Skocz do zawartości

Razorblade1967

Użytkownicy
  • Zawartość

    807
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Razorblade1967

  1. Szpiedzy - aspekty etyczne i prawne

    Otóż - nie, w myśl tego artykułu 130-tego. I to niezależnie od klauzuli tych dokumentów. Chyba, że ktoś potrafi udowodnić, że Departament Stanu jest: organizacją wywiadowczą. Jak napisałem zdecydują szczegóły czyli czy przekazywanie dokumentów było związane z kwestiami obcego wywiadu. Fakt, że oficjalnie otrzymujący informację jest zatrudniony w instytucji nie będącej "wywiadowcą" nie oznacza, że taka osoba nie może być jednocześnie pracownikiem wywiadu. Przecież funkcjonujący w różnistych ambasadach agencji obcych wywiadów nie robią tego pod szyldem wywiadu tylko są pracownikami ambasad lub "niewinnych" instytucji obcego państwa. Art. 130 jest niezależny od klauzuli dokumentów, choć może mieć to wpływ na samą wysokość wyroku. Natomiast jeżeli współpraca z wywiadem nie zostanie wykazana to klauzula dokumentów ma wpływ na zastosowany artykuł z KK - bo jest to ujęte w art. 265 lub 266 właśnie w zależności od klauzuli.
  2. Szpiedzy - aspekty etyczne i prawne

    Zdecydują szczegóły sprawy... tak lub nie - bo może to być też "tylko" odpowiedzialność z art. 265 lub 266 KK (kwestia klauzuli dokumentu... jeśli przez poufne rozumiesz ogólnie niejawne, bo jeżeli prze poufne rozumiesz dokument z klauzulą "poufne", a nie np."tajne" to oczywiście 266 KK) Nie... artykuł 130 KK dotyczy działania na szkodę RP.
  3. A dlaczego uważasz, że musieli się do idei karabinu samopowtarzalnego przekonać? Oni byli do niej przekonani mniej więcej w tym samym czasie co inne państwa czyli w latach 30-tych. Choć oczywiście z bronią samopowtarzalną doświadczenia mieli już w PWS... potem trochę im namieszały rozstrzygnięcia traktatowe, ale nawet ta szczątkowa Reichswehra coś tam "dłubała" w temacie. Problem w tym, że ich "czynniki decyzyjne" nie były przekonane do najlepszej dla takiej broni zasady działania czyli poprzez odprowadzenie gazów przez boczny otwór w lufie. Z uporem godnym lepszej sprawy z założenia odrzucano możliwość robienia "dziury w lufie", pomimo faktu, że ta zasadza działania funkcjonowała z powodzeniem w broni zagranicznej. Stad kombinacje z pobieraniem gazów u wylotu lufy czy bronią uruchamianą odrzutem całej broni jak G.35. Co ciekawe ten G.35 Mausera dopuszczono do testów w armii (500 egz.), ale A115 Walthera odrzucono tylko i wyłącznie dlatego, że miał pobieranie gazów przez otwór w lufie... choć była to obiecująca broń działająca na zasadzie odprowadzenia gazów, z zamkiem ryglowanym przez obrót oraz dość spora liczbą elementów tłoczonych - ale otworu w lufie być nie mogło i tyle. Stąd potem Walther musiał na bazie swojego A115 kombinować G.41(W) z pobieraniem gazu u wylotu lufy, a nie z lufy, bo tak mu to narzucono przez Heereswaffenamt. Stąd finalnie G.41 nadawał się... do czego się nadawał, czyli do niczego. Dopiero wojna przekonała decydentów, że otwór w lufie niczemu nie szkodzi i jedyne co im pozostało na szybko to skopiowanie układu gazowego z radzieckiego SWT do G.41 i stworzyć wreszcie działający poprawnie G.43. G.41 powstało pomimo problemów ok. 128 tys., a G.43 prawie 360 tys. egzemplarzy. To wcale nie tak dużo mniej (biorąc pod uwagę tylko G.43) jak StG.44, którego wyprodukowano 425 tys. Gdyby w połowie lat 30-tych nie odrzucono A115 to pewnie Walther rozwijałby karabin samopowtarzalny idąc w założonym kierunku i Niemcy byliby na podobnym etapie co dwie inne armie wprowadzające masowo takie karabiny. W końcu Amerykanie choć przyjęli Garanda w 1936 to poprawiali go do 1940 (wtedy też wdrożyli do produkcji masowej), a w ZSRR po użytkowaniu SWT wz.38 dopiero przy SWT wz.40 osiągnęli broń odpowiednio niezawodną i wytrzymałą. Patrząc na ich zdolności produkcyjne i wielkość ich armii - to pewnie zaczynając masową produkcję w 1939-1940 to zapewne mieliby karabin samopowtarzalny przynajmniej na podobnej zasadzie jak w RKKA czyli w uzbrojeniu żołnierzy bezpośrednio walczących bronią strzelecką. No, ale ta "dziura w lufie"... Natomiast VG 1-5 to był taki trochę "akt rozpaczy"... próba stworzenia broni prostej i zdolnej do masowej produkcji w trudnych warunkach. Samopowtarzalność ma w takim przypadku jedną podstawową zaletę - nie trzeba się przejmować kwestią szybkostrzelności broni i przełącznikami rodzaju ognia (co upraszcza mechanizm spustowy), a i masa broni nie gra specjalnej roli oraz sam układ broni (można zrezygnować z chwytu pistoletowego i dać zwykłą w miarę prostą kolbę).
  4. Który karabin uznajecie za najlepszy?

    A pewnie wszedłby do uzbrojenia jako MAS mle 1940 lub może mle 1941... gdyby nie działania wojenne z 1940. Tyle, że byłaby to pewnie broń mająca magazynek stały, a nie wymienny.
  5. Który karabin uznajecie za najlepszy?

    Czyli skonstruować broń od nowa... No właśnie się nie za bardzo sprawdził... bardziej skomplikowana konstrukcja, droższa, bardziej wrażliwa, która nie daje specjalnego wzrostu szybkostrzelności w stosunku do karabinu powtarzalnego. W zasadzie nie zdążyła też wymienić przedwojennych Berthierów na broń nowocześniejszą. Przecież oni tworzyli równolegle dwa karabiny (w zasadzie karabinki dla wszystkich rodzajów wojsk i służb) samopowtarzalny do użycia przez bezpośrednio walczących oraz powtarzalny dla pozostałych. Tyle, że do użytku wszedł tylko ten drugi, z konieczności też dla tych pierwszych i też nie zdążył zastąpić Berthierów. Dlaczego? Bo jak po każdej wojnie następuje obniżenie finansowania armii, jej pokojowe redukcje, które powodują, że armia ma ogromne zapasy broni wyprodukowanej w czasie wojny i musi je eksploatować, bo nie ma za bardzo "pędu" do rozwijania armii po zakończeniu wojen. Pierwsze lata zwykle kilkanaście to najczęściej korzystanie zapasów wytworzonych podczas wojen. Francję po PWS to dotknęło, jak wiele innych państw, po DWS już nie bo w ich sytuacji nie mieli własnych zapasów, ale część armii powojennych długo funkcjonowało na zapasach. Brytyjczycy w 1956 w czasie konfliktu sueskiego wygląda jak żywcem wyjęci z 1944 (Steny, LE i Breny, stare "garnki" itd.). Ponadto "zimna wojna" trochę to wszystko jednak napędzała... a po PWS nastał okres spokoju i nie spodziewano się szybko kolejnej wojny. Nie było pędu do unowocześnienia, zaczęło się to dopiero kilka lat przez DWS.
  6. Który karabin uznajecie za najlepszy?

    Szału nie robił... Samopowtarzalny karabin zasilany z magazynka 5-nabojowego i do tego zasilany z ładownika, który początkowo był odmienny od tego stosowanego w Berthierach. Ładowanie wymagało otwarcia dna magazynka, wsunięcia ładownika i zamknięcia magazynka, no i potem jeszcze trzeba przeładować. W efekcie szybkostrzelność (przy takiej małej pojemności magazynka i dłuższym czasie jego ładowania) nie odbiegała zanadto od powtarzalnego Berthiera, który ładowało się normalnie od góry, po wystrzeleniu ostatniego naboju... a do tego Berthier był jednak obsługowo prostszy, tańszy i (jak to karabin powtarzalny) mniej wrażliwy na zanieczyszczenia i bardziej niezawodny. Jednym zdaniem "minusy" obsługowe przeważały "plusy" z posiadania broni samopowtarzalnej. Wg "Forgotten Weapons" - 85333 szt.
  7. Flota piracka II Wojny Światowej

    To Ty nazwałeś temat, który założyłeś tak, a nie inaczej... kompletnie bez sensu - i to Ty powołujesz się w tym na jakiegoś niby "najpopularniejszego historyka", choć jego książeczki to raczej taka raczej "literatura popularna" itd. To do kogo pretensje?
  8. Flota piracka II Wojny Światowej

    Na jakiej podstawie wysnuwasz wniosek, że był to "najpopularniejszy" amerykański historyk wojskowości? Jakie przyjąłeś kryterium? Liczba wydanych publikacji, sprzedaż największej ilości ich egzemplarzy czy jakieś inne kryterium? Tak czy inaczej określanie działań niemieckich krążowników pomocniczych jako "pirackich" czy nawet "korsarskich" jest błędem rzeczowym, bo były to okręty wojenne należące do marynarki wojennej państwa i obsadzone przez marynarzy jego floty wojennej czyli nijak to się ma do piractwa czy korsarstwa. A używanie takich "chwytliwych" sformułowań bynajmniej zbyt dobrze o autorach pretendujących do miana "historyków wojskowości" nie świadczy... to typowe raczej dla literatury popularnej, bo poważne publikacje historyczne raczej dbają o poprawność sformułowań i nie budują swojej wartości na bazie "atrakcyjnych" i "przyciągających uwagę" przymiotników.
  9. Flota piracka II Wojny Światowej

    Ależ oczywiście nie zaprzeczam... miałem na myśli, że zamaskowane okręty (przebudowane ze statków) nie były wykorzystywane w ten sam sposób czyli nie służyły działaniom zmierzającym do zwalczania statków handlowych przeciwnika (szkodzeniu jego komunikacji), tak jak wykorzystywano niemieckie krążowniki pomocnicze. Wspomniane Q-ships służyły zwalczaniu okrętów podwodnych przeciwnika... choć były bardziej popularne w czasie PWS niż potem w czasie DWS. Nawet chyba język potoczny nie określa tego "piractwem", a jeżeli już czerpie z podobnych określeń to używa słowa "korsarze" - bo choć to też nie ma wiele wspólnego z działaniami krążowników pomocniczych to jednak sugeruje działania na rzecz jakiegoś państwa, a nie prywatnie. Spotkałem się z takimi potocznymi określeniami nawet w literaturze marynistyczno-militarnej - typu: "niemieckie okręty korsarskie", "niemieccy korsarze" (nawet w odniesieniu od typowych dużych okrętów wojennych działających przeciw liniom komunikacyjnym), ale w sumie pierwszy raz spotykam się z określeniem tego jako "piractwo"?! Z innej beczki... piractwo było, jest i będzie - czy ktoś spotkał się z przykładami takiej działalności w okresie DWS? W sumie przecież, z jednej strony wojna utrudnia takie działania (duża ilość operującej floty), ale z drugiej strony ułatwia... bo zaginiona jednostka może być przypisana nieznanym działaniom floty przeciwnika.
  10. Flota piracka II Wojny Światowej

    Czy aby pojęcie piractwa jest na pewno Tobie znane? Bo piractwo dotyczy rabunku morskiego dla celów osobistych. Niemieckie krążowniki pomocnicze były okrętami wojennymi Kriegsmarine, obsadzonymi przez marynarzy KM i nie działali "prywatnie", a prowadzili działania wojenne w ramach marynarki wojennej swojego kraju. A czy prawa i zwyczaje wojenne zabraniały kamuflowania okrętu, ukrywania uzbrojenia itd.? W zasadzie w kwestii niemieckich zakamuflowanych krążowników pomocniczych to można by się ewentualnie "przyczepić" do zapisu zawartego w VII Konwencji Haskiej z 18.10.1907 roku "Konwencja o przerabianiu statków handlowych na okręty wojenne", bo Art.6 mówi: "Strona wojująca, która przerabia statek handlowy na okręt wojenny, winna w jak najkrótszym czasie wzmiankować tę przeróbkę w spisie okrętów swojej marynarki wojennej" Tyle, że zapis jest dość lakoniczny i nic mówi o upublicznianiu takiej informacji ... a przecież KM traktowała je jako wojenne i miała te okręty w swoich spisach. oraz Art.2: "Statki handlowe, przerobione na okręty wojenne, winny ukazywać zewnętrzne znaki rozpoznawcze okrętów wojennych swej narodowości" Tyle, że znowu nie napisano, w którym momencie - czyli bezpośrednio przed samą walką też jest OK. Co więcej właśnie było to zwyczajem, po obu stronach konfliktu czyli w razie maskowania wciąganie właściwej bandery tuz przed otwarciem ognia. Jeśli chodzi o przykład to można tutaj podać starcie Kormorana z Sydney... Kormoran otworzył ogień po wciągnięciu bandery Kriegsmarine. Pragnę zauważyć, że strona aliancka nie uznała za stosowne potraktować jeńców z niemieckich zakamuflowanych krążowników pomocniczych jako osób łamiących jakieś prawa i zwyczaje prowadzenia wojny na morzu, bo w sumie ich działania mieściły się w tychże zasadach. W tej sam sposób w DWS to nie (kwestia odmiennych warunków i sytuacji wojennej), ale używanie fortelu w postaci upodobniania jednostki np. do jednostki przeciwnika lub/i podnoszenie fałszywej bandery było stosowane. Za przykład można dać atak na St.Nazaire... tam zresztą również brytyjskie kutry podniosły właściwe bandery tuż przed otwarciem ognia, zgodnie ze zwyczajem prowadzenia wojny morskiej, której nie należy mylić z prawami i zwyczajami prowadzenia wojny lądowej. Samego Campbeltowna starano się zresztą upodobnić wizualnie i banderą do jednostek niemieckich. Przykładów fortelu wojennego polegającego pływaniu pod fałszywą banderą, podawania się za coś innego niż czym się było w rzeczywistości można znaleźć w historii zmagań morskich DWS. Przy czym w przeciwieństwie do praw i zwyczajów wojny lądowej, gdzie posługiwanie się "oznaczeniami" (znaki, flagi, mundury) przeciwnika lub udawaniem cywili było przestępstwem wojennym, na morzu coś takiego nie istniało... zwyczaj nakazywał podnieść właściwą banderę przed rozpoczęciem walki (otwarciem ognia). PS. Jak rozumiem mowa o DWS czyli np. statki-pułapki z okresu PWS nie wchodzą w grę?
  11. Czołg średni 25TP/KSUST II

    W zasadzie przede wszystkim należałoby wspomnieć radzieckie czołgi, które nie wyszły co prawda poza stadium prototypów - choć testowane były w rzeczywistych warunkach bojowych czyli o T-100 i SMK... moim zdaniem to chyba była najbardziej udana koncepcja (dwie wieże w osi podłużnej pojazdu)... w ogólnie nietrafionej koncepcji czołgu o więcej niż jednej wieży. W sumie pewną "namiastką" czołgu dwuwieżowego był brytyjski Crusader I z "karłowatą" przednią wieżą z km-em, a i czołgi "dwudziałowe" (choć z drugim działem nie w dodatkowej wieży, a w kadłubie) też trochę podziałały... o ile koncepcja Churchilla z haubicą w kadłubie była szybko zarzucona, to jednak amerykański czołg średni M3 swoją rolę na froncie spełnił - w Afryce północnej i nawet był nie najgorzej oceniany przez Brytyjczyków,którym je dostarczono.
  12. Wkład Francuzów w wyzwolenie Francji

    Jak rozumiem do tych sił nie doliczasz związków taktycznych z francuskich kolonii? Bo tak się składa, że francuska 1 Armia to było "trochę" więcej dywizji niż tylko dwie. Co rozumiesz przez "wkład"? Czy ten "wkład" w pokonanie III Rzeszy to tylko te dywizje "Wolnych Francuzów" (z pominięciem sił z kolonii francuskich), które były zaangażowane bezpośrednio w walki na terenie Francji? Rozumiem, że np. marynarka wojenna nie miała wpływu na przebieg wojny i nie jest "wkładem" w zwycięstwo nad Niemcami, a tym samym w wyzwolenie Francji spod niemieckiej okupacji. Siły francuskie liczyły jesienią 1944 ponad pół miliona żołnierzy, a do końca wojny ta liczba wzrosła do prawie 1,3 miliona.
  13. Wojna Secesyjna

    Koszty pozyskania broni przez Konfederację i Unię jednak dość mocno się różniły... dla przykładu: 1/ Podstawowy karabin Unii czyli odprzodowy, gwintowany, kapiszonowy Springfield kosztował ich ok. 15 dolarów za sztukę, a używane w roli broni snajperskiej Sharps'y kupowano po 45 dolarów za sztukę. 2/ Sprowadzane prze Konfederację z Europy Enfieldy M1853 (też kapiszonowy, odprzodowy, gwintowany) kosztowały po 150 dolarów za sztukę... zakupiono 117 tys. oraz sprowadzono kilkadziesiąt tysięcy ich kopii wytworzonych w Belgii, a np. sprowadzane karabiny snajperskie Whitworda to było już 600-1000 dolarów za sztukę w zależności od ukompletowania broni. Pomijając różne takie nietypowe karabiny (wyborowe czy bardzo nowoczesną wówczas broń na amunicję scaloną) to koszt pozyskania podstawowego karabinu piechoty potrafił być dla Konfederatów nawet 10 razy większy niż taki sam koszt dla Unii.
  14. No to raczej powinno być o "drewnianych czołgach", bo przyznam, że mnie te "gumowe czołgi" też zmyliły do to okresu o jakim mowa... Na froncie zachodnim stosowano takie makiety dość powszechnie... były wykonane z desek i imitowały brytyjskie czołgi "romboidalne". W książce W. Ławrynowicza "Prekursorzy - Pierwsze brytyjskie czołgi" na str. 191 jest nawet zdjęcie takiej makiety. Służyły do imitowania miejsc koncentracji czołgów i zmylenia przeciwnika co do właściwego miejsca natarcia z użyciem czołgów.
  15. Kolej w II RP

    Warszawa - Kraków - 1939 - pośpieszny 5:04 - 2018 - IC 4:25-4:32, EIP 2:26-2:46 Warszawa - Poznań - 1939 - pośpieszny 4:26 - 2018 - TLK 4:01-4:02, EIC 3:22-3:37 Warszawa - Gdynia - 1939 (p. Toruń) - pośpieszny 6:52 - 2018 - TLK (p. Iławę) - 4:29-4:30, EIP (p. Iławę) - EIP 3:15-3:18 Obecnie nie ma już połączeń bezpośrednich przez Toruń, ale można dodać czasy: - Warszawa - Toruń (2018) - TLK/IC - 2::45-3:10 - Toruń - Gdynia (2018) - TLK/IC - 2::47-3:23 wychodzi sumarycznie 5,5 do 6,5 godziny. Poznań - Gdynia - - 1939- pośpieszny 4:46 - 2018 - IC 3:24-4:07 Dane o czasach przejazdu pociągów w 1938 wzięte z tego artykułu: http://szybkiekoleje.org.pl/UserFiles/File/ART.POLSKA/tts 2005 05 38-49.pdf
  16. Sprzęt polski w rękach najeźdźców

    Czy w WH w owym czasie występował brak własnych, strzelających amunicją standardową dla WH armat przeciwpancernych 37 mm? Akurat w dywizjach III Rzeszy broni ppanc. tego kalibru nie brakowało... w 1939 dywizje wszystkich fal mobilizacyjnych (I - IV) miały po 75 dział ppanc. 37 mm (po 12 w pułkach piechoty, 36 w batalionie ppanc i 3 w batalionie rozpoznawczym/zmotoryzowanym). Tylko jedna (57) dywizja piechoty miała 63 takie działa... z jakiś przyczyn batalion ppanc. miał tylko dwie kompanie. W 1940 dywizje od I do IV fali mobilizacyjnej miały dalej po 75 dział tego kalibru (bo to było wystarczające nasycenie takim sprzętem), natomiast dywizje V i VI fali miały po 72 takie działa...tylko nie wynikało to z braku dział, a ze względu na nieposiadanie przez te dywizje zmotoryzowanych batalionów rozpoznawczych (był tylko pluton... ale były to już jednostki II rzutu, a więc rozbudowany element rozpoznawczy nie był im potrzebny). Dywizje trzech dalszych fal miały tylko po 48 dział ppanc 37mm, ale znowu nie było to wynikiem braku tych armat, ale brakiem innego sprzętu i ludzi... nie utworzono batalionu ppanc i batalionu rozpoznawczego, a kompanię ppanc, połączono w jeden element z plutonem rozpoznawczym (w tym przypadku były to jednostki kolejnych rzutów). Dywizje 9 fali praktycznie w ogóle miały śladową ilość artylerii... jakiejkolwiek. Jeżeli brakowało czegoś w WH do tworzenia jednostek przeciwpancernych to na pewno nie dział ppanc 37 mm - ale choćby środków transportu, bo tutaj problem był ogromny... dlatego z zakresie pojazdów brali wszystko "jak leci" i wprowadzali do WH. Tam gdzie sprzętu artyleryjskiego faktycznie brakowało to posiłkowano się sprzętem zdobycznym... np. w dywizjach 9 fali (w maju 1940 było one dopiero formowane) wprowadzono eks-polskie haubice 100mm. Natomiast własne armaty ppanc 37 mm zabezpieczały potrzeby etatowe, a więc nie było potrzeby komplikowania sobie logistyki niewielką ilością dział używających innej amunicji. Niemieckie dywizje w 1939 miały po 75 dział ppanc. 37mm, a w 1940 w I i II linii miały po 72-75 dział ppanc 37 mm - tymczasem francuskie dywizje miały w 1940 po 48 dział 25 mm i 8 dział 47 mm, a polskie zwykle po 27 (po 9 w pułku) lub ewentualnie na szczeblu dywizji był ten pododdział ppanc z 12 działami (tyle, że zdecydowana większość nie miała), a docelowo wg planów miało być tych dział po 48 (w pułkach po 12 + 12 w dywizji). Brytyjczycy w dywizji mieli 48 dział ppanc 2pdr. oraz po 9 dział 25 mm w brygadach - razem 75 czyli tyle samo co dywizje niemieckie... Niemcom po prostu nie brakowało akurat dział ppanc 37 mm - to i sensu na używania zdobycznych nie było. I właśnie dlatego skierowano zdobyczne polskie armaty ppanc. do Rumunii - wspierając tym samym swojego sojusznika, którego udział w przyszłej walce z ZSRR był jak najbardziej planowany. Tylko po co? W celu zaopatrzenia w amunicję raptem kilkuset zdobycznych i nietypowych dział ppanc? Absurd. Wiesz ile do końca produkcji w 1942 wyprodukowali własnych dział tego kalibru... ok. 20 tys. W 1939 w samych tylko dywizjach IV fali (11 stanowiących rezerwę OKH) było więcej dział 37 mm niż zdobyto w Polsce. To, że nadano oznaczenie nie oznacza użytkowania w linii...praktycznie każdej zdobycznej broni nadawano takie oznaczenia - bez względu co z tym potem robili.
  17. Sprzęt polski w rękach najeźdźców

    Ale jaka "niefrasobliwość"... kilkaset armat ppanc, niewielkiego kalibru na nietypową amunicję, w obliczu masowej produkcji własnej armaty w tym samym kalibrze, ale strzelającą standardową dla WH amunicją. Nie potrzebowali ich, niecelowym i nieekonomicznym byłoby produkowanie do nich amunicji. Natomiast jak najbardziej nadawały się do zasilenia armii sojuszniczej, która takich armat i tej amunicji już używała. Armia Rumuńska miała i współdziałać z WH w ataku na ZSRR i ich odpowiednie uzbrojenie było jak najbardziej w zainteresowaniu III Rzeszy. Lepiej było im sprzedać zdobyczne i niepotrzebne w WH armaty niż dostarczać własne, które strzelając inną amunicją tylko powodowałyby problemy logistyczne. Sprzedając te armaty do Rumunii załatwili dwie sprawy za jednym zamachem... pozbyli się sprzętu powodującego logistyczny problem, a jednocześnie uzbroili sojusznika w sprzęt, który u niego takich problemów nie powodował, a wprost przeciwnie - bardzo tam pasował. Działanie jak najbardziej sensowne i logiczne. Wehrmachtowi nie, Luftwaffe też nie... za to była przydatna w Kriegsmarine - z racji tego, że tam używano dział tego kalibru. Jak napisał Speedy - produkowano je w Norwegii pod niemiecką okupacją jako 4 cm Flak 28. Ale to dotyczy armat ppanc wz. 36... takie same liczby są u A. Konstankiewicza (WLU T.4) Polska miała nieco ponad 350 armat plot 40mm... ile zdobył WH? Nie wiem?
  18. Karabin snajperski Dragunov'a

    To było ponad 30 lat temu... Na zielonym tle widziałem bardzo jasno zieloną (taka zieleń w kierunku białego) plamę. Sądzę, że dałbym radę trafić w kogoś, kto używałby noktowizora z "reflektorem podczerwieni"... z jakiej odległości to nie wiem. Pokaz był przeprowadzony w sposób bardzo uproszczony - w pomieszczeniu gdzie zasłonięto okna (była to sala wykładowa z czarnymi roletami, zaciąganymi gdy prezentowano coś na ekranie), zgaszono światło i włączono źródło podczerwieni. Celownik nawet nie był zamontowany do broni... ot mieliśmy sobie spojrzeć, że to widać i tyle. Wykładowca specjalnie się na tym elementem nie rozwodził, bo noktowizory "aktywne" w połowie lat 80-tych w zasadzie już nie były używane. Po prostu pokazał nam jako to działa i tyle. Nie wiem więc jak to by wyglądało w terenie... z pewnej odległości - pewnie plama byłoby dużo mniejsza i wyraźniejsza, bo na tej sali to źródło podczerwieni było bardzo blisko.
  19. Flota Anglii i Francji - porównanie

    Nie jestem "specjalistą" od tego okresu i nie wiem jaki był udział Nelsona w stworzeniu Royal Marine Artillery, ale z tego co swego czasu wyczytałem to z dużej mierze zdecydowały o tym względy służbowo-formalne. Artylerzyści z Royal Artillery kierowani do obsługi dział na wyspecjalizowanych okrętach artyleryjskich (bomb-vessels) odmawiali wykonywania jakichkolwiek obowiązków poza ścisłą obsługą uzbrojenia okrętu. "Originally men from the Royal Artillery crewed the mortars and howitzers with which bomb-vessels were armed, a task requiring a level of skill above thet of ordinary gunners; difficulties arose when the artillerymen refused to perform any other duties save the manning of ordnance, so in August 1804 it was ordered thet this duty should be transferred to the Royal Marines." Powyższe z Ospreya "Nelson's Navy" (1993).
  20. Karabin snajperski Dragunov'a

    Tak zetknąłem się... ale bardzo dawno temu - w 1986, w gdy byłem jeszcze w służbie zasadniczej ("na szkółce" uzbrojenia). Demonstrowano nam to, ale już wtedy z komentarzem, że obecnie to praktycznie nieprzydatne, ze względu na eliminowanie przyrządów z emisją podczerwieni, przez przyrządy pasywne. Wypróbować w sensie strzelania przy pomocy tego "ustrojstwa" to nie - ot zademonstrowano nam jak to działa na zasadzie włączenia "lampy podczerwieni" w ciemnym pomieszczeniu i spojrzenia przez celownik w tym kierunku. Natomiast celowniki do SWD (PSO-1 i POSP), z których strzelam czasem obecnie już tego elementu nie mają. Tylko pamiętajmy kiedy to powstało i jaki rodzaj wojny był wtedy przewidywany... miała być to "wojna totalna", zmasowane uderzenia pancerne itd. Na takiej wojnie to nawet w miejscowościach, w nocy nie działają latarnie i nie świecą się światła. Zauważ, że w chwili gdy opracowywano SWD i celownik PSO-1 (od 1957) to w prawie tym samym czasie opracowano i wprowadzono do uzbrojenia celownik NSP-2 (opracowany w 1956, kiedy wprowadzony nie wiem... ale pierwsza radziecka instrukcja do tego celownika to 1958) z "reflektorem podczerwieni" - przystosowany do montowania na karabinka z rodziny AK czy broni maszynowej (RPD czy RP-46). Co prawda NSP-3 (pasywny) wszedł do uzbrojenia niedługo potem, ale ogólnie to w latach 60-tych celowniki ze źródłem podczerwieni były dość powszechne. Noktowizory "aktywne" były też powszechnym wyposażeniem pojazdów bojowych itd. jeszcze w latach 70--tych.
  21. Karabin snajperski Dragunov'a

    Tylko, że to jest polskojęzyczne forum i używamy tutaj języka polskiego, czyli to język polski jest tutaj kluczowy. I jak napisał Sececjonista czyli administrator tego Forum określenia obcojęzyczne są używane tylko jako pomocnicze, bo czasem warto, a wręcz jest konieczne by dla czytelności zapisać coś w oryginale. Co więcej - pisanie o karabinie SWD za pomocą angielskojęzycznego SVD jest o tyle głupotą, że ta broń jako przyjęta do uzbrojenia w WP ma polskie i całkowicie oficjalne oznaczenie czyli właśnie SWD. Prawidłowość zapisu "SWD" wynika więc z dwóch powodów: - polskiej i przyjętej w języku polskim transkrypcji cyrylicy gdzie rosyjska litera "В" = polskiej literze "W", - nazewnictwa tego karabinu przyjętego w Wojsku Polskim. No tak, bo trzeba być "wybitnym ekspertem" by sobie wejść na stronkę rzeczonej jednostki i pooglądać fotki... I pisząc o czołgu T-72M1 napiszesz T-72A? No to rzeczywiście "łatwiej się połapać"... Nie dość, że zwykle, jako ignorant w temacie broni z zasady wypisujesz brednie to jest masz "swój świat i swoje kredki" w zakresie oznaczeń tego o czym piszesz. No, ale widać taki jest świat "ekspertów"... od mopa i oglądania fotek w sieci. T-72A to nie jest to samo, a raczej nie musi być to samo co T-72M1... o ile bowiem T-72M był wariantem eksportowym T-72A, to T-72M1 jest kolejną modernizacją polegającą głownie na wzmocnieniu pancerza czołowego. I T-72A to nie jest to żadne "oznaczenie międzynarodowe" tylko rosyjskie (jeszcze wtedy radzieckie) - czołgi produkowane dla ówczesnej Armii Radzieckiej miały oznaczenia T-72A, a te produkowane na eksport T-72M, przy czym po modernizacji wersji eksportowej zmieniono oznaczenie na T-72M1, a w przypadku T-72A oznaczenia nie zmieniono. Tak czy inaczej T-72A oznacza czołg produkowany dla własnej armii, a T-72M i M1 to warianty eksportowe tego czołgu.
  22. Karabin snajperski Dragunov'a

    To zdanie powinno brzmieć: PK (choć już raczej PKM) jest zastępowany w WP przez UKM-2000. Ten proces cały czas trwa, nie został zakończony i zapewne nie zostanie jeszcze przez parę lat. Ukm PKM jest jeszcze w WP całkiem sporo... tak naprawdę to nie zakończył się jeszcze proces wycofywania kbk AKM/AKMS z WP. A jaką to "ekspercką" wiedzę chcesz zdobyć na "statycznym pokazie sprzętu" organizowanym dla gawiedzi?
  23. Karabin snajperski Dragunov'a

    4:45... pełen "profesjonalizm" - zamontować dwójnóg do lufy karabinu wyborowego.
  24. Karabin snajperski Dragunov'a

    Jest kupa amunicji, bo WP używa jeszcze sporych ilości PKM (jeszcze niedawno widziałem nawet PK), a u nas i tak ilości typowej snajperskiej amunicji były śladowe, używano typowej - takiej jak do PK/PKM. Wycofywanie SWD jest związane po prostu z przechodzeniem na inne typy broni wyborowej (tez na inną amunicję) oraz po prostu zużyciem eksploatowanych od długiego czasu SWD. Lufa karabinu wyborowego ma określoną ilość strzałów (znacznie mniejszą niż zwykłe kb/kbk), po czym powinna być wymieniona bo celność broni spada. W przypadku SWD się po prostu już nie opłaca... są wycofywane w ramach naturalnego zużywania się. Kompletna bzdura... zastosowanie optycznych lub optoelektronicznych przyrządów celowniczych na karabinach maszynowych nie ma nic wspólnego ze "snajperstwem" czy zastępowaniem kb wyborowych (absurd). Po prostu współczesne armie używają coraz większej ilości optoelektroniki na "zwykłej" broni... w niektórych to wręcz jest standard, a celowniki mechaniczne są już tylko stosowane jako pomocnicze (awaryjnie). Szyna do montażu celowników optoelektronicznych to już standard na współczesnej broni strzeleckiej w armiach. Kolejna brednia "pseudoeksperta"... SWD czyli potocznie "Dragunow" nie jest "półautomatyczny", bo nie znam chyba żadnej broni strzeleckiej, która byłaby półautomatyczna... znam za to taki sprzęt artyleryjski, ale nie karabiny. Broń półautomatyczna polega na tym, że część czynności wykonuje automatyka broni, a część jest wykonywana bez udziału automatyki broni. Dla przykładu półautomatyczna armata po wystrzale wyrzuca łuskę, ale załadować ją trzeba ręcznie lub przy użyciu zewnętrznego mechanizmu. Karabin SWD jest karabinem automatycznym, samopowtarzalnym... natomiast Bor jest karabinem powtarzalnym. Panie "ekspert" - tłumaczenie angielskiego "semi-automatic" jako "półautomatyczny" jest wyrazem bronioznawczej ignorancji. Prawidłowe tłumaczenie "semi-automatic rifle" to karabin samopowtarzalny. Po raz kolejny... jak się chce "ekspercić" to warto sobie najpierw przyswoić podstawowe pojęcia dotyczące broni palnej.
  25. Karabin snajperski Dragunov'a

    Czyli Самозарядная Снайперская Винтовка oraz rok opracowania konstrukcji czyli 1958 (potem oczywiście modyfikowanej i dopracowywanej w ramach konkursu i testów).
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.