-
Zawartość
807 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Razorblade1967
-
Broń palna w USA w XIX wieku
Razorblade1967 odpowiedział widiowy7 → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
To dość złożone pytanie, bo trudno było o pełną jednolitość - różne formacje, w tym formowane przez poszczególne stany nie miały jednolitego oporządzenia, a nawet uzbrojenia. O ile regularne oddziały były wyposażone w miarę jednolicie i np. ładownica M1855 używana przez regularne formacje piechoty Unii zawierała 40 ładunków papierowych do karabinu kapiszonowego kaliber .58. W sumie po obu stronach używano podobnych ładownic w oddziałach regularnych czyli M1842 czy M1855, zawierały podobne ilości amunicji (40 ładunków). Inna dwukomorowa torba/ładownica Konfederatów miała dwie kieszenie po 20 ładunków. Czyli w sumie można chyba przyjąć te 40 ładunków jako standard w regularnych oddziałach. Gorzej już opisywaniem oddziałów stanowych, tam była spora różnorodność broni i oporządzenia ale np. oddziały wyposażone w powtarzalne, 7-strzałowe karabinki Spencer M1860 z magazynkiem (wymiennym) rurowym w kolbie były wyposażone w specjalną torbą-ładownicę zawierającą 12 zapasowych magazynków czyli 84 naboje (+ 7 przy broni). -
Dla chcącego... Nie pisałem przecież, że to niemożliwe tylko, że nie wiem czy gdzieś jest u nas dostępny, że ja się z nim nie zetknąłem itd. To, że ja nie wiem to nic nie oznacza - szczególnie, że moje zainteresowania to zdecydowanie bardziej broń historyczna niż współczesna. Przyznam, że nie pamiętam czy było coś w BiA - bo choć od paru lat również pisuję do tego czasopisma w miarę regularnie, to jednak właśnie zgodnie z moimi zainteresowaniami czyli są to artykuły dotyczące broni już raczej historycznej (co nie oznacza, że gdzieś tam się jeszcze w służbie nie trafia - ale nowością to już dawno nie jest).
-
... no i oczywiście umiejętności. Tak, w przypadku broni krótkiej wyniki w strzelaniu, "parabojowym", dynamicznym itp. zależą od strzelca (konstrukcyjna celność broni ma większe znaczenie w statycznym strzelaniu precyzyjnym - ale to już na poziomie zawodniczym), a celniej się strzela z broni, która człowiekowi lepiej "leży" - choć oczywiście przy odpowiednim poziomie umiejętności wysokie wyniki osiąga się z każdej broni, którą się weźmie do ręki. Zresztą w przypadku "pistoletów służbowych" te wartości rozrzutu konstrukcyjnego niewiele od siebie odbiegają - głównie gdy chodzi o pistolety o różnej wielkości, a co za tym idzie o różnicach w długości luf. Zresztą z rewolwerami jest tak samo... przy czym różnice w długościach luf są przy nich większe czyli od 2 cali do 7,5 czy 8 cali (choć są i dłuższe, ale to już 'wariacje"). W pistoletach służbowych nie ma aż takich różnic w długościach luf. W życiu nawet w reku nie miałem... nie wiem nawet czy gdziekolwiek jest takowy dostępny w naszym kraju?
-
Dzisiaj trudno się doszukiwać jakiś większych zalet M1911 - w końcu to broń z początku ubiegłego wieku, jedyną zaletą jest chyba ta "klasyka" i "legenda"... A klasyki nie kupuje się dla zalet broni, a bardziej ze względu na to, że się nam po prostu podoba. Generalnie zalety M1911 to były: - bardzo wygodny chwyt, - dobrze ukształtowane gniazdo magazynka, przez co wymiana magazynka jest szybka, - wygodny kurek o "rewolwerowych" kształtach (b.ważne w broni bez samonapinania), - chyba najlepsze rozwiązanie bezpiecznika nastawnego w broni bez samonapinania (blokada napiętego kurka), - amunicja o sporej skuteczności na cele żywe (choć balistycznie nieciekawa, ale 50m nie przeszkadza), Wady: - nie do końca dobrze ukształtowany zatrzask zamka (wymaga jednak pewnej zmiany uchwycenia broni - jest trochę zbyt krótki - w powojennych produkcjach to poprawiano), - jednorzędowy magazynek o pojemności tylko 7 naboi, - w starszych produkcjach były mało czytelne przyrządy celownicze (potem to poprawiano, najpierw w A1 z 1926 i potem w produkcjach powojennych). Za wadę uznaje się też ruchomy łącznik... tyle, że jak wykazała praktyka eksploatacji w niczym to nie przeszkadza. Broń jest wysoce niezawodna (jak na wytwór początku XX wieku oczywiście). Ogólnie broń bardziej skomplikowana przy rozkładaniu - no ale wtedy wszystkie pistolety takie były. Trudno porównywać broń sprzed ponad 100 lat z konstrukcjami współczesnymi czy nawet tymi sprzed lat 30-40. M9 czyli Beretta 92SF to wcale nie jest mały i lekki pistolet - nie ma w sobie nic z "kompaktowości". Masa M9 jest niewiele mniejsza od M1911 (950-1000g w stosunku do 1100g), długość broni jest porównywana (217/222mm), podobna jest też długość lufy (125/127mm). Kompaktowy jest za to M11 czyli P228 - to faktycznie mniejszy i lżejszy pistolet od M1911. W sumie żołnierze maja do M9 pewne zastrzeżenia... Przede wszystkim kaliber 45ACP jest uważany za skuteczniejszy od 9mm Para - jako "broń ostatniej szansy", a do tego z M9 były problemy techniczne. W sumie zarówno chyba z powodu gorszej jakości produkcji w USA niż oryginalnej włoskiej (jakoś produkcji amerykańskiej broni straszliwie ostatnio "spsiała" - co potwierdzają też amerykańscy użytkownicy), a do tego Amerykanie pakowali do swoich M9 amunicję +P (silniejszą), do której ta broń nigdy nie była przystosowana (no ale im to trzeba chyba takie rzeczy na broni na czerwono napisać...) Obiektywna wadą M9 jest umieszczenie bezpiecznika zwalniacza... na zamku i to w takim miejscu, że przy szybkim przeładowaniu można sobie przypadkiem broń zabezpieczyć. Co ciekawe pierwotnie Beretta miała bezpiecznik na szkielecie, tylko sobie zmienili na bezpiecznik-zwalniacz na zamku. Do dzisiaj Taurus, który produkuje Model 92 (przeszłe związki tej firmy z Berettą) w nowych odmianach nadal zachował ten "stary" bezpiecznik na szkielecie - moim zdaniem lepszy (strzelałem sporo zarówno z Beretty, jak i Taurusa... tego ostatniego zresztą miałem jakiś czas). Co do celności to bym się sprzeczał - konstrukcyjna celność broni krótkiej ma niewielkie znaczenie, o ile oczywiście nie przekracza pewnych rozsądnych wartości. Broń krótka jest przede wszystkim "celna strzelcem" i o wiele większe znaczenie ma jak broń "leży w łapie" niż milimetrowe różnice w konstrukcyjnym rozrzucie. A akurat Colt M1911 leży w łapie doskonale... jak dla mnie lepiej jak Beretta 92/M9 i P-228/M11 - przy szybkim strzelaniu często osiąga się więc wyniki lepsze ze starego Colta (lub jego nowych produkcji).
-
Bezpiecznik chwytowy to akurat jakiejś większej kariery nie zrobił... Bywał we wczesnych pistoletach (np. pierwsze wersje broni Pana Lugera - potem zniknął), miał go Colt M1911 oraz broń na nim wzorowana (ale nie każda bo hiszpański klon Colta M1911 czyli Star Model B był produkowany bez tego elementu) oraz pojawiał się i pojawia od czasu do czasu... głównie chyba by zaistnieć na rynku broni "innością" rozwiązań. Dzisiaj w zasadzie jest to element zbędny... współczesne pistolety mają wewnętrzne zabezpieczenia, które powodują, że zagrożenia wystrzałem wypuszczonej z ręki broni nie ma. W czasach dawniejszych jeszcze takich rozwiązań nie stosowano powszechnie - stąd te wszystkie występy zabezpieczające kurków czy też niekiedy właśnie bezpieczniki chwytowe oraz kilka rozwiązań bezpieczników nastawnych. Oczywiście, że Colt M1911 długo będzie miał ten bezpiecznik - bo w zasadzie motorem napędowym produkcji kolejnych jego wydań jest właśnie ta "amerykańska klasyka", a nie jakieś specjalne walory użytkowe, bo dziś na rynku sporo broni w tym kalibrze - lepszej, nowocześniejszej, bezpieczniejszej i celniejszej. No ale M1911 to amerykańska klasyka i wciąż ma swoich amatorów. Colt M1911 miał trzy zabezpieczenia: - bezpiecznik nastawny przy kurku napiętym, - występ zabezpieczający kurka, - bezpiecznik chwytowy. Ten ostatni w sumie jest najmniej potrzebny... Jeżeli broń nie ma naboju w komorze to żadne zabezpieczenie nie jest potrzebne, jeżeli broń ma wprowadzony nabój do komory to można kurek zwolnić i umieścić na występie zabezpieczającym (broń nie ma samonapinania, a więc i tak przed strzałem trzeba kurek napiąć, jednocześnie odbezpieczając broń), można pozostawić kurek napięty i zabezpieczyć bezpiecznikiem nastawnym (ruch odbezpieczenia jest szybszy niż napięcie kurka - choć M1911 ma bardzo wygodnie ukształtowany kurek). W zasadzie bezpiecznik chwytowy ma rację bytu tylko gdy kurek jest zwolniony i nie jest na występie zabezpieczającym. W sumie coś niepotrzebnego... a przy tym komplikuje nieco zwalnianie kurka, bo aby to zrobić nie wystarczy jak w większości pistoletów przytrzymać kurek kciukiem i nacisnąć spust. W M1911 trzeba najpierw nieco cofnąć kurek poza położenie napięte, aby bezpiecznik samoczynnie się schował, bo wtedy dopiero można wcisnąć spust (a gdy przytrzymujemy kurek kciukiem to nasada dłoni nie wywiera nacisku na bezpiecznik chwytowy) i opuścić kurek. Tak to wygląda... trzeba nieco jest "napiąć" kurek by bezpiecznik sam się schował. Ten bezpiecznik jest w zasadzie zbędny, komplikuje budowę broni (a i tak przy upadku broni na twarde podłoże potrafi się wewnątrz rozpaść - składałem kiedyś gościowi do kupy takiego M1911 po upadku) i jej obsługę - no ale to "klasyka" i dlatego on sobie tam pozostanie pewnie do końca produkcji Coltów wzorowanych na M1911.
-
Jak najbardziej Glock ma "zewnętrzne zabezpieczenie"... Jest nim dźwignia na języku spustowym, której wciśnięcie powoduje odblokowanie spustu i szyny spustowej. Pozostałe dwa zabezpieczenia są już wewnętrzne - jeden blokuje iglicę, a drugi uniemożliwia rozłączenie iglicy i szyny spustowej. Oba zostają wyłączane w trakcie naciskanie spustu. Tak więc można powiedzieć, że Glock nie posiada zewnętrznego bezpiecznika nastawnego, ale nie że nie posiada zabezpieczenia zewnętrznego. Ta mała "blaszka" wystająca z języka spustowego jest właśnie zewnętrznym bezpiecznikiem - trochę to podobne ideą do bezpieczników chwytowych tyle, że zabezpieczenie wyłączane jest nie naciskiem na chwyt, a naciskiem na język spustowy, bo zanim da się nacisnąć spust to najpierw trzeba naciskiem palca "schować" ten bezpiecznik. Bezpiecznik zewnętrzny w Glocku - wyraźnie widoczny element wystający z języka spustowego: W Waltherze P-99 w sumie jest podobnie - tyle, że nie ma tam dźwigni na języku spustowym (jak w Glocku), a rolę zabezpieczenia zewnętrznego pełni "jałowy ruch" języka spustowego. Wstępne wciśnięcie języka spustowego powoduje odblokowanie korpusu spustu i umożliwia ruch szyny spustowej. Pozostałe dwa zabezpieczenia są wewnętrzne i podobnie jak w Glocku jest blokowanie iglicy oraz uniemożliwienie jej rozłączenia z zaczepem iglicy - są wyłączane kolejno w miarę nacisku na spust. Glock jest pistoletem DAO, gdzie wstępne napięcie iglicy jest realizowane w trakcie przeładowanie broni, a pozostała część napinania odbywa się w trakcie naciskanie spustu - powoduje to, że pomimo mechanizmu DAO nie potrzeba przykładać nadmiernej siły przy ściąganiu języka spustowego - tak jak to ma miejsce np. w CZ-100 gdzie nacisk na spust powoduje napinanie iglicy "od zera". Natomiast Walther P-99AS czyli pierwotna wersja tego pistoletu, która wcześniej (dopóki nie weszły do produkcji inne odmiany jak DAO) nie miała "dodatkowych literek" - jest pistoletem gdzie napinanie iglicy odbywa się w czasie przeładowania broni. Przy czym ta odmiana posiada zwalniacz... umożliwia on zwolnienie napiętej iglicy bez strzału. W takim przypadku pistolet działa już w trybie DAO i nacisk na spust wymaga większej siły bo w trakcie ruchu języka spustowego iglica jest napinana. Nie oznacza to, że po zwolnieniu iglicy nie można jej ponownie napiąć bez naciskania spustu czy ponownego przeładowania broni. Wystarczy lekko cofnąć zamek, a jakieś 4-5mm czyli nie na tyle by nabój w komorze został z niej wyrzucony... to lekkie cofnięcie zamka powoduje ponowne napięcie iglicy. Generalnie we współczesnych pistoletach nastąpił zanik bezpieczników nastawnych (choć czasem zamawiający takowych sobie życzą - jak choćby w USP/P-8 czy produkuje się na rynek cywilny broń z takimi bezpiecznikami dla zaspokojenia upodobań klienta - przykład CZ-75B i BD, ten pierwszy ma bezpiecznik nastawny napiętego kurka, ten drugi tylko zwalniacz - zwalnia napięty kurek do bezpiecznego położenia), bo po prostu przestały być potrzebne. Rozwój zabezpieczeń wewnętrznych spowodował, że takie pistolety są całkowicie bezpieczne gdy mają wprowadzony nabój do komory, nawet te z mechanizmem kurkowym i gdy kurek jest napięty. Można sobie takim pistoletem "rzucać o beton" i nie wystrzeli. Zresztą są to obecnie standardowe próby bezpieczeństwa broni - zrzucanie na twarde podłoże gotowego do strzału pistoletu tak aby upadł z 2-3 metrów lufą w dół. Nie ma prawa strzelić... bo nie było nacisku na spust. Zabezpieczeniem zewnętrznym jest po prostu język spustowy - chcesz strzelić naciskasz, nie chcesz strzelić nie naciskasz i broń jest całkowicie bezpieczna (nie spowoduje strzału uderzenie w broń czy upadek broni). Jednak jest to "broń służbowa" i użytkownik często używa jej w stresie... a więc są różne metody zabezpieczenia go przed przypadkowym naciśnięciem na spust. Sposoby są różne - może to być wymagana większa siła nacisku na spust (co jednak niekorzystnie odbija się na celności) lub długa droga spustu... i taka metoda jest przyjęta w P-99AS (wcześniej po prostu P-99). Zresztą przy strzelaniu precyzyjnym można sobie tą "jałową drogę spustu" wcześniej "wybrać"... spust po lekkim cofnięciu zatrzyma się w pozycji takiej, jaką ma przy kolejnych strzałach. Stąd faktycznie Walther P-99AS jest dla mnie pistoletem z całkiem dobrym mechanizmem spustowym. Zabezpiecza przed przypadkowym strzałem na skutek "niewyczucia spustu" w stresie, a jednocześnie nie trzeba przykładać nadmiernej siły do spustu, co nie rujnuje celności broni. Sam spust jest nieco przyjemniejszy niż w Glocku - siła nacisku 20N. Choć i Glock jest bardzo dobrą i bezpieczną bronią, gdzie wstępne częściowe napięcie iglicy powoduje, że siła nacisku nie jest nadmiernie duża i wynosi standardowo 25N, ale może być też zwiększona do 35N (wymiana przerywacza). Są też odmiany z jeszcze bardziej zwiększona siłą nacisku - takie pistolety zamówiła nowojorska policja (inna sprężyna szyny spustowej).
-
Współczesne pistolety maszynowe.
Razorblade1967 odpowiedział gregski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Możemy dodać jeszcze np. magazynek od Calico... W zasadzie tylko cztery pewnego rodzaju "wady", a może nie tyle "wady" co niedogodności w stosunku do prostych magazynków pudełkowych czy łukowych: - bardziej złożona konstrukcja - no ale praktyka pokazuje że działają niezawodnie... nie czytałem o problemach z tymi magazynkami. - wyższa cena magazynka - no ale "coś, za coś". - nieco większa "pusta masa" - ale znowu bardzo niewiele szczególnie w przypadku tego od P-90, gdzie pusty magazynek ma masę 5 uncji (ok. 140g)co i tak jest bardzo niewielką wartością - pewnie wykonany w tej samej technologii jako prosty pudełkowy miałby 10-20g mniej... detal w sumie. - nieco wolniejsze ładowanie - ale znowu przecież magazynków nie ładuje się "w akcji". A na to pytanie to musiałby odpowiedzieć ten co pisał ustawę - racjonalnych moim zdaniem przesłanek nie ma, może po prostu piszący w ogóle nie wiedział o istnieniu broni tej klasy na amunicję 5,7mm x 28 czy 4,6mm x 30? -
Współczesne pistolety maszynowe.
Razorblade1967 odpowiedział gregski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
P-90 po prostu nieco wymyka się klasyfikacji. Broń tworzono jako tzw. PDW, a cechy amunicji (poza energią pocisku) też raczej zbliżają ją do pośredniej niż do pistoletowej. No, ale jakieś normy klasyfikacji trzeba przyjąć i wzięto pod uwagę energie pocisku i zaliczono 5,7mm x 28 do amunicji pistoletowej, a sama broń do pistoletów maszynowych. Zresztą "na zachodzie" nie wielkiego z tym problemu, bo oni jako submachine gun potrafią określać też broń klasy PDW strzelającą amunicja 5,56mm x 45. A i samo pojęcie amunicji pośredniej nie jest zbyt popularne na świecie... w takim USA to jest handgun cartridges i rifle cartridges i nikomu to nie wadzi, a często jeden nabój bywa w obu grupach i tez nikomu to nie przeszkadza. Trudno coś u nas o tej broni powiedzieć z przyczyn formalnych, nie bardzo jest to jak zarejestrować... UoBiA stanowi przecież, że broń do celów ochrony osób i mienia to m.in.: 1. pistolety lub rewolwery centralnego zapłonu o kalibrach od 6 mm do 12 mm, 2. pistolety maszynowe o kalibrze od 6 mm do 12 mm, 3. strzelby powtarzalne o kalibrze wagomiarowym 12, 4. karabinki samoczynne o kalibrze od 5,45 mm do 7,62 mm. Tym samym taką broń można posiadać jako szkoleniową... P-90 jest pistoletem maszynowym, a więc kaliber 5,7mm odpada. Gdyby był karabinkiem to nie byłoby sprawy, gdyby był samopowtarzalny to też nie problem bo mógłby iść jako sportowa, a tam dolnej granicy nie ma (jest górna 12mm dla centralnego zapłonu). Oczywiście znalazłyby się sposoby by na strzelnicy coś takiego mieć - tylko znowu niewielka popularność amunicji powoduje jej sporą cenę i ekonomia przedsięwzięcia byłaby marna. Trudno więc sprawdzić "namacalnie" jak się coś takiego zachowuje podczas strzelania. Faktycznie energia pocisku dochodząca do 550J, w kombinacji z masa broni wynoszącą 2,6 kg da niewielki odrzut i podrzut broni - porównywalny do strzelania z pistoletu maszynowego 9mm Para o podobnej masie, takiego z dobrym urządzeniem wylotowym. Ukształtowanie broni też wygląda na wygodne na tyle, by osłabiać podrzut - punkt przyłożenie kolby do ramienia jest przedłużeniem osi lufy. Powinno się z niego dobrze strzelać seriami i uzyskiwać stosunkowo dobre skupienie przestrzelin. No ale pozostają nam dane publikowane, filmiki i ogólna wiedza o zachowaniu się broni w różnych układach konstrukcyjnych - bo sprawdzić u nas chyba nie jak... -
W zasadzie to samo rozwiązanie powstało jeszcze wcześniej... Najpierw w 1774 londyński rusznikarz Durs Egg wykonał karabin wg pomysłu kpt. Fergusona, gdzie dostęp do komory ładowania był realizowany poprzez wykręcanie gwintowanego sworznia za pomocą osłony spustu ukształtowanej w formę "korby". Następnie D. Egg poszedł dalej i w 1784 stworzył karabin, w którym komora unosiła się na osi bardzo podobnie jak to miało miejsce w stworzonym 25 lat później karabinku Halla - nieco bardziej złożony był sam mechanizm blokowania komory, a sama komora unosiła się więcej (ok. 70 stopni) niż w późniejszej broni Halla. Rozwiązanie karabinu z unoszoną komorą należy więc przypisać nie Hallowi, a Eggowi - Hall za to nieco lepiej rozwiązał kwestię uszczelnienia komory po zamknięciu.
-
Karabinek Halla nie był bronią odtylcową... miał unoszoną "komorę ładunkową" czyli po prostu tylną część lufy, gdzie odprzodowo ładowało się proch i pocisk, po czym zamykało i nakładało normalnie kapiszon na kominek, a wcześniej sypało proch na panewkę (bo były początkowo skałkowe, a potem kapiszonowe). Miało to po prostu usprawnić ładowanie i spowodować większą szybkostrzelność, bo nie trzeba było przepychać tego wszystkiego przez cała lufę, a ponadto nie trzeba było kombinacji w przypadku lufy gwintowanej. W sumie przypominało to trochę ładowanie komory bębna w rewolwerze. Na tej samej zasadzie rewolwer nie jest odtycowy, a odprzodowy - choć nie przepychasz ładunku przez lufę, ale bęben ładujesz od przodu Aż tak źle nie było skoro broń utrzymała się w produkcji trochę lat... ale faktycznie miała pewne problemy - z uszczelnieniem połączenia komory i reszty lufy. Przy czym do ładowania odtylcowego wcale nie potrzeba naboju zespolonego... Najlepszym przykładem są karabiny Sharpsa - tam dostęp do komory jest od tyłu, wsuwasz ładunek gdzie w papierze masz pocisk i proch, przy zamykaniu komory ostra krawędź ścina tylną ściankę ładunku i jest dostęp do prochu przez kanał zapałowy. Natomiast na kominek zakładało się normalnie kapiszon lub był tez mechanizm przesuwający papierową taśmę z masą zapałową - coś identycznego, jak pamiętamy (ci wychowani na typowych zabawkach w PRL) "pistolety na cympletki" czyli taką papierową taśmę z masą zapalającą... zresztą zaczerpnięte to właśnie było w XIX-wiecznych mechanizmów "taśmowych kapiszonów".
-
Współczesne pistolety maszynowe.
Razorblade1967 odpowiedział gregski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Jest to jak najbardziej fabryczna i zamierzona możliwość w pm UZI, zresztą odrzucony konkurent UZI w konkursie ogłoszonym w październiku 1949 (rozstrzygnięcie w 1951) też miał możliwość mocowania bagnetu - w odróżnieniu od UZI nie pod lufą, a poziomo z lewej strony lufy. Wyraźnie były takie założenia konkursu... UZI nie tylko ma zaczep do bagnetu... można nawet zakładać nasadkę do wystrzeliwania granatów nasadkowych i to kumulacyjnych - przeciwpancernych. M.in. dlatego gdy wprowadzono kolbę składaną (początkowo do 1961 była tylko drewniana odłączana) to ma ona dość złożoną, ale bardzo solidną konstrukcję - wygodniejsza i lżejsza prosta kolba prętowa np. składana na bok (jak w Mini-UZI) nie wytrzymała by wystrzeliwania granatów nasadkowych. W sumie niczemu... ot konserwatyzm wojskowych nakazujący do dzisiaj zachowywać możliwość mocowania bagnetów - chociaż same bagnety są już bardziej formą noża i użycie wraz z karabinkiem to raczej margines i to bardziej paradny niż stosowany na polu walki. Tyle, że UZI był bronią projektowaną w latach 40-tych, całkiem sporo dawnych pistoletów maszynowych miała mocowanie bagnetu - można wspomnieć jako przykład choćby Stena Mk.V i Sterlinga, ale sporo dawnych pm-ów miała taką możliwość. Jakby to powiedzieć... taka moda była. -
Jak tam specjalistą od bagnetów nie jestem... raczej od tego do czego się je czasem przyczepia. Jednak dwa górne wyglądają mi na niemieckie wz. 1884/98 (były różne odmiany). A to na dole to raczej nie bagnet... wygląda mi to na niemiecki nóż wojskowy AES, no ale specjalistą od "scyzoryków" nie jestem.
-
Grease Gun pistolet maszynowy M3
Razorblade1967 odpowiedział euklides → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
No cóż... tak się jakoś składa, że z pistoletów maszynowych strzelam regularnie od lat (jak doliczymy też służbę w armii to od lat 30-tu, choć strzelanie w armii, w porównaniu z ilościami wystrzelonych pocisków od ponad 10 lat na strzelnicach cywilnych to w sumie "detal"), w tym też tych drugowojennych (no akurat nie z M3 - ten na fotkach to egzemplarz muzealny z MWL w Bydgoszczy) czyli PPS, PPSz, Thompson M1928A1, Sten Mk.II i Mk.III, a okazjonalnie też innych jak np. MP.40. Do tego mam "trochę" doświadczeń z powojennymi (zarówno starszymi jak np. UZI czy z całkiem nowymi jak np. APC-9), w różnych układach konstrukcyjnych... ot tak ogólnie liczone to wszystko nie paroma pudełkami naboi, a tysiącami strzałów. I jakoś takie trzymanie broni nie przeszkadza mi trafiać w cele, regularnie, powtarzalnie i na odległościach będących typowymi dla pm-ów czyli 50-200m, choć i czasem z sukcesem się i na większe popróbuje, jak broń się do tego nadaje. Wybacz i bez urazy, ale to kompletna bzdura... Po pierwsze "pełnowymiarowe" pistolety maszynowe są przeznaczone do walki na odległościach do 200m i z większości typów bez problemu się dobre rezultaty osiąga do tej odległości. Akurat te dwa amerykańskie (Thompson i M3) są nieco gorsze... bo Thompson jest w ogóle bardzo niecelną bronią (to nie tylko moja opinia ze sporych doświadczeń z tą bronią, ale też jak najbardziej wynik amerykańskich testów wojskowych przy szukaniu jego następcy w czasie DWS), a M3 (nie mający takiego paskudnego rozrzutu jak Thompson) ze względu na amunicję 45ACP o słabej balistyce też przy większych odległościach ponad 100-150 będzie gorszy np. od większości broni w kalibrze 9mm x 19 i sporo gorszy od tej w kalibrze 7,62mm x 25,która ma najbardziej płaski tor pocisku. Po drugie przy strzelaniu z pistoletu maszynowego stosuje się różne postawy strzeleckie - stojąc, leżąc, siedząc i klęcząc. Zawsze w walce lepiej: - stanowić jak najmniejszy cel dla przeciwnika, - w miarę możliwości strzelać z postaw stabilniejszych i umożliwiających podparcie broni... choćby właśnie łokcia o kolano. Pisanie o tym, że strzelanie z pozycji stojąc jest wygodniejsze i daje lepsze rezultaty niż strzelanie z postaw umożliwiających podparcie broni (ręki trzymającej broń) jest absurdem i dowodzi kompletnego braku doświadczeń strzeleckich, umiejętności pewnie również. A przy okazji podparcie broni (ręki trzymającej broń) ma dość szczególne znaczenie przy strzelaniu z pistoletu maszynowego z zamkiem swobodnym i strzelającego z zamka otwartego. Po naciśnięciu spustu zamek wykonuje ruch do przodu i finalnie tuż przed odpaleniem spłonki uderza w tylną ścianę komory nabojowej. Siła jest różna... przy różnej broni, ale daje to efekt poruszenia wycelowanej uprzednio broni przed samym strzałem. Jeżeli broń jest podparta to ten szkodliwy efekt jest mniejszy. Podobnie jak przy strzelaniu seriami, łatwiej się stabilizuje broń gdy strzela się z postaw stabilniejszych. Proponuję iść gdzieś na strzelnicę i samemu to sobie sprawdzić. A możesz sobie polemizować... Twoje prawo. A tym wojsku to mieli jakąś broń z przeziernikiem? Bo jak WP to takowych nie używało. Przeziernik zapewnia większą precyzję celowania i mniejsze są możliwości popełniania typowych błędów celowniczych. Nie wiem co się tam Tobie "wytwarza" przy celowaniu - ale tak się składa, że celowniki szczerbinowe z biegiem lat były coraz bardziej zastępowane przez przeziernikowe. Zdecydowana większość współczesnej broni wojskowej ma przezierniki - przecież nie dlatego, że są gorsze od szczerbiny... A właśnie ze względu na niezaprzeczalne zalety przezierników... jedynie przy szybkim strzelaniu na bardzo bliskie odległości niewielką przewagę (w szybkości wycelowania broni) ma szczerbina i stąd czasem w pm-ach stosuje się celowniki np. przerzutowe czy obrotowe z możliwością wyboru szczerbiny na odległości najmniejsze. A jeśli mowa o ostrości widzenia - a raczej częstego braku idealnej ostrości widzenia, z rożnych powodów zresztą... tych naturalnych, tych spowodowanych wiekiem czy tych spowodowanych po prostu zmęczeniem (ot taki czynnik na polu walki jakby dość powszechny) - to akurat przeziernik jest "przyjaźniejszy", bo musisz widzieć ostro tylko muszkę w środku otworu, który bynajmniej ostro widziany być nie musi... oko w sposób naturalny znajduje środek okręgu. Stąd celuje się z przeziernika po prostu łatwiej i tyle... oczywiście pod warunkiem jakiś doświadczeń - bo osoba przyzwyczajona do muszki i szczerbiny, będzie każdą "inność" odbierała początkowo jako utrudnienie, bo po prostu jest "niezwyczajna". -
Grease Gun pistolet maszynowy M3
Razorblade1967 odpowiedział euklides → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Tak, generalnie od wielu lat, od kilkudziesięciu lat... przeziernik w USA i nie tylko (W.Brytania też itd.) zastąpił szczerbinę jako przyrządy celownicze po prostu lepsze. -
Fakt, że broń po dźwięku wystrzału rozpoznają faktycznie ci co maja okazję jej wystrzały słyszeć i to na tyle często by ją rozpoznawać (przynajmniej częściowo) po odgłosach. Jednak nagranie odpowiednich dźwięków broni z DWS czy nawet starszej to żaden problem, nawet w naszym "grajdole". A samo zrobienie takich nagrań i potem odpowiednie zmontowanie tego ze scenami filmowymi moim zdaniem po prostu świadczy o profesjonalizmie twórców i tzw. "szacunku dla widza" - polegającym na tym, że nawet jak laik nie rozpoznaje, to jednak klasę produkcji poznaje się m.in. po wysileniu się na odpowiednie udźwiękowienie. Zresztą osobiście stykałem się z nagrywaniem odpowiednich odgłosów wystrzałów na potrzeby filmowe czy produkcji gier komputerowych. Oczywiście przeciętny widz nie rozpozna prawidłowości odgłosów... jednak w filmach bywają i "przegięcia". Trochę to śmiesznie brzmi jak pod wystrzał z karabinu skałkowego czy kapiszonowego rewolweru ktoś podkłada dźwięk szybkiego, naddźwiękowego pocisku wystrzelonego ze współczesnej broni. A to wyraźnie przecież słychać... różnica w głosie wystrzału jest ogromna. Czasem przegina się też z innym odgłosami broni... skoro utarło się, że wyskakujący ładownik rzekomo "strasznie hałasował" i dla przeciwnika "demaskował pustą broń" to często podkłada się właśnie bardzo głośny dźwięk tego wyskakującego ładownika... problem w tym, że w rzeczywistości to często wyskakujący ładownik nie jest słyszalny dla strzelającego na strzelnicy na sąsiednim stanowisku. A co dopiero dla przeciwnika oddalonego o choćby kilkadziesiąt metrów.
-
Grease Gun pistolet maszynowy M3
Razorblade1967 odpowiedział euklides → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Tak M3 był (jest) bardzo poręczną bronią... M3A1 ze złożoną kolbą - osłona otworu wyrzutowego łusek zamknięta czyli bron zabezpieczona. Z drugiej strony... kolba wysunięta, klapka uniesiona czyli broń jest już odbezpieczona. Jednak napięcie zamka w M3A1 nie jest aż takie szybkie... 1. Trzeba po otwarciu pokrywy, wsunąć palec w otwór w zamku... 2. I pociągnąć zamek do tyłu, aż zaskoczy na zaczepie. Skoro Twój dziadek wspomniał o "potrząsaniu" to są wg mnie dwie możliwości: 1/ Miał M3, a nie M3A1 czyli wcześniejszą odmianę z napinaczem zamka w formie "korbki" pod oknem wyrzutowym łusek i ruch faktycznie mógł w pewnym stopniu przypominać "potrząsanie" 2/ Miał M3 lub M3A1, ale zamek miał napięty i zabezpieczony zamknięta pokrywą otworu wyrzutowego łusek - gdy przyszło strzelać "trzepnięciem" uniósł pokrywę i miał broń gotową do strzału. Sama broń jest faktycznie niewielka, zwarta i łatwa do szybkiego złożenia się do strzału... ... i to nawet przy "misiowatych kształtach" strzelca (foteczka dość stara, gdy miałem te 35 kilo więcej). Celownik prosty, przeziernikowy o stałej nastawie na 100 jardów (~91,5m)... przy amunicji 45 ACP w zasadzie dalej niż na 150 trudno strzelać, bo balistyka tego naboju nie jest za ciekawa na odległościach większych: Na lewej stronie komory zamkowej dwa uchwyty do pasa nośnego - przy takim jego umocowaniu oraz przy broni, krótkiej i zwartej łatwo szybko przesunąć ja z pleców na biodro i oddać stosunkowo szybko serię strzałów. Wymiana magazynka również wygodna: Przycisk zatrzasku magazynka umieszczony wygodnie w zasięgu kciuka dłoni wyciągającej magazynek (choć w M3 nie był tak osłonięty i potrafiło się "samo wypiąć", w M3A1 zrobili osłonę)... ... a sam magazynek wysuwa się i wsuwa łatwo, ale w gnieździe siedzi dość pewnie. Ogólnie broń konstrukcyjnie prosta... poniżej M3A1 rozłożony częściowo do czyszczenia. PS. Daję to w osobnym poście, gdyby moderacja chciała OT czyli posty o M3 czy amerykańskich pm-ach z DWS po prostu wydzielić jako nowy temat. -
Grease Gun pistolet maszynowy M3
Razorblade1967 odpowiedział euklides → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
A ja nie wątpię, że było tam coś innego jak Thompson - a mianowicie nazywało się to pistolet maszynowy M3, a najpewniej był to zresztą M3A1 (bez tej "korbki" do przeładowania, a przeładowywany poprzez ciągnięcie zamka bezpośrednio palcem wsuniętym w otwór zamka). Były to pistolety maszynowe, które zastępowały Thompsona w zasadzie od końca wojny (dostarczane od 1944), choć długo to trwało (choć Thompsony głównie już były w magazynach) i jeszcze w Wietnamie trafiały się Thompsony. Ostatnie M3 wycofano z jednostek pancernych po "Pustynnej Burzy", do tego czasu jeździły sobie jeszcze w niektórych jednostkach na "pokładach" czołgów. I jak najbardziej działał na zasadzie odrzutu zamka swobodnego i strzelał z zamka otwartego czyli w przypadku uderzenia w kolbę, zeskoku z samochodu i gdy nie był przy tym zabezpieczony mógł dać efekt niezamierzonego strzału. Przy czym zabezpieczenie broni realizowano poprzez zamknięcie klapki osłaniającej duży otwór wyrzutowy łusek. Miała dwa występy, a zamek dwa otwory do zabezpieczenia broni w przednim i tylnym położeniu zamka. Jeżeli delikwent miał klapkę otwartą i zamek w przednim położeniu oraz podpięty załadowany magazynek to efekt mógł być podobny do tego w PPS, PPSz, MP.40 czy Stenie (itd.)... niezamierzony strzał. -
Grease Gun pistolet maszynowy M3
Razorblade1967 odpowiedział euklides → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Z T-34 (nie było oznaczenia T-34-76) byłby niejaki problem, bo choć armia długo używała jeszcze czołgów typu T-34-85 (w jednostkach OT do początku lat 80-tych), to T-34 z działami 76mm nie było już wkrótce po wojnie. Ocalałe i na tyle sprawne by je remontować, przerobiono na T-34-85 przy użyciu wież z rozbitych wozów z działami 85mm lub przebudowano na ciągniki ewaluacyjne, pozbawiając je wież w ogóle. Akurat w I serii to jak pamiętam niemiecki transporter Sd.Kfz.251 był udawany przez również półgąsienicowy amerykański M2 (Half Track), pozostały po dostawach L-L do ZSRR i przydzielony w czasie wojny do WP, po służbie powojennej w KBW trafiły m.in. do "filmówki". Tak jak napisałem - zarówno ze względu na rozpowszechnienie w WP, jak i na słowa o "miękkości" najpewniej PPS No ale przy rozładunku nie skacze... a ponadto takie zachowanie pm-u wymaga naprawdę silnego "machnięcia", na nawet energiczny zeskok nie spowoduje takiego niekontrolowanego strzału często... raczej mówimy o przypadkach marginalnych, a ponadto od czego w PPS jest bezpiecznik i zabezpieczanie broni z zamkiem w przednim położeniu? Po diabła przy rozładunku ciężarówki odbezpieczona broń, w której i tak przez oddaniem strzału trzeba odciągnąć zamek? Remington Arms był i jest producentem broni, jednak własnego wzoru karabinu wojskowego, który byłby używany w okresie, o którym rozmawiamy nie produkował - produkowano tam np. karabiny Springfield M1903, ale np. w latach 1915-17 produkował dla Rosji karabiny Mosin wz. 1891 -
Grease Gun pistolet maszynowy M3
Razorblade1967 odpowiedział euklides → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
No żeby w latach 50-tych używać Thompsona to Twój dziadek musiałby służyć w US Army lub w jakimś państwie wspieranym amerykańską "pomocą wojskową"... Azja, Afryka, Ameryka Południowa. Brytyjczycy je wtedy już wycofali... w ramach ujednolicenia kalibru, choć zachowali do 1956 stare Steny Mk.II i Mk.V. Poza tym akurat Thompson ma silną sprężynę, wręcz bardzo silną przy krótkiej drodze zamka... co powoduje zresztą jego koszmarny rozrzut na skutek silnego "bicia zamka"... z Thompsonem nie ma szans na taką "zabawę". Z opisu mi ta "miękkość" mi najbardziej pasuje na PPS-a... w latach 50-tach w LWP jak najbardziej najpopularniejszy pm (jako standard przyjęto tuż po wojnie właśnie PPS, przygotowano jego licencyjną produkcję już w 1946, którą podjęto parę lat później w 1951, opracowano też własną wersję z kolbą stałą dla piechoty - PPSz tylko te pofrontowe i raptem nieco ponad 100 tys. na wymianę pofrontowej i na "eksport"... i tak większość trafiła do MO). Machnąć PPS-em tak by zamek stanął na zaczepie się w sumie da... ale dziadek musiał jednak mieć "krzepę", bo to jednak trza nieźle "machnąć". No, a potem da się nabój do lufy wsunąć... tyle, że strzeli tylko wtedy gdy masz pusty magazynek, bo jak nie to przy ruchu do przodu zamek wyciągnie kolejny nabój z magazynka i masz tylko zacięcie broni... nabój z magazynka uderzy w ten w komorze i tyle ze strzelania będzie. Sytuacja wydumana... skakanie z ładunkiem w obu rękach i pm-em na ramieniu... a nawet gdyby... to czymkolwiek to grozi tylko wtedy gdy jest załadowany magazynek i broń jest (a nie powinna być - bo po co komu odbezpieczona broń przy rozładunku? ... i to przy bezpieczniku PPS, wygodnie umieszczonym koło spustu, który można szybko przesunąć palcem "od spustu") odbezpieczona... a w PPSz, PPS, późnych Stenach i MP.40 bezpieczniki do blokowania zamka w przednim położeniu były. A co do Remingtona to pewnie chodzi o jakiś sztucer? Chyba, że o coś wojskowego... po prostu wyprodukowane w fabryce Remingtona, ale nie będące projektem Remingtona. -
Grease Gun pistolet maszynowy M3
Razorblade1967 odpowiedział euklides → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Ale my nie rozmawiamy jeżdżeniu samochodem tylko o przemieszczaniu się z bronią w sytuacji możliwości jej użycia. No i chyba się domyślam o co Twojemu dziadkowi chodziło... W sumie "gdzieś dzwoni, tylko jeszcze trza wiedzieć w jakim kościele"? Twój dziadek miał zapewne doświadczenia wojskowe w pistoletem maszynowym, działającym na zasadzie odrzutu zamka swobodnego i strzelającego z zamka otwartego, no i tutaj są w sumie trzy najbardziej prawdopodobne opcje: - służył w PSZ i miał do czynienia ze Stenem, - służył w WH i miał do czynienia z MP.40, - służył w LWP i miał do czynienia z PPSz lub PPS. Pewnie to ostatnie, choć nie znam ani Twojego wieku, ani wieku Twojego dziadka... Otóż jeżeli zamek jest w przednim położeniu (zwolniony), a broń nie jest zabezpieczona (PPSz i PPS miały od początku porządne zabezpieczenie w tym położeniu zamka, Sten i MP.40 tylko w późnych seriach produkcyjnych, a część wczesnych przerabiano w czasie remontów) to w przypadku zeskakiwania z samochodu, na skutek siły bezwładności zamek może się cofnąć na tyle, że będzie zdolny pobrać nabój i wprowadzić go komory, ale nie na tyle daleko by zaczepić się na zaczepie. Ponieważ iglica jest stała to padnie niekontrolowany strzał. W zasadzie nie ma znaczenia czy lufa jest do góry, czy w dół - tyle tylko, że jak jest w dół to strzał pada pod nogi żołnierzy, może kogoś trafić bezpośrednio lub rykoszetem od twardego podłoża. Dlatego pistolety maszynowe o takiej zasadzie działania muszą być zabezpieczane w położeniu zamka zwolnionego, a nie tylko w przypadku napiętego. W sumie są przy zwolnionym zamku bardziej niebezpieczne, bo przy napiętym trzeba nacisnąć spust (zaczepić przypadkowo trudniej bo jest osłonięty) by padł strzał, a przy zwolnionym wystarczy rączką o coś zaczepić (oporządzenie na przykład) lub uderzyć w kolbę lub jak dziadek opowiadał wyskoczyć energicznie z pojazdu. Tyle, że żołnierz mógł o zabezpieczeniu zapomnieć lub jak przypadku wczesnych Stenów czy MP.40 w ogóle takiego zabezpieczenia nie mieć. Nie miały go zresztą inne pm-y okresu DWS jak np. niemiecki MP.28, MP.38 czy brytyjski Lanchester i parę innych. Te bezpieczniki w sumie wprowadzano już po pewnym czasie doświadczeń z taką bronią... właśnie na skutek wypadków. A tam gdzie bezpieczniki w przednim położeniu zamka były... no cóż... żołnierzom się "zapominało" lub w warunkach wojennych niezbyt dbano o bezpieczeństwo itd. W pojeździe generalnie jeździ się z bronią z lufą skierowaną w górę, a przy wyskakiwaniu trzyma się ją w rękach, pod kątem w górę. W przypadku pm-ów bez bezpieczników w przednim położeniu trzymano je po prostu tak by dłonią przyblokować rączkę zamka, no ale na wszelki wypadek właśnie lufą pod kątem do góry. Choć akurat przy wyskakiwaniu z pojazdu i uderzeniu stopami o twarde podłoże to zamek ma jednak nieco większe szanse się cofnąć gdy broń jest lufą pionowo w górę... Ale my cały czas piszemy o noszeniu broni w rękach... tyle, że w zależności od jej kształtów i okoliczności nosi się ją lufą w górę lub w dół. Nie nosi się jej poziomo - celując w plecy kolegów... Noszenie pm-u i karabinka automatycznego z chwytem pistoletowym jest wygodniejsze lufą w dół (pod kątem), a karabinu z bez chwytu z "klasycznym" łożem i kolbą z lufą uniesioną pod kątem w górę. Przenoszenie broni na pasie przez ramię czy przez plecy (także przez pierś) jest już zależne od tego jak skonstruowano zaczepy do pasa nośnego, jak i sam pas... niektóre lufą w górę, a niektóre lufą w dół. Przy czym przejście z położenia na pas do położenia bojowego przy broni krótszej (pm, karabinek automatyczny...) jest szybsze gdy lufa jest w dół (choć też jest jeszcze kwestia umieszczenia pasa - patrz różnice w przypadku np. AKM i AKMS) i tak się zwykle taką broń nosi. Dłuższe karabinki i karabiny powtarzalne raczej noszono na pasie lufą do góry i inna była i jest technika przechodzenia do położenia bojowego. Przy czym w przypadku broni strzelającej z zamkniętego zamka problem opisany przy prostych pm-ach strzelających z zamka otwartego nie występuje. -
Grease Gun pistolet maszynowy M3
Razorblade1967 odpowiedział euklides → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Akurat noszenie broni lufą w dół... ale pod kątem jest typowym noszeniem broni, szczególnie w ciasnych przestrzeniach, ale także w polu... tyle, że dotyczy to broni o określonej konstrukcji - stosunkowo krótka i z chwytem pistoletowym. Tak jest wygodnie i najszybciej się przechodzi z takiego położenia do strzelania w dowolnym kierunku. Oczywiście gdy nie ma wyjścia i trzeba wejść do pomieszczenia z bronią bez chwytu pistoletowego (np. strzelba), to też lufą jest pod kątem w dół, w nieco inny sposób jak w przypadku broni z chwytem... tyle, że to na krótko. Karabin o "klasycznych" kształtach, w polu nosi się z lufą pod kątem w górę. Tak po prostu jest wygodniej i przy takich kształtach broni najszybciej przechodzi się do postaw strzeleckich. -
Czy ja wiem? Jak dla mnie poziom "charakteryzacji" pojazdów w PRL-owskich filmach wojennych wypadał często całkiem nieźle, a czasem na poziomie nie gorszym niż ówczesny światowy. Można się śmiać z "Czterech pancernych", ale te ucharakteryzowane na niemieckie czołgi (w I serii... potem w "dokrętkach" to już jak to w "dokrętkach" - no ale i Hollywoodzkie produkcje bazowały wtedy często tylko na "pomalowaniu") wcale nie wyglądały gorzej niż karykaturalne "Tygrysy" na takim "Złocie dla zuchwałych". Ciekawy jest efekt w scenie finalnego ataku na wybrzeżu... dalekie plany uzupełniono T-54, trochę obłożono maskowaniem, sporo dymu i tyraliery piechoty (pewnie nawet nie "przemundurowane"), ale jako efekt całościowy z "ucharakteryzowanymi" wozami na pierwszym planie wyszło całkiem nieźle i na poziomie, godnym "zachodnich" ówczesnych produkcji. Zresztą podobnie robiono w ZSRR w ich epopei z T-44 przerobionymi na PzKpfw VI... masę czołgów "na polu" uzupełniono współczesnymi pojazdami, obłożonymi maskowaniem i o różnej wielkości i kształcie. Przy odpowiednim filmowaniu dawało to odpowiednie wrażenie, a widz nie zdążył "zaczepić wzroku" na tych detalach. Demaskuje się to dzisiaj gdy sobie robimy "stopklatki". Gdy się to oglądało swego czasu w TV to wrażenie było pozytywne. Nic nie poradzisz... przeciętny widz nie zauważa nieprawidłowości sprzętowych, wydaje mu się że z tą bronią tak powinno być, ale oczekuje dużo pięknych wybuchów i innych efektów. A propos noszenia broni... to kompletnie rozbawił mnie taki durnowaty serialik 1920WiM - ktoś tam najął jakiś rekonstruktorów, może i mundurki mieli ładne, ale padłem gdy zobaczyłem idących z Mauserami trzymanymi lufą w dół, bo się "chłopaki" naoglądali filmików z jakiegoś Iraku czy Afgana. To i noszą karabiny bez chwytu pistoletowego lufą w dół choć to nielogiczne i kompletnie niewygodne... pewnie dużo dubli nie było bo ich nadgarstki od takiego trzymania klasycznego karabinu rozbolały. O takich bublach w tej produkcji jak wchodzą goście do rzeki z Mauserami, a wychodzą w Mosinami nawet nie wspominam - wszak karabin "sztuk raz" (a w zasadzie trzy), kto by tam sobie zapisał co komu i kiedy dać... a aktor wali sztukę jak w telenoweli to i tak nie wie co ma ręku.
-
No cóż... osobiście nic mnie tak nie śmieszy jak granat ręczny wybuchający z siłą 100-kilogramowej bomby lotniczej. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że kino ma swoje prawa, a widzowi daje się to czego oczekuje. Przyznam, że odrobina "podrasowania" obrazu mnie nie przeszkadza... byle nie było nadmiernej przesady, bo to staje się żałosne. No tak, tyle że to trochę "po świńsku" bo znęcani się nad polską, współczesną kinematografią dotyczącą XX wiecznych wojen to jednak jest "kopanie leżącego". Pytanie tylko czy ta poprawność sprzętowa jest najważniejsza? Przyznam, że o ile toleruję produkcje gdzie jej nie ma, gdzie jest sporo umowności - ale za to jest dobra fabuła, akcja i dobra gra aktorska, to o wiele bardziej drażnią mnie produkcje może i poprawne sprzętowo, wyposażeniowo i mundurowo, ale pod względem fabuły i akcji kiepskie, a o poziomie aktorstwa militarnego to często szkoda w ogóle gadać. Czy dawne produkcje pod względem aktorstwa były lepsze tylko dlatego, że aktorzy mieli "osobiste doświadczenia"? I tak, i nie - w końcu w kinie światowym, tym na poziomie funkcjonuje coś takiego jak przygotowywanie się do roli. U nas to chyba coś nieznanego... chociaż niektóre produkcje dotyczące akurat współczesnych konfliktów jak widać są po tym względem "światełkiem w tunelu". Widać tam, że jednak ta czynność przygotowania się zaistniała. Używanie jako statystów rekonstruktorów? No cóż to daje tylko jeden efekt wizualny... czyli poprawność mundurów, elementów oporządzenia itd. Nijak nie daje efektu "żołnierskości"- wszak w większości to specjaliści od przebieranek i właśnie w tym są dobrzy, w niuansach mundurów, oporządzenia itd. Obserwując czasem inscenizacje to jakoś nie zauważam podobieństwa do działań prawdziwych żołnierzy...To jest po prostu taki specyficzny amatorski teatr i siłą rzeczy ta "teatralność" jest widoczna. Ciekawym przykładem dobrego przygotowania do ról jest dla mnie serial "Strike Back" - realizm sytuacyjny prawie nie istnieje, trup ścieli się gęsto, bohaterowie są "herosami", ale jednak oglądałem to z przyjemnością, bo było widać, że ktoś się naprawdę przyłożył do przygotowania aktorów. Widać jak posługują się bronią, brak wszechobecnego w kinie strzelania "na czarnego gangstera" czy łażenia po pomieszczeniach z wyciągnięta przed siebie bronią. Ktoś wyraźnie lekcje odrobił... a że sytuacje wydumane, walki mało realistyczne (zwykle "gra do jednej bramki") to do strawienia, w końcu filmy czy seriale mają bawić czy ciekawić widza. Elektronika i efekty komputerowe? Są Ok pod jednym warunkiem, że się je zrobi na odpowiednim poziomie, tandetne efekty tego typu są dużo gorsze jak ich całkowity brak. Widać to najlepiej na przykładzie polskiej wysokobudżetowej porażki typu "Bitwa Warszawska". Scena defilady wyglądała dużo lepiej na trailerze, gdy tych efektów jeszcze nie było, a sama scena była zmontowana w "starym stylu"... czyli krótkie ujęcia z wielu kamer i odpowiednio zmontowane. Tandetne efekty komputerowe kompletnie w tym filmie skopały wiele scen... Jak się nie umie tego zrobić, to lepiej nie robić. Dobrym przykładem wytworzenia efektu masy przemarszu wojsk jest czołówka "Jarzębiny Czerwonej"... Ile było samochodów? Tylko dwa... wystarczy na stop klatkach posprawdzać numery, po dwa działa, dwa moździerze, dwa konne wozy - to wszystko odpowiednio sfilmowane, raz samochody holują działa przeciwlotnicze, raz armaty dywizyjne, a jak nie to jadą z żołnierzami, których się po prostu przemieszczało "na pace" tak by za każdym razem wyglądało inaczej. To wszystko potem odpowiednio zmontowane z wielu krótkich ujęć i efekt "przemarszu wojsk" gotowy - bez komputera. A jak to wychodziło we współczesnych produkcjach? Wystarczy zobaczyć, jak mieli dwa samochody, 30 ludzi na kupie - to jeszcze aby było gorzej kręcą długie ujęcia i robią szeroki plan... kompletna porażka i efekt jeszcze większej pustki. Jak to się działo, że dawniej potrafiono za pomocą odpowiednich ujęć robić dobra efekty przy stosunkowo niewielkiej ilości sprzętu i statystów, a dzisiaj to sztuka zapomniana? Wspominacie "Szeregowca Ryana" - no ale poza sceną lądowania, typową dla megaprodukcji i naprawdę z rozmachem zrobioną to reszty efektów wcale nie osiągnięto dużą ilością statystów, dużą ilością sprzętu czy "megawybuchami", a właśnie poprzez odpowiednie filmowanie scen i odpowiedni montaż w jedną całość. Odnoszę wrażenie, że naszej rodzimej kinematografii to niekoniecznie braku środków na super efekty specjalne czy na setki statystów i sprzęt, a po prostu brakuje umiejętności zarówno w zakresie odpowiedniego filmowania i montażu oraz po prostu pomysłów na dobrą fabułę i akcję. O poziomie aktorstwa to nie wspominam... bo te "młode pokolenie" aktorów to się chyba tylko do grania w telenowelach nadaje, nawet nie w serialach, bo tam też by się przydał jakiś poziom w przygotowywaniu się do ról. Jak dla mnie kwestia "wypasionych" efektów specjalnych jest drugorzędna... mogą być i może ich nie być - w obu przypadkach da się zrobić dobry film/serial.
-
Najlepszy karabin maszynowy II wojny światowej
Razorblade1967 odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
O dane długości taśm nie tak łatwo... instrukcje broni ich nie podają, nawet "instrukcje remontowe" czy różnego rodzaju "katalogi części" - o tej długości taśmy Vickersa akurat było w jakimś starym Handbooku i mi się zapamiętało. 27 stóp czyli 8,25m? Wczesne Maximy, oferowano z taśmami o pojemności 333 naboi... to by gdzieś tak wyszło w okolicy 27 stóp, skoro 250 naboi to 20 stóp. I pewnie właśnie to o Maximy chodzi. Polski Browning wz. 30 używał taśm o pojemności 330 naboi, ale taśma do ckm Browning miała inną konstrukcje i naboje ułożone były bliżej siebie jak przy Maxim/Vickers -
Najlepszy karabin maszynowy II wojny światowej
Razorblade1967 odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Długość czy pojemność... pojemność to 250 nabojów, a długość to 20 stóp czyli 6,1m.