jancet
Użytkownicy-
Zawartość
2,795 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez jancet
-
Przyznaję, że nie rozumiem... Nie wiem, czy już demonstrowali w Moskwie, ale chyba mają zamiar objechać wszystkie stolice środkowej i wschodniej Europy, więc jak najbardziej w Moskwie chcą się pojawić. Odwagi to raczej nie wymaga żadnej, bo jednak wydźwięk tej demonstracji antyputinowski w żadnym razie nie był. Co do mojego "uczulenia" na walkę klas, to - choć uważam koncepcję walki klas jako główną siłę sprawczą historii za błędną, to uczulenia faktycznie nie mam. Chętnie bym podyskutował z jakimś marksistą na ten temat. Tyle, że raczej się nie da, bo zaraz pojawiają się wątki poboczne - np. bieda w krajach III świata z różnymi dziwnymi danymi, których zweryfikować się nie da, a nawet gdyby się dało, to co z tego. Np. że Kilkuset miliarderów ma majątek taki sam jak 2,5 miliarda najbiedniejszych ludzi na świecie. Łączny dochód 200 najbogatszych ludzi na świecie w 1999 roku był równy ok. 1 biliona dolarów, podczas gdy łączny dochód 582 milionów ludzi żyjących w 43 najmniej rozwiniętych gospodarczo krajów świata wynosił 146 miliardów. No bo dobra, niech tak będzie, ale co z tego wynika. Czy każdy z tych 200 najbogatszych, zarabiający średnio 5 miliardów dolarów, zżera w związku z tym 60 tysięcy ton ziemniaków dziennie i dlatego ich brakuje w regionie "Azji i Pacyfiku"? A może żywi się tylko homarami? I tak musiałby ich zżerać ponad 25 tysięcy dziennie. Nie. Ten miliarder nawet jednego promila swych dochodów nie przeznacza na swą osobistą, bieżącą konsumpcję. Nie zżera. On tę kasę wydaje lub inwestuje, dzięki czemu na świecie głoduje tylko 790 milionów ludzi, a nie trzy miliardy. Ten jego dochód jest pojęciem czysto wirtualnym, podobnie jak majątek. Nie trzyma tych miliardów w dębowej skrzyni, tylko ma akcje i obligacje, no może też lokaty lub kupuje opcje. Piszesz, Fraszko, że kilkuset miliarderów ma majątek taki sam jak 2,5 miliarda najbiedniejszych ludzi na świecie. Przyjmijmy, że tych miliarderów jest 500 i każdy z nich ma po 10 miliardów dolarów. Jak byśmy to rozdzielili na te 2,5 miliarda, to każdy nędzarz dostałby 2 tysiące dolarów. Mnóstwo, a nawet wiele mnóstw. Tyle że to nie będą banknoty, tylko - powiedzmy - akcje General Electric. Po co głodnemu dziecku w Sudanie akcje GE ?
-
No cóż - postawiłem całą skrzynkę piwa (znaczy 40 zł) dla kogoś, kto wykaże, że Pan Kandydat Duda nie kłamie w swej wyborczej kampanii. Choć wiele osób się wypowiadało, jednak żadna z tych wypowiedzi nie dotyczyło kwestii zasadniczej. Okazało się, że kandydat Duda jednak kłamał, mówiąc o pewnych wskaźnikach ekonomicznych, które wg. niego były katastrofalne, a tak naprawdę były nader korzystne. Duda jest kłamcą. To już jest udowodnione - skrzynka piwa nadal czeka !!!
-
Łojzicku !!! Ja tylko zrelacjonowałem pewną demonstrację. To, co mi się w niej bardzo, naprawdę bardzo podobało, to to, że nawet nie próbowali wprowadzić jakichkolwiek utrudnień w codziennym życiu mieszkańców Warszawy. Przyznaję, że twardych danych nie mam, ale - o ile wiem ze środków masowego przekazu - organizacje demonstrujące zwykle domagają się wydzielonego pasa jezdni, obstawy, etc, etc. Może nie zawsze da się sparaliżować Warszawę, ale zawsze da się spróbować. Ci zaś bardzo sympatycznie maszerowali po chodniku, nikomu żadnych utrudnień nie powodowali, wręcz przeciwnie, przygrywając na swych instrumentach dętych powodowali, że ci nadęci ponuracy (tacy jak ja) z groźną miną oczekujący na następny autobus (i dlaczego go nie ma, a miał być), choć na chwilę się uśmiechnęli.
-
Jak żyło się gospodyniom domowym w okresie międzywojennym?
jancet odpowiedział pannakatarzyna → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
No cóż, okresu międzywojennego nie pamiętam. Natomiast ośmieliłem się złożyć dość obszerną relację z życia w pewnym gospodarstwie z lat 70-ych, ponieważ stosowane tam rozwiązania były bardzo konserwatywne i w zasadzie bardzo niewiele od 39 roku się tam zmieniło. Prawna właścicielka tego gospodarstwa, Maria Morawska, bynajmniej się nią nie czuła. Dla niej faktycznymi właścicielami byli Junek i Dziunia, czyli prof. Jan Stanisław Bystroń i jego żona, Jadwiga z domu Morawska (chyba), oboje już dawno nieżyjący. Więc wszystko pozostawało po staremu. Jak usechł wielki wiąz przed domem (tzw. holenderska zaraza wiązów), to nie został ścięty, bo "Junek tak to drzewo lubił". Może to i dobrze, bo pójdźka na nim zamieszkała. Opisuję gospodarstwo bardzo nietypowe, bo jego właścicielami była miejska inteligencja, a rola czy sad to była tak naprawdę tylko taka zabawa. Mimo tego udogodnień dla gospodyni domowej, czy w ogóle - dla mieszkańców, tam wiele nie było. Oczywiście - solidna, murowana ubikacja z bardzo głęboką, ocembrowaną kloaką i dwoma "oczkami" to w latach 30-ych był wyraz nowoczesności. Minister "Sławoj" Składkowski usiłował przepisami i karami zmusić chłopów do zbudowania byle budki z oczkiem (na cześć ministra zwanych "sławojkami"), a tu cała budowla. Nota bene jeszcze w latach 70-ych na Kurpiach Zielonych zetknąłem się z gospodarstwami, gdzie sławojki nie było, chodziło się za stodołę. Wprowadzano też inne udogodnienia - wszystko to przed wojną - np. kanalizację domową. Dziś trochę nie rozumiemy sensu kanalizacji bez wodociągu, a wodociągu wówczas tam nie było, jednak zamontowano co najmniej dwa zlewy, jeden na parterze, drugi na piętrze. W domu obowiązywał dwukubłowy system higieny. To znaczy jeden kubeł był na wodę czystą, którą wykorzystywano do mycia się, a drugi na wodę brudną. Jeśli ktoś w nocy odczuł "małą potrzebę", to siusiał wprost to tego kubła na wodę brudną. Za mojej pamięci nocniki wciąż istniały, ale raczej nikt dorosły ich nie używał. Za "dużą potrzebą" szedł jednak do ubikacji. Fakt, że bywałem tam tylko w cieplejszej części roku, jak było zimą - nie wiem. Opróżnienie brudnego kubła poprzez wylanie jego zwartości do zlewu było zdecydowanie łatwiejsze, niż znoszenie go z 1. piętra na dół. Dla osoby w kuchni możliwość wylania pomyj itp. wprost do zlewu też stanowiło sporą wygodę. Gdzieś na przełomie lat 50-ych czy 60-ych na potrzeby prof. Bystronia podłączono do tego systemu nawet wannę!!! Profesor był w tym czasie po wylewie, w zasadzie sparaliżowany, zapewne wanna miała mu umożliwić wyjazdy na Siedliska, ale nie wiem, czy kiedykolwiek z niej skorzystał. Ten system mini-kanalizacji działał do początku lat 70-ych. Potem coś się zapchało i już nie był używany. W każdym razie w latach 30-ych to była sama nowoczesność !!! Innym ciekawym pomysłem z la 30-ych było wzniesienie tzw. "budynku". Być może wtedy miał jakąś sensowną nazwę, ale za mojej pamięci określano go już tylko jako "budynek". Budynkiem niewątpliwie to było, ale dość szczególnym. Obiekt był duży, tak na oko 100-150 m kw. Był zagłębiony w gruncie na jakieś 2 metry, niczym jakaś ogromna piwnica. Tyle że dach był nieizolowany, kryty papą, a ok. połowy jego południowej połaci zajmowały... szyby. Prawie jak szklarnia. Latem było tam raczej bardzo gorąco. Zimą - nie wiem. Do czego miał służyć ten obiekt - nie mam bladego pojęcia. Nadawałby się na pieczarkarnię - ale przedwojenni właściciele zdecydowanie o tym nie myśleli. Dojrzewalnia owoców? Może... Więc co to było? To jest taka zagadka z młodości, która mnie wciąż dręczy. Może gdzieś budowano takie obiekty i ktoś coś o nich wie? -
Mimo iż zarabiam dziś sporo mniej, niż w 2007, nadal na tyle dużo, żeby te 40 zł wydać dla zabawy. Nawet niecałe, bo ostatnio "Tyskie" i "Żubra" kupiłem za 1,99 zł flaszka (+ kaucja 0,35 zł, ale tą odzyskać da się) Jednak aby wygrać te 40 zł, trud wykazania, że to, co Ci się zdaje, należy do Ciebie. Masz wykazać, że faktycznie siła nabywcza przeciętnego wynagrodzenia spadła, i jeszcze, że spadła u nas silniej, niż średnia unijna. Jakbyś miał z tym kłopot, to podpowiem, że potrzebne dane znajdziesz tu: http://ec.europa.eu/eurostat/data/database . Ceny to prices (prc), a zarobki to earnings (ern).
-
Dane zaczerpnąłem stąd: http://appsso.eurostat.ec.europa.eu/nui/show.do?dataset=earn_nt_net〈=en Niewątpliwie nie są zgodne z danymi o średnim miesięcznym wynagrodzeniu, podawanymi przez GUS. Różnica podstawowa polega na tym, że GUS podaje kwoty brutto, a Eurostat - netto. Do międzynarodowych porównań mogą służyć jedynie kwoty netto - po odliczeniu podatku i obowiązkowych składek na ubezpieczenia społeczne. Ale nawet wtedy pozostaje niezgodność. Wynagrodzenie netto trzeba liczyć przy pewnych założeniach, na tej stronie Eurostatu założenia netto są następujące: "single person without children, 50% AW". Znaczy obciążenia obliczono dla singla, rozliczając się wraz z mniej zarabiającym małżonkiem można sporo zyskać. Natomiast o co chodzi z "50% AW" to ja już nie wiem. Można sobie wybrać "100% AW" - liczby będą inne, ale tendencja taka sama. Dla "100%AW" wynagrodzenia w Polsce w latach 2007-2013 wzrosły o 21%, przy średniej z 27 państw UE - 7%. Ponadto Eurostat mógł nie przeliczać wynagrodzeń na pełny etat, a także mógł uwzględniać umowy śmieciowe. Nasza pozycja w rankingu też się nie zmienia: jesteśmy przed Bułgarią, Rumunią, Litwą, Węgrami i Łotwą, ale za Słowacją, Czechami i Estonią. Więc nie wiem, o co kruszyć kopie? Trend taki sam, ranking taki sam - metodyki najwyraźniej odmienne. Ja to się cieszę z tego, że Eurostat jednak liczy po swojemu, a nie tylko przelicza dane z poszczególnych krajów na euro. Zyskał dzięki temu większą wiarygodność.
-
Małżeństwa magnatów ze szlachtą niższą
jancet odpowiedział Tiva → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Oczywiście masz rację. Co nie zmienia faktu, że rodów książęcych w Rzplitej było bardzo niewiele i ograniczenie pojęcia "magnateria" do szlachty tytularnej byłoby w Polsce absurdem. Wynika z tego, że można było urodzić się szlachcicem na zagrodzie, a umrzeć wojewodą. No dobra - nie znam przykładu, żeby z zagrodowy szlachcic w jednym pokoleniu stał się wielkim magnatem, ale formalnie było to możliwe. Awans mógł się wydarzyć na skutek zasług polityczno-wojskowych, dobrze prowadzonych interesów, albo na skutek małżeństwa. Np. jak małżeństwo Jana Klemensa Branickiego z Aleksandrą Katarzyną Czarniecczanką. Od razu na kilku zagonach ! Na kilku zagonach to i pewnie, ale na kilu wioskach - to tak nie do końca. Granica była płynna. Z jednej strony wyznaczały ją stanowiska, z drugiej - majątek. Nigdy nie szukałem danych liczbowych, ale tzw. ordynacje dotyczyły chyba tylko kilku rodów magnackich - wg wiki w chwili I rozbioru było ich 6, z tego trzy radziwiłłowskie. Przy czym niekoniecznie całość dóbr spadkodawcy była objęta ordynacją. Wyłączenie dóbr z powszechnego prawa spadkowego dotyczy raczej tylko części dóbr dość niewielkiej części rodzin, uważanych za magnackie. -
Sądzę, że Eurostat uwzględnia umowy śmieciowe i na część etatu, bo jednak te żałosne tysiąc trzysta z hakiem odbiega od statystyk GUS, nawet po odliczeniu podatków i ZUS. Co do pozostałych zmiennych mam pytanie - pogorszyły się od 2007 roku, czy polepszyły?
-
Wiesz, jeżeli chodzi o wiarygodność wszelkich wielowymiarowych rankingów, to jest ona taka sobie. Zawsze można tak dobrać zmienne i takie nadać im wagi, żeby wyszło to, co wyjść powinno. Tak się po prostu robi. Parę lat temu opracowałem taką metodę, i choć nie weszła do międzynarodowej świadomości, to i tak zarobiłem na tym sporo. A założenie podstawowe było - musi dać wyniki zgodne z mym przeświadczeniem. No ale zakładajć, że "World Economic Forum" nie zmienił od 2007 roku metodyki budowania rankingu, to powiedz nam, jak się zmieniła ocena punktowa naszego kraju i jaki to miało wpływ na pozycję w rankingu od 2007 roku. Tyle, że podejrzewam, iż "World Economic Forum" co roku zmienia metodykę, co czyni takie porównanie niemożliwym.
-
Jancet kiedyś napisał - a nie wziął tego z sufitu, tylko z Eurostatu, że "Średnie wynagrodzenie netto w Polsce w 2014 roku wyniosło 3902 euro". Podkreślam - średnie wynagrodzenie w roku. Nie średnie wynagrodzenie miesięczne, tylko w roku. W swej arytmetycznej biegłości Secesjonista zapomina o działaniu "x 12". Co, zważywszy na nader wysokie standardy, których domaga się od innych, nader mnie zadziwia. Tego to już zupełnie nie rozumiem. Dwa czy trzy dni temu Secesjonista przekonywał mnie, że wynagrodzenie 6-8 zł za godzinę jest w Polsce typowe. A kiedy się z tym zgodziłem i podałem, że dane Eurostatu jego tezę potwierdzają, to nagle zaczyna się z tym nie zgadzać, a nawet swą własną tezę uznaje za śmieszną ???
-
Małżeństwa magnatów ze szlachtą niższą
jancet odpowiedział Tiva → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Co do związków magnaterii ze szlachtą kilkuwioskową (znaczy bardzo bogatą), to pamiętajmy, że magnateria nie była żadną formalnie ustanowioną warstwą stanu szlacheckiego. Prawo do tytułu książęcego mieli tylko Rurykowicze i Giedyminowicze, Piastowicze wymarli wcześniej. Żadne inne tytuły w Rzplitej nie były oficjalnie stosowane, wprawdzie ktoś tam mógł dostać od cesarza hrabiowski czy baronowski tytuł, ale w przedrozbiorowej Rzplitej się z nim raczej nie obnosił. W zasadzie za magnaterię uważano przedstawicieli tych rodzin, którzy mieli choćby i drążkowe miejsce w senacie, z wyłączeniem biskupów . Mówiono z szacunkiem "senatorski ród". Ale taki drążkowy senator niekoniecznie musiał być bogatszy od swego sąsiada posesjonata, choć bez politycznych ambicji. No i krzyżowali się ci z "senatorskich rodów" z bogatszymi posesjonatami bez szczególnych zahamowań, co nota bene powodowało, iż magnateria nie stała się do końca Rzplitej warstwą zamkniętą. Wzmiankowana przez Gregskiego Komorowszczanka nie dlatego straciła życie, że nie była z magnackiego rodu, bo formalnie takie nie istniały, ale raczej dlatego, że była z rodziny niezamożnej, zaś przede wszystkim dlatego, że jurny synek z despotycznym tatusiem sprawy należycie nie omówił. Raczej to sytuacja wyjątkowa, niż pospolita, pewnie dlatego pamięć o tym wciąż istnieje. Sytuacja się trochę zmieniła już po I rozbiorze. Jak wiadomo, cesarz zgarnął wielki kawałek tortu, Galicją zwany, więc postanowił naszą szlachtę i magnaterię udobruchać, nadając im arystokratyczne tytuły. I tak każdego senatora cesarz ustanowił hrabią, a choćby i jednowioskowy szlachcic został baronem. Wprawdzie cesarz Rosji żadnych tytułów arystokratycznych nie rozdawał, a król Prus oględnie i raczej tylko zasłużonym, ale i tak tytularna arystokracja przedyfundowała przez granice do wszystkich zaborów. Trochę jeszcze namieszał Napoleon, który tytuł barona nadawał wyłącznie za zasługi, nawet nieposesjonatom, a może i nie szlachcicom. Więc w XIX wieku arystokracja uzyskała oficjalną dystynkcję od zwykłej szlachty. Czy to powstrzymywało od małżeństw z przedstawicielami niearystokratycznych rodzin? Chyba nie za bardzo. A w końcu i Rotschild został baronem... -
Spokojnie, Secesjonisto. Nawet jeśli największą grupą osób, ubiegającą się w Polsce o azyl polityczny, byli Rosjanie, to uchodźcami mogą okazać się też ci, którzy ubiegają się o wizę turystyczną, Kartę Polaka, wizę pobytową czy o przyjęcie na wyższą uczelnię. Jeśli chodzi o to ostatnie, to wg moich skromnych obserwacji, stosunek obywateli Ukrainy do obywateli Rosji ma się jak 100:1 .
-
A kiedykolwiek miał możliwość podjęcia takiej decyzji? W 39 może by i chciał, ale Beck z Mościckim i Śmigłym nie chcieli. A 3 września było "po ptokach", bo Wielka Brytania wypowiedziała Niemcom wojnę. I się nie udało. W 40 roku też zapewne chciał, ale Churchill nie chciał. W związku z tym Hitler przyjął odwrotną koncepcję, że najpierw wykończy Wielką Brytanię, a potem zajmie się ZSRR. Tylko, że się znów nie udało. No to Hitler - zachowując się logicznie, choć może nierozsądnie przyjął koncepcję trzecią - zaatakować ZSRR. Jak się skończyło - wiemy.
-
Nie za bardzo wiem, o jakie zadłużenie chodzi? O zadłużenie osób fizycznych, czy, jak się to raczej określa - gospodarstw domowych? Czy chodzi o zadłużenie państwa? W każdym razie warto, byś poszukał danych, bo obie kwestie są bardzo interesujące. Bardzo ciekawe informacje. Chciałbym, by było lepiej. Choć jeśli Katar jest tylko trochę lepszym miejscem do inwestowania, to może nie jest źle. A co do Rumunii to przeciętny pracownik w tym kraju zarobił w 2013 roku 2158 euro, daje to cca. 750 zł miesięcznie, co przy naszych 1320 zł jest kwotą nader skromną. Natomiast tak niskie koszty pracy są korzystne dla inwestorów. Może byśmy prześcignęli i Katar, np. obniżając płacę minimalną. Ale czy naprawdę o tym marzymy? Jancecie, jest to zdanie tajemnicze. Zupełnie nie wiem o co chodzi, ale jako dobry kolega jestem z Tobą. Bardzo dziękuję i przepraszam, miałem mało czasu. Chodzi mi o to, że przeglądając dane z Eurostatu, znalazłem pewną zmienną bardzo niepokojącą. Mianowicie emigracja, która po 2007 roku stała się znacząco wyższa, niż była wcześniej. Zagadnienie warte jest głębszej dyskusji, którą postaram się zainicjować. Ale - przyjmując wstępnie, że emigracja jest zjawiskiem złym (choć są tu pewne wątpliwości) i że w Polsce nasiliła się bardziej, niż w innych krajach UE, byłbym zdobywcą ufundowanej przez siebie nagrody :thumbup: . Skrzynkę piwa z radością od siebie przyjmuję, ale żeby nie psuć zabawy, obiecuję ją postawić także następnemu uczestnikowi, który znajdzie kolejną taką zmienną. Znaczy, że zabawa wciąż trwa i moja nagroda jest nadal aktualna.
-
Z jakiego piedestału? Panom "z ochrony" mówię dzień dobry, przybijam piątkę (znaczy, jeśli rozmawiamy przez szybkę, to nie przybijam), wymieniamy kilka zdań na temat "jak leci", biorę klucz i tyle. To "outsourcing", więc nie powiedzą. Nie wiem, czy są na pełnym etacie. Jeśli tak, to więcej. Z grubsza się orientuję w wynagrodzeniu innych osób, pracujących w tej firmie, co ja. Wszyscy zarabiają powyżej średniej. A ja myślę, że to Secesjonista oderwał się od arytmetyki i zdrowego rozsądku. Przykre. Czy Secesjonista jest usatysfakcjonowany? Bo chciałbym znaleźć chwilę czasu na rozmowę z innymi interlokutorami.
-
Nie wiem. Jak Secesjonista ciekawy, niech takich danych poszuka. Też nie wiem. I - szczerze mówiąc - nie bardzo wiem, wg jakiej metodyki.
-
6 zł na godzinę przy ww. kursie euro i licząc 175 godzin pracy w miesiącu daje 3028 euro. 8 zł na godzinę przy powyższych założeniach daje 4038 euro. To już powyżej średniej. Przerażające. Ale ja nie piszę o tym, czy wg Eurostatu jest u nas świetnie, czy fatalnie. Jest źle i to bez Eurostatu wiemy. Pytam się o to, czy od 2007 roku się poprawiło, czy pogorszyło, i to na tle średniej UE.
-
Jak już pisałem, średnie wynagrodzenie w Polsce netto wynosiło wg Eurostatu 3902 euro. Co - przy kursie średnim NBP euro do złotówki z 30 czerwca 2014, wynoszącym 4,16, daje średnie miesięczne wynagrodzenie w wysokości 1353 zł.
-
Nie myślałem, by Secesjonista szczerze oczekiwał odpowiedzi. Brałem to za zwroty erystyczne, które mają na celu odwrócenie uwagi czytelników od istoty problemu.Ale za chwilkę spróbuję. Czyżby zadane przeze mnie pytanie było dla Secesjonisty zbyt skomplikowane? Przypomnę, że chodziło mi o to, czy ktoś zna jakąś zmienną, opisującą poziom życia, zgodnie z którą się on w Polsce obniżył bardziej, niż średnio w UE. Mnie istotnie zaniepokoiły dane o emigracji i do sprawy wrócę, no ale pierwszeństwo dam Secesjoniście, skoro tak bardzo tego pragnie. Potrwa to tylko chwilkę.
-
Jak na razie nie widzę kandydata. Jestem pierwszy - emigracja. Temat rozwinę. Nagroda przechodzi na drugiego.
-
Nie rozumiem... Potencjał gospodarczy można mierzyć na 100 różnych sposobów. W popularnych publikacjach zestawia się zwykle po prostu liczbę wyprodukowanych czołgów i samolotów. Z jednej strony Niemcy i cała okupowano-sojusznicza Europa oraz Japonia i terytoria zależne, z drugiej strony - Wielka Brytania wraz z dominiami (Kanada, Południowa Afryka, Australia, Nowa Zelandia) i koloniami, USA i ZSRR. Wynika z tego, że gdyby Hitler nie zaatakował ZSRR i nie zawarł przymierza z Japonią, to być może pokonałby Wielką Brytanię, jej dominia i kolonie. Choć nawet to zdaje się być wątpliwe. Miałby większe szanse, gdyby konsekwentnie kontynuował sojusz z ZSRR.
-
PO się szalenie chwali spadkiem bezrobocia. Oponenci mówią, że to nic dziwnego, skoro 2 miliony ludzi wyjechały "na saksy". Faktycznie stopa bezrobocia rejestrowanego nie jest dobrym miernikiem. Wystarczy np. obciąć zasiłek dla bezrobotnych albo pozbawić ich ubezpieczenia zdrowotnego, a ich liczba bardzo szybko się zmniejszy. Istnieje wprawdzie metoda BAEL, ale mi wydał się lepszym inny miernik - liczba osób pracujących, czyli inaczej mówiąc - liczba miejsc pracy. Etatowej - umowy zlecenia i o dzieło się nie liczą, choć tzw. "samozatrudnienie" - już tak. Wg Eurostatu mamy dziś w Polsce 15 mln 591 tys. miejsc pracy. W 2007 było ich 14 mln 997 tysięcy. Czyli mamy wzrost o 4,0%. A jak się w tym czasie zmieniała ta liczba w UE? Spadała o 3,6 mln, czyli o 1,6%. Mamy 104,0% do 98,4%. No to chyba sukces, a nie katastrofa. Ja już nic z tego nie rozumiem. No bo jakoś wciąż nie mogę sobie wyobrazić, że kandydat Duda, posiadający stopień naukowy doktora, reprezentujący tak poważną partię, jak PiS, tak po prostu, bezczelnie i systematycznie (bo w parę godzin później mówił to na kolejnym wiecu), w żywe oczy wobec tysięcy ludzi - kłamie? R A T U N K U !!! Może ktoś znajdzie jakieś dane statystyczne z Eurostatu, świadczące o tym, że w Polsce po roku 2007 jakaś mierzalna zmienna, opisująca jakość życia, się obniżyła, i to bardziej, niż średnia UE ? Pierwszemu stawiam skrzynkę piwa. Znaczy równowartość przeleję na konto.
-
Ależ Tomaszu, sam wyraziłem wątpliwości, czy z szybkiego wzrostu płacy minimalnej mam się cieszyć, czy też martwić. Ja nie oceniam, czy dana zmienna jest dobrze, czy źle dobrana, tylko analizuję, jak zmienne, pojawiające się w wyborczym dyskursie, faktycznie zmieniały się na przestrzeni ostatnich lat. Natomiast warto zauważyć, że stosunek płacy minimalnej do średniej może wzrastać z powodu spadku płacy średniej. No to teraz bierzemy na warsztat średnie wynagrodzenie netto. Eurostatowcy przez średnie wynagrodzenie netto uważają to, co nam zostaje po odliczeniu podatku i obowiązkowych składek. Tak przynajmniej zrozumiałem. Średnie wynagrodzenie netto w Polsce w 2014 roku wyniosło 3902 euro. Faktycznie dziadostwo. Jesteśmy biedni nawet w porównaniu ze Słowakami i Czechami, z Łotyszami, ledwo ledwo udaję się nam wyprzedać Litwinów. No - Rumunów i Bułgarów wyprzedzamy o długość konia. I ciekawostka - w 2010 roku wyprzedziliśmy nie tak dawno znacznie od nas bogatszych Węgrów. Ale gdzie nam do średniej unijnej - 12 400 w ubiegłym roku, i to razem z Chorwacją. Irlandia, Wielka Brytania to 16-18 tysięcy. Co się zmieniło, poza wyprzedzeniem Węgier? Otóż w 2013 roku nasze średnie wynagrodzenie wynosiło 31% średniej unijnej (bez Chorwacji), a w 2007 - 27%. Czyli poprawiło się. Uczciwie trzeba przyznać - za PiS-u poprawiało się szybciej. No ale jednak gonimy średnią europejską, a dr Duda wyraźnie mówił, że odpadamy. Nie, niemożliwe, musiałem się przesłyszeć.
-
Piosenki Pawła Kukiza a kampania wyborcza
jancet odpowiedział adamhistoryk → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Prawdaż. Ale co miałoby z tego wynikać, ponad to, co już zostało napisane?