jancet
Użytkownicy-
Zawartość
2,795 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez jancet
-
Czy pomoc unijna naprawdę pomaga ?
jancet odpowiedział Tomasz N → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Z Budapesztem chodzi o to, że choć Węgry należą do UE, to premier Orbán prowadzi politykę taką trochę mniej mainstream'ową. Zarówno w kwestiach wewnętrznych, jak i w polityce zagranicznej. Trochę wtóruje mu słowacki Fico, a także czeski prezydent Zeman. No cóż - wolno im. Taka jest ta Unia - na szczęście - że im wolno. Natomiast fejszter, twierdząc iż Polacy, nastawieni nacjonalistycznie i narodowo jak zazwyczaj zostają sami ze swoimi pomysłami w stosunku do otaczającego ich świata, raczej myli swoje wizje z rzeczywistością. To raczej Orbán jest w swej polityce zagranicznej osamotniony, Fico się nie wychyla zbytnio, a Zeman to już zupełnie inna historia. Eladó, eladó, eladó !!! Takie napisy, oznaczające "Na sprzedaż", dostrzeżemy w każdej miejscowości na południe i wschód od Budapesztu. W niegdyś słynnym uzdrowiskowym miasteczku Harkány trudno znaleźć dom bez takiego napisu. Tyle o sukcesach Orbána i jego partii. -
Czy pomoc unijna naprawdę pomaga ?
jancet odpowiedział Tomasz N → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Niedawno to sprawdzałem i zapisałem, ale kartkę diabeł ogonem nakrył, więc tak piszę trochę z pamięci. W sumie budżet UE to cca 0.75% PKB UE. Natomiast przychody państw członkowskich z podatków oscylują około 25% PKB. Z budżetu UE około 1/4 idzie na utrzymanie unijnych instytucji (np. na gażę Tuska i Korwina-Mikke), reszta - na różnorakie formy pomocy. Ergo - do wspólnego wora idzie około 3% dochodów państw członkowskich. -
Sprawa chłopska w powstaniu listopadowym - bibliografia
jancet odpowiedział siewiec → temat → Katalog bibliografii i poszukiwanych materiałów
Secesjonisto, rodzi mi się w tym momencie pewien duszny niepokój, pewna wątpliwość, przekraczająca zakresy netykiety, rzekłbym wręcz - etyczna. Nie wiem, czy jest to zawarte w regulaminie (i nie chce mi się sprawdzać, bo w sumie nie ma to nic do rzeczy), czy też jest to tylko nasze gentlemen's agreement, ale wydaje mi się, że obowiązuje tu zasada, iż cudzych prac domowych nie odrabiamy. Jeżeli ktoś pisze "mam przygotować opracowanie na taki i taki temat, bardzo proszę o pomoc w wyszukiwaniu literatury" to czemu nie - wskażmy człowiekowi te pozycje, które sami uważamy, że warto przeczytać. Niech czyta. Nawet jeśli podpowiemy jakieś hipotezy, to to też mieści się w granicach koleżeńskiej pomocy. Jednak, gdy człek pisze "muszę na jutro przygotować bibliografię na podany wyżej temat" to jednoznacznie stwierdza, że jego praca domowa polega właśnie na przedstawieniu bibliografii. Nauczyciel, który mu tę pracę zadał, nie oczekiwał, że on do "jutra" coś z tego przeczyta, postawi tezy czy wyciągnie wnioski. Miał tylko powertować katalogi i znaleźć bibliografię. Nie chciało mu się, a usłużny Secesjonista odwalił robotę za niego. Frajer. Może mam spaczenie zawodowe, ale nie podoba mi się takie podejście. -
Odpowiedź jest bardzo prosta - pamiętnik czy wspomnienia zwolennika nazizmu nie ma szans się ukazać, bo byłoby to krzewieniem zakazanej ideologii. Ja nie wiem, czy ten zakaz jest słuszny, czy nie. Z jednej strony jego istnienie powoduje, że nie mogę poznać postaw i motywów zwolenników Hitlera, zatem nie mogę poznać mechanizmu, który doprowadził Niemców do akceptacji i poddania się nazistowskiej ideologii. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że istnieje nie tak mało osób, które w takich publikacjach znajdowałyby wzorce do naśladowania.
-
Wartość złotówki przed wymianą w 1950 r.
jancet odpowiedział Furiusz → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Sens to jak najbardziej ma, osobiście uważam to za znacznie lepszą metodę, niż parytet do złota, dolara, chleba czy korca pszenicy. Tyle że podejrzewam, iż kwota 550 zł to kwota netto (chyba nie było wówczas indywidualnego opodatkowania pracowników), a 3600 zł to raczej kwota brutto, i to nieaktualna. Obecnie średnia płaca wynosi cca 4000 zł brutto, co daje zwykle 2854 zł na rękę. W porównaniu rok 1950 - rok 1979 to chyba straciła sporo. Takie w sztabkach, to nie, ale biżuterię złotą to kupować było można, przynajmniej za mojej pamięci, która sięga końcówki lat 60-ych. I była to dość popularna metoda tezauryzacji nadwyżek finansowych, przy czym ważna była masa wyrobu i próba, a nie kunszt jubilera. -
Czy pomoc unijna naprawdę pomaga ?
jancet odpowiedział Tomasz N → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Poważnie Ci odpowiadam, że z szambem to może trochę przesadziłeś, ale zapach obornika, rozkładanego na polach, to już tak. -
Czy pomoc unijna naprawdę pomaga ?
jancet odpowiedział Tomasz N → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Furiuszu, z pewnym... zażenowaniem ustosunkowuję się do Twej ostatniej wypowiedzi. Bo właściwie powinienem się po prostu obrazić. W swoim poście zajmujesz się głównie "wyważaniem otwartych drzwi", zarazem imputując mi poglądy, których ani nie podzielam, ani nie wyraziłem. Formułowałem swe wypowiedzi w przekonaniu, że ich odbiorcy są ludźmi inteligentnymi i oczytanymi, oraz że mają podobne mniemanie o mnie. Nie wiem dlaczego w Twoich oczach na takie mniemanie nie zasłużyłem. No pewnie, że nie zawsze konsekwencją "nierówności poziomu życia" są wojny i rewolucje. To jest jeden z czynników, ani wystarczający, a może nawet niekonieczny - choć tu to mam ogromne wątpliwości. Jeśli miałeś na myśli Євромайдан to jego źródłem nie były wewnętrzne nierówności, lecz te, występujące pomiędzy Ukrainą a krajami UE z jednej, a Rosją z drugiej strony. Ukraińcy widzieli, jak zmienia się Polska, Rumunia czy Słowacja, gdzie dużo ich jeździ, po wstąpieniu do UE. Z drugiej strony widzieli też, że w Rosji żyje się lepiej, niż u nich. Z Rosją współpracowali od "zawsze" i niewiele się u nich poprawiało, więc nadzieje na poprawę ulokowali we współpracy z UE. Jak Janukowycz ogłosił zdecydowany zwrot w drugą stronę, zbuntowali się. A poza tym to Unia (czy wcześniej EWG) nie jest doraźnym pomysłem na najbliższe wybory, ani nawet na całą kadencję czy pięciolatkę. To koncepcja na całą, dającą się przewidzieć przyszłość. Już trwa ponad pół stulecia i nie zamierza się kończyć. I o taką - sekularną - perspektywę w moich wywodach chodzi. Serio? Czy tak sobie żartujesz? No bo ostatnie 100 lat, to faktycznie USA są względnie stabilne. No ale w perspektywie 100 (no czasem tylko 97) lat, to można w Europie i poza nią wskazać wiele innych państw stabilnych ustrojowo. A jak rozszerzymy nasz czasowy horyzont o głupie dodatkowe 50 lat? W USA w połowie XIX wieku istniały wielkie różnice w poziomie życia, przede wszystkim pomiędzy białymi a czarną, niewolniczą ludnością. Nakładały się na to różnice może nie tyle w poziomie życia, co w tempie jego zmian - dotychczas bogatsze Południe coraz wyraźniej traciło wobec niegdyś biednej, a teraz szybko bogacącej się Północy. Co wywołało wojnę domową, przez wielu uważaną, za najdłuższy i najbardziej krwawy konflikt wewnętrzny w XIX wieku. Chyba słusznie. W historii Stanów Zjednoczonych dochodzi jeszcze jeden konflikt, choć jego tło jest nieco bardziej złożone. Otóż na terenie tego państwa mieszkała, liczona chyba w miliony, grupa, której nikt nie zaoferował uczestniczenia w modelu powszechnego bogacenia się - choć pewnie i tak nie byłaby nim zainteresowana. A że czasem usiłowała się przeciwko niekorzystnym dla niej rozwiązaniom buntować - to ją zlikwidowano. Mordem i głodem. Miały miejsce zdarzenia, które z punktu widzenia mordowanych były wielkimi wojnami, a z punktu widzenia mordujących - jedynie akcjami, przywracającymi porządek. W końcu niezadowolonych zamknięto w obozach, zwanych rezerwatami. Skończyło się to już w XX wieku. A dziś? Co pewien czas pojawia się jakiś news, że pewien jegomość, obywatel USA (o dziwo - najczęściej biały), poczuł się na tyle dotknięty społecznymi nierównościami, że obwiesił się bronią, wszedł do szkoły i zaczął strzelać, do kogo popadnie. W Europie mamy, jak na razie, jednego Breivika, w USA takie brejwiki pojawiają się regularnie co kilka lat, a może i częściej. Czasem, zamiast strzelać, nakłaniają do zbiorowego samobójstwa. Nie przypominam sobie, by coś takiego zdarzyło się w Europie w ciągu ostatnich 300 lat. No może rosyjscy starowiercy. Liczba zabójstw, dokonanych w USA na tle ekonomicznym lub rasowym rocznie, w przeliczeniu na milion mieszkańców, jest - w Twoim, Furiuszu, przekonaniu - mniejsza czy większa, niż podobna liczba w Europie, np. w Polsce? Reszta jutro lub kiedy indziej. -
Czy pomoc unijna naprawdę pomaga ?
jancet odpowiedział Tomasz N → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Przesada. Z całą pewnością ma wiele wspólnego z poziomem życia, choć zarazem na pewno nie jest jego idealnym miernikiem. Znacznie lepsza jest np. średnia długość życia. Na jej podstawie można np. wykazać, że jakość życia w Europie Zachodniej jest wyższa (a raczej była przez ostatnie kilkadziesiąt lat), niż w USA, pomimo niższego PKB pc. Wprawdzie Jeremy Rifkin uzasadniał to prościej, porównując liczbę amerykańskich milionerów, którzy na starość osiedlają się nad Morzem Śródziemnym z liczbą europejskich milionerów, którzy w tym okresie swego życia przenoszą się na Florydę czy do Kalifornii. Z tą długością życia jest jednak ten problem, że ilustruje ona jego średni poziom w ciągu kilkudziesięciu minionych lat, więc nie nadaje się w ogóle do tego tematu. Istniejące metody wieloczynnikowe są... są... oj, mieliśmy nie używać wulgaryzmów, a bez nich nie potrafię wyrazić, jakie one są. Więc z tym PKB pc jak z demokracją i kapitalizmem - jest złym miernikiem, tylko lepszego nie mamy. Ten post jest wystarczająco długi, więc do tekstu Furiusza pozwolę odnieść się w następnym. -
Czy pomoc unijna naprawdę pomaga ?
jancet odpowiedział Tomasz N → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Chętnie przyznam, bo to prowokacja była. Wywody Gregskiego i "moje" pozostają logiczne przy założeniu, że celem Unii jest szybki wzrost PKB "starego EWG" (no powiedzmy wg stanu z 1974). Jednak celem EWG (tak jak słusznie piszesz), widocznym od 1981 roku, kiedy przyjęto Grecję, było tworzenie wielkiego i zrównoważonego rynku. Aby ten rynek był zrównoważony, nie wystarczy brak barier w przepływie dóbr, kapitału i ludzi, potrzebne jest także stopniowe wyrównywanie poziomu życia w poszczególnych krajach, regionach i branżach. I znów masz rację, pisząc że Chodzi o to, że silne nierówności poziomu życia rodzą napięcia - społeczne i polityczne. A potem - wojny i rewolucje. Aby tego uniknąć, trzeba wyrównywać poziom życia. Dla jednych i drugich to interes Natomiast z tym, że Może by i tak chcieli, ale tak się nie da. PKB to z grubsza to, co wydaliśmy. Aby wydać, musieliśmy wcześniej zarobić (też z grubsza, górnicy nie muszą). Aby więcej zarabiać, trzeba sprzedawać atrakcyjne produkty. W miarę wzrostu PKP nowej Unii będzie wzrastać liczba tam zlokalizowanych firm, które podejmą walkę z potentatami. "Solbus" (dokładniej: "Lider Trading") całkiem skutecznie walczy z niemieckim "MAN-em", "PESA" - z francuskim "Alstomem", zaś portugalska "Biedronka" (tu ukłon w stronę Gregskiego) na naszym rynku całkiem skutecznie zmaga się z niemieckim "Lidlem". Etc., etc. Z tym że: 1. Pogląd, iż zjawisko konkurencji sprzyja wzrostowi gospodarczemu podzielają bynajmniej nie tylko neoliberalni ekonomiści. 2. Swoboda przepływu kapitału powoduje utratę narodowej identyfikacji przedsiębiorstw. Jeśli mogę kupić zarówno akcje PESY, jak i Alstoma, to dlaczego miałbym uważać PESĘ za swoją, a Alstoma za cudzego? Że u nas PESA płaci podatki, a Alstom nie? Wolne żarty, jedni i drudzy pewnie uciekają z podatkami gdzieś na Bahamy. No i na koniec: i setki, tysiące, miliony podobnych wypowiedzi. Skąd to zjawisko, że niby stara bogata Unia dokłada, a tymczasem wcale nie czujemy, żeby nam to w istotny sposób pomagało, tylko narzekamy. I to nie tylko my, ale w zasadzie wszyscy od Irlandii przez Portugalię, południowe Włochy, Grecję, Węgry, Słowację, Czechy i Polskę (o paru innych nie wiem, czy narzekają). W każdym razie my narzekamy na tę pomoc - gdyby nie, to nie byłoby tego wątku. I jedni wyjaśniają to tym, że rozdawanie pieniędzy nigdy realnie nie pomaga. Drudzy tym, że dają nam tyle, żebyśmy się nie zbuntowali, a nie tyle, by się nam realnie poprawiło. Inni tworzą jakieś mikro- i nanoekonomiczne teorie. Kolejni kultywują teorie spiskowe. Etc., etc. Tymczasem, żeby wyjaśnić to zjawisko, wystarczy mieć kalkulator czterodziałaniowy i cokolwiek wiedzieć o odsetkach składanych, choć leniwym polecam arkusz kalkulacyjny. Weźmy doganianie Niemiec przez Polskę. W 2013 PKP na łebka w Polsce wynosiło cca 23ooo USD, a w Niemczech - 43ooo. Przyjmijmy, że (dzięki unijnej pomocy czy wbrew unijnej "pomocy" - to teraz nie ma znaczenia) nasze tempo wzrostu PKB pc będzie o 1 punkt procentowy szybsze, niż Niemiec. Np. u nich 3%, a u nas 4%. Takie założenie uważam za realistycznie optymistyczne. Z grubsza tak powinno być. No to kiedy - przy takim założeniu - zaczniemy doganiać Niemców poziomem życia? Mam złe wieści - zapewne nie za mojego życia. Mam 55 lat, a przez najbliższe 35 lat rozziew PKB pc, który dziś wynosi 20ooo USD, będzie wzrastał. Z powodów arytmetyki - 3% od 43ooo to jest więcej niż 4% od 23ooo !!! W latach 2045 - 2052 różnica będzie przekraczać 30ooo. Dopiero w 2068 (czy ktokolwiek z nas tej daty dożyje?) zmaleje znów do 20ooo, a teoretycznie po 10 kolejnych latach nasze PKB pc się wyrówna. Wtedy mój syn będzie mieć wtedy 93 lata - o ile będzie żyć. Na pocieszenie dodam, że przy tym tempie wzrostu dzisiejszy poziom jakości życia Niemców osiągniemy już za 15 lat. Już będę miał swoją tuskową emeryturę. Dla nieumięjących liczyć - pozostaje wiara w cuda. -
Jeśli ISIS rżnie Jazydów, to tak. Nic mi nie wiadomo o wcześniejszych politycznych żądaniach tego ludu.
-
Tylko na ile one są "nasze"? Bo w średniowieczu i w czasach nowożytnych (tak z grubsza VIII - XVII wiek) to prawa człowieka (przede wszystkim wolność wyznania) były regułą (niekiedy łamaną, ale chyba niezbyt często) w krajach muzułmańskich, a rzadkim wyjątkiem w krajach chrześcijańskich. Przerażającej dziś zasady cuius regio eius religio nie wymyślono w islamskich medresach. Żydzi i chrześcijanie przetrwali ponad 1200 lat władzy państw islamskich w Palestynie, Libanie, Syrii, podobnie Koptowie w Egipcie czy owi dziś mordowani Jazydzi. Podobnie było przez ponad 400 lat panowania arabskiego na Półwyspie Iberyjskim - nikt tam ni chrześcijan, ni żydów nie wytępił. Za to po rekonkwiście chrześcijanom nie zabrało zbyt dużo czasu, by i muzułmanie, i żydzi sefardyjscy stamtąd zniknęli. Podobnie było zresztą i na Bałkanach i dolnych Węgrzech, choć może nie aż tak wyraziście. Dlaczego liberalny i wolnomyślicielski islam sprzed XIX wieku w połowie następnego stulecia stał się wyznaniem fundamentalistycznym w tak dużej mierze, a w XXI jest kojarzony z terroryzmem i ludobójstwem?
-
Porządny jarmark jest nieważny bez niezbędnego miejsca kaźni. Prawdziwy bukiet bytu tworzy ostra przyprawa szczerej grozy. Kantor, szulernia, szynk, kaplica i szafot - oto pełnia życia. Za pełnię życia - śmierci haracz: jest kapłan, otchłań i ofiara. [...] Dzisiaj kolejny zginął Czeczen. Niesie, hamując wstręt, sołdacik odciętą głowę na łopacie. Głowę Chrzciciela i Karola,Dantona i Tomasza More'a. W żarłocznej ziemi ją zakopie,a razem z nią - jej czcze utopie. Byle Utopia spadła z karku - każda się sprzeda na jarmarku. Bo jarmark trwa, bez aktu kaźni smak życia nie byłby wyraźny. Nic nowego, autor tego tekstu już dawne nie żyje.
-
Autonomia Śląska (i nie tylko)
jancet odpowiedział Tomasz N → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Obawiam się, że ani humanista, ani matematyk tego pojąć w stanie nie jest, bo to zwykły bełkot jest. Ja tak generalnie, co wielokrotnie na tym forum wyrażałem, bardzo życzliwie jestem nastawiony do mniejszości, regionalizmów i autonomii wszelakich. Więc i koncepcja autonomii Śląska jest mi generalnie miła. Zanim jednak zagłosuję jednoznacznie na dychotomiczne pytanie "tak czy nie?" chciałbym wiedzieć, jaki teren ta autonomia miałaby obejmować i na czym miałaby polegać. Wydajesz się być zwolennikiem owej autonomii, więc objaśnij te dwie proste sprawy. Najlepiej konkretnie - które powiaty miałyby do niej należeć i jakie podatki miałyby w niej pozostawać. Bank Danych Lokalnych GUS jest źródłem informacji w ujęciu powiatowym i gminnym. Można znaleźć, jak się poszuka. Tylko musiałbym wiedzieć, co to jest "wschodni Śląsk". -
Czy pomoc unijna naprawdę pomaga ?
jancet odpowiedział Tomasz N → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Gregski, właściwie to mnie przekonałeś. Pomaganie słabszym państwom, regionom i sektorom to są pęta nałożone na Unię przez samą siebie. Te pęta nie pozwalają Unii na tak dynamiczny rozwój, jaki osiągają niektóre kraje azjatyckie. Masz całkowitą rację. Nie dość, że dobrze prosperujące dzięki wytężonej pracy przedsiębiorstwa niemieckie, holenderskie, duńskie i inne są przez system podatkowy okradane, to jeszcze te zagrabione pieniądze są przeznaczone na wspomagania przedsiębiorczości w takich durnowatych krajach, jak Rumunia, Bułgaria, Polska, Grecja i Portugalia. Toć rozwój gospodarczy tych krajów oznacza pojawienie się konkurentów tych dobrze prosperujących firm w dobrze prosperujących krajach, czyli utrudni im dobre prosperowania. Na dodatek - a może w sumie na szczęście - ćwierć z tych pieniędzy zżera bezproduktywnie unijna gospodarka, druga ćwierć jest marnotrawiona przez kraje, które pomoc otrzymują, więc co najwyżej połowa naprawdę służy rozwojowi tych miernot. I nie ma co się oszukiwać, że system jest dobry, tylko realizacja (a za realizacją zawsze stoją ludzie) - zawodzi. Gdyby realizacja była świetna, skutki byłyby jeszcze gorsze. Głupi i leniwy zabierałby mądremu i pracowitemu jeszcze więcej. Tylko że znów pojawia się wątpliwość co do istoty pytania "Czy pomoc unijna naprawdę pomaga?" Nie dopowiedziano "w czym?" i "komu?". Pomoc unijna nie pomaga w osiąganiu przez Unię wysokich wskaźników dynamiki rozwoju. Nie pomaga bogatym, by byli jeszcze bardziej bogaci. Przynajmniej nie teraz. Nie jest to jej celem. -
Warunki życia w Europie- XVI-XVII w.
jancet odpowiedział Reichshof → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Zaiste, piękny to przykład, wręcz podręcznikowy, jak nie należy podawać danych niby-statystycznych. Dlaczego "niby-"? Bo podstawową zasadą uczciwej statystyki jest podawanie miar statystycznych tylko w przypadku zbiorowości, spełniających prawo wielkich liczb, czyli liczących co najmniej kilkadziesiąt (choć lepiej kilkaset) jednostek. Informacja, że średnia wieku dwu zmarłych zakonnic wynosiła 69,5 roku jest po prostu żadną informacją. To jak ten "chłop z krową na moście, co średnio mają 3 nogi". Druga rzecz to to, że w tym zestawieniu nie ma dzieci. To zapewne celowe, ale brakuje informacji, od ilu lat liczono "dorosłego". 14, 16, 18, 21 ? A to może mieć duży wpływ na wynik. Kolejna ciekawostka: Jakiejże informacji ma nam dostarczyć podział świeckich na "bezżennych", "żonatych bezdzietnych" i "żonatych posiadających dzieci" wraz z podaniem średniego wieku zmarłych, należących do tych grup. Teraz to może się trochę pokiełbasiło, ale w XVI i XVII wieku (a nawet jeszcze 30 lat temu) typową była sytuacja, że najpierw było się bezżennym świeckim, potem bezdzietnym żonatym, a na koniec - żonatym, posiadającym dzieci. Zatem średnia wieku umierającego żonatego dzietnego jest większa od średniej wieku umierającego żonatego bezdzietnego i kawalera. Podobnie jak średnia wieku żyjącego żonatego dzietnego, bezdzietnego i kawalera. Żeby to stwierdzić (i to nie tylko dla XVI i XVII wieku, także dla XIII i XIX) nie trzeba wykonywać żadnych badań, wystarczy pogłaskać się po łysinie i pomyśleć chwilkę. Jedyny sensowny wniosek, który można wysnuć z tego stada liczb, to to, że duchowni żyli dłużej, niż świeccy. Z tym że trzeba by jeszcze wykazać, że ta różnica jest statystycznie istotna - a raczej, że byłaby statystycznie istotna, gdyby badane próby były losowe, choć wiemy, że nie były. -
Kolej Warszawsko-Wiedeńska od strony finansowej i własnościowej
jancet odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Moje informacje na ten temat opieram przede wszystkim na opracowaniu W. Sterner, Narodziny kolei, Książka i Wiedza, Warszawa 1964. Autor obszernie relacjonuje i cytuje fragmenty Ustawy Rządowej z listopada 1938. Są one zgodne z przytaczanym przez Secesjonistę ukazem ze stycznia 1839. Różne okoliczności spowodowały, że w maju 1842 roku do władz Królestwa wpłynął wniosek o rozwiązanie Towarzystwa (ds. budowy rzeczonej linii kolejowej). Towarzystwo posiadało wtedy 4170 akcji z 5000 wypuszczonych. Po pewnych targach rząd Królestwa przejął akcje Towarzystwa, tym 830 wytrwałym wypłacił także 4% dywidendy rocznej. No is kończył budowę kolei. -
Dokładniej - jeden usiłował ugryźć drugiego, a drugi - pierwszego. Jednocześnie każdy się starał uniemożliwić ugryzienie temu drugiemu. Rezultat był taki, że splatały się szyjami. Gdy pierwszy raz to widziałem, robiło to wrażenie namiętnego pocałunku w ramię. Nader błędne. Oczywiście nie ma mowy o jakimś uderzeniu szyją (ja o tym w ogóle nie dyskutuję, to jest kompletny nonsens), ale siła i sprawność mięśni szyi oraz jej długość miała duże znaczenie w tym starciu, choć "orężem" były zęby. Dość podobnie zachowują się konie na pierwszym z przytoczonych przez Ciebie filmów, tyle że te chętniej walczą przednimi kopytami. To chyba dość wyraźny efekt doboru hodowlanego koni wierzchowych. Te bałkańskie nie miały tak potężnych zadów i tylnych nóg. Stąd nie wydaje mi się, by lewada była często przybierana postawą dzikiego konia. Ale oczywiście brak lewadowania mógł być specyficzną cechą koni karakaczańskich. Podobnie jak konie z bałkańskich połonin, konie z przytoczonych przez Ciebie filmów, kopanie tylnymi kopytami stosują w obronie, kiedy już uznały się za pokonanych i wycofują się. Tylko te walki, które oglądałem na połoninach, były bardzo krótkie, kilkusekundowe. Ten który uznał się za pokonanego odwracał się, wierzgał raz czy dwa, potem galopkiem oddalał się od miejsca zajścia. Zwycięzca go nie ścigał - na pierwszym filmie wyraźnie obserwujemy natarczywy i długotrwały pościg. Zapewne wiąże się to z zamkniętym terytorium filmowanych koni. Po prostu pokonany nie mógł dostatecznie daleko uciec.
-
Dla porządku - ja się ograniczyłem do "chwały". Z "czcią" bym nie przesadzał. Co do "kompetentnych wypowiedzi w mediach". Kompetentność to nie wszystko, Oleksy starał się być obiektywnym, doceniać racje przeciwników politycznych, przeciwstawiać im racje swoje i swych politycznych przyjaciół, tworząc atmosferę "rozmawiajmy, może uzgodnimy stanowiska". Może to nic nadzwyczajnego, właściwie każdy polityk tak powinien robić, tyle że... w naszej realnej rzeczywistości nie robi. "Poglądy mej partii są jedyne słuszne, wszystko inne to kłamstwa, a poza tym to u was murzynów biją". Kompetentność i obiektywność wypowiedzi polityków powinna być normą, niestety była wyjątkiem. Ten wyjątek to Oleksy, mam nadzieję, że nie on jedyny, ale nie jest to wielki zbiór.
-
Autonomia Śląska (i nie tylko)
jancet odpowiedział Tomasz N → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Największym problemem w dyskusji o autonomii Śląska jest to, że nawet zwolennicy tej koncepcji niezbyt jasno się wypowiadają na temat, na czym konkretnie miałaby ona polegać i jakich terenów dotyczyć. -
Nie usiłując uchodzić za znawcę koni, a także nie mając dostępu do statystycznych danych o liczbie kopniętych oraz ugryzionych, mogę podać jednak informację, że konie gryzą. W czasie, kiedy usiłowałem jeździć konno (nie było tych usiłowań zbyt dużo, choć podobno zdałem egzamin na Ucznia Jeździeckiego AKJ) dwukrotnie zostałem przez konia ugryziony, a tylko raz kopnięty. Przy czym kopnięcie wynika na ogół z błędu człowieka (do konia nigdy nie należy podchodzić od tyłu), to z gryzieniem jest gorzej. Obserwowałem niegdyś półdzikie konie karakaczańskie (zapewne) w górach Stara Płanina w Bułgarii. Potyczki ogierów raczej polegały na gryzieniu, przy czym usiłując ugryźć przeciwnika, a samemu nie zostać ugryzionym, ogiery te wykonywały coś w rodzaju walki szyją. Kopanie - tylnymi nogami - było zdecydowanie obroną, często pokonany ogier wierzgał w stronę zwycięzcy.
-
Skarbowość Królestwa Polskiego
jancet odpowiedział Delwin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Użyłem słowa "zapomoga" jako określenia, obejmującego zarówno dotację, jak i pożyczkę na bardzo korzystnych warunkach, a także inne formy wsparcia, ponieważ nie pamiętam, jakie formy finansowania zastosowano. Ale pamiętam, że czytając o tym przed cca 30 laty, odniosłem wrażenie, że jednak cwaniak Drucki-Lubecki skarb carski trochę wykiwał. Podobnie było później przy Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Początkowo spodziewano się wielkich zysków i kolej budowała spółka prywatna z Łubieńskimi na czele. Rząd jedynie gwarantował, że rentowność wkładów nie będzie niższa, niż ileś tam procent roczne. Kiedy zaczynano budowę, był to okres gospodarczej prosperity i te gwarantowane odsetki były niższe od rynkowych. Jednak w parę lat później spółka zadłużyła się i kolej ratował skarb, który wykupił prywatne udziały, wypłacając także gwarantowane odsetki - które wtedy były zdecydowanie niższe od rynkowych, bo był kryzys. Ogólnie rzecz biorąc wydaje mi się, że "projekt Królestwo Polskie" był dla caratu ważny ze względów prestiżowych oraz geostrategicznych, ale finansowo do tego raczej dokładano. -
Skarbowość Królestwa Polskiego
jancet odpowiedział Delwin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Kwot z pamięci nie podam, mogę podać zasady. Oczywiście dla okresu 1815-1830. Otóż Królestwo Polskie miało swój skarb, swoich urzędników i swoje podatki. Oraz swoją armię. Utrzymywane za własne podatki. Ważnym wyjątkiem była akcja oddłużania majątków szlacheckich, czyli spłacenia długów hipotecznych, zaciągniętych przez nasze ziemiaństwo do 1815 roku. Na ten cel skarb KP dostał zapomogę, wydaje mi się, że Petersburg po prostu pokrył wydatki, z tym związane. O ile mogę dać wiarę autorom, których pamiętam, kolejne kwoty przepłynęły z Petersburga do Warszawy w 1830 roku w związku z planowaną wojną przeciw Francji i Belgii. Kupiliśmy za to amunicję, wykorzystaną w końcu w zgoła innym celu. Bilans stosunków finansowych Warszawa - Petersburg w latach 1815 - 1830 był dla nas zdecydowanie korzystny. -
Czy Królestwo Kongresowe miało większą autonomię niż PRL?
jancet odpowiedział STK → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Otóż, Bavarsky, nie wiem, czy potraktujesz moje uwagi jako czepianie się starego zgreda, czy jako pomoc w Twej pracy, ale doceniam Twój wysiłek w zebranie danych. Jednak sposób redakcji i redukcji tych danych, mający swój finał w wykresie "Narodowość urzędników poczty Królestwa Polskiego" wydaje mi się... totalnie do [... ciach] (użycie tego wulgaryzmu jest przyczynkiem do toczącej się dyskusji na temat ich stosowania, mój szacunek dla Bavarsky'eho jest chyba ogólnie znany i mam nadzieję, że Bavarsky w równie dosadnych słowach skrytykuje mój pogląd, gdy uzna, że na to zasługuje). Tak naprawdę nie wyjaśniasz metody swych obliczeń. Jednak można coś się o niej dowiedzieć z samego wykresu. Najłatwiej dla Dyrektorów Poczty. W jednym czasie był jeden Dyrektor Poczty. W latach 1815 - 1866 przewinęło się ich dziewięciu. Pięciu z nich było Polakami, trzech - Rosjanami a jeden był Prusakiem (domyślam się, że chodzi ogólnie o osobę, którego językiem rodzinnym jest niemiecki). I co to wnosi? Niewiele. Być może ten jeden niemiecki dyrektor to spadek sprzed powstania Księstwa Warszawskiego - był kompetentny, to przetrwał do 1815. Potem w latach 1815-1831 przewinęło się się pięciu dyrektorów, którzy wszyscy byli Polakami (nie było innej możliwości). Natomiast w latach 1832-1866 było trzech dyrektorów, sami Rosjanie. To samo dotyczy niższych rang. Prawo wielkich liczb nie ma tu nic do rzeczy, ponieważ w latach 1815-1866 kilkukrotnie zmieniały się trendy, a raz cały system polityczno-administracyjny. Jeśli chcesz zebrane dane sensownie wykorzystać, to sporządź zestawienia ze stałym interwałem. Np. wg stanu na 1815, 1825, 1835, 1845, 1855 i 1865 rok. Jeśli możesz co 5 lat - to jeszcze lepiej. A jeszcze w dodatku usiłujesz sam podważyć wyniki swoich badań, pisząc Bavarsky - jaka próba !?! O ile dobrze rozumiem, to nie pobierałeś żadnej próby, tylko analizowałeś liczbę wszystkich urzędników pocztowych w badanym okresie. To nie próba, tylko populacja badana. Bavarsky, nie znam Twego statusu zawodowego, nie wiem, czy to, co przedstawiłeś ma coś wnieść do magisterki, czy do habilitacji. Ale zrób to z sensem. A i mój stosunek jest znany, zatem proszę sobie darować tego typu przyczynki i nie testować mej cierpliwości. secesjonista -
Czy Królestwo Kongresowe miało większą autonomię niż PRL?
jancet odpowiedział STK → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Ja ma dość zasadniczy problem z tym, czy poglądy uczestnika "bawarskij" należy traktować jako poglądy uczestnika "bavarsky" i odwrotnie, czy też nie. Przyjmuję, że NIE. Może Marcin F. Michalski występuje tu czasem jako Dr Jekkyl, a czasem jako Mr Hyde, ale potraktuję ich odrębnie. Dopiero bowiem wybuch i klęska powstania styczniowego wywołały w Rosji wzrost nastrojów antypolskich oraz spowodowały zasadniczą zmianę polityki władz carskich wobec KP. Toż po krótkim okresie ustępstw politycznych Impeartora Aleksandra II w czasie tzw. "odwilży sewastopolskiej" a zwłaszcza na niewie fiaska reform Aleksndra Wielopolskiego z lat 1861-62' date=' zmierzających do odbudowy autonomii KP, w Petersburgu podjęto decyzje o konsekwentynym i ostatecznym zniesieniu wszystkich odrębności prawnoustrojowych KP i unifikacji miejscowego zarządu administracyjnego z analogicznymi instytucjami funkcjonującymi w wewnętrznych prowincjach Cesarstwa. Np. symbolicznie dopuszczano się tego iż do zacierania śladów odrębności ustrojowej Królestwa Polskiego, od lat 70. XIX wieku wykorzystywano - niezgodnie z jego oficjalnym statusem prawnym w ramach Imperium - praktyka zastępowania w dokumentach urzędowych nazwy "Królestwo Polskie" określeniem "Generał-Gubernatorstwo Warszawskie", tudzież znany większoszości "Kraj Przywiślański". [/quote'] No cóż, przytoczone przez uczestnika "bawarskij" (przepraszam, ale nie wiem, jak mam to odmieniać) fakty zdają się podpierać moją tezę, że pomiędzy PRL z lat 1945-1989 a KP z lat 1832-1905 podobieństw raczej brak. Jak najbardziej zasadne byłoby porównywanie PRL i Królestwa Polskiego z lat 1815-1830. Sporo podobieństw, sporo różnic. -
Przede wszystkim serdecznie witam "Recalcitranta" i zazdroszczę mu, że postawił tak interesujące pytanie. Może wynikało to z powodów... ideologicznych. Trochę się wahałem przed użyciem tego słowa, bo w zasadzie liberalna demokracja nie jest żadną ideologią. Ale lansowana przez jej przeciwników demokracja socjalistyczna już ma silne ideologiczne zakorzenienie, więc siłą rzeczy i ta zwykła demokracja nabierała cech ideologii. Jednak liberalna demokracja, walcząc o swoje, musiała pozostawać wierna swym zasadom. Podczas wojny wietnamskiej broniła demokratycznego rządu wietnamskiego w Sajgonie, jednak nie dysponowała środkami, pozwalającymi udowadniać, że rząd wietnamski w Hanoi nie jest rządem demokratycznym. Więc atak na tereny podległe "demokratycznemu" rządowi w Hanoi byłby sprzeczny z zasadami liberalnej demokracji, więc był niemożliwy do uzasadnienia - w otwartej formie, bo pewne akcje militarne jednak podejmowano. Z tego wynika ogólna słabość systemu liberalnej demokracji z komunistycznym system demokracji socjalistycznej. Tym bardziej, że w krajach III Świata sojuszników znajdowano jedynie w ugrupowaniach skrajnie prawicowych. Więc trzeba było się sprzymierzyć z małym czarnym diabłem, żeby pokonać wielkiego diabła czerwonego.