-
Zawartość
26,675 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez secesjonista
-
Od kiedy datować można owe kule rozcięte na cztery części?
-
Wreszcie... bo już myślałem, że jestem zdziwaczałym tetrykiem i kuriozum pokoleniowym.
-
Czy Polska była słabo znana za granicą?
secesjonista odpowiedział Tomasz N → temat → Polska Andegawenów i Jagiellonów (1386 r. - 1572 r.)
"Traktat o dwóch Sarmacjach" Macieja z Miechowa wedle Waldemara Voisé został określony jako "niebywały", a samo dzieło "stało się bestsellerem wśród elity intelektualnej ówczesnej Europy" /W. Voisé "Pierwsza książka polskiego autora przełożona na włoski", "Nauka Polska" T. X, 1962, nr 3, s. 165/ Henryk Barycz liczbę kolejnych edycji tegoż dzieła oszacował na "co najmniej dwadzieścia", nie wspominając, że pierwasza miała miejsce w Augsburgu. /"Maciej z Maciejowa 1457-1523, historyk, geograf, lekarz, organizator nauki" red. H. Barycz, "Monografie z Dziejów Nauki i Techniki" t. XV, Warszawa 1960, s.5/ -
Gwara - zapomniane znaczenia, szczególne perełki językowe
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Nauki pomocnicze historii
Ja; jedynie intuicyjnie; wskazałbym na cząstkę znaczeniową "jaro" ale to zupełnie wolne skojarzenie. -
Gdybyś mieszkał na wsi - również nie wpadłbyś na odpowiedź (inna dziś wieś i inne chwasty). Kwestia zajęła kilka szpalt (w kilku numerach) dość mało-poczytnego pisma zajmującego się językoznawstwem. Warto dodać, że wciąż nie wszystkie wydania "Pana Tadeusza" podają prawidłowe objaśnienia co do tych terminów. A "powiadać" i "objaśniać" tu nie będę, jako że chcę zdobyć się na osobny temat o zapomnianym słownictwie naszych znanych wieszczów, jako i o ich zapożyczeniach w innych językach. Na marginesie to chyba Żeromski szczycił się, że nigdy nie wymyślił żadnego słowa? A czy tak było... kto lektury czytał - ten wie.
-
Pomocną literaturą można znaleźć przeglądając przypisy: "Polska na tle Europy XVI-XVII wieku" Materiały pokonferencyjne red. J. Brodacki z. 1. Warszawa 2006 "Wolność i prawo w staropolskiej koncepcji państwa" Anny Sucheni-Grabowskiej "Geneza Trybunału Koronnego. Studium z dziejów sądownictwa polskiego XVI wieku" z krytyczną red. tejże autorki.
-
A w jakich latach, bo to się trochę zmieniało co do znaczenia i formy?
-
Najpiękniejsze znaczki pocztowe Poczty Polskiej
secesjonista odpowiedział LaraDelBelomondo → temat → Kolekcjonowanie i modelarstwo
Cóż... marki wydane w Czechosłowacji raczej nie podpadają pod: "Najpiękniejsze znaczki pocztowe Poczty Polskiej"? -
Z małymi wyjątkami (które sygnalizowałem) już na pewno w X wieku - w naszym kręgu kulturowym (Czechy i Ruś). To co nazywano szachami w starożytnym Rzymie było całkiem inną grą acz o podobnej nazwie.
-
Ja mam dylemat... w ówczesnej świadomości napad na kogoś czy jego siedzibę był formą pojedynku. Nie tak jak sobie wyobrażamy, w postaci wysyłania sekundantów czy oświadczeń: "stawaj waść". Gdzie przebiegała granica pomiędzy napaścią (: zajazdem) a tak rozumianym pojedynkiem? Przytoczony Naimski powiada: "Właściwych pojedynków z wyzwaniem, sekundantami, umową i przepisaną ceremonią, jakiej honor obrażonego wymagał, bywało u nas bardzo niewiele. Pospolicie nie szło o honor, a o pobicie się, czci szlacheckiej nie uwłaczało. Bójki wynikały z junakieryi, z napaści, ze zwad., lub przemówienia się bez żadnego znaczenia". Kiedy zatem rozróżniano pomiędzy "raptus" i gwałtem a pojedynkiem?
-
Aby były dobre dla nas: Mężczyzn i dla nich: Kobiet. Byśmy nie podpadli pod jakiś paragraf antydyskryminacyjny...
-
Och Tofiku... by rzecz objaśnić już do końca. Faktycznie nadto obcesowo swą myśl wyraziłem i wyszedł z tego przytyk osobisty a nie taki był zamiar. A wyszło... jak wyszło. Osoba, w dość jeszcze młodym wieku, a wyrażająca przekonanie, że wie co jest jej potrzebne z zakresu wiedzy ogólnej stąpa po całkiem nieznanym lądzie, jako że trudno wyrokować co przyniesie przyszłość. Stąd takie programowe samoograniczenie już na etapie szkolnym, zdaje się być przesadną pewnością. Nie piszę z pozycji mentora, a jedynie z pozycji wieku i zebranych doświadczeń. A moje osobiste doświadczenie podpowiada mi i co dzień przekonuje, że częściej mam do czynienia z fizyką i matematyką niźli z socjologią czy semantyką, czego bym się kiedyś nie spodziewał. Wychodzę z dość prostego założenia - warto zawsze korzystać z wiedzy, którą nam podają, niezależnie od formy i miejsca. Albowiem jest to nasza czysta superata. Skoro już ten język polski istnieje w takim a nie innym kształcie w szkole: czemuż tego nie wyzyskać? Jeśli ktoś ma pasję, dajmy na to: okres rządów Zygmunta Wazy, to ja rozumiem przez to, że realizują ją nie poprzez okrojenie poznawania innych obszarów wiedzy, a przez to, że zdwaja wysiłki i poświęcony czas, kosztem przyjemności czy rzeczy miałkich. Takie jest moje rozumienie pasji. Jestem przeciwny nadmiernemu redukcjonizmowi zakresu przedmiotów szkolnych, choć lancaster dowodzi, że przecież nie trzeba się przejmować się matematyką bo wszędzie mamy Excela. Można do tego dodać kalkulatory z logarytmami i macierzami. Tyle że - by tworzyć zaawansowane formuły w tymże programie, co do estymacji czy obliczeń statystycznych - bez znajomości matematyki i jej reguł można się pogubić. A przecież z takimi zagadnieniami zdarza się (i to dość często) borykać przedstawicielom nauk humanistycznych: socjologom i historykom. I z życia codziennego... Ja sam byłem świadkiem jak recepcjonistka nie potrafiła na szybko wyliczyć kosztów ciepła technologicznego (czyli dość prosty algorytm gdzie trzeba uwzględnić powierzchnię, stan liczników, moc pobraną i bierną, koszty przesyłowe itp. plus aktualny kurs euro w NBP) dla danego klienta, bo ona: "ma to zapisane w Excelu i teraz nie potrafi.". Nie powiem by moja szefowa była z tego zadowolona... Kiedy pisałem, żeś Tofiku - nudnym interlokutorem zdajesz się być, nie chodziło o twoją osobę. Bo nie o przytyki chodzi. Chodziło o pewną zasadę generalną, gdzie ludzie zasklepiając się w swej niszy zawodowej (: pasji, zainteresowaniu) nie potrafią funkcjonować w życiu intelektualnym w innych obszarach, a chodzi o pewną lekkość intelektualną. Z racji mej pracy spotykam zasadniczo dwie kategorie osób: a) osoby słabo wykształcone, których ogląd świata jest dość prosty a ich wiedza sprowadza się głównie do kwestii technicznych: jak postawić ściankę działową, dlaczego czasem grawitacja w Pluvi Geberit nie działa, jak otworzyć cudzego Opla a czego użyć do Japończyka, jak walnąć z "dyńki" i nie trafić na cudze zęby... b) pracowników naukowych, którzy wdają się w dyskusje ale gdy temat zbiega do obszarów niezwiązanych z ich specjalnością milkną, choć jest to wiedza (jak mi się zdaje) dość powszechna. By dać przykład: szef Biuletynu IPN (czy jeszcze będzie wydawany?) zszedł kiedyś do mnie by zidentyfikować zdjęcie Piłsudskiego, zaiste dziwne: bo były to wiechcie roztrzepane na końcach, co nijak nie przypominało późniejszych obwisłych... Pośród nich niewiele jest osób, którzy potrafią zagadać i rozmawiać na inne tematy niż ich wąska specjalizacja. Tu utkwił mi w pamięci Urynowicz, który nader zdziwiony był (ale i zaciekawiony) kiedy zwróciłem się doń o rozstrzygnięcie problemu językowego z zakresu wymowy pewnego fragmentu w jidisz. Widać dozorcy nie powinni zajmować się takimi tematami albo wzbudza to zdziwienie. Reasumując - każdy z nas wybiera: co z całokształtu literatury jest mu cenne i bliskie. Ja bym jednak przestrzegał przed szybkim odrzuceniem (: nieczytaniem) tego ukształtowanego kanonu (inną sprawą jest jego zakres i kształt). By dać upust wrodzonej złośliwości: wie ktoś czym jest dzięcielina i świerzop u Mickiewicza? Wreszcie... chyba wszyscy to recytowaliśmy.
-
Związek beocki - struktura i organizacja
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Starożytna Grecja
Wedle zapisków z papirusu Oxyrh. wybór beotarchów na przełomie 396 i 395 r. przebiegał według następujących reguł: - wszyscy Tebańczycy wybierali ich czterech według klucza: a) dwóch w imieniu swego miasta b) dwóch w imieniu Platejów, Skolosu, Erytrów, Skafów i innym miasteczek podległych wcześniej Platejom - jeden z miasta Hyzyaj - jednego Tanagryjczycy - jeden z miasta Orchomenos - dwóch Tespijczycy wraz z Eutrezą i Tisbami - jednego wespół: Lebadyjczycy, Koronejczycy i Haliartyjczycy (wedle tur każde z miast kolejno) - wedle tego systemu, jednego miasta: Kopaj, Cheroneja i Akrajfnion. Zatem mamy ich jedenastu. /"The Oxyrhynchus Papyri" Vol. V 1908, s. 110-242/ Wiemy też, że praw wyboru rad pozbawieni byli rzemieślnicy i kupcy, ale czy przez cały czas trwania związku? Ile wynosił cenzus majątkowy uprawniający do dokonania wyboru rad? -
Dołączając się do życzeń... znajomości arkanów kuchni jakie miała Lucyna Ćwierczakiewiczowa, organizacji domu jak u Anthei Turner...
-
Gwara - zapomniane znaczenia, szczególne perełki językowe
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Nauki pomocnicze historii
Cokolwiek błędne jest to objaśnienie, ja językoznawcą nie jestem, ale mym zdaniem poplątano tu pochodzenie miana desygnatu z jego znaczeniem. Pragmatyka języka nie wskazuje byśmy mieli w przydomowym ogródku osobne miejsce na warzywa i jarzyny. Kiedy wyrywamy marchewkę z polecenia osoby gotującej obiad to wyrywamy; wedle powyższej wykładni; warzywo czy jarzynę? Faktycznie słowo "warzywo" swój kształt przybrało od "wrzeć-war-warza-warzyć-warzywo" (warzywo - "to co się godzi abo zwykło warzyć" u S. Lindego; warza - "warzywo gotowane, warzonego lub gotowanego co"). Z tegoż jednak faktu nie należy wprowadzać rozróżnienia na te co się gotuje (warzywo) i te niepoddawane obróbce cieplnej (jarzyna). Taka jest moja prywatna opinia. Dla pewności zerknąłem do Karłowicza by zobaczyć jak to się rozwijało w dawniejszej polszczyźnie: jarzyna - roślina ogrodowa kuchenna, ogrodowizna, potażerja, warzywo, zielenina, włoszczyzna tamże: "potrawa zawierająca tylko stałe części zupy" Zatem jak widać jarzynę, jak najbardziej kiedyś gotowano. / "Słownik języka polskiego" T. II H-M, red. J. Karłowicz, A. Kryński,W. Niedźwiedzki, Warszawa 1902, s. 138/ Jeśli zaś chodzi o czasy dzisiejsze... By rozwiać wątpliwości co do współczesnego użycia obu słów: "Jaka jest różnica miedzy słowem warzywa i jarzyny? Warzywo to ‘roślina zielna, której jadalna część korzeniowa, liściowa, kwiatostanowa, cebulowa, nasienna lub owocowa spożywana jest na surowo, po ugotowaniu, w przetworach lub jako przyprawa’. Jarzyna to ‘część jadalna rośliny warzywnej; roślina warzywna, warzywo’. Z przytoczonych za Słownikiem języka polskiego PWN pod red. M. Szymczaka definicji wynika, że warzywo w polszczyźnie to cała roślina, jarzyną natomiast nazywa się jedynie jej część, którą możemy zjeść". /Katarzyna Wyrwas - Poradnia Językowa PWN/ Warzyć czy uwarzyć można znacznie więcej, w przywołanym słowniku można odczytać: "potrawą nielada jest bigos boś z jarzyn dobrych się sztucznie składa" Nikt nie będzie przecież oponował, że bigos można warzyć (gotować). Takoż i mamy przy terminie "warzyć", stosowne objaśnienia: "warzyć kaszę w wodzie" "W kuchni zawsze w pogotowiu mają być pasztety i mięsa warzone" /"Słownik języka polskiego" T. VII, red. W. Niedźwiedzki, Warszawa 1919, s. 470/ Widać głębokie zmiany społeczne i to, że kobiety coraz rzadziej dysponują dość pospolitą zdałoby się wiedzą kulinarną. Otóż by przyrządzić ciasto parzone (choćby na eklerki, ptysie czy pierniczki) należy zaparzyć mąkę, przy pieczeniu chleba również posiłkujemy się zaparzaniem (ew. zaparzeniem) mąki. Zatem nie jest to jedynie dawna polszczyzna a słowo nie jest używane jedynie względem napojów... Że nie wspomnę już o solance, którą trudno nazwać napojem, a jednak wciąż ją się warzy w stosownie nazwanych miejscach - czyli warzelniach soli. -
Gwara - zapomniane znaczenia, szczególne perełki językowe
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Nauki pomocnicze historii
Zapewne nikt już nie nazwie ciastek drożdżowych z rodzynkami i cynamonem tak jak Iwaszkiewicz: "Smarowałam te papatacze jako smarkata" /J. Iwaszkiewicz "Sława i chwała" T. I, Warszawa 1963, s. 479/ -
Gwara - zapomniane znaczenia, szczególne perełki językowe
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Nauki pomocnicze historii
W tonacji militarnej, wyjątki z gwary żołnierskiej doby dwudziestolecia międzywojennego: piłat - saper z piłą cycadela - cytadela kopanie kartofli - rozminowywanie imitacja łona Abrahama - izba chorych saper - mocno sapiący żołnierz czołg - pijany w rynsztoku śliweczka - nabój do pistoletu armata - kuchnia polowa (ach ta żołnierska grochówka ) gniazdo oporu - łóżko i kilka powiedzonek: nie od razu cekaem wzór 31 zbudowano jak sobie pościelesz - to będzie alarm pamiętaj abyś wrzeszczał jak wariat i rzucał się jak opętany, a będziesz awansował ciało żołnierza zalewa krew. Przyrządami krążenia są: spłonka sercowa i kociołki krwionośne (z parodii wykładu anatomii) /te i więcej przykładów: S. Kania "Polska gwara żołnierska 1914-1939" Zielona Góra 1978/ A tu coś dla Smardza, z lekko wileńskim zaśpiewem o gospodarsko-kulinarnych czynnościach... Jak pars'uka kłuji s'e: To jak pars'uka zakłujo, to mam taka roszczynka, robia taka czernina, my nazywalu jusznik, s krwio to zamieszam, zapaża, ugotuji kawal mięsa, bosz chto biji, mus'i wereszczaka źjes'c', u nasnazywali objat taki po zabic'u pars'uka, chto pomaga, pszychodz'i i muwi: nu pszyszłem na wereszczaka do c'ebie. Jak to robi s'e? nu to zgotujisz mięsy tej, nasmażysz, juszniku tego na tszy dni zgotujejisz, bo to z'ima, kref ten nie psuji s'e, a bliny krywawa, jakie smaczne żesz byli, sody dasz, w tłuszczu wysmażysz. Jak kiedykolek bendz'emi bic' pars'uka, zaprosza. Wendliny robiłam osobis'c'e, boczki, polendwicy, kumpiaki, korkowiny, soliłam, marynowałam w plewy, zawijałam albo w papiery, osoli s'e, oszpagatuji i potem do wendlarni. Pszut solili jakich tszy tygodni, pieńc'. Jak jusz ten sol obmyjo, wywendzo, ftedy kładno w worki, żep nie s'adali robaki bo tosz kiedys'c'i robaki strasznie napadali, u nas nie, ale u sąs'aduf to wynoszo kumpiaki pot płot i spendzajo tobaki miotło. Tak mięsa wywendzona, kiełbasy, boczki to jusz na cały rok tszymasz. / zapiski dialektu z Niemenczyna uczynione w latach 1975-1977/ -
Dzięki za objaśnienie i dookreślenia, Leszek Kania w swym artykule zapisał to tak: "towarzysza pancernego roty husarskiej hetmana polnego litewskiego Wincentego Gosiewskiego". /L. Kania "O pojedynkach, kodeksie Boziewicza i ludziach honoru", "Studia Lubuskie" Sulechów 2006, s.48/ Ze znaczniejszych potyczek zapomnieliśmy odnotować pojedynek Samuela Zborowskiego (1573 r.) z Janem Tęczyńskim kasztelanem wojnickim, co zaowocowało w sumie wygnaniem (acz nie za sam pojedynek, a za burdę u boku króla). Roku 1671 niejaki Połucki wraz z synem i dwoma sługami: "wyzwali do boju część chorągwi czyli roty pod Opatowem za rabunek i szkody im wyrządzone, i w nierównej tej walce pobili żołnierzy". /J. Naimski "O pojedynkach" Warszawa 1881, s. 17 Tenże autor odnotowuje (s. 16) opinię obcokrajowców: "Cudzoziemcy którzy później służyli w wojsku rzeczypospolitej, ubolewają bardzo, że Polacy nie mają tak delikatnych wyrażeń o uchybieniu w grzeczności, że się wprzód na ręce potykają, albo od razu w dziki prawie sposób rwą się do szabel".
-
Trup w skrzyni - o pochówku osób niegodnych
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
To oczywiste - z tym zainteresowaniem, dla kolorytu ówczesnego dodajmy, że nader często straszono tym truchłem okolicznych Żydów. Tylko, że w przypadku Sicińskiego szło jednak chyba o coś więcej, warto zważyć jak wedle opowiadań było jego truchło traktowane, Mickiewicz w przypisie do swego "Popasu w Upicie" podaje jako rzecz zasłyszaną: "Kilka lat temu pokazywano w Upicie dawnego, ale dobrze zachowanego trupa, który po imieniem Sicińskiego włóczony od dziadów kościelnych jako osobliwość, był igraszką miasta". Nadto dodajmy, że wieść gminna przydawała mu cech demonicznych; nie wspominając, że heretycki to był kalwin ( ); jako to, że "urodził się zębaty", "kąsał cycki matki"... J. Witort "Legenda o Sicińskim, pośle upickim", "Wisła" 1887, z. 3/ Czy balsamowanie zwłok było popularnym ówcześnie obyczajem? -
I kolejne uwagi co do praw wedle pojedynków... "Artykuły wojsku cudzoziemskiemu opisane" Władysława IV odznaczały się szczególną surowością i rozszerzeniem kręgu odpowiedzialnych. Karą degradacji zagrożeni byli dowódcy, którzy nie powstrzymali pojedynków swych podkomendnych. Podobnież wprowadzono karalność sekundantów "na równi z właściwymi sprawcami". Towarzysz pancerny Jan Władysław Poczobut Odlanicki, który był zawołanym rębajłą, wedle swego świadectwa stoczył kilkadziesiąt pojedynków. Jak sam podaje, pojedynki w obronie honoru własnego towarzystwa przeradzały się w całkiem duże starcia, w marcu 1665 r. jego chorągiew starła się chorągwią hetmana polnego Michała Paca: "... gdyśmy się jęli macać, tak Pan najwyższy zrządził, żeśmy ich ośmdziesiąt zniósłszy, samego porucznika rannego razy kilka wzięli i chorągiew z bębnami, że ich z kilkunastu na wozach wywieźli, gdyśmy im parol dawszy i od nich wzajem przyjąwszy, chorągiew z bębnami wrócili i samego porucznika puścili". /M. Nagielski "Rębajło z powiatu wiłkomirskiego", "Mówią Wieki" 2003, nr 8/
-
Całkiem stosowny do tego wątku tytuł wpadł mi w oko przy okazji szukania materiałów o pojedynkach w RON-ie: A. Tarczyński "Kodeks i pistolet. O niektórych przejawach honoru w międzywojennej Polsce".
-
Garść ciekawostek szachowych... co prawda nie zawsze związanych z czasami epoki, ale na tyle blisko, że można chyba sobie na to pozwolić. Wiadomym jest; przynajmniej tak mniemam; że nasz Jan z Czarnolasu popełnił utwór o szachach, gdzie pomieścił szereg ciekawych określeń na figury. Dodajmy, że w ocenie arcymistrza Jurija Awerbacha nasz poeta cokolwiek zapożyczył się u Arabów, przedstawiając w swym utworze znane z przełomu XVI XVI wieku zadanie tzw. "mat Dilaram", będący trzychodówką o jednym rozwiązaniu. Nota bene partia z tego utworu została odtworzona przez A. Wagnera (pod pseudonimem Wandy Reger Nelskiej) w 77 ruchach, w ramach konkursu zorganizowanego przez krakowskiego "Szachistę Polskiego' (1912, nr 1), zaś końcówkę zanalizował Maurycy Dzieduszycki w połowie XIX wieku. /szerzej: W. Litmanowicz "Dykteryki i ciekawostki szachowe"; J. Giżycki "Z szachami przez wieki i kraje"/ Wracając do średniowiecznych szachów: królowa poruszała się inaczej niż obecnie, mogła zatem przesuwać się wyłącznie o jedno pole i tylko po przekątnej. Goniec zaś poruszał się i bił po przekątnej i na odległość trzech pól. Pierwsze szersze zapiski o szachach na naszych ziemiach, a ściślej nazwa "gra w szach"' pojawia się stosunkowo późno bo w 1446 r. (dodajmy, że np. źródła podają o szachach na ziemi czeskiej już w XI wieku, kiedy ta gra nieznana była jeszcze we Francji), jako: "szachow" (ludo scacorum), dopieroż wiek XVI przynosi więcej zapisków. Szereg zapisków zebrał w swym "Słowniku staropolskim" prof. Urbańczyk: - ludus lutruncularius, eyn schchspil ader schach zabel - szachy, karty z kimkolwiek graj - widział w Portugalijej małpę ktora barzo dobrze szachy grała - dworzanie żywą w lenistwie i niczemności, za którą idą szachy, kostki, truneczne biesiady, gamracyje i insze dworne zarazy - jak osie król niczym nie bawi, jedno in otio albo szachy albo gałki grają - lutrunculorum ludus, vulgo scachia (barbarice) ludus ... ... W tamtych czasach szachownicę zwano u nas: alea, scacina - szachownica tudzież warcabnica, na wschodzie obok "šachmatnicy" obowiązywała również nazwa "tavleja" (czyli tablica, zapożyczone z greckiego; tabula). Wedle "Tractatus de ludo scacorum" z 1408 r. pola nazywano "spatia": "scacherium in sexaginta quatuor spatia quadrata dividitur". Każda z figur nazywana była szachem (na wschodzie šachmaty) tudzież często kamieniem, niestety nie wiemy jak nazywano poszczególne figury poza ogólnymi rozróżnieniami na jezdnych i pieszkich czy pany i żołnierze. Hetman - pośród określeń na hetmana odnotowano u nas: dama, ferzin, biała, żona, krolowa, baba, La Regina, królowa, La Roine... Wedle Kleczkowskiego nastąpiło we Francji zmienienie perskiego "ferz" na vierge, za czym poszło reine, dame itp. Król powszechnie królem (korolem) zwany był, przez pewien czas na wschodzie utrzymywała się nazwa równoległa: car* (podobnież dla królowej: caryca). Laufer - zwany był: księdzem, popem, mnichem alias turricula lusoria, kapłanem, biskupem, Delfinem,, strzelcem, "we Włoszech je zowią Alfiery, jakoby chorąże" (u Kochanowskiego mamy: fenrycha czyli właśnie chorążego, z niemieckiego: Fahnrich); w późniejszych już czasach zwany był też słoniem (co może zmylić jako że podobnie nazywano wieżę), szaszkiem czyli błaznem. Skoczek - bodajże do tej pory nie znaleziono wcześniejszej nazwy w naszym języku niż te dopieroż u Kochanowskiego, odnotujmy zatem, te późniejsze formy: jezdny, koń, konny żołnierz, rycerz. Wieża - u nas Rochem zwana była, zaś znacznie późniejsza znana nam obecnie nazwa to kalka z języka francuskiego "tour". Calikiem odmienni był na wschodzie, gdzie początkowo (do XII wieku) wieża miała kształt łódki stąd nazywano tam tę figurę: łodka, ładija, lodja. Pionki - przed rokiem 1500 nie odnotowuje się w języku polskim nazwy tej figury. W późniejszych czasach używano: pieszek, piechota, drab, panny służebne, nędza, piesek, pedes, chłopek. Pionek pojawia się dopiero bodajże w 1831 r. ("Pan Walery" Kraszewskiego). I zastanowić się warto czemu u naszego poety roszada zwana jest "skoczeniem do kuchni"? * - tu zadziwiająca historia ze znacznie późniejszych lat, ale warta przytoczenia. W trakcie partii szachowej odbytej 1685 r. zapalczywy zawodnik: "otpustił w adries carja nieskol'ko kriepkich slow" za co przez wojewodę jenisejskiego wtrącony został do aresztu, nieszczęsnego szachistę uratował dopiero osobisty ukaz cara.
-
Polacy w państwie tureckim
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
W zasadzie trzeba chyba ograniczyć się do ram czasowych działu by nie bałaganić nadto naszym Zielonym Strażnikom, czyli lata 1572 r. - 1795 r., z pewną tolerancją. -
Gwara - zapomniane znaczenia, szczególne perełki językowe
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Nauki pomocnicze historii
Zamieszanie z manną można powiększyć. Dawniej znane były różniaste "manny": - manna anielska (kalomel) - manną zwano stwardniały sycylijski sok z jesionu, używany jako środek leczniczy (fraxinus ornus) - manną zwano przetacznik bluszczykowaty (veronica hederifolia) - manną tudzież miodem zwano sok zbierany z kłosów jeszcze niedojrzałych. Koniecznie przed wschodem słońca, w czerwcu i po rosie. Żółtawy płyn używany był jako środek na bóle wszelakie i zarazem miał mieć charakter orzeźwiający (1923 r. wieś Trzciany w powiecie mieleckim), również u Marcina z Urzędowa (1595 r.) ją znajdujemy, gdzie zwana jest brzemieniem. - mamma czyli trawa manniana (glyceria fluitans) - manna wodna tudzież mielec (glyceria aquatica lub g. fluitans) - manna trawna albo samorodna, proso krwiste (panicum sanguinale) - manną tudzież mamną w podhalańskich Kościeliskach czy powiecie myślenickim zwano wydzielinę na szpilkach jodły (samopad, spadek) -
Mniej znanym aspektem tegoż wytworu kulturowego są poszukiwania korzeni również pośród antycznych postaci. Trop przetarł już w 1586 r. Jan Wężyk Widawski w swym przekładzie Philomeli gdzie pomieścił niejasne wersy: Owidiusz w ten nasz kray, kiedy był zaiechał, Polskiego się języka uczyć nie zaniechał. Bo Polacy nie Gęsi; lecz swoy język maią, Ktorym wiele dobrego pisma na świat daią. Zayirzał tego Rzymianom, aby iedno mieli Iego pisma uczone, a tym nie shardzieli. Stał się z niego tu Polak: a choć umarł dawno, Jakby sie dziś urodził, o nim wszędy sławno". Wątpliwości nie miał autor panegiryku ku czci Waleriana Otwinowskiego, w pomieszczonym w jego tłumaczeniu Metamorfoz z 1638 r., gdzie wygnanie Owidiusza łączy się już wprost z jego polskością: "Sarmaticis hyemes septem dum vixit in oris, Sarmatice didicit Naso poeta loqui. Linqua rudis fuerat quia tunc et barbara nostris, Sarmaticum nullum Naso reliquit opus. post obitum redivivus adest". /"In Transformationes Ovidianas, A Generoso Domino Valeriano Otphinowski, Pocillatore Terrae Sandomiriensis, Polonce Translatas"; pod numerem 11.918 w Egz. Ossolińskich/ By wreszcie w 1756 r. przynieść jezuicką publikację gdzie Ars postanawia poetę sulmoneńskiego umieścić na lechickim Parnasie. "Causa in Tribunali Apollinis agitata; Problemma: Ovidius quinam sit Vates, polonus an Romanus. Discussa et decisa in Parnasso Posnaniensi". W sześciu scenkach dramatu Polonia wiedzie spór z Latium o przynależność poety. Polonia swe prawo wywodzi z trzech przesłanek, jako że poeta: - przebywał w Tomi przynależnym do Lechia Regna - przyjęciu narodowości polskiej "Induerat Lechicum genis" - stopniu opanowaniu języka w takim stopniu, że mógł w nim "fundere metra". "Surgite de tumulo Vates! mors ipsa fatiget Non nihil addictos in mea vota Deos. Naso Gentis honos, Latio procul exul ab Orbe, Ausus Sarmaticis delituisse plagis. Nec satis est, Lachicis profugum caput addere Regnis, Caesareasque procul temnere posse minas; Ipse sed Ausonios moresque animumque perosus, Induerat Lechicum, mente capace, genus, Linquamque et nostrae liberrima vincula suadae; Asus et ad Lechicum, fundere metra, modum, Huc age Phoebe rotas! Lechicumque novumque Poetam Ovidium, Nostris Musa precare Lechis". I nie jest istotnym słabość powyższego dowodzenia, ciekawszym jest sama próba dochodzenia do takiż wniosków. Sąd Apolla, który na sędziów do pomocy przywołał sobie: Twardowskiego, Kochanowskiego, Statiusa, Juvenalisa, Lukana i Merkurego Virgiliusa; choć głosy większej części sędziów przyjęły argumentację Latium; wsparł racje Polonii: "Parcite iam votis; capit aequam Sarmata Laurum, Lechica quandoquidem metra Naso notaverat, atque Se Lechum scripta testatur voce; proinde Lechiadum numero Nasonem adiudico vatem". Czy znane są inne próby podejmowane przez naszych cnych Sarmatów , w których czynią podobne zabiegi w postaci poszukiwania polskich korzeni u antycznych postaci?