-
Zawartość
26,675 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Posty dodane przez secesjonista
-
-
Oczywiście; kawa, zwłaszcza z rana, dawnymi czasy istniało zalecenie: "uprzedzenie od doktorów zatwierdzone, że wstawać z łóżka na czczo, a jeszcze bardziej wychodzić tak na wiatr jest niezdrowo".
Jak podaje Jędrzej Kitowicz kawa przyniosła mężczyznom pewną pomoc w pożyciu małżeńskim:
"... póki albowiem nie była znajoma kawa, białą płeć dystyngowana na ranny posiłek używała polewki robionej z piwa, wina, cukru, jajec, szafranu albo cynamonu (...)
Ale za to po poleweczce jejmoście domowe same i z goszczącymi na sekret przechodziły się często do apteczki i tam wódeczką mdlącą poleweczkę zakrapiając, po trosze się gorzałką rozpajały i na rozmaite jędze, dziwaczki, chimeryczki, nareszcie na pijaczki ogniste wychodziły".
/tegoż, "Kawa", w: "Warszawa wieku Oświecenia" wyb. i oprac. J. Kott, S. Lorentz, Warszawa 1955,s. 153/
Tak więc, panowie - śniadanie przynosić do łózka (zgodnie z zaleceniami lekarzy) i podawać kawę, no chyba, że ktoś akurat gustuje w chimeryczkach i jędzach...
-
Trzeba czytać ze zrozumieniem Tyberiuszu i trochę wnikliwiej zapoznać się z deklarowanym programem gospodarczym PiS, którego jak widać nie znasz. Element bolszewicki niekoniecznie musi oznaczać chęć uczynienia rewolucji, acz gdybyś trochę bliżej się przyjrzał wcześniejszym poczynaniom PiS to jak najbardziej jego przywódcy mieli chęć dokonania rewolucji, bo tym był projekt IV RP. Ja rozumiem, że w twym lewicowym osądzie każda rewolucja polega na obalaniu siłą władzy i wsadzaniu do obozów wszystkich przeciwników ideowych, jak i własnych towarzyszy, co to niezbyt szybko zorientowali się skąd nowy wiatr wieje, co sprawiło, że stali się rewizjonistami i reprezentantami nieodpowiednich odchyleń. Atoli rewolucja nie tylko taką ma twarz, jest i rewolucja mentalna, społeczna, rewolucja w zakresie stosunków własnościowych itp.
Z całym szacunkiem - niewiele wiesz o temacie na który chciałbyś się wypowiadać.
"oni chcą wyrównać krzywdy, ale raczej ogniem i mieczem".
Emfaza godna dziewiętnastowiecznej pensjonarki, a stwierdzenie nadto przesadzone, PiS daleko - do twych ideowych przodków. Gułagów nie zakładali, ludzi nie przesiedlali, do psychuszek nie wtrącali. Trzeba mierzyć proporcje bo popadnie się w śmieszność bądź absurdalizację...
-
... zburzona willa Granzona
(...)
Tak, jako poprawka: nie "Granzona" a "Granzowa".
-
W jednym ze swych kazań, Cezary z Arles (późniejszy święty) napominał:
"Chciałbym, żeby ten, kto używa swej małżonki niepowściągliwie, powiedział mi, jakie plony by zebrał, gdyby przyszła mu ochota uprawiać albo obsiewać swe pole tak często w ciągu roku, jak często oddaje się rozpuście ze swą małżonką...".
/D. Rops "Kościół wczesnego Średniowiecza", Warszawa 1969, przyp. 8, s. 292/
-
A zanim przepisał tą informację to sprawdził adamhistoryk to obliczenie?
-
O metodach:
"Lewy tender na wodę podzielono na pół. Na wierzchu można było po staremu wozić wodę, zaś pod spodem znajdowała się wielka komora, w którą z powodzeniem można było upchnąć ze cztery świniaki. Pod budką maszynisty uczepiono skrzynię, mogącą pomieścić kilka połówek wieprzowych. Tylny tender na węgiel również podzielili na dwie części, w innych miejscach, niewidocznych dla oka przymocowano jakieś skrzynki na małe ładunki".
/S. Surgiewicz "Warszawskie ciuchcie", Warszawa 1972, s. 53/
-
Atoli dobrą jest na szybkie otrzeźwienie.
-
Tak w kwestii poprawki, to nie było kino "Majestatic", a "Majestic", mieszczące się na Nowym Świecie nr 43, w kamienicy zbudowanej dla Józefa Leppiga. Wcześniej mieściły się tam: Teatrzyk Ogródkowy "Nowy Świat", magazyn ubrań, kabaret "Renaissance", tatr "Wodewil" i wreszcie kino, od 1931 r. jako właśnie "Majestic".
-
A może: "Z[wiązku] [Harcersk]iego"?
Bo akurat krawat by pasował i to nakrycie głowy również.
Można porównać z fotografiami w zbiorach NAC zatytułowanymi: "Harcerze u marszałka Józefa Piłsudskiego w Sulejówku" (z 1926 r.) i "Ekspedycja harcerzy polskich dookoła świata - pobyt w Krakowie" (z 1926 r.).
-
Tak celem uściślenia, samochód został przydzielony po rozmowie na którą został wezwany Lorentz (2 listopada) do Sochaczewa. Tam przedstawił on dezyderaty polskie gubernatorowi Fischerowi i Paulowi Otto Geiblowi po czym zapadła decyzja o upoważnieniu do rozpoczęcia robót ewakuacyjnych i do wjazdu do Warszawy.
Wątek wydzieliłem z tematu: "Powroty 1945".
secesjonista
-
Dodajmy trop językowy; który nie jest oczywiście rozstrzygającym; otóż zero miało przyjść do nas z sunya (w sanskrycie - pusty). To słowo w językach arabskich znalazło formę: as-sifr, co dało początek szeregu innym słów: Cyfra, szyfr i zero.
Starożytni Grecy z pewną ambiwalencją traktowali również liczbę: jeden, uznając, że jest zbyt małą by mówić o liczebności. Dla pitagorejczyków jedne to nie liczba - albowiem nie zwiększa iloczynu (a powinna - ich zdaniem), stąd koncepcja monady. Oddanie należnego miejsca tej liczbie - to dzieło Archytasa z Tarentu. Podobnie Proklos uważał, że liczba: dwa nie zasługuje na miano liczby, jako, że powiększa się tak samo przy dodawaniu i mnożeniu.
/za: M. Szurek "Liczby w kulturze", "Matematyka stosowana", nr 7, 2006/
Przyjmuje się, że i Chińczycy idee matematyczne również zaczerpnęli ze 'źródła indyjskiego', w pracy "Matematyczny traktat w dziewięciu rozdziałach" bądź znanej pod inną nazwą "Dziewięć rozdziałów sztuki matematycznej" (z 1247 r. "Jiǔ zhāng suàn shù") autorstwa Ch’in Chiu-Shao, pojawia się "0" jako zero.
/za: M. Jaszczuk-Surma "Historia Zera", na: www.światmatematyki.pl/
Mniej więcej w tym samym czasie kiedy w Mezopotamii pojawia się zero w postaci dwóch kresek (zapis sześćdziesiątkowy), w Indiach w postaci pustego pola, w Chinach również pojawia się oznaczenie zera poprzez puste pole. Było to w okresie kiedy powstał system liczenia za pomocą pałeczek.
I taka anegdotka o komplikacjach z zerem w "różnych systemach pojęciowych"...
Wacław Sierpiński wyjeżdżał z swą małżonką, na peronie nie może się doliczyć ich walizek:
- Zginęła jedna nasza walizka, powiada żonie,
- Pamiętam, że przyniosłem jakąś, a Ty powiedziałaś: no, dobrze, to już szósta, ostatnia!
Żona rozgląda się, liczy i powiada:
- Widzę, że są wszystkie!
Nasz wybitny matematyk żywo oponuje:
- Ależ skąd!
I liczy:
- zero, jeden, dwa, trzy, cztery, pięć - a gdzie szósta?!?
-
A po co obrona przez lewicę skoro jest stosowne prawo?
-
Ja raczej myślę nie o przypadkowym handlu, gdzie ostateczny konsument (przytoczone kolonie greckie) akurat "trafił" u pobliskich koczowników luksusowy bądź rzadki towar, tylko o świadomych handlu. Powiedzmy (czysto hipotetycznie) gdzieś daleko mamy koczowników w pobliżu których jest społeczność wytwarzająca jedwab, hen daleko na innych rubieżach mamy koczowników co to są blisko społeczności wytwarzającej inny produkt. Mniej lub bardziej przypadkowo dochodzi do transakcji w łańcuchu, i wszyscy widzą, że jest to opłacalne. Jeździć tak daleko nie ma sensu ale działać za pośrednictwem innych to i owszem. O ile nie prowadzili handlu na większą skalę, to jedyne co przychodzi do głowy to dobra rzadkie, a więc opłacalne, nawet gdy ich obrót (w sztukach) nie jest zbyt duży.
-
Recepta na lewicę to nie "ładni" tylko dotarcie do ludzi , których przywłaszczyła sobie prawica. Myślę, że dużo z elektoraru lewicowego popiera PiS myśląc, że ten gdy dojdzie do władzy wyrówna im "rachunek krzywd".
Przywłaszczyła?
A co to, bezrozumne tobołki ci ludzie?
A może inaczej: nowe nadzieje lewicy nie spełniły pokładanych w nich nadziei bo nie potrafiły zorganizować sensownej partii i zebrać odpowiedniej liczbę głosów.
Coraz lepiej: źle bo istnieją dwie inne partie o innych programach (prawica), źle bo istnieje inna partia o zbliżonym etosie (lewica), źle bo nasz elektorat jest tak bezrozumny, że łatwo go sobie przywłaszczyć.
Dzięki takiemu podejściu do społeczeństwa, i roszczeniowej postawie względem świata polityki, co nieco jestem spokojniejszy - dzisiejsza młodzież lewicowa jeszcze mniej zdziała niźli jej ojcowie.
I bardzo dobrze.
-
Związek Młodej Polski to jak najbardziej organizacja z okresu II RP, chodzi o młodzieżówkę Obozu Zjednoczenia Narodowego.
-
Turks and Caicos Islands w przeszłości miało kilak wariantów flag, na jednej z nich widniały dwa kopce soli - towaru, którym te wyspy handlowały, atoli w toku zmian jakiś niezbyt rozgarnięty grafik zrobił z tych białych kopczyków, ni mniej ni więcej a igloo. Co zważywszy na położenie wysp - dało nieco niezamierzony humorystyczny akcent.
-
Tytułem podsumowania, mnie przekonuje tekst Piotra Skwiecińskiego pod odpowiednim tytułem "Nie chodzi o prawdę" (i z jeszcze bardziej odpowiednim śródtytułem "Łojek nie konfabulował...").
"... można odczuwać chęć zepsucia Polakom ich historii (...)
Albo jeżeli chce się za pomocą historii sformułować program polityczny. Jeśli tak naprawdę traktuje się ją jako narzędzie. Jeśli nie liczy się dla nas historyczna prawda (cóż to zresztą jest, przecież każdy ma swoją narrację...), tylko społeczny efekt.
Sam Ziemkiewicz w czasie zorganizowanej przez Fundację Republikańską dyskusji z Piotrem Zarembą powiedział mniej więcej coś takiego:w tym wszystkim chodzi o to, że współczesny Polak odrzuca prawicę, bo ta jest dla niego kulturowo nieakceptowalna. Nieakceptowalna przede wszystkim dlatego, że związana z odrzucanym przez Ziemkiewicza przez większość społeczeństwa modelem patriotyzmu. Jest to rzekomo patriotyzm 'wariacki'. Ale jak się stworzy 'nowy patriotyzm', odpowiadający Polakom takim, jak postrzega ich Ziemkiewicz, to wreszcie na tę nową prawicę zagłosują (...)
Model patriotyzmu [mówi Ziemkiewicz] oparty na legendzie II wojny światowej jest nieatrakcyjny dla większości. To zrozumiałe, bo 90% społeczeństwa to społeczeństwo plebejskie, któremu usiłuje się wtłoczyć mit szlachecki. Anachroniczny jest model patriotyzmu, który wy (czyli rzekomo oponenci 'rewizjonistów') głosicie: kochajcie nasz kraj, bo jest problemem. Polska prawica od 1989 roku żyje w złudzeniu, że to społeczeństwo z Sienkiewicza. Albo się pogodzimy, jak Jarosław Marek Rymkiewicz, z tym że większość Polaków się nie liczy i j...ł ich pies, albo musimy się zastanowić nad polska duszą i na nowo sformułować jej tożsamość".
/"Rzeczpospolita", dodatek Plus Minus, 25-26 października 2014 r./
Ot i rozwiązanie. Stąd dociekania: ile samolotów, kiedy coś coś zdarzyło, na jakiej podstawie formułuje swe tezy, całkiem słusznie irytują Ziemkiewicza. Atoli nie dlatego, że gubimy wizję jego syntezy - bo czegoś takiego nie stworzył. A dlatego, że nie jest istotnym np. liczba czołgów i ich walory, ważny jest cel jaki przyświeca autorowi - stworzenie intelektualnego zaplecza dla nowej (lepszej) formacji politycznej. W tym rozumieniu czyż jest miejsce na dywagacje o szczegółach związanych z prawdą historyczną?
-
W 1778 r. pojawia się "Instrukcja dla officyalistów pocztowych tak w Koronie iako y w Wielkim Xięstwie Litewskim", a w niej zawarto teksty przysięgi dla poszczególnych stanowisk:
"Rota przysięgi dla brieftregera.
Ja N. przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu w Tróycy Swiętey Jedynemu, ii obowiązkom służby moiey wiernie, pilnie, y trzeźwo
tak w Dzień iak y w Nocy, bez przykrzenia sobie dopełniać będę: Powierzone mi Pakiety y Listy troskliwie strzedt będę: nieznaiomey Osobie oneż oddawać nie będę, nie więcey od tychże Pakietów y Listów tylko tyle ile mi Pocztami przepisal domagać się nie będę, Zebrane Pieniądze rzetelnie oddawać, a Przełożonym moim Officyalistom J.K. Mci Pocztowym winne posłuszeństwo y powolność okazywać będę.
Tak mi Panie Boże dopomóż y niewinna Męka Jego"
"Rota przysięgi dla Postylionów.
Ja N. przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu w Tróyycy Swiętey Jedynemu, iż powinności Służby moiey Postyliońskiey, wiernie,
pilnie, y trzeźwo, tak w Dzień iako y w Nocy z ochotą dopełniać będę. Oddane mi Walizy, Pakiety y Listy troskliwie strzedź będę: w drodze nigdy ich nie odstąpię, żadnego Pakietu lub Listu ani sam otwierać nie będę ani komużkolwiek bądź otwierać niedozwolę; Jazdę moią w przepisanym czasie odbyć, starać się będę. Przełożonemu (Poczmistrzowi) (Posthalterowi) winne posluszeństwo y powolność w służeniu okazywać będę.
Tak mi Panie Boże dopomóż y niewinna Męka Jego"
"Rota przysięgi dla pocztowców, posthalterów, y pisarzów pocztowych.
Ja N.N. Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu w Tróycy Swiętey Jedynemu, iż na powierzony mi Funkcyi (Poczmistrza) (Posthaltera) (Pisarza) każdego czasu wiernie, pilnie y trzeźwo sprawować się będę: o pośpieszenie Ordynaryinych y Extra Poczt, tudzież Kuryerów y Sztaffet tak w Dzień tako y w Nocy bez przykrzenia sobie, iak nayusilniey starać się będę, czas którego Poczty przychodzą y odchodzą rzetelnie notować, tako też protokół y Karty porządnie 4 dokładnie układać y zapisawać będę. Z należących Kassie Jego Królewskiey Mci Pocztowcy Pieniędzy, rzetelnie kalkulować się, powierzone mi Pakiety, Listy y iakiegokolwiek bądź gatunku Expedycye, troskliwie chować, y dalszą onym promocyą dawać będę. Directio Generali Poczt y od niego wszystkim Przełożonym Osobom winne pełnić będę posłuszeństwo. Daną mi Instrukcyą, w pilney y nieustanney zawsze mieć będę pamięci. Jeżeli co dobru y pożytkowi Interessów J.K.Mci Pocztowych szkodliwego postrzegę, donieść o tym wcześnie Directio Generali Poczt, nie zamieszkam, y we wszystkich okolicznościach iako wierny Nayiaśnieyszego Króla Jmci Pana Młło. Poddany y pocziwy Officyalista Pocztowy, sprawować się będę.
Tak mi Panie Boże dopomóż y niewinna Męka Jego".
/J. Dobrzeniecki "Jak w dawnej Polsce pocztowcy przysięgali", "Filatelista", nr 18 (638), R. XXIX, 16-31 grudnia 1982/
-
A konkretniej: na "właściwym Czerniakowie" jakby to wtedy widzieli mieszkańcy tego obszaru.
A co do drobiazgów to bym ich nie lekceważył, wreszcie z drobnego pytania o neony, asfaltowanie ulic czy zegary elektryczne - autorstwa adamhistoryk "urodziły" się całkiem ciekawe tematy, w których i poldas uczestniczył.
W NAC zobaczyłem fotkę na której widać choinkę bożonarodzeniową ustawioną przed Dworcem Głównym. Czy to było jedyne, główne miejsce ustawienia choinki? Tak jak teraz przed Zamkiem Królewskim? A może i przed wojną ustawiano choinkę tuż przy Kolumnie Zygmunta?
W tym samym miejscu ma adamhistoryk fotografie pokaźnych choinek ustawionych na: placu Piłsudskiego (1937 r., 1938 r.), na Rynku Starego Miasta (1930 r., 1937 r., 1938 r.), balkon Teatru Wielkiego (1934 r.), i przed samym Teatrem (1938 r.).
-
"Rzeczą dla nas niesłychanie ważną jest, by pierwsze wrażenie, jakie wyniosą z zetknięcia się z Demokratyczną Ojczyzną było jak najlepsze. Listy, które pójdą po tym do rodzin do Francji mogą być dla nas wspaniałą propagandą, jeżeli powitanie będzie przygotowane starannie i serdecznie. Polityczne tego aktu jest ogromne dlatego też ze specjalną troską należy potraktować przygotowanie koszar dla żołnierzy, kwater dla oficerów (gdzie i u kogo?), zorganizowanie aprowizowania oddziałów tak, by zapewnić im możliwe w naszych warunkach maximum".
/S. Artymowski "Od tęsknoty do werbunku. Szkic o przebiegu repatriacji żołnierzy PSZ na Zachodzie do Polski w latach 1945-1948", "Studia Podlaskie" 2009/2010, t. 18, s. 210/
-
Nie zapomniano i o widowiskach muzycznych, Włodzimierz Sokorski na łamach "Kuźnicy" zamieszcza ideowy tekst pt. "Formalizm i realizm w muzyce", gdzie ogłasza:
"... istnieją olbrzymie możliwości oratoriów ludowych i świetlicowych inscenizacji muzycznych typu wielkich popisów zespołów robotniczych i zespołów wiejskich. Niewątpliwie dojrzewa okres monumentalnych widowisk złożonych z pieśni i tańca, ilustrujących życie i walkę narodu, naszego ludu. Epoka baletu. Tematycznego baletu".
/tamże, nr 50, 1948, przedruk: "Ruch Muzyczny", nr 23-24, 1948/
Zgodnie z praktyką, z nowymi trendami trzeba było zapoznać przedstawicieli środowiska, co miało miejsce na Konferencji Kompozytorów i Krytyków Muzycznych w Łagowie Lubelskim (1949 r.). W praktyce, jak wiały nowe wiatry, można prześledzić na wystawieniu baletu "Swantewit" Piotra Perkowskiego z librettem Tadeusza Mazura.
Przedstawienie to stało się z biegiem przygotowań wielkim wydarzeniem, mecenat nad tym baletem objęło Prezydium Rady Ministrów. Departament Plastyki MKiS wraz Wojewódzką Radą Kultury miasta Poznań rozpisały konkurs na kostiumy i projekty dekoracji. Prapremiera miała miejsce 19 czerwca 1948 r. przed zagranicznymi gośćmi Światowego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju.
I szybko po premierze na taką inscenizację spadła fala krytyki (może za sprawą faktu, że wieśniacy tańczyli w rytm walca?
). Zatem niejaki Tadeusz Marek (pseudonim Tadeusza Żakieja) przerobił libretto, dzięki tym zabiegom w finale:
"młodzież owych prasłowiańskich czasów, równie wesoła, bujna i dzielna jak jej spółcześni rówieśnicy, z radością podejmuje trud codziennej pracy (...) Sierp w ręku dziewczyny jest symbolem pracy".
/tegoż, komentarz, "Swantewit", balet w 3 aktach, Opera Śląska w Bytomiu, premiera 26 lutego 1949 r., program/
Widać zmiany były jeszcze niedostateczne, zatem ten sam Marek dokonał kolejnej przeróbki, do baletu wprowadzono postać "Bogacza", premiera miała miejsce 25 kwietnia 1951 r. w Poznaniu podczas Festiwalu Muzyki Polskiej. Nie trzeba dodawać, że i ta nowa formuła nie była zbyt dobrą, recenzentka - Barbara Kilkowa na łamach "Nowej Kultury" (nr 23, 1951 r.) utyskiwała na zbyt słabe demaskowanie "Bogacza" i wskazywała na przykład baletów radzieckich.
Perkowski stworzył, już w nowej rzeczywistości, poemat symfoniczny, nazwany później "Rapsod", do którego libretto stworzył Stefan Otwinowski. W tym dziele (skądinąd wykorzystującym całkiem nowoczesne środki muzyczne) mamy historię jak to bracia: Lech, Czech i Rus rozbijają "Kapitalizm" (postać z baletu), "Wojna" (w tej roli Barbara Bittnerówna) rujnuje Ziemię... na szczęście lud rosyjski podnosi czerwony sztandar, dzięki czemu zjednoczeni robotnicy, chłopi i marynarze (to by się spodobało gregskiemu
) wspólnymi siłami odnoszą zwycięstwo.
/za: M. Komorowska "Polski balet na muzycznej scenie XX wieku. między partyturą a tańcem", dostępne na: www.taniecpolska.pl/
-
Najlepiej w Katedrze Mniemanologii Stosowanej...
Arthur Ponsonby w "Falsehood in Wartime. Propaganda Lies of the First World War" podał szereg przykładów (ze szczególnym uwzględnieniem poczynań brytyjskich) na świadome rozpowszechnianie kłamstw. Jednocześnie zwraca uwagę, że skuteczność tego typu działań związana była z zaangażowaniem całego szeregu osób, spośród: pisarzy, historyków, czy szerzej - intelektualistów.
Wypada przypomnieć, że niesławny doktor Rudolf Maria Spanner "miał korzenie" właśnie w czasie pierwszej wojny światowej. Podówczas prasę obiegła informacja, jak to Niemcy z ciał swych żołnierzy, a potem również jeńców wytwarzać mieli glicerynę i stearynę. Pod Koblencją miała powstać cała "fabryka trupów". A asumptem do tego typu pogłoski była informacja z prasy niemieckiej o takim wykorzystaniu... ciał padłych koni.
We Francji już w trzy dni po wybuchu wojny powstać miało Maison de la Presse z niebagatelnym przecież budżetem: 25 mln franków w złocie.
/za: T. Gabiś "Demokratyczne wojny totalne"/
Z polskojęzycznej literatury warto wspomnieć:
J.W. Adamowski "Media masowe a wojna. Doświadczenia brytyjskie z okresu I i II wojny światowej", w: "Wojna w mediach" red. W. Piątkowska-Stepaniak, B. Nierenberg.
-
(...)
Wg. mnie problem polega na klinczu PO i PiS, który hamuje rozrost innych partii i na przestarzałości SLD, który również blokuje inne ugrupowania, które w obecnej sytuacji politycznej nie dadzą rady się wybić.
Jakież to smutne, problemem nowej lewicy jest fakt, że istnieją inne partie, bo jakby ich nie było to: ho, ho, pokazalibyśmy jak sprawować władzę. No to my to już chyba przerabialiśmy - system monopartyjny (de facto) już u nas istniał i padł.
Nie bardzo rozumiem jak przestarzała partia może być przeszkodą, zdawałoby się, że fakt jej przestarzałości to akurat atut dla tej hipotetycznej nowej lewicy. A tu masz i w tym widzą problem.
Całe to biadolenie przypomina boksera co to powiada,że nie mógł wygrać bo:
a) na ringu miałem przeciwnika
b) przeciwnik nie chciał się sam położyć na deski.
A wszystko to pokazuje po prostu słabość i nieumiejętność stworzenia alternatywy.
Bo żeby taką stworzyć to trzeba dużo się napracować w terenie nad mozolnym (bardzo mozolnym) budowaniem struktur i nastawić się na szereg porażek. Do tego nie wystarczy aktywność internetowa i dyskusje Krytyki nad kawą w knajpie dotowanej przez miasto. A z tego co obserwuję, to nowej lewicy pracować się nie chce - bez szybkiej wizji wejścia w krąg władzy. Znacznie łatwiej jest kontestować i tych z lewa i z prawa.
-
No niekoniecznie Furiuszu: tylko wełna i mięso. Łańcuch pośrednictwa mógł sprawić, że poprzez kolejne wymiany pomiędzy koczownikami, do greckich kolonii docierały towary z nader odległych terenów. Koczownikom powiedzmy ze wschodnich krańców nie opłacało się docierać do samych kolonii, byłoby to zapewne nieekonomiczne i zaburzało rytm życia pasterskiego. Atoli właśnie dzięki pośrednictwu innych plemion dany towar mógł wreszcie dotrzeć do koczowników bytujących w bezpośredniej bliskości owych kolonii.
No i jest pytanie czy koczownicy w ogóle prowadzili handel na dużą skalę?
Kawa czy herbata?
w Hyde park
Napisano · Zgłoś odpowiedź
W zasadzie to: "rzyć".