jancet
Użytkownicy-
Zawartość
2,795 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez jancet
-
Druga wojna światowa, jako czynnik narodotwórczy.
jancet odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
W pierwszym momencie chciałem krzyknąć, że nie !!! Że to poprzednia wojna ukształtowała nowe państwa narodowe i równolegle - nowe narodowe tożsamości. Ale ta następna też trochę namieszała. Powiedzmy - Słowacy, temat mi bliski. W 1918 roku ich świadomość narodowa nie stała zbyt wysoko i pewnie zaakceptowaliby, że są Czechosłowakami, gdyby nie czeski protekcjonalizm w okresie międzywojennym. Nota bene do dziś istnieje spora grupa osób, która deklaruje, że są Czechosłowakami, szczególnie potomkowie małżeństw mieszanych, których jest pewnie parę milionów. Mimo wszystko odnoszę wrażenie, że w 1938 roku zwolenników oddzielenia Słowacji od Czech nie byłoby zbyt wielu i tylko dlatego powstało państwo słowackie, bo zniknęło państwo czeskie. Tych kilka lat istnienia słowackiej państwowości, zakończone antyhitlerowskim Słowackim Powstaniem Narodowym, z pewnością było czynnikiem może nie narodotwórczym, ale silnie wzmacniającym tożsamość narodową. Jeszcze przychodzą mi do głowy narody byłej Jugosławii, ale o tym jutro lub kiedy indziej. -
Pomijając już to, co napisał Secesjonista, za podziw mu wyrażam, dlaczego twierdzisz, że było to nazwisko. Za Słownikiem Języka Polskiego podaję, że nazwisko to nazwa rodowa, wspólne dla całej rodziny miano, które dzieci biorą zazwyczaj po ojcu, a żona po mężu. Ja jeszcze bym dodał, że używana na co dzień, w odróżnieniu od nazwy rodu/dynastii czy herbu. Dzieci zapewne Wincenty nie miał, przynajmniej z prawego łoża, ale czy wiemy, iż jego ojciec też był Kadłubek? Bo jeśli ojciec był Kadłub, a syn - Kadłubek, to nie było nazwisko. Nota bene, żyjący ze 150 lat później Sędziwój z Czehla raczej też nazwiska nie miał, skoro był z Czehla. Nawet jeśli jego ojciec też był z Czehla, to jednak świadczy jedynie o miejscu zamieszkania. Zapewne żyło wówczas sporo osób, o których mówiono, że są z Czehla, z Sędziwojem zupełnie niespokrewnionych.
-
Ciężka i najcięższa artyleria podczas PWS
jancet odpowiedział Andreas → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Po dzisiejszemu to moździerz. -
No, nawet gdybym chciał, to bym nie mógł, bo mojej żony (w odróżnieniu od żon niektórych innych forumowiczów) serial nie urzekł i nie zamierza go oglądać. Więc moja wiedza o tym serialu ogranicza się do trzech pierwszych odcinków, o czym wyraźnie piszę. Nota bene wiedzy tej poszerzać nie zamierzam, więc do dyskusji o dalszych odcinkach się nie włączę. Ale o tym, jakie powinny być dzieła artystyczne, dotyczące historii - to już tak. I o "polityce historycznej" też. Pisząc o tym, które z tych dzieł za czyich rządów powstały, nie miałem na myśli przypisywania zasług poszczególnym rządom, tym bardziej, że jak imć Secesjonista słusznie zauważył, proces ich powstawania często trwa dłużej, niż kadencja. Chciałem tylko zaznaczyć, iż Leoś-Ekspert kłamie, pisząc iż za PO nie było nawet o czym bredzić Panie Szanowny. Najwyżej o skandalach i ogólnej zdradzie narodowej! . Gdyby nie był ekspertem, to mógłby uznać, że się myli, ale skoro jest ekspertem, to jednak kłamie. Atrixie, nigdy nie zarzucałem tym pierwszym 3 odcinkom "Korony królów" fałszowania historii politycznej, tylko tandetę. Z tej tandety wynika fałszowanie realiów życia w dawnej epoce, ale to raczej skutek, niż zamysł. Poza tym jakoś dziwnie mi się zdaje, że w XIV wieku to jednak jeszcze nie było nazwisk. Zaś końcówka -icz jest charakterystyczna dla ruskiego otczestwa, a nie dla nazwisk litewskich. Jakoś nie dostrzegam jej wśród Radziwiłów, Paców, Sapiehów, Ogińskich etc. No jeden Kniaziewicz. Po prawdzie to niegdyś i polskiej mowie używano patrynimików. Euklidesie, Karol Robert, król Węgier, pojął jednak za żonę córkę króla ościennego państwa.
-
Prawda. Po stokroć prawda. Żeby nie kalać własnego gniazda, trzeba brudy wyrzucać. A nie udawać, że ich nie ma. Postępowanie zgodnie z leosiowymi wskazówkami to właśnie kalanie własnego gniazda - sławimy to, co dobre, a to co złe, chowamy głębiej pod legowiskiem. Ale nadal śmierdzi i wszy się lęgną. Poza tym, żeby w jakikolwiek sposób dbać o dobry wizerunek własnego kraju na zewnątrz, robiąc jakiś serial, trzeba go nakręcić tak, żeby miliony ludzi za granicą go obejrzały. Czyli zrobić dobry serial. Robienie kiepskiego serialu to wyrzucanie naszych wspólnych pieniędzy w błoto. Poza tym każdy przekaz historyczny powinien być zgodny z prawdą. Można uczyć się na własnych błędach, ale lepiej na cudzych. Przede wszystkim na błędach naszych przodków. Jeśli dzieje naszych przodków będą przedstawiane fałszywie, to nasze dzieci do fałszywych wniosków dojdą, i zamiast ich błędów unikać, będą je powielać. Zły to ojciec, co swym dzieciom o przeszłości kłamie, albo i tylko pół prawdy mówi. Na zgubę własne dzieci wiedzie. To nie patriotyzm, to zdrada. Przy czym owym trzem odcinkom nie zarzucam celowego fałszowania historii, tylko tandetę. Ciekawe, ciekawe. Za PO dla TVP powstało chyba ponad 80 odcinków serialu "Czas honoru". Generalnie to dla mnie trochę nadto cukierkowate, za stary na taki przekaz jestem, ale gdybym miał lat naście, pewnie bym oglądał. Jestem bardzo ciekaw gdzie Leoś dostrzega w tym serialu "skandale i zdradę narodową". Przypomnę też, że za rządów PO nakręcono takie filmy jak "Powstanie Warszawskie" i "Miasto '44" oraz "Bitwę Warszawską" - nie bez wsparcia z publicznych środków. Mogą się podobać, lub nie, ale daleko im do tandety "Korony ...". Jeszcze jedno przypomnienie: Muzeum Powstania Warszawskiego, którym tak się PiS chlubić lubi, zbudowano i otworzono za rządów SLD. Także płyty Lao Che "Powstanie Warszawskie" i "Czerniaków" powstały za rządów SLD - wszystko z udziałem publicznych pieniędzy. Czy w tym wszystkim Leoś też dostrzega "skandale i zdradę narodową"? Rozbieramy Muzeum i dekomunizujemy płyty Lao Che? Jak na razie PiS ma za sobą ponad 4 lata rządzenia w dwóch kawałkach (2005-2007 i 2015 do dziś). I jedyną produkcją historyczną, którą może się pochwalić, jest 6 odcinków "Korony Królów". Żałosne. Ale - zgodnie z dewizą Kurskiego - "ciemny lud to kupi".
-
Niestety, coraz ciemniej. Naprawdę ciemno i dość strasznie. Że wcześniejszą wypowiedź Imć Leosia zacytuję: w serialach wspomnianych przez Waćpana Polska jest przedstawiona w negatywnym świetle- zdrady, rodzinne niesnaski, patologiczne związki, oszustwa, bójki, brak poszanowania tradycji i religii. W serialu "Korona..." mamy znacznie lepszy obraz Polski- wielkie królestwo, potężni królowie, książęta, damy dworu, zasady, kodeks, rycerskość, etykieta. Zatem wg Leosia wartość filmu historycznego nie polega na tym, że w jakiś sposób pokazuje prawdę o dawnych wydarzeniach - czy o wielkiej polityce czy wojnach, czy o życiu codziennym - tylko na tym, że należy przedstawić "lepszy obraz Polski". Lepszy od czego? No bo taki obraz: wielkie królestwo, potężni królowie, książęta, damy dworu, zasady, kodeks, rycerskość, etykieta w odniesieniu do panowania Łokietka i Kazimierza byłby z gruntu fałszywy. Królestwo, które Kazimierz objął było niewielkie - tak na dzisiejsze to z grubsza województwo wielkopolskie, małopolskie, łódzkie i podkarpackie. Zdrady, rodzinne niesnaski, oszustwa, bójki, patologiczne związki były codziennością na ówczesnym naszym dworze królewskim. Brak poszanowania tradycji to chyba osobista dewiza Łokietka - szanującemu tradycję drobnemu księciu brzeskokujawskiemu nie powinno nawet przyjść do głowy, że to on zostanie królem. Podobnie brak poszanowania religii - sojusz z poganami przeciw Zakonowi Szpitala Najświętszej Maryi Panny był tego ewidentnym przykładem. Problem w tym, że w owych trzech pierwszych odcinkach serialu nie znajdziesz, że wielkie królestwo, potężni królowie, książęta, damy dworu, zasady, kodeks, rycerskość, etykieta, tylko, że zgodnie z prawdą historyczną zdrady, rodzinne niesnaski, patologiczne związki, oszustwa, bójki, brak poszanowania tradycji i religii. I to jest to, co pozytywnego o tych trzech pierwszych odcinkach mówiłem i chętnie powtórzę - nie zakłamują historii politycznej. Dlatego naprawdę ciemno i strasznie się robi, jak się czyta Leosia. Bo najwyraźniej w ogóle nie oglądał nawet tych trzech odcinków. Bredzi na ich temat duby smalone, ale broni do upadłego, no bo są dziełem PiS. Choć fabuła nijak leosiowej ideologii nie wspiera. Niestety, jak się nakręci serial o Sobieskim wg wskazówek Leosia (bądź co bądź - EKSPERTA), to będzie tam o WIELKIM PAŃSTWIE - choć w rzeczywistości władał on najmniejszym obszarem ze wszystkich królów elekcyjnych aż do rozbiorów. O POSZANOWANIU TRADYCJI i RELIGII - podczas gdy miał ciągnący się latami i gorszący romans z Marią Ludwiką, najpierw d’Arquien, potem Zamojską, a dopiero po 10 latach - Sobieską. Ach te damy dworu. Juści i zarzut zdrady na nim ciąży - bo zdradził Jana Kazimierza Wazę i uznał za króla Karola Gustawa Wittelsbacha podczas potopu. Choć ja akurat wolałbym tego drugiego na naszym tronie. Czyli będzie to serial fałszujący historię. Zaiste ciemno i strasznie.
-
Na tym forum spotkałem wiele osób, których historia interesuje, a zarazem znają się na chemii. Sam "param" się m. in. chemią, a blade pojęcie o historii chyba mam. Co więcej - żeby dobrze parać się historią, trzeba mieć całkiem niezłe pojęcie o chemii. A także o rolnictwie, zootechnice, geografii etc. etc. Dziwne. Dołączając kilka lat temu do tego szanownego grona zaakceptowałem regulamin. Czyli zasady, którymi pozostali uczestnicy się kierują, a przynajmniej kierować powinni. Gdyby mi się te zasady nie podobały, to by mnie tu nie było. No a skoro je akceptuję, to jestem - i staram się ich przestrzegać. Może czasem gdzieś się zagalopuję za bardzo, ale wtedy sam się przed sobą za swe słowa wstydzę. Nie boję się regulaminu nie dlatego, że jestem w jakimś wieku (nota bene poważniejszym, niż Atrix), tylko dlatego, że dobrowolnie go zaakceptowałem.
-
Właśnie po to założyłem ten wątek, aby polemizować. Mi się zdaje beznadziejny. Napisałem dlaczego. No to teraz, Atrixie, polemizuj. Napisz, co Ci się w tym serialu podoba. Poza tym, że w ogóle powstał. Bo ja akurat uważam, że jak kręcić serial o jednym z najwybitniejszych naszych władców, to porządnie. I ten który jest - jest szkodliwy. Opisałem trzy cele, którym powinien służyć - nie służy niczemu. Jakoś nie dostrzegam jakiejś fundamentalnej różnicy w ilości reklam między TVP a TVN. No a zamiast płacić abonament TVP mógłbym sobie wykupić dostęp do kanałów kodowanych, na których wcale nie ma reklam. TVP jednocześnie grzmoci w nas reklamami i domaga się abonamentu. Abberacja jakaś. Szpitali publicznych też nie musi być - musi być dobrze zorganizowany system ubezpieczeń zdrowotnych. Jednak zarówno kwestia sensowności istnienia publicznej telewizji, jak i publicznych szpitali, wykracza poza zakres tego wątku, więc więcej na ten temat wypowiadać się nie będę. Z pewnością istnieje grupa ludzi, która będzie chwalić ten serial tylko za to, że powstał. Kilku takich się tu ujawniło. Być może istnieje też grupa ludzi, która będzie ganić ten serial, no może nie za to, że w ogóle powstał, ale że powstał na zlecenie TVPiS. Nie należę ani do jednej, ani do drugiej grupy. Jakby "TVP zakupiła jakiś tasiemcowy serial z ameryki Południowej" to bym nic nie powiedział, bo w ogóle bym o tym nie wiedział. TVP włączam z reguły na skoki narciarskie, czasem by podziwiać kunszt propagandy w programach informacyjnych, no i dla tego serialu uczyniłem wyjątek. A szkoda. Bo - o czym już wspominałem - lepiej się uczyć na cudzych błędach, niż samemu je popełniać. Dlatego warto znać historię Turków, Abisyńczyków, Zulusów, Majów, Wielkich Mogołów etc. etc. A poza tym byś się dowiedział, że wojska koronne pod Wiedniem stanowiły cca 1/3 sił armii odsieczowej, że sukces ten zawdzięczamy sojuszowi i braterstwie broni z Niemcami. Podobnie Niemcy (nie czynię tu rozróżnienia, między Niemcami a Austriakami, bo cesarz był cesarzem rzymskim narodu niemieckiego) sukces ten zawdzięczają nam, więc chlubić się wiktorią wiedeńską należy. Warto jednak też wiedzieć, że potem działająca już samodzielnie armia koronna zaliczyła jeszcze piękny taktyczny sukces pod Parkań, który jednak strategicznie był porażką - nie przeprawiliśmy się przez Dunaj. A dalsza część tej kampanii to nieudane oblężenie Fiľakova, dywersja wojsk litewskich (czyż nie Sapieha był tym zdrajcą, który palił i mordował naszych potencjalnych sojuszników), zabite śmiechem żądania otworzenie bram Koszyc i Preszowa i w końcu zimowanie resztek armii w Sabinowie. A potem kilkanaście lat kompletnie bezskutecznych usiłowań odzyskania Kamieńca Podolskiego. Gdyby nie lojalność Niemców, byśmy go nie odzyskali pewnie nigdy. No a ten jest nudny.
-
. Natomiast co do kwestii, czy państwo powinno wydawać pieniądze z naszych podatków na finansowanie (czy dofinansowywanie) produkcji historycznych, zdania są podzielone nieco. To znaczy, ja i Leoś twierdzimy, że tak (dość zaskakujący sojusz), natomiast Secesjonista twierdzi, że nie twierdzi, że tak, choć tak zrozumiałem jego "czemu nie?". Nikt nie wypowiedział się, że nie, choć to nie oznacza, że takich na forum nie ma, gdyż tylko te 3 osoby zabrały głos w tej sprawie (i tak dużo). Natomiast nikt nie napisał, w jakim celu państwo miałoby to robić. No to wypowiem się pierwszy, dzięki czemu inni będą mogli "zajeździć mnie, jak łysą kobyłę" czy jak to tam szło w tym przysłowiu. 1. W celu wzmocnienia poczucia identyfikacji państwowej obywateli Rzeczpospolitej. Może to powyższe me stanowisko trochę niektórych zaskoczy, ale ja to szczerze piszę. To bardzo ważne - wg mnie. W tym mieścić się powinna identyfikacja narodowa. Identyfikacja państwowa jest szersza, niż narodowa - w końcu mamy jakieś mniejszości i jakiś cudzoziemców - obywateli RP i powinni oni w naszym państwie czuć się, jak u siebie. Ale trudno sobie wyobrazić identyfikację państwową bez identyfikacji narodowej - polskiej. Programy historyczne, wspierające je obie, są jak najbardziej potrzebne, bo dziś dostrzegam bardzo niebezpieczne zjawisko - zastępowania identyfikacji narodowej identyfikacją światopoglądową. Tragiczny podział na dwie Polski, dwa pseudonarody. Temu trzeba przeciwdziałać i taki serial o Kazimierzu Wielkim mógł temu służyć. Łączyć, a nie pogłębiać podziały. Bardzo szanuję dobór tematyki tego serialu. Postać Kazimierza Wielkiego i pamięć jego dokonań może naprawdę łączyć i wrogie polskie stronnictwa, i nasze mniejszości narodowe. Chciał powrotu i Śląska, i Pomorza do Korony Królestwa Polskiego - nie udało mu się nic w tych sprawach osiągnąć, ale sama chęć powinna powodować, że postać ta i Ślązakom, i Kaszubom może być bliska - byle odpowiednio ją przedstawić. Wyzwalał ziemie ruskie spod tatarskiej dominacji - no może nie do końca to prawda, ale przynajmniej można budować taką tezę - i jednocześnie nie dopuszczał do powstania grupy "królewiąt" na zdobytych ziemiach ruskich. Więc można go przedstawić w sposób przyjazny dla mniejszości rusińskich - Ukraińców, Białorusinów, Łemków, Bojków. Małżeństwo z Aldoną umacnia podmiotowość mniejszości litewskiej. Ponadto sprowadzał do Polski Żydów i żydówkę dupcył - więc antysemitą nie był, wręcz przeciwnie. Może trochę na wyrost zwany jest "królem chłopów", ale jednak dbał o prawne uregulowanie ich położenia, dzięki czemu poddaństwo chłopów nie stało się niewolnictwem. Niezadowoleni wyborem tematu mogą być katoliccy moralni fundamentaliści (rozwodnik/bigamista, a na pewno rozpustnik i dziwkarz) oraz skrajni narodowcy (filosemita i obrońca Rusinów). 2. Żeby Polacy (tfu: Polki i Polacy) poznali własne dzieje, czyli w celu edukacyjnym. Znajomość dziejów naszych przodków (i cudzych też) jest potrzebna, żebyśmy uczyli się na ich błędach, bo własne błędy bolą bardziej. Bez znajomości sukcesów i klęsk, a przede wszystkim zrozumienia ich przyczyn, każdej społeczności, a więc i naszemu narodowi, i państwu grozi unicestwienie. Postać Kazimierza Wielkiego jest wręcz idealna, żeby pokazywać nam wzorce, prowadzące do sukcesu: 1) dbanie o gospodarkę i dobrobyt, 2) szukanie przyjaciół, a przynajmniej sojuszników, przy czym sojusznikiem w jakiejś sprawie może być twój przeciwnik w innej; 3) unikanie konfliktów, szczególnie tych, z silniejszymi lub równymi sobie, których wynik jest co najwyżej niepewny - zarazem dość ochocze atakowanie słabszych; 4) dbałość o przestrzeganie zasad w stosunkach międzynarodowych, nawet gdy poszczególne decyzje cesarskich czy papieskich arbitrów są dla nas chwilowo niekorzystne; 5) dbanie o obronność, połączone ze zrozumieniem, że gorące serca i silne ręce rycerzy nie wystarczą - potrzebne są zamki. Zastrzegam się, że nie czuję się specjalistą z dziejów ostatnich Piastów na polskim tronie. Posługuję się wiedzą z podręczników, Jasienicy, publicystyki historycznej, sięgając też to stereotypów. Gdyby jednak serial w sposób przekonujący pokazał wyżej wymienione przyczyny niewątpliwego sukcesu Polski pod rządami Kazimierza, bił bym brawo. Z pierwszych odcinków dowiedziałem się, że królewicz Kazimierz brał udział w rzezi w Kościanie. O co w tym Kościanie chodziło - ani mru mru. 3. Dostarczenie dobrej rozrywki widzom, dzięki czemu można rozpowszechniać dobry wizerunek Polski za granicą. Jak się nazywał ten turecki serial? "Wspaniałe Stulecie"? Nie obejrzałem ani jednego odcinka od początku do końca, ale sporo fragmentów. I jedno mogę powiedzieć - dbałość o kostiumy. No i piękni aktorzy (sorry: aktorki i aktorzy). Ponoć setki milionów ludzi na świecie obejrzało ten serial. I choć nie była to apoteoza osmańskiej Turcji, to jednak kraj ten stał im się bliższy. Ludźmi zawsze rządzą podstawowe emocje - seks, posiadanie, władza. No i żeby był w tym jakiś dreszczyk niepewności. Znów Kazimierz Wielki świetnie się nadaje do ich pokazania. ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- W najmniejszym nawet stopniu nie atakuję tego serialu z powodów światopoglądowych. Wręcz przeciwnie - dobry serial o Kazimierzu Wielkim to miód na serce moje. Bardzo trudno byłoby tą postać przekłamać tak, żeby wyszedł polski nacjonalista. I w tych 3 pierwszych odcinkach nie dostrzegam takich intencji. I - niestety - to jedyne pozytywne stwierdzenie na temat tego serialu, na które mogę się zdobyć. Scenariusz, konsultacja historyczna, reżyseria, scenografia, kostiumy, aktorstwo - beznadziejne, złamanego grosza nie warte. Można wydać miliardy na dobrą produkcję i chodzić w chwale. Za wydanie iluś tam milionów na gniot, czyli zmarnowanie tych pieniędzy, ktoś powinien podać się do dymisji.
-
Ależ to tylko popiera moją tezę - stolica może być wszędzie. No to po co ją przenosić? A to z chmurą to nie była moja myśl. Ale za to w chmurze demonstruje się łatwo. Nader łatwo. Za łatwo.
-
Szczerze mnie zaintrygowało to domniemanie w kontekście toczącego się sporu o Trybunał Konstytucyjny. To domniemanie - aczkolwiek podobno nie ma żadnego aktu prawnego, który by je wprowadzał jako zasadę, proszę mnie oświetlić, jeśli się mylę - wydaje mi się zasadą czy dobrym obyczajem nader słusznym. Oczywiście równie dobrze mogłaby funkcjonować zasada domniemania niekonstytucyjności ustaw - wtedy nowa ustawa nie wchodziłaby w życie dopóki Trybunał Konstytucyjny nie da swego placet. Ale wtedy musiałyby być zapisane jakieś terminy i procedury, wg których trybunał owe placet daje, lub nie daje. Tak jak jest w przypadku prezydenckiego weta. Żadnych takich terminów nie określono, skąd słusznie można wywieść wniosek, że prawodawca uznawał zasadę domniemania konstytucyjności. Czy jednak ta zasada obowiązuje bezwarunkowo także w przypadku orzekania w sprawie ustaw, dotyczących samego Trybunału? Niektórzy podnoszą kwestię czy Trybunał w ogóle może orzekać sam o sobie. Ja nic zdrożnego w tym nie widzę, tym bardziej, że ci sami chętnie powołują się na regulamin Sejmu, który Sejm sam sobie uchwala i nie ma od tego żadnego odwołania. Ale bez względu na to, czy to dobrze, czy to źle (moim zdaniem źle), obecnie Trybunał orzeka o zgodności z konstytucją wszystkich ustaw, w tym także tych, dotyczących trybunału. Stosując bezwarunkowo zasadę domniemania konstytucyjności ustaw mogłoby dojść do następującej sytuacji: Większość sejmowa (np PO+PSL w poprzedniej kadencji) uchwala ustawę, która brzmi "Likwidujemy Trybunał Konstytucyjny". Że taka ustawa jest sprzeczna z konstytucją, jest zupełnie oczywiste. Ale ustawa jest ustawą i przysługuje jej domniemanie konstytucyjności tak długo, dopóki Trybunał Konstytucyjny nie wypowie się inaczej, o ile ktoś uprawniony ustawę zaskarży. No ale zgodnie z zasadą bezwarunkowego domniemania konstytucyjności Trybunał Konstytucyjny nie może się wypowiedzieć inaczej, czyli stwierdzić, że ustawa jest sprzeczna z Konstytucją, ponieważ już nie istnieje.
-
Też piękny wyraz. Ale tak wzrokowo kojarzę trzy konie, przechodzące przez rzeczkę, choć trzeci jeździec gdzieś w fabule ginie. Też uważam, że powinno. Pozostaje pytanie o cel. Ale o tym jutro lub kiedy indziej.
-
Dendrochronologia i metoda radiowęglowa - wykorzystanie w badaniach historycznych
jancet odpowiedział jpsapieha → temat → Nauki pomocnicze historii
Pozwól, Speedy, że przełożę to z polskiego na nasze: metodę radiowęglową można stosować dla obiektów w wieku od 600 lat do 60 tysięcy lat. Przy czym datowanie nie dotyczy chwili wytworzenia badanego przedmiotu, lecz chwili śmierci organizmu, z którego ten przedmiot wytworzono. I zapewne stąd wynika konieczność odrzucenia znacznej części pomiarów. Raczej nie nadaje się do badania wieku skał (no, może bursztynu, trawertyn pewnie można by tak badać, bo zwykle ma wtręty organiczne), a już na pewno nie do badania wieku skał wulkanicznych. I jej dokładność na pewno nie jest rzędu 10 lat. Oczywiście, założenie, że stosunek izotopów węgla w atmosferze jest stały, jest słabym punktem tej metody i już dawno od tego się odeszło. 600 lat temu zapewne był podobny, jak dziś, ale 60 tysięcy lat temu - trudno powiedzieć. Stąd to skalowanie. JPSapieho - nie ma metody idealnej. Każda jest obarczona określoną dokładnością, a ponadto ryzykiem błędu grubego. Ale to nie podważa sensowności stosowania tych z gruntu wadliwych metod. Stosując podobne rozumowanie powinieneś zakwestionować sensowność używania map. Bowiem mamy wiele odwzorowań powierzchni kuli ziemskiej na powierzchnię płaską i wszystkie są wadliwe, ponieważ nie da się "rozpłaszczyć kuli". Każda mapa jest wykonana w określonym odwzorowaniu, więc ma określone błędy. Jedna np. fałszuje powierzchnię, a druga fałszuje kąty, większość zaś fałszuje jedno i drugie. A zdjęcia satelitarne są pod tym względem jeszcze gorsze. Czy z tego wynika, że mamy nie posługiwać się mapami i GPS ? -
Ja w sumie chciałbym się do facecji dołączyć, ale jakoś na poważnie mi się zrobiło. No bo postępy telekomunikacji i informatyzacji raczej wskazują na to, że stolica może być gdziekolwiek.
-
Wyjaśniam, skąd z 5 koni wzięło się "samotrzeć". Otóż twierdziłem, że Aldona samotrzeć przekroczyła granicę, choć do granicy dojechało 5 konnych. Po prostu dwóch zawróciło. Choć nie jestem pewny proporcji - może trzech zawróciło, a Aldona przekroczyła Liwiec tylko z jedną służką. Przynajmniej tylko jedna pojawia się dale w fabule. Ale "samotrzeć" jest takim pięknym wyrazem, więc wybrałem tę opcję . No cóż, jakość filmów, dotyczących historii najnowszej będzie dziś oceniana głównie przez pryzmat światopoglądu oceniającego. Więc wolałbym sobie w tym wątku odpuścić światopoglądowo-polityczną nawalankę i ograniczyć się do analizy filmów, których akcja kończy się minimum 100 lat temu. Za PRL czasem dawano radę tworzyć dobre seriale historyczne. Np. równolegle kręcono serial i film pełnometrażowy na podstawie "Pana Wołodyjowskiego". Osobiście serial mi się bardziej podobał. Oczywiście scenariusz był na podstawie powieści, a nie dokumentów i opracowań naukowych. Był taki serial "Królowa Bona". Dość nudny, ale kreacje aktorskie, stroje, wnętrza - bo plenerów też było mało. Albo "Czarne chmury". W nikłym stopniu oparty na dokumentach i opracowaniach historycznych, ale też nie jakoś brutalnie z nimi sprzeczny. Nie ma podstaw, by twierdzić, że coś takiego się przydarzyło, ale zarazem mogło się przydarzyć. Inny przykład - "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy" u schyłku Gierka kręcona. Oczywiście, łatwiej się robi film z wydarzeń XVI, XVII, a tym bardziej XIX wieku. Mamy portrety i inne wizerunki osób ówczesnych, mamy wnętrza i meble, w miarę zachowane budynki. Bo odnośnie Średniowiecza to i wtedy były gnioty. Taki serial "Gniazdo" kojarzę. Poziom podobny do tej "Korony Królów". Średniowiecze kręcić trudno. Ale i nikt nie każe. Można by kręcić o śmierci Zygmunta Augusta, bezkrólewiu, Walezym i Batorym (żeby był jakiś smaczek, można by jeszcze tę Elę Batorównę wpleść). Pytanie brzmi: Po co nasze państwo ma pakować publiczne pieniądze w jakiekolwiek produkcje historyczne? I czy w ogóle powinno to robić?
-
Ewidentnym "fake news" było twierdzenie Secesjonisty, iż jancet mija się z prawdą, skoro twierdzi, iż w połowie stycznia średnia notowań PiS z poprzednich 30 dni spadła poniżej 30%, podczas gdy z danych Secesjonisty wynika, że w styczniu średnia ta była wyższa. Zupełnie jakby nie wiedział, że okres 30 dni przed połową stycznia zaczyna się w połowie grudnia. Szczerze powiedziawszy nie potrafię wyjaśnić istoty i zalet metody średniej kroczącej komuś, kto uparcie nie chce tego zrozumieć. Dlaczego nie chce? Ano dlatego: No ja akurat mam podejrzenia, że ów temat to wcale nie jest intelektualna gra i, że jednak jancet wie po co go założył. Pewnie ta metoda jest cennym narzędziem analitycznym. Secesjonista domniemuje, że jancet dlatego zastosował tę metodę uśredniania, gdyż dzięki niej pojawi się coś, co Secesjonista z góry wie, że nie będzie mu w smak. Otóż jancet zapewnia po raz kolejny, że metoda średniej kroczącej (ruchomej, chronologicznej) pomimo wielu nazw jest powszechnie uznaną metodą wygładzania danych, stosowaną - nie mam pojęcia od kiedy konkretnie - ale na pewno od wielu dziesięcioleci. I że stosowanie tej metody nie faworyzuje żadnego ugrupowania politycznego. Jeśli Secesjonista nie chce jej zrozumieć, to ja już na to rady nie mam. W sumie to ja ją studentom tłumaczę za wynagrodzeniem, ale wstęp na wykłady jest wolny. Zapraszam w przyszłym roku akademickim. W każdym razie muszę pogratulować Secesjoniście osiągnięcia celu. Metodą "fake news" sprowadził dyskusję o zjawisku do poziomu dyskusji o metodzie jego opisu. Szkoda.
-
Ależ, drogi Gregski, chodzi o to, że słusznie dostrzegasz, iż w zasadzie w tym wątku o nic mi nie chodzi. Nie forsuję żadnej, absolutnie żadnej tezy. Secesjonista mnie brutalnie atakuje przez "fake news", a ja nie wiem dlaczego i po co.
-
Ależ, drogi Secesjonisto, oczywiście, że byłoby łatwiej. Mam jednak nadzieję, że wiesz, iż łatwiej nie zawsze oznacza lepiej. Oczywiście, że łatwiej byłoby podawać średnie wyniki dla stycznia ze stycznia, tylko że takie wyniki poznalibyśmy dopiero w lutym. Poza tym - gdyby ugrupowanie A dołowało w pierwszej połowie grudnia, a potem jego notowania poszybowały w górę w drugiej połowie tego miesiąca, i utrzymałyby się wysoko w pierwszej połowie stycznia, żeby w drugiej połowie stycznia znów zadołować, to - podając jedynie średnie wyniki dla grudnia i dla stycznia - dwie liczby - w ogóle nie dostrzeglibyśmy bardzo wysokich notowań owego ugrupowania na przełomie grudnia i stycznia. Dlatego też ludzkość, chyba ze 200 lat temu, uznała, że lepiej uśredniać wyniki z ostatnich 30 dni niż liczyć średnią z kolejnych zakończonych miesięcy. Nazwano to średnią ruchomą, kroczącą, chronologiczną - wiele nazw, bo pomysł dość oczywisty i w sumie - banalny. Choć metoda bardzo praktyczna. Gdybym jej umiejętnie nie stosował we wrześniu 2000 roku, to mógłbym wpaść w poważne problemy natury prawnej. To jak wygląda analiza dla lutego 2016 r. dla PiS-u? Ależ oblicz sobie, jeśli Cię to interesuje. Dostęp do danych masz taki sam, jak ja. Zapewne masz też dostęp do jakiegoś elektronicznego urządzenia liczącego, zwanego komputerem. To w czym problem? Problem w tym, że Secesjonista dwukrotnie w tym wątku zastosował technikę "fake news", czyli po prostu kłamał, by zdyskredytować interlokutora.
-
Jestem przekonany, że Secesjonista znów głupiego udaje. Za głupiego go nie uważam, choć czasem na jedno wychodzi. A czasem nie. Na początku tego wątku napisałem: Analizuję je metodą średniej ruchomej (kroczącej, chronologicznej), czyli uśredniając wyniki kilku ostatnio opublikowanych sondaży. Przeciętnie okres uśredniania obejmuje ubiegły miesiąc. Średnią kroczącą (chronologiczną, ruchomą) można liczyć do środka przedziału uśredniania, wstecz, czyli do początku przedziału uśredniania, lub wprzód - do końca, do ostatniej daty przedziału. Z tym, że jeśli chce się analizować zmiany na bieżąco - jedynym możliwym wyborem jest ta ostatnia metoda, dlatego ją zastosowałem. Wydaje mi się, że w sposób nader wyraźny napisałem, że wyniki obejmują ubiegły miesiąc (30-31 dni), czyli w połowie stycznia liczyłem średnią od połowy grudnia do dnia, który wówczas był dzisiejszym. Wydaje mi się całkiem oczywistym, że 15 stycznia 2016 roku nie znałem wyników sondaży, opublikowanych później (np. 3 lutego 2016). Także w cytowanym przez Secesjonistę poście napisałem wyraźny spadek, aż poniżej 30% w połowie stycznia 2016 (proszę pamiętać, że wyniki dotyczą rezultatów sondaży z ubiegłych 30 dni). Trudno mi uwierzyć, że Secesjonista nie rozumie zwrotu "wyniki dotyczą rezultatów sondaży z ubiegłych 30 dni". Więc usiłując moim wyliczeniom przeciwstawiać wyniki sondaży z okresu 8 stycznia - 3 lutego 2016, zamiast 15 grudnia - 15 stycznia 2016, i zadając mi w ten sposób kłam muszę przyjąć, że albo świadomie kieruje się złą wolą, albo istotnie podlega poświątecznej apatii intelektualnej w zaiste przerażającym stopniu. Gdyby rzecz dotyczyła zwykłego użytkownika, prosiłbym moda o interwencję. Gdyby rzecz dotyczyła moderatora, prosił bym admina o interwencję. Ale w sytuacji, gdy rzecz dotyczy administratora, mogę tylko go prosić o opamiętanie, jeśli robi to świadomie, albo modlić się do sił wyższych, by mu przywróciły rozsądek.
-
Odnoszę wrażenie, że Secesjonista chce grać głupiego. Komitety wyborcze mogą tworzyć partie. Jeśli komitet wyborczy tworzy jedna partia, istotnie nie ma różnicy pomiędzy nią a jej komitetem wyborczym. Niemal. To niemal czasem czyni dużą różnicę (mierzoną milionami złotych), której to konsekwencje ponosi dziś .Nowoczesna, gdyż nie dostała dotacji. Powinna ją dostać, jako partia, ale ktoś nieopatrznie wysłał jakiś przelew na konto partii, a nie na konto komitetu, i miliony pofrunęły. Zapewne ten ktoś był równie mądry, jak Secesjonista. Ale ważniejsza jest inna różnica. Mogą istnieć partyjne komitety wyborcze, ale mogą istnieć też komitety koalicji partii oraz komitety obywatelskie. Przy czym komitetów obywatelskich nie obowiązuje podwyższony próg wyborczy, a komitety koalicyjne jemu podlegają. To by było na tyle. Wesołych Świąt.
-
Nie czuję się specjalistą w tej sprawie, choć staram się pisać to, co wiem, a nie jakieś bzdury. Otóż komitety wyborcze (to nazwa pospolita, nie widzę powodu pisać wielką literą) tworzyć mogą partie, koalicje partii lub wyborcy. Zjednoczona Lewica niewątpliwie jedną partią nie była, miała jednak wybór między zarejestrowaniem się jako komitet wyborczy koalicji partyjnej lub jako komitet wyborczy wyborców. Gdyby wybrała drugą opcję, weszłaby do Sejmu. I tyle. Stwierdzenie Secesjonisty, że "Komitety Wyborcze to tworzą chyba partie polityczne bądź "wyborcze koalicje"?" jest fałszywe i tyle. Natomiast partie polityczne mogą brać udział w wyborach, pod warunkiem, że utworzą komitet wyborczy, zarejestrują listy w okręgach, zbierając podpisy etc. etc. Przede wszystkim chciałby podkreślić, że przeniesienie danych z ostatniego półrocza z portalu Parlamentarny.pl do arkusza excella zajęło mi chyba kwadrans, na może dwa. Sam arkusz też nie jest zbyt skomplikowany. Akurat w tym wątku zupełnie mnie nie interesuje ocena decyzji potencjalnych wyborców i ich przyczyn. Chciałbym po prostu poznać te przyczyny. Stąd zaproszenie do intelektualnej zabawy w odnajdywanie przyczyn poszczególnych ekstremów. Jak dotąd podjęte jedynie przez Kszyrztoffa, ale i to jedynie potencjalnie.
-
Trudno powiedzieć. Czasem mamy efekt synergii, czyli koalicja dostaje więcej głosów, niż suma głosów koalicjantów, notowanych oddzielnie. No po prostu jak się zjednoczy, to przestanie być "fatalna". Ponadto działa efekt nowości - taka koalicja byłaby czymś nowym na politycznym rynku, a to przyciąga wyborców. Vide - casus .Nowoczesnej jesienią 2015. Z tym, że owa efekty są dość krótkotrwałe. Więc opozycja słusznie robi, że na razie się nie jednoczy. Powinna tworzyć wspólne listy na kilka miesięcy przed wyborami samorządowymi, ale lokalnie i w różnych konfiguracjach. Broń Boże nie robić tego na szczeblu krajowym. A do wyborów parlamentarnych jeszcze 2 lata i przez większość tego czasu opozycja powinna być podzielona, jeśli chce pokonać PiS w następnych wyborach. Ale to tak na marginesie.
-
Pomimo mego umiłowania do liczb i tabelek udowodnienia tego się nie podejmę, a to dlatego, że trzeba by wziąć pod uwagę rozkład głosów w poszczególnych okręgach wyborczych. PKW zda się publikować takie dane, ale pracochłonność tych obliczeń jest dla mnie zbyt wielka. Natomiast ZL osiągnęła liczbę głosów zbliżoną do .Nowoczesnej, więc pewnie należałoby się jej ze 26-28 mandatów, czyli 5-6%. Więc PiS musiałoby stracić więcej, niż 5 mandatów (2,1%), a już taka strata powoduje, że traci większość w Sejmie. No ale stało się i się samo nie odstanie. Ależ, Kszyrztoffie, po to założyłem ten wątek, aby zmianom "na tle kalendarza" przypisać jakieś przyczyny, związane z wydarzeniami w polityce, głównie - choć nie tylko - polskiej. Idźmy dalej tym tropem - zapraszam.
-
Bardzo łatwo to wyjaśnić. Po pierwsze - wzmiankowane przez Leosia wyniki sondażu zostały ogłoszone 13 grudnia 2017 roku, czyli w trzecim roku powyborczym, ja zaś ograniczyłem swe rozważania do pierwszych dwóch lat po wyborach, czyli do 25 października 2017. Po drugie - tylko w jednym badaniu PiS uzyskało takie sondażowe poparcie, a ja liczę średnią z badań, przeprowadzonych w ciągu około ostatnich 30 dni. W tym okresie poszczególne sondażownie podawały wyniki poparcia dla PiS od 36,4% (IBRiS 2 grudnia) po owe 50% (KANTAR dla "Fakt" 13 grudnia). Zwykle średnia jest niższa od maksymalnej, czyż nie? Otóż wybacz, ale w wyborach biorą udział komitety wyborcze, a nie partie. Gdyby to były partie, to przedstawicieli Kukiz'15 w sejmie by nie było, bo ponoć partią nie jest.
-
Urwałem post, żeby oddzielić fakty od ich analizy. W pierwszym roku powyborczym anty-PiS szczytował w grudniu-styczniu 2016, osiągając nawet 18 punktów % nad PiS. Zaś już w maju-czerwcu 2016 PiS był górą, wprawdzie krótko i nieznacznie, ale jednak. Jednak jesień (wrzesień-październik 2016) należy do anty-PiS. Znów mają 17 p.% przewagi, choć tylko na chwilę. Bo potem następuje niemal monotoniczny spadek. W styczniu-lutym 2017 przewaga anty-PiS maleje do cca 2 p.%. Następnie gwałtownie wzrasta, aż do 18 p.% w marcu-kwietniu 2017. A potem znów maleje. Lipcowe protesty poprawiają notowania anty-PiS i vice versa, ale tylko troszkę i niedługo. Trendy są wyraźne - wzrost notowań PiS i spadek anty-PiS. Na koniec września notowania PiS przewyższyły notowania opozycji. Wskazałem extrema - znak z punktu widzenia koalicji rządzącej: grudzień-styczeń 2016, -18% maj-czerwiec 2016, +2% wrzesień-październik 2016, -17% styczeń-luty 2017 ,-2% marzec - kwiecień 2017; -18%. Dlaczego koalicja rządząca dołowała zimą 2015/2016 to rozumiem - atak na TK. No dobra - reforma TK :-) Ale dlaczego dołowała też jesienią 2016 i wiosną 2017? To są naprawdę bardzo wyraźne piki, nie ma mowy o błędzie statystycznym. No i dlaczego wiosna 2016 roku i zima 2016/17 były dla PiS tak łaskawe? Podobnie jak jesień 2017? Ja nie wiem, nie mam na dziś żadnej teorii. Mam nadzieję, że wskażecie jakieś zdarzenia, które mogły być tych zmian powodem, być może z wyprzedzeniem kilku miesięcy, może nawet dłuższym.