Skocz do zawartości

Razorblade1967

Użytkownicy
  • Zawartość

    807
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Razorblade1967

  1. Secesjonisto... nie kop leżącego. Ot pochrzaniło mu się pewnie przez te wszystkie "umowne granice kosmosu", które przecież są właśnie umowne, a do tego wyrażane są zarówno w kilometrach, jak i w milach. Niestety Florek-xxx - ta umowna granica kosmosu to nie jest tożsama z brakiem atmosfery... choć w przypadku tej uznawanej przez FAI czyli przebiegającej 100 km n.p.m. jest już bardzo rozrzedzona, na tyle, że wspomniane fale dźwiękowe się praktycznie nie rozchodzą. Z tymi granicami jest istny "cyrk", bo są one właśnie umowne... takie USAF uznają za granicę kosmosu nieco ponad 80 km (czyli 50 mil), a już NASA uznaje tę granicę na 100km czyli tzw. Linię Karmana. Ale w sumie atmosfera kończy się na jakiś 500km, choć oczywiście jest to już naprawdę śladowa ilość cząstek. Czytamy ten sam artykuł? Bo ja takiego twierdzenia tam nie wyczytałem... tylko o tej masie. Po raz kolejny - mylisz umowne granice kosmosu z granicą atmosfery, która i tak nie jest precyzyjna.
  2. I pisownia również, bo rosyjskie Я = Ja. Akurat każdą literę rosyjskiego alfabetu (poza miękkim i twardym znakiem) można zapisać za pomocą polskich odpowiedników, zresztą da się również pewne kombinacje z tymi znakami czyli np. jako "L". Dlatego nie ma żadnego uzasadnienia by pisząc po polsku używania tych kombinacji rodem z języka angielskiego - ani one potrzebne, ani nie pomagają w czytelności, a wprost przeciwnie. A co to ma wspólnego z rzekomym lotem orbitalnym tej rakiety oraz mierzeniem jej prędkości tam za pomocą liczby Macha?
  3. No cóż Secesjonisto... nie będę się sprzeczał, bo edukację w tej materii zakończyłem na szkole średniej i jak 32 lata temu zdawałem maturę z fizyki to się jeszcze fale dźwiękowe w próżni nie rozchodziły. Ale ponieważ wiem, że nauka się rozwija, że są ludzie o wiele mądrzejsi ode mnie i że "człowiek uczy się całe życie i głupi umiera" to zapytam tylko, z czystej ciekawości - z jaką prędkością?
  4. Od kiedy rakiety tego rodzaju wchodzą na jakąkolwiek orbitę okołoziemską? Rakiety balistyczne wykonują co najwyżej lot suborbitalny... pomijam już fakt, że pisanie o "liczbie Macha" jeśli chodzi o lot orbitalny jest absurdem bo dźwięk się w próżni nie rozchodzi.
  5. Zestaw przeciwczołgowy AT-15

    Popraw mnie jeśli się mylę (bo okręty to nie moja "specjalność"), ale o ile się nie mylę to "bąble przeciwtorpedowe" zastosowano po raz pierwszy (jako zaprojektowane już w chwili rozpoczęcia budowy okrętu) na pancerniku HMS Ramillies, którego budowa rozpoczęła się 12.11.1913.
  6. Przede wszystkim myślę, że nazywa się to RS-24 Jars bo w oryginale jest to PC-24 Ярс. Chyba nie ma sensu kopiować tych angielskich transkrypcji cyrylicy, skoro język polski pozwala na znacznie lepsze i wygodniejsze zapisanie tych nazw za pomocą naszego alfabetu.
  7. Modernizacja BMP-2

    Jak rozumiem chodzi o wprowadzony w 1977 w ZSRR - PG-7WŁ (ПГ-7ВЛ)... Ten w kalibrze 93 mm i o masie 2,6 kg? Czy może Ukraińcy sobie jakiś inny opracowali? Nie słyszałem, stąd moja ciekawość... A przeciwko pancerzom reaktywnym to zapewne nada się bardziej PG-7WR (ПГ-7ВР) z tandemową głowicą... nie wiem tylko czy Ukraińska armia je użytkuje?
  8. Stan i jakość uzbrojenia armii rosyjskiej

    Ja nie twierdzę, że Winchester wz. 1915 (czyli modyfikacja M1895 na potrzeby Rosji) nie nadawał się na pola bitewne PWS dlatego, że Winchester Repeating Arms Company z New Haven produkowała "buble"... Bo akurat jakość tej broni była niezła, a po wojnie i rewolucji skierowano je do "spółdzielni łowickich" gdzie działały w sukcesem przez wiele lat i były bronią bardzo dobrze ocenianą i trwałą. A problemy bywały... tylko, że przyczyna leżała po stronie kiepskiej jakości wojennej amunicji rosyjskiej. Natomiast problemy z uszkodzeniami broni... no cóż z Winchesterem M1915 (jak i z pierwowzorem M1895) nie można było się tak brutalnie i bezceremonialnie obchodzić jak z Mosinem, to i je czasem "psuli". Twierdzę, że się kiepsko do tego nadawał ze względu na konstrukcję. Karabin dźwigniowy ma złożony mechanizm i jest trudno rozbieralny. Ma do tego sporo małych części, a same czynności rozkładania broni wykonuje się za pomocą narzędzi (wkrętak jest niezbędny). Jest bardzo wrażliwy na zanieczyszczenia polowe, a trudno się go czyści... nie dość, że potrzeba do tego odpowiednich umiejętności (to nie Mosin, którego rozkładania i czyszczenia nauczysz w 10-15 minut nawet niepiśmiennego) to jeszcze odpowiednich warunków by niczego nie pogubić oraz spokoju dla tej czynności, która wymaga skupienia. O ile Winchestera to możesz w normalnych warunkach nie rozkładać w ogóle... wyczyścisz to co potrzeba bez rozkręcania (ja mojego M1892 rzadziej niż raz na rok rozkładam) - tylko jak się go używa do sportu czy łowiectwa. W błocie i piasku okopów karabin dźwigniowy działać dobrze nigdy nie będzie - m.in. dlatego specjalnej kariery w wojsku nie zrobiły (poza pojedynczymi przypadkami czyli okresowo Turcja M1866 oraz Rosja M1915 w PWS ale z konieczności), pomimo tego że ich szybkostrzelność była w tamtych czasach spora. Tyle, że w polu lepiej sprawdzał się nawet jednostrzałowy karabin. Przy okazji warto przypomnieć, że ta niby "zacofana" armia rosyjska miała coś czego do czasu wprowadzenia BAR (a to przecież sama końcówka wojny, gdy Rosja już w niej nie uczestniczyła) nie miał zasadniczo nikt czyli karabin automatyczny Fiodorowa (zresztą w porównaniu z BAR był sporo lżejszy...bo strzelał słabszą japońską amunicją - no tworzony był pod specjalny nabój, ale gdy zaczęły się dostawy broni i amunicji japońskiej to konstruktor dostosował go tej amunicji o podobnych parametrach). Znowu dużo go nie było, jakieś 3-4 tys. - ale skonstruowali i produkowali taką bardzo nowoczesną wówczas broń. Co jednak o czymś świadczy... bynajmniej nie o "zacofaniu" i "przestarzałym uzbrojeniu". A komu nie brakowało? Jedyny naprawdę masowo produkowany rkm to był francuski CSRG (ale przecież nie od początku wojny tylko w zasadzie dopiero od 1916, a masowe dostawy to 1917) oraz nieco w mniejszej skali brytyjski Lewis (tez wprowadzony w trakcie wojny). Oczywiście w mniejszej ilości była też broń Hotchkissa i Madsen - te akurat były "przedwojenne". Natomiast rkm-u nie mieli przeciwnicy Rosji czyli Niemcy i Austriacy. Zresztą na początku wojny w zasadzie lekkiej broni maszynowej w ogóle nie było - dopiero się tworzyła i liczniej na polach bitew pojawiła się dopiero w drugiej połowie wojny. Rosja w sumie i tak startowała z nie najgorszej pozycji bo w ogóle jakieś rkm-y miała - Madseny. Nie było ich wiele (nie znam dokładnej liczby), ale w ogóle były. Niemcy nie mieli takowej broni w ogóle... i zrobili sobie w pośpiechu MG.08/15 Maximy to ratowały im sytuację do czasu zbudowania i wprowadzenia do produkcji i służby rkm DP. Jeszcze w II połowie lat 20-tych rosyjski/radziecki pluton strzelców to była sekcja ckm (Maxim), sekcja rkm (Madsen lub Lewis) oraz 3 sekcje strzelców (broń powtarzalna). W tym samym czasie Niemcy mieli układ bardzo podobny tylko 2 sekcje miały lkm MG.08/15, a 3 były sekcjami strzelców. Dopiero DP w ZSRR i MG.13 w Niemczech pozwoliły na tworzenie jednolitych drużyn z bronią maszynową. Brytyjczycy też jeszcze sporo lat po wojnie mieli odrębne sekcje lkm i strzeleckie, a jedynymi którzy mogli wprowadzić nowoczesną organizację (jednolite drużyny z rkm) byli Francuzi... tylko, że to też nastąpiło w samej końcówce wojny, w zasadzie tuż przed jej zakończeniem w 1918. W sumie to zawsze było dyskusyjne - czy lepiej ckm ciągnąć na kółkach (taka podstawa zwiększała jednak i tak spora masę) czy może nieść go wspólnymi siłami kilku ludzi obsługi (zakładam sytuację, że nie ma czasu na rozłożenie broni i przenoszenie elementów osobno). Rosjanie wybrali "kółka"... i coś w tym musiało jednak być, skoro SG wz. 1943 takowy układ podstawy zachował (choć była ona już znacznie lżejsza). Przy czym podstawa do ckm Maxim z czasów PWS to nie to samo co znasz z DWS czy okresu międzywojennego. Ona wtedy była jeszcze cięższa i oprócz kół miała także składany trójnóg. Broń takiej konfiguracji miała masę 74 kg.
  9. Sprzęt armii Rosyjskiej przystępującej do PWS to np.: 1. Karabiny systemu Mosin w tym: - 3,4 mln kb piechoty wz. 1891 - 540 tys. karabinów dragońskich wz. 1891 - 205 tys. karabinów kozackich wz. 1891 - niecałe 120 tys. karabinków wz. 1907 Tylko 362 tys. to były stare i używane na tyłach kb Berdan - natomiast broń systemu Mosin była w owym czasie jak najbardziej nowoczesna i nie gorsza od tego co miały inne armie (które zresztą też miały na tyłach broń starszych wzorów). 2. Karabiny maszynowe systemu Maxim - 4,15 tys. wz. 1905 i 1910. Karabiny maszynowe tego systemu nie były w PWS bronią przestarzałą, wręcz były używane chyba w największej ilości armii tego okresu - również u przeciwnika Rosji czyli Niemiec, a austriackie Schwarzlose bynajmniej lepszą bronią nie były. Problemem była ilość, a nie jakość bo o ile w chwili wybuchu wojny brakowało do etatów i ustalonych zapasów ok. 800 szt. Maximów, to w przypadku karabinów była nadwyżka sumaryczna ponad 90 tys. Tylko, że armia szybko się rozbudowała do 7 milionów ludzi i broni zabrakło - zaczęto sprawadzać z zagranicy: 760 tys. karabinów Arisaka, które bynajmniej przestarzałe nie były, ale przestałymi były sprowadzane z Włoch karabiny Vetterli (400 tys.) i z Francji Grass-Kropaczek (550 tys.). Znowu w USA wyprodukowano dla nich ponad 1,6 mln Mosinów... tylko te 200 tys. Winchesterów wz. 1915 (M1895 w rosyjskim kalibrze) można uznac nie tyle za przestarzałe, co za nie do końca nadające jako broń frontowa. Sprowadzane z zagranicy Maximy (od Vickersa - 10 tys.) też jakoś przestarzałe nie były, podobnie jak niewielka ilość (500 szt.) Hotchkissów. Lekkie karabiny Lewis (ok. 11 tys.) też nie były przestarzałe - wręcz przeciwnie były to najlepsze lkm-y tamtego okresu. Za nieco przestarzałe można uznać te niecałe 15 tys. Coltów M1895 - ale bez przesady, w czasie PWS nie były jakoś specjalnie słabe, a nawet miały pewne zalety. Większość rosyjskiej broni strzeleckiej nie była przestarzała... Ich problemem było jej niewystarczająca ilość - ale wzory broni przestarzałej nie występowały w Rosji w większym procencie niż w innych dużych armiach walczących w PWS. Chyba wszyscy prowadzący tę wojnę na mniej ważnych jej odcinkach musieli korzystać z zapasów starszego (przestarzałego) już uzbrojenia. 3. Artyleria rosyjska też nie była specjalnie przestarzała: - 76 mm armaty dywizyjne wz. 1902 były akurat dość nowoczesnym sprzętem, - armatom górskim tegoż kalibru też nic nie brakowało, - 107 mm armata polowa wz. 1910 - nie była przestarzała w PWS - 122 mm haubica wz. 1910 - również nie była przestarzała, - 152 mm haubice wz. 1909 i 1910 - w czasie PWS były jak najbardziej dobrymi działami, Oczywiście Rosja miała też przestarzałe działa, których używano ze względu na braki ilościowe, ale jaka duża armia w PWS tak nie robiła? Wbrew obiegowej opinii Rosja nie była militarnie "zacofana" i nie miała "przestarzałego sprzętu" (w każdym razie nie większego procenta niż inne armie walczące w PWS).
  10. No i co poradzisz? Ja po prostu przestałem oglądać TV i czytać to co politycy wygadują... bo w sumie czego się po nich sensownego spodziewać i po się denerwować? Mają "swój świat i swoje kredki"... co poradzisz... Naród tak wybrał i pewnie jeszcze raz ich wybierze. Nieco żartobliwie powiem, że w sumie fajnie, że w 1968 "nie było Polski"... pewnie w 1967 również - czyli nie urodziłem się w Polsce, a zatem nie jestem Polakiem czyli nie muszę się wstydzić za to co wygadują. Mnie to pasuje...
  11. Bardzo ryzykowne podejście do sprawy... na tej samej zasadzie można stwierdzić, że niemieckich zbrodni nie dokonywali Niemcy, a jacyś enigmatyczni "naziści", bo przecież nie było "Niemiec" tylko III Rzesza. I tak dalej... Nie będąc w najmniejszym stopniu zwolennikiem obecnej władzy to muszę przyznać, że ta cała sprawa to "burza w szklance wody"... ot nie pierwszy i pewnie nie ostatni przykład, że polityk coś tam "głupio chlapnął". Chciał powiedzieć coś szybko i krótko... no i wyszło co wyszło - jest się z czego pośmiać. Gdyby powiedział to za pomocą paru zdań to pewnie nie byłoby problemu i udałoby mu się powiedzieć to co zapewne miał na myśli.
  12. To zależy, w której części... O ile faktycznie przy konstruowaniu prototypów broni, które potem doprowadziły do ukm-u M60 rozwiązania niemieckie z FG.42 oraz MG.42 były jak najbardziej powielane i wykorzystywane. Jak się zerknie do instrukcji eksperymentalnego M52E2 to konstrukcja wewnętrzna jest bardzo zbliżona do tego co widać w FG.42... zresztą nawet niektóre elementy zewnętrzne to też kalka rozwiązań z FG.42 (celownik, chwyt). Przy czym akurat w przypadku konstruowania amerykańskiego ukm-u (z którego zresztą to oni w sumie nigdy nie byli w pełni zadowoleni i zrezygnowali z niego w końcu na rzecz belgijskiego FN MAG... broni, której produkcja zaczęła się raptem rok później od pierwszych M60) opieranie się i zapożyczanie rozwiązań niemieckich z FG.42 i MG.42 było jak najbardziej "programowe" i w sumie takie były założenia podczas konstruowania tej broni. Natomiast ile można znaleźć w FG.42 z Lewisa... wz.15 czy wz. 23? Zamek faktycznie jest podobny... bo wszystkie trzy karabiny działają na zasadzie odprowadzenia gazów prochowych przez boczny otwór w lufie i są ryglowane przez obrót zamka. Czy jednak możemy mówić o zapożyczeniu? Jeśli tak to już chyba w zupełnie innym sensie niż przy konstruowaniu M60. Louis Stange był dość doświadczonym konstruktorem i jako taki znał różne rozwiązania konstrukcyjne broni, które istniały. Jak każdy w jego profesji na pewno wiele z nich analizował, a co za tym idzie korzystał też w rozwiązań powstałych wcześniej. W sumie jest bardzo mało broni, w których znajdziemy coś nowego czego nie było wcześniej. Większość konstrukcji (poza tymi "pionierskimi") to kompilacje rozwiązań powstałych wcześniej, zupełnie nowych elementów i rozwiązań jest bardzo niewiele. W chwili gdy powstawał FG.42 to już większość rozwiązań zasad działania broni automatycznej było gdzieś zastosowane, w kwestii ryglowania też już niewiele można było dodać... pozostało korzystać z tego co już kiedyś ktoś wymyślił i zastosował - a konstruowanie broni broni polegało na trafnym wyborze elementów, kompilacji tych rozwiązań i ukształtowaniu tego pod własne potrzeby.
  13. Artyleria

    Jeśli chodzi o włoskie działa to o ile się orientuję zdobyto dość duże zapasy amunicji do nich. Nawet w różnych wspomnieniach z walk w Afryce Północnej pisuje się, że czasem jednostki artylerii używały dodatkowo włoskich, zdobycznych dział, bo momentami tej zdobycznej amunicji włoskiej mieli więcej niż zapasu amunicji do własnych etatowych dział.
  14. Jan Paweł II

    I jesteś przekonany, że powodem "odpływu wiernych" były uregulowania wspomnianego soboru, a nie że było odwrotnie - czyli był on m.in. próbą zahamowania tego odpływu? Zmniejszanie się ludzi będących pod wpływem religii jest akurat dość naturalnym procesem wraz z rozwojem cywilizacyjnym - szczególnie w formach co bardziej ortodoksyjnych, a poprzez liberalizację i uwspółcześnienie pewnych kwestii Krk usiłował i dalej usiłuje ten naturalny proces po prostu osłabić. A te statystyki podają powody odejścia od religijności? Czy może tylko liczby wyznawców, aktywnych wyznawców itp.? Bo jak to drugie to patrze wyżej... Proponowałbym sięgnąć do badań statystycznych, które wchodzą nieco głębiej niż tylko do liczby teoretycznych wyznawców... takowe pojawiły się choćby przy okazji ostatnich zmian na "watykańskim tronie", pewnie dałoby się je odszukać. Wyraźnie pokazują, że choć istnieje duża grupa ludzi (większość) deklarująca ogólnie "wiarę w boga" to jednocześnie szczegółowe pytania pokazują, że już niekoniecznie te same osoby są w zgodzie z pewnymi "fundamentami" katolicyzmu (a dotyczą około połowy tych ogólnie deklarujących wiarę). Liczby te zresztą są "dziwnie" zbieżne z danymi, które podaje sam Krk - a dotyczącymi aktywności tzw. "wiernych". Akurat działania JPII w materii popularyzacji ich wyznania raczej nieco hamowały proces odchodzenia od religii niż ten proces pogłębiały. Poprzez medialność, pewną otwartość na innych i pewne przejawy tolerancji powodował, że ta religia była dla wielu "bardziej strawna". Fanatycy byli i będą - o nich raczej hierarchowie martwić się nie muszą, ich walka o utrzymanie swojego statusu polega raczej na utrzymaniu tych, którzy fanatykami nie są i w ogóle daleko im do tego - bo ci mogą w sumie w każdej chwili odejść od instytucjonalnej religii... wcale przy tym nie rezygnując ogólnie z "wiary w boga". Sytuacja w sumie podobna do polityki (bo to w sumie też jest pewnego rodzaju polityka) - partie mają swoje twarde i wierne elektoraty, które w sumie pójdą za nimi bez względu na wszystko - ale "walka" się toczy o ten "elektorat chwiejny", bo to on (będąc większością) decyduje o sukcesie. Pamiętaj, że ludzie mający dorosłe dzieci mogą również głosować nie tylko w imię swoich spodziewanych korzyści, ale również w imię spodziewanych korzyści dla tych swoich dorosłych dzieci... co jest dość naturalne i zrozumiałe przecież. Ponadto te 500+ było tylko przykładem... napisałem zresztą "itd" bo analiza sloganów i obietnic wyborczych nie jest tematem tego wątku... to był tylko przykład i tyle. Wydaje mi się, że napisałem to wystarczająco zrozumiale o co mi chodzi. A ja napisałem coś innego? Twierdzę przecież, że o wiele więcej ludzi głosuje spodziewając się (niekoniecznie słusznie) korzyści dla siebie (slogany, obietnice, tzw. "kiełbasa wyborcza" itd.) niż ze względu na jakieś nakazy czy zakazy hierarchów kościelnych... choć wcale nie zaprzeczam istnieniu pewnej grupy fanatycznych wyznawców będących pod silnym wpływem tego "co z ambony". Jak rozumiem to Ty jesteś za to "wybitnym znawcą tematu"... z racji tego, że podawana tutaj za przykład Twoja matka słucha i kieruje się głosem "radia czy TV z Torunia"?
  15. Jan Paweł II

    Nie zaprzeczam.... Jednak zdecydowana większość ich elektoratu to ludzie liczący na rozpasany socjal, których do głosowania przekonały wymierne korzyści w postaci 500+ itd. Co zabawniej to jest w sporej części dawny elektorat partii lewicowych typu SLD. Nie głosują wg nakazów kleru, a wg spodziewanych korzyści dla siebie i swoich bliskich. Ale oni przecież to głoszą z ambon i w swoich mediach... To, że niekoniecznie zgadzają się z takim podejściem ich mniej ortodoksyjni wyznawcy to już inna kwestia. Zresztą nie dotyczy to tylko aborcji, która w sumie (z powodów podanych wcześniej.... oraz z innych - choćby z takich, że w pewnym wieku człowieka bardziej obchodzi eutanazja niż aborcja) interesuje coraz mniejszą grupę ludzi, ale też innych kwestii związanych z religią, którą niby wyznają Nie masz racji... Akurat tą medialność wspomniany papież osiągnął poprzez właśnie liberalizm i niezrażanie do kościelnej hierarchii ludzi niebędących fanatykami religijnymi, ludzi dla których religia niby jest czymś w ich życiu, ale nie stanowi specjalnie ważnego elementu, a nawet ludzi którzy nie byli wyznawcami katolicyzmu, ale jednocześnie nie byli jej zagorzałymi przeciwnikami. To właśnie otwarte i w pewnym stopniu liberalne podejście (przynajmniej na pokaz) przysporzyło temu papieżowi tej medialnej popularności, jakiej nie mieli jego poprzednicy i jakiej nie miał jego następca. Ludzie tak naprawdę nie chcą żadnych "twardych zasad"... tak naprawdę ci wierzący to chcą mieć swoją nadzieję na to, że "jest coś po śmierci", ale jednocześnie chcą żyć w tym "doczesnym życiu" tak by było im jak najwygodniej i najweselej. Stąd we współczesnym świecie nie sprawdza się system nakazowy w zasadzie przy żadnej ideologii. Oczywiście mówimy o krajach rozwiniętych itp. Wyborców nie interesuje (w zdecydowanej większości) czy kandydat jest wyznawcą jakiegoś boga - tylko co im oferuje (zwykle obiecuje tylko... ale to już inna kwestia) gdy go wybiorą. Ludzie głosują zwykle wg spodziewanych dla siebie korzyści związanych z danym wyborem. Średniowiecze już dawno minęło... ludzi (w rozwiniętych krajach oczywiście) nie kształtuje już od dawna wiara w nadprzyrodzone moce i jej rzekomi przedstawiciele. Faktycznie kobiety wydają się być bardziej podatne na kwestie religijne... ale czy nie sądzisz, że wynika to z faktu, że właśnie mężczyźni generalnie bardziej nie lubią gdy im się coś nakazuje? I stąd ich nieco inny stosunek do tych głoszonych religijnych nakazów... Zresztą nie tylko to - facet np. z zasady przejmuje się mniej tym "co ludzie powiedzą", a więc ta tak powszechna obecnie religijność na pokaz (ale przecież nie tylko obecnie, dawniej też) zdecydowanie mniej go obchodzi. Ludzie wcale nie chcą "twardych zasad", w zasadzie nawet nie chcą by im zbyt wiele narzucano... chcą żyć szczęśliwie i przy okazji oszukiwać samych siebie, że śmierć to nie koniec... Zauważ co się dzieje gdy jakiś hierarcha kościelny coś "walnie" przesadnego i dosadnego ... Zaraz odcina się od tego duża część ludzi na co dzień będących wyznawcami ich religii, możesz wtedy od wielu z nich usłyszeć słowa, że oni "wierzą w boga, a nie w księdza" i żeby ich z tymi słowami hierarchów nie łączyć. Jesteś w błędzie oceniając omawianego papieża... on właśnie potrafił odnieść sukces poprzez bycie strawnym dla większej ilości ludzi niż jego poprzednicy. Miał po prostu dobrze opanowaną "taktykę medialną" i w ogóle podejście do zwyczajnych ludzi i dlatego potrafił zjednać sobie tych dla których religia była i jest jakimś marginesem życia - czyli w zasadzie zdecydowaną większość formalnych wyznawców.
  16. Jan Paweł II

    A tak z ciekawości co chciałbyś przez to uzyskać? Jak rozumiem marginalizację tego wyznania w Polsce? Jak dla mnie super... tyle, że nierealne bo ta instytucja sobie doskonale funkcjonuje od kilkunastu wieków właśnie dlatego, że potrafi się przystosować do zmiennej sytuacji naokoło niej. Potępić sobie coś można... tylko co z tego wynika? Jak się potępi to co ludowi pasuje to akurat uzyska się tylko to, że lud będzie miał to "potępienie" gdzieś, a przy okazji wiele innych rzeczy naokoło tego. Zabronić? No to już rewelacja jak dla mnie... z zasady odniesie to skutek dokładnie odwrotny do zamierzonego, bo procent fanatyków religijnych jest znikomy w rozwiniętych społeczeństwach. Ludzie (w zdecydowanej większości) nie idą głosować na A czy B bo tak im każe jakiś papież czy lokalny hierarcha (choć mogą sobie do kościoła latać co niedzielę i regularnie tacę zasilać) - a dlatego, że widzą w takim, a nie innym wyborze dla siebie określone korzyści... czy mają rację i nie ulegają po prostu tzw. "kiełbasie wyborczej" czy swoim własnym błędnym ocenom polityków i ich obietnic to już inna kwestia. O mentalności społeczeństwa, które akurat nielubi wszelakich zakazów i czasem nawet jak "po dobroci" by coś nawet poparło - to w formie nakazowej tego nie zrobi, a nawet "będzie przeciw" na zasadzie - nie będzie mi tu ktoś mówił co mam robić we własnym życiu, bo nic mu do tego. Ludzie sobie cenią wolność, nawet jak jest ona pozorna... lepszy skutek to im coś wmówić, ich otumanić niż im nakazywać czy zakazywać. Zabronić głosować za wstąpieniem do UE? Jeszcze śmieszniejsze... a niby co ludźmi kierowało przy tym głosowaniu? Też spodziewanymi korzyściami, które w sumie dla wielu okazały się jak najbardziej realnymi. Ogólnie to ciekaw jestem czemu sądzisz, że wybory w głosowaniu są dokonywane na podstawie nakazów religijnych głoszonych przez hierarchów? Jaki procent zwraca na to uwagę? Ilu jest tych fanatyków robiących to co im w takich sprawach nakazuje jakiś papież, biskup czy proboszcz lokalnej parafii? Oni gadają swoje, a ludzie robią swoje... Robią to co im nakazuje ich religia w sumie tylko wtedy gdy im to pasuje... lub przynajmniej zanadto nie utrudnia życia. Ekskomuniki? No super - tylko jak twierdzisz dla "komunistów" (tych prawdziwych kierujących się odpowiednią ideologią) to raczej żaden z nich się tym specjalnie nie przejmie, bo ta ideologia z założenia raczej odrzuca siły nadprzyrodzone, a co za tym idzie nakazy (w sumie samozwańczych) przedstawicieli tych wyimaginowanych "nadprzyrodzonych mocy". Wykluczanie formalne z grona wyznawców danej religii też raczej odniesie skutek odwrotny od zamierzonego - jednych się wykluczy, inni sami odejdą mając podobne poglądy, a dla kolejnych będzie to tylko "cyrk" powodujący uśmiech politowania. Takimi pomysłami wykazujesz całkowity brak "taktycznego myślenia", którego akurat nie można odmówić ani omawianej postaci, ani jemu podobnym. Oni doskonale wiedzą, że ilość fanatycznych wyznawców jest w sumie niewielka czy wręcz marginalna, a więc kluczem do ich sukcesu jest właśnie lawirowanie tak, aby nie odstraszać, a nawet przyciągać tych umiarkowanych... bo to w sumie biznes rządzący się odpowiednimi prawidłami - im więcej aktywnych wyznawców tym większe dochody ich "firmy", a tym samy lepsze życie hierarchów. Podobnie jak potrzebne jest im w miarę przychylne spojrzenie przeciwników... na tyle by nie być zwalczanym, a tolerowanym, a jeszcze lepiej jak jest to jakiś "cichy pakt", bo to daje korzyści. Aborcjoniści? Kiedy? Dzisiaj czy w latach 80-tych i początku 90-tych? Dzisiaj to sobie możesz potępiać ostrzej kwestie aborcyjne, bo coraz mniej ludzi to po prostu obchodzi... wobec powszechnej, dostępnej i coraz skuteczniejszej antykoncepcji potrzeby zmalały i w sumie najbardziej dotyczą problematyki uszkodzonych płodów, kwestii zdrowotnych ciężarnych itp. Nie jest to jak dawniej problem dotykający szerokie masy społeczeństwa (bo większość jednak potrafi skutecznie zapobiegać i ma ku temu możliwości... czego nie było w PRL-u i tuż po nim), a tylko niewielkiej liczby przypadków (problemy wspomniane wcześniej) - a co za tym idzie to większość ludzi ma to gdzieś, co powoduje, że można sobie wymyślać zakazy , bo dla większości to coś o czym ewentualnie można pogadać i nawet się pokłócić, ale w sumie nie dotyka ich to osobiście i raczej się z takimi problemami nie liczą.
  17. Czołgi

    Raczej gazy prochowe, które po każdym wystrzale z licznych km'ów i dwóch dział pozostawały w środku Problemem były zarówno spaliny, jak i gazy prochowe... podobno (bo nie spotkałem się z liczbami, a tylko ze stwierdzeniem) straty w brytyjskim Korpusie Czołgów na skutek zatrucia spalinami i gazami prochowymi przewyższały te wynikające z działań bojowych. W każdym razie Korpus Czołgów w wyniku działań bojowych stracił 4288 ludzi (zabitych i rannych). A co do przyczyn wcześniej poruszanych strat od ognia artylerii to można znaleźć przykłady starć gdzie połowa strat czołgów to był właśnie bezpośredni ogień artylerii polowej, czasem mniej bo choć ta przyczyna "wypadania z walki" malała wraz z kolejnymi (coraz sprawniejszymi) odmianami czołgów to na pierwszym miejscu do końca wojny utrzymała się przyczyna awaria lub/i ugrzęźnięcie pojazdu. Ale pod koniec wojny ilość strat od ognia artylerii zaczęło się zbliżać do poziomu awarii/ugrzęźnięcia - choć we wcześniejszych starciach były to proporcje 4:1 czy 3:1 na "korzyść" wszelkich awarii i ugrzęźnięcia pojazdów.
  18. Wojna o Falklandy - Malwiny

    Po raz kolejny - nie ma samolotu czy pocisku rakietowego, które są "niewykrywalne". Poruszający się obiekt ma SPO mniejsze lub większe, jak ma odpowiednio małe to trudno go wykryć na tle "tła". Poczytaj coś poważniejszego w temacie... dowiesz się, że Exocety były wykrywane, ale ówczesne systemy obrony powietrznej okrętów miały problem z naprowadzeniem własnych rakiet na nisko i szybko lecący mały cel. Zresztą co więcej Exocety są dość odporne... po wojnie o Falklandy w WB robiono testy ich zwalczania za pomocą zmodernizowanych rakiet Sea Wolf i nawet ciężko uszkodzone wybuchem Exocety potrafiły jeszcze przez około 1km kontynuować lot w kierunku celu. Jeśli wg Ciebie Exocety były wówczas "niewykrywalne" to jak wyjaśnisz zdarzenie z 30 V 82 gdy Exocet wystrzelony (w kierunku HMS Invincible) przez pilotującego Super Etendarda kmdr ppor. Alejandro Francisco został wykryty z dużej odległości... Do niego i do dwóch nadlatujących Skyhawków HMS Exeter zaczął strzelać rakietami Sea Dart (zestrzelił oba Skyhawki, ale chybił do Exoceta), a fregata HMS Avenger gdy pocisk wszedł w zasięg jej działa zaczęła strzelać z automatycznej armaty 114mm. Exocet został zestrzelony pociskiem tego działa w odległości 14km od okrętu. Przykłady zestrzelania Exoceta pokazują, ze jednak można - choć w czasie wojny o Falklandy było to bardzo trudne i trochę szczęścia trzeba było mieć. Bardziej skuteczne było zakłócanie radaru rakiety przez wystrzeliwane "pułapki radarowe". Jak rozumiem spowodowanie, że rakieta zgubiła cel (lotniskowiec Hermes) to jest to "nic nie dało"? Faktycznie gdy rakieta skierowała się na kontenerowiec to już wystrzelenie przez niego "pułapek" nic nie dało... tylko, że to były tylko pułapki (to był tylko cywilny statek "na szybko" dostosowany do "służby") wystrzeliwane tylko z niego (lotniskowce były chronione przez pułapki z okrętów eskorty i śmigłowców... było ich po prostu wiele), a sam kontenerowiec miał poustawiane na burtach piętrowo kontenery (aby osłonić prowizoryczne lądowisko) i miał przez to bardzo duże SPO. Czy trafiła jedna czy dwie nie jest do końca pewne... podobno większość źródeł jest zgodna, że tylko jeden (za wspomnianym już Nadolskim) - natomiast raczej nikt nie przeczy, że piloci Super Etendardów celowali w największe "echo" pośrodku zespołu okrętów - czyli nie mógł to być Atlantic Conveyor (był na innej pozycji), a był to któryś z lotniskowców... najprawdopodobniej Hermes. A gdzie napisałem, że Exocet jest naprowadzany w sposób wymagający stałego wskazywania mu celu przez radar samolotu, który wystrzeliwuje rakietę? Exocet ma własny radar aktywny... jednak przed wystrzeleniem Exoceta samolot musi włączyć swój radar (wtedy łatwo go wykryć i wykrywa się fakt, że jest się "namierzonym") i wskazać rakiecie pożądany cel. Po wystrzeleniu faktycznie dalej Exocet kieruje się wskazaniami swojego radaru... ale najpierw trzeba rakiecie wskazać to w co ma trafić, bo niby skąd inaczej rakieta "by wiedziała" w co ma trafić, skąd miałaby znać "intencję" pilota? Rakiecie trzeba najpierw wskazać cel w który ma trafić. Ataki Super Etendardów polegały na tym, że samoloty na małej wysokości z wyłączonymi radarami zbliżały się na kilkadziesiąt kilometrów do przewidywanej pozycji okrętów przeciwka, po czym wznosiły się na 150-200m i włączały radary... wykrywały okręty, wskazywały rakiecie pożądany cel (celowali w lotniskowce, a więc wskazywali największe echo w formacji) i wystrzeliwały rakietę, po czym wyłączały radary rozbiły zwrot i schodziły ponownie "tuż nad wodę". Rakieta klasy "wystrzel i zapomnij" sama podążała do celu kierując się wskazaniami własnego radaru... jeżeli na skutek przeciwdziałania (zakłócania "pułapkami radarowymi") zgubienia celu straciła namiar to mogla skierować się na inne "echo" widoczne na swoim radarze. No i tak oberwał Atlantic Conveyor... rakieta zboczyła z kursu na skutek zakłócania wystrzeliwanymi "pułapkami radarowymi" i znalazła sobie inne duże "echo" (kontenerowiec miał duże SPO). A jednak wyraźnie na HMS Glamorgan nie odprawiano modłów, tylko po wykryciu rakiety okręt przyspieszył do 24 węzłów, wykonał zwrot ustawiając się rufą do rakiety, wystrzelił "pułapki radarowe" i wystrzelił rakietę Sea Cat. W efekcie jedna rakieta trafiła w hangar, a druga w morze.
  19. Wojna o Falklandy - Malwiny

    Nie ma pocisków rakietowych niewykrywalnych dla radaru są tylko łatwiej lub trudniej wykrywalne.... a Exocety jak najbardziej wykrywalne były. Podczas ataku 4 V na Shefielda rakiety odpalono z odległości 37 km - piloci wznieśli na 150m w odległości 46 km od celu i włączyli stacje radarowe. Wykryli dwa cele, z których jeden wzięli za lotniskowiec. Wprowadzenie danych trwało 30 sekund i pociski odpalono o 11.02. Samoloty zostały wykryte i namierzone przez HMS Glasgow (radar kierowania ogniem 909), a same rakiety zarówno przez radar niszczyciela Glasgow, jak i przez jego pokładowego Lynxa. Problem w tym, że HMS Shefield i HMS Coventry miały w tym momencie wyłączone systemy radarowe zarówno aktywne, jak i pasywne... Exoceta wykryto wzrokowo z Sheffielda dopiero w ostatniej chwili, a sam okręt nie wystrzelił zakłóceń - bo w pierwszej chwili uznali informację z Glasgow za fałszywą. Pozostałe niszczyciele w strefie zagrożenia wystrzeliły zakłócenia radarowe (chaff), a Glasgow próbował zestrzelić Exoceta za pomocą Sea Darta. Tyle, że o ile rakietę wykryto to radar 909 nie był w stanie namierzyć celu dla skutecznego wystrzelenia Sea Darta. Jest różnica pomiędzy "wykryć", a "namierzyć"... nie zawsze radar mający możliwość wykrycia jest w stanie skutecznie namierzyć cel by wystrzelić pociski obronne. W przypadku z 25 V faktycznie trudno jednoznacznie stwierdzić czy HMS Invincible strzelał do Exoceta czy do jakiegoś celu pozornego, bo zakłóceń postawiono tyle, że mogło być i tak, i tak. Przydało się jak najbardziej bo okręty zespołu stawiały zakłócenia w obronie lotniskowców i swoim własnym... oberwał kontenerowiec nie będący chroniony przez inne okręty - a do tego ustawione na burtach kontenery dawały bardzo duże SPO co ułatwiało naprowadzenia się na niego rakiet. A nie tyle "po zachowaniu pewnie poznał" co po włączonych radarach służących do naprowadzania pocisków rakietowych... jak cię ktoś na wojnie czymś takim namierza to z zasady by do ciebie strzelić. W tym przypadku trudno już było o wykrycie rakiet czymkolwiek bo na skutek natychmiastowego zakłócania zrobiła się im na ekranach zapewne taka "sieczka", że nie tylko rakiety z małym SPO już zauważyć nie mogli. Jeszcze w kwestii wykrywalności Exocetów... Nawet jeżeli radar nie wykryje samego pocisku to jest jeszcze jeden element, który może spowodować wykrycie pocisku przez systemy obronne okrętu - Exocet posługuje się własnym radarem aktywnym. Możesz nie wykryć rakiety z niewielkim SPO, ale aktywne radary są jak najbardziej wykrywalne. Dlatego zresztą samoloty z zasady nie latają z włączonymi radarami, a tylko włączają je w chwili gdy są im potrzebne do wykrycia i namierzenia celu. Bo pracujący radar stosunkowo łatwo wykryć. Pociski są też wykrywane wzrokowo - gdy w nocy z 11 na 12 VI odpalono dwa Exocety z lądu to wykryto je właśnie wzrokowo i niszczyciel HMS Glamorgan zdążył zwiększyć prędkość, zrobić zwrot rufą do rakiet i wystrzelić zakłocenia oraz odpalić rakietę Sea Cat, która jednak eksplodowała za celem. Niszczyciel dostał jednym Exocetem w hangar, a drugi Exoccet spudłował - trudno stwierdzić czy na skutek zakłóceń czy miał na to wpływ bliski wybuch Sea Cata. W każdym razie w 1982 w wojnie o Falklandy jak najbardziej Exocety wykrywane przez systemy okrętów były... inna sprawa, że był problem z naprowadzaniem na nie własnych rakiet obronnych, ale wykrycie pocisków dawało czas przeciwdziałanie w postaci manewrów oraz zakłóceń radarów Exocetów. Też kiedyś... moim zdaniem pozycja Nadolskiego jest bardziej wartościowa, dokładniej opracowana i obszerniejsza. Wykrywanie Exocetów opisuje nie tylko Nadolski, swego czasu (1995) był dwuczęściowy artykuł o Exocetach w nTW i tam też o wykrywaniu tych rakiet było... No cóż... akurat możliwości posiadania Exocetów byliśmy dość bliscy, bo zakontraktowane śmigłowce H225M w wersji morskiej (miało takich być 16) jak najbardziej mają możliwość przenoszenia Exocetów i skutecznego zwalczania nawet sporych okrętów. Tyle, że obecna władza kontrakt na śmigłowce z powodów politycznych uwaliła gdy dorwali się do tego "koryta" i raczej na jakieś skuteczne zwalczanie okrętów ewentualnego przeciwnika nie mamy w najbliższym czasie co liczyć... na nowoczesne śmigłowce dla naszej armii czy MW też raczej nie.
  20. Czołgi

    Polemizowałbym z tym stwierdzeniem o niewielkim bezpośredniego trafienia artyleryjskiego... Tam gdzie opisuje się szczegółowo walki czołgów w PWS i gdzie wylicza się straty i ich przyczyny w poszczególnych starciach z udziałem czołgów to jednak widać, że ogień artylerii był główną przyczyną zniszczenia tych pojazdów, a te same straty czołgów w walce były jednak spore. Wyspecjalizowanej artylerii ppanc. nie było - ale też czołgi stanowiły duży i wolno poruszający się cel... ogień bezpośredni dział polowych był jednak przyczyną dużych strat czołgów w PWS.
  21. Wojna o Falklandy - Malwiny

    Nie... oba samoloty stanowiły formację - wystartowały o 14.28 z Rio Grande i tankowały po drodze z KC-130H. Pilotami byli kmdr ppor. Roberto Curilvic i kpt. Julio Barraza z 2. EACA - zadaniem było zaatakowanie brytyjskich lotniskowców. Rakiety (każdy samolot przenosił jedną - pod drugim skrzydłem mieli zapasowy zbiornik) odpalili z odległości 48 km celując w największe echo w zgrupowaniu brytyjskiego zespołu i natychmiast zawrócili. Najprawdopodobniej tym największym obiektem na radarze do którego celowali był HMS Hermes... Rakieta, która trafiła Atlantic Conveyor przeszła przez "pułapki radarowe" wystrzelone przez fregatę HMS Ambusscade i zgubiła cel... i po lekkim zakręcie jej radar namierzył jedyny duży cel nie ochroniony zakłóceniami czyli kontenerowiec. Rakieta po trafieniu zresztą nie najprawdopodobniej eksplodowała (choć też nie jest to pewne), ale trafiła w pokład gdzie były zaparkowane ciężarówki z paliwem i spowodowała pożar, którego nie udało się opanować. W kierunku drugiej rakietę HMS Invincible wystrzelił 6 rakiet Sea Dart... tyle, że nie wiadomo czy trafiły czy rakieta sama na skutek zakłóceń lub braku paliwa spadła do wody. Zresztą to też jest wątpliwe bo nie można też wykluczyć, że Invincible strzelał do celów pozornych... było sporo zakłóceń - stawiały je zarówno okrętu zespołu jak i poderwane w chwili wykrycia samolotów argentyńskich śmigłowce Lynx z 815 dywizjonu. Exocety wystrzelono bowiem o 16.41, Atlantic Conveyor został trafiony o 16.42, a Invincible strzelał do rzekomej drugiej rakiety godzinę później (17.42). Oficjalny raport RN twierdzi o trafieniu kontenerowca dwoma rakietami, ale ponoć większość źródeł jest zgodna, że trafiła tylko jedna rakieta. CO do wiedzy pilota to pewnie faktycznie dowiedział się o tym na lotnisku - Super Etendardy natychmiast po wystrzeleniu rakiet zrobiły zwrot i skierowały się do bazy. Natomiast początkowo myślano, że faktycznie trafili w lotniskowiec - bo cała sytuacja zbiegła się z komunikatem BBC na temat trafienia i ciężkiego uszkodzenia (nie wymieniono ani nazwy, ani klasy okrętu) niszczyciela HMS Coventry - co miało miejsce nieco wcześniej bo o 15.21 okręt trafiły 3 bomby zrzucone przez Skyhawka pilotowanego przez por. Mariano Velasco. W każdym razie powyższe na podstawie: książki Ł.M.Nadolskiego "Falklandy 1982 Operacje lotnicze" - opracowana dość solidnie (dzień po dniu, wiele szczegółów), spora bibliografia, a autor stara się w przypadkach niejednoznacznych przedstawić nie tylko jedną wersję zdarzeń... wskazując na najbardziej prawdopodobną.
  22. Najlepszy karabin maszynowy II wojny światowej

    Jak rozumiem rozmawiamy o bitwie pod Cambrai z listopada 1917 gdzie używano czołgów Mark IV, których część była uzbrojona w Lewisy.... bo wcześniejsze wozy i późniejszy Mark V i czołgi Whipet (brały udział w bitwie pod Cambrai, ale tej pod koniec września 1918) były uzbrojone w km-y Hotchkiss. W czołgach "żeńskich" Mark I - III używano też 4 Vickersów (obok 2 Hotchkissów). Chłodzenie Lewisa polegało na wymuszonym obiegu powietrza wokół lufy - realizowano to poprzez "chłodnicę", która otaczała lufę i była otwarta z obu stron. Podczas strzelania gazy prochowe niejako "wysysały" powietrze z wnętrza osłony lufy, a chłodne powietrze było "wciągane" do wnętrza osłony przez tylny otwór w osłonie. Powodowało to ruch powietrza wokół lufy i jej chłodzenie. Dyskusyjna jest sprawność takiego systemu, ale coś tam dawało... a sama idea (w innym wykonaniu) odżyła całkiem niedawno w rosyjskim Pieczeniegu (w celu uniknięcia konieczności wymiany lufy broni broni wywodzącej się z PKM - można z takiej lufy oddać 600 strzałów, a nie 400 jak w PKM). Tyle, że system z Lewisa to się jakoś tam sprawdzał w sytuacji gdy "chłodnica" zasysała w miarę chłodne powietrze z otoczenia karabinu... natomiast umieszczony w jarzmie czołgu Mark IV Lewis miał tylna część osłony lufy wewnątrz i zasysał powietrze z wnętrza czołgu, a tam było akurat dość gorąco. Do tego Lewis miał szybkostrzelność 600 strz./min, a czołgowy Hotchkiss tylko 400 strz./min (lufa nagrzewała się szybciej... bo raczej z tych czołgów to "walono" długimi seriami). Hotchkis akurat w polu był bardziej wrażliwy na zanieczyszczenia od Lewisa - tyle, że w czołgu to nie miało większego znaczenia. Natomiast w ciasnym wnętrzu czołgu "sztywne taśmy" Hotchkisa były wygodniejsze od wymieniania dyskowych magazynków Lewisa. W zasadzie to były główne przyczyny dlaczego pomysł zastąpienia w czołgach Hotchkisów Lewisami skończył się tak szybko jak się zaczął (miała je tylko część czołgów Mark IV). Co do "przestrzelania chłodnicy" to faktycznie przedziurawienie chłodnicy skutkowało gorszym chłodzeniem - bo "dziurawa chłodnica" traciła możliwość wymuszania obiegu powietrza wokół lufy... idea polegała na tym, że "zasysało" z tyłu i "przepychało" do przodu - co wymagało tylko dwóch otworów - z przodu i z tyłu. Gdy to było nieszczelne (dziura w osłonie) to działać w zasadzie przestawało. PS. Przy okazji polecam książkę mjr Ostrowskiego z 1930 (o tyle cenne, że to spojrzenie ówczesnych - albo mających doświadczenia bojowe z opisywaną bronią, albo informacje o jej funkcjonowaniu w polu "z pierwszej ręki") o karabinach maszynowych (m.in. spory rozdział o Lewisie) - http://zbrojownia.cbw.wp.mil.pl:8080/dlibra/publication?id=2425&from=&dirids=1&tab=1&lp=1&QI=
  23. Wojny burskie 1880-1902

    Ano było... to właśnie podczas II wojny burskiej Brytyjczycy wprowadzili u siebie (w 1900) mundury w kolorze zwanym "khaki" (bo rozpoczęli tę wojnę jeszcze w swoich kolorowych mundurach z czerwonymi bluzami), którego nazwa wzięła się od słowa "pył" w języku hindi (walczyły tam m.in. jednostki z północnych Indii).
  24. Wojny burskie 1880-1902

    W zasadzie jedno i drugie.... Trzeba zdać sobie sprawę, że te "Enfieldy" z wojny burskiej to nieco inna broń niż powszechnie znany i doceniany SMLE - bo ten został przyjęty do uzbrojenia dopiero w grudniu 1902. Wcześniej armia brytyjska używała: - karabinów Lee-Metford Mk I wprowadzonych w grudniu 1888 oraz zmodyfikowanego dwa lata później Mk I*, - karabinów Lee-Metford Mk II produkowanych od października 1892, - karabinków Lee-Metford Mk I produkowanych od kwietnia 1892, - karabinów Lee-Enfield Mk I wprowadzonych w listopadzie 1895, - karabinów Lee-Enfield Mk I* wprowadzonych w sierpniu 1899, - karabinków Lee-Enfield Mk I wprowadzonych w sierpniu 1896. Lee-Metford od Lee-Enfielda różnił się w zasadzie konstrukcją lufy, przy praktycznie identycznych mechanizmach. Było to związane z amunicją - gdy wprowadzono kaliber .303 (7,7mm x 56R) to było to jeszcze nabój elaborowany prochem czarnym (Mk I) - miał wtedy prędkość pocz. ok. 560m/s. Dopiero Mk II z 1892 był elaborowany kordytem i miał prędkość początkową 630m/s... tylko zaczęły się wtedy problemy z erozją luf i musiano zmienić sposób ich bruzdowania (stąd Lee-Enfield czyli zamek i mechanizmy Lee i lufa Enfield). Tylko, że dalej nie była to jakaś zbyt dobra amunicja - jeszcze Mk IV z 1904 był pociskiem owalnym, a dopiero pod koniec 1910 wprowadzono amunicję Mk VII z pociskami ostrołukowymi. Co więcej - karabiny i karabinki LM i LE miały wymienne magazynki (karabiny na 10 naboi, a kbk na 6), ale co z tego skoro żołnierze dostawali po dwa i ten drugi mocowano często łańcuszkiem by się nie zgubił (po to ucho przed magazynkiem). W zasadzie w walce broni tej używano jako jednostrzałowa (po odcięciu magazynka zasuwką - zawartość magazynka trzymano na "decydujący moment w walce") bo magazynki były ładowane pojedynczymi nabojami... łódki nabojowe wprowadzono dopiero wraz z SMLE czyli po wojnie burskiej. Brytyjczycy mieli więc teoretycznie lepszy karabin... lepiej pracujący i odporniejszy zamek i 10-nabojowy wymienny magazynek - tylko, że trudno było im to wykorzystać skoro amunicja była wtedy balistycznie kiepska, a cały pomysł pana Lee z pojemnym i wymiennym magazynkiem szedł w diabły bo żołnierz miał tylko jeden zapasowy, a magazynki musiał ładować pojedynczymi nabojami. Dopiero gdy (też na skutek właśnie doświadczeń wojny burskiej) dokonali odpowiednich zmian to powstało coś co potem w PWS i DWS mocno przewyższało Mausery. A na razie to zakupione (50-tys. - z czego dostarczono 37 tys.) przez ZAR w niemieckim DWM karabiny Mauser M1896 (w zasadzie to samo co M1895 dla Chile i M1893 dla Hiszpanii) w kalibrze 7mm x 57 miały tylko 5-nabojowy magazynek stały, ale ładowany szybko z 5-nabojowej łódki. Do tego amunicja 7mm x 57 była o wiele lepsza balistycznie (była już ostrołukowa) od ówczesnej brytyjskiej 7,7mm x 56R (Mk II). Inna sprawa, że wyszkolenie strzeleckie Burów też było lepsze... Brytyjskie wtedy jeszcze nie było za rewelacyjne, a do tego musieli walczyć z cywilami obytymi z bronią od dziecka. Do dzisiaj przeciętny poziom cywilów jest wyższy od przeciętnego poziomu strzeleckiego żołnierzy - bo żołnierz umie tylko tyle ile go nauczono i ile od niego się wymaga. To właśnie na skutek doświadczeń m.in. wojny burskiej w WB zmieniono wiele w systemie szkolenia i w efekcie w latach późniejszych osiągnęli wyższy poziom od swoich późniejszych przeciwników.
  25. Friendly fire - 1946-1990

    Taka ciekawostka z naszego podwórka - w 14.07.1970 podczas ćwiczeń UW doszło do przypadkowego zestrzelania czechosłowackiego Su-7 (pilot F. Kružík) przez polskiego MiG-21 (pilot H. Osierda). Sytuacja dość nietypowa - jeden samolot mający brać udział w pozorowanych walkach powietrznych miał defekt i "na szybko" podmieniono go maszyną z pary dyżurnej. Pilot w "ferworze walki" zapomniał, że ma podwieszone bojowe rakiety... przynajmniej tak zeznał. Czeski pilot przeżył, a Polska oddała w 1971 Czechosłowacji Su-7 (nr 6073 z 3 PLM-B) jako rekompensatę za stratę.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.