-
Zawartość
807 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Razorblade1967
-
Najlepszy karabin maszynowy II wojny światowej
Razorblade1967 odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Oliwienie nabojów (spotykane w dawnej broni) to nie problemy z zasilaniem, a z wyciąganiem łusek z komory nabojowej po strzale. -
Najlepszy karabin maszynowy II wojny światowej
Razorblade1967 odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Taśma sztywna przy amunicji 8mm x 50R Lebel mieściła 24 naboje... początkowo kombinowali 25, ale ponieważ naboje były "pakietowane" po 8 sztuk (bo tyle wchodziło do magazynka rurowego Lebela) to wytwarzali "ramki" na 24 naboje. Ale on ich nie musiał "wtykać" celowniczemu przed oczami... dało się kolejna taśmę dołączyć jeszcze przed zakończeniem poprzedniej. Istniało też inne rozwiązanie... taśma "półsztywna" czyli krótkie "ramki" łączone zawiasowo i tak by dało się to zwinąć i wpakować do skrzynki. Początkowo na 251 nabojów (82 ramki po 3 naboje + rozbiegówka 5 nabojowa), a od 1916 mniejsze na 96 nabojów czyli 30 x 3 i rozbiegówka na 6 naboi. Te ostatnie głównie do Hotchkissów Portative i potem w czołgach FT je stosowano do ckm Mle 1914, bo miejsca było mało na długie taśmy półsztywne. Tak dla uzupełnienia w używanych w nieboszczce IIRP Hotchkissach wz. 25 czyli w kalibrze 7,92mm x 57IS to taśma sztywna miała 30nb, a półsztywna była na 120nb - 38 x 3 + rozbiegówka na 6 sztuk. A jednak Hotchkiss Portative sobie działał... w niejednym kalibrze i niejednej armii zresztą. Chociaż wg naszej nomenklatury był to lkm bo masa wynosiła ponad 12 kg. Takie tragiczne to nie było - bo te km-y w innych kalibrach też były podobnie zasilane i jakoś działało. Inna sprawa, że ówczesne km-y w ogóle były wrażliwe i to nie tylko ze względu na układy zasilania, nie porównywałbym ich do końca z późniejszymi konstrukcjami gdzie odporność bywała jednym z ważniejszych czynników oceny broni. No cóż... magazynek CSRG też nie robił szału - a cały komplet działał dużo gorzej niż Hotchkiss Portative, tyle że był sporo lżejszy i dużo tańszy (jak to tandeta). Po raz kolejny... a co mieli zrobić Francuzi? Pierwsi wprowadzili w 1886 amunicję z prochem bezdymnym, ale była to prosta przeróbka naboju 11 mm x 59R czyli skrócona łuska z szyjką na pocisk 8mm. W broni automatycznej koszmar... tyle, że gdy powstał to takowej nie było, poza początkami ckm Maxima (zaczynał na amunicje z czarnym prochem w 1884). Gdy zaczęli kombinować z bronią maszynową to mieli już standardową i wyprodukowaną w wielkich ilościach amunicje i broń. Jedyną radą byłaby zmiana całego systemu i wprowadzenie nowej amunicji... co zrobili, ale dopiero po PWS, a i tak 7,5mm x 54 wcale do DWS nie wyparła 8mm x 50R Lebel, bo Hotchkissy dalej nią strzelały. Zdołali wymienić CSRG na Châtellerault Mle 1924/29, w dużym stopniu (ale i tak sporo Berthierów im zostało w linii) karabiny na MAS Mle 1936, ale ckm-y zostały na 8mm 50R Lebel. Zaczęli pierwsi z nowoczesną amunicją i reszta "ich goniła"... a bardzo szybko zostali z amunicją żałośnie przestarzałą i niepraktyczną. Ot życie... To niestety jest tak, że jak duża armia wejdzie w jakąś amunicję to trudno się z tego wychodzi, bo koszty wymiany amunicji w wielkiej armii to koszmar logistyków i budżetu wojskowego. Z tej samej przyczyny taki 7,62mm x 54R trzyma się nieźle do dzisiaj od 1891 - choć oczywiście jest dużo lepszy niż francuski 8mm x 50R i parę innych "kryzowych". -
Najlepszy karabin maszynowy II wojny światowej
Razorblade1967 odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
No właśnie pierwotnie to się brało z Hotchkissa... i wcale nie było idiotyczne, jeżeli się weźmie pod uwagę jakimi nabojami zasilano francuskie km-y... takimi samymi jak ichnie powtarzalne karabiny. Przecież to był 8mm x 50R Lebel - nabój w kryzie mający 16mm, a w szyjce łuski 8,9mm, przy długości łuski ok. 50mm. Ani do tego przyzwoitej taśmy zrobić (no chyba, że metalową... no ale jeszcze nie te czasy), ani magazynka (bo wyjdzie "potworek" jak w CSRG). Musieli coś wykombinować, to wyszła ta "sztywna taśma" czyli ramka w której układano naboje i do tego musieli jeszcze wykombinować odpowiedni przesuw tego, bo naboje szerokie,to mechanizm sporo musiał przesuwać "taśmę". Rozwiązanie japońskie było konsekwencją wyjścia z Hotchkissa (pierwotna wersja tej broni to był przecież Hotchkiss) ... nabój mieli normalny, ale mechanizmy broni powstały na bazie broni francuskiej, ze wszystkimi tego konsekwencjami. -
Najlepszy karabin maszynowy II wojny światowej
Razorblade1967 odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
No nie popadajmy w przesadę...czy sądzisz, że użycie ckm-ów polegało na tym, że po dwóch stronach, w stosunkowo niewielkiej odległości stały ckm-y, a ich obsługi waliły do siebie, aż do wygotowania wody w chłodnicach? Dolewanie wody to z zasady w przerwach w walce lub gdy prowadzono intensywny ogien na duże odległości. Nie wspominając, że aby zdjąć taki ckm "ze stanowiska" to trzeba się mocniej "powychylać" niż do ewentualnego dolania wody do chłodnicy... I tak obsługa przeciez musi jakoś celować czy zmieniać taśmy, a do wlewu wody wcale nie jest dużo dalej niż do miejsca, gdzie i tak trzeba sięgnać by zmienić taśmę. -
Najlepszy karabin maszynowy II wojny światowej
Razorblade1967 odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Ale po co chcesz ckm "ściągać ze stanowiska"? Wodnik to w zasadzie pojemnik na wodę (z wejściem do węża, odpowiednio ukształtowanym otworem do wylewania wody i uchwytem do przenoszenia), a chłodnica ckm ma u góry otwór wlewowy. Otwierasz otwór wlewowy chłodnicy, podnosisz pojemnik i po prostu wlewasz do chłodnicy wodę skroploną w wodniku. Cała operacja jest prosta... najprosztsza w Maximie wz.1910 z późnych serii, bo otwór wlewowy jest bardzo duży, nieco wolniejsza w ckm-ach gdzie otwory są mniejsze, ale np. wodniki miewają zakończenia otworów przypominające kran kuchenny... http://odkrywca.pl/forum_pics/picsforum19/7_copy15.jpg -
Najlepszy karabin maszynowy II wojny światowej
Razorblade1967 odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
To akurat nie tylko Browning M1917 - tylko był to element charakterystyczny w ogóle dla ckm-ów z wodnym chłodzeniem. Para jest odprowadzana z wnętrza chłodnicy poprzez rurę (konstrukcja jest taka, że para się przedostaje, a woda nie) do zbiornika (wodnika), gdzie ulega skropleniu i po skropleniu może być ponownie wlana do chłodnicy (ręcznie). Ma to dwa cele: zapobiega wzrostowi ciśnienia w chłodnicy oraz ogranicza utratę wody do chłodzenia broni. -
Stopnie armii Austro-Węgier - http://www.uniforminsignia.org/?option=com_insigniasearch&Itemid=53&result=168
-
No cóż "witam w klubie"... strzelanie i w ogóle broń strzelecka (historia, zagadnienia techniczno-eksploatacyjne itp.) to również i moje hobby. Choć w moim przypadku to jest ukierunkowane hobbystycznie (no czasem też "zawodowo", bo parę artykułów w BiA popełniłem w tym temacie czy popracuję jako instruktor) na broń historyczną w przedziale II połowa XIX wieku - I połowa XX wieku. Zresztą w dużej mierze nasz klub strzelecki (BTS Kaliber z Bydgoszczy) się w tym specjalizuje - głównie broń z DWS i okolic, choć i nowszymi w stylu M16A1 (właśnie specjalnie o ten z konfliktu wietnamskiego nam chodziło, a nie o te bardziej współczesne) nie gardzimy. Nie to jak postrzelać sobie z drugowojennej broni i wyrobić sobie własne zdanie o Lee-Enfieldach, Mosinie, Mauserze, kbk M1, Garandzie, SWT, Thompsonie, PPSz czy Stenie (itp.). Czasem ciekawie postrzelać ze starych karabinów maszynowych... choć tutaj z racji np. szybkostrzelności MG.42 potrafi portfel "zaboleć"... ale czego się nie robi dla pasji. W każdym razie jak widzę z adresu Twojego klubu to masz niedaleko do Bydgoszczy to może kiedyś się na jakimś strzelanku spotkamy? Mój klub regularnie organizuje strzeleckie imprezy otwarte (dostępne dla wszystkich, a nie tylko dla członków naszego klubu) to zapraszam do odwiedzenia i wspólnego postrzelania.
-
Co by było gdyby Amerykanie pierwsi dotarli do Odry?
Razorblade1967 odpowiedział CzołgoRaptor → temat → Historia alternatywna
No fakt, pewnie znalazło by się jeszcze paru generałów czy wyższych oficerów, którym marzyła się kolejna wojna - na których to z zasady robią kariery z reguły nie nadstawiając łba (no chyba przypadkiem, nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności lub się wypadek drogowy przydaży). Co o jego pomysłach sądzono to pokazało jak skończył... przewracając kwity w nieistniejącej armii. No cóż... umiejętności dowodzenia armią w walce niekoniecznie muszą iść w parze z innymi pozytywnymi cechami umysłowymi, a Patton to akurat był dość kontrowersyjny "okaz" (a i momentami to chyba trochę "odlatywał"). Generałowie i w ogóle zawodowi żołnierze na szczęście wojen nie wywołołują... bo pewnie byłoby tych wojen znacznie więcej. A Amerykanie kolejnej wojny nie za bardzo chcieli - byli mocno wygrani na DWS, mocno swoją pozycję na świecie rozszerzyli - to po co i o co niby miała im być potrzebna kolejna wojna i to z przewidywanymi bardzo dużymi stratami i kosztami? -
Co by było gdyby Amerykanie pierwsi dotarli do Odry?
Razorblade1967 odpowiedział CzołgoRaptor → temat → Historia alternatywna
Ale ja nie sformułowałem żadnej bo nie jest to tematem tego wątku... owszem gdybym miał sformułować to byłaby bardzo negatywna - może dlatego, że obaj należymy do pokolenia, które miało okazję wysłuchać o tym od dziś już w zdecydowanej wiekszości nieżyjących ludzi, znających to z własnych dorosłych doświadczeń życiowych, a nie jesteśmy ukształtowani przez współczesną propagandę (zresztą z racji doświadczeń z różnymi propagandami chyba w o ogóle jesteśmy bardziej nią odporni) gloryfikującą tą całą powojenną "opozycję zbrojną" i zaliczającą do niej wszelkie odmiany zbandyciałej partyzantki i "taktycznie" pomijającej lub przemilczającej metody, które dzisiaj bez skrępowania nazywany "terroryzmem" i wysyłamy własne wojska do walki z czymś takim poza granicami państwa. Temat jest o prawdopodobieństwie wybuchu TWS tuz po DWS - a to było w zasadzie nieprawdopodobne, nawet jeśli pomiędzy głownymi aliantami występowały różnice i pewne "tarcia" o strefy wpływów. Po prostu żadna ze stron nie byłaby w stanie takiej wojny prowadzić, no może poza USA, które powiedzmy w ostatnim kwartale 1945 było w stanie wyprodukować kilka bomb atomowych i "posadzić trochę grzybków". Tyle, że potem to już byłby problem z ciężarem dalszego utrzymywania odpowiedniej ilości wojsk do dalszych, nawet prowadzonych z sukcesem (choć pewnikiem przy sporych stratach) działań. Generalnie można sobie postawić pytanie - O co niby ta TWS miałaby się toczyć? Przecież z trzech głównych graczy DWS to USA i ZSRR wyszli na tym wygrani... oba kraje rozszerzyły swoje strefy wpływów i zwiększyły swoje znaczenie na świecie. Oba poniosły spore koszty prowadzenia wojny i raczej dalsze jej kontynuowanie na rekę by im nie było - "przerwa" była konieczna. Wielka Brytania choć będąca jednym z "głównych wygranych" akurat sporo straciła i do dalszej intensywnej i długotrwałej wojny (a taką by była TWS) zdolna już nie była... podobnie jak Francja dopiero co uwolniona spod niemieckiej okupacji to raczej "lizała rany" niż miała ochotę na dalszą wojaczkę. Zresztą politykom, którzy mieli chętkę na "coś dalej" to akurat w WB "pokazano drzwi". To niby kto był chętny do wywołania kolejnego konfliktu i niby o co miałby się on toczyć? -
Temat wynikły z dyskusji w temacie o "najlepszym karabinie maszynowym" - https://forum.historia.org.pl/topic/7693-najlepszy-karabin-maszynowy-ii-wojny-swiatowej/page__pid__258077__st__60#entry258077 - i pytaniu Szanownego Kolegi Janceta na temat nomenklatury broni strzelckiej TERMINOLOGIA BRONI INDYWIDUALNEJ W przypadku różnic pomiędzy "terminologią klasyczną", a terminologią, która została wprowadzona w 2004 wraz z Polską Normą PN-V-01016:2004 Broń strzelecka - Terminologia, największe różnice są w definicji karabinu i karabinka. Dawniej wszystko było proste... karabin był indywidualną bronią strzelecką piechoty przeznaczona do zwalczania celów żywych ogniem, bagnetem i kolbą. Choć nazwa "karabin" w języku polskim funkcjonuje nieco inaczej niż w nomenklaturze angielskojęzycznej gdzie słowo "rifle" (karabin) jest związane pochodzeniem z gwintami w lufie, a broń z lufami niegwintowanymi jest nazywana "musket" (muszkiet). U nas takiego związku nie ma i bez względu na posiadanie gwintów lub nie broń wojskowa była i jest (w odniesieniu do broni dawnej) nazywana "karabinem", a słowo "muszkiet" jest zarezerwowane do form wcześniejszych, przed pewnym ukształtowaniem się i masowym użytkiem broni palnej w piechocie. Natomiast karabinek to broń powstała z karabinu poprzez skrócenie lufy, zmniejszenie masy i czasem wyeliminowaniu bagnetu. Niby proste im w sumie dające się zastosować do broni od powiedzmy XVIII wieku prawie do współczesności - choć niektóre konstrukcje się "wyłamywały", bo choć zwykle z karabinu po skróceniu powstawał karabinek, to z rzadka się zdarzało, że było odwrotnie jak np. z Berthierem, gdzie najpierw powstał karabinek (w kilku formach zresztą), a dopiero potem przez wydłużenie powstawał karabin. Pojawiały się też karabinki bez formy karabinowej i choć bywało to juz wcześniej (w XIX wieku) to jedną z najbardziej znanych takich konstrukcji był właśnie AK, ale niewiele wcześniej amerykański kbk M1. Oczywiście dawne karabiny, a szczególnie karabinki miały też swoje odmiany przeznaczone dla różnych formacji np. karabinki kawaleryjskie, karabinki artylerii czy żandarmerii. Różniły się w sumie niewiele, czasem obecnością lub brakiem bagnetu, a zwykle po prostu mocowaniem pasa, bo różne formacje, różnie je przenosiły. Były też "karabiny dragońskie"... dłuższe od karabinków, ale krótsze od karabinów, dla formacji poruszających się konno, ale walczących pieszo. Nie występującą w polskiej nomenklaturze formą karabinu był "krótki karabin"... broń uniwersalna i przeznaczona dla wszystkich rodzajów wojsk i służb. Z zasady krótsza od typowego "karabinu piechoty", a dłuższa (choć nie zawsze) od karabinka czy raczej od typowego karabinka kawaleryjskiego. Takim przykładem był brytyjski Lee-Enfield SMLE (Short, Magazine, Lee-Enfield), który zastąpił wcześniej używane długie karabiny Lee-Enfield MLE (Magazine, Lee-Enfield) i krótkie karabinki Lee-Enfield LEC (Lee-Enfield Carbine). Były jednak "krótkie karabiny" od razu powstałe jako uniwersalne czyli choćby amerykański Springfield M1903. Zresztą tam dość długo nie powracano do nazewnictwa "carbine" (dopiero przy kbk M1), które zresztą wywodziło się od charakterystycznego dla broni kawalerii elementu służącego do noszenia broni nisko na plecach i lufą w dół (u nas przejęto to w nazwę "karabińczyk"). W Polsce takiego określenia jak "krótki karabin" nie było... pewnie dlatego, że podstawową bronią po utworzeniu WP były niemieckie Mausery wz. 98 (mające stosunkowo długie karabinki, bliskie wymiarom tych "krótkich karabinów"), francuskie Berthiery (miały długi karabin, podobny długością do wcześniejszego Lebela, też używanego w WP oraz bardzo krótki karabinek w paru odmianach) oraz austriackie Mannlichery (też dwie formy broni). Gdy w Polsce opracowano uniwersalnego Mausera wz. 1929 z zamysłem przeznaczonego dla wszystkich wojsk i służb (inna sprawa, że na początku lat 30-tych wbrew logice i trendom światowym powrócono do długiego karabinu dla strzelców piechoty), to nazywano go karabinkiem... no ale karabinek Mauser wz. 1898 miał taka sama długość. Z czasem juz bliżej współczesności i w czasie gdy w armiach używano już broni automatycznej dodano jeszcze formę subkarabinek, jako jeszcze krótszego karabinka. Takim w naszym obszarze był radziecki AKS-74U czy polskie Onyksy (skrócone kbk Tantal), a potem Mini-Beryle. Z samym Berylem jest dziwnie... bo wojsko przyjęło go pod "dziwną" bo niezgodną z żadną nomenklaturą używana w naszym kraju jako kbs Beryl czyli "karabin szturmowy Beryl". Absurd wynikający zapewne z typowej u nas ignorancji w "wysokich sztabach" - bo ani to nie jest karabin w myśl "nomenklatury klasycznej" (skoro AK i Tantal to kbk, to czemu Beryl miałby być karabinem?), ani zgodne z obecnie obowiązującą (o czym poniżej) nomenklaturą zgodną z Polska Normą z 2004, bo przecież strzela amunicją pośrednią, a więc karabinem być nie może. PN-V-01016 wprowadziła podział karabin/karabinek pod względem używanej amunicji czyli karabinowej i pośredniej. Karabin to broń strzelecka indywidualna strzelająca amunicją karabinową. Dla dawnej formy skróconej tej broni czyli dawnego karabinka wprowadzono nową, nie używaną wcześniej nazwę czyli subkarabin stosowaną do karabinu z lufą o długości do 450mm (bez urządzenia wylotowego). Karabinek to broń strzelecka indywidualna przystosowana z reguły do strzelania amunicją pośrednią. Tutaj zastosowano słowo "z reguły", bo spotykane są karabinki strzelające też amunicją pistoletową lub rewolwerową. Karabinek więc może strzelać amunicją pośrednią, pistoletową lub rewolwerową, a nie może strzelać amunicja karabinową (bo wtedy to karabin) lub wielkokalibrową (bo wtedy to karabin wielkokalibrowy). Forma skrócona karabinka to subkarabinek czyli karabinek z lufa krótszą od 350mm (bez urządzenia wylotowego). Samo słowo "subkarabinek" było używane już wcześniej w ewoluującej przecież w czasie "terminologii klasycznej" - nie jest więc słowem nowym w nazewnictwie broni. Faktem jest, że PN-V-01016 od początku budziła sporo kontrowersji i wielu się z nią nie zgadzało do końca (w tym moja skromna osoba) i niektórzy do dzisiaj jej "nie zauważają". Jednak ona istnieje, od ponad 10 lat jest w użyciu to chyba nie co iść "pod prąd". Od tego, że jakaś nomenklatura nam się nie podoba to ona nie przestanie istnieć. trzeba z tym żyć, nawet z nieco "dziwnym" nazewnictwem jak "subkarabin" (ale w sumie idzie się przyzwyczaić). Zresztą może i kiedyś się zmieni... np. gdy kiedyś, może wejdzie do użytku nabój (co jak czas o tym słychać, choć ekonomia jest mu przeciwna) energetycznie pomiędzy karabinowym i pośrednim. Wtedy ten podział może stać się niepełny lub straci sens. Najmniej chyba się zmieniło w kwestii pistoletów, rewolwerów i pistoletów maszynowych. Ich nazewnictwo determinowała używana amunicja oraz możliwości prowadzenia ognia z jednej ręki lub oburącz przy wykorzystaniu kolby lub bez niej. Choć i tutaj były problemy gdy powstawała nowa broń czyli obecnie używane powszechnie karabinki automatyczne. Niemcy mieli problem z pierwszą tego typu konstrukcją bo w ciągu trzech lat broń ta było raz "ciężkim pistoletem maszynowym" (sMP), raz "karabinkiem maszynowym" (MKb), a potem znowu "pistoletem maszynowym" (MP), aż na końcu stała się "karabinem szturmowym" (StG). Problemy były tez z tym w Polsce i początkowo AK (w ZSRR załatwiono to prostym "автомат") był oficjalnie nazywany PmK czyli "pistolet maszynowy Kałasznikowa" (podobnie zresztą w NRD czyli MPiK). Czyli pierwotnie AK nie był żadnym kbkm, ale pm... Potem był nazywany całkiem sensownie karabinkiem (automatycznym), a jak wprowadzili Beryla to chyba się jakiś nawiedzony decydent zapatrzył na niemiecki StG-44 (no albo może udało mu się jakaś książkę przeczytać - prócz telefonicznej czy regulaminów i mu się spodobało), no chyba że na jakiś kurs językowy posłali (wtedy to sie zaczynało... od tych na górze) i poznał amerykańskie "assault rifle" (a moda na "amerykanizmy" wszak sie rozpleniała), które zresztą jest określeniem dość potocznym i nie stosowane w nomenklaturze ichniej armii (bo tam M16 to zwyczajny "rifle", a M4 to równie prozaiczny "carbine"), choć spotykanym na filmach i popularnej literaturze. Czasem też są problemy z pistoletami maszynowymi, które na rynek cywilny pozbawiono możliwości prowadzenia ognia ciągłego. W sumie powinien być to albo karabinek (gdy zachowano kolbę i jest to takich wymiarów i masy, że trudno strzelać z jednej ręki czyli wyłamuje się z definicji pistoletu), albo pistolet gdy powstał z bardzo małego pm-u i jest bez kolby czyli da sie strzelać z jednej ręki. Jednak np. produkowany u nas BRS-99 czyli samopowtarzalny Glauberyt jest przez producenta nazwany pistoletem i tak jest rejestrowany w WPA (choć raczej ciężko uznać go za broń przeznaczona do strzelania z jednej ręki, a tylko czasem "wspomagana drugą"). Amerykanie w sumie taką broń rozróżniają wg posiadania kolby czyli z kolbą to karabinek, a bez to pistolet - stąd czasem dość kuriozalne konstrukcje z wydłużonymi lufami do 406mm (bo prawo mówi, że taka może mieć cywilny karabinek - choć oczywiście nie wszędzie bo tam prawo nie jest jednolite) czy wielki i ciężki samopowtarzalny Thompson, ale bez kolby i to wtedy u nich jest "pistolet". TERMINOLOGIA KARABINÓW MASZYNOWYCH Analizę terminologii karabinów maszynowych trzeba zacząć "od początku" czyli od utworzenia państwa w 1918 i tworzenia się oraz kształtowania WP w latach 1918-21. WP pod względem karabinów maszynowych miała sytuacje bardzo specyficzną, ponieważ o ile posiadała kilka typów, w sumie taktycznie bardzo podobnych ciężkich karabinów maszynowych. Były to Maximy niemieckie i rosyjskie, nieco "Maximów angielskich" czyli Vickersów oraz austriackich Schwarzlose i francuskich Hotchkissów - te ostatnie choć chłodzone powietrzem, to jednak o zastosowaniach zbliżonych do pozostałej broni tej klasy. Tutaj nie było problemów z nazewnictwem i termin "ciężki karabin maszynowy" był jak najbardziej adekwatny i wygodny do użycia. Natomiast w dziedzinie lekkiej broni maszynowej, choć była pewna mieszanka typów to jednak dwa najszerzej reprezentowane wzory czyli niemiecki MG.08/15 i francuski CSRG były bronią krańcowo odmienną bo jeden był "odchudzonym" ckm-em, z wodnym chłodzeniem, zasilaniem taśmowym i dużą szybkostrzelnością praktyczną, a drugi był bronią znacznie lżejszą, zasilana magazynkowo i do tego o niewielkiej szybkostrzelności praktycznej. Do tego praktycznie dwukrotnie różniły się masą. Reprezentowały więc zasadniczo dwa rodzaje broni, choć w zamyśle miały pełnić podobna rolę. WP tworzone przecież na bazie ludzi z doświadczeniami z trzech armii zaborczych, gdzie było różne nazewnictwo poradziło sobie w ten sposób, że nazwę dla broni zbliżonej do MG.08/15 przyjęto z armii niemieckiej czyli "lekki karabin maszynowy" (od "Leichte Maschinengewehre"), a dla broni w rodzaju CSRG przyjęto nazewnictwo pochodzenia rosyjskiego czyli "ręczny karabin maszynowy" (od "ручной пулемёт"). Tym samym rozwiązano problem nazewniczy dwu różnych rodzajów broni choć pełniących podobne funcje. Co prawda nie wiem kiedy dokładnie i jakie normy co do rozróżniania obu tych rodzajów broni powstały to jednak "terminologia klasyczna" z zasady opisuje ręczny karabin maszynowy jako automatyczną broń strzelecką, samoczynną lub samoczynno-samopowtarzalną o lufie masywniejszej od karabinu , czasem użebrowanej lub/i szybkowymiennej oraz jako broń z zasady umieszczoną na dwójnogu. Podaje się przy tym górną granicę masy jako 12kg (co oczywiście dotyczy broni bez amunicji). Dla lekkiego karabinu maszynowego poza podobna częścią opisującą możliwości broni dodaje się, że wyposażona jest w podstawę dwunożną lub rzadziej trójnożną oraz ma masę w granicach 12-20kg (oczywiście również bez amunicji). W przypadku ciężkich karabinów maszynowych nie definiuje się podstawy (bywały trójnożne, czworonożne lub kołowe) oraz podaje się masę wraz z podstawą jako powyżej 20kg. Początkowo oczywiście nie definiowano uniwersalnego karabinu maszynowego, bo takowe nie istniały, a przede wszystkim jak zaistniały to nie było takowych w WP. Z czasem oczywiście do "terminologii klasycznej" takową definicję wprowadzono i określano taka broń jako posiadającą dwójnóg, ale z możliwością ustawiania na cięższych podstawach trójnożnych i mogącą pełnić rolę zarówno rkm, jak i ckm. Nie określano masy takiej broni. Oczywiście wszystko było proste dopóki wszystkie karabiny maszynowe strzelały amunicją karabinową (no poza nkm/wkm - o czym poniżej). Tyle, że z czasem powstała kolejna klasa broni czyli broń na amunicję pośrednią - co dotyczyło także karabinów maszynowych. Do czasu stosowania terminologii klasycznej nie rozróżniano czy rkm strzela amunicją karabinową czy pośrednią i był to cały czas ręczny karabin maszynowy. Zmiana nastąpiła wraz z PN-V-01016 w 2004 (choć "przymiarki" były nieco wcześniej i pochodziły z WAT), gdzie rozróżniono karabin i karabinek ze względu na rodzaj używanej amunicji (a nie jak wcześniej na długość i właściwości taktyczne broni). Skoro karabin strzela amunicja karabinową, a karabinek pośrednią to jednocześnie dawny rkm (taki który strzelał amunicją pośrednią - a taka broń się mocno rozpowszechniła na świecie, choć pierwsza używana pochodziła z ZSRR i była używana w WP czyli RPD) stał się "karabinkiem maszynowym" czyli w skrócie kbkm. Jednocześnie zniknęła definicja lekkiego karabinu maszynowego bo taka broń czyli z zasady "odchudzone" ckm-y zniknęła z wyposażenia armii. Zgodnie z obecnie używanym nazewnictwem (opisanym we wspomnianej PN) rozróżnia się następujące rodzaje karabinów maszynowych (poza wkm i z pominięciem km-ów pokładowych, lotniczych i przeciwlotniczych)... 1. Ogólnie "karabin maszynowy" czyli karabin (co determinuje amunicje karabinową - patrz powyżej definicja karabinu) wyposażony w lufę o zwiększonej pojemności cieplnej i podstawę (trójnożną, uniwersalną, kołową, dwunożną itp.), zasilany głównie z taśmy nabojowej, przystosowany do prowadzenia ognia ciągłego i przeznaczony do zwalczania celów żywych, środków ogniowych, lekko opancerzonego sprzętu i nisko lecących celów powietrznych. 2. Szczegółowo "ręczny karabin maszynowy" czyli karabin maszynowy przystosowany do strzelania z dwójnogu. 3. Szczegółowo "ciężki karabin maszynowy" czyli karabin maszynowy przystosowany do strzelania z podstawy trójnożnej, saneczkowej lub kołowej. 4. Szczegółowo "uniwersalny karabin maszynowy" czyli karabin maszynowy wyposażony w umocowany na stałe lub szybko odłączalny dwójnóg oraz łatwo przyłączana podstawę trójnożną. Ale wszystkie powyższe strzelają amunicja karabinową, natomiast "karabinek maszynowy" (kbkm) wychodzi z definicji karabinka (czyli broni strzelającej z zasady amunicja pośrednią - patrz definicja karabinka) i jest opisany jako: - karabinek wyposażony w lufę o zwiększonej pojemności cieplnej i lekką podstawę dwunożną, zasilany głównie z taśmy nabojowej, przystosowany do prowadzenia celnego ognia ciągłego. Pozostaje nam jeszcze nazewnictwo broni wielkokalibrowej, która w "terminologii klasycznej" określana była jako karabin maszynowy kalibru 12-20mm (wyłącznie - czyli poniżej 20mm, choć czasem dopuszczano 20mm bazując na konstrukcji pocisku czyli 20mm bez pierścieni prowadzących w gwintach jako nkm/wkm, a z pierścieniami jako działko 20mm) mocowany na podstawie trójnożnej lub kołowej oraz na pojazdach i w samolotach (broń pokładowa). Przed wojną nie było pojęcia wkm tylko nkm (najcięższy karabin maszynowy) - pojęcie wielkokalibrowy ma pochodzenie rosyjskojęzyczne i pochodzi pewnie od "крупнокалиберный". Wynik zapewne powstania powojennego WP na bazie wojska tworzonego u boku ZSRR i przyjmowania (co naturalne) częściowo nazewnictwa rosyjskiego i spolszczanego. Wg terminologii współczesnej "wielkokalibrowy karabin maszynowy" to karabin wielkokalibrowy (co determinuje amunicję wielkokalibrową - bo tak opisuje norma "karabin wielkokalibrowy" jako karabin strzelający amunicją wielkokalibrową) wyposażony w lufę o zwiększonej pojemności cieplnej i przystosowany do prowadzenia ognia ciągłego mocowany na podstawie trójnożnej lub kołowej oraz na pojazdach lub samolotach jako broń pokładowa, przeznaczony do zwalczania środków ogniowych, lekko opancerzonych celów naziemnych i nisko lecących celów powietrznych. Oczywiście każda terminologia ma wady i czasem coś się z niej wyłamuje... Tak w używanej przed wojną terminologii był problem z zaklasyfikowaniem karabinu maszynowego Lewis wz. 15. Bo zgodnie z używaną potem długo "terminologią klasyczną" jest to rkm (masa poniżej 12kg - choć brakuje mu niewiele), to w WP IIRP był nazywany lekkim karabinem maszynowym, pomimo tego, że odbiegał mocno od "odchudzonych ckm-ów" czyli Maximów wz. 08/15 czy Bergmannów wz. 15. Zapewne zadecydowały walory użytkowe czyli znacznie większa szybkostrzelność praktyczna niż CSRG i potem Browningi wz. 1928. W "ilustrowanym słownictwie materiału uzbrojenia" z 1931 Lewis wz. 15 jest opisany jako "lkm", a CSRG (u nas Chauchat wz.15) i Browning wz. 28 jako rkm-y. Zresztą podobnie jak inne lkm-y używano go w systemie organizacyjnym WP czyli nie po cztery w plutonie strzelców jak CSRG, ale po dwa jak Maxim wz. 08/15 i Bergmann wz.15. Znowu współcześnie terminologia nie uwzględnia karabinków maszynowych, które mogą być osadzane na podstawach trójnożnych (a są takie) lub mogą być bronią pokładową. Definicja mówi bowiem tylko o "lekkiej podstawie dwunożnej". Jako ciekawostkę można podać (choć terminologii z PN-V-01016 nie stosuje się praktycznie do dawnej broni), że w myśl tej terminologii włoski Villar-Perosa mógłby być nazywany bardziej sensownie "karabinkiem maszynowym", bo definicja karabinka mówi o tym, że strzela "z reguły nabojem pośrednim", ale może strzelać też pistoletowym przecież. W starej terminologii "klasycznej" uparcie definiuje się tą broń jako pistolet maszynowy, ze względu na używaną amunicję pistoletową, ale taktycznie przecież to była lekka broń wsparcia, bynajmniej nie indywidualna i mająca pełnić role taką jak rkm (tyle, że był to kiepski pomysł, bo amunicja była za słaba). Ot ciekawostka... definicyjna. Przy okazji warto wspomnieć o nieco innym podziale km-ów w USA, bo to u nas częsta jednak literatura czy źródła internetowe: 1. To co my nazywamy rkm/lkm to u nich jest LMG (light machinegun) czyli lekki karabin maszynowy. czasem zresztą to co u nas było nazywane rkm-em czy dziś kbkm-em to u nich jest "karabin automatyczny" (automatic rifle - i takim był np. BAR w czasach gdy dwójnogu nie miał i potem gdy juz go miał). 2. To co u nas jest ckm-em to u nich jest MMG (medium machinegun) czyli "średni karabin maszynowy". 3. Natomiast nasz wkm (dawniej nkm) to u nich był i jest HMG (heavy machinegun) czyli "ciężki karabin maszynowy". To oczywiście tylko w skrócie, bo temat nomenklatury i nazewnictwa i nas, i na świecie jest bardzo obszerny, ale chyba nieco rozjaśnia problem nazewnictwa broni i zmian tego w czasie. Gdyby kbkm wz. 2003 miał przełącznik rodzaju ognia to byłby tym samym... karabinkiem maszynowym. Bo zgodnie z PN-V-01016:2004 to kbkm jest przystosowany do prowadzenia ognia ciągłego, to że może mieć też możliwość pojedynczego niczego nie zmienia. I 40 lat temu i teraz broń dzieli się na nieautomatyczną i automatyczną. Zarówno jedna, jak i druga ma podziały: 1. Ta pierwsza na broń jednostrzałową, powtarzalną i napędową (kiedyś nie było napędowej... bo jak człowiek kręcił korbą to była ona powtarzalna, a teraz jak kreci silnik elektryczny to jest "napędowa"). 2. Ta druga na samoczynną (tylko ogień ciągły), samopowtarzalną (tylko ogień pojedynczy) i samoczynno-samopowtarzalną (ogień ciągły lub pojedynczy). Przy okazji błędem są tłumaczenia wprost z angielskiego czyli karabin czy karabinek "półautomatyczny" (kalka z "semi-automatic"), bo u nas półautomatyczne to jest wtedy gdy np. bron sama wyrzuca łuskę, ale załadować trzeba ręcznie (np. niektóre działa czołgowe). Angielskojezyczne "semi-automatic" to na nasze "samopowtarzalny".
-
Terminologia broni strzeleckiej
Razorblade1967 odpowiedział Razorblade1967 → temat → Historia sztuki wojennej i broni
Jancecie... nie mylę się i doskonale wiem w jakie uzbrojenie była wyposażona kawaleria na przełomie XVIII i XIX wieku. Oczywiście normą były dwa pistolety w olstrach i w większości formacji kawalerzysta posiadał również karabinek. Co ciekawe np. jazda Legionów Polskich we Włoszech posiadała nawet karabinki (sztucery) gwintowane czyli francuskie wz. 1793 - co w sumie było rzadkością w tamtych czasach. Co więcej pierwsze udane (nie liczę modelu 1836 - bo sukcesem nie był) rewolwery Colta czyli Walkery z 1847 były przeznaczone do wożenia właśnie w olstach, dopiero późniejszy Dragoon, nieco zmniejszony w stosunku do Walkera był rewolwerem "do pasa". Po prostu pisałem o czasach nieco późniejszych, gdy dostępna stała się broń wielostrzałowa kapiszonowa, a wkrótce potem broń na amunicje zespoloną. To właśnie w USA zauważono niewielką już przydatność szabli i każdego kawalerzystę uzbrojono w broń krótką (najpierw rewolwery, a potem w pistolety Colt M1911) oprócz karabinka, a potem krótkiego karabinu (M1903). Tymczasem kawalerie europejskie trzymały się broni białej (oprócz karabinka, ale ten był nieprzydatny w walce konnej) i w broń krótką wyposażały tylko oficerów, starszych podoficerów i funkcyjnych - ale zamiast karabinka/karabinu, a nie oprócz niego. Dlaczego "zadziwiająco mało"? Podstawową formacją na polu walki była piechota, a kawaleria zaczęła tracić na znaczeniu już w chwili gdy pojawiła się broń gwitnowana ładowana równie szybko jak wcześniejsza gładkolufowa, a nie dopiero wtedy gdy pojawił się karabin maszynowy. Tam gdzie wymagano od formacji poruszania się na duzych przestrzeniach jak najbardziej kawalerii używali, ale w formie nieco innej niż w Europie, bo zasadniczo amerykańska kawaleria w drugiej połowie XIX wieku to była formacja walcząca pieszo, ale poruszająca się konno. Szabla istniała, ale wożona przy siodle i używana sporadycznie, stąd te tamtejsze twierdzenia o jej małej przydatność bo w walce konnej z zasady wynikającej z zaskoczenia preferowano broń palną. Kilka szybkich strzałów z bliska było skuteczniejsze niż "machanie szablą". Oczywiście, że były inne uwarunkowania niż w Europie... przypomnę, że w czasie wojny secesyjnej używano już czasem broni powtarzalnej na amunicję zespoloną w czasie gdy w Europie królowała jeszcze odprzodowa, a pierszy konflikt z użyciem w ogóle broni odtylcowej nastąpił tutaj po zakończeniu amerykańskiej wojny i to na zasadzie, że tylko jedna strona ją posiadała i to bardzo prymitywną. Ponadto w czasie wojny secesyjnej rewolwer kapiszonowy był w powszechnym użyciu, znacznie powszechniejszy niż to się działo w Europie. W końcu te 200 tysięcy rewolwerów Colta M1860 z czego 127 tysięcy dostarczonych w czasie wojny secesyjnej (armii Unii) o czymś świadczy. Jesli dodamy 215 tys. (też większość w czasie wojny) rewolwerów Colta M1851 oraz rewolwery Remingtona M1858 (ponad 130 tys.) czy inne modele produkowane po kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy to uzyskamy bardzo duże nasycenie taka bronią. Piszesz, że "teoretycznie"... no cóż wojna ma swoje prawa... każda wojna i na każdej występują braki zaopatrzeniowe i niezgodność "etatu" z rzeczywistością. Ale w tamtym czasie każdy kawalerzysta Unii powinien mieć broń krótką w postaci rewolweru czy w praktyce miał... różnie pewnie bywało, ale zasadniczo miał. I tak już u nich zostało do czasu likwidacji, a zasadzie motoryzacji kawalerii... każdy kawalerzysta miał pistolet (poza karabinkiem) - natomiast w Europie standardem było posiadanie broni krótkiej tylko u oficerów i starszych podoficerów (zamiast karabinka). -
Co by było gdyby Amerykanie pierwsi dotarli do Odry?
Razorblade1967 odpowiedział CzołgoRaptor → temat → Historia alternatywna
A niby z jakiej racji "III wojna światowa" - w jakim sensie jej nie wystąpienie lub wybuch miałby być związany z linią rozgraniczenia na Odrze czy jak w realu na Łabie (w uproszczeniu oczywiście)? I co do tego ma spotkanie lub nie 1DP z jakąś jednostką PSZ (w sumie jaka w ogóle dotarła do linii rozgraniczenia). A ACz była do tego zdolna po długotrwałych walkach z III Rzeszą? Z drugiej strony to i "zachód" też nie bardzo był zdolny do takiego działania... USA niby byłyby w stanie i to przy użyciu "grzybków", ale dopiero po pokonaniu Japonii, a przypomnę że jednym elementów układów pomiędzy Aliantami był udział ACz w walce z Japonią. Ta TWS tuż po zakończeniu DWS to istniała chyba tylko w wyobraźni pewnych środowisk polskich i to tych z "małym rozumkiem". Fakt zwycięstw i pokonania III Rzeszy bynajmniej nie oznaczał, że państwa zwycięskie mogły i chciały kontynuować działania wojenne i to na ogromną, wiekszą niż dotychczas skalę. Samo zwycięstwo nie oznacza, że państwa nie ponoszą negatywnych skutków gospodarczych i demograficznych. Kto poza grupami biegających po lasach antyrządowych "partyzantów" chciał kontynuować wojnę po paru latach wyniszczającego konfliktu światowego? A ponadto o co niby mieliby się bić? Przecież strefy wpływów w Europie to uzgodniono sporo wcześniej... a o te daleko od Europy faktycznie czasem się "podrapali", zwykle rękami innych lub w dużym stopniu innych, ale daleko od własnych terytoriów i miesc gdzie nie warto było robić "zadymy", bo to się nie opłacało. A te drobne tarcia... to nie miały wielkiego znaczenia. To znaczy jakie "zamieszanie"? W końcu w toku działań Amerykanie docierali dalej niż było to ustalone podczas spotkań i umów, a potem po prostu się wycofywali na ustalone pozycje. Ponadto - jeżeli siły anglo-amerykańskie docierają do Odry to oznacza, że z jakiś przyczyn ACz "nie dała rady" i gdzieś tam front wschodni się zatrzymał. Czyli oznaczałoby to niewiesołą sytuację dla ZSRR... To i pewnie byłoby zamieszanie, tyle że dużo wcześniej i spowodowane nie postępami sił anglo-amerykańskich, a porażkami ACz na drodze do zajęcia uzgodnionej części terytorium Niemiec. -
Terminologia broni strzeleckiej
Razorblade1967 odpowiedział Razorblade1967 → temat → Historia sztuki wojennej i broni
Wpływy francuskie były faktycznie dość spore... i to nie tylko w XIX wieku. W numerze 2/1928 "Przeglądu Piechoty" jest artykuł postulujący zmianę nazwy "karabinu maszynowego" (rzekomo złej, "okropnej" i "obrażającej dumę narodową" poprzez niemieckie pochodzenie) na "mitraljeza" od francuskiego "mitrailleuse". Autor zresztą (major Sztabu Generalnego) nazywa Francję "ojczyzną karabinu maszynowego" - jak widać ignorancja bronioznawcza w "wysokich sztabach" WP to nie jest coś współczesnego... Nie to "specjalność" ostatniego 20-30 lecia XIX wieku... a chyba prozaiczną przyczyną jest po prostu dość gwałtowny rozwój artylerii w ostatnim trzydziestoleciu XIX wieku. Artylerzystów się wtedy "namnożyło" i zaczęto kombinować karabinki dla nich najbardziej przydatne przy podstawowej pracy jaką była obsługa dział. Za to w XIX wieku istniały specjalne odmiany karabinów dla floty i ich nazewnictwo czyli "karabiny marynarki". Za to odmian karabinków kawaleryjskich było od zatrzęsienia... wystarczy spojrzeć na dość rozpowszechniony i kopiowany szroko francuski wz. 1777 i pochodne. Oprócz ogólnie "karabinka kawaleryjskiego" istniały też "karabinki huzarskie" czy "karabinki strzelców konnych" lub "kirasjerskich" (te ostanie odróżniała kolba przystosowana do użycia przez żołnierza w kirysie). Oczywiście nie wspominając o "dragońskich" (nieco tylko krótszych od tych piechoty) czy nawet odmianach sztucerów (karabinów gwintowanych) wz. 1793 wytwarzanych w odmianach karabników dla jazdy. A miał często zsiadać... Te różnice to chyba wynikają z tego, że "za oceanem" kawaleria bardzo wcześnie i sporym procencie była jednak formacją poruszającą się konno, ale walczącą zwykle pieszo. Do tego dodajmy jeszcze powszechność poruszania się konno w cywilu (z racji większych przestrzeni) i stąd nieco inne doświadczenia. Zresztą przecież już w okolicach wojny secesyjnej (choć i wcześniej to zaczęło być tam widoczne) zaczęto uważać, że szabla to się najbardziej nadaje do "opiekania mięsa nad ogniskiem" i uważano za słuszne wyposażać każdego kawalerzystę w broń krótką czyli rewolwery... i tak im zostało do końca posiadania kawalerii (tej typowo konnej... a nie zmotoryzowanej potem). Każdy kawalerzysta miał rewolwer, a potem pistolet (niezależnie od karabinka czy wręcz potem krótkiego karabinu uniwersalnego - "short rifle"), a szabla funkcjonowala bardziej zwyczajowo i paradnie. Ichni kawalerzysta gdy musiał walczyć (przypadkiem, zaskoczony itd.) z konia to zwykle używał przy tym broni krótkiej. W Europie do końca kawalerii "machano szablami", a w broń krótką wyposażano oficerów i starszych podoficerów. -
Najlepszy karabin maszynowy II wojny światowej
Razorblade1967 odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Odpowiedziałem w nowym temacie Terminologia broni strzeleckiej ("wczoraj i dziś") - https://forum.historia.org.pl/topic/17822-terminologia-broni-strzeleckiej/ -
Najlepszy karabin maszynowy II wojny światowej
Razorblade1967 odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Obecnie terminologię reguluje PN-V-01016:2004 Broń strzelecka - Terminologia - choć panuje zgoda wśród chyba wszystkich zainteresowanych, że należy ja stosować tylko do broń współczesnej, a do broni z okresu DWS i wcześniejszej stosujemy tzw. terminologię "klasyczną". Ponieważ jest to dość obszerny temat, to postaram się cały problem opisać i wyjaśnić wraz z cytatami z norm i publikacji fachowych (na temat najważniejszych rodzajów broni i zmian pomiędy terminologia dawną, a obecną w Polsce) w ciągu dnia gdy znajdę trochę czasu (zaraz do roboty lecę). Pytanie tylko czy w tym temacie czy lepiej założyć nowy, w razie rozwinięcia się dyskusji na temat polskiej terminologii broni i amunicji? Co na to administracja? Moim zdaniem chyba lepiej nowy założyć.... -
Najlepszy karabin maszynowy II wojny światowej
Razorblade1967 odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Na pewno nie... CETME Ameli pomimo podobieństw tej "miniaturki" to jednak mocno się różni - wizualnie na pierwszy rzut oka widać to już po konstrukcji kolby, a raczej całej tylnej części broni oraz po uchwycie transportowym z celownikiem na górnej powierzchni osłony lufy. Jeśli chodzi o oznaczenie "MG.13" to zapewne jest to MG1A3 bo też były produkowane w Hiszpanii - tak więc w opisie albo "uciekło" to "A" (MG1A3) albo "dodało się" to "1" (MG3). Wizualnie na zdjęciu nie najlepszej jakości to akurat trudno odróżnić MG1A3 od MG3. Nawet "na żywo" to raczej niełatwe. MG3 jest faktycznie trochę krótszy od MG.42, ale o 1,5cm... natomiast na zdjęciu ten efekt to chyba wynik robienia zdjęcia pod pewnym kątem i w niezbyt dobrych warunkach (w muzeach czasem ciężko robi się zdjącia, nieprzyjazne oświetlenie i z zasady zakaz fotografowania z lampą). -
Najlepszy karabin maszynowy II wojny światowej
Razorblade1967 odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
No faktycznie "łudząco podobne" - http://i59.fastpic.ru/big/2013/1029/63/41538487acd82e02cab2d0ed0adcd163.jpg To zapewne produkowany w Hiszpanii km MG3 czyli nowsze wcielenie starego MG.42 na amunicję 7,62mm x 51. Komuś się jedna cyfra "dopisała". -
Najlepszy karabin maszynowy II wojny światowej
Razorblade1967 odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Skoro temat wrócił (fotograficznie) do okolic MG.42 - to dopowiem w temacie długości serii z tej broni, bo takie rozważania były tutaj zanim przybyłem na Forum. Otóż z praktyki strzelania z tej broni (no w sumie jugosłowiańskie kopie, ale to bez znaczenia - są identyczne i mają wymienne ze sobą części, w zasadzie odróżniają je tylko bicia i napisy) to mogę stwierdzić, że nie tylko duża szybkostrzelność jest sprawcą trudności oddawania krótkich serii z tej broni. Problemem jest konstrukcja mechanizmu spustowego, co w efekcie daje bardzo twardy spust i to mocno utrudnia kontrolę długości serii choć przy odrobinie wprawy i treningu zszedłem do serii 4-strzałowych. Gdyby spust miał mniejsze opory i był bardziej wyczuwalny to ta szybkostrzelność nie byłaby takim problemem. W każdym razie nie byłoby problemu nawet z 2-strzałową serią, ale przy takim mechanizmie jaki ma MG.42 to bardziej doświadczony strzelec strzela zwykle 4-5 strzałowymi seriami, a słabo obeznany z tą bronią potrafi wywalić 10-12 strzałów na raz, choć nie ma takiego zamiaru. -
O reformie emerytalnej i po nam OFE
Razorblade1967 odpowiedział jancet → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
A niby dlaczego tak ma być? Jeśli ktoś zarabia więcej to dzięki sobie, zadbaniu o swój rozwój zawaodowy itd. Czemu ma się dokłądać do innych? Moim zdaniem najsprawiedliwszy system polegałby na tym, że każdy ma taką emeryturę jaką sobie wypracował i proporcjaonalnie do składek jakich wnosi. Przyznam, że osobiście jestem przeciwnikiem w ogóle skłądek obowiązkowych, jak dla mnie powinny być dobrowolne i powinna z nich wynikać wysokość emerytury. A jeśli już trzeba zmuszać, to na zasadzie proporcjonalnej do składek emerytury, a nie na zasdadzie jakieś "solidarności", bo niby czemu miałbym dokładać do czyjejś emerytury? Ile sobie wypracował tylwe będzie miał... i to uważam za sprawiedliwe. -
Najlepszy karabin maszynowy II wojny światowej
Razorblade1967 odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
W pewnych sytuacjach się da zająć tak stanowisko by taka konfiguracja od biedy się sprawdziła... ale moim zdaniem to się nadaje do użytku na zasadzie "sytuacji awaryjnej" czyli tak jak wymontowany z drzwi śmigłowca M60 z tylcami. Jako rozwiązanie "dedykowane" się nie sprawdza - w każdym razie moim zdaniem, bo wg mnie nijak to wygodne w strzalaniu nie będzie, poza sytuacjami wyjątkowymi. Ze wstydem przyznam, że ja również... kiedyś nawet trafiłem u kolegi na książkę o historii hiszpańskiej broni, niestety w oryginale... czyli język niestrawny całkowicie. Z drugiej strony, nawet jak nie powstały jakieś prototypy - to nie wiemy czy koncepcyjnie nie myślano nad rozwiązaniami, do których pasaowałby ten "lekki ckm"? Wiemy, że SG (a potem SGM) i RPD w sumie do siebie nieźle pasowały czyli, że taki zestaw w ZSRR miał sens jak najbardziej. W zasadzie gdybyśmy spojrzeli dzisiaj to kbkm i ukm (na wyższym szczeblu - tak jak kiedyś lekki ckm) to całkiem sensowny zestaw, pod warunkiem, że kbkm jest zasilany z taśmy. PS. Przy najbliższej okazji (pewnie koniec listopada) zrobię eksperyment - dopasuje jakiś dwójnóg (coś znajdę... w strzelnicowych zasobach - od biedy zrobię z byle czego jakiś ersatz) do zdjętego z podstawy SG wz. 1943 i zobaczę jak to się sprawdza przy strzelaniu. -
Najlepszy karabin maszynowy II wojny światowej
Razorblade1967 odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
No cóż będę jednak polemizował ze stwierdzeniem o tej "jasności"... może to jest jasne dla nas analizujących to po latach, ale niekoniecznie to było takie jasne w pierwszej połowie lat 40-tych. Jasne to było raczej to, że klasyczny, ciężki i chłodzony wodą ckm zacznie znikać z pola walki, jasne chyba już zaczynało być, że przyszłość lekkiej broni maszynowej będzie szła w kierunku zasilania taśmowego, ale czy ukm jako przyszłość był już taki jasny to będę polemizował. Faktem jest, że jednym z powodów powstania SG była wojenna konieczność - nieudany DS i wymuszony powrót do produkcji Maxima zmuszał do pracy nad kolejnym modelem ckm. Jednocześnie jednak trzeba się przyjrzeć tej konstrukcji (a w zasadzie jej układowi), w której widać już nowe tendencje czyli odejście od wodnego chłodzenia, przy jednoczesnym zachowaniu możliwości prowadzenia dość intensywnego ognia (trzy lufy w komplecie, a każdej o dość sporej "pojemności cieplnej"). Ciekawe jest zastosowanie podstawy kołowej (choć znacznie lżejszej od tej w Maximie), a nie trójnożnej jak w DS... widać taka podstawa się na froncie sprawdzała, do czasu zmotoryzowania piechoty. Równocześnie prowadzono przecież prace nad amunicją pośrednią i bronią do niej dostosowaną, a w ZSRR miał to być również przecież rkm czyli RPD, który w końcu powstał już w 1944 - tylko czekał z produkcją na "resztę rodziny" (a i wojna w tym stadium nie była najlepszym czasem na wprowadzanie nowej amunicji). Jak dla mnie ta przyszłość ukm wcale taka wtedy jasna nie była... była to jedna z koncepcji, ale chyba nie jedyna. W końcu układ z rkm na amunicję pośrednią (czyli wg obecnej nomenklatury kbkm) na szczeblu drużyny i plutonu oraz stosunkowo lekkim ckm na szczeblu kompanii i batalionu też miał sens i w sumie jakąś przyszłość. Szczególnie, że ten ckm wcale nie był ciężki i miał możliwość osadzenia go na lekkiej podstawie z chwilą motoryzacji piechoty. Nie odrzucałbym tej koncepcji tylko dlatego, że Niemcy posiadali ukm-y. Patrzymy z perspektywy lat... gdy znamy już konstrukcje ukm-ów świetnie sprawdzających się w roli rkm i gdy znamy już drogę jaką przeszły karabiny maszynowe i organizacja piechoty w dziesięcioleciach powojennych. Jednak w pierszej połowie lat 40-tych te ukm w wersji rkm były stosunkowo ciężkie i w związku z tym choć górowały nad zestawem magazynkowy rkm + chłodzony wodą ckm (lub powietrzem, ale z ograniczonymi możliwościami) to jednak miały widoczne wady. Wady, których się pozbyto w chwili gdy powstawały nowocześniejsze konsktrukcje ukm-ów - lepiej nadające się do roli rkm. Tyle, że to się zaczęło w latach 50-tych... Z perspektywy MG.42 (bo innego ukm, poza jego poprzednikiem wtedy nie było) to pójście w kierunku ckm-u stosunkowo lekkiego, ale z dużymi możliwościami prowadzenia intensywnego ognia oraz docelowe uzupełnienie go zasilanym z taśmy, lekkim i poręcznym rkm-em (jak sądzę w ZSRR już zakładano, że będzie to z dużym prawdopodobieństwem broń na amunicję pośrednią) na niskim szczeblu jak najbardziej było sensowne. Przy okazji zauważyłbym, że koncepcja SG i ALFA 44 jest podobna czyli ckm chłodzony powietrzem, ale z wymiennymi lufami oraz o stosunkowo niewielkiej masie (około 40kg z podstawą). Wyraźnie jeszcze ta przyszłość ukm nie była taka jasna (dla ówczesnych). Za to konieczność uczynienia ckm lżejszym i wygodniejszym na polu walki na pewno tak. -
Obawiam się, że jesteś w błędzie, albo popełniłeś błąd podczas pisania postu. Co prawda okręty wojenne to nie moja specjalność, ale o ile się orientuję to Hood wszedł do służby w 1920 mając opancerzenie pokładów 32 + 51mm (z pamięci, a więc mogę się mylić o milimetr czy dwa, ale z samą jakością tej stali na pancerze pokładowe też nie było najlepiej). Nie był więc "najsilniej opancerzonym okrętem wojennym świata", przynajmniej w przypadku pancerza pokładów, bo burtowy faktycznie dorównywał pancernikom, a od wielu z nich był grubszy, czasem nawet bardzo. Natomiast nie pod względem opancerzenia pokładów czyli ochrony przed pociskami wystrzelonymi w większych odległości - lepsze zabezpieczenie pokładów miały choćby amerykańskie pancerniki oddawane do służby jeszcze w czasie PWS (czyli przed Hoodem i oczywiście mam na myśli ich pancerze przed modernizacjami późniejszymi), choć miały słabsze pancerze burtowe i ogólnie były okrętami, które "szału nie robiły". nawet gdybyśmy zliczyli trzy pancerne pokłady włoskich pancerników (oczywiście przez ich modernizacja, a raczej kompletną przebudową) to tez wyjdzie podobnie jak w przypadku Hooda, choć to okrety starsze. Chciałeś chyba napisać, że Hood miał bardzo silny pancerz burtowy, a nie opancerzenie pokładów - bo to akurat za rewelacyjne nie było.
-
Fortyfikacje nadbrzeżne Zatoki Gdańskiej (pr. zbiorowa - 2009) - Rozdział IV "Fortyfikacje Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte" - Marcin Dudek
-
A tak jeszcze mnie tknęło... Jakby ktoś chciał odsłonić jakąś "tajemnicę", to zamiast sięgać do jakiś niesprawdzonych hipotez (kto tam kogo swojego "odstrzelił") i horrorowatych zwidów "załamania nerwowego" dowódcy mógłby pokazać na czym polegała "tajemnica obrony" czyli jak to siły niemieckie (bynajmniej nie jakieś "doborowe") zaatakowały spodziewając się zastać jakiś pluton wartowniczy, a "wlazły" na prawie dwie setki dobrze wyszkolonych żołnierzy, dysponujących siłą ognia większą niż typowy batalion piechoty (i to liczony ze wsparciem ze szczebla pułkowego). Do tego na dobrze przygotowanych do obrony i umocnionych stanowiskach... co zabawniejsze nawet nieźle rozpoznanych przez wywiad (są szkice tego rozpoznania), tyle że tenże wywiad jakoś "zapomniał" o nich poinformować atakujących (na tym co mieli przygotowujący natarcie nie ma śladu tego co zostało rozpoznane). Do tego atakujący kompletnie "schrzanili" drugiego dnia nie atakując zaraz po dokonanym nalocie, co nie dość że przeczyło zasadom walki to jeszcze zapewne spowodowałoby zdobycie terenu Westerplatte (sami obrońcy byli tego zdania) drugiego dnia.