Skocz do zawartości

secesjonista

Administrator
  • Zawartość

    26,675
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez secesjonista

  1. Wyliczenia Hitlera nie były brane z sufitu kolego FSO. Faktycznie, jego ocena potencjału dzietności narodu niemieckiego była nadto fantazyjna, a co za tym idzie przewidywany wzrost liczebny narodu niemieckiego był nieosiągalny. Zupełnie innym aspektem są potencjalne możliwości kolonizacyjne Niemców. W planach i analizach przy formułowaniu Generalnego Planu Wschodniego opierano się na realnych danych co do przyrostu naturalnego. O ile niektóre założenia GO poddawane były krytyce, niektóre dane i wielkości uznane za przeszacowane, nikt z analityków nie podważał samej istoty - czyli możliwości skolonizowania rejonów gdzie wschodnią granicą osadniczą w swej północnej i środkowej części miała biec linią od Jeziora Ładoga - Wyżyny Wałdajskiej aż do Briańska. W tym okresie nie uwzględniano jeszcze jako terenów osadniczych Ingrii, łuku Dniepru, Taurii i Krymu. W dokumentach zgromadzonych przez GKBZNwP przeciw szefowi rządu GG Bühlerowi (karta 149-191) w VI tomie znajduje się fotokopia dokumentu pt. "Stellungnahme und Gedanken zum Generalplan Ost des Reichsführers SS" z 27 kwietnia 1942 r. Jest to krytyczna analiza GO dokonana przez pracownika Rassenpolitisches Amt'u dr. E. Wetzla. Choć w wielu miejscach podważał on wyliczenia, co do zasady stwierdzał, że możliwość kolonizacji odpowiednich ziem istnieje. Kolega FSO nie uwzględnia, że plan zakładał osiągnięcie pełni osadnictwa w przeciągu 30 lat. Plan zakładał następujące wielkości: 1.110 000 osób zdolnych do małżeństwa i chętnych do osiedlenia się. Jeśli doliczy się do tego odpowiednią ilość kobiet, to otrzyma się liczbę osadników: 220 000 2.Z chłopskich rodzin z obecnych obozów przesiedleńczych jest według planu do dyspozycji osób: 20 000 3.Z pośród Niemców przesiedlonych żyjących w Rosji można wg palnu dysponować 100 000 rodzin. Nawet przy założeniu na korzyśc planu, że rodziny są rzeczywiście kompletne i że chodzi ru o rodziny z dziećmi, przecietnie z czworgiem dzieci, to liczba osób wyniesie: 600 000. W ten sposób optymistycznie licząc, będzie do dyspozycji dla natychmiastowego osiedlenia ludzi: 840 000. Jako późniejsi osadnicy wchodzą w rachubę według planu: 1.rodziny chłopskie 880 000 2.póxniejsi przesiedleńcy 20 do 30 000 osób 3. Volksdeutsche z krajów zamorskich 30 do 40 000 chłopskich rodzin, wysoko licząc z trojgiem dzieci - 200 000. W ten sposób otrzymujemy następujące liczby: natychmiastowi przesiedleńcy - 840 000 późniejsi przesiedleńcy - 1 110 000 razem - 1 950 000 W Planie zakładano późniejsze przesiedlenia, a mianowicie w ciagu pierwszych 10 lat 45 do 50 000 rodzin czyli 200 000 osób, w ciagu następnych 20 lat rocznie 20 do 30 000 rodzin, czyli 2 400 000 osób. Ogólna liczba przesiedlonych zatem to 1 950 000 + 200 000 + 2 400 000 = 4 550 000 I tu nasuwa się pytanie do naszego kolegi FSO, które z tych liczb kwestionuje i z jakiego powodu uznaje za nierealne? Dalej - przecież włączanie narodów [typu Ślązacy] do niemieckiego były faktyczną oznaką, niemożliwości opanowania przez Niemców jako "nadludzie" Europy w sensie gospodarczym czy społecznym. Nie wiem czego to było oznaką dla kolegi FSO, ale w żadnych planach, w żadnym okresie nie zakładano opanowania terenów przez 100% Nordyków. Innymi słowy Niemcy wykazywali tu realizm. rabunkowy system gospodarki niewolnikami [a taki był zakładany w G.G.] mógł funkcjonować w zasadzie w jednym wypadku - jeśli by istniał ich stały dopływ na wysokim poziomie, a tego jak wiadomo nie dało się zagwarantować A niby czemu nie dało się zagwarantować, zupełnie nie rozumiem skąd kolega FSO powziął takie mniemanie i na podstawie jakich autorów buduje swe kalkulacje? Wręcz przeciwnie, problemem który zaprzątał głowę niemieckim planistą nie była obawa o zanik dopływu polskich sił roboczych. Problemem była wysoka dzietność Polaków i konieczność ich wysiedlenia. GO przewidywał wysiedlenie 80-85% Polaków, w zależności czy wychodzi się z liczby 20 czy 24 mln ogółu Polaków, miałoby zostać wysiedlonych 16-20,4 mln, podczas gdy na niemieckim terenie osadniczym miało pozostać 3-4,8 mln. Przy uwzględnieniu innych liczb, czyli odsetku rasowo pożądanych Polaków nadających się do zniemczenia, szacowanym przez ministerstwo Rzeszy dla umocnienia niemieckiej narodowości do wysiedlenia przeznaczyć trzeba było 19-23 mln Polaków. Jak więc widać dla Niemców problemem był nadmiar Polaków, a nie ich brak.
  2. Frontowe oddziały NKWD

    Wzór Organizacji Wojennej pułku wojsk wewnętrznych NKWD /oprac. Jan Laskowski na podstawie "Beispiel für Kriegsgliederung eines NKWD-Regiments der inneren Truppen NKWD" nach erbeuteten Aufzeichnungen (nur Anhlat)/
  3. Geneza poprawności politycznej

    ad Kaworu: Pod pewnymi względami twój kolega ma rację, w poprzednich wiekach właśnie takie było rozumienie terminu poprawności politycznej. Jednakże późniejszy kontekst tego wyrażenia jest już zupełnie inny. Jego początek można datować na lata 70-te i związać z działaniami Nowej Lewicy, w chwili obecnej termin raczej skompromitowany poprzez wcześniejsze nadmierne jego stosowanie w każdej dyspucie społecznej i przerodzeniu się w dyktat. Szerzej o kontekście i zmianach znaczeń: http://en.wikipedia.org/wiki/Political_correctness
  4. Jak umierali scenarzyści wojny?

    Skruchę wyraził również Rudolf Franz Ferdinand Hoess w swym oświadczeniu: "Sumienie zmusza mnie do złożenia jeszcze następującego oświadczenia: W osamotnieniu więziennym doszedłem do gorzkiego zrozumienia, jak ciężkie popełniłem na ludzkości zbrodnie. Jako komendant obozu zagłady w Oświęcimiu urzeczywistniałem część straszliwych planów Trzeciej Rzeszy - ludobójstwa. W ten sposób wyrządziłem ludzkości i człowieczeństwu najcięższe szkody. Szczególnie Narodowi polskiemu zgotowałem niewysłowione cierpienia. Za odpowiedzialność moją płacę życiem. Oby mi Bóg wybaczył kiedyś moje czyny. Naród polski proszę o przebaczenie. Dopiero w polskich więzieniach poznałem, co to jest człowieczeństwo. Mimo wszystko, co się stało, traktowano mnie po ludzku, czego nigdy bym się nie spodziewał i co mnie najgłębiej zawstydzało. Oby obecne ujawnienia i stwierdzenia tych potwornych zbrodni przeciwko człowieczeństwu i ludzkości doprowadziły do zapobieżenia na całą przyszłość powstawaniu założeń, mogących stać się podłożem tego rodzaju okropności".
  5. Albert Speer

    Byłoby to niewykonalne Andreasie, skoro jeszcze 12 kwietnia 1947r. w więzieniu w Wadowicach pisał swe oświadczenie...
  6. Jak umierali scenarzyści wojny?

    Małe sprostowanie... Eichmann nigdy nie był komendantem tego obozu, jedyna jego służba związana bezpośrednio z obozem koncentracyjnym - to udział z dniem 29 stycznia 1934 r. w oddziałach pomocniczych SS w Dachau, kiedy rozwiązano sztab łączności SS w Passau, dokąd był odkomenderowany wcześniej 29 września 1933 r.
  7. Kolego FSO międleni w kółko tych samych fraz i osobistych opinii, nie zmienia faktów. Watykan był państwem i jak każde państwo prowadził własną politykę, zaś ta polityka była bardzo prosta - przetrwanie struktur. Niczym się to nie różni od działań ZSRR, fakt podpieranie się religią niczego nie zmienia, w ZSRR podpierano się ateizmem. Gdzie tu różnica? Oczywiście możemy przerzucać się katalogiem nazwisk, kto co powiedział i jak zareagował. To żadną miarą nie przybliża nas do odpowiedzi na pytanie, które koledze zadałem i tak starannie je omija: Czy polityka Watykanu i hierarchii kościelnej w Niemczech w znaczący sposób odbiegała od poczynań innych państw europejskich?
  8. Sytuacja prawna na ziemiach polskich pod okupacją

    A to wszystko zależy w jakim okresie, a czy Blood precyzuje kiedy to Niemcy odrzucili Partisanenbekämpfung? Oficjalnie i formalnie obszar Generalnej Guberni został uznany za obszar działań przeciwpartyzanckich - Bandenkampfgebiet 21 czerwca 1943 r. Za tym poszła reorganizacja sztabów wyższego dowódcy SS i policji rozkazem Himmlera z 7 września 1943 r. Podejście do partyzantki zmieniało się wraz z problemami na froncie.
  9. Prezydenci III RP

    Kolega FSO ma baardzo krótką pamięć, a jego argumentacja trafia w pustkę. Jeśli kolega powstrzyma swe emocje względem kościoła to zauważy, że obrażanie uczuć religijnych nie polegało na mówieniu o neutralności światopoglądowej państwa, a na parodiowaniu przez członka Kancelarii gestu papieża. Uczucia religijne nie są czymś co można obrażać Poważnie? To jest wykładnia prawa a la FSO, czy zdanie kogoś bardziej utytułowanego? Rozumiem, że przez analogie nie można obrazić poglądów i sympatii politycznych. Innymi słowy mogę napisać, że każdy lewak, człowiek o lewicowych poglądach to **** i **** i jeszcze ****. I będzie w porządku?
  10. Kolego FSO niewymienialność polskie waluty nijak się ma do opłacalności umów z ZSRR, z racji istnienia rubla transferowego. Kolega na serio próbuje udowodnić, że istnienie czarnorynkowego kursu dolara dla osób prywatnych, ma wpływ na rentowność sprzedaży węgla zachodnim partnerom w Europie? Na pewno kolega ukończył te studia ekonomiczne?
  11. A jakież to zabezpieczenia tegoż "banku" są patykiem na wodzie pisane?
  12. Powstanie Warszawskie a ludność cywilna

    Kolega FSO się myli co do wnioskowania. Wiedza o tym, że ma wybuchnąć powstanie w żaden sposób nie implikuje od razu możliwości aresztowania odpowiednich osób. O możliwości likwidacji kierownictwa danej organizacji decyduje stopień rozpoznania, identyfikacji i lokalizacji, innymi słowy zasięg infiltracji. Kolega FSO myli się również co do innego aspektu, albowiem Niemcy wiedzieli o nadciągającym powstaniu. Proponuję koledze zapoznać się z dokumentami sporządzonymi w 1948 r. przez Józefa Skórzyńskiego. W siedmiu tomach znajdują się 54 protokoły z oględzin dokumentacji niemieckiej. Można tam zobaczyć jakimi szczegółami dysponował choćby SS-Oberführer Walter Bierkamp, które przekazywał za pomocą telegramów do innych dowódców Policji Bezpieczeństwa i SD w innych dystryktach. Z tego co wiem nie pociągnęło to za sobą fali aresztowań osób odpowiedzialnych za przygotowanie powstania, kolega ma inne zdanie w tej kwestii?
  13. Druga sprawa - jeżeli ktoś walczy w obronie legalnego [!] rządu danego kraju, jako ochotnik, wiedząc że w kraju może być potępiony - to jest to jego decyzja z która trzeba się zgodzić i docenić. Innymi słowy zdaniem kolegi FSO należy docenić ochotników w formacjach Waffen SS walczących w obronie ziem Rzeszy, jako że walczyli w obronie legalnej wladzy. Więc pamiętajmy o nich, nawet jeśli kolor ich przekonań drastycznie różni się od naszego.... Rozumiem, że swą pamieć kolega FSO, w ramach sprawiedliwego osądu, rozciąga nie tylko na tych co koloru czerwonego, ale i brunatnego. I co z tego wynika? Kolega sugeruje, że na wyższych szczeblach to już nie byli żołnierze rebublikańscy? W takim razie może kolega FSO oswieci mnie i napisze, kto stał na czele struktur od brygady wzwyż.
  14. Ser Brie

    Najstarszym serem jest po prostu ser biały, i jego zgliwiałe formy. Co do Brie to rzeczywiście był wytwarzany bardzo wcześnie. Przyjmuje się, że prawdopodobnie najstarszym typem jest Brie de Melun, ale najwcześniejsze wzmianki mamy o Brie de Meaux za sprawką Karola Wielkiego, który go skosztował ponoć w 774 roku. Zaś Brie de Melun spopularyzował jego smakosz Robert II Pobożny. kolejną osobą przyczyniającą się do popularyzacji tego typu sera była Blanka I z Nawarry...
  15. Obóz w Łodzi dla dzieci

    Można wspomnieć, iż nie był to jedyny obóz przeznaczony dla dzieci, znacznie mniej znany był obóz w Iłowie. Sam obóz rozpoczęto budować w pierwszym kwartale 1940 r. i był on częścią większego zespołu obozowego, w którym przetrzymywano polskich jeńców wojennych, francuskich, radzieckich i włoskich, a także cywilów z rodzinami (Rosjan, Polaków, Cyganów, Litwinów, Węgrów, Białorusinów, Ukraińców). Więźniowie zajmowali trzydzieści baraków u zbiegu ul. Leśnej i Jagielońskiej, sześć obiektów było wydzielonych na potrzeby obozu dziecięcego. Poza strażnikami, obsługę stanowili nieuzbrojeni Niemcy i przymusowo zatrudnieni Polacy. Obóz dziecięcy nazywany był przez Niemców "Lazaretem", pracowały na jego terenie; przymusowo; siostry zakonne z Płocka (niektóre znane jedynie z imion: Anzelma, Łucja, Jadwiga, Wiktoria), ich dziłalnością kierowała Oberschwester Matylda. Sam obóz nosił miano "Durchgangslager fur auslandische Arbeitskrafte in Ilowo", jego Lagerfuhrerem był niejaki Mrowiński (prawdopodobnie z Westfalii), kierownikiem gospodarczym Wardart, zaś jego zastępcą Ratke. Przebywające tam dzieci były pochodzenia polskiego, litewskiego, rosyjskiego, ukraińskiego, białoruskiego i francuskiego. Do samego obozu trafiały bardzo różnymi drogami. Część była odebrana rodzicom przebywającym w obozie dla dorosłych, wiele było odebranych samotnym matkom przebywającym na przymusowych robotach w Prusach Wschodnich. Znajdowały się tam też dzieci kobiet przebywających we frontowych domach publicznych. Prawdopodobnie część dzieci pochodziła w obozie z Warszawy przywiozionych tam po powstaniu oraz z Zamojszczyzny. W samym obozie dziecięcym prowadzono selekcję dzieci zdatnych pod względem rasowym do germanizacji w niemieckich rodzinach. Liczebność przebywających dzieci podlegąła duzym fluktuacjom, od kilkudziesięciu do 200. Jeśli chodzi o wiek to kształtował się on od kilku miesiecy do 5 lat. Do czasu przymusowego skierowania do pracy w obozie, Polaka doktora Mariana Knappe w 1943 r. z oczywistych względów śmiertelność była wysoka. Jak wspominał Knapp do dzieci można się było zwracać tylko po niemiecku. Dzieci spały po dwoje, czy troje w łóżku. Pracujący w obozie, w charakterze wozaka Frnaciszek Krokowski zeznał: "Dzieci umierały bardzo często. Co było przyczyną ich śmierci, tego nie wiem, gdyż do pomieszczeń, w których były dzieci, nie wpuszczano nikogo. kiedy dzieci umierały, to miałem polecenie wywożenia ich. Chowano ich w trumnach. Nazwisk na krzyżach nei było, a jedynie numery. Pod koniec okupacji, pod lasem ilowskim, w pobliżu ulicy Staszica pochowano około 200 dzieci. Podobna ilośc była pochowanych dorosłych". Inny świadek zeznał: "O okropnościach i panującej nędzy świadczyć może i ta okoliczność, że śmiertelność była duża. Zmarłym odbierano wszelką żywność i wrzucano do wspólnej skrzyni. Zmarłych wrzucano do skrzyń po 5 osób, bez względu na płeć i wiek.Chowano ich w takich wspólnych skrzyniach i przewożono na plac za torami, w pobliżu lasku". 19 stycznia 1945 r. straż uciekła a do obozu wkroczyły oddziały 2 Frontu Białoruskiego, w obozie przebywało wtedy kilkadziesiąt dzieci. Wszystkie zostały wzięte na wychowanie przez okolicznych mieszkańców, za wyjątkiem trzynastu pochodzących z ZSRR, które wróciły do kraju. Nie ma relacji świadczących o tym by dzieci odnalazły swych prawdziwych rodziców, pomimo, ze każde miało na ręce tasiemkę z danymi osobowymi. Nowi rodzice często zatajali przed nimi ich pochodzenie, z racji problemów adaptacyjnych. *- zeznania świadków z A. OK BZH w Warszawie.
  16. Ucieczka z Sobiboru

    Nie wnikając w sens dyskusji co do poczynań partyzantki AK czy innej, pragnę zwrócić uwagę, na kilka istotnych szczegółów co do samych okoliczności wokół ucieczki z Sobiboru, a ściślej weryfikacji i recepcji wspomnień i relacji. Problem sprowadza się do tego, czy Ocaleni (w tym Blatt) po prostu powielali pewne stereotypy narosłe w warunkach zagrożenia (na zasadzie skoro AK - to musi być antysemicka, skoro NSZ - to skrajnie antysemickie), czy rzeczywiście takie zagrożenie ze strony tych organizacji było realne. Oczywiście, że zdarzało się powielać, bywało też i tak, ze relacje zmieniały się zależnie przed kim były zdawane i w jakim okresie. Wydaje się, że można zaryzykować opinię, iż część relacji zdana np. przed urzędnikami w PRL-u całkiem poddawała się oddziaływaniu ówczesnej propagandy. Oto na przykład w archiwum ŻIH-u mamy relację Zeldy Metz z 1945 r.(A. ŻIH, 458/z) gdzie pisze: "Ci, którym udało się uciec z obozu, albo zginęli a partyzantce, albo zostali wymordowani przez AK". Jednakże rok później powtarzając swą relację w "Dokumenty i materiały z czasów okupacji niemieckiej w Polsce" (I Obozy Wł. Bartoszewski i Z. Lewinówna), ujęła to w następujący sposób: "Ci, którym udał osię uciec z obozu, albo zginęli a partyzantce, albo zostali wymordowani przez NSZ". Zaś w w amerykańskiej książce o Sobiborze: "Sobibór. Martyrdom and Revolt. documents and Testimonies" pres. by M. Novitch, fraza zyskała całkiem inne brzmienie "przez polskich faszystów". /podkreślenia - własne/ Podobnież wzmankowany tu Tomasz Blatt (a właściwie Tojwie Blat) w swej relacji z 1957 r. (A. ŻIH, pam. 190) wspomina, że opłacaną u chłopa kryjówką, którą dzielił z dwoma towarzyszami parokrotnie nachodzili akowcy. W końcu doszli do porozumienia z gospodarzem, napadli wspólnie z nim, a jednego z ukrywających zabili, dwóch ledwo uszło z życiem. Jednakże w książce o Sobiborze Blatt sprowadził całe zajście do jednorazowego najścia na kryjówkę, jakichś bliżej nieokreślonych osobników (może pijanych), którzy zamordowali jednego z ukrywających się (może przypadkiem). O akowcach nie ma już wzmianki. Nie odnosząc się do ogółu poczynań różnorakich oddziałów na terenie kraju, to w kwestii ucieczki z Sobiboru, wszyscy piszący relacje i wspomnienia z czasem wycofali swe oskarżenia o zabójstwa czynione przez oddziały AK. Tak też uczynił Hersz Cukerman, który w swej relacji z 1945 r. odnotował, że "uciekinierzy ginęli z rąk akowców i partyzantki radzieckiej", to w swych wspomnieniach z 1980 r. informacji tej już nie powtórzył, co więcej usunął inne szczegóły, w których obciążał już tylko AK. Podobne zależności we wspomnieniach można odnaleźć pośród uciekinierów z Treblinki. W relacji z 1946 r. Samuel Rajzman opisywał ("Dokumenty i materiały..."), że ukrywał się w lesie, gdzie "gajowy, typ spod ciemnej gwiazdy, sam zamordował chyba kilka tysięcy Żydów" (sic!), czy też: "miejscowi chłopi wyłapywali dzieci i jak bydlątka na postronku przyprowadzali do Treblinki na śmierć. Dostawali za to może 1/4 cukru, a może nic". W opublikowanej trzydzieści lat później książce "The Death Camp Treblinka. A Documentary" ed. by A. Donat powyższe informacje nie zostały powtórzone. Spośród 27 relacji z ucieczki po buncie z 14 października 1943 r., plus relacje Salomona Podchlebnika (A. ŻIH 301/10) i Josefa Frajtaga (A. ŻIH rel. 5375) którzy uciekli w lipcu po zabiciu Ukraińca, konwojującego ich do pracy poza drutami, które przebadała Teresa Prekerowa w żadnych spośród nich nie ostały się żadne potwierdzone zarzuty względem AK*, prócz jednego - o nieprzyjmowaniu do swych oddziałów. Natomiast do zweryfikowania pozostaje relacja Blatta o okolicznościach zabicia jego kolegi wcielonego do oddziału AL. Jeśli chodzi zaś o poczynania uciekinierów to w relacjach znajdujemy też opisy w jaki sposób starali się przetrwać. Pewnej grupie udało się zakupić kilka karabinów, jak jej uczestnik Icchak Lichtman sam przyznaje używali jej głównie do "straszenia chłopów i zmuszania ich, aby dawali żywność", podobne relacje o wymuszeniach pod groźbą można odnaleźć zarówno u wspomnianego Podchlebnika, Michała Knipfmachera, Yehudy Lernera czy Heli Felenbaum, ta ostatnia wspomina o częstych kradzieżach: "... tak wprawiliśmy się w nocnym chodzeniu po wsiach, że... kiedy zabieraliśmy sobie kilka kur lub jagnię, nikt się nawet nie budził". Co oczywiste czym innym dla chłopów była powszechna praktyka podkradania zbiorów z pola, co czynili wszyscy od partyzantki po bandy, czym innym uprowadzenie żywego inwentarza. *- tu z oczywistych względów pomijam osobę zabitego w Lublinie Leona Feldhendlera.
  17. Frontowe oddziały NKWD

    Kolega FSO pomylił wojska NKWD z formacjami złożonymi m.in. z jej funkcjonariuszy. zgadza się owe wojska NKWD [inaczej - oddziały zorganizowane i wysłane na front z szeregów NKWD-zistów] czy WOP [ichnich WOP-istów] były wysyłane na front, ale ich celem nie był podsłuch tego co dzieje się na froncie czy w okopie A skąd kolega FSO to wie? Czy to jest jego domniemywanie oparte na własnej dedukcji, czy może kolega zna wewnętrzne instrukcje NKWD? A jakie - jeśli można spytać? To, że początkowa ich rola miała być inna [oddziały konwojowe, zaprowadzania nowego ładu na terenach podbitych] nie zmienia faktu, że w zupełnie innej roli były użyte, co oznaczało, że przy okazji podpadali pod takie samo dowództwo jak jednostki regularnej armii. To nie jest prawda. W archiwach niemieckich (we Freiburgu) znajdują się analizy zbiorcze i rozkazy radzieckie (tłumaczone na jęz. niemiecki) zdobyte przez wywiad niemiecki, zaś opracowane przez Wydział Armii Obcych "Wschód" (Fremde Heere Ost) Sztabu Sił Lądowych. Są to instrukcje NKWD. Można tam przeczytać zupelnie coś przeciwnego. Okdo der Heeresgruppe Mitte Abt. Ic(A.O.) Auswertung Nr. 1231/44 geh. NKWD - Truppen ... ... Niżej czytamy: I. Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych /NKWD/ dzieli się na główne zarządy. Wojskiem NKWD dowodzą: 1. Główny Zarząd Wojsk Granicznych /GUPW/ i 2. Główny Zarząd Wojsk Wewnętrznych. Do Wojsk Wewnętrznych należą: "Wojska Operacyjne" "Oddziały Konwojowe" i "Oddziały Ochrony Kolei i Straży Przemysłowej". Milicja i Straż Pożarna podlegają odrębnym zarządom NKWD. II. Działające na obszarze tyłowym frontu wojska NKWD podlegają "Szefowi Wojsk Bezpieczeństwa na zapleczu obszaru operacyjnego" /Sztabu Frontu NKWD/. Ponieważ sztaby frontowe podlegają GUPW, działające na froncie pułki wojsk granicznych podlegają temuż zarządowi a nie głównemu Zarządowi Wojsk Granicznych. Sztaby frontu NKWD stacjonują zwykle w miejscu postoju sztabów frontu Armii Czerwonej. Szef sztabu frontu NKWD ma prawdopodobnie uprawnienia dowódcy dywizji. Sztabowi frontu NKWD podlegają: 1/ pułk wojsk granicznych 2/ bataliony likwidacyjne /istrebitelnyje/ Sztabowi mogą być także podporządkowane w celu wypełnienia postawionych zadań: 1/ wojska wewnętrzne NKWD /dywizje i brygady/ 2/ jednostki frontowe Armii Czerwonej i pułki marszowe. ... ... Für das Oberkommando des Heeresgruppe Mitte Der Chef des Generalstabes I.A. gez. Worsitzky Oberstleutnant i.G. /Bundesarchiv-Militärarchiv, RH 2/2497, s 22-24/ Jak widać z podkreśleń - wyglądało to wręcz odwrotnie, od tego co pisze nasz kolega FSO.
  18. Kolega FSO nie potrafi czytać (bądź nie chce), czym zmusza mnie do kolejnych polemik, co jak zauważyłem na koledze; w tym temacie; nie czyni żadnego wrażenia, ponieważ kolega nie tyle posługuje się argumentacją celem wyrażenia własnego zdania i zarazem wsłuchuje się w głos interlokutora, co jedynie daje wyraz swoim emocjom związanym z jego stosunkiem do kościoła katolickiego. Moim zdaniem manipuluje kolega FSO danymi, nie przedstawiając ich w szerszym kontekście - przez co pozbawia nas skali porównawczej. Tym samym nie wiemy o czym tak naprawdę rozmawiamy. Jak zawsze w dyspucie koledze zupełnie "nie przeszkadza" to co napisał jego przedmówca i zasadniczo kolega nie odnosi się do mych pytań. Kolega nie prowadzi dyskusji, tylko monolog z zadaną tezą, w sumie - można i tak, tylko to nie są rozważania o historycznych uwarunkowaniach i działaniach danej instytucji, tylko propaganda. Ad rem... do roku '43 w sumie przeciw duchownym wszczęto ok 3150 [dokładnie bodajże jest końcówka 47] postępowań z przyczyn politycznych. Duchownych jakiego kościoła? I jak to się ma liczbowo do członków innych wyznań? W ciągu 10 lat władzy Hitlera, wychodzi w graniach trzystu kilkunastu rocznie. Jak średnio na liczbę duchownych liczącą 25 tys, nie jest to dużo. Piszę wyraźnie o postępowaniach politycznych, a nie innych [typu obraza moralności, czyli złamanie prawa karnego], gdyż inne rodzaje przestępstw to są osobne paragrafy. To oczywista nieprawda kolego FSO, i pisał o tym nawet Fanciszek Ryszka w "Noc i mgła".Pierwsze ataki na kościół katolicki odbywały się pod pretekstem przestępstw dewizowych. Poza tym kolega nie odrobił lekcji zarówno z praktykowania prawa w III Rzeszy, jak i z rzetelnego czytania postów innych kolegów. Gdyby to robił wiedziałby, że bardzo często stosowano zupełnie różne paragrafy, również z k.k. przeciw osobom politycznie niewygodnym. Innymi słowy kolega FSO świadomie fałszuje ówczesną rzeczywistość twierdząc, że sądy w III Rzeszy wydawały wyroki o konotacjach politycznych tylko z właściwych paragrafów. Niedługo dojdzie do tego, że trzeba będzie bronić tezy, że III Rzesza nie była jednak krajem praworządnym, a sądy nie były uczciwe, tylko dlatego, że kolega FSO postanowił kopnąć kościół katolicki. Toteż ciekaw jestem jak kolega FSO obroni tezę, że wszystkie wyroki w III Rzeszy za przestępstwa kryminalne, rzeczywiście były wyrokami właśnie za takie przewiny. I malutka, acz gorąca prośba! Proszę nie karmić mnie kolegi logiką i osobistymi przemyśleniami, tylko wskazać na znanych badaczy, którzy utrzymują taki pogląd. Dla przypomnienia koledze - wypowiedź kolegi Antka: Nie znaczy to jednak, że takich przypadków nie było, ponieważ w nazistowskich aktach sądowych przypadki osób ratujących Żydów, którzy stawali przed sądem, są przeważnie zawoalowane. Skazywano ich bowiem za „zhańbienie rasy” (Rassenschande), fałszowanie metryki czy przestępstwa dewizowe / https://forum.historia.org.pl/topic/6932-medal-sprawiedliwy-wsrod-narodow-swiata/page__view__findpost__p__170384 /I to by było tyle w temacie rozróżnień pomiędzy wyrokami za sprawy kryminalne a polityczne. Dwustu kilkudziesięciu duchownych jako liczba duchownych w Dachau - nie powala na kolana Mnie to w sumie nie dziwi, kolegę zasadniczo powala na kolana chyba jedynie geniusz i kunszt w polityce Stalina i epokowe zdobycze cywilizacyjne PRL-u. Atoli kolega winien zdać sobie trud i sprawdzić jak duchowieństwo - jako grupa zawodowa odbiega od innych grup zawodowych pod względem odsetka osób aresztowanych i skazywanych. To przyniesie koledze kolejne, potężne porcje zdziwienia. A tak na marginesie... liczba ateistów powaliła kolegę na kolana? Małe pytanie: czy ów biskup był w Dachau czy nie, był w obozie czy nie, czy był tylko aresztowany a może wezwany i przesłuchany i puszczony do domu... A to proszę sobie sprawdzić, ja udowodniłem co chciałem udowodnić - kolega rozminął się w tym zakresie z prawdą... nie pierwszy raz. Takich ciekawych cytatów mógłbym długie strony pisać, tylko uznałem że jeden mocny wystarczy Ja zupełnie nie rozumiem o czym powyżej kolega FSO pisze, albowiem w czterech ostatnich postach kolegi nie ma żadnego cytatu, więc nie wiem do czego jest to nawiązanie? Chyba, że reguły co do cytowania w języku polskim znacząco się zmieniły ostatnio. mniej więcej w tym samym okresie zebrała się konferencja Episkopatu, z racji aneksji Sudetów nakazując bicie w dzwony, śląc przy okazji do Hitlera telegram : "Z okazji tego wielkiego czynu, zapewniającego pokój wśród narodów, episkopat niemiecki składa życzenia szczęścia i wyrazy wdzięczności oraz zarządza w niedzielę uroczyste bicie w dzwony..." A co tu kolegę FSO tak dziwi? W ówczesnej sytuacji międzynarodowej wielu polityków europejskich łudziło się, że właśnie to zaspokoi apetyt Hitlera, a co za tym idzie - uratuje pokój. W czym to się różni od tłumów oklaskujących i wiwatujących na lotnisku, po powrocie z Monachium Édouarda Daladiera? Otóż w obecnych publikacjach historycznych, poważnych badaczy nie ma tak jednoznacznej oceny co do roli i postawy kościoła w Niemczech, w okresie do wybuchu wojny. Pisząc o publikacjach historycznych, nie mam na myśli kopiowanych materiałów z racjonalista.pl, czy publikacji w "FiM-ie". Pytania postawione przez Carla Amery'ego w "Die Kapitulation oder Deutscher Katholizismus heute" wciąż oczekują na swe odpowiedzi. Skrajnie przeciwstawne poglądy zaprezentowane w polemice Ernsta Wolfganga Böckenförde, a z drugiej strony przez Hansa Buchheima otwierają pole do dyskusji, atoli nie takiej jaką narzuca kolega FSO. /H. Buchheim "Der deutsche Katholizismus im Jahre 1933. Eine Auseinandersetzung mit E.W. Böckenförde", "Hochlande" 1960/62, t. 58, E.W. Böckenförde"Der deutsche Katholizismus im Jahre 1933. Eine kritische Betrachtung", "Hochland" 1960/61, t. 53/ Trzeba pamiętać, że w publicystyce katolickiej nazizm do 1930 r. praktycznie nie istniał w sferze głębszych zainteresowań ówczesnego duchowieństwa. Nieliczne glosy jakie się odezwały dotyczyły głównie polemik w zdominowanej przez katolików Bawarii. Na zebraniu plenarnym NSDAP 21 czerwca 1923 r. Hermann Esser, minister i szef bawarskiej kancelarii państwa, w swym przemówieniu wskazywał, ze nie ma rozbieżności pomiędzy narodowym socjalizmem a Kościołem katolickim, i jak to ujął, jego których z utęsknieniem oczekuje: "by nasi duszpasterze stali na czele walki życiowej narodu niemieckiego, która jest zarazem walką o chrześcijaństwo" /J. Bartosz "Reszta była milczeniem"/ To z tego typu tezami Erhard Schlund, franciszkański teolog z Monachium, rozprawił się w zdecydowanej formie na łamach "Allgemeine Rundschau", tam wskazywał na osławiony punkt 24 programu NSDAP, jako w istocie rzeczy mający poprzez żonglerkę słowną doprowadzić do ujarzmienia wszystkich wyznań. Zebrane artykuły wydał nawet w formie książkowej, recepcja jej treści jednak była ograniczona. A szkoda... /L. Volk "Der Bayerische Episkopat und der Nationalsozialismus. 1930-1934"/ Biskupi niemieccy doskonale zdawali sobie sprawę z pułapki punktu 24, jednak; moim zdaniem; nie potrafili się z nią uporać. W takim też kontekscie widzę kazanie kard. Michaela von Faulhabera. Wygłoszone na Wszystkich Świętych, które przecież miało być zdecydowaną kontrakcją; do czego namawiali go zarówno ówczesny szef Bawarskiej Partii Ludowej Heinrich Held, jak i Gustav Stresemann (w rozmowie z 13 października 1923 r.); atoli w tej homilii o miłości bliźniego, wszelkie aluzje, do ruchu narodowoscjalistycznego były nieomal nieczytelne. Po wrześniu 1930 r. Held skonstatował, że nie da się już pomijać faktu, że "narodowy socjalizm poprzez swój sukces wrześniowy stał się poważnym czynnikiem życia politycznego", za kryzys partii katolickiej, jak i sukces NSDAP współodpowiedzialność ponosi hierarchia kościelna, poprzez bierna postawę i brak jednoznacznych wytycznych dla wiernych. Faktem jest, że jednoznaczny werdykt wikariusza geberalnego z Moguncji, ks. Filipa Jakuba Meyera zakazujący katolikom należenie do NSDAP, oraz niedopuszczający do udziału w uroczystościach kościelnych i przystepowania do św. sakramentu umundurowanym formacjom partyjnym, był nie po myśli większości hierarchów. Pośród nich wciąż, jak się zdaje istniało przekonanie, że z ruchu narodowo socjalistycznego uda się wyrugować te elementy, które uznawano za niezgodne z polityką i misją kościoła. Stąd wspólne orędzie kard. Faulhabera i kard. Adolfa Bertrama, gdzie przestrzegano przed błędami światopoglądowymi nazizmu, jednakże nie podtrzymano wyrugowania umundurowanych nazistów z życia kościelnego. O pewnych postanowieniach konferencji fuldajskiej (co do pomocy Żydom) już wspominałem. Jeśli ktoś interesuje się tematem, to zauważy również postanowienia z 5 sierpnia 1931 r. zawarte w na nowo zredagowanej poszerzonej instrukcji spowiedniczej (z 25 sierpnia 1921 r.). Biskupi stwierdzili tam, że zasady tam zawarte, a tyczące się komunizmu i socjalizmu należy również odnosić do narodowego socjalizmu. Uznano, że ruch ten podający się za partię polityczną z uzasadnionymi celami narodowymi, faktycznie stoi w ostrej sprzeczności z fundamentalnymi prawdami chrześcijaństwa. To był bez wątpienia całkiem wyraźny głos, wskazujący niższemu duchowieństwu ocenę ruchu nazistowskiego. Niestety co znacznie bardziej istotne, ów wspólny głos wypowiadał się jedynie w kwestiach światopoglądowych, a nie politycznych. Był to istotny błąd wyższej hierarchii. Trudno jednoznacznie ocenić, czy był to wyraz słabości, kalkulacji politycznych (vide: postrzeganie zagrożenia komunizmem), błędnego rozpoznania przez ogół biskupów natury nazizmu, rozkładu sił w episkopacie - czyli wpływów zwolenników Hitlera. Faktem jest, że wspomniana konferencja w Fuldzie, w zasadzie powtórzyła ton i sposób wypowiedzi episkopatu bawarskiego z lutego 1931 roku. Tak ostrożny i okrojony głos bez wątpienia nie mógł mieć znaczącego wpływu na postawę katolików, zabrakło w nim jednoznacznego nazywania spraw po imieniu. Nie skorzystano z precyzyjnej i godnej uwagi analizy, wykonanej przez dziekana kapituły katedralnej, a zarazem posła do Landstagu ks. dr Antona Scharnagla, którą zaprezentował na synodzie diecezjalnym w Monachium na przełomie 18/19 listopada 1930 roku. Nie można tu zapomnieć o dwugłosie w postaci orędzia biskupów metropolii kolońskiej z 31 marca 1931 r. gdzie co prawda wskazano, że rasizm jest sprzeczny z nauką kościoła, dodano jednak że trzeba powitać i zrozumieć: "w naszej upokorzonej i zniewolonej ojczyźnie, w naszym rozrywanym przeciwieństwami wszelkiego rodzaju narodzie odżywa wszechstronnie poczucie niemieckiej wspólnoty narodowej" - co było aż nadto oczywistym odwołaniem się do nazizmu. /"Akten Deutscher Bischofe über die Lage Kirche 1933-1945", t. I oprac. B. Stasiewski/ Co ciekawe w o wiele mniej ostrożny sposób wypowiadało się na temat natury nazizmu, również politycznej, wielu publicystów katolickich (ks. dr Emil Mühler, wspominany Schlund, ks. dr Georg Moenius wydawcy gazety o wybitnie antynazistowskim zabarwieniu, jezuici Jakub Nötges i Friedrich Muckermann), które jednak nie spotkały się z szerszym oddźwiękiem społecznym, nawet słynny list kapucyna o. Ingberta Naaba do Hitler, powielony w 20 mln egzemplarzy. /K. Scholder "Die Kirchen das Dritte Reich", t. I/ Niejako echem tego typu ocen, zwłaszcza z łam "Der gerade Weg", była uchwała konferencji fuldajskiej z 17 sierpnia 1932 r. odrzucająca szereg błędów ruchu narodowo socjalistycznego. Tego typu głosy z natury rzeczy nie mogły się przebić do świadomości wiernych. O wiele większe możliwości dotarcia miały orędzia diecezjalne. Problem tkwił w tym, ze skala rozpiętości prezentowanych tam poglądów była bardzo duża. Różniono się znacznie w tym jak definiowano to co w hitleryzmie jest dla katolika nie do przyjęcia. Dla wiernych, przestrzeń pomiędzy rozstrzygnięciem mogunckim, a orędziem sylwestrowym z 1930 r. kard. Bertrama, gdzie określił nazizm - "przesadnym nacjonalizmem" była zbyt obszerna. Stąd wpływ hierarchii na postępowanie ogółu wiernych był znikomy. Znacznie mocniej, a przynajmniej wprost wypowiadały się środowiska świeckie, w odezwie przedwyborczej z 17 lutego 1933 r. organizacje katolickie wprost wypowiadały się, że: "W składzie i postępowaniu nowego rządu na próżno szukamy gwarancji odnowy w duchu chrześcijańskim i narodowym" W tejże odezwie uznano nazistowskie definicje narodu, państwa, niemieckiego ducha, religii za pełne fałszu i obłudy. To, że jasnego stanowiska kościoła katolickiego i odpowiednio zdecydowanego zdefiniowania własnego oglądu na zderzenie etyki chrześcijańskiej z ideami narodowo socjalistycznymi zabrakło - jest oczywiste. To, że kościół mógł próbować przyjąć znacznie twardszą postawę, a wręcz stanąć w pozycji siły wrogiej - już nie. Z enuncjacji kolegi FSO wynika, że zasadniczo jego zdaniem kościół katolicki winien wprost potępić nazizm. To, że konsekwencją takiego potępienia była by dezintegracja kościoła jako instytucji, do kolegi FSO nie dociera. A może właśnie dociera? W sumie koledze marzy się taka krucjata dziecięca, tym łatwiej mu takie marzenia przychodzą, ze dotyczą instytucji, której szczerze nienawidzi. W tej kwestii kolega oczekuje nie tyle racjonalnych poczynań w ramach istniejących uwarunkowań, a raczej ofiary całopalnej. Tym łatwiej mu ocenianie przychodzi, że pisze z perspektywy historycznej, gdzie byle uczeń gimnazjum jest mądrzejszy o późniejsze doświadczenia. Kolega FSO dużo wymaga od państwa Watykan, jak i jego krajowych instytucji. Tychże stanowczych wymagań nie kieruje już jednak względem światowej stolicy rewolucji bolszewickiej i jej władz. W tym przypadku działania ZSRR są dlań racjonalne; rozmowy, układy i współpraca z nazistami to element działań dyplomacji dostosowany do ówczesnych realiów i możliwości. W moim prostym słowniku nazywa się to stosowaniem podwójnych standardów. Czy polityka Watykanu i hierarchii kościelnej w Niemczech w znaczący sposób odbiegała od poczynań innych państw europejskich?
  19. Ale konkretnie, które umowy były niekorzystne, kiedy podpisane, i przy jakim kursie rubla transferowego?
  20. Zarobki funkcjonariuszy służb nie odbiegały tak znacząco od innych. Członkostwo w partii nie wpływało na płace, li jedynie mogło wpływać na ścieżkę awansu. Nie ma żadnych dowodów na to, że wspomniane umowy handlowe en masse były niekorzystne, tak jak i nie ma przekonywujących argumentów, że było odwrotnie. O których konkretnie umowach kolega pan k - pisze?
  21. Powstanie Warszawskie a ludność cywilna

    Kiedy miały trudności, to miały. Poza tym, co to ma do rzeczy? Myślę Albinosie, że twemu przedmówcy chodziło o to, że być może jakiś odsetek ofiar cywilnych brał się z pomyłek Niemców w identyfikacji powstańców, a cywilów. Tak czy inaczej wydaje się, że to musiał być promil ówczesnych strat pośród osób cywilnych.
  22. Czemu warcabników nie należy kojarzyć z popularną grą planszową, za to ludzi wypiekających chleb gryczany z Tatarami - to i owszem.
  23. Na nikogo konkretnego imiennie, a większość historyków skłania się ku zdaniu, że to tylko legenda. Atoli w opowieściach przyjmuję się, że jej klątwa dotknęła syna i jego potomków. Klątwa ponoć została wypowiedziana przy fundacji monasteru mharskiego: "a ktoby tę fundację w przyszłości naruszać i kasować miał, albo na starożytną błahoczestywą wschodnią prawosławną wiarę następował i odmieniał - tedy niech będzie nad nim klątwa!". "a ktoby tę fundację w przyszłości naruszać i kasować miał, albo na starożytną błahoczestywą wschodnią prawosławną wiarę następował i odmieniał - tedy niech będzie nad nim klątwa!"
  24. Rok 1945 wyzwolenie czy zniewolenie?

    Pierniczy.
  25. M. Tuchaczewski - próba oceny

    Ad FSO: czyli co wiedział?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.