-
Zawartość
26,675 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez secesjonista
-
Czy Kurdystan Iracki 21 marca 2012 ogłosi niepodległość?
secesjonista odpowiedział Wolf → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
A konkretnie to jakie koncerny? A konkretniej to jakie kontrakty, jakie firmy i na wydobywanie w jakich regionach? Kto jest głównym beneficjentem pol w Kirkuku? -
Wpływ pewnych wydarzeń na bieg II wojny światowej
secesjonista odpowiedział ahhha → temat → Archiwum
Ależ Andreasie z twymi konstatacjami się w pełni zgadza, nie zgadzam się jednak z odsyłaniem do podręcznika. Zatem co mówią konkretnie podręczniki o roli bitwy o Midway... cytaty mile widziane. -
Gwara - zapomniane znaczenia, szczególne perełki językowe
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Nauki pomocnicze historii
Niestety wiki mnie nie przekonuje. Próba przepisywania słów ze słowackiego - również. Warto zajrzeć do czterech znaczeń jakie poddał Lehr-Spławiński i do analizy Dybowskiego (trifolium pratense?). Również warto zapoznać się czemu Jundziłłowie wskazują na trifolium repens i co zostało zawarte w "Roślinach Polskich" z 1924 r. na stronie 395. A że koniczyna - to chyba nie jest odkrycie. -
A to już proponuję prostą dedukcję i samodzielne myślenie bez cytowania zaprzyjaźnionych stron... Zatem, co było potrzebne do słuchania owego radia i w czym władze radzieckie powtórzyły regulacje hitlerowskie.
-
Z racji dogodności miejsca i przejść konspirujący pracownicy Muzeum Narodowego obrali na ten cel mieszkanie Marii Ponikowskiej w poprzecznej oficynie domu przy Krakowskim Przedmieściu 7. Ów dom miał liczne przejścia i dwa, całkiem dogodne wyjścia - jedno na Krakowskie Przedmieście, drugie na plac Saski koło kawiarni SIM i restauracji "Złota Kaczka". Było jeszcze dogodne przejście na tyłach budynku Kronenberga pomiędzy dawnym IPS-em. Edmund Rudnicki (zajmujący się sprawami radia) używał jako punktu - przerzutu materiałów konspiracyjnych sklep materiałów piśmiennych przy ul. Marszałkowskiej 120, który posiadał liczne piwnice i przejścia m.in. na ul. Widok, Złotą i Sienkiewicza.
-
Samuel ma rację, "Pszczółka" zaczęła nadawać 10 (bądź 11) sierpnia. Co ciekawe swymi komunikatami namawiała do złamania prawa, które sama propagowała.
-
Wolne przewodnictwo tak czy nie?
secesjonista odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Turystyka historyczna
W warszawskim "skansenie" zarabiam 10 zł brutto za dwie godziny i nie słyszałem by me środowisko pracownicze protestowało... A pewien przewodnik z licencją, nie potrafił znaleźć MPW w Warszawie i zapytał się mnie o drogę... znaczy się za co ma licencję? -
Wpływ pewnych wydarzeń na bieg II wojny światowej
secesjonista odpowiedział ahhha → temat → Archiwum
Zatem odsyłanie kolegi ahhha do podręcznika (abstrahując, że oczekiwał na gotowca) nie jest rzeczą poprawną. I o to mi chodziło... -
Opublikowane e-maile pana okulisty (acz - wiadomym jest, że zostały spreparowane przez mocodawców najemników i kryminalistów dzięki postom Samuela) wskazują, że zabijanie ludzi całkiem go bawi. Stąd podsyłanie linków ze specyficznymi komentarzami...
-
Jak było naprawdę z dziecięcymi robotnikami?
secesjonista odpowiedział Camillus2 → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
A cóż tu sądzić? O ile wielcy fabrykanci mieli środki i ew. chęć - potrafili stworzyć całkiem znośne warunki pracy, jakich nie mogli zapewnić mniejsi gracze na rynku. A co do prostytutek - sprawa była bardziej skomplikowana. -
Na ratunek polskiej kulturze i sztuce
secesjonista odpowiedział Albinos → temat → Literatura, sztuka i kultura
Oczywiście w tych próbach oszacowania strat pominąłem wcześniejsze a fundamentalne prace; jako że pewnie każdy je zna; , ale dla porządku warto je poddać uwadze czytelników tematu (jeśli tacy są ): P. Bańkowski "Zasoby Działu Rękopisów BN w roku 1939, jego straty w czasie wojny i problem odszkodowań" "Straty bibliotek i archiwów warszawskich w zakresie rękopiśmiennych źródeł historycznych" T. III "Biblioteki" J. Zathey "Dział rękopisów BN w okresie okupacji" O pierwszym zestawieniu londyńskim Estreichera - nie ma co wspominać, zna to każdy. A teraz ciekawostka: jak głowa Solskiego stała się Hitlerem i dlaczego w niej nie było myśli o podbiciu Europy... jeno portki i inne odzienie? -
Wolne przewodnictwo tak czy nie?
secesjonista odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Turystyka historyczna
Nic. Jako, że nie wiem skąd autorzy manifestu wzięli 1 euro. Poza tym nie wiem w jakim świecie żyją, ale jest to świat wirtualnej rzeczywistości skoro są za wolnym rynkiem i brakiem ograniczeń - po czym stwierdzają, że w Polsce takie zjawisko nie występuje. Zatem co nie występuje bo posypała się im logika zdania: a) wolny rynek b) ograniczony dostęp do zawodu? Jak mają takie problemy niech też zastosują taktykę dumpingową w innych krajach (uwolnionych) przewodnictwo - za 1 euro. Inni mogą a oni nie? "Należy zwrócić uwagę, iż na podstawie odrębnych przepisów dostęp do wielu turystycznych miejsc będzie dla turysty utrudniony lub wzrosną jego koszty. Mianowicie o ile uwolnienie zawodu będzie zezwalało na oprowadzanie po miastach i miejscowościach, o tyle dostęp dla przewodników bez licencji do muzeów, ważniejszych obiektów sakralnych, rezerwatów przyrody parków narodowych i krajobrazowych będzie wymagał wynajęcia etatowego przewodnika np. muzealnego w każdym kolejnym odwiedzanym przez turystę miejscu". I tu strzał w nogę... lucyna beata pisała jak mało zarabiają owi przewodnicy muzealni - zatem im się poprawi. Reszta to rozpaczliwa obrona tezy o upadku polskiej gospodarki wskutek uwolnienia, najazdu dyletantów z zachodniej Europy - całkiem to samo co we Francji i innych krajach powiadano o "polskim hydrauliku". Przypomnę - żaden upadek nie nastąpił. -
Polskie zbiory malarstwa a zbiory innych państw
secesjonista odpowiedział LaraDelBelomondo → temat → Katalog archiwów i muzeów oraz wydarzeń przez nie organizowanych
Akurat najcenniejszą spuściznę po Bachu - przekazaliśmy rękami pierwszego sekretarza PZPR "bratniemu narodowi NRD", pozostałe autografy nie są już tej rangi. -
Problemy dnia codziennego żołnierzy konspiracji
secesjonista odpowiedział Albinos → temat → Społeczeństwo i gospodarka
Ponieważ wcześniej dotknęliśmy tematu jak zalecenia miały się do rzeczywistości; tu akurat głównie w kwestii butów; dodajmy kamyczek do tych wspomnień. Problemem był alkohol, a ściślej wypływająca z jego spożycia nadmierna fanfaronada ... Oto dwa przykłady ludzi, każdy zaangażowany na jakimś poziomie w konspirację - od akcji ukrywania cennych zbiorów sztuki i kultury do przechowywania broni i likwidacji Niemców. Wszyscy ci ludzi mogli nader łatwo wpaść wskutek swych poczynań po alkoholu. "Na Starym Mieście od początku 1944 r. życie stawało się coraz bardziej ożywione i coraz otwarciej przeciwniemieckie. Z pracowników Muzeum Narodowego mieszkali w tym co my domu Bolesław Krzysztosiak w pokoju nad bramą i Kazimierz Małaczewski z rodziną. obaj ludzie zaufani, ale nie zawsze ostrożni, zwłaszcza gdy wzmocnili się alkoholem.Kiedyś w tym stanie wyszli na Rynek wyśpiewując pieśni patriotyczne i grożąc, że <my mamy coś na Niemców> Krzysztosiak, człowiek potężnej siły, czynnie wielokrotnie uczestniczył w likwidowaniu Niemców, którzy zaplątali się na Stare Miasto W swym pokoju przechowywał odbieraną broń". /S. Lorentz "W Muzeum i gdzie indziej", w: "Walka o dobra kultury Warszawa 1939-1945" red. S. Lorentz, T. I, Warszawa 1970, s. 50/ Marian Toporowski wspominał, że założył się z Czesławem Miłoszem o pewną ilość alkoholu, a wątkiem zakładu było: kiedy Niemcy zaatakują ZSRR (ten pierwszy wykazywał, że przed czerwcem 1941 r.). Zakład "skonsumowano" na Mokotowie, gdzie alkohol przygotował pewien lekarz, z racji pomyłki czy szczodrobliwości tworząc napitek o mocy minimum 75%. Efekty były potężne... "Wyszliśmy od lekarza na krótko przed godziną policyjną z takim poczuciem wolności, że prowokując naprzód stojące samotnie na przystanku przy Poławskiej Gestapowca, a później udzielając naszej euforii wniebowziętemu tramwajowi, Miłosz śpiewał na całe gardło Międzynarodówkę po rosyjsku, a ja - fałszowałem Marsyliankę. Miłosz wysiadł wcześniej (...) ja musiałem sę przesiąść na placu Krasińskich o tramwaju jadącego przez getto na Żoliborz i wtedy dopiero wybuchła grubsza awantura z Niemcami. Jako pamiątka pozostał mi do dziś rozłupany krąg szyjny od maluczko a śmiertelnego ciosu jednego z dwóch przeciwników (...) A swoją drogą warto było widzieć przestraszonego w tej pustce już wyludnionej ulicy gestapowca, kiedy z lewej strony wygrażał mu baryton Miłosza: Eto budiet poslednij i reszitielnyj boj... a z prawej smagały go marszowe dźwięki: Contre nous de la tyrannie, l'étendard sanglant est levé". /M. Toporowski "Strop. Wspomnienie warszawskie"/ Podle powyższych zdarzeń niemal niewinnym zdaje się być zachowanie znanego varsavianisty, kustosza Muzeum Dawnej Warszawy - Antoniego Wieczorkiewicza... Ten - pomimo napomnień swych kolegów, że gdy działa w konspiracji musi powstrzymywać się od zachowań zwracających na jego postawę uwagi ludzi postronnych, co dzień otwierał okno i tubalnym głosem zwracał się do zebranej tam dzieciarni by któryś z nich poszedł po "Nowy Kurier Warszawski" tymi słowami: "Kupcie mi tego szmatławca". -
Wpływ pewnych wydarzeń na bieg II wojny światowej
secesjonista odpowiedział ahhha → temat → Archiwum
Taka odpowiedź to żadna odpowiedź. Zatem Twym zdaniem na pytanie nauczyciela: - jakie było znaczenie bitwy pod Al-Alamein? Mogę, i będzie to poprawna odpowiedź: - Nastąpiło powstrzymanie wojsk i odwrócenie przebiegu wojny oraz klęska Osi. Ciekawe, jak dla mnie - zasługujące na jedynkę. -
Ojczyzna?
-
Wpływ pewnych wydarzeń na bieg II wojny światowej
secesjonista odpowiedział ahhha → temat → Archiwum
Zatem Andreasie: co piszą w podręczniku gimnazjalnym o skutkach i znaczeniu bitwy pod Al-Alamajn, jako i bitwie o Midway - tak z cytatami wskazującymi jakie to miało znaczenie, a nie przebieg. Zapoznasz nas z taką wiedzą? Podręcznikową. -
Jako, że Albinos wszczął tematyczną krucjatę o dziejach naszych cennych zbiorach, jak i o ludziach kultury w okresie okupacji, to na kanwie takich wątków przypomniał mi się wierszyk. W ciężkich chwilach pracownicy Biblioteki Narodowej powtarzali sobie cicho wierszyk: Raz się zjawił pewien szwab, Zwał się, dajmy na to, Abb*. I powiada do nas: bitte, Oto wasz komisarz Witte**. Teraz mówi nam ten szwab, Będzie Staatsbibliothek Ab- teilung Zwei*** na długie lata Zu Befehl zdobywcy świata. No, i odtąd już hereb Praca idzie aby Ab. Wierszyk, jak widać tyczy się początków organizacji warszawskiej Biblioteki Państwowej. * - w lipcu 1940 r. powołano przy UGG w Krakowie Hauptverwaltung der Bibliotheken. któremu podporządkowano wszystkie biblioteki w GG, na czele jej Zarządu stanął dyrektor Biblioteki Uniwersyteckiej w Berlinie dr Gustaw Abb ** - dr Wilhelm Witte (slawista z BU we Wrocławiu) został wyznaczony początkowo na komisarycznego kierownika bibliotek w okręgu warszawskim *** - twórcą wierszyka był bibliotekarz Biblioteki Uniwersyteckiej Tadeusz Jaroszewski, stąd pracownicy "narodowej" wstawili do utworu słówko "Zwei"
-
Czy aby nie chodzi o podatek od skór zniesiony 27 Aug. 1793 r.? Podatek ten został przekształcony w podatek od rzezi. E. Danowska "Podatek skórowy i od rzezi 1789-1793", „Studia Historyczne”, R. 49, 2006, z. 2 http://www.wbc.poznan.pl/Content/32995/179.html
-
Czasów doby saskiej głośnym echem odbił się pojedynek wojewody lubelskiego Adama Tarły, rzecz poszła o kobietę choć w tle była walka dwóch wielkich stronnictw politycznych, niesnaski o ziemie (Czarnokowszczyzna), spory o jurysdykcję nad Żydami lubelskimi czy spory z wojewodą ruskim o regiment gwardyi... A rzecz miała finał w sprawie o zabójstwo przed sądem trybunału lubelskiego przeciw Poniatowskim i Czartoryskim. Imć Adam nadszarpnąwszy mocno fortunę rodzinno w toku marszałkowania konfederacji dzikowskiej, musiał iść za namową rodziny - i pojąć za żonę Dorotę Tarłównę, wdowę po hetmanie polnym Stanisławie Chomentowskim. A, że dama ta dwukrotnie starszą była przeto nie dziw, że wojewoda łatwo poddawał się urokom kobiet, a zwłaszcza Anusi Lubomirskiej, przedślubnej córki księcia. Nie wdając się w szczegóły rzecz rozpoczęła się od tańca, udział w tym duży miała również wojewodzina mazowiecka ("gradowa chmura"), od słów skierowanych do jej syna Kazimierza "Waszmość pan tańcować z księżną nie będziesz!", doszło do szarpaniny, aż wreszcie Tarło wyszedł żądając by podkomorzy stanął do walki. Ten wymówiwszy się tańcami odrzekł "że się wszędzie wojewodzie panu jutro stawi". W ten sposób doszło do całej epopei obelg i wreszcie - pojedynków... Już nazajutrz odbył się pojedynek (wedle jednych na Marymoncie, zdaniem innych w Pruszkowie), jak opisują świadkowie po "kawaleryjsku" (?), panowie do siebie strzelali odbyli walkę na szpady. Tarło zadeklarował swą nieprzyjaźń do całej Familii i rzekł do przeciwnika: "Wpana za przyjaciela i kawalera mieć zawsze będę, ale Familli przez cale życie będę nieprzyjacielem". I o te słowa panowie strzelali się ponownie. Wedle relacji Kitowicza, Huberta czy Bartoszewicza - podkomorzy miał zachowywać się nader tchórzliwie, tak że wojewoda ubił pod nim konia, a podkomorzy zakrzyknął: "kocham pana wojewodę!". C owzbudzić mialo wesołość i niepochlebne komentarze zgromadzonych widzów. Nie wspominają również o pojedynku na szpady i powtórnym strzelaniu. Z inicjatywy wojewodziny mazowieckiej ukazała się; wydana zagranicą; książka "L'espioncivil et politique..." - gdzie dość nieoględnie z honorem i czcią wojewody lubelskiego sobie poczynano. Na tenże despekt Tarło rozpoczął obszerną korespondencję z wojewodą mazowieckim (pierwszy list bodajże z 2 listopada 1743 r.), gdzie z każdą kolejną posłaną epistołą coraz mocniejsze dysgusta sobie prawili. Tarło m.in. wypomina wojewodzie mazowieckiemu, że rangą sobie nie są równi, jako że ani ojciec, ani dziad tego ostatniego nie był senatorem ani jenerałem (Tarło obył generałem w armii francuskiej). Wojewoda mazowiecki wyjechał do Saksonii, spawy "windykowania" honoru pozostawiając w rękach swego syna, podkomorzego. I ten windykował... Zatem szły kolejne listy, gdzie ów wysyła z Góry pismo do Tarły zwąc go Don Kiszotem, który "szaleństwami swemi szesnaście tomów napełnił i prawie był zowizrzał hiszpański", polecał mu też naukę tańców, by wreszcie zakończyć stwierdzeniem, że jest niegodnym aby się panem bratem pisał. Nie zdzierżywszy tego wysłał wojewoda lubelski pana Tokarzewskiego do Puław by wyzwanie podkomorzemu oddać, zatem stanęło, że pojedynek odbędzie się pod Markuszowem, gdzie z sekundantami przybyli. Zjechało tam jednam mnóstwo waćpanów by obu od pojedynku odwieść: towarzysze trybunału a i biskup Załuski, kanclerz koronny. Mieli też wydany areszt królewski na pojedynek. Stanęło, że umowę podjęli by w modestii względem siebie się zachowywali do powrotu króla z Saksonii. Tarło teraz sam paszkwile na podkomorzego i umowę począł rozsyłać, co mu wojewoda sandomierski wypominał. Wojewoda lubelski sumitować się nie zamierzał jeno list otwarty po Rzplitej rozrzucać kazał gdzie do wcześniejszych paszkwili autorstwa się przyznaje i zarzuty podtrzymuje. Na nic się zdały próby ułagodzenia waszmości wojewody czynione przez biskupa poznańskiego Teodora Czartoryskiego i jego wysłannika ks. Śliwickiego, wojewoda Familię zelżył nader szpetnie i oświadczył, że gdziekolwiek: "czy na ulicy, czy gdzieindziej spotka którego Czartoryskiego czy Poniatowskiego, strzeli mu w łeb jak psu". W przytomności Lubomirskich w Ujazdowie rzec miał jeszcze: "i księciu podkanclerzemu litewskiemu, który wyzwany ba pojedynek, nie wyszedł, nic więcej nie dostaje, tylko, żeby mu kazać kijami dać, jako człowiekowi bez honoru, iże przez założenie aresztu na pojedynek poniatowscy pokazali, że nie mają serca i są tchórzami". Podkomorzy by zmitygować wojewodę bądź przerwać owe lżenie wysłał doń dwóch oficerów: podpułkownika Rehbnica (Reybnica) i kapitana Malforta. Wysłanników wojewoda obdarzył szeregiem słów obelżywych o podkomorzym, prawiąc że tytuł mu się nie należy* i dodając: "Kiedy go waćpanowie sądzicie za poczciwego, jutro się z nim bić będę i kartki jego w gardło mu wbiję". Podgrzewając atmosferę wojewoda opublikował miejsce i czas pojedynku (w Marymoncie o 9.00 rano) wraz z powtórzeniem wszystkich obelg względem podkomorzego. I oto 16 marca 1743 r. podkomorzy stawił się wraz jenerałem Flemingiem i kapitanem gwardii Korfem. Niedługo zjawił się Tarło na koniu, i jak powiadają świadkowie, koń jakby coś przeczuwając prychał, wierzgał i nie chciał się dać dosiąść... Wojewoda lubelski stanąwszy na górce posłał do Poniatowskiego majora Szawłowskiego z innym oficerem wyzywając go na szpady. Podkomorzy na to odrzekł, że nie na szpady na pistolety bić się chce: "Wszak wojewoda, skoro wyzywał na armaty, szpontony, barety prochu, to pistoletu bać się nie powinien". Z takim też responsem posłał do wojewody Fleminga, ten obyczajnie uchyliwszy kapelusza powiedział, że podkomorzy wyzwany stawił się i obrał pistolety**. Wojewoda wyjąwszy "kartki z kieszeni, które doń pisał podkomorzy i szpady dobywszy, te kartki przebił i wdział na szpadę, powtarzając jeszcze raz, że je podkomorzemu w gardło wbije!". Oddawszy głos w tej relacyi jednej ze stron procesu, pojedynek miał przebieg następujący. Podkomorzy wraz z sekundantami zbliżył się do wojewody a ten rzucić się chciał nań ze szpadą i dopiero widząc w rękach jego pistolety cofnął się. Próba mediacji przez sekundantów została przez wojewodę odrzucona. Wojewoda wykrzyczał: "Kiedy cię matka nie nauczyła szpadą fechtować i nie chcesz się nią bić, to ja taki a taki odrzuć i z palacu schodź!:. Wziął wreszcie pistolety a na pytanie czy z dziesięciu kroków będą się strzelać odrzekł: "O pięć kanalio! O pięć!". Tarło miał strzelić pierwszy, podkomorzemu nie spaliło na panewce. Rzuciwszy się po drugą parę pistoletów - wystrzelili jednocześnie. I chybili obaj. Tedy wojewoda mający już dobytą szpadę pchnął podkomorzego rzucając: "Otóż masz, kanalio!" Chcąc drugi raz zadać pchnięcie miał upaść na ostrze trójgraniastej szpady podkomorzego, zadawszy sobie śmiertelny cios w gardło. Wedle świadków rodziny Tarłów wojewoda miał umyślnie dwukrotnie wystrzelić w powietrze. Poniatowski miał mieć już dobytą szpadę, wedle wiedzy świadków natartą jadem (?). Zanim przyszło do szpad próbowania wojewoda miał być atakowany przez innych, towarzyszy Poniatowskiego, a w dymie śmiertelny cios zadać miał Korf. Konkludując: "Łatwo żyjącym umarłego oskarżać od umarłego zaś trudna justifikacya. Przyjaciele wojewody odstraszeni, papiery Czartoryscy wszystkie poniszczyli, a i świadkowie niektórzy wyprawieni za granicę, wielu zaś z bojaźni zemsty domu Czartoryskich na świadków stanąć się obawiali i nie zjechali". Sprawa ciągnęła się, zaangażował się w nią nawet król obawiając "aby te rozruchy nie tamowały progresu spraw publicznych", jak pisał z Drezna do wojewody sandomierskiego, próbowano też obrać mediatora, który mógłby przybrać pacificatoris nomen w osobie księcia kardynała, biskupa krakowskiego - Jana Lipskiego... na nic te zabiegi. Zwyciężyły szeroko sypane przez Familię pieniądze i poparcie ich famulusów. Zatem wyrokiem trybunału, jak donosił i żalił się w swym liście wojewoda sandomierski do prymasa Szembeka: "Nie dość na tem, że respektem zabicia dobrze zasłużonej i dystyngowanej w Polsce osoby wojewody lubelskiego... tylko za listy i paszkwile kazano siedzieć podkomorzemu 6 niedziel***, p. Flemingowi 2 niedziele, tyleż panu Korfowi, obwinionemu o zabójstwo, ale też i p. kasztelana lubaczowskiego, windykującego poenam publicam o zabitą głowę brata w niczem niewinnego na dwie niedziele wieży skazano. podobnąż karę dostali i inni, a mianowicie Szamocki, skarbnik warszawski dwie niedziele, Tokarzewski tydzień, ludzie w niczem nie obwinieni. Zaś Imci księdza Rostkowskiego naprzód do trybunału pozywano, nareszcie do nuncjatury odesłano, jakobyśmy nie mieli legatum natum pro poenis. Tym wszystkim wieżę grodów lubelskiego i warszawskiego naznaczono, podkomorzemu zaś, Flemingowi i Korfowi wieżę zamku warszawskiego niesłychanym zwyczajem, jakby nie podpadali aequalitati iuris et poenae, do siedzenia naznaczono". I niby poszło o odmowę tańca i despekta czynione nieślubnej córce księcia... * - zarzut ten stąd, że Poniatowski podkomorzym został w 1742 r., ale jego zaprzysiężenie (wskutek nieobecności króla) nastąpiło w dwa lata później ** - wedle świadków drugiej strony to Poniatowski nie bacząc na areszt królewski na pojedynek wyzwał wojewodę *** - zatem mylił się Kitowicz pisząc o o karze półrocznej
-
Szkolnictwo w RON - nie
secesjonista odpowiedział Pancerny → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Warto nadmienić, że na wspomnianym synodzie duchowieństwo krakowskie nie przymierzało się do jakichś rewolucyjnych zmian, pomimo odczuwanej konkurencji ze strony jezuitów. Raczej konserwowano zastany kształt, starając się jedynie poprawić zaszłe zaniedbania jako i zwrócić uwagę na to by nauki miały większą przydatność dla kościoła, stąd dużo mówiono o brakach w nauce katechizmu i śpiewu. Jak zatem wyglądały propozycje mistrzów krakowskich? Przedstawiam poniżej, opierając się na pracach Stanisława Kota. By osiągnąć zamierzone rezultaty wzmocnić należało trzy aspekty; kierownictwo szkoły, pobożność uczniów jako i nauczycieli, wreszcie mieć baczenie na sposób uczenia. Zatem uczeń miał, wedle ogólnych wskazań: - naukę rozpoczynać od wezwania pomocy boskiej - często uczestniczyć w mszy świętej - w dni świąteczne śpiewać na nieszporach - częściej przystępować do ołtarza i sakramentu pokuty - modlić się z rana i wieczora - co dzień czynić rachunek sumienia - by lud prosty miał z nich pociechę musieli nauczyć się na pamięć katechizm polski Bellarmina bądź Ledesmy Nauczyciel, jako ten który swym przykładem miał zachęcać do nauki i pobożnego obycia, miał zatem (wedle regulacji bulli Pawła IV) przed przyjęciem posady złożyć uroczyste wyznanie wiary (wedle dekretów trydenckich) przed proboszczem lub wikarym. Zaś dla pewności - bibliotekę jego należało przetrząsnąć celem sprawdzenia czy nie ma tam pozycji jad herezji sączących. Kierownictwo szkoły miało uczniów rozdzielić na odpowiednie klasy, wedle pilności i zdolności. W trakcie lektury zwracać zwłaszcza uwagę na akcentowanie, a by to ułatwić - stawiać kreski nad odpowiednimi zgłoskami. Ćwiczenia łacińskie pielęgnować przez rozmowę i codzienne wypracowania. Ze wszystkiego co przez tydzień się nauczyli i spamiętali - w soboty czynić sprawdzenie i dysputację. W poprawianiu ćwiczeń piśmiennych pierwej zwracać uwagę na gramatykę, potem na ozdoby i ortografię. /to by się spodobało wielu forumowiczom. :lol:/ Wedle sposobu uczenia postulowano by karność zachowywać ale by w używaniu kija i rózgi mieć umiarkowanie. Podstawę nauki mieli być "wyborowi pisarze i tłómacze", tu uczeni krakowscy poddawali: - najpierw uczyć z gramatyki Korneliusa z Utrechtu, jako że łączy zwięzłość z prostotą zatem zdatna jest dla najmłodszych. przy objaśnianiu reguł wystarczy podać ich treść i przykłady, a nie zaciemniać zasadami, jako że te: przy pisaniu wynikną i wtedy wprawy w nich nabrać uczniowie mogą. Jako że młódź zapełni kiedyś różne stany zatem "nauki wytworne" pobierać winna z gramatyki greckiej Clenarda. Do Clenarda dodać należy w niedzielę Ewangelie po grecku, w święta listy Grzegorza z Nazyanzu, w święta mniejsze bajki Ezopa, Apoftegmata Plutarcha, jako i sentencye i adagia greckie. Z mówców dawnych uczeń musi zapoznać się z Cyceronem, zależnie od poziomu ucznia, w Listach tego autora znajdować będą: "ad familiares znajduje się rodzaj stylu prosszego", "w księgach de officis, de amicita i de senectute styl umiarkowany i harmonijny", "w Mowach podniosły i namiętny". Począć należy od Listów, a zwłaszcza ksiąg II, III i IV. Jako że poeci bliscy są mówcą, zatem czytać młódź ma naprzód Ovidiusa księgi Tristium i de Ponto - jako celujących w czystości stylu. Po czym przystąpić winni do dzieł Vergiliusa, by zapoznać się ze stylem najprostszym w Bukolikach, stylem średnim w Georgikach by wreszcie najwyższy spotkać w Eneidzie. Wedle poznania historii z początku poznawać ją mają z Justyna, za nim ma pójść Florus, streszczający dzieje rzymskie Liwiusza. Zapomnieć nie można o Cortiusie - dla "dziwnej potoczystości języka i wdzięcznego toku narracji", tudzież dla starszych uczniów dodać można Sallustiusa. By sprawy kraju ojczystego "nie zostawiać odłogiem" uczeń przerabiać ma Janickiego - poemat o naszych dziejach i historyę Herburta. A z lektur tych przykłady, mądre powiedzenia, a osobliwie czyny pamiętne - wypisywać w książeczki dla pamięci. Sumiennie podawać należy grecko-łaciński katechizm Kanizyusa, aby z "zeń dziatki piły się rozumnym mlekiem nauki apostolskiej". Computas kościelny (poprawiony) - dla zaznajomienia się z kolejnością świąt i innych terminów kościelnych. Wreszcie gorliwie przykładać się do nauki muzyki winien uczeń szczególnie. Na koniec pamiętać należy o wykładzie arytmetyki jako że "przydaje się tak dla studyów matematycznych jak potrzeb życia". Dla szkół ojcowie krakowscy poddają taki porządek wykładów: Rano - Godz. 1 - egzaminowanie pamięciowe z gramatyki, Cicerona, kalendarza lub muzyki Godz. 2 - objaśnianie gramatyki Godz. 3 - wykład Cycerona Godz. 4 - Wykład kalendarza i muzyki, na przemian każdego dnia Po południu - Godz. 1 - Wypytywanie na pamięć z greki i poematów Godz. 2 - Reguły greckie z bajką lub apoftegmatami Plutarcha Godz. 3 - wykład z jakiegoś poety Godz. 4 - wykład historyka. Jak ładnie skonkludowano, jako że wykład bez ćwiczeń pisemnych jest snem (za św. Hieronimem) zatem uczeń ma mieć zeszyty, jeden do pisania treści lektur, jako i ozdób estetycznych; drugi - dla przykładów i dowcipnych powiedzeń; trzeci - dla frazeologii (copia dicendi); czwarty - dla wytwornych ustępów z poezji. Nie zaniedbano, jeszcze średniowiecznych dysput, zatem jeden uczeń miał zadawać pytanie a drugi odpowiadać, pytano o zasady gramatyki: pisanie liter, składnię, ortografię, prozodya, etymologię... Raczej jalowe były te dysputy, a nauczyciele często wynajdywali tak dziwne tematy, że do dziś językoznawcy nie bardzo wiedzą czym zajmowali się uczniowie. Łukasz Piotrowski w swojej gramatyce 9pisanej w 1634 r.) podaje kilka z takich tematów: Da, no, cur, oui, stat itp. /tegoż, "Grammaticarum Institutionum libri" IV, Kraków 1755, s. 74/ W dalszej części zobaczymy, zwłaszcza w świetle wszelakich lustracji, jak porządek w szkołach dalece odbiegał od poddanego powyżej planu. Takoż i jakie dziwne dzieła znajdowano w biblioteczkach nauczycieli, jak uboga czasem była jej zawartość. Jakiej konduity bywali nauczyciele, jak odbywały się w praktyce zajęcia i czego na nich nauczano. Porównamy też szkoły parafialne z systemem stosowanym w szkołach jezuickich. -
Z traktatami i podręcznikami nie było kłopotów ("Ćwiczenia z bronią: arkebuzami, muszkietami i pikami..." z rycinami Jacoba de Gheyna, dzieło Adama van Breena, Luisa de Montgommery, Johna Binghama, "Kriegskunst zu Fuss" von Wallhausena, czy berneńskie wydanie inżyniera Valentina Friedricha - by ograniczyć się tylko do jednego aspektu działań piechoty), wystarczy też wspomnieć w tym zakresie piracką działalność frankfurckiego drukarza Wilhelma Hoffmana. A co z kadrą wykładowczą?
-
Polacy w państwie tureckim
secesjonista odpowiedział secesjonista → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Baa... nadto obszernym byłby wtedy wątek. Z drugiej strony, jak mi się zdaje, zupełnie inny był kontekst społeczny i polityczny służby na żołdzie Porty u schyłku XVI wieku i w XVII w., a w interesującym Ciebie okresie. Państwo Tureckie było już całkiem innym krajem i nie sądzę by w tym okresie ktokolwiek operował określeniem "renegat" - jak to było w przypadku Strasza. We wspominanym już; w wątku o służbie dyplomatycznej RON-u; diariuszu legacji wojewody chełmińskiego, kowalewskiego, knyszyńskiego etc. etc. - Jana Gnińskiego do sułtana można wyczytać jak to stanąl on pod Żurynem. Tam zjawił się u niego wysłannik od Mustafy-agi, "pułkownika szpachijów kamienieckich", niejaki pan Krzykawski. I właśnie ów mość nas może zainteresować. Oto nasz poseł zapisał: "Nad Żurin 144 Junii p. Krzykawski, przy niewolniku bracie w Kamieńcu mieszkający, przybieżał od Mustafa-agi...". Z kontekstu trudno wyrozumować, czy: a) ów Krzykawski zamieszkał w Kamieńcu i udał się na służbę turecką z racji tego by być blisko swego brata wziętego w jasyr b) Krzykawski już wcześniej mieszkał w Kamieńcu i wystarał się by jego zniewolony brat został tam umieszczony. Atoli zakładając pierwszą wersję, ciekawym jestem jak wielu polskich szlachciców udawało się na poszukiwania swej rodziny wziętej w niewolę, a nie mogąc jej członków wykupić, pozostawało na miejscu oddając się w służbę Porty? I ciekawa kwestia społeczno-polityczna... Poseł stanąwszy pod miastem Prawadyą zastał tam: "... i kamieńczan zubożonych siła i o drugich po wszytkiej Rumelij, Albanii i Iliryku rozwiezionych, których na dziesięć tysięcy z Kamieńca wyprowadziwszy morzem w te seraje spławiono (...) spodziewając się żem im miał powrót walny do ojczyzny uprosić, com przecie, ale aż w rok wyżebrał. I z łaski Bożej wszyscy kto przeżył i z duchowieństwem swoim na wolność wyszli, ale sub titulo, że do Podola, bo do Polski, jako już swoim z traktatu buczackiego poddanym, żadną miarą niepozwolono". No właśnie... jak się toczyły losy ludzi, którzy wskutek traktatów; dość nagle; stali się poddanymi nowego władcy? -
Wolne przewodnictwo tak czy nie?
secesjonista odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Turystyka historyczna
ad jancet: z ciekawości: czym różniła się grupa komercyjna od grupy nie-komercyjnej? -
Szkolnictwo w RON - nie
secesjonista odpowiedział Pancerny → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Porzućmy zatem na chwilę poszukiwania twórców i reformatorów naszej ojczystej gramatyki, choć przecież zda się później wspomnieć kilka ważkich nazwisk przed epoką Komesa. Słów i uwag zatem kilka o czasach nadmienionych przez kolegę maxgalla co do szkól parafialnych. Po epoce napomnień, porad i wskazówek sformułowanych przez Benedykta Herbesta, który rezygnując z kierownictwa szkoły P. Maryi w Krakowie oświadczył: "nie z innej to przyczyny młodzież często nam dokucza (...) nie z innej wreszcie w tutejszej akademii niejeden młodzian tak słabe czyni postępy, jak tylko stąd, że szkoły niższe nie doznają należytej opieki od tych, którzy do tego są zobowiązani, że gimnazya są zaniedbywane z wielką szkodą dla Rzplitej, jakoby już nie należały do urzędów miejskich, a zwłaszcza do biskupów i proboszczów" /"Oratiuncula qua in deponenda apud S. Mariam Schola Crocoviensi senatui gratias agere volebat", w: "Oariones Ciceron.' Kraków 1560, s. 20/ Wedle broszury tego autora plan pracy (a jak wielokrotnie przypominał opierał się w swych radach na swym bogatym, praktycznym doświadczeniu) szkół parafialnych; w ogólnym zarysie; miał się przedstawiać następująco. Nauka odbywać się miał w dwu zmianach, od rana - cztery godziny i popołudniu - trzy godziny. Program nauki w pięciu dniach tygodnia miał być jednaki, wypełniać je miały nauka języka (łaciny) i zaznajamianie się z pisarzami łacińskimi. Dla rzeczy trudniejszych - lepszym miał być czas przedpołudniowy, podobnież podnosił to Stanisław Sokołowski w swym traktacie pisanym w 1572 r. "Posthumus de ratione studii", a wydanym w Krakowie roku 1619. Stąd ranek to nauka teoretyczna jako i gramatyka, kiedy popołudnia zajmowały lektury. Rano powtarzano poznane prawidła gramatyczne, następnie nauczyciel podawał nowe, odpytywał z z lekcji zadanych na pamięć. W zakresie gramatyki nacisk kłaść miano na etymologię i składnię. Podstawę zajęć popołudniowych stanowiła proza Cycerona czy poezja Wergiliusza. Teksty czytano na głos i objaśniano. Analiza dotyczyła głównie stylu, a poezję objaśniano głównie w z punktu widzenia prozodii. O ile szkoła prowadziła zajęcia z greki, poświęcano jej zazwyczaj jedno popołudnie w tygodni. Sobota poświęcana była zazwyczaj na przedmioty kwadrywialne, wcześniej uczniowie musieli zdać relacje ze swych całotygodniowych nauk: deklamując ustępy i reguły gramatyczne. Potem zapoznawano się z muzyką i arytmetyka. Tyle praktyka czasów Herbesta. Jak w szczegółach wyglądały lekcje i praktykowanie zajęć, stopień wyedukowania nauczycieli - zwłaszcza w szkołach wiejskich, i jak dalece odbiegały nawet od tak skromnych wymagań i reguł - opiszę w kolejnych postach. Pomimo tego głosu w organizacji i kształcie nauki w szkołach nastąpił pewien zastój. Jako, że w zakresie ustawodawczym co do szkolnictwa najistotniejsze były postanowienia synodów diecezyjnych (jako i prowincjonalnych) warto przyjrzeć się podejmowanym tam decyzjom. A tych, w interesującym nas czasie - nie było zbyt wiele. Na pierwszy plan wysuwa się najistotniejsza pod względem wagi synod krakowski roku 1612, na którym to wedle biskupa Piotra Tylickiego miano podjąć postanowienia: "Aby zaniedbane a tak pożyteczne dla Kościoła nauki, jak muzyka, arytmetyka i inne sztuki wyzwolone napowrót do szkół wróciły i młodzież należycie mogła być chowana". Wedle dyspozycji zgromadzonego wtedy duchowieństwa profesorowie akademii krakowskiej mieli ułożyć plany dla szkół miejskich i wiejskich. Na ile regulacje te stały się dominantą ówczesnego szkolnictwa, niech wskaże fakt, iż kolejne synody w zasadzie nie ingerowały w sformułowane tam reguły. A choć podejmowano szereg zagadnień co do szkolnictwa, były to sprawy o charakterze szczegółowym, tyczące się spraw drugorzędnych: - bp. Szyszkowski "Reformationes generales ad clerum et populum Dioecesis Cracoviensis pertinentes ab Martino Szyszkowski in Synodo Dioecesana sanctitae et promulgatae anno 1621": o zgubnych skutkach zbiegostwa, i wędrówek nauczycieli tudzież uczniów, o wizytacjach plebańskich, o prawowierności nauki... - z roku 1643 synod bp. Gembickiego podtrzymuje wcześniejsze postanowienia - w 1711 r. podobnież, biskup Łubieński poddaje by: "pilnowano sposobu chowania młodzieży w szkołach przepisanego przez Piotra Tylickiego na synodzie dyecezyalnym, a w bardzo wielu szkołach zarzuconego". ... ... Jak wyglądał ów program i czy spełniał swe zadania?