Skocz do zawartości

Razorblade1967

Użytkownicy
  • Zawartość

    807
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Razorblade1967

  1. Zasadniczo podpadają... tak samo jak karabinki na bazie AK produkowane w Finlandii, w Jugosławii, w Rumunii, w Izraelu, w NRD i jeszcze w całkiem sporej ilości miejsc na świecie - łącznie z USA bo i tam zwykle niewielkie firmy zajmują się wytwarzaniem AK i jego klonów. A przy okazji to w Tantalu kolbę na ten przykład wzorowano z karabinków produkowanych w NRD, a zmiany w obrębie ruty gazowej, które zastosowano w Tantalu i dalej to coś zapoczątkowanego o wiele wcześniej zdaje się w produkcji fińskiej. Przy czym w przypadku polskiej produkcji AK i jego późniejszego modyfikowania (bo już choćby warto wspomnieć kbkg wz.60) były działaniem jak najbardziej oficjalnym i za zgodą odpowiednich czynników w kraju gdzie broń powstała... podobnie jak i paru innych "demoludach". Tutaj trudno mówić o "bezlicencyjnym kopiowaniu" bo co prawda kwestie "licencyjne" w regionie "demoludów" nie były tym samym co takie prawa i zasady na zachodzie, w gospodarce rynkowej, szanującej ochronę patentową i w ogóle ją posiadającą - to jednak produkcję zarówno AK, jak i wcześniej oraz później radzieckich wzorów broni strzeleckiej w Polsce (i innych krajach UW) uzgodniono odpowiednio z krajem gdzie broń skonstruowano i produkowano wcześniej... a dalsze modyfikacje broni były już wynikiem zgody na jej produkcję i wprowadzanie w niej zmian.
  2. Euklidesie... tak coś mi się wydaje, że całe to "nieporozumienie" polega na tym, że mowa o różnych czasach. Przez długie lata ZSRR nie partycypował m.in. w umowach dotyczących ochrony prawnej rozwiązań i tym samym nie można było niczego tam zastrzec (ale oni też nie mogli), a co za tym idzie domagać się odszkodowań. Zresztą różnie z tym bywało... bo nie wszystko przecież można było kopiować bez dokumentacji i część artykułów normalnie kupowano wraz z prawami do produkcji itd. Tylko, że z czasem ZSRR zaczął już w te umowy wchodzić, chcąc mieć możliwości handlowe poza "żelazną kurtynę" (wtedy mogli jak najbardziej "wpadki" zaliczać)... ten bliższy nam czasowo ZSRR to już nieco inne zasady niż ten wcześniejszy. Wielu rzeczy nie mogli wcześniej... stąd np. przekazanie produkcji śmigłowca Mi-2 do Polski, bo tylko tak można było uzyskać odpowiednie certyfikaty dopuszczające ten popularny śmigłowiec do lotów "na zachodzie", bo ówczesny ZSRR w umowach w tej materii też nie uczestniczył, ale potem już jak najbardziej tak.
  3. Finalny Galil nie był wprost kopiowany czy opracowany na bazie "oryginalnych" karabinków AK, choć oczywiście IDF zdobył ich sporo na "wojnie sześciodniowej" (zresztą opisuje się czasem wręcz samoistne, oddolne przezbrajanie pododdziałów IDF z FN FAL w zdobywane w dużej ilości AK), bezpośrednio po której zdecydowano się na rozpisanie konkursu na nowa broń spełniającą najlepiej warunki dla IDF. Konstrukcja Kałasznikowa była od początku faworytem, zbierając zresztą wręcz entuzjastyczne opinie w IDF... z racji dużej niezawodności w trudnych warunkach panujących w tamtejszych warunkach. Uziel Gal budował swoje prototypy na bazie komór pochodzących od oryginalnych AK oraz wykorzystując magazynki od systemu Stoner 63 (bo broń miała strzelać od początku nabojem 5,56 mm x 45), poprawiając nieco ergonomię samej broni radzieckiej - choć początkowo tylko poprzez zastosowanie chwytu od FN FAL. Produkcja broni miała rozpocząć się szybko... a więc trudno było odtwarzać na podstawie posiadanych egzemplarzy dokumentacje techniczną do tego potrzebną - bo byłoby to zbyt czasochłonne. Nie można było kupić licencji, a co za tym idzie dokumentacji w jakimś państwie "bloku wschodniego" bo te akurat będące "pod egidą" ZSRR wspierały akurat przeciwników Izraela. Natomiast Finlandia nie miała takich "oporów", a produkowała swoje wersje kbk AK czyli wytwarzane w Valmet Oy karabinki R.k. 60 i R.k. 62. Dlatego to właśnie nie tyle pierwotny radziecki AK stał się podstawą dla ostatecznego izraelskiego Galila, a właśnie fiński karabinek będący modyfikacją AK. Stąd charakterystyczne cofnięcie przyrządów celowniczych na pokrywę komory zamkowej, inaczej rozwiązana kwestia rury gazowej czy sposób składania kolby (na bok na zawiasie), choć sama kolba w broni Gala dostała inny kształt. Niektóre elementy stały się już typowo izraelskim pomysłem jak rączka zamka ukształtowana tak, aby wygodne stało się przeładowanie broni lewą ręką (gdy prawa obejmuje chwyt) czy przy zachowaniu klasycznego "kałasznikowskiego" bezpiecznika-przełącznika rodzaju ognia dodanie z lewej strony broni elementu umożliwiającego operowanie nastawami też poprzez operowanie kciukiem prawej, spoczywającej na chwycie dłoni. Z ciekawostek to dodano jeszcze otwieracz do butelek... bo żołnierze IDF podpatrzyli u swoich przeciwników otwieranie butelek szczękami magazynka AK. Jednak szczęki nowych magazynków były delikatniejsze (choć w stosunku do pierwowzoru Stonera je wzmocniono) i taki proceder je uszkadzał. W Izraelu pomyślano rozsądnie - zapotrzebowanie na płyny w tym klimacie jest duże, a żołnierze raczej mało reagują na zakazy... no to ukształtowali tylne okucie łoża tak aby tworzył otwieracz do butelek. W sumie Galil został wycofany z IDF nie ze względu na jakieś większe mankamenty (choć był od M16 mniej celny i miał większą masę), ale bardziej ze względu na "zalanie" Izraela "amerykańską pomocą wojskową", w takim stopniu, że w sumie nigdy Galil nie wszedł do uzbrojenia całości sił IDF.
  4. Pistolet maszynowy DUX-53 - był pochodną od fińskiego KP m/44, który to był kopią radzieckiego pistoletu maszynowego PPS. Po zdobyciu broni Finowie używający nadmiernie ciężkiego, skomplikowanego i drogiego w produkcji KP m/31 skopiowali PPS przystosowując go do używanej przez siebie amunicji 9mm x 19 (konwersje 7,62mm x 25 na 9mm x 19 i odwrotnie są bardzo proste z racji podobnych wymiarów dna łusek - w zasadzie wystarcza wymiana lufy z komora nabojową i magazynka) oraz do magazynków używanych w KP m/31... tutaj akurat musieli dokonać pewnych zmian gniazda, ale przy okazji umożliwili też wykorzystanie magazynków bębnowych (tych samych, które wcześniej skopiowano w ZSRR z broni fińskiej dla PPD i PPSz). Natomiast DUX-53 był produkowany w Hiszpanii na zamówienie niemieckie, a potem w samych Niemczech (jako już zmodyfikowana przez Anschütz odmiana DUX-59 - już na magazynki łukowe, niewymienne z wcześniejszymi i z inną budową gniazda magazynka) i używany przez straż graniczną zachodnich Niemiec. Generalnie to część produkcji broni pochodzącej z ZSRR (jak TT, PPSz, SKS, AK, RPD...) odbywała się poza jakimiś umowami licencyjnymi... Trudno bowiem mówić o jakiejkolwiek ochronie prawnej produktów ZSRR na świecie oraz produktów "ze świata" w ZSRR skoro przez wiele lat ZSRR było poza umowami dotyczącymi ochrony patentowej. Nie partycypując umowach dotyczących takiej ochrony mogli swobodnie kopiować produkty zewnętrzne, ale jednocześnie nie byli w stanie chronić swoich przed kopiowaniem.
  5. ZSRR - i jego bezlicencyjne kopie

    Przykładów z zakresu techniki wojskowej byłoby więcej... jednak autor tematu wyraźnie napisał (wytł. moje), że:
  6. ZSRR - i jego bezlicencyjne kopie

    Skoro niemilitarne to "nie moja branża" (cywilną motoryzacją się absolutnie nie interesuje - ani dawną, ani współczesną), ale można podać przykład motocykla IŻ-350 (potem po modyfikacjach jako IŻ-49) - co prawda początkowo produkowany raczej w celu "militarnym", ale jak najbardziej użytkowany "w cywilu", zresztą w czasem produkowany już jako motocykl cywilny - zresztą te późniejsze IŻ-49 były użytkowane w WP bez przemalowywania, z zachowaniem kolorów stosowanych w produkcji cywilnej. Motocykl był wynikiem zdobycia zakładów DKW i przewiezienia do ZSRR ich maszyn i urządzeń oraz wykorzystania jeńców stanowiących dawny tych personel zakładów... Podjęto produkcję modelu DKW NZ jako IŻ-350, który potem przerodził się w motocykl IŻ-49. Źródło: T. Szczerbicki - Pojazdy Ludowego Wojska Polskiego (wyd. 2014). Z innego sprzętu to nasuwa mi się ciągnik rolniczy Staliniec S-60 (produkowany 1933-37) i wzorowany na amerykańskim Caterpillar Sixty... przy czym choć w planach miał służyć zmechanizowaniu radzieckiego rolnictwa to w większości trafił jednak do ACz jako ciągnik artyleryjski. Ale był to pojazd wzorowany bezlicencyjnie na produkcie z USA oraz był jak najbardziej z przeznaczenia pojazdem cywilnym - rolniczym. Ślady wykorzystywania rozwiązań nabytych z USA (głównie w ramach L-L) oczywiście znajdziemy w radzieckich ciężarówkach (używanych też przecież w cywilu) produkowanych u schyłku wojny i po jej zakończeniu - jednak tutaj mamy do czynienia nie tyle z bezlicencyjnym kopiowaniem całości, ale z wykorzystywaniem nabytych bezlicencyjnie rozwiązań technicznych i produkcyjnych. Z osobowych to na linkowanej stronie nie ma samochodu ZIS-110, który był wzorowany na Packardzie 180.
  7. ZSRR - i jego bezlicencyjne kopie

    Tak dla wyjaśnienia... pod pojęciem "podróbki" rozumie się artykuł, który ma udawać artykuł oryginalny, włącznie z imitowaniem znaków producenta itp. Czyli jest to po prostu oszustwo mające na celu sprzedanie towaru jako wytworzonego przez innego producenta lub proceder mający dać klientowi coś co udaje produkt innej firmy (choć jest już świadomie kupowany jako imitacja oryginału). Tymczasem to o czym piszesz jest bezlicencyjną kopią jakiegoś przedmiotu/artykułu/wzornictwa lub bezlicencyjnym wykorzystaniem wytworzonej wcześniej technologii itd. Przy czym taki proceder można uznać za "naganny" tylko wtedy, gdy w danym miejscu i czasie istnieje prawna ochrona patentowa danego produktu lub rozwiązań... i zostaje złamana. Jeśli nie istnieje to jest to zupełnie normalne wykorzystanie istniejących i niechronionych (w danym miejscu i czasie) rozwiązań.
  8. Broń czarnoprochowa

    Na szybko (bo z telefonu)... po prostu jedne nie mogą zasłaniać drugich. Dlatego dawne przyrządy do strzelania zespołowego na duże odległości montowano z boku broni... w brytyjskich Lee-Enfieldach (zanim z nich nie zrezygnowano w SMLE Mk. III* - z gwiazdką) też były z boku - choć miały inną konstrukcję. Te "u góry" czyli w osi broni służyły do "normalnego" strzelania. Ponadto by strzelać na duże odległości to lufa musi być uniesiona wysoko, a więc muszka musi być nisko.... gdyby zrobić to centralnie to szczerbina/przeziernik musiałaby by być bardzo wysoka. Zrobienie tego wspólnie na osi nie dość, że powodowałoby trudności konstrukcyjne to jeszcze spowodowałoby bardzo wysokie "tylne" przyrządy... bo inaczej nie dałoby się uzyskać wysokiego uniesienia lufy. Jak zamontujesz z boku to muszka może być nisko... bo faktycznie jest poniżej osi przewodu lufy - ale szczerbina nie musi być wyżej od "normalnej"... wystarczy by była też przedłużona w bok. Chcesz sobie to wyobrazić? To lewą dłoń wyciągnij i wytknij palec wskazujący ("fakowy" też może być.. jak wolisz), a na prawej cofniętej dłoni zrób sobie z palców "Victory"... zobacz jak to musi wyglądać gdy chcesz uzyskać wysoki kąt podniesienia "lufy".
  9. Broń czarnoprochowa

    Tyle, że muszkę boczną miał nie karabin piechoty Werdl wz. 73/77, ale karabin piechoty Mannlicher wz.88/90 (o ten typ chodzi... w uproszczeniu określany jako wz.90) - czyli nie tędy droga, choć jak pisałem wcześniej w samych początkach mogło się lokalnie zdarzać (i jak potwierdziłeś się zdarzyło) używanie w kawalerii karabinów, zamiast karabinków. Werdl czy to kb czy kbk mógł "ranić" albo kurkiem, albo uchwytem zamka...
  10. Broń czarnoprochowa

    Jeden przedstawiłem... specyficzny kształt elementów tej broni oraz mocowanie pasa zapewne powodowało niewygodę podczas jazdy konnej. Problemem mógł być też brak specyficznego oporządzenia kawalerzystów - niektóre armie stosowały specjalnie opracowane elementy oporządzenia ułatwiające jazdę z bronią długą... np. amerykański oporządzenie kawalerzysty wz. 1912/14. Brytyjczycy w czasie PWS stosowali specjalnie futerały do wożenia Lee-Enfieldów. W publikacji P. Junga dotyczącej żołnierzy A-W w PWS (dwuczęściowa wyd. Osprey) jest ilustracja polskiego kawalerzysty legionowego - ale jest uzbrojony w kbk Mannlicher przewożony na plecach, na pasie - lufą do góry. Przeglądając różne ilustracje w publikacjach dotyczących mundurów spotkałem dwa sposoby wożenie kbk Werdl - jeden to wożenie go nisko, z boku na specjalnym pasie zakładanym przez plecy (ale broń nie obija się o plecy, bo jest nisko na wysokości uda) i lufą w dół, a drugi to skórzany futerał przy siodle do którego wkładano ten kbk... jednak kawalerzyści z późniejszego okresu czyli z kbk Mannlicher wożą je po prostu "przez plecy". Może problemem było po prostu posiadanie kbk Werdl, ale bez tych specjalistycznych (no i starych przecież) elementów oporządzenia kawalerzysty? Z konieczności wożono więc broń "przez plecy" (jak Mannlichery) i dawał się wtedy we znaki specyficzny kształt elementów tej broni oraz niezbyt dogodne dla kawalerzysty mocowanie pasa? Tego nie wiem... trudno o takie dane bo niestety to zasadniczo "inwentaryzacja" sprzętu odbyła się po zakończeniu wojny z Rosją czyli w momencie gdy wycofano z uzbrojenia już stare wzory broni i zaczęto ujednolicać organizacje oraz uzbrojenie. Stąd o ile do danych liczbowych na temat użytkowanych kb i kbk utrzymanych w uzbrojeniu można dotrzeć (choć te dotyczące akurat broni austriackiej są najmniej szczegółowe) to nie spotkałem się (choć szukałem pisząc swego czasu artykuł na temat broni z początków WP... tyle, że dotyczył akurat broni piechoty, a nie kawalerii) z danymi na temat ilości starej broni. Można na podstawie przedwojennego Ilustrowanego słownictwa materiału uzbrojenia ustalić jakie typy się w uzbrojeniu znajdowały, ale bez danych liczbowych. Faktem jest, że w WP występował początkowo niedobór karabinków, a nadmiar karabinów - tyle, że powodowało niezgodne z przyjętymi założeniami organizacyjnymi uzbrojenie żołnierzy piechoty, a nie kawalerii. Oczywiście trudno wykluczyć, że w samych początkach WP część kawalerzystów (lokalnie) używała z konieczności karabinów, a nie karabinków. Szczególnie w czasie wojny, gdy jednolitości broni nie było nie tylko w obrębie dywizji (ten procent ujednolicania rozpoczęto dopiero w połowie 1920), ale nawet na szczeblu pododdziałów występowała różna broń i to często w odmiennych kalibrach (co widać na zdjęciach). Przyznam się, że o ile kwestie uzbrojenia i organizacji piechoty WP mam w miarę możliwości pozyskania materiałów (książki współczesne i wydawnictwa przedwojenne - głównie wojskowe) dość dobrze "rozpracowane" to kwestię kawalerii zawsze jakoś odkładam... bo to kolejne tysiące stron (głównie wydawnictw przedwojennych) do przewertowania w poszukiwaniu przydatnych informacji. Może mi się uda coś ustalić gdy wreszcie się za ta kawalerię zabiorę... na razie ciągle coś ciekawego znajduję w kwestii piechoty i kawaleria mi się w czasie odwleka.
  11. Broń czarnoprochowa

    Niemcy 11,15 mm karabinek wz. 1871 - 995mm / 3,4kg 7,92mm karabinek wz. 1888 - 953mm / 3,15kg 7,92 mm karabinek Mauser wz. 1898 AZ - 1100mm / 3,9kg Francja 11 mm karabinek kawaleryjski Gras wz. 1874 - 1175mm / 3,55 kg 8 mm karabinek kirasjerski Berthier wz. 1890 - 945mm / 2,97kg 8 mm karabinek kawaleryjski Berthier wz. 1890 - 945mm / 3,02kg Austria 11,15 mm karabinek Werndl wz. 1867/77 - 1002mm / 3,2kg 11,15 mm karabinek Werndl wz. 1873/77 - 1003mm / 3,25kg 8mm karabinek Mannlicher wz. 1890 - 1005mm / 3,3kg 8mm karabinek Mannlicher wz. 1895 - 1005mm / 3,1kg Rosja 10,67 mm karabinek Berdan wz. 1870 - 965mm / 2,8kg 10,67 mm karabin dragoński Berdan wz. 1870 - 1237mm / 3,6kg 7,62 mm karabinek Mosin wz. 1907 - 1020mm / 3,4kg 7,62 mm karabin dragoński Mosin wz. 1891 - 1234mm / 3,95kg Japonia (używane w PWS przez Rosję) 6,5 mm karabinek Arisaka wz. 1897 - 961mm / 3,4 kg 6,5 mm karabinek Arisaka wz. 1905 - 963mm / 3,35kg Włochy 10,35mm karabinek kawaleryjski Vetteri-Vitali wz. 1870 - 928mm / 3,53kg 6,5mm karabinek Mannlicher-Carcano wz. 1891 - 953mm / 3,16kg Wielka Brytania 11,43mm karabinek kawaleryjski Martini-Henry - 958 mm / 3,41kg 7,7mm karabinek kawaleryjski Martini-Enfield (konwersja Martini-Henry) - 947mm / 3,30kg 7,7mm karabinek Lee-Enfield (LEC) - 998mm / 3,38kg Ten ostatni w niewielkiej liczbie (14 tys.) bo Brytyjczycy przeszli na uniwersalny "krótki" karabin dla wszystkich rodzajów wojsk i służb czyli SMLE (1132 mm / 3,96 kg).Tych konwertowanych M-E też była niewielka ilość - niecałe 7 tys. USA 11,43mm karabinek Springfield wz. 1873 - 1049mm / 3,6kg (w zasadzie identycznie kbk wz. 1884) 7,62mm karabinek Krag-Jorgensen wz. 1896 - 1045mm / 3,52 kg Potem przejście na uniwersalny "krótki" karabin dla wszystkich czyli Springfield wz. 1903 (1097mm / 3,94 kg)
  12. Broń czarnoprochowa

    Karabinki systemu Werdl używane w kawalerii nie były ani długie, ani ciężkie: kbk Werdl wz. 1867/77 - długość 1002, masa 3,2 kg kbk Werdl wz. 1873/77 - długość 1003, masa 3,25 kg Jednak wystarczy się im przyjrzeć by zobaczyć, że jakby go nie powiesić "przez plecy" to zawsze wystaje jakiś element, który boleśnie będzie "obijał plecy" - z jednej strony uchwyt do obracania zamka, a drugiej zewnętrzny, dość pokaźny kurek, a od dołu wystający element ułatwiający uchwycenie broni prawą dłonią. System mocowania pasa w kbk tez nie był zbyt szczęśliwy - przy takim rozwiązaniu zaczepów pasa karabinek będzie zawsze na plecach się poruszał.
  13. Broń czarnoprochowa

    Zapewne... jednak generalnie to już w czasie PWS stara broń na amunicję elaborowaną czarnym prochem była używana na tyłach. Przyznam się, że nie wiem - ale o ile się nie mylę to można by się doszukać czegoś w Rosji (mieli w pewnym momencie duże braki broni to i Berdany na front trafiały) i Austro-Węgrach (Werdle były chyba nawet w polskich formacjach). Ale w dużej mierze te zdobycze takiej broni na zaborcach to właśnie dlatego, że były na tyłach i wpadły w ręce tworzących się polskich formacji.
  14. Broń czarnoprochowa

    Swego czasu popełniłem artykuł w BiA (wtedy gdy jeszcze to pismo było pismem o broni - obecnie już zmieniło profil i zespół redakcyjny) w temacie broni z początków WP - http://www.altair.com.pl/magazines/issue?issue_id=733 Wzory broni strzelającej amunicją elaborowaną prochem czarnym używane w WP - do czasu uporządkowania systemu uzbrojenia w 1921: Broń francuska: - 11 mm karabin Gras-Kropatschek wz. 1874/85 (11 mm x 59R Gras) - 11 mm karabin Gras wz. 1874 (11 mm x 59R Gras) - 11 mm karabinek kawaleryjski Gras wz. 1874 (11 mm x 59R Gras) - 11 mm karabinek artylerii Gras wz. 1874 (11 mm x 59R Gras) Broń austriacka: - 11,15 mm karabin Werndl wz. 1873/77 (11,15mm x 58R Werndl) - 11,15 mm karabinek Werndl wz. 1873/77 (11,15mm x 58R Werndl) Broń niemiecka: - 11,15 mm karabin wz. 1871 (11,15 mm x 60R) - 11,15 mm karabinek wz. 1871 (11,15 mm x 60R) Broń rosyjska: - 10,67 mm karabin piechoty Berdan wz. 1870 (10,67mm x 58R) - 10,67 mm karabin dragoński Berdan wz. 1870 (10,67mm x 58R) - 10,67 mm karabinek Berdan wz. 1870 (10,67mm x 58R) Broń włoska: - 10,35mm karabin Vetterli-Vitali wz. 1870/87 (10,35mm x 47R) Posiadanie powyższych typów i wzorów broni strzelającej amunicją elaborowaną prochem czarnym w latach 1918-1921 jest potwierdzone przez materiały pochodzące z WP IIRP m.in. można to znaleźć choćby w Ilustrowanym Słownictwie Materjału Uzbrojenia z 1931. Oczywiście nie wyklucza to posiadania jakiś pojedynczych egzemplarzy innych wzorów, ale powyższe były na tyle rozpowszechnione i używane, że uznano je za warte umieścić w wojskowych wydawnictwach - były oficjalnie zaliczone do wzorów broni używanych w WP. Oczywiście tej broni nie używano już w pierwszej linii, ale w okresie np. wojny z Rosją (1919-21) stanowiły uzbrojenie części żołnierzy na tyłach. Wycofano je definitywnie z chwilą porządkowania systemu uzbrojenia po wojnie z Rosją, zresztą razem z częścią broni posiadanej w mniejszych ilościach, która strzelała nietypową dla WP amunicją elaborowaną prochem bezdymnym, bo pozostawiono tylko broń strzelającą amunicją: - 7,92mm x 57IS - 8mm x 50R Label - 8mm x 50R Mannlicher - 7,7mm x 56R (ta tylko przejściowo w 30 DP) Ależ oczywiście, że produkowano... produkuje się go zresztą do dzisiaj. W okresie międzywojennym miał jeszcze jak najbardziej militarne zastosowanie - choćby był używany w niektórych pociskach artyleryjskich.
  15. Wojna Stalina z Aliantami

    Przy czym akurat w ACz wyspecjalizowane pododdziały mające współpracować z czołgami uzbrajano wyłącznie w pistolety maszynowe bo ich zadaniem była bezpośrednia ochrona czołgów... a dla nich zagrożenie możliwe do likwidacji przez piechotę współpracującą przychodzi na dystansach skutecznego ognia pm-y. A że czołg z desantem to dość specyficzny radziecki "wynalazek"... no cóż jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma - nasycenie pojazdami typu transporter opancerzony w ACz było śladowe (a i to w zasadzie tylko z L-L) no to trzeba było sobie opracować metody działania tym co było, a więc wsadzić piechotę na czołg i uzbroić ją w broń najlepszą w takim przypadku do osłony czołgu przed piechotą nieprzyjaciela. Oczywiście uzbrojenie jest często zdeterminowane przez opracowane metody walki, ale też te metody opracowuje się z uwzględnieniem dostępnego uzbrojenia. Jeszcze przed wybuchem wojny planowano przejście na karabiny samopowtarzalne, częściowa to zrealizowano uzbrajając żołnierzy w drużynach w SWT. Polegało to na tym, że w 11-osobowej drużynie był celowniczy rkm DP, a z pozostałych 10 żołnierzy to 7 (w tym d-ca i pom.cel.rkm) miało SWT, a 2 pistolet maszynowy (PPD/PPSz). Reszta żołnierzy o ile nie miała innej broni to dostawała kb/kbk powtarzalny. Ponieważ konieczność uzupełnienia dużych strat (podobno nawet 70% w broni strzeleckiej) oraz konieczność ewakuacji przemysłu spowodował problem w produkcji SWT i konieczność powrotu do kb/kbk powtarzalnego to znacznie rozbudowano produkcję pm-ów (były łatwe w produkcji - bo jako takowe zostały opracowane już przed wojną). Często można wyczytać, że uzupełnienia broni dostarczały większą niż etatowa ilość pm-ów jako ekwiwalent braku karabinów samopowtarzalnych. Tym samym dysponowano kb powtarzalnymi oraz pistoletami maszynowymi w większej ilości niż to było etatem przewidywane. Siłą rzeczy musiało to wpływać na taktykę działania, tak by to wykorzystać. W przypadku "skracania dystansu" trzeba spojrzeć przede wszystkim jak uzbrojony był przeciwnik... A tutaj był taki problem, że nawet na najniższych szczeblach dysponował zasilanym taśmowo uniwersalnym karabinem maszynowym, obok którego były tylko karabinki powtarzalne oraz niewielką (wbrew kinematografi pokazującej co drugiego Niemca z MP.40) ilością pistoletów maszynowych. Co prawda usiłowano nieco temu zaradzić poprzez umieszczenie w plutonie aż 6 rkm DP (2 drużyny "lekkie" z jednym i 2 drużyny "ciężkie" z dwoma rkm), ale raz że to problemu nie rozwiązywało do końca, a dwa że przemysł nie mógł nastarczyć z produkcją rkm (po roku trzeba było zredukować plutony do 3 drużyn i tylko 3 DP). Natomiast produkcja pm-ów szła pełną parą - była tania, szybka i prosta (bo opracowano dogodny model broni, a potem jeszcze lepszy) - no to pakowano ich do drużyn jak najwięcej i co logiczne dążono do szybkiego skrócenia dystansu gdzie mając broń szybkostrzelną, ale o stosunkowo niewielkiej odległości skutecznego ognia (do 150m w praktyce walki ruchowej) można było uzyskać przewagę nad przeciwnikiem. Przeciwnik tak nie miał - no to na bliski dystans piechota ACz mogła uzyskać przewagę ogniową. Trudno by nie "skracano dystansu" nawet "na siłę", bo inaczej przeciwnik wykorzystując siłę ognia swoich km-ów by ich po prostu "wystrzelał".
  16. Wojna Stalina z Aliantami

    Andreas napisałeś o "amerykańskiej drużynie" co w domyśle rozumiemy jako typowa drużyna piechoty - tam nie było pistoletów maszynowych...choć w kompanii było ich 6 sztuk jako dodatkowe, można je było przydzielać dowolnie w miarę potrzeb). Tak więc jak najbardziej na zdjęciach pojawiać się mogą i pojawiają... zresztą nie tylko Thompsony, ale i M3. Zauważ może, że armia to nie tylko piechota... duże ilości pm-ów to były np. formacje pancerne, pm-y były w czołgach, były wyposażeniem transporterów itd. A tak na marginesie... widzisz czasem na fotkach M3 w ręku pomocnika celowniczego jednego z dwóch kompanijnych M1919A4? Widać... to właśnie jest jeden z tych 6 dodatkowych pm-ów, bo etatowo to obaj mieli w US Army tylko pistolety M1911. Na tej samej zasadzie do konkretnego zadania można było wydać je dla jakiegoś plutonu, a te 6 Garandów, które zastąpiły wrzucić na jakiś samochód kompanii. No i sobie wtedy widzisz Thompsona czy M3 w ręku "piechociarza" z drużyny. Co nie zmienia faktu, że nasycenie pm-ami piechoty w US Army było bardzo małe, a w ZSRR wprost przeciwnie było bardzo duże, największe jak weźmiemy pod uwagę główne armie DWS. Jak wiemy dotyczy to amerykańskich pistoletów maszynowych strzelających amunicją .45ACP, która bardzo słabo nadawała się do pistoletów maszynowych (niezła skuteczność z bliska, ale bardzo słaba balistyka), a do tego pistoletem maszynowym US Army był głownie Thompson, którego konstrukcyjna "niecelność" (stwierdzona przecież również dobitnie testami w USA podczas poszukiwania nowej konstrukcji) jeszcze potęgowała problemy wynikające z użycia standardowej amerykańskiej amunicji pistoletowej czyli .45 ACP. Faktycznie amerykańskie pm-y (późna produkcja Thompsonów oraz M3) miały celowniki stałe na 100 jardów (91m) bo strzelanie na dystans dalszy było tylko marnowaniem amunicji. Inaczej sprawa wyglądała z radzieckimi PPSz i PPS - strzelały amunicją bardzo dobrą dla pistoletów maszynowych (ale gorszą w pistoletach) czyli 7,62 mm x 25, amunicją o bardzo dobrej balistyce - poprawionej jeszcze używanie w czasie DWS specjalnej amunicji "do pistoletów maszynowych" o zwiększonym ładunku miotającym. Broń była wystarczająco celna na dystansie 150-200m. I nic bardziej błędnego... Statystyka użycia kb i kbk w okresie pierwszej połowy XX wieku (wliczając PWS, kiedy to jeszcze strzelano czasem zespołowo z kb na duże odległości) pokazuje, że 70% strzelań odbywało się na odległości nie większe jak 200m (czyli w zakresie skutecznego ognia radzieckich pm-ów), kolejne 16% to dystanse 200-300m, a tylko 10% to odległości 300-400m. Stąd przecież między innymi pójście w kierunku naboju pośredniego... Prawda jest taka, że w większości przypadków żołnierz na polu walki i tak nie trafi w nic powyżej 200m... Wystarczy człowieka trochę zmęczyć i zestresować (co jest niczym w stosunku do zmęczenia i stresu pola walki) i na "głupiej" strzelnicy będziesz miał problem z trafieniem w sylwetkę na 150-200m. Dobry,konstrukcyjnie celny "klasyczny" pistolet maszynowy to trochę "naprawi" poprzez możliwość strzelania seria i zwiększenie przez to prawdopodobieństwa trafienia. Jak myślisz... skąd się wzięło "parcie" na amunicję pośrednią i możliwość prowadzenia ognia seriami? Właśnie z wojennych doświadczeń zarówno z kb/kbk jak i z pistoletami maszynowymi. A że akurat Amerykanie takich wniosków nie wyciągnęli i na upartego (jak nie przymierzając "juczne muły") parli i wymuszali na sojusznikach amunicję karabinową to potem musieli "w te pędy" nadrabiać zaległości. A to dopiero ciekawostka... Do zakończenia produkcji w lipcu 1945 wytworzono ok. 687 tys. M3 i M3A1 - potem już ich nie produkowano. Jednak w latach 1953-54 wytworzono jeszcze 90 tys. kompletów zespołu ruchomego w celu przywrócenia sprawności broni zużytej. No i potem jeszcze w latach 1955-56 wyprodukowano jeszcze 33 tys. kompletnych M3A1 przez Ithaka (wcześniej produkował je GDL). Tak więc w czasie wojny w Korei M3/M3A1 był już dawno w służbie i już zajął miejsce Thopmsonów, na tyle na ile tych pm-ów wystarczyło. Bo do etatów po demobilizacji brakowało jeszcze 50 tys. M3/M3A1. Bynajmniej nie wycofano Thompsonów... owszem przeniesiono je w lutym 1945 do kategorii 5 czyli broń przestarzała i przeznaczona do wycofania, ale w marcu 1946 zwyczajnie tamten rozkaz anulowano gdy okazało się, że nie będzie wznowienia produkcji M3A1. Tak więc Thompson sobie egzystował w USA obok M3A1 bynajmniej nie w "pojedynczych sztukach" (bo to możesz sobie akurat spotkać w Wietnamie czyli sporadyczne użycie M1A1) - a przy okazji tym samym rozkazem co Thompsony to i M3 przeniesiono do kat. 5 - miały pozostać tylko M3A1. No ale rozkaz cofnięto... w nieco ponad rok po jego wydaniu. Pistoletów maszynowych w Korei było więc tyle ile przewidywały etaty jednostek... jak nie M3A1 to Thompsony M1A1 lub M3. Amerykanie po prostu nie przewidywali większych ilości pm-ów, a to właśnie ze względu na posiadania kb samopowtarzalnego oraz udanego, lekkiego karabinka do walki na bliskie dystanse i dla funkcyjnych. Zupełnie odwrotnie było w ZSRR - przede wszystkim nie mieli większych problemów na starcie bo od lat 30-tych rozwijali pm-y, którymi armia USA zainteresowana nie była kompletnie bo pierwsze 250 sztuk to dla UMSC kupiła Poczta (USMC ją ochraniało), marynarka zamówiła potem aż 100 sztuk, a pierwszy zakup armii w 1939 to raptem 900 szt. Radzieckie pm-y strzelając inną amunicją i będąc konstrukcyjnie całkiem udanymi oferowały więcej niż amerykańskie - można było z nich strzelać celnie na większe odległości. Do tego były (od PPSz) przystosowane do szybkiej i masowej produkcji, nawet w trudnych warunkach wojennych. Drugim ważnym czynnikiem ich rozpowszechnienia było konieczność wycofania się w czasie wojny z zastąpienia kb powtarzalnego (na niskim szczeblu - tam gdzie walczy się indywidualną bronią strzelecką) samopowatrzalnym SWT. O ile w 1941 wyprodukowano około miliona, to po ewakuacji już tylko 250 tys. rocznie. Braki kbsp uzupełniano właśnie ponadetatowymi pm-ami, co nawet było pod koniec wojny o tyle proste, że radzieckie etaty mogli już na bieżąco modyfikować dowódcy frontów. Stąd w praktyce wojennej często te wspomniane proporcje "pół na pół". Pod koniec wojny - około 80 tys. Biorąc pod uwagę, że ilość ckm w radzieckich dywizjach wahała się wtedy pomiędzy 85, a 166 szt. to jest sprzętu na wyposażenie całkiem sporej ilości dywizji. Spokojnie wystarczyłoby dla pierwszoliniowych związków taktycznych, gdyby konflikt ZSRR vs "Zachodni Alianci" nastąpił w 1945. Tak dla porównania to cała produkcja (od początku jego produkcji do jej zakończenia) M1917/M1917A1 nie przekroczyła 130 tys., M1919 było prawie pół miliona, ale zdecydowana większość szła na potrzeby pojazdów wszelakich. Nasycenie piechoty bronią maszynową w USA nie było większe niż w ZSRR, a w 1945 i pewnie dalej (przy rozpatrywaniu dalszego konfliktu) to jakościowa przewaga była jednak po stronie ZSRR - zarówno broni już produkowanej, jak i tej gotowej do produkcji, ale nie rozpoczętej na skalą masową wobec kończenia się wojny (choćby RPD, ale w zakresie broni indywidualnej to też SKS). W kwestii broni maszynowej to akurat Amerykanie "mieli w plecy"... byli skazani na BAR-y i kolejne odmiany ckm Browninga... stąd próba (raczej średnio udana) zrobienia z tego w miarę mobilnego M1919A6. Zresztą przecież przez lata sobie z tym nie poradzili, "walczyli ze świnią" czyli M60 ładnych "parę" lat aż wreszcie dali sobie z tym spokój i wprowadzili wcale nie nowszy belgijski FA MAG czyli M240. Coby nie mówić o amerykańskiej przewadze technicznej (z czym się całkowicie zgadzamy) - w zakresie w zasadzie każdym, to akurat w zakresie broni strzeleckiej ZSRR radził sobie lepiej i w zasadzie jedyne "porażki" były spowodowane pośpiechem i trudną sytuacją wojenną w pewnym okresie. Amerykanie tworzyli i produkowali w warunkach wręcz komfortowych, a szło im "jak po grudzie"... jak choćby z następcą Thompsona czy M3. Ale ja z tym nie polemizuję - wręcz się z Tobą w tej ocenie całkowicie zgadzam i dlatego skwitowałem to sformułowaniem ogólnym "ciężki sprzęt"... Polemizuję tylko z błędną oceną przewagi USA nad ZSRR w zakresie broni strzeleckiej... bo generalnie to jej nie było, choć oczywiście jedni górowali nad drugimi pod pewnymi względami, ale w ogólnym rozrachunku przewagi w tej materii amerykańskiej nie było. Jednak ona jest w zasadzie bez znaczenia bo jak pokazują przykłady wojenne ma to niewielkie znaczenie wobec kwestii broni pancernej, artylerii, sprawności logistyki, możliwości uzyskania lotniczego wsparcia itd. itp.
  17. Wojna Stalina z Aliantami

    Andreas z tym "morale" to dość dyskusyjne... bo to bardzo ogólne pojęcie i można je różnie rozumieć. Z determinacją w walce to przy porównaniu bywać by mogło różnie... tyle, że to coś trudne do "zmierzenia". Ale obawiam się, że nieco trudniej nawet byłoby osiągnąć odpowiednią determinację w walce żołnierzy amerykańskich przeciwko radzieckim niż odwrotnie. Natomiast to co napisałeś o "amerykańskiej drużynie" bynajmniej nie jest prawdą. Jak rozumiem jesteśmy w 1945? No to przepraszam ile pistoletów maszynowych miała wtedy amerykańska drużyna? Coś pomiędzy zero, a nic... bo w kompanii piechoty było aż 6 (słownie sześć) pistoletów maszynowych i to jako dodatkowa broń kompanii - która nie była na stałe przydzielona żołnierzom. Właśnie dlatego nie mieli "parcia" na pm-y bo mieli karabiny i karabinki samopowtarzalne. Ilość pistoletów maszynowych była o wiele większa w strukturach ACz i to szczególnie na poziomie drużyn - bo właśnie braki karabinów samopowtarzalnych (wiemy oczywiście dlaczego nastąpiły - konieczność ewakuacji przemysłu i masowej produkcji, która mogła być realizowana tylko w zakresie karabinu powtarzalnego) nadrabiano przydzielając pozaetatowe pistolety maszynowe - tak, że praktyce w drużynach pod koniec wojny były to często proporcje "pół na pół" (kb/kbk i pm). Amerykańskie plutony strzelców nawet w Korei nie miały pistoletów maszynowych... dalej była to mieszanina kb M1 i kbk M1/M2. W praktyce taka broń na niskich szczeblach piechoty pojawiała się sporadycznie i poza etatowo. Podobnie z kwestiami tych ilości "ciężkiej broni maszynowej"... Wcale w 1945 nie było jej specjalnie więcej w USArmy jak w ACz. Jeśli mówimy o strukturach piechoty to były to ilości porównywalne. To nie w broni strzeleckiej była przewaga USA nad ZSRR - pomimo tego, że ci pierwsi mieli kb/kbk samopowtarzalne i powoli też kbk samoczynno-samopowtarzalne, bo ci drudzy mieli znaczącą przewagę w ilości pistoletów maszynowych. W broni maszynowej bynajmniej Amerykanie przewagi nie mieli, bo przypomnę, że w piechocie to dalej były BAR-y i to w ilości jeden na drużynę (nie patrzmy na USMC), bo drugi BAR to dopiero Korea i to wcale nie na początku. Jakościowo to w 1945 też nijakiej przewagi w broni maszynowej nie mieli... wręcz biorąc pod uwagę zwiększające się nasycenie ACz np. ckm-ami typu SG byli pod tym względem w gorszej sytuacji. Przewaga USA to przede wszystkim lotnictwo, a na lądzie jak słusznie zauważasz kwestie łączności, nasycenie ciężkim sprzętem, a ja dodam jeszcze - że przede wszystkim rozbudowanej i bardzo skutecznej logistyki, w czym niebagatelne znaczenie miał transport i motoryzacja na wysokim poziomie. Zapominamy jeszcze o jednym fakcie... Amerykanie już jesienią 1945 mogli zacząć "sadzić grzybki", a to wtedy mógł być "czynnik rozstrzygający" - szczególnie, że lotnictwo radzieckie to mogło im wtedy... delikatnie mówiąc "naskoczyć". Zresztą nawet i bez "grzybków" to lotnictwo amerykańsko-brytyjskie mogło wiele formacji radzieckich po prostu "wybombardować z wojny" i w sumie niewiele mogliby na to poradzić. Ich OPL i lotnictwo to może i czasem starczało na przetrzebioną latami wojny oraz z konieczności zaangażowaną do obrony Niemiec LW (a i tak nie do końca), ale w walce z siłami lotniczymi USA + WB wypadli by raczej żałośnie nieskutecznie.
  18. 135-letni kołchoźnik z Abchazji z PKF

    No niby tak... tylko, że nigdy nie ma gwarancji czy nawet doświadczony i sumienny badacz dotrze do 100% przypadków. Wręcz założyłbym, że jest to mało prawdopodobne, szczególnie w czasach i miejscach gdzie kwestie ewidencji ludności były powiedzmy "takie sobie".
  19. Improwizowana amunicja dum dum

    Zasadniczo nie była to "kartonowa tuleja", a kula i ładunek prochu zawinięty w zrolowany papier. Gdyby wykonywać ładunki z kartonu, to po pierwsze byłby problem z odgryzieniem kuli od ładunku (no jeden czy dwa jakoś by poszło z "bólem zębów i szczęki"), ale w ładownicy noszono 30-60 "patronów", w przewlekłych walkach potrafiono wystrzelić wiele razy), a po drugie karton, jako sztywniejszy byłby mało przydatny w charakterze uszczelniacza lufy po wepchnięciu do niej kuli. Gdybyś się jednak uparł i użył kartonu to na siłę niby da się zrobić prawie wszytko, jednak szybkostrzelność to tak "na oko" spadła by ze 2-3 razy (a i tak przecież wysoka nie była).
  20. Improwizowana amunicja dum dum

    Chyba trochę pomylenie pojęć... metoda "na rannego" to raczej działania snajperskie - zraniony "przyciągał" kolejnych żołnierzy i kolejne "cele" takie metody stosowano też w Wietnamie gdzie zraniony żołnierz "przyciągał" śmigłowiec, któremu można było "przyłożyć" z ukrytego nieopodal km-u, a że początkowo te nieuzbrojone maszyny sanitarne latały sobie z czerwonymi krzyżami na białym kwadracie to "meldowały" przeciwnikowi, że są nieuzbrojone i są stosunkowo łatwym celem (ogniem nie odpowie), no to zaniechano malowania tych oznaczeń i przeciwnik już nie wiedział czy nadlatuje nieuzbrojona maszyna sanitarna czy może "zwykły" śmigłowiec transportowy, który mógł się skutecznie "odgryźć" ze swoich pokładowych km-ów. Warto w momencie dodać, że pociski 5,56 mm x 45 mają taką "ciekawą" właściwość, że uderzeniu w cel przy odpowiednio dużej prędkości sobie po krótkiej penetracji pękają i w sumie powodują rany nie gorsze (a nawet i gorsze)... dla trafionego niż amunicja grzybkująca czy trafienie pociskiem karabinowym. Efekt w sumie chyba nawet niezamierzony... bo stwierdzono to po wejściu do użytku M16 na podstawie obserwacji ran postrzałowych na wojnie, dopiero chyba potem zbadano ten efekt w żelatynie i opisano. I jak słusznie prawisz gdy zamiast M16 do służby wprowadzono M4, z krótszą lufą, a tym samym mniejszą prędkością pocisku to dopiero wtedy wyszła mniejsza skuteczność na odległościach większych, bo prędkość uderzenia pocisku w cel spadła poniżej tych 700 m/s z kawałkiem potrzebnych do rozpadu pocisku w ciele.
  21. Karabinek wz. 96 Beryl

    Nie da się ukryć, że MSBS jest bronią o wiele bardziej ergonomiczną niż jakikolwiek "klon" karabinka AK, powstałego przecież 70 lat temu... Beryl pod tym względem niewiele od dawnego AK odbiega. Rozdzielono funkcję bezpiecznika i przełącznika rodzaju ognia (co jest w sumie dość kontrowersyjne), jeszcze w poprzedniku Beryla czyli w Tantalu, a w samym Berylu poprawiono kwestię operowania bezpiecznikiem, poprzez modyfikacje kształtu dźwigni bezpiecznika. Przyznam, że trochę zdziwiło mnie trochę porównanie testowe MSBS-a i "zwykłego" Beryla wz. 96, a nie nowszego i nieco bardziej ergonomicznego Beryla wz. 96C (tzw. Beryl-C), co nasuwa pewne wątpliwości co do bezstronności tego testu. Nie wiem czemu nie użyto nowszej wersji Beryla... chyba nie dlatego, że nie był dostępny, bo używają go już nawet w jednostkach logistycznych. Jednocześnie moja osobista wiara w prawidłowość testów broni w naszym kraju została nadszarpnięta nieco po wprowadzeniu do służby pistoletu Wist. Też testy były bardzo pozytywne... tylko, że praktyczna służba bezlitośnie obnażyła wady broni i przyniosła wiele problemów. Miałem okazję się MSBS-ami (bezkolbowe i klasyczne, z granatnikiem i bez) trochę "pobawić", niestety tylko "na sucho" - bez strzelania. Odczucia co do ergonomii tej broni mam pozytywne... choć uwagi by się znalazły - no ale to broń jeszcze w fazie poprawiania to i może co nieco poprawią. Niestety dalej nic nie wiadomo o rzeczywistej niezawodności broni, bo to wyjdzie w chwili gdy ewentualnie do służby trafi jakaś seria "informacyjna". Podtrzymuję więc moja opinię - Beryl to broń sprawdzona i niezawodna (też w trudnych warunkach współczesnych wojen... wojnami nie nazywanymi), a jeśli chodzi o MSBS-a to czas pokaże... Choć nic nie zmieni faktu, że Beryl jest "genetycznie obciążony" faktem, że w sumie to jest tylko nieco zmodyfikowany AL sprzed 70-lat.
  22. Uzbrojenie polskich oddziałów w powstaniu styczniowym

    Jerzy Podolski urodził się w 1900, a więc świadkiem wydarzeń nie był... choć było mu do relacji sprzed kilkudziesięciu (dla niego) lat bliżej niż nam współcześnie. Autor, którego cenię, choć akurat tego nie czytałem (dzięki za wskazówkę... postaram się do tego dotrzeć), ale jego publikacje są merytorycznie wartościowe, a artykuły choćby w "Przeglądzie Piechoty" dowodzą sporej wiedzy w temacie broni i strzelania. Przyjmuję więc, że to co napisał o "częstych wypadkach" jest prawdą. Pytanie tylko na ile powodowane były właśnie słabym wyszkoleniem i w sumie nieobyciem z tego typu bronią (rewolwerową i chyba rewolwerami też) powstańców? Jednak parę lat produkcji, produkcja za granicą (sprzedaż licencji) o czymś jednak świadczy... choć w użytku wojskowym w czasie Wojny Secesyjnej też był z nimi problem. Podejrzewam, że o ile ta broń sprawdzała się w cywilnym użytku, gdzie zasadniczo jej użytkownik miał "porządnie" (nieśpiesznie) nabity karabinek i dysponował 6-cioma szybkimi strzałami i tyle... albo rozwiązał problem, albo nie. W cywilnym użyciu raczej nie nabijano takiej broni powtórnie. Jednak w armii, w walce pośpiesznie nabijano broń, łatwo było rozsypać proch po bębnie, nie stosowano przybitek (jak w czasie niespiesznego, cywilnego ładowania... gdzie jeszcze najczęściej zalewano gorącym woskiem otwór komory by przy noszeniu czy wożeniu broni w różnych warunkach proch nie zawilgotniał) - to i wypadki się zdarzały.
  23. Uzbrojenie polskich oddziałów w powstaniu styczniowym

    Zauważyłbym Secesjonisto, że ten opisany tutaj problem bynajmniej nie był charakterystyczny dla niewyszkolonych powstańców, ale w czasach broni odprzodowej dotyczył również wojsk regularnych. Co prawda w przypadku broni skałkowej występował częściej niż potem przy kapiszonowej, ale opisywany był już w czasach Księstwa Warszawskiego i prowadzono odpowiednie szkolenia by temu problemowi zapobiegać. Żołnierz, szczególnie w ciasnym szyku, czy w "ferworze walki" nie zauważał niewypału - zapalał się proch na panewce (broń skałkowa) lub odpalał kapiszon (broń kapiszonowa), co działo się przed twarzą strzelca i sugerowało strzał - ale na skutek najczęściej niedrożności otworu zapałowego ładunek nie odpalał*. Żołnierz tego nie zauważał... i ładował kolejny ładunek do lufy. Podczas szkolenia uczono więc by przy dobijaniu ładunku zwracać uwagę na głębokość na jaką wsuwa się do lufy stempel. No, ale co z tego jak walce, w bitewnym zamieszaniu i stresie nim spowodowanym, żołnierzowi wydawało się, że "jest dobrze". Był to problem powszechny w czasach broni odprzodowej... w zasadzie w każdej armii. Po prostu tam gdzie wyszkolenie było mniejsze występował zapewne znacznie częściej. A co do kwestii tych strzelb myśliwskich to jeśli jej właściciel szedł "do powstania" z własną bronią to zapewne umiał jej używać i pewnie potrafił w opisanych wcześniej okolicznościach jej "dobrze użyć". Zresztą tak mi się jeszcze nasuwa, że pod tym określeniem mogły być nie tylko gładkolufowe dubeltówki kapiszonowe, ale też myśliwskie sztucery gwintowane - używane przecież do polowań. Z zasady różniły się od wojskowej broni mniejszym kalibrem, ale były przecież celną bronią, szczególnie gdy używał takowego w walce jej wcześniejszy cywilny właściciel. ____________ *) Tak na marginesie to metalowe zakończenie współczesnych sznurów galowych (co błędnie jest interpretowane jako dawny gwizdek) wyewoluowało od sznura jaki nosili podoficerowie w czasach broni skałkowej, na którym zawieszano "igłę" do przetykania otworu zapałowego.
  24. Uzbrojenie polskich oddziałów w powstaniu styczniowym

    I uważasz, że gdyby to była sytuacja tak nagminna to Colt Root byłby produkowany przez te kilka lat? Jednak sprzedano kilka tysięcy sztuk... a w sumie była to przecież broń raczej cywilna, bo jako wojskowa sprawdzała się "średnio", za to możliwość szybkiego wystrzelenia kilka razy w warunkach cywilnej samoobrony była zaletą. Wyeliminowały go z rynku po prostu powtarzalne karabinki na amunicję bocznego zapłonu... też przecież poza Spencerem nie robiące większej kariery w armii, a właśnie w cywilu. A kto twierdzi, że mieli "byle co"? Przecież dobra kapiszonowa dubeltówka odprzodowa to nie było "byle co"? Szczególnie w walkach z zasadzki, napadach na wrogie patrole, ogólnie "w lasach" jak sam piszesz... itd. Trochę takiej broni potestowałem... oczywiście replik współczesnych, ale skuteczność podobna. Bardzo dobra broń do walki z zasadzki, w trudnym leśnym terenie. Nabita kulą o średnicy przewodu lufy jest porównywana do broni gładkolufowej z lufą o podobnej długości (ok. 70cm) czyli do gładkolufowych karabinków kawaleryjskich. Na 100m trafisz bez problemu sylwetkę człowieka... jak masz trochę wprawy przy posługiwaniu się taka bronią, a jej właściciele zapewne mieli. Bardzo dobry efekt daje nabicie takiej broni kulami rewolwerowymi (testowałem kule. .454 do rewolwerów .44, kule ,378 do rewolwerów kalibru .36 czyli jak również rosyjskie Colty Navy oraz .330 od Colta Pocketa kal.31). W walce na kilkadziesiąt metrów gdy załadować to kulami .454 lub .378 jest to naprawdę "mordercza broń". Przy strzelaniu na 25m przy nabiciu 6-8 kulami .454 to w pole "10" na tarczy 23p (9,5cm) wchodziły zwykle trzy kule, a pozostałe w popiersiu i to w zakresie pól "8" i "7". Gdzieś chyba mam nawet jeszcze fotki z takich prób.... Taka strzelba w "wojnie partyzanckiej" ma swoje zalety przy nabiciu rewolwerowymi kulami... a do tego dwa strzały, z przeciwnik ma tylko jeden. W walce z bliska lepsza od ówczesnego długiego karabinu odprzodowego.
  25. Uzbrojenie polskich oddziałów w powstaniu styczniowym

    Pytanie co kto uważa za "dość częste"? Nie przesadzałbym w tej materii - to się mogło zdarzyć i się czasem zdarzało przy pośpiesznym i niedokładnym nabijaniu komór bębna, ale bez przesady. Wielokomorowe odpalanie bębnów broni kapiszonowej nie było jakąś "zmorą"... wydaje mi się, że trochę się to demonizuje. Przy nabijaniu dokładnym praktycznie się nie zdarza... jednak parę tysięcy kul człowiek "przepuścił przez lufy" i nigdy mi się nie przytrafiło. Głównym problemem takiej broni było to już wspomniano: - niewielka naważka prochu w porównaniu z typowym karabinem odprzodowym czyli mniejsza energia i donośność pocisku, - długi proces nabijania bębna, co powodowało, że na dłuższą metę wcale nie był bardziej szybkostrzelny od "zwykłego" jednostrzałowego karabinu kapiszonowego. Taki karabin rewolwerowy dawał przewagę podczas walki w zasadzce czy podczas nagłego ataku kawalerii... ale przy typowej walce piechoty wychodziły na jaw już tylko wady... mniejsza skuteczność i celność strzału i wcale nie większa szybkostrzelność. Natomiast jest jeszcze jeden duży mankament takiej broni - odpalenie następuje bardzo blisko twarzy strzelca, a z oczywistych powodów następują spore "przedmuchy" gazów prochowych. Jest to naprawdę nieprzyjemne i o ile nie przeszkadza przy rewolwerze bo broń jest oddalona od twarzy, to w przypadku rewolweru z kolbą, gdzie twarz jest blisko bębna nie jest to ani przyjemne, ani nie wpływa pozytywnie na celność strzelania (podrażnienie oczu i nosa gazami). Przy strzelaniu z takiej broni rozrywkowo czy sportowo z zasady stosuje się niewielkie naważki (w końcu dziurawi się papier) i jest to strawne, ale przy strzelaniu bojowym wymagana jest odpowiednia prędkość pocisku to sypało się znacznie więcej. Próbowałem zarówno Colta Dragoona z długą lufą (12" - standard to 7,5") i kolbą, jak i Remingtona 1858 Carbine. Ten pierwszy ma dużą pojemność komór i "bojowa naważka" jest spora czyli do około 3 gramów prochu... strzelanie jest "strawne" przy naważkach około 1,6 grama (do papieru wystarcza), w miarę zwiększania naważki strzelanie staje się nieprzyjemne i gazy mocno drażnią oczy i nos... zresztą odpalony kapiszon też potrafi "sypać iskrami". Siłą rzeczy celność spada... Czy tak naprawdę karabiny rewolwerowe zostały wyeliminowane ze względu na swoje wady? W niektórych zastosowaniach mogłyby przetrwać... tylko, że stosunkowo szybko w ich ojczyźnie pojawiły się powtarzalne karabiny i karabinki na amunicje zespoloną. Przecież 1860 to już karabin Henry'ego oraz Spencer... ten drugi zresztą z wymiennym magazynkiem rurowym w kolbie. Produkcja wieloseryjna Colta Root rozpoczęła się w 1855, a w pięć lat później do produkcji weszły wspomniane wyżej karabiny powtarzalne na amunicję zespoloną bocznego zapłonu.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.