Skocz do zawartości

secesjonista

Administrator
  • Zawartość

    26,675
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez secesjonista

  1. Olimpiada historyczna 2011/2012

    Mnie przypasowałyby punkty 3 i 4... w przypadku punktu 8 - nieodżałowany FSO udowodniłby, że to żadne wypędzenia - ale racjonalna konieczność. "Niepodległość..." - żaden rarytas, ale "Ziółkowski" - ci się przyda Andreasie. Gratulacje dla innych utalentowanych adeptów historii.
  2. Pytanie; jak i z czego? "Kraj..." mógł sobie pozwolić na używanie dwóch kolorów dla rozróżnienia działów tematycznych (niebieski). Pytanie: na druk 1000 egzemplarzy ile potrzeba farby, w technice powielaczowej, i ile mógł wynieść drukarz z legalnej drukarni?
  3. I z tak podaną wykładnią spraw przyjdzie mi się zgodzić. Zatem rozdzieranie szat i szyderczy ton Wolfa raczej jest nie na miejscu, raptem jedna z polskich spółek ma kłopoty, a działania Rosji raczej nie są odpowiedzią na "szlacheckie" zachowania Polski, a próbą (całkiem racjonalną) zabezpieczenia swych interesów (vide: Białoruś). Z wielkim zaciekawieniem oczekuję by kolega Wolf zaprezentował wyniki polskich spółek zaangażowanych w rurociąg "Przyjaźń"... tak pod koniec roku. Mam nadzieję, że nie zapomni... jak o wolnym Kurdystanie.
  4. Czym piszecie/robicie notatki?

    W sumie to jest bardzo wiele badań nad tym jak wpływa na percepcję, poznawanie czy absorpcję wiedzy i zapamiętywanie (włącznie z badaniem wpływu kroju czcionki i wygładzania krawędzi) rodzaj nośnika informacji (komputer, książka). Co do akurat tych wspomnianych badań na delawarskiej uczelni, omówił je szerzej E. Mendelson "How computers can destroy prose" ("New York Review of Books" z 1990 r.).
  5. Niemieckie Święta w GG

    Nie uwzględniłeś, że było to święto organizacji partyjnej w GG, a nie w Rzeszy, stąd właśnie trzy lata.
  6. Zygmunt Berling - jak go oceniać?

    Mnie zaciekawiło coś innego, na ile prawdziwe były informacje o córce Berlinga - miała w Kielcach wyjść za niemieckiego oficera, a nawet zostać VD? Czy to jedynie ówczesny propagandowy humbug?
  7. Pogrzeb w latach okupacji

    Ponieważ książki, którą zacytowałeś w pierwszym poście nie znam, stąd pytanie: na ile jesteśmy pewni, że ów pogrzeb również nie był inspirowany przez Niemców, tylko w bardziej subtelny sposób?
  8. Niemieckie Święta w GG

    Prócz wymienionych przez Jarpena uroczystości - dodajmy kolejną: Święto NSDAP. W Krakowie 13 i 14 sierpnia 1943 r. świętowano trzylecie tej organizacji. Dodajmy, że niezbyt udane, po marszu organizacji partyjnych na rynku, kiedy miał nadjechać Frank - ogłoszono alarm lotniczy co nieco zdezorganizowało uroczystość, reszty dopełnił... deszcz. Frank w swym przemówieniu zaznaczył: "Jak Rzesz i wojsko, tak i NSDAP jest niezniszczalne". A odnosząc się do ogólnej sytuacji w Rzeszy pogroził Brytyjczykom: "Wielu zostało dziś bezdomnych i bezradnych. Ta rzesza opuszcza jednak ruiny z uporem na twarzy, mówiąc: chociażby nam ci zbrodniarze resztę zabrali - Niemcy będą żyły. A później odchodzą. Nie ulega też wątpliwości, że z tego tłumu unosi się modlitwa: Anglio, ty za to odpokutujesz, ty za to zapłacisz". Czy w uroczystościach brali cywile? Oczywiście, jako mniej lub bardziej dobrowolni gapie, wspomnieć warto że wskutek niestawienia się na uroczyste "dożynki wawelskie" aresztowani zostali (27 stycznia 1944 r.) niektórzy członkowie R.G.O. - hr. Ronikier, czy prof. Wolker.
  9. Gwara okupacyjna

    Kiedy w 1944 r. coraz częściej pojawiać się zaczęły zasieki z drutu kolczastego, bunkry czy wieżyczki wokół różnych gmachów, zyskały pośród Warszawiaków miano: "wału warszawskiego" lub "linii Fischera".
  10. Polskie Święta Narodowe a Niemcy

    W dniu 3 maja 1944 r. można było zobaczyć kwiaty w barwach narodowych u stup pomników Saperów i Lotników, kolumna Zygmunta została oblepiona biało-czerwonymi chorągiewkami. Na dworcach, m.in. w Choszczówce, Otwocku czy Falenicy pojawiły się polskie sztandary oraz transparenty z napisami: "Przez cierpienia i walkę do Wielkie Polski", "Precz z hitleryzmem i komunizmem". Zaś w rocznicę urodzin Marszałka na pomniku Sapera zawieszono jego portret i żałobne szarfy. /"Kraj. Agencja Informacyjna I.P." 10 V 1944, nr 16 (33) i 31 V 1944, nr 19 (36)/
  11. Czy Niemcy czuli się bezpiecznie?

    Taki przyczynek, we wrześniu 1943 r. warszawski urząd telefoniczny z ul. Zielnej o trzymał okólnik od władz dystryktu, w którym zabraniano urzędnikom niemieckim poruszania się ulicami: Chmielną, Sosnową i Żelazną, a to z racji częstych napadów na Niemców w tych rejonach. Odnotowano też takie zdarzenie z 1944 r., żandarmi zauważyli na Krakowskim Przedmieściu cywila z bronią maszynową na ramieniu - od razu otworzono do niego ogień, zabijając na miejscu. Jak się okazało, był to przybyły w sprawach służbowych z Krakowa... gestapowiec. Wedle przypuszczeń - Warszawa (w porównaniu do Krakowa) była na tyle widziana jako niebezpieczna, że postanowił się w ten sposób zabezpieczyć.
  12. Pogrzeb w latach okupacji

    W konspiracyjnym piśmie "Kraj. Agencja Informacyjna. I.P." z 3 maja 1944 r. (nr 15 (32)) ukazała się notatka o propagandowym wykorzystaniu przez Niemców, polskich ofiar nalotu na Poznań. Tamtejsze władze postanowiły zorganizować oficjalny i uroczysty pogrzeb. Na tę okazję wypuszczono nawet ks. biskupa Dymka, który przebywał w ścisłej izolacji. Na pogrzebie przemawiał burmistrz i delegacje niemieckich władz z wieńcami. Jak autor notatki skonkludował - było to pierwsze, większe zgromadzenie Polaków w tym mieście od początków okupacji. Co do mych wątpliwości o biało-czerwonych barw... przykład z innej sfery: 28 stycznia 1944 r. w Krakowie uroczyście otwarto nową szkołę powszechną, która skupić miał trzy inne, dotychczas rozrzucone po mieście. Niemcy nadali temu otwarciu wydźwięk propagandowy, salę w szkole udekorowano biało-czerwonymi flagami, zaś pod portretem gubernatora Franka, zawieszono portret Piłsudskiego. /"Kraj. Agencja Informacyjna I.P." 15 II 1944, nr 7 (24)/
  13. Czym piszecie/robicie notatki?

    Ot, taka ciekawostka... Fryderyk Nietzsche, który jak wiadomo miał bardzo słaby wzrok, w pracy wspomagał się zatem tzw. kulą piszącą Mallinga (wynalazkiem duńskiego duchownego). Wedle niektórych komentatorów nawyki z używania tego urządzenia miały wpłynąć na "późny styl" filozofa - aforystyczny, oszczędny, pokawałkowany. "... sam Nietzsche napisał w liście z 1882 roku, że <narzędzia pisarskie oddziałują na nasze myśli>". /T.H. Eriksen "Tyrania chwili" Warszawa 2003, s. 40/ W latach osiemdziesiątych przeprowadzono badania jakie prace piszą najczęściej użytkownicy zaawansowanego i przyjaznego edytora Macintosha, a jakie topornego i prosto skonstruowanego (ówcześnie) WordPerfect. Okazało się, że gdy ci pierwsi pisali na ogół o osobach z branży rozrywkowej czy sportowej, to ci drudzy częściej pisali na temat prawa, polityki czy ekonomii. Teksty poddano grupie kontrolnej trzynastolatków, o ile zrozumienie tych pierwszych nie sprawiało im kłopotu, to znacznie trudniej było im przebrnąć i zrozumieć te tworzone w WordPerfect.
  14. Nie sądzę by przyjęcie ważnego stanowiska, czy objęcie teki w rządzie Leszka Millera - automatycznie czyniło kogoś postkomunistą. Stąd me pytanie. Ot, choćby - Michał Kleiber - Ruch Stu, doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego... co nie przeszkadzało by być ministrem we wspomnianym rządzie.
  15. Pytanie dotyczące NSZZ "Solidarność"

    Mało prawdopodobne by na poziomie Regionu zajmowano się czymś takim.
  16. Historyczny rozwój czasu wolnego

    F. Kusza "Praca jest szczęściem" - autor m.in. omawia system organizacji wczasów w kilku państwach tuż przed II wojną światową: Włochy, Niemcy, Anglia, Francja, Belgia, Szwajcaria, Dania i Szwecja.
  17. Matryca woskowa to patent Dawida Gestetnera. Oczywiście, że istniały prywatne drukarnie w rękach polskich. Ot kilka słów o drukarni "Polonia" w Lublinie (ul. Żmigrod 1): "W pierwszych latach najazdu hitlerowskiego nie podlegał specjalnym represjom okupantów (...) W latach 1943/4 rzekomo z powodu wielkiej ilości niewykonanych prac, wystarał się zarząd drukarni i otrzymał pozwolenie na wykonywanie robót na dwie zmiany, a więc na pracę nocną. Tak "uprzywilejowani" pracownicy żmigrodzkiej drukarni, ufni w to, że w nocy zmniejszy się kontrola, rozpoczęli druk odezw, pisemek i innych zleceń dla tajnych demokratycznych i ludowych organizacji Polski Podziemnej (...) Przetrzymało ucisk okupacyjny kilka zaledwie drukarń i wegetowało w ciągu tych lat, wykonując skromne zamówienia na druki buchalteryjne, afisze i klepsydry, pieczątki oraz stemple.". /P. Gdula "Drukarstwo lubelskie", "Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska" Lublin-Polonia, Sectio F, Vol. VIII, 2, 1953, s.92/ "Po śmierci Wacława w 1938 roku, drukarnię przejął jego syn Władysław, doktor polonistyki, muzyk i poligraf. W 1939 roku wybuchła jednak II wojna światowa, Władysław został powołany do wojska, dostał się do niewoli sowieckiej i zginął w Katyniu. Nikt jednak nie wiedział o tym i Kontrakt o naukę Józefa Thomy z 1921 r.Władysław Anczyc widnieje w księdze wieczystej drukarni jako jej właściciel jeszcze kilka lat po wojnie. W czasie okupacji drukarnię prowadził szwagier Władysława Anczyca, inż. Hugon Trzebicki ożeniony z jego siostrą, Zofią. Obok oficjalnej produkcji, na jaką pozwalali Niemcy, zakład drukował również podziemne ulotki, fałszywe dokumenty i kartki żywnościowe. Wiedziała o tym cała załoga, ale nikt nie zdradził. Wielu pracowników drukarni zginęło na froncie lub w czasie walk ruchu oporu". /za: http://www.drukarnia-anczyca.com.pl /"O Bączkowskim - właścicielu drukarni mówi, że to nieprzyjemny człowiek, o poglądach skrajnie narodowych, wydawca miesięcznika "Polska Narodowa". Służył drukiem Fiedlerowi, późniejszemu volksdeuschowi, wydawcy przetłumaczonego na język polski "Mein Kampf" Hitlera. Drukarnia Bączkowskiego funkcjonowała także w czasie okupacji. Drukowała między innymi dwujęzyczny dziennik urzędowy powiatu łowickiego "Amtsblatt". Na przełomie roku 1940/41 nastąpiły aresztowania personelu drukarni za druk ulotek dla ruchu oporu, a potem jej zamknięcie i likwidacja. Dwóch drukarzy zostało straconych w obozie w Palmirach. Byli to Tadeusz Dobrogowski i Józef Piorun, a także właściciel Tadeusz Bączkowski. Po likwidacji drukarni Bączkowskiego Niemcy uruchomili własną drukarnię. Wybrali budynek przy ulicy Podrzecznej". /za: http://www.sztuka-lowicka.com/strona/drukarnia/historia.html /
  18. Służba dyplomatyczna RON -u

    Jak potrafiliśmy być czasami nieudolni świadczy poselstwo wojewody chełmińskiego Jana Gnińskiego z maja 1677 roku. Poselstwa dodajmy, które Zbigniew Wójcik określił jako: "jedną z najważniejszych staropolskich misji dyplomatycznych" /Z. Wójcik "Rzeczpospolita wobec Turcji i Rosji", s. 105/ Wojewoda wybrał się… nie posiadając odpowiednio sprawnych tłumaczy, zatem funkcję tę sprawował personel ambasady francuskiej w Porcie. /M. Wasiucionek "Zagubione w tłumaczeniu. Problemy posłów polskich na Wschód osmański z komunikacją werbalną i niewerbalną (XVI-XVIII w.)", w: "Vade Nobiscum. Materiały Studenckiego Koła Naukowego Historyków" vol. 3 "Historia dyplomacji", Łódź 2010, s. 23/ Garść uwag o poselstwach do Porty, a ściślej rzecz biorąc o poselstwach do hospodarów mołdawskich. Tradycyjna trasa poselstw do Turcji biegła ze Lwowa, przez Kamieniec, jednym z istotnych kunaków była stolica mołdawska Jass. Przy okazji poselstw do Porty czyniono zatem poselstwa na dworze mołdawskim. Obyczaj, a raczej rodzaj ceremoniału nakazywał poinformować wcześniej hospodara o poselstwie, jego terminie i szlaku podróżnym. W instrukcji dla Jana Gnińskiego, stało: "we Lwowie stanąwszy da znać do Kamieńca paszy tamecznemu, z Kamieńca hospodarowi wołoskiemu (…) że idzie posłem wielkim do Porty nie tylko dlatego, żeby decenter wszędzie był przyjęty, ale oraz declinando wszytkie inconvenientia" /"Źródła do poselstwa Jana Gnińskiego, wojewody chełmińskiego do Turcyi w latach 1677-1678" wyd. F. Pułaski, Warszawa 1907, s. 202/ Wedle wschodniego obyczaju poselstwa zyskiwały "opiekunów", których zadaniem była opieka nad poselstwem, pomoc w aprowizacji itp. – jako że to przyjmujący miał w obowiązku utrzymywać poselstwo (w odróżnieniu od modelu zachodniego), jak i kontrolę nad poselstwem (:szpiegostwo). Owi przystawi w państwie wołoskim to byli najczęściej călarăşi zajmujący się pocztą hospodarską. Na granicy poselstwo witało zazwyczaj kilka chorągwi jazdy, na czele których stał jakiś lokalny dygnitarz np. perkułab chocimski. Kiedy rangę poselstwa uznawano za wysoką powitanie takie miało; co oczywiste; znacznie bardziej uroczysty charakter. Stanisława Chomętowskiego po przejściu Czeremoszy powitał hetman i perkułab suczawski z dwiema chorągwiami. Jak odnotowano w diariuszu, ruszywszy na Czerniowiec: "w pół mili od Hetmana krajów wołoskich przy bębnach, kotłach i muzykach przywitany w assystencyji dziesięciu dość licznych chorągwi" /287 AGAD, Archiwum Koronne Warszawskie, dz. Turecki k.79, t. 572, nr 952, s. 46-37/ Podobnież roku 1643 Bieganowski został powitany przez: "burkułapa chocimskiego, który w kilkadziesiąt koni dla przyjęcia Pana Posła tu oczekiwał, którego, przywitawszy, wprowadził do Chocimia i do samej gospody" /"Stanisława Oświęcima dyaryusz 1643-1651" wyd. W. Czermak, Kraków 1907, s. 20/ Typowa trasa biegła przez: Rădăuţi-Prut Savieni Stepanowce (Stefăneşti) Ostatni postój nad rzeką Dzieżą (Jijiją) (co zajmowało około tygodnia, sama podróż ze Lwowa około 20 dni) W XVIII wobec obecności wojsk osmańskich rezygnowano duktu chocimskiego, obierając trasę przez Śniatyń i Czerniowce. W jednym z diariuszy tyczących się poselstwa Leszczyńskiego odnotowano postoje: Śniatyń Bukowina Trojan Serecki Targ Szocawa Baja Krasny Targ (Târgu Frumos) Podoloielon (Podul Iloaiei) /"Poselstwo Rafała Leszczyńskiego do Turcji w 1700 roku. Diariusze i inne materiały" wyd. I. Czamańska, Leszno 1998, s. 194/ W wielu relacjach przewijają się narzekania na zaopatrzenie, w relacji z tegoż poselstwa dowiedzieć się można: "doznaliśmy dawne przysłowie: Quod videatur adest, quo comedatur abest obroków i victualium taki był defectus, że konie jednym sianem, ludzi zaś i chleba nie mając jedną tylko wodą żyli". /tamże: s. 50/ Co ciekawe nasi posłowie próżno by szukali w swych instrukcjach porad co do obyczajów danego miejsca i stosownego zachowania. W instrukcjach znaleźć można jedynie ogólnikowe uwagi. Instrukcja dla Jana Gnińskiego podnosiła: "... aby nic takowego popełnić nie przyszło, aby było z uszczerbkiem majestatu J Kr Mci i Rzptej reputacyi" Jak i zarazem: „wywiadować się o zwykłych ceremonijach i zwyczajach dawnych, któremi tak Turcy jako i hospodar woloski zwykli przyjeżdżającego posła wielkiego przyjmować” /"Źródła...", s. 202-203/ Tedy zatem naszym dyplomatom pozostawały relacje i diariusze ich poprzedników. I rzeczywiście odwoływali się do doświadczeń wcześniejszych posłów, w 1640 r. Wojciech Miaskowski zdając relację przed sejmem tak objaśniał swe poczynania: "Mnie (…) nie godzieło się nawiedzać go rezydencyjej jego. Przykładem pana Ożgi (…) uczynił i książę Zbaraski, pan koniuszy koronny, lubo przeciwko niemu Tomsza sam wyjeżdżał". /"Wielka legacja Wojciecha Miaskowskiego do Turcji w roku 1622" wyd. A. Przyboś, Warszawa-Kraków 1985, s. 82 Rafał Leszczyński wojewoda łęczycki i starosta generalny wielkopolski, przed swą wyprawą w 1700 r. (celem potwierdzenia pokoju karłowickiego) uczynił sobie nawet wypisy z diariusza poselstwa Gnińskiego. Potwierdzenie wprost, o korzystaniu z zapisków poprzedników odnajdujemy w diariuszu poselstwa Józefa Podoskiego, gdzie omawiając rozmowy o właściwym porządku orszaku: "JM Pan Sekretarz legacyji dowiódł z księcia Zbarazkiego, Leszczyńskiego i Chomętowskiego Legaciów drukowanych, że jego przy boku poselskim jechanie" /Biblioteka ZN im. Ossolińskich we Wrocławiu, 614/I, k. 20r/ Z punktu widzenia zadań, najważniejszy był ostatni konak nad rzeką Dzieżą , w pobliżu Jass. Stamtąd posyłano kogoś z orszaku celem ustalenia szczegółów wjazdu, czasem funkcję taką przyjmował polski pisarz kancelarii hospodarskiej (np. w 1667 r. Stanisław Kienarski). O znaczeniu stosownego ceremoniału w kontaktach dyplomatycznych nie trzeba nikogo przekonywać. Mylnym jest też sąd, że jest tylko rodzaj dekoracji. Warto zatem zadać sobie pytanie jak i co negocjowano poprzez wysłanego gońca?
  19. Wywiad i kontrwywiad w czasach RON - u

    Dla zainteresowanych bliżej tematyką: M. Kaczka "Służba wywiadowcza i dyplomatyczna Adama Mikołaja Sieniawskiego na początku XVIII wieku. Próba nowego ujęcia", "Rocznik Przemyski" XLIV, 2008, z. 1
  20. Jak pozyskiwano broń?

    Kercelak pominięty został jako miejsce... oczywiste, gdzie przecież można było kupić niemal wszystko. Choć jak się zdaje różne miejsca miały swoją specyfikę towarową, to Korboński właśnie wspominał o tej "koncentracji". "Jeżeli szanownemu panu chodzi o twarde lub miętkie, to pan się tu źle wybrał. To na Brackiej i placu Napoleona". /S. Korboński "W imieniu Rzeczypospolitej...", Warszawa 2009, s. 201/
  21. Menu czasów okupacji...

    Kluski ziemniaczane z grysikiem: 1 litr mleka zbieranego, 25 dkg grysiku i nieco soli zagotować na gęstą papkę, którą się potem studzi. Kilka surowych ziemniaków utrzeć na tarku do wody, wycisnąć dobrze i razem z mączką, która się osadziła na dnie dodać do przygotowanej papki. Wyrobić ciasto doskonale, aby można z niego formować kluseczki. Potem rzuca się je do wrzącej wody i gotuje dalej na słabym ogniu w odkrytym garnku ok. 30 minut. Do ciasta można dodać grzanki - jeśli ktoś może. Potrawa z pęcaku: 150 g pęcaku wytrzeć suchą czystą ściereczką i zrumienić bez tłuszczu w żelaznej brytwance. Po ostudzeniu zemleć w maszynce do mięsa, dać trochę masła lub margaryny, soli, zetrzeć trochę skórki cytrynowej i dolać trochę wody. Mieszając ciągle, dolać litr gotującego mleka, wymieszać dobrze, dać do formy na budyń wstawić do gotującej wody i odpowiednio długo gotować. Potem posłodzić do smaku dodać według smaku olejku do pieczenia albo cukru waniliowego i podać na gorąco albo zimno. Zupa ziemniaczana nowym sposobem: zagotować tyle rosołu lub smaku z jarzyn, ile zupy potrzeba, poczem wetrzeć do tego 3-4 obrane surowe ziemniaki. Zupa będzie miała należytą gęstość. Jeżeli zupa jest tylko na smaku z jarzyn, należy ją naturalnie omaścić. Do zasmażki należy wziąć wtedy tylko odrobinę mąki. Z przepisów zamieszczonych w "Ilustrowanym Kurjerze Polskim" z 2 czerwca 1940 r.
  22. Zygmunt III Waza-reformator czy fanatyk?

    Nie rozstrzygając kwestii postawionej w temacie, jednak na wołania Tofika o przykłady nietolerancji - trudno pozostać głuchym. Cieniem na władcy kładzie się sprawa dekretu z 7 maja 1610 roku, napisanego jeszcze w obozie pod Smoleńskiem. Oto nasz "tolerancyjny" król wydał zakaz czytania (sic!) i rozpowszechniania pism drukowanych "po rusku" w drukarni "ruskiej wileńskiej" (Bractwa Św. Ducha). Pretekstem miało być wytłoczenie (anonimowo) dzieła Melecjusza Smotryckiego "Threnos, to jest lament... cerkwie". Zapewne w przypływie jeszcze większej tolerancji król nakazał wojewodom i władzom miejskim wkroczyć do drukarni, spalić podejrzane książki, zniszczyć samą drukarnię a drukarza i korektora uwięzić, o ile ten ostatni nie jest szlachcicem. I rzecz ciekawa, szlachta pińska zaświadczyła, że korektor - Leonty Karpowicz jest szlachcicem. A jednak został osadzony na dwa lata... W swych zapędach tolerancyjnych król nie pominął nawet... Długosza. Stąd w 1615 r. (20 grudnia) swym rozkazem nakazał konfiskatę nowego wydania jego dzieł, które były drukowane w drukarni w Dobromilu, a którego wydawcą był Jan Szczęsny Herburt i Jan Szeliga. W kolejnym przypadku, królowi nie spodobała się ewentualna paralela z jego małżeństwami, stąd zakazał dzieła Krzysztofa Warszewickiego wydanego w krakowskiej drukarni Jakuba Siebeneichera pt. "Caesarum, Regum et Principium unius et eiusdem partim generis et nominis, partim etiam imperii ac dominationis, vitarum parallelarum libri duo" (1603 r.) o Zygmuncie Auguście. O tym zakazie miał wspominać gdański historyk Bartłomiej Kieckerman w 1613 roku.` Nasz władca nader żywo interesował się co o dawnych władcach drukują, stąd z jego powództwa w 1616 roku toczył się proces przed sądem rektorskim przeciw drukarzowi Jędrzejowczykowi, za wydanie "scripta"` Szymona Starowolskiego. Trudno ocenić czy chodziło o "De rebus Sigismundi Primi... gestis libri quinque"? Józef Andrzej Załuski w swej "Bibliotece historyków" wyraził się dość konkretnie, jego zdaniem Starowolski "nie dość pochlebił". W ramach obrony wiary katolickiej w 1619 roku, król uznał za "famosi libelli" dzieła wydawane w gdańskiej drukarni Andrzeja Hünefelda i zażądał ukarania tegoż. Król nie zapomniał o obronie jezuitów, stąd 3 maja 1623 r. wydaje dekret nakazujący spalenie dzieła "Responsio ad famosum libellum". Autorem tego responsu był późniejszy rektor Jakub Najman (Najmanowicz) Akademii Krakowskiej. Anonimowo wydane w Toruniu dzieło skierowane było przeciw jezuitom. Jako że z 1000 egzemplarzy, połowa była oprawiana w Warszawie, zamieszany w to dworzanin Jerzy Nowodworski trafił na trzy miesiące do wieży. Z jakich powodów nasz tolerancyjny król zakazał druku (1628 r.) ksiąg hebrajskich, a zwłaszcza Talmudu, nie wiadomo. Wiemy, że w próby zmienienia tego postanowienia zaangażował się nawet biskup krakowski Szyszkowski (ten od indeksu ksiąg zakazanych). Król raczył się zaangażować w sprawę kalwińskiego księgarza Jana Kownackiego. Efektem czego dekret z 17 marca 1617 r. - m.in. zabraniający w Lublinie sprzedaży książek przeciwnych wierze katolickiej w Lublinie.
  23. Jak pozyskiwano broń?

    Nie tyle autor co osoba relacjonująca. Stojący na czele "Zrywu" Zygmunt Felczak domagał się od KWC pieniędzy na broń, jako że wiele akcji które przeprowadzał wymagało jej użycia (m.in. akcje niszczenia aparatury w kinach, atak na niemieckie kolektury z 28 października 1943 r.). Stefan Korboński by zorientować się w cenach broni udał się na rozpoznanie. Handel bronią w Warszawie koncentrował się w okolicach Dworca Głównego oraz Chmielnej i Zielnej. "... - To może rurki? - A ma pan? - Czemu nie? A jakie by pan chciał? - A co pan ma? - mogą być waltery, visy i parabela. - Nowe? - Przecież nie prosto z fabryki, ale dobre? - Można widzieć? Jest pan sam? - Sam. - To idź pan na schody, na pierwsze piętro tu naprzeciwko i czekaj pan. (...) Obejrzałem waltera w dobrym stanie i zapytałem: - Ile? - Osiem górali - odparł. - A po czemu visy? - Po sześć tysięcy. - A parabellum? - Pięć, sześć - zależy w jakim stanie". /S. Korboński "W imieniu Rzeczypospolitej...", Warszawa 2009, s. 200,201/
  24. Czy Niemcy czuli się bezpiecznie?

    Po usunięciu pomnika Kilińskiego a w trakcie obowiązywania zarządzenia o wywiezieniu wielu innych na złom, celem zastraszenia uruchomiono akcję wysyłania anonimów. W nich grożono śmiercią w przypadku kontynuowania akcji usuwania pomników. "Oczywiście, wyrok dostał i Schellenberg. Zaraz następnego dnia przyszła do mnie sekretarka Schellenberga, Kasprzykowa, bardzo zmartwiona, komunikując o liście z wyrokiem. Zapytał, czy nie mógłbym czegoś zrobić, by Schellenberga uratować od krzywdy. Po niedługim czasie wezwał mnie do siebie Schellenberg. Był niezwykle uprzejmy, nie mówił o polskich bandytach, tylko o polskich władzach konspiracyjnych, powoływał się na to (...) że przecież mogę zaświadczyć o jego poprawnym stosunku do mnie i do Muzeum (...) W końcu zapytał, czy nie mógłbym zawiadomić tych władz polskich, które wydały wyroki, że on nic nie jest winien i nie powinny być w stosunku do niego zastosowane żadne represje". /S. Lorentz "W Muzeum i gdzie indzie", w: "Walka o dobra kultury. Warszawa 1939-1945" T. I, Warszawa 1970, s.46-47/ Warto zwrócić uwagę, jak w przypadku obawy o swe życie zmieniła się optyka, oto Niemiec uznaje istnienie władz polskich.
  25. Nowości wydawnicze

    "Nacjonalistyczną legitymizacją..." mocno się posiłkowałem w jednym z tematów o PRL. Ciekawe czy w nowej książce wyjdzie poza`ramy obecnego dyskursu, który spolaryzował się i okopał na pozycjach: "Gross-contra-prawdziwi Polacy". Zobaczymy...
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.