Skocz do zawartości

secesjonista

Administrator
  • Zawartość

    26,675
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez secesjonista

  1. Bitwa warszawska - komu przypisywać zwycięstwo?

    Nie miało miejsca, to kolejny już przykład kiedy fakty stają niejako w poprzek stwierdzeniom euklidesa. Może po prostu uznajmy, że pomimo przeszkadzania przez Brytyjczyków, Amerykanów i innych - to jednak Francuzi wygrali pierwszą wojnę światową, a sama obecność szefa sztabu armii francuskiej sprawiła, że wygrano walkę z bolszewikami. A dokładniej to gdzie była o tym mowa? Pamięta euklides, że jednym z zarzutów wobec Trockiego jakiego użył Stalin było, że ten wprowadził do armii zbyt wiele "elementu" z dawnej armii carskiej? Chciałbym jeszcze powrócić do konkluzji euklidesa, w której stwierdził, iż sytuacja w naszej armii była podobna jak w bolszewickiej. Czy mógłby euklides rozwinąć tę myśl? Mnie wychodzi,w myśl logiki przekazu euklidesa, że albo nie mieliśmy dostatecznej liczby sztabowców i oficerów z wiedzą i doświadczeniem, albo Piłsudski - jako najważniejsza osoba we władzach nie ufał Piłsudskiemu dowodzącemu armią, który odpowiadał za skład sztabu. Tak czy inaczej: kolejne kuriozum euklidesa.
  2. Wciąż był stosowany, choć może nie na tę skalę. Proponuję by jancet poświęcił jednak chwilę na przejrzenie ikonografii i uwag z przywołanej przeze mnie strony.
  3. Mieszko I - ocena

    Zapewne dyskurs o tym co to jest dokument byłby bardzo interesujący, ale jest lato, gorąco i nieszczególnie mi się chce wdawać w tego typu akademickie potyczki, które zasadniczo do niczego nie prowadzą. Jak napisał Bruno - oryginału donacji nie znamy, dodam jeszcze, że i oryginału zbioru kanonów opracowanych przez kardynała–prezbitera S. Pietro in Vincoli też nie znamy, uchowała się jedynie jego kopia. Co do uwagi: Wypada przypomnieć, że to "dookreślenie sardyńskie" pojawia się jedynie w jednej rodzinie kopii kanonów, w innych nie ma tej wzmianki. Nie wiadomo kto dopisał tę interpolację sardyńską. Czy był to Deusdedit czy jego pomocnik czy może późniejszy skryba - nie wiemy. Jeśli to był kardynał, to nie podejrzewam by był takim ignorantem, który sądzi, że ziemie sardyńskie graniczą z Prusami czy Rusią. Albo zatem zmanipulował swym komentarzem "Dagome...", dla potrzeb ówczesnej polityki papieskiej względem Sardynii, albo tę notatkę uczynił ktoś inny. Co do tych telewizyjnych dyskutantów co to uznali, że "iudex" oznacza: "sędzia" i byli to historycy o uznanym autorytecie: "... w ekscerptach z listów papieskich z czasów pontyfikatu Leona IV (847–855) i Jana VIII (872–882), zachowanych w unikatowym rękopisie Collectio Britannica z początku XII w.101, pojawiają się po raz pierwszy określenia iudex Sardinie i principes Sardinie. W literaturze przedmiotu przyjmuje się, że łaciński termin iudex w tym przypadku koresponduje z tytułem archonta (gr. ἄρχων), występującym w źródłach bizantyńskich odnoszących się do Sardynii. Z kolei termin archont oznaczał władców w odniesieniu do książąt kijowskich oraz w stosunkach italskich (np. w Amalfi, Gaecie i na Sardynii)". /P. Nowak "Dagome iudex w Zbiorze kanonów kardynała Deusdedita", "Studia Źródłoznawcze", T, 51, 2013, s. 86/
  4. Bitwa warszawska - komu przypisywać zwycięstwo?

    Co sobie wystukał euklides to sobie wystukał, tylko z tego wystukania nie wynika by plan Prądzyńskiego wywodził się z armii francuskiej. Czyli mieli kłopoty czy nie mieli? Jak rozumiem skoro w Polsce było podobnie (wedle euklidesa) to polskie władze nie miały zaufania do swej kadry oficerskiej i sztabowców...
  5. Bitwa warszawska - komu przypisywać zwycięstwo?

    Poważnie mieli kłopoty ze sztabowcami? Niech jednak euklides poszuka tych swych źródeł i to sprawdzi. Polacy też nie mieli sztabowców? Poważnie? A jakież to jego cechy wskazują na wywodzenie się z armii francuskiej?
  6. Patrioty i Caracale

    To były amerykańskie F-22 Raptor.
  7. Polska flota handlowa przed wojną

    Kaszubi to umieli łowić śledzie na naszym morzu, czym innym jednak połowy dalekomorskie. Nie bez przyczyny Morski Instytut Rybacki prowadził szkolenia z zakresu używania nowoczesnego sprzętu do połowów, poszukiwania nowych łowisk itp. Nie bez przyczyny wysłano z misją do: Francji, Holandii i Wielkiej Brytanii Franciszka Lubeckiego by zapoznał się z sposobami połowów tych nacji na Morzu Północnym. Zupełnie inaczej łowili wówczas Szkoci i Anglicy, inaczej Francuzi i Niemcy, a inaczej Holendrzy. Lubecki zalecał w swym raporcie wybranie metody holenderskiej, stąd potem taki natłok tej nacji we wspomnianych spółkach.
  8. Polska flota handlowa przed wojną

    Popyt na śledzie był zaspokojony, gdy napisałem o jego "braku" to chodziło o brak "naszego" śledzia. Gdyby to była tylko kwestia braku portu to byłby kłopot również z importem, śledzie szły jednak przez Gdańsk, co oczywiście wpływało na ich cenę.Oczywiście mieć odpowiedniej wielkości własny port było istotną przeszkodą w rozwoju rodzimego rybołówstwa. Nie wiem jednak czy nie większym problemem był brak doświadczenia w tego typu połowach. To dlatego pierwsze przedsiębiorstwa połowów dalekomorskich miały załogi w większości złożone z Holendrów. Tak było w przypadku Polsko-Holenderskiej Spółki Śledziowej "Morze Północne" tzw. "Mopol" (powstałej 22 maja 1931 r.), Towarzystwa Okrętowego Połowów Dalekomorskich "Mewa" (powstałego 5 maja 1933 r.) czy Towarzystwa Dalekomorskich Połowów "Pomorze" (3 czerwca 1937 r.). A w przypadku tej pierwszej spółki (nie wiem jak z innymi) nasze władze wypłacały dodatkowe premie za naukę zawodu, co zresztą nie przyniosło oczekiwanych skutków. Holendrzy woleli swe sekrety zatrzymywać dla siebie. Wiktor Gorządek (późniejszy pierwszy polski kapitan żeglugi wielkiej rybołówstwa morskiego) w swych wspomnieniach "Nie ma tajemnic w rybołówstwie dalekomorskim" zapisał swe doświadczenia rybackie, m.in. z dwuletniej pracy dla "Mopolu": "Przez te dwa lata nie mogłem natomiast poznać żadnej z "tajemnic" zawodowych, gdyż Holendrzy stanowiący niemal całą załogę, nie mieli najmniejszego zamiaru przekazywać obcym owych wiadomości (...) O prawdziwej nauce zawodu nie było mowy. Holendrzy albo udawali, że nie mogą sięz e mną porozumieć, nawet na migi, albo też dawali mi wyjaśnienia zgoła sprzeczne, nieprawdopodobne, śmieszne". /M. Krzeptowski i J. Krzeptowska "Zasolony król", Gdynia 2012, s. 167//
  9. Polska flota handlowa przed wojną

    "Może nie wiedzieć Polak co to morze, gdy pilnie orze" W oficjalnych przekazach morze było dla II RP bardzo ważne, ale jakoś długo po macoszemu traktowano kwestię rybactwa. Początkowo za tę gałąź gospodarki odpowiadało Ministerstwo Spraw Wojskowych, w 1921 r. te obowiązki spadły na Ministerstwo byłej Dzielnicy Pruskiej, by już w następnym roku trafiły do Ministerstwa Rolnictwa i Dóbr Państwowych a w 1928 r. do Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Choć może się to wydawać dziwnym, w II RP długo brakowało... nawet śledzi, które trzeba było importować. A pierwsza spółka rybołówstwa dalekomorskiego z wyłącznie polskim kapitałem, powstała dopiero 1 lutego 1938 r., było to Towarzystwo Połowów Dalekomorskich "Korab" (spółka z o.o. w Gdyni) dysponująca początkowo trzema lugrami spalinowymi.
  10. To "ZOO" to odmiana kamuflażu znanego jako "Dazzle camouflage" (także Razzle Dazzle) wymyślony przez Normana Wilkinsona z Royal Naval Volunteer Reserve. Miał on na celu zmylić głównie okręty podwodne co do kierunku i kursu. W sumie opracowano 495 odmian tego kamuflażu, 302 zostały zastosowane na statkach handlowych, 193 na okrętach od krążowników przez patrolowce do trałowców. Prócz tego w tego typu kamuflażu pływało 36 amerykańskich niszczycieli operujących na wodach brytyjskich. Nie wypowiadając się co do skuteczności akurat tego wzoru pokazanego na USS "Nebraska", to: "During the course of the war, over 1200 U.S.vessels were given Dazzle patterns, and only one percent were lost to torpedo attack. In 1920 the Bureau of Construction and Repair gave the following opinion as to the value of Dazzle camouflage: “It is considered beyond doubt, however, that camouflage painting was of distinct value, particularly in the case of large and fast vessels, which might be saved from disaster by the momentary confusion of the attacking submarine commander”. /A. Raven "The Development of Naval Camouflage 1914 – 1945", Part II: "United States Navy – World War I"; tekst dostępny na stronie: www.shipcamouflage.com/
  11. Za jednego z prekursorów ukrywania czy zmieniania kształtów uznaje się Lucien-Victora Guiranda de Scévolę, który w 1914 r. zamalował płachty płótna i narzucił je na nieużywane działa. Jego pomysł na tyle się spodobał, że szybko awansowano go na oficera i utworzono korpus, którego zadaniem miało być kamuflowanie: lotnisk, stanowisk obserwacyjnych czy dział. W końcu 1915 r. został on dowódcą French Camouflage Corps, w którym współpracowało z nim wielu artystów, m.in.: André Dunoyer de Segonzac, Charles André Mare, Louis Guingot, Georges-Charles Dufresne, Charles Camoin czy Jacques Villon. W 1918 r. Scévola zarządzał już "przedsiębiorstwem" zatrudniającym około 9200 osób. Choć sam Scévola był pastelistą, w swych poczynaniach posłużył się formami kubistycznymi. Co ciekawe, kiedy sam Pablo Picasso przechadzał się po Paryżu ze swą partnerką znaną jako Eva Gouel w towarzystwie Gertrudy Stein i Alice Babette Toklas, kiedy zobaczył tak zamaskowane działo, miał skonstatować: " To nasze dzieło" ("C'est nous qui avons fait ça"). /por. G. Stein "The Autobiography of Alice B. Toklas"/ Niemcy, w podobnym celu zatrudnili kawalerzystę Franza Marca, który podczas przerwy w służbie frontowej został poproszony o dziewięciu wzorów kamuflażu na brezentowych płachtach. W cywilu Marc był członkiem grupy malarzy ekspresjonistów "Błękitny Jeździec" (Der Blaue Reiter). Swe wzory wykonał w technice puentylizmu, starając się je wykonać w stylu od Maneta do Kandinskiego, osobiście uważał, że ten ostatni będzie najodpowiedniejszy w przypadku samolotów latających na wysokości 2000 metrów.
  12. Kobiety w PRL

    To oczywiste, że większość kobiet pracowała w sortowniach i przy przetaczaniu wózków, a nie "na dole". Co więcej, skoro jest to "Notatnik..." z 1950 r. to trudno by podał liczbę kobiet pracujących "na dole", skoro formalnie wówczas nie mogły tam pracować, tuż po wojnie incydentalnie kobiety pracowały pod ziemią w świetle raportów inspektoratów pracy, ale były to nieliczne przypadki związane z bardzo dużym niedoborem pracowników. Dopiero 28 lutego 1951 r. Rada Ministrów poluzowała rygory związane z ochroną pracy, a co za tym idzie zredukowano listę miejsc pracy (czy zawodów) niedostępnych dla kobiet, która to lista oparta była jeszcze na prawodawstwie międzywojennym (np. zakaz pracy na dole w kopalniach wprowadzono w 1924 r.). Wtedy też zniesiono zakaz zatrudniania kobiet w kopalniach pod ziemią czy pracy na nocną zmianę. Po zmianach w prawodawstwie udział kobiet w pracach na dole wzrósł, choć nigdy nie był to udział znaczący, wedle sprawozdania Wydziału Kobiecego przy KW Katowice w lipcu 1951 r. w przemyśle wydobywczym pracowało 257 325 osób z czego 791 pracowało właśnie pod ziemią. A i prace wykonywane przez kobiety na ogół były związane jedynie z kilkoma zadaniami związanymi z obsługą maszyn i chyba nie było u nas kobiet rębaczy (?). Tylko Anna Żak zdołała osiągnąć stanowisko sztygara. Ciekawym jest fakt, pewnej "amnezji" o kobietach górniczkach na Śląsku, i tyczy się to zarówno zwykłych mieszkańców jak wybitnych badaczy dziejów górnictwa... Kwestia kwiatków mogła się stać "bombą" dla władz... we wzorcowym kombinacie włókienniczym w Zambrowie, w marcu 1971 r. prawie 1300 pracownic zorganizowało dwudniowy strajk. Powodem były obniżki wynagrodzeń i różnice w świadczeniach dla pracownic fizycznych i personelu administracyjnego. Pośród żądań jedno było zadziwiające, zwrócono się by kierownictwo wycofało się z decyzji o przeznaczeniu 2500 zł na odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie, prządki uznały, iż pierwotnie pieniądze te miały być przeznaczone na kwiaty z okazji Dnia Kobiet. Szerzej o tym kombinacie: J.S. Mroczek "Zambrów. Zarys dziejów" A. Zawistowski "Konflikty w Zambrowskich Zakładach Przemysłu Bawełnianego w latach 1963-1980 w świetle akt Służby Bezpieczeństwa", "Zeszyty Regionalne", 2, 2004; tegoż "Echa budowy Zambrowskich Zakładów Przemysłu Bawełnianego w prasie lokalnej i ogólnopolskiej w połowie lat pięćdziesiątych. Przyczynki do dziejów wielkich inwestycji Planu 6-letniego", w: "Między gospodarką a polityką. Księga jubileuszowa Pana Profesora Zbigniewa Landaua" red. W. Morawski K. Tekień "Quo vadis bawełno?", "Wiadomości Zambrowskie", 1-15 stycznia 1991 R. Wiśniewski "Zambrów: dokumenty i konfrontacje", "Po Prostu", 29 kwietnia 1956.
  13. Napoleon III

    Wspomina o tym matka Winstona Churchilla w kontekście spotkań w Cowe Rosetta Cottage (tejże "Reminiscences of Lady Randolph Churchill", New York 1908), podobne wzmianki są u Philipa Guedalla "The Second Empire" (New York 1922).
  14. Napoleon III

    Powinien jednak euklides czytać uważniej... ten ktoś to Jan Plamper i przywołał go Bruno, i w tym przywołaniu nigdzie nie zostało napisane, że Napoleon III jako pierwszy zaczął upowszechniać kult swej osoby. Jancecie, a co do kultu (jednostki) mniej lub bardziej konsekwentnie stosowanego ma fakt, że władca był monarchą konstytucyjnym bądź absolutnym? Stalin nie był jednym i drugim, a chyba kult jego osoby nie jest kwestionowany przez janceta. A spór polega na argumentacji - ponoć Napoleon III nie potrzebował żadnego kultu tylko dlatego, że był cesarzem. A Stalin cesarzem nie był zatem takiego kultu potrzebował. Mnie to nie przekonuje...
  15. Snajperzy II wś

    Oddział przemienił się w kompanię... Mury szkoły snajperskiej dla kobiet w sumie opuściło 1885 kobiet, w tym część to były instruktorki. Zasiliły one oddziały na dwunastu frontach.Kompanie kobiet-snajperek istniały, ale na froncie raczej działały one w parach plus tzw. trener. Nie chcę się wypowiadać względem tego przypadku, ale w Związku Radzieckim snajper czy snajperka granatami wysadzający czołg - byli czymś normalnym. W wiosce Wiszniaki, pod Moskwą, powstała w 1942 r. szkoła mająca wyszkolić kobiety-snajperki, w maju 1943 r. rozkazem Ludowego Komisariatu Obrony nr 0367 placówka otrzymała swą oficjalną nazwę - Centralna Kobieca Szkoła Snajperów, szkolono w niej zarówno snajperki jak i instruktorki snajperstwa. W ramach szkolenia (po 10-12 godzin dziennie, na sześciomiesięcznych kursach) poza nauką specyficzną dla snajperów, kobiety przechodziły również szkolenie z walki na bagnety, używaniu pistoletów i karabinów maszynowych, broni przeciwpancernej, rzutów granatami do celu i na dystans. W wielu wspomnieniach (kobiet-żołnierek i mężczyzn-żołnierzy) przewija się motyw, jak to te młode snajperki; w pewnych okolicznościach; przejmowały dowodzenie czy brały na siebie obsługę karabinów maszynowych. A jak wyglądało w poszczególnych armiach potwierdzenie trafienia przez snajpera?
  16. Jedz, pij i popuszczaj pasa...

    Dzieło Czernieckiego w czasach gdy powstało przeznaczone było dla kuchmistrzów pracujących na magnackich dworach, rzadko kiedy ogół szlachty mógł sobie pozwolić na ucztę w pełni złożoną z zaproponowanych przezeń potraw, nie wspominając o zatrudnieniu stosownego specjalisty. A ten zarabiać mógł naprawdę duże sumy. Aleksandra Kleśta-Nawrocka na podstawie zachowanego dokumentu "Regestr do zapłacenia Suchedni ludziom kuchennym y kredensyrom na rok ieden według Xięgi Jurgeltowej w Puławach die 11 8bris ad. 1720 spisany", podaje ile mogli zarabiać zatrudnieni w kuchni magnackiej. I tak kucharz otrzymywał trzysta złotych (za rok), cukiernik dwieście złotych, a pomocnicy kuchenni od dwudziestu czterech do osiemdziesięciu złotych, na podstawie innych danych autorka szacuje, iż kuchmistrz mógł dostawać nawet do trzech tysięcy złotych rocznie. /tejże "Specyfika kuchmistrzowskiej profesji"; tekst dostępny na stronie: wilanow-palac.pl/ Z czasem przepisy przedstawione przez Czernieckiego stały się dostępniejsze dla szerszego kręgu, widać to w zmianie tytułu kolejnych wznowień gdzie pojawia się, na początku XIX w., jako "Kucharka miejska i wiejska albo sposób gotowania...". Przemiany społeczne wokół stołu uzewnętrzniają się tu nie tylko w opisie: "miejska i wiejska", ale i w tym do kogo te wydanie skierowano: "kobiety". Kiedy jeszcze Wojciech Wielądko zabrał się w 1783 r. za wydanie swego dzieła kucharskiego, które było tłumaczeniem francuskiego poradnika kulinarnego ("La Cuisinière bourgeoise", Paris 1746" niejakiego Menona) to zmienił tytuł i "Kucharka mieszczańska" stała się "Kucharzem doskonałym...". Pośród trzech sekretów kuchmistrzowskich Czerniecki podał przepis na kapłona: "całkiem w flasie". Jak przyrządzić ów specjał to wiadomo, ale czy go potem jadano czy tylko służył jako ozdoba i przykład kunsztu kucharskiego? Z literatury: M. i J. Łozińscy "Historia polskiego smaku" J. Jarosińska "Kuchnia polska i romantyczna" J. Dumanowski "Weźmij materyję wołową albo cielęcą...", "Mówią Wieki" 2009, nr 12 P. Meyzie "Jean-Louis Flandrin. Historia smaku we Francji i w Polsce", "Mówią Wieki" 2009, nr 12  W. Wojtyńska "Paul Tremo – kucharz Stanisława Augusta", "Kronika Zamkowa" 1996, nr 1.
  17. Transatlantyki II RP

    Trochę z tego kawałka tortu południowoamerykańskiego już uszczknęły i "Polonia" i "Kościuszko" (ten drugi pływał od połowy 1935 r. na trasie: Gdynia - Rio de Janeiro - Santos - Montevideo). A i "Piłsudski" pływał na tych akwenach, zwłaszcza w okresie zimowym oferował rejsy wycieczkowe z Nowego Jorku do wysp karaibskich bądź do Ameryki Środkowej i Południowej. Czy aby jednak nie: "Pułaski"? Tak się zastanawiam jak łatwo było przestawić się; nie kadrze oficerskiej; a tej części załogi odpowiadającej za obsługę techniczną - z parowców na motorowce?
  18. Kobiety na tronie Egiptu

    Dla zainteresowanych: www.pan-ol.lublin.pl - J. Fatyga "Królowe i ksieżniczki Egiptu i ich wpływ na zmianę statusu królowej w początkach Nowego Państwa", "Teka Komisji Historycznej - OL PAN", XIII, 2016.
  19. Restauracje i dania II RP

    Tylko ryba w majonezie nie jest (wedle podanych przez Ćwierczakiewiczową przepisów) majonezem z ryby. Przepis na majonez jest na s. 316 (wyd. 21, Warszawa 1911), książka dostępna jest w zasobach Kujawsko-Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej. Fakt, majonez ze śledzia wedle jej przepisu to rodzaj babki składającej się z oczyszczonych kawałków śledzia przekładanych warstwami gotowanych ziemniaków z pietruszką i kaparami. Całość pokrywa się majonezem i przybiera: "grzybkiem i korniszonami lub galaretę z nóżek (auszpikiem)".
  20. Dodajmy: "Obowiązujące Rozkazy i Okólniki Komendanta Głównego Policji Państwowej w układzie rzeczowym", oprac. H. Walczak, A. Barta, J. Płotnicki, A. Robaczewski, J. Szeryński, Z. Krzyżanowski "Policja - Tradycja i Współczesność", Materiały poseminaryjne, Warszawa 2017, oprac. K. Musielak, J. Grad P. Marszałek "Prawo Policji Państwowej w II Rzeczypospolitej 1915- 1945. Wybór źródeł" B. Sprengel "Policja państwowa a przestępczość w powiecie włocławskim w latach 1919-1939" G. Grześkowiak, J. Mikitin "Policja Autonomicznego Województwa Śląskiego" J. Ławniczak "Represje policyjne wobec ruchu robotniczego 1918-1939" "Policja Państwowa w Drugiej Rzeczypospolitej. Wybrane aspekty organizacji i funkcjonowania", red. A. Tyszkiewicz M. Chlipała "Odział konny Policji Państwowej Komendy Kraków-Miasto w latach 1919-1938", "Studia z Dziejów Wojskowości", T. IV, 2015 J. Dworzecki,"Kluby sportowe Policji Państwowej w okresie II Rzeczypospolitej", "Teka Komisji Historycznej" Oddział Lublin PAN, 2006, 1 tegoż, "Geneza i rozwój PKS Katowice w latach 1924–1939" B. Kayzer "Organizacja Żandarmerii Krajowej i Policji w Małopolsce Wschodniej w latach 1918- 1922", "Zeszyt Naukowy Muzeum Wojska”, 2000, nr 13
  21. Kolej w II RP

    Istnieje taka strona: starerozklady.nfshost.com, jest tam trochę dawnych rozkładów jazdy.
  22. Motoryzacja w II RP

    A jaka była średnia dla całej Rosji czy Austro-Węgier?
  23. Restauracje i dania II RP

    Tylko po co spolszczać? Tak przy okazji istniała wówczas restauracja przy hotelu o nazwie: "Brühl".
  24. Septymiusz Sewer dzieli imperium rzymskie

    Ja zakładam, że pomimo iż wątek jest umieszczony w dziale "historia alternatywna" to opiera się na pewnych faktach. Fakty są takie, iż Aleksander Sewer nie miał potomków i swego dziedzictwa w ogóle nie dzielił. Zmieniono tytuł zamieniając osobę Aleksandra Sewera na Septymiusza. secesjonista
  25. Związki frazeologiczne a historia

    A.A. Milne poznał swą przyszłą żonę w grudniu 1910 r. na jej przyjęciu urodzinowym (skończyła wówczas 21 lat) gdzie zabrał go Owen Seaman. Później spotkali się przy okazji zakupów przez autora "Puchatka" butów narciarskich, Milne odnotował wówczas: "Oświadczyłem się o jedenastej rano podczas śnieżycy" (był to styczeń 1913 r.). Milne piszący wówczas do "Puncha" poczynił taką uwagę: "Istnieją zwykłe zaręczyny i zaręczyny szwajcarskie (...) Powszechnie wiadomo, że zaręczyny szwajcarskie się nie liczą". Czy te: "zaręczyny szwajcarskiej" to jakiś rodzaj hapaks legomenon czy autorski wymysł? A może wówczas był to ogólnie znany frazeologizm?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.