Skocz do zawartości

Smardz

Użytkownicy
  • Zawartość

    683
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Smardz


  1. Wojska rumuńskie w walkach toczonych z Osią straciły 169,7 tysięcy żołnierzy w tym ponad 30 tysięcy poległych zaś w momencie zakończenia wojny w Europie pomimo poniesionych poważnych strat utrzymywały na froncie 24 dywizje-185,5 tysiące żołnierzy.Po wyparciu sił Osi z Rumunii armie rumuńskie brały udział w walkach na Węgrzech,w Czechosłowacji i w Austrii.

    Zmiana frontu przez Rumunię i nagłe odcięcie zaplecza kosztowała III Rzeszę (Grupę Armii "Południowa Ukraina" )latem 1944 16 niemieckich dywizji pozbawionych możliwości wycofania się przez Dunaj oraz główne zródło ropy naftowej.

    Ja to rozumiem, jednakże sięgnąwszy specjalnie po Kronikę II WŚ wyd. Kluszczyński, aby nie byc gołosłownym, dowiaduję się iż radziecka ofensywa na rumuńskiej Mołdawii ruszyła 20 sierpnia. Efekt nie trudny do odgadnięcia. Dnia 23 sierpnia, gdy król Michał dymisjonuje Antonescu, niemiecka 6 armia ( na Mołdawii) już jest okrążona, a rumuńskie wojska robią Niemcom psikusy.

    Dopiero 25 sierpnia Rumunia formalnie dokonuje wolty.

    Od dnia 23 sierpnia, gdy zaczynają sie interesujące nas wydarzenia, Armia Czerwona w dwa tygodnie "objeżdża" łukiem Rumunię i na początku września zawija do Siedmiogrodu.

    Gdyby Rumunii nie dokonali wolty 25 sierpnia, albo nawet gdyby nie rzucali broni od 23 sierpnia, ile czasu więcej potrzebowałaby Armia Czerwona na dokonanie tego samego?

    Rozumiem, że bez rumuńskiej wolty Sowieci byliby pozbawieni tych paruset tysięcy żołnierzy gotowych do natychmiastowej walki ( tj. bez formowania żadnej sojuszniczej armii a la 2 armia WP), ale czy poza tym zaistniała jakaś wielka korzyść?


  2. Nie sposób nie zgodzić się, że rumuńska wolta miała znaczenie militarne, ale nie czuje się przekonany do takiej gloryfikacji tego czynu. Te 200 dni to zupełne kuriozum <_<

    A mam wrażenie, że rumuńskie wojska i tak wywinęłyby jakiś figielek Rzeszy, gdy Armia Czerwona kroczyłaby już po rumuńskiej ziemi. Choć to może tylko takie subiektywne odczucie.

    Chyba to ci sami historycy ustalili, że o wyniku bitwy pod Wiedniem zadecydowała postawa oddziałów z ziem dziś tworzących Rumunię.

    Ciekawy pomysł :) A na czym to twierdzenie polegało, mógłbyś pokrótce przytoczyć?


  3. Rumunia oczywiście przez większość wojny wspierała wysiłek państw osi, ale zwrot przez nią dokonany miał duże znaczenie militarne, przyczyniające się niewątpliwie do ograniczenia liczby ofiar i skrócenia wojny.

    Nie zgadzam się z tym zdaniem. Rumunia przez 4 lata poiła Rzeszę swoją ropą, pomijając już jej wkład w postaci mięsa armatniego na froncie wschodnim. Zmieniła front, gdy Armia Czerwona pukała do drzwi.

    Czy bez rumuńskiego zwrotu Berlin broniłby się dłużej? Nie doszłoby do forsowania Odry w kwietniu 1945? Ktoś potrafi to stwierdzić?


  4. a ci di związków zawodowych UE nie ma nic do tego i powinny się utrzymywać ze składek członkowskich

    Byłoby idealnie gdyby związki zawodowe utrzymywały się tylko ze składek.

    Są jednak utrzymywane w dużej mierze przez państwowe przedsiębiorstwa drogą prostych zależności - zapewnienie lokalu spoczywa na przedsiębiorcy, wynajęcie firmy sprzątającej zakład następuje w porozumieniu ze związkiem, związkowca spełniającego określone ustawowo kryteria, bardzo trudno zwolnić choćby był ostatnim leniem na ziemi, a redukcja zatrudnienia to już kosmos.

    Praktyka zaś jak wiemy jest taka, że związki zawodowe istnieją i mają się najlepiej właśnie na państwowym garnuszku. W sektorze prywatnym to zjawisko jest marginalne. W wielkich przedsiębiorstwach, z tego co na pewnym przykładzie zauważyłem, owszem istnieją - przykładowo - rady pracownicze jako pewien organ komunikacji władz z rzeszą pracowników, ale o związkach zawodowych nie sposób myśleć.

    Czy więc związki zawodowe spełniają w ogóle założenia, którym miały służyć? Odpowiedź jest prosta. Większość z nas nie ma nawet okazji odczuć tego dobrodziejstwa którym w teorii mają być związki zawodowe, za to mamy okazje oglądać co jakiś czas w tv beztroską imprezę dobrze odżywionych związkowców z państwowego sektora..


  5. Wydaje mi się, że stosunkowo niski poziom życia w ZSRR to wina nie tylko niewydolnego systemu, ale w dużej mierze także kwestia wina wyścigu zbrojeń

    Dokładnie. Na jedno ciekawe zagadnienie zwraca uwagę Kapuściński w Imperium - zapotrzebowanie ZSRR na stal.

    ZSRR potrzebowało ogromnej ilości stali. Nie po to by użyć jej w jakiejś opłacalnej, zwrotnej inwestycji, ale by móc przykładowo otoczyć się płotem z drutu kolczastego. Tysiące kilometrów zapory z drutu kolczastego na granicach, tysiące kilometrów zapory z drutu kolczastego wewnątrz ZSRR - dla obiektów wojskowych, więziennych, zamkniętych miast itp. - a wszystko to trzeba było jeszcze przecież remontować, bo klimat surowy.


  6. Przeczytawszy ostatnie strony dyskusji naszła mnie taka refleksja odnośnie fragmentu:

    nie nie mieli ani skrawka terytorium Polski pod swoją administracją.Zaś całość uzbrojenia i wyposażenia PSZ-wojsk lądowych i lotnictwa oraz prawie cała marynarka wojenna(za wyjątkiem ORP "Burza" i ORP "Błyskawica" )były podlegającą zwrotowi WŁASNOŚCIĄ brytyjską chwilowo tylko wypozyczoną Polakom i obsadzoną polską obsługą.

    Zgodnie z niewymagającymi głębszych rozważań przepisami, terytorium państwa polskiego rozciąga się również na jego statki. Gdyby, czysto hipotetycznie, umieścić na jakimś ORP rząd Polski, polska administracja miałaby siedzibę na polskiej ziemi, ergo byłaby wolna od formalnych nacisków jakichkolwiek państw.

    To sobie właśnie uświadomiłem i postanowiłem się podzielić ;)


  7. Kwestia -zazdrości- w słowach naszego Wodza, związana była z wysokimi stratami w walkach na warszawskim przedmościu pod Radzyminem i Osowem

    Z tym wciągnięciem żołnierzy tyłowych może wiązać się jeszcze jedno zagadnienie.

    Ostatnio w "Roku 1920" M. Pruszyńskiego przeczytałem, że nasza armia cierpiała osobliwy problem. Z racji specyficznych warunków w jakich była tworzona, cierpiała na brak żelaznej dyscypliny na etapie formowania jednostek, co przekładało się na fakt, że - nie pamiętam z jakiego to źródła - tylko około 12- 15% stanu liczebnego WP było "aktywnymi", liniowymi żołnierzami. Kto mógł, pchał się na tyły, etapy, służby.

    Zostało to podsumowane stwierdzeniem - "Bił się tylko ten co chciał, albo co był głupi".

    Stąd może zaimponowała Piłsudskiemu postawa radzieckiego dowódcy, który swoich "tyłowych" wciągnął na linię.


  8. Przeczytałem wątek i padłem na twarz :D

    jeśli kupuję w polskiej firmie polski produkt, i tak robi każdy inny, to powiększamy sobie ilość miejsc pracy i zarobki, jak nie, to sobie sytuacje pogarszamy. Na skale jednostki, może to jakieś efemeryczne , ale na skalę 30 milionów ludzi, to robi to wrażenie.

    Nasze kolejne cielęce rządy nie potrafią zrozumieć czym jest promocja polskiej gospodarki. NIkt nie jeżdzi na bliski wschód, ani do Afryki by promować nasz przemysł zbrojeniowy, nikt nie sprzedaje w Peru baranich kożuchów. Za o wielkie ukłony do zachodnich firm które wypompowują za granicę zarobione w Polsce pieniądze.

    ale my możemy się przed głupotą naszych włodarzy bronic sami, skupiając się na firmach dobrych dla nas. Kupując u polskich producentów , używających polskich komponentów i współpracujących z polskimi podwykonawcami.

    Ten mit chyba nigdy nie umrze. :)

    Polska firma, polski produkt. Jesteśmy krajem nieomal postkolonialnym. Mamy w - powiedzmy na oko - kilku dziedzinach widoczne polskie firmy. W pozostałych, jesteśmy areałem uprawnym dla wielkiego zachodniego kapitału. Parafrazująć gen. Kutrzebę - Tak to już jest, jak się jest słabym ;)

    Widzę tezę, że zagraniczne firmy wypompowują z Polski zarobione w Polsce pieniądze. Cóż, gdyby to były polskie firmy, zrobiłyby to samo jeśli byłoby to opłacalne.

    No i nie bardzo jest jak porównywać siłę międzynarodowego oddziaływania przywołanych państw G8, do naszego nadwiślańskiego "tygrysa" :)

    Podobnież miało być lepiej kiedy wstąpiliśmy do UE. Może mi ktoś powiedzieć czy to prawda? Nie pamiętam jak było w Polsce przed wstąpieniem do UE. Polska mi się wydaję jest rynkiem zbytu dla innych krajów.

    Pojawiły się już w niejednym miejscu Polski takie niebieskie tablice z inskrypcją "inwestycja współfinansowana...". To na plus. Wielu naszych rodaków tez wyciągnęło unijne pieniądze z właściwego funduszu.

    Dlaczego reklamy zachęcają aby kupować Polskie produkty bo tak wspieramy gospodarkę Polski a sam rząd czy minister handlu kupuję np. truskawki z Chin co przez to wielu plantatorów tych owoców bankrutuję? Po prostu Polski rząd jest głupi aby zrealizować takie plany...

    Reklamy prywatne mogą zachęcać, bo taki jest ich cel, ale rząd nie może wprowadzać niczego co wpływałoby na konkurencje towarów wewnątrz UE.


  9. Tu nie masz racji Tankfanie...

    Raz - to nie była pierwsza linia

    Dwa - nawet gdyby była to nie widzę powodów by nie mogła nadawać, czy relacjonować z takiego miejsca. To nie kwestia głupoty, a chęci pokazania rzeczywistości.

    Inną sprawą jest, że w takim wypadku zakłada się ryzyko utraty życia, czy uszczerbku na zdrowiu.

    Wojna to zbyt poważna sprawa by ją pozostawiać wyłącznie w rękach wojskowych wink.gif

    Zgadzam się. Skądś znam też ostatnie zdanie ;)


  10. Ogólnie wiem że takie postawy były. Ale i wyroki "czapy" w imieniu Rzeczpospolitej też. Czyli akcja i reakcja.

    A propos Pani Ireny.

    Uratowała 2500 osób narodowości żydowskiej. Prawda. Ale licząc przeciętnie pięć osób na rodzinę polską to było 500 rodzin polskich, które wzięły te osoby pod opiekę. To też się liczy.

    Dodam, że wiele z tych dzieci było ukrywanych w Zakładzie Wychowawczym Sierot Wojennych w Turkowicach, przez prowadzące go Siostry (o czym można np. przeczytać w książce pt. Dzieci Ireny Sendlerowej). Obiekt ten związany jest z losami postaci której życie badałem, stąd zapadł mi w pamięci.

    Bodajże w 1943 waleczni Ukraińcy wymordowali i spalili tę placówkę. Za co, warto wspomnieć, odpłaciliśmy im rzezią w sąsiednim Sahryniu.


  11. A w ogóle HB-ki to zwykle knoty, dużo lania wody, mało konkretów.

    Z traktujących o rodzimych starciach ostatni chyba dobry jaki się pokazał to Biernackiego "Żółte Wody-Korsuń"

    Najgorsze knoty to Śledzińskiego Cecora, Nagielskiego Warszawa czy Szcześniaka Kłuszyn.

    Nie polecam nawet otwierać.

    Nie znam wymienionych tytułów, ale osobiście po HBekach "nie jeżdżę". Są to w miarę proste i przekrojowe opracowania o epoce. W sam raz dla kogoś, kto tak jak ja, nie miał okazji pochłonąć szczegółowych monografii o szczegółach epoki. Czytając przykładowy "Maraton" dostajemy porcję wiedzy o całej herodotowej Grecji, o bitwie zas jest z 10-20 % książki. Czytając "Kanny" mamy podobnie. A nawet jeszcze fajniej, bo autor serwuje nam na końcu rozważania nad planem Schlieffena.

    Jednak podzielając zdanie przedmówcy, podejrzewam, że gdybym hipotetycznie czytał jakiegoś HBeka z okresu fascynującej mnie wojny 1920 lub 1939, pewnie też byłbym zniesmaczony poziomem merytorycznym;)


  12. Staw Gąsienicowy również nadaje się na miejsce sesji ślubnych. Ostatnio sam prowadziłem tam parke ;)

    Żeby zobaczyć jak zmieniał się wygląd Zakopanego, dobrze jest znaleźć książkę ze zdjęciami Walerego Eljasza. Jest troche tego rodzaju albumów.

    Szczególnie obecny wjazd ulicą Nowotarską jest ciekawy.

    Polecenia wart jest również wydany niedawno kryminalik o tytule "Zakopane: Luftkurort 1940" starannie oddający szczegóły z epoki.


  13. Opierając się na "W obronie grobu Chrystusa", również muszę się nie zgodzić z Johnym:)

    Potęga Konstantynopola zakończyła się bitwą pod Myriokefalon w bodajże 1176, śmiercią załamanego cesarza Manuela parę lat później i bestialskim przewrotem pałacowym. W wyniku przewrotu na tronie zasiadł kuzyn Andronik i od tej pory aż po zdobycie Konstantynopola przez łacinników w 1204 był chaosik, rebelie i pare przewrotów.

    Warto zwrócić uwagę, że zdobycie Konstantynopola wiosną 1204 roku było drugim już zdobyciem miasta przez Krzyżowców. Pół roku wcześniej w 1203 skutecznym oblężeniem dali władzę "swojemu" cesarzowi bizantyjskiemu Aleksemu IV Angelosowi, którego to właśnie w pamiętnym 1204 roku obalili.


  14. Wydaje mi się, że Akka była ostatnim bastionem krzyżowców, więc z tego powodu, decydującego znaczenia bym jej nie przypisywał. Wszystko zostało juz wcześniej przegrane i nie było szans na odwrócenie sytuacji. Bizancjum odpadło z teatru juz wcześniej, Mongołowie zostali niedawno pobici, nie pamiętam w jakiej kondycji było Królestwo Małej Armenii, ale jeśli dobrze pamiętam, nie było juz na Wschodzie sił mogących walczyć o pozycję z muzułmanami, więc upadek resztek królestwa jerozolimskiego był kwestią czasu.


  15. Z tą Akką osobiście bym nie przesadzał.

    Trzeba wziąć pod uwagę czy najważniejsze dla ścinania drzewa jest zdobycie siekiery czy ostateczne uderzenie. Tak na poczekaniu to wymyśliłem.

    Muzułmanie zdobyli przewagę zjednoczywszy się. Bitwy w tym okresie rozegrane na pewno miały dla nich kolosalne znaczenie. Później przełomem był pogrom pod Hittin.

    Jako jedną z przełomowych, podrzuciłbym tę bitwę w 1260-tych w której Mamelucy pobili Mongołów, ale teraz nie pamiętam jej adresu. Ponoć wtedy to Krzyżowcy zostali pozbawieni ostatniego liczącego się sprzymierzeńca w swojej walce o przetrwanie.


  16. Nie jestem historykiem, ale podejrzewam, że skupienie się na jakiejś specjalizacji, jak wspomniany Egipt i jednoczesna nauka współczesnego języka komunikacyjnego naszej cywilizacji tj. angielskiego, może dać ci efekt.

    Możesz być po prostu bardziej potrzebny - jeśli nie nad Wisłą to gdzieś indziej - niż 90% absolwentów historii, dla których rzeczywiście te studia nic nie wnoszą.

    Gdybym znał ten truizm 6 lat temu, pewnie też skończyłbym historię.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.