Skocz do zawartości

Razorblade1967

Użytkownicy
  • Zawartość

    807
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Razorblade1967

  1. Friendly fire - 1946-1990

    Wg "Falklandy 1982 operacje lotnicze": 1 V -argentyński Mirage III (I-015) zestrzelony przez działo (nie podano jakie) obrony przeciwlotniczej lotniska Port Stanley - samolot wcześniej uszkodzony przez SIdewindera usiłował lądować awaryjnie, a obsługa działa wzięła odrzucanie przez nieco zbiorników za atak bombowy i otworzyła ogień. Najprawdopodobniej rozkaz nieotwierania ognia (pilot zgłosił lądowanie przez radio) nie dotarł do wszystkich obsług dział. Pilot G.Cuerva zginął. 12 V - argentyński A-4B (nr C-248) zestrzelony przez własne działo plot 35mm (pilot F. Gavazzi zginął), "nadwrażliwą" obsługę zmyliła strona z jakiej nadleciały samoloty własne. 6 VI - brytyjski śmigłowiec Gazelle (nr XX 377) zestrzelony przez HMS Cardiff rakietą Sea Dart (4 osoby na pokładzie śmigłowca zginęły). Błędna identyfikacja - szczegółów brak. W sumie porażające to nie jest - łącznie Argentyńczycy stracili 101 statków powietrznych (w tym 2 od własnego ognia), a Brytyjczycy 34 (tylko 1 na skutek własnego ognia).
  2. Uzbrojenie strzeleckie C.K armii

    Tak... dość rzadka rzecz, bo powstało ich tylko około 1550 - były w sprzedaży od 1899 czyli po realizacji przez Winchestera kontraktu dla US Navy, choć w katalogu pojawił się już jesienią 1897. Miały inną osadę i krótszą lufę - 24 cale zamiast 28 jak w wojskowym M1895. Dość łatwo je rozpoznać dzięki tej lufie, bo o ile zmiana osady w broni z demobilu bywa spotykana, to luf raczej nikt nie skraca. To mnie akurat nie dziwi... dość powszechne jak się strzela sobie na strzelnicy "na spokojnie" - też rzadko ładujemy wtedy do łódek i naboje wprost z pudełka idą do magazynka. Inna sprawa, że czasem dostępność łódek i ładowników do starej i niezbyt popularnej broni bywa różna, o ile bez łódek można strzelać to problemy zaczynają się w broni z ładownikami gdzie naboje można do magazynka załadować tylko w ładowniku i on tam zostaje podczas strzelania. Czasem do takiego Mannlichera to jest 1-2 ładowniki na kb czy kbk, bo to nie ładownik do Garanda, z którymi do dzisiaj nijakich problemów nie ma. To nawet tak daleko szukać nie trzeba... amunicja brytyjska .303 miała prędkość początkową mniejszą o około 100 m/s od 7,92mm x 57IS czy 7,62mm x 54R i już jest to odczuwalne przy strzelaniu z Lee-Enfielda w porównaniu z Mauserami czy Mosinami - strzela się o wiele przyjemniej... a i szybciej, bo do tej bardzo dobrej pracy zamka LE dochodzi jeszcze mniejszy odrzut broni. Dlatego zawsze mnie śmieszy gdy gdzieś powiela się bezkrytycznie narzekanie na rzekomo nadmierny odrzut kbk LE No.5... żołnierze brytyjscy na to narzekali, ale dlatego że nie mieli skali porównawczej. Odnosili swoje odczucia do używanego wcześniej kb LE No.4, który będąc cięższym miał odrzut mniejszy i przyjemniejszy od kbk. Gdyby wypróbowali sobie kbk Mauser czy Mosin to pewnie przestali by marudzić na odrzut LE No.5, bo pomimo tego, że ten kbk jest bardzo lekki (3,25kg) to dzięki tej nieco tylko słabszej amunicji wcale nie ma większego odczuwalnego odrzutu od kbk gdzie naboje były bardzo "silne", a wręcz powiem że tej odrzut LE No.5 jest łagodniejszy. Za to wspomniany tutaj Mannlicher w wersji kbk to akurat kopie bardzo nieprzyjemnie, co w połączeniu z koniecznością używania sporej siły do operowania zamkiem szybkiemu i celnemu strzelaniu nie sprzyja.
  3. Uzbrojenie strzeleckie C.K armii

    No wiesz... po zetknięciu się z brytyjskimi Lee-Enfieldami też czasem "podejrzewano", że przeciwnik używa broni samopowtarzalnej. W sumie wszystko zależy od tego jakie zamki dwu- i czterotaktowe ze sobą porównamy, bo i "czterotakty" bywały różne i odróżniały się od siebie zarówno "kulturą pracy", jak i wrażliwością na zanieczyszczenia i niezawodnością. Co do tego Lee M1895 to też trudno mi cokolwiek powiedzieć, bo znam go tylko teoretycznie - w reku nie miałem to trudno sobie jakiś sensowny pogląd wyrobić. Znam za to z praktyki austriackie Mannlichery i szwajcarskie Schmidt-Rubin... w obu przypadkach nijak nie widzę żadnej przewagi nad dobrze pracującym zamkiem czterotaktowym np. Lee-Enfielda, w przypadku Mannlichera to nie widzę przewagi nad żadnym z dobrze znanych mi z praktyki systemów czyli Lee-Enfield, Mauser czy Mosin... wręcz strzela się tego po prostu nieciekawie. Szwajcajski karabin pracuje lepiej... ale żeby jakoś specjalnie to wpływało pozytywnie na tempo strzelania to nie zaryzykuje takiego twierdzenia - szczególnie, że nie wiem jak to się zachowuje przy zanieczyszczeniu (bo akurat jak ono wpływa na pozostałe wspomniane systemy to jednak wiem i sprawdzałem to wielokrotnie), bo strzelałem tylko z czystego, w warunkach dość komfortowych. O ile specyficzne cechy zamków dźwigniowych (lever-action) dają im wyraźną przewagę w szybkostrzelności - choć ich konstrukcja też ma znaczące wady (które wpłynęły na to, że poza wyjątkami nie były specjalnie w wojskowym użytku), to jakoś trudno mi uwierzyć w jakieś specjalne przewagi tego M1895... Pytanie w sumie nad jakim systemem? Przeciwnik używał sytemu Mauser (M1893) i jakoś "dziwnym trafem" w USA oceniono na skutek doświadczeń wspomnianej wojny ten system lepiej od używanych przez piechotę Krag-Jorgensen i używanych przez USMC tych dwutaktowych M1895.... no i poszli w kierunku konstrukcji zamka podobnej do Mausera właśnie. W sumie o czymś to jednak świadczy... a te efekty i odczucia z pola walki? Czy aby po prostu tej większej intensywności ognia nie powodowało np. lepsze wyszkolenie amerykańskich "marines"? Czy aby właśnie nie większą niż ten dwutaktowy zamek? Ten nabój był energetycznie słabszy - przez to karabin o sensownej masie po prostu tak nie "kopał"... kolejny strzał padał szybciej, żołnierze strzelali celniej bo nie występowało u nich "zmęczenie odrzutem" czyli coś co się często niesłusznie pomija (lub nie dostrzega), a co łatwo sprawdzić strzelając intensywnie z różnej broni.
  4. Uzbrojenie strzeleckie C.K armii

    No oczywiście... to też zamki dwutaktowe - jednak byłem przekonany, że domyślnie rozmawiamy o konkretnych zamkach dwutaktowych, a nie o dowolnych, bo faktycznie "lewarki" i "pompki" sobie egzystują do dzisiaj... te drugie zresztą też i w armiach (bo strzelby bywają wykorzystywane). Bo tej "niszy" dla nich nie było... o ile "lewarki" (pomimo swoich wad - czyli dość złożona konstrukcja i wrażliwość na zanieczyszczenia) taką niszę znalazły, to zamki ślizgowo-obrotowe 2-taktowe w zasadzie nie mają zalet. Nawet podczas strzelania na strzelnicy, gdzie broni nie grozi specjalnie piach i błoto wcale nie są wygodniejsze od zamków 4-taktowych, bo konieczność wykonania "długiego" ruchu wcale nie jest wygodniejsza od tych dwóch "krótkich"... w "obie strony" oczywiście. Do tego w przypadku zacięcia łatwiej uporać sobie z nim przy zamku 4-taktowym, a siły koniecznie do operowania zamkiem 2-taktowym są większe (bo w 4-taktowym "rozkładają się" na więcej ruchów), a to negatywnie wpływa na celność strzelania, gdy trzeba oddać tych strzałów więcej.
  5. Uzbrojenie strzeleckie C.K armii

    Tak krótko... a czy 2-taktowe zamki przetrwały "próbę czasu" i "próby wojnen"? Nie... no to jest najlepsza o nich opinia - czyli porażka i ślepa uliczka w rozwoju karabinu powtarzalnego.
  6. Uzbrojenie strzeleckie C.K armii

    Był naprawdę "lichy"... Jakie ma zalety? Niestety tylko teoretyczne... bo teoretycznie 2 ruchy zamka są szybsze jak 4 - tylko, wymagają większej siły. W efekcie strzelanie z zamka 2-taktowwego wcale szybsze nie jest, a w warunkach zupełnie naturalnych zanieczyszczeń polowych to ten 2-taktowy zamek ma więcej oporów niż normalny 4-taktowy. Trochę postrzelałem z kb i kbk Mannlicher... i pomijając już niesymetryczny ładownik (musisz go wkładać odpowiednio) to strzelanie ani nie jest szybsze od systemu Mauser, Mosin czy przede wszystkim Lee-Enfield, ani bardziej komfortowe... ot tzw. "ślepa uliczka" w rozwoju karabinu. A mieli go okazje sprawdzić w warunkach frontowych? W sumie ze szwajcarskiego 7,5mm kb Schmidt-Rubin trochę postrzelałem - bardzo fajna i składna broń... na strzelnicę. W polu, w piachu itd. działał by jak inne 2-takty, no może nieco lepiej bo był nieco bardziej dopracowany... i nie rządziła nim ekonomia w stylu III Rzeszy czy ZSRR>
  7. Waldemar Łysiak - ocena literatury, publicystyki

    Podejrzewam, że Jancetowi chodzi o zmiany gospodarcze zapoczątkowane tzw. "ustawami Wilczka", które dopuściły wolny rynek i tak naprawdę były początkiem gospodarki rynkowej czyli końcem PRL-owskiej "gospodarki socjalistycznej"... O ile jak najbardziej widzę słuszność w datowaniu zmian na 1988, kiedy to faktycznie zaczęliśmy odczuwać poprawę poziomu życia (choć oczywiście zrazu z wolna, ale jednak dość odczuwalnie), to może nieco na wyrost nazywa to "największym osiągnięciem Polski"... choć pewnie wynika to z odczucia i osobistego doświadczenia, bo jak się miało wątpliwą "przyjemność" żyć w PRL-u to faktycznie można takie odczucia mieć. Ot po prostu ten skok cywilizacyjny (związany z odejściem od narzuconego nam, a debilnego systemu polityczno-gospodarczego... a przede wszystkim gospodarczego bo to on powodował "siermiężność PRL-u") przeżyliśmy osobiście, dotyczył on nas osobiście - to i ocena nasza może być nieco nadmiernie emocjonalna. PS. A oceny twórczości Łysiaka się nie podejmę... bo chyba czytałem tylko "Konkwistę"... ot taka sobie sprawna powieść jakich w sumie wiele w tym gatunku, ani lepsza, ani gorsza o tych wielu innych.
  8. Czy Polska ma szanse i czy powinna żądać odszkodowania od Niemiec?

    Mogę wskazać jeszcze kilka manipulacji związanych z tym tematem, a obecnych w mediach... pewnie o "odpowiednim zabarwieniu": Istniała ciągłość państwowości Rzeszy Niemieckiej i RFN; zrzeczenie się reparacji wojennych polskich komunistów wobec NRD jest pozbawione mocy prawnej – komentuje dla PAP prof. Grzegorz Kucharczyk, historyk z Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk. Biuro Analiz Sejmowych ma przygotować informację dotyczącą możliwości domagania się przez Polskę odszkodowań za straty wojenne od Niemiec - poinformował w środę PAP poseł PiS Arkadiusz Mularczyk. Analiza ma być gotowa do 11 sierpnia. "Polscy komuniści w 1953 roku złożyli jednostronną deklarację o zrzeczeniu się reparacji wojennych wobec władz NRD" - mówi prof. Kucharczyk o formalnej możliwości uzyskania przez Polskę reparacji wojennych od Niemiec. Jednak jak zauważa, wartość tej deklaracji pozostaje wątpliwa. "Fakty są takie, że Niemcy Zachodnie w swojej doktrynie prawnej, także w momencie zawierania z Polską układu w 1970 roku o podstawach normalizacji stosunków, uznawały ciągłość istnienia Rzeszy Niemieckiej w granicach z 1937 roku. Tak uznawało Bonn, i później zjednoczone Niemcy" - tłumaczy historyk. "Z tego powodu jednostronna deklaracja komunistycznych władz PRL wobec NRD w ogóle nie ma żadnej mocy prawnej" - zaznacza prof. Kucharczyk. "Z punktu widzenia Niemiec Zachodnich w obowiązującej doktrynie prawnej i politycznej uznawano, że wszystkie umowy zawierane przez państwa trzecie z NRD są z mocy prawa nieważne. Takie było stanowisko Niemiec Zachodnich, których spadkobiercą jest obecna zjednoczona Bundesrepublika" - tłumaczy. "To nie Niemiecka Republika Demokratyczna była kontynuatorem Rzeszy Niemieckiej, tylko Republika Federalna Niemiec" – dodaje historyk, odnosząc się do własnej narracji prawnej i historycznej Niemiec Zachodnich. Jak wyjaśnia prof. Kucharczyk, taka postawa RFN wynikała z tzw. doktryny Hallsteina, szefa Urzędu Kanclerskiego w latach 1950-1951. „Zgodnie z doktryną Hallsteina nie uznaje się istnienia NRD, i w związku z tym nie uznaje się jakichkolwiek umów czy układów zawieranych przez państwa trzecie z NRD" – mówi ekspert. "Doktryna o ciągłości Rzeszy Niemieckiej w granicach z 1937 roku istniała nawet w wykładni Trybunału Konstytucyjnego RFN" - stwierdza. "Nie było czegoś takiego, że 31 sierpnia 1939 roku istniała Rzesza Niemiecka, a 1 września 1939 roku przestała istnieć, że nagle pojawili się skądś jacyś naziści, którzy dokonali strasznych rzeczy na ziemiach Polski" - mówi Kucharczyk sugerując, że ze względu na formalną ciągłość trwania państwa niemieckiego w doktrynie RFN to właśnie to państwo było właściwym podmiotem do zawierania umów dotyczących niemieckich zbrodni narodowo-socjalistycznych. Zdaniem historyka "faktyczna i prawna ciągłość państwa niemieckiego przed i po 1 września 1939 roku niesie ze sobą konsekwencje odpowiedzialności RFN za czyny funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa i pracowników obozów zagłady na ziemiach polskich". http://www.rp.pl/Prawo-dla-Ciebie/308029946-Prof-Kucharczyk-Deklaracja-z-1953-r-o-zrzeczeniu-sie-reparacji-wojennych-niewazna.html Zauważyliście, że ludziska tytułujące się formalnym wykształceniem potrafią "nie zauważać" pewnych faktów... niepasujących do założonej tezy? Otóż faktycznie w deklaracji ZSRR wymieniono "NRD"... czyli ewentualne wątpliwości (dot. "sukcesji" NRD i mocy prawnej umów przez to państwo zawartych) miałyby sens (choć też nie do końca bo repatriacje były przyznane z odpowiednich stref okupacyjnych) - natomiast oświadczenie rządu PRL dotyczyło "Niemiec"... ogólnie: "Biorąc pod uwagę, że Niemcy zadośćuczyniły już w znacznym stopniu swoim zobowiązaniom z tytułu odszkodowań i że poprawa sytuacji gospodarczej Niemiec leży w interesie ich pokojowego rozwoju, rząd PRL powziął decyzję o zrzeczeniu się z dniem 1 stycznia 1954 r. spłaty odszkodowań na rzecz Polski" A więc wywody sugerujące, że dotyczyło to tylko NRD... są naciągane. Polska zrzekła się repatriacji wojennych z dniem 1.01.1954 wobec Niemiec - jako państwo (uznane i będące członkiem ONZ... itd.), potem potwierdzono to już w czasach demokratycznej III RP. W sumie pytanie do mnie... Bardzo przepraszam - byłem pewny, że dyskutując w temacie repatriacji wojennych pewne kwestie podstawowe (treść oświadczenia rządu PRL i to co jest z tym związane oraz inne sprawy tego dotyczące) są ogólnie znane, skoro są powszechnie dostępne współcześnie - choćby w Sieci.
  9. Czy Polska ma szanse i czy powinna żądać odszkodowania od Niemiec?

    Jest to bez znaczenia ponieważ "z punktu widzenia prawa międzynarodowego Oświadczenie z dnia 23 sierpnia 1953 jest międzynarodowym aktem jednostronnym o charakterze znaczenia." - http://ww2.senat.pl/k6/dok/sten/oswiad/galkowsk/3202o.pdf (2007) Ponadto: "Oświadczenie rządu PRL zostało zarejestrowane w zbiorze umów międzynarodowych ONZ" - http://www.senat.gov.pl/gfx/senat/userfiles/_public/k8/dokumenty/stenogram/oswiadczenia/sagatowska/1702o.pdf (2012) Czy to rozwiewa Twoje wątpliwości co do istnienia dokumentu oraz jego znaczenia?
  10. Czy Polska ma szanse i czy powinna żądać odszkodowania od Niemiec?

    Żartujesz prawda? Nie jesteśmy żadnym liczącym się importerem broni by móc stawiać takie warunki... w zasadzie to i tak nie kupujemy bo nie mamy za co. Na większość droższych zabawek nas nie stać, a jakieś drobiazgi nie są dla nikogo znaczącego warte jakiegokolwiek psucia stosunków (politycznych, militarnych, gospodarczych itd.) z liczącym się krajem jakim są Niemcy. Jaką wartość ma Polska? Jako importer uzbrojenia, jako importer czegokolwiek znaczącego... pomijam już fakt, że wiele rzeczy po prostu musi kupić i raczej warunków za wielkich stawiać nie może, co najwyżej ponegocjować cenę w pewnym zakresie. Już nie wspominam, że sprzedają z zasady koncerny, firmy, a nie państwa... to nie z państwami negocjujesz. Państwa (czyli ich rządy, instytucje itd.) co najwyżej wydają zgodę na eksport niektórych militarnych technologii i sprzętu do danego kraju. A Ty myślałeś że jak? Tobie coś się pomieszało... "znajomościami" to sobie możesz robotę gdzieś załatwić. Wielka polityka nie polega na takich "znajomościach"... nie wspominam, że "znajomości" to mają ci co są coś warci i coś znaczą - bo to działa w obie strony. Aby mieć "znajomości" musisz być atrakcyjny jako "znajomy". Życie to nie bajka... Usiłuję tylko sprowadzić Ciebie nieco na ziemię po prostu... bo wyraźnie w tej materii to w jakiejś fantastyce się obracasz. Inaczej to nie ma sensu... Kwestia wojennych odszkodowań to są właśnie szczegóły i konkrety, a nie ogólniki rodem z jakiś nawiedzonych polityków. To się rozpatruje na konkretnych elementach: - Czy Polsce jakiekolwiek odszkodowania za DWS jeszcze się należą? Na podstawie czego? Konkrety... - Czy Polska jest w stanie cokolwiek uzyskać (czyli wymusić) nawet jak na podstawie czegoś konkretnego uzna, że jej się należą. Znowu konkrety - w jaki sposób i przy pomocy czego. Po raz kolejny - dlaczego miałyby się należeć, skoro kwestie odszkodowań za DWS (i inne kwestie z nią związane) zostały uregulowane i zakończone już kilkadziesiąt lat temu? Konkretnie proszę tym razem, z uwzględnieniem wszelkich kwestii i uregulowań, które tego dotyczyły.
  11. Czy Polska ma szanse i czy powinna żądać odszkodowania od Niemiec?

    A wymyśliłeś choć jeden sensowny powód dlaczego w ogóle mieliby chcieć wywierać takowy wpływ na Niemcy? Po raz kolejny - oni już dawno kwestie rozliczeń DWS zakończyli i nie mają najmniejszego powodu by do tego wracać. Uważasz, że takie sprawy załatwia się "znajomościami"? O politykach mających tam "wpływy" to już nie wspominam - bo te wpływy to coś co jest uzależnione od wartości, a ta "wartość" dla "zachodu" jest niewielka. Musiałbyś faktycznie pójść w kierunku science-fiction, a raczej tylko fiction by wyobrazić sobie jakąś większą wartość tego kraju dla "zachodu"... jest ona w sumie dość marginalna i raczej w stosunku do "wartości" Niemiec takowa pozostanie. A z Rosją to już kompletny "odlot" bo od tylu lat robimy wszystko by mieć z tym krajem jak najgorsze stosunki, że na jakiekolwiek ich poparcie w czymkolwiek w ogóle bym nie liczył, zresztą dla nich też Niemcy to partner ekonomiczny, a Polska takowym nie jest... jak zresztą w sumie dla nikogo liczącego się nie jest i raczej to się nie zmieni - bo niby jak? No właśnie to cała szopka z jakimiś odszkodowaniami to tylko fantazja lub/i rozgrywka w polityce wewnętrznej.
  12. Czy Polska ma szanse i czy powinna żądać odszkodowania od Niemiec?

    A podam. Trzeba mieć po swojej stronie sojuszników choć tym razem może nie ZSRR. To tutaj dopiero dostrzegam problem. Czyli reasumując - chciałbyś się domagać czegoś, co w sumie w obecnej sytuacji nie jest uzasadnione w zasadzie niczym (jak napisałem wcześniej - świat już zakończył DWS i jej rozliczenia) i aby to uzyskać chciałbyś się "dogadać" z Niemcami, które w sumie nie mają powodu by w ogóle te roszczenia brać na poważnie, a fakt że się na nich "obrazimy" nie ma dla nich większego znaczenia (to my potrzebujemy ich jako sojuszników i ich sojuszników... oni nas w sumie nie za bardzo, w każdym razie nie na tyle by się nami w jakiś absurdalnych roszczeniach "dogadywać"), a do tego uważasz, że należałoby poszukać wsparcia jakiś sojuszników (tylko, że dla nich sojusz z Niemcami jest wielokrotnie bardziej wartościowy), którym nie jesteś w stanie wymyślić jakiegokolwiek powodu by takie dziwne roszczenia wsparli - a nawet sam twierdzisz, że coś takiego obecnie nie istnieje, ale może kiedyś się pojawi... albo (co bardziej prawdopodobne) nie pojawi. Tu nie ma nic do "oddawania walkowerem" bo nikt poważny w ogóle do takowego "meczu" nie przystąpi - bo nie ma ku temu najmniejszego powodu. Naprawdę nie czujesz absurdu tego tematu i tej całej sytuacji? Nie ma podstaw, nie ma to sensu i przede wszystkim nie ma żadnych możliwości.
  13. Czy Polska ma szanse i czy powinna żądać odszkodowania od Niemiec?

    "Coś" to bardzo mało precyzyjne określenie... Możesz podać choć jeden przykład takiego "czegoś" co mogłoby spowodować, że wspomniane, a liczące się kraje mogłyby wystąpić po stronie Polski w jej co by nie mówić dość dziwnych i raczej (obecnie) nieuzasadnionych roszczeniach przeciwko swojemu ważnemu partnerowi jakim są Niemcy? Jestem realistą... słabi i mało znaczący nie są w stanie narzucać swojej woli silnym. Tak było, jest i będzie... A podasz choć jeden powód, dla którego mieliby w ogóle chcieć się w tej materii "dogadywać" - skoro zarówno dla nich, jak i dla reszty liczących się krajów sprawa DWS już dawno została zakończona? Bo niby co nasi politycy mogą zrobić? Krzyczeć i tupać nóżkami... co zresztą robią w niejednej sprawie i nikt się poważnie tym nie przejmuje, bo niby czemu by miał się tym przejmować? Po prostu proponuję zachować minimum realizmu... pomijając fakt, że takie roszczenia są obecnie wydumane i nieuprawnione, to nawet gdyby miały jakiekolwiek podstawy nikt by się nimi nie przejął.
  14. Czy Polska ma szanse i czy powinna żądać odszkodowania od Niemiec?

    A co może chcieć USA, WB czy Francja od takiego kraiku jak Polska w zamian za poparcie jakiś wydumanych roszczeń pewnej grupy polskich polityków - jakby nie patrzeć przeciwko ich ważnemu sojusznikowi i partnerowi ekonomicznemu? A mieli by powód w sytuacji gdyby jakakolwiek inna polityczna frakcja w Polsce się tego domagała? Bo ja takiego powodu nie widzę... Problem w tym, że zbrodnie wojenne okresu DWS zostały już dawno osądzone, kwestie odszkodowań i roszczeń dawno przez mocarstwa rozstrzygnięte i zrealizowane (lub zaniechane) - to niby na co się teraz powoływać? Polsce przyznano zarówno terytorium poniemieckie, jak i odszkodowania, które miały być zrealizowane za pośrednictwem ZSRR - i rozliczenia pomiędzy Polską, a ZSRR niewiele kogokolwiek obecnie interesują... szczególnie, że ZSRR już od pół wieku nie istnieje. Jak sobie to wyobrażasz? Ponowne działania międzynarodowe (po 70 latach) mające na celu rozliczenie za DWS, która skończyła się ponad 70 lat temu i która wg wszystkich tych co mieli wtedy i mają teraz cokolwiek do powiedzenia na świecie jest już dawno "rozliczona", a obecna sytuacja polityczna jest już zupełnie inna i nie ma z tamta wiele wspólnego. Ówcześni przeciwnicy wojenni (w większości) dzisiaj od wielu lat są już sojusznikami - zarówno politycznymi, jak militarnymi oraz gospodarczymi. Niektórzy nie istnieją jak ZSRR, a państwa które powstały po rozpadzie ZSRR nawet jak nie są w specjalnej przyjaźni to mają już inne o wiele współcześniejsze sprawy i spory. Zresztą nawet relacje Niemcy - Rosja (największe państwo pozostałe po rozpadzie ZSRR) są i tak lepsze niż relacje Polska-Rosja, a do tego jakiekolwiek relacje polityczne i ekonomiczne pomiędzy ważnymi w Europie i na świecie państwami są dla nich ważniejsze niż relacja z jakąś Polską, która nie oszukujmy się - ani specjalnego znaczenia nie ma, ani nie ma wiele do zaoferowania komukolwiek. W skrócie to rację mają ci co twierdzą, że kwestiach tych "odszkodowań" to nic innego jak "bicie piany" na użytek polityki wewnętrznej... nikogo to w liczącym się świecie nie obchodzi, oni już dawno kwestie DWS zakończyli i nie ma najmniejszego powodu czy interesu by mieli do tego wracać.
  15. Czy Polska ma szanse i czy powinna żądać odszkodowania od Niemiec?

    A dlaczego "niewyobrażalnego"? Nie robiąc tutaj specjalnie OT to pokrótce przypomnę, że kwestia Krymu była sporna od samego początku (rozpadu ZSRR), że wtedy sprawę "odpuszczono" w imię wyższej konieczności (ważniejsze było "odebrać małpie dynamit"), że w kwestii aneksji Krymu ważną sprawą były spory wewnętrzne (narodowościowe) na tym terenie i nie tylko, że nie jest to pierwszy przypadek problemu wynikłego z wcześniejszego i niekoniecznie szczęśliwego podziału ZSRR "po granicach republik" oraz że wymuszanie terytorialne (siłą lub pod groźbą siły lub innego przymusu np. ekonomicznego) w przypadkach problemów narodowościowych niczym niezwykłym nie jest (takie Kosowo się kłania), że agresje na inne państwa (pod byle, a i sfingowanym czasem pretekstem) to się zdarzają do dzisiaj (w jednej to nawet ten kraj miał swój... choć symboliczny, ale zawsze - udział) itd. i itp. Sprawa Krymu (i spraw na wschodzie terytorium Ukrainy) ma się nijak do czegokolwiek w stosunkach Rosja-Polska, żadna ze stron nie wysuwa nijakich roszczeń terytorialnych wobec drugiej, żadna ze stron nie ma problemu mniejszości ludności drugiej strony na własnym terytorium itd. Odnoszenie się więc do kwestii sporu rosyjsko-ukraińskiego nie ma kompletnie zastosowania, a jednocześnie czasem "prowadzi na manowce", gdy co niektórzy (też przedstawicie władz) próbują kwestie obronności odnosić do sposobu działań rosyjskich na terenach zamieszkałych przez Rosjan - które to sposoby i metody nawet w przypadku ewentualnego konfliktu mają się kompletnie nijak do działań rosyjskich w przypadku spornych terenów z Ukrainą. A co to ma do rzeczy? Pomijając fakt, że ZSRR nie istnieje od ponad ćwierć wieku... to inne wymienione państwa kwestie dotyczące DWS zakończyły już wiele lat temu i jakoś nie widzę tam jakiejkolwiek woli by powracać do spraw rozstrzygniętych 70 lat temu. Nawet gdybyś założył, że 10 lat Niemcy przestaną być ważnym dla USA, WB i Francji sojusznikiem i partnerem ekonomicznym, a nagle takowym stałaby się nieznacząca wiele na arenie międzynarodowej i gospodarczo Polska - to jaki oni mieli by powód by powracać do spraw dawnej wojny, które to sprawy już dawno uznali za zakończone... zarówno pod względem odszkodowawczym, jak i politycznym i w sumie w jakimkolwiek poza dywagacjami naukowo-historycznymi? Przypomnę, że kwestie terytorialne nie były jedynym odszkodowaniem dla Polski od Niemiec... to, że zgodnie z decyzjami zwycięskich mocarstw miały być przekazane za pośrednictwem ZSRR, co wyszło "średnio" jest w sumie bez znaczenia, bo ZSRR od Niemiec to w taki czy inny sposób ściągał... Utratę na rzecz Polski około 100 tys. km2 z pozostałą tam infrastrukturą (co myśmy z tym zrobili i co zrobił ZSRR to nie ich sprawa) można jak najbardziej traktować jako ważny i zasadniczy element odszkodowania dla Polski. Nie mają powodu by płacić cokolwiek... to że jacyś tam politycy w Polsce sobie coś uroili nic dla nich nie oznacza i w sumie nie ma znaczenia dla nikogo poważnego na świecie - ten świat kwestie DWS zakończył już dawno temu, a jakiekolwiek głosy chcące do tamtych kwestii powracać nie są traktowane poważnie.
  16. Czy Polska ma szanse i czy powinna żądać odszkodowania od Niemiec?

    A co Niemcom do tego? To ewentualnie sprawa pomiędzy Polską, a ZSRR... o rzesz... przecież już nie istnieje. Tak realistycznie to niby jakie to "mocarstwo" miałoby tych polskich polityków w tych absurdalnych roszczeniach poprzeć? Bo ja jakoś nie widzę takowego...
  17. Czy Polska ma szanse i czy powinna żądać odszkodowania od Niemiec?

    Tego się nie do oddzielić... no chyba, że to miałby być temat typu science-fiction. Na wstępie to musiałbyś sobie zadać pytanie czy w ogóle zbrodnie czyli śmierć dużej liczby ludności da się w jakikolwiek sposób wymiernie przeliczyć na cokolwiek? Na jakąkolwiek kwotę, na jakąś powierzchnię terytorialną itd. Moim zdaniem trudno to w jakikolwiek sposób przeliczyć... Natomiast uzyskanie od przegranych w wojnie Niemiec około 100 tys. km2 terytorium wraz z infrastrukturą (co się potem z nią stało to już nie dotyczy samych Niemiec tylko ZSRR) można uznać za satysfakcjonujące odszkodowanie za straty wojenne Polski spowodowane przez III Rzeszę. Kwestia tego na ile i jak to wykorzystano oraz czy można, a raczej na ile można by to obrócić na zyski materialne (rozwój państwa etc.) to już sprawa odrębna... nie dotyczy to kwestii niemiecko-polskich, a kwestii bycia państwem pod kontrolą ZSRR (na skutek takich, a nie innych rozstrzygnięć zwycięskich mocarstw). Pomijam już fakt, że inne odszkodowania miały być zgodnie z ustaleniami przekazane za pośrednictwem ZSRR, a fakt że jakoś "nie do końca" tak było w sumie nie dotyczy Niemiec jako takich. Problem polega na tym, że w zasadzie Polska miała przyznane odpowiednie odszkodowania (terytorialne i materialne), a pośrednikiem był ZSRR (jako jedno z głównych zwycięskich mocarstw) - to, że się z tego nie wywiązał należycie to nie jest już kwestia stosunków polsko-niemieckich... zasadniczo nie było w tym żadnego udziału Niemiec.
  18. Czy Polska ma szanse i czy powinna żądać odszkodowania od Niemiec?

    Powiedzmy sobie jasno... Chcąc uzyskać cokolwiek to poza bardzo wątpliwą możliwością prawną (moim zdaniem takowej nie ma, ale nawet gdyby jakakolwiek istniała) trzeba mieć jeszcze praktyczną możliwość wymuszenia czegokolwiek od tego, od którego się chce coś uzyskać. A w przypadku Polski taka możliwość jest zerowa... Czyli w sumie cała dyskusja staje się bezprzedmiotowa. Odszkodowania wojenne to wymuszają zwycięzcy na przegranych, silni od słabych (choćby słabych tymczasowo)... Polska wojnę przegrała, w żaden sposób nie miała żadnego wpływu na powojenne rozstrzygnięcia (to zwycięskie państwa decydowały o tym co, komu, gdzie i ile) i dalej nie ma żadnego wpływu na nic w tej materii... Czyli jakiekolwiek domaganie się czegokolwiek to tylko polityczne (na użytek wewnętrzny) bicie piany. Nawet jeżeli sobie orzekniemy, że coś nam się "należy" to i tak jest to kompletnie bez znaczenia bo nikogo zdanie miejscowych polityków nic nie obchodzi.
  19. Czy Polska ma szanse i czy powinna żądać odszkodowania od Niemiec?

    "Ekonomiczny szantaż" to coś co generalnie występuje powszechnie w stosunkach międzynarodowych... dawniej i dzisiaj - i jakoś nie powoduje to nieważności zawieranych umów międzynarodowych.
  20. Czy Polska ma szanse i czy powinna żądać odszkodowania od Niemiec?

    Tylko, że utrata terytorium (wcześniej zresztą uzyskanego na skutek działań wojennych) nastąpił na rzecz ZSRR, a nie Niemiec. Natomiast "nabytek" terytorium nastąpił "na szkodę" Niemiec i nie wystąpiła jednocześnie utrata innego terytorium na rzecz tego państwa. W "bilansie" Polska-Niemcy to na skutek rozstrzygnięć wojennych nastąpił tylko przyrost terytorialny.
  21. Najstarsze okręty wojenne na świecie

    Przy czym akurat BAP Almirante Grau jak najbardziej otrzymał (w 1993) uzbrojenie rakietowe w postaci ośmiu wyrzutni rakiet przeciwokrętowych. Drugi okręt tej klasy czyli wycofany (z braku funduszów na dalszą modernizację w 1999) BAP Aguirre stracił połowę swojej artylerii na rzecz zabudowy w tylnej części wyrzutni rakietowej (system opl - jeszcze podczas służby w MW Holandii), a potem zabudowano tam hangar dla śmigłowca (dokonane po wycofaniu z marynarki holenderskiej przed przekazaniem okrętu do Peru). W przypadku BAP Almirante Grau artyleria była taka jaka była (8 x 152mm/53) bo była pierwotnym uzbrojeniem okrętu - stworzonego w czasach gdy jeszcze okręty w artylerię tego typu (większych kalibrów w ręcznie obsługiwanych wieżach, o szybkostrzelności mniejszej jak późniejsze automatyczne stawiska) jak najbardziej uzbrajano. Warto przy tym zauważyć, że wspomniany okręt miał bardzo słabe uzbrojenie przeciwlotnicze - sprowadzało się ono w sumie do dwóch dwudziałowych wież kalibru 40mm. Co prawda były to stosunkowo nowoczesne i używane do dzisiaj systemy, jednak na tym sporym okręcie do końca jego służby nie zamontowano żadnego systemu obrony rakietowej. Co jest o tyle ciekawe, że modernizacje okrętów artyleryjskich szły właśnie kierunku przystosowania obrony przeciwlotniczej do zmieniających się warunków, kosztem nawet połowy uzbrojenia artyleryjskiego - tak postąpiono w Holandii z późniejszym BAP Aguirre (które to uzbrojenie utracił na rzecz hangaru), a i przykład mieliśmy na własnym podwórku mając niszczyciel projektu 56, doprowadzony przed przekazaniem naszej MW do standartu 56EM - czyli zdjęcie połowy artylerii i zabudowanie w tym miejscu wyrzutni rakiet przeciwlotniczych. Akurat opancerzenie lekkiego krążownika specjalnie nie było zbyt dużą ochroną przed pociskami 127mm... W zasadzie trudno dopatrywać się jakieś przewagi tego starego krążownika nad w miarę nowoczesnymi fregatami używanymi w Peru. Podobnie jak w przypadku krążownika mają po 8 wyrzutni przeciwokrętowych, po 4 działa plot 40mm (2 x II), ale mają do tego wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych. Jedno działo 127mm, choć strzelające 4 razy szybciej od tych 152mm na krążowniku w sumie nie zrównoważy 8 luf, ale biorąc pod uwagę jednak nowoczesność systemu może być bardziej precyzyjne. Chyba jedyną zaletą tego krążownika była faktycznie większa "przeżywalność" (co nie oznacza jednak możliwości dalszego działania) oraz po prostu wielkość, która mogła się przydawać w przypadku pełnienia roli okrętu flagowego i szkolnego.
  22. Czy Polska ma szanse i czy powinna żądać odszkodowania od Niemiec?

    To akurat też nie jest takie proste... Bo jest to problem wynikły z podziału swego czasu ZSRR po linii granic dawnych republik radzieckich - a te jak wiadomo miały w "głębokim poważaniu" kwestie narodowościowe itd. Ukraina to nie był pierwszy problem z tego wynikły... Bynajmniej nie odnosiłbym problemu terytoriów i ludności na zachodzie sztucznego tworu jakim faktycznie jest Ukraina w takich, a nie innych granicach - do jakiegoś zagrożenia ze strony Rosji dla Polski. Choć oczywiście zdolność militarną do zajęcia jakichkolwiek terytoriów tego kraju Rosja posiada, to oczywistym jest, że nie jest i byłoby to działanie przynoszące im korzyści. W jakikolwiek sposób nie można też przyrównywać działań rosyjskich związanych z wewnętrznymi i narodowościowymi problemami Ukrainy z ewentualnym działaniem wobec Polski. Tutaj nie ma jakiejś mniejszości rosyjskiej i nie ma żadnej bazy, którą siły rosyjskie mogłyby wesprzeć... nie ma też żadnego spornego terytorium. Bo te które było faktycznie sporne to już straciliśmy w wyniku DWS. Nie przesadzałbym z robieniem z Rosji jakiegoś "straszaka"... bo ewentualny konflikt zbrojny jest jednak bardzo mało prawdopodobny.
  23. Najstarsze okręty wojenne na świecie

    Przy okazji jednak bym zauważył, że ta "klasyczna artyleria" niekoniecznie jest przeważającą nad nowoczesną... fakt, że na okręcie jest większa ilość dział niekoniecznie musi wskazywać na przewagę nad takim gdzie na okręcie jest znacznie mniej "luf". Bo współczesnych dział okrętowych jest mniej, ale strzelają znacznie szybciej i celniej. Aby zostać w Ameryce Południowej to działo 127mm na argentyńskich niszczycielach klasy Almirante Brown ma szybkostrzelność 40 strzałów na minutę, a w innych rejonach świata to silną artylerią dysponują rosyjskie niszczyciele projektu 956 (używane choćby w Chinach) - mając 4 działa (2 x II) kaliber 130mm (AK-130), z których każda lufa w minutę może oddać po 40 strzałów czyli te cztery działa mogą oddać dwa razy tyle wystrzałów co 8 dział na wspomnianym krążowniku (do celów nawodnych szybkostrzelność wynosiła 10 strz./min). Oczywiście działa 150mm tego okrętu mają przewagę w masie pocisku, ale przewaga w donośności nad tymi nowocześniejszymi kalibru 127 czy 130mm jest już minimalna.
  24. Eksport broni made in NATO do Układu Warszawskiego

    Zgadza się... jednak odnoszę wrażenie, że tworząc temat chodziło Tobie raczej o okres kiedy "zachód" i "wschód" byli przeciwnikami (choć może nie do końca szczęśliwe jest to określenie NATO i UW, a chyba bardziej dotyczy to tzw. "Zimnej Wojny" czyli okresu od 1947, bo jeśli UW to dopiero 1955), a nie wtedy gdy nimi nie byli (w takiej sytuacji nie ma nic niezwykłego w sprzedaży np. podwozia Waltera Christie czy licencji czołgu Vickers) lub wręcz w okresie wojny byli sojusznikami, a więc niczym niezwykłym jest przekazywanie zarówno sprzętu, jak i technologii (zresztą przecież największe znaczenie w L-L miały właśnie surowce, materiały i technologia - a nie sam sprzęt... szczególnie bojowy, bo transportowy miał większe już znaczenie).
  25. Eksport broni made in NATO do Układu Warszawskiego

    Tyle, że w okresie kiedy trudno mówić o Układzie Warszawskim (bo to przecież od 1955) czy nawet jeszcze nie mówiono o tzw. "Zimnej Wojnie" bo te okręty (trałowce czy desantowe) to zakupiono z demobilu w 1946-47. Podobnie jak się nie kwalifikują duże ilości samochodów z dostaw UNRRA - 22-25 tys. (z tego jakieś 12-25 tys. ciężarowych), z których część używało WP np. Studebakery US6 (obok tych które pochodziły jeszcze z L-L do ZSRR). Do tematu za to pasują rewolwery używane w milicyjnym AT czyli produkty firmy Smith & Wesson... no bo kupowane równolegle brazylijskie Taurusy już nie bardzo bo nie pochodziły z kraju NATO.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.