-
Zawartość
26,675 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez secesjonista
-
Traktat lizboński, czyli utrata suwerenności przez Polskę
secesjonista odpowiedział intervojager → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Z całym szacunkiem: kolega chyba pomylił mój post z kolegi gregskiego. Nie wiem o jakich postulatach kolega pisze. Acz nie od rzeczy byłoby przypatrzeć jaki to socjał mają Włosi, czy Grecy - na który się składamy wszyscy pospołu. Przykład Finlandii wart uwagi, tyle że kolega wspominał o agendzie, a ja nie widzę by UE jako całość podążała w stronę wskazaną przez kolejne zapisane plany i estymacje. UE się rozłazi i nikt nie wie co z tym zrobić. -
I taka zagwozdka: w swym liście z 3 lutego Mikołaj I zwraca się z prośbą do swej siostry Anny Pawłowny aby ta zawiadomiła męża Wilhelma, że już wkrótce uwiadomi go o szczegółach: "tragicznego wydarzenia, które położyło kres karierze [Puszkina]" Miał jednakże uczynić to za pośrednictwem kuriera, jako że sprawa ta: "nie może być zdana na ciekawość Poczty". Dziwna to uwaga: raz - car nie ufa własnej instytucji powierzonej Aleksandrowi Jakowlewowiczowi Bułhakowi, dwa - cóż może być takiego poufnego w szczegółach pojedynku męża, który czuł się obrażony umizgami kawalergarda czynionymi względem jego małżonki?
-
Dodajmy, że Niemcy sami się podkładali używając szyfrów i swej tajnej Enigmy na nieuzbrojonych statkach, początkowo analizując przekazy; z jednostek zwanych Wetterbeobachtungsschiff; Henry Hinsley nie mógł w to uwierzyć. Stoi to w sprzeczności z niemieckim podejściem do chronienia swych sekretów: kiedy poturbowany U-415 por. Herberta Wernera (późniejszego autora "Iron Coffins") odbywał próby techniczne w bazie Brest, uruchomiając silniki w doku portowym aktywowano minę akustyczną. Okręt zatonął, wynajęto francuską firmę do jego podniesienia, ale pilnie baczono by pierwszymi osobami, które wejdą do wnętrza byli członkowie ekipy Christiana Bredy mający zabezpieczyć książki kodowe i Enigmę. Kolejnym "prezentem" dla kryptologów z CC&CS było używanie przez samoloty meteo kodów przestarzałych, o których wiedziano przecież, że są narażone na łatwiejsze złamanie. Samoloty przekazywały dane do bazy przekazami radiowymi, po czym w regularnych odstępach zbiorcze dane były retransmitowane już szyfrem znacznie bardziej skomplikowanym. Możliwość porównywania tych dwóch strumieni, podobnych danych znacznie ułatwiała prace dekryptażowe.
-
Projekt biskupów polskich i generała-lejtnanta Gołowina - powstania nowej akademii wzorowany był co do ustroju na powstającej, podobnej placówce w Wilnie. Trudno podejrzewać Paskiewicza o chęć przyczynienia się do wzrostu jakości nauk teologicznych, co z kolei pewnie przyświecało biskupom. Fakultet teologiczny na uniwersytecie zlikwidowano, a wykłady w seminarium metropolitalnym zapewne nie były wystarczające. Czy zatem wskazówka kryje się w zaleceniu, czy raczej poleceniu Rady Administracyjnej: "... z uwagi, iż duchowieństwo katolickie uznaje nad sobą władzę Papieża rzymskiego (...) Z tego powodu Rada uważa za konieczne wprowadzić do składu zarządu akademii reprezentanta rządowego, nie należącego do duchowieństwa, którego głównym byłoby obowiązkiem nie tylko czuwanie nad utrzymywaniem wszelkich rozporządzeń rządowych, ale także protestowanie przeciw dążnościom, niezgodnym z widokami i celami władzy". Dodajmy, nie tylko protestować, ale i raportować do komisji spraw wewnętrznych, wyznań i oświecenia. Czy zatem tu tkwi podstawa rozkazu Paskiewicza z 18 października 1835 roku o powstaniu tej instytucji, na czele której postawiono ks. prałata Osolińskiego? W możliwości kontrolowania zarówno zakresu przekazywany idei, jak i samego środowiska katolickiego? I taka kwestia faktograficzna, znam beneficjentów pierwszych rozdanych majoratów, przekazano je: baronowi Geysmarowi, gen. Rydygierowi, ks. Gorczakowowi, Dehnowi, Gillenschmidtowi, Bergowi, Pankratiewowi, hr. Nostitzowi, Gołowinowi, Furmanowi, Timofiejewowi, Paniutynowi, Storożence, Wikińskiemu, Kuprianowowi i generalnemu intendentowi armii Pogodinowi. A kim był siedemnasty z pierwszych obdarowanych (nie wspominając, że nasz namiestnik wydał takich dyspozycji w sumie około 130)?
-
W zasadzie zgoda, ale fakty są takie, że w 1942 roku Bletchley Park się "zatkał", a odetkał dopiero po akcji marynarzy z HMS "Petard" co umożliwiło złamanie "Tritona".
-
Nikt nie zwrócił uwagi na to, że w 1942 r. zmieniono taktykę konwojowania. Do zmniejszenia strat aliantów przyczynił się również niby nic nie znaczący drobiazg. Okręty niemieckie musiały nadawać sygnał po przekroczeniu południka 10 długości zachodniej (potem 15) - pozwalało to radionamiernikom namierzyć miejsce i wytypować zagrożony akwen.
-
Przyjdzie się zgodzić z powyższą opinią. i Gdyby zdobycze osiągnięte przez Polaków były wystarczające, nie byłoby by polowania m.in. na trawler "Lauenburg" i 306 tonowy węglowiec "München", o ekipach pryzowych na u-bootach nie wspomnę. To czego szukali to głównie; prócz wirników; książki kodowe, ewentualnie czasem szczęśliwym trafem zachowane podkładki z nastawami. Prace w zagubionym zakątku Buckinghamshire były okryte tak dużą tajemnicą, że zdarzył się wypadek, wojennego małżeństwa pracującego w Bletchley Park, które o tym, że pracowało nad podobnym zagadnieniem dowiedziało się dopiero po wojnie. Nie wszystkie, system używany wyłącznie przez krążowniki nigdy nie został złamany. A pełnię sukcesu w zakresie maszyny czterowirnikowej osiągnięto dopiero po podjęciu tajnych materiałów z U-559 kpt. Hansa Heidtmanna czyli po 30 październiku 1942 r.
-
Którykolwiek z dyskutantów...
-
Z tego co wiem to hakerzy nie zaatakowali firmy google: http://www.wynalazki.slomniki.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=840&Itemid=44
-
Mhmm... l co dalej? Może coś o systemie sześćdziesiątkowym? O podziale okręgu na 360 stopni... tabliczce Plimpton 322, podziale godziny podobnym do naszego.
-
Czy w polskich kołach emigracyjnych rzeczywiście wierzono, że Paskiewicz mógłby się zbuntować i pójść drogą Mechmeta Alego, jak proponował mu w liście hrabia Adam Gurowski? Czemu namiestnik zgodził się na utworzenie akademii rzymsko-katolickiej w Warszawie?
-
TRON KRAKOWSKI PO ŚMIERCI BOLESŁAWA KRZYWOŁUSTEGO
secesjonista odpowiedział Merlin122 → temat → Archiwum
Wystarczy dopasować: http://pl.wikipedia.org/wiki/Ksi%C4%85%C5%BC%C4%99ta_krakowscy -
To nie tylko wspominki. Powierzchnia stawów hodowlanych, po zmianach granic, zmniejszyła się o przeszło 22 tys. ha, jednak produkcja osiągała poziom z 1938 r., trudno to przypisać jedynie przejętym 9 tys. ha - lepiej zorganizowanych akwenów na zachodzie, w porównaniu do utraty 31,4 tys. ha gorszych stawów na wchodzie. Nikt tego nie neguje, że karp bywał na stołach wcześniej. Tyle, że nie była to powszechna ryba na stołach klasy robotniczej. Zatem lancasterze - a jak kształtowała się ta niska cena? W kwartalniku "Statystyki Cen", gdzie wymienia się ceny podstawowych produktów i najpowszechniej kupowanych - karp się nie pojawia, jeno tylko śledź... Znów te śląskie tradycje... Cóż, ja się spotkałem z pisownią: Adolf Gasch spod Czechowic, a ryba zwana była wtedy karpiem galicyjskim.
-
Traktat lizboński, czyli utrata suwerenności przez Polskę
secesjonista odpowiedział intervojager → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Przedstawiasz nam agendy i wyznaczane kierunki, co niekoniecznie świadczy o realnych działaniach w tym zakresie. Jakaż to innowacyjna rewolucja dokonuje się w Grecji czy Francji? -
Quiz Starożytność
secesjonista odpowiedział Andrzej → temat → Starożytność (ok. 3500 r. p.n.e. - 476 r. n.e.)
djabeł wie jakiej wiary: w rzymskie bogi Wierzył i wierzył w proroctwa i sennik Chrystusa także krwią oblane nogi Całował, zwał się też cesarzów plemiennik Słowem, była to dziwna meskolancja Świętości, złota, folgi... -
Brytyjczycy w służbie Hitlera - opowieść o British Free Corps
secesjonista odpowiedział Andreas → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Podane informacje na wiki - są trochę... mylące. Otóż nie jest prawdą, że w 1944 zmieniono jego nazwę na Britisches Freikorps. Od kiedy marynarz floty handlowej Alfred Minchin; po zapoznaniu się w angielskim wydaniu "Signal" z artykułem o Freikorps Dänemark; zaproponował nazwę British Free Corps - stała się ona oficjalną i jedynym mianem formułowanej jednostki. Mylącym tropem jest tu fakt, że w korespondencji stosowano częstokroć nazwy: Britisches Frei-Corps i Britisches Freikorps. Nie jest prawdą, że otrzymano opaski na lewy rękaw z napisem: Britisches Freikorps... Kiedy 19 kwietnia 1944 r. na kwaterę w Hildesheim (w dawnym klasztorze św. Michała a wtedy Centrum Badań Nordyckich SS) przybyły nowe insygnia, Kenneth Edward Britten jako krawiec korpusu zabrał się do ich przyszywania wraz z Henrym Symondsem. Na opasce były napisy "British Free Corps", tyle że wypisane gotykiem. Nie jest prawdą, jak napisano: "...Według części źródeł jednostką dowodził także SS-Hauptsturmführer Rapke, a po nim SS-Obersturmführer Kühlich." Obaj pełnili funkcje wyłącznie oficerów łącznikowych pomiędzy SS-Hauptamt a BFC. SS-Obersturmführer dr Walter Kühlich objął swe nowe stanowisko 4 listopada tuż po przybyciu do szkoły zwiadowców w Widermann Kaserne w Dreźnie gdzie BFC był właśnie szkolony. SS-Hauptsturmführer Hans Werner Roepke (a nie Rapke) objął swe nowe zadania w listopadzie 1943 r. i to on rozpoczął konferowanie wraz z tzw. "Wielką Szóstką" na temat kształtu korpusu. "Pośród różnych cudzoziemskich formacji walczących na froncie wschodnim przeciwko Sowietom władze niemieckie postanowiły utworzyć także jednostkę brytyjską w sile ok. 1,5 tys. ludzi. W tym celu wykorzystali Johna Amery’ego, syna konserwatywnego ministra Indii w rządzie Winstona Churchilla, Leopolda Stennetta Amery'ego. Był on angielskim zdrajcą, który na terenie Niemiec prowadził od 1942 r. propagandowe, anglojęzyczne programy w Radiu Berlin. Po rozpoczęciu się 22 czerwca wojny przeciwko ZSRR, przygotował on pomysł zwerbowania z terenów Zjednoczonego Królestwa, jak też obozów jenieckich brytyjskich żołnierzy..." Przygotował nie po rozpoczęciu wojny, ale w roku 1943, zainspirowany rozmową odbytą w Paryżu z Jacquesem Doriotem i Marcelem Déat'em. Konkretny projekt przedstawił w lutym dr. Fritzowi Hessemu przewodniczącemu Komitetu Anglii, tenże zaś akceptację Hitlera otrzymał 28 grudnia. Trudno by Amery sformułował projekt brytyjskich oddziałów tuż po napadzie na ZSRR, skoro przebywał wtedy w Francji, a niechętny mu rząd Vichy wtrącił go do więzienia październiku 1941 r., potem zaś dostał zakaz poruszania się poza obszar Grenoble. Pierwszy kontakt z Niemcami nastąpił za pośrednictwem grafa Ceschi, a przybył do Berlina dopiero na początku października 1942 roku, wtedy faktycznie nawiązał do idei antysowieckich oddziałów brytyjskich. "W pierwszej fazie rekrutacji J. Amery znalazł tylko jednego ochotnika" Uściślając, to po jego spotkaniu z 21 kwietnia w obozie w St. Denis (na terenie obozowego teatrzyku) i dwutygodniowym pobycie przeznaczonym na działania propagandowe zgłosiły się cztery osoby: Kenneth Berry - siedemnastoletni majtek z SS "Cymbeline" Maurice Tunmer - syn znanego handlowca z Paryża Oswald Job - pochodzący z Londynu z niemieckich rodziców, od 1911 r. zamieszkujący w Paryżu Georgie Logio - leciwy już profesor włoskiego pochodzenia, z racji wieku nie nadający się do wojskowej jednostki. Faktem natomiast jest, że tylko jeden z nich ostatecznie trafił w szeregi BFC. "Do drugiego obozu przywieziono zaś ok. 300 brytyjskich żołnierzy i poddano silnej indoktrynacji. Po szkoleniach i testach J. Amery wytypował 60..." Ewidentna pomyłka. Amery po paryskich wydarzeniach z Tunmerem i wizytą gestapo został odsunięty od wszelkich działań związanych z powstawaniem korpusu, jak i jakimkolwiek typowaniem. Nie wydaje się zatem by pozwolono mu latem 1943 r. odwiedzać podległe Stalagowi IIId: obóz dla oficerów w willi przy Kaunstrasse w obwodzie Zehlendorf (Specjalny Oddział 999) obóz dla żołnierzy na przedmieściach Genshagen (Specjalny Oddział 517). "Pod koniec 1944 r. ok. 50 Anglików zostało przeniesionych do Drezna w celu odbycia specjalistycznego przeszkolenia saperskiego" Liczba wydaje się zawyżona aż nadto, BFC największą liczebność osiągnął w pierwszych tygodniach stycznia 1945 r. i wynosiła ona 27 członków, i tak wkrótce po próbie ucieczki "dezerterów Cowiego" liczba ta zmalała. A w samym tym czasie zwolnienie z BFC i zgodę na wyjazd do Gdańska uzyskał Charlie Muns. "Podczas wielkiego nalotu bombowego lotnictwa alianckiego na miasto w lutym 1945 r. zginęło dwóch ochotników, a kilku zostało rannych". Tylko jeden został ranny, poparzeniom uległ Viljoen. Dwóch rzeczywiście zginęło... ale dowództwu - William How i Robert Reginald Heighes w zamieszaniu zdezerterowali. Trudno się zgodzić ze stwierdzeniem, jakoby: "Większość członków Korpusu trafiła po wojnie w ręce brytyjskiego sądownictwa, który ferował w ich sprawie bardzo surowe wyroki." Spośród członków BFC większość odpowiadał za pomniejsze zarzuty związane z regulacja obronną z 1940 r. Spośród brytyjskich renegatów tylko czterech było zagrożonych karą śmierci: William Joyce, John Amery, Walter Purdy i Thomas Cooper... spośród nich tylko ten ostatni, pod przybranym pseudonimem: Böttcher był członkiem BFC. Dwaj piersi zostali skazani na karę śmierci i wyroki wykonano, Purdy został skazany za zdradę, ale wyrok złagodzono mu do dożywocia, został zwolniony w 1954 r. Co do Coopera - to został skazany podobnie i wyszedł z więzienia w styczniu 1953 r. Co do niektórych członków BFC: William Charles Britten - 10 lat, po dwóch miesiącach zwolniony ze względu na nieuleczalną chorobę. John Eric Wilson - 10 lat Henry Symonds - 15 lat Railton Freeman - 10 lat Kenneth Edward Berry - 9 miesięcy Procesy przed kanadyjskim sądem wojskowym: John Gordon Galaher - dożywocie Edwin Barnard Martin - 25 lat George Hale - 15 lat Procesy przed sądem południowoafrykańskim: Douglas Cecil Mardon - grzywna 375 funtów za zdradę stanu Lourens Viljoen - uniewinniony Pieter Andries Hendrik Labuschagen - uniewinniony Procesy przed sądem nowozelandzkim: Roy Nicholas Courlander - 15 lat, z których odsiedział 7 Procesy przed sądem północnoirlandzkim: James Brady - 12 lat Procesy przed sądami australijskimi co do członków BFC: Alberta Stokes'a, Lionela Woodsa i Roberta Chipchase'a - prawdopodobnie w ogóle nie miały miejsca. Roy Ralph Futcher, Robert Henry Lane, Kenneth Lander, William John Miller - nie stawali przed sądem, uznano ich za zbyt drobne płotki. Douglas Berneville-Claye (jedyny renegat z SAS, nie był bezpośrednim członkiem BFC tylko SS-Hauptamt, ale próbował poderwać do walki członków BFC) - został uwolniony z braku dowodów, zaś Harry Batchelor uniknął kary za sprawą błędów proceduralnych w przesłuchaniu. Eric Pleasent nigdy nie stanął przed sądem za udział w BFC - uznano, że trzynaście lat bycia ofiarą dwóch totalitaryzmów jest już wystarczają karą. Należy również pamiętać, że nie wszystkie wyroki tyczyły się jedynie udziału w BFC: J. Brady na pewno był sądzony również za udział w SS-Jagdverbände, R. Freeman również za SS-PK Standarte "Kurt Eggers" (tak jak i R.N. Courlander), Galaher i Martin skazani byli za działalność informatorską. Tu chyba wkradł się pewien błąd. Co najmniej dwie osoby znalazły się z Wysp Normandzkich w szeregach BFC - tyle że żadna wskutek bezpośredniej rekrutacji na wyspach. Eric Reginald Pleasant - pochodzący z Norfolk przed wybuchem wojny rozpoczął pracę na farmie w Jersey. Został złapany podczas próby kradzieży paliwa do łodzi kiedy próbował wraz z innymi uciec do Anglii. Otrzymał sześć miesięcy w Dijon, następnie skierowali go Niemcy do obozu w Kreuzburgu. W marcu 1944 r. trafił do Marlag/Milag gdzie skaptował go (w czerwcu) SS-Sturmman Alfred Vivian Minchin i SS-Man Berry. John Dennis Leister - z Wysp Normandzkich, był synem Londyńczyka o niemieckich korzeniach. Był jednym z współtowarzyszy Pleasanta przy próbie kradzieży paliwa. On również został zwerbowany w Marlag/Mingen. -
Prawdopodobnie nie chodziło tyle o gwałt, a raczej o jakąś nietypową pozycję seksualną, stąd Anna Austriaczka wysłała nadintendentkę swego dworu do Buckinghama by diuszesa de Chevreuse wywiedziała się: "czy jest całkowicie pewien, że nie grozi jej zajście w ciążę" Musiało to być zaiste nietypowe tête-à-tête w małym ogrodzi w Luwrze, skoro tak doświadczona "praktyczka", jaką była Maria de Rohan; która podsunęła ku zabawie królowej pornograficzną poezję zawartą w "Cabaret satirique"; nie mogła sama stwierdzić jakie mogły być konsekwencje poczynań diuka. Służba doniosła kardynałowi o zajściach w Amiens, kiedy diuk pogalopował z Boulogne wprost do sypialni królowej, wdarł się i wyznał miłość... Co do jego miłostek, jak sam wyznał Marii de Chevreuse, udało mu się "gourmer"* trzy królowe... /szerzej o charakterze tych stosunków "Les mémoires de Madame de Mottevteville: du devouement à la devotion" red. M. Aron/ * - ze względu na wizyty na forum adoloscentów pozostawiam ten termin bez tłumaczenia.
-
Odczuliby mocno, rozpoznanie źródeł w innych rejonach kraju było niewystarczające. Jedyną alternatywą zdaje się być terminal sachaliński. W 1940 r. procentowe wydobycie dla poszczególnych obszarów przedstawiało się następująco: - rejon Azji Środkowej 2,25% - inne rejony Kaukazu, Powołże 7,71% - rejon Kaukazu Północnego 14,79% - rejon Baku 71.38% Szerzej piszą o niemieckich zamierzeniach w zakresie paliw: D. Eichholtz "Krieg um Öl, Ein Erdölimperium als deutsches Kriegsziel 1938–1943" A.E. Gunther "The German war for crude oil in Europe, 1934-1945" H. Mejcher "Die Politik und das Öl im Nahen Osten"
-
Książki, które zekranizowano. Wyszło dobrze, czy źle?
secesjonista odpowiedział Lach71 → temat → Książki
Informacje istnieją - w tym czasie leżał już na cmentarzu... Bertrand de Batz zmarł w czerwcu 1636 r., czyli jakieś cztery lata przed wyjazdem d'Artagnana, a ściślej: wtedy jeszcze był to Karol Ogier Batz-Castelmore. Dumas wiedział o tym z treści książki, którą "pożyczył" na wieczne nieoddanie z biblioteki miejskiej w Marsylii. -
Oczywiście, że można poznać, wystarczy przesłać płatny sms. Na marginesie, na stronie podanej przez użytkownika onajedyna nie można dowiedzieć się niczego. Pomimo, że pisze się o nowatorskiej metodyce to ta metodyka mocno kuleje - część zakresu czasowego kończy się np. na 2009 roku. A wspominanego "wiodącego badacza" Michaela Duke'a jakoś nie można znaleźć na stronie Instytutu...
-
No dobrze, co jak co, ale i u Minca znajdziemy coś pozytywnego - wprowadzenie karpia na nasze stoły.
-
Na polskiej wikipedii zapisano: "Człowiek w Żelaznej Masce (fr. L'Homme au Masque de Fer), Żelazna Maska, postać autentyczna (zm. 1703) – więziony w Bastylii, a później na Wyspie Świętej Małgorzaty u południowych wybrzeży Francji, z maską na twarzy, której pod karą śmierci nie wolno mu było zdejmować." Zaiste, nazwać ów wpis partactwem byłoby pochlebstwem. Z logiki zdania wynikałoby, że ostatnim miejscem pobytu więźnia była wyspa Świętej Małgorzaty... zaiste ciekawa to sugestia, autor niestety nie napisał czemu niby wieloletni strażnik "człowieka w masce"; już wtedy przeszło siedemdziesięcioletni Saint-Mars; miałby porzucić swego najcenniejszego więźnia przyjmując posadę po zmarłym gubernatorze Bastylii - Besmaux. Dyspozycje Barbezieux były jasne: "Długo nie odpowiadałem Panu na list, który raczył Pan do mnie napisać osiemnastego dnia ubiegłego miesiąca (...) gdyż król nie wyjawił swych zamiarów wcześniej. Jego królewska Mość przyjął z zadowoleniem Pańską decyzję przybycia do Bastylii i objęcia gubernatorstwa. Może Pan zacząć przygotowania, by być gotowym do wyjazdu, gdy Panu powiem, i do przewiezienia pańskiego wieloletniego więźnia, z możliwie największą ostrożnością". Zaś sam król 19 lipca 1698 r. raczył napisać by przewieźć więźnia, tak: "by nikt go nie widział i by on nie ujawnił nikomu swej tożsamości". Nie wiem skąd autor wpisu wziął taką, a nie inną datę śmierci człowieka w "żelaznej masce" - rok 1703. A uściślając: to wiem - oparł się na wpisie z 19 listopada w dzienniku Du Junca. Problem w tym, że ówże nie miał wtedy już dostępu do więźnia. My zaś mamy przypadkowe spotkanie (wskutek niezręczności i niezastosowania się do procedur kluczników) Renneville'a z tajemniczym więźniem w... 1705 roku. Tuż po wydaniu wspomnień "Francuska inkwizycja czyli historia Bastylii", również o tajemniczym więźniu, został w Londynie napadnięty przez trzech rzezimieszków... Mamy też wspomnienie, świeżo zatrudnionego zastępcy komendanta wiezienia Réné de Launay'a, który miał oczyścić celę po śmierci Żelaznej Maski... a to był rok 1711. Garść sugestii... czy na los "człowieka w masce" miały wpływ poczynania łóżkowe Athénaïs de Montespan; a może dobrym tropem jest znaleźć osobę, której tak nie znosił pan na Bernaville?
-
Kolega źle rozumie, a jak już przestanie się śmiać to stwierdzi z łatwością, że "nic nie poszło z dymem", a przynajmniej nie wszystko. Jak rozumiem kolega ma doświadczenie w zakresie pilotażu? Że się tak zapytam: z wojska czy ze szkoły?
-
No akurat na wątek niemiecki to nie ma wiarygodnych dowodów, korespondencja mająca być dowodem dla autorów z "Neues Deutschland" została zakwestionowana zaś Speidel wygrał sprawę o zniesławienie.
-
"My great-grandfather, Akiva, was born in 1835 into the Agers family, which was one of the leading Jewish families in the area and commanded respect for miles around (...) He was a tall, bony man with a big, tickly, unkempt beard. When his mouth was shut, his whiskers covered the whole of the bottom part of his face and you wouldn't know that there was anything strange about him. But as soon as he opened his mouth, despite his beard which grew downy white with age, and his knobbly features, he looked like a big, overgrown baby. The resemblance came down to his wide, gummy smile which revealed the fact that he didn't have a single tooth in his whole mouth. It wasn't disease or rot that had done this to him, but the Russian imperial army. When he was young, army agents known as happers , or kidnappers, would round up Jewish children as child recruits. They targeted anyone aged between twelve and eighteen, but if they couldn't get their hands on enough youths, they would take small children, some as young as eight or nine, until they had filled their quotas. Their victims' military service lasted twenty-five years, in which time they were forbidden from following the kosher laws or keeping the Sabbath or even speaking Yiddish. Many were forcibly converted to Christianity and there were rumours that some even committed suicide rather than adopt the Russian Orthodox religion. Villagers recounted dreadful tales of relatives who died of grief and heartache having had their only son ripped from their arms to be put in a ridiculously clumsy soldier's uniform and marched half way across the country ravaged by fever and exposure. It's hardly surprising that people turned to self-mutilation to avoid such a fate. Cutting off fingers and toes was common, but extracting all one's teeth was equally effective and this is how Akiva avoided becoming a recruit in the Tsar's army...." Oczywiście podchodząc z pewnym sceptycyzmem, jak to z rodzinnymi opowieściami bywa.