Skocz do zawartości

secesjonista

Administrator
  • Zawartość

    26,675
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez secesjonista

  1. Wyposażenie żołnierza

    A ja myślałem, że jest ten tekst znany harry'emu, miło wiedzieć, że pokazuje się coś nowego. A jak harry ocenia te zapiski? Bo mam kilka innych w zanadrzu...
  2. Zabili koledzy czy "najemnicy Zachodu"? W sprawie śladów opadowych - autor ostatniego linku się myli.
  3. Szyk liniowy i kolumnowy

    Czytam, acz mało rozumiem. Za to: Panie Marku dziwną mi się zdaje maniera dezawuowanie wszelkich prac danego badacza i jego tez na`tejże podstawie, że znalazł Pan jakąś nieścisłość w jego opisach. Nie spotkałem się z pracą historyczną pozbawioną błędów, wymienił kolega kilka nazwisk w temacie o: "ulubionych historykach", którzy zajmują się przybliżaniem źródeł - zapewniam, że wielu z wymienionych przez Pana autorów (nie ujmując ich wkładowi) można wytknąć przeinaczenia i złe tłumaczenia. Jak pamiętam Panu też wytknięto pewne błędy na tym forum... czy to znaczy byśmy dezawuowali wszelkie posty kolegi?
  4. Stańczyk

    Jeśli były obiegowe, to które z tych przypisywanych Stańczykowi (prócz wskazanych wcześniej i tej o pieniądzach na księgozbiór króla) podpinano pod innych autorów, bądź gdzie są wymieniane w innym kontekście? Nie twierdzę, że wszystkie były autorstwa naszego trefnisia, tylko skąd kolega Widłobrody wyciąga zdanie, że były obiegowymi? Jakieś źródła?
  5. Prośba o wzięcie udziału w badaniu na potrzeby pracy mgr.

    Ja tam nie potrzebuję prowadzić "zajęć z badań rynkowych i marketingowych" co jest zresztą niemożliwe z racji niskiego poziomu mego wykształcenia, za to mogę jedno powiedzieć: to nie są badania, a zawoalowana forma reklamy kilku produktów. Stąd te nonsensy. Myślałem, że każdy na to wpadł...
  6. Marksistowskie deformacje komunizmu

    Szczerze? Sformułowanie zawarte w temacie... jest cokolwiek niedorzeczne. Leninizm, jakby nie patrzeć na sam marksizm i go oceniać, był wypaczeniem tegoż ostatniego (przy uwzględnieniu pewnej ciągłości i kontynuacji w niektórych obszarach). Zatem jak może to być marksistowskie wypaczenie (: przez leninizm) idei komunizmu?
  7. Szkolnictwo w RON - nie

    Słów kilka o nauce języka ojczystego w dawnych czasach. Nauczający stali przed trudnym problemem, oto pośród wykładanych nauk miejsca dla języka polskiego miejsca nie było. Trzeba przecież jednak było uczniom dawać łacińskie teksty do przekładów, omawiać gramatykę łacińską odwołując się do przykładów. Stąd przy nauce łaciny uczniowie od czasu do czasu mieli okazję wprawiać się w języku swym ojczystym, a w starszych klasach praktykowano naukę pisania mów, kazań, listów czy powinszowań. Ćwiczono też sztukę deklamacji w języku polskim. I choć językiem wykładowym była łacina, to przecież w praktyce nie obywało się bez wspomagania się językiem polskim. Wskazują na to choćby zakazy synodów prowincjonalnych, datujące się jeszcze czasów jagiellońskich, gdzie zabraniano powierzania funkcji nauczyciela Niemcom: "nisi linquam polonicam proprie sciant et possint pueris auctores exponere in polonica linqua". Siłą rzeczy, nauczyciele otrzymując teksty pisane po polsku dokonywali w nich korekt, a to prowadziło do omawiania podstaw gramatyki. I odnajdujemy tegoż ślady... Już uczący od roku 1550 po różnych szkołach i koloniach Benedykt Herbst z Nowego Miasta, zalecał opierając się na własnym doświadczeniu i praktyce (zwłaszcza z okresu nauki w kolonii lwowskiej) naukę gramatyki polskiej przy okazji pracy nad łaciną. Stąd w swym ulotnym piśmie z 1559 r. pt. "B. Herbsti Neapolitani Cracovienisis Scholae apud s. Mariae templum Institutio" pisał w ten sposób: "Singulis ferijs secundis polonica scribatur epistola, eaque brevis et non inculta, ex qua pueri orthogrphiam polonam petere possint. List ten in latinum sermonem triduo illis concesso...". Fundator otwartej akademii (1595 r.) Jan Zamojski ustanowił profesora analogii i ortografii. W szkole chełmińskiej, która dopiero w 1692 r. przeszła pod zarząd akademii krakowskiej, wedle wcześniejszych statutów nadanych przez biskupów chełmińskich. W punkcie "Adjumenta pro instruendo magisterio" polecano nauczycielom: "Orthographia quoque ad amussim doceatur in tabula cum accentibus et notis, eaque tum polonica, tum latina, tum graeca, defectu eujus ordinarie non sine pudore errores enormes scribunt saepissime etiam poetae et rhetores, qui in minoribus scholis idem non addicere, quod absurdum est". Tamże położono nacis by occupationes domesticae, jako to: Ciceronis polonica, epistolae polonicae, carmina polonica, itp. descirbendae zawsze polonice cum orthogrphia sua. Wedle przekazów H. Kołłątaja w najznaczniejszej kolonii akademii krakowskiej - w Poznaniu, jak w innych: w Białej, w szkołach Nowodworskiego w Krakowie czy w Pińczowie uczono wedle dawnych wzorów i planów, szkoląc młodzież w pisaniu "rzeczy polskich". Zachodzi pytanie: z jakiej to pomocy dydaktycznej mógł w tamtych czasach skorzystać co sumienniejszy z nauczycieli? Około 1440 r. powstaje dzieło Jakóba z Żórawicy , syna Parkosza, doktora praw kanonicznych, kanonika krakowskiego, rządcy szkoły parafialnej na Skałce. Wzorując się na pracy Husatworzy własny podręcznik: "Jacobi Parkossii de Żorawice antiquissimus de orthographia polonica libellus". /M.J. Hus "Ortographia bohemica" ed. A.A. Šembera/ Niezbyt udany to twór (zwie to "płodem poronionym"), rzec choćby warto że autor dla zapisania pewnych dźwięków zapożyczył się... u włoskich muzyków. Ważnym że przetarł szlaki, a że twór jego bywał w używaniu świadczy istnienie jego apografu (w zbiorach doktora prawa kanonicznego Piotr de Ilkusz), jak i szereg zmian naniesionych przez kolejnych kanoników. Kogóż moglibyśmy wymienić jako jego; miejmy nadzieję bardziej udanych; kontynuatorów?
  8. Stosunki Polsko-Białoruskie

    Samuelu: może warto rozważyć byś zwrócił się do władz Białorusi z pomysłem by zastosowali u siebie; względem najemników Zachodu; wariantu syryjskiego?
  9. Polacy w służbie Armii Czerwonej

    Zabrakło pewnego znamiennego komentarza, Zarządzenie Centralnego Komitetu Wykonawczego z 22 listopada 1939 r. stanowiło: Odmowę przyjęcia obywatelstwa ZSRR na propozycję organów władzy państwowej w granicach ZSRR uważać jako przejście do obozu wrogów klasy robotniczej i włościańskiej i kwalifikować jako zdradę. /AAN, IH/IV/101, k. 513/ W notatce pro memoria z 15 czerwca 1942 r. w aktach polskiej ambasady znajdujemy: "Wobec trudności porozumiewania się ludźmi wcielonymi do Armii Czerwonej i grożących im bardzo surowych kar za próbę nawiązania łączności z władzami polskimi materiał informacyjny jest ubogi. Ewidencja tych ludzi jest niemożliwa, nawet w przybliżeniu nie można wnioskować i ich stanie i liczebności". /AAN, IH/VII/15, k. 707-708/ Dodajmy do tego odbieranie trzymiesięcznych "udostowierienije"... co działo się z takimi ludźmi?
  10. Rozwój miast

    O znaczeniu miast może zaświadczyć fakt przenikania do traktatów międzynarodowych pierwiastków umów miejskich, zwłaszcza we Włoszech gdzie miasta potrafiły podejmować traktaty z cesarzami (jak Piza z Aleksym I Komnenosem). Istotę miast włoskich określił Bartolus de Sassoferrato: "...civitas quae superiorem non recognoscit: in se ipsa habet liberum populum et habet merum imperium in ipsa et tantam potestatem habet in populo quantam imperator in universo". W tejże materii wypowiadał się K. Koranyi w "Średniowieczne związki miast a prawo międzynarodowe" (Sprawozdania Towarzystwa Naukowego we Lwowie, R. XIV, Lwów 1934) czy W. Heyd "Geschichte des Levantehandels im Mittelalter". O przenikaniu rozwiązań z genueńskich "Breve della compagna" (w redakcjach z 1157 i 1161 r.) do traktatów międzynarodowych pisał G. Lastig w "Die Entwicklungswege und Quellen des Handelsrechts", wskazując na podobieństwa z umowami w ramach tzw. Ligii Toskańskiej z 1197 r. (Florencja, Lukka, Siena, San miniato, Arezzo, Filgline, biskup Volterry). Ciekawym aspektem zdaje się być, pojawiające się z czasem (od XIII stulecia), rozwiązania polegające na tym, że w traktatach pomiędzy dwoma miastami ustala się przyjmowanie obywatelstwa drugiego. Takoż i miasta często zobowiązywały się do np. nabywania pewnych nieruchomości w drugim, przychodzenia z pomocą militarną czy ponoszenia pewnych ciężarów skarbowych. I tak biskup Pelluna i Feltre przyjmując obywatelstwo w traktacie z Padwą stwierdza: "inimici domini episcopi sint inimici communis Padue". Zaś patriarcha akwilejski Peregryn (w 1200 r.) zawierając traktat z Wenecją, w myśl którego miasto miało mu przyjść z pomocą wojskową przeciw Treviso, w zamian patriarcha przyjmował obywatelstwo Wenecji i zobowiązywał się do wybudowania pałacu w tymże mieście.
  11. Czym naprawdę był feudalizm?

    Od kiedy niewolnictwo miałoby wykluczać istnienie féodalité? Terminologią wziętą z europejskiego feudalizmu; jak i znajdując podobieństwa do znanego nam systemu; posługiwali się i Nadel badając stosunki w środkowej Nigerii, na terenie tzw. "państwa Nupe", podobnież Maquet rozpatrując zależności w Ruandzie. /S.F. Nadel "Nupe State and Community", w: "Comparative political Systems. Studies in the Politics of Pre-Industrial Societies" wyd. R. Cohen, J. Middleton; J.J. Maquet "Le système des relations sociales dans le Ruanda ancien"/ O adaptacji pojęcia feudalizm do społeczeństw spoza Europy zajął się J. Goody: "Feudalism in Africa" ("Journal of Africa History" t. Iv, 196, z. 1) i "Economy and Feudalism in Africa" ("The Economic History Review" t. XXII, 1969, z. 3). Pytanie jakie się nasuwa: czy doszukiwanie się takich podobieństw brało się z nadmiernego eurocentryzmu, czy też może z braku stosownej terminologii i przyzwyczajenia? Ciekawym jest (na co kiedyś zwrócił uwagę Antoni Mączak) że zarysowały się różnice w analizie stosunków społecznych w Afryce (a ściślej społeczeństw nad Wielkimi Jeziorami). O ile badacze anglosascy na ogół widzieli układy klientalne, to np. belgijscy - feudalne. Może należałoby rozważyć wprowadzenie pojęcia "bastard feudalism" jak to ujmował Peter S. Lewis?
  12. Polskie pieśni patriotyczne

    Forum jest miejscem gdzie znacznie więcej można zrobić. Sens ma to taki jak prace etnografów skrzętnie zapisujących znikające w pamięci społecznej teksty i melodie. Wystarczy stworzyć odpowiedni temat np. "Piosenki polskiej ulicy - ulotne i anonimowe komentarze rzeczywistości"
  13. Ulubiony historyk

    A ja cenię seminaria Małowista, takoż prace Wyczańskiego... a kto pokusił się o reinterpretację Pawińskiego i innych? Dodjamu tych co pracę swą poświęcili na nową edycję tekstów żródłowych...
  14. J. Jankowski "Epidemiologia historyczna polskiego średniowiecza" Z. Gajda "Do historii medycyny wprowadzenie" L. Gąsiorowski "Zbiór wiadomości do historyi sztuki lekarskiej w Polsce od czasów najdawniejszych, aż do najnowszych" A. Leniuk "Rozwój sieci szpitalnej na ziemiach etnicznie polskich do końca XVIII wieku", "Szpital Polski", t. 20, 1976, s. polskich do końca XVIII wieku, Szpital Polski, t. 20, 1976, s. A. Rutkowska – Płachciska "Dżuma w Europie Zachodniej w XIV w. – straty demograficzne i skutki psychiczne", "Przegląd Historyczny" 69, 1978, z. 1 Brata Mikołaja z Polski pisma lekarskie" oprac. R. Ganszyniec Z. Podgórska–Klawe "Od hospicjum do współczesnego szpitala. Rozwój historyczny problematyki szpitalnej w Polsce do końca XIX wieku" B. Tuchman "Odległe zwierciadło czyli rozlicznymi plagami nękane XIV stulecie" J. Tyszkiewicz, E. Widy–Tyszkiewicz "Zdrowie i choroba w Polsce XIII–XV wieku", "Kwartalnik Historyczny Kultury Materialnej", 1976, t. 24, nr 1 A. Karpiński "W walce z niewidzialnym wrogiem: epidemie chorób zakaźnych w Rzeczypospolitej w XVI-XVIII wieku i ich następstwa demograficzne, społeczno-ekonomiczne i polityczne" http://hefenfelth.wordpress.com/the-justinian-plague-541-750/plague-bibliography/
  15. Stawaj Waść!!!

    Kolega maxgall w pierwszym poście przytoczył opinię Łozińskiego, problem z tym autorem jest taki, że zważyć trzeba na jakiej materii bazował. Stąd z jednej strony z jego kart jawi się nam świat pijanic i warchołów, czy też takie stwierdzenia o znikomej liczbie pojedynków. Księgi nie odnotowują przecież zdarzeń gdzie pojedynkujący umówili się by nie dochodzić krzywd. Nie oponując przeciw takiej konstatacji pisarza, warto zadać sobie pytanie ile pojedynków trafiało do zapisków sądowych (zwłaszcza, że już w 1532 r., w redakcji praw Taszyckiego stoi, iż główszczyzna się za zabitego w pojedynku nie należy). Bez wątpienia napady i burdy częstszymi były od pojedynków, baa... podnoszono że wiele morderstw ukrywa się potem pod pojedynkami (o czym pisał już w styczniu 1559 r. Mikołaj Radziwiłł do króla). Zważyć jednak trzeba, że ówcześni zjawisko odnotowywali, stąd Bartosz Paprocki w swym dziele "Hetman" (z 1578 r.) zalecał hetmanom ostrożność w wydawaniu pozwoleń na pojedynki. W swych kazaniach ks. Powodowski; chyba nie bez powodu, a i nie tylko chyba by wypełnić zakazy soboru trydenckiego (uchwała z sesji 25 rozdz. 19 "Detestabilis duellorum usus, fabricante diabolo introductus..."); grzmiał z ambony na tych co rwą się do pojedynków, przytaczając zdanie hetmana Mieleckiego: "Staną przed sądem boskim i ci junacy, którzy za lada co wyzywają się na rękę, nie do Pana, nie do sądu, ale do szabelki się rwą. Powiedzą im, jeśliście mieliserce czemuż je nie okazaliście przeciwko bisurmanom lub innym nieprzyjaciołom? Ale słyszałem od pana Mieleckiego hetmana, że kto najwięcej krzesze sxabelką na dworze, ten nie naciera na nieprzyjaciela". /T. Czacki "O litewskich i polskich prawach, o ich duchu, źródłach..." t. II, Kraków 1861, s. 160/ Idąc za wcześniejszym przykładem Francji (edykt Karola IX z 1566 r.), Hiszpanii (ustawa Izabelli z 1480 r.) czy Neapolu (1566 r.) wreszcie i u nas pojawiły się regulacje w tejże materii, roku 1588 król zawarł je w trzecim statucie litewskim: "Gdy ludzi szczególniej stanu rycerskiego, tej broni, którą użyć powinni na nieprzyjaciół, używają na pojedynki, nie pomnąc na zwierzchność, którą nad sobą mają, nadto warują między sobą, że jeden drugiego zabijając nie będzie do jakiejkolwiek odpowiedzialności pociągniętym, przez co spokojność publiczna jest wzruszona, ustanowiono, aby od czasu wydania tego prawa, prócz pozwolenia, przez panującego, a wojsku przez hetmana jeden drugiego nie wyzywał. Raniący lub wychodzący pół roku wieży siedzieć ma. Zabijający jako mężobójca karę odbierze. Nie wychodzący na pojedynek, obelżywemi słowami, które wyzywający nań miota, nie jest ukrzywdzonym, ale owszem te nieuczciwe słowa na wyzywającego jako wzruszyciela spokojności powszechnej spaść mają; nadto taki obrażony człowiek może udać się do urzędu o pomoc przeciwko zapowiadaczowi gwałtu". W tymże samym roku i w koronie sejm wydał względem tego stosowne postanowienie: "Iż się to między ludźmi rozbieżało, że jeden drugiego na pojedynek wyzywał nad prawo chrześcijańskie, tedy uchwalamy, aby żaden szlachcic szlachcica na duellum nie wyzywał, a wyzwany, aby się nie stawił, oprócz żeby to było komu przez Nas dopuszczono. A ktoby się przeciw temu postanowieniu ważył tego czynić, tedy ma siedzieć pół roku w wieży i 60 grzywien dać, o co forum w ziemstwie". I tu mamy; w jakimś zakresie; objaśnienie niewielkiej liczby spraw sądowych, gdyby instygatorowie sądowi działali z urzędu sprawy mogły by mieć trochę inny obraz. Podnoszono, że pojedynki szczególnie panoszyły się wojsku, zatem na sejmie potwierdzono kształt praw w artykułach hetmańskich (1609 r.): "Powabki i pojedynki w wojszcze nie mają miejsca. Jeźli komu dał Pan Bóg mężne serce, przeciwko nieprzyjacielowi niech pokazuje męztwo swe, nie przeciwko towarzyszowi. ktoby się ważył powabić, gardłem ma być karan, także i powabiony, nie ma się pod tąż wią (karą) stawić. Jeżeliby więc kto jeden od drugiego był w czem pokrzywdzony, ma to odnieść rotmistrzowi, a byłaby jaka wielka krzywda, tedy hetmanowi". Wobec takiego zapisu, Teodor Ostrowski podnosił, że zatem hetmanowi odjęto możność wydawania pozwoleń na pojedynek. /T. Ostrowski "Prawo cywilne albo szczególne Narodu Polskiego..." t. I, s. 324/ Król mający prawo dawać zezwolenie na pojedynek, miał też możność "zaaresztowania pojedynku", i tak kanclerz Andrzej Załuski, z ramienia króla, zabronił pojedynku wojewodzie lubelskiemu Tarle o czym wspominał Samuel Brodowski w "Corpus Juris Militaris Polonicum...", wojewoda jak i jego antagonista upartymi jednak byli, zatem: "... wyższego poloru panicze, znali honor i do rzeczy przystępowali poważnie. Zabiegi kanclerskie uchylone zostały; po dwu pojedynkach trzeci był stanowczy. Młodziutki podkomorzy Poniatowski syn wojewody mazowieckiego rozprawił się 1744 w pojedynku z nieco starszym Tarłem. Sam był raniony, Tarło poległ. Zgorszenie było powszechne". /J. Lelewel "Pojedynki w Polszcze" Poznań 1857, s. 19/ Wielkim przeciwnikiem pojedynków był król Jan III, przypominając że męstwa dowodzi się w polu przeciw siłom wroga, a nie w potyczkach przeciw jednemu: "W wojnie tysiąca kul i szabli nie lęka się żołnierz, a w pojedynku jednej kuli lotu lub szabli zamachu wzdryga się szermierz". /zob. Czacki, s. 161/ Lelewel przytacza w swym dziełku pojedynek pomiędzy wojewodzicem Sapiehą a niejakim Kossobudzkim - Mazurem, a że rzecz miała się pod bokiem króla ten ostatni gardłem miał za swój czyn zapłacić. Wedle projektu praw Andrzeja Zamojskiego z roku 1778 pojedynek miał być zagrożony śmiercią zarówno w przypadku zranienia, jak i śmierci.
  16. Pośród szesnasto- i siedemnastowiecznych włóczęgów i żebraków istniała strategia zdobywania pożywienia polegająca właśnie na opisanym procederze. Tak pokąsane zwierzęta przypadały im jako łup, może z racji tabu? Czy ludzie luźni zręcznie wykorzystywali istniejący strach przed wilkołakami czy go zarazem po części kreowali? /B. Geremek "Obraz kondycji żebraczej w polskiej literaturze XVI i XVII wieku", w: "Kultura polska a europejska" red. M. Bogucka, J. Kawecki, Warszawa 1987, s. 137/ Dla ciekawości podrzucę, że w opinii A. Nowosielskiego ("Lud ukraiński") powszechnie na Ukrainie przyjmowano, że Polesie jest miejscem szczególnie przez wilkołaków upodobanym, podobnież podnosi Duńczewski w Kalendarzu z 1754 r. wskazując na Polesie i Litwę.
  17. Stańczyk

    W aktach grodzkich występowało kilku Stańczyków: Stańczyk z Gródka, Stańczyk z Wanchadłowa, Stańczyk z Bentkowic, Stańczyk Złotopolski z Kamienicy, Stańczyk Wyssota z Sułkowa, trudno ich jednak powiązać z naszym błaznem.
  18. Jedz, pij i popuszczaj pasa...

    W swej gwałtownej i radykalnej krytyce wystawnego życia i zbytków wszelakich ("Exorbitanciae albo o rzeczach w każdym Królestwie y we wszelkiey Rzeczyp. szkodliwych..." Kraków 1603 r.) Piotr Widawski Wężyk postulował obłożenie dodatkowymi opłatami ludzi nadto zbytkom ulegających. Takoż i uciechy stołu zganione przezeń były, a nie zapomniał i o Między innymi: - od limonii po groszy 15, gdyż nie zła pieczenia z ogórki, abo z cebulą, a konew piwa aż się oczy stulą, lepsza niż owe sapory bo sapią - od zapalonej kaszy z małmazyją, złoty jeden, bo tatarczana dobra, czego i dzieci poświadczają - Od parmazanu groszy 12, bo większa gomółka za grosz, jak parmazanu za dwa - od każdego stołu dwiema obrusami przykrytego na którym serwety po Włosku złożone po groszy 10 - od haftowanych ręczników złotych trzy, co jeden sześć sług trzymają. Takoż i autor "Oekonomii" z 1648 r. kreśli krytyczny obraz biesiadowania, przy okazji dając nam obraz niektórych frykasów: "Zawsze pan bogaty, Czasem sam ze swojemi, za stół sobie siędzie, Rozmaitych półmisków do trzydziestu będzie; Jeszcze kosztem nie małm prawie urobionych, Rozmaitym aż nadto, kształtem ozdobionych. Pieprzu, szafranu pełne, dostatek korzenia, Cytryn, migdałów, cukrów, uciecha jedzenia; Czy pojedzą to wszystko? nie tkną się i piątej, Nie tylkoby trzydziestej ale i dziesiątej, Ledwo ogląda, po tym rozchwycą wnet słudzy, Albo chłopięta, zjadłszy za łeb chodzą drudzy; Nuż odzwierni co czynią, gdy misy zmywają, Jak rozkoszne polewki w rynsztok wylewają; Jak wiele kosztowały ze swemi zaprawami, Więcej niźli rzecz sama, płyną rynsztokami; W kuchni pełno po ziemi pieprzu i szafranu, Jakoż to ma bydź sporo, takowemu panu? Nuż co kosztują wety, albo i zwierzyna, Frukty, cukry rozliczne, nie wspominam wina; Pomarańcze, migdały, figi, marcepany, Kasztany, insze rzeczy, włoskie parmezany; Siła na to pieniędzy do roku wynijdzie, Pana głowa zaboli, gdy rachować przyjdzie".
  19. Powstanie Warszawskie w prezentacji maturalnej

    Najłatwiej: http://www.1944.pl/szukaj/murale/?s=murale
  20. Na dobry początek: Ł. Charewiczowa "Klęski zaraz w dawnym Lwowie"; tamże trochę stosownej bibliografii na s. 75. O szpitalnictwie i nie tylko: https://forum.historia.org.pl/topic/4697-skalpel-i-noz-rzezniczy/page__view__findpost__p__209478
  21. Stańczyk

    No właśnie, a ja znalazłem coś takiego: "Gąska był błaznem nadwornym Zygmunta Augusta, współczesny głośnego Stańczyka. Jan Kochanowski opisuje że nosił odzież szachowaną (...) żył lat 80" /W.K. Wójcicki "Obrazy starodawne" t. I, Warszawa 1843, s. 167/ Jak zatem z tym Gąską było? Myliłby się i Kochanowski jak i Kraszewski? Ten ostatni popełnił biografię naszego błazna ("Stańczyk", "Lwowianin" 1839, z. 5) i wyraźnie tam pisze o dwóch błaznach porównując ich do siebie. Tam też dał taki komentarz: "Wszystkie żarty Stańczyka dowodzą, że nie był pospolitym dworskim błaznem, do śmiechu figlami pobudzającym, że to człowiek myślący, który świat z właściwej sobie strony uważał, nie wahał się mówić prawdę, i dlatego nosił suknię szachowaną, żeby ta od zemsty go broniła. Współczesny mu był Gąska, ale jakże inny! Był to prosty błazen i trefniś, raczej kuglarz i śmieszek po prostu...". Dla porządku odnotować należy że Stanisław Orzechowski naszego błazna nie lubił,może był obiektem jego kpin z racji swego małżeństwa z Magdaleną Chełmską (jak przypuszcza Bobrzyński w swym "Stańczyku"), stąd pisał: "Scurra quidam polonicus, valetudine mentis liberius dicax, cui etiam ad opprobrium vitae Stańczyk nomen erat". Kilka anegdot z jego repertuaru... Kiedy osłabionemu monarsze przystawiano pijawki trefniś skomentował to krótko: "Są to najprawdziwsi dworzanie, i przyjaciele króla" (A. Grabowski "Krótkie przypowieści dawnych Polaków, czyli Apoftegmaty..."). Stańczyk dawał dowody "jasnowidztwa" , kiedy król wysyłał swą córkę Izabellę celem zamążpójścia na Węgry, błazen miał rzec: "Królu! Po cóż ty córkę do Węgier posyłasz? Zawczasu przeto zbuduj jej kamienicę w Krakowie, żeby później miała gdzie mieszkać" Co odnotował Górnicki w swych "Dziejach" (na s. 35, wyd. Turowskiego). Wedle autora "Przysłów narodowych: z wyiaśnieniem zrzódła..." to od konstatacji tego błazna miało pochodzić przysłowie: "Gamrat wszystko wiedział a nic nie wiedział". Otóż arcybiskup gnieźnieński Piotr Gamrat miał się często i głośno przechwalać, że wie wszystko, gdy znany z mądrości biskup krakowski Maciejowski z reguły milczał. Tedy Stańczyk spuentował te przechwałki: "Nie masz większych łgarzów w Polsce jak Gamrat który powiada że wszystko wie, chociaż w samej rzeczy nic nie wie, i Maciejowski biskup krakowski, który choć wszystko znał i wiedział, powiada zawsze że nic wcale nie wie". Zganił też manierę prawienia w obcych językach powiadając na uczcie u poety Klemensa Janickiego: "Polacy jak tablica z wosku, na niej Niemiec, Francuz, Włoch, Hiszpan a Czech najwięcej, malują co im się żywnie podoba, a nawet swoje języki w gębę im kładą" ("Facecye albo furfanterye dworskie..." z 1661 r.). Stary już Stańczyk popadłszy w niełaskę u Zygmunta Augusta za jakiś żart, w końcu roku nie dostał zwyczajowego prezentu w postaci kilku kosztownych kontuszy i żupanów. Tedy chodził ciężko wzdychając, zapytany wreszcie przez jednego z senatorów czemu tak smutny chodzi odrzekł: "U mnie rok nie nowy, bo suknia nie nowa". Król na tę przymówkę miał przestać się już gniewać. Na pożegnanie wyjeżdżającej, a nielubianej przezeń Bony, którą miał zwać "włoską gadziną", podrzucał ponoć czapkę na wiwat i żegnał ją słowami: "Reguiescat in pace"... Powszechnie znana anegdota o tym jaki zawód jest najpopularniejszy (czyli lekarze) przypisywana Stańczykowi, nie jest jego autorstwa, tu Kraszewski poszkapił. Powołując się na zapiski w "Dworzaninie", jednak tam takiej anegdoty nie ma śladu.
  22. Husaria

    Co nosił na nogach husarz, czy rzeczywiście na ogół ciżmy? Jan Żabczyc w "Forma abo wizerunk postępków stanow wszelakich, wieku teraźnieyszego, która pokazuie przestrogi, według których się bez szkody w stanie swoim każdy sprawować ma..." (z 1633 r.) tak to odnotowuje: "Ussarzowi na koniu ciżma, Kozakowi but, Ajdukowi trzewik, Burkowniczkowi baczmaga".
  23. Śmierć ostatnich Piastów Mazowieckich

    W zasadzie to już po śmierci Konrada ziemie mazowieckie (za wyjątkiem czerskiej) winny przejść do Rzplitej na mocy układu z 1493 r. Korzystniejszym czasem dla otrucia byłby okres panowania księżnej Anny. Tak gwoli ścisłości to nie rządzili wspólnie. Jak to opisał Czacki, po sejmie koronnym w Piotrkowie, król wydał dekret z 12 maja 1518 r. zatwierdzający władzę Stanisława i rezygnację Anny. Pieczęć zaś urzędowa Rejentki Mazowsza, połączona z godłami synów została połamana. Chyba nie była tak nieszczęśliwie zakochaną skoro tak często Janusz nawiedzał ją w Radziejowicach i czynił to chyba nie po to by ją "unieszczęśliwiać" a raczej wręcz przeciwnie. Wydaje się, że opilstwo na które wskazywał i Bernard Wapowski w swej kronice i Andrzej Święcicki ("Topogrphia sive Masoviae descriptio...").
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.