-
Zawartość
26,675 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Posty dodane przez secesjonista
-
-
Cóż, szkoda że Tyberiusz nie pokusił się o kilka słów komentarza, typu: cieszę się, że całe to zdarzenie okazało się nieporozumieniem, może nieco się pośpieszyłem z tak ostrym sformułowaniem tematu zanim sprawdziłem wszystko u źródła. Ale cóż wymagać od osoby przyłapanej na przypisywaniu własnych błędów Edwardowi Gibbonowi, a której udowodniono, że dalece w swych wyjaśnieniach mija się z prawdą.
Co do pisowni Tyberiuszu, to będziesz tutaj pisał w myśl zapisów regulaminu, a nie własnego widzimisię. Swą niefrasobliwą twórczość językową będziesz musiał rozwijać gdzie indziej.
Co by nie powiedzieć, to portal idzie z duchem czasów, mają politycy swoje afery: gruntowe, podsłuchowe, reprywatyzacyjne itd., a wreszcie i my dorobiliśmy się własnej: "afery patronackiej". Od czasów "primaaprilisowej afery" z Piłsudskim z pozwem w tle nie mieliśmy takich chwil ekscytacji.
-
W recenzji autorstwa Małgorzaty Pilaszek, książki Robina Briggsa "Witches & Neighbors. The Social and Cultural Context of European Witchcraft", możemy przeczytać:
"Polowanie na czarownice w Szwecji (apogeum: lata 1668-1676) prezentuje dziwną mieszankę cech. W większości procesów do identyfikacji czarownic wykorzystywano grupy dzieci, które trzymano razem (doskonała okazja do uzgodnienie zeznań), a przebieg wypadków kształtowała postawa rządu królewskiego i szlachty. Obie siły polityczne wydawały się być początkowo sceptycznie nastawione do przedsięwzięcia, tym niemniej lokalni urzędnicy i duchowieństwo przyłączało się do akcji polowania z reguły entuzjastycznie. Rezultat tego splotu okoliczności był dziwnym kompromisem: skazano niewielką liczbę czarownic, rząd dopuścił jednak do polowania, traktując je jako społeczny zawór bezpieczeństwa".
/"Fiasko europejskiego polowania na czarownice?", "Przegląd Historyczny", 2001, T. 92, 4, s. 470/
Z literatury dodać można:
G. Hennigsen "The Witches' Advocate: Basque Witchcraft and the Spanish Inquisition"
(wbrew tytułowi jest i o Szwecji)
B. Ankarloo "Sweden: The Mass Burnings (1668-1676)", w: "Early Modern European Witchcraft".
-
Co do kosztów to po jednej stronie mamy trzy dyrekcje i administracje a po drugiej dwie.
Wychodzą mi oszczędności.
Niestety gregski arytmetyka reformy rządzi się zupełnie innymi prawami.
Dyrektorzy likwidowanych gimnazjów stają się automatycznie dyrektorami szkół podstawowych w przypadku przekształcenia, przepisy te stosują się odpowiednio do nauczycieli pełniących funkcje wicedyrektorów i inne stanowiska kierownicze (art. 166). W przypadku włączenia dyrektorzy zostają wicedyrektorami (art. 167). W przypadku przekształcenia, nauczyciele posiadający kwalifikacje do nauczania na poziomie podstawowym stają się nauczycielami ośmioletnich podstawówek, przepisy te stosują się odpowiednio do pracowników niebędących nauczycielami (art. 165).
Po stronie kosztów odnotujmy odprawy dla nauczycieli mianowanych - sześciomiesięczne, oraz sześciomiesięczne wypłacanie pensji w przypadku nauczycieli w stanie nieczynnym.
-
Z jakich powodów Spartakus zawrócił spod Mutyny do Italii południowej?
-
Politeistów zaczął jednak co raz bardziej ten stan rzeczy irytować. Denerwował ich sposób w jaki chrześcijaństwo rozlało się po całym kraju mówiąc im jednocześnie, że czczą niewłaściwych Bogów, a ich przodków skazują na potępienie.
Trochę brak w tym logiki, mając swoje kulty nie powinni się przejmować opinią chrześcijan.Czy ateista będzie się turbował głosami o czekającym go wiecznym potępieniu?
Co do politeizmu, to sytuacja wyglądała trochę bardziej skomplikowanie. O ile większość badaczy zgadza się, że w religiach pogańskich unus nigdy nie stał się deus unicus, to już nie są zgodni co do tego jak w niektórych kultach henoteistycznych zbliżano się do koncepcji monoteistycznej. Zrelacjonowana opinia Martina Perssona Nilssona z jego artykułu "The High God and the Mediator" ("Harvard Theological Review", LVI, 1963):
"Przyjmując w gruncie rzeczy, iż abstrakcyjna koncepcja High God dostępna była w swym filozoficznym ujęciu jedynie wykształconym umysłom, doszukuje się jednak pewnego odbicia myśli o jednym wielkim (jeśli nie jedynym) bóstwie w niektórych inskrypcjach prowincjonalnych, a głównie w papirusach".
/T. Kotula "Nurty monoteistyczne w pogaństwie 'wieku niepokoju; (III w. n.e.) a polemika chrześcijańska", "Acta Universitatis Nicolai Copernici", Historia, 27 (254), 1992, s. 111/
-
Czy na historykach jest podobny temat? Chętnie wrzuciłbym tam powyższe info.
Kiedy sprawdzałem ostatnio to takiego tematu nie było, mocno krytyczne głosy pojawiły się w tematach "Zapowiedzi wydawnicze Bellona, - Pozycje nie wchodzące w skład serii HB" czy "Lechici, Polanie, Polacy.".
-
Nie wiem czemu tutaj Tyberiusz zamieszcza swe pytanie do "boazerii"? Pytania do innych patronów medialnych: historycy.pl, historykon.pl, wydawnictwa "Bellona" i jej czasopisma "Mówią Wieki", należy kierować w odpowiedniejsze miejsce. Co do kwestii formalnej, niezależnie jaki ma Tyberiusz stosunek do turbosłowiańskich konceptów, nazwy własne piszemy wielką literą, jak ma z tym osobisty problem, tak jak to było wcześniej z "niemcami", to przypominam, że nie będę tego tolerował. Proponuję też utemperować swój język, krytycyzm można wyrazić w stosowniejszej formie.
Tomaszu N, to nie jest kwestia cenzury. Nie jestem zwolennikiem cenzury czy stawiania przeszkód w wydawaniu jakichkolwiek książek. Czym innym jest patronat medialny, obejmując takowym jakąś książkę dajemy sygnał: to jest warte przeczytania. Tymczasem ta książka to pseudonauka. Jej podstawą metodologiczną jest: jeśli nie ma źródeł potwierdzających me twierdzenia to jest to właśnie dowód na me konkluzje. Jak ich nie ma to zostały zniszczone przez Kościół lub przezeń ukryte. A podstawą źródłową jest kronika uznana za falsyfikat.
Bez wątpienia książka będzie się dobrze sprzedawać,jak pierwsze wydanie (bodajże z 2015 r.), a dzięki temu portal będzie miał zapewnioną reklamę swego logo. Pytanie tylko czy powiązanie portalu z taką książką to dobra reklama? Sama książka została na naszym forum potraktowana jako kuriozum. Opinie: Bruno, Furiusza, gregskiego, podobne padły na ze strony Moderatorów "boazerii" m.in.: wysoki, welesxxi, szapurII.
-
(...)
Wolę jednak Spartakusa z Kirkiem Douglasem. Bynajmniej nie przypomina innego serialiku pt. Xena.
Bo Krew i Piach jakoś bardzo mi przypomina ten śmieszny serial fantasy.
Kilka drobnych off-topowych uwag. I ja też wolę, wolą też zapewne specjaliści z branży filmowej, jako że w 2008 r. w rankingu American Film Institute dzieło to zajęło piąte miejsce (filmy epickie). I jest to ciekawe, bo to film składający się z wielu niespójnych i nierównych części. Był to efekt sporów co do treści scenariusza, kształtu fabuły, wierności wydarzeniom historycznym a wreszcie wymowy ideowej filmu.
Toczyli go: Kirk Douglas, będący inicjatorem powstania filmu, a prócz głównej roli zagwarantował sobie funkcję producenta wykonawczego, Stanley Kubrick jako reżyser, Howard Fast współpracujący przy scenariuszu, będącego adaptacją jego książki "Spartacus" (znanej i iunasw fatalnym tłumaczeniu Krystyny Tarnowskiej), Dalton Trumbo odpowiedzialny za "ostateczny" kształt scenariusza.
Panowie na różnych etapach tworzenia filmu zawiązywali pomiędzy sobą różnorakie koalicje by przeforsować własne pomysły, stąd pewna niespójność. Trumbo widział w filmie rodzaj agitacji politycznej ubranej w kostium starożytny, bliskiej jego komunistycznym poglądom. Wreszcie książka powstała jako wyraz jego przeżyć po zeznaniach przed komisją HUAC i trafieniu do federalnego więzienia Mill Point. Trumbo widział w filmie możliwość pokazania lewicowej rewolucji, a szlachetnym ideowcem miał być Kriksus.
Kubrick widział to w bardziej zniuansowanych barwach. Ponoć chciał sceny w której Kriksus (który miał się kierować niskimi pobudkami) zostaje powieszony przez Spartakusa, trudno zatem by się zgodził co do wizji tego bohatera z Trumbo. Kubrick przedstawił listę siedemnastu krwawych scen, mających zobrazować okrucieństwo wojny, jak wiadomo Douglas zdecydował się przyjąć tylko kilka z nich, a i te potem zostały ocenzurowane. Kubrick uważał, że był to jedyny jego film w którym nie sprawował odpowiedniej kontroli reżyserskiej, a film nie posiadał scenariusza.
Z tą ostatnią uwagą zgodziłby się zapewne i Trumbo, który tak był wściekły na zmiany wprowadzane w jego scenariuszu, że ich wyliczeniu poświęcił nawet odrębną, osiemdziesięciostronicową publikację "Report on Spartacus: The Two Conflicting Points of View". A wedle Fasta prócz sceny walki gladiatorów żadna ze scen w filmie zupełnie nie oddawała dramatyzmu i intensywności, jakie zawarł on (w swym mniemaniu) w swej powieści.
Atoli nie tylko spory i targi pomiędzy tymi panami wywarły wpływ na ostateczny kształt filmu. W czołówce winno się znaleźć miejsce dla katolickiego Legionu Przyzwoitości (Legion of Decency), to za sprawą nacisków tej organizacji w filmie pojawiły wątki odwołujące się do chrześcijaństwa.
Z niezgodności filmu z przekazem historycznym doskonale zdawał sobie sprawę reżyser:
"None at all. In Spartacus I tried with only limited success to make the film as [historically] real as possible but I was up against a pretty dumb script which was rarely faithful to what is known about Spartacus (...)
If I ever needed any convincing of the limits of persuasion a director can have on a film where someone else is the producer and he is merely the highest-paid member of the crew, then Spartacus provided proof to last a lifetime."
/D.L. Cooper "Spartacus Still Censored After All These Years..."; cyt. za: Michel Ciment, "Kubrick", pg.151/
Dla zainteresowanych:
M.M. Winkler "Spartacus. Film and History"
"Stanley Kubrick Interviews" ed. G.D. Philips
M. Ciment "Kubrick. The Definitive Editions"
K. Douglas "I Am Spartacus! Making a Film, Breaking the Blacklist"
J. Solomon "The Ancient World in Cinema".
-
Na podstawie jednostkowych przypadków to można udowodnić wszystko.
A przepełnienie jednak grozi podstawówkom, już przepełnionym. Kwestia adaptacji to jednak nie tylko kwestia pisuarów.podstawówki.
Co z małymi szkołami wiejskimi? Jak rozumiem reorganizacja sprawi ich zanikanie, a samorządy obarczone zostaną obowiązkiem dowozu.
Otóż clou tkwi właśnie w:
Zapominasz o jeszcze jednym zainteresowanym czyli rodzicach.To oni unieśli poprzednią reformę, przeniosą przez rafy i tą
Rząd wprowadza reformę licząc, że inni poniosą jej koszty i naprawią to co on nie da rady (nie chce) sam uczynić. Dodajmy liczy też na samorządy, bo te i tak nie mają wyjścia.
Szkoda, że rząd kiedy mówił o powrocie do dawnych zasadach posyłania dzieci do szkoły podstawowej, powoływał się na głosy rodziców. W przypadku likwidacji gimnazjów zapadł jednak na chwilową głuchotę.
Jaki poziom merytoryczny prezentuje ekipa przygotowująca tę reformę, niech świadczy kwestia przemocy. Argumentem za likwidacją gimnazjów jest chęć zmniejszenia przemocy w szkole. To ciekawe, bo to był jeden z argumentów za... powstaniem gimnazjów. Dodajmy, ten akurat trafny. Badania wskazują, że poziom przemocy w placówkach gimnazjalnych jest niższy niż w podstawowych. Jak rządowi eksperci doszli do wniosku, że wprowadzenie nastolatków do podstawówek zmniejszy agresję, pozostaje to tajemnicą.
.
-
To jedna strona medalu. Atoli jak rozumiem głównym celem reformy nie jest chęć zaoszczędzenia na etatach.
Ja przewiduję totalny bałagan, czego przedsmak już mamy. Oto rząd kontynuuje prace nad jednolitymi podręcznikami dla szkół podstawowych i gimnazjów. Tak, tak, opracowują podręcznik dla gimnazjów, które zamierzają zlikwidować. Jak rząd zamierza wykorzystać podręcznik skrojony na cykl trzyletni w cyklu czteroletnim, pozostaje na razie jego słodką tajemnicą.
To, że do szkół ponadpodstawowych trafią w jednym czasie uczniowie po edukacji według całkiem różnej podstawy - to już drobiazg. To, że reforma sprawi zwiększenie przepełnienia to już rzecz poważniejsza, zwłaszcza że i już obecnie pod tym względem sytuacja nie jest najlepsza.
Przewiduję też niekorzystne zmiany w strukturze środowiska nauczycielskiego. Nie ukrywam, że wedle mnie, podopieczni ZNP, stanowią pośród grup zawodowych jeden z większych skansenów socjalistycznego typu myślenia. A ta reforma pogłębi jedynie ten stan, bo do "odstrzału" jako pierwsi pójdą ci na kontraktach, stażyści. A to z reguły ludzie młodzi. W efekcie niekorzystny (moim zdan0iem) układ ulegnie dalszemu procesowi mumifikacji.
Od strony rządowej nie usłyszałem, jaki ma pomysł na wybudowane już gimnazja, bo na szkoły podstawowe to się nie nadają.
-
Z polskojęzycznymi będzie ciężej, można zajrzeć w poszukiwaniu szerszej bibliografii do:
S. Pudełko-Parnicki "Architektura starożytnej Grecji"K. Kreyser "Śladami mitów starożytnej Grecji i Rzymu"(w środku bibliografia prac w naszym języku o starożytnej Grecji)L. Bernhard "Sztuka grecka archaiczna", "Sztuka grecka hellenistyczna", "Sztuka grecka IV w. p.n.e.", "Sztuka grecka V w. p.n.e."K. Ulatowski "Architektura starożytnej Grecji"Z anglojęzycznych:N. Gouvousis "The Acropolis of Athens"J.M. Camp "The Archaeology of Athens"R.F. Rhodes "Architecture and Meaning on the Athenian Acropolis"M. Brouskari "The Monuments of the Acropolis"J.M. Hurwit "The Athenian Acropolis: History, Mythology and Archaeology from the Neolithic to the Present"J. Boersma "Athenian Building Policy 562/1 to 405/4 BC"J. Travlos "Pictorial Dictionary of Ancient Athens"R. J. Hopper "The Acropolis"C.M. Keesling "The Votive Statues of the Athenian Acropolis"V. Scully "The Earth the Temple and the Gods, Greek Sacred Architecture"H. Peyne "Archaic Marble Sculpture from the Acropolis""The Carrey Drawings of the Parthenon Sculptures" ed. T. BowieW.B. Dinsmoor "The Architecture of Ancient Greece"W.H. Plommer "Ancient and Classical Architecture"D. Preziosi "Rethinking Art History: Mediations on a Coy Science"(tu semiotyczna analiza Akropolu)A.W. Lawrence "Greek Architecture"R.E. Wycherley "How the Greeks Built Cities""The Parthenon and its Impact in Modern Times" ed. P. TournikitiosB. Andronopoulos, G. Koukis "Engineering geological problems i nthe Akropolis of Athens", w: "Engineering Geology of Ancient Works, Monuments and Historical Sotes"ed. G. Marions, G. KoukisM. Korres "From Pentelicon to the Parthenon". -
(...)
Na stronach 157, 158 nie ma nic szczególnego ale u mnie na następnej kartce, strona 160 jest obrazek przedstawiający dzieci z flagami różnych państw m. in. flagę Polski, Francji, Włoch, Czechosłowacji i tekścik o przyjaźni.
Jak to wyglądało w Elementarzu przedwojennym?
W elementarzu zatwierdzonym w 1945 r., który chyba jeszcze nie uległ jakimś zasadniczym zmianom, strony 155-160 poświęcone były Warszawie. Na stronie 155 znajdował się widok tego miasta, i informacje, że jest to największe miasto w Polsce, stolica Polski, siedziba rządu i Prezydenta. Informacje zaczerpnąłem ze "Wskazówek metodycznych do elementarza dla szkół miejskich" autorstwa samego Falskiego.
-
A w jakich językach?
-
Nie istnieje ani jedna wzmianka z ziem polskich do roku 960, traktująca o wampirach. Rodzimowiercy odnaleźli jakieś nieznane współczesnej nauce nowe źródła?
A o sposobach zabezpieczania można poczytać w wątku pt. "Wampir, strzyga, krwiopijca, wilkołak (w literaturze i wierzeniach), szczególnie we wpisach nr: 12-14, 26, 31, 36 i 78.
Proponuję wczytać się w zamieszczoną tam przeze mnie informację:
Poza tym pierwszy raz nazwa pojawia się wcześniej, na pewno w roku 1749, kiedy Calmet pisze swą pracę Dissertations Sur Les Apparitions Des Esprits, Et Sur Les Vampires Ou Les Revenans de Hongrie, de Moravie, Etc.
-
Choć temat wciąż żywo jest dyskutowany na łamach różnorakiej prasy, to dobrych czy interesujących opracowań wcale nie przybywa aż tak dużo.
Wciąż pewien kanon stanowią:
W. Siemaszko, E. Siemaszko "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945", t. 1-2
W. Filar "Eksterminacja ludności polskiej na Wołyniu w drugiej wojnie światowej"
tegoż, "Wołyń 1939-1944: eksterminacja czy walki polsko-ukraińskie: studium historyczno-wojskowe zmagań na Wołyniu w obronie polskości, wiary i godności ludzkiej"
tegoż, "Wołyń 1939-1944: historia, pamięć, pojednanie"
tegoż, "Przed akcją 'Wisła' był Wołyń"
R. Torzecki "Polacy i Ukraińcy. Sprawa ukraińska w czasie II wojny światowej na terenie II Rzeczypospolitej, w czasie II wojny światowej na terenie II Rzeczypospolitej"
"Antypolska akcja OUN-UPA 1943-1944. Fakty i interpretacje", red. G. Motyka, D. Libionka
W. Poliszczuk "Fałszowanie historii najnowszej Ukrainy: Wołyń - 1943 i jego znaczenie"
tegoż, "Dowody zbrodni OUN i UPA 1920-1999", t. 1-2,
G. Motyka "Wołyń '43: ludobójcza czystka: fakty, analogie, polityka historyczna"
tegoż, "Od rzezi wołyńskiej do akcji Wisła. Konflikt polsko-ukraiński 1943–1947"
tegoż, "Ukraińska partyzantka 1942-1960. Działalność Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii"
A.L. Sowa "Stosunki polsko-ukraińskie 1939-1947"
G. Hryciuk "Przemiany narodowościowe i ludnościowe w Galicji Wschodniej i na Wołyniu w latach 1931–1948"
Dodać można:
"Historycy polscy i ukraińscy wobec problemów XX wieku", red. P. Kosiewski, G. Motyka
"Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich na ludności cywilnej w południowo-wschodniej Polsce (1942-1947)", red. Z. Konieczny
T. Stryjek "Jakiej przeszłości potrzebujemy? Interpretacja dziejów narodowych w historiografii i debacie publicznej na Ukrainie 1991-2004"
"Wołyń 1943 - rozliczenie: materiały przeglądowej konferencji naukowej 'W 65. rocznicę eksterminacji ludności polskiej na Kresach Wschodnich dokonanej przez nacjonalistów ukraińskich'", Warszawa, red. Romuald Niedzielko
"Polska-Ukraina: trudne pytania", red. R. Niedzielko, t. 1-8, (Warszawa 1997-2001)
Z relacji i wspomnień:
"Bracia zza Buga. Wspomnienia z czasu wojny", zebrał J. Turnau
L. Karłowicz "Ludobójcy i ludzie"
"Świadkowie mówią", oprac. S. Biskupski
"Wołyński testament", oprac. L. Popek, T. Trusiuk, P. Wira, Z. Wira
Z. Ziembolewski "W morzu nienawiści. O takich, którzy nie przestali być ludźmi"
"Okrutna przestroga", oprac. J. Dębski i L. Popek; "Śladami ludobójstwa na Wołyniu. Okrutna przestroga", cz. 2, oprac. L. Karłowicz
i L. Popek
A. Zawilski "Znów ożywają kurhany".
Jeśli miałbym coś polecić, to wspomnianą pracę zbiorową "Antypolska akcja OUN-UPA...".
-
To, że jakiś czas jest "zmarnowany" nie dotyczy tylko edukacji gimnazjalnej. Spotkamy się z tym na początku każdego kolejnego szczebla edukacji. To nic nowego. Wystarczy przejrzeć narzekania nauczycieli akademickich z czym się borykają ucząc pierwsze roczniki studentów. To, że tak dużo czasu poświęca na "wtłaczanie wiedzy quizowej" to nie wynik istnienia gimnazjum, a takiego a nie innego kształtu końcowego egzaminu. Widząc mankamenty dzisiejszego szkolnictwa, to jednak jakoś nie jestem przekonany, że: "To co jest po prostu się nie sprawdza". Testy międzynarodowe, a innego narzędzia nie mamy, takiej konkluzji jak Tomasza N - nie potwierdzają.
Jestem przeciwny wprowadzaniu obecnie tego typu reformy.
Jestem przekonany, że obecna ekipa MEN-u jest do niej zupełnie nieprzygotowana. Z natury jestem niechętny rewolucyjnym zmianom. Wolę jechać sprawdzonym, acz wysłużonym samochodem, którego narowy i usterki znam, niźli nowym wozem, o którym nic nie wiem, a sprzedawca niezbyt jasno potrafił wyłożyć jakież to korzyści miałbym osiągnąć z zamiany.
Energię machiny administracyjnej ministerstwa jak i pieniądze państwowe (a i samorządowe) lepiej przeznaczyć na podniesienie kwalifikacji kadry nauczycielskiej, opracowanie lepszej podstawy programowej i co najistotniejsze: na polepszenie metod jej realizacji.
W myśl projektowanej reformy wydłuży się etap edukacji wczesnoszkolnej, będzie ją realizować kadra, której 55% (przebadanych przez Instytut Badań Edukacyjnych) dopuszcza dzielenie przez zero...
-
O to trzeba by zapytać organizatorów, można na Facebooku.
-
Niektóre z co mniejszych eksponatów można obejrzeć na bezpłatnej wystawie w Galerii Metropolia w Gdańsku organizowanej wraz z Muzeum Saperskim "Explosive" i VW Muzeum Galeria Pępowo.
-
Temat nie traktuje o chrześcijanach a ich relacjach z IR.I to ma usprawiedliwiać braki w przeczytanych lekturach?
To jak Tyberiusz będzie pisał pracę "Stosunek Rzymian do chrześcijan" to sięgnie wtedy po książki traktujące wyłącznie o historii wczesnego chrześcijaństwa?
Jakoś to do mnie nie przemawia tego typu logika.
...dużo opierałem się na Gibbonie i pisownia jest jego, a także inne wskazówki.O jakich wskazówkach napisał Tyberiusz to ja nie wiem. Błędy zdarzają się najsolidniejszym autorom i redaktorom, proponowałbym jednak nie usprawiedliwiać własnych błędów cudzymi. Zwłaszcza gdy ci "inni" wcale takich błędów nie popełniają.
U Tyberiusza - Laktencjusz
u Gibbona (w indeksie osobowym) - "Laktancjusz (Lucius Caelius [Caecilius] Firmianus zw. Lactantius) 366, 375-380, 382-387" itd.
u Gibbona (w tekście) - "Laktancjusz (Divinarum institutionum, VII, 15 i n.) daje posępną wizję przyszłych wydarzeń z dużą werwą i swadą".
U Tyberiusza - Mercja
u Gibbona - "Marcja (Martiana) 79, 82; II 80"
u Gibbona (w tekście) - "Słynna Marcja, najulubieńsza nałożnica Kommodusa".
U Tyberiusza - Lugudum
u Gibbona (w tekście) - "w czasach Marka Aureliusza z dynastii Antoninów istniały tam tylko słabe, połączone kongregacje w Lugdunum (Lyon) i w Wiennie"
/korzystałem ze "Zmierzch Cesarstwa Rzymskiego", wyd. PIW-u z 1995 r./
To może nam Tyberiusz konkretniej objaśnić jakie to jego błędy w nazewnictwie, zawdzięcza on Gibbonowi?
Ja takiego źródła tyberiuszowych błędów nie widzę.
Warto też porównać:
Tyberiusz: "Neron kazał spalić stolicę, aby zadośćuczynić swojemu szaleństwu, a także powstała plotka, że oglądając pożar cytował "Zdubycie Troi",
Gibbon: "Neron podczas pożaru, uradowany nieszczęściem, jakie spowodował, zabawiał się przy dźwiękach liry śpiewaniem pieśni o zburzeniu starożytnej Troi".
Niby drobiazg, ale to jednak nie to samo.
Tak na marginesie, ja się nie ograniczyłem do korekt w imiennictwie, zadałem kilka pytań...
-
Strona, tylko częściowo nie działa, jak zawsze w sezonie zimowym Muzeum jest zamknięte, to okres konserwacji.
Wystarczy wpisać w pasek wyszukiwarki: http://muzeumgryf.pl/eksponaty/, http://muzeumgryf.pl/kategoria/uzbrojenie/ czy: http://muzeumgryf.pl/kategoria/pozostale-eksponaty/ i już trochę można pooglądać.
-
Wypada przypomnieć, że na stronie dziewiątej tej dyskusji, było już co nieco o "chędożeniu", za sprawą Moradin10 i gregskiego, który pisał o "ochędożeniu armaty".
-
Na stronie: http://postalmuseum.si.edu/victorymail/letter/index.html do obejrzenia krótki filmik propagandowy pokazujący cykl tworzenia V-Mail, a tu szereg oryginalnych materiałów: http://www.collectorsclubchicago.org/pdf-doc/americas-victory-mail-11-12.pdf również o Airgraphie.
-
Trochę o mniej znanych przypadkach sabotażu.
Jak wiadomo Niemcy borykali się z problemem szczepionki dla swych żołnierzy przeciwko durowi plamistemu:
"Nie sposób nie wspomnieć, iż zespół pod kierownictwem polskiego lekarza dr. Mariana Ciepielowskiego produkował przeszło dwa lata nieaktywną szczepionkę przeciwtyfusową prowadząc jedyny tego typu sabotaż w okresie II wojny światowej. Szczepionka ta była przeznaczona dla żołnierzy Wehrmachtu na froncie wschodnim. Było to możliwe jedynie dlatego, że wiedza niemieckich lekarzy na temat duru plamistego, a zwłaszcza metod produkcji szczepionki była żenująco niedostateczna. Równocześnie więźniowie produkowali aktywną postać szczepionki, którą wykorzystywano na potrzeby obozowego ruchu oporu oraz wysyłano do testowania w Instytucie Pasteura w Paryżu.
Tuż przed wyzwoleniem obozu, dr Ludwik Fleck poinformował lekarzy SS, że produkowana w KL Buchenwald szczepionka była zabarwioną, nieaktywną substancją. Satysfakcja była podwójna, bowiem Niemcy zostali ośmieszeni nie mogąc się zemścić. Przyznanie się do tak ogromnego błędu spowodowałoby, że straciliby życie razem z konspiratorami. Epilog miał miejsce jednak dopiero kilka miesięcy później, kiedy to niemieccy naukowcy zwrócili się do przebywającego w Berlinie dr. Mariana Ciepielowskiego z zapytaniem, dlaczego szczepionka wytwarzana zgodnie z procedurą opisaną w artykule dr. Dinga nie jest skuteczna? Wówczas dowiedzieli się, że prace naukowe pisane pod przymusem przez więźniów na rzecz lekarzy SS były kpiną z ich niewiedzy i braku doświadczenia. Było to skromne, ale jakże wymowne zadośćuczynienie za poniesione zniewagi, głód i ciągły strach przed śmierci".
/M. Ciesielska "Tyfus - choroba czasu pokoju i wojny", "Niepodległość i Pamięć", nr 2 (54), 2016, s. 108-109/
-
Ciekawy głos, bo z antypodów, Australijczyk Christopher Clark popełnił pracę "Die Schlafwandler. Wie Europa in den Ersten Weltkrieg zog", która wywołała (zwłaszcza w Niemczech) szeroką dyskusję. Autor dużo uwagi poświęcił kwestiom personalnym. Wskazując jak osobiste fobie i antypatie niemieckich elit prowadziły nieuchronnie do coraz większych napięć w stosunkach międzypaństwowych. To co ciekawe, pokazuje on też nieco zapomnianą rolę, jaką odegrały kobiety niemieckich polityków, wbrew pozorom wcale nie stojące wówczas w cieniu swych mężczyzn.
Wbrew ugruntowanej opinii, prezentowanej choćby przez Fritza Fischera (autora ważnej pozycji: "Griff nach der Weltmacht. Die Kriegszielpolitik des kaiserlichen Deutschland 1914/1918"), wedle której wybuch Wielkiej Wojny był efektem niemieckich chęci osiągnięcia globalnej hegemonii, wskazuje na całkiem pospolitsze przyczyny. Czyli: brak perspektywicznego myślenia i skrajna niekompetencja niemieckich elit politycznych, poczynając od samej góry, czyli od samego cesarza.
Autor uważa, że konflikt stał się światowym dopiero za sprawą przystąpienia doń Wielkiej Brytanii, choć uczciwie dodaje, że była to konsekwencja głupiego kroku ze strony Niemców (niejedynego zresztą), w postaci ataku na Belgię.
Inaczej sądzi August Winkler, uważając, że wybuch konfliktu był konsekwencją działań niemieckiego stronnictwa wojennego (Kreigspartei). Wojna miała być niejako ucieczką do przodu, pozwalając uporać się z niemiecką socjaldemokracją, i zmienić nieodpowiednie tendencje w stosunkach wewnętrznych.
Bohater Przełęczy Ocalonych. Desmond T. Doss i jego wojna bez karabinu
w Biografie
Napisano · Zgłoś odpowiedź
Nie chciałbym poprawiać ,ale raczej: "niemały kłopot", a przy cytowaniu Biblii warto zaznaczyć z jakiej wersji korzystamy, czego autorka nam poskąpiła. Wielu dokonało takowych wyczynów. Autorka artykułu popełnia błąd: "której broniły fanatyczne jednostki generała Mitsuru Ushijmy", oczywiście powinno być: "Ushijimy".