawia w nieporównanie zabawny sposób: to już nie "h", ale jakieś mieszane głoski "h" i "k".

W temacie przywoływałem już relację Wandy Leopold, która pisała, że "Olszyna" nie wymawiał "r". Czyżby więc Bratny wykorzystał ten element do tworzenia postaci Zygmunta? Jeśli tak, to można jedynie żałować, że nie wyjaśnił, co zaczerpnął od kogo. Bo tak to jeśli bliżej nie zbada się biografii żołnierzy OD "A", to może być ciężko ustalić "co jest kogo"...

Tymczasem, żeby utrzymać się w klimacie rocznicy. Jakiś czas temu przeglądając biografię Stanisława Aronsona trafiłem na coś takiego [P. Bukalska, S. Aronson, Rysiek z Kedywu. Niezwykłe losy Stanisława Aronsona, Kraków 2009, s. 147]:

O Godzinie "W" łączniczka Rena dowiedziała się jedna z pierwszych. Wiadomość dotarła do niej 31 lipca wieczorem. Przed godziną policyjną zdążyła jeszcze zawieźć informację do Olszyny, który dowodził wtedy jednym z zespołów Kedywu. Po pełnej napięcia nocy nadszedł 1 sierpnia.

Znakomite jest to ostatnie zdanie. Co tak naprawdę myślał tamtej nocy Wiwatowski? Wiadomo, że nie był przekonany do Powstania. Czy więc w jego głowie chociaż przez moment pojawiła się wątpliwość, co ma zrobić? A może jednak ta jego żelazna dyscyplina, o której pisał J.R. Rybicki, nie pozwoliła mu choćby na chwilę zwątpienia? Kolejne pytanie - czy to wtedy zniósł rękopis swojej pracy doktorskiej, historię warszawskiego TOW, artykuły naukowe i utwory literackie do piwnicy? A może już wcześniej to uczynił, wiedząc, że tak naprawdę rozkaz podjęcia walki to jedynie kwestia czasu? To swoją drogą znakomity przyczynek do rozważań nad ogólnym nastrojem wśród żołnierzy AK w momencie, kiedy dowiadywali się tego 31 lipca/1 sierpnia, że to już. Zaraz. Za moment. Tyle lat czekania. Ale czy każdy z nich miał absolutną pewność o słuszności tego? Nie ukrywam, że temat fascynuje mnie. Niestety z uwagi na to, że mówimy tutaj o czymś niesamowicie ulotnym, o czymś, czego nie sposób odtworzyć, to pozostaje zadawać pytania. Odpowiedzi niestety nigdy nie poznamy.

Inna rzecz, że przy okazji warto byłoby opowiedzieć, jak to było z tym ustaleniem rozpoczęcia walk na godzinę 17, jak wyglądała łączność... Ale to może w innych tematach.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Tytułem przyczynku: o Wiwatowskim wspomniano w "Walka o dobra kultury..." - nic ciekawego, jedynie wzmianka, ale Abinos zbiera pewnie wszystko w tym zakresie, zatem podaję.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Co prawda Albinos już widział to (teraz nie pamiętam dokładnie w jakim kontekście pisze się tam o Wiwatowskim, ale wiem, że sprawę znam z innej publikacji), ale tak czy inaczej dzięki serdeczne za pamięć :)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.