Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Tiva

Małżeństwa magnatów ze szlachtą niższą

Rekomendowane odpowiedzi

jancet   

Nie tylko...

Oczywiście masz rację. Co nie zmienia faktu, że rodów książęcych w Rzplitej było bardzo niewiele i ograniczenie pojęcia "magnateria" do szlachty tytularnej byłoby w Polsce absurdem.

Tylko co może wynikać z racji tego, że formalnie nie istniała magnateria?

Wynika z tego, że można było urodzić się szlachcicem na zagrodzie, a umrzeć wojewodą. No dobra - nie znam przykładu, żeby z zagrodowy szlachcic w jednym pokoleniu stał się wielkim magnatem, ale formalnie było to możliwe. Awans mógł się wydarzyć na skutek zasług polityczno-wojskowych, dobrze prowadzonych interesów, albo na skutek małżeństwa. Np. jak małżeństwo Jana Klemensa Branickiego z Aleksandrą Katarzyną Czarniecczanką.

Nie istniało w społeczności ówczesnej poczucia różnicy pomiędzy takim Panem Kochanku a szlachcicem na kilku zagonach?

Od razu na kilku zagonach ! Na kilku zagonach to i pewnie, ale na kilu wioskach - to tak nie do końca. Granica była płynna. Z jednej strony wyznaczały ją stanowiska, z drugiej - majątek.

Choć magnateria nie zaistniała formalnie to raczej do niej odnosiła się praktyka wyłączania dóbr z powszechnego prawa spadkowego, zatem chyba mamy do czynienia z pewną łatwą do identyfikacji grupą społeczną?

Nigdy nie szukałem danych liczbowych, ale tzw. ordynacje dotyczyły chyba tylko kilku rodów magnackich - wg wiki w chwili I rozbioru było ich 6, z tego trzy radziwiłłowskie. Przy czym niekoniecznie całość dóbr spadkodawcy była objęta ordynacją. Wyłączenie dóbr z powszechnego prawa spadkowego dotyczy raczej tylko części dóbr dość niewielkiej części rodzin, uważanych za magnackie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Mnie się zdaje, że pomimo dumnego poczucia, że "szlachcic na zagrodzie..." dość wyraźnie zdawano sobie sprawę z pewnych zasadniczych różnic w statusie społeczno-ekonomicznym. Cały system kliencki o tym świadczy, tytulatura itp.

Ten biedniejszy czuł się dopuszczonym do rodu - w przypadku małżeństwa.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Nekanda Trepka w swym heroicznym wysiłku powstrzymania wciskania się do stanu szlacheckiego tych co tego nie byli godnymi (jego zdaniem), wyraża dość powszechną chyba opinię o skutkach mieszanych małżeństw:

"... i ona ślachcianka, co za chłopa idzie, już chłopówną staje się, bo kto rzecz cudną w plugawą wtrąci, już się i ona społu z nią plugawą staje, jak balsam, gdyby do smoły włożono, już nie balsam, ale smołą będzie, bo ona materyją górna plugawa oszpeca ową cudną".

Ten sam autor przedstawia pewne ciekawe zniuansowanie cudzej pozycji, oto szlachcic Sławiński spłodził nieślubnych synów, wreszcie pojął za żonę ich matkę. Zdaniem Nekandy owi synowie:

"choć skurwysynowie, ale nie bękarci przecie".

/tegoż, "Liber generationis plebeanorum" red. J. Dworzaczek, Wrocław 1963, s. 9, s. 492-493/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Nekanda Trepka

Przyznaję z autentycznym wstydem, że nic o Nekandzie Trepce dotychczas nie słyszałem i dzieł owego nie znam nawet z omówień innych autorów.

w swym heroicznym wysiłku powstrzymania wciskania się do stanu szlacheckiego tych co tego nie byli godnymi (jego zdaniem), wyraża dość powszechną chyba opinię o skutkach mieszanych małżeństw:

"... i ona ślachcianka, co za chłopa idzie, już chłopówną staje się, bo kto rzecz cudną w plugawą wtrąci, już się i ona społu z nią plugawą staje, jak balsam, gdyby do smoły włożono, już nie balsam, ale smołą będzie, bo ona materyją górna plugawa oszpeca ową cudną".

Tu chciałbym zauważyć, że w dokumentach literackich dość rzadko znajdują swe odbicia rzeczy powszechnie występujące, a nader często - rzeczy niezwykłe. Z samego faktu, że ów Trepka tak agresywnie atakuje małżeństwa szlachecko-chłopskie wynika, że takie miały miejsce, bo przecież nie krytykuje się czegoś, czego nie ma.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Autor ów (dzieło bardziej jest znane pod tytułem "Liber chamorum") widział często przywłaszczycieli szlacheckiej godności tam gdzie tego nie było, wystarczy popatrzeć na jego metodę wykrywania plebejuszy po brzmieniu nazwiska np.: Nadarzycki bo "nadawał rzyci", Rabrocki - syna rabina itp. Atoli szereg jego śledztw faktycznie prowadziło do plebejuszy, którzy szlachectwo swe wywiedli prawem kaduka.

A że takie małżeństwa miały miejsce to dość oczywiste, ale z tonu pism tego szlachcica to raczej nie wyciągałbym szerszych wniosków co powszechności takiego zjawiska. On akurat w swym piśmie atakował prawie wszystkich: od hierarchii kościelnej poczynając a na systemie nobilitacji kończąc.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Przykładem znanego mezaliansu było poślubienie (w czerwcu 1649 r.) przez kuchmistrza krolewskiego - Andrzeja Mniszcha, mieszczki warszawskiej - Barbary Giżanki, siostry oberstlejtnanta gwardii królewskiej.

Wywołało to szereg niepochlebnych głosów. Królowa, pomimo namów króla, zbojkotowała ceremonię zaślubin w Osieku. A Stanisław Albrycht Radziwiłł skomentował owe zdarzenie:

"Jakiż to dyshonor mężowi wielkiego rodu łączyć się z mieszczką, lecz niejeden raz to się zdarza, ani też nie po raz pierwszy maluje się ślepego Amora. Ja, gdybym był malarzem, przedstawiłbym go i głuchego, jest bowiem pozbawiony słuchu i nie ma względu na pośmiertną sławę".

/tegoż, "Pamiętnik o dziejach w Polsce", wyd. A. Przyboś i R. Żelewski, t. III, Warszawa 1980, s. 204/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Teofila Konstancja Radziwiłł, córka księcia Michała Kazimierza "Rybeńko" i Urszuli Wiśniowieckiej, siostra Karola Stanisława "Panie Kochanku", charakterek odziedziczyła zapewne po matce (por. B. Judkowiak "Formacja umysłowa sawantki połowy wieku (świat książek i środowisko literackie Franciszki Urszuli Radziwiłłowej)", w: "Kultura literacka połowy XVIII wieku w Polsce. Studia i szkice", red. T. Kostkiewiczowa). Kilkakrotnie odmawiała zamążpójścia, Lecz kiedy serce jej zdobył wreszcie pewien młodzieniec, tedy bez pardonu postawiła na swoim. Ot po prostu zasugerowała wybuch skandalu, oświadczając: "iż w takim stanie jest, iż musi koniecznie iść za Morawskiego". A nic nie ujmując imć Ignacemu Morawskiemu (herbu Dąbrowa), to jednak dla wszystkich był to mezalians. Podówczas był on jedynie podchorążym na służbie u brata Teofili.

/M. Matuszewicz "Diariusz życia mego", t. 2. 1758-1764, oprac. B. Królikowski, Warszawa 1986, s. 548-549/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Wspomniano o królowej bojkotującej mezalians, ale jej łaskawość mogła również pomóc w przełamywaniu pewnych obyczajowych ograniczeń, przynajmniej u niektórych. Podówczas powszechnie akceptowano związki gdzie małżonek był znacznie starszym. Za to w przypadku gdy poślubiano kobietę starszą, na ogół spotykało się to już z różnymi docinkami. Tedy kiedy kasztelan płocki Jan Krasiński pojął za małżonkę pannę de Langeron, Radziwiłł zanotował:

"Łaska królowej tak zmniejszyła jej posunięty wiek, iż mężowi zdała się młodzieńca, nam bez okularów rzucały się w oczy jej zmarszczki".

/I. Kulesza-Woroniecka "Kobieta wobec problemów małżeńskich w epoce nowożytnej - propagowane wzorce i postawy", w: "Nad społeczeństwem staropolskim" red. K. Łopatecki i W. Walczak, Białystok 2007, s. 149 cyt. za: A.S. Radziwiłł "Pamiętnik...", t. III, oprac. A. Przyboś i in., Warszawa 1980, s. 244/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.