Skocz do zawartości

Razorblade1967

Użytkownicy
  • Zawartość

    807
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Razorblade1967

  1. Tych używanych w czasie DWS? Nie wszytskie... wczesne nie miały nie były takiego ani w T-35, ani w prototypowym T-100, ani w KW: KW-1 miał 3 czkm DT z tego: - jeden w kadłubie (w jarzmie kulistym) obsługiwany przez pomocnika kierowcy - dwa w wieży z tego jeden w jarzmie umieszczonymw tylnej ścianie wieży. Podobnie było w seryjnych KW-2 (załoga była 6-osobowa)... prototypowe miały tylko jeden DT sprzężony z działem. Prototypowy KW-3 też nie miał kursowego km-u. Dopiero IS-1/IS-2 posiadał kursowy karabin maszynowy (oprócz dwóch w wieży - sprzeżony z działem i drugi w jarzmie z tyłu wieży), ale już w IS-3 czy potem IS-4 (już powojenne, ale tworzone w czasie wojny) takowego nie było. Nieruchomy "kursowy" DT był umieszczony w IS-1/IS-2 po prawej stronie kierowcy i był uruchamiany przyciskiem, umieszczonym tuż nad przyciskiem rozrusznika (oba mieściły się tuż obok prawego ruchomego peryskopu kierowcy. Celownika nie było. Trudno więc mówić o jakiejś zasadzie posiadania kursowych km-ów w radzieckich czołgach ciężkich...w zasadzie wystepiował on tylko w IS-1/IS-2 - w innych czołgach ciężkich takowe km-y nie występowały. Natomiast kursowe km-y pojawiły w czołgach średnich produkowanych w ZSRR tuż po zakończeniu wojny czyli w T-44 (DTM) oraz w T-54, gdzie był już zasilany z taśmy SGMT. Utrzymał się on również w T-55 (też SGMT), ale kursowy km zniknął już w wozach T-62. Zreszta kursowe km-y usunięto w zmodernizowanych T-55A, a sprzężony z armatą SGMT wymieniono na PKT. A tak na marginesie to jeśli chodzi o celowanie to kierowcy specjalnych celowników nie mieli do kursowych km-ów, ale co ciekawe takich celowników nie było w amerykańskich Shermanach gdzie kadłubowy km był ruchomy (w jarzmie) i obsługiwany przez pomocnika kierowcy - strzelający po prostu obserwował efekty ognia przez peryskop, a w taśmie był co 3-4 nabój z pociskiem smugowym.
  2. To w sumie nie tylko kwestia widoczności z tego stanowiska... Dodatkowy członek załogi zajmował miejsce w pojeździe, które można było wykorzystać (w czołgach ogólnie nie "narzeka" się na zbyt dużo miejsca), a stanowisko strzeleckie faktycznie było mało efektywne, choć pozwalało prowadzić ogień do piechoty przed czołgiem. W zasadzie to stanowisko sprawdzało się dopóki czołgi walczyły typowo z piechotą i różnymi środkami ogniowymi - jednocześnie. Strzelec mógł zwalczać piechotę w czasie gdy obsługa wieży byłą zajęta innymi celami. Tyle, że z czasem rola czołgu się specjalizowała i w zasadzie używały jako uzbrojenia ofensywnego tylko armaty, km-y spełniały rolę pomocniczą i służyły obronie wozu. Doprowadziło to do zaniku stanowiska strzelca, ale dodatkowe km-y (poza tym sprzężonym z działem) przecież nie zniknęły tylko zmieniły miejsce i z czasem ewoluowały do karabinu maszynowe czy nawet karabinów maszynowych umieszczonych na wieży i obsługiwanych przez dowódcę czy również ładowniczego (z wnętrza pojazdu).
  3. Jak słusznie napisał Speedy... podczas strzelania z km DT/DTM umocowanego w jarzmie czołgowym korzystało się w dwóch elementów celowniczych: - celownika przeziernikowego umocowanego na górnej powierzchni broni (z nastawami 400, 600, 800 o 1000m), - muszki umieszczonekj w otworze jarzma kulistego. W późniejszym czasie możliwe było również strzelanie za pomocą celownika optycznego PPU-8T i np. zmodernizowane czołgowe km-y Diegtiariowa czyli DTM miały przed przeziernikiem uchwyt do mocowania tego celownika - w standardzie bo zmieniono nieco samo mocowanie przeziernika. Wcześniej w DT uchwyt do celownika otycznego trzeba było najpierw zamontować - przy czym o ile się nie mylę to celowniki optryczne stosowano wtedy tylko podczas montarzu km-u w wieży, natomiast karabin maszynowy strzelca (porzeznaczony do wymontowania podczas działania poza wozem) był uzywany w zasadzie tylko z celownikami mechanicznymi. Warto dodać, że w przypadku najpopularniejszego typu radzieckiego czołgu czyli T-34, to w przypadklu załóg czteroosobowych po spieszeniu d-ca i kierownca mieli pistolety, ładowniczy zabierał z wozu pm, a strzelec wymontowywał DT oraz miał zestaw do strzelania z dówjnogu (dwójnój i muszkę). Przy złoogach 5-osobowych (wozy z działem 85mm) to dowódca i kerowca mieli pistolety, działonowy i ładowniczy zabierali pm-y (były wtedy dwa w czołgu), a strzelec zabierał DT lub DTM. W okresie powojennym w WP załogi T-34-85 były zredykowane do 4 ludzi, a karabin maszynowy strzelca stał się "kursowym" uruchamianym przez kierowcę. Stąd powojenne (polskie) DTM nie mają już w komplecie dwójnogów i montowanych na nich przyrządów celowniczych. Ciekawostką jest fakt, że powstały w 1929 czołgowy DT był w zasadzie... lepszym rkm niż stworzony dwa lata wczesniej DP. Modernizacja broni najpierw jako lotniczy km, a potem jako czołgowy została dokonana przez Szpagina. Broń otrzymała znacznie lepszy magazynek dyskowy, w którym usunięto wady magazynka Diegtiariowa czyli dużą średnicę oraz wrażliwość na zanieczyszczenia (inna sprawa, że i ten magazynek był zmodernizowany, ale tylko zastłonięto dodatkowym pierścieniem blachy otwory i nieco "zluzowano" upakowanie nabojów zmniejszając pojemność z 49 do 47 nb), co osiągnał poprzez przeniesienie sprężyny z wnętrza magazynka na górną powoierzchnię górnego dysku oraz zmienił współpracę dysków... U Diegtiariowa dolny dysk zachodził na górny, a u Szpagina odwrotnie - zniwelowano więc problem zanieczeyszczeń dostających się pomiędzy dyski. Magazynek Szpagina miał naboje umieszczone piętrowo i pojemność 63 naboje zamiast 49, a potem 47 w magazynku Diegtiariowa. Co ciekawe Diegtiariow do mechanizmów zasilania "szczęścia" nie miał - o ile mechanizmy broni tworzył dobre, to zawsze miał jakiś problem z zasilaniem... Magazynek DP nie jest najszczęśliwszy (choć działał poprawnie), ale już DS miał problemy z zasilaniem, a przy tworzeniu wkm to ręka Szpagina (znowu...) doprowadziła zasilanie do porządku i stąd "uhonorowano" go "literkami" w nazwie DSzK. Wracając do DT... gdyby mu zamiast uchwytu do jarzma zamontować osłonę lufy z muszką (jak w DP) to były znacznie lepszym rkm-em jak DP. Nie dość. że miał skłądaną kolbę to jeszcze od początku miał normalny chwyt pistoletowy (DP dopiero od 1944 czyli w DPM - zresztą skopiowany z DT). W sumie miejsce mocowania dwójnogu (na uchwycie jarzma) powoduje, że broń daje się stosunkow wygodnie uzywać podczas strzelania w ruchu... ręka wygodnie sięga do dójnogu, tworząc z niego przedni chwyt, a i chwyt pistoletowy w tym mocno pomaga. Można się zastanawiać czy gdyby nie tragiczna sytuacja ACz w kwestii rkm w końcu lat 20-tych... to czy po ingerencji Szpagina nie doszłoby do przekonstruowania DP, ale nawet jeśli o tym pomyśleli to pewnie trudno by było zotrzymać produkcję tak paląco potrzebej broni. A sytuacja faktycznie była tragiczna... Radziecki pluton miał podobną wówczas konstrukcją do niemieckiego czyli 3 sekcje* strzelców i 2 sekcje* broni maszynowej... tyle, że tylko jedna miała rkm (Madsen lub Lewis), a druga miała ckm typu Maxim, z jego ponad 65-kilogramową masą i raczej "średnią" przydatnością na niski szczebel (Niemcy wtedy mieli dwie sekcje z lkm i też trzy sekcje strzeleckie). Celownik przeziernikowy DTM (po zastosowaniu stałej obejmy na celownik optyczny - sam celownik stracił możliwość regulacji, w czołgach używano już najcześciej optyki, a muszka montowania do dwójnogu taką regulację posiada). Mocowanie DT w jarzmie (rysunek mało dokładny... muszki nie widać - ale ona tam jest) Niestety limit 775KB na załączniki nie pozwala mi na dokładniejsze zilustrowanie rozwiązań omawianego km. ____________________________ *) Te sekcje były nazywane w języku roszyjskim drużynami, ale w tłumaczeniu na polski mówi się o sekcjach, bo taka była ówczesna nomenklatura w WP - plutony z jednolitymi drużynami (i liczącymi ponad 10 żołnierzy) miały właśnie drużyny, a te z niejednolitymi (strzelcy i broń maszybnowa osobno - liczebnośc mniesza niż 10) uznawano za dzielone na sekcje i tak tłumaczono piśmiennictwo obcojęzyczne. Zarówno z języka rozyjskiego, jak i niemieckiego (a i z innych pewnie też).
  4. Optyka broni snajperskiej

    Do zmiany nastaw służy oczywiście pokrętło (bębenek odległościowy)... który obraca się bez konieczności luzowanie tych śrub - natomiast przy przystrzeliwaniu broni może zachodzić konieczność "wyzerowania" pokrętła, wtedy konieczne jest poluzowanie tych śrub i odpowiednie ustawienie pokrętła, a następnie ich ponowne dokręcenie.
  5. Optyka broni snajperskiej

    Są dwie strony medalu... celownik wymagający do regulacji tylko jednej śruby łatwiej też się "rozregulowują". Ponadto regulacja celownika to nie jest coś robione na codzień - to jest czynność dokonywana przy przystrzeliwaniu broni.
  6. Skoro o automatyzacji... to bywając co roku na Wybrzeżu, a konkretnie korzystają kilkakrotnie w sezonie z Dworca Głównego w Gdyni, po remoncie tegoż obiektu toaletka powędrowała do "piwnicy" i akurat w tym roku zdarzyło mi się skorzystać z tego przybytku - uśmiałem się jak fretka. Przy wejściu powieszono automat pobierający opłatę za korzystanie z toalety, ale obok siedzi kobieta za biurkiem, która pilnuje, aby nikt nie wszedł bez opłaty i rozmienia pieniądze jak ktoś nie ma jak wrzucić tych 2 zł. Automatyzacja i ekonomia po Polsku... pracownik pilnujący automatu. Zdaje sobie sprawę, że ta osoba zapewne tam sprząta... i tak musiałaby być na miejscu, ale i tak wygląda to pociesznie.
  7. Czemu walczono latem?

    Nie twierdzę, że był to powód zasadniczy, ale jeden z problemów w walkach zimowych - podstawowym problemem była logistyka ówczesnych armii.
  8. Czemu walczono latem?

    Pomijając kwestie logistyczne (które w warunkach zimowych stanowiły problem dla starożytnych armii), to z okolicach Morza Śródziemnego gdzie zima charakteryzuje się w zasadzie opadami deszczu i dużą wilgotnością był problem z używaniem łuków, bo naturalne cięciwy i drzewca słabo znosiły dużą wilgotność.
  9. Najlepszy pistolet I wojny światowej

    Zamek zostaje zatrzymany w tylnym położeniu po ostatnim strzale, wyjęcie pustego magazynka nie powoduje przemieszczenia zamka w przednie położenie (tak jak to jest np. w kbk M1), natomiast po włożeniu pełnego magazynka należy lekko pociągnąć i puścić zamek czyli tak jak w pistoletach nie posiagająch zewnętrznej dźwigni zatrzasku zamka (np. jak w naszym P-64). Tutaj nie wiem... podejrzewam, że podobnie - ale o tej broni w sumie niewiele wiadomo. Choć przy 40-nabojowym magazynku czy zamek był zwalaniny przy wyjęciu pustego czy nie i wymagał ruchu zamkiem jak w przypadku późniejszych M712 to już ma niewielkie znaczenie... różnica czasu przy konieczności przeładowania i przy konieczności lekkiego odciągnięcia zamka i jego puszczeniu jest minimalna.
  10. Najlepszy pistolet I wojny światowej

    W zasadzie gdyby rozpatrywać teoretycznie to można rozpatrywać na etapach gdzie broń była przedstawiana na konkursy... choć poza dwurzędowym magazynka Saive'a to w sumie był inny pistolet. Czyli możena brac pod uwagę 1922 i prototyp GR na konkurs we Francji (nierozstrzygnięty, zmiana warunków), kolejny GR z 1923 (ten z kurkiem) i ten nieco zmieniony w 1926 (zredykownie magazynka z 15 do 13 naboi - celem poprawy chwytu). Potem już mamy kolejne czyli w zasadzie nowa broń skonstruowana przez Saive'a po śmierci Browninga (1926) i wygasnięciu jego patentów w 1928. Mamy dawa pistolety czyli ten z 1928 i 1929 - i tutaj możemy już mówić o gotowym produkcie. Wszka wtedy to "13-strzałowy FN" został rekomendowany przez KSUS jako pistolet dla WP i pewnie by nim został gdyby nie "kombinacja" PWU i oszustwo dotyczące rzekomo tworzonego Visa (jeszcze bez takiej nazwy), które spowodowało zmianę decyzji i finalnie efekt (skutek paroletniego opóźnienia produkcji) wysyłania polskich żołnierzy na wojnę "z nożami" (bagnet luźny) zamiast z pistoletem. Jednak tak czy inaczej nawet wczesne konstrukcje wpomnianego pistoletu nijak się na PWS nie załapią. Twierdzenie skądinąd słuszne... tyle, że nie bezwzgędnie - bo na tej zasadzie należałoby uznać wyższość Mausera C/96 (10) na Coltem M1911 (7) - co raczej będzie absurdalne. Podobnie jak można uznać za pistolet z magazynkiem o największej pojkemności po prostu P.08 z magazynkiem na 32 naboje. Odrzucając oczywiście kombinacje z magazynkiem "półbębnowym" jak w P.08 to nie tylko liczy się pojemność magazynka, ale też choćby sposób jego wymiany (pomijam już oczywiście inne wazne cechy pistoletu) na tej zasadzie wolałbym mieć 7-strzałowego Colta M1911 niż 8-strzałowego Visa - bo dzięki niewielkim różnicom w budowie szkieletu wymienię magazynke Colta szybciej niż ciasno pasowany magaynek Visa... coś oczywiście jest coś co "godzi" ten spór - czyli Star Model B... w sumie Colt M1911 z wywalonym bezpiecznikiem chwytowym (i słusznie) oraz w kalibrze 9nn19 i 8-nabojowym magazynkiem. Problem w tym, że Mauser C/96 tez miał magazynke dwurzędowy... tyle, ze w czasie PWS był on magayznkiem niewymiennym, ładowanym z łódki. W broni seryjnej pojawił się dopiero na początku lat 30-tych w Modelu 712 (nie miał takiego nawet model Mausera z 1930, dopiero wersja z ogniem ciągłym taki magayznke wymogła) , choć wcześniej był już obecny w prototypach, które nie weszły do produkcji czyli w "karabinku" Grabenkarabiner 1917 Magazynek dwurzędowy pistoletowy umieszczony w chwycie broni to dzieło inż. Dieudonne Saive z firmy FN, który podjął się pracy na takowym gdy J.M.Browning nie chciał się zając tworzeniem pistoletu na konkurs francuski ogłoszony w maju 1921, gdzie warunkiem była pojemność magazynka 15 nabojów (9mmx19, długość lufy 200mm, dostawna kolba oraz maga 1kg). Saive tworzył magazynek dwurzędowy wykorzystując produkowany wówczas w FN pistolet Model 1903 (9mm x 20SR Long) i stopniowo eliminując zacięcia doprowadził do uzyskania poprawnej konstrukcji. Dopiero gdy zaprezentowano J.M.Browningowi "rozwiązanie problemu" 15-nabojowego magazynka w chwycie to ten podjął się budowy pistoletu - tyle, że z "umarkowanym" sukcesem i po śmierci Browninga twórca magazynka czyli Saive w zasadzie wywalił wszytsko poza... "swoim" magazynkiem i w zasadzie zrobił pistolet od nowa, korzystając tylko z browningowskiej zasady działania broni. Tak wię Browning FN w sumie "Browningiem" nie jest... ale któż dzisiaj (poza nielicznymi) pamieta o D.Saive? A wracając do meritum czyli najlepszego pistoletu PWS? Jak dla mnie sprawa jest dość prosta - Colt M1911 i długo, długo nic... a potem miałbym problem z tym, który pistolet jest "tym drugim". Miejsce pierwsze jest bowiem niekwestionowane, gorzej z drugim. Jeśli chodzi o P.08 kontra C/96 to już jest problem z wyborem... choć armia wybrała P.08, to oba pistolety mają zalety i wady. Oba są wynikiem dość wczesnych i pionierskich prac nad pistoletami i są obarczone własnie ta "pierwotnością". Inna sprawa, że w czasie PWS broń wojskowa wcale nie ograniczała się do takiej, która używała amunicji odpowiednio silnej (7,63mmx25, 9mmx19 czy .45ACP), broń z amunicją słabsza uważano wtedy za całkowicie przydatną w I linii. A tutaj to już kilka nowoczesnych konstrukcji było... i jakoś tak "dziwnie" podobnie jak Colt M1911 były "tworami" Browninga.
  11. Ręczna broń ppanc podczas II WŚ

    Masa ładunku miotającego w naboju 7,92mmx94 była większa niż w naboju 7,92mmx107 - odpowiednio 14,9g i 11,1g. Tyle, że pociski do PzB.39 były cięższe bo miały 14,55g, a te do kbppanc wz.35 miały 12,8g. W efekcie pekość początkowa w kbppanc wz 35 z lufą 1200mm wynosiła ok. 1265m/s, a PzB.39 z lufą 1085mm to było ok. 1175m/s - przy czym ta ostatnia dla pocisku 14,55g, bo przy pociskach 12,85g było to około 1210m/s. Składu prochu i typu granulacji nie znam - można poszukać może gdzieś są takie dane...
  12. Ręczna broń ppanc podczas II WŚ

    Nic mi nie wiadomo, aby nabój 7,92mmx107 był testowany dla długości luf zbliżonych do kb Mauser - oczywiście nie można było testować "przy użyciu zwykłych luf karabinu Mauser wz.98" bo wymiary komór były przecież inne, a sama długość(prawie dwa razy dłuższa) łuski wykluczała proste "rozwiecenie" komory nabojowej (nie wspominając o kwestii średnicy łusek i ciśnienia). Podejrzewam, że postapiono "tak jak zawsze" czyli zanim powstały lufy już typowe do zamontowania w łożach kbppanc wz.35 to używano do prób amunicji "luf testowych" - wytworzonych specjalnie, choć pewnie przy użyciu tych samych urządzeń co do produkcji luf kb.
  13. Ręczna broń ppanc podczas II WŚ

    Raczej pewne pomieszanie faktów. Owszem testowano amunicje do kb Mauser o prędkości początkowej 1300m/s... tyle, że wyszły przyy tym pewne problemy jak żywotność lufy wynoszaca około 30 strzałow oraz zakleszczanie sie łusek i przebicia spłonek - po prostu ciśnienie było zbyt duże jak na możliwości łuski naboju 7,92mmx57. Może i faktycznie obliczono, że przy długiej lufie osiągnie się 1700m/s - tylko, że była to ślepa uliczka, bo jaki pożytek z broni, która może strzelić 30-razy, a do tego jeszcze się zacina? Dlatego poszli w kierunku nowego naboju, który wykorzystywał pocisk kalibru 7,92mm, ale miał większą i bardziej wytrzymałą łuskę - ale i tak barierą dla zwiększania prędkości była wytrzymałość lufy. W zasadzie to nie problem spowodować zwiększenie prędkości początkowej bo do tego wystarcza zwiększenie ładunku miotającego - jednak pozostaje problem wytrzymałości lufy, z którym sobie trzeba poradzić. I tak przy kbppanc wz.35 ta wytrzymałoś wynosiła 300 strzyszta strzałow na lufę.
  14. Ręczna broń ppanc podczas II WŚ

    Przypadkowe zdublowanie posta... przepraszam.
  15. Ręczna broń ppanc podczas II WŚ

    Oczywiście, że nie byli głupi i doskonale zdawali sobie sprawę z niewielkiego zagrożenia taką bronią dla formacji czołgów. Sami po wyprodukowaniu odpowiedniej ilości PzB-39 wstawiali po 3 sztuki na kompanię (jedyna różnica w stosunku do WP IIRP to fakt skomasowania tych trzech w kompanii, a nie przydzielania po jednym do plutonów), ale ichg żywot był krótki - w zasadzie do czasu gdy zniknęły z pola walki T-26. Brytyjczycy też sobie z tego sprawę zdawali i... Boysy nie miały nawet etatowych obsług. Były po prostu bronią plutonu przewożoną w samochodzie przydzielanym do plutonu (każdy brytyjski pluton miał przydzielaną niewielką ciężarówkę do przewożenia sprzętu, zapasów i dodatkowej broni - Boysa i trzech kb LE, które mieli na stanie celowniczowie Brenów, choć te ostatnie dość często ponoć używali uzbrojeni tylko w rewolwery dowódcy plutonów), a zabieraną tylko wtedy gdy mogła okazać się przydatna. W praktyce niezbyt często... Jedynie w ZSRR rusznice ppanc pełniły ważniejszą rolę w systemie uzbrojenia pododdziałów, ale to była broń nieco późniejsza o innych walorach - i nawet jak nie zagrażała już czołgom to mogła pełnić (i pełniła) doskonale rolę broni "przeciwsprzętowej" czy wsparcia piechoty w walkach np. miejskich (14,5mmx114 nadawał się nieżle do zwalczania atanowisk ogniowych w budynkach).
  16. Ręczna broń ppanc podczas II WŚ

    Kompanie ppanc.? No OK ale raczej nie na zasadzie uzbrojenia ich w same kbppanc wz.35, nawet nie jako jedna z broni głównych w takiej kompanii. Karabin przeciwpancerny w kalibrze "karabinowym" to nie było nic innego jak "broń ostatniej szansy" pododdziałów piechoty i dlatego był na niskim szczeblu. Po prostu skuteczność takiej broni była zbyt ograniczona by robić z niej jakąś podstawę zwalczanie czołgów. Dawał pewne szanse piechocie gdy zawiodły inne środki ppanc... ale nic ponadto. Sprzętem podstawowym do zwalczania czołgów było działko przeciwpancerne kal. 37mmm - a że było ich zbyt mało to już "inna inszość".
  17. Ręczna broń ppanc podczas II WŚ

    Biorąc pod uwagę fakt, że w kompanii strzelców były 3 kbppanc wz.35 (po 1 w plutonie), a w batalionie 9 sztuk i biorąc pod uwagę szerokość obrony "rozdmuchanych" liczebnie (ale słabo uzbrojonych) pododdziałów WP IIRP to te "dziurawienie" za pomoca "paru kulek" jest mocno problematyczne. Nnawet jeżeli natarcie na pozycje batalionu WP IIRP jest wsparte tylko plutonem czołgów (5 wozów - w niemieckim plutonie) to nie ma nawet 2 kbppanc na jeden czołg, a część z nich pewnie nawet nie znajdzie się w sytuacji zdolnej do ostrzelania czołgu. w końcu ta bron mogła rozpoczynac skuteczny ogień z 300m... na strzelnicy - w praktyce pola walki nie więcej jak 200m. pewnie celowniczy kbppanc wystrzeli ze 3 razy nim czołgi znajdą się byt blikso i będzie się musiał wycowfać. jeszcse musi trafić - bo nie tylko załoga czołgu działa w bitewnym stresie i nie tylko ona ma te "efekty" wokół siebie. Obsługa kbppanc również. W sumie mozna mówić o pojkedynczych trafieniach w niektóre czołgi, a nie o jakimś "dziurawieniu" za pomocą "paru lulek". No chyba, zę rozpatrujemy jakąś zasadzkę w trudnym dla czołów terenie.
  18. Dziwna broń

    Nie popadajmy w przesadę... zresztą to nie były tylko prototypy, a raczej należy mówić o produkcji w niewiekiech seriach. Krzywolufowe, radzieckie ckm SG też działały całkowicie poprawnie.
  19. Współczesna broń ochrony

    Masa FN-FAL (50-00) z pełnym magazynkiem jest bardzo zbliżona do masy kbk AK (nie AKM, tylko AK), również z pełnym magazynkiem - a to z doświadczenia (w "moich" czasach AK było całkiem sporo w użyciu) nie jest przesadnie dużo jeśli chodzi o karabin czy karabinek automatyczny. FN FAL faktycznie jest bardzo "poręczny" - w tym znaczeniu, że bardzo dobrze leży w rękach... choć ma swoją długość (109cm) - co jednak w warunkach jego uzycia tak jak opisuje gregski jest zaletą. Weź Speedy pod uwagę, że ochroniarz na statku to nie żołnierz - nie musi nosić dużego zapasu amunicji, nie jest obciążony całą kupa dodatkowego sprzętu, który ma żołnierz, a do tego przecież z tym karabinem i obciążeniem nie biega po "polach i lasach". W tym przypadku broń o odpowiedniem masie daje mu większą wygodę strzelania i stabilność przy strzelaniu, przy którym zresztą musi się liczyć z koniecznością strzelania na nieco większe odległości.
  20. Współczesna broń ochrony

    W takim razie - w uzupełnieniu pytanie Poldasa... nie ma problemu z tym, że magazynek będzie załadowany przez cały rejs czy nawet dłużej (rok jak w pytaniu). Sprężynie to nie zaszkodzi, a problem korodowania wnętrzna nie wystapi w tym czasie. Co nie przeczy temu, że co jakiś czas warto (na wszelki wypadek) magazynek rozładować i sprawdzić jego wnętrze, co pewnie rozsądni okrętowi ochroniarze i tak robią, bo zapewne doświadczenie z bronią mają.
  21. Współczesna broń ochrony

    A ja podejrzewam, że po tym co wcześniej pisał gregski - te karabiny to "leżą" w strefach bezpiecznych, a w strefach działania różnego piractwa i innego bandyctwa to są w użyciu podczas wachty i wtedy chyba są noszone poza pomieszczeniami?
  22. Współczesna broń ochrony

    W znaczeniu, że jak jest ściśnięta... praktycznie żaden w takim czasie. Możesz sobie trzymać naboje przez rok w magazynku i magazynek pędzie podawał naboje poprawnie (mamy na myśli oczywiście coś co jest porządnie zrobione, a nie jakiś byle "szajs"). Natomiast szkodliwe dużo bardziej jest to, że magazynek w tym przypadku przez rok pozostaje nieczyszczony, a co ważniejsze nie konserwowany. Jak tam się na statkach nie znam, ale jeżeli pomieszczenie czy pojemnik/szafa itd. gdzie jest przechowywana broń nie jest w miarę hermetyczne, to sądzę że wilgoć (i to ta "słona") może mieć tam dostęp - a to nie służy magazynkom. Po prostu korodują od wewnątrz, ścianki i sprężyna pokrywa się "śniedzią" - skutkiem magazynek może poprawnie nie działać. To się zdarza często nawet w przypadku całkiem umiarkowanej wilgotności powietrza.... Widziałem już paru "geniuszy", którzy nie rozładowywali magazynków przez rok, dwa czy trzy... nosili broń w kaburze przy ciele, czyścili broń, ale nie rozładowywali i nie czyścili wnętrza magazynka. Skutkiem tego magazynek powodował zacięcia - nie dlatego, że sprężyna straciła właściwości od długotrwałego ściśnięcia, ale dlatego że po prostu zardzewiała, podobnie jak wewnętrzne ścianki magazynka.
  23. Współczesna broń ochrony

    Pojęcie "walizka" może być dość szerokie. W pojemniku powiedzmy 1200x600x400 zmieści się kilka takich kb i spory zapas amunicji. Ciężkie to oczywiście będzie - ale przecież leży, nosić nie trzeba.
  24. [S] W MARSZU I BOJU Brygada Świętokrzyska NSZ

    Pozwolę sobie na małą dygresję... Wypada zgodzić się w Secesjonistą - wojna nie była czarno-biała i pomimo mojego oczywistego braku jakiejkolwiek sympatii dla NSZ należy uznać, że były to oddziały nieregularne, które można tylko (lub aż) wyłączyć z sił działających po stronie tzw. "koalicji antyhitlerowskiej" (przynajmniej od pewnego momentu), skoro podjęły takie, a nie inne dziania (wrogość wobec ACz i układy z WH). Natomiast nie można z marszu nazwać ich "bandytami", bo na takiej zasadzie można by taką nazwę zastosować do większości sił nieregularnych okresu DWS. W zasadzie spełniały warunki pierwszych trzech punktów Art.1 obowiązującej wówczas IV Konwencji Haskiej. Problem w tym, że punktem 4 na bakier były nie tylko oddziały nieregularne, ale i regularne armie - a NSZ jakoś specjalnie się w tym na minus nie wyróżniał. trudno więc określić ich mianem "bandytów", bo w zasadzie trzeba by tak określić większość sił nieregularnych.
  25. Sprawność fizyczna w wojsku

    W PRL-u? Tak samo "rzetelnie" jak wszystko w tamtych czasach... a generalnie byli "równi i równiejsi" - rygorystyczność podchodzenia do tych spraw zależała od stopnia i stanowiska (wiadomo chyba w jaką stronę) oraz też oczywiście (jak wszystko w tamtym ustroju) od znajomości czy układów z osobą przeprowadzającą egzamin (bo czasem lepsze dojście miał młody sierżant niż stary major, którego "instruktor WF" mógł po prostu nie lubić). Trudno za całe wojsko odpowiadać - w mojej jednostce kto nie zaliczył egzaminu był pozbawiany miesięcznika na 3 miesiące. Zaliczający na wysokie noty mogli liczyć na podniesienie miesięcznika czy nagrodę (z czasem, ale już po PRL to unormowano i za "piątkę" w WF był dodatek unormowany). Z wojska w PRL za takie coś nikt nie wywalił, w czasach gdy praktycznie wszędzie były wakaty i niedobory kadrowe. Zresztą sposób podejścia do delikwenta zależał od jego przydatności w jednostce - nikt się specjalnie nie czepiał dobrego mechanika lotniczego, że nie zaliczył biegania czy jakiegoś podciągania na drążku, po prostu w "kwitach" mu się jakoś ta "trójka" pojawiała), ale tacy co im "armia życie uratowała" - to musieli dobrze ten WF zaliczać, bo nie mieli co liczyć na pobłażliwość d-cy jednostki, który tylko czekał by się ich pozbyć i każdy pretekst ku temu był dobry. W jednostkach zmechanizowanych już tak pobłażliwie nie było, szczególnie w stosunku do kadry nietechnicznej. Z drugiej strony potem jak nastała mania na WF w armii to sytuacja odwróciła się w kierunku podobnej paranoi - robiono spore problemy ludziom, którzy nie zaliczyli WF, zajmując stanowiska polegające na siedzeniu przy ekranie systemów naprowadzania i szybkim myśleniu. W sumie jak to zwykle u nas - z jednej skrajności w drugą... normalnie to nie było nigdy. PS. Norm nie pamiętam - ale bynajmniej nie były takie niskie, szczególnie w niższych grupach wiekowych (I i II), dla tych wyższych grup już faktycznie bywały dość niewyśrubowane. Inna sprawa, że PRL-owski (i obowiązujący jeszcze sporo po PRL) system był dość złożony i pozwalał na stosowanie zamienników (tylko część zagadnień była obowiązkowa, część była z możliwości wyboru - np. ja zawsze wybierałem test siłowy, a nie zwinnościowy, nawet nie dlatego że bym tego drugiego nie zaliczył, jak człowiek ganiał na okrągło ze "szwejami" bo lubił swoją robotę szkoleniowca to i nawet ćwiczyć nie musiał - ale jakoś bardziej mi leżał ten siłowy, po prostu robiłem go "z uśmiechem na twarzy").
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.