Skocz do zawartości

jancet

Użytkownicy
  • Zawartość

    2,795
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez jancet

  1. Koronawirus

    Odnoszę wrażenie, że imć Secesjonista nie musi czytać moich postów, bo z góry wie, że będą anty-PiSowskie. To, że niczego takiego nie napisałem, w niczym nie przeszkadza mu zarzucać mi stronniczości. A ja, jak dotąd, jeśli chodzi o podstawowe zasady walki z wirusem, polski rząd raczej chwaliłem. Co nie oznacza, że nie można było czegoś zrobić lepiej. Tak, należało wprowadzić kontrolę epidemiczną wcześniej (to zupełnie co innego, niż zamknięcie granic). Jak dotąd niewiele wypowiadałem się na temat decyzji Niemiec, a Austrii, Francji i Szwajcarii oraz Słowenii wcale, ale uważam, że to właśnie ich brak spowodował łatwość rozpowszechnienia się wirusa w Europie. Kontrolę epidemiczną na granicy włoskiej powinni wprowadzić 23 lutego. Nigdzie nie napisałem, że postępowanie Polski w sprawie epidemii jest gorsze, niż Niemiec. Nic nie pisałem o tym, że w Polsce wykonuje się za mało testów, ani o tym, że ukrywa się liczbę chorych i zmarłych. Najwyraźniej Secesjonista ma jakieś informacje na ten temat - to może je ujawni na forum. Bo ja podkreślałem, że żeby analiza czasowa miała jakikolwiek sens, przynajmniej liczbę potwierdzonych przypadków muszę uznać za wiarygodną. Listę zarzutów wobec rządów PiS mogę oczywiście stworzyć, ale to akurat nie te, które Secesjonista wymienił. Zatem jeśli Don Secesjonista szuka swoich wiatraków, by z nimi walczyć o dobre imię rządzącej nami Partii, to niech szuka, ale tym razem połamał kopię zupełnie bez sensu, nawet wiatraka nie znalazłszy.
  2. Koronawirus

    Trudno mi powiedzieć, dlaczego pani redaktor Aleksandra Lipiec publikuje te wyliczenia, powołując się na Tab. 2 z pracy van der Sande et al. (2007) https://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0002618 gdyż w owej tabeli takich informacji nie ma. W ogóle nie ma w tej tabeli żadnej informacji o transferze aerozoli na zewnątrz. Wydawało mi się dość oczywiste, że ECB to nie bank komercyjny, więc nie zarabia, a jak nie zarabia, to swej kasy nie ma, więc i rozdać jej nie może. Ta kwota dotyczy otwartych możliwości kredytowych dla państw strefy euro. A długoterminowe skutki ujemnej stopy procentowej to po prostu fakt, że musisz zwrócić mniej, niż pożyczyłeś. Nota bene kwotę ponad 4 mln podawała także TVPiS, tyle że z komentarzem, jak to swoim dają, a nam nie. Postaram się wyjaśnić. Pierwszy wzrost zachorowań we Włoszech nastąpił 22 lutego, jednak do 28-29 lutego mogło się wydawać, że izolacja wybranych gmin będzie skuteczna. Np. 24 lutego było 151 zachorowań, a dwa dni później - tylko 51. Przekonawszy się, że epidemia we Włoszech ogarnia cały kraj, Austria mogła zamknąć granicę, czy wprowadzić przynajmniej kontrolę sanitarną 1 marca. Jednak nie uchroniłoby to jej przed epidemią, bo w tym czasie już było na jej terenie zapewne ponad 10 zarażonych osób na milion. To samo dotyczy Niemiec i pozostałych wymienionych państw. Co nie oznacza, że decyzja o zamknięciu granic nic by nie zmieniła, może spowolniłaby rozprzestrzenianie się epidemii. Natomiast Polska (i inne kraje wschodniej części UE) wiedziały o rozwoju epidemii we Włoszech i mogły zamknąć granice 1 marca, gdy w Polsce zapewne nie było żadnego zarażonego, na Słowacji czy w Rumunii podobnie. Czy uchronilibyśmy się przed epidemią - nie wiem. Szansa była i nie została wykorzystana. To chyba ogólnie znane fakty. Z punktu widzenia tak dużego kraju, jak Niemcy, decyzja o ograniczeniach w ruchu granicznym ma małe znaczenie, o ile nie towarzyszą jej decyzje o ograniczeniach w ruchu wewnętrznym. A w tym czasie było w Niemczech już 30-40 tysięcy zarażonych, więc to kiwanie palcem w bucie, tym bardziej że w sąsiednich krajach liczba zachorowań na milion była zbliżona, lub niższa, jedynie w Danii znacząco wyższa. Raczej niczego nie zmieniła w przebiegu epidemii. A nasza pewnie spowolniła postępy epidemii, choć ciągle nie mogę zrozumieć słów ministra Kamińskiego, gdy mówił, że najpierw pełną kontrolą obejmujemy granice wschodnie, a dopiero potem - zachodnie. Tymczasem właśnie zamknięcie granicy zachodniej (a przynajmniej wprowadzenie kontroli sanitarno-epidemiologicznej) było spóźnione o tydzień minimum.
  3. Koronawirus

    Jak już słusznie Secesjonista zauważył, nie tylko on zmienił zdanie. Problem tylko w tym, że jeszcze 2 tygodnie temu z ust oficjalnych autorytetów powtarzano zapewnienie, że nie warto kupować maseczek, bo one nic nie dają. Ja temu rządowi z założenia nie wierzę, więc maseczki kupiłem gdzieś na przełomie lutego i marca. Wtedy najprostsze maseczki jednorazowe kosztowały 3 złote. Dziś 9 złotych. Jeśli ktoś musi jeździć do pracy, zużywa 2-3 maseczki dziennie. Czyli wydaje 18-27 złotych na same maseczki. Daje to cca 378-567 zł miesięcznie, czyli całkiem sporą kwotę. Oczywiście nie musi nosić takiej maseczki, może se uszyć coś innego. Albo zużyte maseczki dezynfekować. Tyle że: To trochę tak, jakbyś spytał, czy samochody są takie same, czy też są lepsze i gorsze. Tak dla jasności - zgodne z przepisami jest zasłonięcie ust i nosa np. kominiarką czy jakimś szalikiem, typu tuba, o splocie, w którym otwory są rzędu milimetrów, a nie mikrometrów. Oczywiście, ani to nie uchroni nas przed cudzym aerozolem, ani innych przed naszym. To w ogóle nie jest samochód, chyba nawet nie furmanka. Tu trochę się zdziwię, bo dotychczas słuchałem raczej autorytetów, które twierdziły, że jest dokładnie na odwrót. Secesjonista sam cytuje WHO: Trzymając się tego, co WHO twierdzi, istotnie można znaleźć uzasadnienie tezy, że maseczki mają sens dopiero na jakimś etapie rozwoju epidemii, co Szumowski powiedział z tydzień temu. Skoro mają zapobiegać głównie temu, że osoby zarażone albo przed wystąpieniem objawów, albo z lekkimi objawami bądź przechodzące infekcję bezobjawowo, nie zarażały innych, to nie ma sensu wprowadzać tego na początku epidemii, kiedy jest ich mało. Należałoby wprowadzić taki obowiązek na początku fazy intensywnego wzrostu liczby infekcji. Tyle że u nas tego intensywnego wzrostu ponoć nie ma. Czyżby rząd sam nie wierzył w podawane przez siebie liczby? No widzisz, nie mogę i sam na stronie tego banku znaleźć tych informacji nie mogę. Może za głupi jestem, może za leniwy. A może po prostu ECB nie porozumiewa się z rządami i ministrami finansów państw UE za pomocą strony internetowej? Może wypracował inne kanały przesyłania informacji? Opierałem się na artykułach publicystów gospodarczych, głównie na https://wiadomosci.onet.pl/politico/polska-nie-skorzysta-z-miliardow-jakie-strefa-euro-oferuje-swoim-czlonkom-na-walke-ze/ge09t0b A Secesjonista znalazł na stronie ECB inne dane, czy też nie znalazł i tak sobie się czepia?
  4. Koronawirus

    Tak w ogóle - to problemy gospodarcze jednego kraju strefy przenoszą się na pozostałe, więc pozostałe się zrzucają, aby ten jeden nie padł. Grecja narzeka, narzeka, ale się trzyma. To się nazywa Europejski Mechanizm Stabilności. Tak w szczególe, to 9 kwietnia Europejski Bank Centralny na koszty walki z epidemią i wychodzenia z kryzysu gospodarczego przeznaczył, jeśli dobrze zsumowałem, 4,64 biliona euro. Ale z tego 4,34 wyłącznie dla strefy euro. To chyba jeszcze nie zostało klepnięte, więc może coś utargujemy.
  5. Koronawirus

    A to zależy. Od tego, co to znaczy lepiej czy gorzej. Oraz od tego z kim się porównujemy. Gdyby na mapie Unii Europejskiej zaznaczyć kolorami liczbę potwierdzonych przypadków na milion mieszkańców, okazałoby się, że dzieli się ona na dwie strefy, a granicą jest niegdysiejsza Żelazna Kurtyna, z tym że Grecja i Finlandia znalazły się po jej wschodniej stronie. Za zachód od Żelaznej Kurtyny wszystkie państwa już przekroczyły poziom zachorowań 1000 na milion mieszkańców, czyli 1 promil. A Belgia, Hiszpania, Irlandia i Włochy także poziom 2000 ppm. Na wchód od tej linii poszczególne państwa mają pomiędzy 100 a 600 potwierdzonych przypadków. Najwięcej ich jest w Czechach - 571 ppm, najmniej w Bułgarii - ok. 100 ppm. A w Polsce mamy 190 PPM, czyli więcej niż w Bułgarii i na Słowacji, mniej więcej tyle, co w Grecji i na Węgrzech. W pozostałych krajach jest więcej potwierdzonych przypadków na milion. Tyle, że do Polski epidemia dotarła najpóźniej, więc jeszcze podgonimy te statystyki. Więc jest nieźle, czyli udało się nam spowolnić rozwój epidemii, podobnie jak we wszystkich państwach wschodu UE. Tyle że to może być trochę jak z ratami kredytu - czym wolniej spłacasz, tym dłużej jesteś zadłużony i więcej odsetek wybulisz. Bo w takiej Austrii to mają ponad 1600 ppm, więc niby dużo gorzej, niż u nas. W najgorszych dniach mieli ponad 1050 chorych na milion - my mamy 165. Ale od 10 dni liczba chorych spada i dziś to tylko 700 na milion. Najgorsze mają za sobą. Szykują się do powrotu do normalnego życia. I to przy małej śmiertelności. Choć z tymi danymi o śmiertelności to raczej byłbym ostrożny. A co będzie u nas, i ogólnie we wschodniej części UE - nikt nie wie. I pytanie - ile tygodni "oddalenia społecznego" wytrzyma gospodarka, jeśli "wolniej" będzie oznaczało "dłużej". Tym bardziej, żeśmy tak długo bronili się przed euro, że teraz zostaliśmy na lodzie. O gospodarkę Słowacji, Słowenii, Litwy, Łotwy i Estonii jakoś dziwnie się nie boję.
  6. Przełom wieków XIX i XX

    Czy aby na pewno? Czasem kupuję karpia w Bartkowie. Karpie czekają na wyrok w takiej wielkiej wannie, 5x2x1 metrów. Właściciel wyławia kilka, wrzuca do kubła, a ja mówię: "O, ten mi pasuje". Pozostałe wracają do wanny, a ten - pod nóż. Jestem humanitarny, nie męczę zwierzęcia. Popularną praktyką w rybnych restauracjach są akwaria, w których mogę sobie wybrać rybkę (langustę, homara) do zjedzenia. Ktoś powie, że to "tylko ryba". Ależ ci, którzy jadą na wieś kupić całą świnię, też wybierają żywą, potem się ją pakuje na przyczepkę (albo do bagażnika) i wiezie do kogoś, kto ją umiejętnie zarżnie i poćwiartuje. O ile świnia ma szczęście. Bo jak ma pecha, to trafi do kogoś, kto będzie ją tłukł siekierą po łbie przez godzinę, zanim ogłuszy. To się nazywa "ubój gospodarczy" i jest legalne. Podcięcie cielakowi tętnicy to już "ubój rytualny". Ponoć gorszy od walenia siekierą po łbie. Jak byłem w zeszłym roku w Armenii, zostałem zaproszony na jagnięcinę z grilla. Podjechaliśmy do jatki, zapraszający wszedł wybrać odpowiedni kawałek mięsa, a obok jatki była taka zagródka. A w niej jagnięta mniejsze i większe. Jakbyśmy mieli w planie jagnię pieczone na rożnie, to by wybrał i powiedział "to poproszę". Smaczne było. Że psy zżerały słabsze psy? A co się dzieje z niejadalnymi częściami ubitych zwierząt? Są przerabiane na paszę. Także tę, dla przedstawicieli własnego gatunku. To samo się dzieje z mięsem zwierząt futerkowych. I dobrze, nie powinno się nic marnować. A te pieski Amundsena też by zjadły.
  7. Koronawirus

    Ano mamy, i wciąż go mamy - choć kolejnych 5 dni upłynęło. Dość ciekawie - pod względem analitycznym się to układa. Secesjonista miał rację. O ile powiedzmy w marcu przewidywania, oparte na zasadzie: będzie lepiej niż wg modelu Hubei, ale gorzej, niż wg modelu Hunan miały jakiś sens, to dziś już niekoniecznie, choć akurat dla Polski się sprawdzają, tylko że rozziew między modelami jest taki, że to już do niczego nie jest przydatne. Poza tym pod koniec marca stało się jasne, że model Hubei nie jest pesymistyczny - jest realistyczny. A wkrótce potem - że został przebity przez Włochy, Austrię, a potem szereg innych państw europejskich. A z drugiej strony nigdzie w UE nie sprawdził się model Hunan. W analizie pominąłem państwa poniżej 1 mln mieszkańców (Luksemburg, Cypr - WHO Cypr północny raportuje oddzielnie, Maltę). W pozostałych najlepiej jest w Bułgarii - ale i tam jest o rząd wielkości gorzej, niż w Hunan. A ogólnie można UE podzielić na dwie strefy. Trzymając się zasady, że z epidemią mamy do czynienia, gdy liczba przypadków przekracza 4 osoby na milion, we Włoszech wybuchła 25 lutego. Ale tego dnia - i w ciągu 3 następnych - liczba zachorowań była mniejsza, niż 24 lutego, więc liczono na to, że izolacja kilkunastu gmin pozwoli ją powstrzymać. 28 lutego złudzenia zostały zdruzgotane. Dla innych krajów UE krytyczną stała się data 5 marca, czyli tydzień po Italii. Można przyjąć, że osoby, u których potwierdzono COVID tego dnia lub wcześniej, 28 lutego już były zarażone i nic nie mogło powstrzymać epidemii. Państwa, które przekroczyły próg 4 przypadków na milion 5 marca to: - Austria; - Belgia; - Francja; - Hiszpania; - Niemcy; - Szwecja. Wcześniej nikt. Losy epidemii w tych krajach potoczyły się dość podobnie, połowa z nich jest dziś na XII poziomie (ponad 1024 przypadki na milion, czyli 1 promil), Szwecja na XI, a Belgia i Hiszpania na XIII. W tych krajach przebieg epidemii można opisać modelem "HUBEI +" - to znaczy klasyczna krzywa logistyczna, tylko że spadek liczby nowych przypadków później, a i liczba zachorowań na milion - wyższa. Te państwa nie mogły się przygotować na epidemię, ona u nich już 28 lutego była, tylko jeszcze niewidoczna. Dziś widać tam oznaki ustępowania epidemii, chyba we wszystkich maleje średnia 7-dniowa liczba zachorowań, w wielu także liczba chorych. Natomiast ten czas miały państwa, w których poziom zachorowań 4 osoby na milion wystąpił po kolejnym tygodniu, czyli 13 marca lub później. Do nich zaliczyć trzeba następujące państwa: - Bułgaria (13 marca); - Rumunia (13 marca); - Słowacja (14 marca); - Litwa (15 marca); - Węgry (16 marca); - Polska (17 marca). W nich przebieg epidemii też jest podobny, try z nich (Polska, Słowacja, Węgry) są dziś na IX poziomie (128-255 przypadków na milion), Bułgaria na VIII (56-127 przypadków na milion), a Litwa i Rumunia na X (256-511 przypadków na milion). Te państwa zapewne wykorzystały swój czas na wczesne wprowadzenie restrykcji, dotyczących społecznego oddalenia, a także ruchu transgranicznego. To znaczy wiem o tym w przypadku Polski, Słowacji i Węgier, w pozostałych jedynie domniemuję. Te restrykcje spowodowały, że liczba zachorowań przestała rosnąć wykładniczo, lecz rośnie z grubsza liniowo. Na Słowacji średnia 7-dniowa powolutku maleje. Jednak liczba chorych we wszystkich tych krajach wciąż rośnie. Możemy ten model nazwać "Rumunia -" - bo w tej grupie państw w Rumunii jest najgorzej. Tylko że ten model jest niepełny, bo nawet nie sięga momentu, gdy liczba chorych zacznie się zmniejszać. Więc nie wiemy, co będzie dalej. Na przykładzie prowincji Hubei, a także Włoch, Austrii, Niemiec itd. można zauważyć, że epidemia zaczyna wygasać przy poziomie zachorowań 1500 - 3000 na milion mieszkańców. Być może jest to związane z poziomem zbiorowej odporności - choć wydaje się to być zaskakująco niski poziom. W przypadku Polski oznacza to 57 - 115 tys. potwierdzonych przypadków. Przy aktualnym tempie zachorowań poziom ten osiągniemy może we wrześniu, może w styczniu przyszłego roku. Dzięki drastycznym restrykcjom społecznym można - na razie - ukryć niewydolność służby zdrowia. Jednak przeciągnięcie tych restrykcji do końca lata nie jest możliwe. Jedyna nadzieja w tym, że Niemcy szybciej uporają się z epidemią i zaczną leczyć naszych chorych. Oczywiście, o ile te przewidywania są zgodne z prawdą, bo mam nadzieję, że przy wolnym tempie rozwoju epidemii odporność zbiorowa zostanie osiągnięta przy znacznie niższym poziomie zachorować. Oby.
  8. Koronawirus

    O Czechach i zasiłkach z opieki społecznej nie będę się wypowiadać z tego samego powodu. Ale sprawdziłem, jak wygląda pomoc państwa słowackiego dla przedsiębiorców: 1. W przypadku firm, które zostały zamknięte wg przepisów państwo pokryje 80% płacy brutto. 2. W przypadku firm, które mogą działać, ale ich obroty spadły o 20% państwo da 180 euro na pracownika (na razie jednorazowo), przy wyższym spadku obrotów kwota ta rośnie do 540 euro. 3. Pracownikom na kwarantannie i opiekującym się dziećmi państwo pokryje 55% pensji brutto. 4. Jeśli w firmie obroty spadną o min. 40% otrzymuje prolongatę płacenia ichniego ZUS i podatków. Wszystko, co dotyczy pracowników, dotyczy też tzw. "samozatrudnionych". Jak to się ma do naszych regulacji?
  9. Koronawirus

    Trudno rozważnie zaryzykować taką tezę. Dzienna liczba wykrytych przypadków skacze sobie czasem w dół lub w górę, to tak zwany składnik losowy. Wolę posługiwać się średnią liczbą przypadków z ostatnich 7 dni. Ta zaś w Polsce monotonicznie wzrasta, choć trzeba przyznać, że dość wolno. Nie. Każdy analityk powinien być świadom prawa wielkich liczb. To prawda. To też prawda. Te moje analizy to żadna filozofia, każdy może to sam zrobić. Tylko niektórym się nie chce - wtedy mogą skorzystać z moich. Zapraszam. Wiem tyle, co mówi na konferencjach prasowych, więc Secesjonista może się sam tego dowiedzieć. Akurat w tym zakresie nie zamierzam nikogo wyręczać. Tak, trochę fałszują. W Lombardii jest ponoć miasteczko, w którym nie zachorował nikt. Nawet krew im pobierają, by zbadać, czemu są odporni. Moim zdaniem - nie. Ale można też powiedzieć, że gminy w Polsce dzielą się na te, w których już są chorzy, oraz na te, w których będą wkrótce, jeżeli nie będą stosować tych samych restrykcji. Powiedzmy tak: jeśli w Warszawie zamknięte są zakłady fryzjerskie, a w Mińsku - nie, bo tam nie ma potwierdzonych przypadków koronawirusa, to Warszawiacy zaczną jeździć do fryzjera do Mińska i zaraz wirusa zawleką. Natomiast dlaczego mieszkaniec Mińska nie może posiedzieć w parku - to już inna sprawa. Oczywiście, masz rację. Już doskonale wiemy, że społeczeństwa europejskie są mniej zdyscyplinowani, niż Chińczycy z Hubei, i to co było 2 tygodnie temu czarnym scenariuszem, dziś jest marzeniem Włochów, Niemców czy Hiszpanów. Ale muszę podkreślić, że Jancet się spodziewał, że liczba zachorowań będzie trochę wyższa, niż ta średnia geometryczna. I zastrzegam się, że w 8 dni po świętach, czyli 18-20 kwietnia sytuacja może się zmienić radykalnie i żaden model jednowymiarowy tego nie przewidzi. Nonsens. Dwoje ludzi to nie epidemia. Można ich izolować. Epidemia się zaczyna, gdy liczba potwierdzonych przypadków wynosi kilka na milion. Zapewne nie ma jakiejś międzynarodowej normy, ale wszystkie analizowane przeze mnie kraje (państwa, prowincje, stany) zaczynają wdrażać działania przeciwepidemiczne zaraz po przekroczeniu liczby 4 przypadków na milion. I od tej daty zaczynam liczyć początek epidemii. Oczywiście, mógłbym zaczynać od przekroczenia 3 lub 5 przypadków na milion. I znów to niczego nie zmieni, bo to tylko sposób opisu zjawiska, który na jego przebieg nie ma żadnego znaczenia. Niechętnie. Średnia siedmiodniowa to liczba potwierdzonych przypadków z ostatnich 7 dni, podzielona przez 7. Co tu jest do objaśniania? Nota bene dziś na TVN podano informację o malejącej liczbie nowych przypadków we Włoszech. Czy na TVPiS - nie wiem. W każdym razie ja przekazałem tę informację, o ile dobrze pamiętam, 29 lub 30 marca, a TVN - 2 kwietnia. Obecnie ta średnia tygodniowa we Włoszech spadła z 6,500 dziennie do 5,170. Nadal bardzo dużo, ale znacząco mniej. W Niemczech nie jest tak różowo, możemy mówić co najwyżej o stabilizacji liczby zachorowań .
  10. Koronawirus

    Cóż, jeżeli Secesjonista woli czerpać wiedzę o świecie z programu telewizji, z który płaci abonament, to już jego sprawa. Zapewne jednak nie dowiedział się, że we Włoszech od przedwczoraj spada średnia siedmiodniowa liczba nowych przypadków - z 6495 przypadków z 27 marca, czyli 31 dnia epidemii, do do 5507 przypadków wczoraj, czyli 33 dnia. Zapewne nie dowiedział się, że po raz pierwszy doszło do zauważalnego zmniejszenia tego wskaźnika w Niemczech - z 5416 do 5370 wczoraj, czyli w 25 dniu epidemii. Zapewne nie wie też, że w Hubei pierwszy spadek tego wskaźnika odnotowano 15 lutego, czyli w 26 dniu epidemii. Przebieg tych krzywych jest więc zaskakująco podobny. Minister Szumowski zdecydowanie woli płacić pieniądze analitykom, którzy - nota bene - podpowiadają mu to samo, co ja tu prognozuję za darmo. To rzeczywiście przedni pomysł, żeby nie dowiedzieć się niczego. A dlaczego WHO nie ogranicza się do podawania zbiorczych danych dla UE i USA ? W końcu Chiny mają więcej ludności, niż UE i Ameryka Północna razem wzięte. Typowa chińska prowincja ma kilkadziesiąt milionów mieszkańców, niektóre powyżej 100 (np. Henan), czyli tyle, co duże państwa europejskie i stany USA. Sytuacja w nich była bardziej zróżnicowana, niż w państwach UE. Np. W Hubei zachorowało 1159 osób na milion, w sąsiednim Hunan - 15 osób na milion, w sąsiadującym z Hunan Guizhou - trochę ponad 4 osoby, a w kolejnym Yunnan - niecałe 4 osoby na milion. Zmieszajmy to wszystko razem i wyjdzie, że żadnej epidemii w Chinach nie było. No wprawdzie zachorowało 59 osób na milion, ale zmarło raptem 2 osoby na milion, więc o czym tu gadać. Bo tak naprawdę była tylko w prowincji Hubei - poza tą prowincją mamy 10 zachorowań i 0,09 przypadków śmiertelnych na milion. No i na koniec. Jeżeli moje sobotnie spostrzeżenie, że sytuacja w Polsce jest średnią arytmetyczną z Hubei i Hunan w tych samych dniach epidemii, co jak na razie nieźle się sprawdza, to za tydzień 6 kwietnia mielibyśmy mieć ok. 3200 potwierdzonych przypadków, a najwięcej nowych zachorowań - ok. 270 potwierdzonych przypadków - pojutrze. Jednak na moje wyczucie będzie trochę gorzej.
  11. Koronawirus

    Sam mi wyszedł, ale nie tylko ja wpadłem na to, żeby liczyć czas podwojenia liczby potwierdzonych przypadków lub śmierci: https://ourworldindata.org/coronavirus. Tylko że oni biorą za to konkretne pieniądze. A może szanowny Secesjonista jeszcze raz zajrzeć do mego postu z 17 marca? Bo ja tam tylko stwierdziłem, że można w stosunku do Polski zastosować dwa modele: Hubei i Hunan. I przedstawiłem, jak wg tych dwóch skrajnych scenariuszy mogłaby wyglądać sytuacja w Polsce. Co do tego, jak będzie wyglądać, stwierdziłem jedynie w optymistyczny wariant HUNAN to już trudno uwierzyć, że w większości analizowanych przeze mnie krajach przebieg epidemii kształtuje się tak pomiędzy modelem Hubei i modelem Hunan, ale uprzedzałem też, że wiemy już, że sytuacja dziś w Europie jest o wiele gorsza, niż w styczniu czy lutym w Chinach. Z tym ostatnim to trochę się zagalopowałem - wiedzieli o tym ci, którzy analizowali szeregi czasowe. Stan na 17 marca wskazywał, że w państwach europejskich jest lepiej, niż w Hubei, ale widać było prognostyki, że to się zmieni. No i się zmieniło. Dziś w takich krajach europejskich, jak Włochy, Niemcy, Francja, Hiszpania i pewnie wielu innych jest gorzej, niż w analogicznym okresie w Hubei. Najgorzej w Europie jest na Islandii - 2445 przypadków na milion w 26 dniu epidemii wobec 930 w Hubei. Jeszcze gorzej jest w stanie New York, gdzie w 20 dniu epidemii odnotowano 2289 potwierdzonych przypadków, podczas gdy w tym czasie w Hubei jedynie 463. Natomiast w Polsce istotnie jest "pomiędzy Hubei a Hunan". I to niemal pośrodku. Prawie 3 razy gorzej, niż w Hunan i trochę ponad 3 razy lepiej, niż w Hubei. Do 20 marca przebieg epidemii był niemal identyczny, jak w Hubei, od 21 marca zaczęły pojawiać się zauważalne różnice. W 8 dni po wprowadzeniu restrykcji. I dziś można jednoznacznie stwierdzić - radykalne restrykcje przyniosły efekt. Restrykcji na tak radykalnym poziomie w takim etapie rozwoju epidemii, a właściwie przed nim (1,2 przypadków na milion) nie wprowadził żaden inny kraj UE (zdaje się, że Słowenia była o dzień szybsza, ale u nich wtedy było już ponad 10 przypadków na milion) i nie da się dalej prognozować na podstawie analogii do innych krajów. Jesteśmy wyjątkowi !!! Prognozować można jedynie na podstawie ogólnych modeli epidemiologicznych, bardzo zawodnych. Trochę z nimi się bawiłem, na ile czas pozwalał. Ubiegły tydzień poświęciłem wraz z zespołem pracy zdalnej od 8 rano do 22 wieczór, by uruchomić na wydziale studia na odległość z prawdziwego zdarzenia - telekonferencje, webinaria, prezentacje z nagranym głosem, syntezatory mowy, chmury, Firefox send, wirtualne uczelnie itd. W tydzień opanowałem więcej technik komputerowych, niż przez poprzednie 7 lat, co więcej - uczyłem ich innych. Uważam, że to niezłe osiągnięcie, jak na 60-latka. W poniedziałek się dowiem, co z tego wyszło.
  12. Koronawirus

    No i raport z pola walki. Dzisiejsze dane WHO nie budzą zaufania, bowiem w większości krajów między godziną 0:00 a 3:21 czasu pacyficznego (czyli między 17:00 a 20:21 naszego) nie było żadnych zgłoszeń, co zdaje się być niemożliwe. Zapewne dane liczbowe zostaną wkrótce zweryfikowane. Niestety, moje uzasadnione analizą przebiegu epidemii w prowincjach Chin, Japonii i Korei przekonanie, że jeśli na osiągnięcie jakiegoś progu czeka się więcej, niż 5 dni, to następny najprawdopodobniej nie zostanie osiągnięty, nie do końca się sprawdza. W Iranie próg 64 osób na milion przekroczono 8 marca, po 6 dniach przekroczono próg 128 osób, ale po kolejnych 8 dniach został osiągnięty próg 256 osób na milion. To powiedzmy że z grubsza mieści się w określeniu "najprawdopodobniej". Gorzej jest na Islandii. Choć w mediach o Islandii cicho, to właśnie tam jest teraz najwięcej potwierdzonych przypadków na milion mieszkańców - ponad 1500. Tym samym został przekroczony XII próg (1024 osoby na milion), i to raptem w 3 dni po pokonaniu poprzedniego (na co czekano 6 dni). Marnym pocieszeniem dla Islandczyków, że w sumie jest ich tak mało, że liczba stwierdzonych przypadków COVID-19 kiepsko się sprawdza w świetle prawa wielkich liczb, więc stosowanie wobec niej zasad statystycznych jest zawsze ryzykowne.
  13. Koronawirus

    Powiedzmy tak - ja ani na podstawie analizy szeregów czasowych, ani na podstawie swej wiedzy zawodowej czy wyniesionej z systemu edukacji tego stwierdzić nie potrafię. Ty pewnie też nie. Czy epidemiolodzy i wirusolodzy też dostrzegają ten brak podstaw - trzeba się ich pytać, ja nie wiem. Przyjmuję, że liczba testów była i jest wystarczająca dla analizowanych krajów (w tym Polski), bo właściwie nie mam innego wyboru. Jeżeli przyjmę założenie, że dane o o potwierdzonych przypadkach są znacząco niższe, niż liczba zachorowań, pozostaje mi: - olać to wszystko, uchlać się porządnie w dobrym i licznym towarzystwie, a następnie liczyć na łaskę przeznaczenia/boską (niepotrzebne skreślić); - zamknąć się w domu, nie wychylać nosa, zjeść i wypić wszystko co jest do zjedzenia i wypicia, łącznie z psą. Ponieważ powyższe zachowania zdają mi się destrukcyjne, wolę przyjąć, że publikowane dane liczbowe mają sens. Dzięki temu racjonalizuję problem, co rozładowuje stres. Jeżeli dobrze cię zrozumiałem - to nie, wyjdzie bez sensu. Weźmy dwa kraje, o takiej samej liczbie ludności, w tej samej fazie rozwoju epidemii, w której dziennie 200 osób zapada na COVID-19. Jeden kraj jest bogaty, serwuje testy wszystkim chętnym, podejrzanym, chorym, choćby na zwykłe przeziębienie, więc robi ich dziennie 10 tysięcy. I wykrywa 498 przypadków COVID-19. Prawie wszystkie. Drugi kraj jest biedny, szafuje testami oszczędnie, dając je tylko tym, którzy są faktycznie podejrzani o coronawirusa. Rozprowadza 2 tysiące testów i wykrywa 400 przypadków. Oczywiście tak znaczna liczba niewykrytych przypadków stano problem epidemiologiczny, ale licząc procenty testów, wychodziłoby, że jest tam 400 x 10 000 / 2000 = 2000 faktycznych zachorowań, co nijak nie ma się do rzeczywistości. No i trzeci kraj o takiej samej liczbie ludności, w którym choroba dopiero się pojawiła. Jest mało podejrzanych, więc stosuje się tylko 100 testów dziennie i wykrywa 5 przypadków. Gdybym zastosował metodę procentową, wyszłoby mi, że w tym kraju szacunkowa liczba zachorowań wynosi 5 x 10 000 / 100 = 500, co jest kompletnym nonsensem. Chyba że źle Cię zrozumiałem. Pozdrawiam
  14. Koronawirus

    To dość proste. Nie mam w tej chwili danych, aby prognozować przebieg krzywej od 21 marca, ponieważ rząd od 11 marca podejmował ważne decyzje, które mogą wpłynąć zasadniczo na jej kształt. Żeby zaobserwować efekt tych zmian, trzeba zaczekać, gdyż objawy choroby pojawiają się 1-14 dni po zakażeniu, więc można przyjąć, że średnio jest to 7 dni + 1 dzień czekania na wyniki badań. Zważywszy, że decyzje były wdrażane w dniach 12-13 marca, a nawet później, na obserwacje ich skutków musimy poczekać do 24-25 marca, bo prognozowanie na podstawie danych z 1 dnia jest nieco nieodpowiedzialne, choć pewną informację nieść może. Było tam słówko "jeżeli". Jeżeli decyzje rządu okażą się nieskuteczne, to taki najprawdopodobniej będzie przebieg epidemii. Dopóki nie mamy informacji o korzystnym wpływie podjętych decyzji, bezpieczniej zakładać, że go nie będzie. Proszę zajrzeć do protokołu. Najwięcej zachorowań spodziewać się w tygodniu 4-10 kwietnia, choć dzienna liczba zachorowań może osiągnąć maksimum kilka dni później, nawet 15 kwietnia. Jednak w tygodniu 11-17 kwietnia należy spodziewać się mniejszej liczby potwierdzonych przypadków, niż w tygodniu 4-10 kwietnia. Oczywiście prognozę tę trzeba na bieżąco aktualizować na podstawie dostępnych danych. Przypomnę, że we wtorek zaznaczyłem, że wariant Hunan jest raczej nierealistyczny. Nigdy nie twierdziłem, że tak będzie, natomiast twierdziłem i twierdzę, że należy z takim wariantem się liczyć i dobrze by było być nań przygotowanym, nawet jeśli miałyby to być zmarnowane pieniądze. W dniach 17-20 marca przebieg epidemii w Polsce i Hubei był praktycznie identyczny i poziom potwierdzonych przypadków osiągnął w tym czasie 9,2 - 9,4 osób na milion. Właśnie otrzymałem dane za 21 marca wg porównywalnej metodyki WHO - to 425 osób, czyli 11,1 na milion. To dobra wiadomość, gdyż w analogicznym dniu w Hubei było już 13 przypadków na milion. Jednak dane dzienne podlegają dużym fluktuacjom, więc musimy poczekać jeszcze 2-3 dni, by uchwycić trend. Metoda "krotności", jak to określiłeś, jest tylko jedną ze stosowanych przeze mnie metod i ma charakter bardzo zgrubny, ale jest dość szybka, dlatego mogę nią analizować 26 krajów. Jednak nie jestem na rządowym etacie. Oczywiście, wszystkie moje analizy opierają się na założeniu, że przeprowadzono wystarczającą liczbę testów, aby wykryć wszystkie lub prawie wszystkie faktycznie występujące zachorowania na COVID-19. Rozumiem, że tą wystarczającą liczbę testów nazywasz "wzorcową". Nie rozumiem. Można przyjąć, że jeśli przeprowadzono testy w liczbie wzorcowej, lub wyższej, to wykryto wszystkie istniejące przypadki, a jeżeli liczba testów była niższa, to liczba wykrytych przypadków jest proporcjonalna do liczby testów. Aby oszacować faktyczną liczbę przypadków, trzeba liczbę wykrytych przemnożyć przez liczbę wzorcową i podzielić przez liczbę wykonanych testów. To by wyjaśniało przypadek B, ale nie wyjaśnia, dlaczego w kraju C miałbym przyjąć wartość szacunkową zachorowań na 250, skoro wiem, że było ich co najmniej 300? Jeżeli już, to liczbę przypadków należy przyjąć: A: 200; B: 400; C:300. Tyle że z takim szacowaniem też trudno się zgodzić.
  15. Koronawirus

    Jest to bardzo dobry prognostyk, wskazujący, że najprawdopodobniej liczba potwierdzonych przypadków już się nie podwoi. To można stwierdzić na podstawie analizy szeregów czasowych w krajach, gdzie epidemia wygasła lub prawie wygasła. Panie premierze, proszę o to pytać w prowincjach chińskich, przede wszystkim w Hubei, Hunan, Henan, Guangdong, Zhejiang, a także w Japonii i Korei Południowej. Analiza szeregów czasowych nie da odpowiedzi "dlaczego", ale po może wskazać, kogo pytać. Panie premierze, analityk nie jest prorokiem, więc w czasie, gdy dysponowaliśmy jednym punktem, nic więcej powiedzieć się nie dało. Poza tym od 12 marca zaczęto wprowadzać w Polsce kolejne restrykcje. Ich pierwszy skutek będzie można dostrzec dopiero jutro na podstawie dzisiejszych danych, ale do wyznaczenia krzywej potrzebne są minimum 3 punkty, więc nową prognozę będzie można budować we wtorek - środę 24-25 marca. Gdyby wprowadzone restrykcje nie zmieniły zasadniczo przebiegu krzywej, to największej liczby zachorowań należy się spodziewać w dniach 8-15 kwietnia i może ona wynosić nawet 2500 - 3000 osób dziennie. Należy się na taką liczbę przygotowywać, zarazem nie należy się spodziewać liczb rzędu 5000 - 6000 dziennie, o ile święta wielkanocne nie spowodują masowego lekceważenia sytuacji. Progi to tylko sposób opisu sytuacji i ona się nie zmieni w przypadku przyjęcia innych wartości progowych. Analizując przebieg epidemii w różnych prowincjach chińskich można zauważyć, że po przekroczeniu poziomu 4 stwierdzonych przypadków na milion mieszkańców trudno znaleźć przykład, żeby potem zatrzymała się poniżej 8, a nawet 16, zaś często leci aż do poziomu ponad 500. Zmiana progów tego faktu nie zmieni, tylko próg ten będzie miał nr III albo V, a nie IV. Niby tak, ale nie do końca. WHO nie zbiera danych wg czasu strefowego, tylko wg PST, a tam północ jest wtedy, gdy u nas 17:00. Więc przypadki zgłoszone po 17. zostały zaliczone do piątku, w czwartek mieliśmy 287 przypadków, a w piątek przekroczyliśmy próg V.
  16. Koronawirus

    Jakoś nie zauważam tu pseudonaukowego bełkotu. Porównywanie tempa wzrostu liczby potwierdzonych przypadków może nie jest nauką, ale na pewno nie jest bełkotem. To liczby, "czysta arytmetyka" jak mówił dr Grzesiowski. Fajnie jest uznać jedną osobę za autorytet i wierzyć we wszystko, co powiedział. Ja tam wolę wysłuchać opinii wielu autorytetów, doktorów, doktorów habilitowanych, profesorów nauk medycznych, wyławiać różnice, analizować je i filtrować własnym, krytycznym rozumem. Większość poglądów, prezentowanych przez dr Grzesiowskiego, jest zgodnych z tym, co prezentują inni medycy. Kilka razy jednak się zagalopował, zwykle popadając w wewnętrzną sprzeczność. Np.: To bzdura! Niech ci, którzy tak twierdzą, sprawdzą, w jakiej temperaturze ten wirus żyje - w nas w temperaturze 36,6 stopni Celsjusza. To dlaczego ma zniknąć, jak będzie 20 czy 30 stopni? Nie ma takiej opcji. a zaraz potem: Z całą pewnością przy wyższych temperaturach wirus na świeżym powietrzu będzie żył krócej, więc ta zakaźność będzie mniejsza. No to bzdura, czy jednak zakaźność latem będzie mniejsza? Może coś po środku? Albo: Robienie zapasów w tej chwili uważam za zupełnie bezzasadne. a potem: Osoby starsze nie powinny pojawiać się w miejscach publicznych jak można najdłużej: nie chodzić do lekarza, nie chodzić do apteki, nie chodzić do kościoła, nie chodzić do sklepu, bo te osoby są w największym niebezpieczeństwie. No to jeśli osoba starsza ma nie chodzić do sklepu przez najbliższych kilka tygodni (w innym miejscu autor szacuje "okres bardzo dużej aktywności wirusa" na 2 miesiące), no to chyba muszą zrobić zapasy, o ile nie potrafią lub nie mogą zamówić przez Internet, a i to u nas zawodzi - na dostawę czeka się kilka dni, więc zapasy mieć muszę. W niektórych przypadkach opinie dr. Grzesiowskiego stoją w sprzeczności z opiniami innych autorytetów z zakresu nauk medycznych. Np.: szacunek śmiertelności dotyczy wyłącznie przypadków, które zostały potwierdzone badaniami. I to jest prawda - wynosi 3,4 procent. Tyle tylko, że wiemy, iż chorych jest pięć razy więcej, czyli rzeczywista śmiertelność jest pięć razy niższa. To raczej odosobniona opinia pana doktora. Oczywiście - zarażonych jest znacznie więcej, ale nie chorych. Poza tym inni mówili, że być może zarażonych jest pięć razy więcej, niż chorych, ale nie wykluczali zupełnie innych proporcji. Krótko mówiąc - nie wiemy. jak patrzymy na krzywą epidemii, to okres bardzo dużej aktywności wirusa po szybkim wybuchu zakażeń trwa około dwóch miesięcy. Ja właśnie patrzę na te krzywe epidemii i liczę okres bardzo dużej aktywności wirusa i wychodzi mi: Hubei - 29 dni, Hunan - 7 dni, Zheijang - 9 dni, Japonia - 20 dni, Korea Południowa - 13 dni. Na jaką krzywą patrzył dr Grzesiowski? Może inaczej definiował "bardzo dużą aktywność wirusa"? Ale przecież sam stwierdził, iż: Liczba zakażonych rośnie dość szybko. Wcale nie! Proszę nie szerzyć paniki. W poniedziałek mieliśmy siedemnaście przypadków zachorowań, we wtorek dwadzieścia jeden. W środę łącznie dwadzieścia pięć, czyli wzrasta o kilka przypadków dziennie, a nie kilkaset. Więc proszę nie używać słów, które nie pasują do rzeczywistości - liczba zarażonych koronawirusem na razie szybko nie wzrasta, 25 nowych przypadków w kraju o 38,5 mln ludności w ciągu doby to nie jest nawet wzrost "dość szybki". Rozumiem zatem, że 80 przypadków dziennie w Japonii to też mało. No i kluczowe !!! W jednym sezonie jesienno-zimowym grypa atakuje około 10 procent mieszkańców planety, a ten wirus ma potencjał dwukrotnie wyższy, więc łatwo policzyć, że to będzie 20-25 procent populacji. 70 procent to wizja apokaliptyczna, nie wiem, kto to wymyślił! Realistycznie - choroba pojawi się u 20-25 procent ludzi, biorąc pod uwagę, że koronawirus ma dwukrotnie większy potencjał niż wirus grypy - to czysta matematyka. Zatem zaczekajmy do końca sezonu. Wprawdzie nie wiem, jak określić sezon w przypadku wirusa, który ponoć sezonowości nie podlega, ale przyjmijmy, że kończy się 31 sierpnia, a od września zaczyna się nowy. No więc ja stawiam, że na koniec sierpnia będziemy mieć 0,5 - 2 promila mieszkańców Polski, dotkniętych w potwierdzony sposób chorobą COVID-19. Tak mi wynika z analizy szeregów czasowych w innych krajach. Dr Grzesiowski twierdzi, że 20-25%. Jak myślę - Ciekawy uważa, że uprawiam pseudonaukowy bełkot, a dr Grzesiowski prezentuje naukową wiedzę. No to zaczekajmy do sierpnia. Tym razem chciałbym być dobrym prorokiem.
  17. Koronawirus

    Secesjonisto, wynika z tego bardzo wiele. Otóż z azjatyckich doświadczeń (tylko tam możemy mówić o w miarę pełnym przebiegu epidemii) można stwierdzić, że jeśli po wcześniejszym wykładniczym wzroście liczby potwierdzonych przypadków pokonanie kolejnego progu zajęło 5 dni lub więcej, to był to ostatni próg (Hunan, Zheijang, Japonia, Korea wśród krajów, przeze mnie obserwowanych, lub przedostatni (Hubei). No i XII próg osiągnięto tylko w Hubei. Nie wiem, kto i kiedy wprowadził "modelowanie jednowymiarowe", czyli oparte wyłącznie na danych o przebiegu jakiegoś zjawiska w czasie, bez wnikania w związki przyczynowo-skutkowe. Wiem, że jest ono powszechnie stosowane i daje niezłe rezultaty, szczególnie tam, gdzie mamy zbyt wiele zmiennych niezależnych, by je przyczynowo-skutkowo ogarnąć i jeszcze to zapisać w postaci układu równań. Dlatego obserwowanie tempa pokonywania kolejnych progów jest bardzo interesujące. Obecnie w optymistycznej sytuacji jest Iran (IX próg), Norwegia (X próg) i Islandia (XI próg). Przypuszczam, że dla tych krajów próg ten jest ostatnim lub przedostatnim. Oczywiście, o ile nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, jak wzmiankowana całkowita rozsypka służby zdrowia i społecznej dyscypliny w Iranie. Na podstawie tych analiz ponad tydzień temu przewidziałem, że do końca dzisiejszego dnia będziemy mieć pewnie około 400 potwierdzonych przypadków, a minimum 200. Wiemy już, że więcej niż 200, a do ilu dociągniemy do wieczora - oby jak najmniej. Coś przeoczono i coś zrobiono zbyt późno. Bo ta moja analiza szeregów czasowych wskazuje, że tam gdzie przekroczono próg IV, to osiągnie się V, VI albo i XII. A każdy próg to dwa razy więcej chorych. Więc jak próg IV przekroczyły Włochy 28 lutego, to nazajutrz na granicy włoskiej we Francji, Szwajcarii, Austrii i Słowenii powinny się pojawić kontrole sanitarne i kierować osoby z temperaturą powyżej 38°C i współpasażerów na test i ewentualną kwarantannę. W Niemczech próg ten został przekroczony 5 marca, więc kontrola na naszych granicach powinna się pojawić w piątek 6 marca - o ile pamiętam, pojawiła się dopiero 10 marca we wtorek, a i to nie na wszystkich przejściach i obejmowała wtedy wyłącznie autobusy. Z kolei zamknięcie np. sklepów odzieżowych w galeriach handlowych uważam za zupełnie pozbawione sensu. Z drugiej strony podpowiedziałbym naszej władzy, żeby przypomniała wszem i wobec treść uzasadnienia wyroku SN dotyczącego sprzedaży alkoholu przez Internet. Cytuję z pamięci "jeśli płatność odbywa się w lokalu klienta, to należy przyjąć, że tam nastąpiła sprzedaż". Zatem nie ma przeszkód, żebym napoje alkoholowe nabył przez Internet z dostawą na próg, jeśli zapłacę z góry przelewem na konto. Forma tym bardziej godna polecenia, że wtedy nie ma potrzeby kontaktu nabywcy z kurierem. Podejrzewam, że 99% przypadków łamania przymusowej kwarantanny lub dobrowolnego odosobnienia wynika z potrzeby nabycia flaszki lub krzynki. Czy będzie źle czy bardzo źle? Generalnie osoby przed 40., niemające takich chorób jak nadciśnienie, choroba wieńcowa, choroby układu immunologicznego, cukrzycy czy niewydolności nerek itp. nie mają za bardzo powodów się o siebie lękać. Tylko że pewnie mają bliskich, spełniających powyższe kryteria, których chcieliby mieć jeszcze trochę.
  18. Koronawirus

    Powiedzmy tak: gdyby służba zdrowia w Iranie całkowicie padła, to znaczy przestała przyjmować nawet najcięższe przypadki do szpitala, prowadzić testy, wyznaczać kwarantanny, a mieszkańcy Iranu nic by sobie z epidemii nie robili, to podane liczby wydają mi się całkiem realne. Zważywszy, że w Iranie mieszka ponad 80 mln ludzi, daje to niespełna 5% zachorowań i 4,3% przypadków śmiertelnych. Dla porównania, pan dr nauk medycznych, linkowany przez Ciekawego, przewiduje w Polsce 20% zachorowań w pierwszym sezonie.
  19. Koronawirus

    A reszta załogi wciąż ta sama, czy też dostali podmiankę? W wyniku osiągnięcia tego poziomu dostaliśmy pewien materiał do porównań. Mamy dwa skrajne warianty przebiegu epidemii w krajach, gdzie ona wystąpiła, oba dotyczą prowincji chińskich, nota bene sąsiadujących ze sobą - Hubei i Hunan. Przebieg podobny do Hunan miały też trzy inne prowincje Chin. Pozostałe epidemii się ustrzegły. W pozostałych 22 analizowanych przeze mnie krajach przebieg epidemii kształtuje się tak pomiędzy modelem Hubei i modelem Hunan, z wyjątkiem Japonii, Malezji, Australii, gdzie przebiega to całkiem inaczej. No i może Islandii, gdzie na początku było gorzej, niż w Hubei. -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Pesymistyczny wariant to HUBEI. Wg niego szczyt nowych zachorowań w Polsce nastąpi w tygodniu 4-10 kwietnia, kiedy możemy się spodziewać ok. 20 tysięcy nowych przypadków tygodniowo. Następny tydzień to już 1/3 tego najgorszego. Maksymalna liczba chorych wyniesie trzydzieści parę tysięcy i będzie to ok. 15 kwietnia. Umrze ponad 2 tysiące ludzi. Dopiero w drugim tygodniu maja liczba zachorowań spadnie poniżej 10 dziennie. Optymistyczny wariant to HUNAN. Wg niego najwięcej nowych zachorowań w Polsce będzie w przyszłym tygodniu, 17-23 marca i możemy się spodziewać ok. 250 nowych przypadków. Następny tydzień to jednak nadal 2/3 tego najgorszego. Maksymalna liczba chorych wyniesie niespełna 400 osób i będzie to ok. w ostatnich dniach marca. Nikt już więcej nie umrze. Na początku kwietnia liczba zachorowań spadnie poniżej 10 dziennie, a w drugiej połowie kwietnia nowych przypadków może już nie być. ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------ No cóż, w optymistyczny wariant HUNAN to już trudno uwierzyć. Trzeba było zamknąć granice z Niemcami, Czechami i Słowacją najpóźniej 5 marca, gdy sytuacja w Niemczech wyraźnie wymknęła się spod kontroli. Pytanie, jak bardzo od niego się oddalimy. Mimo wszystko podkreślę, że w wariancie HUBEI liczba potwierdzonych przypadków (zachorowań) nie osiągnęła nawet 1,2 promila ludności (!!!), na Islandii to teraz 0,5 promila, we Włoszech - 0,4 promila. Z drugiej strony tak, jak wiemy już, że sytuacja dziś w Europie jest o wiele gorsza, niż w styczniu czy lutym w Chinach, nikt nam nie zagwarantuje, że u nas nie będzie znacznie gorzej, niż w Hubei.
  20. Koronawirus

    Dla odmiany - od czego? To dziwne, ale mi też . Czyli od jutra będziemy mogli porównywać przebieg epidemii do sytuacji w prowincji Hubei.
  21. Koronawirus

    Wirusolodzy i epidemiolodzy są dość ostrożni w wypowiedziach, czemu się nie dziwię, bo bać się należy efektu "przyszła wiosna, spotkajmy się na Starówce, epidemia nam już nie grozi". Ale trudno nie wiązać niewątpliwego zjawiska z klimatem, tym bardziej, że widać je już od zwrotnika Raka. Z tego co wyłowiłem z tekstów fachowców: 1. Wirus ma się najlepiej przy temperaturze +10°C. Pod koniec stycznia natknąłem się na informację, że udało się opracować metodę utrzymania aktywności wirusa przez kilka dni poza organizmem, poprzez umieszczenie wirusów w specjalnej mieszaninie białek, termostatowanych właśnie w tej temperaturze. Był to sukces, ponieważ dzięki temu do opracowywania leku lub szczepionki mogły się włączyć instytuty z amerykańskiego wschodniego wybrzeża. Kilka dni później problem znikł i wynalazek okazał się bezużyteczny. 2. Wirus ginie w temperaturze +60°C 3. W temperaturach >+20°C aktywność wirusa poza organizmem nieco się skraca, powyżej +25°C skraca się znacznie. Podobny efekt ma suche powietrze. Dzieje się tak dlatego, że lipidowe osłonki wirusa potrzebują wody, a w ww. warunkach woda szybciej paruje i kropla śliny czy innej wydzieliny szybciej wysycha, co niszczy wirusy. Tylko że szybciej, to i tak kilka - kilkanaście - kilkadziesiąt minut, a nie sekundy, więc zarazić się wciąż można, ale prawdopodobieństwo spada wraz ze wzrostem temperatury. 4. Także bezpośrednie działanie promieni słonecznych przyśpiesza parowanie, a promienie UV niszczą wirusa, choć znów to nie sekundy. Więc, jeżeli dociągniemy do wiosny, to sytuacja pewnie będzie się trochę poprawiać, ale pora roku radykalnego kresu epidemii nie sprawi. No i COVID powróci jesienią. Trzeba jednak dodać, że i inne uzasadnienia tej dysproporcji się pojawiają. Szczególnie w przypadku "czarnej Afryki" pojawia się pogląd, że brak potwierdzonych przypadków bierze się z braku testów.
  22. Koronawirus

    Mapka wygląda na codziennie aktualizowaną, tylko skąd żeś wziął 75%? Bo ja wczoraj zsumowałem potwierdzone przypadki w krajach na południe od Równika lub przezeń przecinane i wyszło mi 754 przypadków. Na ponad 145 tysięcy (wg tego samego opracowania) na całym świecie. Czyli na półkuli północnej mamy nie 75% potwierdzonych przypadków zachorowań, ale 99,5%. Słabo. Południową półkulę zamieszkuje jednak 11% ludzkości, czyli jest tam średnio 22 razy mniej przypadków na milion mieszkańców. Dokładniej - półkula północna ponad 144 tysiące przypadków na jakieś 6 900 mln, czyli 21 przypadków na milion, - półkula południowa 754 przypadki na 840 milionów, czyli 0,9 przypadku na milion. Zdecydowanie liczba ludności nie wyjaśnia tego zjawiska. Tym bardziej, że to na południowej półkuli są takie aglomeracje jak Rio de Janeiro, Sao Paulo, Sydney, Melbourne, Buenos Aires, a do państw, przecinanych przez Równik należą także Dżakarta i Santiago de Chile.
  23. Koronawirus

    Wszyscy trzej mamy rację . Ja analizowałem to jako ciąg geometryczny - jeśli następne podwojenie trwa dłużej, niż poprzednie, to tempo (geometryczne) zmalało i jest się z czego cieszyć, bo to pierwszy zwiastun poprawy. Na wyraźne zmniejszenie arytmetycznej liczby zachorować trzeba było zaczekać jeszcze dzeń-dwa, a może i trzy. Jednak maksymalną liczbę zachorowań (121 osób) odnotowano 28 stycznia. Wielokrotnie spotykałem się z wypowiedziami naszych epidemiologów i wirusologów o podobnej treści, tylko nie używali słowa "zainfekowani" tylko "mający kontakt z wirusem" czy coś podobnego i podkreślali, że kontakt oznacza także sytuację, że wirus dostał się do organizmu, ale organizm wytworzył przeciwciała i rzecz przeszła bezobjawowo, nie wywołując choroby. Informowali też, że takich przypadków jest zapewne wielokrotnie więcej, niż osób chorych, choć laboratoryjnie się tego nie bada, bo nie można przebadać wszystkich zdrowych ludzi na obecność przeciwciał. Biorąc pod uwagę prowincję Hubei, to - jeśli epidemia tam faktycznie się skończy na poziomie nieprzekraczającym 1,5 promila i nie wróci po zniesieniu restrykcji, to by oznaczało, że na 1 chorego przypadało ok. 400 osób, które wirusa "złapały", ale nie doszło do poważnej choroby i wykonania testu ani na gen wirusa, ani na przeciwciała. Jeśli to faktycznie o to chodziło w wypowiedziach Merkel, to mamy klasyczny przykład siana paniki poprzez rozpowszechnianie informacji niepełnej i wyrwanej z kontekstu, w czym, zapewne w dobrej wierze, nasz kolega Saturn wziął udział. Zapewne Jakober, znając język niemiecki, może pomóc w wyjaśnieniu, czy to o to chodziło, czyli de facto o precyzyjne znaczenie słowa "infekcja" w medycynie. Potocznie jest utożsamiane z chorobą, ale znalazłem taką definicję: Infekcja - wniknięcie drobnoustrojów chorobotwórczych do organizmu w wyniku uszkodzenia naturalnych barier chroniących. https://www.ekologia.pl/wiedza/slowniki/leksykon-ekologii-i-ochrony-srodowiska/infekcja W takim razie infekcja byłaby pojęciem szerszym, niż choroba, wywołana drobnoustrojami. Może mamy jakiegoś medyka na pokładzie?
  24. Koronawirus

    No a mądrość ludowa mówi, że lepiej na zimne dmuchać, niż się gorącym sparzyć. A tak bardziej (a nawet bardzo) poważnie chciałbym wszystkich przeprosić za wprowadzanie w błąd, bo wczoraj utożsamiałem potwierdzenie COVID-19 z zarażeniem COVID-19, a to zupełnie inne rzeczy. Objawy choroby występują od 1 do 14 dni po zarażeniu, średnio po siedmiu. Na potwierdzenie trzeba przyjąć jeszcze jeden dzień, czyli przeciętny chory, u którego potwierdzą covid jutro 12 marca, zaraził się w poprzednią środę 4 marca. Zatem - w drugą stronę patrząc, liczba potwierdzonych przypadków dziś stanowi jedynie ułamek liczby zarażonych, którzy średnio zachorują w przyszłą środę, a do statystyk potwierdzonych przypadków trafią w czwartek 19 marca. Jak mały ułamek? Tak jak wczoraj pisałem, i dziś mi się to potwierdziło po analizie kolejnych państw, liczba potwierdzonych przypadków w wielomilionowych państwach podwaja się na tym etapie co dwa dni, lub szybciej. Zdarzają się wyjątki, ale rzadko. Więc jeśli dziś na godzinę 10:51 WHO raportuje w Polsce 25 przypadków, to pojutrze w piątek będzie ich 50, w niedzielę 100, we wtorek 17 marca 200, a za 8 dni, w czwartek 19 marca - 400 potwierdzonych przypadków. Tego należy się spodziewać, bowiem tych 400 osób już dziś jest zarażonych i nic na to już nie można poradzić. Obym się mylił, oby było tylko 200. Ale tak statystycznie rzecz biorąc, jeśli w Poznaniu wczoraj był 1 potwierdzony przypadek, to zarażonych pewnie było kilkunastu. A do wyboru mamy wariant Hubei i wariant Hunan (oraz kilku innych prowincji). Prowincje te mają mają 58-67 mln mieszkańców, czyli coś jak Włochy i Hiszpania. HUBEI. Opierając się na doniesieniach medialnych (innych mi brak) w prowincji Hubei pierwsze zarażenia nowym wirusem odkryto pod koniec grudnia, ale dość długo sprawę lekceważono. Aż 21 stycznia liczba potwierdzonych przypadków przekroczyła 4 na milion mieszkańców. Mniej więcej wtedy wprowadzono ostre restrykcje, raczej trudno wyobrażalne w Europie, ale było już za późno, bo zarażonych było pewnie 16 razy więcej osób. Więc w 9-10 dni i tak doszli do 7 tysięcy potwierdzonych przypadków. Ale potem szło wolniej i dziś mają prawie 68 tysięcy potwierdzonych przypadków, wciąż pojawiają się nowe (ale dziś w tempie 400 tygodniowo, a nie 4000 dziennie), a liczba chorych maleje, choć wciąż to ponad 15 tysięcy ludzi. Obostrzenia trwają już prawie 2 miesiące i końca nie widać. HUNAN Ta prowincja miała trochę czasu na przygotowania, choć pierwszy przypadek pojawił się już 21 stycznia i wkrótce wprowadzono drastyczne restrykcje. I tak za późno, bo pewnie już wtedy były tam setki zarażonych, więc najpierw liczba potwierdzonych przypadków rosła w tempie geometrycznym i 30 stycznia osiągnęła 277, czyli przekroczyła próg 4 przypadki na milion. Ci ludzie pewnie już byli zarażeni 21 stycznia. Jednak potem tempo zaczęło spadać i poziom 8 przypadków na milion przekroczono dopiero po 6 kolejnych dniach. Zaś poziomu 16 przypadków nie nie dotknięto. W ciągu ostatnich 4 tygodni odnotowano tylko 14 nowych przypadków, od 29 lutego do 11 marca - żadnego, a chorych pozostało tylko 19 osób, zmarły 4 osoby. Po trzech tygodniach obostrzeń problem został zażegnany i w Chinach obawiają się tylko przyjazdu zarażonych z Europy(w pozostałych prowincjach było podobnie, jak w Hunan, lub lepiej), bo Hubei jest nadal obłożona blokadą. Więc wybierajmy. Ja wolę wariant Hunan.
  25. Koronawirus

    Żeby jakoś przeanalizować przebieg rozpowszechniania się wirusa przeanalizowałem kilka krajów lub regionów: chińskie prowincje Hubei (58,5 mln mieszkańców), Henan (105 mln), Zheijang (51 mln) i państwa Japonia (125 mln), Korea Płd. (52 mln), Iran (81 mln), Włochy (61 mln), Niemcy (83 mln) i Islandia (0,36 mln). Brałem pod uwagę liczbę potwierdzonych przypadków na milion mieszkańców i wyznaczyłem 12 progów, z których każdy następny jest dwa razy wyższy od poprzedniego. Dzięki temu można stwierdzić, że jeśli przekroczenie ostatniego progu zajęło więcej dni, niż dotarcie od pierwszego do poprzedniego, to znaczy, że tempo zarażeń maleje. Za pierwszy, niejako startowy próg przyjąłem 0,5 przypadku na milion, czyli sytuację, w której właśnie się znajdujemy. A potem kolejno (w nawiasach podaję liczby w przypadku Polski): II - 1 przypadek na milion (38), III - 2 (77), IV - 4 (154), V - 8 (307), VI - 16 (614), VII - 32 (1 229), VIII - 64 (2 458), IX - 128 (4 915), X - 256 (9 830), XI - 512 (19 661) XII - 1024 (39 322). XIII progu jeszcze nigdzie nie osiągnięto i oby tak zostało. Próg IV ma pewne szczególne znaczenie, bo wygląda na to, że jak się go przekroczy, to przed VI się nie zatrzyma, choć Niemcy mają teoretycznie szansę. Poza tym dla prowincji Hubei mam dane od progu IV wzwyż. I tak poza Hubei przejście od I do IV progu zajęło: Henan - 5 dni, Zheijang - 5 dni, Japonia - 11 dni, Korea - 12 dni, Iran - 8 dni, Włochy - 4 dni, Niemcy - 6 dni, Islandia - 2 dni. Kolejny, V próg przekroczono w Hubei - 3 dni, Henan - 6 dni, Zheijang - 2 dni, Japonia - 16 dni, Korea - tego samego dnia, Iran - 1 dzień, Włochy - 1 dzień, Niemcy - 2 dni, Islandia - 1 dzień. Więc w prowincji Henan i w Japonii tempo zmalało, ale w pozostałych znacznie wzrosło. Dalej robi się ciekawie. Bo VI rubież pękła w Islandii tego samego dnia, we Włoszech - nazajutrz, w Hubei, Korei i Iranie - po 2 dniach, a w Zheijang - po 5 dniach. Natomiast w Henan, Japonii i Niemczech - wg stanu na dziś. 10 marca godz. 8:00 - nie pękła. W Niemczech pewnie pęknie jak nie dziś, to jutro, w Japonii - trudno powiedzieć, a w prowincji Henan - wszystko wskazuje, że nie pęknie. Kolejny próg (VII, 32 zarażenia na milion) Iran i Islandia pokonały w 1 dzień, Hubei w 2, Włochy w 3, a Korea w 4 dni. Prowincja Zheijang zatrzymała się przed tym progiem. Próg VIII - pokonanie go zajęło Islandii 1 dzień, Włochom, Korei i Hubei - 2 dni, Iranowi - 4 dni. Próg IX - Hubei i Islandia pokonały w 3 dni, Włochy - 4 dni, Korea - 5. Próg X osiągnęła tylko prowincja Hubei w 3 dni, XI - w 6 kolejnych dni, XII - w następnych 8 i wygląda na to, że XIII nie sięgnie. Podobnie jak w prowincjach Hunan i Zhaijang, lub lepiej, przebiegała sytuacja we wszystkich pozostałych prowincjach Chin, więc władze państw UE powinny błagać Chińczyków o informacje, jak tego dokonały, i zastosować te same metody. Obawiam się, że zakaz imprez masowych to o wiele za mało. A stawką jest - rozsądnie rzecz biorąc - 600 tysięcy chorych i 25 tysięcy zmarłych w skali samej UE. A nie można wykluczyć scenariuszy, które dziś zdają się być nierozsądne. Ps. Rektor UW zamknął uniwersytet do 14 kwietnia.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.