-
Zawartość
4,612 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Furiusz
-
Pasterstwo i transhumancja
Furiusz odpowiedział Furiusz → temat → Starożytność (ok. 3500 r. p.n.e. - 476 r. n.e.)
Cesarstwo zachodnie padło przede wszystkim pod ciosami ludów germańskich i z własnej inercji wewnętrznej. Obrazowo mówiąc zaatakować 80 letniego starca chodzącego o kulach i ze złamanym obojczykiem to każdy może a i tak Hunowie zniknęli ze sceny dziejów wcześniej. Jaka była wielkość owego trybutu? Owe 2100 funtów to było aż tak wiele dla cesarstwa? Ile za to mogłeś utrzymać jednostek wojskowych? Ja bym się zastanowił czy nie lepiej dać trochę w łapę niech sobie Hunowie utrzymują spokój w Barbarcium niż próbować z nimi walczyć. Przyjmuje się, że średnio żołnierz mógł dostawać nawet 2 solidy rocznie. 1 solid to 1/72 funta a więc za 1 funt mamy 36 żołnierzy. Za 2100 funtów mamy niby 75 600 żołnierzy, wydaje się sporo ale trzeba odjąć zaopatrzenie, wyższe płace dla oficerów etc i wychodzi, że nawet te gigantyczne 2100 (a przecież trybut początkowo wynosił 700 funtów). A cesarstwo i tak nie płaciło, wszak za każdym razem jak Hunowie atakowali to domagali się zaległych trybutów. W. Treadgold, A History of the Byzantine State and Society, Stanford 1997, s.139-144 szacuje, że pod koniec panowania Marcjana w skarbcu miał on 100 000 funtów złota. Nawet więc te 2100 to drobnostka za która kupowano spokój, także od plemion germańskich bo te podlegały przecież, przynajmniej nominalnie władzy huńskiej. Może tak a może ekonomia połączona z walkami wewnętrznymi. No i ciężko mówić o jakimś wykończeniu skoro trwali choć pod różnymi formami. Pierwsze słyszę o huńskim rajdzie na Palestynę, możesz coś więcej? -
Nic - chodzi własnie o ów samo-chrzest jakby można to było określić i stąd przypuszczenia co do tego, że sam tekst mógł ulec późniejszej cenzurze. Coś musi być na rzeczy - bo gdyby nie było to czy owa - jak sam zauważasz mała wzmianka gdzie Tekla rzuca się do sadzawki z wodą i chrzci się sama, mogła by wzbudzić aż tyle kontrowersji by usłyszał o niej Tertulian i uznał za stosowne walczyć z nią? Albo więc apokryf ocenzurowano, albo też ówcześni pod tą krótką wzmianką rozumieli znacznie więcej niż my byśmy dziś chcieli. Pewnie zależy ale bogata i/lub wykształcona wdowa, mogła mieć wpływ choćby poprzez decydowanie czy wskazywanie czytania tudzież dopuszczanie do głoszenia kazań. Tym bardziej jeśli była bogata i łożyła na wspólne cele.
-
Przerabianie pieczęci w środowisku egejskim w epoce brązu
Furiusz dodał temat w Grecja minojska-mykeńska
Ciekawy przykład omawia pan Betts w swoim artykule - J.H. Betts, Ships on Minoan seals [w:] Marine Archaeology, pod red. D.J. Blackman, Archon 1973, s.325-337. Chodzi mianowicie o odcisk pieczęci odkryty w Małym Pałacu w Knossos który wydatowano ok 1350 aC. odcisk ten, fragmentarycznie zachowany, publikował już Evans, wedle niego przedstawia on maszt od którego, pod kątem odchodzą dwie liny ożaglowania, trzecia zaś widoczna kreska to pęta konia, widocznego na środku, dużego w skali i stanowiącego w naturalny sposób centrum przedstawienia. Wedle Evansa koń ten jest przewożony na statku. Poniżej jego brzucha widać poziomą kreskę która można by interpretować jako bom, pod nią zaś trzy figury ludzkie będące najpewniej wioślarzami. Poniżej kadłuba jednostki widać paralelne linie będące zapewne wiosłami. Wszystko byłoby proste gdyby nie pewne obserwacje Bettsa - otóż znamy inne pieczęcie minojskie na których okręt ma trzy liny ożaglowania po każdej stronie masztu a niekoniecznie dwie. Owa trzecia lina nie ma tez nic wspólnego z koniem choć biegnie w jego kierunku. Dodatkowo koń jest bardzo duży, nieproporcjonalnie wręcz w stosunku do kadłuba. Gdy przyjrzeć się bliżej okazuje się też, że jedno z widocznych kopyt jest nad pokładem, przednie zaś mimo, że znajdują się poza zachowanym fragmentem, najpewniej wychodziły poza pokład. Autor na tej bazie dochodzi do wniosku, że mamy tu przykład przerobienia pieczęci, na której początkowo znajdował się wizerunek łodzi, po jakimś zaś czasie, z nieznanych powodów przerobiono go na konia, ale pozostawiono część starego przedstawienia. Znamy więcej takich przypadków? Próbowano to jakoś interpretować? -
Święto "Żołnierzy Wyklętych"
Furiusz odpowiedział gregski → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Widzisz Jancetcie i tu wychodzi brak kontekstu: widząc napadnięta osobę, nie wiem czy np upadając nie uderzyła się mocno w głowę, rozbiła czaszkę i tylko natychmiastowa pomoc ją uratuje. Nie wiem co zrobi dalej bandyta - czy będzie ją maltretował dalej czy da spokój. Decyzja o niepodjęciu interwencji bezpośredniej a jedynie pośredniej - nie jest zła. Jest akceptowana i właściwa, zwłaszcza gdy nie czujemy się na siłach - do czego wszak każdy ma prawo. Decyzja o podjęciu działania jest właściwa, nawet jak skutki będą takie sobie. Bo podjął działanie, bo przezwyciężył strach itd - bo to zachowanie właśnie wybiegające poza ramy normalnego, akceptowanego zachowania. Czy tym bardziej nie jest warte pamięci gdy ktoś spróbował mimo, że teoretycznie nie miał wystarczająco dużo siły? Ty starasz się wskazać sztuczna i błędną opozycje albo walka albo odbudowa. Tak nie jest - ilu z tych którzy poszli po 1945 do lasu miałoby realnie możliwość wzięcia udziału w odbudowie kraju a ilu by zwiedzało Syberię lub dostało kulę w potylice gdzieś na Rakowieckiej? Można się oczywiście wyśmiewać, jak Tyberiusz, że czekali na III WŚ tylko pytanie ilu jeszcze w Polsce (i nie tylko) na nią czekało? Czy w 46-47 to była aż tak niewyobrażalna sprawa, jak nam się dziś to wydaje, po tym co wiemy? Jak długo po wojnie zaczęło zgrzytać między Sowietami a zachodnimi sojusznikami? Co było w sprawie Austrii? My dziś to wszystko wiemy ale czy wtedy wiedziano? Oczywiście masz prawo oceniać ich negatywnie bo nie osiągnęli tego co chcieli. Można i nawet trzeba potępiać przypadki bandytyzmu gdy takowy wystąpił. No i można ich ocenić pozytywnie własnie za podjęcie działań i uważać za więcej niż wartościowe przypomnienie ich tragicznej historii. -
Święto "Żołnierzy Wyklętych"
Furiusz odpowiedział gregski → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Jedno z drugim się nie łączy - to znaczy popełnienie zbrodni to popełnienie zbrodni. Ocena tego i skuteczności takich działań to już inna sprawa. Chyba tak. bardzo prostu - widzę napadnięta kobietę. Mogę: a) podjąć jakieś działania (zaatakować napastnika, spróbować go przepłoszyć, zadzwonić na policje etc) b) pójść dalej i wyprzeć ze świadomości to co widziałem My jesteśmy w sytuacji a - widzieli, że coś jest nie tak i podjęli działania. Teraz czy skutek będzie pozytywny (bandyta się przestraszy i ucieknie, powale go lewym sierpowym albo policja zdąży z interwencją) czy nie (bandyta się nie przestraszy, powali mnie prawym na korpus i jeszcze skopie, policja nie przyjedzie w ogóle) - ma mniejsze znaczenie przy ocenie moralnej samego czynu, bo podjąłem jakąś akcję. Zaryzykowałem a nóż widelec się uda. Stąd moja ocena ich działań jako słusznych. gdybym miał oceniać wszystko przez pryzmat jedynie skutków to wyszedłbym kaleki - słuszne okazałoby się zabijanie kalek i osób przewlekle chorych bo obciążają budżet a pożytek z nich średni, wszak pozbycie się ich przyniosłoby skutek pozytywny. Z kolei wystąpienie Dreda Scotta uznać musiałbym za niesłuszne bo nie przyniosło efektu. Podobnież nasze wystąpienie przeciwko nazizmowi i walka z przejawami wydawania Żydów etc - bo nie przyniosło to skutków w postaci zaprzestania przez Niemcy mordowania Żydów. tyle, ze przed takim rozumowaniem będę się bronił bo sprowadza jedynie człowieka i wspólnotę ludzką do roli technicznej - skuteczny/nieskuteczny, sprawny/niesprawny a przez to zatracamy wymiar ludzki. Ten temat jest śliski bo dotyczy oceny moralnej czy etycznej właśnie ale chyba i przez to jest frapujący. -
Pasterstwo i transhumancja
Furiusz odpowiedział Furiusz → temat → Starożytność (ok. 3500 r. p.n.e. - 476 r. n.e.)
Ja mogę wymienić całkiem sporo - Imperium Romanum, nie przypominam sobie zwycięskich bitew Sarmatów z Rzymianami - to, że ostatecznie Rzym padł to inna sprawa. Dalej Hunowie - przecież oni przegrali i z wschodnim i z zachodnim cesarstwem - rozpadli się parę lat po śmierci ich największego wodza i tyle ich było. Bosporańczycy też całkiem nieźle sobie z koczownikami radzili, Sasanidzi takoż. Wydaje mi się, że radzono sobie całkiem nieźle jak tylko początkowy szok przeminął. Koczownicy byli mobilni i dysponowali sztuką wojenną absolutnie różną od tej jaką stosowała większość ludności osiadłej ale po krótki dostosowaniu się okazywało się, że falanga spokojnie daje sobie radę albo legiony. No ale oczywiście to też kwestia tego co rozumiem pod terminem radzili sobie. -
Święto "Żołnierzy Wyklętych"
Furiusz odpowiedział gregski → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Opozycję? Tyberiuszu - jakąż opozycją było 3 mln chłopów ukraińskich? Jakąż opozycję uśmiercono w kopalniach i innych łagrach gdzie ludzie skazywani byli na przymusowe roboty? Ilu różnego typu wrogów ludu zabito w komunizmie? na podobnej zasadzie to i Hitler zabijał tylko opozycję. No i co powiesz o tym co się stało choćby w Brzostowicy Małej? -
Święto "Żołnierzy Wyklętych"
Furiusz odpowiedział gregski → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Mówisz o komunizmie Tyberiuszu. Równie normalny co i nazizm. Bo komunizm to nie? Nawet Ty XXI wieczny komunista zaszczyciłeś nas na forum stwierdzeniem, że będzie dobrze dopiero jak tacy jak ja czy Secesjonista zginiemy. Pol pot machnął 25% ludzi w swoim kraju, sam wielki głód na Ukrainie to minimum 3.3 mln ludzi a maks 7 mln. Komunizm komunizm, jakby Stalin komunistą nie był. Dodaj do tego jeszcze Mao, Pol Pota i innych. -
Święto "Żołnierzy Wyklętych"
Furiusz odpowiedział gregski → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Jancetcie Widocznie tak odebrałem Twój wpis, jako ostry. Jeśli poczułeś się z tego powodu urażony - to przepraszam, nie było to moim zamiarem. Ja właśnie przeciw temu protestuje - złe czyny to złe czyny. Jeśli by podziemie niepodległościowe zabijało Bogu ducha winnych mleczarzy ale komunizm upadł w 1948 w wyniku III WŚ to należałoby uznać owo zabijanie mleczarzy za dobre bo skutkiem, mocno pośrednim, był upadek komunizmu? Moim zdaniem nie. Dalej należałoby to uznać za przejaw bandytyzmu czy źle pojętej walki o wolność. W tym sensie skutek nie ma dla mnie aż takiego znaczenia. Czy był ów skutek czy go brakło - podjęli działania słuszne (walkę z narzuconym, opresyjnym systemem), dla sporej części pewnie nie do uniknięcie (ale to inna kwestia). Za sam fakt podjęcia owych działań w moim mniemaniu należy się im pamięć i atencja. Część z nich podejmowała jednak w ramach tej walki, działania o charakterze pospolitych przestępstw i zbrodni - co było nie do uniknięcia wziąwszy pod uwagę skalę działań, niejednoznaczność oraz może nawet przede wszystkim warunki w jakich przyszło im swoją działalność prowadzić. Takie błędy i wypaczenia by przyjąć retorykę PRLowską powinny być opracowane badawczo i zebrane. Tak by jak najmniej niewiadomych pozostawić w naszej historii. Niemniej w mojej ocenie - pozytywne jest podjęcie właściwych działań a nie tylko nieosiągnięcie w nich sukcesu. Choć niewątpliwie zgadzam się, ze taki sukces znacząco podnosiłby samą ocenę powojennego podziemia antykomunistycznego. Swoją drogą - rzeczywiście zastrzelili kiedyś jakiegoś cywilnego geodetę? Czemu - wybicie x siły żywej przeciwnika zmniejsza jego możliwości a) mobilizacyjne, b) produkcyjne (bo jest mniej ludzi zwyczajnie) i c) zwiększa obciążenie poprzez konieczność zrobienia czegoś z rannymi Tak poważnie mechanizm bombardowań Drezna i innych ośrodków ładnie opisywał w swojej książce O zabijaniu, D.Grossman. Uważano, że tak jak żołnierze na polu bitwy po silnym (huraganowym) ostrzale artyleryjskim i bombardowaniu wpadają powoduje taki specyficzny stan którego nazwy zapomniałem - człowiek tępieje, załamuje się psychicznie jego oczy są mocno rozszerzone, twarz sparaliżowana, jest niezdolny do jakichkolwiek działań etc - to podobny efekt uzyska się na cywilach. Grossman to ładnie tłumaczy i mówi też czemu to nie wyszło. Polecam. Co do odbudowy kraju - ja się zgadzam, że to wielki wyczyn ale cóż temat jest poświęcony antykomunistycznemu podziemiu powojennemu a nie odbudowie kraju. Tyberiuszu: Od zawsze - porównywać można wszystko demokracje do oligarchii i monarchii, marchewkę do bakłażana. Komunizm do nazizmu pod względem liczby ofiar etc. Bo był dobry? Powiedz to chłopom ukraińskim zagłodzonym przez komunizm. Taki ambiwalentny to już nie jesteś gdy idzie o ocenę np Wehrmachtu. Masz na myśli dać się zastrzelić w jakiejś katowni i zostać pochowanym w bezimiennym grobie gdzieś pod płotem? To skoro i tak czy siak ma się umrzeć to czy nie lepiej z bronią w reku? -
Chrystianizacja Irlandii - jak to wyglądało?
Furiusz odpowiedział Furiusz → temat → Kościół i religia
Czemu niewątpliwie? Pierwszą misją o jakiej cokolwiek wiemy jest misja Palladiusza, to on więc organizował pierwsze wspólnoty chrześcijańskie, tak od strony czysto organizacyjnej. Jest więcej niż prawdopodobne, że przenosił rozwiązania jakie znał z kościoła z którego się wywodził a wywodził się właśnie z Galli. Nie wiemy też nic o samej organizacji kościoła w Irlandii wczesnej (albo prawie nic) ciężko więc zakładać, że św. Kolumban (nie Kolomban) dodajmy Młodszy dla rozróżnienia, przenosił na grunt francuski (bo działał także poza Bretanią) wzorce irlandzkie czy może raczej specyficznie swoje. Swoją drogą nic mi nie wiadomo by był uczniem św. Patryka. No i? Pytanie czy jest to pozostałość kościoła pierwotnego i pierwotnej idei powszechnego kapłaństwa (Brytania leżała na obrzeżach Imperium miała prawo być nieco zapóźniona) czy może wpływ jakiejś herezji - a takie znamy, czy może rzeczywiście wpływ irlandzki. Dalej Licinius z Tours, Melanius z Rennes i Eustochius z Angers, Epistula - Viri venerabilis, 2 - podają et missas ibidem adhibitis mulieribus in sacrificio divino, quas conhospitas nominastis, facere praesumatis; sicut erogantibus vobis eucharistiae czyli coś jakby pozwalają uczestniczyć w świętej ofierze kobietom zwanym conhospitae. Szybko można sprawdzić, że ów Liciniusz to lata 508-520, Melaniusz umiera ok 540 daje nam to datę przed 520. Tak czy siak przed Kolumbanem młodszym. Można oczywiście to jakoś przewiązać z uciekinierami z Brytanii z czasów po ewakuacji wyspy a można z herezjami - dodam później temat o tym. No i oto jest później - szerzej o kwestii kapłaństwa kobiet w chrześcijaństwie - Kapłaństwo kobiet w chrześcijaństwie Secesjonisto Owszem tylko, że - Akumulacja świadectw o życiu i działalności św. Patryka, patrona Armagh, miała służyć nie tyle wiernemu historycznemu odtworzeniu kariery misjonarskiej świętego, ile przede wszystkim ideologicznemu podbudowaniu ambicji ośrodka kościelnego w Armagh. - Daibhi O Croinin, Irlandia średniowieczna (400-1200), Warszawa, 2010 s.49 -
Pojęcie "państwo" - próba definicji
Furiusz dodał temat w Starożytność (ok. 3500 r. p.n.e. - 476 r. n.e.)
Jedna uwaga To dość klasyczna definicja weberowska - dobra dla współczesności dla czasów przeszłych mniej - bowiem choćby w republice rzymskiej realnego aparatu przymusu (państwowego) nie było. Stąd i popularność formuły provoco ad populum i jej respektowanie przez władze, bo nie istniał żaden aparat który mógłby wymusić na obywatelach wydanie oskarżonego. Próbowano to oczywiście ująć w pewne karby administracyjne ale to już inna bajka. PS Afganistan odpada - zajął go Aleksander i jego następcy -
Pojęcie "państwo" - próba definicji
Furiusz odpowiedział Furiusz → temat → Starożytność (ok. 3500 r. p.n.e. - 476 r. n.e.)
Moim zdaniem nie - ponieważ uważam, że należy zmodyfikować zaproponowaną przez Ciebie a opartą o M. Webera definicję państwa, przynajmniej w odniesieniu do antyku i Rzymu. Po pierwsze w moim mniemaniu stwierdzenie, że władzą nie jest konsul a populus rzymski jest wygodną ale niezbyt udana, próba ucieczki od zagadnienia. Nawet gdyby za dobrą monetę przyjąć oficjalne państwowe rozporządzenia to pojawia się senatus populusque - senat i lud rzymski. Tylko tak jak zwracałem uwagę Euklidesowi - to jest późna konstrukcja. Gdy spojrzymy na tzw Senatus consultum de Bacchanalibus to widzimy tam: [Quīntus] Mārcius L(ūciī) f(īlius), S(purius) Postumius L(ūciī) f(īlius) cō(n)s(ulēs) senātum cōnsuluērunt N(ōnīs) Octōb(ribus), apud aedem Bellōnae czyli tyle co Quintus Marcius syn Luciusa i Spurius Postumius syn Luciusa, konsulowie, skonsultowali z senatem w nony Oktabra w przybytku Bellony. (mniej więcej oczywiście). Mowy nie ma o ludzie. Podejrzewam, że da się to wytłumaczyć podobnie jak dziś - wedle konstytucji suwerenem jest bowiem Naród (Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu) ale gdy rozmawiamy o państwie i o tym kto ma prawo do tzw legalnej przemocy to rozmawiamy najczęściej o demokratycznie wybranych urzędnikach państwowych (Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio). gdyby zaś faktyczny suweren w Polsce, jakim jest naród, chciał sam bezpośrednio wykorzystywać uprawnienia do stosowania przemocy to uznałbyś to zapewne właśnie za bezprawie i anarchie a nie porządek prawny i stan normalny. generalnie z czym bym się zgadzał. Podobnie w Rzymie, konsulowie nie byli co oczywiste władza i suwerenem a tak jak piszesz, władzą taką był właśnie populus romanus. Ja się z tym zgadzam, niemniej ów populus nie sprawował władzy bezpośrednio a poprzez przedstawicieli (tak jak i obecnie ja czy Ty władze sprawujemy przez swoich przedstawicieli). Próba więc rozróżnienia między konsulami czy innymi urzędnikami a władzą/państwem/władzą państwową/itd - jest niestety błędna. Jeśli zatem odrzucimy taką próbę pozostaje nam zastanowić się jak realnie wyglądały struktury siłowe i aparat przymusu i okazuje się, że jest z tym krucho. Dlatego też klasyczna definicja weberowska nie zawsze i nie łatwo przystaje do warunków antyku. Należałoby ją zatem nieco zmodyfikować zmodyfikować. Problem znika gdy dojdziemy do cesarstwa, tam już istnieje wyraźny podział i wyraźne prawo stosowania przemocy plus niezbędny aparat ku temu. Problem znika też w przypadku Aten, przynajmniej od momentu od którego rzeczone Ateny wprowadziły sobie ów korpus 300 niewolników-Scytów. Pytanie jednak czy dla państwowości antycznej to była sytuacja normalna czy wprost przeciwnie? Odpowiedź jest skomplikowana (jak zawsze) - problemu nie ma w ustrojach monarchicznych (tyranie, królestwa, cesarstwa) gdyż tu samo przez się łatwo da się wskazać ów aparat siłowy i osobę odpowiedzialną za jego stosowanie: czy to Pizystrates z jego 500 ludźmi z pałkami, czy to cesarstwo z legionami i vigilami czy to król achemenidzki ze swoją gwardią czy to przywoływany Tymofanes w Koryncie z jego najemnikami. Pozostaje jednak kwestia demokracji/republiki. Przy czym odpowiedzi nie znam, bo jeśli idzie o państwowość na pewnym poziomie rozpoznaje się ją najczęściej instynktownie poprzez obecność jakichś urzędów. Dość prosto ale milcząco, zakładam (pewnie niektórzy inni też), ze tam gdzie mamy dane co do istnienia jakichś urzędników - tam mamy do czynienia z tworem państwowym. gdzie tych urzędników brak - brak i państwa. Gdyby tak na to spojrzeć to mamy urzędników i w Rzymie i w Atenach i w Koryncie i w Persji. mamy zatem państwa. Nic zaś nie słyszymy o urzędnikach wśród Gotów, Wandali czy Alemanów etc (przed ich osiedleniem się na terenie cesarstwa jednak). Zatem oni poziomu państwowego nie osiągnęli. Co nie oznacza, że nie posiadali oni jakiejś formy organizacji politycznej. Niewątpliwie takie coś posiadali. To też ogromnie nieścisłe podejście bo wiemy np o królach wśród Gotów, czy oznacza to, że byli już organizacją państwową czy też raczej mieli jakąś formę przejściowej organizacji? Może ich ewolucja organizacji politycznej przebiegała w inny sposób i niekoniecznie musiała prowadzić do powstania organizmu państwowego w takim sensie w jakim my dziś - intuicyjnie i niejako odruchowo - to pojmujemy? Tego nie wiem ale to bardzo ciekawe. Moim zdaniem nie - ot pan kazał sługa musi. Konsul wydał mu polecenie to ten poszedł bo i co miał zrobić? Liktorzy mogli być też katami to inna sprawa. Liktor był jednak symbolem urzędnika, symbolem jego imperium - dlatego też konsul miał ich więcej niż pretor itd od razu miało to wskazywać niejako poziom owego imperium. Jako symbol imperium był więc nie tylko symbolem władzy urzędniczej (świeckiej) ale i religijnej (bo każdy urzędnik miał ku temu uprawnienia a konsul szczególne) i jako taki symbol mógł mieć poczucie nietykalności. Niemniej nie był od stosowania siły. W przeciwieństwie do dzisiejszej policji. Ta opiera się wszak na groźbie użycia siły. Dlatego też połamano mu te rózgi - jako symboliczny akt. Nikt dziś nie niszczy podczas zamieszek zdobytego ekwipunku oddziałów do walki z zamieszkami - wprost przeciwnie, przejmuje się ów sprzęt i wykorzystuje przeciw owym siło vide kijowski Majdan. Tak samo owi Rzymianie powinni byli raczej przejąc owe rózgi i okładać nimi pozostałych liktorów. Nikt się jednak tym nie przejął, za to mamy podkreślone ich połamanie - tu chodziło o działanie symboliczne, rytualne raczej niż realne. Kłóciłbym się co do poziomu zorganizowania kibiców ale nie miejsce to i nie czas. ważniejsze tu jednak jest to, że każdy obywatel rzymski był przeszkolonym żołnierzem. To nie jest tak, że ot grupka 12 osiłków z paroma gałązkami próbuje rozgonić przypominający stado owiec tłumek. To raczej byłoby tak, że owa grupka próbuje rozgonić tłumek po przeszkoleniu wojskowym i z doświadczeniem militarnym a to już takie proste nie musi być. To militarne odniesienie ma wielkie znaczenie. Może cytat z A. Ziółkowski, Historia Rzymu, Poznań 2008, s.97-98 - W 494 r., rok po śmierci na wygnaniu Tarquiniusa Superbusa, miało miejsce wydarzenie, które późniejsi Rzymianie nazwali "pierwszą secesją" (...). Wziąwszy bóstwa podziemne za świadków, wybrali ze swego grona dwóch przywódców o wojskowym tytule trybunów, ogłosili ich osoby za poświęcone (...), zaprzysięgając im bezwzględne posłuszeństwo, śmierć zaś tym wszystkim, którzy ośmieliliby się podnieść na nich rękę. (...). Jedyną legitymizacją władzy trybuna plebejskiego - oczywistej uzurpacji z punktu widzenia prawa państwowego - była owa szczególna świętość (...). dodajmy, że pan profesor, czego ma świadomość, nieco się mija z rzeczywistością. Jedyną legitymacją owej uzurpacji była bowiem nie jej sakralny charakter a raczej groźba użycia siły przez plebejuszy. Owych plebejuszy nie należy mylić ani z ogółem ani z warstwami najbiedniejszymi, wprost przeciwnie to była klasa średnia, walcząca jako piechota liniowa. Groźba użycia przez nią siły była groźbą nad wyraz realną. Trudno dziś wyobrazić sobie sytuację, że oto grupka ludzi wychodzi gdzieś na jakąś górkę, zakłada sprzysiężenie i mówi - jak nie respektujecie naszych pomysłów to my wam przyłożymy. Nie wyobrażam sobie sytuacji w której oto powiedzmy mieszkańcy Nowej Huty idą sobie na Wawel, przysięgają sobie wzajem wierność i wybierają jakiegoś przywódcę i mówią co on powie to jest teraz prawo, jak nie to walczymy. jest oczywiste, ze w chwili obecnej każde państwo poprzez rząd siłowo spróbowałoby zdławić taki pomysł - zgodnie zresztą z weberowską definicją prawa legalnego stosowania przymusu fizycznego. Rzym pogodził się z tym i instytucja trybuna długo trwała nim ją rozmyto a udało się to dopiero w wyniku reform Mariusza. Sytuacja z naszego punktu widzenia i punktu widzenia definicji Webera (czy jakiejkolwiek definicji opartej o monopol stosowania przymusu fizycznego) - absurdalna. Tu się zgadzam - w odniesieniu do socii czy ludów podbitych Rzym miał więcej niż sporo narzędzi kontroli. To jest ciekawa sprawa - prawo rzymskie wykształciło się z prawa prywatnego, cywilnego powiedzielibyśmy i takie procedury były wzorcowe. Ba Rzym wykształcił - jako pierwszy znanym nam zresztą organizm - instytucje oskarżyciela publicznego czy to w formie quaestores parricidii (tu od morderstw) czy w formie quaestiones perpetuae. Zajmowały się one przede wszystkim sprawami głównymi zagrożonymi karą śmierci - zabójstwo czy defraudacje przy czym sporą rolę odgrywał tu pretor. Tu raczej większych problemów nie było - tego typu przestępstwa są raczej uznawane przez ogół społeczeństwa jako godzące w toż społeczeństwo i nie było raczej problemu z ich ściganie czy to przez wyznaczony do tego oddział wojskowy (pretor miał wszak prawo wykorzystywać wojsko) czy przez choćby klientów danego urzędnika. Przy czym i tak wiemy, że wielu po prostu uciekało. Co najważniejsze, całość przytoczyłem gdyby ktoś chciał zarzucać, że ukrywam kontekst albo coś takiego. Pan wcześniej apeluje do trybunów plebejskich ale ci nic nie robią. Nie ma to aż takiego znaczenia więc pozwoliłem sobie pominąć. Mnie zaś zupełnie nie - nie udało się tego zrobić, bo tych ludzi było zbyt dużo i było to fizycznie niemożliwe. Tu zaś takiej próby nawet nie podjęto. Bo nie miał jej kto podjąć. Czy pod koniec PRLu było tak, że władza do dyspozycji miała 1 policjanta? Nie, dysponowała aparatem przemocy w postaci milicji, SB czy wojska. To, że na bagnecie nie da się usiąść nie oznacza, że tego bagnetu nie ma. W przypadku Rzymu owego bagnetu nie ma. Sytuacja zakończyła się podobnie ale to nie oznacza, że kontekst w którym ta sytuacja się rozgrywała był podobny. To, że ostatecznie PRL upadło ze względu na swoją niewydolność nie oznacza, że PRL nie dysponowało aparatem przemocy, wprost przeciwnie, dobrze wiemy, że takim aparatem dysponowało. No i odwrotnie to, że Republika Rzym nie upadła (co ciekawe prawda?) nie oznacza, że dysponowała lepszym i sprawniejszym aparatem przymusu/przemocy bo nie dysponowała nim de facto w ogóle (w odniesieniu do spraw wewnątrz rzymskich). No ok ale co w sytuacji gdy owych prowincji jeszcze nie było a władza Rzymu ograniczała się do Lacjum i to z trudem? Owszem ale to już po Mariuszu który zmienił zasadniczo układ sił i stosunki w Rzymie, uzależniając zdecydowanie armię od wodza. Zasadne, że podobnej możliwości, jak się okazało nie miał Publiusz Korneliusz Scypion Afrykański Starszy - przecież po wytoczeniu mu procesu i jego butnym zachowaniu to on musiał udać się na wygnanie dla osłody zwane dobrowolnym usunięciem się. Sytuacja nie do pomyślenia w przypadku wodza postmariańskiego. -
Czemu nie? Sporo osób na studiach zastanawia się czy nie lepszym rozwiązaniem byłoby zostać brukarzem, tynkarzem czy elektrykiem. Sam miałem okazje pracować przy tym i jak wszędzie - jak ktoś jest dobry i pracowity to nie narzeka. Jak ktoś idzie na studia tylko po to by pójść i skończyć, cokolwiek, nieważne co - to to może się źle skończyć. To kwestia indywidualna i zależna od każdego - ale obie drogi są równoważne i nie jest tak, ze jedna jest lepsza.
-
Poza wymienionymi tereny te na krótko zdobywał też Neron czy Lukullus w pogoni za władca Armenii. Warto jednak nadmienić, że w zasadzie do czasów Tigranesa tereny te były pod władzą Seleucydów. Dla przykładu twórce dynastii z której wywodził się wspomniany Tigranes II Wielki - Artaxiasa I mianował Antioch III Wielki. Dopiero w wyniku nacisku rzymskiego i klęski Seleucydów w starciu z nimi Armenia stała się realnie niezależna.
-
Taranis to ciekawe bóstwo celtyckie łączone z piorunem i kołem szprychowym. Pisze o nich Lukian, Pharsalia, ks.1 445-449 Teutates horrensque feris altaribus Esus et Taranis Scythicae non mitior ara Dianae. Poza imieniem i okrucieństwem jakie ma towarzyszyć jego kultowi nic więcej nie dodając. Ze względu na podobieństwo funkcji a także imienia łączony z germańskim Thorem lub Donarem. A. Bartnik, Moccus. Dzik w wierzeniach starożytnych Celtów, Katowice 2012, s.77 pisze o nim Z dużym prawdopodobieństwem można twierdzić, że wspomniana już płaskorzeźba z Donon przedstawiająca walkę dzika z lwem ukazuje dzika jako bóstwo w jego zwierzęcej postaci (...). Dopiero w wyniku powolnych przemian dzik stanie się antropomorficznym Teutatesem, a zwierzę - jego atrybutem. Jako przeciwnika omawianego zwierzęcia zazwyczaj przedstawiano Taranisa w jego zoomorficznej postaci, czyli jako lwa. Ciekawa sprawa jest taka, ze Taranis łączony jest z kołem szprychowym. pani Bartnik na stronie 73 pisze zaś - (...) przytaczając tekst Waleriusza Flakusa, obrazu dzika używali także jako istotnego emblematu wojskowego Celto-Scytowie (...). Niesione razem z wyobrażeniem dzika koła czteroszprychowe mogły stanowić symbol solarny. Pytanie czemu nie Taranisa? Nota bene powinno być Flakkusa. Niestety autorka też nie cytuje go a jedynie podaje za panią J. Rosen-Przeworską. Bóstwo z kołem szprychowym widzimy też na kotle z Gundestrup - http://en.wikipedia.org/wiki/File:Gundestrup_C.jpg Wiemy coś więcej na temat tego bóstwa?
-
Tak i nie. Kurdowie na zachodzie sięgają aż po źródła Eufratu, na północy po granice z Gruzja, na wschodzie aż po Bakhtaran w Iranie a na południu po Mosul. W Iranie władze ich przesiedlały stąd np znaleźli sie na wschodzie kraju też, no cóż nieudany bunt pod koniec DWS. dziś z tego co się orientuje to podobno całkiem nieźle się im w Iranie wiedzie - burmistrz Teheranu to Kurd (Mohammad Bagher Ghalibaf), choć co oczywiste ci co porywają sie na zbyt wiele kończą źle. Ich pochodzenie to jeszcze dziwniejsza sprawa - generalnie Kurd w perskim znaczy tyle co nomada. Na tej chyba bazie zakłada się ich heterogeniczne pochodzenie z dominującą rolą elementów irańskich (Medów).
-
Pojęcie "państwo" - próba definicji
Furiusz odpowiedział Furiusz → temat → Starożytność (ok. 3500 r. p.n.e. - 476 r. n.e.)
Tyle, że liktor to nie jest siła policyjna a symbol władzy - niósł rózgi związane w pęk a w nich zatknięte topory i nic więcej. Więcej nie widzę większej możliwości by grupka 12 ludzi, nawet uzbrojonych i opancerzonych była w stanie opanować agresywny tłum większej ilości niż 200 osób. Wskazują na to dość wyraźnie starcia wszak uzbrojonych i wyszkolonych policjantów z kibicami - do opanowania sytuacji i wymuszenia pewnych czynności po prostu potrzeba odpowiednio dużo ludzi. Jeśli już do kogoś liktorów przyrównywać to do osobistej ochrony ważniejszego polityka - tłumu nie spacyfikuje ale polityka może i obroni. Kolejnym błędem jest kwestia braku uzbrojenia - armia rzymska w okresie republiki to armia obywatelska w której obywatel sam siebie uzbrajał. Tam raczej każdy miał jakąś broń w domu. W republikańskim Rzymie takiego aparatu brakuje. Liktor z przyczyn oczywistych kimś takim nie może być. Nie idzie nawet o przewrót ale o zwykła niesubordynację. O niepodporządkowanie się decyzjom konsulów czy innych urzędników. Innej siły mogącej służyć urzędnikom rzymskim aktualnie sprawującym imperium nie ma. Myślę, że wynika to z niezrozumienia czym jest provoco. Liwiusz, Ab Urbe condita, II.55 - Quattuor et viginti lictores apparere consulibus et eos ipsos plebis homines; nihil contemptius neque infirmius, si sint qui contemnant; sibi quemque ea magna atque horrenda facere. His vocibus alii alios cum incitassent, ad Voleronem Publilium de plebe hominem quia, quod ordines duxisset, negaret se militem fieri debere, lictor missus est a consulibus. Volero appellat tribunos. Cum auxilio nemo esset, consules spoliari hominem et virgas expediri iubent. "Provoco" inquit, "ad populum" Volero, "quoniam tribuni civem Romanum in conspectu suo virgis caedi malunt quam ipsi in lecto suo a vobis trucidari." Quo ferocius clamitabat, eo infestius circumscindere et spoliare lictor. Tum Volero et praevalens ipse et adiuvantibus advocatis repulso lictore, ubi indignantium pro se acerrimus erat clamor, eo se in turbam confertissimam recipit clamitans: "Provoco et fidem plebis imploro. Adeste, cives; adeste, commilitones; nihil est quod expectetis tribunos quibus ipsis vestro auxilio opus est." Concitati homines veluti ad proelium se expediunt, apparebatque omne discrimen adesse; nihil cuiquam sanctum, non publici fore, non privati iuris. Huic tantae tempestati cum se consules obtulissent, facile experti sunt parum tutam maiestatem sine viribus esse. Violatis lictoribus, fascibus fractis, e foro in curiam compelluntur, incerti quatenus Volero exerceret victoriam. Conticescente deinde tumultu cum in senatum vocari iussissent, queruntur iniurias suas, vim plebis, Voleronis audaciam. Multis ferociter dictis sententiis, vicere seniores quibus ira patrum adversus temeritatem plebis certari non placuit. Sporo tu elementów późnych bo i historia spisywana jest w czasach oktawiana Augusta ale parę rzeczy się przebija - Publilius Volero miał zostać upokorzony i schwytany przez liktorów na rozkaz konsula. Gdy to się dzieje (przy milczeniu trybunów plebejskich wedle Liwiusza), Volero mówi "Provoco" (...) "ad populum" i dalej Provoco et fidem plebis imploro. Adeste, cives; adeste, commilitones; nihil est quod expectetis tribunos quibus ipsis vestro auxilio opus est - zwracam się do wierności plebejskiej, przybądźcie/pomóżcie/przystąpcie współobywatele, współ-żołnierze. Oto człowiek zagrożony wykonaniem rozkazu przez liktora i sprowadzeniem go do konsula ucieka w tłum (raczej na pewno nie chodzi o całość obywateli rzymskich a jedynie o ich cześć - jak duża nie wiadomo). Co się okazuje - Violatis lictoribus, fascibus fractis, e foro in curiam compelluntur, incerti quatenus Volero exerceret victoriam. - liktorów pobito, rózgi połamano a sam konsul musiał uciekać. W podobnej sytuacji spotykamy provoco w Liwiusz, Ab urbe conditia 3.45 - tym razem chodzi jednak o córkę pewnego Rzymianina. Nijak nie przypomina to PRLu. O ile kojarzę do Solidarności należało z górką 10 mln ludzi co daje pewnie koło 1/3 wszystkich ludzi w kraju (w tym dzieci i starców). W Rzymie nie ma takiej sytuacji w zasadzie nigdy, odwołanie się do ludu to taka naturalna reakcja - komuś dzieje się krzywda i wzywa on pomocy, a odpowiadają mu zebrani akurat ludzie. Przypadkowy tłum. Duzo bardziej jeśli już przypominałoby to sytuację choćby w trakcie marszów niepodległości czy zamieszek po meczach piłkarskich - które jednak współcześnie są do opanowania jak pokazuje rzeczywistość. W przypadku Rzymu było to nie do opanowania a jedynym co mogli zrobić urzędnicy - była ucieczka, tak jak w przypadku tych którzy próbowali "załatwić" Publiliusa Volero. Miała - jak zatem wyobrażasz sobie użycie legionów obywatelskich przeciw obywatelom? Przecież to oznacza wojnę domową. Zresztą gdyby było inaczej to secessio plebis nie byłoby tak skutecznym narzędziem. Przy czym nie należy wyobrażać sobie tego w ten sposób, ze oto cały uciśniony lud rzymski wstaje i idzie na Awentyn czy też na święte wzgórze. To wychodziła przede wszystkim tzw klasa średnia - ludzie którzy w systemie obywatelskiej armii zapewniali lepiej uzbrojone oddziały, principes. Legiony to była siła używana przez rzymian zewnętrznie nie wewnętrznie - oczywiście nieco się to zmieniło wraz z rozrostem imperium ale w zasadzie do czasów Sulli nie ma mowy o wykorzystaniu legionów w celach policyjnych w odniesieniu do Rzymian (do innych to już nie było problemu). Niby tak wszystko się zgadza - Ateny zafundowały sobie koło połowy IV wieku aC tzw Scytów - niewolników spełniających funkcje policyjne (w liczbie 300 ale część źródeł podaje nawet 1000) - więcej B. Bäbler, Bobbies or Boobies? The Scythian Police Force in Classical Athens [w:] Scythians and Greeks: Cultural Interactions in Scythia, Athens and the Early Roman Empire (sixth century BC - first century AD), pod red. D. Braund, Exter 2005, s.114-122 czy D.Braund, In Search of the Creator of Athens' Scythian Archer-Police: Speusis and the "Eurymedon Vase", "Zeitschrift für Papyrologie und Epigraphik" t.156 (2006), s.109-113. Tak czy siak jakieś siły policyjne posiadały. Niemniej państwa starożytne i społeczności jakoś tak miały, że wolność kojarzyły z dwiema rzeczami: - brakiem siły stricte policyjnej która mogłaby im cokolwiek narzucić - wolnym dostępem do broni każdego pełnoprawnego obywatela, ba nie tyle dostępem co posiadaniem tejże, ta bowiem pozwalała się bronić gdyby jednak ktoś próbował wolność zabrać. klasycznym przykładem niech będzie Plutarch, Tymoleon, 4 - Później zaś Koryntianie (...) Uchwalili zatem trzymać w mieście stale czterystu ludzi wojska najemnego i komendę nad nimi powierzyć właśnie Tymofanesowi. Ten jednak, nie licząc się teraz z żadną uczciwością czy sprawiedliwością, od razu zaczął sobie torować drogę do władzy nad miastem; kazał więc cały szereg najznakomitszych ludzi w Koryncie stracić bez sądu (...). Tymoleon jako ten dobry straży przybocznej nie trzyma przy sobie Plutarch, Tymoleon, 16 Wydaje się, że dla Greków takie siły policyjne oznaczały koniec wolności, podobnie dla rzymian republikańskich. Mimo to wzbranialibyśmy się przed stwierdzeniem, że Republika nie była państwem. -
Pojęcie "państwo" - próba definicji
Furiusz odpowiedział Furiusz → temat → Starożytność (ok. 3500 r. p.n.e. - 476 r. n.e.)
Tego to nie wiem, w tej kwestii widać nie. Liktorzy - konsulowi towarzyszyło 12, maksymalnie 24 - przy dyktatorze. Trochę mało by cokolwiek realnie wymusić, nawet na dość małej grupie ludzi (powiedzmy 200). Prawda - tyle, że podobnie dziś u nas suwerenem też jest społeczeństwo (wedle konstytucji) a przecież demokratycznie wybrana władza ma całkiem spory aparat represji i gdyby ktoś próbował dokonać dziś provoco ad populi - to marnie by skończył, w końcu od czego są oddziały prewencji policji. Te sposoby zresztą później przejęło cesarstwo - podatki i władze sądownicza czy to namiestników czy to cesarza, wspierała armia rzymska. W tym sensie wykonywała zadania policyjne i stanowiła aparat represji niezbędny w weberowskiej definicji państwa. Tylko, że wtedy republika nie okazałaby się państwem a dopiero cesarstwo. Edycja Dodajmy więcej - dla starożytnych istnienie takiej zorganizowanej siły było wręcz synonimem utraty wolności - choćby przypadek Pizystrata który dla ateńczyków stał się tyranem per excellence a jego tyranie datuje się od 561 gdy przyznano mu, po zamachu na niego 500 ludzi noszących pałki dla ochrony. To już była siła zdolna wymuszać cokolwiek. Tymczasem w Sparcie, państwie idealnie równych homoioi, nie ma nawet słowa o tego typu instytucji policyjnej. -
Święto "Żołnierzy Wyklętych"
Furiusz odpowiedział gregski → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Przypomnijmy - jesteś na wojnie. -
Nowy wątek - Państwo - czym jest?, myślę, ze można tutaj kontynuować dalsze rozważania na temat kwestii tego czym jest państwo jako takie.
-
Święto "Żołnierzy Wyklętych"
Furiusz odpowiedział gregski → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Ja tam nie wiem na ile ich działania czy też powody tych działań były akceptowane społecznie, na ile zaś nie były a na ile nie można im było udzielić realnego wsparcia. Niestety prawda Zgadzam się do tego, ze na pewno część działań, zwłaszcza noszących znamiona zwykłych działań bandyckich była nieakceptowalna, z drugiej strony mam wrażenie, ze te parę lat wojny nieco stępiły granice między tym co dopuszczalne a tym co absolutnie niedopuszczalne. Tyle, że wszystkie te kwestie to ważny temat do dalszych badań - czy to realny stopień poparcia przez ludność cywilną, stopień bandytyzmu, wpływ wojny na stępienie granic dopuszczalności pewnych działań etc. Święto i poruszenie związane z owymi Wyklętymi, mają jednak inny charakter - chodzi bowiem o przywrócenie równowagi, przywrócenie pamięci o tych którym tej pamięci odmawiano przez długie lata. Wydaje mi się, ze gdyby nie ta narodowa histeria, przesadzona (jak to u nas) jest jednak dobra, bo gdyby nie ona czy prace nad choćby ekshumacją zwłok przebiegałyby w taki sposób w jaki przebiegają? Czy rzeczywiście udałoby się w tak krótkim czasie odbudować pamięć o owych ludziach - jednocześnie zmuszając do pytań o realny zakres, jakość i celowość ich działań? Wydaje mi się, że nie. -
Święto "Żołnierzy Wyklętych"
Furiusz odpowiedział gregski → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Ja nie - gdy stajesz w sytuacji w której jedna osoba napada drugą i stajesz w obronie napadniętego, pokonujesz i ranisz (zabijasz) napadającego ale nie udaje Ci się osiągnąć "dobrego skutku" (uratowania napadniętego) to dalej Twoje działania należy potępić i uznać Twoją akcję za zła bo nie przyczyniła się do tego "dobrego skutku"? Toż to jakaś aberracja. Niemniej nie da się wyabstrahować działań i zachowań ludzkich poza kontekst w którym się odbywały. To tak jakby potępiać Rzymian czy German antycznych za jakieś, z naszego punktu widzenia nieludzkie, działania - które jednak w ich świecie były akceptowalne albo chociaż zrozumiałe. Po prostu oceniając pewne działania nie można zapominać o całości kontekstu w którym one wystąpiły. My lubimy się tak miotać od skrajności do skrajności - albo absolutni bohaterowie albo absolutne potwory. Mordercy albo wojownicy światła. Czasem jedynie z zaznaczeniem, że nie wszyscy byli dobrzy/źli (zależnie do strony spory stricte politycznego) przy czym absolutnie nie przyjmując tego do rozumienia, ot takie zapewnienie w razie czego ale bez pokrycia w realnym rozumieniu i ocenie owych ludzi o których aktualnie się dyskutuje. Ja ich generalnie oceniam pozytywnie, choć nie domawiam im popełniania zbrodni czy używania niewłaściwych metod. tylko co z tego? Tak samo pozytywnie oceniam działania Niesiołowskiego z lat 60 tych i 70 tych choć pomysł palenia muzeum, nawet Lenina czy napadania na kasjerki - nie jest właściwą metodą. Naturalne jest, że po latach walki z pamięcią o owych oddziałach walczących zbrojnie z władza komunistyczną u samego jej zarania, następuje odbicie w drugą stronę, tyle, że w przeciwieństwie do innych formacji zbrojnych które miały większe szczęście do władz PRLu - nigdy nie doszło do wyparcia świadomości tego, że oddziały te miały na swoim koncie i ciemne karty. -
Pierwotne kontakty słowiańsko-germańskie w ujęciu językoznawczym
Furiusz odpowiedział Sędzimir → temat → Ziemie polskie od wędrówki ludów do panowania Mieszka I (IV w. - ok. 960 r.)
Ja wiem. Najpierw trzeba by było udowodnić ich poza słowiańskie pochodzenie. Większośc widzi tu słowo protosłowiańskie. Tu właśnie przydałoby się spojrzenie w języki bałtyjskie - po litewsku mamy mieras - pokój, po łotewsku miers - pokój. Ciężko raczej dopatrywać się pożyczki od Słowian, więc albo pochodzi ze wspólnego źródła zewnętrznego albo ze wspólnego źródła w postaci pierwotnej wspólnoty bałto-słowiańskiej. Nie mam jak sprawdzi ale jest w Polsce słownik K. Karulisa, Latviešu Etimoloģijas Vārdnīca, Ryga 1992 - konkretnie na UJcie i co oczywiste nie mam do niego dostępu. Ktoś kojarzy czy w necie można go "dorwać"? Ciekawe też co pisze Bruckner na ten temat w swoim słowniku ale wydaje mi się, że raczej też przychylałby się do ich protosłowiańskiego pochodzenia. Co ciekawe sporo badaczy dostrzega tu wyraz pochodzący jeszcze z pierwotnej wspólnoty indo-europejskiej i wskazują przy tym na irańskie (indoirańskie) bóstwo Mitra jako element który też wywodzi się od tego samego pierwotnego źródłosłowu. Związek między Mitra a mirem chce widzieć choćby A. Gieysztor, Mitologia słowiańska, Warszawa 2006, s. 72 Tym sposobem płynnie przechodzimy do drugiego problemu: Maja przykład Dariusz - od daraya vahu - Dārayavahuš/Dārayawuš - znaczy tyle co mający dobro. Kserkses - Xšaya-ṛšā - władający herosami. Artakserkses jest budowany zaś na słowie arta (aša) znaczącym tyle co prawda, czyli władający prawdą władający dzięki prawdzie etc. Natomiast twórca imperium Achemenidów to odrębna bajka bo Cyrus niekoniecznie musi być perskim imieniem a może być elamickim. Plutarch, Artakserkses, 1.3 podaje, ze Cyrus to po persku słońce, podobnie Ktezjasz z Knidos, Persica fr. 52 (z wyciągu Focjusza). Dziś się to akurat odrzuca. więcej w: J. Tavernier, Iranica in the Achaemenid Period (ca. 550-330 B.C.): Linguistic Study of Old Iranian Proper Names and Loanwords, Attested in Non-Iranian Texts, Leuven 2007 wydane w świetnej serii "Orientalia Lovaniensia Analecta" która polecam. I. Yakubovich, Iranica in the Achaemenid Period (ca. 550–330 B.C.): Lexicon of Old Iranian Proper Names and Loanwords, Attested in Non-Iranian Texts, by Jan Tavernie, "Journal of Near Eastern Studies" t. 71, z. 1 (2012), s. 133-135 - przydatna nieraz recenzja. Moge jednak polecić z czystym sumieniem prace rosyjskich językoznawców - tylko akurat nie mam ich pod ręką. O kontaktach językowych między Słowianami a ludami irańskimi: J. Rozwadowski, Stosunki leksykalne między językami słowiańskimi a irańskimi, "Rocznik Orientalistyczny" t.1 (1914-1915), s.95-110, M. Vasmer, Untersuchungen uber die altesten Wohnsitze der Slaven t.1 Die Iranier in Sudgrassland, Lipsk 1923 T. Milewski, Dwa ujęcia problemu granic prasłowiańskiego obszaru językowego, "Rocznik Slawistyczny" t.21 z.1 (1960) s.41-76 tu koncentruje się autor na imionach właśnie A.A.. Zaliznjak, Problemy slavjansko-iranskich jazykowych otnoszenij drewnejszego perioda, "Woprosy slawjanskogo jazykoznajija" t.6 (1962), s.28-44 tenże, O harakterje jazykowogo kontakta meżdu slawjanskimi i skifo-sarmatskimi pliemienami, "Kratkije soobszczenija instituta slawjanowedenija" t.38 (1963), s.3-22 Antiquitates Indogermanicae. Studien zur indogermanischen Altertumskunde und zur Sprach- und Kulturgeschichte der indogermanischen volker, pod red. M. Mayrhofer, W. Meid, Innsbruck 1974 Z. Gołąb, The initial X-in Common Slavic: A contribution to prehistorical slavic-iranian contacts [w:] American Contributions to the VII International Congress of Slavists, Paryż 1973 -
Ośmieszanie religii pogańskiej przez pisarzy chrześcijańskich
Furiusz odpowiedział Furiusz → temat → Wierzenia i religia
Tyle, że to o czym piszesz nie jest (chyba) wyśmiewaniem - interwencja Boga nijak pod kategorię wyśmiewania nie podpada (gdy chodzi o owego poganina z żywotu Ottona), pod wyśmiewanie nie podpada też stawienie obiektów kultu chrześcijańskiego na terenach kultowych Słowian - bo to po prostu przejęcie pewnego miejsca o tradycji sakralnej. Ewentualnie owe kamienne posągi i ich wtórne wykorzystanie mogłoby podpadać pod ośmieszanie. Tyle, że to średniowiecze, w antyku trwała w ogóle dyskusja czy ich wszystkich nie zniszczyć jako mieszkań demonów. Jest to jednak kolejny element. -
P. Walter, Mitologia chrześcijańska. Święta, rytuały i mity średniowiecza, Warszawa 2006 Druidyzmu tu nie ma ale jest za to religia celtycka i to często (jedno nie jest tożsame z drugim). dlatego można się pomylić. Autor jest niewątpliwie erudytą i swoją dziedzinę zna ale to go gubi. Wychodzi z dobrego i ciekawego założenia by w warstwach ówczesnych legend i hagiografii poszukać jakichś pozostałości podań pogańskich. Pogańskich jako takich - np na stronie 15 mówi o święcie germańskim i ofierze z wieprza. Na stronie 18-19 o święcie Wulkana i pozostałościach (ewentualnych) w chrześcijaństwie. Potem mimo, ze stara się być ścisły i rzeczywiście rozpatrywać to przez pryzmat całości religii pogańskiej, to chyba jednak preferuje religie Celtów. Mi w oczy rzucił się szczególnie jeden fragment - Od rogu i jelenia pochodzi przydomek celtyckiego Cernunnosa. Wyobrażenie tego boga z rogami jelenia w otoczeniu innych zwierząt i licznych symboli płodności i bogactwa znajdziemy na kotle z Gundestrup, prawdziwym ikonograficznym streszczeniu mitologii celtyckiej. Postać ta może równie dobrze wywodzić się z dawniejszych jeszcze wierzeń, nawet szamańskich, poprzedzających świat celtycki, jako że - co potwierdzają malowidła naskalne - pierwotni ludzie jedli i polowali na pełnorogie. Bóg z głową jelenia odżywa w Carnac w osobie św. Korneliusza, którego zawsze przedstawia się z bykiem o wspaniałych rogach. - s. 63 Podarujmy sobie rozważania o malarstwie naskalnym - zbyt dużo można tu powiedzieć a za mało udowodnić by cokolwiek uznawać. Skoncentrujmy się na samym Cernunnosie - owszem bóstwo takie jest u Celtów, tylko co z tego? Znamy tez jakieś rytuały związane z porożem jelenim u germanów a także w kulcie Diany, gdzie jest też bohater w jelenia przez Artemidę/Dianę zamieniony - też często przedstawiany jako mężczyzna z porożem jelenia przez co bywa mylony z Cernunnosem - więcej na blogu: Cernunnos a ludy germańskie. Ciężko więc z samego tego powodu uznać, że wszystko co ma rogi musi się wywodzić z religii celtyckiej (a tym bardziej od druidyzmu) bezpośrednio. Dalej nie wiem co to za św. Korneliusz - może chodzić o papieża, bo z tego co kojarzę Carnac to miejsce na wyspach z licznymi pozostałościami megalitycznymi, które wedle legendy ma być polem na którym Korneliusz zamienił ścigających go pogańskich żołnierzy, dzięki modlitwie, w kamień. Nawet jeśli to ktoś inny to ja mam pytanie zasadnicze - Cernunnos ma wedle pana rogi jelenie - a jego reinkarnacji towarzyszy byk o wspaniałych rogach ale jednak - to jest możdżeń obłożony pokrywą keratynową. Gdzie więc miedzy nimi podobieństwo? Jak wywodzić jedno od drugiego? Mnie to nie przekonuje póki co. Autor jest erudyta i to go gubi, nie zastanawia się jakie są szanse, że przetrwała do tych czasów, rdzenna wiedza o religii celtyckiej. Nie zastanawia się czy to co widzi w utworach średniowiecznych to tak jak chce (z takiego założenia wychodzi) - realnie jakieś legendy i podania (o podłożu religijnym a nie zwykłe zmyślenia i opowiastki) krążące między wieśniakami, czy też raczej uczony wytwór mnichów i pisarzy średniowiecznych obeznajmionych z sagami iryjskimi i antyczną mitologią - którzy w takie oto ciała oblekli strachy większej części ówczesnej populacji. Inny przykład to słowo karnawał - popularne etymologie wywodzą je albo od łacińskiego carne levare co znaczy odstawić/odsunąć/zostawić mięso (i byłoby to zatem nawiązanie do Środy Popielcowej) bądź od carrus navalis czyli wozu okrętowego - związanego ze świętem Navigium Isidis, przypadającym na początek sezonu żeglugowego. P. Walter woli tu widzieć jednak nawiązanie do rzymskiej nimfy/bóstwa Carna , strony 27-36. Podaje tu autor Makrobiusza - ale nie cytuje z jakiej pracy tegoż (podaje za innym badaczem) który mówi, że owa Carna była bóstwem odpowiedzialnym za ochronę narządów wewnętrznych człowieka i dlatego jako ofiarę składano jej papkę z bobu i słoniny - bo to najszybciej przywraca siły. Autor powołuje się też na Owidiusza, Fastes, VI.129 - tyle, ze już jakiś czas temu rozpoznano, że Owidiusz myli ów byt nadnaturalny z innym takim bytem - Cardea - tu podaje, że miała ona chronić dzieci przed strzygami. Zgadza się jednak data jej święta - 1 czerwca. Więcej C. E. Newlands, Playing with Time: Ovid and the Fasti, Londyn 1995, s. 14 czy stareńki ale dlatego dostępny za darmo na goglebooks W.W. Fowler, The Roman Festivals of the Period of the Republic, Piscatawey 2004 (ale pierwsze wydanie 1908 zatem radze uważać), s.131. Co jeszcze zabawniejsze jej imię wywodzone jest od słowa mięso właśnie. Walter sugerujący, że karnawał to święto ku czci Karny które chrześcijanie przerobili po swojemu nie tylko nie zważa na daty (mimo, ze lojalnie o tym pisze!), pisze autor na stronie 34 - Wśród obrzędów poświęconych Carnie pierwsze miejsce zajmują ofiary z żywności. Składa się jej puree z bobu i słoniny. "Karnawałowy " aspekt słoniny, pożywienia mięsnego per excellence, nie budzi wątpliwości. - to sugestia zbyt daleko idąca. Czemu? Ano dlatego, że w przypadku większości kultów składało się jakąś ofiarę z mięsa. A to prosiaka, a to owce a to kurczaka. Na tej bazie można próbować łączyć chrześcijański karnawał i dowolny inny kult starożytnego Rzymu. Mało to przekonujące. Rozważania autora o tym, że bób kiełkuje po 40 dniach i stąd post ma 40 dni są nawet zabawne. Zabawne bo autor pewnie nawet nie wie, ze post ma stara tradycję sięgająca III wieku a w formie 40 dniowej może i nawet IV-V wieku, w średniowieczu to jest już usankcjonowane. No i oczywiście na pewno nie ma to nic wspólnego z liczbą 40 pojawiającą się parę razy w Biblii a na pewno z czasem kiełkowania bobu. Podobnie próba przeskoczenia różnicy dat poprzez przewiązanie Carny i Helernusa jest raczej niezbyt udana - gdyby chodziło o święto Helernusa to czemu nazwa miałaby być od Carny? Absolutnie bezpodstawne jest też twierdzenie o istnieniu celtyckiego homologu bogini Carny (i co za tym idzie Helernusa, pozostających w takich samych relacjach). Książka warta przeczytania ale mam wrażenie, że za mało w niej przemyślenia tematu. Choć zebrany materiał jest spory. Temat postaram się uzupełnić jak skończę czytać książkę, póki co tyle.