Skocz do zawartości

jancet

Użytkownicy
  • Zawartość

    2,795
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez jancet

  1. Które powstanie było największe?

    Bardzo mnie cieszy ta informacja, jednakże nie dotyczy ona kwestii zasadniczych, które - nie chcę się kłócić, czy to Ty je określiłeś, czy też ja pod Twoim wpływem - dotyczą liczby osób, które przewinęły się przez wojska powstańcze, bądź maksymalnego stanu sił zbrojnych.
  2. Wywiad i kontrwywiad w czasach RON - u

    O szpiegach zwykle nie wiadomo zbyt wiele? Możemy śmiało założyć, że o 99 na 100 szpiegów żadna wzmianka się nie zachowała.
  3. Nie, nie chodzi mi o historię alternatywną. Wkurza mnie, że jeśli mówimy o wojnie polsko-rosyjskiej 1831 roku, do dominuje jakieś biadolenie, że nam się nie udało rzucić Rosji na kolana. Nie udało się, bo udać się (bez pomocy innych państw, choćby finansowej i materiałowej) udać nie mogło. Natomiast te 8 miesięcy działań wojennych obfitowało w szereg sytuacji, w której nasze siły zbrojne wykazywały wyższość nas rosyjskimi. A że kondycja wojsk jest wynikiem kondycji państwa - oznacza to, że stworzyliśmy sprawnie działający mechanizm państwowy, zasady administracyjne, także sprawnie zbieraliśmy podatki. Dzięki zbiorowemu wysiłkowi narodu udało nam się stawiać opór przez długich 8 miesięcy, przynajmniej raz zmuszając nieprzyjaciela do strategicznego odwrotu. Jak to mogło się udać przy takiej dysproporcji sił?
  4. Przyczyny sukcesu Powstania Listopadowego

    A możesz rozwinąć ten pogląd?
  5. Które powstanie było największe?

    Na sztuki nie policzę, ale np. jeśli chodzi o bitwę pod Siemiatyczami, to jak się tam skoncentrowało kilka grup powstańczych, to trochę mieszkańców się do nich przyłączyło. Bitwa była teoretycznie dwudniowa, faktycznie trwała co najwyżej 24 h, więc niektórzy powstańcy siemiatyccy brali udział w powstaniu przez kilkanaście godzin. Kilka godzin to zapewne wyjątki, ale takich kilkutygodniowych powstańców zda się, że było bardzo wielu. W powiecie pojawia się partia, więc panicz dogaduje się z oficjalistą, zabierają konie, szable, dwururki i parobka do pomocy i idą do partii. W pierwszym poważniejszym starciu partia zostaje rozbita i jedyne, co pozostaje, to przedostać się do dworu i udawać, że nic nie było. To chyba model typowy. Piszę to z ogromnym szacunkiem dla tych, którzy odważyli się iść. Nie było tu moją intencją tworzenie podziału powstańcy - żołnierze, można przyjąć, że żołnierze to też powstańcy. Ale warto podkreślić, że nie tylko żołnierze to powstańcy. Członkowie różnego typu "gwardii", formacji nieregularnych, partyzanci to - wg mnie - powstańcy, choć formalnie nie żołnierze. Nie dysponuję żadną poważną monografią na temat powstania styczniowego, w której by oszacowano liczbę uczestników powstania styczniowego. Hupert i Kukiel uciekają od takiej konstatacji, natomiast Kozłowski, Wrzosek Dzieje Oręża Polskiego 1794-1938, WMON, Warszawa 1973 stwierdzają, że "przez szeregi powstańcze przewinęło się ponad 150 000 żołnierzy, ale pod bronią nigdy nie było więcej niż 25 000 - 30 000" latem 1863. Nie mam żadnych podstaw, by dyskutować z tymi liczbami, choć o metodzie ich określenia nie wiem nic. Z kolei ww. autorzy nie podali podobnych liczb dla powstania listopadowego, czy wojny polsko-rosyjskiej 1831 roku. Tu jednak dysponuję literaturą, która może pozwolić mi oszacować tę liczbę, choć wcale nie jest to łatwe. Co do maksymalnego stanu: Raporty "stanu obecnych do boju" sporządzane dla Komisji Rządowej Wojny, wskazują na 87 tysięcy żołnierzy pod koniec kwietnia. Jednak do tej liczby należy doliczyć: - korpus Dwernickiego, - powstańców litewskich, - 3. (rezerwowe) bataliony nowych pułków piechoty, bataliony i szwadrony zakładowe, - Gwardię Narodową Warszawską, - resztki gwardii ruchomych, - oddziały partyzanckie, - powstańców wołyńskich. Jeśli ich uwzględnimy, dostaniemy trochę ponad 100 tysięcy. Podobnie na początku lipca, gdy wg KRW mieliśmy też prawie 87 tysięcy żołnierzy, a do tego korpus Giełguda (liczniejszy, niż Dwernickiego) i powstańców na Podolu, Ukrainie i Wołyniu. Zapewne wtedy osiągnęliśmy maksimum i na pewno było to ponad 100 tysięcy. Więc styczniowe pod tym względem na pewno nie było większe, niż listopadowe.
  6. Powrót żołnierzy do normalności

    Określenie "piosenka" trochę mi nie pasuje do tego utworu. Tekst w oczywisty sposób dotyczy wszystkich osób, zesłanych w "Магадан". W tym radzieckich jeńców wojennych. którzy popadli w niewolę niemiecką. A także innych żołnierzy radzieckich, którym nie dane było wrócić do domu, bo Вставал впереди Магадан. Podałem to jako przykład możliwych losów советского солдата po wojnie.Statystycznie zapewne niezbyt częsty. Tyle że ówczesnej skali 1:1000 może oznaczać dziesiątki tysięcy zesłanych в Магадан i gdzie indziej. A tekstu chyba nie należy wiązać geograficznie z jednym miejscem. Przecież tak naprawdę chodzi o to, że ONA GO nawet nie rozpozna: А если придешь – не узнаешь . Nie wiem dokładnie, kiedy poznałem ten tekst. W każdym razie w ramach działalności statutowej reżimowej organizacji - SZSP lub PTTK. A raczej obydwu z nich. I że - zanim do mnie trafiły - przechodziły z ust do ust, tylko przekaz ustny zapewniał im istnienie. No czasem proszono mnie o spisanie tekstu. Miałem bardzo dobrą pamięć - no to spisywałem.
  7. Smog w Polsce

    Nie. Jest tam mowa o "chemicznych lub fotochemicznych przemianach". Te chemiczne zachodzą w środowisku wodnym, najgroźniejsze dla nas są wtedy, gdy zachodzą we mgle (smog londyński). To się dzieje zwykle w zimnej połowie roku. Te fotochemiczne zachodzą pod wpływem bardzo intensywnego promieniowania słonecznego (smog ateński). Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie będzie twierdził, że na początku stycznia w Warszawie powstał smog ateński. 4 lutego? Czy ja gdziekolwiek i kiedykolwiek odnosiłem się do sytuacji z 4 lutego? O ile pamiętam, pogoda była dość paskudna, była mgła, więc dobre warunki do powstania smogi typu londyńskiego. Poza tym oczywiście masowość błędnego użycia pojęcia "smog" rodzi swoje skutki i być może naukowcy się temu rozumieniu poddadzą. Już się raz poddali, godzą się na "smog ateński", w którym mgły też nie ma, choć są "produkty przemian". A komunikaty ostrzegawcze - bo te zapewne znalazł Secesjonista na stronie WIOŚ - muszą być zredagowane w sposób zrozumiały dla ogółu. Jeśli "ogół" używa pojęcia "smog", to i tam będzie użyte pojęcie "smog". Przykład z innej branży - z IMGW. Podaje on informacje o stężeniach popularnych alergenów, wynikających z kwitnienia roślin, najczęściej drzew. Rośnie sobie w Polsce drzewo, zwane popularnie "akacją". Nie jest to akacja, lecz "grochodrzew" (jak kto lubi nazwy swojskie) albo "robinia" (jak kto woli nazwy obce). W okresie kwitnienia tego drzewka IMGW ostrzega przed pyłkami akacji, choć jestem przekonany że pracownicy IMGW wiedzą, że to nie jest akacja. Ale komunikaty ostrzegawcze nie są dla pracowników IMGW. Jakby pisali o pyłkach "grochodrzewu" ich komunikat nie byłby zrozumiały. Dendrolodzy jednak twardo obstają, że to nie jest akacja. I tak trzymać. Wprawdzie Kaczmarski na płycie 20(5) lat później prorokował, że od 2005 nastaną czasy "gdy mędrcy przed głupotą łby schylają w hołdzie" , ale na razie wciąż nie jest to regułą. I oby się stało jak najpóźniej.
  8. Pięć pierwszych postów zostało przeniesione tu z dyskusji Janusz Korwin-Mikke, gdyż bardziej dotyczą oceny polityki społecznej i gospodarczej PiS, niż postaci JKM. Bruno W. Problem tkwi w określeniu, co jest prawicą, co centrum, a co lewicą. Ponieważ dla mnie przesłanki gospodarcze są ważniejsze, niż obyczajowe, to wg mnie najbardziej prawicową partią w poprzednim parlamencie była PO. Potem SLD, PSL, Palikot - i na skrajnej lewicy - PiS. Nic bardziej lewicowego, niż PiS, po 1989 roku w naszej polityce nie zaistniało. Szczerze mówiąc - jeśli chodzi o ekonomię, to jest to ugrupowanie wręcz lewackie. Przynajmniej dzięki lewackim hasłom wygrało ostatnie wybory. Nawet "Razem" było nieco bardziej centrowe. Koalicja KORWiN z PiS byłaby kompletnie nielogiczna, gdyż w zakresie ekonomii ugrupowania te głoszą skrajnie odmienne poglądy. Skrajne aż do bólu. KORWiNowi najbliżej do .Nowoczesnej, potem do PO lub PSL. Człowieku, czy JKM popiera sztandarowe wyborcze projekty PiS? 500 zł na drugie i następne dziecko, by tatuś miał na flaszkę? Oddłużenie cwaniaków, którzy wzięli kredyty we frankach kosztem tych, którzy wzięli w PLN? Po kursie z dnia zaciągnięcia kredytu? Podwyższenie kwoty przychodów, wolnych od podatku, do jakiejś niebotycznej liczby, podczas gdy JKM postuluje zniesienie kwoty wolnej, a w następnych etapach - podatek liniowy i na koniec jedyny sprawiedliwy - podatek pogłówny. Przyznaję, że cieszyłbym się z koalicji prawicowych ugrupowań, czyli KORWiN, .Nowoczesna, PO i PSL przeciw lewackiemu totalizmowi PiS. A przy okazji namawiałbym Cię do przyglądania się działaniom poszczególnych ugrupowań, a nie etykietkom, które same sobie przypinają. Choć z PiS to różnie bywa. Poprzednio rządziła raptem dwa lata, cały czas głosiła, jak to będzie dzielnie wspierać najuboższych, po czym obniżyła podatki najbogatszym !!!
  9. Ta mapa to kompletna fantazja, bowiem zakłada odrębność Czech i Słowacji (co jeszcze się jakoś mieści w realiach) oraz niezależność Ukrainy, Białorusi i Litwy, co zdecydowanie wykracze poza owe realia. Oczywiście wujaszek Stalin mógł wyznaczyć naszą wschodnią granicę, tak ja powyżej narysowano. Pamiętajmy jednak, że ten deal był złożony: 1. Stalin daje nam taką granicę wschodnią, jaką uważa za stosowną. 2. Stalin może forsować na forum międzynarodowym naszą granicę zachodnią, ale musi do tej koncepcji przekonać zachodnich "sojuszników". 3. Stalin może się zgodzić na przesiedlenie Polaków z Litwy i Ukrainy do Polski, lecz może też nie wyrazić tej zgody. Gdyby Stalin zaakceptował granice Polski, takie ja powyżej nakreślono, a jednocześnie nie zgodził się na przesiedlenie Polaków z dalszej Litwy i Ukrainy na "ziemie odzyskane" to: - na ziemiach odzyskanych (jednostki 1., 9., 5., 13, 19, 17, 14) mamy partyzantkę niemiecką, nie mamy kogo przesiedlać, - na ziemiach wschodnich (jednostki 2, 4, 12) mamy partyzantkę UPA, związaną z dominacją ludności ukraińskiej na tych obszarach. Jest to NAJGORSZY scenariusz dla Polski, jaki w ogóle można było sobie wówczas wyobrazić.
  10. No właśnie. Bo trudno nie być wdzięcznym Secesjoniście za tak obszerną kwestę. Tyle, że przytoczone materiały są dość rozproszone w czasie i przestrzeni. Mamy Wielkie Księstwo Litewskie, ale mamy i Wielkie Księstwo Poznańskie. Mamy wiek XV i wiek XX. Mamy też trochę problemów pojęciowych. Zapewne zdecydowana większość użytkowników tego forum czuje różnicę między państwowym a publicznym. Oraz publicznym i prywatnym. Choć mogą pojawić się problemy. No bo jeśli na twoim prywatnym terenie znajduje się droga, użytkowana publicznie, to nie możesz jej zlikwidować. W swoim czasie (czyli w latach 1969-1977) miałem (będąc niepełnoletnim nastolatkiem) okazję obserwowania stosunków na mazowieckiej wsi, bowiem często bywałem we wsi Siedliska koło Piaseczna. Wieś Siedliska to była wtedy dość klasyczna ulicówka, przy czym główna ulica ciągnęła się równolegle do rzeki Jeziorki, a między nią a rzeką ciągnął się smug, trudny do przebycia przez większość roku, który odcinał wieś od nadjeziorkańskich łąk i pastwisk. Naszym sąsiadem był niejaki Suruda (a może Surudo?) i na jego terenie znajdowało się jedyne miejsce, gdzie smug był na tyle płytki, by poprowadzić przez niego drogę. Olszyna, ale dawało się przejechać, o ile od czasu do czasu podsypie się tam piachu czy żwiru, oczyści rowy etc. Surudy nie poczuwali się do obowiązku wykonywania tych czynności, ale inni mieszkańcy wsi mieli o tym zgoła odmienne zdanie. Problem szarwarku można przeciągnąć aż do lat 70-ych XX wieku.
  11. Tak naprędce - ja dotychczas rozumiałem obowiązek utrzymania dróg jako powinność dziedzica wobec państwa. Ale oczywiście dziedzic przenosił ten obowiązek na poddanych. Czy szarwark wchodził w zakres pańszczyzny, czy też wyznaczano jego wymiar poza pańszczyzną - nie wiem, i podejrzewam, że było różnie. Przy czym zastrzegam, że biegłym w tej materii się nie czuję.
  12. A ja się kompletnie pogubiłem. Euklides zadał całkiem ciekawe pytanie, jak szlachta folwarczna wykorzystywała powinności pańszczyźniane w okresie zimowym. Tak generalnie to bym udzielił odpowiedzi takiej, że jak dziedzic był zmyślny, to robotę znalazł i obrastał w majątek. A jak był d..., to nie znalazł i majątek tracił. Secesjonista przytoczył szereg przykładów, jak zmyślni dziedzice wykorzystywali pracę pańszczyźnianych chłopów zimą. Na koniec nie wiem, do czego Euklides nie do końca jet przekonany.
  13. Które powstanie było największe?

    Ale jak ich liczyć? Bo insurgent, jeśli w wyniku insurekcji nastąpiła regularna wojna, a tak było w 1794, 1806 i 1831 jest po prostu żołnierzem i walczy do końca - zwykle kilka miesięcy. A jeśli nie - jego udział w insurekcji trwa kilka godzin, kilka dni czy kilka tygodni. Trudno to porównywać. Szacować osobodnie?
  14. Uzbrojenie polskich oddziałów w powstaniu styczniowym

    Pisałem, że zbiory MWP w Warszawie nie dają podstaw, by twierdzić, że w powstaniu styczniowym używano skałkówek. A nie, że w ogóle nie ma podstaw, by twierdzić, że w tym powstaniu nie używano skałkówek. Ze względu na swą wiedzę ogólną to drugie stwierdzenie uważam za absurdalne. Choć akurat zbiory tego konkretnego muzeum jemu nie zaprzeczają. To mi przypomina stary dowcip: A: Wiecie, okazało się że w Mezopotamii już w X wieku przed naszą erą znano telegraf !!! B: A skąd to wiadomo? A: Bo archeolodzy znaleźli parę równoległych przewodów miedzianych między Abrdax i Burbumdum w Mezopotamii, pochodzących sprzed X wieku p.n.e. . B: Ano tak. Ale w tym czasie to Izraelici znali już radio. A: A Skąd to wiadomo? B. No bo w Izraelu żadnych takich drutów nie znaleziono.
  15. Średniowieczne szable

    Ja - przyznaję - nie pojąłem, co to jest ów "pacior". Gdyby koledzy mi to jakoś prosto wytłumaczyli, byłbym wdzięczny.
  16. Smog w Polsce

    No właśnie. Nawet Encyklopedia PWN stwierdza jednoznacznie, że smog tworzą zanieczyszczenia pierwotne i produkty ich przemian. Same zanieczyszczenia pierwotne to jeszcze nie smog. Akurat smog kwaśny to taki, któremu towarzyszy mgła. Smog typu Los Angeles, zwany też ateńskim, faktycznie powstaje bez udziału H2O w stanie ciekłym, ale jednak powstaje w wyniku fotochemicznych przemian zanieczyszczeń pierwotnych i tak jest opisywany w podręcznikach. Upieram się, że to, z czym mieliśmy do czynienia w pierwszej połowie styczna w Warszawie (sorry, mniej uważnie obserwowałem dane z innych miejscowości), było po prostu bardzo wysokim zapyleniem powietrza, które jest zanieczyszczeniem pierwotnym. Uogólniając - w zjawiskach smogowych duży udział mają bardzo agresywne związki chemiczne - SO2, NOx, O3, emitowane w postaci gazowej. Dopiero w wyniku powstawania smogu przechodzą do fazy ciekłej, czyli mgły (smog londyński) lub stałej (smog ateński). Przy czym tego ostatniego i tak w Polsce nie uświadczysz, bo intensywność promieniowania słonecznego nawet latem jest zbyt mała. Oczywiście nie twierdzę, że gazowe SO2, NOx i O3 są neutralne za zdrowia, tak samo jak pierwotne zapylenie. Przy tym te gazowe charakteryzują się tym, że bardzo szybko rozprzestrzeniają się w powietrzu (jak to gaz z gazie). Czyli - jeżeli gdzieś są emitowane te związki, to skażony zostanie duży obszar, który będzie się przemieszczać wraz z wiatrem. Natomiast pyły, nawet te PM 2,5 sedymentują, choć bardzo powoli. Dlatego ich stężenie jest bardzo trudne do monitorowania. I kilka przecznic dalej (lub kilka godzin później) sytuacja może być całkiem inna. W dzielnicy, w której mieszkam, nie ma żadnej stacji monitoringu. Więc nie ma bladego pojęcia, czy wietrzyć, czy też wręcz przeciwnie. W pewnym zakresie zgadzam się z ministrem Szyszko, który - nota bene - też nie wie, czy ma wietrzyć, czy własne smrody wdychać, bo mieszka w tej samej co ja dzielnicy. Przy tak ubogiej sieci monitoringu zanieczyszczeń ogłaszanie jakichkolwiek alarmów na podstawie przekroczeń jakiegoś stanu zapylenia jest raczej abstrakcją. Stacji monitoringu musiałoby by być ze 100 razy więcej, żeby mieszkaniec punktu XY mógł się dowiedzieć, jakie stężenie szkodliwych substancji jest w jego okolicy. Budowa i obsługa tych stacji monitoringu kosztowałaby zapewne 1/1000 tego, co kosztuje program 500+, a mogłaby się przysłużyć w bardzo znaczącym stopniu do poprawy poziomu życia. No ale nawet, gdyby minister Szyszko chciał rozbudować sieć monitoringu, to doskonale wie, że pieniędzy na to nie będzie. W tym zakresie PiS kontynuuje politykę PO-PSL, tylko że czyni to bardziej ... dosadnie.
  17. Ktoś kiedyś założył podobny temat za mnie, teraz zakładam go sam. Jeżeli mam mieć on jakikolwiek sens, to bardzo proszę o wypowiadanie się na temat (bez TK, obstrukcji sejmowej, propagandy TVP, etc. etc). Te inne tematy są niewątpliwie ważne, a nawet ważniejsze, ale tu zajmijmy działaniami partii rządzącej w zakresie gospodarki i działań społecznych. Proszę też o wsparcie IWM Moderatora i Administratorów, żeby bronili czystości tego tematu, jak Reduty Ordona. Na początek wezmę chłodno program 500+. W kampanii wyborczej PiS koncentrowało się na prokreacyjnej funkcji tego programu. Że zamiast podwyższać wiek emerytalny, trzeba podwyższać dzietność i wtedy koszty emerytur się "zamkną". To oczywiste kłamstwo wyborcze (podchodźmy do nich chłodno), bowiem na skutek programu 500+, wprowadzonego w 2016, dzieci zaczną się rodzić w 2017 roku. Pełnoletność uzyskają w 2035 roku. Wówczas 65 rok życia będą mieć mężczyźni, dziś ledwie dobiegający 50-tki, a 60 rok życia kobiety - mające dziś niewiele ponad 40 lat. Odnoszę wrażenie, że osoby, mające dziś lat 42-47 są zainteresowane systemami emerytalnymi nieco teoretycznie. Prokreacyjna funkcja programu 500+ jest niezwykle ważna, ale realnie będzie mieć wpływ na gospodarkę i system emerytalny za lat 20. Ale kasę trzeba wydać dziś. W tym roku wydano na ten program 15 mld zł (bo wypłacano od kwietnia), a w przyszłym planuje się wydać 20 mld (bo wypłacamy przez cały rok). Rząd zdaje się nie dostrzegać, że być może w związku z wprowadzeniem programu 500+ w 2016 roku poczęło się ileś tam tysięcy dzieci więcej. Rząd, rezerwując w budżecie 20 mld zł na program 500+ sam założył, że program jest totalnie bez sensu , bo nie zwiększy dzietności.
  18. Pierścionek czy też drut ?

    Byłoby bardzo fajnie, gdyby muzeum uznało to za cenny eksponat.
  19. Smog w Polsce

    Jest to klasyczny przykład, jak dziennikarze robią ludziom wodę z mózgu. W pierwszej połowie stycznia nie było w Polsce smogu. Wcale. Nigdzie. Nic a nic. Absolutne zero smogu. Niby to oczywiste, ale chyba muszę przypomnieć, że wyrażenie "smog" to połączenie wyrazów "smoke" - dym i "fog" - mgła. Klasyczny, londyński smog (wtedy wymyślono to słowo) polegał na tym, że zwieszone kropelki mgły absorbowały bezwodniki kwasu siarkowego i siarkawego, a także związki azotu, oraz adsorbowały pyły. Tymczasem w początkach stycznia nie mieliśmy przekroczenia zawartości ani SO2, ani NOx, a przy tym w ogóle nie było mgły, w której te związki mogłyby się rozpuszczać. Było duże zapylenie powietrza. Czyli "smoke", a nie "smog". Jeśli chodzi o samo zapylenie, to zadałem sobie wysiłek zajrzenia do źródła, czyli inspekcji ochrony środowiska. Owszem, zapylenie w poniedziałek 2 stycznia w punkcie, najbliżej położonym wobec mego miejsca pracy (skrzyżowanie Nowowiejskiej i Niepodległości), lecz tylko przez 3 godziny w poniedziałek 3 stycznia. Znacznie wyższe było w grudniu i latem. Absolutnie - jeśli chodzi o Warszawę - nic nadzwyczajnego się nie działo. Choć już w podwarszawskim Otwocku - katastrofa.
  20. Pierścionek czy też drut ?

    Na mój rozum - zapinka. Takie coś, na co zapinaliśmy naszą odzież, zanim wymyślono guziki. W odzieży szlacheckiej były używane do XVIII wieku, w chłopskiej - chyba dłużej. Znalazłeś coś naprawdę bardzo fajnego. Biżuteria przy tym to śmieć. Mamy setki sztuk ozdobnych karabel, a tylko parę egzemplarzy zwykłych, żołnierskich czarnych szabel.
  21. Uzbrojenie polskich oddziałów w powstaniu styczniowym

    Nie wiem, jaki rozkaz i od kogo dostałeś, ale potwierdzam, że broń skałkowa w czasie powstania styczniowego była używana, zarówno długa, jak i krótka. I jest to "oczywista oczywistość". Poszukiwanie dowodów na rzecz tej tezy, to jak poszukiwanie autorów, którzy twierdzą, że "2+2=4". Zaś co do nazewnictwa - muszkiet czy karabin to możemy dyskutować długo, i raczej bez sensu.
  22. Uzbrojenie polskich oddziałów w powstaniu styczniowym

    Nigdy nie twierdziłem, że MWP w Warszawie jest jakąkolwiek wyrocznią. Wręcz przeciwnie - podkreślałem, że to, iż nie ma skałkówek w katalogu tegoż muzeum nie daje nam żadnej informacji o używaniu - lub nie używaniu skałkówek w powstaniu. Natomiast - jeśli faktycznie w muzeach rosyjskich nie ma egzemplarza Ił-2, który latach bojowo w czasie wojny, to na podstawie katalogów muzeów rosyjskich nie da się stwierdzić by ten płatowiec był używany podczas drugiej wojny światowej". Tak właśnie jest, i nie jest to jakaś "koncepcja janceta" , tylko elementarz logicznego myślenia. Bardzo proszę Secesjonistę by poświęcił odrobinę swych możliwości intelektualnych na próbę zrozumienia tego, co piszę, zanim ułoży kolejny zjadliwy respons. Nie chcę być wiatrakiem, nawet jeśli Secesjonista chce być Kichotem.
  23. Uzbrojenie polskich oddziałów w powstaniu styczniowym

    Tak jakoś wg nowych zasad będę to dzielił na posty. Secesjonista zapewne uważa, że forum bez wyrazistej różnicy zdań, to żadne forum. A że ostatnio żadnej wyrazistej kłótni nie było, chce mnie użyć w roli wiatraka don Kichota. Nie wiem, czy jednak się do tej roli nadaję. Wykonałem jakiś tam - w sumie niewielki, ale jednak - wysiłek, żeby oszacować liczbę sztucerów myśliwskich, a raczej tylko rząd wielkości, które znajdowały się we dworach na terenie KP zimą 1862/1863. Oczywiście - musiałem przyjąć pewne założenia, których dotychczasowi dyskutanci nie kwestionowali. Secesjonista pisze, że tych założeń nie przyjął. Rozumiem, że ma w zanadrzu jakieś inne, lepsze. Ale ich nie zdradza. Chyba jednak ich nie ma. Wiesz, Secesjonisto, oszacowanie rzędu wielkości liczby sztucerów we dworach jest pewnym dokonaniem, nawet jeśli założenia do tego oszacowania są mocno wątpliwe. I w dodatku prowadziło do wniosku, że tych sztucerów było bardzo mało - góra kilka tysięcy. Nawet gdyby powstańcom udało się "zmobilizować" je wszystkie, to i tak byłaby to kropla wobec stu tysięcy rosyjskich gwintowanych karabinów piechoty. I to chciałem uprawdopodobnić. Zaś co do "rurek gazowniczych"... Sorry, ale rurki gazownicze w 1863 roku? Ile miast na terenie dzisiejszej Polski miało sieć gazowniczą w 1863 roku? A ile miast na terenie Europy? Dla mnie te "rurki gazownicze" to ewidentne zmyślenie pamiętnikopisarza.
  24. No cóż... Furiuszu, mam nadzieję, że nie zaliczyłeś mnie do osób, które koniecznie chcą wojów słowiańskich z IX wieku ubierać w skóry. Co do łuku - istotnie, znam świadectwa posługiwania się łukiem prostym i krótkim, ale zwykle dotyczy to łuków myśliwskich z zatrutymi strzałami. Z drugiej strony dość ciekawym jest, że choć Słowianie w wcześniej współpracowali z Awarami, nie zapożyczyli od nich łuku refleksyjnego. Natomiast - w świetle cytowanego opracowania - w iX w. łuk to broń piechoty słowiańskiej.
  25. Domyślam się, że to na Słowacji tych grotów więcej znaleziono. Nie wiem czemu, Furiuszu, usiłujesz zamordować Tyberiusza. Nie prosił on o zestawienie piśmiennictwa na temat, lecz o próbę rekonstrukcji wyglądu typowego wojownika słowiańskiego z IX wieku. Takie próby są robione, nawet przez poważnych naukowców, więc czemu nie. Więc, Tyberiuszu, jeśli upierasz się przy ziemiach dzisiejszej Polski, to - wg mnie, ale Furiusz to wcześniej też stwierdził - pies jest pogrzebany. Nie ma żadnych źródeł pisemnych ani ikonograficznych, zostają jedynie wykopaliska, a ich datowanie to zwykle +- 200 lat, więc trudno cokolwiek powiedzieć o konkretnym stuleciu. Ale, jeśli się przerzucimy na drugą stronę Karpat, jesteśmy w o wiele lepszej sytuacji, gdyż Państwo Wielkomorawskie, którego rozkwit przypada właśnie na IX wiek pozostawiło po sobie trochę, choć niewiele źródeł pisemnych i ikonograficznych, zaś dość dużo materiału archeologicznego. Z tym, że aż 83% znalezisk archeologicznych to groby. Może to wypaczać obraz sytuacji, gdyż tylko bogatsi mogli sobie pozwolić na zakopywanie drogich elementów uzbrojenia. Uboższych chowano zapewne bez broni. W opracowaniu Klein, Ruttkay, Marsina; Vojenské Dejiny Slovenska, Ministerstvo Obrany SR, Bratislava 1993 (podkreślam Ruttkaya, bo do niego odwoływał się też Furiusz) zawarto pewne dane statystyczne. Otóż w 72% wielkomorawskich pochówków wojowników znaleziono noże lub sztylety, 43% - topory, 33% - ostrogi, 26% - groty włóczni, 24% - groty strzał, 7% - dwusieczny miecz, 2,5% - strzemiona, 1% - wędzidło. Ostrogi, strzemiona i wędzidła jednoznacznie wskazują, że pochowany jeździł konno. To tzw. atrybuty jeździectwa. W takich grobach zdecydowanie częściej występują też miecze. To była droga broń, więc jak kogoś było stać na miecz, to było go stać i na konia. Jeźdźcy równie często, jak piechurzy, byli grzebani z włócznią, dość często - z toporem, a jedynie wyjątkowo - z łukiem. I na odwrót - ci, w których grobach nie ma atrybutów jeździectwa, bardzo mają w grobach topory, włócznie i łuki, a jedynie wyjątkowo - miecze. Autorzy jednoznacznie podkreślają, że charakterystyczny dla znalezisk z epoki Państwa Wielkomorawskiego jest brak szabli i łuku refleksyjnego, które były częste dla VIII stulecia. O uzbrojeniu ochronnym informacji brak, co niekoniecznie musi się przekładać na tezę, iż nie było ono używane. W tym opracowaniu przedstawiono rekonstrukcje piechura i jeźdźca z epoki wielkomorawskiej. Piechur jest zbrojny we włócznię i topór bradaticę, i ma tarczę o kształcie obustronnie ściętego owalu. Jeździec jest uzbrojony w miecz i sztylet, choć zapewne miał wcześniej i włócznię. Ma też hełm i okrągłą tarczę. Tarcze migdałowate zdają mi się wiele późniejsze.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.