jancet
Użytkownicy-
Zawartość
2,795 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez jancet
-
Nowa wędrówka ludów czyli co dalej?
jancet odpowiedział Furiusz → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Otóż, z natury rzeczy, deklaracja zwykle nie kosztuje nic. W każdym razie dotychczas nie słyszałem, by ktoś podpalał domy osób, które deklarują, że może przyjmą do siebie uchodźców. Może w tej chwili "na próg mojego domu ktoś oddaje mocz", ale mam nadzieję, że nie. Co prawda, gdybym miast deklarować się na tym forum, wywiesił banner na ogrodzeniu o treści "Przyjmę uchodźców, jeśli będzie trzeba", to to drugie stanie się dość prawdopodobne. W podpalenie raczej nie wierzę. Na razie. Najwyraźniej ów ofiarodawca był aż tak chrześcijańsko zacny, że jego prawica nie wiedziała, co czyni lewica, a i otoczeniu fakt ten uszedł uwagi. Tym większa jego zasługa. Tak. Można tylko mieć nadzieję, że - jeśli problem stanie się poważny - zrobimy swoje, nie oglądając się na polityków. Wśród natłoku różnych sondaży, gdzie pytanie brzmi, czy jesteś za, czy przeciw i nie bardzo wiadomo o co chodzi, raz jeden mignął mi na minutę na TVN24 sondaż dość precyzyjny, gdzie zadawano pytanie o konkretne liczby mających być przyjętych uchodźców (sondaż był przeprowadzony w czasie, gdy mówiło się, że rząd się zgodzi na 12 tysięcy). W owym sondażu przyjęto krok=5000. I tak na pytanie, czy uważasz, że powinniśmy przyjąć 5000 uchodźców - prawie wszyscy byli za. 10 000 uchodźców - zdecydowana większość za. 15 000 - także większość jest za. Dopiero 20 000 uchodźców spowodowało przekroczenie mediany, ale niezbyt znaczne - nadal chyba z 45% było za. Mogę się mylić co do szczegółów, ale ogólnie tak to wyglądało. Polacy są bardzo rozsądni - są gotowi przyjąć nawet znaczną liczbę uchodźców. To tylko pewni politycy usiłują nam wmówić, że jesteśmy ksenofobiczni, wrodzy, zamknięci etc. Ależ oczywiście, że nie tylko powstał, ale także kwitł, obumierał i sczezł za czasów jednej osoby. Cały ten realny socjalizm trwał nawet krócej, niż jedna osoba. Ojciec urodził się w 1903 w Warszawie, z rzeczonym systemem zetknął się w 1917 w Moskwie, poznał jego rozkwit w latach 39-41 we Lwowie, żył w nim potem stale od 1945 roku przez 44 lata, by na koniec cieszyć się jego agonią i umrzeć w 1992. Ale zostawmy tę dyskusję, bo primo: Secesjonista nas pogoni i będzie miał rację; secundo: nie podejrzewam między nami jakiejś twórczej różnicy zdań. Przypomnę, że chodzi o wypowiedź Janusza Korwin-Mikke, że Europa to gnijące drzewo, a uchodźcy to ciągnące do niego pasożyty, przy czym "Przecież to nie pasożyty są winne, że drzewo gnije. Dopiero jak drzewo gnije, pojawiają się na nim pasożyty". Nie, nie uważam, żeby była to trafna diagnoza. Nawet w sferze ekologii drzewa Korwin-Mikke myli się głęboko. Drzewo (podobnie jak człowiek) jest ekosystemem, w którym żyje wiele innych gatunków roślin, grzybów i zwierząt. Niektóre z nich są symbiotyczne, inne obojętne, zaś ostatnie - pasożytnicze. Ale póki drzewo jest zdrowe, to pasożytów jest na tyle niewiele, że mu nie zaszkodzą. Zresztą nie zawsze łatwo jest odróżnić symbiozę od pasożytnictwa. Gdy drzewo zaczyna obumierać, pojawiają się reducenci, czyli organizmy korzystające z jego martwej tkanki. Gnicie to właśnie proces, wywołany przez reducenty i nie dotyczy żywych tkanek. Stare drzewo - nawet zupełnie zdrowe - jest ekosystemem, obejmującym zarówno symbionty, organizmy obojętne, pasożyty i reducenty (nie wiem, czy to się tak odmienia). A Europa jest wciąż wspaniałym miejscem do życia. Wprawdzie jest stara i stąd obecność martwej tkanki, ale wciąż bardzo żywotna. Z tym, że wysoka jakość życia Europejczyków wynika z naszej europejskiej natury. Jesteśmy ponoć, w porównaniu z Amerykanami, bardziej kulturalni (w sensie - wrażliwi na kulturę), liberalni, bardziej dbamy o estetykę otoczenia, kuchnię, wiedzę,rozrywki, przyjemności - słowem o jakość życia, a nie o stan posiadania - tak np. pisał Jeremy Ryfkin, bądź co bądź Amerykanin. Dość ciekawie to ponoć uzasadniał - pisząc o tym, że bardzo wielu amerykańskich milionerów na stare lata osiedla się we Francji, Włoszech czy Hiszpanii, słowem - w Europie. Natomiast trudno wskazać na przykład europejskiego milionera, który na stare lata przeniósł się do - ponoć pięknej - Kalifornii, o Florydzie nie wspominając. Więc ci wszyscy nieszczęśnicy, którzy żyją gdzieś tuż za peryferiami Europy, chcą nam dorównać - jak dziś mieszkańcy Maroka, Tunezji i Turcji, ale jeszcze niedawno także Syrii, Libii, Egiptu, Iraku. Tzw. "arabska wiosna" była próbą przyśpieszenia procesu wprowadzenia europejskiego dobrobytu i liberalizmu. Skończyło się (może poza Tunezją) na czymś wręcz przeciwnym. W Libii i Syrii - tragicznie przeciwnym. Problem w tym, że Oni nawet jak zamieszkają w Europie, nie staną się od razu Europejczykami. Bo nas nimi czyli tradycja i kultura. Bez tej tradycji i kultury będą czuć się gorsi, wyobcowani. Uważam, że Polska mogłaby skutecznie wchłonąć nie 5 tysięcy, ale 50, a nawet 500 tysięcy uchodźców. Byłoby ich wtedy trochę ponad 1%. Drobiazg, głupstwo. Problem nie tkwi w liczbach. Problem tkwi z otwartości - otwartości nas na nowych przybyszy i w otwartości ich na nasze wartości. -
O towary handlowe (i nie tylko) pytań kilka. Miary, zwroty i wyrażenia - niezrozumiałe.
jancet odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Sądzę, że po prostu cięższymi pracami domowymi. Knecht to coś w rodzaju pachołka czy parobka, a że miał być hausknechtem, to znaczy, że miał robić w domu i obejściu, a nie w folwarku. Zaś "robotnik" to pewnie już do folwarku. -
Stosunek do pamiątek po I WŚ
jancet odpowiedział Furiusz → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Zdarzyło mi się "odkryć" jeden z cmentarzy wojennych w Beskidzie Niskim. Nie założę się, ale chyba koło wsi Gładyszów. Historia jest nieco romantyczno-polityczna. Polityczna dlatego, że był to kurs Organizatorów Turystyki PTTK, realizowany przez koło, sympatyzujące z lewicowym ZSP. Aby "mucha nie siadała" poprosiliśmy prawicowe Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich o prowadzenie zajęć terenowych w Beskidach. Więc ja - jako komuch (wówczas to określenie chyba nie funkcjonowało, ale oddaje istotę rzeczy) miałem udowodnić tym z SKPB, że znam się na górach. Romantyczna dlatego, że był to nasz - czyli mój i Ewy, wówczas mojej dziewczyny, a dziś żony - pierwszy wspólny wyjazd w góry. Przy czym Ewa była oficjalnie kursantką, a ja wchodziłem w skład organizatorów. Elementem kursu były tzw. "manewry", czyli odszukiwanie określonych punktów w terenie. Robiono to w zespołach 2-osobowych. Choć nie byłem kursantem, zgodzono się, bym szedł z Ewą w jednym zespole. Dostaliśmy za zadanie odczytanie napisu na głównym pomniku cmentarza wojennego, który znajduje się "na południowych stokach Gładyszowa". Przy czym nie wydawało mi się jasne, czy chodzi o stok na południe od Gładyszowa, czy o południowy stok góry, opadający w pobliżu Gładyszowa. Obstawiliśmy to drugie i po paru godzinach intensywnego poszukiwania znaleźliśmy ów cmentarz. Było to dość szokujące, bo rosły na jego terenie kilkudziesięcioletnie drzewa. I choć mur wokół cmentarza był nader wyniosły, a pomnik główny wręcz monumentalny, to w dzikiej przyrodzie Beskidu można było przejść 10 metrów obok i nic nie zauważyć. Po powrocie do "bazy" podaliśmy treść owego napisu. I tu kolejny szok - okazało się, że przewodnik SKPB (nie pamiętam ni imienia, ni nazwiska, jeśli to przeczyta, serdecznie pozdrawiam) wysłał nas w nieznane, bo sam przedtem szukał tego cmentarza, ale nie znalazł. Więc to my jesteśmy odkrywcami. A co do tematu - to stosunek władz PRL do pamiątek po wielkiej wojnie był zerowy. To znaczy pozwalano, by las je zarastał, ale nie niszczono. Mimo wszystko w latach 70-ych i 80-ych podjęto działania, mające na celu identyfikację tych pamiątek, w których to działaniach mimochodem się zapisałem. -
Zaraz, zaraz Panowie... Ile PZL P-24 sprzedano na eksport? Ile za to wzięto pieniędzy? Za ile PZL oferował P-24 dla polskiej armii?
-
Przyznaję, Romanie, że odnosząc się z wielkim szacunkiem do Twej wiedzy o wojskowości Rzplitej w XVII wieku, przeczytawszy Twój ostatni wpis, doświadczam istotnego dysonansu poznawczego. Bo bardzo lekko rzucasz liczbami 30-60 tysięcy wojsk tatarskich, które były rzucane na Podole czy Ukrainę czasem rok po roku. Tak jakby zmobilizowanie 50-tysięcznej, a nawet większej armii, to byłoby dla chanów jak splunąć, a w każdym razie łatwo osiągalne. Tymczasem zarówno dla połączonych armii koronno-litewskich, jak i dla Rosji czy Szwecji skierowanie w pole armii, przekraczającej 50 tysięcy, zdaje się być wielkim wysiłkiem. A i tak znaczną część sił w tych armiach stanowiła piechota, zdecydowanie tańsza i łatwiejsza do wykarmienia. Wprawdzie terytorium, zajmowane przez ordy tatarskie i nohajskie, od Dobrudży, przez Budziak, Perekop i Krym aż za Don po Kubań i podnóże Kaukazu, było dość duże, ale gdzie tam mu do Rzplitej. Jak w tak skromnym i zróżnicowanym terytorium mobilizowano 50-60 tysięczne armie? Poza tym dość daleki jestem od wyobrażania sobie wojsk tatarskich jako bandy niewyszkolonych i niezdyscyplinowanych dzikusów na koniach, które z trudem ich niosły, zbrojnych w końskie szczęki, przymocowane sznurkiem do leszczynowych drągów. Ci najlepsi byli ubrani i uzbrojeni co najmniej podobnie jak lekka jazda (chorągwie tatarskie) w siłach zbrojnych Rzplitej. Inni mogli mieć broń gorszej jakości, ale szablę raczej mieli przy boku, a włócznia zdaje się, że występowała częściej, niż kiścień. Przy czym kompletną bzdurą jest, że Tatarzy nie znali broni palnej. Oczywiście, że znali. Może niezbyt chętnie nią się posługiwali - w szarży jest bezużyteczna, a w walce strzeleckiej łuk refleksyjny spisywał się lepiej, niż muszkiet - lecz znać musieli. To nie Irokezi. Powstaje więc pytanie, jakim cudem armia koronna czy nawet połączona armia koronno-litewska Tatarów kiedykolwiek pokonywała? Ale wróćmy do liczebności wojsk. Zapewne opierasz się na źródłach. Informacje źródłowe o liczebności wojsk tatarskich pochodzą - jak mniemam - wyłącznie z relacji polskich. Jeśli zachowały się jakieś źródła tatarskie lub tureckie - to rewelacja, ale nic o tym nie słyszałem. Chciałbym się dowiedzieć, czy brałeś pod uwagę fakt, że zwykle strona przeciwna ma tendencję do wyolbrzymiania sił przeciwnika? i że liczby, podawane w polskich źródłach, być może należy dzielić przez dwa, albo i przez 5?
-
A jaki jest i jak oni to określają? Bo ja nie wiem. Pozostaje jeszcze pytanie, czy wszystkie dzieci żydowskiej biedoty chodziły do jesziwy.
-
Nowa wędrówka ludów czyli co dalej?
jancet odpowiedział Furiusz → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Może i masz rację. Nasz system emerytalny został wprowadzony raptem 16 lat temu, więc tak naprawdę to jeszcze nie działa, ale zdaje się, że został skonstruowany wadliwie przez ekipę, której spadkobiercami są dziś i PiS, i PO (o czym był odrębny wątek). Szczególnie wadliwie był skonstruowany tzw. II filar, który okazał się być maszyną ssąco-tłoczącą: ssącą kasę z budżetu i tłoczącą ją do firm ubezpieczeniowych. Może w 1998 trudno było to przewidzieć, bo gospodarka szybko rosła, ale jak wzrost siadł, to maszyna ruszyła. Zasługą Tuska w II kadencji było to, że ten mechanizm znacznie osłabił. Oczywiście, PiS był przeciw i mówił, że rząd rabuje pieniądze obywateli. Dziś raczej tego nie wspomina, no bo jeśli by nadal uważał te rozwiązania za złe, to należałoby się z nich wycofać po dojściu do władzy, no a wtedy budżet by się zawalił. Trudno nazwać podniesienie wieku emerytalnego "łataniem dziur", bo na bieżąco to żadnych dziur nie łata, skutki objawią się za lat 10 z grubsza. Aż takiego uszanowania dla mej postawy z Twych ust się, Furiuszu, nie spodziewałem. Wprawdzie niegodnym się czuję porównywaniem do Katona, ale za komplement bardzo dziękuję. Eserowców podałem jako przykład, mieńszewików też to dotyczy. Dlaczego Trocki ni ma odpowiadać za to, co robił potem (czyli po ucieczce Trockiego) Stalin? Ano dlatego, że to było potem. Masz rację, że Trocki w znacznym mierze był architektem nadzwyczaj sprawnego aparatu ucisku i przemocy, z którego potem skorzystał Stalin. I - być może - bez Trockiego nie byłoby zbrodni stalinowskich. Jednak samo zbudowanie aparatu to nie to samo, co jego użycie. Tu mi się przypomina stary dowcip, kończący się słowami "to i za gwałt mnie sądźcie. Bo aparat też posiadam!". No może nie aż ironii, ale dystansu. Wprawdzie Trockiego i jego zwolenników nie można sensownie obwiniać o późniejsze zbrodnie Stalina, ale to wcale nie oznacza, że uważam ich za "trochę mniej złych". Wręcz przeciwnie, w moim przekonaniu zbrodnie trockizmu byłyby o wiele gorsze, niż były zbrodnie stalinizmu. No ale to jest tylko gdybanie, co by było - nie wiemy (i dobrze). Co do tekstu prof. Wolańskiego użyłeś określenia, że jesteś "zniesmaczony". Ja bym powiedział, parafrazując tekst z pewnego filmu, że "w języku ludzi cywilizowanych nie ma słów, które w wystarczająco opisałyby ohydę tej postawy". -
Nowa wędrówka ludów czyli co dalej?
jancet odpowiedział Furiusz → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Nie chciałbym być napastliwy, ale jak dotychczas dostrzegłem na tym forum dwie deklaracje osobistego poświęcenia na rzecz uchodźców. 1. Tyberiusz powiedział, że będzie ich "witał". Jeśli nie miał na myśli machanie chorągiewką, tylko ciężką pracę przy ich przyjmowaniu, to szanuję i podziwiam szczerze. 2. Ja powiedziałem, że rozważę użyczenie części własnego mieszkania, jeśli sytuacja będzie tego wymagała, co opisałem przenośnie jako "koczowanie na trawnikach". Akurat na mym osiedlu nie ma trawników, więc dosłownie mi to nie grozi. Być może niezbyt uważnie czytałem, może winny jest nadmiar piwa, albo demencja starcza, ale nie przypominam sobie jakiejś deklaracji Fraszki w tej materii, ani nikogo innego. Jeśli jestem w błędzie, proszę mnie z niego wyprowadzić. Przyznaję, że myśl o możliwości użyczenia uchodźcom części naszego mieszkania przez myśl mi nie przeszła, aż do chwili, gdy Ewa - moja żona - coś takiego zaproponowała. Żadnej mojej moralnej zasługi w tej propozycji zatem nie ma. Jednak uważam, że samo rozważanie przez Ewę możliwości przyjęcia uchodźców pod swój dach - zupełnie dosłownie - jest wyrazem zupełnie niezwykłej empatii. Ja się z tym jedynie godzę - przez wzgląd na me uczucia dla żony. Choć w sumie mogłoby być fajnie, jak się tak lepiej zastanowić. Stwierdzenia, typu że zasłanianie się brakiem znajomości języka lub wiekiem aby nie użyczyć własnego mieszkania jest ... wygodne są nieco... obrzydliwe? No bo chcemy żyć wygodnie na starość - to jakiś grzech, występek? W obliczu cierpienia innych gotowi jesteśmy zrezygnować z części tej wygody na ich rzecz, ale z jak dużej części? Tego jeszcze samy nie wiemy. Dla wyjaśnienia - ja walczyłem, pragnąc naprawiać socjalizm, ponieważ w możliwość jego obalenia nie wierzyłem. Naprawiałem socjalizm najlepiej, jak umiałem i z wielkim zaangażowaniem, do czego przyznaję się z dumą i satysfakcją. Nie miałem nigdy problemów w kontaktach z antysocjalistycznymi opozycjonistami, którzy działali w latach 70-ych i 80-ych. Natomiast gardzę antysocjalistycznymi opozycjonistami, którzy poglądy te przyjęli w 1990 lub później, i usiłują twierdzić, że są w związku z tym etycznie lepsi. TFU !!! Mieszasz, Fraszko, demokrację parlamentarną z jakąś formą ochlokracji. W demokracji parlamentarnej ja, jako obywatel, zaprzątnięty sprawami codziennego życia(które są w tym systemie najważniejsze), wynajmuję sobie (za pośrednictwem wyborów) polityków, którzy mają wyrażać moje interesy. Oni - w odróżnieniu do mnie - zawodowo mają zajmować się sprawami państwa, to jest ich zajęcie, z tego żyją i z tego ich rozliczę w kolejnych wyborach. Jeśli sami czegoś nie ogarniają, zatrudniają ekspertów, którzy im to wyjaśnią. Ponieważ ekspertów jest dużo i mają różne poglądy, a i z prostej interpretacji zjawisk mogą wynikać różne wnioski, politycy podzielili się na pewne grupy, zwane zwykle partiami. Tu pewne wyjaśnienie - politykiem jest każdy, kto na serio zamierza zostać parlamentarzystą czy objąć inne stanowisko, na co wpływ będzie mieć wynik wyborów. Partie przedstawiają swoje programy, które zwykle są w połowie w ogóle nierealne, a w najlepszym razie połowy drugiej połowy się nie uda zrealizować, ale wyznaczają one pewne zasady, którymi partie te będą się kierować, będąc u władzy lub w opozycji. Więc ja, jako obywatel głosuje na partię, której program choć z grubsza pokrywa się z moim poglądem na to, w którym kierunku powinny zmienić się stosunki w Polsce i w Europie, a czasem nawet na Świecie. I powierzam jej mandat na 4 lata rządzenia. W ciągu tych 4 lat to oni (i ich eksperci) mają zbierać informacje, wnikać, rozważać, analizować, prognozować, studiować przepisy i projektować nowe - co jest naprawdę ciężką robotą, jeśli się to uczciwie robi. Jeśli wygrało "moje" ugrupowanie, a sprawy idą po mojej myśli, albo i wręcz przeciwnie, ale władza (rząd, parlament) się starała, głosuję ponownie na nich. Jeśli idą nie po moje myśli i uważam, że władza się nie starała, szukam innej partii, której uwierzę, że lepiej załatwi to, na czym mi zależy. Ale jeśli to ugrupowanie już zyskało (samo lub w koalicji) władzę, to powinno spokojnie przez 4 lata realizować swój program, a nie przy każdej decyzji spoglądać na słupki sonadaży. Owszem, istnieją przewidziane w konstytucji sytuacje, w których opozycja mówi "sprawdzam", rząd pada, nowego utworzyć się nie da, więc mamy przedterminowe wybory. Owszem, zdarzają się decyzje tej wagi, typu "wstąpić do Unii, czy nie", w sprawach których rozsądnie jest przeprowadzić referendum. No ale to, czy w roku 2020 kobiety mają przechodzić na emeryturę w wieku 63 czy 64 lat, to jest wynik jakiegoś kompromisu z rachunkiem aktuarialnym, przy czym zmienną niezależną jest oczekiwana wysokość emerytury. Jeśli potrafisz sama przeprowadzić symulację, ile wyniesie Twa emerytura, jeśli przejdziesz na nią w wieku 63 lat, a ile - jeśli w wieku 64 lat, to gratuluję zdolności matematycznych, sam jednak bym się jednak tego nie podjął. Muszę więc komuś zaufać - jakiemuś ugrupowaniu politycznemu - że zapoznało się ze zdaniem różnych ekspertów i podjęło rozsądną decyzję. Zaiste nie wiesz, a nawet nie próbujesz zrozumieć tego, o czym pisałem. A pisałem nie o wypowiedzeniu wojny przez Francję, ale o ewentualnej ofensywie francuskiej w połowie września. Większość Francuzów (zapewne, bo referendum nie było, ale Gamelin powoływał się na nastroje społeczne) zdecydowała, że ofensywy nie było. Za co zapłacili dość słoną cenę. I naprawdę - jedynie niezwykłym talentom i bezczelności de Gaulle'a zawdzięcza pozostanie w lidze. Poza tym chciałbym wyraźnie powiedzieć, że wypowiedzenie wojny Niemcom przez Francję i Wielką Brytanię 3 września 39 roku to nie były żadne "Puste gesty, frazesy, gęby pełne szczytnych słów". To była zupełnie konkretna decyzja - dzięki której 50 lat później uzyskaliśmy pełną niepodległość. Gdyby w 39 Francja i Wielka Brytania nie wypowiedziały Niemcom wojny, nie byłoby w Jałcie sprawy polskiej. Po prostu Armia Czerwona zajęłaby część Niemiec i wcieliła do terytorium Związku Radzieckiego. I tyle. Zaiste - ustalenia jałtańskie były wynikiem realnej sytuacji na frontach. Np. tego, że terytorium Polski było już zajęte przez Armię Czerwoną. Nie "zostało zajęte w wyniku Jałty", tylko "było zajęte przed Jałtą". Jałta dała nam obietnicę granicy zachodniej na Odrze i Nysie (choć niektórzy się sprzeczają, na której Nysie) oraz obietnicę utworzenia koalicyjnego rządu z udziałem rządu emigracyjnego, konkretnie Mikołajczyka, a potem miały być wolne wybory. Rząd z udziałem Mikołajczyka nie ostał się zbyt długo, wybory - szkoda gadać, ale granicę mamy. Ustalenia jałtańskie były dla nas korzystne - zważywszy na naszą sytuację militarną. Tyle, że przez Stalina w znacznej mierze nie zostały dotrzymane. Bardzo sobie cenię twórczość Jacka Kaczmarskiego - jako całość. I bardzo proszę nie "wycierać sobie gęby" jednym cytatem. Odsyłam do płyty "Dwadzieścia(5) lat później". Zaiste proroczej. Jestem głęboko przekonany, że trzy główne siły polityczne w naszej Ojczyźnie - w sumie masz rację, używając tak górnolotnego słownictwa, bo o sprawy zasadnicze tu chodzi - tzn. prawica liberalna, prawica konserwatywna i demokratyczna lewica - dążą do władzy w głębokim przekonaniu, że realizacja ICH planu jest dla naszej Ojczyzny dobra. Gorącym argumentem jest dla mnie nieodmiennie ustawa emerytalna. Od wielu lat (10 najmarniej, ale raczej 20) ekonomiści, opierając się na statystykach i rachunku aktuarialnym twierdzą, że trzeba opóźnić wiek emerytalny. W zasadzie wszyscy politycy o tym wiedzą. Ale nic nie robią, choć wiedzą, że czym później wydłużymy wiek emerytalny, tym bardziej trzeba będzie go wydłużyć. Dlaczego nie robią? No bo doskonale wiedzą, że to ugrupowanie, które wprowadzi przesunięcie wieku emerytalnego, przegra kolejne wybory. Więc jeżeli Tusk zdecydował się na przeforsowanie wydłużenia wieku emerytalnego, to na pewno nie zrobił tego w interesie swojej partii. Powiem więcej - z całą pewnością zrobił to wbrew interesom swojej partii. No to chyba jednak dla dobra Ojczyzny. Bo realne pozytywne skutki zmiany wieku emerytalnego pojawią się za lat 10 lub więcej. Z tym, że i tak przechodząc na emeryturę będziemy narzekać, że jest za mała. -
Nowa wędrówka ludów czyli co dalej?
jancet odpowiedział Furiusz → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Fraszko, zadałaś niezwykle ważkie pytanie - jaka jest rola polityków w dzisiejszym świecie. Przy czym zasugerowałaś, że powinni po prostu realizować wolę większości obywateli. Ja wołam NIE ! NIE ! NIE ! Podam przykład, taki jaki mi się nasunął. Chodzi mi tylko o opis przykładowej sytuacji, z historii wzięty. W opisie faktów dopuszczę się uproszczeń, a konsekwencje pozostają z zasady jedynie w strefie domysłów. Wrzesień 1939 roku. Francja i Wielka Brytania wypowiadają Niemcom wojnę. Premier Francji, Daladier, a także dowództwo sił zbrojnych Wielkiej Brytanii, będące pod wpływem koncepcji Churchilla, optują za natychmiastową ofensywą na Linię Zygfryda, kombinując, że nigdy więcej nie będzie tak słabo obsadzona, jak podczas wojny w Polsce. A jeśli dzięki temu front w Polsce okaże się trwały, to już w ogóle świetnie. Naczelny dowódca sił francuskich Gamelin storpedował tę koncepcję. Po prostu zignorował zalecenia rządu. Mógł to zrobić śmiało, ponieważ opinia publiczna we Francji bała się działań ofensywnych. Trudno powiedzieć, czy gdyby Francja zaraz po 3 września przystąpiła do najbardziej intensywnych działań ofensywnych, to zmieniłoby przebieg wojny. Zapewne upadek Polski był już i tak przesądzony. A może nie? W każdym razie dowódcy francuscy zyskaliby doświadczenie w prowadzeniu działań manewrowych oraz zapewne dystans do koncepcji obrony w oparciu o linie umocnione. W każdym razie gen. Gamelin - działając zapewne zgodnie z opinią zdecydowanej większości Francuzów - znakomicie ułatwił zwycięstwo Hitlera nad Francją w niecały rok później. W zasadzie było słuszne, że należy atakować Niemcy wtedy, kiedy znaczne ich siły są zaangażowane na wschodzie. Bez względu na to, czy Polska się obroni, czy nie. Gamelin, dufny w poparcie opinii publicznej, się temu sprzeciwił. Okazał się być głupcem - bo uwierzył w mądrość opinii publicznej Podobny przykład to podwyższenie wieku emerytalnego. Skoro żyjemy coraz dłużej, a mamy coraz mniej dzieci, to w zasadzie oczywistym jest, że pracować musimy dłużej, by dostać emeryturę. Podobno stara chińska mądrość głosi, że dorosły człowiek zarabia na trzy bochenki chleba - jeden zjada, drugi pożycza (dzieciom), a trzeci oddaje (rodzicom). To można wyliczyć. Nazywa się to rachunek aktuarialny. Ja tego nie przerabiałem, jestem zbyt głupi, by samodzielnie to oszacować. Dane chyba są nawet dostępne, brakuje mi metody. Zaznaczam, że posługuję się różniczkami i całkami, a nawet splotami funkcji, co w rachunku aktuarialnym ma wielkie znaczenie. Nie chciałbym się wychwalać, ale podejrzewam że z 38 milionów Polaków co najwyżej 3,8 tysiąca potrafi posłużyć się rachunkiem aktuarialnym. I tylko tych kilka tysięcy osób naprawdę rozumie, jakie konsekwencje dla wysokości indywidualnych emerytur oraz dla budżetu będzie miało ustalenie konkretnego wieku emerytalnego. Reszta musi zaufać autorytetom. Zmierzam do tego, że polityk nie ma być wyrazicielem wody większości wyborców. Ta koncepcja to zupełny idiotyzm. Wynikałoby z tego, że polityk powinien być jak przeciętny Polak. Mieć wykształcenie lekkopółśrednie, zarabiać 2,200 brutto - o ile ma pracę, chcieć przejść na emeryturę jak naj wcześniej, nie lubić murzynów i muzłumanów. Ma być mądrzejszy od nas, wyborców. Jeśli nawet sam nie potrafi posłużyć się rachunkiem aktuarialnym, ma mieć zaufanych ekspertów, którzy to potrafią. Ma wiedzieć, na ile Polska może się stawiać Rosji, a w którym momencie trzeba spasować. Jak podczas wyborów wybieram polityków, szukam tych, co do których mam prawo uważać, że są mądrzy. Więc ja uważam, że dlatego Kopacz zagłosowała "za", bo rozumie, że sens jej funkcjonowania nie polega na doprowadzeniu Platformy do kolejnego zwycięstwa, tylko na dokonywaniu wyborów, co jest lepsze dla Polski. "Dudapolityka" polega na obiecaniu każdemu tego, co sobie życzy. Szydło podobnie, z tym, że jeśli naprawdę wierzy w to, że będzie premierem, to wie, że tego, co obiecuje, nie spełni. Nic to, przyjdzie JAROSŁAW, a przedtem wprowadzi się prawo, że krytykować GO nie wolno. Jak nie da się wprowadzić prawa, wystarczy odpowiednio ukształtować prokuraturę. Nie darmo PiS głosi, że koncepcja oddzielenie prokuratury od ministra sprawiedliwości było błędem. Dotychczas było to błędem PO, ale w tej błędnej koncepcji tkwić nie będziemy. -
Nowa wędrówka ludów czyli co dalej?
jancet odpowiedział Furiusz → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Z zasady, jeśli wypowiadałem się o przyjmowaniu jakiś ludzi, miałem na myśli tylko i wyłącznie uchodźców. Tylko i wyłącznie tych ludzi, którzy np. z Syrii uszli do Turcji, a że perspektywa spędzenia reszty życia w namiocie, wobec wznowienia walk turecko-kurdyjskich i perspektywy agresji ISIS na Turcję, bynajmniej nie niosących bezpieczeństwa. A także części uchodźców z Libii, Somalii, Sudanu, Afganistanu. Przede wszystkim rodzin. Moja ewentualna oferta użyczenia części mieszkania dotyczy wyłącznie rodzin. Wszystkie ustalenia, poczynione przez organa UE dotyczą wyłącznie uchodźców. Pozostali emigranci żadnym kwotom podziału nie mają podlegać. Należy ich odstawić do kraju pochodzenia przez łańcuszek granic, co jest zadaniem trudnym, ale raczej nikt nie twierdzi, że widzi sensowną alternatywę. No ale przed odesłaniem trzeba ich gdzieś przyjąć, pozwolić złożyć wnioski, zakwaterować i wyżywić do czasu ich rozpatrzenia, a jeśli decyzja będzie negatywna - jakoś zapewnić transport z powrotem. Jest co robić. -
Nowa wędrówka ludów czyli co dalej?
jancet odpowiedział Furiusz → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Tyle się narobiło, że pewnie pozwolę sobie na serię odpowiedzi, choć wiem, że to nieeleganckie, ale przy tak intensywnej dyskusji zdaje mi się niezbędne. Odpowiedź niby oczywista, ale dziś, kiedy np. za lewicowy uchodzi liberalizm obyczajowy, bynajmniej taka nie jest. Poczuwam się do tej spuścizny, z którą się utożsamiam. Rosyjskich socjaldemokratów (eserów) wymordowano za Lenina. Trockistów za Stalina. Sam Trocki został zamordowany na jego polecenie. Nie znajduję najmniejszego powodu, żeby współczesny trockista czy socjaldemokrata miał czuć się w najmniejszym stopniu odpowiedzialnym za zbrodnie stalinizmu, których jego poprzednicy byli ofiarami. Absurd. Też absurd. Są prawicowcy, którzy pielgrzymowali do Pinocheta (jakiś Kamiński niegdyś postarał się, żeby było o tym głośno, ale nie pamiętam, który) - więc niech ci się z tego tłumaczą. Dlaczego miałaby się z tego tłumaczyć liberalna prawica? A było to dzieło niemieckich socjaldemokratów? Monopolu nie ma. Poza tym "mur" ma znaczenie techniczne i polityczne. Zatem jeśli uważasz, że pogląd wyrażony przez Tyberiusza jest głupi, to napisz, na czym tego poglądu głupota polega. Tyberiusz nader często serwuje nam poglądy hasłowe, nieprzemyślane, zaczerpnięte z zewnątrz,których nie potrafi nawet bronić. Można to określić głupotą. Tego typu głupota często jest jednak traktowana jako przywilej młodości. Byle do czasu. Nie wiem, ile Tyberiusz ma lat. Jak patrzę na dzisiejszą scenę polityczną, to jeśli Tyberiusz faktycznie wyjdzie witać uchodźców i zaoferuje im wyłącznie swoją aktywność, np. przy zasiedlaniu przez nich przydzielonych miejsc pobytu, to choć nie odda na rzecz uchodźców swego kieszonkowego, to wartość jego pomocy będzie stokroć wyższa, niż gdyby oddał kieszonkowe i pozostał w domu. No i bardzo trudno powiedzieć, czy będzie to bezpieczne. Mówiłem o uchodźcach, a nie o emigrantach. Z założenia uchodźcy chcą osiąść byle gdzie, byle by tam było bezpiecznie. Jeśli ktoś sobie wybiera "tu to nie, tu to może, ale lepiej tam" to pa pa! Użyczenie części własnego mieszkania innym ludziom, szczególnie jeśli posługują się niezrozumiałym dla mnie językiem i reprezentują obcą dla mnie kulturę zdaje mi się bardzo wysokim stopniem poświęcenia. Ale gdyby to byli ludzie, znający polski i wywodzący się z kultury europejskiej, nie tak wiele bu to zmieniło. Faktycznie musielibyśmy mieszkać razem. I ja, i żona dobiegamy sześćdziesiątki, w tym wieku niechętnie podejmuje się decyzje zmiany stylu życia, a to byłoby niezbędne. To bardzo poważne wyzwanie i pochopnie z deklaracją się nie śpieszę. Oczywiście, koczowanie na trawnikach to pewna przenośnia. Chodzi o sytuację, w której organizacje do tego powołane, sobie z tym nie radzą. Krytykę Polityczną czytuję sporadycznie, ostatnio pewnie ze trzy lata temu. Nie wiem, co teraz się tam pisze. Mam nadzieję, że służy wygaszaniu fobii. Tyle może zrobić. Kościół katolicki dostaje z podatków o wiele więcej pieniędzy, dysponuje o wiele większym majątkiem i wpływem na decyzje wiernych, a podobno jest nimi 95% obywateli. I w ewangeliczne dzieło "podróżnych w dom przyjąć" powinien wnieść adekwatny udział. No bo samo uczestniczenie w przyjmowaniu uchodźców wynika z podstawowych zasad wiary chrześcijańskiej, więc chyba nie podlega dyskusji? -
Epoka wirujących stolików - czyli o spirytyzmie (do 1939 r.)
jancet odpowiedział secesjonista → temat → Nauka, kultura i sztuka
U nas był emitowany pod już podanym tytułem "Belfegor. Upiór Luwru". Nie mam pojęcia, czy grała w nim Juliette Gréco - miałem co najwyżej 10 lat. Generalnie, jak władza ludowa wydawała kasę na dewizowy serial, to nie było to jakieś dziełko bez znaczenia, ale do klasyki chyba też nie weszło. -
Po co zaczęto nazywać?
jancet odpowiedział kaczor10 → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
Nie wydaje mi się, by w jakikolwiek sposób spostponował Secesjonistę. Jeśli Secesjonista poczuł się przeze mnie spostponowany - bardzo Go za to przepraszam i zapewniam, że nie było to moim zamiarem. Mam też przekonanie, że Secesjonista, polecając mi jakąś lekturę, nie chciał wykazać mojej indolencji, tylko zainteresować jakąś sprawą. Tyle że ja mam aż nadto spraw, którymi muszę się interesować. Choć przyznaję, że wypowiedzi, w których interlokutor, choć uważa jakąś sprawę za ważną, odsyła mnie do lektury jakowegoś dzieła, zamiast opisać wyrażony tam pogląd i swój stosunek do niego, niezmiennie mnie irytują. Powiedziałbym, że w ogóle jest czymś innym, ale jeśli podejrzewa się onomatopeję, należałoby na wstępie zapoznać się z głosem pliszki. Nie, nie znam. Wprawdzie nie czytałem wielu prac z tego zakresu "in extenso" i moja wiedza opiera się na ich omawianiu przez innych autorów, ale generalnie uważam je za zanadto literaturowe. -
Nowa wędrówka ludów czyli co dalej?
jancet odpowiedział Furiusz → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Nie za bardzo rozumiem, dlaczego dzisiejsi lewicowcy mają się czuć odpowiedzialni za zbrodnie systemu stalinowskiego i w ogóle realnego socjalizmu? Sądzę, że kto jak kto, ale Secesjonista na pewno doskonale zdaje sobie sprawę, że ofiarami (w sensie dosłownym) tego systemu były chyba miliony osób o lewicowych przekonaniach. Sama idea budowy muru, który ma uniemożliwić ludziom przejście w to miejsce, gdzie chcą żyć, jest chyba dziś o wiele bliższa prawicy, niż lewicy. To Orbán wznosi dziś mury, a PiS temu przyklaskuje. Tu z kolei Secesjonista czyni Tyberiuszowi zarzut z jego domniemanej młodości. No cóż, jestem w sytuacji, w której we własnym interesie propaguję szacunek dla starości, która dopadła mnie sporo wcześniej, niż to na ogół z biologicznego zegara wynika. Ale jak starość nie jest zasługą, tak i młodość nie jest winą. I na opak - młodość nie jest zasługą, a starość - nie jest winą. Nawet jeśli Tyberiusz ma do dyspozycji tylko "kieszonkowe od rodziców" nie zmniejsza to ani o jotę wagi jego wypowiedzi. Ja też nie wydałem ani grosza na uchodźców. Jeśli nasz kraj znajdzie się w skrajnej sytuacji, że będziemy mieć na swym terenie ludzi, koczujących na trawnikach, deklaruję że zaproponuję komuś pokój w naszym domu, który dziś jest praktycznie nieużywany. Ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Za to, żeby do tego nie doszło, płacę podatki. Wcale nie małe podatki. Część z nich idzie na dofinansowanie różnych organizacji, w tym katolickiego Kościoła. I liczę na to, że rząd wraz z rządowymi, samorządowymi, kościelnymi i pozarządowymi organizacjami za moje podatki tę sprawę jakoś załatwią. A jak i czy można tę sprawę załatwić - to już w następnym odcinku. -
Przyczyny sukcesów koczowniczych plemion Azji
jancet odpowiedział prusak311 → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Mogli mieć styczność z chrześcijaństwem o wiele wcześniej, już na Czarnomorzu. Choć tam ponoć bardziej popularny był arianizm, niż wersja ortodoksyjna. Zaryzykuję tezę, że poganie, wierząc w istnienie wielu bogów, nie wytwarzają religii państwowej, dominującej. Jeden bóg więcej, jeden mniej - co za różnica. Chcesz oddawać cześć jakiemuś Jehowie, jak Arianie, czy Chrystusowi, jak ortodoksi - twoja spraw. Naród jako całość mógł pozostawać pogański, choć znaczną jego część mogli stanowić chrześcijanie - podkreślam, że twierdzę, iż mogło tak być, a nie - że tak było w przypadku Węgrów. Nad Dunajem Madziarzy zaczęli się pojawiać pod koniec lat 80-ych IX wieku i wtedy weszli w kontakt z trzema obrządkami ortodoksyjnych chrześcijan - greckim, łacińskim i starosłowiańskim. No i czy był to "niesamowicie krótki okres czasu"? Licząc od symbolicznej daty "zajęcia ojczyzny" w 896 roku do przyjęcia chrztu przez władcę minęło lat prawie 80. To cca 3 pokolenia - Géza byłby w wieku prawnuków Arpáda (nie wiem, czy tacy żyli). No i zasadnie można stwierdzić, że znaczna część mieszkańców państwa Gézy to byli w 974 chrześcijanie. Dotyczy do głównie ludności słowiańskiej - Cyryl i Metody przybyli tu w 863 roku, ale chrześcijaństwo było popularne już wcześniej. Odnoszę wrażenie, że w przypadku Polski i Mieszka poszło to znacznie szybciej. Współcześni słowaccy publicyści i historycy raczej nie postrzegają swego państwa jako kontynuacji Rzeszy Wielkomorawskiej. Ani swego narodu jako kontynuacjistarých Slovánov. Milan S. Ďurica jest raczej wyjątkiem. Mamy też książkę i film "Tysiącletnia pszczoła", ale jego akcja zaczyna się w roku 1887. Nie zmienia to faktu, że mamy w zachodniokarpackich dolinach i kotlinach do czynienia z trwałym słowiańskim osadnictwem od z grubsza V-VI w ne. po dzień dzisiejszy. I raczej nic nie świadczy o większych słowiańskich ruchach osadniczych na tym terenie. Owszem kiedyś kiedyś osadzano tu Połowców, po najazdach mongolskich osiedliło się wielu Sasów, czyli Niemców, zaś na południowym skraju Karpat Zachodnich coraz więcej ludzi mówiło po madziarsku, co mogło być efektem osadnictwa, ale też madziaryzacji ludności słowiańskiej. Ale większość ludności słowiańskiej trwała na tych terenach przez 1000 lat madziarskiej dominacji - i przetrwała. Co do poglądów tzw. "zwykłych ludzi" to Słowacy bardzo mało interesują się historią, a jeśli już, to raczej lokalną czy regionalną, a nie narodową. Zresztą regionalizmy są tu bardzo silne, wiele osób twierdzi, że mówi po spisku, góralsku, zamágursku, záhoracku czy "vychodňarskú", a nie po "słowacku". Pewien staruszek, którego poznałem na przystanku autobusowym na skrajnym zadupiu w południowym Spiszu, jak się dowiedział, że jestem z Polski, to opowiedział, że był w Polsce "na vojne", czyli w 1939. Nie odczuwał z tego powodu najmniejszego zażenowania, wręcz przeciwnie, skoro ja z Polski, a i on był w Polsce, ták sme kamárati i mali by sme isť spolu na pivo. -
Epoka wirujących stolików - czyli o spirytyzmie (do 1939 r.)
jancet odpowiedział secesjonista → temat → Nauka, kultura i sztuka
Wracając do spirytyzmu, dorzucę parę informacji z drugiej, a czasem nawet pierwszej ręki. Te informacje z drugiej ręki pochodzą od mojego ojca. Rocznik 1903, w latach 30-ych był inżynierem radiotechnikiem, uczestniczył w budowie radiostacji raszyńskiej (to chyba było trochę wcześniej) i eksperymentalnego nadajnika telewizyjnego w warszawskim prudencjale. Wydawałoby się, że racjonalista pełną gębą. Jednak wielokrotnie wspominał, że w latach 30-ych dość często uczestniczył w seansach spirytualistycznych. I podkreślał, że choć jako racjonalista nie potrafi wyjaśnić natury zjawisk, które obserwował, to samo ich istnienie uważał za niepodważalne. Widział to, co widział, słyszał to, co słyszał. Twierdził, że eksperymenty spirytualistyczne były faktycznie przeprowadzane w takich warunkach, że o jakimś fałszerstwie nie mogło być mowy. Teraz informacje z 1. ręki. Koniec lat 60-ych, ja mam lat cca 9-10, w zdarzeniu wiodącą rolę ma moja siostra, o cztery lata starsza, czyli 13-14, oraz jej koleżanka w podobnym wieku. Zostaliśmy sami w domu - nikomu nie otwierać - przy czym byliśmy uprzedzeni, że rodzice wrócą późno, a raczej wcześnie rano. Więc chata wolna. W telewizji leciał wtedy serial "Belfegor. Upiór Luwru". Dziś pewnie wzbudzał by śmiech, wtedy to był pierwszy kontakt z horrorem fantasy. W filmie pojawiał się znak, który pozostawiał rzeczony Belfegor - taka niedokończona czwórka. Obejrzeliśmy kolejny odcinek. A potem przyszło nam do głowy sprawdzać, czy Belfegor nie pozostawił swych znaków w naszym domu. A że było u nas dużo starych mebli, nieco uszkodzonych przez korniki i nie tylko, tynk na ścianach trochę popękany, a i ściany były często z takim naniesionym wzorkiem, więc w sumie takie niedokończone czwórki dawało się znaleźć w wielu miejscach. Skończyło się na tym, że skuleni w kącie pokoju, przykryci kocem, czekaliśmy na powrót rodziców. Koleżanka siostry musiała jakoś zawiadomić rodziców, że nie wróci na noc, dotarcie do telefony było przerażającą wyprawą, bo Belfegor czaił się za każdym meblem. W końcu rodzice przyjechali, Belfegor znikł - chyba już świtało. Oczywiście, nie chciałbym przyrównywać niespełna 10-letniego brzdąca i dwu 14-letnich siks do dorosłego inżyniera na poważnym stanowisku, ale jednak pamiętam to zdarzenie jako przykład, że jeżeli ktoś chce czegoś doświadczyć, to może wprowadzić się w taki stan świadomości, że będzie postrzegać własne wizje jako rzeczywistość. I to bez alkoholu, narkotyków czy jakichkolwiek innych środków halucynogennych. -
Bardzo mądre stwierdzenie, pozwól, że trochę je rozwinę. Ludy jeszcze jakoś zachowywały swą tożsamość przodków. Na ogół było tak, że Normandczyk brał sobie Normandkę, Bretończyk - Bretonkę, Ślązak - Ślązaczkę, a Madziar - Madziarkę. Były wyjątki, ale dominująca zasada pozwoliła przetrwać np. tożsamości bretońskiej. W tym przypadku bywa, że A=B, ale tylko w przybliżeniu i przez jakiś - choć czasem bardzo długi, jak w przypadku Bretończyków - czas. Taki typowo chłopski naród, jak np. Słowacy, chyba dość silnie trzymał się związków w najbliższej okolicy. W każdym razie, jak na początku lat 90-ych poznawałem Słowację, to wyraźnie widziałem, że np. dziewczyny na Spiszu to przeważnie blondynki lub szatynki w słowiańskim typie, ale wystarczyło przejechać na Orawę, by stwierdzić, że dominują tu dziewczyny o ciemnych włosach i zupełnie innym typie urody. Ciemnowłose były też Śliwki (znaczy Węgierki), ponadto u nich łatwo było dostrzec wąskość bioder przy dość obfitych biustach, a Orawiaczki były w biodrach rozłożyste. Dziś tych różnic już nie dostrzegam, może się tam ludność przemieszała, a może po prostu z zanikiem mych możliwości wiąże się zanik mej spostrzegawczości . Natomiast wśród władców, arystokracji, wodzów, przywódców panuje raczej zwyczaj szukania sobie żony wśród panien z innych ludów. Taki np. Olgierd pewnie był jeszcze Litwinem - tak przyjmijmy. Ale już Jagiełło był w połowie Rusinem. Ale pozostali Jagiellończycy byli z krwi już tylko w 1/4 Litwinami, a w 3/4 Rusinami, choć uważa się ich za Polaków. A że jeden z nich, Kazimierz, ożenił się z Rakuszanką, to dalsi Królowie Polski i Wielcy Książęta Litewscy byli w 1/8 Litwinami, 3/8 Rusinami i w połowie Niemcami (z naszego punktu widzenia, bo przecież Elżbieta Rakuszanka też miała mieszankę krwi wszelakiej) - austriackiej narodowości wówczas nie wyróżniano - zaś Polakami nie byli wcale. Tego typu dociekania nie prowadzą donikąd. Każdy jest tym, za kogo się uważa. Za kogo się uważał Robert Guiscard - nie mam pojęcia, ale zapewne można tego dociec. A jeśli nie - to klops. Nic w tej materii nie ustalimy.
-
Może był niezłym kandydatem? A tak bardziej na serio - chyba na wszystkich elekcjach w XVI i XVII wieku pojawiali się dwaj kandydaci - carski i cesarski. Przy czym car kandydował we własnej osobie, a cesarz do tej roboty zwykle delegował swego bliskiego krewnego, ale nie następcę tronu. Tak z głowy to piszę, może były wyjątki. Kandydatura carska zwykle była popularna wśród szlachty litewskiej. Raczej wiedzieli już od 100 lat, że ich czas ekspansji minął, a teraz trzeba co najwyżej bronić swego stanu posiadania. Chętnie by oddali Smoleńsk i Inflanty za cenę wiecznego pokoju i spokoju. Wyznanie nie wadziło im zbytnio, bo i tak byli wśród nich i prawosławni, i protestanci, i katolicy - w miarę równorzędnych proporcjach. Kandydatura ta wybitnie nie pasowała szlachcie polskiej, bo oznaczała koniec ekspansji na wschód. Utrata Smoleńska bardziej przemawiała do panów braci, niż zdobycie Akermanu i Bakczysaraju. Więc nie dziwota, że ten kandydat w sumie nigdy nie wszedł do finału, tym bardziej, że był dość skąpy. W sumie carskie kandydatury chyba służyły to robienia zamieszania i budowania barier między Litwą a Koroną, a nie do objęcia tronu. Ciekawszą zdaje mi się analiza kandydatur cesarskich. Ni z Austrią, ni z Węgrami nie mieliśmy żadnych konfliktów granicznych do rozwiązania. No można by się spierać o zastaw spiski, ale gdyby Habsburg został polskim królem, sprawa zapewne nie byłaby podnoszona. W końcu były to tereny w zastawie u króla, a nie u Rzplitej. Habsburgowie nie żałowali pieniędzy na kupowanie poparcia i zwykle ich kandydat dochodził do finału. Ale nigdy nie został wybrany. Może szkoda. Potężny sojusznik dynastyczny by się pewnie przydał. Podnosi się lęk polskiej szlachty przed kontrreformacją, ale Waza był chyba znacznie bardziej ultrakatolicki, niż Habsburg, a w drugiej połowie XVII w. to już Polska była najbardziej kontrreformacyjna i ultrakatolicka.
-
Nowa wędrówka ludów czyli co dalej?
jancet odpowiedział Furiusz → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Tu oświadczamy co najmniej dysonansu poznawczego, bo o ile ja rozumiem to, co się w ciągu ostatnich trzech tygodni (może trochę dłużej) wydarzyło, to organa UE zaproponowały pewną zasadę rozdzielania uchodźców pomiędzy należące do niej kraje. Oparte na jakimś wzorze, biorącym pod uwagę powierzchnię, ludność i PKB poszczególnych państw. Była to koncepcja firmowana przez Tuska i popierana przez Merkel. W odpowiedzi na to Premier Ewa Kopacz (a nie "pani E. Kopacz") gwałtownie zaprotestowała i tym samym Polska stanęła, chcąc - niechcąc na czele państw, odrzucających tę koncepcję. Bądź co bądź, jesteśmy (po Niemcach, Francji, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Włoszech) 6. największym krajem UE, więc siłą rzeczy, jeśli Kopacz mówi "nie", jest to wielokrotnie bardziej ważne, od tego, co mówi Orban, szef państwa trzeciorzędnego w UE. Od wielu polityków i komentatorów zbieramy za tę postawę cięgie baty, mamy aktualnie opinię rozbijaczy UE - wszystko przez stanowisko Premiera, Ewę Kopacz, które bardzo wyraźnie sprzeciwiło się temu, co głosiła Angela Merkel, a także Donald Tusk. Stwierdzenie jest bezmyślnym powtarzaniem PiS-owskiej propagandy w wydaniu pani wiceprezes PiS Beaty Szydło. Tymczasem, w krótkim okresie, w którym sam prezes był premierem, Kaczyński - w odróżnieniu od Kopacz, żadnym wyrazistym stanowiskiem nie zasłynął. A premier Kopacz narobiła niezłego szumu. Na zakończenie - pomimo iż generalnie jestem zwolennikiem PO, stanowiska, wyrażanego przez premier Ewę Kopacz, nie podzielam. Sama zasada, że wszystkie państwa UE solidarnie włączą się w rozwiązywanie kwestii uchodźców, wydaje mi się sercem mego europejskiego patriotyzmu. Co do wzoru trzeba się kłócić, ale co do zasady - jestem jak najbardziej za, czyli przeciw Ewie Kopacz, a za Tuskiem i Merkel. Dlaczego - dlatego że tak jest dobrze i sprawiedliwie. No i dlatego, że w przypadku niekorzystnego przebiegu zjawisk na Ukrainie, możemy mieć niedługo strumień uchodźców, przy których dzisiejszy to jest mały pikuś. I będą to chrześcijanie. -
Chodzi Ci o to, że ten rysunek nie jest dokończony?
-
Po co zaczęto nazywać?
jancet odpowiedział kaczor10 → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
Ja się tak zastanawiam, czy masz rację, czy nie. No bo nagranie na youtube to jednak źródło wtórne, i to mało wiarygodne. Są wortale, poświęcone ptasim głosom. Korzystam z nich, żeby określić po głosie, czy mam do czynienia z dzięciołem zielonym, czy czarnym, albo słowikiem szarym czy rdzawym (w tym przypadku i tak tego dokonać nie potrafię). Nie są to ptaki szczególnie rzadkie, no ale o wiele rzadziej występujące niż pliszka siwa. Jednak gdy sam słyszałeś pliszkę siwą to zupełnie co innego, niż że ktoś nagranie jej głosu upublicznił w Internecie. Ale Twoją wypowiedź traktuję jako wsparcie, za które dziękuję. W tym przypadku youtube jest lepszy od literatury. -
No skoro tak wolisz... Zastanowił mnie kolor kurtki tego polskiego wojaka. Na rysunku jest biały. Czytałem o tym, że w latach 1810-1811 w armii napoleońskiej, wobec braku barwnika indigo, w wielu regimentach zmieniono kolor kurtek (vesta) na biały. Nie słyszałem o tym, by to samo dotyczyło wojsk Księstwa Warszawskiego. Poza tym byłem przekonany, że już w 1812 vesty piechoty francuskiej były jednolicie niebieskie. W 1813 kurtki piechoty polskiej powinny być granatowe.
-
Czy polskie społeczeństwo jest tolerancyjne?
jancet odpowiedział abramowicz → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Nie bardzo rozumiem określenie "źródła" w tym kontekście, ale to drobiazg. Ważniejsze dla mnie jest to, że jestem bardzo nietolerancyjny dla odsyłania w dyskusji na forum to innych tekstów i autorów. Nie interesuje mnie dyskusja z Wojciechem Soplem (a może Sopelem) tak długo, dopóki nie zarejestruje się na forum. Jeśli zaś Smok Eustachy ma podobne poglądy, jak Wojciech Sopel, niech je sformułuje. A przynajmniej zacytuje: Czyli mamy tu prosty algorytm: 1. Jest pogląd. 2. Sprawdź, czy inny niż Twój. 3. Jeśli TAK – toleruj go. Gdybym nie był tak tolerancyjny, za jakiego się uważam, wyśmiałbym ten algorytm za brak opcji "Jeśli NIE", z czego by wynikało, że poglądów takich samych, jak Twój tolerować nie należy . Ale jednak zwrócę uwagę na znaczenie słowa "tolerować": 1. «odnosić się z pobłażaniem do nagannych zachowań lub zjawisk» 2. «godzić się na obecność jakiejś osoby mimo braku aprobaty dla niej» Za SJP PWN. Pominąłem znaczenie medyczne. Zatem "tolerowanie" to coś innego niż "tolerancja": «poszanowanie czyichś poglądów, wierzeń, upodobań, różniących się od własnych». Tolerancja łączy się z szacunkiem dla poglądu, którego nie podzielam oraz osoby, która go głosi, tolerowanie zaś to tylko zgoda na brak wyroku śmierci za głoszenie innych poglądów, którą znakomicie można łączyć z pogardą. (Wiem, że Lu Tzy o tym 6 lat temu w tym wątku pisał, choć opisu samej różnicy nie sformułował). Wydaje mi się, że pogląd Smoka Eustachego: wskazuje, na - co najawyżej - tolerowanie innych poglądów, na pewno nie na tolerancję. Przyznam, że te terminy są dla mnie zupełnie niezrozumiałe, to jakiś slang środowiskowy. Zapewne Smok Eustachy uzna zatem, że nie należę do osób, dla których "polski jest językiem ojczystym a nie wyuczonym". W końcu już kiedyś pisałem na forum, że jeden z moich dziadków wychował się na Nalewkach (a może Stawkach?) i biegle mówił jidisz, zaś drugiego w ogóle nie znałem, więc wszystko jasne. Co do poglądu na gender, to moim zdaniem jest to zjawisko, polegające na tym, że poszczególnym płciom, oprócz cech fizjologicznych, przypisujemy pewne cechy kulturowe. Fizjologicznie mężczyźni są więksi i silniejsi od kobiet, więc lepiej nadają się do wykonywania zawodu górnika (mam na myśli tych "na dole"). To jest wynik płci w znaczeniu "sex". Natomiast istnieje też powszechne przekonanie, że kobiety lepiej nadają się do gotowania. Żadne fizjologiczne różnice o tym nie świadczą, jest to przekonanie oparte wyłącznie na tradycji kulturowej. To jest wynik płci w znaczeniu "gender". Zważywszy, że bardzo lubię gotować (w sensie: przygotowywać potrawy, bo akurat gotowanie jest rzadko stosowaną przeze mnie metodą) i robię to lepiej, niż żona, trudno mi nie podzielać poglądu, że umiejętność gotowania nie jest związana z płcią fizjologiczną w znaczeniu "sex". Tym bardziej, że syna spłodziłem, drzewo zasadziłem i dom zbudowałem (w pewnym sensie), więc jako mężczyzna mogę czuć się spełniony. -
Po co zaczęto nazywać?
jancet odpowiedział kaczor10 → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
Nie, dziękuję. Studiowanie cudzych dzieł to coś, co robię dla pieniędzy, a tu jestem po to, by pogadać z ludźmi. O ile wiem Boryś nie jest uczestnikiem tego forum. Oczywiście, gdyby jakiś uczestnik forum na tyle identyfikował się z poglądami Borysia, żeby je omówić, to bym z nim - znaczy z uczestnikiem - dyskutował. Z Borysiem dyskutować nie mogę, chyba że się tu zarejestrował, ale nic o tym nie wiem. Co ciekawsze - jeśli dać wiarę relacji Secjonisty, a jest on raczej osobą wiarygodną - nie za bardzo mógłbym dyskutować z Borysiem, ponieważ on powołuje się (co do głosu pliszki) na Sokołowskiego, ten zaś na Hirtza, zaś ów na Naumanna. W sumie nie wiem, czy Sokołowski, Hirtz i Naumann to językoznawcy, czy ornitolodzy, jednak pewne moje rozbawienie budzi sama metoda badania głosu pliszki - poszukiwania literaturowe. A tymczasem wystarczy ruszyć cztery litery i posłuchać pliszki. To ptak pospolity (przynajmniej pliszka siwa) i wybitnie niepłochliwy. Lubi biegać po drogach, więc nawet nie potrzeba wysiadać z samochodu, by ją spotkać. Żeby jej posłuchać, to już trzeba wyłączyć silnik i wysiąść. Szczerze mówiąc, nie pamiętam, by pliszka (czy to siwa, czy żółta) wydawała jakiś szczególny, godny zapamiętania dźwięk. Może nie słuchałem dostatecznie uważnie. Ale ja nie buduję jakichkolwiek tez językoznawczych na temat głosu pliszki. Oczywiście mogę się głęboko mylić i Boryś na s. 126-127 opisuje głos pliszki na podstawie własnych słuchowych doświadczeń, i dopiero następnie dokonuje rekonstrukcji etymologicznej słowa "pliszka", by na koniec dokonać deetymologizacji, ale coś mi mówi, że jednak poprzestał na literaturze. -
Tak jest chyba na wszystkich proporcach, prezentowanych na przytoczonej przez Jakobera stronie. Skłaniałbym się do wniosku, że policyjne orły generalnie patrzyły w prawo, a jedynie orzeł Himmlera - w lewo. Może dlatego, że był też szefem SS, a orzeł SS chyba patrzył w lewo, tak jak w całych siłach zbrojnych. No ale swastyki są normalne.