Wychowanie seksualne w szkołach

[FSO]

Witam;

gregski: właśnie jest problem. Program - to jedno. Niestety siła i wpływ kościoła kat. na program - duży, na postawy rodziców - też. Co oznacza, że książki n.p. Lwa Starowicza są niemal wyklęte, rozmowa o tym że jest coś innego niż kalendarzyk - niechętna. To jak takie lekcje wyglądają, zwykle przed wakacjami, lub po mówi "ponton", albo podobne organizacje w czasie dyskusji sejmowych o owym wychowaniu.

Nie jest to przedmiot gdzie ilość godzin gwarantuje utrzymanie, stąd nauczyciele są "przeszkalani" , "doszkalani" i mają mówić o tematach, o których sami z wypiekami na twarzy czytają. A jak tu zadać pytanie kiedy od wypieków można się ugotować, jak na nie odpowiedzieć kiedy no - wiecie - rozumiecie...

Przy okazji jest gdzieś dowcip o tym jak mama mówi do ojca by poszedł uświadomić swoje nastoletnie dziecko w temacie "tych spraw". Wraca po jakimś czasie zadowolony i uradowany mówiąc do żony: "szykuj się, jak dzieciak pójdzie na zabawę, wypróbujemy trochę z tego co się dowiedziałem od niego"

pozdr

[Capricornus]

nauczyciele są "przeszkalani" , "doszkalani" i mają mówić o tematach, o których sami z wypiekami na twarzy czytają. A jak tu zadać pytanie kiedy od wypieków można się ugotować,

pozdr

No biedni ci nauczyciele, tacy nieuświadomieni, pruderyjni, nieśmiali...

[FSO]

Witam;

Capricornus: dziś bodajże w GW [albo wczoraj?] był taki fajny artykuł o tym jak to z tym wychowaniem seksualnym w naszych szkołach jest. Czyta się to jak horror... W TOK fm także mówiono o tym co się dzieje przez sporą część dnia. Wniosek jeden: to co się tam dzieje przypomina farsę.

pozdr