Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
secesjonista

10 najbardziej niebezpiecznych książek na świecie

Rekomendowane odpowiedzi

 

W dniu 17.02.2020 o 11:37 AM, euklides napisał:

Jednak autor przedmowy do książki Quincey pisze że Stowarzyszenie Znawców Morderstwa istniało i zbierało się za każdym razem jak tylko w jakiejś europejskiej gazecie pojawiła się informacja o morderstwie by je omówić. Jednak to nie w tym Stowarzyszeniu, Quincey wygłaszał prelekcje. O Stowarzyszeniu  Znawców Morderstwa autor przedmowy (podpisał się jako XYZ) nie miał najlepszej opinii, twierdził że są to dyletanci i amatorzy w tej materii. Natomiast Quincey wygłaszał prelekcje w Stowarzyszeniu Dżentelmenów Amatorów

 

W dniu 16.02.2020 o 1:01 PM, euklides napisał:

książka ta napisana została na podstawie prelekcji wygłoszonej na konferencji „Stowarzyszenia Gentlemenów Amatorów”. Jednak nie należy dać się wprowadzić w błąd tą niewinną nazwą bo owo Stowarzyszenie powstało, tak jak inne analogiczne, po to by wspierać prawdę i rozpowszechniać nowe idee, czyli bardziej siłą rzeczy niż z czyjejś inicjatywy. Stawiało sobie za cel by ludzie zaczynali dostrzegać w udanym morderstwie coś więcej niż dwóch idiotów, czyli tego który zabija i tego który ma być zabity, oraz jakieś dodatki takie  jak nóż, sakiewka, ciemna uliczka. By dostrzegali jeszcze: plan, zbieranie danych, światło i cień, poezję i uczucia, a zatem to do czego idioci nie są zdolni. Zatem mamy tu do czynienia nie z czytelnikami ale z aktywistami którym zapewne nie zależało na jawności zatem skutek ich działalności katastrofalnym mógł/może być

 

Wciąż widać euklides pozostaje w szoku pod wpływem tekstu stąd nie dotarło doń jeszcze, że pierwsze wydanie eseju Quincey'a miało miejsce w gazecie, co akurat istotnym jest dla wydania książkowego. Nie ma żadnego autora przedmowy do książki Quincey'a, a przynajmniej nie ma w taki sposób jak myśli euklides. Nie było Stowarzyszenia Dżentelmenów Amatorów przed którymi Quincey wygłaszał prelekcję, nie było też Stowarzyszenia Znawców Morderstwa.

W epoce dekadencji oczywiście istniały różne miej lub bardziej sformalizowane, otwarte bądź tajne kluby, gdzie przedstawiciele arystokracji i klasy średniej mogli się oddawać przeróżnym rozrywkom: intelektualnym i cielesnym. Zważywszy na ówczesną fascynację śmiercią czy makabrą; wreszcie popularność "New Newgate Calendar" nie wzięła się z powietrza, i nie bez racji ówczesny psychiatra George Henry Savage (uwieczniony w "Mrs Dalloway") mówił, że panowała wówczas "Homicide Mania"; nie byłoby zatem niczym dziwnym gdyby istniały takie kluby w których dysputowano o morderstwach. Prawdziwym był klub "Hell-Fire Clubs" wspomniany w tym wstępie, no ale jego członkowie raczej nie mieli czasu na dyskusje o morderstwach, Brotherhood of the Knights of St Francis of Wycombe' (jak się nazywali) zajmowali się uczestnictwem w orgiach.

Nie jest też niczym odkrywczym stwierdzenie, że o niektórych tego typu zdarzeniach Quincey rozmawiał ze swymi bliskimi znajomymi, jak choćby z Samuelem T. Coleridge'em; nie jest czymś odkrywczym stwierdzenie, iż fascynowały go pożary, które potrafił rozpatrywać pod kątem estetycznym, jak choćby pożar teatru Drury Lane, który miał według niego dawać wysublimowany efekt a dym tworzył fantastyczne obrazy.

 To jednak co innego niż uczestnictwo bądź występowanie przed członkami wspomnianych stowarzyszeń. Jeśli euklides posiada dowody na istnienie Stowarzyszenia Znawców Morderstwa i Stowarzyszenia Dżentelmenów Amatorów, jak i na to że Quincey wygłaszał przed tym drugim audytorium prelekcje proszę je wskazać - tylko niech to będzie coś więcej niż euklidesa wnioski z fikcji literackiej. Sens poszukiwania dowodów tego typu jest taki sam jak cytowanie Quincey'a ze spotkań Noctes Ambrosianae w edynburskiej Ambrose's Tavern, gdzie: "gentleman brimming with murderous facetiousness".

/G. Dart "Chambers of Horror: De Quincey's 'Postscript' to 'On Murder Considered as One of the Fine Arts'", w: "Thomas de Quincey. New Theoretical and Critical Directions" ed. R. Morrison, D. Sanjiv Roberts, London & New York 2009, s. 191/

 

A teraz o realności niektórych bytów:

"'De Quincey fictional 'Scoiety of Connoisseurs in Murder', with its community of 'murder-fanciers', parodies such real organizations as exclusive city gentlemen's clubs, art appreciation societies, secret societies such as the Illuminati and the Freemasons, and ultimately the community of readers. British and European middle- and upper-class society is satirized as morally degenerate in horrifying ways".
/S. Oliver "The Wordsworth Circle", Vol. 44, No. 1, Wordsworth Summer Conference Papers, A Selection: 2012, Winter 2013, s. 47/

 

"De Quincey's satirical essey 'On Murder Considered as One of the Fine Arts' (1827) imagines a group of gentlemen (...) He envisions this group listening to a lecture speculating about the events and motivations behind the Ratcliff Highway murders...".

/L. Braudy "Haunted: On Ghosts, Witches, Vampires, Zombies, and Other Monsters of the Natural nad Supernatural Worlds",  New Haven and London 2016, s. 143/

 

"Lucy Worsley’s lively book, “The Art of the English Murder,” traces the growth of this industry through some of the era’s most avidly followed killings (...) De Quincey looked back on their fascination with a brutal set of murders in 1811 in London’s docklands. Calling his friends a “Society of Connoisseurs in Murder,” he described them as a group who “profess to be curious . . . in the various modes of carnage.” At their meetings, he explained, the club members discussed and assessed “every fresh atrocity . . . which the police annals of Europe bring up; they . . . criticize as they would a picture, statue or other work of art.” The Society was fanciful, the creation of De Quin­cey’s".

/S. Paretsky "Lucy Worsley's Art of the English Murder", tekst recenzyjny dostępny na stronie "The New York Times"/

 

"Thomas De Quincey's satirical essey from 1827, 'On Murder Considered as One of the Fine Arts' is an important text here. It purports to be the transcript of a lecture delivered at a meeting of the (entirely fictional) Society...".
/I. Cooper "Frightmares. A History of British Horror Cinema", Leighton Buzzard 2016, s. 6/

 

"De Quincey introduces his account of the case by having his fictive persona, a members of the Society (...) relate his encounter with the murderer, also 'a distinguished amateur of our society'".

/F. Burwick "De Quincey and the Aesthetics of Violence" "The Wordsworth Circle", "The Wordsworth Summer Conference, 1995: A Selection Papers, Vol. 27, No 2, spring 1996, s. 79/

 

Z bardziej popularnych mediów...

Caitlin Duffy, "doctoral candidate" w angielskiej literaturze na Stone Brook University, na swym blogu zauważa:
"Thomas De Quincey’s essay “On Murder Considered as one of the Fine Arts” was first published in 1827 in Blackwood’s Magazine. It is a satirical and fictional account of an address made to a gentleman’s club focused on murder’s aesthetic value".
/tekst dostępny na stronie: caitlinduffy.hcommons.org/

 

"Le texte se présente comme une pseudo-conférence donnée à la Société des connaisseurs en meurtre. Cette respectable institution fictive réunit des amateurs de morts violentes qui dissèquent les cas remarquables de l’histoire ancienne et récente. Selon De Quincey, ou plutôt son irréprochable conférencier, le meurtre a sa beauté intrinsèque, une fois mis entre parenthèses tout jugement moral ou perspective judiciaire".

/G. Ambrus "Le drame de la Germanwings sous l’oeil de Thomas de Quincey"; tekst dostępny na stronie: letemps.ch/

 

"Je vais examiner l’œuvre et la pensée de certains artistes de la fin du XIXe siècle et du XXe siècle afin de jeter un pont entre l’histoire de l’avant-garde et l’esthétique du meurtre. Ce faisant, je n’aurai pas peur d’apparaître de mauvais goût, de flirter avec le kitsch des « crimes réels » qu’adorent les détectives en herbe, tous ceux que fascinent les crimes non résolus. Le vrai danger serait de restreindre la portée de l’enquête aux intérêts douteux de la « Société pour l’encouragement au meurtre » inventé par Thomas De Quincey".

/J.-M. Rabaté "Étant donnés : 1° l'art, 2° le crime – La modernité comme scène du crime", Les Presses du réel 2010, s. 13; fragmenty dostępne na stronie wydawnictwa: lespressesdureel.com/

 

I chyba wystarczy...

 

Nie wiem jak wyglądało wydanie, które czytał euklides (zapewne chodzi o wyd. z 1963 r. w tłumaczeniu Williama M. Baileya) i czy opatrzone było odredakcyjnymi komentarzami i przypisami. Nie jest jednak jakimś szczególnym wysiłkiem odnaleźć inne francuskie, a ogólnodostępne wydanie np. to  przetłumaczone przez André Fontainasa, który chyba jako pierwszy w wersji książkowej przybliżył Francuzom teksty Quincey'a o morderstwie jako sztuce. Fontainas w swym tłumaczeniu "De l'assassinat considéré..." (Société du Mercure de France, Paris MCMI) podał wszystkie trzy wersje tekstu zaczynając od tej pierwszej z gazety.

W wersji Fontainasa też mamy wstęp pióra XYZ, nieco to dziwne przyzna euklides, że w dwóch różnych wydaniach odległych od siebie o jakieś 62 lata mamy ten sam wstęp. Fontainas podał z jakiego to anglojęzycznego wydania skorzystał, w jego przypadku było to: "The Collected Writings of Thomas De Quincey en 14 vol., A. nad C. Black, Soho square, Londres 1897" (s. 225, przyp. 1) w opracowaniu Davida M. Massona. Kolejny raz możemy się zdziwić, i w angielskim zbiorze mamy wstęp pana XYZ. Zaglądając i do tłumaczenia Fontainasa i do zbioru w redakcji Massona z łatwością zauważymy, iż ten wstęp towarzyszył tekstowi w opublikowanemu w gazecie. To stąd me stwierdzenie, że nie było przedmowy do książki Quincey'a.

A teraz o pożytkach czytania przypisów; ze zrozumieniem; zawartych w obu tych pozycjach, gdy się do nich zajrzy dowiemy się, że przedmowa z gazety różni się nieco od przedmowy w książkach. W tym pierwszym był jeszcze fragment od redaktora "Blackwood's Magazine", który dziękuje XYZ za przesłanie do gazety tej "relacji" z inkryminowanej prelekcji:

"Note of the Editor: We thank our correspondent for his communication, and also for the quotation from Lactantius, which is very pertment to his view of the case our own, we confess, is different. We cannot suppose the lecturer to be in earnest, any more than Erasmus in his Praise of Folly, or Dean Swift in his Proposal for Eating Children. However, either on his own view or on uors, it is equally fit that lecture should be made public".

/"The Collected...", T. XIII, s. 11, przyp. 1; w wyd. francuskim s. 226, przyp. 2/

 

Z oczywistych powodów w większości wydań książkowych ten fragment usunięto z głównego tekstu przesuwając go do przypisów. W pierwszej wersji (gazetowej) tytuł przedmowy brzmiał: "To the Editor 'Blackwood's Magazine", by w kolejnych wersjach (książkowych) przyjąć brzmienie "Advertisement of a Man Morbidly Virtuous" (franc. "Un Homme Morbidment Vertueux"). Gdyby euklides jeszcze nie zrozumiał jakie konkluzje należy z tego wszystkiego wyciągnąć to objaśnię najprościej jak potrafię. Otóż nie istniał pan XYZ który przesłał do redakcji edynburskiej gazety tekst prelekcji Quincey'a wygłoszony przed Stowarzyszeniem Dżentelmenów Amatorów, jak i nie istniał pan XYZ, który napisał wstęp do francuskiego wydania książkowego esejów Quincey'a. Istniał natomiast Quincey, który napisał o ów wstęp i tekst główny.

Gdyby euklides nie popadał tak łatwo w szok, tudzież jak to ma w swym zwyczaju nie ograniczył się do przeczytania jednej pozycji, uznając, że to wystarczy by móc się wypowiadać to może nie popełniłby błędu brania fikcji za rzeczywistość. Za to korzystając z dobrodziejstw "wystukiwania" i poświęcając nieco czasu na poszperanie i zapoznanie się z innymi pracami Quincey'a wiedziałby, że ten autor posługiwał się tym pseudonimem zanim jeszcze napisał "On Murder...". Może warto sprawdzić jak podpisywał się publikując na łamach "The London Magazine"? Wystarczy zajrzeć do "Index to the London Magazine" (Garland Publishing, New York 1978) jaki sporządzili: Frank P. Riga i Claude A. Prance.

/proponuję zajrzeć też do opracowania: T. Chilcott "De Quincey and 'The London Magazine'", "Charles Lamb Bulletin", 1973, No. 1; bądź zajrzeć do "Letters of De Quincey, the English Opium-eater, to a Young Man Whose Education has been Neglected", Philadelphia 1843/

 

 

 

W dniu 27.01.2020 o 10:40 PM, jakober napisał:

Zgadzam się z tym, na co wskazujecie: na niebezpieczeństwo książki nakłada się wiele czynników, od jej treści począwszy, przez jej odbiór i wykorzystanie, po definicję dla kogo książka jest niebezpieczna i z jakich względów.

 

Przytoczony tu np. orwellowski „Folwark zwierzęcy” do dziś ocenzurowany jest w Wietnamie, zabroniony w Korei Północnej i... Zjednoczonych Emiratach Arabskich. O ile w przypadku Korei Pn i Wietnamu można zrozumieć polityczne obawy, o tyle w przypadku Emiratów chodzi o obrazy sprzeczne z nauką islamu w postaci antropomorficznych, mówiących ludzką mową świń.

 

W dniu 27.01.2020 o 10:40 PM, jakober napisał:

Jedyną zakazaną współczesnie książką w Wielkiej Brytanii jest od 1991 roku "Lord Horror".

 

Tak dla porządku - zakazaną była i szybko nią przestała być , wyrok sędziego stypendialnego Derricka Fairclougha z sierpnia 1991 r. został zniesiony w następnym roku w sądzie apelacyjnym. Tego typu publikacje trafiały przed sądy brytyjskie na mocy Obscene Publication Act z 1959 r., podobny los spotkał w 1960 r. "Lady Chaterrley's Lover" wydane przez wydawnictwo Penguin (sąd odrzucił zarzuty w pierwszej instancji), Huberta Selby'ego Jr. "Last Exit to Brooklyn" w 1968 r. (zarzuty odrzucono w sądzie apelacyjnym) londyńską edycję australijskiego magazynu satyrycznego "Oz" w 1970 r. (zarzuty odrzucono w sądzie apelacyjnym).

"Manchester magistrate Derrick Fairclough ordered the forfeiture and destruction of all copies of 'Lord Horror' under s 3(2) of the 1959 Act. The order was overturned by the Court od Appeal in 1922".

/U. Smartt "Media & Entertainment Law", Sec. Edit., London nad New York 2014, s. 355/

 

A na przykład "Folwark..." w ZEA był zakazany ale ostatecznie został w 2002 r. "jedynie" wyrugowany  ze szkół, dzieląc zresztą los z 125 innymi książkami (informacja na 2017 r.). Oczywiście zestawienia zabronionych (bądź ocenzurowanych) książek w różnych państwach czy w poszczególnych ich jednostkach administracyjnych można mnożyć i mnożyć, moje ulubione typy to seria o przygodach Johna Dolittle'a i jego podopiecznych oraz "Zabić drozda". Gdyby się jednak przyjrzeć większości przypadków tego typu zakazów głównie opierają się one na obyczajowości, języku (wulgarnym, uznanym za obraźliwy dla innych czy to z przyczyn rasowych czy religijnych), obrazie uczuć religijnych. Nie jestem przekonany czy rzeczywiście nawet inicjatorzy tego typu zakazów uważają wybrane książki za szczególnie niebezpieczne, raczej za szkodliwe bądź obraźliwe.

Wydaje mi się, że najniebezpieczniejsze książki to takie, które wcale nie znajdują się na tego typu indeksach...

 

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   
5 godzin temu, secesjonista napisał:

Wciąż widać euklides pozostaje w szoku pod wpływem tekstu stąd nie dotarło doń jeszcze, że pierwsze wydanie eseju Quincey'a miało miejsce w gazecie, co akurat istotnym jest dla wydania książkowego. 

(...)

 

Pewnie jakieś nieporozumienie. Przecież to chyba normalne że zamordowanie całej rodziny nie może być niezauważone przez prasę i że prasa to opisuje to nic w tym dziwnego. Bo morderstwa popełnione przez Williamsa czy braci M'Kean to nie żadna fikcja literacka ale zdarzyły się naprawdę. To jednak nie znaczy że artykuł napisany w gazecie ma coś wspólnego z esejem. Tym bardziej że książka o której mówimy ma charakter raczej instruktażowy, wspomina na przykład o zastosowanej przez braci M"Kean metodzie hacusingu, wówczas dosyć nowatorskiej. Nie wspominając że opisuje wiele innych morderstw znanych z historii, bynajmniej nie fikcyjnych. Natomiast pierwsze wydanie tekstu, przynajmniej tego który ja czytałem nastąpiło w 1854 roku bowiem autor pisze że tekst ten został napisany 42 lata po zabójstwie państwa Marr a owo zabójstwo miało miejsce w 1812 roku. No i poza tym to nic dziwnego że poszczególne wydania tej książki mogą się różnić z uwagi na jej kontrowersyjny charakter, to jest los książek uznanych za niebezpieczne. W końcu prawa rynku to jedno ale wydawca może też spotkać się na przykład z zarzutem niemoralności. I co z tego że książka się na przykład dobrze sprzedaje i przynosi kasę kiedy komuś może się nie spodobać wydawanie takiej książki, znajdzie jakieś paragrafy, czy polityczne wsparcie i wydawca może więcej stracić niż zyskać. 

 

5 godzin temu, secesjonista napisał:

(...)

Nie było Stowarzyszenia Dżentelmenów Amatorów przed którymi Quincey wygłaszał prelekcję, nie było też Stowarzyszenia Znawców Morderstwa.

W epoce dekadencji oczywiście istniały różne miej lub bardziej sformalizowane, otwarte bądź tajne kluby, gdzie przedstawiciele arystokracji i klasy średniej mogli się oddawać przeróżnym rozrywkom: intelektualnym i cielesnym.

(...)

 

Jest naiwnością twierdzić że nie było Stowarzyszenia Dżentelmenów Amatorów. Przecież takie stowarzyszenie na pewno starało się ukryć swoją działalność, stąd ta niewinna nazwa, zmieniona zresztą. I dlatego informacje o nim mają raczej formę przecieków. Nie wiem czy ma to coś wspólnego z dekadencją. Raczej czasy sprzyjały powstawaniu tego typu Stowarzyszeń. Przecież pierwsza połowa XIX wieku to tuż po Rewolucji Amerykańskiej, Francuskiej i paru innych, miały natomiast miejsce Rewolucje lutowa, lipcowa, wiosna ludów itp. Czy takie wydarzenia mogły się obywać bez tajnych stowarzyszeń? Ja nie sądzę, sądzę natomiast że musiało być ich mnóstwo i o niektórych coś tam mogło przeniknąć. 

 

5 godzin temu, secesjonista napisał:

(...)

Nie jest też niczym odkrywczym stwierdzenie, że o niektórych tego typu zdarzeniach Quincey rozmawiał ze swymi bliskimi znajomymi, jak choćby z Samuelem T. Coleridge'em; nie jest czymś odkrywczym stwierdzenie, iż fascynowały go pożary, które potrafił rozpatrywać pod kątem estetycznym, jak choćby pożar teatru Drury Lane, który miał według niego dawać wysublimowany efekt a dym tworzył fantastyczne obrazy.

 To jednak co innego niż uczestnictwo bądź występowanie przed członkami wspomnianych stowarzyszeń.

(...)

 

Mnie bardziej interesują inne wątki z jego biografii, że prowadził rubrykę sądową w Westmorland Gazette, zasiadał na ławie przysięgłych, asystował przy wieszaniach. Zatem miał pojęcie o tym co pisał. 

 

5 godzin temu, secesjonista napisał:

(...)

tylko niech to będzie coś więcej niż euklidesa wnioski z fikcji literackiej. Sens poszukiwania dowodów tego typu jest taki sam jak cytowanie Quincey'a ze spotkań Noctes Ambrosianae w edynburskiej Ambrose's Tavern, gdzie: "gentleman brimming with murderous facetiousness".

(...)

 

Przecież to nie żadna fikcja. morderstwa które opisuje Quincey zdarzyły się naprawdę. 

 

5 godzin temu, secesjonista napisał:

(...)

W wersji Fontainasa też mamy wstęp pióra XYZ, nieco to dziwne przyzna euklides, że w dwóch różnych wydaniach odległych od siebie o jakieś 62 lata mamy ten sam wstęp.

(...)

 

Pisałem wyżej że wydawca też musiał się trochę nagimnastykować żeby wydać taką książkę bo co z tego że się dobrze sprzedawała kiedy mogła się nie spodobać komuś tam i narobić problemów. Nam trudno jest zrozumieć pewne sprawy bo coś takiego jak wolny rynek księgarski u nas nie istnieje. 

 

Edytowane przez euklides

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
W dniu 17.04.2020 o 12:52 PM, euklides napisał:

Przecież to chyba normalne że zamordowanie całej rodziny nie może być niezauważone przez prasę i że prasa to opisuje to nic w tym dziwnego. Bo morderstwa popełnione przez Williamsa czy braci M'Kean to nie żadna fikcja literacka ale zdarzyły się naprawdę

 

Tyle, że tekst Quincey'a nie jest z rodzaju notatki z kroniki kryminalnej. Nie zauważyłem bym napisał że traktuję te morderstwa jako fikcję bądź by Quincey je tak traktował zatem

bardzo rozumiem kogo i do czego euklides przekonuje.

 

W dniu 17.04.2020 o 12:52 PM, euklides napisał:

Jest naiwnością twierdzić że nie było Stowarzyszenia Dżentelmenów Amatorów. Przecież takie stowarzyszenie na pewno starało się ukryć swoją działalność, stąd ta niewinna nazwa, zmieniona zresztą.

 

To proszę podać z jak brzmiała pierwotnie czy oryginalnie. Tak z przywołaniem stosownego opracowania bądź tekstu z epoki, który można by uznać za źródłowy.

Jest dla mnie przykładem totalnego rozbratu z rozumem jest uparte twierdzenie, że coś istniało bez wskazania choćby jednego dowodu na coś takiego. Jedynym dowodem na ich istnienie jest "logika" euklidesa zaczerpnięta z praktyki metodologicznej łowców UFO.

"The essay purports to have been written by a member of an imaginary new London club, 'The Society of Connoisseurs in Murder', a group who 'profess to be curious in homicide, amateurs and dilettanti in the various modes of cornage, and, in short, Murder Fanciers".
/L. Worsley "A Connoisseur in Murder", w: tejże "The Art of the English Murder", New York 2014, s. 16 podkreślenie moje/

 

Ja mogę niemal bez końca przywoływać opracowania w których stwierdza się fikcyjność obu stowarzyszeń, potrafi euklides wskazać choćby jedno potwierdzające jego całkowicie odosobnione zdanie?

 

W dniu 17.04.2020 o 12:52 PM, euklides napisał:

Pisałem wyżej że wydawca też musiał się trochę nagimnastykować żeby wydać taką książkę

 

Tyle że to nieprawda, i żaden z pierwszych wydawców tych tekstów nie musiał się nagimnastykować. To że euklides coś napisał nie jest potwierdzeniem faktów, a wręcz raczej na ogół jest to jedynie przykład jego fantazjowania.

 

W dniu 17.04.2020 o 12:52 PM, euklides napisał:

Mnie bardziej interesują inne wątki z jego biografii, że prowadził rubrykę sądową w Westmorland Gazette, zasiadał na ławie przysięgłych, asystował przy wieszaniach. Zatem miał pojęcie o tym co pisał. 

 

To proszę nieco doczytać o szczegółach jego biografii, nie tyle prowadził rubrykę sądową co był redaktorem naczelnym tej gazety, do obowiązków którego należało m.in. również prowadzenie takiej rubryki. Na początek polecam Charlesa Pollitta "De Quincey's Editorship of The Westmorland Gazette..." (Kendall & London 1890).

 

W dniu 17.04.2020 o 12:52 PM, euklides napisał:

No i poza tym to nic dziwnego że poszczególne wydania tej książki mogą się różnić z uwagi na jej kontrowersyjny charakter, to jest los książek uznanych za niebezpieczne

 

Tyle, że nikt, ani sam autor, ani ówcześni wydawcy ani biografowie, ani wreszcie badacze literatury, nie podaje takich powodów zmian, poza euklidesem. A zmiany dotyczyły wprowadzenia dodatkowych wątków, poprawek faktograficznych (co zresztą autora nie ustrzegło przed pozostawieniem kilku), rozwinięcia rozważań natury estetycznej.

 

W dniu 17.04.2020 o 12:52 PM, euklides napisał:

Natomiast pierwsze wydanie tekstu, przynajmniej tego który ja czytałem nastąpiło w 1854 roku bowiem autor pisze że tekst ten został napisany 42 lata po zabójstwie państwa Marr a owo zabójstwo miało miejsce w 1812 roku

 

Nie jest moim problemem, że euklides nie zna ani daty pierwszego wydania ani jego treści, może jak wreszcie go pozna to będzie mógł porównać sobie wszystkie trzy wersje i zrozumie, że ani autor ani wydawcy nie usuwali w wydaniach książkowych żadnych treści "niebezpiecznych" czy kontrowersyjnych.

 

W dniu 17.04.2020 o 12:52 PM, euklides napisał:

Nie wiem czy ma to coś wspólnego z dekadencją.

 

A to już kolejny problem euklidesa, który objaśnia nam charakter epoki, panujące w niej reguły czy zwyczaje wydawnicze a nawet nie wie jak określano pewien nurt intelektualny w niej panujący, zwłaszcza w kontekście literatury i jaki ma on związek z estetyką Quincey'a.

"In Britain, the Decadent movement in literature was in 19th century England mostly represented by the great figures of Charles Algernon Swinburne, Walter Pater, Arthur Symons and Oscar Wilde. These authors found deep motivation in the Aesthetics movement (...) Apart from these, there was the outstanding figure of Thomas de Quincey, who could be considered their predecessor (...) The fact is that Thomas de Quincey might have influenced French and British Decadent Aesthetes (...) De Quincey was praised by these authors not only for his respected autobiographical writings but, as Wilde tells us, also for his essay 'On Murder Considered as One of the Fine Arts,' which, as will be shown later in the thesis, gave Wilde a powerful inspiration, as it can be seen in his “Pen, Pencil and Poison” and later in 'The Picture of Dorian Gray'. De Quincey’s influence on Wilde may be seen either as direct, or at least through the works of French aesthetes such as Baudelaire and Gautier, who Wilde greatly appreciated. It could be said that the strong impact he had on French and British authors affected the whole development of the Decadent movement".

/P. Jína "The Influence of the Writings of Thomas De Quincey and the Context of Jack the Ripper on Oscar Wilde's 'Picture of Dorian Grey", University of Pardubice Faculty of Arts and Philosophy, Dept. of English and American Studies, Thesis, superv. M.A., PhD. M.M. Kaylor, 2006, s. 4-5/

 

W dniu 17.04.2020 o 12:52 PM, euklides napisał:

Przecież to nie żadna fikcja. morderstwa które opisuje Quincey zdarzyły się naprawdę

 

Albo euklides nie rozumie sensu tego co sam wcześniej napisał i tego co ja kwestionuję albo; by pojechać klasykiem; "rżnie głupa", innego wyjścia nie widzę. Nigdzie nie kwestionuję faktu, że w swym eseju Quincey opisywał prawdziwe zbrodnie. Ja kwestionuję dwa stwierdzenia euklidesa, pierwsze że istniał realny XYZ który napisał o prelekcjach Quincey'a, drugie - że istniały dwa wspomniane stowarzyszenia a co za tym idzie by Quincey przed jednym z nich przeczytał swój tekst bądź, że był członkiem jednego z nich.

Na potrzeby tego dyskursu przejrzałem najbardziej znane biografie Quincey'a, przejrzałem opublikowane zbiory listów związanych z jego osobą, przeczytałem kilkadziesiąt artykułów dotyczących jego spuścizny literackiej i publicystycznej.

To co po tych lekturach mogę powiedzieć to, że obecny stan wiedzy jest taki, że nikt nie bierze autora wstępu, czyli XYZ za realną postać. Za to jeśli już ktoś o tym wspomina to stwierdza, iż był to Quincey. Nikt nie twierdzi by wspomniane stowarzyszenia istniały i by Quincey wygłaszał "On Murder..." przed takim audytorium. Wszyscy stwierdzają, że jest to wytwór jego fantazji (czy wyobraźni), choć mającej źródło w istniejących innych stowarzyszeniach, tyle że Quincey stworzył satyrę na ich członków. Gdyby euklides, zgodnie ze swą praktyką czytelniczą nie ograniczył się jedynie do jednego tekstu i nieco więcej poczytał wiedziałby, że w Towarzystwie Koneserów znajdziemy satyryczne odbicie odczytów wygłoszonych np. przez Williama Croone'a czy Henry'ego Bakera przed londyńskim Royal Society. No chyba, że euklides uważa, że RS to tak naprawdę było zakamuflowane Towarzystwo skupiające amatorów zbrodni...

Nie potwierdzają rewelacji euklidesa osoby bliskie Quincey'owi bądź z nim związane: Christopher Lamb, Thomas Hood, ani przywoływany już S.T. Coleridge, William Wordsworth, ani nikt z kręgu Dove Cottage czy Lake School of Poetry, John Wilson (czyli naczelny "Blackwood's Magazine"), Alexander Blair, James Hogg, John Carlyle, John Ritchie Findlay, Burton Hill, Richard Woodhouse, Charles Knight, Francis Jacox, James Payn, Nathaniel Hawthorne... Nie wspominają o tym i adwersarze Quincey'a, jak choćby: William Hazlitt czy wreszcie Joe Black.

Nie wspominają nic o tym i biografowie, jak: Grevel Lindop, Alexander Hay Japp, Barry Symonds, Robert Morrison, Edward Sackville West, David Masson, Horace Ainsworth Eaton czy Robert Lance Snyder.

 

Co do istnienia pana XYZ to jest to tak samo realny byt jak "W.W.W." (co niektórzy odczytują jako: Wicked Will Whiston), Delta czy Thomas Papaverius...

"De Quincey has also confused the finer points of his own fiction. In the published article, his person 'X.Y.Z.' had professed to be shocked by the lecture he transmitted (...) The article appeared in the same nuber of  Blackwood's as 'On Murder Considered as One of the Fine Arts', an appropriate pairing since Kant is both en sxplicite presence in 'On Murder' and one source of its underlying aestetic concerns. The two articles' commn authorship was thinly weiled by using two pseudonyms carried over from De Quincey's 'London Magazine' work, crediting 'On Murder' to 'X.Y.Z.' and 'Kant' to 'The English Opium-Eater".
/"The Works of Thomas De Quincey", Vol. 6 ed. D. Groves, G. Lindop,  London & New York 2016, b.p. ed. elektron./ 

 

Brian Dillon, redaktor "Cabinet" i autor książek (m.in.: "Essayism. On Form, Feeling, and Nonfiction", "Objects in This Mirror"), w swym artykule recenzyjnym książki Frances Wilson "Guilty Thing. A Life of Thomas De Quince":
"Calling himself “the Opium-Eater” or “X. Y. Z.,” De Quincey capitalized on the celebrity of his first book to become a regular (though always unreliable) contributor to literary magazines".
/tegoż "Guilty Thing"; tekst dostępny na stronie: 4colums.org/

 

"De Quincey also used “X. Y. Z.,” a signature that plays on the practice of signing with initials and on these letters as signaling reiteration and finality".
/Mark Schoenfield "British Periodicals and Romantic Identity. The 'Literary Lower Empire;", New York 2009, s. 252, przyp. 7/

 

Rymowaną wykładnię sensu tego pseudonimu używanego przez Quince'a wyłożył S.T. Coleridge:

"Eu! Dei vices gerens, ipse Divus,
(Speak English, Frined!) the God Imperativus,

Here on this market-cross aloud I cry:
I,I,I! I itself I! (...)
Self-construed, I all aother moods decline:
Imperative, from nothing we derive us;
Yet as a super-postulate of mine,
Unconstrued antecedence I assign 
To X, Y, Z, the God infinitivus!
".
/tegoż "Biographia Literaria Or Biographical Sketches of My Literary Life and Opinions", Vol. !, London 1817, s. 149/

 

Pomylić fikcyjne byty z realnymi to może się zdarzyć każdemu, uparte trwanie w takim przekonaniu to dopiero jest: SZOKUJĄCE!

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   
9 godzin temu, secesjonista napisał:

(...)

To proszę podać z jak brzmiała pierwotnie czy oryginalnie. Tak z przywołaniem stosownego opracowania bądź tekstu z epoki, który można by uznać za źródłowy.

Jest dla mnie przykładem totalnego rozbratu z rozumem jest uparte twierdzenie, że coś istniało bez wskazania choćby jednego dowodu na coś takiego. Jedynym dowodem na ich istnienie jest "logika" euklidesa zaczerpnięta z praktyki metodologicznej łowców UFO.

(...)

 

Jednak autorzy przedmowy twierdzą że tego typu stowarzyszenia istniały i o Stowarzyszeniu Gentelmenów Amatorów można coś poczytać. Wymieniają też i inne:  "Stowarzyszenie dla promocji zła", klub "Piekła i ognia" którego założyciela nawet wymieniają, był nim Franciszek Dashwood. Było również "Stowarzyszenie dla wyrugowania cnoty". Odnośnie morderstw to w XVIII wieku istniało "Stowarzyszenie mnichów św. Franciszka", istniał "Klub ojcobójców". I pewnie wiele takich podobnych. 

 

9 godzin temu, secesjonista napisał:

(...)

Ja mogę niemal bez końca przywoływać opracowania w których stwierdza się fikcyjność obu stowarzyszeń, potrafi euklides wskazać choćby jedno potwierdzające jego całkowicie odosobnione zdanie?

(...)

 

Nie ilość się liczy a jakość. Równie dobrze można by wątpić o wielorybach że wówczas istniały bo mało było takich co je widzieli a tego opisanego w Moby Dicku śmiało można uznać za fantazję. 

 

9 godzin temu, secesjonista napisał:

(...)

Tyle że to nieprawda, i żaden z pierwszych wydawców tych tekstów nie musiał się nagimnastykować. To że euklides coś napisał nie jest potwierdzeniem faktów, a wręcz raczej na ogół jest to jedynie przykład jego fantazjowania.

(...)

 

Pewien bym nie był. Gdzieś na przełomie XVIII i XIX wieku dość często się zdarzało że autor napisał jakąś książkę, wydawca ją wydał,  książka dobrze się sprzedawała, obydwoje na tym zarobili aż tu okazywało się że książka nie spodobała się na przykład jakiemuś królowi czy możnowładcy i wydawca trafiał do ciupy a autora poszukiwano, czasem z dobrym skutkiem (to znaczy dla autora ze złym). To nie są żadne fantazje. 

 

9 godzin temu, secesjonista napisał:

(...)

To proszę nieco doczytać o szczegółach jego biografii, nie tyle prowadził rubrykę sądową co był redaktorem naczelnym tej gazety, do obowiązków którego należało m.in. również prowadzenie takiej rubryki.

(...)

 

Tak czy owak to kompetencji w omawianym zagadnieniu mu nie brakowało. 

 

9 godzin temu, secesjonista napisał:

(...)

Tyle, że nikt, ani sam autor, ani ówcześni wydawcy ani biografowie, ani wreszcie badacze literatury, nie podaje takich powodów zmian, poza euklidesem. A zmiany dotyczyły wprowadzenia dodatkowych wątków, poprawek faktograficznych (co zresztą autora nie ustrzegło przed pozostawieniem kilku), rozwinięcia rozważań natury estetycznej.

(...)

 

Niemniej jednak daje się zauważyć że książka nie stanowi do końca spójnej całości. Przedtem trochę źle napisałem bo nie jest to jedna prelekcja a zbiór prelekcji i daje się zauważyć że są trochę niespójnie poukładane. A że w tej którą mam nie są zamieszczone wszystkie prelekcje to pewne. Przyznam że w innej książce znalazłem coś o metodzie morderstwa doskonałego w którym autor powołuje się właśnie na prelekcję Quinceya i na przykład tej prelekcji w wydaniu którym dysponuję nie ma a wiem skądinąd że była wygłoszona i wydrukowana.   

 

9 godzin temu, secesjonista napisał:

(...)

A to już kolejny problem euklidesa, który objaśnia nam charakter epoki, panujące w niej reguły czy zwyczaje wydawnicze a nawet nie wie jak określano pewien nurt intelektualny w niej panujący, zwłaszcza w kontekście literatury i jaki ma on związek z estetyką Quincey'a.

(...)

 

Tego rzeczywiście nie wiem. Dekadentyzm kojarzył mi się z jakimiś degeneratami a Quincey takim na pewno nie był. Daje się zauważyć natomiast że był człowiekiem inteligentnym.

 

9 godzin temu, secesjonista napisał:

(...)

Nikt nie twierdzi by wspomniane stowarzyszenia istniały i by Quincey wygłaszał "On Murder..." przed takim audytorium. Wszyscy stwierdzają, że jest to wytwór jego fantazji (czy wyobraźni), choć mającej źródło w istniejących innych stowarzyszeniach, tyle że Quincey stworzył satyrę na ich członków. Gdyby euklides, zgodnie ze swą praktyką czytelniczą nie ograniczył się jedynie do jednego tekstu i nieco więcej poczytał wiedziałby, że w Towarzystwie Koneserów znajdziemy satyryczne odbicie odczytów wygłoszonych np. przez Williama Croone'a czy Henry'ego Bakera przed londyńskim Royal Society. No chyba, że euklides uważa, że RS to tak naprawdę było zakamuflowane Towarzystwo skupiające amatorów zbrodni...

(...)

 

Co do Stowarzyszenia Gentlemenów Amatorów to wystukałem i nawet w necie coś tam pisze ale po angielsku a ja tego języka nie rozumiem a poza tym raczej tego typu szemrane Stowarzyszenia mnie nie interesują. Co nie znaczy że nie istniały, choćby z uwagi na te przytoczone wyżej.   

 

9 godzin temu, secesjonista napisał:

(...)

To co po tych lekturach mogę powiedzieć to, że obecny stan wiedzy jest taki, że nikt nie bierze autora wstępu, czyli XYZ za realną postać.

(...)

 

Jednak wówczas było dość powszechne że podpisywano się inicjałami albo nie podpisywano się wcale. Po prostu po to by uniknąć ewentualnych kłopotów. A w razie czego większe kłopoty miał wydawca, autorowi częściej udało się ich unikać.

 

Edytowane przez euklides

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
14 godzin temu, euklides napisał:

Jednak autorzy przedmowy twierdzą że tego typu stowarzyszenia istniały

 

Zgodnie ze zwyczajem euklidesa, kiedy pisze on coś o autorach to oznacza to na ogół jednego autora, tu mamy przejście od autora do autorów przedmowy. Mnożą się oni u euklidesa jak ci autorzy, którzy widzą wpływ tekstu Quincey'a na realne zbrodnie. I oczywiście zgodnie z swą praktyką euklides nie potrafi ich wymienić ani zacytować, za to wie, że było ich wielu.

Nie wiem co mi objaśnia euklides, skoro napisałem: "W epoce dekadencji oczywiście istniały różne miej lub bardziej sformalizowane, otwarte bądź tajne kluby (...) Prawdziwym był klub "Hell-Fire Clubs...".

 

14 godzin temu, euklides napisał:

i o Stowarzyszeniu Gentelmenów Amatorów można coś poczytać

 

Gdzie konkretnie?

 

14 godzin temu, euklides napisał:

Wymieniają też i inne:  "Stowarzyszenie dla promocji zła", klub "Piekła i ognia" którego założyciela nawet wymieniają, był nim Franciszek Dashwood. Było również "Stowarzyszenie dla wyrugowania cnoty". Odnośnie morderstw to w XVIII wieku istniało "Stowarzyszenie mnichów św. Franciszka"

 

Jak euklides zada sobie nieco trudu intelektualnego to może doczyta, że "Stowarzyszenie mnichów..." nie jest: "innym stowarzyszeniem" tylko tym samym co Hellfire Club.

 

14 godzin temu, euklides napisał:

Pewien bym nie był

 

A ja pewien jestem, gdyż w odróżnieniu od euklidesa co nieco poczytałem o tym co pisali ci wydawcy.

 

14 godzin temu, euklides napisał:

Przyznam że w innej książce znalazłem coś o metodzie morderstwa doskonałego w którym autor powołuje się właśnie na prelekcję Quinceya

 

No to proszę nam go zacytować i napisać co z tego wynika.

 

14 godzin temu, euklides napisał:

Jednak wówczas było dość powszechne że podpisywano się inicjałami albo nie podpisywano się wcale. Po prostu po to by uniknąć ewentualnych kłopotów. A w razie czego większe kłopoty miał wydawca, autorowi częściej udało się ich unikać

 

Wydania książkowe "On Murder..." były sygnowane nazwiskiem autora zatem wszystkie te uwagi nic nie mają do tego konkretnego przypadku.

 

14 godzin temu, euklides napisał:

Co do Stowarzyszenia Gentlemenów Amatorów to wystukałem i nawet w necie coś tam pisze ale po angielsku a ja tego języka nie rozumiem a poza tym raczej tego typu szemrane Stowarzyszenia mnie nie interesują

 

Nie potrafi euklides "wystukać" czegoś po polsku bądź francusku? Dziwne, bo ja jakoś potrafiłem.

Cóż, jak to na ogół bywa w dyskusjach z euklidesem, po jednej stronie są biografowie, literaturoznawcy, autor, jego wydawcy i znajomi autora, po drugiej euklides, który po przeczytaniu wstępu do "Postcript" i za sprawą swej logiki oraz efektów wystukiwania (których nie może przeczytać) doszedł do swych rewolucyjnych wniosków. Ponieważ euklides nie przejmuje się faktami i ustaleniami innych wypada pozostawić go z jego konkluzjami, które są tej samej proweniencji co stwierdzenia tych, którzy widzieli martwego wieloryba pod mostem Poniatowskiego w Warszawie. I nie zamierzam już wracać do przekonywania euklidesa biorącego fikcyjne postacie i fikcyjne byty za rzeczywistość.

Z chęcią jednak poczytam jacy to konkretni autorzy widzieli związek pomiędzy tekstem Quincey'a a realnymi zbrodniami i co konkretnie napisał Pierre Nord.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   
1 godzinę temu, secesjonista napisał:

Zgodnie ze zwyczajem euklidesa, kiedy pisze on coś o autorach to oznacza to na ogół jednego autora, tu mamy przejście od autora do autorów przedmowy. Mnożą się oni u euklidesa jak ci autorzy, którzy widzą wpływ tekstu Quincey'a na realne zbrodnie. I oczywiście zgodnie z swą praktyką euklides nie potrafi ich wymienić ani zacytować, za to wie, że było ich wielu.

(...)

 

Są dwie przemowy. Jedna jest pióra Gabrielle Rolin, druga owego XYZ, pewnie wydawcy. 

 

1 godzinę temu, secesjonista napisał:

(...)

Gdzie konkretnie?

(...)

 

 Autor którejś z przedmów pisze że można coś na ten temat poczytać. Dalej się w to nie zagłębiałem. W każdym razie mogę sprawdzić kto to napisał z tym że autor nie pisze konkretnie gdzie a internet też nie jest wszechświatem.

 

1 godzinę temu, secesjonista napisał:

Jak euklides zada sobie nieco trudu intelektualnego to może doczyta, że "Stowarzyszenie mnichów..." nie jest: "innym stowarzyszeniem" tylko tym samym co Hellfire Club.

(...)

 

Bardzo możliwe. Autor przedmowy pisze że to stowarzyszenie powstało w XVIII wieku a jego nazwa wzięła się stąd że swoje zebrania odbywali w dawnym klasztorze cysterskim. No i dalej autor pisze że nie byłoby nic dziwnego w tym gdyby to Stowarzyszenie mnichów przetrwało do późniejszych czasów pod inną nazwą i pod inną formą.

 

1 godzinę temu, secesjonista napisał:

(...)

No to proszę nam go zacytować i napisać co z tego wynika.

(...)

 

Tego się nie da zacytować bo jest to eufemistycznie napisany fragment a wynika z tego to że nie każde wydanie jest kompletne. Przynajmniej to którym ja dysponuję. . 

 

1 godzinę temu, secesjonista napisał:

(...)

Wydania książkowe "On Murder..." były sygnowane nazwiskiem autora zatem wszystkie te uwagi nic nie mają do tego konkretnego przypadku.

(...)

 

To mi zakrawa na sporą naiwność. To że były sygnowane nazwiskiem autora to wcale nie znaczy że autor cokolwiek ryzykował. Natomiast ryzyko zawsze ponosił wydawca i drukarz. Przecież autor mógł po wydrukowaniu rękopis zniszczyć i jeszcze, w razie czego,  oskarżać wydawcę o pomówienia. To tłumaczy dlaczego wydawca podpisał się jako XYZ a autor pełnym nazwiskiem. Oczywiście zakładamy że autorem jest ten którego nazwisko  widnieje na stronie tytułowej. 

 

1 godzinę temu, secesjonista napisał:

(...)

Nie potrafi euklides "wystukać" czegoś po polsku bądź francusku? Dziwne, bo ja jakoś potrafiłem.

(...)

 

Przyznam się że te Stowarzyszenia interesują mnie jakoś umiarkowanie.

 

1 godzinę temu, secesjonista napisał:

(...)

I nie zamierzam już wracać do przekonywania euklidesa biorącego fikcyjne postacie i fikcyjne byty za rzeczywistość.

Z chęcią jednak poczytam jacy to konkretni autorzy widzieli związek pomiędzy tekstem Quincey'a a realnymi zbrodniami

(...)

 

Przepraszam ale to zaczyna już być trochę masło maślane. W jednym fragmencie Szanowny Secesjonista pisze że biorę fikcyjne postacie i fikcyjne byty za rzeczywistość a gdzieś wyżej się zarzeka że nigdzie nie twierdził że Quincey opisywał fikcyjne wydarzenia czy zbrodnie. 

 

1 godzinę temu, secesjonista napisał:

(...)

i i co konkretnie napisał Pierre Nord.

 

Po prostu powoływał się ustami swego bohatera na Quinceya przy planowaniu morderstwa według pewnej metody. Ale to już chyba wykracza poza ten temat bo nie jest on o morderstwach. Zresztą tej metody nie da się skwitować kilkoma zdaniami bo wymaga sporego omówienia, jest dość skomplikowana. Nawet uważam że jej rozpowszechnianie jest niebezpieczne. 

Edytowane przez euklides

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
W dniu 20.04.2020 o 12:10 PM, euklides napisał:

Są dwie przemowy. Jedna jest pióra Gabrielle Rolin, druga owego XYZ, pewnie wydawcy

 

XYZ nie był wydawcą, na prawdę więcej - wiedzy, bo to staje się to żenujące. Tyle, że pani Rolin nie napisała by XYZ był realna postacią i nie napisała by te dwa konkretne stowarzyszenia istniały na prawdę, nieprawdaż? Jeśli się mylę to proszę ją zacytować w tej kwestii...

 

W dniu 20.04.2020 o 12:10 PM, euklides napisał:

Tego się nie da zacytować bo jest to eufemistycznie napisany fragment a wynika z tego to że nie każde wydanie jest kompletne

 

Dobre... 

czytałem opracowanie w którym stwierdzono, że każdy Francuz jest pedofilem i tchórzem, ale nie mogę zacytować bo jest to eufemistyczne.

 

W dniu 20.04.2020 o 12:10 PM, euklides napisał:

Po prostu powoływał się ustami swego bohatera na Quinceya przy planowaniu morderstwa według pewnej metody

 

W jakiej publikacji?

 

W dniu 20.04.2020 o 12:10 PM, euklides napisał:

To tłumaczy dlaczego wydawca podpisał się jako XYZ a autor pełnym nazwiskiem.

 

Tyle że wydawca podpisał się jako wydawca, autor podpisał się jako autor, to może euklides zajdzie na Ziemię i zacznie spoglądać na fakty a nie swe mniemania?

 

W dniu 20.04.2020 o 12:10 PM, euklides napisał:

Przepraszam ale to zaczyna już być trochę masło maślane. W jednym fragmencie Szanowny Secesjonista pisze że biorę fikcyjne postacie i fikcyjne byty za rzeczywistość a gdzieś wyżej się zarzeka że nigdzie nie twierdził że Quincey opisywał fikcyjne wydarzenia czy zbrodnie

 

Po mojej stronie nie ma tautologii, po prostu euklides nie rozumie gdzie fikcję bierze za realność. 

 

W dniu 20.04.2020 o 12:10 PM, euklides napisał:

Autor którejś z przedmów pisze że można coś na ten temat poczytać. Dalej się w to nie zagłębiałem. W każdym razie mogę sprawdzić kto to napisał z tym że autor nie pisze konkretnie gdzie a internet też nie jest wszechświatem.

 

Czyli euklides nie wie nic na temat tego co: "można poczytać".  To jakie są efekty tego sprawdzenia?

 

W dniu 20.04.2020 o 12:10 PM, euklides napisał:

No i dalej autor pisze że nie byłoby nic dziwnego w tym gdyby to Stowarzyszenie mnichów przetrwało do późniejszych czasów pod inną nazwą i pod inną formą

 

No to proszę go zacytować.

 

W dniu 20.04.2020 o 12:10 PM, euklides napisał:

Dalej się w to nie zagłębiałem

 

Jak najbardziej ufam w prawdziwość tego spostrzeżenia euklidesa. Stąd, dzięki takiej strategii czytelniczej tak często zdarzają mu się błędy, wkładanie w "usta" innych autorów tego co w rzeczywistości nie napisali, wreszcie mylenie bytów fikcyjnych z realnymi.
Odnoszę wrażenie, że kiedy ktoś zbyt dociekliwie zaczyna kontestować stwierdzenia euklidesa ostatecznie euklides stwierdza, że danym zagadnieniem interesował się pobieżnie bądź dawno temu i nie wszystko pamięta  a wracać i sprawdzać nie ma zamiaru, bo i tak wystarczy mu samoświadomość, iż tak na pewno było. Może zatem warto rozważyć pisanie o tym co na bieżąco leży w sferze zainteresowań euklidesa, by nie mia l takich problemów.

 

Jak najbardziej ufam euklidesowi co do autorów z niższej półki, a mógłby ich dla świadectwa znajomości opracowań zacytować? Podkreślam liczbę mnogą , którą sam użył: "ale autorzy z niższych półek (do jakich ja niestety muszę się ograniczyć), nawet francuscy, powołują się w tym przypadku jednak na Quince". Pozwoliłem sobie stworzyć listę francuskich autorów bądź to piszących w języku francuskim, którzy zajmowali się twórczością Quincey'a ze szczególnym uwzględnieniem tego eseju: 

Françoise Moreux, 
Augustin Cabanes,
Michel Albin, 
Goerges-Albert Astre, 
Robert Vivier, 
Jean-Jacques Mayoux, 
Jean-Marie Carré, 
Roger Dupouy, 
Joseph Aynard
Cécille Vincens, 
Téodor de Wyzewa, 
Arvede Barine, 
Victor? Descreux, 
Paul Bourget, 
Emily Salines, 
Alfred Musset, 
Janis Locas?, 
Jacques-Gabriel Prod'homme, 
Yves Abrioux, 
Jean-Pierre Pettit, 
Henry Amer, 
Ami-Jacques Rapin, 
Françoise Dupeyron-Lafay, 
Samuel Baudry?, 
Jean-Pierre Naugrette, 
Frédéric Slaby, 
Hélene Machinal, 
Robert Andre, 
Henry Giles, 
Eugene Dupont, 
Paul Peltier, 
Pascal Aquien, 
Jules Castier, 
Eric Dayre, 
Robert Louit, 
Hana Jechova, 
Laurent Folliot, 
Max Duperray, 
Françoise Mouret, 
Ann Astell, 
Marc Porée, 
René Gallet, 
Claude Ambroise, 
Larent Bury,  
Paul Guerrier, 
Max Milner, 
Benjamine Toussaint-Thiriet

 

kto z nich napisał by Quincey był wzorem dla realnego mordercy?

Wedle mnie - nikt.

 

A jakość euklidesa zaświadcza on sam...

 

 

A wracając do tematu, to wskazałbym na publikacje George'a Sorela i Jeana-Jacquesa Rousseau.

.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   
20 godzin temu, secesjonista napisał:

 

XYZ nie był wydawcą, na prawdę więcej - wiedzy, bo to staje się to żenujące. Tyle, że pani Rolin nie napisała by XYZ był realna postacią i nie napisała by te dwa konkretne stowarzyszenia istniały na prawdę, nieprawdaż? Jeśli się mylę to proszę ją zacytować w tej kwestii...

(...).

 

Początek tej przedmowy XYZ jest taki: Ta konferencja wpadła przypadkowo w moje ręce, mimo wszelkich ostrożności by ukryć przed publicznością ten rodzaj działalności...
To jak to zinterpretować? Chyba tylko na jeden sposób że jest to wydawca albo drukarz któremu coś wpadło w ręce, uznał że może zrobić na tym jakąś kasę i to wydrukował (kazał wydrukować?) a później sprzedał. Pani Rolin pisała swoje dużo później, wówczas gdy ów XYZ i Quincey nie żyli, to mogła podać nazwisko autora prelekcji bo nikomu już nic nie groziło. Wydawca wolał się nie podpisywać i nie podawać autora by nie mieć kłopotów.    

 

20 godzin temu, secesjonista napisał:

(...)

W jakiej publikacji?

(...).

 

Zauważyłem w dwóch książkach Pierre Nord: "Dziennik Szantażysty" i "Kto jest policjantem"

 

20 godzin temu, secesjonista napisał:

(...)

Tyle że wydawca podpisał się jako wydawca, autor podpisał się jako autor, to może euklides zajdzie na Ziemię i zacznie spoglądać na fakty a nie swe mniemania?

(...)

 

Tu mamy do czynienia z wolnym rynkiem książkowym. To oznacza że autor tekstu umawiał się z wydawcą za ile. Oczywiście wydawca też miał swoje warunki. Mógł na przykład zobowiązać autora żeby trochę stonował tekst bo nie chcial ryzykować itd. Pewnie autor zwracał się do niejednego wydawcy a każdy wydawca stawiał swoje warunki, toteż poszczególne wydania mogą się różnić. Zresztą i wydanie które mam mimo że wydane ze sto lat po napisaniu tekstu tez jest jakieś wolnorynkowe bowiem w zasadzie podany jest adres wydawnictwa. Co prawda dalej jest też i nazwa: Nouvel Office d'Edition. 

 

20 godzin temu, secesjonista napisał:

(...)

Jak najbardziej ufam euklidesowi co do autorów z niższej półki, a mógłby ich dla świadectwa znajomości opracowań zacytować? Podkreślam liczbę mnogą , którą sam użył: "ale autorzy z niższych półek (do jakich ja niestety muszę się ograniczyć), nawet francuscy, powołują się w tym przypadku jednak na Quince". Pozwoliłem sobie stworzyć listę francuskich autorów bądź to piszących w języku francuskim, którzy zajmowali się twórczością Quincey'a ze szczególnym uwzględnieniem tego eseju: 

Françoise Moreux, 

(...) 

kto z nich napisał by Quincey był wzorem dla realnego mordercy?

Wedle mnie - nikt.

(...)

 

Morderstwa doskonałe mają to do siebie że nikt się do nich nie przyznaje bo inaczej sprawca nie pozostałby nieznany. Tylko w TV można usłyszeć relacje z poufnych rozmów albo z tajnych źródeł.  

 

20 godzin temu, secesjonista napisał:

(...)

A wracając do tematu, to wskazałbym na publikacje George'a Sorela i Jeana-Jacquesa Rousseau..

 

Jean-Jacques Rousseau żył jednak przed Quincey. 

Edytowane przez euklides

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, euklides napisał:

To jak to zinterpretować? Chyba tylko na jeden sposób że jest to wydawca albo drukarz któremu coś wpadło w ręce, uznał

 

Podejrzewam, że euklides jest jedyną osobą na świecie która fikcyjną postać wzięła za realną, z twórcy przedmowy stała się dlań drukarzem bądź wydawcą. Nie przeszkadza mu w tym wszystkim fakt, że pierwotnie tekst ukazał się w gazecie, prawdopodobnie dojdziemy do tego, że redaktor naczelny tej gazety był też panem XYZ...

 

4 godziny temu, euklides napisał:

Pani Rolin pisała swoje dużo później, wówczas gdy ów XYZ i Quincey nie żyli, to mogła podać nazwisko autora prelekcji bo nikomu już nic nie groziło

 

Tyle że nie podała, po co wymyśla euklides takie głupoty?

 

4 godziny temu, euklides napisał:

Jean-Jacques Rousseau żył jednak przed Quincey

 

I co z tego wynika?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.