Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

Śródmieście, czyli zupełnie inny świat...

Rekomendowane odpowiedzi

Albinos   

Niejednokrotnie czytając wspomnienia żołnierzy, którzy właśnie wydostali się z kotła staromiejskiego, czy też żołnierzy, którzy służyli w Śródmieściu, można natknąć się na fragmenty pokazujące, jak wielki kontrast występował pomiędzy obrazem Powstania na Woli czy też Starym Mieście, a tym co działo się w Śródmieściu. Czy jest to obraz zgodny z rzeczywistością? Czy Śródmieście istotnie, jeszcze na początku września, wyglądało jak miasto, które w ogóle nie zostało dotknięte przez koszmar walk sierpniowych? Które relacje najbardziej zapadły Wam w pamięć?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Wymowne ujęcie obrazu prezentuje u siebie Podlewski:

Oaza spokoju i bezpieczeństwa

Nieustannie przechodzą kanałami nowe grupy mężczyzn i kobiet.

Odprowadzają ich patrole na ulicę Moniuszki do "Adrii", znanej stołecznej restauracji, upamiętnionej w latach okupacji bohaterską śmiercią Jana Krysta.

Znajduje się tutaj stołówka powstańcza.

Uchodźcy ze Starówki mogą się tutaj umyć, otrzymują czystą bieliznę i ubranie.

"Peżetki" sprawnie rozdzielają garnuszki z gorącą kawą i ogromne pajdy chleba z marmoladą.

- Po raz pierwszy- wspomina jeden z powstańców- od chwili rozpoczęcia akcji, poczuliśmy, że dla kogoś spoza naszego grona jesteśmy warci trudu. Po walkach na Starówce, gdzie jedynym zadaniem była ochrona życia i bezpośrednie zniszczenie przeciwnika, tutaj po raz pierwszy czuło się wywalczoną wolność...

Żołnierze Starówki ze zdziwieniem obserwują objawy niemal normalnego życia w Śródmieściu.

Przez ulice przewija się ruchliwy, podniecony tłum ludzi. Eleganccy oficerowi AK i AL w towarzystwie porządnie ubranych kobiet.

Na podwórzach bawią się dzieci.

Na murach porozwieszane są rozporządzenia cywilnych władz powstańczych. Sklepy rozdzielają żywność i materiały tekstylne. Zaimprowizowane w kawiarniach kantyny żołnierskie rozbrzmiewają wesołymi głosami i skocznymi melodiami.

Wyświetlają krótkometrażowe filmy z "ostatnich" walk powstańczych, nakręcone przez czołówkę filmową.

Odbywają się poranki artystyczne z udziałem powstańczej orkiestry symfonicznej, pod batutą profesora Śledzińskiego. Biorą w nich udział artyści warszawscy: Karolina Lubieńska, Calma, Stanisław Ekier, Lesław Finze, Zbigniew Krukowski i inni.

Rzuca się w oczu ogromne bogactwo prasy.

W pobliżu gmachu pocztowej kasy oszczędności na Świętokrzyskiej któryś z żołnierzy ze Starówki dostrzega gazetkę ścienną "Polska Walczy".

Znajduje w niej przemówienie radiowe delegata rządu na Kraj w piątą rocznicę najazdu niemieckiego na Polskę.

Zwołuje kolegów. Odczytuje im głośno:

...Wierzyliśmy w trium sprawiedliwości. I doczekaliśmy się wreszcie...

- Słyszycie?- mówi do kolegów.- Nie ma co, ładnego doczekaliśmy się triumfu!

...Kapitulacja Rzeszy jest kwestią niedalekiej przyszłości. W cień odeszły inne fronty- na Zachodzie dojrzewa zwycięstwo, które da światu wyzwolenie i pokój...

- Czekajcie, nie odchodźcie... to jest najlepsze...

...W tym końcowym momencie i my podjęliśmy znowu otwartą walkę. Minął miesiąc, od chwili gdy w Warszawie rozpoczęliśmy Powstanie, które mimo największych trudności trwa i rozwija się zwycięsko...

Wybuch szyderczego śmiechu całej gromady zagłuszył ostatnie słowa.

Grupa chłopców i dziewcząt poszła dalej, a on stał i czytał, rozważał każde słowo, każde zdanie...

...Chcieliśmy odeprzeć z bronią w ręku przygotowany przez Niemców ostatni zamach na żywe siły Polski w chwili opuszczenia kraju, chcieliśmy przeszkodzić zapowiadanej zemście na buntowniczej Warszawie...

... Wreszcie, chcieliśmy uwolnić Polskę od gniotącej zmory kaźni Gestapo i mordowni więziennych. Chcieliśmy być wolni i wolność sobie zawdzięczać...

Za: S. Podlewski, Przemarsz przez piekło, Warszawa 1957, s. 588-590.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

A to jak widział Śródmieście jeden z żołnierzy, którzy opuścili Stare Miasto:

Pierwsze mocne wrażenie, że domy stoją. Uszkodzeń i szczerb lokalnych nie widzi się w pierwszej chwili. Ulica pozostała sobą.

Drugie wrażenie: Ludzie nie przemykają się, ale wprost chodzą. Nie czuj, że im się za chwilę coś zwali na głowę.

Trzecie wrażenie: Przechodnie są normalnie ubrani i czyści. Czeszą się i myją... ci ludzie mieszkają nie w piwnicach, lecz po prostu w mieszkaniach...

Różnica wynika z dwóch faktów: po pierwsze natężenie niebezpieczeństwa na jednostkę czasu i powierzchni jest tu bez porównania mniejsze, po drugie- nie ma tu tak straszliwego zagęszczenia. Tam w wielu schronach ludzie... nie tylko leżeć, ale siedzieć nie mogli i stali w tłoku... Zarówno z nadmiaru niebezpieczeństwa, jak i z nadmiaru ciasnoty rodziło się ostateczne przemęczenie psychiczne na Starówce. Pochodziło ono także z coraz wyraźniejszego poczucia, że się tkwi na placówce, która się nie da utrzymać. Dlatego w Śródmieściu spokój i sprawność gromady ludzkiej, zwłaszcza w działaniu przejść podwórzowo-piwnicznych. Wyraźne drogowskazy, światło w zakamarkach, uprzejme objaśnienia. Dochodzi się do przekonania, że do takiej sprawnej organizacji i takiego uspołecznienia Warszawa nie byłaby jeszcze zdolna w 39 roku...

Za: A. Borkiewicz, Powstanie Warszawskie 1944: Zarys działań natury wojskowej, Warszawa 1964, s. 333-334.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Krótki, ale dość wymowny opis:

Śródmieście było jedyną dzielnicą Warszawy, która pozostawała w rękach polskich przez cały czas trwania Powstania. I jedyną, która nie padła, lecz skapitulowała. Życie tam całkiem długo wyglądało znośnie, nie było tu ani takiego głodu jak na Starym Mieście, ani nie doszło do masowych mordów na cywilach jak na Woli czy Ochocie. Było za to kino Palladium, koncerty, gazety, Wtedy jeszcze Śródmieście nie interesowało Niemców tak bardzo jak Stare Miasto, można powiedzieć, że zostawili je sobie na koniec. W Śródmieściu przyszło przeżyć Powstanie Renie i Atce, łączniczkom Kedywu. Rena robiła notatki niemal każdego dnia walki, o sprawach banalnych i przejmujących, o spotkaniach i pożegnaniach. Jej zapiski różnią się od wielu dzienników "bojowych", bo obok opisu akcji i walki są zwykłe codziennie uwagi o kąpieli, praniu, nowych pończochach.

Za: P. Bukalska, S. Aronson, Rysiek z Kedywu. Niezwykłe losy Stanisław Aronsona, Kraków 2009, s. 146.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Fragment wspomnień gen. Komorowskiego:

Rozglądając się po ulicach, miałem wrażenie, że jestem w innym mieście. Domy stały tu nienaruszone, większość miała szyby w oknach. Nie widać było w pierwszej chwili uszkodzeń, świeżych ruin i zgliszczy. Przechodnie nie przemykali się pod murami. Wszystko zachowało na pozór swój normalny wygląd.

W porównaniu ze Starym Miastem wydawało się z początku, że Śródmieście przeżywa okres błogiego spokoju, choć i tutaj przecież waliły się co dzień całe bloki domów przy wybuchach bomb lotniczych i pocisków artyleryjskich. Różnica jednak polegała na tym, że natężenie ognia na jednostkę czasu i przestrzeni było to znacznie słabsze. Nie było także takiego zatłoczenia jak na Starówce. Z pierwszego już wejrzenia znać było, że panował tu ład i porządek, czego w piekle Starego Miasta utrzymać już nie było można.

Szliśmy do sztabu "Montera" nie ścieżką wydeptaną przez zwały gruzu i cegieł, lecz normalnie- chodnikiem. Sztab mieścił się przy ulicy Jasnej w gmachu PKO, pod którym były najgłębsze i najmocniej zbudowane w Warszawie schrony przeciwlotnicze. Większą ich część zajmował szpital. Reszta budynku stanowiła pomieszczenia biur sztabu. Pokój przeznaczony dla mnie i "Grzegorza" znajdował się na drugim piętrze. W Śródmieściu przebywanie na piętrach było jeszcze nie tylko możliwe, ale zupełnie normalne.

Gdyśmy się znaleźli na miejscu, spotkała nas miła niespodzianka. Dla każdego z nas było przygotowane wiadro gorącej wody. Mogliśmy się umyć i wypłukać odzież przesiąkniętą zawartością kanałów. Dokonawszy tego, udaliśmy się na spoczynek. "Monter" był wtedy na normalnej swej nocnej inspekcji i polecił zameldować mi, że zgłosi się u mnie przed południem. Miałem zatem parę godzin czasu. Od czterech blisko tygodni po raz pierwszy mogłem się rozebrać i wygodnie wypocząć.

Za: T. Komorowski, Powstanie Warszawskie, Warszawa 2004, s. 163-164.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Bronisław Troński "Jastrząb", żołnierz Zgrupowania "Leśnik":

Czarna ciemność przeszła w szarość. "Roch" puścił moją rękę. Kontury jego ciała uniosły się w górę. Nad sobą ujrzałem jego nogi wchodzące między gwiazdy. Czyjeś ręce chwyciły mnie za ramiona i pomogły wyleźć. Zatoczyłem się oszołomiony świeżym powietrzem i kojącą ciszą nocy. Oparliśmy się o mur narożnej kamienicy. Nie mogliśmy z siebie wydobyć żadnego odruchu radości.

Wysoko rozpościerał się namiot czystego granatowego nieba. Dawno nie widzieliśmy pogodnej nocy! To drobne spostrzeżenie, wydobyło falę wzruszenia. Coś się w nas nagle odrodziło, coś nowego, nieznanego. Nie mogłem na to znaleźć określenia.

Z kanału wychodziły coraz to inne osoby. Nasza grupa była już w komplecie. "Zenon" i "Szpon" zemdleli. Gdy odzyskali przytomność, mogliśmy ruszyć dalej. Pod dużym okratowanym oknem, wprost na chodniku, siedzieli major "Mir" i major "Ryś".

Spojrzałem na ich brudne, obłocone ubrania. Uprzytomniłem sobie, że podobnie i ja wyglądam. Przypominaliśmy śmieciarzy, śmierdzieliśmy na odległość. Zapytałem "Mira", czy pójdzie z nami. Wtrącił się "Ryś":

- Zabieram majora do swoich znajomych.

Odpowiedź zrobiła na nas nie najlepsze wrażenie. Sądziliśmy, że raczej powinien zostać z nami. Tak więc bez dowództwa łączniczka poprowadziła nas do potężnego budynku Towarzystwa Ubezpieczeniowego "Adriatic", w którym znajdował się punkt zborczy żołnierzy ze Starego Miasta.

Nie mogliśmy otrząsnąć się z podziwu, że chodzimy czystymi ulicami, prawdziwymi ulicami, że stoją kamienice, prwdziwe, całe kamienice, że zza zasłoniętych okien wydostają się na zewnątrz dźwięki radia i śmiechy.

Znaleźliśmy się nagle w innym świecie, zaczarowanym i nierealnym. Zdawało nam się, że obudziliśmy się z jakiegoś potwornego snu, który już minął i nie powróci. A może teraz dopiero zapadliśmy w bajkowe marzenia senne? Jak małe dzieci odkrywaliśmy na nowo świat. Gotów byłem przysiąc, że pierwszy raz w życiu widziałem wyraźnie, jak spod lisiej czapy uśmiechnął się do mnie księżyc.

Już w hallu gmachu uderzył nas panujący tu porządek. Zaraz się nami zaopiekowano. Rannych skierowano na niski parter.

Wprowadzono mnie do jasno oświetlonej, lśniącej bielą sali opatrunkowej. Oczy nawykłe do ciemności mrużyły się, jakby natrafiły na snop słonecznych promieni. Patrzyłem na wszystko nie wierząc, że jeszcze istnieć taka jasność, taka nieskazitelna biel. Pielęgniarka w małym czepku, przepasanym czarną aksamitną wstążeczką delikatnie zmieniła mi bandaże. Rana była zupełnie czysta, Pielęgniarka powiedziała łagodnie:

- Teraz to już na pewno będzie się goić. A jutro proszę się zgłosić do lekarza w gmachu PKO.

Podziękowałem uradowany. Zaczekałem jeszcze na "Lorda", "Zbiga" i "Ewę", po czym udaliśmy się szerokimi schodami, zasłanymi chodnikiem, do dużej sali krytej boazerią. Zobaczyłem swoich. Umyci i przebrani w cienkie drelichy siedzieli przy stole pijąc kawę i z apetytem wcinając tak dawno już nie widziany chleb, prawdziwy chleb z żółtymi pajdami sera. Dostałem duży, włochaty ręcznik, mydło i drelich. Zaprowadzono nas do umywalni. W dużych miskach znajdowała się ciepła, czysta woda. Mężczyzna w takim samym drelichu, z opaską na ręku, zabrał moje brudne spodnie i "panterkę". Oświadczył urzędowym tonem:

- Po osuszeniu i oczyszczeniu zaraz panom zwrócimy. proszę tylko przypiąć kartki z pseudonimami i nazwą zgrupowania.

Chyba nigdy mi tak nie smakowała kolacja. Poruszałem szczękami, jakbym się uczył w ogóle je używać. Cierpły mi mięśnie twarzy. Od dawna już nie widziałem uśmiechu "Lorda", a teraz żartował jak wtedy w sądach. "Ewa" nabrała rumieńców, których pozbawiły ją ostatnie dni Starówki. Nawet ciągle ponury "Wilnianin" strzygł swoimi wąsikami i przestał nudzić, z szarmancją zalecając się do "Chinki", której zgaszone oczy nabrały dziewczęcego blasku. "Tygrys" jakby odmłodniał i znowu na ustach miał swoje rym, cym, cym. Iza, zawsze poważna, zaczęła nawet żartować.

Spod ścian dobiegało nas chrapanie. Rozłożyliśmy koce na lśniącym parkiecie. Czymże była jego twardość wobec naszych przeżyć! Nie mogliśmy się wciąż oswoić z ciszą. Przeszkadzała po prostu myśleć, wzbudzała niepewność. Nastąpiło jakieś przewartościowanie wrażeń, którym chętnie chcieliśmy się poddać, ale jeszcze fizycznie nie mogliśmy dostosować się do zaszłych zmian. Wyrwano nas nagle z żywiołu zniszczenia i wtrącono w stan błogiego zapomnienia. Tak... zapomnienia. W kanałach pozostawiliśmy za sobą śmierć. Teraz dotknęliśmy stopą ziemi, na której istniało życie.

Wydawało się nam, że dopadliśmy oazy, jak zmęczony podróżny dopada źródlanej wody z całą nadzieją, że ugasi pragnienie.

31 sierpnia

Od samego rana ściągali chłopcy z kanału, zmęczeni, brudni i obolali; o przekrwionych białkach, niewyspani, niepodobni wcale do żołnierzy.

Obudzony gwarem głosów, w pierwszej chwili nie mogłem się zorientować, gdzie właściwie jestem i co się ze mną dzieje. Jakby z daleka zaczęły napływać wspomnienia. Otworzyłem oczy.

Przy mnie leżały oczyszczone spodnie i "panterka". Roznoszono przyjemnie pachnącą kawę. W sali jak w mrowisku poruszali się ludzie, zgarniano koce, spożywano śniadanie. - Jak za dobrych, starych czasów- odezwałem się do Izy mając na myśli pierwsze dni powstania.

Zabrałem się do ubierania wypoczęty po twardym śnie. Noga mi zupełnie nie dolegała, toteż do lekarza do PKO nie poszedłem, natomiast postanowiłem się porozumieć z "Jaroniem" co do dalszych naszych losów.

Spotkałem go w przyległej sali. Skarżył się na ból w zranionym biodrze, które opatrywała mu sanitariuszka "Ola" (Łucja Głowacka)- pełna troski i kobiecej zapobiegliwości, dobry duszek kompanii- jak ją serdecznie nazywali chłopcy. Uradziliśmy z Jaroniem, żeby kogoś wysłać przede wszystkim do Kwatermistrzostwa Dowództwa Okręgu Warszawskiego i ustalić, gdzie mamy się zakwaterować.

Czekając na odpowiedź, zebraliśmy się na niskim parterze, tuż przy magazynach win i wódek restauracji "Adria". Ze skrzynek wyglądały różnokolorowe szyjki opróżnionych butelek. "Lord" wyciągał je po kolei i wymieniał francuskie i angielskie nazwy napojów, mlaskając językiem jak wytrawny smakosz o komentując na swój sposób zgryźliwie i dowcipnie. Żołnierz pełniący wartę przeciwlotniczą wskazał na głęboki dół w podłodze mówiąc, że leży tam półtoratonowy pocisk-niewypał, wystrzelony z potężnego działa gdzieś z Dworca Gdańskiego.

Za: B. Troński, Tędy przeszła śmierć, Warszawa 1970, s. 217-220.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Dosłownie przed momentem znalazłem coś takiego (fragment wspomnień strz. Romualda Gajewskiego "Wojtka"):

4 września

Odpoczywamy w kinie "Studio" na krzesełkach. Żeby krew zalała tych drani ze Śródmieścia. Chcemy zobaczyć ich w akcji. Nas nazywają bandytami, ale my im jeszcze pokażemy jak się biją bandyci.

5 września

(...) Wieczorem na wsparcie do elektrowni, już cholera nie mogą wytrzymać bez tych "bandytów" ze Starówki.

Za: Batalion "Bończa". Relacje z walk w Powstaniu Warszawskim na Starówce, Powiślu i Śródmieściu, oprac. A. Rumianek, Gdańsk 2010, s. 131.

Zastanawiające jest tutaj to określenie żołnierzy ze Śródmieścia w stosunku do tych, którzy wyszli z kotła staromiejskiego. Rozumiem, gdyby tak mówiła ludność cywilna, szczególnie że znamy takie relacje. Ale żeby Powstańcy o Powstańcach? Spotkał się już ktoś z podobnymi reakcjami w omawianym okresie?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   

Spotkać się nie spotkałem, ale ten "bandyta" był ze Starówki. Czyli brudny, głodny, jeszcze z płynącą w żyłach adrenaliną.

I do tego uzbrojonym.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Problem w tym, że ciężko wywnioskować o co dokładnie chodziło w tych fragmentach, choć tłumaczenie odnoszące się do wyglądu, jest jak najbardziej możliwe, z drugiej strony, czy autor relacji byłby tak niezadowolony z tego określenia, gdyby odnosiło się to jedynie do tego, jak wyglądali? Poza tym nie zapominajmy, że jednak po przyjściu do Śródmieścia żołnierze Grupy "Północ" dostali możliwość umycia się, a nawet i wyprania ubrań. Dlatego też pytam się, czy ktoś już wcześniej trafił na coś takiego. Wówczas można by porównać sytuacje. Wtedy łatwiej o wnioski. Ciekawe może być tu odniesienie do sytuacji na Mokotowie, jaka miała miejsce po przyjściu "Radosława". Wówczas też załoga Mokotowa patrzyła niechętnie na nowych, zarzucając im defetyzm. I tak się zastanawiam, czy w Śródmieściu na początku września nie było podobnych zarzutów.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

Albinos: może zwyczajnie chodziło o sposoby walki, o to że zaprawieni w bojach powstańcy ze Śródmieścia czy Woli, zachowywali się w czasie walk dużo bardziej "brutalnie" niż, tu gdzie teren był spokojniejszy walki mniej zacięte czyli i doświadczenie mniejsze?

Defetyzm i oskarżanie o niego - brzmiałyby bardzo niewiarygodnie, zwłaszcza kiedy widać było niemal jak na dłoni z jaką determinacją walczyli, o to by utrzymać włazy, by udało się przeprowadzić jeszcze kilka osób, by przebić się choćby "górą"?

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Albinos: może zwyczajnie chodziło o sposoby walki, o to że zaprawieni w bojach powstańcy ze Śródmieścia czy Woli, zachowywali się w czasie walk dużo bardziej "brutalnie" niż, tu gdzie teren był spokojniejszy walki mniej zacięte czyli i doświadczenie mniejsze?

Może. Jednak i tutaj brakuje w cytowanym fragmencie konkretów, które pozwoliłyby na obronę takiej teorii.

Defetyzm i oskarżanie o niego - brzmiałyby bardzo niewiarygodnie, zwłaszcza kiedy widać było niemal jak na dłoni z jaką determinacją walczyli, o to by utrzymać włazy, by udało się przeprowadzić jeszcze kilka osób, by przebić się choćby "górą"?

Tym bardziej na Mokotowie nie powinny pojawiać się takie komentarze w stosunku do "Radosława", który miała za sobą oprócz Woli i Starówki jeszcze Czerniaków. A wiemy, że pojawiały się.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.