Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

Las Hurtgen - czyli wielki błąd aliantów

Rekomendowane odpowiedzi

Albinos   

Gdy w połowie września 1944 roku amerykańskie oddziały z 1. Armii generała Hodges'a podchodziły pod masyw Hurtgen aby przełamać w tym miejscu Wał Zachodni wszystkim się wydawało, że cel zostanie osiągnięty w miarę szybko. Jednak te nadzieje zostały brutalnie skonfrontowane z rzeczywistością, która pokazała Amerykanom, że Niemcy nie są jeszcze tak słabi jakby się mogło wydawać. Walki, które toczyły się do 10 lutego '45 (choć podawana jest także data 8 grudnia '44) okazały się być tragedią dla atakujących. Straty wyniosły blisko 24 tys. żołnierzy, ci którzy przeżyli zgodnie określali ten las mianem "fabryki śmierci", miejsca które zapisało się w ich pamięci gorzej niż Normandia. Zyski jakie osiągnęli alianci były praktycznie żadne, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę straty jakie ponieśli.

W kronice 505 PPS czytamy: (...) na Sycylii, we Włoszech, w Normandii i w Holandii jednostka szła śladem wojennych rumowisk, ale nigdy nie widziała niczego, co dałoby się porównać z tym, co zobaczyła w Hurtgen Wald. Były tam czołgi, niszczyciele czołgów, dżipy, dwuipółtonowe ciężarówki i inne pojazdy, wszelkiego rodzaju amerykański sprzęt wojskowy i nieskończenie dużo trupów amerykańskich żołnierzy. Nic dziwnego, że nazwano tę dolinę doliną śmierci.

Jakie jest Wasze zdanie na temat tej bitwy, czy Amerykanie musieli się tam pchać a jeśli tak to co powinni zrobić lepiej, aby straty nie były aż tak zastraszająco wysokie?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Domen   

Może nie tyle błąd - bo w końcu gdzieś trzeba było ten wał przełamać - co pokazanie światu słabości US Army jeżeli chodzi o radzenie sobie w sytuacjach kryzysowych i zdolność do ofensywy w trudnych warunkach (była to dla nich taka mała "Finlandia 1940" dla ZSRS) - wogóle zdolności do przełamujących uderzeń, której tej armii brakowało.

Bitwa o las Hurtgen była najdłuższą bitwą w historii Stanów Zjednoczonych (trwała 90 dni - od połowy września 1944 do lutego 1945, ale z przerwami, np. na Ardeny) i jedną z 3 najkrwawszych, jeżeli Ofensywy w Ardenach nie uznawać za bitwę (w Ardenach 20,000 zabitych, 85,000 strat w sumie) - 1.Gettysburg, 2.Antietam, 3.Hurtgen Forest)

Straty amerykańskie - Więcej niż 40,000, może nawet niż 50 tysięcy zabitych i rannych (w tym 9-10 tysięcy strat na skutek "friendly fire" i ran/zgonów spowodowanych odmrożeniami i innymi chorobami panoszącymi się na polu walki; stopa okopowa, były to bolesne, krwawiące i ropiejące rany opuchniętych stóp, nierzadko kończące się amputacją), straty w jeńcach były znikome, Niemcy wzięli ich bardzo mało (zaciętość walk), a tych których wzięli, w 90% przypadków z niewoli odbito po zakończeniu walk.

Straty niemieckie - 12,000 zabitych i rannych - wliczone straty na skutek "friendly fire", odmrożeń i chorób, analogicznie do tych 9,000 amerykańskich - (w tym ok. 3,000 - 3,700 zabitych) oraz 16,000 wziętych do niewoli - w tym część rannych (według innych źródeł 12,000 to straty już po wliczeniu także jeńców) - liczba jeńców była tak duża z powodu przegranej bitwy.

----------------------------------------------------------------------------------

Siły z jakimi obie strony przystąpiły do bitwy były następujące (oczywiście w trakcie walk obie strony otrzymywały uzupełnienia i posiłki na miarę swoich możliwości - Amerykanie większe):

Niemcy:

- 275 dywizja piechoty i 353 dywizja piechoty (obie były mocno wykrwawione, a ich stany oscylowały mniej więcej wokół 4,000-5,000 ludzi, + 1,000 skromnej rezerwy w każdej, razem 12-13 tysięcy).

Niemcy nie dysponowali bronią pancerną, ich siły były także przeciętnie wyposażone w artylerię (275 dywizja miała razem ok. 150 sztuk), nie mówiąc o działach wielkiego kalibru, bo tu było najgorzej. Artyleria ta była za to umiejętnie rozlokowana, co wielokrotnie zwiększało jej siłę ognia i skuteczność. Cały teren lasu Hurtgen był dobrze przygotowany do obrony, wzmocniony umocnieniami polowymi (okopy + zasieki), przygotowano też różnego rodzaju pułapki, i rozstawiono pola minowe. Większość żołnierzy wyposażona była w mundury maskujące, brakowało za to ciepłego zimowego obuwia (co zaowocowało licznymi odmrożeniami stóp wśród Niemców). Dywizjom niemieckim nie brakowało za to broni ręcznej, amunicji do niej i granatów. Byli też solidnie wyposażeni w broń maszynową, oraz lekkie moździerze i granatniki piechoty, nie brakowało też broni przeciwpancernej - pancerzownic różnego rodzaju. W lesie Hurtgen Niemcy rozlokowali też liczne stanowiska snajperskie i wykopali podziemne schrony z wejściami zamaskowanymi ziemią i sćiółką, w których w razie potrzeby mogły schronić się ścigane patrole. Dodać trzeba że walki toczyły się zimą, a widoczność często ograniczała mgła, lub gęsty śnieg.

W trakcie walk Niemcy zostali solidnie wzmocnieni, ale i tak otrzymali mniejsze posiłki niż Amerykanie (w sumie w bitwie wzięło udział mniej niż 80,000 Niemców, czyli elementy 8 dywizji).

Amerykanie:

- 1 Armia generała Courtneya Hodgesa, + liczne rezerwy + silna i liczna artyleria + wsparcie sił pancernych.

Główne zadania zostały jednak powierzone głównie V Korpusowi i VII Korpusowi, które na zmianę zajmowały najważniejsze odcinki frontu. Te 2 Korpusy na początku bitwy liczyły ponad 120,000 żołnierzy, z silną artylerią i wsparciem czołgów (w sumie w bitwie wzięło udział 11 dywizji, zaangażowanych w operację było jeszcze więcej).

Ponadto Amerykanie mogli w przeciwieństwie do Niemców zawsze liczyć na wsparcie z powietrza, 366 skrzydła myśliwskiego wyposażonego w Thunderbolty, na którego wsparcie Amerykanie w lesie mogli liczyć od 3 listopada do 15 grudnia, oprócz tego wspierały ich jeszcze formacje bombowców. Straty 366 skrzydła wyniosły nad lasem Hurtgen 36 maszyn (50%) i 26 pilotów (30%).

„Wydawało się, że przeciwnik jest wszędzie, w ciemności gęstych drzew i zamieszaniu wydawało się, że wszędzie dochodzi do wymiany ognia”- wspomina żołnierz z 9. DP

„Jeżeli ktokolwiek, od szeregowego aż do mnie twierdził, że wie, gdzie się znajduje, był cholernym kłamcą”- gorzko komentuje jeden z dowódców kompanii 9. DP. Parę dni później zginął.

-------------------------------------------------------

Równolegle do bitwy o las Hurtgen, i w jego pobliżu, toczyła się Bitwa o miasto Schmidt.

W mieście walki toczyły inne elementy 1 armii Hodgesa, w tym 2 dywizje w całości złożone z weteranów z plaży Omaha. Walki zakończyły się zwycięstwem amerykańskim. Straty amerykańskie wyniosły 6,184, wliczając w to 4,000 weteranów z Omaha Beach. Straty niemieckie wyniosły odpowiednio od ok. 2,500 do ok. 3,000.

----------------------------------------------------

Ogrom strat amerykańskich w lesie Hurtgen i destrukcja kolejnych wysyłanych na rzeź dywizji US Army:

Dywizja "Bloody Bucket":

Dywizja Keyston weszła do walki w lesie Hurtgen 5 listopada, jako część V Korpusu. Dywizja miała walczyć w lesie aż do osiągnięcia wszystkich celów, ostatecznie skończyło się na tym, że dywizja wytrzymała w lesie niecałe 13 dni, czyniąc znikome postępy.

Już do połowy 2-giego dnia walk jedna z kompanii 110 pułku piechoty została zredukowana do 42 ludzi.

13 listopada wszyscy oficerowie kompanii strzeleckich z pierwszego składu byli już martwi lub ranieni. W sumie w ciągu niecałych 13 dni walk dywizja Keystone poniosła 7,542 straty. Tak więc statystycznie każdy żołnierz frontowy dywizji został ranny lub zabity. Największe straty były w jednostkach piechoty, te praktycznie zostały unicestwione w 100%. Mniejsze straty poniosła artyleria i służby. W wyniku tego dywizja stała się praktycznie bezbronna, i została zepchnięta przez pierwszy lepszy kontratak niemiecki. W dodatku w trakcie walk, 2 bataliony piechoty wchodzące w skład dywizji, w całości przestały istnieć, i ich nazwy zostały wymazane z kartotek armijnych. Dywizja została wycofana z frontu i zastąpiona niżej opisaną 4-tą dywizją.

--------------------------------------------------------------

4 dywizja piechoty została skierowana do walk w lesie Hurtgen 16 listopada 1944. W ciągu 18 dni walki odcinek frontu który zajmowała dywizja przesunął się w najdalszym miejscu o 5,463 metry w głąb pozycji niemieckich, dywizja zajęła kawał zimnego lasu i 1 małą wioskę.

W trakcie tych 18 dni walk dywizja poniosła ogromne straty, np. 22 pułk piechoty poniósł 2,773 strat, czyli 85% stanu z jakim rozpoczynał bitwę (3,257). Każda z kompanii strzeleckich rozpoczynała walkę mając średnio 162 ludzi. Po tygodniu walk średnia liczebność kompanii strzeleckich 22 pułku wynosiła 87, a należy dodać, że kompanie otrzymały przez ten czas uzupełnienia o śr. wartości 42% początkowej liczebności (czyli przeciętnie 68 ludzi), 162 + 68 = 230. 230 - 87 = 143. Średnio więc kompanie strzeleckie 22 pułku (innych zresztą podobnie) straciły w ciągu tygodnia walk 88,3 % stanu z jakim zaczynały walki.

Ale to nie koniec masakry.

Po 2 tygodniach walk straty przeciętnej kompanii strzeleckiej z 22 pułku wynosiły już średnio 151% ich pierwotnej siły, a niektóre kompanie poniosły nawet straty rzędu 300 i więcej procent (kompanie te zostały więc wybite do nogi, na nowo sformowane, znów posłane do boju, znowu wybite do nogi, znowu odnowione, posłane na rzeź, i kolejny raz wybite do ostatniego żołnierza - tak po 3-kroć).

Porucznik Wilson o swojej kompanii:

"Zaczynaliśmy z pełnym stanem, ok. 162 ludzi, straciliśmy ok. 287, 167%"

Dla porównania Drugi Batalion Rangersów, który walczył na Omaha Beach i w wielu bitwach na wybrzeżach Normandii, od 22 czerwca 1944 roku do momentu wysłania go w rejon Hurtgenwald, poniósł w sumie 100% straty (czyli stracił dokładnie tylu ludzi w rannych i zabitych, ilu miał na początku walki), a walczył przez co najmniej kilka tygodni, w conajmniej paru ładnych i zaciętych bitwach.

Dla porównania ten sam batalion (przydzielony do 28 dywizji "Bloody Bucket"), walczył w dniach 6-8 grudzień 1944 roku w Lesie Hurtgen (walczył więc niecałe 2 dni!!!). Przez ten czas uczestniczył w szturmie na Wzgórze nr. 400 i kilku mniejszych potyczkach. Batalion w dniu 8 grudnia (po nieudanym ataku na wspomniane wcześniej wzgórze, i tuż po starciu z kontratakującymi elementami niemieckiego pułku piechoty, wspartego batalionem niszczycieli czołgów) liczył zaledwie 10% stanu z 6 grudnia..., batalion składał się z kompanii od A do F, kilka z nich przestało istnieć w całości...

-----------------------------------------------------------------------------------

Równie ciężkie straty co 4-ta dywizja piechoty, tyle że w o wiele krótszym czasie, poniosła dywizja 28 "Bloody Bucket" i stąd nazwa.

Chociaż wiele jednostek poniosło wielkie straty, to jednak rezerwy US Army były na tyle duże, że większość jednostek mimo potężnych strat nigdy nie spadła poniżej 75% ich początkowej liczebności (uzupełnienia), nie można tego samego powiedzieć o Niemcach. Nawet 22 pułk prawie nie spadał poniżej 75% początkowej liczebnośći, i w takim stanie zakończył bitwę. Całkowite uzupełnienia dla 22 pułku wyniosły 1,988 żołnierzy.

Jeszcze taka ciekawostka z walk 22 pułku piechoty: O ile pierwszego dnia walk pułk bez większych trudności osiągnął swoje cele, o tyle już 2 dnia walk zginęli lub zostali ranni dowódcy WSZYSTKICH batalionów wchodzących w skład pułku. W czasie walk 22 pułk wziął do niewoli 764 Niemców (głównie w końcowym etapie walk).

1 grudnia 1944 roku, po kontrataku niemieckim, 2 batalion z 22 pułku piechoty liczył dokładnie 123 żołnierzy w 3 kompaniach strzeleckich, czyli niespełna 3/4 liczebności kompanii piechoty. Pułkownik Lanham dowodzący 43 pułkiem piechoty w którym znajdował się 2-gi batalion, zdecydował się zebrać ostatnie rezerwy (sztab + służby + obsługa broni przeciwpancernej), co razem dało ok. 100 dodatkowych żołnierzy, i wcielić je do LINIOWYCH kompanii strzeleckich z 2-giego i innych batalionów - ludzie którzy do tej pory karabiny widzieli tylko na ćwiczeniach, a jeszcze rzadziej mieli je w ręce - teraz rozpoczynali walkę na pierwszej linii w najkrwawszej dla Stanów Zjednoczonych bitwie II Wojny Światowej na europejskim teatrze działań...

----------------------------------------------------------------

W sumie straty 4-tej dywizji w lesie Hurtgen wyniosły ok. 7,000.

Cała bitwa o Las Hurtgen i ofiara z wielu tysięcy amerykańskich żołnierzy okazała się niepotrzebna - front został przełamany na innym, słabiej bronionym odcinku, w momencie kiedy walki w lesie jeszcze trwały. Właściwie to walki te zakończyły się dopiero gdy Niemcy wycofali się z powodu dokonanego na innym odcinku wyłomu, chociaż wtedy siły niemieckie w lesie i okolicach były już i tak bardzo nadwątlone, a ostatecznie front został przełamany w rejonie lasów Hurtgen po zdobyciu miasta Schmidt.

----------------------------------------------------------------------------------

Straty amerykańskie w walkach o Las Hurtgen w rozdzieleniu na poszczególne dywizje:

- 9 Dywizja piechoty "Old Reliable Div." - 8,336 (w 2 fazach, pomiędzy 13 a 26 września 3836, pomiędzy 6 a 26 października, oraz 47 pułk w listopadzie - 4,500)

- 28 Dywizja piechoty "Bloody Bucket" - 7,542 - na froncie w dniach 27 października - 20 listopad (czynny udział w walce tylko w dniach 5 do 18 listopad)

- 4 Dywizja piechoty "Ivy Division" - 7,000 (5000 bojowych, 2000 niebojowych) - front 6 listopad - 8 grudzień

- 3 Dywizja pancerna "Spearhead" - 6,449 - front 12 wrzesień - 17 grudzień

- 1 Dywizja piechoty "The Big Red One" - 3,993 (wliczone tylko straty bojowe) - front 16 listopad - 9 grudzień

- 8 Dywizja piechoty "The Golden Arrow Div." - 5,200 - front 19 listopad - 22 grudzień

- 78 Dywizja piechoty "The Lighting Div." - straty nieznane (od 13 do 16 grudnia, 16 grudnia przeniesiona do walki z ofensywą w Ardenach, od 30 stycznia do 9 lutego ponownie w lesie Hurtgen)

- 83 dywizja piechoty "Thunderbolt Division" - straty nieznane - front 3 - 30 grudzień

- 5 dywizja pancerna "The Victory" - straty nieznane - front 24 listopad - 24 grudzień

- 7 dywizja pancerna "Lucky Seventh" - straty nieznane - front 4 - 12 luty

- 82 dywizja powietrzno-desantowa "All American" - straty nieznane - front 3 - 17 luty *

* długość przebywania w rejonie bitwy nie musi oznaczać długośći prowadzenia walk (tak jak np. Bloody Bucket i Ivy Division)

Razem Straty amerykańskie w bitwie: 38,520 + straty niebojowe 1 dywizji piechoty + straty pozostałych 2 dywizji piechoty, 2 pancernych i 1 powietrzno-desantowej. W sumie na pewno dużo więcej niż > 40,000

Straty niemieckie w rozdzieleniu na dywizje:

- 116 Dywizja pancerna "Der Windhund" - 1,800 - na froncie od 3 do 15 listopada

Pozostałe dywizje: 275 Infanterie, 353 Infanterie, 344 Infanterie, 47 Volksgrenadier, 3 dywizja Fallschirmjager, 12 Volksgrenadier, 89 Infanterie, 272 Volksgrenadier - straty nieznane.

-----------------------------------------------------------------------

Największy bohater bitwy w lesie Hurtgen:

Friedrich Lengfeld z niemieckiej 275 dywizji piechoty - zginął 12 listopada 1944 roku, próbując ratować życie rannemu amerykańskiemu żołnierzowi z 22 pułku piechoty, 4 dywizji piechoty. 7 października 1994 roku odznaczony pośmiertnie memoriałem dedykowanym jego osobie przez weteranów 22 pułku piechoty USA.

--------------------------------------------------------------------------

Lasy Hurtgen są przez Niemców nazywane Hurtgenwald (od nazwy gł. miejscowości), a przez Amerykanów "The Death Factory".

Niemieckie stanowisko lkm-u w lesie Hurtgen:

http://img304.imageshack....chinegunbn3.jpg

Bitwa w tym lesie była dla Amerykanów krwawą jatką - a straty niemieckie biorąc pod uwagę stosunek sił i ogromną przewagę US Army i US AirForce, były śmiesznie małe (z kolei biorąc pod uwagę skromność sił niemieckich i środków jakimi dysponowali - i tak bardzo dotkliwe). Hurtgenwald to wielka KOMPROMITACJA potęgi militarnej USA, a Ofensywa w Ardenach (która przerwała na pewien czas działania w Lasach Hurtgen, i spowodowała że Niemcy zajęli wszystkie terytoria dotychczas tak krwawo wywalczone w tym rejonie przez USA - jeszcze większą kompromitacją, chociaż tylko w początkowej fazie).

Pozdrawiam!

[ Dodano: 2007-06-27, 01:31 ]

Jakie jest Wasze zdanie na temat tej bitwy, czy Amerykanie musieli się tam pchać a jeśli tak to co powinni zrobić lepiej, aby straty nie były aż tak zastraszająco wysokie?

Zmienić swoją doktrynę wojenną jeśli chodzi o walki na lądzie, szczególnie ofensywne - wziąć przykład z Rosjan lub Niemców, nauczyć się walczyć także bez wsparcia Lotnictwa (bo akurat w czasie walk w lesie dosyć często warunki pogodowe na to wsparcie nie pozwalały) - to tyle

Ogólnie US Army nie była dobrze przygotowana do walk na lądzie na większą skalę - radziła sobie z małymi zadaniami jak ataki na małe wyspeki na Pacyfiku - w Europie (szczególnie mam na myśli Normandię), wygrywała dzięki miażdżącej przewadze sprzętu i żmudnym, długotrwałym, powolnym procesom posuwania się do przodu - nie była w stanie przełamywać szybko niemieckich linii umocnień, nawet tych słabo obsadzonych - nie była w stanie wyczuć ich najsłabszego punktu (Linia Zygfryda, Ardeny, Las Hurtgen - najlepsze przykłady.

Często wygrywała bo jej sojusznicy przyjęli na siebie główny ciężar walk i główne siły niemieckie - natomiast US Army atakowała w miejscu gdzie wojska wroga były słabe a potem przypisywała na siebie cały laur zwycięstwa (tak było np. w Normandii, gdzie to Brytyjczycy przyjęli na siebie główne siły niemieckie - pod Caen m.in. - natomiast Amerykanie stanęli naprzeciw armii prawie pozbawionym wojsk pancernych i zmotoryzowanych - w dodatku rozproszonym na dużym obszarze - większa część lotnictwa alianckiego wspierała też US Army).

Las Hurtgen, Ardeny, Linia Zygfryda - te walki pokazały że US Army na lądzie nie może sięgać do miana potęgi, co najwyżej molocha z dużą ilością sprzętu i ludzi, który jednak nie potrafi tych zasobów skutecznie wykorzystać w wielu sytuacjach problemowych - US Army była armią przeciętną, gdyby była Armią dobrą, pokroju niemieckij czy rosyjskiej, III Rzesza upadłaby już w roku 44, a Berlin zajęłyby wojska anglo-amerykańsko-francusko-polskie, nie rosyjskie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Może nie tyle błąd - bo w końcu gdzieś trzeba było ten wał przełamać - co pokazanie światu słabości US Army jeżeli chodzi o radzenie sobie w sytuacjach kryzysowych i zdolność do ofensywy w trudnych warunkach (była to dla nich taka mała "Finlandia 1940" dla ZSRS) - wogóle zdolności do przełamujących uderzeń, której tej armii brakowało.

Przełamać się trzeba, zgadzam się, jednak ważne jest także to aby wybrać odpowiednie miejsce do tego przełamania. Przecież chociażby wyłom jakiego chcieli dokonać alianci podczas M-G. Niby wyłom to wyłom, a jednak dzisiaj uważa się, że wyłom jakiego dokonaliby wówczas alianci na niewiele by im się zdał. Czy pokazało to że Amerykanie nie radzą sobie w sytuacjach kryzysowych? Na pewno po części tak. Tylko z czego to wynikało. Ano z tego, że wówczas Amerykanie wysyłali tylu żołnierzy na Kontynent, że ci młodzi chłopcy przechodzili zaledwie podstawowe przeszkolenie, które nie sprawdzało się w żadnym stopniu na terenie Huertgen Wald. Żołnierzy uczono, że podczas ostrzału należy się rzucać na ziemię. Jednak w lesie, a zwłaszcza tak gęstym jak ten, w którym przyszło im walczyć, absolutnie nie zdawało to egzaminu. Pociski, które wybuchały w koronach drzew raniły odsłaniających się Amerykanów, którzy powinni raczej przylegać do drzew, aby zminimalizować niebezpieczeństwo dostania odłamkiem. Problemem byli także oficerowie, którzy bardzo rzadko pojawiali się wśród swoich żołnierzy. Najwyżej raz na jakiś czas pojawił się jakiś kapitan, nic ponad to. Chociaż i to nie było taką znowu normą. Chociażby oficerowie 82 DPD, zwłaszcza ci, którzy byli w jednostce przez dłuższy czas, zgodnie z zasadami jakie wpajał im generał Gavin, cały czas byli na pierwszej linii. Właśnie tej koncepcji bezpośredniego dowodzenia, której tak bardzo brakowało niedoświadczonym żołnierzom, zabrakło Amerykanom podczas tych niezwykle krwawych walk. Żołnierze wspominali później, że dowodzili nimi ludzie nie mający zielonego pojęcia na temat tego, z czym tak naprawdę przyszło im się zmierzyć. Godne uwagi jest tutaj to, że na problemy żołnierzy na pierwszej linii amerykańskim oficerom uwagę musiał zwracać Horrocks, który to pojawił się kiedyś na linii frontu na północ od Akzwigranu. Robotę sztabową wykonywali cały czas ci sami ludzie, co było spowodowane bardzo niskimi stratami wśród nich, dlatego też te same błędy były powtarzane aż do znudzenia. Ciekawa jest tutaj historia z pięciostronicowym raportem "Uwagi o prowadzeniu walki w lasach", przygotowanym przez sztab 9. DP. Jednak z nieznanych mi powodów nie dotarła ona tam gdzie powinna, czyli do żołnierzy na froncie.

1.Gettysburg, 2.Antietam, 3.Hurtgen Forest)

Tutaj można by zamienić Antietam z Gettysburgiem, w końcu to pod Antietam w ciągu jednego dnia straty po obu stronach wyniosły blisko 22 tys. ludzi.

Większość żołnierzy wyposażona była w mundury maskujące, brakowało za to ciepłego zimowego obuwia (co zaowocowało licznymi odmrożeniami stóp wśród Niemców).

Amerykanie wcale nie byli lepsi pod tym względem. Brak odpowiedniego sprzętu i ubrań doprowadzały do tego, że niemała liczba żołnierzy zaczynała chorować na "stopę okopową", która jest w ogóle tematem na oddzielną rozmowę, i zapalenie płuc.

Dodać trzeba że walki toczyły się zimą, a widoczność często ograniczała mgła, lub gęsty śnieg.

Zaczęły się jeszcze jesienią, więc przez długi czas żołnierze musieli męczyć się w błocie.

Ponadto Amerykanie mogli w przeciwieństwie do Niemców zawsze liczyć na wsparcie z powietrza, 366 skrzydła myśliwskiego wyposażonego w Thunderbolty, na którego wsparcie Amerykanie w lesie mogli liczyć od 3 listopada do 15 grudnia, oprócz tego wspierały ich jeszcze formacje bombowców. Straty 366 skrzydła wyniosły nad lasem Hurtgen 36 maszyn (50%) i 26 pilotów (30%).

Trzeba jednak zauważyć, że z powodu trudnych warunków atmosferycznych przez długi czas te samoloty nie miały możliwości wykonywania lotów. Idąc dalej można dojść do tego, że Amerykanie podczas walk w lasach Hurtgen nie mogli wykorzystać swoich największych atutów. Lotnictwo nie mogło latać, artyleria co prawda strzelała, ale niecelnie gdyż obserwatorzy nie widzieli dalej niż na 10 metrów. Ogromne problemy z drogami powodowały, że transport stawał się jedną wielką męką, przypominało to wszystko powoli I WŚ. Zmęczenie, zimno, błoto, okopy, to nie obrazek z I WŚ ale właśnie z II, obrazek przedstawiający armię, która szczyciła się największym poziomem zmechanizowania i była doceniana ze jej manewrowość. Tym razem o wszystkim decydowały nogi jej żołnierzy. Każdy kolejny atak przynosił tylko straty.

Dywizja "Bloody Bucket":

Nazwana została tak przez Niemców.

Dla porównania Drugi Batalion Rangersów, który walczył na Omaha Beach i w wielu bitwach na wybrzeżach Normandii, od 22 czerwca 1944 roku do momentu wysłania go w rejon Hurtgenwald, poniósł w sumie 100% straty (czyli stracił dokładnie tylu ludzi w rannych i zabitych, ilu miał na początku walki), a walczył przez co najmniej kilka tygodni, w conajmniej paru ładnych i zaciętych bitwach.

Znaczący jest tutaj fakt, iż ci żołnierze, weterani wojenni za swój najdłuższy dzień uważali nie 6 czerwca '44, ale 7 grudnia 1944, kiedy to przyszło im atakować osławione już Wzgórze 400.

Największy bohater bitwy w lesie Hurtgen:

Tutaj przypomina mi się, że pewien amerykański żołnierz z 28. DP. Kiedy Niemcy 5 listopada przeprowadzili kontratak nieznany żołnierz wyrwał martwemu koledze z rąk bazookę z odległości 25 metrów strzelił w kierunku nadjeżdżającego czołgu. Unieszkodliwił go, ale od tego momentu nikt go więcej już nie widział.

Ogólnie US Army nie była dobrze przygotowana do walk na lądzie na większą skalę - radziła sobie z małymi zadaniami jak ataki na małe wyspeki na Pacyfiku - w Europie (szczególnie mam na myśli Normandię), wygrywała dzięki miażdżącej przewadze sprzętu i żmudnym, długotrwałym, powolnym procesom posuwania się do przodu - nie była w stanie przełamywać szybko niemieckich linii umocnień, nawet tych słabo obsadzonych - nie była w stanie wyczuć ich najsłabszego punktu (Linia Zygfryda, Ardeny, Las Hurtgen - najlepsze przykłady.

Potwierdza to Blumentritt w rozmowie, jaką przeprowadził z nim Liddel-Hart. Otóż Blumentritt stwierdził, iż Amerykanie zawsze atakowali z zapałem, mieli pomysłowe wyczucie wojny manewrowej. Jednak nawet gdy zajęli już cel jeśli Niemcy rozpoczynali ostrzał artyleryjski, cofali się z wcześniej zajętych pozycji. Zupełnie inaczej niż Brytyjczycy, którzy gdy już raz zajęli pozycje wroga, to wyrzucenie ich z nich było bardzo trudnym zadaniem. Sam Blumentritt doświadczył tego na jesieni '44 roku, kiedy to prawe skrzydło jego korpusu starło sie z Brytyjczykami a lewe z Amerykanami.

US Army była armią przeciętną

Poza kilkoma chlubnymi wyjątkami.

III Rzesza upadłaby już w roku 44, a Berlin zajęłyby wojska anglo-amerykańsko-francusko-polskie, nie rosyjskie.

Showalter w swojej biografii Rommla i Pattona pisze, iż na podstawie tego co mówili niemieccy oficerowie, to gdyby Patton dostał wolną rękę Berlin padłby zanim Rosjanie doszliby do Odry.

Warte zauważenia jest tutaj także to, że podczas I WŚ podobne problemy mieli Niemcy na tym terenie, Rommel razem ze swoim 124. Pułkiem Piechoty walczył tam a straty jakie jego jednostka poniosła to 25% oficerów i blisko 20% żołnierzy. Jak widać Amerykanie nie wyciągnęli żadnych wniosków z tej lekcji, jaką dostali wówczas Niemcy.

PS. Cieszę się, że mogę powitać na forum kolejnego usera z dws.org:)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Domen   
Tutaj można by zamienić Antietam z Gettysburgiem, w końcu to pod Antietam w ciągu jednego dnia straty po obu stronach wyniosły blisko 22 tys. ludzi.

W sumie racja - Antietam to najkrwawszy dzień w historii USA, a pod Gettysburgiem straty były większe, ale bitwa trwała 3 dni.

Zaczęły się jeszcze jesienią, więc przez długi czas żołnierze musieli męczyć się w błocie.

Tak, we wrześniu - ale w błocie męczyli się żołnierze obu stron.

US Army była armią przeciętną

Poza kilkoma chlubnymi wyjątkami.

To prawda

PS. Cieszę się, że mogę powitać na forum kolejnego usera z dws.org:)

Miło mi, pozdrawiam! :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   

"Krwawy Las"; "Zielone piekło Hurtgen"; "Fabryka Śmierci"- wymowne, nieprawdaż?

Hurtgen Wald był Amerykanom zupełnie niepotrzebny- przynajmniej bez tam na Roer, które związane ze zbiornikami wodnymi dawały możliwość zalania całej okolicy- co jeszcze bardziej utrudniłoby ofensywę. A trzeba zaznaczyć, że nie tamy były pierwotnym celem 1. Armii, a względy raczej prestiżowe- 1. Armia chciała przełamać frontalnie Linię Zygfryda, by jak najszybciej wedrzeć się do Niemiec. Miała to umożliwić przewaga liczebna rzędu 3:1 a także chaos w szeregach niemieckich, spowodowany odwrotem z Francji. Założenia te się w zupełności nie sprawdziły- niemiecka obrona okrzepła w pierwszym tygodniu września, a przewaga liczebna była zbyt mała, by przełamać silną, miejscami podwójną i potrójną linię umocnień, uważaną za niektórych za nie do zdobycia. Specjaliści oceniali, że potrzebna by była do tego co najmniej przewaga 6:1, a tak kolejne szturmy rozbijały się o niemieckie bunkry przy horrendalnych stratach. Osiągnięcia były bardzo mizerne- bo jak inaczej nazwać zdobycie skrawka terenu (np. kilometra-dwóch) przy stratach sięgających 50% stanu batalionu?

Oprócz tak rażących błędów strategicznych, katastrofę pogłębiały jeszcze błędy na szczeblu taktycznym. Rozkazy wydawano na podstawie map, które nie uwzględniają trudności terenowych, bo są jedynie dwuwymiarowe. Ze względu na gęstość lasu rozpoznanie lotnicze również nie zdawało egzaminu. A ludzie zbyt często dowodzili, znajdując się daleko od strefy walki, nie mając prawdziwego rozeznania w terenie i sytuacji. Dowództwo wysyłało do lasu ludzi, zupełnie nie zdając sobie sprawy z jego gęstości, braku szlaków komunikacyjnych, polach minowych, licznych zasiekach, również zaminowanych i zakamuflowanych bunkrach. Zresztą ignorancja przełożonych dobrze zaprezentowana jest w artykule, jaki napisał w 1993 roku Harry Schute. Zwrócił on uwagę, że od kiedy 28. DP ruszyła do natarcia w listopadzie 1944 „Żaden dowódca żadnego szczebla nie wydał rozkazu przeprowadzenia wstępnych patroli, aby w ten sposób spróbować rozpoznać lokalizację i siły obrony przeciwnika, a także przekonać się, czy szlak Kall nadaje się na dywizyjną główną drogę zaopatrzenia. (…) do chwili rozpoczęcia ataku siły i dyslokacja [przeciwnika- moje] pozostawały nie znane”. Ignorancja dowódców sięgała tego stopnia, że dochodziło do sytuacji, gdzie w wyniku niepowodzenia natarcia, podejmowano decyzję o drugie, atakowanie tej samej pozycji po raz drugi, z tego samego kierunku i z zastosowaniem tego samego manewru.

Wejście do Hurtgen było dla młodych amerykańskich żołnierzy szokiem- trafiali w warunki zupełnie odmienne od tym ich znanym, warunki, o których nikt nic im nie wspomniał ani ich nie przygotował do walki w takim terenie. Napotkane w Hurtgen Wald środowisko nie było uwzględnione w żadnym programie szkoleniowym. Nikt nie spodziewał się, że w lesie widoczność spada do kilku metrów, a dodatkowo ograniczały ją opady czy mgła, że drzewa tłumiły sygnały radiowe nadawane z radiostacji, czy też zamaskowane bunkry. Innym mankamentem, o którym pisze m.in. Astor, jest brak współdziałania pomiędzy piechotą i bronią pancerną.

. Dodać trzeba że walki toczyły się zimą, a widoczność często ograniczała mgła, lub gęsty śnieg.

Śnieg spadł dopiero w listopadzie. Do tego czasu żołnierze brnęli w błocie po kolana.

Ponadto Amerykanie mogli w przeciwieństwie do Niemców zawsze liczyć na wsparcie z powietrza,

Nie zawsze. Sporadycznie pogoda dopisywała na tyle, by do akcji mogło wejść wsparcie powietrzne. Gros walk żołnierze toczyli pod pochmurnym niebem, nierzadko w gęstych opadach deszczu lub śniegu.

Równolegle do bitwy o las Hurtgen, i w jego pobliżu, toczyła się Bitwa o miasto Schmidt.

Przecież Schmidt znajduje się na prawym skraju Hurtgen, więc dlaczego oddzielasz to jako osobną bitwę? Piszesz o

weteranów z plaży Omaha.
, więc zapewne piszesz o 1. DP "BRO".
Równie ciężkie straty co 4-ta dywizja piechoty, tyle że w o wiele krótszym czasie, poniosła dywizja 28 "Bloody Bucket" i stąd nazwa.

Nazwę "Krwawego Kubła" 28. Dywizji nadali Niemcy ale faktycznie- pasuje jak ulał. Wystarczy wspomnieć, że jej natarcie na Schmidt było jednym z najkosztowniejszych ataków w historii US Army.

Nikt z Was jednak nie wspomniał o kto wie czy nie jednym z najważniejszych aspektów kampanii w Hurtgen Wald- czyli problemie przemęczenia bojowego żołnierzy, który to w Hurtgen osiągnął swoje apogeum.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andreas   

Nakręcono o tym całkiem dobry film: ''Kiedy ucichną działa''.To straszliwe piekło-wszędzie zniszczone czołgi, działa, samochody.Ja cały czas myślę, dlaczego nie zbombardowano Hurtgen.To małe miasteczko Schmidt na granicy....Piekło-najpierw 88-emki, a potem czołgi zrobiły w połączeniu z minami Amerykanom krwawą łaźnię...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   
Ja cały czas myślę, dlaczego nie zbombardowano Hurtgen.

W gruncie rzeczy ciężko byłoby dokładnie zbombardować cały kompleks leśny biorąc pod uwagę, że własne wojska znajdowały się niebezpiecznie blisko bunkrów przeciwnika, fortyfikacje i pozycje wroga były doskonale zamaskowane i co najważniejsze- niezwykle wytrzymałe. Inna rzecz, że fatalna pogoda o tamtej porze roku- mgła, nisko zawieszone chmury, opady uniemożliwiały w wielu przypadkach skuteczne działanie lotnictwa. Żołnierze amerykańscy wspominają wręcz, że świętem był dzień na tyle przejrzysty, by mogło operować lotnictwo. Jeden z nich tak wspomina: "Każdego dnia padał deszcz, deszcz ze śniegiem lub śnieg. (...) Pamiętam tylko jeden ranek, kiedy pogoda pozwoliła na działanie P-47".

To małe miastechko Schmidt na granicy....Piekło-najpierw 88-emki, a potem czołgi zrobiły w połączeniu z minami Amerykanom krawą łaźnię...

O Schmidt zaczęła walczyć w listopadzie 1944 roku 28. Dywizja Piechoty. Miasto posiadało strategiczne znaczenie, ponieważ górowało nad Roer i było węzłem drogowym- jak cenna w terenie Hurtgenwald była każda droga, chyba nie muszę mówić.

2 listopada 28. DP siłami 109. i 112. PP po zmasowanym ostrzale artyleryjskim zaczęła poruszać się w stronę miasteczka, przeczesując okoliczne lasy i szlak Kall, który miał być drogą dla czołgów mających wspierać natarcie na Schmidt, a który okazał się przecinką przeciwpożarową, rozmokłą breją, nieprzejezdną dla każdego pojazdu. Problemy zaczęły się, gdy czołgi 707. Batalionu Czołgów utknęły na szlaku Kall (z tym jakoś sobie poradzili saperzy). Pomimo oporu wroga ofensywa zapowiadała się obiecująco, 3. Batalion 112. PP oczyścił 3 listopada zrujnowane przez artylerię Schmidt.

Następnego dnia, o świcie, Niemcy wyprowadzili kontratak pancerny, który całkowicie zaskoczył i zdemoralizował Amerykanów w Schmidt, którzy w bezładzie uciekli do blisko położonego Kommerscheidt, gdzie dopiero tutaj motłoch został zatrzymany przez oficerów.

Amerykanie chcieli odzyskać Schmidt, lecz w tym czasie Niemcy znów zaatakowali, zmieniając taktykę. Zamiast frontalnego ataku na miasteczko, zastosowali głębokie obejście, przenikając jedyny szlak zaopatrzeniowy 28. DP w rejonie Schmidt, szlak Kall.

Walki trwały na całej linii frontu 28. Dywizji, żołnierze poszli w rozsypkę, zaczęli panikować. Por. Condon z kompanii E wspomina, że "to był najsmutniejszy widok, jaki kiedykolwiek zobaczyłem".

Sytuacja przypominała drugie Kasserine, żołnierze wyrzucali swój sprzęt i w panice uciekali na tyły, a przynajmniej tam, gdzie jest bezpiecznie, jak im się zdawało. Amerykanie uciekali a niemieckie kontrataki przybierały na sile. Dopiero 7 listopada, gdy Niemcy zaatakowali Kommerscheidt, Amerykanie zebrali się w sobie i stawili im zajadły opór- choć nieskuteczny. To kilkudniowe natarcie kosztowało 28. DP straty o wysokości 6184 żołnierzy przez co dywizja była niezdolna do jakichkolwiek działań bojowych. Takie straty przytacza Ch. Whiting w "Bitwie o Wał Zachodni".

Schmidt padło dopiero w lutym 1945 roku zdobyte przez 517. Zespół Bojowy Piechoty Spadochronowej wspierany przez 505. PPS i 508. PPS.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   

Nikt z Was jednak nie wspomniał o kto wie czy nie jednym z najważniejszych aspektów kampanii w Hurtgen Wald- czyli problemie przemęczenia bojowego żołnierzy, który to w Hurtgen osiągnął swoje apogeum. Jestem ciekaw co o tym sądzicie? Jak wielką skalę problem ten przybrał w Hurtgen i jaki wpływ miał on na przebieg walk w tym kompleksie leśnym?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   

Dziwne, że nikt nie zainteresował się tematem przemęczenia bojowego w lesie Hurtgen. Tym bardziej, że to właśnie podczas tej blisko półrocznej bitwy (z przerwami) tego typu przypadki się szczególnie nasiliły. Porucznik Melvin Barrileaux, dowódca kompanii w 2/112. Pułku Piechoty wspomina, że gdy na początku listopada 1944 roku wrócił z przepustki z Paryża na front i zrobił po zapadnięciu zmierzchu inspekcję swoich plutonów, przekonał się, że jego ludzie są tak wyczerpani psychicznie, że wszyscy powinni zostać ewakuowani ze względu na przemęczenie walką. W okresie walk 28. DP w Hurtgenwald od 2 do 18 listopada odnotowała 620 przypadków wyczerpania bojowego. Pułkownik Ralph Ingersoll ze sztabu 1. Armii, który spotkał się z porucznikami, dopiero co przeniesionymi na tyłu z lasu Hurtgen, wspominał: "Nie odzywali sięl siedzieli po prostu po drugiej stronie stołu albo na brzeżku twojego łóżka i patrzyli ci prosto w oczy, z twarzami pozbawionymi wyrazu; nie byli ani napięci, ani rozluźnieni, tylko całkowicie apatyczni. Patrzyli nie mrugając powiekami". Dotykało to wszystkich- od szeregowych nawet do pułkowników, dowodzących batalionami. Prawdziwy "potop" poszkodowanych w ten sposób nastąpił w okolicach przełomu października/listopada, gdy pogoda była najgorsza, a walki najcięższe. Przyczyny były zazwyczaj podobne we wszystkich przypadkach- przygnębiające warunki pogodowe: błoto, deszcz, mroczny, noszący ślady ognia artyleryjskiego las, niezwykle krwawe zmagania, natężenie ognia artyleryjskiego i amerykański system indywidualnych uzupełnień, przez który na froncie pojawiali się i ginęli w tysiącach bezimienni szeregowi, słabo znający rzemiosło wojenne (nieraz wcale) i z marnym morale.

Bill Pena ze 109.pp 28. DP wspomina: "Przekazał przez radio rozkazy [obserwator artyleryjski] oraz umieścił pocisk na terytorium przeciwnika. Skorygował zasięg i wydał rozkaz: <<Ogień skuteczny>>. Rozpoczęła się nawała. Niestety, nie uwzględnił wysokości drzew w naszym rejonie i nie zarządził ognia stromotorowego. Ostrzał prowadzony pod małymi kątami spowodował wybuchy w koronach drzew w naszym rejonie! (...) Paru żołnierzy zostało rannych, jeden zginął na miejscu. Zabity GI stoczył się do okopu, w którym siedziało dwóch żołnierzy. Obaj załamali się pod wpływem szoku. Jeden śmiał się w całkowicie nieopanowany sposób, a drugi łkał. Obu wysłano do punktu medycznego w celu leczenia zmęczenia bojowego".

Za: "Krwawy Las. Bitwa o Hurtgen wrzesień 1944-styczeń 1945" Gerald Astor; "Bitwa o Wał Zachodni" Charles Whiting; "Obywatele w mundurach" Stephen Ambrose.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.