Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
jarkos

Krwawa Niedziela w Bydgoszczy

Rekomendowane odpowiedzi

jarkos   

Szukam wszystkiego co dotyczy krwawej niedzieli w Bydgoszczy wiem że jest mało opisów ,chcę zweryfikować opowieści dziadka . Wydaje mi się że nieźle kitował ale może i coś w tym jest . Jego pułk był z Inowrocławia 59, 2 komp ckm po wycofaniu z korytarz maszerowali z powrotem na Bydgoszcz . Na rogatkach miasta znaleźli trupy naszego wojska słychać było strzały w głębi miasta to jak opowiadał walczyła któraś dywizja (nie znam numeru ) co maszerowała przed nimi, po jakimś czasie z domów po prawej stronie pokazały się flagi ze swastyką i zaczęto strzelać do nich .Rozłożyli ckm-y i ognia po oknach i dachu tego budynku .Podobno dziadek strzelał zapalającymi i podpalił poddasze .(tu zaczyna mi śmierdzieć ,mógł mieć smugacze ? ) Strzelanina ustała i nasi żandarmi opanowali budynek złapali podobno kilku dywersantów ,w polskim mundurze był jeden i dwa trupy (czy jakoś tak ) Po tej zadymie porucznik wyznaczył kilka drużyn by razem z żandarmami przeszukiwali domy (dziadek załapał się do takiej grupy znał dobrze miasto ) a reszta poszła dalej, znaleźli tylko kilka trupów na jakiejś głównej ulicy .Po tym zadaniu mieli zbiórkę gdzieś na jakimś rynku tam zaczepili ich cywile polscy i powiedzieli im o jakimś starym dziadu co siedzi na wierzy kościoła w pobliżu .Wpadli na wierze i faktycznie jakiś stary facio tam siedzi z dzieckiem w koszyku i nic nie chce gadać ,było tam ciemno to sprowadzili go na dół . Pod kościołem okazało się że to młody koleś i ma przyklejoną brodę a zamiast dziecka lalka ,zaczeli się nabijać że jakiś przygłup .Żandarm jednak zaczoł go rozbierać i tu niespodzianka facio był w naszym mundurze pod czapom miał słuchawki a w koszyku radyjko .Po jakimś czasie dostali rozkaz go rozwalić ( i to bez sądu dziwne ) zaprowadzili go za kościół i nie zastrzelili tylko bagnetami go mordowali" bo szkoda było kuli na takiego" ciekawe czy ktoś to widział czy gdzieś zapisano tą i podobne historie .A dziadek to opowiadał po paru kieliszkach inaczej nic nie chciał opowiadać zwłaszcza miał takie skrupuły z Bydgoszczą ,Kampinosem i fabryką Wedla w Warszawie podobno po kapitulacji działy się tam dantejskie sceny ....

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ciekawy   

Pozwole sobie zacytować (z innego forum), wywiad z prof. Stanisławem JASTRZĘBSKIM, z Pomorskiej Akademii w Bydgoszczy:

Panie profesorze, wiemy już, kiedy znajdziemy się w Unii Europejskiej. Trzeba będzie zatem dokonać pewnego przeglądu i ujednolicenia także podręczników historii. A tu, zwłaszcza w stosunkach polsko-niemieckich minionego XX wieku są wykluczające się wzajemnie oceny...

- Główne elementy sporne w historiografii polskiej i niemieckiej to problem oceny dwóch wydarzeń z początku II wojny światowej: bydgoskiej Blutsonntag, czyli "krwawej niedzieli" i marszu do Łowicza. Nie tylko w podręcznikach są one inaczej przedstawione i oświetlone. Najkrócej ujmując, dla Niemców to, co zdarzyło się 3 i 4 września 1939 r. w Bydgoszczy było zwykłą napaścią Polaków skutkującą wymordowaniem sporej ilości Niemców. Twierdzą oni, że stało się tak na skutek dłuższego oddziaływania propagandy II Rzeczypospolitej. Mieliśmy być silni, zwarci i gotowi. Tymczasem dwa pierwsze dni wojny to nieustający odwrót pociągający za sobą rozgoryczenie, co wywołało próbę zemsty na niewinnych Niemcach.

- Ale podobnych przypadków w Polsce nie było nigdzie, natomiast dywersyjnych akcji niemieckich znamy więcej.

- Akcje antyniemieckie były, tyle że w dużo mniejszej skali. Choćby w Mogilnie, Nakle i Inowrocławiu w pierwszych dniach września doszło do zamieszek, masowych oskarżeń miejscowych Niemców o "strzelanie w plecy". Na pewno akty dywersji miały miejsce na Śląsku. Zachowała się dokumentacja takiej akcji przygotowywanej przez wrocławską Abwehrę. Grupy ochotników organizowano spośród uciekających z Polski Niemców, którzy nie chcieli być zmobilizowani do polskiego wojska.

Nie mamy natomiast żadnych dowodów ze strony niemieckiej, że na terenie Pomorza taką akcję planowano. W aktach górnośląskich jest tylko malutka wzmianka, że w Bydgoszczy działa paruosobowa grupka, która ma zadanie wysadzenia elektrowni i utrudnienie komunikacji z naszego miasta do Inowrocławia. Jak wiadomo, elektrownia stoi do dziś.

- Guenter Schubert, autor wydanej w Niemczech i wciąż czekającej na polską edycję książki pod znamiennym tytułem "Krwawa niedziela. Koniec legendy" jest przekonany, że 3 września zamieszki w Bydgoszczy wywołała specjalnie wyszkolona i przerzucona przez zieloną granicę supertajna kompania dywersyjna niemieckiej SD.

- To czysta fantazja autora. Nie wierzę, by mogło do czegoś takiego dojść. W archiwach nie zachowało się absolutnie nic, co upoważniałoby do stawiania takiej tezy. Byłem w wielu archiwach polskich, niemieckich, nawet w Moskwie. Nie znalazłem niczego. A taka akcja nie mogła się odbyć bez choćby najmniejszego śladu. Nie ma zbrodni doskonałej. Hitlerowcy ukrywali swoje ludobójstwo, palili zwłoki ofiar, ale nie osiągnęli celu. Zawsze gdzieś musi coś pozostać, choćby pośrednio.

- Mamy jednak setki zeznań polskich świadków, bardzo zbieżnych.

- Mamy około tysiąca relacji polskich świadków o niemieckiej dywersji i około tysiąca spisanych wspomnień przedwojennych niemieckich bydgoszczan, że niczego takiego nie było. Fakty natomiast są takie, że po stronie niemieckiej mamy kilkaset ofiar, niestety, w sporej części są to kobiety i starcy. To już jest wskazówka, że to była akcja bardziej odwetowa niż walka ze specjalnie wyszkolonymi i przygotowanymi "poborowymi" dywersantami.

- Jak powinniśmy się odnosić do tej liczby ofiar po "tamtej" stronie? Przecież początkowo Niemcy podali liczbę około 5 tysięcy, potem w propagandzie urosło to do ponad 58 tysięcy.

- Jest kartoteka mieszkańców Bydgoszczy zachowana z okresu międzywojennego, jest księga adresowa i one stanowią podstawę do weryfikacji listy sporządzonej przez hitlerowców. Sądzę, że można zaufać szacunkom historyka-amatora, autora kilku książek, przedwojennego bydgoszczanina Hugo Rasmusa. To jest dokładnie 358 osób, mieszkańców Bydgoszczy pochodzenia niemieckiego, którzy zginęli w dniach 3 i 4 września 1939 r. Do tego Rasmus dolicza 7 Niemców, którzy zginęli w polskich mundurach i jeszcze 65 osób z marszu do Łowicza. To razem 430 osób wymienionych z imienia i nazwiska. Rozbieżności mogą być naprawdę niewielkie.

- A liczba ofiar po stronie polskiej?

- To jest poważny problem. Nikt tego rzetelnie nie opracował. Udało się jedynie policzyć żołnierzy polskich, którzy zginęli w Bydgoszczy w dniach 3 i 4 września. To liczba oscylująca między 20 a 30.

- Co zatem, pańskim zdaniem, zdarzyło się w Bydgoszczy w tamtą pamiętną niedzielę naprawdę?

- Coraz bardziej przekonuję się do tego, że Polacy nie wytrzymali utrzymującego się od wiosny napięcia i wojny propagandowej prowadzonej przez stronę niemiecką i oskarżającej Polaków o prześladowanie mniejszości niemieckiej. Polacy twierdzili, że mniejszość niemiecka to szpiedzy, dywersanci itd. Władze nie miały na to dowodów. Większość napływających meldunków to tzw. szeptanka. Natomiast faktycznych aktów dywersji, udowodnionego szpiegostwa praktycznie nie było. Oskarżał absurdalnie niekiedy sąsiad sąsiada, że np. lusterkiem daje znaki samolotom, że ktoś miał radiostację ukrytą w worku mąki etc. Polska prasa cały czas taki ton podtrzymywała. Wiele złego rodziło się też jak wszędzie z zawiści. Niemcy, którzy na Pomorzu zostali po I wojnie, byli na ogół ludźmi majętnymi. Polacy oburzali się, że oto nie mają pracy, głodują w swojej ojczyźnie, a Niemiaszkom powodzi się znakomicie. W Bydgoszczy i okolicach jeszcze przed rozpoczęciem wojny miejscowa endecja oraz hallerczycy zaczęli organizować grupki paramilitarne błękitnych legionów, by podjąć próbę obrony miasta. To musi rodzić podejrzenie, że jednym z założeń było dobranie się do skóry mniejszości niemieckiej. Na to są dowody. Do tego 31 sierpnia 1939 r. dokonano zmiany na stanowisku wojskowego komendanta placu w Bydgoszczy. Majora Sławińskiego zastąpił major rezerwy Wojciech Albrycht, działacz Związku Hallerczyków. Ci właśnie hallerczycy zabiegali o wydanie im broni. To znamienne, że jednym z szefów straży obywatelskiej był przywódca miejscowej endecji Konrad Fiedler, a oddziałami wojskowymi straży dowodził por. rez. Stanisław Pałaszewski, hallerczyk. Straż rzekomo powstała dopiero 4 września. To jest wersja oficjalna. Okazuje się tymczasem, że działała już 2 września. Anons wzywający ochotników do stawienia się w Domu Społecznym przy Gdańskiej tego dnia ukazał się w bydgoskiej prasie.

- Niemniej ten tysiąc polskich świadków, no może część z nich mówi, że impulsem, który spowodował lawinę zdarzeń, były strzały - z dachów, wież kościołów, strychów. Do wycofującego się wojska, do zbiorowisk ludzkich.

- A może to wszystko zaczęło się od innego incydentu, o którym wspominają liczni świadkowie także polscy? Otóż od 2 września przez Bydgoszcz przeciągała fala uciekinierów przemieszana z wycofującymi się wojskami, głównie Gdańską. Następnego dnia, w niedzielę rano w okolicy starych torów kolejowych na skrzyżowaniu Gdańskiej i Artyleryjskiej (dzisiejsza ulica Kamienna) zgromadził się tłum bydgoszczan pełen napięcia. W pewnym momencie jakieś ciężkie działo zjechało z nawierzchni szutrowej na brukową. Rozległ się hałas, ktoś wzniecił okrzyk, że oto jadą niemieckie czołgi, rozpoczęła się straszliwa panika. Kto żyw ruszył na oślep Gdańską, tratując wszystko po drodze. Chcąc opanować tę panikę, niektórzy oficerowie zaczęli strzelać w powietrze, żeby lawinę zatrzymać, wydobyć ludzi z amoku. Zostało to odebrane jako strzały "oczekiwanych" dywersantów niemieckich. Wieść poszła w miasto, a że trafiła na wyjątkowo podatny grunt, rozpoczęło się poszukiwanie miejscowych Niemców stopniowo przybierające charakter nagonki. Tworzą się samorzutnie grupki złożone z żołnierzy i cywilnych bydgoszczan pewne, że to Niemcy strzelają. Uruchamia się mechanizm nie do powstrzymania, przeszukiwanie domów. A w tym czasie w rękach bydgoszczan było już sporo broni, którą wydawano masowo hallerczykom i straży obywatelskiej. Brali też czynny udział w tym uczniowie liceum Kopernika, gdzie nauczycielem był Albrycht. Początkowo mogło to mieć rzeczywiście charakter spontaniczny.

Hermann Dietz, znany lekarz-społecznik, miał wówczas 78 lat. Ukrywał się w piwnicy swojego domu przy Gdańskiej. Wtargnęła tam jakaś grupka i chciała go wyprowadzić, ale za Dietzem wstawił się Polak, jego woźnica i to go uratowało. Potem w swoje ręce wziął sprawę komendant placu razem z hallerczykami. Około godz. 17 mjr Albrycht zameldował gen Przyjałkowskiemu, dowodzącego stacjonującym w mieście i okolicach wojskiem, że w Bydgoszczy jest już spokój. Dlaczego tak twierdził? Tymczasem strzały w mieście słychać było przez całą noc, a rano 4 września rozpoczęła się już normalna pacyfikacja Szwederowa na chłodno, z wyraźnymi cechami odwetu i zemsty. Tu już patrole wchodziły do domów, wyciągały Niemców i ich rozstrzeliwały.

- Czy znajduje potwierdzenie teza, że pierwsze egzekucje na Starym Rynku były odwetem za zbrojne akcje jeszcze przez kilka dni po wejściu do Bydgoszczy Wehrmachtu?

- Straż obywatelska skapitulowała 5 września pod groźbą ostrzału miasta z ciężkich dział. Ale zachowały się liczne niemieckie meldunki, że jeszcze 6, 7 i 8 września w Bydgoszczy do hitlerowców strzelano, m.in. z kina Lido przy Mostowej, z budynków przy ul. Konarskiego. Te zdarzenia sprowokowały rozstrzelanie zakładników.

- W dobie weryfikacji nie sposób nie zapytać o liczbę ofiar. Ilu polskich mieszkańców Bydgoszczy zginęło w czasie II wojny?

- Zaraz po wojnie operowano liczbą 36 350. To czysta fantazja. Tuż po wojnie ekshumacje przeprowadzano bardzo niestarannie, bez identyfikacji zwłok. W Dolinie Śmierci odnaleziono ciała np. 306 osób, a jako oficjalną liczbę podano 3 tysiące. Były różne metody liczenia. Bez weryfikacji, bardzo szacunkowe, oparte na zeznaniach świadków. Wszystko mnożono i zaokrąglano w górę. Nic dziwnego, przecież ówczesnym polskim władzom zależało, by ofiar było jak najwięcej. Niemiecki historyk Dieter Schenk na podstawie materiałów z centrum ścigania zbrodni nazistowskich w Ludwigsburgu wyliczył 4942 osób. Z kolei za najbardziej prawdopodobną uważam liczbę podaną przez Tadeusza Jaszowskiego, sięgającą około 6600 ofiar.

I jaka jest wersja niemiecka:

Ksiazka Wolfganga Benza pt. Legenden,Lugen, Voruteile, wydanie 12, DTV Munich 2002, zawiera taki opis (z duza iloscia informacji zgodnych z wywiadem z prof. Jastrzebskim):

Rankiem 3 wrzesnia, w trzecim dniu wojny, przez Bydgoszcz przechodzily wycofujace sie odzialy wojska polskiego i uciekinierzy. Pogloski i plotki glosily szybkie zajecie miasta przez Niemcow.

Pare minut po 10 rano na ul. Gdanskiej wybuchla strzelanina. Ulica biegaly konie, wozy tratowaly przechodniow, zolnierze strzelali na oslep, byly ofiary: cywile i zolnierze. Oficerowie nie potrafili opanowac sytuacji. Dopiero po pewnym czasie ludzie ochloneli i zrozumieli, ze wojsk niemieckich jeszcze w Bydgoszczy nie ma. Upadek dyscypliny spowodowal, ze grupki zolnierzy wtargnely na ul. Gdanskiej do domow ktorych wlascicielami byli glownie ludzie narodowosci niemieckiej. Dolaczyli do nich okoliczni mieszkancy aby "wykurzyc niemieckich partyzantow z gniazda". Wszyscy ludzie pochodzenia niemieckiego stali sie podejrzanymi. W przesyconej histeria atmosferze czesto rejwodzili kryminalisci. Oszczerstwa, podejrzliwosc - to glowne motywy oskarzen. Grupy samosadowe rozstrzeliwaly podejrzanych, znalezienie broni w domu bylo wystarczajacym powodem. Tylko nieliczni byli aresztowani. Nikt nie myslal o zadnych sadach doraznych. Uspokoilo sie dopiero po poludniu, ok godz. 16.

Wojsko wraz komendantem miasta, mjrem Albrychtem, opuscilo Bydgoszcz poznym wieczorem. W nocy i we ciagu nastepnego dnia, w miescie w dalszym ciagu wybuchaly strzelaniny. 4 wrzesnia, grupy "cywilnej milicji" wraz z pozostalymi zolnierzami scigali domniemanych "partyzantow". Nie brano jenca, uchwyceni byli natychmiast rozstrzeliwani. Rabowano domy, podpalono kosciol. Zrekonstruowanie calosci wydarzen jest niemalze niemozliwe. Kres temu haosowi i bezprawiu polozylo zajecie miasta przez oddzialy 123 pulku Wehrmachtu. Dziennik DEUTSCHE RUNDSCHAU w wydaniu z 8 wrzesnia nazwal wydarzenia "Bydgoska Krwawa Niedziela" (Bromberger Blutsonntag). Ministerstwo Propagandy III Rzeszy podchwycilo te nazwe.

pzdr.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ak_2107   

Z problematyka tematu wiaze sie rowniez to :

http://miasta.gazeta.pl/poznan/1,36024,1678271.html

"Elaborat" był planem internowania Niemców uznanych za niebezpiecznych dla Rzeczypospolitej Polskiej. W 1937 r. Sejm zezwolił na tworzenie list osób, które na wypadek wojny powinny zostać internowane.

Plan internowania wszedł w życie w nocy z 31 sierpnia na 1 września, choć zdaniem niemieckich autorów książki "Die Verschleppung der Deutschen aus Posen und Pommerellen in September 1939", do pierwszych akcji internowania Niemców doszło już 25 sierpnia 1939 r. Na początku września 1939 r. władze polskie internowały ok. 15 tys. obywateli polskich narodowości niemieckiej, z tego ok. 10 tys. na Pomorzu i w Wielkopolsce. Polskie źródła mówią o "kilkunastu tysiącach" internowanych. Co do podstawowych liczb panuje więc zgoda.

Większość z zatrzymanych, po spędzeniu doby na posterunku policji lub w więzieniu, pomaszerowała pod obstawą policji lub wojska (czasem nawet uzbrojonych gimnazjalistów) w kolumnach na wschód, w stronę Berezy Kartuskiej (obóz filtracyjny w Berezie miał być celem tych marszów). Do Berezy dotarły nieliczne grupy, m.in. z Jarocina i Torunia.

50 kilometrów bez wody

Według autorów "Die Verschleppung..." wśród internowanych były zarówno czternastoletnie dzieci, jak i osiemdziesięcioletni starcy; kobiety, matki z niemowlętami, ciężarne i inwalidzi bez nóg. Także duchowni. W relacjach uczestników marszów można wyczytać, że traktowano ich nieludzko: odmawiano im wody, zmuszano do marszów po 50-60 km bez wytchnienia.

Dlaczego Niemców pędzono? "Elaborat" zakładał przewiezienie internowanych Niemców do Berezy koleją. Jednak plan ten upadł już 1 września, ponieważ niemieckie lotnictwo zbombardowało i uszkodziło najważniejsze połączenia kolejowe. A po naprawionych torach w pierwszej kolejności jechało Wojsko Polskie, a potem - majątek narodowy. Internowani z okolic Gniezna czy Wrześni dojechali pociągiem tylko do Kutna, a dalej musieli maszerować. Inne kolumny internowanych miały mniej szczęścia - od początku zatrzymania musiały maszerować na wschód. Kolumna ok. 300 internowanych z okolic Poznania przeszła przez kilkanaście dni dystans ok. 300 km: z Poznania w okolice Łowicza - a więc w samo centrum bitwy nad Bzurą. Natomiast 120 Niemców, zatrzymanych w Wolsztynie i Grodzisku, pokonało jeszcze większy dystans - ich marsz zakończył się również dopiero w "worku pod Kutnem" - czyli w samym centrum bitwy nad Bzurą. Tam "oswobodził" ich Wehrmacht...

Kilkadziesiąt grobów?

Zarówno polscy, jak i niemieccy historycy są dziś zgodni, że podczas marszów życie straciło ponad dwa tysiące internowanych z Pomorza i Wielkopolski. Do dzisiaj trwa spór o to, jak zginęli.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Posiadam książkę pod tytułem "Polacy Niemcy - przeszłość teraźniejszość przyszłość" praca zbiorowa pod red Zygmunta Zielińskiego wyd Unia Katowice 1995. Są to materiały z sesji naukowej w 1992 r. Tam jest opracowanie K.M. Pospieszalskiego "Dzień 3 września w Bydgoszczy w świetle niemieckich źródeł" str 231 -260. spory aparat naukowy.

Autor dowodzi tam że to była robota podesłanych z Niemiec

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ak_2107   

Punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia.

A te sa rozne. I to sie raczej nie zmieni. Niezaleznie od tego czy Jastrzebski - polski

historyk - pisze o tym, ze narozrabiali glownie Polacy, a Schubert - historyk z Niemiec -

twierdzi cos przeciwnego - ze to V Kolumna...:wink:

Niedawno czytalem cos splodzonego na ten temat w IPN - ie. Bodajze od 2004 mlodzi

nawiedzeni grzebali w tych historiach - to powinno byc gdzies w necie.

Tu jest ciekawa proba porownania owych "punktow siedzenia"

http://www.dpg-brandenburg.de/nr_12_13/bachmann.htm

Wypadkow w Bydgoszczy to nie wyjasnia ale jest przynajmniej proba zestawienia

"postrzegania" niektorych faktow.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Celowo napisałem dowodzi (nie dowiódł) by określić linię materiału niczego nie przesądzając. Nb w zakończeniu autor powołuje się na Schuberta.

Ak Nie interesowałeś się wojną z 1866 ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ak_2107   
Ak Nie interesowałeś się wojną z 1866 ?

Odrobine, w kontekscie historii Saksonii. No i jak sie cos przeczyta o zelaznym kanclerzu,

to tez .....

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Szkoda, mnie interesuje organizacja Landwery na G. Śląsku w tym okresie.

Ale o bitwie pod Langensalza, jakie rozkazy dostał Flies, może coś wiesz ?

[ Dodano: 2008-04-10, 19:39 ]

No to coś w temacie

[ Dodano: 2008-04-10, 19:41 ]

zła kolejność ten jest pierwszy

[ Dodano: 2008-04-10, 19:42 ]

drugi

[ Dodano: 2008-04-10, 19:44 ]

jeszcze mam pięć. nie wiem czy to kogo intertesuje

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ak_2107   
Szkoda, mnie interesuje organizacja Landwery na G. Śląsku w tym okresie.

Ale o bitwie pod Langensalza, jakie rozkazy dostał Flies, może coś wiesz ?

Niestety, nie mam nic na ten temat.....:wink:

Mialem kiedys okazje dostac orginalnego Dwingera - "Der Tod in Polen" z 1940 roku ,

ale sie balem, ze mnie domownicy razem z ta literatura za drzwi wyrzuca.....:).

W miedzyczasie mozna z netu chyba cala ksiazke sciagnac.

W ub. roku w Wolsztynie k. Leszna poznalem 80 latka z Halle/Saale , pochodzacego z tamtych stron. Jego ojciec zostal aresztowany 6 wrzesnia i zostal zabity 11 albo 12.09 kolo Konina. Gosc ciekawie opowiadal. Choc - mialem wrazenie - nie wszystko, mimo paru

sznapsow, ktore razem zaliczylismy.

Najlepszym "dowcipem" bylo to, ze krotko potem przeczytalem notatke o sledztwie prowadzonym przez IPN w sprawie niemieckiej "odgrywki" w 1939 roku w tamtych okolicach - Wolsztyn - Rakowice.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ak_2107   
11 września 1939 r

Nie w temacie - moze temat na nowy temat - co ciekawego maja do zameldowania

17 09 1939 ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Chodzi o Ruskich ?

[ Dodano: 2008-04-28, 18:42 ]

O wkroczeniu A.C. jest 18.09

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ak_2107   
Chodzi o Ruskich ?

[ Dodano: 2008-04-28, 18:42 ]

O wkroczeniu A.C. jest 18.09

Tak. Z tego, co czytalem Reichspropagandaministerium sie musialo troche nagimnastykowac prezentujac nowego sojusznika III Rzeszy.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.