-
Zawartość
26,675 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez secesjonista
-
Prawdziwa historia starożytnego narodu Lechitów
secesjonista odpowiedział WolaStalowa → temat → Ziemie polskie od wędrówki ludów do panowania Mieszka I (IV w. - ok. 960 r.)
To nie kwestia wiary, "wierzyć" jego przekazowi możemy, ale warto sobie zadać pytanie jakie inne źródła to potwierdzają. Bo mistrz Kadłubek potrafił tworzyć jednak szereg "faktów", które nigdy nie zaistniały. Można, ale nie: trzeba. To tylko hipotetyczne odczytanie. A skąd wiara, w warsztat metodologiczny tego księdza? Logika wymaga odwrotnego procesu. Nie da się udowodnić nieistnienia czegokolwiek, można próbować udowodnić istnienie czegoś. To są podstawy pracy historyka. -
No to może warto zacytować ów fragment z francuskiej wersji bądź bezpośrednio z "Corriere della Sera"? Bo mamy "cytat" polskiego autora wzięty z z włoskiej gazety cytującego francuską wersję biografii (a nie: autobiografii)...
-
W maju 2005 r. odbyła się konferencja naukowa poświęcona tytułowej postaci, jeden z prelegentów zabrał głos w sprawie wspomnianej unii polsko-węgierskiej: "W okresie sprawowania przez Oleśnickiego rządów w diecezji krakowskiej polska polityka musiała zmierzyć się z wieloma problemami. Wśród nich jednymi z najważniejszych była sprawa unii polsko-węgierskiej oraz decyzja o inkorporacji Prus i w konsekwencji wybuch wojny trzynastoletniej z krzyżakami. Kwestie związane z tzw. drugą unią polską-węgierską poruszył Krzysztof Baczkowski. W sposób przekonujący uzasadnił, że na podstawie analizy dokumentów, głównie sprzed 1440, nie da się udowodnić tezy, znanej jeszcze od czasów Jana Dąbrowskiego i Oskara Haleckiego, że Oleśnicki był jakoś szczególnie zaangażowany w powstanie projektu unijnego". /T. Graff "Ogólnopolska konferencja naukowa 'Zbigniew Oleśnicki - książę kościoła, i mąż stanu'", "Studia Źródłoznawcze", T. 43, 2005, s. 233/ A Antoni Prochaska w swym artykule; co prawda napisanym w nader hagiograficznym tonie; powiada: "... nie on [tj. Z. Oleśnicki - secesjonista] pod Warnę króla zawiódł, gdyż nawet odradzał podjęcia wyprawy warneńskiej". /tegoż, "Bohater grunwaldzki: charakterystyka Zbigniewa Oleśnickiego", "Przegląd Historyczny", T. 11, nr 2, 1910, s. 141/ Znane są jakieś podstawy źródłowe tej opinii?
-
Mało znane i ciekawe fakty z historii Polski
secesjonista odpowiedział RobbStark → temat → Historia Polski ogólnie
Oczywiście to był żart, upamiętniano nie rzymskiego władcę a autora "Confessio fidei catholicae christiana", czyli Stanisława Hozjusza, który posługiwał się takim pseudonimem literackim. Słów kilka o naszej noblistce i jej nazwisku: Co tam forumowicz kszyrztoff, w Lublinie mamy uniwersytet imienia Marii Curie-Skłodowskiej. Niby nic dziwnego, tylko że Maria na ogół używała formy: "Skłodowska-Curie", zgodnie zresztą polską tradycją, w której gdy do panieńskiego nazwiska dodaje się nazwisko męża, zi trzymając się chronologii nazwisko panieńskie poprzedza mężowskie. We francuskiej tradycji było odwrotnie. Te różnice doprowadziły do qui pro quo, oto po odkryciu polonu, komunikat w tej materii małżonkowie podpisali: "Pierre Curie i Mme Sklodowska Curie". Francuska redakcja zrozumiała to na swój sposób i do druku podano, że odkrywcami są: "P. Curie i i pani S. Skłodowska". Sama noblistka też nie jest bez winy tego typu problemów, jako że np. po odkryciu radu publikację na ten temat podpisała: "Mmme Pierre Curie". Wydawałoby się, że przynajmniej z jej imieniem nie powinno być kłopotu, a jednak... Skłodowska-Curie pisała jej zgodnie z ówczesną polską ortografią: "Marya", tylko że w jej odręcznym piśmie litera "r" przypominała "n", a litera "y" wyglądała jak: "j". Stąd wielu poważnych (acz leniwych) badaczy francuskich nie zagłębiając się w szczegóły zapisywało jej imię w formie: "Manja" bądź "Manya". Stąd nawet w tak szacownej publikacji, jaką popełnili Pierre Radvanyi i Monique Bordry: "La radioactivité artificielle et son histoire" (Paris 1984), nasza uczona to: "Manya Skłodowska". Co ciekawe, w relacjach rodzinnych na Skłodowską rzeczywiście mówiono: "Mania". -
Mniejszość grecka i macedońska w Polsce
secesjonista odpowiedział El Burako → temat → Historia Polski ogólnie
Dodajmy: A. Kurpiel "Cztery nazwiska, dwa imiona. Macedońscy uchodźcy wojenni na Dolnym Śląsku". -
Eugenistów polskich ród, legionistów wzmocni trud
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
I jeszcze o autorze "Lalki", jeszcze przed odzyskaniem niepodległości istniało Towarzystwo Higieny Praktycznej (przy którym w 1905 r. powstała sekcja eugeniczna) dla którego za patrona obrano właśnie Bolesława Prusa, założone przez Leona Wernica Towarzystwo przemianowano na: Towarzystwo Walki ze Zwyrodnieniem Rasy (ok. 1919 r.), by w 1921 r. przemianować je na: Polskie Towarzystwo Eugeniczne. Polskie państwo nieszczególnie wspierało działania tego Towarzystwa; acz i nie przeszkadzało; Departament Zdrowia dotował działalność na ogół kwotą w wysokości: 30 000 zł (a w 1930 r. zmniejszono tę kwotę do 15 000 zł) rocznie. Staraniem głównie warszawskich działaczy Towarzystwa powstało w pod Niekłaniem muzeum ludoznawcze i eugeniczne. Spotkał się ktoś z opisem zbiorów tej placówki? Towarzystwo wydawało też serię: "Biblioteka Eugeniczna" (do czerwca 1930 r. wydano w jej ramach 53 tomy), której redaktorem był Adam Straszyński, podówczas - docenta nauk medycznych, późniejszego twórcy Poznańskiej Szkoły Dermatologicznej i autora popularnego podręcznika dermatologii i wenerologii, w jej skład wchodziły cykle: biologiczny, eugeniczny, dla lekarzy, o macierzyństwie, małżeństwie, macierzyństwie i dziecku. Jakie tytuły pojawiły się w ramach tego cyklu? Towarzystwo otworzyło nawet kino pod nazwą "Uranja" (przemianowane potem na: "Los") gdzie za niską opłatą wyświetlano różne filmy o tematyce społecznej i medycznej (w 1927 r. - wyświetlono 1080 razy). W 1927 r. Towarzystwo zorganizowało własną ekspozycję na Międzynarodowej Wystawie Medycyny Wojskowej i Farmacji, jaka odbyła się we Francji, gdzie udało się zdobyć nawet złoty medal. Co zaprezentowano wówczas? /za: R. Zabłotniak "Dzieje Polskiego Towarzystwa Eugenicznego".../ Z literatury: K. Uzarczyk "Podstawy ideologiczne higieny ras i ich realizacja na przykładzie Śląska w latach 1924-1944" tejże, "W trosce o zdrowie narodu: Polskie Towarzystwo Eugeniczne w latach międzywojennych", w: "Przełomy w historii Polski. Pamiętnik XVI Krajowego Zjazdu Historyków Polskich", vol. 3, cz. 4, 1998 tejże, "Główne nurty rozwoju międzynarodowego ruchu eugenicznego", w: "Studia z dziejów kultury medycznej", t. 5 "Społeczno - ideowe aspekty medycyny i nauk przyrodniczych XVII-XX w" red. B. Plonka-Syroka M. Gawin "Rasa i nowoczesność. Historia polskiego ruchu eugenicznego" "Eugenika – biopolityka – państwo. Z historii europejskich ruchów eugenicznych w pierwszej połowie XX w." red. M. Gawin, K. Uzarczyk K. Kawalec "Spór o eugenikę w Polsce w latach 1918–1939", "Medycyna Nowożytna", T. VII, z. 2, 2000 E. Baum, M. Musielak "Eugenika jako jeden z elementów schematu fabularnego antyutopii", tamże, T. XIV, z. 102 M. Musielak "Eugenika hitlerowska w interpretacji Karola Stojanowskiego - antropologa i ideologa narodowego", w: "Między wielką polityką a narodowym partykularyzmem" red. B. Koszela tegoż, "Sterylizacja ludzi ze względów eugenicznych w Stanach Zjednoczonych, Niemczech i w Polsce (1899-1945). Wybrane problemy" G. Radomski "Eugenika i jej przejawy jej recepcji w polskiej myśli politycznej do 1939 roku", "Historia i Polityka", nr 4 (11), 201 A. Strządała "Od Galtona do Watsona. Przemiany pojmowania eugeniki w XIX i XX w" R. Kujawski "Polskie środowisko neuropsychiatryczne wobec ustaw sterylizacyjnych w latach trzydziestych XX wieku", "Psychiatria Polska", 48, 2014 T. Rzepa, R. Żaba "Leon Wernic jako zwolennik i propagator eugeniki", "Postępy Psychiatrii i Neurologii", 22, 2013 K. Stojanowski "Rasowe podstawy eugeniki", Poznań 1927 Z. Parnass "Kwestia żydowska w świetle nauki", Lvov 1921 G.G. Lewin "Ochrona zdrowia i eugenika w Biblii i Talmudzie", Warszawa 1934 S. Dąbrowski "Eugenika ze stanowiska katolickiego", Poznań 1935 J. Neugebauer "Eugenika i położnictwo", Warszawa 1913 J. Mydlarski "Podstawowe zagadnienia eugeniki", Warszawa 1929 G. Szulc "Lekarz wojskowy jako eugenista", Warszawa 1936 J. Kirschner "Uwagi o projekcie ustawy eugenicznej", Warszawa 1936 (odbitka z nru 1—3 "Higieny Psychicznej") L. Wernic "Aktualne zagadnienia ruchu eugenicznego w ogóle, a w Polsce w szczególności", Warszawa 1929 R. Zabłotniak "Dzieje Polskiego Towarzystwa Eugenicznego", "Kwartalnik Historii Nauki i Techniki", nr 16, 1971 tegoż, "Antivenereal Activity of the Polish Eugenics Society in Warsaw 1916-1939", "Przegląd Dermatologiczny", nr 57, 1970 "The History of East-Central European Eugenics, 1900-1945: Sources and Commentariesed" ed. M. Turda T. Ziółkowska "The Originis of the Poznań Eugenic Society and its Significance for the Development of Physical Education in Poland", "Studies in Physical Culture and Tourism", nr 9, 2002 "Blood and Homeland. Eugenics and Racial Nationalism in Central and Southeast Europe 1900-1940" ed. M. Turda, P.J. Weindling. -
Eugenistów polskich ród, legionistów wzmocni trud
secesjonista dodał temat w Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Niedługo po tym jak Francis Galton wprowadził do społecznego obiegu termin "eugenika" (w pracy pt. "Inquiries into Human Faculty and its Development") jego koncepcje poczęły budzić zainteresowanie na ziemiach polskich (dwutygodnik "Czystość" powstaje w 1905 r.; jego ideową koncepcję nakreślił Benedykt Dybowski). Elementy programu eugenicznego przewijały się w działalności szeregu instytucji, typu: Towarzystwo do Walki z Chorobami Wenerycznymi i Szerzenia Zasad Abolicjonizmu, Towarzystwo Czystości Obyczajów, Polskie Towarzystwo Walki ze Zwyrodnieniem Rasy. W pierwszych dniach listopada 1918 r. w Warszawie miał miejsce I Zjazd w Sprawie Wyludnienia Kraju, który uznaje się zarazem za pierwszy kongres polskich eugeników. Choć już na II Zjeździe Higienistów Polskich w Warszawie (1917 r.) w swym referacie zatytułowanym "Zadania eugeniczne w Polsce" dr Jan Boguszewski stwierdzał: "... jednym z zadań nowopowstającego Państwa polskiego ma być świadome hodowanie jednolitego, a zdrowego typu obywatela polskiego. Dla istnienia państwa nie dość mieć terytorium, rząd i wojsko, należy mieć (...) typ narodowy zdolny do przyjęcia i kontynuowania tej państwowości" /"Walka o Zdrowie", nr 6-7, 1918, s. 239/ Rozproszone środowisko znalazło nową platformę do krzewienia swych idei kiedy Leon Wernic organizuje Polskie Towarzystwo Eugeniczne, którego tubą propagandowo-informacyjną było pismo: "Zagadnienia Rasy" (od 1937 r. jako "Eugenika Polska"). Przy "eugenicznym stole" spotykali się całkiem różni ludzie, idee szły w poprzek podziałów politycznych. Elementy eugenicznego programu odnajdziemy i u: Stanisława Posnera, Zofii Daszyńskiej-Golińskiej, Teresy Lipkowskiej, Eugenii Waśniewskiej, Henryka Nusbauma, Jana Mydlarskiego, Janusza Korczaka, Tomasza Janiszewskiego, Juliana Szymańskiego, Ludwika Krzywickiego, Stanisława Żejmo-Żejmisa, Stanisław Studencki, Stefana Kramsztyka, Witolda Chodźki, Karola Strojanowskiego, Haliny Milicer, Henryka Żółtowskiego, Władysława Spasowskiego czy nawet u księdza Ignacego Świrskiego, który to propagował "ubezpłodnienie" niektórych osób! Co zawierały projekty ustaw sterylizacyjnych propagowane przez naszych eugeników? Jaki projekt eugeniczny Polacy wnieśli pod obrady Ligi Narodowej? Na czym polegał "sojusz" polskich feministek z eugenikami? Jak polscy eugenicy zapatrywali się na projekty i realne skutki działań niemieckich eugeników? Czy oprócz Świrskiego były przypadki innych duchownych opowiadających się za tego typu rozwiązaniami? -
Zimna Wojna: sport i polityka
secesjonista odpowiedział kalki → temat → Pomoc (zadania, prace domowe, wypracowania)
Była jeszcze dyplomacja hokejowa prowadzona przez Kanadę... na przełomie lat 60/70 władze Kanady wystąpiły do Ice Hokey Federation o dopuszczenie do udziału w zawodach zawodowców z NHL, starania te nie tylko się nie powiodły, ale tak zaogniły stosunki, że ostatecznie Kanada wycofała się z federacji, co więcej zrezygnowała z organizacji mistrzostw świata w 1970 roku. Dla Kanadyjczyków był dotkliwy cios, zważywszy, iż hokej ma tam status sportu narodowego. W efekcie władze rząd kanadyjski podjął szereg działań, które miały umożliwić jej powrót na łono światowego amatorskiego sportu. A postanowiono to uczynić... via Związek Radziecki. Utworzono pozarządową organizację "Hokey Canada", która miała dbać o rozwój (i powrót) drużyny narodowej, wbrew formalnego statusu, była to organizacja bardzo ściśle powiązana z kanadyjskim rządem. Jednakże jej pozarządowy status pozwalał na większą swobodę w relacjach międzynarodowych. W efekcie różnych starań z przedstawicielami ZSRR, obie strony zaczęły rozmawiać o możliwości zorganizowania meczy pomiędzy obiema stronami, w których wzięliby udział zawodnicy z ligi kanadyjskiej (co wcześniej w ZSRR było wzbronione). ZSRR tego typu starania jak najbardziej były na rękę, zacieśnianie w takiej sferze stosunków z jednym z krajów zachodnioeuropejskich i to umiejscowionym w Ameryce Północnej można było uznać za sukces dyplomatyczny. I oto w "Izwiestii" zaczynają się ukazywać artykuły w których komentator sportowy podpisujący się pseudonimem "Bałwan" (: śnieżny, a nie - intelektualny) utyskuje, że międzynarodowe zawody stały się nudne odkąd zabrakło w nich Kanadyjczyków. Był to były bramkarz moskiewskiej drużyny "Torpedo" - Борис Федосов Александрович, który w tej gazecie pełnił funkcję zastępcy redaktora działy informacyjnego (w opracowaniach anglojęzycznych autor ten występuje jako Boris Fedosov). W kwietniu 1972 r., podczas spotkania w Pradze, Kanadyjczycy doszli do porozumienia z IHF, w tym też czasie ustalono, że Kanadyjczycy (NHL All-Stars) i Rosjanie (drużyna narodowa) rozegrają serię spotkań, których część odbędzie się w Kanadzie a część w Moskwie. To, że dla Kanadyjczyków ne była to kwestia tylko sportowa świadczy fakt, iż w Departamencie Spraw Zagranicznych powołano specjalne ciało - International Sports Relations Desk in the Public Affairs Bureau mające się zajmować całością przygotowania tego wydarzenia. Mecze się odbyły i ostatecznie całość rywalizacji wygrali Kanadyjczycy, w sumie wygrali cztery mecze, trzy wygrali Rosjanie, jeden mecz rozstrzygnęło losowanie. W ostatnim meczu w Moskwie, przy stanie remisowym, na 34 sekundy przed końcem zwycięski strzał oddał Paul Henderson (z "Toronto Maple Leaf"). Dzięki temu zyskał status bohatera narodowego, a jego strzał "The Canadian Press" uznał za: "sports moment of the century". Pomimo że mecze miały dać niejako dowód na możliwość pokojowych relacji i zacieśniania stosunków to ogólnej opinii (w Kanadzie) te zwycięstwa sportowe postrzegane były jako dowód na wyższość zachodniego systemu nad radzieckim. Jeden z Kanadyjskich zawodników powiedział, że była to wojna pomiędzy: "our way of life against the communist way of life” /J. Soares "Cold War, Hot Ice: International Ice Hockey 1947–1980", "Journal of Sport History", Vol. 34, no. 2, 2007, p. 214/ Ale i Rosjanie byli zadowoleni, widząc te sportowe starcia w szerszym kontekście i bardziej długofalowej perspektywie. Jeden z dyplomatów radzieckich miał powiedzieć: "with Canada we are looking to a mutual design of friendship through hockey". /"East Plays West...", Abingdon 2007, s. 172–173/ Z literatury: "East Plays West. Sport and Cold War" ed. D.L. Andrews R. MacSkimming "Cold War: The Amazing Canada-Soviet Hockey Series of 1972" E.H. Porter "Branding Canada: Projecting Canada’s Soft Power through Public Diplomacy" D. Macintosh, M. Hawes "Sport and Canadian Diplomacy. Montreal: McGillQueen’s" R. Macskimming "Cold War. The Amazing Canada-Soviet Hockey Series of 1972" J. Wechmann "The Great Canadian Myth Exposed: The 1972 Summit Series in Diplomatic and Domestic Perspective", w: "Vision of Canada", Vol. 6, 2007, ed. C. Bates, G. Huggan, M. Marinkova, J. Orr P. Henderson "The Goal of my Life: A Memoir" B. Kidd, J. Macfarlane "The Death of Hockey" J. Ludwik "Hockey Night in Moscow" K. Dryden, M. Mulvoy "Face-Off at the Summit" S. Young "War on Ice: Canada in International Hockey" L. Martin "The Red Machine: The Soviet Quest to Dominate Canada's Game" В. Кукушкин "Большой хоккей. Начало. 1972/74". -
San Marino nigdy nie było tak znanym "rajem podatkowym" jak Luksemburg czy Cypr, choć przez pewien czas też dla niektórych było atrakcyjnym kierunkiem do zakładania tam spółek, ta atrakcyjność mocno zmalała po podpisaniu z większością krajów europejskich umów o wymianie informacji. Co nie zmienia jednak postrzegania tego kraju, San Marino wciąż pozostaje np. na nowej polskiej liście "krajów i terytoriów stosujących szkodliwą konkurencję podatkową" (ogłoszoną w maju 2017 r.). Trudno jednak Sanmaryńczykom czynić tu zarzuty, przecież - tradycja jest ważna... oto w klasztorze Valle Sant’Anastasio złożono dokument z 1296 r. związany z procesem o niepłacenie podatków, w tymże dokumencie stwierdzono: "Nie płacą, bo nigdy nie płacili. Kraj ich Świętego [chodzi o św. Maryna - secesjonista] pozostaje wolnym". Podobny dokument odnaleziono w zborze franciszkańskim w Sant'Igne, tam znajdujemy szersze objaśnienie. Wymieniono tam miasta: Maiolo, San Leo i Talamello, które są zarządzane przez możnowładcę, który niepłacenie podatków uznaje za przynależny mój przywilej, podczas gdy San Marino jest wspólnotą, której przedstawiciele podjęli względem niepłacenia podatków samodzielną decyzję.
-
Miano patronimiczne było częstym, tylko co do Kadłubka to jedynie dywagacje, bo późniejsza tradycja powiada, że jego ojciec miał mieć na imię Bogusław. A by nieco zamieszać wypada dodać, że istnieje całkiem poważna hipoteza, jaką przedstawił Jacob Caro, wedle której "Kadłubek" wziął się nie od miana jego ojca tylko od wykonywanej przez niego pracy.
-
Nie chcę się wtrącać, ale nic nie wiemy jaki i czy miał za swego życia. Po raz pierwszy forma "Kadłubek" pojawia się dopiero w XV wieku (pomijam tu tzw. "Dopełniacz Mierzwy", z którym jest problem co do datacji)., w brzmieniu: np. "Vincentinus Kadlubowicz", "filius Kadlubonis", "Vincentinus Kadlubonis", u Sędziwoja po raz pierwszy mamy formę w mianowniku: "Hic Vincentius, dictus Kadłub Cronicam Compilavit".
-
W takim oznaczaniu władców (nie tylko naszych) często nie ma konsekwentnie stosowanej numeracji. Władcy z różnych powodów zmieniali numerację, najczęściej miało to znaczenie symboliczno-polityczne, a i historycy różnie traktowali poszczególnych królów. Taki Henryk Wisner nazywał Wasyla IV Szujskiego - Wasylem I. W historiografii, powszechnie "króla zimowego" Fryderyka IV, kiedy objął tron czeski wciąż określa się tym samym mianem, choć na tym tronie powinien być: Fryderykiem II. Jak rzekł gregski, z czasem w świadomości społecznej utrwaliła się pewna forma i mamy to co mamy.
-
Prześladowania Braci Polskich, Raków i ogólnie o tej konfesji
secesjonista odpowiedział marcin29 → temat → Wazowie na tronie polskim
Wspomniany były mnich cypryjski Jakub Paleolog był przedstawicielem nurtu judaizantów, w którym kładziono nacisk na znaczenie Starego Testamentu. I jako się rzekło r-uch ariański nie był jednolity, Paleolog (wraz z S. Budzińskim) stali na stanowisku, że arianie mogą przyjmować urzędy, bronił prawa do wojny jak i kary śmierci. Co więcej... choć widiowy7 przywołał fragment z Wiki mówiący, iż: To wypada przypomnieć, że taki Paleolog bronił prawa do... niewolnictwa. Co w sumie nie powinno dziwić, bo to konsekwentne oparcie się na ST. Banicja to oczywiście dotkliwa kara, chociaż w tym przypadku nie musiała oznaczać tułania się po obcych krajach, wystarczyło udać się do... Prus Książęcych, tak uczynił choćby Zbigniew Morsztyn, miecznik mozyrski i utalentowany poeta, autor m.in. "Dumy niewolniczej?" czy "Votum". Tak na marginesie, poeta ten napisał szereg utworów o trudach wojaczki, ukazując wojnę w jej realistycznej postaci, tym niemniej sławił bohaterstwo żołnierskie ("Do IM Pana Huryna", "Kostyrowie obozowi"). Zarazem jednak zadawał sobie pytanie: czy żołnierza nie czeka aby potępienie w zaświatach. "I jeszcze ci, co na tak gorzkim chlebie Czy będą w niebie? Bo to rzecz pewna, niech kto, co chce, mówi, Kto wiadom, niech da miejsce rozumowi I przyzna, jeśli który żołnierz żywy Był sprawiedliwy?" /"Votum"/ /szerzej o tej postaci: Z. Mianowska "Zbigniew Morsztyn. Życie i twórczość poetycka"; J. Pelc "Zbigniew Morsztyn, arianin i poeta"/ A choć arianie mieli być ludźmi miłującymi pokój i innych traktować jak braci, choć mieli być tolerancyjni względem innych konfesji, to i pośród nich znajdowały się gorące głowy, jak choćby wspomniany tu Erazm Otwinowski, niezbyt dobry pisarz (Aleksander Brückner podsumował jego twórczość krótko: "poezji w tych wierszach nie ma", a Tadeusz Grabowski skonstatował: "... po Kochanowskim nie można smakować w tej poezji, choćby się patrzyło na nią najwięcej pobłażliwie". /tegoż, "Dzieje literatury polskiej w zarysie", T. I, Warszawa 1908, s. 156; tegoż, "Literatura ariańska w Polsce. 1560-1660", Kraków 1908, s. 143/ Autor "Sprawom abo historyjom znacznych niewiast" do historii przeszedł jednak nie tyle za sprawą swej twórczości, a z powodu jego ataku (w czerwcu 1564 r.) podczas procesji Bożego Ciała w Lublinie, kiedy to chciał wyrwać księdzu monstrancję. "Między inszemi on wasz stary wyrwa Otwinowski, który przed dwudziestą lat z pokory nowokrzczeńskiej rzucił się był w Lublinie na kapłany w procesją chcąc im monstrancją wydrzeć, aż go niewiasty odploszyły" /M. Łaszcz "Recepta Na plastr Czechowica Ministra Nowokrzczenskiego", Kraków 1597, s. 12; szerzej o tej postaci: P. Wilczek "Erazm Otwinowski: pisarz ariański", S. Kot "Erazm Otwinowski. Pota dworzanin i pisarz różnowierczy"/ Jak udowodnił Piotr Wilczek, przez dłuższy czas mecenasem Otwinowskiego był... biskup chełmiński i warmiński Tiedemann Bartłomiej Giese, tak to się dziwnie w dawniejszej Rzplitej wszystko plątało... -
Guwernerzy, opiekunowie, towarzysze - szlachcic na wojażach zagranicznych
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Za opiekunów przydawano młodzieńcom często duchownych, zarówno księży jak i zakonników. Wydawałoby się, że zakonnik to dobry towarzysz, ale niekoniecznie. Wśród postanowień Soboru trydenckiego znalazł się zapis mówiący, iż zakonnicy mogą podróżować za zgodą swych przełożonych, ale podczas podróży zagranicznych muszą zatrzymywać się w domach zakonnych. W naszym kraju taką regulację zatwierdzono na synodzie prowincjonalnym w Piotrkowie w 1577 roku. /za: M. Chachaj "Duchowni jako opiekunowie staropolskich studentów w obcym kraju", w: "Itinera clericorum: Kulturotwórcze i religijne aspekty podróży duchownych" red. D. Quirini-Popławska, Ł. Burkiewicz/ I takie pytanie: czy wówczas taki młodzieniec też nocował w domu zakonnym czy raczej stawał osobno w gospodzie? Dodajmy: B. Obtułowicz "Guwernerzy XVI-XVII wieku w praktyce wychowawczej, literaturze pedagogicznej i obyczajowej", w: "Wokół Wacława Potockiego. Studia i szkice" M. Chachaj "Orszak magnata odbywającego podróż edukacyjną (wiek XVI-XVIII)", w: "Patron i dwór. Magnateria Rzeczypospolitej w XVI-XVIII wieku" red. E. Dubas-Urwanowicz, J. Urwanowicz. -
Guwernerzy, opiekunowie, towarzysze - szlachcic na wojażach zagranicznych
secesjonista dodał temat w Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Co znamienitsi Sarmaci uważali, że jest ich obowiązkiem podróż po Europie. Dla rozrywki i edukacji. A kto im towarzyszył? Skąd rekrutowali się owi guwernerzy i opiekunowie? Jaka była ich rola: bardziej kontrolerzy czy może mentorzy? Warte uwagi: A. Mączak "Życie codzienne w podróżach po Europie w XVI i XVII wieku" tegoż, "Odkrywanie Europy" M. Pawlak "Kilka uwag o opiekunach polskich peregrynantów w XVI i XVII wieku", w: "Między wielką polityką a szlacheckim partykularzem". -
Dla przykładu weźmy osobę księdza Kazimierza Jana Woysznarowicza pobierał nauki w Akademii Wileńskiej, około 1647 r. udał się do Włoch na dalszą edukację. Tam prawdopodobnie uzyskał tytuł doktora teologii, jak i zyskał godność protonotariusza papieskiego. Po powrocie do kraju zostaje scholastykiem piltyńskim, potem zostaje plebanem w Dąbrowie (ekonomia grodzieńska). I wreszcie zostaje kanclerzem diecezji wileńskiej, którą to funkcję pełnił w latach 1662-1676. 6 sierpnia przyjęto go do kapituły z warunkiem udowodnienia swego szlachectwa. I tu zaczynają się schody, widać dostarczone przez Woysznarowicza dokumenty nie wzbudziły zaufania, skoro 14 października zwraca się on ponownie o przyjęcie, a w odpowiedzi poleca mu się by zwrócił się do sejmiku szlachty oszmiańskiej (skąd pochodził) by tam wystawiono mu świadectwo. Chyba i sam Woysznarowicz nie był do końca przekonany co do wagi swych świadectw, jako że 27 października kapituła została poinformowana, że ksiądz ów został "inwestjowany na kanonika" przez nominata na biskupstwo wileńskie, z którym wówczas kapituła była w ostrym sporze. Członkowie kapituły zarzucili mu, iż nie czekał na wywody szlachectwa zalecane przez kapitułę. 19 listopada ostatecznie kanonikiem został. Skądinąd wiadomo, że wywodził się z rodziny kupieckiej... /za: "Kościół Zamkowy czyli Katedra wileńska: w jej dziejowym, liturgicznym, architektonicznym i ekonomicznym rozwoju", cz. III, oprac. J. Kurczewski/
-
Widziałem. Na poziomie przed studiami - uczy się nie tyle: złej historii, tylko w bardzo wąskim zakresie omawiając zagadnienia ogólnoświatowe, a które bezpośrednio nie dotyczyły USA. Przeciętny młody Amerykanin Ja nie wiem jakie i czy ów "Kazik" miał jakieś nazwisko, ale wedle euklidesa większość widzów powinna wiedzieć. Na to pytanie odpowiedziało już wielu krytyków - warto te głosy poczytać. Fakt, jestem takim dziwnym bredzącym człekiem, który od filmu gdzie główną postacią jest Kazimierz Wielki chcę samej postaci tego władcy. Proponuję mniej agresji a więcej logiki.
-
Historia Jerozolimy
secesjonista odpowiedział seminadar → temat → Katalog bibliografii i poszukiwanych materiałów
Dodajmy: N. Chareyron "Pilgrims to Jerusalem in the Midlle Ages". -
Pewnie istotne, wypada jednak też przypomnieć, że instytucja o nazwie Muzeum Powstania Warszawskiego powstała już w 1983 roku (jako filia Muzeum Historycznego m.st. Warszawy). Pieniądze na rozpoczęcie budowy też były, baa rozstrzygnięto też konkurs na kształt architektoniczny jego siedziby, a nawet wkopano kamień węgielny. Nie jest to miejsce na rozwodzenie się o perypetiach z lokalizacją przy ul. Bielańskiej 10, czy w przyziemiu zbiornika przy Gazowni na Woli; na pytania czemu prezydent Wyganowski nie przeznaczył na to muzeum 80 miliardów przyznanych przez burmistrza Jana Rutkiewicza itd. itd. Wedle mego mniemania, pieniądze na to muzeum i na jego wybudowanie znalazłby się w każdym budżecie różnych naszych rządów. A jednak zabrakło przekonania do tej inicjatywy, i muzeum powstało jednak dopiero wtedy kiedy powstało. Trochę to jednak takie wypinanie piersi pod niezasłużony order i podczepianie na siłę pod pod cudzą inicjatywę. Ano nakręcono, tylko że producentem np. "Miasta..." był Michał Kwieciński i firma Akson Studia, głównym sponsorem był bank z holenderskiej grupy kapitałowej. Koproducentami były: MPW (instytucja samorządowa), TVP i NCK. Na tej zasadzie, powiemy, że za rządów PiS powstał "Wołyń" Wojtka Smarzowskiego. Proponuję czytać z większym zrozumieniem i zauważać kontekst mej wypowiedzi. Jeśli wedle lekcji Leosia będziemy pokazywać tylko to co dobre, piękne i chwalebne to będziemy fałszować obraz przeszłości. W takim ujęciu nowa ekranizacja "Potopu" wyglądałaby tak, że zdrady pod Ujściem to w ogóle by w niej nie było. Chociaż może i na to wydarzenie miejsce by się znalazło? Tylko ukazano by w niej wyłącznie rody litewskie i szlachtę konfesji innej niż rzymska. I wgłębi się za sprawą telenoweli? I co mają czasy Andegawenów do realiów czasowych obecnych odcinków serialu, czyżby euklides antycypował? A próby reformy finansów przeprowadził właśnie Kazimierz Wielki, może lepiej w tej kwestii sięgnąć po ogólnie znany artykuł Romana Grodeckiego ("Wiadomości Numizmatyczno- Archeologiczne", T. XV, 1933) niźli opierać się jedynie na filmie... To tak dla udowodnienia, proszę nam podać ale na podstawie tegoż filmu jak na nazwisko miała Aldona przed i po zamążpójściu. Tia, walor edukacyjny tego serialu z odcinka na odcinek rośnie wręcz w postępie geometrycznym. Po trzech odcinkach atrix obwieścił sukces bo jego małżonka dowiedziała się, że istniał taki polski władca jak Kazimierz Wielki, a po siedemnastu odcinkach euklides przekonuje nas już, iż jego widzowie będą znać ówczesne relacje rodzinne, nazwiska, kto był doradcą królewskim. A ja naiwny próbowałem kiedyś poznać koligacje piastowskie z pomocą artykułów Kazimierza Jasińskiego i po przeczytaniu ok. trzydziestu jego prac, wciąż się gubię w tych zależnościach, imionach i pokrewieństwach. A przecież wystarczyło poczekać, spędzić przed telewizorem 35 godzin - i wszystko mam, pamiętam i znam. Zaiste - słuszną linię ma nasza partia skoro takie cuda sprawi jedna telenowela...
-
Sarmata zaczyna się dąsać kiedy trzeba pląsać - o tańcach
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Kościół zawsze z pewną podejrzliwością patrzył na wszelkie przyjemności, a taką był też i taniec. Nowożytność nie przyniosła w tym zakresie jakiejś szczególnej zmiany względem średniowiecza. Na pierwszy ogień szło oczywiście duchowieństwo, któremu tańców wzbraniano, słusznie widząc, że taniec nader często wiązał się z opilstwem a w efekcie dochodziło do zgorszenia wobec maluczkich. Jak krytycznie w swych "Satyrach" napisał Krzysztof Opaliński o klerze: "po gospodach w miasteczku albo na wsiach w karczmie. Pijatyk i tany, ba i co gorszego". Kolejne synody przypominały o niestosowności tańczenia przez duchowieństwo, przypominano też zapisy Soboru trydenckiego gdzie w oddzielnym paragrafie surowo wzbroniono duchownym tego typu rozrywki (uczynił tak np. biskup włocławski Hieronim Rozdrażewski w 1586 r.). Tańce ludzi świeckich też nie miały pochlebnej opinii u znacznej liczby ówczesnych kaznodziejów, wyższego duchowieństwa i moralizatorów świeckich. Niepochlebnie o tańcu wypowiadali się i Jakub Wujek (uznający go za: "warsztat każdej nieczystości"), i jezuita Tomasz Młodzianowski, który uważał że kobieta nigdy nie powinna dotykać obcego mężczyzny. /opinia naszego autora przekładu Biblii, zawarta jest m.in. w: J.R. Bobrowska "Ludowa kultura muzyczna XVII-wiecznej Polski"; zaś autora "Praelectiones" w: M. Brzozowski "Kulturowe i historyczne uwarunkowania kaznodziejstwa Tomasza Młodzianowskiego"; K. Kolbuszewski "Postyllografia polska XVI i XVII wieku"/ Kaznodzieja Bazyli Rychlewicz w swym "Kazaniu na niedzielę zapustną" (z 1698 r.) podaje opowiastkę jak to pewne dziewczę szukające kandydata na męża zwróciła uwagę na tego, który: "pięknie umie po cudzoziemskich miastach i różnych poważnych tańcować gościńcach", na co jej matka gani ją i przestrzega, powiadając: "Czy nie wiesz, córko, jak wiele panien poszło do tańca w wianku, a wróciły ze wstydem bez wianka?". /tegoż, "Kazanie...", w: "Wybór mów staropolskich" oprac. B. Nadolski, Wrocław 1961, s. 341/ Zofia Łaska towarzysząca małżonce naszego władcy po jej wyjeździe do Linzu (to trochę wcześniejsze czasy niż ramy działu), odnotowała, iż polskie kobiety: "tym się najwięcej cesarzowej podobały, że kiedy w tany szły, nie dały się obłapiać ani całować, i Niemcom się to podobało; mówili, że to cnotliwa nacja polska". /W. Łoziński "Życie polskie w dawnych wiekach", Warszawa 1969, s. 153/ Ale już dalej na wschodzie, to właśnie nasze obyczaje (w tym zakresie) uznawane były za zbyt frywolne. Imć Samuel Maskiewicz w swym diariuszu odnotował ze swego pobytu w Moskwie, iż: "z tańców też naszych naśmiewają się i za lekkość mają człowiekowi poczciwemu tańcować". /"Pamiętniki Samuela i Bogusława Kazimierza Maskiewiczów (wiek XVII)", oprac. A. Sajkowski, Wrocław 1961, s. 143-144/ Nasza słowiańska Safo chyba nieszczególnie ceniła tę formę rozrywki, a przynajmniej tańce nowsze, skoro napisała, że tańczyły je diabły a wyuczył ich w tym "metr piekielny" (w tym kontekście wymienia: tańce angielskie, sarabandy, kapriole). Przy okazji podaje jednak nam kilka nazw (potocznych?) ówczesnych tańców (które sejm diabelski podsuwał grzesznikom): "i tańce nowe czynili, gonione, cielęce, mysze, gęsie, skoczne, cynary, włoskie, pomorskie, plęsne, chłopskie". /"Postępek prawa czartowskiego", oprac. A. Benis, Kraków 1891, s. 91/ I cóż może się kryć pod tymi określeniami? Z określeniem: "cynary" kłopotu nie ma, znajdziemy ów taniec w Encyklopedii Zygmunta Glogera: " Znany był „cenar” łub „cynar”, z niemieckiego Zeuner, a pierwotnie Cyganer, taniec cygański, pełen ruchu i życia, podobny do „gonionego”, przez Reja, Jana Kochanowskiego, Wereszczyńskiego i innych nieraz wspominany". Podobnie z "gonionym": "była to gra i taniec zarazem, jakich Polacy mieli dużo. Następujące wyjątki z dawnych pisarzów polskich pozwalają wnosić o nadzwyczaj ożywionym charakterze tej zabawy: „Gra, gdzie jeden drugich ściga” (...) „Milej patrzeć, gdy dziewka na koniu harcuje, niż gdy gonionego z goleńcem tańcuje” (Mar. Bielski). „Dawno to i u cielca karał Bóg onego, kiedy około niego też szli w gonionego” (Rej w Wizerunku). Taniec ten określali niektórzy przymiotnikiem szalonego". Taniec: "gęsi" miałby być rodzajem "chodzonego" tańczony do melodii "chmielą", związany z obrzędowością zamążpójścia (podobnie jak: chmielowy, świeczkowy, poduszkowy). -
Sarmata zaczyna się dąsać kiedy trzeba pląsać - o tańcach
secesjonista dodał temat w Gospodarka, kultura i społeczeństwo
"... gra, taniec, muzyka, są rzeczy lekkie, próżne, a hnet człowieka, który osobę jaką więtszą na sobie nosi, rychlej zelżyć niż ozdobić mogą...". Patrząc przez pryzmat zaleceń i wskazówek, które ukazywały się w druku czy przemyśleń zapisywanych w domowych sylwach, ówczesna szlachta miała nieco ambiwalentny stosunek do tańca. Ogólnie przyjmowano, że jakieś tańce trzeba poznać (zwłaszcza w młodzieńczym wieku), atoli niekoniecznie je praktykować. Taniec wiązano raczej z rozrywką dworską, z rzadka występującą w szlacheckim domostwie. Pewnym odbiciem tego stosunku są wpisy na tym forum, taniec w dziale tyczącym się RON występuje tylko w jednym wpisie i odnosi się w zasadzie do obcokrajowca: Łukasz Górnicki (ustami Imć Myszkowskiego) w swym "Dworzaninie..." (warto zwrócić uwagę, że tytuł wskazuje właśnie na kręgi dworskie) podaje takie wskazówki: "Do tychże też dworskich zabaw należy i taniec, a na to dworzanin ma też mieć pilne oko, aby gdy mu przed panem swym, przy zgrai zacnych ludzi tańcować przydzie, umiał zachować statek, powagę przystojną i miarę, to jest iżby ani szalenie nazbyt a ze zbytnią chęcią, ani też z wymyśloną powagą, czasu tamtemu nieprzystojną, tańcował. Cudzoziemskich tańców, zwłaszcza w których czerstwości potrzeba, zda mi się, aby ich przed panem swym zaniechał, chyba abo z rozkazania jego...". /tegoż, "Dworzanin polski", oprac. R. Pollak, wyd. 2, Wrocław 1954, s. 138-139/ "Il cortigiano" autorstwa Baldassare Castiglionego od ukazania się w 1566 r., miało jakieś sześćdziesiąt wznowień. Przeróbka Górnickiego, choć przycięta przecież do potrzeb polskiej rzeczywistości, wznowiona została dopiero po osiemdziesięciu latach (w 1639 r. w drukarni Andrzeja Byczka). W wielu miejscach nasz zacny współautor "Nowego Karakteru Polski..." tam gdzie w oryginale stosowne rozmówki przerywane były tańcem, fragmenty takie po prostu opuszczał. Krajowi wydawcy nieszczególnie śpieszyli się z wydawaniem popularnych w Europie pierwszych traktatów o tańcu (na ogół autorstwa Włochów), typu: "Manoscritto di balletti" czy "De arte saltandi". Co może świadczyć o braku popytu na tego typu poradniki. Znamy jakichś działających u nas maestri? Jakie tańce preferowano? -
Niby czym? Poważnie? A co ma zainteresowanie danym okresem z pozytywnym przyjmowaniem ew. powstałych w nim koncepcji? Zainteresowanie np. UE w żaden sposób nie implikuje postawy tylko: pro, ani tylko: anty. Może taką lub taką. Duby smalone prawi euklides. A przy takiej postawie o czym trzeba zapomnieć? Jest to doskonała recepta na degrengoladę polskiej kinematografii, może coraz mniej w świecie będzie się mówić o polskich filmach, aktorach i twórcach filmowych, ale za to jaki piękny obraz przeszłości zaprezentujemy swym rodakom! Otóż pomiędzy gloryfikacją a wstydzeniem się zdarzeń z których możemy być dumni rozciąga się szereg całkiem innych postaw. Jak najbardziej, jeśli czymś w przeszłości możemy się pochwalić - to chwalmy się. Problem w tym, że wedle instrukcji Leosia mamy się jedynie chwalić. Co grozi amnezją i pogłębieniem niewiedzy w zakresie naszej przeszłości. A jak już będzie chwalić to czy też będzie ganić? Czy może udamy, że w Polsce zawsze istnieli wspaniali władcy, wspaniali i bohaterscy żołnierze, a postawy niepatriotyczne to tylko u u innych nacji? Jestem jakoś sceptyczny względem myśli, iż ta telenowela sprawi, że ludzie będą mieli "świadomość jak kiedyś było....". Skoro sam Leoś powiada: Jeśli film nie trzyma realiów historycznych to trudno zeń dowiedzieć się jak to kiedyś było. Nie jestem też przekonany by dzięki tej telenoweli nagle osoby niezbyt zainteresowane historią nagle zdały sobie sprawę nawet w ogólnym zarysie jakie to osiągnięcia mieliśmy w przeszłości. Raczej sądzę, że za kilka lat będzie się ludziom kojarzył jako twór z którego młodzież robiła sobie "bekę", a poważniejsi uznali za serial ze słabą fabułą, kiepską pracą operatorską, drewnianą grą aktorską i z tandetnymi kostiumami i scenografią. Zważywszy, że prezes TVP lubi disco-polo, to przy okazji zaserwował nam taki serial disco-polo-historyczny.
-
To chyba jednak przede wszystkim w propagandzie i dyplomacji. Czyli wedle wykładni Leosia lepszy film fałszujący realia za to (abstrahuję od tego co zauważył jancet: "Dlatego naprawdę ciemno i strasznie się robi, jak się czyta Leosia. Bo najwyraźniej w ogóle nie oglądał nawet tych trzech odcinków") pokazujący dobry wizerunek kraju? A gdzie nauczają tego typu definicji: filmu historycznego, pytam się było nie było eksperta. To proszę porównać do naszych ówczesnych sąsiadów. W czym problem?
-
No i tyle na ten temat, Bruno podał tematy gdzie może sobie B.B. Silesius podyskutować o wspomnianym dziedzictwie. Warto jednak pamiętać, że autocenzura stosowana by być w zgodzie z regulaminem - jest tu konieczna. Ewentualne kolejne tego typu uwagi to już na P.W. secesjonista
-
A wymienił Leoś, nie wymienił tylko jednego, co jest tu nader istotnym, skąd zaczerpnął informację o takim kodeksie i jego zasadach. To dla porządku możemy poznać te źródło czy źródła? Jak najbardziej istniał, rozumiem, że dla Leosia to jedynie lud mityczny? Można by rzec: jacy ludzie takie wnioski. Problem z tym wnioskowaniem jest taki, iż np. w we współczesnych badaniach, choćby: "The Evolutionary Significance and Social Perception of Male Pattern Baldness and Facial Hair" jakie popełnili Frank Muscarella i Michael R.Cunningham (zamieszczone w: "Ethology and Sociobiology", nr 17, 1996), gdzie osoby wąsate postrzegane są nieco inaczej: jako mniej zsocjalizowani, starsi i bardziej zdecydowani - nic o ukrywaniu tam nie ma. Może zanim Leoś zaprezentuje światu swe wnioski wcześniej zapozna się z jakąś literaturą; to nigdy nie zaszkodzi; choćby z popularną a cenną pracą "Historia twarzy" Jeana Jacquesa Courtine'a i Claudine Haroche. Tymczasem dawny "sarmacki" szlachcic - strojem narodowym , fryzurą podgoloną jak i wąsem stał. Nawet Wacław Potocki, który nie była przecież admiratorem konserwatyzmu obyczajowego, krytykował nowe obyczaje. W "Braterskiej admonicji do Ich Mościów wielmożnych Panów Braci Starszych" utyskiwał: "Ogolił one staropolskie wąsy, Kortezyjanka właśnie tak szepleni, Patrzże, gdy pójdzie w galardy i w pląsy, Jeśli mu zganisz, że się tak odmieni, Cóż komu na tym? Zaraz w sapy, w dąsy, A, dureń, ufa tych, co chodzą z nimi, Bo ta iglica, co po piętach dzwoni, Przysięgę, że go szabli nie obroni". Nie przypadkowo Jan Matejko "dorabiał" wąsy znaczącym polskim władcom, choć nie miał ku temu podstaw w źródłach ikonograficznych czy piśmiennych. Nie przypadkowo też, Stanisława Leszczyńskiego przedstawiano z wąsem i w stroju narodowym, choć wiadomo, że nosił się na co dzień z francuska. Wąs sarmacki znacząco różnił się od tego jaki równolegle "sypał" się w innych krajach europejskich, wyróżniała go obfitość, i jak dowodzi Grzegorz Grochowski (w: "Wąsy", "TD", nr 1, 2015) był on wyrazem chęci zachowania tradycyjnej struktury społecznej z dominującą pozycją stosunków patriarchalnych, jak i zarysowania opozycji: młodzieniec a mężczyzna.