Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Andrzej

Podatek liniowy

Rekomendowane odpowiedzi

Andrzej   

artykuł prof. Jerzego Żyżyńskiego, Kierownika Zakładu Gospodarki Publicznej Uniwersytetu Warszawskiego, na temat podatku liniowego

Podatek liniowy jak Katrina

Są idee jak huragan Katrina. Pod wpływem nagrzanych wód oceanu energia żywiołu narasta do niszczycielskiego poziomu. Powstają silne prądy wstępujące, ściągające jednocześnie zimne powietrze z górnych warstw atmosfery. Para wodna kondensuje się, przez co spada ciśnienie i powstaje dodatnie sprzężenie zwrotne, które wzmacnia cały proces. Ciśnienie powietrza, wirującego dzięki ruchowi obrotowemu Ziemi, pcha wielki wał wody, która topi miasta i wsie, giną ludzie, niszczeje majątek, kraj ogarnia chaos i groza. Najwięcej tracą biedacy i średniacy, bogaci zdołali wcześniej wyrwać się w głąb lądu na wyższe tereny.

I tak jest z niektórymi ideami. Powstają, gdy w gorących głowach aroganckich idealistów rodzi się pragnienie naprawienia świata: poprawienia losu klasy robotniczej - wtedy mieliśmy marksizm, czy poprawienia doli podatnika - teraz mamy nieszczęsną, wylansowaną przez ignorantów z Platformy Obywatelskiej ideę podatku liniowego. Przy korzystnych układach politycznych silne prądy wstępujące wypychają nosicieli tych idei do polityki, gdzie kondensują wokół siebie zacietrzewionych młodych rewolucjonistów, którzy z wypiekami na twarzy kiedyś głosili ideę wyzwolenia ludu pracującego z niedoli kapitalizmu, a teraz - obywatela z okowów podatków. Chwytliwe dla laików idee są dalej pchane przez wały od propagandy, wzmocnione dzięki obrotowi wielkiego biznesu, który w nosie ma państwo i najchętniej nie płaciłby na nie podatków, bo liczy się interes akcjonariusza, a więc kurs akcji na giełdzie. Rozgrzewani perspektywami własnych korzyści, głosząc wszem i wobec: "Obniżcie nam podatki, a wszystkim będzie lepiej", entuzjaści podatku liniowego swą niszczycielską ideą zalewają kraj, by zostawić pogrążone w chaosie państwo. Najwięcej stracą biedacy i średniacy, bogaci zdążą wcześniej wyrwać się do swych ogrodzonych i pilnowanych przez firmy ochroniarskie enklaw... tylko strach będzie dzieci z nich wypuścić.

Cena za państwo

Jak to jest, panowie - chciałbym zapytać rewolucyjnych liderów Platformy Obywatelskiej - tacy Austriacy uznali za właściwe mieć podatki w pięciu stawkach od 0 proc., aż do 50 proc.; Beldzy - w sześciu stawkach od 25 proc. do 52 proc., Finowie też w sześciu - od 0 proc. do 33,5 proc.; Francuzi - od 0 proc. do prawie 50 proc., Grecy - od 5 proc. do 45 proc.; Hiszpanie od 18 proc. do 48 proc.; Niemcy - od 15 proc. do 42 proc.; Portugalczycy - od 12 proc. do 40 proc.; Amerykanie - od 15 proc. do 35 proc.; wszyscy w kilku progach stopniowej progresji, no ale Anglicy tylko w trzech progach od 10 proc. do 40 proc., a oryginalni Irlandczycy jednym cięciem oddzielili dwie stawki: 20 proc. i 42 proc. Jak się z pewnością zgodzicie, Panowie liderzy Platformy Obywatelskiej, Żydzi to mądry naród - ale swoje stawki podatkowe w Izraelu określili w ilości pięciu, progresywnie rosnące od 10 proc. do 49 proc. Okazuje się, że nikt w cywilizowanych krajach zachodnich, gdzie dobrze funkcjonuje gospodarka rynkowa, nie ma podatku liniowego; czy oni są wszyscy tacy głupi, tylko WY mądrzy?

Ale "jak my dojdziemy do władzy, to z całą determinacją wprowadzimy liniowy podatek 15 proc."... A co tam, wszystkie po 15 proc.: "trzy razy piętnaście", nieźle brzmi i pięknie wygląda. Polacy mają pokazać całemu zsocjalizowanemu światu, że można walnąć podatek 15 proc., niech widzą... Epoka Edwarda Gierka odcisnęła nam jak żelazem slogan: "Polak potrafi", zwłaszcza gdy jest w Platformie Obywatelskiej.

To mi przypomina, jak wicepremier Balcerowicz wymusił na swym słabym szefie i niefrasobliwym Sejmie ustanowienie składki na ochronę zdrowia, wbrew opinii specjalistów, na poziomie z grubsza dwukrotnie zaniżonym w porównaniu z innymi krajami o podobnej strukturze i znacznie poniżej potrzeb, bo "my pokażemy, że można taniej"... Skutki tego widzimy w postaci permanentnie zadłużającej się służby zdrowia, degrengolady szpitali, rujnowanych kontrahentów, handlu długami szpitali (w nadziei, że albo państwo zapłaci z procentem, albo uda się tanio załapać niezły majątek), lekarzy emigrujących za szacunkiem i chlebem, rozgoryczonych pielęgniarek, rozsierdzonych pacjentów, czekających w coraz dłuższych kolejkach itd... Profesjonalny niby ekonomista, ale się nie douczył, że w gospodarce rynkowej jak są koszty ukształtowane przez rynek, to trzeba je zapłacić, bo jak nie, to długi muszą rosnąć i nie ma żadnego "wymuszania efektywności przez zacieśnienie finansów", są tylko źle realizowane funkcje albo bankructwa, a zwykle jedno i drugie. Przy niekompetentnie zarządzanych finansach państwa gospodarka jest niechybnie rujnowana, czego szczególnie dotkliwie doświadczyliśmy za kadencji premiera z AWS-u.

Politycy muszą być przede wszystkim odpowiedzialni i zdawać sobie sprawę z tego, że eksperymenty w naukach społecznych i ekonomii zwykle źle kończą się dla społeczeństwa. Podatek liniowy jest największym głupstwem ekonomicznym, zaprzecza podstawom teorii podatku i zasadom wiedzy ekonomicznej, ignoruje kilkusetletni dorobek teorii i praktyki krajów cywilizowanych i jest całkowitą kompromitacją dla absolwentów studiów ekonomicznych, jeśli go proponują.

Podatki są - to przede wszystkim trzeba sobie, Panowie, uświadomić - ceną, jaką musimy zapłacić jako społeczeństwo za istnienie i funkcjonowanie państwa, za funkcje, jakie ono pełni. Ta cena musi być na odpowiednim poziomie, takim, by to państwo dobrze funkcjonowało. Jeśli wszystkie porównywalne kraje, do zrównania z którymi aspirujemy, muszą obciążyć swych obywateli ceną za państwo, na poziomie, jak widać na powyższych przykładach, to proponowanie podatku liniowego 15 proc. jest szczytem nieodpowiedzialności.

Kasa publiczna

Po to, by zrozumieć, dlaczego podatek liniowy jest absurdem, trzeba najpierw pojąć istotę progresji podatkowej. Wynika ona z czegoś, co ekonomiści nazywają malejącą krańcową użytecznością dochodu. Oznacza ona, że każdy kolejny przyrost dochodu ma dla uzyskującego go coraz mniejszą użyteczność: jeśli ktoś zarabia tysiąc czy dwa tysiące złotych, to kolejny zarobiony tysiąc jest czymś niezmiernie ważnym i sprawia wielką radość, natomiast dla tego, kto zarabia 50 tys., nie mówiąc o tym, który dostaje 400 tys., kolejny tysiąc jest czymś względnie mało znaczącym, dla bogacza wręcz niezauważalnym. Państwo nakładające podatek progresywny powiada zatem bogatemu obywatelowi: jeśli zarabiasz dużo, to od kolejnego zarobionego tysiąca ponad pewien poziom możesz na rzecz dobra publicznego oddać więcej, a wtedy - i to jest, Panowie, istota problemu - będzie można tych, co zarabiają tysiąc, dwa czy trzy, obciążyć mniejszą stawką podatkową.

Ta malejąca krańcowa użyteczność dochodów jest obiektywnym prawem ekonomicznym. Wynikają z niej całkowicie oczywiste bezpośrednie skutki, jakie utrata dochodów w wyniku konieczności zapłacenia podatku powoduje u osób z różnych klas dochodowych. Osoby o niższych dochodach zawsze płacą podatek kosztem konsumpcji, często tej najbardziej podstawowej. Podatek jest zatem dla nich znacznie kosztowniejszy, gdyż nie tylko pozbawia ich części środków niezbędnych na zaspokojenie podstawowych potrzeb, ale i uniemożliwia odłożenie oszczędności. Natomiast bogaci nie płacą podatku kosztem swych potrzeb, on nie umniejsza ich konsumpcji, w każdym razie tej podstawowej, płacą podatek kosztem części swych nadwyżek, oszczędności albo ewentualnie jakiejś wydumanej luksusowej konsumpcji, zwykle realizowanej gdzieś poza granicami własnego kraju, więc nawet niedającej rodakom zarobić.

Aż się nie chce wierzyć, że politycy mogą być tak niefrasobliwi! Bogaty obywatel w USA może zapłacić od kolejnego przyrostu swych dochodów (w ostatnim progu podatkowym) 35 proc. podatku, Brytyjczyk 40 proc., Irlandczyk 42 proc., Izraelczyk 49 proc., Hiszpan 48 proc., Austriak 50 proc., Niemiec 42 proc., Belg 52 proc.,... ale polskiemu obywatelowi, nawet temu, który dostaje kilkaset tysięcy miesięcznie, panowie Tusk i Rokita proponują 15 proc. - tyle co biedniejsi spośród Amerykanów. Gdzie tu polityczna odpowiedzialność?

Wszędzie panuje zgodność, że na bogatszych członkach społeczności spoczywa szczególna odpowiedzialność za państwo i za te jego funkcje, które pozwalają łagodzić napięcia społeczne i kształtują otoczenie, w jakim także oni żyją. Dla nich zatem istnienie silnego, dobrze realizującego swe funkcje państwa jest ważniejsze. Znowu używając ekonomicznego żargonu, powiem, że krańcowa użyteczność państwa jest wyższa dla osoby bogatej, może zatem zapłacić wyższą relatywnie cenę za państwo. Realizowane dzięki środkom publicznym upowszechnienie wykształcenia na wysokim poziomie, kształtowanie szeroko rozumianej kultury, sztuki, sportu, rozwój nauki, nie mówiąc o różnego rodzaju publicznej infrastrukturze technicznej i budowlanej, rekreacyjnej (parki) czy oczywiście zdrowiu - stanowią dobro wspólne całej społeczności, które musi być finansowane przez państwo, co czasem tylko pośrednio, ale zawsze służy także tym podatnikom, którzy najwięcej dokładają do kasy publicznej.

Jeśli zatem na przykład młodzież z biedniejszych rodzin jest dobrze wychowywana i uczona w szkołach publicznych przez nauczycieli dobrze wynagradzanych, u których frustracja nie niszczy pasji do wykonywanego zawodu, rodzice tych dzieci mają pracę, zaś one same nie są skłonne twierdzić, iż nie widzą przed sobą żadnych perspektyw, a poza tym mają poprzez dobre wychowanie wpojoną umiejętność rozpoznawania dobra i zła, to wtedy zdecydowanie mniejsze jest niebezpieczeństwo, że młody, nigdzie nie uczący się człowiek włamie się lub ukradnie bogatemu podatnikowi samochód, a jego dziecko obrabuje i pobije w metrze. Zatem najbogatsi członkowie tejże społeczności mogą nie tylko, zgodnie z wyżej sformułowanymi argumentami, płacić wyższe podatki, ale we własnym szeroko rozumianym interesie - powinni to robić. W Szwajcarii na przykład to rozumieją i nikt nie oponuje przeciw łożeniu grosza publicznego na sowicie dofinansowane ze środków publicznych szkolnictwo, od przedszkoli po wyższe, bo wiedzą, że swoje bogactwo i ład zawdzięczają kształceniu i wychowaniu społeczeństwa i nikomu by do głowy nie przyszło, by się z tego wycofywać.

Odpowiedzialni politycy powinni zatem, Panowie, zamiast bajdurzyć o obniżaniu najbogatszym podatków i wzmacniać ich egoizmy grupowe, kształtować w nich poczucie współodpowiedzialność za państwo i społeczeństwo, w jakim żyją. Do tego zresztą obligowałoby solidarnościowe dziedzictwo przemian, jakie w Polsce nastąpiły po 1989 r. Temu dziedzictwu wszystko przecież zawdzięczają. Dlatego z tego choćby względu propagowanie podatku liniowego jest po prostu hańbą.

Na rzecz dobra wspoólnego

Jak powiedziałem, istota progresji podatkowej polega w gruncie rzeczy na tym, że dzięki niej można biedniejszych i częściowo średnio zamożnych obciążyć mniejszym podatkiem. Grupy o niższych i średnich dochodach powinny być opodatkowane niższym podatkiem dochodowym, gdyż generują największą część popytu globalnego. Jest to liczebnie największa część populacji podatników, zatem podatek liniowy powodowałby, że faktycznie transfer dochodów realizowany przez system podatkowy koncentrowałby się w grupie dochodów niskich i średnich - innymi słowy za usługi państwa płaciliby sferze budżetowej głównie biedni i średnio zamożni. W rezultacie zredukowana zostałaby siła nabywcza przede wszystkim tej grupy. Na progresję podatku dochodowego można zatem spojrzeć z drugiej strony: jest to degresja w kierunku grup o średnich i niskich dochodach. Nie chodzi zatem o to, że bogatsi płacą relatywnie więcej, lecz o to, że biedniejsi płacą relatywnie mniej po to, by zachować u nich wyższy popyt, to zaś jest warunkiem dobrej koniunktury gospodarczej, na której z kolei skorzystają bogatsi - głównie przedsiębiorcy.

Przecież biedniejsi i średnio zamożni tworzą główną część kadr pracowniczych, ich wynagrodzenia decydują o kosztach pracy. Jeśli opodatkowanie ich wynagrodzeń jest relatywnie wyższe w warunkach podatku liniowego niż progresywnego, to ostatecznie ciężar podatkowy w znacznej części i tak zostaje przerzucony na pracodawców, którzy w warunkach wyższego opodatkowania będą musieli z czasem zwiększyć wynagrodzenia brutto. Natomiast zwiększenie skali progresji podatku dochodowego i tym samym zmniejszenie wynagrodzeń brutto pracowników może umożliwić zmniejszenie kosztów pracy przy zachowaniu na niezmienionym poziomie dochodów netto, a więc uchronić popyt. Podatek liniowy byłby zatem w gruncie rzeczy nożem wbitym w plecy polskiemu przedsiębiorcy.

Można powiedzieć: "No tak, ale musimy ulżyć tym bogatym, bo oni właśnie tworzą oszczędności i inwestują, a bez oszczędności gospodarka nie będzie się rozwijać". Tak mogą mówić tylko ignoranci skupieni wokół liderów PO.

Gdy kraje Zachodu musiały ponieść wysiłek odbudowy lub rekonstrukcji gospodarki po wojnie, to krańcowe podatki dla najbogatszych wynosiły dużo więcej i jakoś to ani motywacji do pracy nikomu nie zabijało, ani nie szkodziło rozwojowi. Bo w progresji w gruncie rzeczy nie chodzi po prostu o to, by bogaty zapłacił większy niż inni podatek. Logicznie skonstruowany system podatkowy musi bowiem łączyć progresję podatkową z ulgami, które spowodują, że ten bogaty będzie mógł zapłacić znacznie mniejsze podatki, jeśli zaoszczędzi, zainwestuje, stworzy miejsca pracy - taka jest ekonomiczna logika podatków. Chodzi o to, by jego pieniądze wracały do gospodarki albo poprzez odpowiednie jego działania, albo poprzez zasilenie funduszy publicznych na rzecz dobra wspólnego.

Ulgi są potrzebne

I tu dochodzimy do kwestii ulg. Dyletanci ekonomiczni, młodzi gniewni, niedouczeni rewolucjoniści podatkowi, którzy z wypiekami na twarzy głoszą ideę "liniowej rewolucji", zwykle posługują się argumentem "neutralności podatkowej", bo "jak wszyscy dostaną taki sam podatek, to będzie neutralnie, nic nie zakłóci idealnych mechanizmów rynkowych"; a więc niski, liniowy, bez ulg, płacony u źródła, czyli przez przedsiębiorstwo; zlikwidujemy urzędy skarbowe, doradców podatkowych, będzie fajnie, czysto, tanio, elegancko i przyjemnie... Śmiechu warte, to już było, młodzi nie pamiętają.

Absurdalność poglądu, wedle którego jednolita stawka gwarantuje neutralność obciążenia, można wykazać na prostym przykładzie: ważący dziesięć kilo dwulatek z pewnością nie uniesie ciężaru stanowiącego na przykład połowę jego wagi, natomiast osiemdziesięciokilogramowy mężczyzna bez problemu uniesie ciężar czterdziestu kilogramów (zwłaszcza jeśli będzie to płeć piękna). Podobnie jest w gospodarce: takie same procentowo obciążenie na każdego działa inaczej i dlatego niezbędny jest system ulg dostosowujący je do możliwości poszczególnych uczestników życia gospodarczego, by nie zakłócić funkcjonowania całości, by wszyscy mogli iść dalej. Podatek o danej stopie, nawet niskiej, jak każde zresztą obciążenie, nigdy nie jest neutralny. Jest to zasada antyneutralności podatku: na każdego działa inaczej, zależnie od jego indywidualnej sytuacji. Dobrze zorganizowane państwo poprzez ulgi podatkowe dostosowuje więc podatek do możliwości podatników. A jest oczywiste, że możliwości bogatego są większe, dlatego więc biedniejszych obciąża się mniejszą stawką podatku (niektóre kraje pozwoliły sobie na zerowe stawki do całkiem wysokiego poziomu), a bogatszym daje ulgi, tak aby mogli zapłacić mniejsze podatki, jeśli mają jakieś inne ważne potrzeby (także rodzinne, mieszkaniowe itp.) oraz gdy swoimi wydatkami przyczyniają się do rozwoju gospodarki (oszczędzają, inwestują, tworzą miejsca pracy). To w gruncie rzeczy pozwala dynamizować gospodarkę, bo mobilizuje odpowiednie zachowania ekonomiczne, pobudza całe segmenty gospodarki - jak budownictwo mieszkaniowe. Taka jest istota ulg: mają też mobilizować do pewnych działań, dlatego w terminologii angielskiej nazywa się je bodźcami podatkowymi: u nas używanie słowa "ulgi" działa dezinformująco na laików. Likwidacja ulg podatkowych jest świadectwem ignorancji ekonomicznej, jaka zapanowała w polskich sferach władzy.

Logika systemu podatkowego wymaga zatem, by progresja była łączona z ulgami, w rezultacie czego słabsi płacą niższe podatki, dzięki czemu mogą lepiej zaspokoić swoje potrzeby i więcej wydać na rynku, bogaci zaś mają płacić wyższe, ale mimo to dzięki ulgom i bodźcom podatkowym mogą zapłacić mniej, jeśli spełnią określone warunki, z jednej strony uwzględniające ich indywidualną sytuację, z drugiej sprzyjające rozwojowi gospodarki jako całości.

Kosztem 22 milionów podatników

O liczby trudno się spierać, więc zobaczmy, co ten liniowy podatek proponowany przez Tuska i Rokitę spowoduje. Podatek liniowy tak właściwie ma prawie 95 proc. podatników (22 mln ludzi), bo płacą go w pierwszym progu podatkowym. Są to podatnicy o dochodach do 3085 zł miesięcznie - to nieco powyżej średniego poziomu wynagrodzeń w gospodarce, ale jest to niewiele ponad 700 euro, w skali europejskiej są to zatem dochody bardzo niskie. W drugim progu podatkowym znalazło się ok. 4 proc. podatników, a w trzeci, najwyższy, weszło nieco ponad 1 proc. Przeciętny efektywny, to znaczy po wykorzystaniu ulg i odliczeń, podatek od tych tak niskich dochodów z pierwszego progu wynosi ponad 13 proc., podczas gdy od podatników z drugiej grupy nieco ponad 18 proc., zaś od tych najbogatszych prawie 30 proc. Ale przeciętny podatek od wszystkich podatników ogółem to ponad 15 proc. (oczywiście łącznie ze składką na ochronę zdrowia).

Dyletanci, którzy doradzają liderom PO, zapewne z tej średniej 15 proc. wykoncypowali ideę liniowej piętnastki. Czy z tego, że przeciętne opodatkowanie pierwszej grupy wynosi 13 proc., wynika zatem, że wprowadzenie podatku 15 proc. spowoduje, że zapłacą tylko 2 proc. więcej? NIE, ponieważ trzeba popatrzeć, jaka jest struktura wpływów podatkowych i struktura dochodów.

Okazuje się, że ci, którzy płacą w pierwszej grupie podatkowej, czyli 95 proc. podatników, dają tylko 65 proc. wpływów podatkowych, natomiast 1 proc. najbogatszych podatników z trzeciej grupy - prawie 20 proc.

Tymczasem struktura uzyskiwanych dochodów jest inna: pierwsza grupa podatkowa osiąga 76 proc. ogółu opodatkowanych dochodów, a trzecia 10 proc. Koncepcja podatku liniowego oznaczałaby więc przesunięcie znacznej części obciążenia na te 95 proc. biedniejszej większości, bo struktura obciążenia będzie musiała odpowiadać strukturze osiąganych dochodów: podczas gdy płacili tylko 65 proc. wszystkich podatków, będą musieli zapłacić 76 proc., a ci, co płacili 20 proc., zapłacą dwa razy mniej.

Wprowadzenie podatku liniowego oznaczałoby zatem, że podczas gdy obciążenie sumaryczne najbogatszych podatników z trzeciej grupy zmniejszyłoby się prawie o 5 mld zł, w drugiej grupie o niecałe 1,5 mld zł, to tych dziewięćdziesięciu pięciu procent najbiedniejszych podatników z pierwszej grupy podatkowej - musiałoby sumarycznie wzrosnąć o 6,7 mld zł, przeciętnie o 17 proc.

Gdy przeliczyć na głowę (raczej kieszeń) podatnika, to może to by i dużo nie było, ale Panowie, żądać od tych, którzy odchodzą od okienek aptecznych, bo nie stać ich na zapłacenie za leki i każdą złotówkę pięć razy obracają w ręku, zanim ją wydadzą, by zapłacili wyższy podatek, jest co najmniej nietaktem, a polityków dyskwalifikuje całkowicie. A trzeba pamiętać, że te w sumie prawie 7 mld zł oznaczałoby też zdjęcie z rynku sporych pieniędzy, co nie byłoby bez znaczenia dla koniunktury, zatem przedsiębiorcy w swej nieświadomości czasem wspierający PO, będą się mieli z pyszna, gdy pomysły tych ignorantów zostaną zrealizowane.

Ale propozycja podatku liniowego to nie tylko błąd ekonomiczny. Proponowanie takich zmian, by jednemu procentowi najbogatszych obniżyć obciążenie podatkowe - cenę za istnienie państwa - do najniższego poziomu, kosztem pozostałych, jest co najmniej nietaktem, brakiem rozsądku politycznego i jakimś megalomańskim oderwaniem od rzeczywistości. Panowie liderzy PO, o tym, co jest wart polityk, mówi to, jakich sobie dobiera doradców. Najlepiej będzie, jeśli tych swoich niedouczonych rewolucjonistów podatkowych wyślecie tam, gdzie pieprz rośnie, bo doradzają wam rzeczy horrendalne. Polska w XVIII wieku upadła, bo rozpanoszyli się w niej agenci obcych wpływów, grający na interesach i egoizmach elit, ale też dlatego, że wcześniej te elity odmówiły płacenia podatków na rzecz dobra publicznego. Czy tak bardzo wam zależy, by historia się powtórzyła?

prof. Jerzy Żyżyński

Zapraszam do duskusji o podatku liniowym. Sam jestem jego umiarkowanym zwolennikiem ale z kwotą wolną od podatku i ulgami prorodzinnymi ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ango   

Broń się Zygmuncie. Wielokrotnie poruszałam ten temat i może w końcu wyjaśnisz tajemnicę podatku liniowego.

Logicznie myśląc taki podatek nie jest korzystny dla większości obywateli. A może o czymś nie wiem? I do tego bez ulg.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Ja się nie musze bronić, bo to rzecz jasna, że 15% podatku liniowego jest korzystniejsze niż podatek dzisiejszy dla wszystkich. Ponadto pit będzie banalnie prosty do wypełnienia, bo będzie wielkości pocztówki czyli pare danych, kwota zarobku pomnożona przez 15% i tyle. Nie będzie się opłacało tego podatku nie płacić więc wpływy wzrosną, tak jak to było w przypadku CITu, podatek jest ten w Rosji, Słoweni, Węgrzech i nikt nie myśli o jego wycofaniu. Tusk wielokrotnie mówił, gwarantował, że na tym podatku nikt z polaków nie straci i mówił, że należy go tutaj trzymać za słowo, dlatego ja wierze i wy też uwierzcie, że na tym podatku tylko zyskają Polacy.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Qdl4ty   

Mam pytanie : czy w jednym z krajow Europy Zachodniej podatek liniowy zostal wprowadzony? - jakie konkretne kozysci przyniosl . Prosze o odp.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ango   

Z tego co wiem to w żadnym państwie nie wprowadzono ( myślę oczywiście o Europie Zachodniej ). Taki podatek jest chyba na Slowacji , Litwie i w Rosjii.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Nie zapominajmy, że tanieje prąd, gaz, paliwa etc. więc wszystko się zrównuje ponadto tanieją komputery, telewizory, odtwarzacze mp3 etc. Podatek liniowy nie bylbym liniowym gdyby bylo tylko 2x15%.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
airman   
podatek jest ten w Rosji, Słoweni, Węgrzech i nikt nie myśli o jego wycofaniu.

W Rosji był on konieczny bo ciężko było sciągać normalny podatek, ale spowodował on tylko gromne dysproporcje miedzy biednymi i bogatymi.

W krajach Eurpy Zachodniej go nie ma bo jak to kiedyś powiedział Gerhard Schröder niemiec na to nie stać...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Schorder przyczynił się walnie do kryzysu w Niemczech, przypomnę, że Schoeder to SLD niemieckie...

Irlandia, Japonia, Hiszpania, Wielka Brytania wszystkie przeżywały boom kiedy? Odpowiedź jest prosta gdy rządziła prawcia, gdyż przejadając pieniądze nic nie zyskujemy, a inwestujące je zamiast dawać na świadczenia socjalne zyskujemy. Z wysokimi podatkami nie da się wyjść z kryzysu, dla mojej rodziny podatek liniowy jest jak najbardziej opłacalny i mam nadzieje, że kiedyś będzie arguemnty, czy ktoś na tym straci czy nie do mnie nie przemawiają, moja rodzina na tym zyska tak jak wiele innych rodzin i to jest dla mnie najważnieszje.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
airman   

Hmmm no i tu włąsnie mamy liberalizm w wydaniu polskim myslenie tylko o swojej dupie! Ale i tak na dłuższą mete nic to nie da. Co z tego, że dla twojej rodziny ten podatek bedzie korzystniejszy?Dla mojej pewnie tez ale ja sie z tego nie cieszy bo w Polsce w każdej chwili może sie zmienić twoja sytuacja materialna! No a do tego wszytkiego musisz pamiętać, że jeżeli najbiedniejsci zrobia się jeszcze biednisi to kiedyś tak państwo będzie musiało do nich dołożyć, a skąd weżmie pieniądze?Bo raczej nie z rezerw państwowych.

I jeszcze jedno skoro niemiec na to nie stać to jak może być stać Polske?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Zauważ kto mówi, że nie stać Schoreder. Merkel mówi, że stać. Ponadto Niemcy stać na gigantyczne osłony socjalne, a niemców nie byłoby stać na podatek liniowy? To jest polityka. Nieskie podatki będa płacone w Polsce, zmniejsza się szara strefa, opłaca się inwestować w polsce, za tym idą nowe fabryki, a za nimi nowe miejsca pracy i dzięki temu biedniejsi stają się bogatsi, a bogaci jeszcze zamożniejsi. Ponadto jeśli nie zadbam o swoją rodzinę to nik o nią nie zadba.

Ps. Odsyłam do regulaminu wewnętrznego tego działu (http://www.historia.e3.pl/viewtopic.php?t=512), można troszkę inaczej formułować zdania, aby nie mówić o czyjejś rodzinie czy o kimkolwiek, dzięki temu unikniemy jakichkolwiek waśni.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andrzej   

Można powiedzieć, że mnie bardziej przekonuje Adnim ... poniewaz właścwie ma racje. Zresztą ja akceptuje liniowy tylko z zastrzeżeniami :).

I raczej nie powoływałbym się na przeżarte rakiem socjalizmu państwa europy zachodniej. Których de facto socjalistyczny system gospodarczy się chwieje i zmierza do upadku, wraz z finansami tych pastw. Dodatkow w tych państwach nie ma wzrostu gospodarczego, albo jest niewielki. A ich sytuacje moga zmienić tylko liberalne reformy gospodarcze, przeciw którym tamtejsze społeczeństwa protestują ... nie rozumiejąc konieczności zmian.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Qdl4ty   

Zgadzam sie z Andrzejem, ze swiadczenia socjalne doprowadza ( a wlasciwie to doprowadzily ) Francje i Niemcy do zatrzymania ich gospodarek i w koncu do bardzo powaznych problemow ekonomicznych.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andrzej   

Socjaliści mają mentalność hydraulika. :razz: Do gospodarki podchodzą jak do sieci rurek i zaworków. Wiercą się nerwowo na swoich krzesełkach, szukając uszczelek i kolanek. Kiedy już je znajdą, biorą żabkę i kręcą - a nuż poleci woda. Ale woda lecieć nie chce. Robi się przeraźliwie sucho. Wtedy mówią, że tą suchość trzeba nasączyć pieniądzem

Rozwiązania socjalistyczne proponowane przez PiS spowodują, że dalej nasz piękny kraj będzie musiał się człogac zamiast biec. Moim zdaniem trzeba by tylko wprowadzić kilka prostych rozwiązań, z których podatek liniowy to za ledwie początek. Można by na przykład zweryfikować ekonomiczne wykształcenie kilku wynajętych przez polityków fachowców. Pan dr Cezary Mech, doradca ekonomiczny PiS i kandydat tej partii na ministra finansów, proponuje m.in. zmniejszenie deficytu budżetowego przy równoczesnym osłabieniu złotówki. Brzmi mądrze, więc dla niektórych przekonywująco, ale to bujda :!: Nie można zmniejszyć deficytu osłabiając złotego, bo wzrasta zadłużenie zewnętrzne :!: Czy dr Mech tego nie wie, czy tylko udaje na okoliczność uprawiania polityki :?:

Socjalizm ma różne twarze. Lewicową (Kołodko i reszta), prawicową (Mech i reszta). Jak mawia nieoceniony Stanisław Michalkiewicz (kandydowal do senatu z LPRu), mamy w Polsce socjalistów bezbożnych i pobożnych. Ci pierwsi dominowali przez ostatnie cztery lata, ci drudzy z wyboru narodu będą dominować teraz. Jedynie Polska może tego nie wytrzymać.

Rzecz jasna, w ekonomii nie ma prostych recept, a gospodarka rządzi się swoimi prawami. To złożony organizm, który potrzebuje rzetelnych diagnoz i właściwie dobranych lekarstw. Nasz polski (i nie tylko) problem polega na tym, że zamiast lekarzy gospodarką zajmowali się różni znachorzy, o wątpliwych kwalifikacjach.

Jak długo socjaliści będą mieli decydujący wpływ na politykę gospodarczą, tak długo nie nadrobimy dystansu wobec bogatszych państw Europy. Socjaliści są bowiem wyjątkowo impregnowani na argumenty, na niezbite dowody mylności swych twierdzeń również.

Coż post wyszedł wyjątkow antyPiSowy, ale cóż to dlatego, że właśnie oni będą mieli największy wpływa na stan naszej gospodarki przez 4 lata ...

PS. Tu znajduje się analiza manifestu gospodarczego PiSu - „Finanse publiczne – rozwój przez zatrudnienie”.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jachu   
Logicznie myśląc taki podatek nie jest korzystny dla większości obywateli.
Eee tam... W Polsce utarło się przekonanie, że podatek liniowy to zło, które otwiera furtkę bogatym. A bogaci oczywiście powinni płacić więcej. Populistyczne hasło propagowane przez takie partie jak PiS. A przecież przy podatku liniowym i tak ten tzw. bogaty płaciłby więcej. Wystarczy sobie rachunki odświeżyć i przypomnieć co nieco o procentach. Ech.

Oczywiście znajdują się "mądrzy", którzy twierdzą, że to zbyt mało - bogaty powinien płacić trzy razy tyle (vide progi podatkowe)!!! A prawda jest taka, że przy obecnym systemie podatkowym "bogaty" nie płaci NIC (albo prawie nic) :mrgreen: Dlaczego? Bo każdy myślący przedsiębiorca przeniósł lub przeniesie swoją firmę do kraju, który ma przyjazny system podatkowy. W wyniku tego nasz Urząd Skarbowy ogląda figę z makiem, a z kraju następuje odpływ kapitału.

No tak, ale "bogaci" stanowią jedynie kilka procent całego społeczeństwa. I to nie ich głosy decydują o wyniku wyborów, tylko głosy tych "biednych" dających się porywać takim własnie populistycznym hasełkom. Bo przecież gro społeczeństwa ma poczucie krzywdy i niedowartościowania i wykorzystywania przez złych kapitalistów. Tzw. sprawiedliwość społeczna :|

Nie ukrywam, że mam głęboką nadzieję, że ludzie zaczną myśleć, liczyć i rozejrzą się dookoła (np. na sąsiednie kraje). I spojrzą perspektywicznie, co dla Polski wróży hamowanie w ten sposób (i w inne również) rozwoju gospodarczego. Podejrzewam jednak, że moja nadzieja jest płonna.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Najsprawiedliwszy ryczałt wszyscy tyle samo.

Mniej sprawiedliwy liniowy wszyscy tyle samo % od kwoty dochodu.

Najmniej sprawiedliwy progresywny, bo jedni płacą tyle % drudzy tyle %.

Ja jestem umiarkowany dlatego liniowy jest wg mnie najlepszy, trzeba rozróżnić nierówność w zarobkach od równości podatkowej. W liniowym płacimy tyle samo wszyscy dlatego jestem jego zwolennikiem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.