jancet
Użytkownicy-
Zawartość
2,795 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez jancet
-
Czy konstytucja 3 maja mogła przywrócić Rzeczpospolitej dawną świetność?
jancet odpowiedział STK → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
No cóż, jeśli chodzi o mój pogląd na pakiet ustaw Sejmu Wielkiego - bo trudno samą uchwałę z 3 maja rozpatrywać w oderwaniu od innych ustaw - generalnie ich przyjęcie uważam za przejaw politycznej głupoty. Głupoty te przegłosowano w bezsensownym przekonaniu, że to Prusy udzielą nam pomocy w walce z Rosją. Bo że wojna z Rosją wobec faktu przyjęcia owych ustaw będzie, to było raczej oczywiste. W naszym narodowym interesie było wówczas siedzieć cicho, cicho reformować państwo i armię, udawać, że carycę Katarzynę bardzo kochamy, czyli realnie robić to, co chciał Król Ciołek. Gdybyśmy dotrwali do Austerlitz w granicach od Warty do Dniepru, mielibyśmy jakieś możliwości ruchu. -
Wszelkie próby przełożenia nazw rodzajów broni z różnych epok i języków na współczesną polszczyznę są niezwykle trudne. Tym bardziej, że i dziś terminy takie, jak dzida, lanca, spisa, kopia, włócznia, oszczep, dziryt, pika i jakaś etcetera może się jeszcze znajdzie. Może będzie przydatne, jeśli opiszę, jak ja te słowa z języka polskiego rozumiem. Nie pretenduję do jakiejkolwiek naukowej klasyfikacji, ot tak na wewnętrzny użytek. Na początek... Dzida - po prostu kij zaostrzony na końcu. Ten zaostrzony koniec zwykle jest utwardzony, np. przez opalenie, smołowanie, okucie metalem czy nawet umieszczenie grotu. Służy przede wszystkim do walki wręcz pieszo, ale można dzidą rzucać. Dość krótka - co najwyżej na sążeń długa, czyli taka, jak wzrost walczącego, może trochę dłuższa. Oszczep - to samo, co dzida, lecz służący przede wszystkim do rzucania, także jadąc konno, choć można oszczepem walczyć wręcz. Zdecydowanie nie dłuższy, niż sążeń. Włócznia - w odróżnieniu od dzidy zawsze ma grot i jest dłuższa, niż sążeń. Służy przede wszystkim do walki wręcz, zarówno pieszo, jak i konno - w tym przypadku trzymana jest zwykle "pod pachą". Drzewce włóczni jest równe (walcowe). Jednak można ją użyć do rzutu. Kopia - broń kawaleryjska z grotem, masywniejsza od włóczni, trzymana z reguły "pod pachą" i w tej pozycji używana bojowo, przede wszystkim, by wysadzić przeciwnika z siodła, lub przebić go grotem. Zwykle ma złożony kształt - w przedniej części rozszerzający się, dalej walcowy, a w tylnej - zwężający się. Nie nadaje się do rzucania. Niemal zawsze ma proporzec. Używana przez rycerstwo średniowieczne, a potem przez naszą husarię aż do XVIII w. Długa. Lanca - broń kawaleryjska z grotem, niemal to samo, co włócznia, tylko z innej epoki (XVIII-XX wiek). Używana przede wszystkim do pchnięcia spod pachy, ale także do walk, przypominających szermiercze, w których lanca jest trzymana jedną dłonią. Z reguły jest zaopatrzona w dwu- lub trzy kolorowy proporczyk. Nie nadaje się do rzucania. Długa. Używana przez ułanów i lansjerów w XVIII i XIX wieku. O jej walorach taktycznych we wrześniu 39 roku wolę zapomnieć. Spisa - to samo, co lanca, tyle że bez proporczyka i używana przez jednostki kozackie i inne tego typu. Dziryt - rodzaj oszczepu, używany przez jeźdźców, zapożyczony od Tatarów, używany w XVI-XVII wieku do rzucania. Pika - długa włócznia piechoty, używana do walki wręcz w XV-XVII stuleciu, głównie przeciw kawalerii. Zwykle pikinier opierał koniec piki o grunt i manewrował jedynie jej drugim końcem. Mam nadzieję, że się to do czegoś przyda.
-
Parę lat temu (dokładniej - po wprowadzeniu "becikowego") pokusiłem się o opis korelacji, pomiędzy dochodami ludności a dzietnością, wg naszych województw. Wyszła wprawdzie słaba, ale zarazem ujemna. Co potwierdza główną tezę Króla Juliana. Tezy poboczne budzą pewne wątpliwości. Przytoczony tekst Leszczyńskiego przeczytałem z ciekawością, traktując go jako interesującą publicystykę historyczną. Nieco mnie razi słabe rozróżnienie pojęć "dzietności" i "przyrostu naturalnego". W czasach, gdy zdecydowana większość ludzi nie rozumiała nawet podstawowych i naturalnych metod planowania dzietności, liczba urodzonych dzieci zależała w zasadzie od fizjologicznych możliwości kobiet. Czyli "co rok, to prorok". Od uwarunkowań żywnościowych zależał raczej przyrost naturalny, a nie dzietność. Ale i przyrost naturalny pokazuje zmiany w liczbie ludzi ogółem, a nie w liczbie osób pełnoletnich. Tu mamy problem metodologiczny. Samoczynność nie jest tu najlepszym określeniem. Dzietność nie spada samoczynnie, lecz w wyniku wykorzystania metod regulacji urodzin - naturalnych, sztucznych - wśród których prym wiedzie lateksowa prezerwatywa, aborcyjnych. Aby dzietność spadła, muszą być spełnione dwa warunki: - ludzie chcą mieć mniej dzieci, - metody regulacji urodzin są dostępne. No i spadła. Co zrobić, żeby ją podnieść - nikt nie wie. Zgadzam się z Tobą, Królu Julianie, że program 500+ zapewne żadnego efektu nie przyniesie. Tym bardziej, że - choć nie jest to politycznie poprawne - dla naszych przyszłych emerytur nie jest obojętne, w jakich rodzinach się te "dodatkowe" dzieci urodzą. Tu znów mamy problem metodyczny, bo ja nie wiem, dlaczego mam się zajmować częstotliwością konfliktów zbrojnych, a nie ich intensywnością? W XVII wieku konflikty zbrojne były zarazem częste (niemal ciągłe - proszę pokazać mi 10-lecie, w którym Francja czy Rzplita nie toczyła wojny) i niezwykle intensywne. Wojna 30-letnia, wojny tureckie, wojny północne i hiszpańska wojna sukcesyjna to konflikty, ogarniające cały kontynent i niszczące gospodarkę wewnątrz walczących państw. W XVIII wieku, licząc od końca hiszpańskiej wojny sukcesyjnej do końca wojen napoleońskich, konflikty są równie częste, ale nie aż tak intensywne. Kolejne stulecie, licząc od Wiednia do Sarajewa, było wybitnie pokojowe. Wprawdzie konfliktów w Europie nie brakowało - 1831, 1849, 1855-56, 1866, 1871, 1878, a potem wojny bałkańskie - ale zarówno ich częstotliwość, jak i intensywność były niewielkie. W 1914 roku zaczyna się nowa wojna 30-letnia. To już inna bajka, ale jakoś tego wyraźnego z Twą tezą nie widzę.
-
Lata lecą. No do emerytury wg obowiązującej dziś wersji mam jeszcze lat 10. Ale człowiek myśli trochę na zapas. I tak sobie myślę, że może byłoby fajnie ten okres emerytalny spędzić w naszej ukochanej chałupie w Rudzie, Instytutową zwaną, w gminie Korczew. Ale do emerytury fajnie byłoby coś dorobić. Mógłbym np. hodować kury. Jaja i kurczaki na sprzedaż, o dobrej starej kurce na rosół nie wspominając. Ale, żeby to się opłacało, muszę mieć swój własny jęczmień. Co najmniej hektar. I niemal, niemal czuję się szczęśliwcem, bo w gminie Korczew mam działkę od 8 lat. No i mogę się tam zameldować i za 5 lat coś dokupić. Choć i tu jest problem - to jakiś urzędnik będzie rozstrzygał, czy osobiście uprawiam swoje 0,45 ha. Oczywiście, że nie, bo jestem niepełnosprawny. Dziś uchwalono stosowną ustawę. Ktoś, kto po latach mieszkania w mieście, chciałby zostać rolnikiem - nie może. Nie może i już. Nigdy nie będzie mógł. Ktoś niepełnosprawny, kto mieszka w gminie, ma od lat swoje gospodarstwo, świetnie nim zarządza i chciałby dokupić parę ha - nie może. Nie może i już. Bo nie uprawia roli osobiście. Sprzeczność tej ustawy z konstytucją, a nawet z podstawowymi prawami człowieka i obywatela, jest rażąco oczywista. No ale wg PiS Trybunał będzie się mógł zająć tą sprawą cca za 4 lata, po rozpatrzeniu wszystkich poprzednich.
-
Ponieważ nie wskazałaś, w czym zostałem wprowadzony w błąd co do treści zatwierdzonej ustawy, pozostaję w przekonaniu, że jest taka, jak myślę. Natomiast myślę, że - aby się dobrze zrozumieć - powinniśmy odróżnić dwa "porządki" - porządek posiadania i porządek użytkowania. Uważam, że inkryminowana ustawa nadmiernie sięga do porządku posiadania. Nawet dotychczasowe przepisy stanowiły nadmierną ingerencję, bo formalnie rzecz biorąc to urzędnik ANR decydował, czy mogłem 8 lat temu kupić jakąś działkę, w której choćby 1 ar był kwalifikowany jako użytek rolny. Dziś zaś w ogóle nie mógłbym jej kupić. Pomijając już kwestię ludzkiego prawa do dysponowania swym majątkiem, pytam się - po co jest ten zakaz? W mojej Rudzie Instytutowej na Toczną jest chyba z 60 siedlisk. 20 z nich zajmują rolnicy. Kolejnych 20 - letnicy. Ostatnia 20 to siedliska porzucone. Niby fajnie, bo dudki mają gdzie mieszkać. Ale trochę żal. Chyba 1/3 gruntów ornych jest porzucona. Zarasta lasem. Wieś jest na terenie Nadbużańskiego Parku Krajobrazowego, a tam to krajobraz rolniczy, a nie las, jest cenny i chroniony. No właśnie - tu wchodzimy w zakres porządku użytkowania własności. Generalnie - moja wolność kończy się tam, gdy wchodzi w zakres cudzej wolności. Także wolność dysponowania swoją własnością. Ja chcę słuchać głośnej muzyki - OK, wolno mi. Ale sąsiad chce mieć ciszę - OK, wolno mu. I tu następuje sprzeczność wolności. Powinna wystarczyć kultura osobista - muzyki można słuchać przez słuchawki, ale też "no wie pan, mam dzisiaj imieniny, no chcielibyśmy się pobawić, obiecuję że to ten jedyny raz w roku". I TO JEST NORMALNE. Czasem moja wolność kończy się tam, gdzie powstaje zagrożenie dla innych ludzi. Mogę sobie kupić ferrari, które wyciąga 300 km/h, ale na terenie zabudowanym powinienem jeździć 50-tką. Tu musi ingerować państwo. Nieruchomość to szczególny rodzaj własności. Bo zmiana sposobu użytkowania nieruchomości oddziałuje na wiele osób, a także na chronione walory przyrody i krajobrazu. Podobnie zmiana charakteru zabudowy. Bynajmniej nie uważam, że powinno w to ingerować państwo. Jeśli już, to samorząd. W tym zakresie najważniejsza jest kultura osobista właścicieli. Ich estetyczne wyczucie. I wcale nie jest z tym tak źle. Z terenu gminy Korczew i sąsiednich znam wiele przykładów, że letnicy, stale mieszkający pewnie w Warszawie, dokładają ogromnych starań i wykładają niezłą kasę, by uratować od zniszczenia, rewitalizować stare podlaskie chałupy. Spalić i zbudować nową byłoby szybciej i taniej. Inni kupują puste działki i wznoszą całkiem nowe budynki, zwykle w nie najlepszym "dworkowym" stylu, ale jakoś się starają, by te pseudo-dworki choć trochę pasowały do krajobrazu. I chyba słusznie od artystów oczekujemy, by wykazali się szczególnie wysokim poziomem kultury i wyczucia estetycznego. Stąd moje emocjonalne wzburzenie na widok dworzyszcza Zelnika w Klepaczewie. Bo jeśli już ktoś, mieniący się artystą, dopuścił do zbudowania czegoś podobnego, to należy to potępiać i spowodować, żeby się tego wstydził. Państwo może wspomóc właścicieli w zachowaniu dóbr lokalnej architektury. Żadne przepisy nie zapobiegną dewastacji krajobrazu wiejskiego, ale mogą jej przeszkadzać, lub jej sprzyjać. Inkryminowana ustawa zdecydowanie sprzyja dewastacji. Jak już pisałem, znam co najmniej kilkanaście przykładów nieruchomości, na których nowi właściciele, "letnicy" dokonali wielu kosztownych starań, by zachować starą "chałupę". W tym samym czasie nie dostrzegłem żadnego przykładu, by "miejscowi" dokonali takiej rewitalizacji. Co najwyżej starą chałupę obudowuje się "pustakami", czyli pianobetonem, "siporeksem" też zwanym. Inkryminowana ustawa spowoduje dalszą degradację wiejskiego krajobrazu, bo na rewitalizację starych chałup "miejscowi" kasy na to nie mają, a "miastowi" ich kupić nie będą mogli. Serdecznie mnie ubawiłeś, stwierdzając, że "Tu też ustawodawca poszedł w kierunku zmuszeniu na ludziach by komasowali ziemię w jednej gminie i tworzyli duże gospodarstwa zamiast setek małych. Że to niby dzięki tej ustawie ma nastąpić "komasacja"? :thumbup: Bez żartów. Ustawa petryfikuje rozdrobnienie gospodarstw rolnych w centralnej i wschodniej Polsce, nie mówiąc już o "ziemiach odzyskanych". Jeśli ktoś gospodaruje na 8 ha (a 8 ha to naprawdę niezłe gospodarstwo we wschodniej i centralnej Polsce) ledwo wiąże koniec z końcem. Nie ma mowy, by odłożył 80 000 zł na zakup kolejnych 8 ha. Czy mógłby zaciągnąć kredyt? Być może, no ale kredyt trzeba spłacać... no i spłacimy 2-3 razy więcej, niż dostaliśmy. Rolnicy nie lubią kredytów. Więc nie dokupią sąsiedniej działki. Komasacja gruntów mogłaby nastąpić na skutek decyzji inwestorów, kupujących kilkadziesiąt Ha w okolicy.
-
Anders Behring Breivik i obrona chrześcijaństwa
jancet odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Capricornusie, niby się zgadzamy, ale trochę zaszalałeś . KS nie ma ani w Polsce, ani w Norwegii, więc mówmy o realnych rozwiązaniach. W Polsce dostałby dożywocie z możliwością warunkowego skrócenia kary, w przypadku okazania skruchy i dobrego sprawowania się, po minimum 21 latach odsiadki. W Norwegii nie ma kary dożywocia. Więc orzeczono 21 lat odsiadki z możliwością przedłużenia w przypadku braku skruchy lub złego sprawowania się. W sumie na jedno wychodzi. -
A z tyłu jest "kierownica". Oczywiście, nie służyła do kierowania, bo do tego były lejce. Podejrzewam, że "kierownicą" poruszano jakiś podnośnik śrubowy, by konstrukcja zjechała po owych szynach - prowadnicach. Demontaż kół pod obciążeniem byłby raczej niewykonalnym zadaniem. Ale to oczywiście tylko zgadywanki z mej strony, bo do dziś o istnieniu takiej konstrukcji w ogóle nie wiedziałem. Przy okazji zwróćmy uwagę na słówko "hellenic" - a nie "greek".
-
Bardzo dziękuję za informacje, że kury jednak dżdżownice jedzą. Przyznaję, że jednak te moje nie wykazywały zainteresowania tym żarłem. Może po prostu nie były aż tak głodne. Może żrą, ale w ostateczności, bo są niesmaczne? Czemu wcale się nie dziwię, bo to taka rurka, wypełniona ziemią. Ja nie wędkowałem i chyba te moje dżdżownice, które usiłowałem kroić nożem, to nie były ROSÓWKI. Takie zwykłe. Ale wszystkim wędkarzom polecam nożyczki. Jeśli chodzi Ci o realny socjalizm w PRL, to tak w sumie nie podważał. To znaczy w swych początkach pozbawił własności ziemi i fabryk szereg podmiotów, ale potem już zasadę własności uznawał, no powiedzmy - podważał nader rzadko. W odniesieniu do gruntów rolnych, to aby je nabyć (także w drodze spadku), potrzebne było posiadanie wykształcenia rolniczego. Wystarczały kilkumiesięczne kursy zaoczne. W praktyce sądowej to i to nie było potrzebne. Nie do końca jestem przekonany, że jest tak, jak piszesz, bo - wg mojej wiedzy - jeśli masz las, to możesz drzewa wyciąć, pod warunkiem, że potem to będzie nadal las. Może trzeba to do kogoś zgłosić, ale realnie nikt tym się nie przejmuje. Drzewa owocowe można wycinać bez zezwolenia. Jedynie na wycinkę drzew ozdobnych są ograniczenia. Ale nie niemożliwość. Bo wójt może wydać zgodę. Jeżeli chodzi o absolutyzowanie prawa własności, rozumiane jako jeśli coś jest moje to powinienem też móc z tym czymś zrobić co mi się podoba, to ja jestem temu zdecydowanie przeciwny. Nieruchomość jest jednak własnością szczególną, bo sposób jej zagospodarowania bardzo silnie oddziałuje na dobrostan innych ludzi, i to nie tylko sąsiadów. Wręcz przeciwnie, postulowałbym w tym zakresie znacznie dalej idące ograniczenia. Gdy zwiedzałem Francję, zachwycał mnie krajobraz ich wsi. Bo np. we wsi bretońskiej wszystkie domy (no - prawie wszystkie) były piętrowe, szare i miały dachy z ciemnego, bretońskiego łupka. W Wandei zaś były parterowe i kryte czerwoną dachówką. Ja nie wiem, czy to państwo zmusza, czy samorząd, czy też to z wynika z właścicieli kultury i poczucia estetyki. No ale u nas o poczucie estetyki trudno nawet u artystów. Jak Zelnik w Klepaczewie nad Bugiem wywalił pseudogóralską willę, to mnie szlag trafiał. Choć wówczas nie miałem pojęcia o jego poglądach. No - niektórzy twierdzą, że jest piękna. Przyznam się, że polegałem na relacjach, samego tekstu projektu nie mając w dyspozycji. Dziś jest on już prawie obowiązującym prawem. Ale z tego, co o tym projekcie czytałem, wynika, że nabyć grunt rolny może jedynie osoba, zameldowana w gminie, w której się ten grunt znajduje, posiadająca tam gospodarstwo rolne i osobiście ją uprawiająca. Czy zostałem wprowadzony w błąd, czy też faktycznie takie są zapisy projektu ustawy (chyba dziś został przyjęty przez Senat - jeszcze Prezydent)? No bo jeżeli to prawda, to nie ma mowy o żadnym drastycznym utrudnieniu, po prostu osoba fizyczna, która nie mieszka w danej gminie, nie może tam nabyć żadnej nieruchomości rolnej. A nawet jak mieszka, ale nie ma tam roli, to też nie może. A gdy mieszka i ma grunty rolne, to jeszcze musi udowodnić, że uprawia je osobiście - bez względu na to, co to właściwie znaczy. Ergo - jeżeli to prawda i ustawa będzie trwać - to żaden mieszkaniec miasta już nigdy, przenigdy nie będzie mógł kupić żadnej działki rolnej. Ani on, ani jego dzieci, wnuki, prawnuki... Ustawa na tworzy zamkniętą kastę rolników, ba - nie jedną kastę, ale 2175 kast zamkniętych, gminnych kast. Pierwszy skutek już się wydarzył - mniej więcej 10-krotny wzrost ogłoszeń "sprzedam działkę". Chcą zdążyć, przed wejściem tej ustawy. Drugi skutek - to drastyczny spadek cen nieruchomości rolnych. No nie wiem, co chłopi na to powiedzą. Trzeci skutek - to ja w sumie zyskuję wielką szansę i powinienem życzyć PiSowi co najmniej 10 lat rządzenia. Ponieważ mam działkę rolną, to jak się na niej jutro zamelduję, to za 5 lat będę mógł skupywać "na słupa" wszystko, co w tej gminie będzie na sprzedaż. Wreszcie będę bogaty.
-
Tak dla ukonkretnienia tych "milionów" - w 2015 roku na koalicję z PiS na czele zagłosowało 5,7 mln. W 2011 roku na koalicję z PO na czele zagłosowało 6,8 mln. W 2007 roku na samą PO zagłosowało 6,7 mln, a na koalicję PO+PSL - 8,1 mln. I jednak przez 8 lat swych rządów koalicja PO+PSL nie usiłowała meblować świata zwykłym ludziom, choć miała znacznie silniejsze społeczne poparcie, niż PiS+przystawki dziś. I dlatego na nią głosowałem i nadal głosować pragnę. Ale to drobiazg. Ważniejsza jest druga sprawa. Otóż huśtawka nie ma tu nic do rzeczy, a raczej żadnej huśtawki tu być nie może. Tu - znaczy w państwie praworządnym. Pewnych praw pozbawić człowieka, który nie popełnił przestępstwa, nie wolno. Katalog tych praw nie jest taki sam w różnych systemach, jednak gdybym powiedział, że głoszona przez Ciebie zasada "huśtawki" cofa nas do Średniowiecza, obraziłbym ludzi z tej epoki. Ja - zajmując się historią czy ekologią (nie mylić z ekologizmem) nigdy nie słyszałem o takim systemie społecznym, ani wśród ludzi, ani wśród zwierząt, w którym nie byłoby praw przyrodzonych. Może Furiusz, w starożytnościach bardziej biegły, o takowym słyszał. W większości systemów ustrojowych niepozbawialnym prawem jest prawo własności. To znaczy m.in., że jeżeli coś posiadam,to mogę to sprzedać. Za tę cenę, którą uznam za najbardziej korzystną. I odwrotnie - jeśli coś jest na sprzedaż, to mogę to kupić, za cenę, którą zaakceptuje sprzedający. Oczywiście, pewne produkty są wyłączone z tej swobody. Mogę np. legalnie posiadać rewolwer, ale nie mogę go sprzedać każdemu - musi on najpierw posiadać pozwolenie na broń. To ze względu na społeczne bezpieczeństwo. No ale hektar gruntu, który chcę obsiać jęczmieniem, społecznemu bezpieczeństwu nie zagraża. PiS argumentuje, że nowa ustawa ma zabezpieczyć naszą polską świętą ziemię przed wykupem przez cudzoziemców. Jakiś Holendrów, Angoli czy nie daj Boże - Niemców. Bzdura kompletna. Ja znam jednego jedynego cudzoziemca, który kupił w Polsce gospodarstwo rolne. Za bugiem, znaczy koło Drohiczyna. Anglik. Szalony wyznawca idei agraryzmu. I ekologizmu. Wszystko robi sam. Maszyny mogą być, ale napędzane siłą mięśni. Żywności nie kupuje w żadnym sklepie. Sam wytwarza. W żarnach sam miele zboże na mąkę, z której sam piecze chleb. Ale nawet gdyby wredni zachodni kapitaliści usiłowali wykupić naszą świętą polską ziemię (np. na Mazurach, Pomorzu Zachodnim i Dolnym Śląsku) to nie trzeba żadnej nowej ustawy, by im to całkowicie uniemożliwić. Także wg dotychczasowych przepisów można to zrobić. Agencji Nieruchomości Rolnych od wielu lat przysługuje prawo pierwokupu każdej działki, w której choć jeden ar jest uznany za grunt rolny lub leśny. Więc każdą działkę, małą i dużą, ANR może kupić, korzystając z prawa pierwokupu, po cenie rynkowej i następnie sprzedać komu zechce, np. mieszkańcowi gminy, z zaświadczeniem od wójta i proboszcza. Po co ta cała nowa ustawa? Nie za bardzo rozumiem. Odnoszę wrażenie, że posłowie PiS trochę oczadzieli od nadmiaru władzy, którą sobie bezprawnie przypisują, i uchwalają byle co, byle jak, aby coś uchwalić. To wersja - o zgrozo - optymistyczna. Pesymistyczna jest taka, że ustawa ta wiąże się z szeregiem innych ustaw, np. z tzw. ustawą inwigilacyjną czy ustawą antyterrorystyczną. Ustawy te dają możliwość sprawdzenia, czy rolnik X ogląda TVN, czy nie. No wobec tego, co ogląda, zastosujemy prawo pierwokupu (po cenie ustalonej przez Agencję), a wobec tego drugiego - nie. Nie trzeba nawet tego realnie robić. Wystarczy, by rolnicy w to uwierzyli. Ja oczywiście pozostaję optymistą :thumbup: . Przykro mi. Kury nie żrą dżdżownic. Dżdżownica jest dla kury niejadalna. Próbowałaś kiedy przekroić dżdżownicę? Nie próbuj. Tak normalnie, nożem, to się nie da. Trzeba użyć nożyczek. Ale wtedy okaże się, że jest w środku wypełniona ziemią. Tfu!!! Nawet dla kur. Czasem warto mieć ociupinkę, choćby małą ociupinkę wiedzy. Natomiast mógłbym Ci zaoferować jabłka z jabłonki, która żadnych środków ochrony roślin w życiu nie zaznała. Jabłka są pyszne. Tomek - mój syn - podzielił je na dwie kategorie - "spady" i "zdrzewy". Tylko zanim zaczniemy je chrupać, warto przypomnieć sobie inny dowcip: Wyobraź sobie, że gryziesz takie aromatyczne, cudowne jabłko. Co możesz - po ugryzieniu - zobaczyć w nim gorszego, niż robaka? Spalę dowcip, ale trudno. Nie zamierzam tu zaglądać przez najbliższych kilka dni. Odpowiedź brzmi: Pół robaka.
-
Anders Behring Breivik i obrona chrześcijaństwa
jancet odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Generalnie to się z Tobą w tej materii zgadzam. Człowiek popełnił czyn szkodliwy i ohydny zarazem. Zamordował, zgwałcił, kopulował z dzieckiem, przypalał żelazkiem żonę/dziecko/męża (niepotrzebne skreślić, żeby nie było, że seksista jestem). Model jest taki, że otrzymuje za to surową karę, na tyle surową, że - wg sądu - po wyjściu z więzienia więcej tego czynu nie popełni. Ale okazuje się, że skazany w chwili, w której wyrok się kończy, jasno deklaruje, że jak wyjdzie na wolność, to znów kogoś zamorduje, zgwałci, uwiedzie 12-latkę, będzie bił swoją rodzinę. No i tu mamy dylemat - wypuszczać go, czy nie wypuszczać? -
Anders Behring Breivik i obrona chrześcijaństwa
jancet odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Chciałbym przypomnieć, co napisałem: Breivik - pobożny protestant - otwarcie głosi, że celem zabijania była obrona CHRZEŚCIJAŃSTWA. Nigdy nie napisałem, że Breivik bronił chrześcijaństwa, jedynie że głosił, iż broni chrześcijaństwa. W najmniejszym nawet stopniu nie sugerowałem, że jest to właściwa metoda obrony chrześcijaństwa, ani że w ogóle działało to na rzecz chrześcijaństwa. Z "katalogu" Breivikowych pobudek wybrałem chrześcijaństwo, bo pisałem o związku religii z terroryzmem. Gdybym pisał o związku terroryzmu z kolorem włosów, może przywołałbym Breivika jako blondyna. Protestantem raczej Breivik był, no bo przecież nie katolikiem ani prawosławnym. Czy pobożnym? OK, to określenie można różnie rozumieć. -
Anders Behring Breivik i obrona chrześcijaństwa
jancet odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Gregski, nie chcę dyskutować o jegomości nazwiskiem Nesset w szczegółach, bo nic o nich nie wiem. Choć w ogólności cieszy mnie sytuacja, gdy przestępca zrozumiał naganność swego postępowania, odbył karę i wraca do społeczeństwa z niezłomnym postanowieniem, że już nigdy nie postąpi przeciwko prawu. I teraz, zamiast być ciężarem dla podatników, zrzuci się już za parę lat na naszą emeryturę. Tak właśnie być powinno. W przypadku Breivika raczej się tego nie doczekamy. Raczej nie wykazuje skruchy, więc przeciwnie. I raczej nie wyjdzie z pierdla po 21 latach. Bo sąd nie określił kary 21 lat więzienia jako ostatecznej, lecz zostawił możliwość jej przedłużenia. Mam nadzieję, że skargi na kawę i play station będą raczej dla sądu argumentem za przedłużeniem kary. Bo Breivik tym samym dowodzi, że nic nie zrozumiał. Natomiast sama kara całkowitego odosobnienia wydaje mi się faktycznie nieco nieludzka. Ps. Jakby trafił do polskiego więzienia, to po paru miesiącach błagałby o kompletne odosobnienie. Tak myślę. -
W "Wojnach napoleońskich" Kukiela była o tym wzmianka, chyba że pamięć mnie zawodzi. Generalnie to klęskę Napoleona pod Aspern 22 maja 1809 wielu uznało za kres epoki napoleońskiej (w czym w znacznej mierze mieli rację, ale trochę się pośpieszyli z wnioskami), co pobudziło nastroje "patriotyczne" nie tylko w Tyrolu, ale i wśród węgierskiej szlachty. Oczywiście działania wojenne powstańców rozpoczęły się już w kwietniu, przed Aspern, a największą skalę osiągnęły już po Wagram. Jak to zwykle z powstaniami - coś za wcześnie, a potem to już za późno.
-
Królu Julianie, jeśli zarejestrowałeś się na tym forum, to ja poczuwam się do powinności (bo chyba jednak nie do obowiązku), ustosunkowywania się do Twoich poglądów. W oczekiwaniu na ripostę i dalszą, szlachetną dyskusją, przebiegającą zgodnie z zasadami naszego FORUM. Jeśli pan Romuald Szeremietiew chce podyskutować na tym forum, niech się zarejestruje. Natomiast nie będę - i chyba inni uczestnicy tego forum też nie mają na to ochoty - dyskutować z cytatami. A to z tego powodu, że cytowani nam nie odpowiedzą. Więc z dyskusji i tak będą nici.
-
Krakus57 potrafi zaskakiwać. Ja zgoła odmiennie postrzegam naszą narodową historię i chciałbym wskazać, iż w XV, XVI i co najmniej 1. poł XVII wieku nasza szlachta charakteryzowała się niezwykle wręcz głęboką postawą szacunku do prawa i państwa. Potem faktycznie było stulecie, w którym prawo przestrzegano co najwyżej co do litery, ale nie co do jego istoty. Ale już w drugiej połowie XVIII wieku sytuacja się zmieniła na korzyść. Fascynuje mnie rok 1830/1831. Szlachta płaciła podatki zgodnie ze stanowionym prawem. Ale jednocześnie nowa władza wezwała do poniesienia kosztów tworzenia nowych jednostek. Komisja Rządowa Wojny, czyli budżet, przejmował na swe utrzymanie dopiero jednostki należycie wyekwipowane i wyszkolone. Do tego czasu nowe bataliony i szwadrony pozostawały na utrzymaniu "województwa" - czyli miejscowej szlachty. Władza centralna była wówczas całkowicie pozbawiona środków nacisku. Odziedziczona po władzy rosyjskiej policja nie działała, nowej nie sformowano. Nawet w wojsku zlikwidowano żandarmerię. I aż do lipca 31 dezercja nie była problemem. Demokracja to wolność, polegająca na respektowaniu praw. I ich obronie, gdy ktoś na nie nastaje. Kilkudziesięciotysięczne manifestacje KOD w obronie TK są ewidentnym dowodem, że Polacy dorośli do pełnej i świadomej demokracji. Kilka miesięcy temu p. premier Szydło i liczne grono prominentów PiS zaklinało się, że "zwykłych ludzi nie obchodzi Trybunał" - znaczy, że ich obchodzi jedynie 500 zł i inne profity. Okazało się, że jednak Polaków obchodzi WOLNOŚĆ. A ostatnią gwarancją naszej wolności jest sąd konstytucyjny. Bez sprawnie działającego sądu konstytucyjnego nie ma wolności. Być może Krakus57 gdzieś tam za oceanem w ogóle nie rozumie kwestii zagrożenia wolności obywatelskich, bo ono tam nie istnieje. Ale u nas jak najbardziej jest realne.
-
Ekspansja Rosji na południe na kierunku Kaukaskim i Środkowoazjatyckim
jancet odpowiedział Furiusz → temat → Ogólnie
No tak. Tyle że to takie wyjaśnienia, które sprawę raczej ściemniają. Tak fonetycznie między керкеты a Черкесы można dostrzec pewne podobieństwo, z tym, że pierwsze określenie dotyczy ludu, o którym słuch zaginął w V w ne., a to drugie ludu, o którym świat usłyszał chyba w XVIII stuleciu. Ale dzięki za dobre chęci. -
Nie trzeba w tym celu rozmawiać z pracodawcami, wystarczy rozumieć sens krzywej podaży, krzywej popytu i punktu równowagi. To oczywiste, że krzywa podaży pracy się obniży, zatem pracodawcy będą musieli podnieść płace, by pozyskać pracowników. W sumie to może dobrze, a może źle, a tak naprawdę to bez znaczenia, bowiem nie sądzę, by to przesunięcie linii podaży pracy dało jakiekolwiek mierzalne skutki w najbliższych latach. Może się mylę, ale jak matka dwojga czy więcej dzieci chciała pracować, to pracowała, a jak nie chciała, to nie pracowała, i 500+ wiele w tym nie zmieni. Ja dość niezręcznie czuję się w roli obrońców koncepcji PiS, bo generalnie nie jest tajemnicą, że darzę to ugrupowanie szczerą nienawiścią (co nie oznacza nienawiści do każdej osoby z tego ugrupowania z osobna). Jednak nie mogę nie zauważyć, że skutki takiej regulacji są raczej dość trudne do przewidzenia. Mniejsza o to, na jakiej podstawie to stwierdzasz i z jakim Polakiem to porównujesz. Bo dyrektorzy banków w Polsce zarabiają trochę więcej, niż zasiłek bezrobotnego w Niemczech. Nota bene - ja też. Znaczy na program 500+? Bo na minimum 15 zł to mają znaleźć kasę przedsiębiorstwa. Jeśli chodzi o program 500+, no to na bieżący rok starczy, i zapewne na następny też. A potem to zależy, czy program da zakładane efekty, czyli zwiększenie dzietności i zażegnanie kryzysu demograficznego, czy nie. W moim przekonaniu - nie da, choć obym się mylił. Jednak jeśli spowoduje to wzrost dzietności, to też źle, bo jednak budżet się zawali i znajdziemy się w sytuacji podobnej do Grecji, tylko znacznie gorszej. No bo Grecja przed kryzysem była lojalnym i sympatycznym członkiem Unii, poza tym miliony obywateli Unii jeżdżą tam na wakacje. Więc zyskać poparcie dla projektu "zrzutki na Grecję" jest stosunkowo łatwo. Niestety, od paru miesięcy polskie władze robią wszystko, co możliwe, by inne państwa UE Polski nie lubiły, turystycznie też dość skromne mamy znaczenie, więc obawiam się, że za parę lat usłyszymy "prrrrr, sp...ajcie". Tym bardziej, że nie będziemy mieć euro, więc pozbycie nas się z Unii będzie nader proste. Moja prognoza jest smutna. W 2015 roku kłamcy, krzykacze i idioci spowodowali, że za 5 lat staniemy się bratnim krajem Białorusi. Za (ciach) uważam np. Krystiana Legierskiego. Przed drugą turą wyborów prezydenckich gorąco namawiał do głosowania na Dudę. Sorry - wzywał do nie głosowania na Komorowskiego, choć sam deklarował, że zagłosuje na Dudę. Bo PO go zawiodło, gdyż nie wprowadziło wszystkich ustaw, których wprowadzenia by chciał. Więc "na złość mamie odmroźmy sobie uszy" wołał Legierski - no i sobie odmroził. Ale marznąć będziemy wszyscy.
-
Lecz sprawa onetu jest głębsza. Prawie co dnia na głównej stronie tego portalu pojawia się zdjęcie prowadzące do jakichś treści związanych z hitlerowską przeszłością Niemiec. Albo jest to zdjęcie Hitlera lub któregoś zbrodniarza z jego otoczenia, albo któryś z symboli hitlerowskich, albo zdjęcia z przedwojennych, hitlerowskich Niemiec, jak na przykład Norymberga przystrojona na parteitag. Korzystam z Onetu od lat. Bo ma dobrą pocztę. Co do serwisu informacyjnego jestem nader krytyczny. Głównie ze względu na oferowanie informacyjnego badziewia. Z tym, że to badziewie miało dość wyraźne odchylenie propisowskie. Dla przykładu - w gorącym okresie pomiędzy pierwszą a drugą turą wyborów prezydenckich na pierwszym miejscu listy newsów pojawia się informacja "Prezydentowi postawiono zarzuty przyjmowania łapówek w zamian za odrolnienie gruntów". Jak klikniesz, dowiesz się, że chodziło o prezydenta bodajże Hondurasu. Albo jakiegoś innego. Ale 90% ni kliknie. Jeśli chodzi o jakiekolwiek odniesienia do hitlerowskiej przeszłości Niemiec, to jak dotychczas takowych nie zauważyłem. No kiedyś było coś o superczołgu Maus. I o superbaterii na Helu. Dziś nie ma nic. Mógłbym sprawdzać w następne kolejne dni, ale właściwie dlaczego ja? Przecież to Smok Eustachy serwuje nam tę garstkę "informacji". Więc zapewne nie będzie dla niego żadnym problemem codziennie wysyłać link do artykułu na głównej stronie Onetu, gdzie "pojawia się zdjęcie prowadzące do jakichś treści związanych z hitlerowską przeszłością Niemiec. Albo jest to zdjęcie Hitlera lub któregoś zbrodniarza z jego otoczenia, albo któryś z symboli hitlerowskich, albo zdjęcia z przedwojennych, hitlerowskich Niemiec, jak na przykład Norymberga przystrojona na parteitag.".
-
Ekspansja Rosji na południe na kierunku Kaukaskim i Środkowoazjatyckim
jancet odpowiedział Furiusz → temat → Ogólnie
Dzięki za wyjaśnienie. Przy okazji zaciekawiło mnie, skąd w ogóle się wzięło określenie "Czerkies"? -
PKB na zbrojenia w II RP
jancet odpowiedział maxgall → temat → Pomoc (zadania, prace domowe, wypracowania)
A czy wówczas w ogóle ktokolwiek liczył PKB? Mi się zdaje, że nie, w każdym razie nie był to tak ważny wskaźnik, jak dziś. -
Ekspansja Rosji na południe na kierunku Kaukaskim i Środkowoazjatyckim
jancet odpowiedział Furiusz → temat → Ogólnie
Co to jest "endoetnonim"? Generalnie, Furiuszu, to odbywało się to metodami przede wszystkim siłowymi. Tak jak Secesjonista wspomniał - zakładanie twierdz i stanic oraz przesiedlenia ludności. Oczywiście bez divide et impera się nie obeszło. A "kij i marchewka" też były w robocie. Rok 1866 to chyba data stłumienia powstania Czeczenów. Przedtem najbardziej znaczący opór stawiali Czerkiesi, dość liczni, jak na stosunki kaukaskie. Ale to raczej się skończyło pół wieku, a może i więcej, wcześniej. Przesiedlanym Czerkiesom nadano status podobny Kozakom - warto zauważyć, że Kozacy Kubańscy i Terscy walczyli głównie przeciwko ludom Kaukazu. Jeśli wierzyć przekazowi kulturowemu to sotnie czerkieskie broniły rosyjskich interesów w KP w latach 60-ych, np. podczas powstania styczniowego. Walki przeciwko góralom kaukaskim wymagały odmiennej taktyki, więc stworzony do nich Korpus Kaukaski był odmiennie szkolony, uzbrojony i umundurowany, niż korpusy liniowe i gwardyjski. W końcu kaukaskie wzorce mundurowe przejęła cała armia rosyjska. Wystarczy wspomnieć papachy z baranicy, tak charakterystyczne dla armii rosyjskiej w okresie 1. wojny światowej. -
Dawny mundur - wygody i niewygody
jancet odpowiedział Jerzmanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Co do żywotności, to Chłopicki w przypływie dobrego nastroju zażyczył sobie bodajże 50 tysięcy trzewików w Brześciu. Czyli, że szacował, iż but żołnierski wytrzyma trasę z Warszawy do Brześcia. Jeśli to prawda, to faktycznie oprócz prowiantu i obroku buty były niezwykle ważnym problemem logistycznym. Troszkę się to przewija w literaturze pięknej, a to, że wojsko miało buty podwiązane sznurkami, czy też, że poległym przede wszystkim ściągano buty. -
Cóż można powiedzieć ? Człowiek jest bydlęciem wyjątkowo długowiecznym. Potrafi żyć 100 lat, a nawet więcej. A koty i psy, które mu w życiu towarzyszą, żyją co najwyżej lat kilkanaście. Jeśli lubi zwierzęta, chce mieć je przy sobie, czeka go zapewne kilka takich smutków. Niestety, każdy następny nie jest "odrobinę, choć trochę lżejszy" - Kleyffa cytuję z pamięci. Do śmierci nie da się przyzwyczaić.
-
Prawo i uprawnienia do karania na gardle casus Wiśniowieckiego
jancet odpowiedział Roman Różyński → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Ja tu raczej dostrzegam pomieszanie porządku prawnego z porządkiem politycznym, czy wręcz wojennym. Ja tam Jaremy ani nie wielbię, ani nie potępiam, w tym sensie, że nie wiem, czy w kwestii kozackiej, lub ogólniej rusińskiej, Rzplita postępowała za ostro, czy za łagodnie. Może po prostu za mało konsekwentnie. Nie wiem, czy Roman usiłuje nas przekonać, że Jarema wówczas do gołębi należał, czy też, że to jastrzębie miały rację. Znając dotychczasowe Romana wypowiedzi, stawiałbym na to drugie, ale tu jakby Roman zmieniał front. Tak w skrócie charakteryzując sytuację: Kozacy się zbuntowali, łamiąc porządek prawny, wręcz powiedziałbym - niwecząc dotychczasowy porządek prawny na opanowanych terenach, przy wsparciu przeważającej części ludności tych terenów obejmując tam realną władzę. Zgodnie z dotychczasowym porządkiem prawnym należało ich srodze ukarać, tyle że tych, co mieli karać, buntownicy wytłukli. W zaistniałej sytuacji pełnomocni przedstawiciele Rzplitej zawarli z nieprzyjacielem rozejm. Zawierając rozejm, uznali podmiotowość drugiej strony, dzięki czemu wczorajsi buntownicy stali się powstańcami. To była decyzja polityczna - abstrahuję od tego, czy słuszna, czy nie. O ile pamiętam, rozejm był zawarty na zasadzie "status quo", czyli tam, gdzie w chwili rozejmu panowali powstańcy, miała być ich władza, a tam gdzie nie - władza Rzplitej. O ile dobrze rozumiem, Pohrebyszcze, Niemirów, Przyłuki i Machnówka w chwili zawierania rozejmu były opanowane przez buntowników-powstańców. Sensem i istotą zawartego rozejmu było, że prawa Rzplitej na tych terenach ulegają, powiedzmy, zawieszeniu, czyli na razie nie obowiązują. Bo władzę sprawują tam Kozacy. Dowodzenie, że Jarema działał w Pohrebyszcach, Niemirowie, Przyłukach i Machnówce zgodnie z prawem Rzplitej jest dowodzeniem oczywistości, kompletnie pozbawionym sensu, bo Rzplita, zawierając rozejm, zgodziła się na to, że jej prawa nie będą tam - na razie - obowiązywać. Podkreślam - ja nie oceniam, jeno logiczności wywodu się domagam. -
Dla odmiany - ja tak z pamięci. Dużo tego nie było. Najwięcej chyba zakonnych. Żona kończyła bodajże liceum urszulanek. O ile wiem, nie chodziło się tam w habitach, w sumie normalne liceum. Było liceum stowarzyszenia PAX na Mokotowie. W pewnym stopniu nawet się zastanawiałem, czy do niego nie pójść. Wygrał Reytan. Przy czym one tak nie do końca były prywatne w dzisiejszym, biznesowym tego słowa znaczeniu. Nic nigdy nie słyszałem o opłatach czesnego, więc mniemam, iż były one dofinansowywane przez państwo. O szkole przy ambasadzie amerykańskiej coś tam słyszałem. Była chyba też przy francuskiej. Jak się dowiesz czegoś ciekawego, to napisz.