Skocz do zawartości

Razorblade1967

Użytkownicy
  • Zawartość

    807
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Razorblade1967

  1. Historyczna broń palna

    Wiele osób, choć tak naprawdę nie ma statystyk ile. Sam mam kilka sztuk - przede wszystkim repliki rewolwerów Colta. W jakim sensie? No jak w każdej broni celuje się i naciska spust ... Nie sprecyzowałeś o jaki rodzaj broni chodzi, a jest przynajmniej kilka: pistolety gładkolufowe i gwintowane z zamkami skałkowymi i kapiszonowymi, rewolwery kapiszonowe, karabiny skałkowe i kapiszonowe zarówno z lufami gwintowanymi, jak i bez gwintów, a w ramach tego broń zarówno wojskowa, jak i cywilna (różna specyfika), są też strzelby śrutowe kapiszonowe (ale i skałkowe), ale są tacy co strzelają nawet z muszkietów lontowych. Sprecyzuj dokładniej, bo inaczej to książkę można by napisać - ale już takową napisano czyli G.Nowak "Strzelanie z broni odprzodowej". Polecam zainteresowanym, takie kompendium wiedzy w pigułce, też dla tych którzy chcą po prostu dowiedzieć się jak się strzelało ze starej broni itp. Aby się nie rozpisywać skupię się na rewolwerach kapiszonowych. Jak się strzela w zasadzie tak samo jak z rewolweru na amunicję scaloną, tyle że czarny proch daje dużo dymu. Można używać pocisków (niekulistych) i kul. Celność broni zależy od jej rodzaju - bo inna będzie dla Colta Walker (broń .44 o masie 2kg i lufie 9 cali), a inna dla małego Colta Pocket (kaliber .31 masa 650g lufa 4 cale), ale generalnie nie odbiega zbytnio od przeciętnej broni współczesnej. Test, który kiedyś robiłem na potrzeby pewnego artykułu o tej broni - od góry Colt Walker, Dragoon i Navy, strzelanie na warunkach: odległość 25m, tarcza 23p (pole "10" - 9,5cm, pasy kolejne po 5cm), 6 strzałów w czasie max. 20 sekund. Zgrabny Navy bije "większych braci", ale wielki Walker, z długą lufą i możliwą dużą naważką prochu pokazuje klasę dopiero na 50m, a i na 75m można się skusić do sylwetek człowieka. Dla kieszonkowego Colta Pocketa - 15m, 5 szybkich strzałów (tyle komór ma bęben) - czyli jak dla broni na mały dystans do szybkiego użycia. Celność taka sobie - na poziomie XX-wiecznych "pistoletów kieszonkowych", ale ten rewolwer "w epoce" pełnił taką sama funkcję czyli mała, kieszonkowa broń do samoobrony na kilku, kilkunastu metrach. Tutaj stary filmik z naszej strzelnicy - - jakość niezbyt duża, bo kolega kręcił takim małym kieszonkowym aparacikiem (idiot-camera za 200 czy 300zł) w niezbyt dobry oświetleniu, ale coś tam widać w temacie strzelania z rewolwerów i nie tylko (widać też kawałek ładowania broni). W przypadku rewolwerów to sypiesz do komory proch i wkładasz filcową przybitkę (niektorzy sypią kaszę), a potem za pomocą dźwigni znajdującej się pod lufą wciskasz kulę do komory. I tak 5-6 razy zależy ile komór ma bęben. Potem zakładasz na kominki kapiszony i możesz strzelać - przeciętny czas przeładowania to jakieś 2-3 minuty (na spokojnie). Karabin kapiszonowy podobnie - proch do lufy, przybitka i kula we flejtuchu (natłuszczony kawałek tkaniny) potem kapiszon (w skałkowym proch na panewkę) - tyle że w karabinie masz kulę o nieco mniejszej średnicy od kalibru (np. dla kalibru .45 to kule .44 lub .445) bo prowadzenie zapewnia flejtuch, a w rewolwerze kula jest większa (dla kalibru .44 to .451, .454 lub .457), bo pocisk wchodzi do lufy od tyłu czyli jak w broni współczesnej. Oczywiście - co prawda do lat 50-tych XIX wieku broń wojskowa (poza karabinami strzelców) była gładkolufowa, to w zastosowaniu cywilnym (łowiectwo) była to już powszechnie broń gwintowana w czasach zapłonu skałkowego. Znowu zależy jaka? Jak powyżej - rewolwery kapiszonowe nie odbiegają dużo od broni współczesnej, a co do karabinów gwintowanych to różnie - bo różne było ich przeznaczenie. Są takie z których strzela się precyzyjnie na 300m (i więcej metrów), a są takie które służyły za "narzędzie" osadnika i rolnika np. w Ameryce Północnej, gdzie nie potrzebny był duży zasięg strzału, a wystarczało jak broń byłą cena na 150m. Oczywiście są i repliki gładkolufowej broni wojskowej z zapłonem skałkowym i ich celność jest słaba, bo służyły do walki w szykach. Są też wspomniane wojskowe karabiny gwintowanie strzelające pociskami typu Minie - akurat nie ma ale strzelałem z takowego karabinu kolegi i trafianie w obrębie "9" na tarczy wojskowej 23p (jakieś 20cm) na 200m z postawy siedzącej z podpórką praktycznie wychodziło mi od pierwszego strzału z nieznanej mi wówczas broni. Kupuje się tam gdzie inne rodzaje broni - czyli w sklepach z bronią. Tutaj po prostu kilka firm się wyspecjalizowało i mają spory asortyment np. "Kaliber" w Warszawie (broń firmy Uberti Pedersoli) czy SaquaroMike w Ozorkowie (specjalizacja to m.in. różna broń "westernowa" - zarówno rozdzielnego ładowania, jak i na amunicję scaloną) ... i jeszcze parę sklepów w Polsce, bez trudu do znalezienia w sieci. A postrzelać - na strzelnicy, bo jakby nie patrzeć jest to broń palna (nieważne, że bez pozwolenia) czyli w celu sportowym (rekreacja to też sport) i szkoleniowym można strzelać tylko na strzelnica. Strzelać "ślepakami" czyli samym prochem i przybitką można np. na rekonstrukcjach historycznych - wtedy się to łapie na "działalność artystyczną" i przepis o strzelaniu na strzelnicy nie obowiązuje.
  2. Celownik optyczny

    Co do TV to jestem akurat sceptyczny - co do przestrzelenia celownika optycznego, to akurat powszechnie znana sytuacja z filmu zdaje się "Snajper" z T.Berengerem miała faktycznie miejsce, a strzelcem był bardzo znany snajper USMC Carlos Hathcock. Historia funkcjonuje niestety "własnym życiem" i odległość strzału drastycznie wzrasta - nawet do 1km, co jest oczwiście niemożliwe ze względu na tor pocisku i jego kąt upadku. Moim zdaniem chodziło o strzał ze znacznie bliższej odległości. Zresztą o ile sam strzał jest raczej potwierdzony, to tak do końca nie wiadomo jaki był jego rzeczywisty efekt. Ile w tym przejściu pocisku przez celownik faktu, a ile ubarwienia historii. Faktem chyba jest, że Hathcock faktycznie strzelił na "błysk przyrządu optycznego" - czy jednak pocisk "przeszedł przez lunetę" czy może po prostu trafił w lunetę i potem rykoszetem zabił strzelca, tego tak na prawdę nie wiemy? Historia zbyt długo "żyje własnym życiem". Kiedyś (na początku lat 90-tych chyba) był cykl artykułów w jednym z czasopism "tematycznych" przedstawiających rzeczywiste historie, które albo stały się potem tematem scen z filmów (była historia tego strzału Hathcocka - ale odległość była o wiele bliższa niż dzisiejsze legendy) lub wręcz takie, które pokazane w filmie zostałyby chóralnie okrzyknięte jako nieprawdopodobne - a jednak zdarzyły się naprawdę, zresztą część z nich miała bardzo solidną dokumentację bo była to dokumentacja Honorowego Medalu Kongresu (a przy tym oni potrafią badać sprawę naprawdę wnikliwie). Życie i wojna potrafią naprawdę czasem zadziwić.
  3. Prawa do posiadania broni w Polsce

    Istotnie kiedyś tak było. Zapis o możliwości nabywania bez pozwolenia broni palnej wytworzonej przed rokiem 1850 po raz pierwszy został wprowadzony Rozporządzeniem Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 23 marca 1933 roku, które było aktem wykonawczym do Rozporządzenia Prezydenta RP z dnia 27 października 1932 roku nazwanym Prawem o broni, amunicji i materiałach wybuchowych. Zasada możliwości posiadania bez stosownych zezwoleń broni palnej sprzed 1850 roku została powtórzona w ustawie o broni, amunicji i materiałach wybuchowych z dnia 31 stycznia 1961 roku wydanej już w okresie PRL, która zastępowała wtedy akty prawne obowiązujące jeszcze przez wojną. Kolejna ustawa z dnia 21 maja 1999 roku nazwana już ustawą o broni i amunicji, obowiązująca zresztą z późniejszymi zmianami do dzisiaj również zezwalała na posiadanie broni palnej sprzed roku 1850 bez konieczności starania się o zezwolenie na broń. Do 2004 zapisy prawa pozwalały jednak tylko na posiadanie oryginałów historycznej broni palnej. Sytuacja zmieniła się wraz z ustawą o zmianie m.in. ustawy o broni i amunicji z dnia 14 lutego 2003 roku, która weszła w życie w dniu 1 stycznia 2004 roku. Artykuł 11 ustawy o broni i amunicji dopuścił posiadanie bez zezwolenia broni palnej wytworzonej przed rokiem 1850 lub replik tej broni. Taki stan prawny obowiązywał do marca 2011. Wraz z nowelizacją ustawy o broni i amunicji oraz ustawy o wykonywaniu działalności gospodarczej z zakresie wytwarzania i obrotu materiałami wybuchowymi, bronią, amunicją ..., która nastąpiła w dniu 5 stycznia 2011 roku, a weszła w życie 10 marca br. zapis dotyczący tej broni otrzymał brzmienie: Pozwolenia na broń nie wymaga się w przypadku: [...] 10) posiadania broni palnej rozdzielnego ładowania, wytworzonej przed rokiem 1885 oraz replik tej broni; Zapis ten zresztą jest wynikiem sporów podczas prac komisji sejmowej, bo część wnioskujących chciała wprowadzić granicę roku 1885 (do czasu wynalezienia prochu bezdymnego) i nie ograniczać tego do rozdzielnego ładowania. Nie zdobyło to akceptacji i wprowadzono zapis o "rozdzielnym ładowaniu" no i powstało takie trochę dziwne zestawienie rodzaju broni oraz roku, który w sumie nic w temacie broni rozdzielnego ładowania nie znaczy i w sumie nie ma sensu - skoro wyraźnie zapisano, że bez pozwolenia można mieć broń rozdzielnego ładowania. To pozostałość po zapisie, który został zmieniony ... i chyba po prostu nikt się dalej nad tym nie zastanowił. Bo skoro jest zapis o rozdzielnym ładowaniu to nijak broń nie będąca repliką, nie stanowi większego "zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego" niż ta która repliką jest. Ale to po prostu efekt znanego u nas niestety pisania prawa "na kolanie". A przy okazji zmiana w ustawie o wykonywaniu działalności gospodarczej z zakresie wytwarzania i obrotu materiałami wybuchowymi, bronią, amunicją ... uregulowała dokładnie kwestię nabywania czarnego prochu (z czym wcześniej były problemy) - jako dokument pozwalający na nabycie tego materiału miotającego określając Europejską Kartę Broni Palnej. Znowu niby trochę bez sensu - bo to dokument stworzony dla przewozu broni w obrębie UE, ale z drugiej strony jego uzyskanie jest dla użytkownika broni najprostsze i najmniej kosztowne (tylko zdjęcie i opłata skarbowa 105zł - zwykle w 7 dni od złożenia wniosku przychodzi pocztą). Gdyby wprowadzono (co tu ukrywać logiczniejszą z punktu widzenia prawa) rejestrację broni - to koszty i formalności dla posiadacza broni byłyby wyższe, a ograniczenia większe. A tak EKBP nie ma żadnych warunków - posiadasz broń legalnie, to dostajesz EKBP. Jedynym warunkiem jest posiadanie takiej broni. PS. Widzę, że secesjonista był pierwszy, ale już nie będę kasował posta ... skoro "Forum historyczne" to niech będzie trochę "historii prawa w Polsce". Edycja: PS2 - Może moderator wydzieli posty dotyczące kwestii prawa do posiadania broni w Polsce (od postu nr 12, z cytatem z mojego postu np.11 czyli drugiej połowy tegoż postu - mojej odpowiedzi na stwierdzenie Kolegi Moradin10) - sądzę, że można i w tym temacie podyskutować, skoro jak widać wiedza u niektórych jest słaba, a u niektórych nieco przestarzała. // piterzx: Moderator po powrocie z urlopu wydzielił Zapraszam do dyskusji
  4. Celownik optyczny

    Każdą broń trzeba od czasu do czasu przystrzelać - tym częściej im intensywniej bywa użytkowana. Jak najbardziej dotyczy to broni z celownikiem optycznym jednak stosunkowo wrażliwym. Co do SWD to akurat nie zauważam aby "osobniczo" wymagał tej czynności jakoś częściej niż podobna broń. Prawdopodobnie opinia ma coś wspólnego z rolą jaką pełnił SWD w strukturze armii. To był (jest) karabin strzelca wyborowego pododdziału, a nie broń wyspecjalizowanego snajpera "sił specjalnych" - czyli był w rękach szeregowego żołnierza, który normalnie działał w ramach plutonu piechoty. Jeździł BWP, biegał "po polu", czołgał się, okopywał itd. Jego broń - choć stosunkowo odporna (no na tym nieco cierpiała jej precyzyjność), jednak była traktowano o wiele bardziej "brutalnie" niż broń wyspecjalizowanego snajpera, który z zasady przenosi swój sprzęt (poza ścisłą "akcją") w futerale, jest żołnierzem (zwykle podoficerem) o wysokich kwalifikacjach w swoim "fachu" itd. Tymczasem SWD posługiwał się z zasady starszy szeregowy, dawniej służby zasadniczej - ze wszystkimi tego konsekwencjami. Stąd i faktycznie konieczność przystrzeliwania broni częściej niż wynosiła przeciętna. Ale ani na podstawie dawnych doświadczeń wojskowych, ani na podstawie eksploatacji SWD na w klubie strzeleckim nie zauważyłem, aby akurat w SWD trzeba było tej czynności dokonywać jakoś częściej niż przy innej, podobnej broni z celownikiem optycznym. A broń wykorzystywana na klubowych imprezach strzeleckich strzela naprawdę sporo, znacznie więcej niż to się dzieje w armii (powiedziałbym wielokrotnie więcej) - oczywiście jest OK dopóki ktoś nie postanowi się "pobawić" ... ale tutaj nauczeni doświadczeniem po prostu mamy dwa celowniki. Jeden do strzelania, a drugi (nawet nie przystrzelany - bo po co ...) na wszelkiego typu pokazy, prezentacje, szkolenia, wystawy.
  5. Czy wykopałem minę ?

    Tyle, że nie rozumiem tej złośliwości - znam osobiście gościa, który ma taką firmę (no może nie jakąś wielką) i takie zlecenia regularnie realizuje, właśnie polegających na sprawdzaniu terenu przeznaczonego pod budowę dróg czy choćby sprawdzenia terenu potencjalnie niebezpiecznego przy okazji różnych inwestycji budowlanych itd. To, że jakiejś działalności nie widać i nie rzuca się w oczy, to nie znaczy że jej nie ma. Telewizja i różne inne "popularne" media mówią tylko o tym co im przynosi kasę (czyli zwiększa oglądalność, poczytność czyli wpływy z reklam), a więc tylko afery (pseudoafery), sensacje (jak mało sensacyjne to się odpowiednio pokoloryzuje) czy tragedie (jak mało tragiczne to się wmówi, że jednak "cały naród" się czymś przejmuje) - normalność jest nudna. Stąd wielu ludzi nie ma pojęcia o wielu rodzajach czynności związanych z "głupią" budową drogi. Choćby właśnie z koniecznością sprawdzenia terenu pod kątem "bezpieczeństwa saperskiego".
  6. Celownik optyczny

    Najwięcej zależy po prostu od jakości (a więc zwykle i od ceny) celownika optycznego, w końcu to jest urządzenie optyczno-mechaniczne i jak takowe się zużywa podczas eksploatacji. W sensie eksploatacyjnym najbardziej wrażliwy jest układ regulacji celownika czyli ustawień odległości i kierunku - jest urządzenie mechaniczne, często dość delikatne (bo same elementy nie mogą być duże) odpowiadające za przesuwanie siatki celownika. Tutaj chyba najczęściej pojawiają się problemy, z czasem i z intensywną eksploatacją celownik coraz częściej "nie trzyma ustawień", regulację i przystrzeliwanie trzeba robić coraz częściej, aż w końcu nie ma to sensu i trzeba kupić nowy celownik. Nie spotkałem się z określaniem wytrzymałości na "ilość strzałów" - przecież trudno przewidzieć w jakich warunkach będzie eksploatowany celownik, już choćby wilgoć ma spore znaczenie dla tempa "zużywania" się urządzenia.
  7. Czy wykopałem minę ?

    Ano firma kwalifikacjami i możliwościami (organizacji utylizacji amunicji) ... choć nie wiem czy akurat mogą zająć się każdym ładunkiem czy też w pewnych przypadkach nie muszą załatwiać tego przynajmniej we współpracy z saperami wojskowymi.
  8. Produkcja broni

    Prawdę powiedziawszy nie znam aż takich szczegółów tej produkcji - była wykonywana początkowo ręcznie - Strąpoć używał rozwiertaka i przebijaka skrętnego. W sumie używał różnych luf 7,62mm od Mosina, 7,9mm od Mausera i 8mm od Mannlichera. Robił to wszystko ręcznie, przy bruzdowaniu część półproduktów "zepsuł". Same narzędzia rozwiercania i bruzdowania luf wykonał mu frezer narzędziowy Ignacy Kidoń zdaje się z Fabryki Ostrowieckiej. W sumie ponoć to wyglądało tak, że brano lufę i z obu stron nagwintowywano ją zewnętrznie (do mocowania jej w szkielecie). Potem Strąpoć rozwiercał i bruzdował lufę. Jak się udało (gwint łatwo przy takiej ręcznej robocie "schrzanić"), to na obu końcach nawiercał komory nabojowe oraz przycinał lufę zwykłą piłką ręczną z brzeszczotem ... i miał dwie lufy. Tak to był zamek typu odkrytego, jak w pistolecie (albo jak w pm Rak - tyle, że ten w przeciwieństwie do "Bechowca" strzela z zamka otwartego) - ale za wiele nie "latał", tak na oko (ale mogę zmierzyć ze zdjęć i wyliczyć) jakieś 5cm. W końcu nie musiał mieć zbyt długiej drogi, zamek obejmował lufę czyli był dość ciężkim elementem, a więc szybkostrzelność utrzymywała się na rozsądnym poziomie. Jedyny zachowany egzemplarz nie jest zdatny do strzału, a obliczeniowo to około 750strz./min. czyli całkiem dobra szybkostrzelność dla "dywersyjnego" pistoletu maszynowego. A niby dlaczego? To przecież nie strzelba kal. 12/76 z chwytem pistoletowym ... ktorą sobie można np. rozwalić nos. Przecież to był pistolet maszynowy o masie 2,43kg (załadowany 2,82kg), strzelający amunicją 9mm x 19 - odrzut nie był duży (broń była 2,5 raza cięższa od przeciętnego pistoletu w tym samym kalibrze czyli 9mm Para) - całkowicie spokojnie można sobie z czegoś takiego strzelać trzymając broń w wyciągniętych rękach, używając normalnie muszki i szerbinki. Podobną masę ma taki MP5KA1 i ... też nie ma kolby. A pamiętasz taki film "Cobra" ze Stalone'em? Miał taki fajny pistolet maszynowy - fiński Jati-Magic i też nie miał kolby. Inna sprawa, że ten drugi (fiński) pm zaprojektowano tak aby się wygodniej bez niej strzalało (wysokie umieszczenie chwytu), ale MP5K i MP5KA1 to po prostu zmniejszone MP5. Krósza lufa i brak kolby - zamiast tego przedni chwyt. W "Bechowcu" rolę przedniego chwytu pełnił magazynek. W każdym razie małe pistolety maszynowe bez kolb się czasem spotyka i bynajmniej nie służą tylko do strzelania "z biodra". Brak kolby oznaca tylko, ze sobie na więcej jak 100m nie postrzelasz, bo kolba dając stabilne oparcie ułatwia celowanie i mocne trzymanie broni (try punkty podparcia, a nie dwa) - ale do 100m zapewne "Bechowiec" strzelał celnie, szczególnie, że strzelał z zamkniętego zamka. PS. W końcu strzelanie z PM-63 Rak bez rozkładania kolby to nic trudnego - trzymając broń oburącz za tylny i przedni chwyt. Celność będzie kiepska bo pm strzela z otwartego zamka i ma silne "bicie" (podbija broń w górę - na tyle silnie, że strzelając jednej ręki trzeba na 25m celować jakieś 40cm niżej od punktu gdzie się chce trafić). Tyle, że pm Strąpocia strzelał z zamkniętego zamka (uderzał tylko kurek) czyli pierwszy strzał był stosunkowo celny.
  9. Produkcja broni

    Rozwiercasz i ponownie bruzdujesz - zysk polega na tym, że w warunkach konspiracyjnych, szczególnie w mniejszych warsztatach trudno uzyskać lufę o odpowiedniej jakości. Wykorzystanie gotowej lufy jest najrozsądniejszym wyjściem. Co prawda trochę zmniejszy się grubość ścianek, ale w końcu pistolet maszynowy strzela amunicją o mniejszej prędkości, tarcie (wpływające na nagrzewanie się lufy) też mniejsze, a ciśnienia są mniejsze. Problem zresztą zniknał - gdy przeszli w "produkcji" na nabój 7,62mm x 25 (czyli taki jak w TT, PPD, PPSz, PPS) - wtedy mogli wykorzystać lufy od Mosina już w kalibrze 7,62mm. Jeśli już to lufę kalibru nomenlaturowego 7,92mm, a rzeczywiście mającej średnicę w polach (kaliber) wynoszącą 7,9mm, a średnicę w bruzdach 8,23mm Pytanie jak rozumie się "inwencję twórczą"? Większość ludzi tworzących broń w konspiracji po prostu kopiowało isniejące rozwiązania dostosowując je do możliwości wytwórczych. Dla przykładu - starano się unikać spawania, trudnego do wykonaia w warunkach konspiracji i zastępując je w miarę możliwości łaćzeniem na śruby czy nity. Przy okazji tworzenia odmian broni modyfikowano je też do zastosowań partyzancko-konspiracyjnych - czyli np. zmieniono odłączaną kolbę Stena (nie dalo się strzelać bez kolby) na pistoletowy chwyt i kolbę składaną (Błyskawica) lub w ogóle pomijano kolbą (KIS). W zasadzie wzorami był albo Sten - czyli broń prymitywna i toporna nawet podczas produkcji fabrycznej ... ot taki pistolet maszynowy "ze śmietnika", z jedyną zaletą, że w ogóle strzelał. Idealnie nadawał się do kopiowania - skoro oryginał był niezbyt złożonym produktem wytwarzanym byle jak i z byle czego. Drugim wzorcem były radzieckie pm - czyli PPSz i też wcześniejszy PPD. Również broń nieskomplikowana, ale już trudniejsza w produkcji - stąd stosowane bardziej jako wzorzec niż podstawę kopiowania. W powyższych przypadkach wykazywaną raczej "inwencję produkcyjną" niż "twórczą". Jeżeli jednak chodzi o "prawdziwą inwencję twórczą" to chyba tylko Henryk Strąpoć. On tworzył pistolet maszynowy w zasadzie od nowa, nie znając nawet jego zasady działania. Gość wiedział, że to pistolet i że strzela ogniem ciągłym. Co najwyżej go widział z bliższej czy dalszej odległości - ale wzorca nie miał. Za to był hobbystą - bo budował działające pistolety już jako nastolatek. Wyszedł więc od pistoletu, ale musiał wymyśleć i zbudować choćby przełącznik rodzaju ognia. Tyle, że akurat jemu to wyszło lepiej niż większości zawodowych konstruktorów projektujących broń legalnie i oficjalnie. Ten element w jego pistolecie maszynowym to zintegrowany bezpiecznik-przełącznik rodzaju ognia, skrzydełkowy i umieszczony tak aby obsługiwać go kciukiem dłoni obejmującej chwyt czyli ... tak jak to jest normą we współczesnej broni. Tyle, że wtedy fabryczne pm-y to miały jakieś przepychane kołki, przesuwane elementy rączki zamka itd. Skrzydełkowy bezpiecznik i przełącznik rodzaju ognia miał chyba z bardziej rozpowszechnionych tylko Thompson - ale nie był to element zintegrowany i nie do obługi dłonią obejmującą chwyt (broń trzyma się w prawej ręce, a skrzydełka bezpiecznika i przełącznika rodzaju ognia obraca lewą). Co prawda budując swój pm tak jak "duży pistolet" z przełącznikiem rodzaju ognia - skomplikował jego produkcję (tyle, że gdy go budował nie było jej w planach, to miał być wyrób jednostkowy), ale jednocześnie wykonał broń typowo "dywersyjną". Pistolet maszynowy strzelający z zamkniętego zamka, z ktorym można było podejść w pełnej gotowości do strzału i jednocześnie z zachowanym bezpieczeństwem. Broń nieco "wyprzedziła czasy" - bo małe pm-y w takim rodzaju powstawały dopiero po wojnie. Przypadkiem (bo nie znając budowy klasycznych pm-ów Strąpoć nie był "skażony" kopiowaniem tych rozwiązań) uzyskał coś - co ówcześnie było chyba najlepszym pistoletem maszynowym do "działań skrytych". Mały, poręczny, pozbawiony kolby (chyba celowo bo patrząc na umięjętności i inwencję konstruktora gdyby chciał to by kolbę składaną wykonał) i gotowy do oddania natychmiastowego strzału, z bardzo wygodną i szybką obsługą "manipulatorów". Zabawne jest to, że dywersant (szeroko pojęty) w okresie DWS w zasadzie nie mógł mieć lepszej broni, niż produkt rolnika-hobbysty. W każdym razie jeżeli mowa o "inwencji tworczej" to Henryk Strąpoć ma "duży plus". Z dostosowaniem do produkcji już gorzej - wykonanie takiej broni nie było łatwe, zamek był dość skomplikowanym kształtem, szkielet również. No ale ta broń powstała pierwotnie raczej jako chęć zmierzenia się konstruktora-amatora z problemem, a nie jako prymitywna masówka (choć na wojnie to prymitywna masówka jest górą - ilościowo).
  10. Czy wykopałem minę ?

    I tak, i nie. Nie - bo nie masz racji ponieważ prywatne firmy saperskie istnieją ... Tak - bo masz rację, że nie zajmują się usuwaniem ładunków (niewypałów, niewybuchów, amunicji porzuconej itd.) tylko sprawdzaniem terenu, znajdowaniem takowych przedmiotów oraz ich rozpoznaniem i oceną zagrożenia. Natomiast samym usuwaniem tych przedmiotów oraz ich fizyczną likwidacją zajmują się saperzy wojskowi. W przypadku budów np. dróg zleca się takim firmom saperskim sprawdzenie terenu - jeśli znajdą cokolwiek to dokonują rozpoznania i oceny, a następnie wzywa się patrol saperski. Podobnie to fukncjonuje gdy np. idzie informacja o możliwości znajdiwania się "czegoś" na jakimś terenie - wtedy sprawdzenie zlecają gminy, nadleśnictwa itp. Znowu przyjeżdża firma, sprawdza teren, klasyfikuje ewentualne znaleziska i w razie potrzeby wzywa saperów wojskowych, którzy to wyworzą i "utylizują". Jak to sobie wyobrażasz? Czy sądzisz, że przecież ograniczona liczba paroli saperskich będzie jeździć do każdego kawałka złomu, który komuś wyda się miną, pociskiem czy bombą? Jak wyobrażasz sobie sprawdzanie każdego roku tysięcy hektarów obszarów inwestycji (np. drogowych) czy terenów gdzie może znajdowac się jakieś zagrożenie? Przez wojsko? - przecież to nierealne ... PS. Jak będziesz miał potrzebę to służę namiarem na taką firmę - sprawdzona i solidna.
  11. Czy wykopałem minę ?

    No właśnie "news" - bo media sprzedają newsy, a to taki sam towar jak zroszona wodą marchewka na targu. Doświadczenie życiowe mnie uczy, że zwykle to co prezentują media jest zbudowaną na jakimś fakcie (a czasem i nie) historyjką - w taki sposób aby się dobrze sprzedała czyli musi być albo tragicznie, albo aferalnie, albo sensacyjnie, albo wręcz histerycznie. Tylko to się dobrze sprzedaje ... normalność jest nudna. Tak się składa, że mój kolega prowadzi od lat taką prywatną firmę saperską i informacje mam nie z popularnych mediów, a z tzw. "pierszej ręki". Zapewniam Cię, że gdy taki saper stwierdzi faktycznie duże niebezpieczeństwo wybuchu to patrol saperski przybędzie szybko i to często "na sygnałach". Tyle, że po to taki człowiek pracujący przy sprawdzaniu terenu jest wykwalifikowanym saperem, aby potem mógł ocenić co to jest, w jakim jest stanie, jakie jest zagrożenie itd. Jakoś nie wspominał by miał jakiekolwiek problemy w kontaktach z wojskowymi saperami wprost przeciwnie. Pewnie w tych Katowicach to się ktoś z kimś nie dogadał, a teraz jeden na drugiego zwala ... albo po prostu jak zwykle szuka się sensacji. Saperzy cywilni znaleźli ładunek, saperzy wojskowi stwierdzili, że możliwość usunięcia i detonacji będzie za 5 dni, a dyrekcja lotniska nie zamknęła pasa (jedynie to może budzić wątpliwości - ale aby to ocenić trzeba by znać szczegóły). Tyle, że tak naprawdę nie wiemy jakie było faktyczne zagrożenie ... bo to są informacje od jakiegoś "informatora", na ile ścisłe nie wiadomo. Pomiędzy ocenę tego co się stanie gdyby łądunek wybuchł, a oceną tego jakie jest zagrożenie, że wybuchnie jest spora różnica. Zauważyłbym, że niektóre ładunki usuwa się natychmiast (nawet czasem pokazują to w TV - jak zamykają teren i wywożą), a inne "na spokojnie" - bez stawiania wszystkiego na głowie. Jest to związane właśnie z oceną zagrożenia. Znowu doświadczenie życiowe uczy mnie, że pomiędzy wypowiedzią dla mediów, a tym jak media to przedstawią jest często kolosalna przepaść. Często wyrywa się z kontekstu pojedyncze zdania, bo akurat pasują do założenia artykułu czy programu, a resztę wypowiedzi się pomija bo choć ona może zmienić całkowicie sens tego co człowiek udzielający wywiadu powiedział (bo to nie pasuje do założenia). Osobiście znam tyle takich przypadków, że do wszystkiego co cytują i wyoisują media podchodzę bardzo ostrożnie. Do tych wszystkich sensacji również.
  12. Historia w PRL

    A ja bym jednak wersję o zwykłym nidoinformowaniu piszącego (czyli Moczara) uznał za bardziej prawdopodobną. Trzeba na to spojrzeć nie z perspektywy czasów powojennych (w których przecież tą historię "wyprostowano" i to już za czasów PRL - w zasadzie w chwili gdy ujawnił się konstruktor czyli w latach 60-tych), tylko czasach wojny i to akurat w dość "gorącym" jej okresie. Fakt pomylenia Strąpocia, ze Swatem nijak mnie nie dziwi. Nie mylmy tego z czasami powojennymi gdy zbierało się relacje, gdy powstawały jakieś historyczne opracowania, gdy usiłowano wiele rzeczy wyjaśnić czy ustalić i gdy przede wszytskim była już wymiana informacji. Gdy to nastąpiło to przecież historię "Bechowca" i H.Strąpocia oraz osób współpracujących przy produkcji wyjaśniono na ile się dało. Było to już za czasów PRL i już chyba się więcej nie dowiemy. Do Moczara w jakiś sposób trafił ciekawy pm, ale czy informacje o nim i jego konstruktorze? Przecież produkcja odbywała się w konspiracji, wiedza o tym kto i co robi była dostępna tylko wtajemniczonym. Próba dowiedzenia się kto to stworzył polegała zapewne tylko na plotkach, a informujący mógł albo znać prawdy, mógł operować tym co usłyszał. Ktoś pewnie stwierdził, że konstruktor zginął, może nawet celowo - bo tak było bezpieczniej dla samej konspiracji. Faktycznie zginął ktoś inny, również związany z tą bronią, również zajmujący się konstruowaniem konspiracyjnych pm-ów. W czasach gdy wiedza opierała się na zasłyszeniu, gdy zgodnie z zasadami konspiracji nie mówiło się zbyt wiele, a czasem nawet dezinformowało celowo takie pomyłki funkcjonowały - ciekawe ile ich funkcjonuje do dziś? Nijak mnie więc nie dziwi, że pomylono Strąpocia ze Swatem - bo taką wersję przyjmuję osobiście za najbardziej prawdopodobną. Choć we wspomnianej przez Ciebie książce autor jeszcze bardziej to upraszcza i sugeruje, że zginął po prostu jakiś członek BCh, który broni używał. Może i tak było? Ktoś znalazł przy zwłokach pm konstrukcji "domowej", może uznał że użytkownik był jej twórcą? Też w sumie prawdopodobne. A co do NSZ ... Jeżeli przyjmiemy, że pomyłka polega na wzięciu Swata za Strąpocia, to przecież faktycznie został on zamordowany przez "konkurencyjną organizację". Obecnie przcież przyjmuje się za całkiem prawodpodobnę tezę że to byli ci z NSZ, ale z dugiej strony czy w czasie wojny w zasłyszeniach pojawiały się tak dokłądne identyfikacje ugrupowań partyzanckich? Moim zdaniem nie. Dla większości ludności byli to po prostu "leśni" - wielu nie dentyfikowało ich dokładniej, wielu nawet takich możliwości nie miało, a sumie nie sądzę by wtedy, dla zwykłych ludzi było takie łatwe zidentyfikowanie czy to akurat NSZ czy AK. Moczar wysłał ciekawy prezent przełożonemu, może usiłował się czegoś o tej ciekawej broni dowidzeć - czy usłyszał od kogoś, że to było NSZ, a może tylko, że zamordowali konstruktora ci z "konkurencji" to i sobie napisał NSZ, bo mu "pasowało"? Tego się już nie dowiemy - w końcu cała sprawa z zamordowaniem Swata też nie jest do dzisiaj jakoś specjalnie wyjaśniona i opatrywana słowem "prawodopodobnie". Uznaje się, że Swata zamordowali ludzie z oddziału NSZ "Białe Barwy" Konrada Suwalskiego (i pojawia się przy tej okazji jakiś por. "Mruk"), ale inna wersja głosi, że został zamordowany bo nie chciał pracować dla AK i przez jakiś oddział AK (nie wiem jaki jest "podejrzany" - choć ponoć jest też wersja o "osobistych porachunkach" i o tym, że w związku z tym AK "uręciła sprawie łeb" - może "zwalili to" na innych?). Jest sporo niewiadomych. Z drugiej strony czy coś by to zmieniło gdyby Moczar napisał AK? Też się nie za bardzo "lubili". Moim zdaniem po prostu napisał to co głosiła plotka w tamtym czasie. A jak widać i dzisiaj wersja o NSZ jest całkiem prawdopodobna. A więc może Moczar pomylił osoby, a nie organizacje - może myśląc o Swacie jako o konstruktorze "Bechowca" napisał prawdę o jego śmierci? Prawdopodobne jest, że zamordowało go NSZ, a pomylenie Swata, z Strąpociem jak napisałem wcześniej uważam za całkiem prawdopodobne ze względu na okoliczności (Swat też był konstruktorem broni z BCh i też miał związek z "Bechowcem" oraz współpracował ze Strąpociem). PS. A jeśli rację ma B.Karaszewski czyli autor "Partyzanckiej broni" i faktycznie wzięto za konstruktora użytkownika tej broni? To może faktycznie zginął on z rąk akurat NSZ? Przecież to całkiem możliwe.
  13. Historia w PRL

    W kwestii Henryka Strąpocia... List oczywiście był nieprecyzyjny w sprawie jego zawodu, jak i w sprawie zabójstwa, ale w końcu został napisany w "wojennym czasie", gdzie często trudno o precyzyjne i sprawdzone informacje. Ktoś czegoś się dowiedział, niekoniecznie precyzyjne, powtórzył dalej i wyszło jak wyszło. Nie wiadomo czy w kwesti zawodu pomylono H.Strąpocia z bratem czy może pomylono osoby i uwagi w liście dotyczyły nie konstruktora tego w sumie bardzo ciekawego pm-u (ale to temat na inną dyskusję), a współpracującgo z nim Jana Swata, który był mechanikiem w Zakładach Ostrowieckich. Brał udział w produkcji "Bechowca", kontaktował się ze Strąpociem, wykonywał rysunki techniczne jego broni itd. Faktycznie został zamordowany, najprawdopodobniej przez AK (ale sprawa nie jest wyjaśniona do końca - jak się nie mylę), ale już w czasie gdy pracował nad własną bronią wraz z Janem Charaźnym (ten drugi został ranny). Broń była produkowana w konspiracji, a same założenia konspiracji ograniczają "wypływające" informacje - ot i pomyłka Moczara w liście. Nie dopatrywałbym się tutaj secesjonisto zbyt wielkiej ilości polityki i propagandy. Broń była bardzo ciekawa - niespotykana, skonstruowana dość nietypowo, ale bardzo dobrze jako "dywersyjny pm", nie było to coś co ktoś "zerżnął" (jak większość tych Błyskawic czy Kisów i innych) z istniejącej konstrukcji, dostosowując ją tylko do możliwości produkcyjnych i czasem nieco modyfikując. To była samodzielna konstrukcja (jak byśmy nazwali dzisiaj "rarytas kolekcjonerski") i coś co warto "podarować szefowi". Opis był po prostu wynikiem błędu - bo tak po prawdzie sama historia Henryka Strąpocia i jego broni bez "przekłamań" była równie dobra dla zwoleników nowego super-systemu z sojuszem "robotniczo-chłopskim" w roli głównej. Zresztą jak sam zauważyłeś sprawa została "wyprostowana" już w czasach PRL i dalej ładnie wpisywała się w system "sprawiedliwości społecznej".
  14. Plusy i Minusy AK-47

    No tutaj będzie taki problem, że do odpowiedzi na to pytanie musiałbyś "wezwać do tablicy" kogoś kto mniej więcej z w równym stopniu strzela z obu układów i najlepeij jeszcze, żeby miał możliwość porównania tego już na etapie wstępnym - czyli gdy zaczynał to strzelał i z takiego układu i z takiego. W tym nie pomogę - jestem przyzwyczajony do układu klasycznego, a więc postrzegam go jako wygodniejszy. Oczywiście przy operowaniu manipulatorami - bo niezaprzeczalną zaletą bull-pup jest kolba, której nie trzeba rozkładać, a broń ma z tą kolbą mniej więcej taką długość jak broń klasyczna z kolbą złożoną. Na pewno któtsza broń (bo broń klasyczna z rozłożoną kolbą jest przecież dłuższa - zapewni a większą wygodę przy manewrowaniu bronią i to jest odczuwalne wyraźnie, broń nie dość że jest krótsza to jeszcze bardziej "zwarta". Klasyczny bo jak sam zauważyłeś słusznie - więcej widać, a początkujący musi jeszcze widzieć by zrobić coś sprawnie. Ale z drugiej strony są karabinki w układzie klasycznym gdzie ergonomia wymiany magazynka jest gorsza od broni w ukłądzie bezkolbowym. Przykładem jest właśnie AK - musisz wymienić magazynek ale broń ma śrdoek ciężkości wysunięty do przodu, a więc gdy nie jest podparta lewą ręką (bo ta zmienia magazynek) to nie jest to zbyt wygodne. Po wpięciu magazynka musisz jeszcze przeładować, bo oczywiście zamek nie zatrzymuje się w tylnym położeniu i nie ma zatrzasku zamka (jak np. w M16) czyli trzeba sięgną lewą ręką ponad broń (bo ktoś umieścił rączkę z prawej strony), a samą broń lekko pochylić w lewo (dlatego w Galilu zrobili rączkę zagiętą w górę) - cały czas jednak trzymasz za chwyt znajdujący się spory kawałek za środkiem ciężkości broni. Natomiast w przypadku układu bezkolbowego chwyt masz w okolicy środka ciężkości - lekko unośisz broń pod kątem w górę i wypinasz magazynek lewą ręką - wcale nie trzeba sięgać w tył, wymiana wyjdzie gdzieś na wysokości piersi. Jak jest dobrze rozwiązany zatrzask to jest to szybki ruch i wcale nieskomlikowany, a wsumie czynności widać, bo wystarczy lekko tylko opuścić wzrok.
  15. Plusy i Minusy AK-47

    Nie do końca ... cały czas pamiętaj o subiektywnym odbiorze broni przez strzelca. Dla mnie układ bull-pup jest mniej wygodny, bo "od zawsze" posługiwałem się klasycznym. Zaczynałem na AK i potem kolejne wersje rozwojowe do najnowszych Beryli, do tego kręci mnie broń historyczna, a więc bardziej Thompsony, PPSz-e, PPS-y czy M1 Carbine i SWT itd.(piszę o broni z wymiennym magazynkiem) niż te współczesne "cedactwa". Z broni nowszej to jak na razie za górną granicę uważam coś z "epoki" wojny w Wietnamie, granicy wcześniejszej raczej brak. Siłą rzeczy jest to układ klasyczny - a więc taki odbieram jako wygodniejszy. Teraz postawmy się w sytuacja żołnierza armii, gdzie od 20-30 lat bronią indywidualną jest kbk w układzie bezkolbowym ... przecież dla niego jest to układ naturalny. On na nim nauczył się strzelać, nauczył się nim działać w polu i w zasadzie z innego mógł nigdy nie strzelać. Dla niego to będzie układ "naturalny" i może układ klasyczny odbierać gorzej ... bo po prostu nigdy nie zdążył się do niego przyzwyczaić, jemu układ manipulatorów może wydac się "nienaturalny", bo jest inny. Weź pod uwagę, że zdecydowana wiekszość żołnierzy nie zna innej broni niż ta jaką ma na wyposażeniu, innej nie zna i gdy dostanie taką do ręki to usiłuje ja obsługiwać na zasadzie podobieństw, tylko im ich mniej tym gorzej. Procent ludzi w armiach jakoś prywatnie zainteresowanych bronią czy szkolonych w szerokim zakresie broni jest znikomy. Jakoś ostatnimi czasy mi się zdarza mieć trochę wspólnego z różnymi pokazami robionymi dla armii (i nie tylko), w tym jednostek obejmujących żołnierzy zagranicznych i czasem można się zdrowo uśmiać. Kiedyś pewien ppłk US Marines wziął do ręki PPSz i odciągnął zamek (rączkę zamka akurat łatwo zidentyfikowć), no i problem ... zamek się zatrzymał. Chwila konsternacji i szarpanina z magazynkiem (bo pewnie sobie pomyślał, że tak jak w M16 czy każdym pistolecie zamek jest blokowany przez pusty magazynek), a choć zatrzask duży i widoczny to ma pewien "myk" - trzebago rozłożyć. Od niechcenia pokazałem mu palcem - magayzynek odłączył. Ale zamek dale stoi - facet zaczyna szarpać rączką i nic. Nie chcąc mu robić wstydu przy kolegach (i to większości młodszych stopniem i też innych armii - choć i oni jak widziałem raczej nie wiedzieli o co chodzi) podpowiadam dyskretnie "tak jak w M3" (myslałem, że zajarzy bo M3 w końcu amerykańskim był), ale nic to nie dało. W końcu zabrałem broń i pokazałem o co chodzi - gość w ogóle nie kumał kwestii pistoletu strzelającego z otwartego zamka. A czy może coś prostszego jak PePeSza? Na ceskim Uk vz.59 to już nawet zakłady robiłem - masz żołnierzu broń i spróbuj z niej wystrzelić (oczywiście "na sucho" - na strzelnicy, przy amunicji bojowej takich numerów nie robię). Poza Czechami i Słowakami (których z takiej "zabawy" się wyłącza - bo ich sprzęt) to 95% nie była w stanie przeładować broni - bo szukają, szukają ... a rączki żadnej nie ma. Ten km przeładowuje się ruchem chwytu .. ale trzeba na to wpaść lub w ogóle wiedzieć, że istnbiały i takie rozwiązania tej kwestii. Nawet nie wspominam o uruchomieniu takiej starej broni jak Maxim i pochodne ... u współczesnych żołnierzy zwyczajnych do innej konstrukcji mechanizmu zasilania to co najwyżej padnie jednen strzał. Żołnierze zwykle tak mają - znają dwa, trzy typy broni i obsługują ją na zasadzie pamięciowej. Dasz im jakąkolwiek inną i robi się problem - nawet jak nie ma żadnych "myków" to zaczyna się szukanina manipulatorów, często szarpanina bo to coś działa w innym kierunku itd. Stąd właśnie żołnierz "wytresowany" na broni w układzie bezkolbowym, gdyby mu dać do ręki karabinek w układzie klasyczny może orzec, że jest on niewygodny.
  16. Plusy i Minusy AK-47

    No nie do końca - jednak pomiędzy "mniej wygodne", a "szalenie niewygodne" to jednak jest psora różnica ...
  17. Finanse PZPR - z czego żyła przewodnia siła...

    Jakto z czego - pieniędzy państwa czyli z naszych, czyli z tego samego z czego żyją partie polityczne będące "przy korycie" i dzisiaj.
  18. Plusy i Minusy AK-47

    Nie ma wyższości - nie o to w tym układzie chodziło. Chodziło o to aby przy tej samej długości lufy uzyskać broń krótszą. W całym tym układzie to zabawa polega aby ergonomia nie była gorsza czy dużo gorsza - jednym się udaje lepiej innym gorzej, ale pewnych rzeczy się nie uniknie - jak choćby umieszczenia magazynka za chwytem i co za tym idzie mniej dogodnego zatrzasku magazynka. Co do strzelania to powiem tak - wszystko zależy od przywyczajeń. Ja mając okazję strzelać z broni w tym układzie na pewno miałem gorsze odczucia niż ktoś kto zaczynał z taką bronią i ten układ jest dla niego naturalny. Bo jednak byłem i jestem przyzwyczajony do układu klasycznego, a więc zawsze w bull-pup będzie mi się strzelało gorzej. Zupełnie subiektyuwnie.
  19. W konfrontacji pocisk kontra indywidualne opancerzenie - liczą nie tyle pojęcią "hełm kevlarowy", kamizelka kevlarowa czy stalowa czy pocisk karabinowy, potrzebna jest nieco większa precyzja czyli: jaka klasa odporności i jaki rodzaj pocisku. Jesli chodzi o hełmy (amerykaskie) to o ile pamiętam mają klasę odporności IIIA czyli chronią do kalibru .44 Magnum (ale pociski półpłaszczowe) i podobne. Nie są odporne na amunicję karabinową - do tego potrzebna klasa III, a do odporności na pociski karabinowe przeciwpancerne klasa IV. Czyli w zasadzie każdy nabój karabinowy przebija taki hełm. - Calność? W zasadzie większość karabinów, w tym Mauser było znacznie celniejsza niż strzelec bez celownika optycznego jest w stanie to wykorzystać. - Siła rażenia? A i owszem nabój Mausera jest bardzo silny - tyle, że w broni indywidualnej tego się nie wykorzystuje, bo niby jak skoro przeciętnie dobrze wyszkolony strzelec jest wstanie trafić w cel wielkości człowieka na góra 400m (dalej to już tylko celowniki optyczne - bo w mechanicznym to się cel robi węższy niż szerokość muszki). Ta cała siła Mausera w kb czy kbk to dawała tylko znaczny i nieprzyjemny odrzut, co przyspieszało zmęczenie strzelca strzelaniem, szczególnie w pozycji leżącej (inny punkt przyłożenia kolby). Nie umywa się nawet do Lee-Enfieldów mający o 100m/s wolniejsze pociski ... - Jeszcze co do celności. Jak ktoś chwali pod tym względem Mausera to niech sobie postrzela z K.98k przy silnym słońcu ... trójkątne przyrządy to nie jest najlepszy pomysł. - Magazynek - faktycznie porażka. Bez narządzia go nie otworzysz - a czasem trzeba, bo doskonale zbiera zanieczyszczenia, które potem wraz z nabojami wracają do zamka. A zamek Mausera to strasznie nie lubi zanieczyszczeń - raczy się szybko buntować.
  20. Plusy i Minusy AK-47

    A on był wtedy w armii czy może w którejś z "firm ochroniarskich" czyli prywatnych przedsiębiorstw kontraktowanych zarówno przez rządy, jak i firmy tam działające? Bo jakoś nie chce mi się wierzyć w jakieś szersze przezbrajanie się prywatnie żołnierzy w broń nietypową. O ile w państwach gdzie to jest prawnie dopuszczalne żołnierze często mają prywatną broń krótką (u nas co ciekawe taka możliwość istniała w czasach PRL - "broń prywatna do celów służbowych"*, potem już nie), ale nie sądzę byjakakolwiek armia dopuszczała "partyzantkę" w broni podstawowej. Nie wykluczam, że ktoś tam coś miał "na boku" (kupione, zdobyte itp.), ale zapewne trudno by to określić słowej "sporo", bo to oznacza zauważalny procent użytkowników. Jeżeli chodzi o "prywatnych kontraktorów" to oczywiście tak - klony AK były bardzo popularne. Widać je było nawet w rękach personelu "BlackWater", który interwieniował po zamachu na polskiego ambasadora. W terenie gdzie wystepują duże zanieczyszczenia to klony AK, faktycznie sprawują się nieźle - przerabiałem w takim rejonie Tantala i choć akurat oceniem ten klon AK raczej średnio, to na pewno nie zamieniłbym go na FAMAS-a, którego nie bez problemów używali francuscy koledzy. Coby nie mówić to AK nie był nigdy zbytnio ergonomiczny (choć powstał w czasach gdy większość broni nie było), nie grzeszy dobrą celnością - ale odporności i głupotoodporności trudno mu przeczyć. Jak to się śmialiśmy z Francuzów przy flaszkach - "Wasz strzela celniej, ale nasz strzela zawsze". No ale Irlandczycy "kasowali" nas wszystkich ich AUG-77 był zarówno celny, jak i odporny. _______ *) Było to szczegółowo opisane regulaminowo, można było kupić broń krótką prywatnie, zasady jej przechowywanie i używania były identyczne do broni służbowej - a posiadacz był zobowiązany dostrczyć do służby uzbrojenia odpowienią ilość amunicji na czas "W", oraz corocznie tyle ile przewidywał limit na szkolenie strzelckie.
  21. Czy wykopałem minę ?

    Napisałem to w takim kontekście, że o ile na sygnał o znalezionym niebezpiecznym urządzeniu wybuchowym wojko oczywiście zareaguje przysłaniem patrolu saperskiego, to jeżeli wykonujemy jakieś prace ziemne i spodziewamy się, że na danym terenie "coś" się może znajdować (np. znaleziono już tam coś) to wojsko terenu sprawdzać pod tym kątem nie będzie - tym się zajmują wyspecjalizowane firmy, dopiero gdy w trakcie sprawdzenia identyfikują znaleziska jako kwalifikujące się do interwencji saperów to takowych wzywają.
  22. Czy wykopałem minę ?

    Tak naprawdę to w takich sprawach informuje się nie tyle wojsko, co albo organy samorządu terytorialnego, gospodarza lasów lub oczywiście w przypadkach mogących stanowić zagrożenie i które należy zabezpieczyć najbliższą jednostkę Policji (w przypadkach nagłych lub gdy nie wiemy kogo to najlepiej właśnie policję). Tak naprawdę kontrolą terenu nie zajmuje się wojsko - a odpowiednie firmy (osoby prowadzące działalność w tym zakresie) i to one otrzymują zlecenia na sprawdzanie terenu pod kątem niewypałów i niewybuchów. Patrol saperski zostaje wezwany gdy zostaje stwierdzona faktyczna obecność niebezpiecznych przedmiotów wybuchowych i zajmuje się usunięciem oraz "utylizacją" przedmiotu. PS. Na minę mi to nie wygląda - ale proponuję wbić sobie do głowy, że jak niewiadomo co to lepiej "nie grzebać", szczególnie jak się ma podejrzenie (słuszne lub nie) czy to aby nie jest "coś wybuchowego".
  23. Karabinek wz. 96 Beryl

    Tak, jeśli były prosto z fabryki Potem wszystko pięknie się ścierało... No tutaj przychylę się jednak do zdania Dzikiego Kozła - wykonanie powłok ochronnych w karabinkach AK i AKM pochodzących z produkcji sprzed połowy lat 80-tych było wyraźnie wyższe. Odporność na ścieranie wyższa - tyle, że to nie jest charakterystyczne dla Beryla, tylko ogólnie dotyczy produkcji karabinków. Tutaj to już z porównania z czasów 25 lat zarówno służby jak i pracy (ale w tej pracy też jako "uzbrojony" - akurat szefowałem formacji, w której Dziki Kozioł miał tego AKMS) w armii. Dość długa obserwacja zurzycia tych powierzchni prowadzi do wniosku, że do połowy lat 80-tych wykonywano je bardziej trwale, potem jakość nieco spadła, a dość drastycznie w latach 90-tych. Wcześniejsze karabinki używane przez żołnierzy tych samych pododdziałów, wykonujących te same zadania i używających broni z podobną częstotliwością zurzywają się pod względem powierzchni ochronnych dużo szybciej niż te starsze. Dotyczy to zarówno broni fabrycznie nowej i wydanej do użytku, jak i tej po remontach (tutaj powiedziałbym, że jakość spadła tragicznie). Tyle, że moja obserwacja zakończyła się w połowie 2010 - gdy definitywnie pożegnałem się z pracą w armii (a 4 lata wcześniej ze służbą). Może więc cos się zmieniło - dzisiaj mam do czynienia dalej z zarówno z AK, AKMS, Tantalami i Berylami - ale sposób ich eksploatacji już nie pozwala na ocenę wytrzymałości powłok ochronnych (broń jest dużo strzelana, ale zasadniczo nie noszona). No to jest akurat zrozumiałe - broń w kalibrze 5,56mm x 45 jest przyjemniejsza w strzelaniu od 7,62mm x 39, szczególnie gdy prowadzi się ogień seriami. Z drugiej strony zależy o jakim modelu Beryla mowa. Te pierwsze miały problem z długością kolby, zresztą podobnie jak Tantale. Akurat Tantala używałem przez rok służąc "poza granicami", a na tej wcześniejszej odmiany Beryla zdążyłem popróbować w armii. Tantal miał kolbę nieco krótszą od AKM/AKMS, a pierwotnych Berylach jeszcze ją skrócono (tych z trójkątną, prętową kolbą, skałdaną na bok) - była to zapewne próba znalezienia optymalnej długości kolby do strzelania w kamizelce, jak i bez niej. Niestety tak się nie da - w efekcie przy strzelaniu w kamizelce dalej była trochę za długa, a przy strzelaniu bez kamizelki trochę zbyt krótka. Rozwiązaniem oczywiście jest kolba regulowana - do czego zresztą doszło. No cóż ... możliwości modernizacyjne broni rodziny AK w zasadzie się skończyły - choć z drugiej strony AK-12 temu trochę przeczy. Aktualne wersje produkcyjne Beryli wyglądają tak: Pochodzą z zakupu wprost z Radomia - Beryl z II połowy 2011, a Mini-Beryl z połowy 2012. Znowu kolba budzi kontrowersje. Co prawda jest wreszcie regulowana - ale pozbawiono ją możliwości składania. Trochę to dziwi, bo na rynku spotyka się przecież kolby przeznaczone do "tuningu" broni rodziny AK i właśnie kolby regulowane, które są składane. O ile jestem w stanie przeboleć brak kolby z karabinku, to nieskłądana kolba w subkarabinku moim zdaniem w ogóle przeczy idei takiej broni. W każdym razie z tą bronią już niewiele da się zrobić. Oczywiście można by zastosować składaną, regulowaną kolbę czy dałoby się wprowadzić opcjonalne łoża i nakładki zamiast tych "najeżonych" szynami do tego stopnia, że bez rękawiczek do broni nie podchodź. Jeszcze przy założaonym chwycie pionowym jest pół biedy, ale bez niego strzelanie i przenoszenie broni w ręku jest po prostu nieprzyjemne. Pewne poblemy jednak pozostaną - jak choćby ten z szyną górną w karabinku - raczej utrudnia obsługę broni. Problem dało by się rozwiązać częściowo - czyli dla urządzeń które można zamontować nieco z przodu, tak jak to jest w Mini-Berylu. Dla przykładu oba karabinki z zamontowanymi kolimatorami - przy czym to w przeciwieństwie do broni nie jest produkt wojskowy, a po prostu średniej klasy kolimatory dostępne na rynku (akurat niemieckim) Jedynym dobrym rozwiązaniem szyny górnej byłaby chyba taka modyfikacją jaką przeprowadzono w rosyjskim AK-12 czyli zmiana rozwiązań mocowania i pokrywa z szyną mocowana zawiasowo, solidniejsza od tej znanej z AK, AKM, Tantal i Beryl. Dalej jednak pozostaje nierozwiązana kwestia mechanizmu spustowego i rozdzielenia funkcji bezpiecznik i przełącznika rodzaju ognia. Oczywiście w AK-12 i z tym sobie poradzono. W Berylu zrobion w sumie co dało - pokomplikowano kształt obu manipulatorów, ale argonomia obsługi nie jest rewelacyjna. Gdyby chcieć to ciągnąć to bez poważnych zmian mechanizmu spustowego by się nie obyło. Co do kwestii Beryl vs MSBS/Radon - to trudno wypowiadać się sensownie. Beryl jest, jego eksploatacja trwa jakiś czas to i widać zarówno wady jak i zalety. MSBS do użytku jeszcze (pomimo, że znowu uprawiam archeologię i poprzednia wypowiedź pochodzi z połowy 2010) nie wszedł - czyli w zasadzie nic nie wiadomo (informacje na razie z gatunku medialnych czyli niewiele mówiące). Czy broń się sprawdzi to wychodzi potem w normalnej eksploatacji w jednostkach wojskowych i to po pewnym czasie. MSBS równie dobrze może okazać się doskonałą bronią, jak i okazać się niewypałem (jak choćby WIST, choć i na świecie z niejedną bronią tak było, eksploatacja pokazywała dopiero problemy) - czas pokaże. W każdym razie - jak na razie o dziwo postepowanie wygląda na sensowne (choć oczywiście nie wiem czy ekonomicznie, bo nie zawsze opłaca się ponosić koszty tworzenie broni od podstaw dla w sumie już niewielkiej 100-tysięcznej armii, czasem opłacalniej jest nabyć licencję na produkt gotowy), dłubią cały czas ten MSBS, ale w tym samym czasie nastąpiła modernizacja Beryla czyli "wyjście awaryjne" w sumie jest zachowane.
  24. Współczesna broń ochrony

    Tyle, że tak naprawdę nie wiemy czy chodziło o .308Win? Wysunąłem taką sugestię na podstawie tego, że gregski sugerował, że nabój był podobny do tego od "kałacha" tylko większy. Najbardziej zbliżonym wizualnie wydał mi się właśnie .308Win (no i chyba najbardziej popularny w tym kalibrze), ale jeśli przyjrzeć się kształtom łusek to w sumie każby z wymienionych naboi ma wspólne cechy z nabojem 7,62mm x 39 czyli niewystającą kryzę i fakt, że łuska ma szyjkę ... Skoro to miał być nabój kalibru 7,62mm to pasuje zarówno 30-06 jak 300WM. // piterzx: Temat wydzielony z wątku o najlepszym karabinie WW2. Można spokojnie kontynuować dyskusję
  25. Współczesna broń ochrony

    Wyboru torchę jest, ale zerknij w google wyszukując Styer SSG 69 - dość popularna broń (zarówno u myśliwych, jak sportowców z kasą oraz spotykana nierzadko w "służbach porządkowych", a czasem i w armiach), spełnia wszelkie wymogi Twojego opisu. Faktycznie dosc popularne są osady z tworzyw sztucznych i w różnych kolorach. Tutaj jeden link - http://www.steyrarms.com/products/sporting-rifles/steyr-ssg-69/ - ale broń bywa spotykana w wielu wariantach (chocby lufy różnej długości i grubości - z urządzeniami wylotowymi i bez), tutaj magazynek wystający z łoża - http://www.austriaarms.com/database_items/1_1733_steyr_ssg_69_piv,_.308_win.jpg Pisałeś o dwóch typach magazynków i to też się zgadza - jeden 5-cionabojowy nie wystaje z łoża, a drugi 10-nabojowy wystaje. Pisałeś co prawda o magazynkach na 4 i 10 nabojów, ale może pamięć Cię zawiodła co do tego pierwszego. Najczęściej spotykany kaliber tej broni to .308 Win (7,62mm x 51) czyli zgadzałoby się, że amunicja jest trochę kształtem podobna do tej znanej Tobie z AK tylko wieksza. Półpłaszczowe, znacznie skuteczniejsze dla rażenia celu żywego - o ile nie jest osłonięty indywidualnym pancerzem. PS. A stateczek bardzo ładny ... niestety ja to tylko takie znam z serii Ship Simulator.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.