Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
marcnow92

Cudowna broń Hitlera

Rekomendowane odpowiedzi

Tworze ten temat ponieważ uwazam go za bardzo ciekawy. do dzis nie wiadomo czy owa cudowna bronią były rakiety V-1 i V2 czy może hanebu czyli UFO nazistów. co sadzicie o rakiecie/tach A9/A10. a moze zainteresuje sie ktoś z was tajna baza na Antarktydzie lub tajnymi dokumentami o III Rzeszy znajdujących sie we Wiedniu. zapraszam do pisania postów

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Grzesio   

Przede wszystkim należałoby rozróżnić pomiędzy faktycznie istniejącymi czy planowanymi Wunderwaffen, a powojennymi mżonkami i bajeczkami tworzonymi przez wszelakiej maści fantastów, frustratów i komercyjnie nastawionych cyników. W tej drugiej grupie zdecydowanie plasuje się, niestety, V 7 czy inne Haunebu, bazy na Antarktydzie i inne podobne fantazje.

Zaś gładko do A 9/A 10 przechodząc... :( Projekt był niewątpliwie nader ciekawy, tym niemniej cokolwiek przekraczający możliwości niemieckiej techniki. Tzn. może nie tyle nie dający się zrealizować, co stawiający przed konstruktorami znacznie więcej problemów, niż mogliby się tego spodziewać - głównie ze względu na olbrzymie na ówczesne czasy prędkości lotu i konieczność opracowania odpowiednich systemów kierowania. Widać to bardzo wyraźnie na przykładzie opracowywania rakiety A 4 (V 2), gdy zespół projektowy błądził po prostu niczem dziecko we mgle, szerek problemów rozwiązując metodą prób i błędów (np. kwestię rozlatywania się rakiet w powietrzu kilka km przed celem).

Pzdr

Grzesiu

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Przede wszystkim należałoby rozróżnić pomiędzy faktycznie istniejącymi czy planowanymi Wunderwaffen, a powojennymi mżonkami i bajeczkami tworzonymi przez wszelakiej maści fantastów, frustratów i komercyjnie nastawionych cyników.

mówmy tu raczej o istniejących wunderwaffe. Co do Hanebu to było wiele osób które potwierdzają projekt i nawet prototypy hanebu

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Grzesio   
Co do Hanebu to było wiele osób które potwierdzają projekt i nawet prototypy hanebu

Poproszę o konkrety. Andreas Epp? Justo Miranda? Igor Witkowski?

KBF_dcn2387.jpg

Niestety, nie oszukujmy się - Niemcy nie zbudowali żadnego dyskokształtnego obiektu latającego, czy to antygrawitacyjnego :roll: czy nawet zwykłego wentylatorowca. Wszystko to wyssane z palca fantazje. No chyba, że uznamy za Haunebu niesławny samolot z płatem kolistym Sack AS 6 V1, który wszakże miał tę wadę, że nie latał...

Pzdr

Grzesiu

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andreas   

A ja mam dość ciekawą historię, jednak można ją uznać za dość nieprawdopodobną.

Czerwiec 1945 r.Jednostka obrony plot. LWP w Ustce, stacjonująca w pobliżu niemieckiego poligonu lotniczego.Jest noc, ciepła czerwcowa noc-już miesiąc minął odkąd ucichły już działa, przestały warczeć samoloty i zatrzymały się czołgi.W nocy tej radar w Ustce wykrywa niezidentyfikowany obiekt latający.Ogłoszono alarm.Na stanowiskach 76-tek zasiedli żołnierze polscy.I wtedy ujrzeli coś niesamowitego=spodek z oszkloną kabiną ze wszystkich stro, lecący z niespotykaną prękością..Obiekt poleciał w stronę Darłowa.Tydzień później przyjechali Rosjanie -podpułkownik oraz 300 ludzi z gwardyjskiego pułku spadochronowego.Obstawili teren i zakazali mówić o tym co się wydarzyło.Lecz w lipcu ponownie ujrzano obiekt-leciał dość nieregularnie i wzdłuż wybrzeża.Po półgodzinie Polacy i Sowieci usłyszeli huk.Pojechało szukać tego obiektu 100 Rosjan oraz 50 Polaków.Zobaczyli go na ląkach w okolicy wsi Wytowno.Grunt był wysuszony pod wpływem wysokiej temperatury.Pojazd był rozerwany na kilka elementów-na jednym z nich namalowana była swastyka, na drugim-czarny krzyż.W środku kabiny leżało dwóch strasznie poparzonych mężczyzn-jeden jeszcze żył.Gdy jeden z Polaków pochylił się nad nim, usłyszał słowa po niemiecku.Pilota przewieziona do szpitala w Słupsku, gdzie umarł.Szpital był otoczony przez Sowietów, a szczątki wysłano do Ustki, gdzie były pilnie strzeżone.Polaków biorących udział w akcji izolowano.Resztę okrywa tajemnica...

Odsyłam do ''Odkrywcy'', wyd. specjalne kwiecień-maj 2002r. nr 4-5 :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Grzesio   

Obawiam się (widziałem lepszą kopię tej fotki), że to nie jest T-shirt.

A propos - znasz jakieś bardziej wiarygodne świadectwa na temat istnienia niemieckich latających spodków?

Pzdr

Grzesiu

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Grzesio   

Tak szybciutko...

Konstruktor samolotow, Alexander Lipisch, zaprojektowal ten "Volksjäger" DM-1. Dla pladrujacych Niemcy amis samolot ten byl tak utopijny, ze do dzisiaj nie potrafili zadnej jego repliki zbudowac, szczegolnie ow mechanizm napedowy pracujacy na bazie wegla. Zbudowano tylko kilka prototypow,- które amis wywiezli i do dzisiaj rdzewieja w jakiejs magazynach/halach.

Owszem, zbudowali dość wierną lippischowskiej koncepcji aerodynamicznej konstrukcję XF-92. Poza tym błąd na błędzie - DM-1 nie miał w ogóle żadnego napędu, to był drewniany doświadczalny szybowiec - coś się z projektem P.13a pomyliło. I był to JEDEN jedyny prototyp, znajduje się konkretnie w Smithsonian Institution. I po co Amerykanom silnik strumieniowy pracujący na węglu, skoro a.) konwencjonalnych paliw ciekłych mają pod dostatkiem i b.) silniki strumieniowe w ogóle kiepsko się sprawdzają w zwykłych samolotach? Ich budowa nie jest żadną tajemnicą od dziesięcioleci - ale poza pociskami kierowanymi i pojedynczymi konstrukcjami doświadczalnymi się ich nie stosuje z kilku przyczyn czysto ekonomiczno-funkcjonalnych.

podobnie jak to zrobił testpilot latającego spodka Dr. Richard Miethe, który po zakończonej wojnie współpracował nad konstrukcją owego AVRO-Car i postarał się o to, że ten latający obiekt pozostał nieudaną konstrukcją.

Jak wykazały ostatnio kwerendy archiwalne, Miethe był mitomanem bez pokrycia - wiadomo o nim to, co sam o sobie w gazetach naopowiadał.

Te urządzenia które budowano w czasie wojny, zwano "Flugkreisel", "Rundflügel-Flugzeuge" albo "Flügelräder". One istniały w rzeczywistości, pod koniec lat trzydziestych pracowali różni niemieccy technicy (- Grupy) niezależnie od siebie nad zbliżonymi do krążków latającymi obiektami z różnorodnym napędem.

A wiemy to z...? Bo na razie są to słowa bez pokrycia.

W podziemiach Junkers-Zwiegwerk w Böhmisch-Rabstein pod Pilznem i na Junkers-Flugplätzen w Bernburg'u i Meresburg'u również pracowano nad tymi "Flugkreiseln". Na lotniskach Rechlin-Lärz i Rechlin-Tarnewitz dwa prototypy "Flugkreiseln" miały zostać lub zostały wyposażone w działa ("Maschinenkanonen").

Zachęcam bardzo do spojrzenia na mapę. Rechlin i Tarnewitz dzieli kilkaset kilometrów. Największe lotnisko świata?

W kwietniu 1945 zarządził specjalny pełnomocnik dla rakiet i odrzutowców SS-Oberguppenführer Dr,- Inż. Kammler, by w warsztatach Letov w pobliżu Pragi, ten skonstruowany i sporządzony "Flugkreisel" pod egidą specjalnego pełnomocnika w Reichsprotektorat Böhmen und Mähren, naczelnym inżynierem Georg'em Klein'em, w małej serii wyprodukować. Klein donosił o tym w wielu powojennych gazetowych artykułach (Gehring/Rothkugel, Flugscheiben-Mythos, S. 18).

A proszę, kolejny mitoman palnie coś bez pokrycia w lanserskim wywiadzie dla Welt am Sonntag, SAM nazywając SIEBIE głównym inżynierem - i już mamy udowodniony fakt? W dodatku w sytuacji, gdy współpracujący z nim rzekomo (wg jego oczywiście własnej relacji) Schriever już nie żył i nie mógł tych rewelacji spuścić na bambus / do kibla?

Można przyjąć za pewnik, że krótko przed zakończeniem wojny wyprodukowano conajmniej 15 latających spodków które nadawały się do akcji i które nie tylko w ówczesnym czasie dysponowały fantastycznymi właściwościami lotniczymi i przewyższały pod każdym względem każdy wrogi konwencjonalny samolot. To potwierdzają też całe rzędy naocznych świadków.

To ja poproszę choć kilku. Nie muszą być całe rzędy.

Zostały one w pojedynczych przypadkach wprowadzone do walk przeciwko nadlatującym w ogromnych falach bombowców. Naoczni świadkowie donosili, że kilka tych "krążków" w stosunkowo krótkim czasie mogło zlikwidować całą flotę bombowców włącznie z towarzyszącymi im myśliwcami. Te rzadkie operacje nie mogły jednak przeciwko przeważającej sile alianckiej nic zmienić.

To jawne kpiny czy czysta głupota? Przylatuje kilka Flugkreisli, likwidują ot tak sobie flotę bombowców - ergo kilkaset samolotów - wraz z eskortą i nie ma to żadnego wpływu na przebieg wojny powietrznej? A archiwa alianckie i świadkowie co, jajco? Milczą? Nikt nic nie widział / nie słyszał / nie wie?

Liczne obseracje dokonane po II W.S. potwierdzają jednak, że jedna czy druga maszyna wojnę przetrwać mogła, szczególnie że Obserwatorzy sporo lat po wojnie na tych latających objektach zidentyfikowali godło III Rzeszy.

Jeden z lepszych dowcipów, jakie ostatnio czytałem.

Te nieliczne uczestniczące w akcjach Flugkreisel funkcjonowały właściwie na zasadzie pracy helikoptera, to znaczy, główny napęd składał się najczęściej z jednego obracającego się pierścienia/wirnika, przy czym te skrzydełka (Rotorblätter) umieszczone były, w przeciwieństwie do helikoptera, najczęściej na zewnętrzej krawędzi prowadnicy co umożliwiło, podobnie jak w turbinie umieścić cały wieniec, który przy relatywnie niskich obrotach osiągał relatywnie wysoki wypór.

Taaa? I dzięki takiemu czemuś stworzono super hiper ponadprzeciętnej wartości bojowej pojazd? Oczywiście pokonano przy tym - bez najmniejszego problemu - problemy zbudowania wirnika o naddźwiękowej prędkości łopat, przy których zbudowanie zwykłego naddźwiękowego samolotu, z czym Niemcy nie za bardzo dawali sobie radę, to mały pikuś?

Ta technologia, która o dziwo również popadła w całkowite zapomnienie, umożliwiała osiąganie niesamowitych szybkości ( świadkowie mówią o 60,000km/h) bez tego by została przekroczona bariera dźwięku z którą do tej pory mają do czynienia nowoczesne myśliwce.

Moja móc prosić przetłumaczyć to zdanie na polski, bo ni cholery nie rozumieć? Że niby osiągnięto 60 000 km/h NIE PRZEKRACZAJĄC bariery dźwięku? A jakiś podręcznik do fizyki jest tam gdzieś pod ręką? Bo bzdura jest to piramidalna.

Mimo że te pierwsze budowane Flugkreise w części nie były pozbyte dziecięcych chorób, co też przed kilkoma laty przyznał konstruktor tych aparatów J.Andreas Epp, to te ostatnio tworzone i uczestniczące w akcjach były relatywnie sprawne. Nie jest znany żaden przypadek, iż którykolwiek z tych aparatów w jakichkolwiek akcjach został przez wrogie myśliwce zestrzelony.

AAAAAA......ndreas Epp, no tylko tego pana nam tu brakowało z jego bajaniami, jak to się, panie, te Flugkreisle budowało.

Już od lat trzydziestych również alianci dokonywali prób z tego rodzaju latającymi pojazdami, n.p. przez J. E. Caldwell'a i z tym "Latającym naleśnikiem" w latach czterdziestych przez usowską marynarkę [Geh ring/Rothkugel, Flugscheiben-Mythos, S. 85]. Te aparaty z ich nędznymi właściwościami lotnymi przypominały właściwie ów samolocik o okrągłych skrzydłach który z drzewa skonstruował Athur Sack i wyposażył w konwencjonalne śmigła na bazie sportowego samolotu.

Ponownie zapytam, to kpiny w żywe oczy czy naiwność? Co ma koncepcja amerykańskiego naleśnika czy płata talerzowego Sacka (skądinąd, jak to się okazało na przykładzie AS 6, zupełnie chybiona) do super hiper latających spodków? A tak w ogóle, to amerykańskie naleśniki latały bardzo dobrze, w przeciwieństwie właśnie do samolociku Sacka, który latać nie chciał w ogóle.

Opowiedział mi on niezmiernie interesującą historię : na wiosnę 1943 musiał międzylądować w Breslau żeby w jego Arado dokonać wymiany silnika Junker'sa na silnik Heinkel'a. Prace miały trwać całą noc

Przecież tu aż zęby bolą od natłoku bzdur... Leci sobie kolo na Arado (może jeszcze Ar 234, co?), ląduje sobie we Wrocku, a kolesie w ciągu nocy ot tak sobie wymieniają mu silnik Junkersa na Heinkla. Ot tak sobie - żadnych testów, zmiany instalacji paliwowej, płatowca, mocowania silników, ot pstryk i jest? I dlaczego we Wrocławiu, skoro nie prowadzono tam żadnych tego rodzaju prac, a na Arado to już w ogóle? A, już wiem, bo we Wrocławiu przecież budowano Haunebu czy inne Vrile, więc dlatego musiano tej karkołomnej operacji z silnikiem tam dokonać...

Poproszę o konkret, to nie jest trudne do sprawdzenia. Jaki konkretnie samolot Arado miał wiosną 1943 zmieniany silnik z Jumo na HeS. W przeciwnym razie proszę nie powielać bredni bez pokrycia.

Pzdr

Grzesiu

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.