-
Zawartość
26,675 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez secesjonista
-
Ja - o szerszej tendencji, pan o - jednostkowych przykładach, w ten sposób można w nieskończoność. Pozostają jednak fakty - polskich specjalistów jakoś tak nie poszukiwano i nadmiernie pozytywnej opinii nie miano. A, że temat nie jest o przewagach; mniej lub bardziej hipotetycznych; różnych formacji stworzonych przez różne nacje zakończmy wątek. Czego i według jakich traktatów miano by uczyć, ot - jest pytanie?
-
Trzy nazwiska, to jak dla mnie zbyt mało by mówić, że było ich "sporo". Jak najbardziej ustępowaliśmy piechocie hiszpańskiej, jak mniemam także tej ze ZPN jako i i japońskiej zarówno szkoły Inatomi, a z pewnością tej reformowanej przez Oda Nobunaga (bitwa pod Nagashino). /G. Parker "The military Revolution. Military innovation and thy rise of the West, 1500-1800"; N. Perrin "Giving Up the Gun. Japan's Reversion to the Sword 1453-1879"/ Nie wydaję mi się by nasi "specjaliści" byli szczególnie poszukiwani w ówczesnej Europie. Kiedy w 1610 r. Brandenburgia zakontraktowała "zwei holländischen Drillmeistern aus dem Heere des Moritz von Oranien", instruktorzy trafili do oddziałów w Brunszwiku, Baden, Hesji-Kassel, Palatynacie, Wirtembergii i Saksonii. Kiedy, około sześciu lat później hr. Jan z Nassau organizuje swą Schola Militaris jej adepci, ludzie przez nich wyszkoleni czy szerzej ci z doświadczeniem w armii Maurycego Orańskiego byli całkiem poszukiwanym towarem. Wystarczy spojrzeć na politykę zatrudnienia Virginia Company czy na poczynania w różnych koloniach w Ameryce: pomiędzy 1610 a 1621 r. każdy gubernator Wirginii miał doświadczenia z armii Maurycego. Do podobnych ludzi sięgnął Miles Standissh w Plymouth, John Winthrop powierzył cztery kompanie - siły Massachussets Bay weteranom armii holenderskiej, podobnież Thomas Dudley na karaibskiej Providance Island. Nie działo się to chyba bez głębszej przyczyny? Słusznie zatem konkluduje Stephen Saunders Webb, że na całej trasie marszu angielskiego imperium dookoła Atlantyku angielscy osadnicy posłusznie wykonywali rozkazy weteranów wojen w Niderlandach. /S.S. Webb "The Governors-General: the English Army and the Definition of the Empire, 1569--1681"; D.B Rutman "A militant New World, 1607-1640. America's First Generation. Its Martial Spirit, its Tradition of Arms, its Militia Organisation, Its War"/ Nie umniejszając talentów i wiedzy wielu Polakom, w zakresie piechoty i puszkarstwa, mówimy jednak chyba o zjawisku mającym charakter jednostkowy?
-
To popatrz maxgallu jak traktowani byli - w sferze powszechnej świadomości społecznej owi cudzoziemcy i na ile szlachta garnęła się pod ich komendę. A uwaga pierwsza była do przykładu Bogusława.
-
Wychowanie i praktykowanie w domu pod okiem preceptorów nijak się ma do reguł jakimi prowadzić się musi szkoła. Proponuję pojąc różnicę pomiędzy wynajęciem prywatnego trenera dla swego syna, a prowadzeniem wuefu na korytarzu szkolnym. Ćwiczenia pod autorytetem dowódcy a nauka pod okiem wykładowcy to nie zawsze to samo. Jakoś na porządku dziennym nie było docenianie zagranicznych specjalistów w zakresie wojskowości, jak i praktyków - zatem jak prowadzić zajęcia i kto ma je czynić?
-
Polityczna gra Jakuba Sobieskiego
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Sasi na tronie polskim
W tle kampanii szwedzkiej, poczynań prymasa, konfederacji wielkopolskiej pod laską Piotra Bronisza, z czasem uaktywnia się i Jakub. Poczynają kurierzy; a zwłaszcza niezwykle aktywny w tych poczynaniach pułkownik francuski Saurbrey; coraz częściej przemierzać szlaki z Oławy (czy Wrocławia) do kolejnych miejsc postojów szwedzkiego Karola, jako i do posła francuskiego ks. Bonaca. Tenże donosił królowi Ludwikowi w swym liście z 22 sierpnia 1704 r. (pisanym w Oławie!), że: "Jakkolwiek król szwedzki liczy mało na księcia Jakóba, jak W.K. Mość sama widzisz, nie zrywa z nim jednakże stosunków. Książę ten robi wszystko, co może, aby tylko nie pozostać bezużytecznym, a sam napotkałem na drodze mojej jednego z jego sług, którego posyłał do obozu szwedzkiego". Wreszcie Karol wydaje pod koniec 1703 (23 grudnia) jeden ze swych dyplomów mówiący wprost, że: "... nie ma stosowniejszego środka, jak wybrać za naczelnika Najjaśniejszego W. Polskiego Jakóba Ludwika...". Czy Jakub mógł liczyć na poparcie swych aspiracji, a jeśli tak to jakich sił? -
Wolne przewodnictwo tak czy nie?
secesjonista odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Turystyka historyczna
Opisał jak pracujesz i jak zachowują się niektórzy zwiedzający, ja zaś zapytałem: jak w praktyce przejawia się Twa "nietolerancja" dla podczepiających się do grupy? ad lancaster: I powinieneś się cieszyć. Usłyszałeś jedynie: "to moja grupa...", mogłeś przecież stanąć przed dictum: "na 15 minut to jest moja sala bo ja jestem przewodnikiem". -
Wolne przewodnictwo tak czy nie?
secesjonista odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Turystyka historyczna
Napisałaś: "Goście indywidualni są bezczelni, oszczędzają na przewodniku, podłączają się do grup. Tego nie toleruję...". Tyle że jak to się odbywa w praktyce, bo ja sobie tego (technicznie) nie wyobrażam. -
Niby trudno oponować przeciw takiej potrzebie, jednakże kto miałby w niej wykładać? Zastanawiam się również jak podeszłaby do wymogów takiej szkoły nasza brać szlachecka. W swym liście (z 8 grudnia 1594 r.) do hr. Maurycego z Nassau, jego kuzyn (a i szwagier) Willem Lodewijk pisząc mu o swych eksperymentach z ćwiczeniem żołnierzy uzbrojonych w broń palną i zalecając mu podobne praktyki jednocześnie nadmieniał i radził, by: "ćwiczył ją jedynie wraz z przyjaciółmi, ponieważ dla ludzi może być ona powodem dla kpin". /list opublikowano m.in. w: W. Hahlweg "Die Heeresreform der Oranier und und die Antike. Studien zur Geschichte des Kriegswesens der Niederlande, Deutschlands, Frankreichs, Englands, Italiens, Spaniens und der Schweiz vom Jahre 1589 bis zum Dreissigjährigen Krieg"/ Potwierdza to sekretarz autora listu - Everhart van Reyd powiadając o szkoleniu nowych rozwiązań, że: "na początku było to niezwykle trudne, a że dla wielu wydawało się też i dziwne, uważali tę technikę za wartą jedynie wyśmiania". Czy nasza nadto honorowa i uwrażliwiona na wszelkie uchybienia na czci i powadze swej osoby szlachta podołałaby rygorom nauki i szkolenia?
-
Wolne przewodnictwo tak czy nie?
secesjonista odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Turystyka historyczna
Nie ma ograniczeń, należy jednak przybrać postawę: "osoby niezainteresowanej, niesłuchającej i niepodążającej za zorganizowaną grupą w sposób wyrachowany i świadomy", coś na zasadzie mechanizmu: "Podwładny w obliczu przełożonego winien mieć wygląd lichy i durnowaty...". -
Daniny od lasów w średniowieczu
secesjonista odpowiedział łasica → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Ciekawa pozycja w tym zakresie: A. Zajda "Nazwy staropolskich powinności feudalnych, danin i opłat (do roku 1600)", Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego CCCCLXXXXVII, Prace Językoznawcze, z. 60, Kraków 1979. Można poznać genezę, budowę, zmiany od strony językowej tych pojęć, m.in. prócz powszechnie znanych jak węźnica, narzaz, kuna, borowe itp., mamy też takie jak: krowa (od 1174 r.), czasza (calix), miech, pierścień, brona, płat, wojskie, gajne, wychód, psarskie, biercze, krwawe, pomocnie, śreżna, napisna, przylajny, trzecina, ponocki, ,t, powaba, flukorn (kalka z śrgniem.), ładarzne, draszowe, prowód... W sumie autor zajmuje się około 455 zgromadzonymi ze źródeł nazwami. -
Służba dyplomatyczna RON -u
secesjonista odpowiedział Pancerny → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Rzecz wcześniej była o wielkości orszaków poselskich, jak zawsze kwestią zasadniczą była formalna ranga poselstwa jak i waga spraw, które chciano ew. załatwić. Z "Relacyi legacyi tureckiej Jaśnie Wielmożnego Jana Glińskiego... do Machmeta Sołtana, Cesarza Konstantynopolskiego... wyprawionego, w roku Pańskim 1677..." znajdujemy taki opis wjazdu naszego poselstwa do Stambułu: "Na wjazd tedy puściłem przed sobą pięćdziesiąt wozów barwianych, między któremi dwadzieścia było poszósnych, piętnaście poczwórnych, trzy karety za niemi z duchowieństwem, na ostatku poselska próżna. Przed wozami szło kilkadziesiąt konnych pod dzidą z swoim rotmistrzem. Za wozami w małej distancyi, drugich kilkadziesiąt konnych w pancerzach, także pod dzidą. Za nimi kilkadziesiąt rumaków powodnych panięcych i towarzyskich dobrze ubranych prowadzono. Dopieroż różnej młodzi w koralowej barwie klkadziesiąt koni. Za nimi mlodzi poselskiej ośmnaście w lamach pomarańczowych. Za nimi znowu dwanaście koni poselskich; cztery po kozacku, ośm po husarsku, bogato od jaspirów, turkusów i rubinów ubranych pod bogatemi czołdarami prowadzono. Potym trębaczów dwóch w barwie. Za nimi usarze w swych rynsztunkach, żelazach i lampartach. Dopieroż różnych dworzan poselskich kilkadziesiąt koni mieszając się z dworami posłów cudzoziemskich, za którymi czterech trębaczów w świetnej jako i pierwsi barwie. Sekretarze zaś pp. posłów cudzoziemskich już bliżej mnie z Ichm. pp. kasztelanicami i synami memi jechali. Przedemną samym imć p. sekretarz. Przy koniu moim szło dwunastu pachołków nieubogo w srebro ubranych w koralowych delijach pod forgami srebnemi z berdyszami złocistymi Za mną pokojowych sześć, w lamach ceglastych, za owemi kapitan gwardyi z dobytą szpadą i dragonów w kilkadziesiąt koni z swemi officerami pod chorągwią rozwinioną, z doboszami, muzyką i podniesionymi muszkietami". / "Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego wojewody chełmińskiego do Turcyi w latach 1677-1678" ed. F. Pułaski, Warszawa 1907, 28-29/ I z tejże samej relacji mamy przyczynek do kwestii opłacania wydatków poselskich: "Po skończeniu 26 Aprilis sejmie, 9 Maii ruszyłem ciężary do Lwowa, sam zaś po odebranej z kancelaryi i z skarbu ekspedycyi, któregoż defekt W.K.M.P. Mój miłościwy z własnej szkatuły miłościwie założyć rozkazał, 14 ejusdem wyjechałem z Warszawy". /tamże s. 1/ -
Polacy w państwie tureckim
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Na pewno... Taka była oficjalna tytulatura stosowana we wzajemnych stosunkach dyplomatycznych, z jednej i drugiej strony. Stąd nasz poseł do Konstantynopola w rozdziale "Status seraja albo dworu cesarskiego" pisał: "Tam do tych baszów do sprawowania poselstwa tylko pan poseł z tłómaczem wchodzi (które de verbo ad verbum jako przed samym cesarzem, tak pierwej przed starszym wizir baszą, jako przed Rotem basza natenczas, potem zaś przed wszystkimi baszami przed witaniem cesarza powiedzieć powinien)". /"Podróże i poselstwa polskie do Turcyi..." zebr. J.I. Kraszewski, Kraków 1860, s. 14/ Z drugiej strony pisma strony tureckiej również podawały taką tytulaturę w tłumaczeniach oryginalnej korespondencji, w liście Sulejmana Wspaniałego, główny tłumacz Porty takie daje rozpoczęcie pisma: "Sultan Sulima(n) Szach. Z Bozi laski Moczni a nigdi niezwicziezoni. Czesarz Thvreczsky etc." zaś w zakończeniu: "Datum Constantinopoli die ultima yunii mensis anno Domini 958 ex comisione potentissimi principis Imperatoris Turkorum ibrahim beg interpres maximus czesaris turkorum" /A. Zajączkowski "List turecki Sulejmana do Zygmunta Augusta w ówczesnej transkrypcji i tłumaczeniu polskim z r. 1551", "Rocznik Orjentalistyczny" T. 12, 1936, s. 97, 114/ -
Wcześniejszy post pisałem z pracy, zatem należy go uzupełnić i odnotować, że informacje zaczerpnięte zostały z artykułu W. Chojnackiego "Jawna prasa polskojęzyczna na terenach włączonych do Rzeszy i w Niemczech w latach 1939-1945", "Dzieje Najnowsze" R. 17, 1985, z. 1.
-
Raczej będę kiepskim źródłem nie interesowałem się nigdy bliższą historią tego tytułu. Po włączeniu obszarów płn. Mazowsza (25 październik 1939 r.) jako Regierungsbezirk Zichenau poczęto z czasem przystępować do organizacji prasy. Zadanie to powierzono Allensteiner Zeitung z Olsztyna, będącego wydawnictwem NSDAP, gdzie naczelnym redaktorem był Winkler a administratorem Franz Wohlgefahrt. Jako pierwszy tytuł poczęto wydawać przeznaczony dla volksdeutschów z rejencji ciechanowskiej "Deutsche Ostwacht", wydawany w języku niemieckim (choć pisane antykwą). Początkowo wychodził on w Olsztynie (od 1 czerwca 1940 r.), a jako redaktor uwidoczniony był Marian Bodemar*. Oczywiście poczęto przymierzać się do wydawania odpowiedniej gazety w języku polskim, problemem jednak było znalezienie zecerów. Same maszyny drukarskie, jak i zapasy czcionek (po zlikwidowanym wydawnictwie "Gazeta Olsztyńska") przechowywano w obszernych magazynach drukarni Haricha. Drukarzy znaleziono wreszcie w Prusach Wschodnich (gdzie byli wywiezieni na roboty), byli to: Piotr Meledyna, Tadeusz Zaleski i Muzala, do pomocy oddano im byłe pracownice z drukarni "Gazety Olsztyńskiej": Pelagię Stramkowską i Agnieszkę Galińską oraz dwóch Warmiaków: Jędręjkę i Drozdowskiego. Zadaniem tych ostatnich było ekspediowanie pisma do oddziału w Ciechanowie. Z dniem 2 sierpnia 1940 ukazał się pierwszy numer tygodnika "Ilustrowany Nowy Czas" pod redakcją wspomnianego Bodemara (który w zasadzie był tłumaczem), z tym że początkowo jego nazwiska nie wymieniano, jako nazwisko redaktora naczelnego widniało F.R. Winkler i administrator F. Wohgefahrt. Szybko zaprzestano zamieszczać ilustracje z racji kosztów, do czego powrócono dopiero chyba od kwietnia 1943 roku(?). W listopadzie (od 17-ego numeru) zmieniono tytuł na "Nowy Czas", co wprowadzać czasem mogło zamieszanie jako, że pod takim samym tytułem wychodziła w tym czasie gadzinówka w Jędrzejowie. Od numeru 18 (30 kwietnia 1943 r.) w piśmie pojawiło się nazwisko redaktora naczelnego - Bodemara bądź zastępcy - Winklera (ten z czasem trafił na front wschodni), z początkiem 1944 nie wymieniano już żadnych nazwisk. 12 listopada 1943 r. (od nr. 46) redakcję wraz z aparatem administracyjnym przeniesiono do wydawnictwa "Deutsche Ostwacht" G.m. b.H. w Ciechanowie, ale druk pozostawiono w Olsztynie. Od lipca 1944 r. "Nowy Czas" wychodzić począł dwa razy w tygodniu, to jest: wtorki i piątki. "Nowy Czas" przeznaczony był wyłącznie dla wspomnianej rejencji i początkowo zakazywano jego kolportażu na Warmii. Po ataku na ZSRR tytuł ten kolportowano na terenach: Białostocczyzny i Grodzieńszczyzny. Pismo miało wychodzić do połowy stycznia 1945 roku... Warto zajrzeć do: "Die Presse des Regierungsbezirks Zichenau. "Ostland. Halbmonatschrift fur Ostpolitik" R. 21, 1940, nr 18 R. Pęczalski "Hitlerowska prasa gadzinowa w Ciechanowskiem", "Wojskowy Przegląd Historyczny" R. 13, 1968, nr 4 * - wedle Piotra Meledyna miał się w rzeczywistości nazywać Rutkowski i miał być renegatem miejscowego pochodzenia
-
Stefan Batory a kościół Prawosławny
secesjonista odpowiedział szubski → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Jaki miał stosunek? Wydaje się, że dość obojętny, wedle wielu opracowań ruskich nawet pozytywny (Zachariasz Kopysteński "Palinodja" 1621 r.). Stanowczo za obojętnym oglądem spraw prawosławia opowiadał się Edward Likowski ("Unia brzeska"). Nie angażował się w misje i działalność Possevina, czy zabiegi papiestwa wokół Piotra Cercela, w sprawie reformy kalendarza tez pozostawił pełną swobodę. -
Gwara - zapomniane znaczenia, szczególne perełki językowe
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Nauki pomocnicze historii
Znaczenie tak, pochodzenie - nie. -
Kwestia znana z wielu pism, fałszywek, odpisów nieznanych oryginałów, donosów... zagmatwana i niejednoznacznie oceniana. Cóż zatem tam zaszło i jakie rzeczywiście pisma posłano do cara? Z odpowiedzi na list co to go miał sługa starosty orszańskiego Filona Kmity zawieźć do cara: "za pewnym postanowienjem syna n[a]szogo mołodszogo jm. carewicza kn[ia]zja Fiodora choteli bystie sobie za g[os]d[a]ra i wielikog[o] kn[a]zja na toje panstwa Wielikoje Kn[ia]zstwo wzjati i brati swojej p[a]nom radam Koruny Polskoje raditi i do togo ich priwoditi chocztie żeby i oni na Korolewstwo Polskoje syna n[a]szogo sobie za p[a]na i korola wzjali". /RGADA, f. 389, opis 1 cz. 2, nr 615/ Próba pójścia własną drogą czy skuteczna akcja zwodzenia cara i odsunięcia zagrożenia od Inflant?
-
Na ratunek polskiej kulturze i sztuce
secesjonista odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
Nader cenne dublety, a raczej cymelia, choćby: bazylejskie wydanie "Adagiów" Erazma z Rotterdamu z dopiskami na marginesach Wacława Potockiego kiedy pracował nad swymi "Moraliami". Z tych mniej znanych nazwisk nadmieńmy o inżynierze Tadeuszu Miazku. Z jego to inicjatywy przedsiębiorcy i kupcy warszawscy sfinansowali a on sam zaprojektował, strop w Bibliotece Uniwersyteckiej. Położono płytę Kleina (gr. 13 cm, 506 m) z cegły zbrojonej drutem, wartość prac Wanda Sokołowska oszacowała na 200 000 zł. Dzięki temu zabiegowi w grudniu 1944 r. kiedy w gmach trafiły dwa pociski artyleryjskie zbiory pozostały bezpieczne. /szerzej; M.Toporowski "Strop. Wspomnienie warszawskie", W. Sokołowska "Dzieje Biblioteki uniwersyteckiej 1939-1945"/ Co do pewnych zestawień: R. i M. Seydewitzowie "Dama z gronostajem. Największy rabunek dziel sztuki wszystkich czasów" H. Kozerska "Straty w zbiorze rękopisu w BU w Warszawie w czasie I i II wojny światowej" S. Sawicka, T. Suleżyska "Straty w rysunkach z gabinetu rycin BU w Warszawie 1939-1945" S. Sawicka "Straty wojenne zbiorów polskich w dziedzinie rękopisów iluminowanych" J. Zatheya "O kilku przepadłych zabytkach rękopiśmiennych Biblioteki Narodowej w Warszawie", w: "Studia z dziejów kultury polskiej" http://muzeumutracone.pl/o-muzeum/ -
Stanisław Lorenz zajmujący się Działem Kultury w Delegaturze Rządu przybrał pseudonim (jako jeden z wielu używanych np. "Czarski") - "Bukowski". Niezbyt trafnie, jako że łatwo było to rozszyfrować. Kustosz Muzeum Dawnej Warszawy dr Antoni Wieczorkiewicz zapoznawszy się z jakimś sprawozdaniem podpisanym tym pseudonimem trafnie odgadł, że to pisał Lorenz. Bukowski - to powstaniec z 1863 r., antykwariusz w Sztokholmie i jeden z organizatorów Muzeum Raperswilskiego.
-
Popiół, czyli o stratach polskiej książki w Powstaniu Warszawskim
secesjonista odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
Ja tam na pamięć nie narzekam... a dobę z chęcią pomogę rozciągnąć (:w tym temacie). Wytycznych nie znam, ale znam działania doraźne: Starosta Grodzki Warszawa, dn. 25 sierpnia 1944 r. Warszawa-Północ Zaświadczenie P. Miechowski Zygmunt, urzędnik Muzeum Narodowego, jest zatrudniony w Starostwie Grodzkim Warszawa-Północ jako konserwator zabytków i dzieł sztuki i ma prawo wydawać zarządzenia, zmierzające do ochrony i przechowywania zabytków i dzieł sztuki, narażonych na zniszczenie w związku z działaniami wojennymi. Okaziciel niniejszego ma prawo żądać przechowania narażonych zabytków i dzieł sztuki w stosowny sposób i w stosownym miejscu, bądź też sam zabierać je w tymczasowe przechowanie, zależnie od miejscowych potrzeb. Wszystkie władze wojskowe i cywilne proszone są o udzielenie mu pomocy w tym względzie. wz. Starosta Grodzki (-) Szary (Szary) Jan Zachwatowicz wspominał, że po wybuchu powstania nawiązał kontakt z delegatem rządu - mecenasem Edward Quirini i objął funkcję pełnomocnika dla zabezpieczenia dziel sztuki i kultury na terenie tzw. starostwa, czyli na południe od Alei Jerozolimskich. "Do oddziałów wojskowych oraz do administracji domów i komendantów bloków został skierowany apel zgłaszanie mienia opuszczonego o cechach wartości artystycznej lub kulturalnej". /J. Zachwatowicz "Wspomnienia z lat okupacji", w: "Walka o dobra kultury Warszawa 1939-1945" t. I, red. S. Lorenz, Warszawa 1970, s. 118/ Stanisław Herbst wspominał, że przed wybuchem powstania do Biblioteki Uniwersyteckiej zgłosił się Gerard Ciołek I("Biała") z Zakładu Architektury Polskiej - jako wyznaczony na wypadek powstania opiekun Biblioteki. -
Wolne przewodnictwo tak czy nie?
secesjonista odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Turystyka historyczna
Wie dużo, niekoniecznie to co przewodnicy z papierkiem uważają za konieczne, jego uwagi na temat egzaminu i szkoleń są akurat celne. Z uwagą obejrzałem dysputę z Gowinem i młodzieżą... jak zwykle okazało się, że przewodnikom nie chodzi o własną pracę, o kształt zawodu, o jego jakość... im chodzi o coś więcej, dbają o Polskę i jej PKB. Jak rezolutnie przedstawiała młoda przewodniczka - po otwarciu zawodu Polskę zaleje fala wycieczek zagranicznych z pilotami w roli przewodników. I co ciekawe: argumentacja nie jest taka, że stracą na tym polscy przewodnicy. Oo, nie - straci na tym Polska! Z niewiadomych względów owa przewodniczka nie pochyliła się nad krajami gdzie przewodnictwo jest uwolnione i pojawiają się wycieczki z polskimi przewodnikami. Ilu jest przewodników znających wolof - bo mam mieć najazd rodziny szwagra a nie chcę łamać przepisów? Czy tak od Olsztyna poczynając, przez Malbork, przez Sandomierz, kończąc na Kłodzku - szanowna brać licencjonowana w każdym mieście ma przedstawicieli znających ów język? Czy też Senegalczykom chodzić wolno grupowo, ale opowiadać - już, nie. -
Gwara - zapomniane znaczenia, szczególne perełki językowe
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Nauki pomocnicze historii
Co wciąż pozostaje pytanie: czemu - owe jaroszki i co z tymi lwowskimi? -
Popiół, czyli o stratach polskiej książki w Powstaniu Warszawskim
secesjonista odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
A ja jestem ciekaw czy przy decyzji o Powstaniu kręgi decyzyjne rozpatrywały i jakie ew. wydały rozkazy i polecenia w zakresie ochrony dóbr kultury. Tu uśmiech do Albinosa. w zakresie Biblioteki i zbiorów UW - nie uczyniono nic (jeśli chodzi o pomoc w ochronie). Więcej dokonali woźni i przygodne osoby niż powstańcze dowództwo. Dowództwo Powstania interesować to się interesowali... i chyba to wszystko. Kiedy rozchorował się Pendelski - to dla BP było katastrofą. (to tak na marginesie ile znaczy prosty człek a grupa profesorów czy ludzi nauki): "Ciężko zaniemógł p. Pendelski - porażenie prawej połowy ciała. Katastrofa dla Biblioteki - człowiek, który znał każdą najmniejszą śrubkę w gmachu, wszystko potrafił zreperować, wszystkiemu zaradzić. Człowiek nieposzlakowanej uczciwości, całkowicie oddany instytucji, absolutnie niezastąpiony". A poddaję ten fragment, jako że często wspomina się profesorów i naukowców ratujących różne zasoby, zapominając o mało znanych nazwiskach podrzędnych pracowników i urzędników. A to oni właśnie też ratowali, przenosili, konserwowali... warto o nich pamiętać: o tych woźnych, szatniarzach, ślusarzach itp., a nie tylko o Krzyżanowskim czy Wiwatowskim. /prawię niemal jak Samuel / Nie wiem czy to już są wspomnienia Janiny Peszyńskiej (czy jeszcze p.o. dyrektora Leona Bykowskiego), ale odnotowano w zapisie dziennym z okresu powstania co do Biblioteki Publicznej M. St. Warszawy: "Zgłosił się prof. Zachwatowicz z Delegat. w sprawie zabezpieczenia gmachu i umieszczenia obrazów i bibliotek. To już piąty przedstawiciel. Dotąd zabezpieczenia żadnego". /wytłuszczenie - moje/. -
Gwara - zapomniane znaczenia, szczególne perełki językowe
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Nauki pomocnicze historii
By już odejść od dywagacji czy lepszy n. speaker a językoznawca z PWN czy prof. Nitsch... bo zaczyna to mieć charakter osobistej pyskówki... No jak nie ma w google lancasterze: znaczy, że nie istnieje... Atoli słowo podałeś, a mnie nurtuje skąd ono się wzięło. Gdzieś kołatał się dźwięk... i otworzyła się wreszcie pamięć, acz to nas nie przybliża do objaśnienia, mimo wszystko podaję z czysto "kronikarskiego obowiązku": "Ze spiżarki wyjęła pierniki juraszki, które rano kupiła u Zalewskiego, a potem włożyła do dzbanka świeżo utłuczone ziarna kawy i zalała je wrzątkiem". /M. Krajewski "Głowa Minotaura" Warszawa 2010, s. 17/ Tylko, że to Lwów... Może warto zobaczyć oboczności: "juraszek"? -
Podobny rys znajdujemy w naszej historii, wreszcie kościół był miejscem sejmików - stąd też te zakazy co do tego miejsca.